Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' powrót' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 2 wyniki

  1. Bociany rozpoczęły powroty, a pierwsze ptaki są obserwowane już od początku marca głównie w zachodniej Polsce. Tradycyjnie jednak ich wiosennego pojawu oczekiwano 19 marca. Mamy tego ślad w przysłowiu na Józefa świętego przylatują ptaki jego. Radzimy jednak uważać z wszelkimi newsami, o tym, że nasze bociany już zajmują gniazda – zauważa prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Przede wszystkim trochę bocianów próbuje zimować w Polsce, gdzie pomagają im  ludzie i coraz łagodniejsza pogoda zimą. Ponadto część ptaków zatrzymuje się na Bliskim Wchodzie. Współpracownicy Grupy Badawczej Bociana Białego (GBBB), zrzeszającej miłośników tego gatunku – zarówno naukowców, jak i amatorów oraz praktyków ochroniarzy – wiedzą, że bocian bywa nagminnie mylony z żurawiem. Świadczy o tym fakt, iż osoby relacjonujące przyloty bocianów do południowej Polski, powołują się na… klangor, a więc typowy, donośny głos żurawia. Jest to niestety kolejny dowód, że, jako społeczeństwo, tracimy wiedzę przyrodniczą, nawet na temat sporych i charyzmatycznych gatunków – konstatuje prof. Tryjanowski. Dzisiaj jednak nie musimy się tylko wpatrywać w niebo na szybujące ptaki czy też monitorować bocianich gniazd, bowiem z pomocą przychodzi zaawansowana technika. Możemy spojrzeć na obraz z kamer internetowych, w tym tej najbardziej znanej z wielkopolskich Przygodzic. Możemy też przypatrywać się wędrówce znanych osobników. Na Opolszczyźnie zespół Silesiana pod kierunkiem Joachima Siekiery zaopatrzył dziesiątki bocianów w specjalne nadajniki satelitarne. Współczesne nadajniki są nie tylko lekkie i ergonomiczne, ale zbierają nawet w odstępach 20-sekundowych takie dane jak tętno, temperatura ciała ptaka, wysokość lotu, jak i – oczywiście – bardzo dokładna pozycja geograficzna. W nieprawdopodobny sposób zmieniło to nasze możliwości analiz, zwłaszcza jeśli można współpracować w szerszym zespole – wyjaśnia Joachim Siekiera. Na przykład wiemy, że w tym roku w połowie marca nasze ptaki są w Egipcie. Wpatrywanie się w niebo, czy też spoglądanie na łąkę bądź gniazdo to ciągle ważny wątek kulturowy. Jeśli pierwszy raz widziano lecącego bociana to przynosił szczęście, jeśli chodził po łące, oznaczało to ciężką pracę, zaś jeśli odpoczywał na gnieździe, to raczej był zły omen. Tak w 1958 r., w ankiecie przygotowanej z okazji Międzynarodowego Spisu Bociana Białego, a opracowanej przez prof. Andrzeja Wuczyńskiego z Instytutu Ochrony Przyrody PAN, pisał o tych wierzeniach nauczyciel z Boguszyna w pow. jarocińskim: Zobaczenie pierwszego bociana na wiosnę w locie przynosi człowiekowi szczęśliwy rok lub wędrówkę (zmianę mieszkania), bocian na ziemi chodzi - nie ma wędrówki, życie bez zmian, bocian na ziemi na jednej nodze – zapowiada śmierć kogoś w rodzinie. Interpretację zjawiska pozostawmy etnografom, a lepiej podkreślmy, że zobaczenie bociana to fantastyczny sygnał – wyjaśnia prof. Tryjanowski. Po prostu cieszmy się, że te ptaki są wciąż z nami, bo wyniki badań nad liczebnością tego gatunku, zwłaszcza w zachodniej i południowej Polsce, doprawdy nie dostarczają powodów do optymizmu. Populacja zmniejsza się, a Polska najprawdopodobniej przestała być bocianim krajem numer jeden. Stąd też dziwi, a nawet zaskakuje