Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'zawał serca' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 23 wyników

  1. W niskich stężeniach siarkowodór zapobiega uszkodzeniom mięśnia sercowego. Ponieważ jest niestabilny (bardzo reaktywny), dotąd trudno go było wykorzystywać w celach terapeutycznych. Naukowcy ze Szkoły Medycznej Emory University zauważyli jednak, że składnik olejku czosnkowego - trisiarczek diallilowy - jest donorem stabilnego H2S. Siarkowodór wykazuje szereg cech kardioochronnych: jest przeciwzapalny, hamuje oddychanie mitochondrialne i apoptozę, działa też przeciwutleniająco. Nic więc dziwnego, że zastanawiano się nad jego podawaniem w czasie operacji kardiologicznych, po zawale czy pacjentom z niewydolnością serca. Na początku Amerykanie prowadzili eksperymenty na myszach z zespołem poperfuzyjnym (to zespół objawów, które występują po przywrócenia krążenia; powstaje stres oksydacyjny i reakcja zapalna), obecnie skupiają się na doustnych lekach uwalniających H2S. To wyeliminowałoby potrzebę wykonywania zastrzyków [...] - wyjaśnia dr David Lefer. W ramach studium na 45 min blokowano tętnice wieńcowe gryzoni, odtwarzając w ten sposób zawał. Tuż przed przywróceniem krążenia zwierzętom podawano trisiarczek diallilowy. Okazało się, że w porównaniu do grupy kontrolnej, proporcja zniszczonej tkanki zmniejszyła się o 61% (uzyskano niższy wskaźnik rozległości zawału; naukowcy sądzą, że stało się tak dzięki zahamowaniu oddychania mitochondrialnego). Zaburzenie dopływu tlenu i krwi uszkadza mitochondria, a utrata integralności mitochondriów prowadzi do śmierci komórki. Zauważyliśmy, że trisiarczek diallilowy może czasowo wyłączyć mitochondria, chroniąc je i zmniejszając produkcję reaktywnych form tlenu - podsumowuje dr Benjamin Predmore.
  2. Naukowcy z Brown University analizowali spożycie nabiału i ryzyko zawału u tysięcy dorosłych Kostarykanów. Nie natrafili jednak na istotny statystycznie związek. Wygląda więc na to, że choć zawierają one sporo tłuszczów nasyconych, niekoniecznie są niedobre dla serca. Prawdopodobnie zawierają bowiem inne działające ochronnie związki. Produkty takie jak mleko i ser są bardzo złożonymi substancjami, co skłoniło Stellę Aslibekyan i jej opiekunkę naukową Anę Baylin do wysnucia wniosku, że nie tyle wchodzące w ich skład nasycone tłuszcze są nieszkodliwe, co występują tam inne chroniące serce substancje; podejrzewano, że mogą to być wapń, witamina D, potas, magnez i kwas rumenowy (sprzężony kwas linolowy, CLA). Działają one u wszystkich poza przedstawicielami najwyższego kwintyla, nie chronią więc osób spożywających najwięcej nabiału. Na potrzeby badania Aslibekyan i Baylin przeanalizowały dane 3630 Kostarykanów – kobiet i mężczyzn - w średnim wieku, którzy w latach 1994-2004 wzięli udział w badaniu epidemiologicznym. Panie wyodrębniły 2 grupy: 1) 1815 osób, które przeszły zawał serca oraz 2) grupę kontrolną, która nie miała tego rodzaju doświadczeń. Amerykanki przyglądały się zarówno podawanemu przez badanych spożyciu nabiału, jak i markerowym kwasom tłuszczowym w ich organizmach (pentadekanowemu kwasowi C15:0 i heptadekanowemu kwasowi margarynowemu C17:0). Okazało się, że spożycie nabiału ludzi, którzy mieli zawał serca, nie różniło się statystycznie od spożycia osób z grupy kontrolnej. Po podzieleniu badanych na podstawie ilości zjadanego nabiału na kwintyle zespół stwierdził, że nie ma istotnego statystycznie liniowego związku między konsumpcją nabiału a ryzykiem zawału, nawet wśród najbardziej zagorzałych miłośników mleka czy sera. Przedstawiciela najwyższego kwintyla zjadali średnio 593 g nabiału dziennie. Związku nadal nie było, kiedy Aslibekyan i Baylin wzięły pod uwagę takie czynniki, jak ewentualne palenie tytoniu, stosunek obwodu talii do bioder, spożycie alkoholu i aktywność fizyczna. Panie wzięły też poprawkę na stężenie CLA oraz wapnia i odkryły, że mogą one wywierać wpływ ochronny. W najwyższym kwintylu był on jednak osłabiony. Podając za przykład jajka, Baylin podkreśla, że ważne jest, by przyglądać się wpływowi netto produktu jako całości, a nie wyłącznie jego izolowanym składnikom.
  3. Suplementy wapnia, zażywane w starszym wieku, by za pobiec osteoporozie, zwiększają ryzyko zawału serca (British Medical Journal). Wcześniejsze badania sugerowały, że suplementy mogą zwiększać ryzyko zawału i innych zdarzeń sercowo-naczyniowych u zdrowych kobiet. By zatem dokładniej przyjrzeć się temu zagadnieniu, międzynarodowy zespół naukowców przeanalizował wyniki 11 randomizowanych badań kontrolowanych, polegających na losowym przydzieleniu ludzi do grupy badanej lub kontrolnej i ukryciu kodu przydzielania. Wszystkie studia dotyczyły suplementów wapnia bez dodatku witaminy D i objęły łącznie 12 tysięcy pacjentów. Akademicy uwzględnili różnice w scenariuszu i jakości eksperymentów, minimalizując w ten sposób odchylenia oraz błędy. Okazało się, że suplementy wapnia wiązały się ze zwiększonym o ok. 30% ryzykiem zawałów i nieistotnym statystycznie wzrostem częstości występowania udarów i śmiertelności. Wyniki były podobne we wszystkich testach i niezależne od wieku, płci oraz rodzaju suplementu. Naukowcy podkreślają, że choć wzrost ryzyka nie jest zbyt wysoki, zagadnienie jest ważne ze względu na rozpowszechnienie suplementacji wapniem. Oznacza to, że nawet niewielka zmiana prawdopodobieństwa przekłada się na poważne obciążenie populacji chorobą i jej kosztami. W ramach wcześniejszych studiów nie stwierdzono, by zwiększenie zawartości wapnia w diecie prowadziło do wzrostu zagrożenia chorobami sercowo-naczyniowymi, co oznacza, że opisywane zjawisko wiąże się wyłącznie z suplementami. Jako że zażywanie wapnia umiarkowanie zwiększa gęstość kości i zapobiega złamaniom, w świetle doniesień o zawałach warto rozważyć sensowność tej formy profilaktyki osteoporozy.
