Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'zakup' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 13 wyników

  1. Skype i Microsoft mają dzisiaj podobno ogłosić przejęcie przez koncern z Redmond popularnego serwisu VoIP. Prawdopodobnie firma Ballmera zapłaciła za Skype'a około 8,5 miliardów dolarów. Jeśli informacje te się sprawdzą, będzie to największe przejęcie, jakiego dokonał Microsoft w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Tak znana i popularna marka z pewnością przyda się Microsoftowi, który wciąż ma problemy z wypracowaniem modelu, który pozwoliłby mu zarabiać na internecie. Przejęcie Skype'a również nie jest gwarancją finansowego sukcesu. W ubiegłym roku Skype zanotował stratę rzędu 7 milionów dolarów. Ponadto serwis ma też długi w wysokości 686 milionów USD. Dla Microsoftu Skype jest mimo to łakomym kąskiem. Koncern uzyska dostęp do 663 milionów użytkowników Skype'a. Transakcja to z pewnością zwycięstwo inwestorów takich jak Silver Lake Partners, Andreessen Horowitz oraz Canada Pension Plan Investment Board, które w 2009 roku kupiły 70% akcji udziałów w Skype. Wówczas serwis był wyceniany na 2,75 miliarda USD. Inwestycja przyniosła im zatem 300-procentowy zysk. O zakup Skype'a starały się też Google i Facebook.
  2. Psycholodzy z University of Missouri uważają, że niektórzy ludzie zaciągają nadmierną liczbę kredytów, ponieważ bardzo różnią się od osób wydających w granicach swoich możliwości pod względem oczekiwań i cech przypisywanych kupowanym za pożyczone pieniądze produktom. Wg zadłużających się ponad miarę, towary mogą np. zmienić ich życie, zwiększyć poziom odczuwanego szczęścia czy nawet doprowadzić do przemiany osobistej. Nie ma niczego złego w kupowaniu produktów. Problem pojawia się, gdy z powodu zakupu ludzie spodziewają się zmian o nieuzasadnionym zakresie. Niektórzy przypisują towarom niemal magiczne właściwości - kupowanie ma zwiększyć ich poczucie szczęścia, dostarczyć im radości, poprawić relacje z ludźmi, czyli w skrócie - zmienić ich życie. W większości są to, oczywiście, fałszywe przekonania, ale mimo to silnie motywują do wydawania pieniędzy - wyjaśnia Marsha Richins. Richins zidentyfikowała 4 typy zmian, których ludzie o nastawieniu materialistycznym oczekują, robiąc zakupy: 1) Zmiana ja - przekonanie, że zakup zmieni to, kim się jest i jak postrzegają nas inni. Często występuje u osób młodych i takich, które podjęły nową rolę. Jako przykład Amerykanie podają kobietę, która podczas wywiadu tłumaczyła, że chce przejść stomatologiczną operację kosmetyczną, ponieważ poprawi to jej wygląd i podwyższy samoocenę. 2) Zmiana relacji - przekonanie, że zakup zapewni komuś więcej lub lepszej jakości związki z innymi. Jedna z ankietowanych uważała np., że kupienie nowego domu pozwoli jej się więcej bawić podczas przyjęć i to sprawi, że będzie mieć więcej przyjaciół. 3) Transformacja hedonistyczna - sugeruje, że nabycie czegoś sprawi, że życie stanie się przyjemniejsze, bardziej zabawne. Wg jednego z badanych mężczyzn, rower górski miał stanowić dla niego zachętę, by wyjść z domu i przeżywać przygody. 4) Przemiana skuteczności - oczekiwanie, że zakup doprowadzi do sytuacji, że dana jednostka będzie bardziej skuteczna. Psycholodzy podają jako przykład ludzi, którzy chcieli kupić samochód, ponieważ sądzili, iż sprawi, że staną się bardziej niezależni i będą w większym stopniu polegać na sobie. Osoby, które mają silne i nierealistyczne przekoniania dotyczące przemiany skuteczności, są bardziej skłonne od innych do nadużywania kredytów i tworzenia dużych debetów. Richins zwraca uwagę na konieczność tworzenia i udoskonalania programów poradnictwa kredytowego oraz edukacji ekonomicznej. W ten sposób ludzie mogliby (lepiej) poznać motywy, które nimi kierują przy zakupach. Nie wystarczy im mówić o stopach procentowych i różnych typach pożyczek. Richins przeprowadzała pogłębione wywiady z respondentami o zróżnicowanych dochodach i cechach demograficznych. Zamieszkiwali oni różne rejony USA. Wyniki badania ukażą się w branżowym piśmie Journal of Public Policy and Marketing.
