Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Search the Community

Showing results for tags ' moneta'.



More search options

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Found 6 results

  1. Pochodzący z Krymu rzadki złoty grecki stater przedstawiający głowę satyra osiągnął najwyższą cenę, jaką kiedykolwiek uzyskano za starożytną monetę. Zabytek w przeszłości znajdował się w zbiorach Ermitażu, wraz z innymi dziełami sztuki został sprzedany w latach 30. XX wieku, by zapełnić pustki w skarbie ZSRR. W ubiegłym tygodniu trafił na aukcję zorganizowaną w Zurychu przez firmę Numismatica Ars Classica. Z jednej strony monety przedstawiono głowę satyra, na drugiej zaś gryfa trzymającego w pysku włócznię. Tym, co czyni monetę tak cenną, jest sposób przedstawienia satyra. Zwykle postaci te przedstawiano na monetach z profilu. Tutaj zaś głowa jest lekko obrócona, widzimy 3/4 twarzy. Specjaliści uważają, że to zaledwie jedna z trzech zachowanych monet z takim przedstawieniem satyra i jedyna, która nie znajduje się w zbiorach muzealnych. Dlatego też anonimowy nabywca zdecydował się zapłacić za monetę – wraz ze wszystkimi wymaganymi opłatami – 5,9 miliona dolarów. Stater został wybity w IV wieku p.n.e. w greckim mieście Pantikapajon na Krymie, w pobliżu dzisiejszego Kerczu. W VI wieku mieszkańcy Miletu założyli tam kolonię, która szybko się bogaciła. Po 480 roku przed Chrystusem greckie miejscowości położone po obu stronach Bosporu Kimeryjskiego (Cieśnina Kerczeńska) zjednoczyły się tworząc Królestwo Bosporańskie, a jego stolicą został Pantikapajon. Przedstawiony na monecie satyr może być nawiązaniem do Satyrosa I, który rządził Królestwem w latach 432–389 p.n.e. Gryf z kolei to mityczny strażnik złóż złota znajdujących się w górach Scytii. « powrót do artykułu
  2. John Ronald Reuel Tolkien zmarł w 1973 roku, a jego dzieła do dzisiaj pobudzają wyobraźnię i są adaptowane na srebrny ekran. W swoich dziełach stworzył kompletny rozbudowany świat, który od kilku dziesięcioleci jest wzorcem dla innych pisarzy, a Tolkiena okrzyknięto ojcem współczesnej fantasy. Brytyjska Mennica Królewska zapowiedziała, że w przyszłym roku uczci życie i twórczość Tolkiena okolicznościową monetą. Moneta upamiętniająca wielkiego pisarza zostanie wydana w ramach dorocznego zestawu okolicznościowego (2023 Annual Set). W zestawie znajdą się monety upamiętniające 75. rocznicę urodzin króla Karola III (o nominale 5 funtów), życie i pracę JRR Tolkiena (2 funty), setną rocznicę powstania lokomotywy Flying Scotsman (2 funty), 75. rocznicę National Health Service (50 pensów) oraz 75. rocznicę pojawienia się Windrush Generation (50 pensów). Zwyczajowo na awersie każdej monety, również tej upamiętniającej Tolkiena, znajduje się portret obecnego władcy Zjednoczonego Królestwa. Zobaczymy tam profil Karola III otoczony napisem Charles III D(ei) G(ratia) Rex F(idei) D(efensor) 2 Pounds 2023 czyli Karol III z Łaski Bożej Król, Obrońca Wiary, 2 funty, 2023. Na rewersie znalazł się monogram Tolkiena otoczony podwójnym runicznym wzorem geometrycznym. Otaczający całość napis wymienia lata życia pisarza i brzmi: 1892 JRR Tolkien 1973 Pisarz, poeta, uczony. Na boku monety widnieje zaś fragment wiersza z listu Gandalfa do Aragorna Nie każdy błądzi, kto wędruje. Upamiętniająca Tolkiena moneta, podobnie jak reszta zestawu, zostanie wybita w trzech wersjach. W nielimitowanej wersji podstawowej jej wewnętrzna część wykonana zostanie z miedzioniklu, a część zewnętrzna z mosiądzu wysokoniklowego. Będzie miała 28,4 mm średnicy, a jej waga wyniesie 12 gramów. Limitowana wersja srebrna będzie składała się z wewnętrznej części ze srebra o próbie 925, a część zewnętrzna stanowiło będzie srebro 925 pokryte czystym złotem. Jej waga i średnica będą takie, jak monety standardowej. Pojawi się też limitowana emisja piedfort, wybita na dwukrotnie grubszym krążku. Również i one zostanie wykonana ze srebra i złota, a waga monety wyniesie 24 gramy. Annual Set 2023 można będzie zamawiać na stronie Royal Mint od 3 stycznia. Później monetę Tolkiena można będzie kupić też indywidualnie, poza zestawem. « powrót do artykułu