badaczy fakt, że bocian biały nie znalazł się w nowej Czerwonej liście ptaków Polski. Wiele danych wskazuje, iż pod względem liczebności wyprzedza już nas Hiszpania, a jako pocieszenie, zawsze możemy sobie zanucić pod nosem, że mamy jeszcze drugie miejsce na podium, konstatuje poznański badacz. Zbyt wczesny przylot bywa kosztowny, zwłaszcza gdy powraca zimowa aura z mrozami i śniegiem, co przecież w marcu i kwietniu, a nawet w maju wcale nie jest rzadkością. Jednak ryzyko generalnie się opłaca – podkreśla prof. Tryjanowski – i wcześniej przylatujące ptaki to pewnie osobniki bardziej doświadczone i w lepszej kondycji. Proces zajmowania gniazd ma określony charakter. Gniazda, szczególnie te największe, w najlepszych terytoriach, to obiekt pożądania wszystkich bocianów. Nic dziwnego, że toczą się o nie zacięte walki – zauważa Adam Zbyryt z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków (PTOP) i Uniwersytetu w Białymstoku. Jednak, zupełnie jak w sprzedażach miejskich nieruchomości, dom to jedno, ale liczy się także okolica – dopowiada prof. Tryjanowski, a potwierdzają to badania zespołu prof. Leszka Jerzaka z Uniwersytetu Zielonogórskiego. Zaskoczyło nas, że jednak nie tylko poziom wody w Odrze ma wpływ na sekwencję zajmowania, gniazd, ale ważne jest występowanie… wypasanego bydła. To zapewne ma związek z dostępnością do pokarmu, co wpływa na kondycję samicy stojącej przed koniecznością rozpoczęcia energochłonnego procesu reprodukcji, składania jaj – wyjaśnia prof. Jerzak. Rzeczywiście, kondycja samic wydaje się mieć kluczowe znaczenie. Czy jednak łatwo odróżnić samca od samicy w czasie przylotu? Zdecydowanie nie, zgodnie twierdzą badacze, zarówno profesjonaliści, jak i amatorzy zrzeszeni w GBBB. Wszystko staje się łatwiejsze, gdy bociany są wyposażone w specjalne obrączki ornitologiczne, z dobrze widocznymi numerami możliwymi do odczytania przez lunetę. To wielka pomoc dla badaczy – wyjaśnia prof. Tryjanowski. Kluczowe jednak jest pytanie, dlaczego samce i samice bociana mają nieco odmienne strategie migracji. Nowe światło rzucają na to wspólne zespołów z  Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza i Uniwersytetu Szczecińskiego, a rąbka tajemnicy uchyla ich koordynator dr Zbigniew Kwieciński. Popatrzmy na bociany jak na samoloty, choć gwoli precyzji raczej to motoszybowce, bo wznosząc się muszą zainwestować sporo energii, a dalej już lecą z ciepłymi prądami powietrza. Choć niezwykle trudno dostrzec u bocianów różnice płciowe, to jednak, gdy popatrzymy na budowę jelit, samice istotnie różnią się od samców. Bocianie panie mają jelita dłuższe niż panowie, co wiąże się z ich trybem życia. Kolejny dowód na to, ważny do zapamiętania nie tylko na wiosnę, że liczy się wnętrze – razem zgodnie żartują prof. Tryjanowski i dr Kwieciński. « powrót do artykułu
  2. W ostatnich latach zwiększa się liczba doniesień o dużych drapieżnikach, pojawiających się w miejscach, w których – jak się wydaje – nie powinno ich być. Ludzie spotykają aligatory na plażach, orki w rzekach oraz pumy wędrujące daleko od terenów górskich. Liczebność wielkich drapieżników, które jeszcze niedawno znajdowały się na krawędzi zagłady, rośnie dzięki wdrożonym programom ochrony. Niektórzy twierdzą, że ich pojawianie się w niespodziewanych miejscach oznacza, iż zaczęły one kolonizować nowe tereny. Wyniki badań