Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Search the Community

Showing results for tags ' głód'.



More search options

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Found 7 results

  1. Internet pełen jest zdjęć jedzenia. Widzimy je i w mediach społecznościowych, i na witrynach WWW, i na reklamach. Wiele z nich prezentowanych jest po to, by wywołać w nas chęć zjedzenia konkretnej rzeczy czy dania. Widok żywności ma spowodować, że staniemy się głodni. Jednak badania przeprowadzone przez naukowców z Aarhus University pokazują, że prezentacja zdjęć z jedzeniem może mieć na nas przeciwny wpływ. Szczególnie, jeśli wielokrotnie widzimy tę samą potrawę. Duńscy uczeni dowodzą, że gdy widzimy to samo zdjęcie pożywienia ponad 30 razy, czujemy się bardziej najedzeni, niż zanim zobaczyliśmy fotografię po raz pierwszy. Ponadto uczestnicy badań, którym wielokrotnie pokazywaliśmy to samo zdjęcie i pytaliśmy ich, jak dużo danego produktu by zjedli, już po trzeciej prezentacji wybierali mniejsze porcje, mówi doktor Tjark Andersen. Może się wydawać dziwne, że uczestnicy badań czuli się najedzeni, podczas gdy niczego nie zjedli. Ale to naturalnej zjawisko. To, co myślimy o jedzeniu ma bowiem wpływ na apetyt. Apetyt jest ściślej powiązany z doświadczeniem poznawczym, niż się większości z nas wydaje. Bardzo ważny jest sposób, w jaki myślimy o jedzeniu. Eksperymenty pokazały na przykład, że jeśli ludziom powie się, że są różne kolory żelków i pozwoli im się jeść do woli żelki czerwone, to nadal będą chcieli zjeść żelka żółtego, mimo że żółte smakują tak samo jak czerwone, wyjaśnia Andersen. Z kolei z innych badań wynika, że jeśli wyobrażamy sobie, jak nasze zęby zagłębiają się w soczyste jabłko, dochodzi do aktywacji tych samych obszarów mózgu, co podczas jedzenia. Mamy tutaj do czynienia z reakcją fizjologiczną na samą myśl o czymś. To dlatego możemy poczuć się najedzeni bez jedzenia, dodaje uczony. Naukowcy z Aarhus nie są pierwszymi, którzy zauważyli, że same obrazy jedzenia zwiększają uczucie sytości. To wiedzieli już wcześniej. Chcieli się jednak dowiedzieć, jak wiele ekspozycji na obraz potrzeba, byśmy czuli się najedzeni oraz czy różne zdjęcia tego samego pożywienia zniosą uczucie sytości. Z wcześniejszych badań wiemy, że zdjęcia różnych rodzajów żywności nie mają tego samego wpływu na uczucie sytości. Dlatego gdy najemy się obiadem, mamy jeszcze miejsce na deser. Słodycze to zupełnie inny rodzaj żywności, mówią naukowcy. Duńczycy przygotowali więc serię online'owych eksperymentów, w których wzięło udział ponad 1000 osób. Najpierw pokazywano im zdjęcie pomarańczowych M&M'sów. Niektórzy widzieli je 3 razy, inni 30 razy. Okazało się, że ta grupa, która widziała zdjęcie więcej razy, czuła się bardziej najedzona. Uczestników zapytano też, ile (od 1 do 10) draży by zjedli. Po obejrzeniu 30 zdjęć uczestnicy wybierali mniejszą liczbę. Później eksperyment powtórzono, ale z drażami o różnych kolorach. Nie wpłynęło to na wyniki badań. Jednak później zdjęcia M&M'sów zastąpiono zdjęciami draży Skittles, w przypadku których różne kolory smakują różnie. Okazało się jednak, że znowu nie było różnicy. To sugeruje, że wpływ na zmianę naszego poczucia sytości ma więcej parametrów niż kolor i smak, dodaje