  4. Podwyższona zawartość tłuszczów nasyconych w diecie, uznawana powszechnie za jedną z najbardziej szkodliwych dla układu krwionośnego cech diety typowej dla mieszkańców krajów rozwiniętych, może nie mieć związku z ryzykiem chorób układu krążenia, takimi jak udar mózgu czy zawał serca - uważają naukowcy z Children's Hospital Oakland Research Center w Oklahomie. Zaskakujący raport na ten temat pojawił się w czasopiśmie American Journal of Clinical Nutrition. O wiarygodności przeprowadzonego studium świadczy przede wszystkim jego kompleksowy charakter. Jego autorzy zebrali dane z 21 innych publikacji dotyczących łącznie ponad 347 tys. osób dorosłych i upewnili się, że uwzględniają one inne czynniki ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Choć z zebranych danych wynika, że spożywanie znacznej ilości nasyconych kwasów tłuszczowych prowadzi - zgodnie z podręcznikową wiedzą - do podwyższenia poziomu "złego cholesterolu" (LDL), jasnego związku pomiędzy chorobami układu krążenia i nasyconymi samymi tłuszczami nie stwierdzono. Autorzy studium zastrzegają, że choć wyniki mogą zostać odebrane jako uspokajające dla osób stosujących tłustą dietę, należy zachować rozsądek w odżywianiu. Nikt nie mówi, że każda ilość tłuszczów nasyconych zrobi tobie krzywdę, tłumaczy dr Robert H. Eckel, główny autor publikacji. Badacz zastrzega jednak, że liczne inne badania potwierdzają, że zwiększona podaż tłuszczów nasyconych prowadzi do wzrostu poziomu cholesterolu, którego udział w rozwoju chorób układu krążenia wydaje się oczywisty. Zdaniem dr. Eckela nie należy też spodziewać się zmian w ogólnych zaleceniach dietetycznych. Zgodnie z nimi udział tłuszczów w diecie nie powinien przekraczać 7% jej całkowitej wartości energetycznej.
  5. Agoniści hormonu uwalniającego hormon wzrostu, czyli substancje naśladujące działanie wydzielanego przez podwzgórze hormonu stymulującego uwalnianie somatotropiny, mogą już niedługo posłużyć do leczenia niektórych chorób serca - uważają naukowcy z University of Miami. Hormon uwalniający hormon wzrostu (ang. growth hormone releasing hormone - GHRH) jest jednym z najważniejszych regulatorów procesów anabolicznych, czyli m.in. regeneracji uszkodzonych tkanek. Ponieważ jego proanaboliczne działanie jest bardzo wszechstronne, badacze z Florydy postanowili sprawdzić, czy związki naśladujące działanie tego hormonu, zwane także jego agonistami (GHRH-A), mogą stymulować proces odbudowy serca uszkodzonego w wyniku zawału. Zespół piętnastu badaczy testował jeden z GHRH-A, noszący roboczą nazwę JI-38, na szczurach. Po osiągnięciu przez zwierzęta wieku 6 miesięcy wywołano u nich niedokrwienie serca symulujące zawał, a następnie przez cztery tygodnie szczury leczono, w zależności od grupy, trzeba substancjami: placebo, JI-38 albo syntetycznym szczurzym hormonem wzrostu. Po zakończeniu terapii gryzonie podano ocenie czynności układu krążenia. Jak się okazało, oba zastosowane leki wykazały działanie lepsze od placebo, lecz tylko GHRH-A wywołał pożądany i wyraźnie zauważalny efekt w postaci zwiększenia ilości krwi wyrzucanej przez serce w jednostce czasu. Wykazaliśmy, że GHRH-A odgrywa ochronną rolę dla struktury serca po zawale. U zwierząt, które przyjęły GHRH-A, stwierdzono w wyraźną poprawę funkcji i struktury serca w porównaniu do zwierząt, które otrzymywały rekombinowany szczurzy hormon wzrostu, podsumowuje wyniki studium jego główny autor, dr Rosemeire M. Kanashiro-Takeuchi. Inny członek zespołu, laureat Nagrody Nobla dr Andrew V. Schally, dodaje, że jego laboratorium pracuje nad nowymi GHRH-A, które mogłyby działać jeszcze skuteczniej. Najbliższy czas badacze z Miami planują poświęcić na badania nad mechanizmami rządzącymi regeneracją serca w reakcji na aktywację szlaków metabolicznych związanych z hormonem wzrostu. Wiedza ta jest niezwykle istotna z punktu widzenia starań o dopuszczenie nowego rodzaju terapii do zastosowania u ludzi.
  6. Czekolada zwiększa przeżywalność pacjentów po przebytym zawale serca. Osoby, które jedzą ją 2 lub więcej razy na tydzień, ok. 3-krotnie obniżają prawdopodobieństwo śmierci z tego powodu. Mniejsze ilości nie działają już tak silnie, nadal jednak zapewniają jakąś ochronę (Journal of Internal Medicine). W ramach wcześniejszych badań ustalono, że produkty na bazie kakao obniżają ciśnienie i poprawiają przepływ krwi. Ponadto czekolada zmniejsza odsetek zgonów z powodu chorób serca u starszych mężczyzn i kobiet w wieku postmenopauzalnym. Imre Janszky z Karolinska Institutet wykazał, że zamiłowanie do czekolady ratuje – i to dosłownie – życie ludziom, którzy przeszli już zawał mięśnia sercowego (łac. infarctus myocardii). Efekt był specyficzny dla czekolady, nie odkryliśmy korzyści wypływających z jedzenia słodyczy jako takich – wyjaśnia Kenneth Mukamal, współautor studium z Beth Israel Deaconess Medical Center w Bostonie. Podejrzewa on, że stoją za tym przeciwutleniacze, w które obfituje kakao. Na początku lat 90. Janszky i inni przypatrywali się losom 1169 kobiet i mężczyzn w wieku 45-70 lat z hrabstwa Sztokholm. Obserwacja rozpoczynała się po pierwszym stwierdzonym u nich zawale serca. Żadna z osób uwzględnionych w studium nie chorowała na cukrzycę. Przed opuszczeniem szpitala pacjentów wypytywano o zwyczaje żywieniowe z zeszłego roku, w tym o nawyki związane ze spożyciem czekolady. Trzy miesiące po wypisie chorzy przeszli ponowne badania, a potem monitorowano ich łącznie przez 8 lat. Występowanie śmiertelnych zawałów korelowało ujemnie z ilością zjadanej czekolady. Wynalazek Azteków wpływał jednakowo na mężczyzn i kobiety ze wszystkich grup wiekowych. Związek pozostawał istotny statystycznie po uwzględnieniu takich czynników, jak spożycie alkoholu, otyłość czy palenie. Naukowcy chcą uwierzytelnić swoje odkrycia testami klinicznymi. Przestrzegają też przed zjadaniem zbyt dużych ilości czekolady, ponieważ może to grozić nadmiernym wzrostem wagi.