  3. W marcu 1713 roku Carl Gustav Heraeus, Inspektor Medali Królewskiej Kolekcji w Wiedniu, udokumentował zakup 8 złotych monet. Na jednej z nich widnieje imię Sponsian. Zostały znalezione w Transylwanii, a ich sprzedawcą był „Hof-Cammer-Rath Palm”. Monety miały pochodzić z Imperium Rzymskiego. Jednak poważne wątpliwości budzi nieznane praktycznie imię Sponsian. Na pewno nie nosił go żaden z rzymskich cesarzy, a to wizerunki cesarzy umieszczano na monetach. W II połowie XIX wieku Henry Cohen, czołowy ekspert tamtej epoki, uznał monety za fałszywki. Brytyjscy naukowców pracujących pod kierunkiem Paula Pearsona z University College London opublikowali na łamach PLOS artykuł, w którym dowodzą, że monety są autentyczne. Naukowcy zaczęli od zidentyfikowania tajemniczego sprzedawcy monet. Ich zdaniem „Hof-Cammer-Rath Palm” to bankier i wysoki rangą doradca dworu (Hof-Cammer-Rath = Hofkammerrat) Habsburgów ds. finansowych, Johann David von Palm, który odpowiadał m.in. za bankowość, kopalnie i metale szlachetne. To interesujące spostrzeżenie, gdyż oznacza, że monety były przekazywane oficjalnymi kanałami. Wiele wskazuje też na to, że Heraeus wybrał 8 monet z większego zbioru – zawierającego jeszcze około 15 monet – który został później rozproszony po rynku i znalazł się w różnych kolekcjach. Są wśród nich monety 5 różnych typów, w tym „republikańskie” i „cesarskie”. Do czasów Cohena monety uchodziły za autentyczne, a Sponsiana uznano za lokalnego uzurpatora. Jednak w 1868 roku Henry Cohen stwierdził, że monety są fałszywkami, a inni eksperci przez kolejne dziesięciolecia wyrażali podobne zdanie. Pearson i jego koledzy wysuwają jednak silne argumenty przeciwko hipotezie o fałszerstwie. Zauważają, że kolekcja, w której znalazł się „Sponsian” jest wysoce nietypowa jak na podróbki, a napisy na monetach nie przypominają klasycznego grawerunku, którym zainteresowani byli XVIII-wieczni kolekcjonerzy. Ponadto w XVIII wieku opinia publiczna niezbyt interesowała się Rzymem z III wieku, dlatego też wszystkie znane nam XVIII-wieczne podróbki starożytnych monet przedstawiają znane postaci z Grecji i Rzymu okresów klasycznych. Znajduje to zresztą potwierdzenie w XIX-wiecznych katalogach numizmatycznych, z których wynika, że monety ze zbioru, w którym znajdował się „Sponsian” nie były zbyt cenione, mimo że uważano je za autentyki. Wysoce nietypowe jest też samo imię „Sponsian”. Dlaczego potencjalny fałszerz miałby je wybrać, skoro praktycznie nie znamy go ze starożytnego Rzymu? Poza wspomnianą monetą znamy tylko jedną inskrypcję z imieniem Sponsian. To pochodząca z I wieku inskrypcja nagrobna niejakiego Nicodemusa Sponsiana. Jednak została ona odkryta w latach 20. XVIII wieku, a zatem lata po tym, jak Heraeus nabył monety. Musielibyśmy zatem założyć, że fałszerz wymyślił imię, a później okazało się, że takie imię istniało. Brytyjscy naukowcy nie ograniczyli się tylko do logicznej argumentacji. Porównali monety z kolekcji „Sponsian” z innymi złotymi monetami rzymskimi, autentyczności których jesteśmy pewni. Wykorzystali w badaniach mikroskopię w świetle widzialnym i w ultrafiolecie oraz skanningową mikroskopię elektronową. Badania ujawniły na powierzchni monet ślady odpowiadające śladom zużycia wynikającego przez długą obecność monet w obiegu. Z kolei dzięki spektroskopii r-FTIR zauważyli ślady minerałów, świadczące, że monety przez dłuższy czas były zakopane w ziemi. Dalsze analizy, w ramach których monety „Sponsian” porównano z wysokiej jakości złotymi monetami wybitymi przez Gordiana III, Filipa I i Filipa II wykazały, że monety z kolekcji „Sponsian” zawierają więcej miedzi i srebra (łącznie ok. 