  3. Podpisanie się własnym nazwiskiem przed wejściem do sklepu nasila poczucie tożsamości i zwiększa zaangażowanie, a więc prawdopodobieństwo zakupu u ludzi, którzy identyfikują się z kategorią oferowanych tu produktów. Jeśli ktoś jednak się z nimi nie identyfikuje, podpis doprowadzi do dalszego spadku zainteresowania i motywacji. Choć istnieje wiele sposobów prezentowania innym tożsamości, napisanie czyjegoś nazwiska ma unikatowe skutki prawne, społeczne i ekonomiczne – przekonują Keri L. Kettle i Gerald Häubl z University of Alberta. W jednym z eksperymentów proszono ludzi, żeby przed wejściem sklepu sportowego, by kupić buty sportowe, podpisali się lub wydrukowali swoje nazwisko. U konsumentów, którzy silnie kojarzyli swoją tożsamość z bieganiem, własnoręczne podpisanie się, w porównaniu do drukowania, zwiększało liczbę przymierzonych butów i wydłużało czas spędzany w sklepie. Jeśli jednak podpisał się ktoś nieidentyfikujący się z bieganiem, spędzał w sklepie mniej czasu i przymierzał mniejszą liczbę par butów. W kolejnym eksperymencie konsumentów poproszono o wybór produktów po wypisaniu lub wydrukowaniu nazwiska. Okazało się, że podpisujący się częściej wybierali opcję popularną w grupie społecznej, do której należeli. Psycholodzy podkreślają, że tendencja ta zaznaczała się silniej, gdy badani wybierali coś, co może służyć do manifestowania tożsamości (np. ubranie) niż wtedy, gdy chodziło o bardziej neutralną kategorię (np. pastę do zębów). W sklepach, na stacjach benzynowych itp. podpisujemy się w wielu sytuacjach, np. wypełniając ankietę czy przystępując do programu lojalnościowego. Skoro prowadzi to do wzrostu poczucia tożsamości, warto wiedzieć, jak taki zabieg marketingowo-uwierzytelniający może się skończyć...
  4. Litera, od której zaczyna się nasze nazwisko (w przypadku kobiet chodzi o nazwisko panieńskie), wpływa na szybkość podejmowania decyzji o zakupie upragnionego obiektu. I to zarówno przedmiotów realnych, jak i wyobrażonych. Andrusiakowie będą grzecznie czekać w kolejce, podczas gdy Zelnikowie szybko ruszą do drzwi sklepu, otwierających się z rana w dniu premiery płyty czy iPada. "Tendencja do szybkiego działania, by nabyć te dobra, jest związana z pierwszą literą nazwiska z dzieciństwa" – podkreślają Kurt A. Carlson z Georgetown University i Jacqueline M. Conard z Belmont University. Psycholodzy stwierdzili, że im dalej w alfabecie plasowała się pierwsza litera nazwiska, tym szybciej jako dorośli ludzie działali w obliczu szansy na kupienie czegoś. Efekt nazwiska pojawiał się tylko w przypadku nazwisk rodowych, a nie przyjętych po zawarciu małżeństwa. Dzieci z nazwiskami z dalszych partii alfabetu często siedzą z tyłu klasy, stoją z tyłu kolejki, a w dzienniku są, oczywiście, wymieniane po wielu innych osobach. [...] W zależności od traktowania, dzieci rozwijają zróżnicowane czasy reagowania. Uwzględniając wpływ nierówności, [nawet] gdy nazwisko nie występuje w roli czynnika regulującego cokolwiek, dorosłe dzieci z końca alfabetu będą ruszać się szybciej; i kupować wcześnie. Osoby z początku listy są tak przyzwyczajone do bycia pierwszymi, że indywidualne szanse na zakup nie będą się aż tak bardzo liczyć; stąd kupowanie późno.