  7. Znaczny wzrost tętna w reakcji na łagodny stres istotnie zwiększa ryzyko śmierci z powodu nagłego zatrzymania krążenia - twierdzą francuscy badacze. Podkreślają przy tym, że silne przyśpieszenie akcji serca podczas wysiłku fizycznego ma z kolei działanie ochronne dla układu krążenia. Do udziału w badaniu Francuzi zaprosili 7746 policjantów w wieku od 42 do 53 lat. W latach 1967-1972, podczas wykonywania rutynowych badań okresowych, wykonano u nich kilka dodatkowych testów oceniających pracę ich serca. U uczestników przeprowadzono m.in. ocenę tętna w stanie spoczynku, w stanie łagodnego stresu zaraz przed rozpoczęciem praktycznego sprawdzianu z jazdy na motocyklu oraz w czasie samej jazdy. W okresie obserwacji, wynoszącym średnio 23 lata, zmarło 1516 panów. W 81 przypadkach przyczyną zgonu był atak serca z nagłym zatrzymaniem krążenia. Analiza danych statystycznych wykazała, że mężczyźni, którzy w czasie wykonywanych testów wykazywali największy (powyżej 12 uderzeń na minutę) wzrost tętna pod wpływem łagodnego stresu, umierali aż dwukrotnie częściej od tych, których serca reagowały na nerwową sytuację znacznie łagodniej (wzrost o mniej niż 4 uderzenia na minutę). Równie niekorzystna dla układu krążenia jest łagodna reakcja na wysiłek połączony ze stresem. Spośród 471 panów, których serca reagowały gwałtownie na łagodny stres, lecz zwiększały tempo własnych uderzeń bardzo nieznacznie podczas egzaminu z jazdy na motocyklu, aż 14 zmarło z powodu nagłego zatrzymania krążenia w przebiegu ataku serca. Z drugiej strony, żaden z 440 panów, których układ krążenia reagował dokładnie odwrotnie, nie zmarł z podobnej przyczyny. Prof. Xavier Jouven, główny autor doświadczenia, podsumowuje wyciągnięte na jego podstawie wnioski: ludzie wykazujący podwyższenie tętna podczas łagodnego stresu mogliby być częściej badani oraz poddawani zindywidualizowanym strategiom prewencji [nagłego zatrzymania krążenia - przyp. red], skierowanym przede wszystkim na zredukowanie prawdopodobieństwa rozwoju chorób serca. Atak serca jest niezwykle istotnym problemem współczesnej medycyny. Każdego roku umiera z tego powodu aż jeden na tysiąc mieszkańców krajów uprzemysłowionych. Dzięki badaniom przeprowadzonym przez Francuzów zdobyliśmy istotne wskazówki pozwalające zidentyfikować osoby szczególnie zagrożone tą chorobą.
  8. Prawdopodobieństwo zatrzymania krążenia można przewidzieć z dużym wyprzedzeniem dzięki analizie aktywności elektrycznej mięśnia sercowego - twierdzi naukowiec z Uniwersytetu w Tel Awiwie. Jego odkrycie może doprowadzić do stworzenia nowych, skuteczniejszych badań oceniających ryzyko choroby. Test, opracowany przez dr. Sharona Zlochivera, polega na wykrywaniu włóknienia mięśnia sercowego, czyli zastępowania komórek mięśniowych (kardiomiocytów) przez niezdolne do skurczu komórki zwane fibroblastami. Zmiana ta może prowadzić do migotania komór - zaburzenia rytmu serca będącego bezpośrednią przyczyną wielu przypadków zatrzymania krążenia. Skurcze komórek mięśniowych są wywołane przez przepływ prądu elektrycznego. Nie dziwi więc fakt, iż nadmiar fibroblastów, niezdolnych do przewodzenia impulsów, powoduje zakłócenie rytmu serca. Właśnie "płynność" przepływu sygnałów jest mierzona w teście opracowanym przez dr. Zlochivera. Jak ustalił badacz, ryzyko zatrzymania krążenia gwałtownie wzrasta, gdy fibroblasty wypełnią 70% objętości serca. Zjawiska tego nie można zaobserwować w badaniu EKG, mierzącym wyłącznie napięcie prądu elektrycznego. Nowy test wypełnia więc ważną lukę w diagnostyce chorób kardiologicznych. Zdaniem dr. Zlochivera, nowa technika pozwala na uzyskanie czułości wyższej od tej oferowanej przez badanie rentgenowskim tomografem komputerowym lub metodą rezonansu magnetycznego. Testy te pozwalają jednak na ukazanie anatomicznych szczegółów budowy serca, więc połączenie metod może pozwolić na precyzyjne korygowanie pracy tego mięśnia. Wiele wskazuje na to, że technologia opracowana na Uniwersytecie w Tel Awiwie może stać się źródłem przełomu w badaniach nad pracą serca. Zidentyfikowanie obszarów odpowiedzialnych za patologiczną pracę serca może pozwolić na zapobieżenie zawałowi serca na długo przed pojawieniem się bezpośredniego zagrożenia.
  9. Bezpośrednią przyczyną wielu przypadków zawału serca i udaru mózgu jest krystalizacja cholesterolu wewnątrz ścian naczyń krwionośnych - twierdzi badacz z Uniwersytetu Stanu Michigan, dr George Abela. Jego zespół informuje o odkryciu za pośrednictwem czasopisma American Journal of Cardiology. Za każdym razem, gdy pojawia się coś nowego lub unikalnego w badaniach związanych z medycyną, spotyka się to na początku ze zdrowym sceptycyzmem, przyznaje dr Abela, badający kryształy cholesterolu już od ośmiu lat. Ale odkryliśmy coś, co może pomóc drastycznie zmienić sposób leczenia chorób serca. Do swoich badań naukowcy z Michigan wykorzystali fragmenty tętnic pobrane od pacjentów zmarłych z powodu chorób serca. Ich analiza wykazała, że zbieranie się znacznych ilości cholesterolu w ścianach naczyń krwionośnych może wywołać jego krystalizację. Traci on wówczas elastyczność, przez co może się z łatwością oderwać od blaszki miażdżycowej, czyli zgrubienia ściany naczynia, utrudniającego przepływ krwi. Fragmenty oderwane od blaszki miażdżycowej są dla organizmu szkodliwe na dwa sposoby. Oprócz ryzyka zablokowania przepływu krwi przez miejsca, do których się dostaną, istnieje także niebezpieczeństwo uszkodzenia nabłonka wyściełającego wnętrze naczyń. Dochodzi wówczas do uruchomienia procesu krzepnięcia krwi, co może prowadzić do znacznego zwiększenia zakresu zniszczeń. Powstawanie kryształów cholesterolu było przez wiele lat niezauważalne. Działo się tak, ponieważ standardowa metoda przygotowywania preparatów do obserwacji mikroskopowej, wykorzystująca etanol do usunięcia z próbki wody, powodowała ich wypłukanie. Zespół dr. Abeli zastosował inną metodę, polegającą na osuszaniu ich z wykorzystaniem podciśnienia. Pozwoliło to na zachowanie niebezpiecznych kryształów i ich dokładną obserwację. Odkrycie nowego mechanizmu odpowiedzialnego za szkodliwość złogów cholesterolu oznacza możliwość poszukiwania terapii, które ograniczałyby powstawanie szkodliwych złogów na wczesnym etapie ich rozwoju. Mogłoby to znacząco zmniejszyć ryzyko oderwania się elementów blaszki miażdżycowej, dzięki czemu prawdopodobieństwo zablokowania dopływu krwi do tkanek zostałoby znacząco obniżone.
  10. Włoski neurochirurg Claudio Vitale przeszedł podczas operacji nowotworu mózgu zawał serca. Mimo to nie przerwał pracy, zanim całkowicie nie usunął guza. Nie mogłem go zostawić w tak delikatnym momencie. Nie jestem bohaterem, wykonywałem tylko swoje obowiązki – powiedział dzielny lekarz dziennikowi La Repubblica. W połowie zabiegu Vitale zaczął odczuwać ból w klatce piersiowej. Choć pozostali członkowie zespołu sugerowali, by udał się na ostry dyżur, chirurg zgodził się jedynie na pobranie próbki krwi. Badanie potwierdziło, że przeszedł lekki zawał serca. Vitale przeleżał tydzień w szpitalu i cały czas śledził stan zdrowia zoperowanego pacjenta, który podobnie jak on, dochodził wtedy do siebie.
