Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' bitwa' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 5 wyników

  1. Szwajcarski archeolog-amator dowiódł, że nie zawsze warto słuchać profesjonalistów. W regionie Bündner Surses ostatnie rzymskie artefakty znaleziono przed około 20 laty i eksperci twierdzili, że nic więcej się nie znajdzie. Lucas Schmidt uznał, że nie mają racji i postanowił spróbować szczęścia. A owocem jego uporu jest odnalezienie setek artefaktów z miejsca bitwy, jaka rozegrała się pomiędzy Rzymianami a Retami około 15 roku p.n.e. Przed dwoma laty pan Schmidt, archeolog-amator i ochotnik w Służbie Archeologicznej kantonu Graubünden znalazł nad Julierstrasse w wąwozie Crap Ses dobrze zachowany rzymski sztylet. O znalezisku poinformował lokalne władze. Wtedy też Uniwersytet w Bazylei, rząd federalny i władze kantonu rozpoczęły 5-letni projekt badawczy. Obszar prac obejmuje 35 000 m2, z których dotychczas za pomocą wykrywaczy metali przeczesano 7000 m2. Znaleźliśmy setki artefaktów z czasów rzymskich, mówi archeolog Thomas Reitmaier. Wśród nich są setki gwoździ z butów oraz ołowiane pociski do proc i fragmenty tarcz lokalnego typu. Dzięki lokalizacji poszczególnych obiektów naukowcy potrafią już powiedzieć co nieco o bitwie, jaka miała tutaj miejsce pomiędzy wojskami rzymskimi a Retami. Wygląda to tak, jakby lokalne wojska zajęły tutaj pozycje i były ostrzeliwane przez Rzymian z proc i katapult, mówi profesor Peter Schwarz z Uniwersytetu w Bazylei. Nie skończyło się tylko na ostrzale. Doszło też do bezpośredniego ataku Rzymian na Retów. Nie wiadomo, ile osób mogło wziąć udział w bitwie. Dotychczas nie znaleziono żadnych grobów. Przyjmuje się, że do starcia doszło około 15 roku p.n.e. pomiędzy dzisiejszymi miejscowościami Tiefencastel i Cunter. W roku 15 p.n.e. synowie cesarza Augusta, Tyberiusz i Druzus, prowadzili legiony podbijające te tereny. Z relacji Strabona wiemy, że podbici Retowie szybko zaadaptowali się do rzymskiego stylu życia i stali się wiernymi poddanymi Imperium. Z czasem dostarczyli też około 5000 żołnierzy rzymskim oddziałom pomocniczym, co jest dużą liczbą jak na słabo zaludnione alpejskie doliny. To może wskazywać, że kariera w armii była dla nich pociągająca. Tiefencastel jest pierwszy raz wzmiankowana w 831 roku pod nazwą in Castello Impitinis. Od XIV wieku znana jest jako Tüffenkasten. Natomiast pierwsza wzmianka o Cunter, zwanej wówczas Contra, pochodzi z 1370 roku. « powrót do artykułu
  2. We Wdeckim Parku Krajobrazowym (woj. kujawsko-pomorskie) odkryto najprawdopodobniej rzadki nóż bojowy, który pochodzi ze Skandynawii i ma ponad 1200 lat. Wiosną archeolodzy szukali w okolicach Gródka śladów bitwy sprzed ponad 900 lat. Jak powiedział w wywiadzie udzielonym Agnieszce Kępce z Gazety Wyborczej Mateusz Sosnowski, na miejscu zespół spotkała jednak niespodzianka, bo choć znaleziono przedmiot będący bronią, długi nóż bojowy, [...] okazało się, że z bitwą Władysława I Hermana ma raczej mało wspólnego, ponieważ prawdopodobnie jest o jakieś 250 lat starszy. Analiza tekstu "Kroniki polskiej" i topografii terenu W swojej kronice Gall Anonim donosił o wydarzeniach z 5 kwietnia 1091 roku. Zgodnie z relacją, wracając z łupami i