Andersen. Naukowcy nie wykluczają, że ich spostrzeżenia można będzie wykorzystać w walce z nadwagą i spożywaniem śmieciowego jedzenia. Wyobraźmy sobie aplikację, korzystającą z wyszukiwarki obrazów. Gdy masz ochotę na pizzę, wpisujesz to w aplikację, a ona prezentuje Ci zdjęcia pizzy. Ty sobie wyobrażasz, jak ją jesz i czujesz się nasycony. Ochota na pizzę ci przechodzi, wyjaśnia uczony. Zdjęcia jedzenia zalewające internet mogą być jedną z przyczyn, dla której wiele osób ulega chwilowym pokusom i sięga po niezdrową wysoko przetworzoną żywność. Jednak, jak wynika z powyższych eksperymentów, te same zdjęcia i ten sam internet mogą pomóc w pozbyciu się niezdrowych nawyków i nieuleganiu pokusom. « powrót do artykułu
  2. Badania na myszach przeprowadzone w Beth Israel Deaconess Medical Center (BIDMC) rzucają nowe światło na złożone procesy zachodzące pomiędzy neuronami odpowiedzialnymi za uczucie głodu, a nauczenie i zachowanie. Badania takie mogą pomóc zrozumieć, co dzieje się w niektórych zaburzeniach odżywiania. Doktor Bradford B. Lowell, który stoi na czele zespołu naukowego mówi, że dzięki nim mamy szansę odpowiedzieć na pytania o sposób wyboru żywności oraz jak głód wpływa na procesy nauczania powiązane ze zdobywaniem żywności. Dzięki dodatkowym danym możemy w końcu rzucić światło na podstawy otyłości czy anoreksji. Uczeni z BIDMC przyjrzeli się neuronom stymulującym głód AGRP. To niewielka grupa neuronów znajdująca się w podwzgórzu, w których dochodzi do ekspresji białka AgRP. Neurony te są aktywowane, gdy pościmy i to właśnie ich działanie wywołuje uczucie głodu. Jest to uczucie nieprzyjemne, które ma nas skłonić do poszukiwania i konsumpcji żywności. Gdy jemy, neurony AgRP powracają do stanu podstawowego. Dzieje się to w trzech różnych etapach. Najszybszy z nich związany jest z odbieraną przez zmysły obecnością pożywienia, wolniejsza i dłużej trwająca reakcja to skutek obecności składników odżywczych w jelitach, a jeszcze wolniejsza i bardziej długotrwała związana jest z odzyskaniem równowagi energetycznej, stwierdzają naukowcy. Jednak dotychczas nie rozumiemy dobrze całego mechanizmu działania tych neuronów. Zespół z BIDMC prowadził swoje badania na znanym modelu mysim, w którym można włączać i wyłączać neurony głodu. Jakiś czas temu my i inni odkryliśmy, że post włącza te neurony, wywołując uczucie głodu oraz że gdy się je włączy u najedzonej myszy, która normalnie by nie jadła, zaczyna ona jeść tak, jakby nic nie miała w pysku od wielu dni, stwierdza główna autorka najnowszych badań, Janet Berrios. To obecność jedzenia i wskazówki na jego obecność w organizmie powodują wyłączenie tych neuronów i zniknięcie nieprzyjemnego uczucia głodu. Jeśli jednak w krótkim czasie znowu czegoś nie zjemy, neurony te ponownie się aktywują. Podczas najnowszych badań uczeni nauczyli zmodyfikowaną genetycznie mysz, by kojarzyła obecność światła z dostępem do żywności. Następnie obserwowano, w jaki sposób różna długość postu oraz obecność pożywienia wpływają na neurony. Tak jak się spodziewano, post aktywował neurony AGRP, a sygnały o obecności pożywienia je dezaktywowały. Sygnały te były przekazywane za pomocą sieci innych neuronów w mózgu. Gdy jednak naukowcy zablokowali tę sieć, okazało się, że myszy miały problemy