  11. Szkodliwość palenia i związany z nim wzrost ryzyka zawału serca są dla lekarzy rzeczami oczywistymi. Nic dziwnego, że coraz częściej pojawiają się urzędowe zakazy palenia w miejscach publicznych. Podobny przepis zastosowany w jednym z amerykańskich miast przyniósł spadek liczby zawałów serca o... 41%! Przeprowadzona analiza jest jednym z najbardziej szczegółowych badań nad wpływem tego typu zakazów na ludzkie zdrowie. Co więcej, żadne wykonane wcześniej studium nie objęło aż trzyletniego okresu od wprowadzenia obostrzeń do momentu rozpoczęcia zbierania danych. Jak twierdzą autorzy obserwacji, brak obniżenia liczby przypadków zawału serca w okolicznych miejscowościach wskazuje, że za poprawę kondycji mieszkańców odpowiada wprowadzenie radykalnych zmian w prawie. Obserwacji dokonano w mieście Pueblo w amerykańskim stanie Colorado. Tamtejsze władze wprowadziły w połowie 2003 roku zakaz palenia w większości budynków publicznych. Jak donoszą badacze, po trzech latach od wejścia w życie restrykcyjnych przepisów liczba przypadków zawału serca spadła aż o 41%. To studium jest bardzo dramatyczne. To już dziewiąte badanie [przeprowadzone na mieszkańcach Pueblo], więc jest jasne, że regulacje zakazujące palenia są najbardziej efektywną i opłacalną metodą ograniczania liczby przypadków ataku serca - uważa dr Michael Thun, niezwiązany z analizą naukowiec z American Cancer Society, czołowej amerykańskiej organizacji zajmującej się badaniem nowotworów. Autorzy badania podkreślają, że celem przepisów ograniczających powszechność palenia tytoniu jest nie tylko poprawa stanu zdrowia samych palaczy, lecz także osób przebywających w ich najbliższym otoczeniu. Podkreślają przy tym, że niekorzystny wpływ dymu papierosowego obejmuje nie tylko znacznie zwiększone ryzyko zachorowania na raka płuc i inne choroby onkologiczne, lecz może on powodować także szereg innych zaburzeń pojawiających się znacznie wcześniej od nowotworów. Wymienia się wśród nich m.in. uszkodzenia naczyń krwionośnych, a także wzrost krzepliwości krwi prowadzący do powstawania zatorów i zawałów. Analizę przeprowadzono na zlecenie CDC, czyli amerykańskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób.
  12. Nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, lecz u osób po ataku serca wiele uszkodzeń powstaje dopiero podczas gojenia się mięśnia sercowego. Badacze z Nowego Jorku twierdzą, iż zidentyfikowali jedno z najważniejszych białek regulujących ten proces, przez co są w stanie znacznie ograniczyć negatywne zmiany zachodzące w tym niezwykle ważnym organie. Ciało stara się odbudować po uszkodzeniu mięśnia sercowego dzięki odkładaniu włókien, lecz powoduje to jeszcze większy problem - tłumaczy istotę zjawiska dr Thomas Sato, pracownik College'u Medycznego przy Uniwersytecie Cornell. Proces ten, zwany włóknieniem, sprawia że serce staje się twarde jak stal i traci zdolność skurczu i pompowania krwi do reszty organizmu. Efekty mogą być tragiczne - dodaje badacz. Sytuacji chorego nie poprawia fakt, iż medycyna nie dysponuje obecnie skutecznymi lekami blokującymi opisywany proces. Tam, gdzie nie radzi sobie farmakologia, z pomocą może przyjść genetyka. Badacze z Uniwersytetu Cornell zidentyfikowali u myszy gen, nazwany Sfrp2, kodujący białko regulujące tempo narastania blizn i zwłóknień. Proteina ta wchodzi w interakcję z procesem wytwarzania kolagenu - jednego z najważniejszych białek w organizmach ssaków, odpowiedzialnego m.in. właśnie za powstawanie blizn. Badanie na gryzoniach potwierdziło, że usunięcie Sfrp2 z genomu zwierzęcia pozwala na znaczne ograniczenie wielkości blizn powstających po zawale serca. Choć nie potwierdzono tego doświadczalnie, istnieje także szansa na zredukowanie intensywności włóknienia także w innych organach, takich jak płuca czy wątroba. Proteina kodowana przez gen Sfrp2 hamuje aktywację prokolagenu - białka, które, po odpowiedniej obróbce, jest przekształcane do kolagenu. Gdy produkt genu Sfrp2 nie jest produkowany, narastanie blizn jest znacznie spowolnione, co znacznie ułatwia odbudowę zdrowej, w pełni funkcjonalnej tkanki. Ponieważ atak serca jest przyczyną aż 13% zgonów na świecie, dokładne zrozumienie procesu bliznowacenia mięśnia sercowego jest niezwykle istotne dla współczesnej medycyny. Jeżeli naukowcom uda się opracować terapię regulującą aktywność Sfrp2 lub związanego z tym genem białka, powinno to znacznie poprawić kondycję najważniejszego z mięśni po zawale, a przez to znacznie zwiększyć przeżywalność tej choroby.
  13. Drobno pokruszone kawałki lodu wprowadzane bezpośrednio do ciała pacjenta mogą znacznie zwiększyć szanse na przeżycie wielu wypadków. Istnieje szansa, że już niedługo ruszą pierwsze testy wynalazku na ludziach. W naszej zawiesinie otrzymujesz i ciecz, i lód - podsumowuje krótko właściwości produktu Ken Kasza z Argonne National Laboratory w amerykańskim stanie Illinois. Zdaniem przedstawicieli instytucji, nowy wynalazek pozwala na rozwiązanie wielu problemów towarzyszących takim urazom, jak wypadki komunikacyjne czy atak serca. Inspiracją dla opracowania techniki były wielokrotnie obserwowane przypadki pacjentów, którzy trafiali do szpitali po wpadnięciu do jeziora skutego lodem. Choć krążenie i akcja oddechowa ustawały u nich niejednokrotnie nawet na półtorej godziny, często opuszczali lecznice w świetnym stanie. Różne próby wychładzania organizmu były podejmowane już wielokrotnie. Probowano m.in. kąpieli w wannach wypełnionych lodem, specjalnie chłodzonych koców czy wstrzyknięć silnie schłodzonej soli fizjologicznej. Większość z nich działała jednak zdecydowanie zbyt wolno, by skutecznie wychłodzić najważniejsze organy wewnętrzne. Co więcej, maksymalny czas, na jaki można było bezpiecznie "zahibernować" pacjenta, wynosił około 30 minut. To stanowczo zbyt mało przy wielu rodzajach zabiegów chirurgicznych. Zastąpienie soli zawiesiną drobnych kryształów lodu pozwala na znaczne zwiększenie wydajności pochłaniania ciepła. Pozwala to na radykalne przyśpieszenie procedury i znacznie zwiększa szanse pacjenta na przeżycie. Wstępne testy prowadzone podczas zabiegów angioplastyki (korygowania przepływu krwi przez naczynia za pomocą wprowadzonego do niego narzędzia - cewnika) wykazują, że nowa mieszanka schładza organizm aż pięciokrotnie wydajniej w stosunku do wstrzyknięć zimnej, lecz płynnej soli fizjologicznej. Zwierzęta, na których przeprowadzono eksperymentalny zabieg, przeżywały zatrzymanie krążenia nawet na 30-45 minut. Dla porównania, normalny czas, po którym należy przerwać zabieg i przywrócić fizjologiczną temperaturę ciała, to 10-15 minut. Bardzo możliwe, że uzyskanoby nawet lepsze wyniki, lecz badacze chcieli mieć pewność, że wszystkie zwierzęta przeżyją procedurę. Uzyskana mikstura to coś więcej, niż zwykła woda z lodem. We współpracy z Uniwersytetem w Chicago opracowano maszynę, która wygładza nierówności i ostre krawędzie na powierzchni grudek. Powstają w ten sposób drobiny o średnicy 1 milimetra, których kształt zapobiega powstawaniu zatorów. Kryształki te są na tyle małe, że zawiesinę można podawać nawet do wnętrza mózgu. Gdy zaś lód zawarty w zawiesinie stopi się, można go z łatwością usunąć, a ewentualne resztki są szybko absorbowane przez organizm. Silne wychłodzenie organizmu znacznie ułatwia przeprowadzenie wielu skomplikowanych zabiegów. Według lekarzy opracowana technologia może znacznie zwiększyć szanse pacjentów na przeżycie takich operacji, jak transplantacje, usuwanie efektów ataku serca, czy nawet wyjątkowo inwazyjne interwencje w obrębie płuc. Naukowcy z Argonne National Laboratory starają się obecnie o uzyskanie zezwolenia na przeprowadzenie pierwszych testów na ludziach. Ostatecznym celem badaczy jest dopuszczenie wynalazku do stosowania także w karetkach pogotowia. Dzięki temu w sytuacjach zagrożenia życia możliwe byłoby "zahibernowanie" pacjenta i bezpieczne dostarczenie go do szpitala, gdzie otrzymałby pełną, fachową pomoc lekarzy.