7%). Na podstawie badań brytyjscy naukowcy uważają, że monety z kolekcji „Sponsian” są autentyczne, a dodatkowym argumentem jest fakt, iż doradca von Palm był na tyle pewny okoliczności ich odkrycia, że postarał się, by trafiły na dwór cesarski. Do rozwiązania pozostaje kwestia samego Sponsiana. Na monecie widzimy go w koronie, a wokół jego portretu znajduje się napis IMP SPONSIANI - imperator Sponsian. Jednak brak tutaj innych cesarskich tytułów umieszczanych na monetach jak AVG(ustus) czy CAES(ar). Tytuł imperatora przysługiwał najwyższemu dowódcy wojskowemu. Sponsian nigdy nie kontrolował oficjalnej mennicy i nie jest wspominany przez późniejszych historyków, zatem na pewno nie rządził w Rzymie. Heraeus wspomina, że monety znaleziono w Transylwanii. To centrum rzymskiej prowincji Dacja, jedynego znaczącego fragmentu Imperium poza Dunajem, który został podbity przez Trajana ze względu na znajdujące się tam złoża minerałów. Z powodu tej wysuniętej pozycji w Dacji znajdowały się dwie wielkie bazy wojskowe (Apulum i Potaisse) oraz wiele fortów pomocniczych. W szczytowym okresie mogło tam stacjonować około 50 000 żołnierzy. Wiele wsi i miasteczek rozwijało się w dolinach w pobliżu kopalń i baz wojskowych, dostarczając im żywności, ceramiki i ubrań. W połowie III wieku obszar ten był coraz bardziej odizolowany od reszty imperium i otoczony wrogimi ludami, które organizowały napaści. Od połowy lat 40. III wieku legiony stacjonujące w Dacji były bez przerwy zaangażowane w wojny, stwierdzą autorzy badań. Ich zdaniem Sponsiana i wybite monety należy umiejscowić w latach 60. III wieku, w czasach rządów cesarza Galiena (260–268). Za jego rządów Imperium Romanum de facto rozpadło się na trzy części, a obszary na południe od Dunaju zostały zdewastowane i wyludnione w wyniku ciągłych wojen. W ten sposób, jak sądzą badacze, ok. roku 260 łączność pomiędzy Dacją a centrum władzy cesarskiej została przerwana i w Dacji powstał rząd wojskowy, który początkowo bił monety podobne do monet z okresu republiki, następnie używał imion cesarzy, a w końcu zaczął wybijać monety z imieniem lokalnego dowódcy – Sponsiana. Metali szlachetnych dostarczały lokalne kopalnie. Jedyna oficjalna mennica w Dacji została zamknięta w połowie lat 50. III wieku. Jednak w Apulum istniał rozwinięty przemysł jubilerski, który wytwarzał przedmioty metodą wytapiania w glinianych formach. Osoba, która wytwarzała monety dla Sponsiana mogła pochodzić właśnie stamtąd. Użyła więc znanej sobie techniki, co wyjaśnia, dlaczego monety nie były bite, jak to zwykle miało miejsce. W ten sposób wyjaśniona zostaje kolejna wątpliwość, gdyż wcześniej fakt, że monety z kolekcji „Sponsian” produkowano z form, był argumentem na rzecz fałszerstwa. Taka hipoteza wyjaśnia też wysoką zawartość srebra w monetach. Rudy złota w Dacji zawierają dużo srebra, a lokalni rzemieślnicy mogli nie posiadać wystarczających umiejętności, by oczyścić złoto w tak wysokim stopniu, jak oczyszczano złoto na potrzeby monet cesarskich. Można przypuszczać, że monetami Sponsiana płacono wyższym oficerom i urzędnikom, którzy następnie – ze sporą stratą – wymieniali je na monety cesarskie krążące w prowincji od czasów sprzed kryzysu. Mennica Sponsiana była jedynym źródłem nowych monet, dlatego też były one intensywnie wykorzystywane, stąd ślady sporego zużycia. Pozostaje też wyjaśnić, dlaczego nie znajduje się więcej monet Sponsiana. Autorzy badań piszą, że za czasów cesarza Aureliana (lata 70. III wieku) Rzym porzucił Dację i wycofał się za Dunaj. Była to dobrze zorganizowana i zaplanowana ewakuacja. W jej ramach wszystkie metale szlachetne mogły zostać wymienione na oficjalną monetę. Znalezisko z Transylwanii mogło należeć do zamożnej osoby, która z jakiegoś powodu nie wzięła udziału w ewakuacji i zachowała swoje oszczędności. Zaś sam Sponsian nie musiał być uzurpatorem. Wiemy bowiem, że dwa legiony obecne w Dacji pod koniec lat 50. III wieku – XIII Gemina i V Macedonica – pozostały wierne Rzymowi i zyskały tytuły Pia oraz Fidelis. Sponsian mógł być ich dowódcą i w trudnych czasach zachował wierność cesarzowi oraz chronił miejscową ludność. Wypuszczenie przez niego własnych monet w odciętej od Rzymu prowincji mogło być uznane nie za uzurpację władzy, a za konieczne działania w takich okolicznościach. « powrót do artykułu