z nauczeniem się zdobywania żywności. Zakłócenie pracy tej sieci zaburzało dezaktywację neuronów AGRP i bardzo negatywnie wpływało na przekazywanie sygnałów o pożywieniu. Co interesujące, dotyczyło to wyłącznie sygnałów dotyczących żywności. Sygnały dotyczące wody nie zostały zaburzone. Autorzy badań wysunęli na tej podstawie hipotezę, że odbieranie sygnałów o obecności pożywienia i związana z tym redukcja nieprzyjemnego uczucia głodu, są potężnym impulsem zachęcającym do uczenia się. Nasz organizm ciągle się uczy, że w reakcji na nieprzyjemne uczucie głodu należy poszukać pożywienia, a jego spożycie nagradzane jest likwidacją nieprzyjemnego uczucia. To zaś może wyjaśniać, dlaczego pozostawanie na diecie jest tak trudne. Osoby na diecie mają ciągle do czynienia z nieprzyjemnym uczuciem. Innymi słowy, wydaje się, że jemy i pijemy, gdyż nauczyliśmy się, że zmniejsza to aktywność tych neuronów, a co za tym idzie, zmniejsza nieprzyjemne uczucie. Naukowcy uważają, że w podobny sposób działa mechanizm zaspokajania pragnienia, jednak jest on zarządzany przez inną grupę neuronów. « powrót do artykułu
  3. Pomiędzy latem 2015 a wiosną 2016 roku między Alaską a Kalifornią ocean wyrzucił na brzeg około 62 000 martwych nurzyków zwyczajnych. Większość z nich wykazywała oznaki śmierci głodowej. Gdy naukowcy zaczęli temu przyglądać i ekstrapolowali liczbę martwych ptaków na cały obszar, stwierdzili, że we wspomnianym okresie musiało zginąć około miliona ptaków. Rodziło się więc pytanie, w jaki sposób milion ptaków mogło zginąć mniej więcej w tym samym czasie na przestrzeni 6000 kilometrów. I co było przyczyną ich śmierci, mówi John Piatt z US Geological Survey. Nurzyki ginęły już masowo w przeszłości, ale zjawisko to obserwowano tylko lokalnie i na mniejszą skalę. Tymczasem to, co zauważono w latach 2015-2016 było tym bardziej niezwykłe, że ptaki te są dobrze przystosowane do swojego środowiska. Potrafią głęboko nurkować by zdobywać ryby, będące głównym źródłem ich pożywienia. Po kilku latach badań ptaków, temperatury wody i danych z połowów Piatt i jego zespół doszli do wniosku, że nurzyki zabiła... wysoka temperatura wody i wywołana nią konkurencja ze strony innych drapieżników. Pomiędzy końcem roku 2013 a rokiem 2016 u zachodnich wybrzeży Ameryki Północnej woda miała rekordowo wysoką temperaturę. W takiej wodzie wiele zmiennocieplnych drapieżników, jak na przykład dorsz, muszą jeść więcej, by utrzymać prawidłową temperaturę ciała. Dorsze mają jednak nad nurzykami przewagę. Ptaki muszą bowiem zjeść każdego dnia pokarm o wadze odpowiadającej połowy masy ich ciała i giną po 3–5 dniach bez pożywienia. Tymczasem dorszowi wystarczy, że w ciągu dnia zje pożywienie o masie 1% masy jego ciała. Dorszom więc łatwiej się pożywić, ale gdy zjadają więcej ryb, mniej i pozostaje dla nurzyków, które są bardziej wrażliwe na niedostatki pokarmu. To jedyne logiczne wyjaśnienie śmierci tak wielu nurzyków na tak dużym obszarze w tak krótkim okresie. Tym bardziej, że Piatt wykluczył, iż śmierć ptaków spowodowały zakwity toksycznych glonów. Badania padłych ptaków wykazały bowiem, że ilość toksyn w ich organizmach jest niższa niż podczas wcześniejszych pomorów wywoływanych właśnie przez glony. Problem może stanowić to, że fale upałów i obszary gorącej wody mają pojawiać się coraz częściej. Już zresztą pojawiły się informacje wskazujące, na ponowne formowanie się gorącego bloba u zachodnich wybrzeży Ameryki Północnej. Ma on jednak znacznie mniejszy rozmiar, więc jego wpływ będzie też mniejszy. Piatt mówi, że nurzyki nie są zagrożone wyginięciem, ale populacja będzie odradzała się przez dziesięciolecia, gdyż proces ten będą spowalniały kolejne wydarzenia tego typu. « powrót do artykułu