  14. Opracowany w MIT wynalazek rodzi nadzieję na zwiększenie skuteczności rekonstrukcji mięśnia sercowego. Dzięki jego wykorzystaniu do wspomagania terapii z wykorzystaniem komórek macierzystych odbudowa narządu może stać się naprawdę prostą procedurą. Zasada działania mikroskopijnego urządzenia jest bardzo prosta. Przypomina ono skrzyżowanie rusztowania z plastrem miodu, a jego celem jest stworzenie matrycy, na której można hodować komórki macierzyste lub komórki mięśnia sercowego (kardiomiocyty). Mogą one zostać wykorzystane do odbudowania uszkodzeń organu powstałych np. w wyniku zawału lub wrodzonych defektów. Wynalazek ekspertów z MIT jest pierwszą tego typu konstrukcją zaprojektowaną z myślą o dostosowaniu do charakterystyki tkanki budującej ściany serca. Oprócz wielu innych jego zalet niezwykle istotna jest zdolność do stopniowej biodegradacji, dzięki czemu po pewnym czasie od zakończenia "łatania" ubytku dochodzi do całkowitego zaniku ciała obcego. Pozwala to na przywrócenie kardiomiocytom optymalnych warunków życia, maksymalnie zbliżonych do naturalnych. Lisa E. Freed, jedna z badaczek związanych z badaniami, tłumaczy: w dalszej perspektywie chcielibyśmy mieć do dyspozycji całą gamę rusztowań dostosowanych do różnych rodzajów tkanki, które potrzebowalibyśmy naprawić. Jak tłumaczy, każde z nich miałoby unikalne właściwości strukturalne i mechaniczne, dzięki czemu proces regeneracji zachodziły w sposób optymalny dla danego organu. Sekretem rusztowania jest jego dostosowanie do tzw. kierunkowości komórek serca, czyli charakterystycznego sposobu ich ułożenia w sposób zapewniający kurczenie się komór wyłącznie w określonych kierunkach. Dotychczasowe rozwiązania nie posiadały tej cechy lub wymagały przyłożenia prądu elektrycznego do wywołania odpowiednich zmian kształtu. Sprawiało to, że stopień integracji implantu z mięśniem sercowym był stosunkowo niski, a fizjologia skurczu była upośledzona. Eksperymenty przeprowadzone na komórkach szczurzych noworodków wykazały, że możliwe jest przeniesienie komórek do wnętrza oczek siatkowatego rusztowania. Po zasiedleniu matrycy, komórki wykazywały prawidłowe cechy fizjologiczne, a także wspomnianą wcześniej kierunkowość. Autorzy wynalazku podkreślają, że wciąż wymaga on dopracowania. Badacze przyznają m.in., że matryca jest zbyt cienka, by pozwolić na rekonstrukcję mięśnia sercowego na całej jego grubości. Na szczęście trwają jednak intensywne prace nad dalszymi udoskonaleniami unikalnego implantu.
  15. Zmiana czasu z letniego na zimowy może być korzystna nie tylko dla gospodarki. Szwedzcy naukowcy uważają, że uzyskana w ten sposób dodatkowa godzina snu służy także naszym sercom. Autorami odkrycia są: dr Imre Janszki z Karolinska Institute oraz dr Rickard Ljung, członek Szwedzkiej Narodowej Rady Zdrowia i Dobrobytu. Przeprowadzona przez nich analiza rejestrów szpitalnych z ostatnich dwudziestu lat wskazuje, że w pierwszym dniu po zmianie czasu na zimowy regularnie spada liczba stwierdzonych ataków serca. Niestety, przejście z czasu zimowego na letni, czyli przestawienie zegara o godzinę do przodu, daje odwrotny efekt. Pomysł na przeprowadzenie analizy przyniosło codzienne życie. Jak tłumaczy dr Janszky, w pierwszym dniu po zmianie czasu na letni siedział zaspany w autobusie, gdy przyszedł mu do głowy pomysł na wykonanie prostej analizy statystycznej wpływu snu na zdrowie człowieka. Bez wątpienia pomógł mu szwedzki rejestr ataków serca, uchodzący za jeden z najlepszych na świecie. Badacze zebrali informacje na temat liczby ataków serca w pierwszym tygodniu po przestawieniu zegarków oraz w tygodniu poprzedzającym zmianę oraz następującym po niej. Na podstawie uzyskanych z rejestru informacji Janszky i Ljung uznali, że w ciągu pierwszych siedmiu dni od zmiany czasu na letni (tzn. od przestawienia zegarków o godzinę do przodu i skrócenia snu) liczba stwierdzanych ataków serca wzrastała średnio o 5 procent, z wyraźnym zaostrzeniem we wtorek (wzrost o 10%) oraz nieco mniejszym w poniedziałek i w środę (6%). Niestety, powrotna zmiana czasu na zimowy nie rekompensowała w pełni poniesionych strat na zdrowiu. Jedynym dniem pierwszego tygodnia po przestawieniu zegarków, w którym stwierdzono spadek częstotliwości zgłoszeń do szpitali, był poniedziałek. Obniżenie liczby ataków serca spadło zaledwie o pięć procent. Lekarze już dawno zaobserwowali, że poniedziałek jest najcięższym dniem tygodnia dla specjalistów zajmujących się pomocą pacjentom z atakiem serca. Jako główną przyczynę tego zjawiska podaje się stres związany z powrotem po pracy oraz podwyższoną aktywność pierwszego dnia po weekendzie. Zdaniem szwedzkich naukowców dodatkowym czynnikiem ryzyka może być obserwowana często tendencja do późnego chodzenia do łóżka w niedzielę pomimo konieczności pobudki z samego rana w poniedziałek. Wpływ długości snu na ludzką fizjologię jest niepodważalny. Wiele wcześniejszych badań wykazywało, że przestrzeganie prawidłowej ilości odpoczynku chroni nas przed nadciśnieniem, rozwojem niepożądanych stanów zapalnych i zakrzepów krwi, a także przed patologicznym podniesieniem poziomu cholesterolu i glukozy w osoczu. Zaobserwowano także korzystny wpływ wypoczynku na ściany naczyń krwionośnych. Dr Ronal Chervin, niezwiązany z badaniami szef Centrum Zaburzeń Snu należącego do Uniwersytetu Michigan, określa ludzi żyjących w dzisiejszych czasach jako "społeczeństwa pozbawione snu". Lekarz zaleca, by sumiennie korzystać z nadarzających się okazji i spać dłużej. Na wiosnę, gdy "tracimy" godzinę snu, badacz sugeruje, aby przez kilka dni przed zmianą czasu kłaść się do łóżka 15 minut wcześniej, niż poprzedniego dnia, i budzić się także o kwadrans szybciej. Pozwala to na stopniowe dostosowanie organizmu do zmiany czasu, dzięki czemu jego reakcja powinna być łagodniejsza. Niestety, jest już za późno, by osoby zamieszkujące Europę skorzystały z tej wiedzy w tym roku. Osobom zainteresowanym przypominamy jednak, że Amerykanie przestawią swoje zegarki dopiero w najbliższy weekend. Co ciekawe, w dwóch stanach, w Arizonie oraz na Hawajach, przez cały rok obowiązuje jeden, uniwersalny czas.