  5. Nazwy marek, w których wykorzystuje się powtarzalne dźwięki, np. coca-cola, wywołują pozytywne emocje, wpływając na decyzje dotyczące zakupu czy odwiedzania, dajmy na to, restauracji. Profesor Jennifer Argo z University of Alberta przeprowadziła wraz z zespołem sześć eksperymentów. W ramach jednego z nich ochotnikom prezentowano te same lody, którym nadano dwie różne nazwy. W jednej znalazły się powtarzalne dźwięki, w drugiej nie. Produkty wprowadzano pojedynczo, w każdym przypadku wymieniając podczas opisywania nazwę marki. Choć jak wiadomo, lody były identyczne, większość konsumentów wybierała markę z powtarzalną nazwą. W innych eksperymentach wolontariusze wybierali pomiędzy rodzajami deserów czy telefonów komórkowych. Za każdym razem uzyskiwano podobne rezultaty jak w przypadku lodów. Powtarzalne dźwięki wywoływały pozytywne emocje i tym samym oddziaływały na podejmowane decyzje. Bazując na tych wynikach, można powiedzieć, że kluczowe dla omawianej strategii są reklamy telewizyjne i radiowe. Nie mniejszą rolę odgrywają jednak pracownicy. Zanim gość coś zamówi, kelner może przypomnieć nazwę swojej restauracji, a sprzedawca wymienić podczas rozmowy z klientem nazwę marki. W każdym z sześciu eksperymentów Argo wykorzystywano nazwy różniące się bardzo nieznacznie, np. zanozan i zanovum. Niekiedy zmieniano tylko jedną literę. Mimo to obserwowano znaczny wpływ zabiegu na podejmowane decyzje i reakcje. Jednak, jak zwykle bywa, co za dużo, to niezdrowo, dlatego zbyt duża powtarzalność, która prowadzi do pogwałcenia naturalnych zasad językowych, skutkuje negatywnymi emocjami i zmniejszeniem chęci wybrania danej opcji. Prof. Argo podkreśla też, że opisywana strategia jest mniej skuteczna, jeśli dana osoba jest już pozytywnie nastawiona do marki.