  4. W gminie Łagiewniki między Wrocławiem a Wałbrzychem trafiono na wyjątkowe znalezisko archeologiczne – ukryte w glinianym garnku średniowieczne monety z I połowy XIII wieku. To, według wstępnej oceny, największe – bo składające się z 2800 monet, głównie brakteatów – tego typu odkrycie od co najmniej 100 lat. Bardzo cenne, gdyż brakteaty były bardzo krótko używane. Ich wymiana następowała nawet 2-3 razy w roku i monety przetapiano, by wybić kolejne. Niewiele więc dotrwało do naszych czasów. Specjaliści, którzy wykonali wstępne badania, informują, że monety pochodzą z warsztatów z Brandenburgii, Saksonii i Śląska. Brakteaty wykonywano z cienkiej blaszki i tłoczono jednostronnie na miękkiej podkładce. Mamy tutaj do czynienia z wypukłym awersem i wklęsłym rewersem. Blaszane monety wytwarzano z powodu słabej dostępności srebra i złota. Zmieniło się to dopiero po odkryciu złóż srebra pod Pragą. Masowo bite wówczas srebrne praskie grosze z czasem wyparły brakteaty. Same brakteaty są wdzięcznym materiałem do studiów mediewistycznych. Dominują na nich przedstawienia antropogeniczne, zoomorficzne, fantastyczne (gryfy, syreny, anioły itp.) oraz elementy architektury (wieże, mury itp.). „Nasze” znalezisko jest w zadziwiająco dobrym stanie. Odciski w większości są wyraźne, a same monety mało zniszczone. Z naszej wiedzy wynika, że do tej pory największe zbiory brakteatów znajdują się w Krakowie i Warszawie, stwierdzają przedstawiciele Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu, wyrażając nadzieję, że dzięki wyjątkowemu odkryciu mekką mediewistów będzie teraz Wrocław. Monety trafiły do konserwacji, po której będą opracowywane naukowo, ukaże się też publikacja na ich temat. Za jakiś czas trafią zapewne na muzealną wystawę. Wstępnie wartość znaleziska oszacowano na 2,8 miliona złotych. « powrót do artykułu
  5. Dzięki badaniom przeprowadzonym w ISIS, brytyjskim źródle neutronów i mionów, naukowcy mogli określić stan... gospodarki Imperium Rzymskiego za rządów trzech cesarzy. Niedestrukcyjnym badaniom poddano trzy monety, wybite za czasów Tyberiusza (cesarz w latach 14–37), Hadriana (117–138) i Juliana II (361–363). Gdy bowiem w grę wchodzą cenne zabytki, naukowcy prowadzą badania metodami niedestrukcyjnymi. Oznacza to np. że z zabytku nie można pobrać próbek. A to z kolei znacznie ogranicza możliwości badawcze. Na szczęście obecnie w sukurs przychodzą takie narzędzia jak ISIS. Naukowcy z University of Oxford i University of Warwick postanowili sprawdzić skład wspomnianych monet. Sprawdzenie, czy ich powierzchnia nie została sztucznie wzbogacona lub czy do metali bardziej szlachetnych nie dodano zbyt dużo tańszych metali może wiele powiedzieć o społeczeństwie i stanie gospodarki z czasów, gdy monety wybito. Już wcześniej było wiadomo, że powierzchnia monet to w dużej mierze czyste złoto. Jednak badania takie ograniczały się do ułamków milimetra grubości monety. Istniało więc uzasadnione podejrzenie „a co, jeśli?”