  16. Erytropoetyna, terapeutyczne białko stosowane zwykle w leczeniu ciężkiej anemii, znacząco ogranicza u szczurów uszkodzenie serca wywołane zawałem . Czy pomoże także ludziom? Podczas ataku serca komórki tego ważnego mięśnia podlegają dwóm procesom: apoptozie, czyli "samobójczej śmierci" sterowanej przez samą komórkę, oraz martwicy, czyli obumarciu w wyniku działania szkodliwych czynników zewnętrznych. Oba te procesy są dla chorującego serca bardzo niekorzystne i pogarszają jego kondycję, lecz tylko martwica zachodzi w sposób zupełnie niekontrolowany - procesem apoptozy można do pewnego stopnia manipulować. Daje to nadzieję na ograniczenie uszkodzeń wywołanych przez odcięcie dopływu krwi. Najnowsze badania pokazują, że nawet pojedyncza dawka erytropoetyny (EPO), leku identycznego z naturalnym hormonem produkowanym głównie przez nerki, może znacząco ograniczyć liczbę komórek uruchamiających proces apoptozy. Warunek: preparat musi być podany bardzo szybko po zablokowaniu naczyń krwionośnych. Koncepcja tego badania jest bardzo innowacyjna. Chcieliśmy zobaczyć, czy strefa obumierania komórek w wyniku nagłego zatkania naczyń wieńcocwych może zostać pomniejszona dzięki pojedynczej dawce EPO, tłumaczy dr H. William Strauss, jeden z autorów eksperymentu. Badanie przeprowadzono na osiemnastu szczurach. Zwierzęta rozdzielono losowo na dwie grupy, a następnie zasymulowano u każdego z nich atak serca. Po dwudziestu minutach przywrócono przepływ krwi. W grupie kontrolnej nie przeprowadzono jakiegokolwiek leczenia, zaś w grupie badanej podano zwierzętom dawkę EPO. U gryzoni, którym podano terapeutyczne białko, liczba komórek obumarłych w wyniku apoptozy spadła aż 2,7 raza. Badacze potwierdzili także, że zastosowanie leku wpływa pozytywnie na funkcjonowanie serca. Aby uwidocznić zmiany zachodzące w sercu, badacze użyli związku zwanego aneksyną V, mającego zdolność selektywnego wiązania się z komórkami przechodzącymi apoptozę. Cząsteczki zostały chemicznie połączone z radioaktywnym izotopem technetu 99m, stosowanego powszechnie w licznych badaniach diagnostycznych. Pomiar ilości promieniowania docierającego z serca pozwalał na ocenę liczby komórek poddających się "komórkowemu samobójstwu". Co ciekawe, żaden znany lek hamujący badany proces nie działa w opisywanej sytuacji równie skutecznie, co EPO. Odkrycie to może być zaskakujące, gdyż naczelna funkcja tego hormonu jest zupełnie inna. W prawidłowo funkcjonującym organizmie stymuluje on powstawanie erytrocytów, czyli czerwonych krwinek. Obecnie coraz powszechniej uważa się, że powstrzymywanie procesu apoptozy może być istotnym elementem strategii minimalizowania uszkodzeń powstałych w wyniku zawału serca. Czy oznacza to, że eksperyment przeprowadzony na szczurach przyniesie podobne efekty u ludzi? Tego obecnie nie wiadomo, lecz można przypuszczać, że odpowiednie testy zostaną w najbliższym czasie przeprowadzone.
  17. Pomiar stężenia białek transportujących cholesterol jest lepszym wskaźnikiem ryzyka zawału serca, niż ilość poszczególnych "frakcji" cholesterolu w osoczu krwi - takie wnioski przedstawiają badacze na podstawie badania obejmującego aż 27 tysięcy pacjentów. O swoim odkryciu donoszą na łamach prestiżowego czasopisma The Lancet. Odkrycie może stać się istotnym krokiem na drodze do zmiany obowiązujących od lat standardów oceny zagrożenia atakiem serca. Zdaniem autorów studium, do uzyskania wiarygodnych danych na temat zagrożenia zawałem warto stosować badanie poziomu dwóch protein, apolipoproteiny B100 (apoB100) oraz apolipoproteiny A1 (apoA1). Przeprowadzona analiza statystyczna wykazała, że samo zaburzenie stosunku stężeń tych dwóch białek oznacza aż 54% ryzyka choroby, zaś uznawane obecnie za standard porównanie poziomu "dobrego" i "złego" cholesterolu (odpowiednio: HDL i LDL) pozwala na ocenę zaledwie 34% całkowitego ryzyka. Badanie poziomu apolipoprotein można określić jako rozwinięcie stosowanej dotychczas metody. Warto bowiem wiedzieć, że apoB100 jest jednym ze składników LDL, czyli tzw. "złego cholesterolu", będącego w rzeczywistości kompleksem białkowo-lipidowym, którego zadaniem jest transport lipidów z wątroby do innych organów. ApoA1 wchodzi z kolei w skład HDL, odpowiedzialnego m.in. za transport cholesterolu do wątroby, gdzie dochodzi do jego wiązania i usuwania z organizmu wraz z żółcią. Co ciekawe, zaledwie rok temu przeprowadzono podobne badanie, które przyniosło dokładnie przeciwne rezultaty. Jego autorami byli badacze biorący udział w Framingham Heart Study, prowadzonej przez wiele lat analizie stanu zdrowia populacji niewielkiego miasteczka w Stanach Zjednoczonych. Naukowcy stwierdzili, że badanie stosunku apoA1/ApoB100 nie zwiększa skuteczności oceny ryzyka zawału. Warto jednak zaznaczyć, że badanie to obejmowało zaledwie 3300 osób, czyli ośmiokrotnie mniej, niż studium, którego wyniki opublikowano w The Lancet. Inni eksperci wymieniają także inne wady przeprowadzonego studium. Twierdzą oni między innymi, że analizie poddano wyłącznie dane na temat osób po zawale, przez co nie jest pewne, czy uzyskane informacje można odnieść dla całej populacji. Pojawiają się także wątpliwości natury technicznej - naukowcy badali krew przechowywaną w ujemnych temperaturach, przez co wiarygodność rezultatów może być zaburzona. Pomimo kilku niedociągnięć, opublikowane wyniki można uznać za potwierdzenie coraz częstszej ostatnio hipotezy, że badanie stosunku apoA1/apoB100 może być bardziej wiarygodne od pomiaru stężenia całych apolipoprotein poszczególnych rodzajów. Na pytanie, kiedy nowa technika mogłaby zostać wprowadzona do pratyki klinicznej, pracujący przy Framingham Heart Study lekarz Peter Wilson odpowiada: Kluczem jest technologia. Pomiar [stężenia] cholesterolu jest wiarygodny, a my wiemy, co znaczą jego wyniki. Nie mamy doświadczenia z apolipoproteinami w środowisku klinicznym. Nieliczne szpitale, jak ten w szwedzkim mieście Uppsala, planują wprowadzenie w najbliższym czasie testów nowej generacji jako uzupełnienie tradycyjnej metody. Czy poprawi to jakość diagnostyki tego niezwykle częstego zaburzenia, przekonamy się najprawdopodobniej za kilka lat.