  6. The Wall Street Journal donosi, że AOL zastanawia się nad złożeniem oferty zakupu Yahoo!. Przed dwoma laty internetowego giganta chciał kupić Microsoft. Wówczas Yahoo! odmówiło i nie wyszło to tej firmie na dobre. Wciąż nie udało się jej bowiem poprawić swojej rynkowej pozycji. Obecnie przejęciem Yahoo! jest zainteresowany AOL, który jednak sam nie radzi sobie najlepiej. Ponadto rynkowa kapitalizacja tej firmy wynosi zaledwie około 2,7 miliarda dolarów, czyli kilkukrotnie mniej niż kapitalizacja Yahoo!, które jest wyceniane przez rynek na 20,6 miliarda USD. Dlatego też AOL nie będzie w stanie dokonać przejęcia samodzielnie. Przedstawiciele firmy świetnie zdają sobie z tego sprawę i prowadzą rozmowy z kilkoma funduszami private equity. Zainteresowanie Yahoo! wyraziły już Silver Lake Partners oraz Blackstone Group. Jeden z możliwych scenariuszy transakcji przewiduje odkupienie przez chińską Alibaba Group 40-procentowych udziałów, które w tej firmie ma Yahoo. Część zasobów Yahoo! mogłaby zostać wydzielona i sprzedana różnym firmom z sektora mediów i technologii. Pozostała część byłaby na tyle mała, że AOL i jego partnerzy byliby w stanie ją finansować. Nie wiadomo, czy tak okrojone Yahoo! pojawiłoby się na giełdzie. Wiadomo natomiast, że Jack Ma, szef Alibaba Group, wyraził już zainteresowanie odkupieniem wspomnianych udziałów. Ich wartość szacowana jest na około 10 miliardów dolarów. Jeśli dojdzie do jakiegoś rodzaju transakcji - a oprócz połączenia AOL z Yahoo! mówi się również o koalicji funduszy private equity z firmami z rynku mediów - to z pewnością Yahoo! zostanie sprzedane za znacznie niższą cenę, niż oferował Microsoft. Przypomnijmy, że ostateczna wycena koncernu z Redmond wyniosła 47,5 miliarda USD, co oznaczało, że za pojedynczą akcję oferuje on 33 dolary. Wczoraj na zamknięciu giełdy cena akcji Yahoo! wyniosła 15,25 USD, a już teraz są chętni, by zapłacić za nie 17,70 USD.
  7. Jak donosi Bloomberg, Google prowadzi rozmowy w sprawie zakupu firmy ITA Software. Transakcja może być warta miliard dolarów. ITA Software to producent specjalistycznych silników wyszukujących informacje dotyczące turystyki, przede wszystkim połączeń lotniczych. Klientami tej firmy są m.in. Orbitz Worldwide i Microsoft. Google, poprzez jej zakup, może zaoferować internautom produkt konkurencyjny wobec tego, co proponuje Microsoft. Co prawda udziały Google'a w amerykańskim rynku są co najmniej 5-krotnie większe niż Binga, jednak wyszukiwarka Microsoftu zyskuje kolejnych zwolenników, w dużej mierze dzięki dobrym mechanizmom wyszukiwania połączeń lotniczych. Oba koncerny coraz mocniej konkurują na online'owym rynku turystycznym. W samych tylko Stanach Zjednoczonych ubiegłoroczna wartość sprzedaży na tym rynku wyniosła 88,4 miliarda dolarów. Rozmowy o ewentualnym zakupie ITA Software prowadzone są w tajemnicy, a wszelkie informacje na ich temat są nieoficjalne. Jeśli do transakcji dojdzie, będzie to już kolejne przejęcie dokonane przez Google'a w bieżącym roku. Koncern kupił w ciągu ostatnich czterech miesięcy co najmniej 6 firm.
  8. Novell odrzucił ofertę funduszu hedgingowego Elliot Associates, który chciał kupić firmę za 2 miliardy dolarów. Przedstawiciele przedsiębiorstwa oświadczyli, że wycena rzędu 5,75 USD za akcję jest "nieadekwatna" i poniżej wartości firmy. Elliot jest właścicielem 8,5% akcji Novella. Obecnie akcje Novella można kupić za 5,88 USD. W chwili składania oferty były one sprzedawane w cenie 4,75 USD. Fundusz private equity Blue Harbour Group, który ma 4-procentowy udział w Novellu, stwierdził, że wartość producenta Suse "znacznie przewyższa ofertę Elliota". Jednocześnie zarząd Novella poinformował o wynajęciu banku JP Morgan, by ten pomógł w rozważeniu różnych opcji dotyczących przyszłości firmy. W grę wchodzą poszukanie strategicznego partnera, odkupienie własnych akcji lub sprzedanie Novella jako całości.