. Wiemy, że Rzymianie celowo wzbogacali powierzchnię swoich srebrnych monet, by ukryć fakt, że wewnątrz są one pełne miedzi. Mieliśmy więc pełne podstawy, by uważać, że coś podobnego mogli robić ze złotymi monetami. Dzięki ISIS mogliśmy dotrzeć do samego środka monet w sposób całkowicie niedestrukcyjny. Przekonaliśmy się, że wysoki odsetek czystego złota, z jakim mamy do czynienia na powierzchni monet, pozostaje stały na całej grubości monety, mówi główny autor badań, doktor George Green z University of Oxford. Z jednej strony to potwierdzenie dobrego stanu rzymskiej gospodarki z czasów wybicia monet. Z drugiej zaś, jak zapewnia Green, upewnienie się, że w przypadku rzymskich złotych monet, to, co widać na powierzchni, znajduje się też we wnętrzu. Spektroskopia z użyciem mionów ma i tę zaletę, że nie wymaga wcześniejszego oczyszczenia badanego obiektu, co pozwala na zmniejszenie kosztów, zaoszczędzenie czasu oraz – często – uchronienie zabytku, który może prowadzić do jego uszkodzenia. Dlatego też technika taka jest szczególnie użyteczna przy badaniu np. obiektów wydobytych z wraków. Metoda ta polega na wystrzeleniu strumienia mionów w kierunku badanego obiektu. Są one przechwytywane przez atomy w monetach, w wyniku czego dochodzi do emisji promieniowania unikatowego dla pierwiastków, z których ono pochodzi. Uzyskane wyniki pokazują, jak wielki potencjał drzemie w tej metodzie badawczej. To technika niedestrukcyjna, która pozwala na zajrzenie pod powierzchnię zabytków. Nie wymaga ona specjalnego przygotowania próbki i nie powoduje, że badany obiekt staje się radioaktywny. Jest zatem idealnym narzędziem do badań zabytków. Pozwala ona nie tylko sprawdzić skład monet pod ich powierzchnią, ale określić m.in. głębokość korozji, zidentyfikować unikatowe zmiany składu chemicznego związane z konkretnym procesem produkcyjnym, czy też przekonać się, czy nie mamy do czynienia z fałszywką, dodaje doktor Adrian Hillier, odpowiedzialny w ISIS za badania z użyciem mionów. « powrót do artykułu
  6. W pobliżu Reepham w Norfolk w Wielkiej Brytanii detektoryści znaleźli niezwykle rzadką złota monetę z czasów Edwarda III. Moneta z 23-karatowego złota, zwana lampartem, została znaleziona obok innej złotej monety, noble'a. Lamparty są niezwykle rzadkie. W kolekcjach publicznych znajdują się zaledwie trzy takie monety. Dwie posiada British Museum, jedną Ashmolean Museum. Doktor Helen Geake, konserwator zabytków z Norfolk, mówi, że lamparty zostały wybite w 1344 roku, za rządów jednego z najwybitniejszych angielskich władców, Edwarda III. Jednak już kilka miesięcy później zdecydowano o ich wycofaniu z obiegu i przetopieniu. Dlatego też nie przetrwały niemal żadne monety tego typu. Geake dodaje, że lampart ma wartość dzisiejszych 12 000 funtów, musiał się należeć do zamożnej osoby. Z jakiegoś powodu lamparty się nie przyjęły. W czasach, gdy dzienne zarobki – odpowiednik dzisiejszej pensji minimalnej – wynosiły 1-2 pensy, prawdopodobnie bardzo mało osób używało lampartów, stwierdza uczona. Lampart, zwany też florenem i helmem, był próbą wprowadzenia przez Edwarda III złotej monety, która będzie używana zarówno w Anglii jak i innych krajach Europy. Po szybkim wycofaniu z rynku lamparty przetopiono na bardziej popularne złote noble, warte sześć szylingów i osiem pensów. Wraz z lampartem znaleziono również rzadkiego noble'a z czasów Edwarda III datowanego na lata 1351–1352, czyli czasy epidemii Czarnej Śmierci. Doktor Geake przypuszcza, że przyczyną małej popularności lampartów było znaczne przeszacowanie ich wartości. Co prawda były one pierwszą od 500 lat złotą monetą w Anglii, wydawały się wygodnym środkiem płatniczym, gdyż wcześniej za cenne towary, jak krowa czy koń, trzeba było płacić sporym mieszkiem srebrnych pensów, jednak wydaje się, że lamparty nie były warte tyle, ile za nie żądano. Znacznie przeceniały one złoto względem srebra. Jednak fakt i okoliczności znalezienia tego lamparta są niezwykle intrygujące. Znaleziono go wraz z inną, późniejszą monetą. To wskazuje, że z jakiegoś powodu właściciel zachował tego lamparta, co można uznać za dość dziwne, skoro moneta uznawana była za przewartościowaną. Być może zachował ją z powodów sentymentalnych. To jednocześnie pierwszy lampart znaleziony w towarzystwie innej monety. Może to sugerować, że jednak jakieś lamparty przetrwały w obiegu. « powrót do artykułu
×
×
  • Create New...