  18. O szkodliwości niedosypiania czytaliśmy wielokrotnie. Okazuje się jednak, że z punktu widzenia układu krwionośnego jeszcze bardziej niekorzystne jest spanie zbyt długo. O odkryciu informują specjaliści z North Carolina School of Public Health. Przeprowadzone przez Amerykanów studium, którego wyniki opublikowało czasopismo Stroke, objęło 93000 kobiet w wieku pomenopauzalnym. Badacze ustalili, że optymalną długością snu jest siedem godzin dziennie, a odstępstwa od tej normy są wyraźnie szkodliwe dla układu krążenia. Co ciekawe jednak, ryzyko zawału serca rośnie znacznie bardziej u osób śpiących ponad 9 godzin dziennie, niż u osób poświęcających na sen poniżej sześciu godzin na dobę. Zagrożenie zawałem wzrasta u osób śpiących zbyt krótko o 14 procent, zaś u śpiochów aż o 60-70 procent! Wyniki te zostały, oczywiście, skorygowane o inne czynniki ryzyka, takie jak poziom cholesterolu we krwi czy ciśnienie tętnicze. Mechanizm odpowiedzialny za wzrost ryzyko zawału nie jest znany. Najpopularniejszym wśród specjalistów wytłumaczeniem jest fakt, iż długość snu i jego jakość nie zawsze idą w parze. Osoby śpiące wyjątkowo długo często robią to "nieefektywnie", tzn. ich organizm nie regeneruje się. W wielu przypadkach sen jest przerywany epizodami nieświadomych wybudzeń i bezdechów, które mogą znacznie zaburzać komfort organizmu. Ocenia się także, że pogorszenie stanu zdrowia może wynikać nie z samej nieprawidłowej długości snu, co z jego przyczyny. Najczęściej mówi się w tym kontekście o depresji, która powoduje wydłużenie średniego czasu spoczynku. Zmniejszenie ilości snu także jest wyraźnie szkodliwe, co objawia się m.in. wyrzutem znacznej ilości hormonów stresu do krwi. Jak zaznacza Sylvia Wassertheil-Smoller, badaczka z nowojorskiego Albert Einstein College, samo nastawienie budzika nie rozwiązuje problemów zdrowotnych śpiochów, a problemy zdrowotne osób śpiących zbyt krótko nie kończą się na ilości czasu spędzanej w łóżku. Jej zdaniem należy sięgnąć głębiej i zwalczyć przyczynę patologii: jeżeli kobieta nie śpi dostatecznie długo, może próbować redukować stres lub stosować inne metody, by spać dłużej. Jeżeli regularnie śpi dłużej niż 9 godzin, warto skonsultować to z lekarzem. Powinna także zadbać o to, by ograniczyć inne czynniki ryzyka zawału na czele z podwyższonym ciśnieniem krwi. Autorzy studium zatrzegają co prawda, że dotyczyło ono wyłącznie określonej populacji, lecz zdaniem niektórych ekspertów podobne wyniki mogłoby powtórzyć się także przy analizie innych grup.
  19. Przerywane epizody niedotlenienia organizmu (hipoksji) minimalizują produkcję tlenku azotu, mającego znaczny udział w powstawaniu uszkodzeń serca w przebiegu zawału serca - wykazał eksperyment przeprowadzony na psach, przeprowadzony przez naukowców z University of North Texas Health Science Center. Wyniki badania mogą w przyszłości zaowocować stworzeniem nowej metody profilaktyki choroby wieńcowej i zawału serca. Nadmierne niedotlenienie dowolnej tkanki prowadzi do martwicy, w związku z czym jest powszechnie uważane za stan szkodliwy. Okazuje się jednak, że dwudziestodniowy "trening" polegający na krótkotrwałym, przerywanym zmniejszaniu dostaw tlenu do organizmu zwiększa odporność serca na groźne konsekwencje zatkania naczyń wieńcowych oraz intensywnego przepływu krwi po ustaniu zawału. Za pomocą wykonanego na zwierzętach eksperymentu wykazano, że tego typu profilaktyka pozwala zmniejszyć rozległość zmiany oraz częstotliwość wystepowania groźnych dla życia arytmii w jej następstwie. Zespół, prowadzony przez dr. Roberta T. Malleta, dr. H. Freda Downeya oraz doktoranta Myounga-Gwi Ryou, zajął się ustaleniem mechanizmów odpowiedzialnych za "uodpornienie" serca na efekty choroby. Badacze skupili się przede wszystkim na hipotezie, zgodnie z którą powtarzające się okresy hipoksji wpływają na zmniejszenie syntezy tlenku azotu(II) (wzór chemiczny: NO). Ten nietrwały związek odgrywa korzystną rolę w czasie rozwoju stanu zapalnego, lecz w czasie intensywnego przepływu krwi (reperfuzji) po odblokowaniu naczyń wieńcowych staje się prekursorem związków toksycznych dla otaczających tkanek. Gdy jest produkowany w nadmiernej ilości, może wchodzić w reakcję z innymi substancjami, tworząc agresywne chemicznie związki zdolne do uszkadzania tkanek. Ograniczenie aktywności enzymu odpowiedzialnego za jego produkcję pozwala na zmniejszenie zagrożenia związanego z powstawaniem tych substancji. Po dwudziestu dniach "treningu" psy były usypiane, a następnie, z wykorzystaniem technik chirurgicznych, na 60 minut zamykano u nich tętnicę wieńcową. Dzięki eksperymentowi ustalono, że w pierwszych minutach po ponownym otwarciu naczynia, kiedy w typowym zawale serca dochodzi do burzliwej syntezy szkodliwego NO, u psów poddawanych hipoksji wytwarzanie tego związku było znacznie obniżone. Na dodatek, co ważne, proces ten nie miał wpływu na całkowitą ilość przepływającej przez serce krwi, której wydajne dostarczanie jest niezbędne dla utrzymania przy życiu chociaż części uszkodzonych komórek. Wykazano, że nowa metoda pozwala na znaczne ograniczenie aktywności obydwu istniejących w organizmie "odmian", zwanych izoformami, enzymu odpowiedzialnego za syntezę tlenku azotu. Przerywane niedotlenienie może stanowić potężną terapię wspomagającą dla pacjentów obarczonych wysokim ryzykiem zawału serca, tłumaczy dr Downey.Krótkie okresy rozważnego ograniczenia dopływu tlenu są łatwo tolerowane przez organizmy większości osób. Nie wymagają także ani zabiegów chirurgicznych, ani drogich lekarstw. [Tego typu terapię] można także stosować u pacjentów w ich domach lub w miejscach pracy przy użyciu łatwo osiągalnych urządzeń. Autorzy badań są jednak zgodni, że dla pełnego wyjaśnienia tego zjawiska potrzebne są dalsze badania. Wyniki swojej pracy badacze opublikowali w czerwcowym numerze czasopisma Experimental Biology and Medicine.