  9. Fundusz hedgingowy Elliot Associates złożył niespodziewaną ofertę zakupu Novella. Oferuje zań 2 miliardy dolarów, co oznacza, że za każdą akcję proponuje 5,75 USD. To dokładnie o dolara więcej, niż wyniosła cena akcji Novella na wtorkowym zamknięciu. Novell, jeden z największych producentów oprogramowania open source, posiada spore zapasy gotówki, wynoszące aż 991 milionów USD. Oferta Elliot Associates wycenia zatem samą firmę na miliard dolarów. Co prawda Novell ma sporo pieniędzy, jednak jego sytuacja finansowa ciągle się pogarsza. Pomiędzy listopadem 2009 a styczniem 2010 wpływy netto wyniosły 202 miliony dolarów, czyli o 6% mniej niż w analogicznym okresie z lat 2008-2009. Elliot Associates wraz z powiązaną z nim Elliot International mają w sumie 8,5% akcji Novella. Więcej ma tylko Samana Capital L.P. Elliot kupił akcje Novella 5 stycznia po tym, jak przez dłuższy czas przyglądano się temu opensource'owemu producentowi. W oświadczeniu prasowym przedstawiciele Elliota stwierdzili, że Novell od lat bezskutecznie próbuje zdywersyfikować swój biznes i ciągle mu się to nie udaje. Przez to akcje firmy przynoszą właścicielom mniejsze zyski, niż zapewnia rynek. Dlatego też Elliot, który ma 33 lata doświadczenia na rynku inwestycyjnym, chce kupić Novella by przeprowadzić niezbędne przekształcenia i zwiększyć wartość firmy oraz poprawić jej perspektywy rynkowe. Novell to producent cieszącego się niegdyś olbrzymim powodzeniem systemu NetWare oraz chwalonych obecnie Suse Enterprise Linuksa i Novell Identity Managera. Głośną próbą poprawienia swojej sytuacji rynkowej było podpisanie przez Novella umowy z Microsoftem dotyczącej kwestii marketingowych oraz kompatybilności produktów. Pozwoliła ona co prawda zwiększyć wartość akcji Novella, jednak nie dała firmie spodziewanego impulsu rozwojowego.
  10. Eric Schmidt oznajmił, że Google chce zwiększyć liczbę kupowanych małych i dużych firm, których profil działalności jest zgodny z profilem wyszukiwarkowego giganta. Na celowniku koncernu znajdą się przedsiębiorstwa z branży wyszukiwawczej, reklamowej, usług dla biznesu, systemów operacyjnych i przeglądarek. Koncern skupi się przede wszystkim na firmach rozwijających ciekawe technologie wyszukiwania, np. specjalizują się w wyszukiwarkach wertykalnych czy indeksujących zawartość serwisów społecznościowych. Google'a interesuje też rynek reklamy i firma będzie chciała kupić przedsiębiorstwa posiadające interesujące technologie sortowania i wyświetlania reklam. Wraz z technologiami koncern Brina i Page'a chce kupić też utalentowanych, pomysłowych ludzi z przejmowanych firm. Firma ogłosiła jednocześnie dobre wyniki finansowe. W trzecim kwartale bieżącego roku Google zarobił 1,64 miliarda USD. To o 27% więcej, niż w analogicznym okresie roku ubiegłego.