  4. Ludy Szkocji przez długi czas zachowały niezależność. Dopiero na początku XVIII wieku doszło do zjednoczenia Królestwa Szkocji z Królestwem Anglii i powstania Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii. Naukowcy sądzą, że do włączenia Szkocji do większego organizmu państwowego przyczyniły się... wybuchy wulkanów oddalonych o tysiące kilometrów. Szkocja była jednym z najpóźniej skolonizowanych obszarów świata. Ludzie przybyli tam dopiero przed około 8000 lat. Pierwsze przekazy historyczne dotyczące Szkocji zawdzięczamy Rzymianom. W 79 roku naszej ery Szkocję próbowały podbić legiony pod wodzą Julisza Agrykoli. Kaledończycy stawili zaciekły opór, Rzymianie musieli się wycofać i z czasem, by zabezpieczyć się przed napadami z północy, wznieśli słynny Mur Hadriana, który wyznaczał północą granicę Imperium. Później wybudowali jeszcze na północy Mur Antoniusza, ale po około 20 latach opuścili tę fortyfikację i około roku 160 na stałe wycofali się za Mur Hadriana. Ludy Szkocji rządziły się same, a w IX wieku powstało królestwo Alby, zjednoczone państwo Szkodów i Piktów. Przez kolejne wieki mieszkańcy Szkocji walczyli między sobą, z Wikingami i Anglikami. W ostatniej dekadzie XVII wieku w Szkocji nastało siedem lat głodu. Spadły plony, opustoszały wioski, życie mogło stracić nawet 15% mieszkańców. Niedługo potem Szkocja weszła w skład Wielkiej Brytanii. Przed dwoma laty naukowcom udało się zbadać pierścienie drzew z północy Szkocji, gdzie głód był największy, i na tej podstawie odtworzyli lokalny klimat z lat 1200–2010. Paleoklimatolog Rosanne D'Arrigo z Lamont Doherty Earth Observatory należącego do Columbia University, przyjrzała się tym danym i stwierdziła, że w latach 1695–1704 Szkocja doświadczyła drugiej najzimniejszej dekady w ciągu ostatnich 800 lat. Letnie temperatury były średnio o 1,56 stopnia Celsjusza niższe niż temperatury z lat 1961–1990, czytamy w piśmie Journal of Volcanology and Geothermal Research. Te chłodne lata zbiegają się z dwoma dużymi erupcjami wulkanicznymi w tropikach. Pierwsza miała miejsce w 1693, a druga, większa, w 1695 roku. Zdaniem uczonych to właśnie one spowodowały ochłodzenie nad Szkocją, gwałtowny spadek plonów i wieloletni głód. Problemy zostały pogłębione przez kilka innych czynników, takich jak prymitywna gospodarka rolna Szkocji, polityka rządowa, która zachęcała do eksportu ziarna, więc w kraju pozostawało niewiele zapasów, oraz nieudana próba założenia szkockiej kolonii w Panamie w 1698 roku. Te wszystkie czynniki łącznie wpłynęły, jak uważają autorzy badań, na decyzję szkockiego parlamentu o stworzeniu w 1707 roku unii z Anglią. « powrót do artykułu