niezliczonymi rzeszami jeńców z wyprawy wojennej na Pomorze, książę Władysław I Herman miał przy brodzie nad Bdą (Wdą), w pobliżu grodu Drzu (Drzycim), stoczyć w przeddzień Niedzieli Palmowej bitwę z Pomorzanami. Przeanalizowaliśmy tekst źródłowy, jak i ukształtowanie terenu oraz układ szlaków komunikacyjnych, i na tej podstawie stwierdziliśmy, że ta bitwa mogła być stoczona przy Gródku. Zagadkowy przedmiot Po odkryciu archeolodzy poprosili o opinię dr. Piotra Pranke z Katedry Historii Skandynawii i Europy Środkowo-Wschodniej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Stwierdził on, że zagadkowy przedmiot, w przypadku którego sama głownia mierzy 80 cm, może być bardzo rzadkim, pochodzącym z połowy VIII w. n.e. norweskim langsaksem. Sosnowski, który koordynuje prace z ramienia Wdeckiego Parku Krajobrazowego, powiedział Nauce w Polsce, że opisywana broń jest, niestety, "luźnym" znaleziskiem. Mimo że leżała na głębokości ponad 50 cm, wykop archeologiczny nie ukazał żadnych nawarstwień kulturowych (nie można zatem mówić o szerszym kontekście znaleziska). Langsaks z Wdeckiego Parku Krajobrazowego zachował się świetnie. Zgięta jest jedynie końcówka głowni. Wstępne oględziny sugerują, że zgięcie nie powstało wskutek tego, co działo się z bronią po porzuceniu. Odkrywcom zabytku zależy, by po konserwacji, jaką obecnie przechodzi, langsaks stał się dostępny dla publiczności. Podobny egzemplarz z Haukeli w Norwegii Najbardziej podobny do wdeckiego egzemplarza jest długi nóż bojowy, odkryty w 2015 r. w Haukeli w Norwegii. Polscy archeolodzy doszli do takiego wniosku dzięki Josteinowi Aksdalowi, który konserwował znalezisko z Norwegii. Warto dodać, że tamta broń, znaleziona przypadkowo przez odpoczywającego turystę, była tak świetnie zachowana, że wg Aksadla, wystarczyło dodać rękojeść i wypolerować metal, by dało się jej używać współcześnie. Długość głowni - 77 cm - sugerowała, że pochodzi ona z 750-800 r. n.e. Wiele wskazuje, że polskie znalezisko też ma tyle lat. Zamierzamy przeprowadzić szczegółowe badania metalograficzne, które być może pozwolą nam na uzyskanie dodatkowej wiedzy na temat tego unikatowego egzemplarza broni - mówi Sosnowski. Skandynawskie ślady w Borach Tucholskich Dzięki analizie danych z LIDAR-u archeolodzy namierzyli w okolicach Osia na terenie Wdeckiego Parku Krajobrazowego osadę sprzed ok. 1800 lat. Jak sami przyznają, w trwających od 4 lat badaniach przełomowy był ostatni rok. Udało się bowiem wykazać, że osadę mogli zamieszkiwać ludzie z Półwyspu Skandynawskiego. Zespół natrafił bowiem na żelazny miecz tkacki, który służył do pracy na krośnie. O ile na terenie Polski przedmioty takie były wykonywane z drewna, ewentualnie kości, o tyle przede wszystkim na terenie Norwegii używano mieczy tkackich z żelaza. Mamy więc pierwszy taki przedmiot znaleziony w tej części Europy. Do tej pory odkrywano je w Skandynawii, na Wyspach Brytyjskich, czyli tam, gdzie jak wszyscy wiemy, wyprawiali się później wikingowie. Nasz jest, póki co, jedyny w środkowej części Europy. Dlatego jest unikatowy. To przedmiot codziennego użytku, raczej nie handlowano takimi rzeczami, ponieważ trzeba było mieć konkretną wiedzę na temat ich używania. Musiał przyjść razem z ludźmi, którzy