  11. The Wall Street Journal donosi, że IBM prowadzi z Sun Microsystems rozmowy, których celem jest przejęcie tej firmy przez Błękitnego Giganta. Obie firmy sporo łączy - są one zainteresowane przede wszystkim rynkiem klienta korporacyjnego, mają w ofercie własne procesory i systemy operacyjne, więc nie są uzależnione ani od Intela, ani od Microsoftu. Ponadto obie mocno wspierają środowisko opensource'owe. To również oznacza, że są swoimi konkurentami. Nie wiadomo, czy dojdzie do transakcji. Jeśli jednak tak się stanie, to jeszcze w bieżącym tygodniu możemy spodziewać się oficjalnego komunikatu. IBM jest skłonny zapłacić za Suna 6,5 miliarda dolarów. To niemal o 100% więcej niż wynosi rynkowa kapitalizacja tej firmy. Anonimowe źródła poinformowały WSJ, że w ciągu ostatnich miesięcy Sun Microsystems starał się zainteresować sobą kilka dużych firm. Prowadzono ponoć rozmowy m.in. z HP i Dellem w sprawie przejęcia. Jeśli IBM kupi Suna, będzie to największe przejęcie w historii Błękitnego Giganta, które umocni jego pozycję względem największego rywala - HP. Może też sugerować zmianę jego strategii. IBM skupia się bowiem przede wszystkim na oprogramowaniu oraz usługach i stopniowo pozbywa się działów związanych z produkcją sprzętu. IBM osiąga obecnie lepsze wyniki finansowe od większego HP. Zakup przynoszącego straty Suna oraz koszty połączenia obu firm mogą zmienić tę sytuację. Niewykluczone, jak piszą dziennikarze WSJ, że IBM zdał sobie sprawę z faktu, iż musi zacząć konkurować też na rynku sprzętu. Zakup Suna znacząco wzmocni jego pozycję jako producenta serwerów. Obecnie do IBM-a należy 31,4% tego rynku. HP jest w posiadaniu 29,5%, a Dell - 11,6%. Na czwartej pozycji plasuje się Sun z 10,6%. Połączenie obu firm może nie spodobać się urzędom antymonopolowym. Sun i IBM mają razem dominującą pozycję na rynku serwerów z systemami uniksowymi, obie firmy oferują też podobne produkty na rynku oprogramowania i sprzętu do archiwizacji danych na taśmach magnetycznych. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że administracja prezydenta Obamy nie będzie prowadziła tak liberalnej polityki antymonopolowej, jak administracja George'a Busha.
  12. Jeszcze przed 10 laty Yahoo! było największą potęgą Internetu, a prasa spekulowała, że Microsoft założy portal, który odbierze Yahoo! część rynku. Dzisiaj Yahoo! wyraźnie słabnie, a Microsoft, wciąż najbardziej wartościowa firma na rynku IT i największy producent oprogramowania, wyraźnie nie ma pomysłu na Internet. Potęgą Yahoo! zachwiał Google, który też coraz wyraźniej rzuca wyzwanie Microsoftowi, starając się przekonać użytkowników, że nie muszą kupować pudełkowych wersji oprogramowania, skoro mogą korzystać z darmowych programów online. Pomijając kwestie konkurencji, należy też pamiętać, że w Internecie można zarobić coraz większe pieniądze i grzechem byłoby nie skorzystać z okazji. Stąd też wysunięta przez Microsoft propozycja zakupu Yahoo!. W latach 80. i 90. ubiegłego wieku, gdy Microsoft budował swoją pozycję i wygrywał na rynku z IBM-em, Sieć dopiero się rozwijała i nie przypuszczano, że gospodarka internetowa będzie odgrywała w przyszłości tak olbrzymią rolę. Opinię taką potwierdziło masowe bankructwo dotcomów, do których dochodziło na początku XXI wieku. Obecnie wyraźnie widać, że nadchodzi nowy rozdział robienia interesów na rynku IT. Microsoft musi doprowadzić do tej transakcji. To bitwa, którą musi wygrać – mówi o zakupie Yahoo! analityk Jonathan Yarmis z AMR Research. Wciąć czekamy na decyzję Yahoo!, które wcale nie musi się zgodzić na przejęcie. A jeśli nawet się zgodzi, to pozostaje jeszcze uzyskanie