  5. Archeolodzy prowadzący wykopaliska w pobliżu ossuarium, tzw. Kaplicy Czaszek, w Kutnej Horze w Czechach odkryli 34 masowe groby z 1200 szkieletami. Większość z nich należy do ofiar czarnej śmierci i głodu. Eksperci twierdzą, że to największe tego typu znalezisko w Europie. W Kaplicy Czaszek znajdują się szczątki 40–70 tys. ofiar czarnej śmierci z połowy XIV w., a także ofiar późniejszych wojen: husyckich z XV w. i trzydziestoletniej z XVII w. Z czaszek i kości wykonano wystrój obiektu: żyrandole, ołtarze czy herb rodowy Schwarzenbergów. Od 2014 r. ossuarium przechodzi renowację, częścią której są badania archeologiczne i antropologiczne. Renowacja ma potrwać co najmniej 10 lat. Jak dotąd kosztowała ok. 45 mln koron. Badania archeologiczne rozpoczęły się w 2016 r. [...] Najważniejszym odkryciem, jakiego dokonaliśmy, są masowe groby ofiar głodu w 1318 r. i dżumy w 1348 r. [...] Znaleźliśmy ok. 600 ofiar dżumy i ok. 600 ofiar głodu, czyli w sumie ok. 1200 szkieletów. W tym roku rozpoczęliśmy badania wnętrza [ossuarium]. Pod pierwszą piramidą znaleźliśmy 5 masowych pochówków. Kiedy budowano ossuarium, nie miano pojęcia, że są tu groby - opowiada Jan Frolík. Choć badania antropologiczne znajdują się w powijakach, Frolík przekonuje, że szczątki już i tak sporo ujawniły o ówczesnej populacji Kutnej Hory. Stosunek liczby dorosłych do liczby dzieci wynosi pół na pół, co jest typową cechą. Trzydziestoprocentowa przewaga mężczyzn [nad kobietami] pokazuje zaś, że do miasta stale napływali nowi górnicy [rozwój Kutnej Hory wiąże się z wydobyciem srebra] i że był to najwyraźniej bardzo niebezpieczny zawód. Poza tym, sądząc po urazach i chorobach pozostawiających swój ślad na kościach, mamy do czynienia z typowym społeczeństwem średniowiecznym. Widać, na przykład, częste złamania kończyn, niektóre źle zrośnięte. Z chorób, które można wykryć w ten sposób, odnotowaliśmy między innymi gruźlicę. « powrót do artykułu
  6. Na przełomie lat 2016–2017 mieszkańcy St Pauls Island na Morzu Beringa zauważyli wymyte na plaże ciała setek martwych ptaków, głównie maskonurów. Poinformowali o znalezisku ekspertów, którzy właśnie zakończyli swoje badania tajemniczego zjawiska. Timothy Jones z University of Washington i jego koledzy, po przeanalizowaniu zwłok ptaków, rozkładu wiatrów i prądów morskich, doszli do wniosku, że znalezione ptaki stanowiły część większej grupy. W sumie, jak uważają uczeni, padło od 3 do 9 tysięcy maskonurów. Badania ciał nie wykazały ani obecności toksyn, ani infekcji. Zwierzęta były za to skrajnie wychudzone. Przyczyną ich śmierci był brak pożywienia, mówi Jones. Maskonury, które stanowiły 79% padłych ptaków, żywią się rybami i morskimi bezkręgowcami, które z kolei żywią się fitoplanktonem. Jednak zmiany klimatyczne i powiązane z nimi zmiany warunków atmosferycznych oraz fale upałów, doprowadziły do zniszczenia ekosystemu. W Arktyce występuje mniej lodu morskiego, a wyższe temperatury powodują, że jest mniej ryb, skorupiaków i innych stworzeń, które albo masowo padają, albo przenoszą się bardziej na północ, w chłodniejsze regiony. Niemal wszystkie martwe maskonury były osobnikami dorosłymi przechodzącymi właśnie pierzenie. W tym trwającym do 40 dni okresie maskonury nie mogą latać i potrzebują więcej pożywienia niż zwykle. Połączenie okresu pierzenia z globalnym ociepleniem przyczyniło się do śmierci tysięcy ptaków. Jones przypomina, że od 2013 roku