opublikowane w piśmie Current Biology wskazują, że przypuszczenie takie nie jest prawdziwe. Okazuje się, że aligatory, wydry i inne duże drapieżniki wcale nie podbijają nowych terenów, a powracają na te, które tradycyjnie zajmowały. Dla ludzi jest to zaskoczenie i uważają, że zwierząt tych nie powinno tam być, gdyż wytępili drapieżniki na tyle dawno, iż nie zachowały się informacje o ich obecności. Nie możemy być już zaszokowani widokiem dużego aligatora na plaży czy rafie koralowej. To nie fatamorgana. To coś, co było normą zanim wytępiliśmy te drapieżniki i zmusiliśmy je do szukania schronienia na ostatnich, odległych skrawkach planety. Teraz one wracają, mówi profesor Brian Silliman z Duke University. Silliman i jego koledzy przeanalizowali badania naukowe i raporty rządowe dotyczące obecności dużych drapieżników i stwierdzili, że aligatory, wydry, wilki, pumy, orangutany, orły i inne drapieżniki mogą obecnie występować równie powszechnie na „nowych” terenach co na tych tradycyjnych. Zdaniem uczonych ten powrót do miejsc, które jeszcze niedawno były dla nich niedostępne, to najbardziej rozpowszechniona obecnie zmiana w ekologii wielkich drapieżników. Dotychczas przypuszczaliśmy, a utwierdzała nas w tym i nauka i media, że zwierzęta te zamieszkują takie a nie inne tereny, gdyż się wyspecjalizowały. Aligatory uwielbiają bagna, wydry morskie najlepiej czują się w lasach wodorostów, orangutany potrzebują dziewiczego lasu, a ssaki morskie preferują regiony polarne. Jednak przeświadczenie to bazuje na badaniach naukowych prowadzonych w czasach, gdy populacja tych zwierząt gwałtowanie się zmniejszała. Teraz, gdy się ona odradza, jesteśmy zaskoczeni możliwościami adaptacji i kosmopolityzmem tych gatunków, mówi Silliman. Okazuje się na przykład, że gatunki morskie, takie jak płaszczki, rekiny, krewetki, manaty i kraby stanowią aż 90% diety aligatorów przebywających w ekosystemach morskich, co pokazuje, jak dobrze aligator potrafi przystosować się do życia w takim ekosystemie. Naukowcy podkreślają, że dzięki ich spostrzeżeniom można będzie lepiej chronić gatunki. To pokazuje nam, że te gatunki mogą żyć w znacznie większej liczbie habitatów. Na przykład wydry morskie dobrze radzą sobie w ujściach rzek, w których nie ma lasów wodorostów. Tak więc nawet jeśli wskutek zmian klimatycznych zanikną lasy wodorostów, to wydry morskie przetrwają. Być może są one nawet w stanie żyć w rzekach. Wkrótce się o tym przekonamy, mówi Silliman. Powrót głównych drapieżników przynosi olbrzymie korzyści ekosystemom. Na przykład gdy do ujść rzek wracają wydry morskie, chronią one tamtejszą roślinność przed zagłuszeniem jej przez algi, które gwałtownie rozrastają się dzięki nawozom i innym środkom spływającym rzekami z pól i miast. Wydry żywią się bowiem krabami, zmniejszając ich liczebność. W ten sposób chronią populację ślimaków morskich stanowiących pożywienie krabów. Ślimaki morskie zaś żywią się algami. W ten sposób wydry chronią roślinność przed algami. Zapewnienie tego typu ochrony kosztowałoby dziesiątki milionów dolarów, gdyż trzeba by było odbudować stosunki wodne w górze rzeki tak, by stworzyć odpowiedni bufor dla nadmiaru spływających składników odżywczych. Tymczasem wydry morskie robią to za nas, a my nie musimy wydawać na to pieniędzy, wyjaśnia Silliman. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...