aprobaty amerykańskich i europejskich urzędów antymonopolowych. Tutaj analitycy są raczej zgodni - amerykańska Federalna Komisja Handlu nie będzie miała nic przeciwko zakupowi Yahoo przez Microsoft. Również UE powinna wyrazić zgodę. Rynkowa pozycja Google’a pomoże przekonać urzędników, że transakcja pomiędzy Yahoo a Microsoftem nie grozi konkurencyjności. Pomoże ona zresztą też i samemu Google’owi, który będzie mógł przekonywać urzędników, że oto ma silną konkurencję i jego przyszłe działania nie prowadzą do zmonopolizowania rynku. Zanim jednak wypowiedzą się urzędnicy, głos musi zabrać kierownictwo Yahoo. Analitycy uważają, że szefowie portalu będą poddani silnej presji ze strony akcjonariuszy, dla których propozycja Microsoftu jest bardzo korzystna. Zdaniem analityk Charlene Li z Forrester Research, Yahoo! zrobi wszystko, by pozostać niezależną firmą. Nawet jeśli miałoby to oznaczać umowę z Google’em na wykorzystanie tej wyszukiwarki i dzielenie się zyskiem z reklam. Inni analitycy zwracają uwagę, że z propozycją zakupu Yahoo! mogą wystąpić też News Corp. czy InterActiveCorp. Z kolei David Garrity z Dinosaur Securities mówi, że być może swoją propozycję złoży też chiński portal Baidu.com lub, również chiński, Alibaba.com, który w 40% należy do Yahoo!. Pojawiły się też spekulację, że jakąś rolę może odegrać Seve Jobs i jego Apple, który jest wyraźnie admirowany przez założyciela Yahoo! i obecnego dyrektora firmy - Jerry'ego Yanga. Jeśli pojawią się inni chętni do kupna Yahoo! to, jak uważa większość analityków, Microsoft podbije cenę. Na wieść o ofercie Microsoftu akcje Yahoo! zdrożały o 48%, a papiery Microsoftu straciły na wartości 6,6 procenta. To znak, że Wall Street wątpi, czy zakup Yahoo! jest dla Microsoftu dobyrm rozwiązaniem. To klasyczna sytuacja, w której kupujący znacznie zawyża cenę, by już na starcie wyeliminować konkurencję – mówi profesor James Owers z Georgia State University. Jeśli dojdzie do połączenia Yahoo! i Microsoftu, to portalu obu tych firm będą miały w USA 142 milionów użytkowników. Google ma 124 miliony. Jednak to Google jest potęgą na rynku wyszukiwarek. Do koncernu Page’a i Brina należy aż 62% tego rynku, podczas gdy połączone siły Yahoo! i Microsoftu będą posiadały jednie 16% udziałów. Zdaniem niektórych specjalistów konsolidacja na rynku wyszukiwarek groźna. Internet ze swej natury jest demokratyczny, ale już wkrótce może się okazać, że o tym, co w nim przeczytamy, na jakie treści trafimy, będą decydowały 3-4 największe firmy.
  13. Krążące od wielu miesięcy plotki stały się rzeczywistością. Microsoft złożył ofertę zakupu Yahoo!. Gigant z Redmond oferuje 44,6 miliarda dolarów w gotówce i akcjach. Propozycję zakupu złożył Steve Ballmer, który wystosował list do zarządu Yahoo!. Zaoferował w nim 31 dolarów za akcję portalu. To o 62% więcej niż jej obecna wartość. W swoim liście Ballmer zauważył też, że przed rokiem otrzymał od Yahoo! odpowiedź, że obecnie nie jest odpowiednia pora na rozmowy o transakcji. W lutym ubiegłego roku Yahoo! nie chciało rozmawiać z Microsoftem, gdyż szefostwo portalu miało nadzieję, że wdrażana wówczas nowa strategia zwiększy dochody firmy. Minął rok i sytuacja nie uległa poprawie – napisał obecnie Ballmer. Microsoft zaproponował akcjonariuszom Yahoo! gotówkę lub akcje Microsoftu. Zdaniem koncernu połączenie obu firm przyniesie co najmniej 1 miliard dolarów oszczędności. Jeśli Yahoo! zgodzi się na przejęcie, transakcja mogłaby zakończyć się w drugiej połowie 2008 roku. Zarząd Yahoo! oświadczył, że uważnie przyjrzy się propozycji Microsoftu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...