wiedzieli, jak go konkretnie używać. To dowód na to, że mamy w Borach Tucholskich do czynienia z osadnictwem, a nie z wymianą handlową - ujawnił Kępce Sosnowski. Oprócz miecza tkackiego znaleziono kamień szlifierski, na którym widać ślady po szlifowaniu miecza. Kolejnym ważnym przedmiotem jest gliniany przęślik z bogatymi zdobieniami, najprawdopodobniej runami. Udało się zidentyfikować 2 znaki, będące odpowiednikami liter A i H z naszego alfabetu. W drugiej połowie przyszłego miesiąca archeolodzy będą prowadzić wykopaliska w osadzie. Jak podkreśla Sosnowski, zespół stara się konsultować wyniki ze specjalistami z zagranicy. Poza skandynawskim pochodzeniem osada i langsaks nie mają ze sobą nic wspólnego. Miejsca ich znalezienia dzieli kilkanaście kilometrów. Poza tym nóż jest datowany na połowę VIII w., zaś osada na maksymalnie IV/V w. « powrót do artykułu
  3. Około 1250–1300 lat przed naszą erą w dolinie rzeki Tollense w odległości około 160 kilometrów od dzisiejszego Berlina rozegrała się wielka bitwa, w której mogło wziąć udział nawet 4000 wojowników. To największa znana nam bitwa epoki brązu na terenie Europy Środkowej oraz największe i najlepiej zbadane na świecie miejsce tak starej bitwy. Przed trzema laty w rzece znaleziono przedmioty, wskazujące, że przynajmniej część wojowników pochodziła z terenów oddalonych o setki kilometrów od miejsca starcia. Z tego zaś wynika, że na kilkanaście wieków przed Chrystusem społeczeństwa w Europie były organizowane na wielką skalę, a ich przywódcy mogli wezwać wojowników z oddalonych terenów. Wspomniane przedmioty to cylindryczne fragmenty brązu, nóż z brązu, niewielkie długo oraz szydło. Przypominają one osobisty bagaż, a nie przedmioty służące celom rytualnym lub zdobycz wojenną. Archeolodzy uważają, że znajdowały się one w torbie lub skrzynce, która uległa rozkładowi. A 3000 lat po bitwie zostały znalezione przez nurków. Podobne przedmioty znamy z pochówków wojowników o wysokim statusie społecznym, których groby są rozrzucone od dzisiejszej wschodniej Francji po Czechy. Jednak po raz pierwszy znaleziono je wszystkie razem tak daleko na północy. Odkrycie to wspiera hipotezę o tym, że wojownicy przybywali do Tollense z daleka. Już wcześniej na podstawie badania izotopów strontu stwierdzono, że wielu poległych w bitwie nie pochodziło z okolicy. To pokazuje, że ludzie byli wówczas znacznie bardziej mobilni niż sądzimy. A wynikiem ich mobilności było też przenoszenie przez nich przedmiotów osobistego użytku, mówi archeolog Helle Vendkilde z duńskiego Uniwersytetu w Aarhus. Naukowcy sądzą też, że niewielkie dłuta używane do wycinania mniejszych kawałków brązu z większych oraz znajdowane wycięte fragmenty brązu to dowody na rodzący się system monetarny. Metalowe przedmioty powoli stawały się nie tylko narzędziami, ale i środkami płatniczymi. « powrót do artykułu