to już trzeci zauważony przypadek masowego padania ptaków morskich w tym regionie. Za każdym razem śmierć ponosi coraz więcej zwierząt. Nie wiadomo, do której kolonii zbadane przez niego ptaki, jednak dramatyczne spadki populacji maskonurów obserwuje się wszędzie w regionie. Tym bardziej niepokojące są takie zjawiska. To już kolejny w ostatnim czasie przykład pokazujący, jak zmiany klimatu zagrażają zwierzętom żyjącym na biegunach. Niedawno media donosiły, że druga największa na świecie kolonia pingwinów cesarskich niemal całkowicie zniknęła. Pingwiny z Zatoki Halleya na Morzu Weddela od trzech lat nie mogą dochować się młodych. Zwierzęta potrzebują bowiem stabilnej pokrywy lodowej od kwietnia do grudnia. I przez ostatnich 60 lat miały taką pokrywę. Jednak od roku 2016 w miejscu, gdzie pingwiny wychowują młode, każdego roku nadchodzą potężne sztormy, które niszczą lód i młode pingwiny toną. Wskutek tego kolonia, w której zwykle przebywało od 14 do 25 tysięcy par wychowujących młode (5–9% światowej populacji pingwina cesarskiego), niemal przestała istnieć. Dobra wiadomość jest taka, że wszystko wskazuje na to, iż pingwiny z Zatoki Halleya, nauczone tragicznymi doświadczeni;ami, zaczęły przenosić się do pobliskiej kolonii Dawcon Lambton. « powrót do artykułu
  7. Rybołówstwo na skalę przemysłową prowadzi do głodzenia ptaków morskich, gdyż konkuruje o te same źródła pożywienia, dowiadujemy się z badań przeprowadzonych przez Francuskie Narodowego Centrum Badań Naukowych w Montpellier i University of British Columbia. Wyniki badań, opublikowanych na łamach Current Biology, pokazują, że w latach 1970–2010 konsumpcja ryb przez ptaki morskie spadła z 70 do 57 milionów ton rocznie. Tymczasem ilość ryb łowionych przez człowieka zwiększyła się z 59 do 65 milionów ton. Rybołówstwo coraz bardziej głodzi zanikające ptaki morskie. Jest jak boa zaciskający się wokół ofiary. Pomimo tego, że ptaki morskie znikają, poziom konkurencji pomiędzy nimi a rybołówstwem pozostaje na tym samym poziomie, mówi główny autor badań, David Gremillet. Zanikające źródła pożywienia stanowią olbrzymie zagrożenie dla ptaków. Od lat 70. liczebność pingwinów zmiejszyła się o 25%, a liczba mew i fregat spadła niemal o połowę. Tymczasem ludzie odławiają coraz więcej ryb, przede wszystkim u wybrzeży Azji, na Morzu Śródziemnym, Morzu Norweskim i u wybrzeży Kalifornii, dodaje Gremillet. W sumie w ciągu 40 lat zbadaliśmy zachowanie około miliarda ptaków, czyli około 60% światowej populacji ptaków morskich. Najbardziej w tym czasie ucierpiały te gatunki, które żywią się krylem antarktycznym, kałamarnicami oraz niewielkim rybami, takimi jak śledzie i sardynki, dodaje Deng Palomares z University of British Columbia. Uczony wzywa do podjęcia pilnych działań, gdyż nie tylko głodzimy ptaki morskie na śmierć, ale również doprowadzamy do tego, że giną zaplątane w odpady, którymi człowiek zanieczyścił oceany oraz od połykanych fragmentów plastiku. Ponadto są zagrożone przez wycieki ropy naftowej, wprowadzanie do ich ekosystemów inwazyjnych obcych gatunków, niszczenie ich habitatów oraz przez zmiany związane z globalnym ociepleniem. Jeśli nic z tym nie zrobimy, populacja ptaków morskich ulegnie załamaniu, dodaje. « powrót do artykułu
×
×
  • Create New...