  20. U mężczyzn w średnim wieku, którzy tygodniowo jedzą 7 lub więcej jajek, zwiększa się prawdopodobieństwo wcześniejszej śmierci. Wg autorów artykułu z American Journal of Clinical Nutrition, podczas 20 lat trwania studium wcześniejszym zgonem ryzykowali wszyscy mężczyźni z cukrzycą, którzy jedli jakiekolwiek jajka. Badania dotyczyły bezpieczeństwa spożywania jaj. Nie dociekano, co konkretnie zwiększa ryzyko zgonu. Doktorzy Luc Djousse i J. Michael Gaziano z Harvardu twierdzą, że panowie bez cukrzycy mogą bez obaw o swoje zdrowie jeść do 6 jaj tygodniowo. O ile konsumpcja do 6 jajek tygodniowo nie zwiększa szans zgonu z jakiegokolwiek powodu, o tyle spożywanie siedmiu lub więcej jaj w tygodniu wiąże się z 23-proc. wzrostem ryzyka śmierci. Jeśli jednak mężczyzna choruje na cukrzycę, pałaszowanie jakichkolwiek jajek 2-krotnie zwiększa ryzyko zgonu. Naukowcy postulują, by przeprowadzić badania na większej i bardzie zróżnicowanej próbie osób z populacji generalnej. Eksperci komentujący uzyskane wyniki zachowują pewien sceptycyzm. Tłumaczą np., że do jaj trzeba podchodzić tak samo, jak do innych produktów spożywczych. Same w sobie nie są ani złe, ani dobre i mogą stanowić część zdrowej dla serca diety. Zespół badał 21.327 mężczyzn, którzy przez 20 lat, od 1981 roku, brali udział w Physicians' Health Study (Studium Stanu Zdrowia Lekarzy). Ochotnicy regularnie opisywali swój stan zdrowia oraz styl życia (nawyki żywieniowe, aktywność fizyczną itp.). W ciągu dwóch dekad odnotowano 1550 zawałów serca, 1342 wlewy i ponad 5 tysięcy zgonów. Spożywanie jajek nie wiązało się z zawałem serca czy wylewem. Panowie spożywający najwięcej jaj, byli natomiast starsi, grubsi, jedli więcej warzyw, ale mniej płatków śniadaniowych, mieli tendencje do spożywania alkoholu, palenia oraz mniejszej aktywności fizycznej. Wszystkie te czynniki zwiększają ryzyko zawału i/lub wylewu.
  21. Profesor Richard Beasley z Instytutu Badań Medycznych w Wellington odkrył, że jedna trzecia pacjentów przyjmowanych do szpitali z zakrzepicą żył głębokich (ZŻG) to pracownicy biurowi. Dzieje się tak, ponieważ codziennie spędzają wiele godzin w niemal bezwzględnym bezruchu, przesiadując przed ekranami komputerów. W 62-osobowej grupie, którą wzięto pod uwagę w badaniach, 34% stanowili ludzie zatrudnieni w biurach, a "tylko" 21% pasażerowie długodystansowych lotów (w przeszłości ZŻG zaliczano do objawów tzw. syndromu klasy ekonomicznej) — donosi gazeta New Zealand Herald. Gdy przez długi czas trzymamy opuszczone nogi, a kolana są zgięte, następuje zaciśnięcie naczyń i krew nie może się swobodnie przemieszczać. W żyłach głębokich nóg jest to szczególnie ważne, ponieważ to właśnie nimi do serca powraca aż 85% krwi. Jeśli w opisanej sytuacji powstanie skrzep, w jeszcze większym stopniu utrudni to przepływ krwi (pojawia się ból łydek). Przeważnie czop rozpuszcza się, gdy pasażer czy pracownik biura wstaną i rozprostują nogi, czasami się tak jednak nie dzieje. Zakrzep wędruje żyłą główną w górę. Przez prawą część serca może się przedostać do płuc, a dalej do mózgu. Duże czopy rozpadają się niekiedy na kilka mniejszych. ZŻG jest bardzo niebezpieczna, grozi m.in. zawałem serca lub udarem mózgu. Terapia polega na podawaniu leków rozrzedzających krew. Beasley podkreśla, że pracownicy biurowi, u których doszło do powstania zakrzepów, siedzieli przed komputerami przez 14 godzin dziennie. Niektórzy z nich nie wstawali przez 3-4 godziny. Problem był najbardziej nasilony wśród pracowników centrów obsługi klienta (call centre) oraz działów informatycznych. Badania ujawniły, że skrzepy formują się u 10% pasażerów samolotów z grupy podwyższonego ryzyka ZŻG i u 1% pozostałych podróżnych.
  22. Chcesz być zdrowy, kup sobie psa. Naukowcy od dawna powtarzali, że towarzystwo zwierzęcia korzystnie wpływa na zdrowie, ale obecne badania wykazały, że właściciele psów są zdrowsi od właścicieli kotów. Deborah Wells z Queen's University w Belfaście podkreśla, że przeciętny pan Burka ma niższe ciśnienie krwi i poziom cholesterolu, prawdopodobnie dlatego, że często spaceruje ze swoim czworonożnym ulubieńcem. Na łamach British Journal of Health Psychology Wells udowadnia, że właściciele psów rzadziej cierpią na poważne choroby. Analizując wyniki setek badań, pani doktor odkryła, że psy przyspieszają rekonwalescencję po poważnych "zajściach medycznych", takich jak zawał serca. Studium z 1995 roku unaoczniło na przykład, że państwo najlepszych przyjaciół człowieka z większym prawdopodobieństwem (o ok. 8,5%) żyją w rok po przebytym ataku serca. Możliwe, że psy sprzyjają naszemu dobrostanowi, ograniczając przeżywany stres. Posiadanie psa zwiększa także aktywność fizyczną i ułatwia nawiązywanie kontaktów społecznych, które niebezpośrednio poprawiają zdrowie w sensie fizjologicznym oraz psychologicznym. Jedno z brytyjskich badań wykazało, że obecność psa pomaga dzieciom przetrzymać bolesne procedury medyczne. Okazuje się też, że psy potrafią "wywęszyć" czerniaki na początkowych etapach rozwoju oraz wykryć niebezpieczny spadek cukru u osób dotkniętych cukrzycą. Studium izraelskie daje nadzieję ludziom chorym na schizofrenię. Zwierzęta pomagały im się uspokoić oraz w większym stopniu zmotywować.
  23. Zespół z Rutgers State University ze stanu New Jersey wykorzystał zmodyfikowaną przez siebie konsolę Xbox 360 do stworzenia taniego urządzenia przydatnego w leczeniu osób po przebytych zawałach serca. Konsola Microsoftu ma pomóc chorym, którzy wymagają rehabilitacji dłoni. Wirtualna rzeczywistość jest obiecującym narzędziem, które zapewnić może szybszą i bardziej skuteczną rehabilitację, jednak koszt wielu systemów uniemożliwia rozpowszechnienie się takich technik - powiedział Grigore Burdea, profesor i znany wynalazca wirtualnych technik rehabilitacyjnych z Rutgers University. Tani system powstał dzięki połączeniu Xboksa 360 i produkowanej przez firmę Essential Reality rękawicy P5, która pozwala sterować wirtualną rzeczywistością za pomocą ruchów palców i nadgarstka. Inżynierowie dokonali drobnych przeróbek obu urządzeń i stworzyli oprogramowanie pozwalające na ćwiczenie dłoni.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...