  4. Dzisiaj pod Grunwaldem (woj. warmińsko-mazurskie) rozpoczęły się badania archeologiczne, w których bierze udział kilkudziesięciu detektorystów z kilku krajów. Przez tydzień będą prowadzić poszukiwania mające pomóc w wyjaśnieniu tajemnic bitwy z 1410 r. Według dyrektora Muzeum Bitwy pod Grunwaldem dr. Szymona Dreja, organizowane piąty rok z rzędu interdyscyplinarne badania są największym w Polsce przedsięwzięciem z udziałem archeologów, studentów archeologii i tzw. eksploratorów, czyli poszukiwaczy wyposażonych w wykrywacze metalu. Jak mówił PAP, tegoroczne poszukiwania odbywają się pod hasłem „W pogoni za legendą”. Biorą w nich udział detektoryści z Polski, Danii, Norwegii i Litwy. Przez najbliższy tydzień mają szukać śladów bitwy na polach, do których wcześniej nie mieli dostępu ze względu na zasiewy. Od początku jednym z głównych celów tego przedsięwzięcia jest wyjaśnienie dokładnej lokalizacji miejsca, w którym 15 lipca 1410 r. wojska polsko-litewskie pokonały zakon krzyżacki. Moim zdaniem, już poprzednie sezony przyniosły nam dużo informacji o tym, gdzie mogło dojść do głównych starć. Przybliżyły nas do ustaleń bliższych teorii szwedzkiego naukowca prof. Svena Ekdahla, według którego do bitwy doszło dalej w kierunku południowo-zachodnim niż uważają polscy historycy - powiedział dyr. Drej. Rezultatem prac w poprzednich sezonach badawczych było również odnalezienie kilkuset artefaktów związanych z bitwą, w tym licznych grotów strzał i bełtów kusz, toporów, fragmentów średniowiecznych mieczy, rękawic pancernych i okuć pasów, a także części rzędu końskiego i oporządzenia jeździeckiego. Jednym z ciekawszych znalezisk były dwie krzyżackie zapony z inskrypcją „Ave Maria”, służące do spinania płaszczy. Wyniki dotychczasowych badań z udziałem detektorystów potwierdziły też lokalizację dawnego obozu krzyżackiego, który znajdował się w miejscu, gdzie potem na polecenie mistrza Henryka von Plauena wzniesiono kaplicę pobitewną, konsekrowaną w 1413 r. Uczestnicy corocznych poszukiwań pod Grunwaldem mają nadzieję, że uda się wyjaśnić również inne tajemnice jednej z największych bitew średniowiecznej Europy. Liczą choćby na odkrycie kiedyś śladu zbiorowych grobów poległych rycerzy. Dotychczas jedyne miejsca pochówków odnaleziono wewnątrz i w pobliżu ruin kaplicy pobitewnej. Podczas prac archeologicznych w latach 60. i 80. ub. wieku natrafiono tam na kości zaledwie ok. 200 osób. W większości były to prawdopodobnie tzw. wtórne pochówki, tzn. szczątki zostały przeniesione z innych miejsc. « powrót do artykułu
  5. Na poniedziałek (18 czerwca) zaplanowana jest aukcja bikornu, noszonego przez Napoleona Bonaparte podczas bitwy pod Waterloo. Kapelusz (kupiony przez prywatnego kolekcjonera w 1986 r.) ma, zgodnie z szacunkami ekspertów, osiągnąć cenę 30-40 tys. euro. To jedno z 19 zachowanych nakryć głowy Napoleona. Bikorny były ponoć najpierw "rozbijane" dla cesarza przez kamerdynerów. Później mogły mu służyć przez 3 lata. Zwykle Bonaparte mógł wybierać z kolekcji 12 kapeluszy. Podobny bikorn (część kolekcji monakijskiej rodziny królewskiej) sprzedano 4 lata temu za niebotyczną sumę 1,9 mln euro. Szczęśliwym nabywcą był właściciel południowokoreańskiej grupy spożywczo-rolniczej Harim. Świetnie zachowany kapelusz znajdował się ponoć na głowie Napoleona podczas bitwy pod Marengo. Kapelusz, który będzie dziś licytowany, ma się nieco gorzej. Jak wieść niesie, z pola bitwy zabrał go holenderski kapitan, baron Arnout Jacques van Zuijlen van Nijevelt. Licytacja odbędzie się w domu aukcyjnym De Baecque w Lyonie.   « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...