Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'woda' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 150 wyników

  1. W czasach dinozaurów oceany przemierzały stałocieplne gady, a temperatura ich ciała była znacznie wyższa od wód, które zamieszkiwały. To wspaniałe, że da się to zbadać. Możemy zastosować technikę opracowaną przez Francuzów do przeanalizowania ewolucji ichtiozaurów, plezjozaurów i innych gadów morskich – cieszy się prof. Ryosuke Motani, paleontolog z Wydziału Geologii Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis. Artykuł Motaniego pt. "Perspektywa" ukazał się w najnowszym numerze pisma Science, gdzie towarzyszy publikacji zespołu Auréliena Bernarda z Uniwersytetu Liońskiego nt. "zębowego termometru ryb". Francuscy akademicy mierzyli stężenie izotopów tlenu w skamielinach zębów i w ten sposób określali temperaturę wymarłych zwierząt. Tlen występuje w atmosferze głównie w postaci tlenu-16 oraz jako tlen-18. Rosnąc, zwierzęta wykorzystują obie formy do budowy kości i zębów, ale wzajemny stosunek 16O i 18O zależy częściowo właśnie od temperatury ciała. Na początku naukowcy przyglądali się zębom skamieniałych ryb. Zakładając, że podobnie jak współczesne ryby były one zmiennocieplne, sygnał temperaturowy z zębów powinien odpowiadać temperaturze zamieszkiwanych wód. Następnie akademicy posłużyli się odnośnikiem w postaci rybiego termometru, by zbadać skamieliny ichtiozaurów, plezjozaurów i mozazaurów. Ichtiozaury przypominały delfiny i najprawdopodobniej przemieszczały się po głębokich wodach. Plezjozaury występowały na Ziemi od ok. 240 do 65 mln lat temu. Miały długą szyję i cztery płetwy, nic więc dziwnego, że nazywa się je płetwojaszczurami. Paleontolodzy są przekonani, że poruszały się jak lwy morskie. Mozazaury żyły w pobliżu brzegu i zaczajały się na ofiarę. Bernard ustalił, że ciepłota ciała ichtio- i plezjozaurów znacznie przewyższała temperaturę wody, a u mozazaurów się z nią zrównywała. Motani tłumaczy, że Bernardowi wyszło, że temperatury wód były przed milionami lat bardzo wysokie (39 stopni Celsjusza). W takich warunkach współczesne ryby i morskie gady nie mogłyby się rozwijać. Rybi termometr nadawał się do wyrzucenia, ponieważ zawartość tlenu-18 w atmosferze zmieniała się w ciągu tysięcy lat. Gdy Motani wziął na to poprawkę, temperatura ciała ichtiozaurów spadła do ok. 24 stopni Celsjusza. Te parametry dobrze pasują do organizmów żywych. Niektóre współczesne gady i ryby morskie także są stałocieplne. Żółwie skórzaste (Dermochelys coriacea) utrzymują stałą temperaturę wewnętrzną, ponieważ są duże i dysponują sporą warstwą tłuszczu. Tuńczyki mają zaś szybszą przemianę materii niż inne ryby. Motani uważa, że ichtiozaury i plezjozaury mogły wykorzystywać podobne strategie. Przypuszczenia na temat stałocieplności potwierdzają też doniesienia na temat ich aktywności: zwierzęta te przemierzały otwarte wody, nie ograniczając się do przybrzeżnych płycizn, gdzie można się było powygrzewać.
  2. Przez długi czas zastanawiano się, czy wydry czują pod wodą zapachy. Charlie Hamilton-James, od lat zajmujący się kręceniem i produkcją filmów przyrodniczych, przeprowadził i nagrał dla BBC eksperyment, który wiele w tej sprawie wyjaśnił. Hamilton-James przygląda się życiu wydr już od 20 lat. Wielu specjalistów uważa, że podczas polowania półwodne ssaki namierzają ofiarę dzięki dwóm zmysłom: wzrokowi i dotykowi. W 2006 r. wykazano jednak, że należące do rodziny kretowatych gwiazdonosy (Condylura cristata) tropią zdobycz także za pomocą węchu, czemu więc wydry nie miałyby robić tego samego? Gwiazdonosy były pierwszymi ssakami, u których wykryto tę cenną umiejętność. Żerując, wypuszczają, a następnie wciągają bąbelki powietrza i w ten prosty sposób zyskują szansę na przeanalizowanie woni z pobliskich wód. Ze szczegółami dotyczącymi zachowania wydr można się zapoznać, oglądając jeden z odcinków serii Halcyon River Diaries. Pracując z nimi, Hamilton-James umieścił w rzeczce przepływającej przez jego ogród martwego pstrąga. Obok postawił podwodne kamery na podczerwień. Filmowiec zaobserwował, jak pewnej nocy w kompletnych ciemnościach do cieku wpłynęła dzika wydra. Bez trudu bardzo szybko namierzyła truchło. Nie wynurzając się na powierzchnię, podpłynęła bezpośrednio do ryby. Dokładnie wiedziała, gdzie szukać jedzenia. Odtwarzając nagranie w zwolnionym tempie, Hamilton-James stwierdził, że z nosa wydry przebywającej obok pstrąga wydobywały się niewielkie bąble, które po odbiciu od ciała ofiary były z powrotem inhalowane. Działo się to tak szybko, że gdyby nie zwolnienie, nikt by niczego nie zauważył. Przyrodnik zdaje sobie sprawę, że nagranie nie jest żadnym dowodem, ale nie zamierza rezygnować ze swojego śledztwa.
  3. Kobiety, które chodzą w krajach Trzeciego Świata po wodę do rzek czy sadzawek, nie muszą wkładać specjalnego wysiłku czy dysponować zaawansowanym sprzętem, by uchronić się przed zarażeniem cholerą. Wystarczy, że przefiltrują ciecz przez noszone na co dzień sari. Po 2-krotnych badaniach prowadzonych w Matlabie w Bangladeszu Rita Colwell z University of Maryland podkreśla, ta prosta metoda ogranicza nie tylko zachorowalność w gospodarstwie, gdzie ją wdrożono, ale również u sąsiadów pijących nieuzdatnianą wodę. Amerykanka wylicza, że dzięki sari częstość występowania cholery spadła niemal o połowę (48%), a po początkowej demonstracji 31% kobiet kontynuowało filtrowanie wody dla swojej rodziny. W 2003 roku Colwell i jej zespół przeprowadzili badanie terenowe. Kobietom odpowiedzialnym za dostarczanie wody pokazano przecedzanie wody przez poskładane bawełniane sari. Wyniki były bardzo obiecujące, bo zachorowalność na cholerę spadła prawie o połowę. Badacze obawiali się jednak, że mało kto będzie nadal tak postępował. Po pięciu latach ekipa Colwell wróciła do Bangladeszu, by sprawdzić, czy filtrowanie jest wciąż w modzie i czy zapadalność na cholerę jest zmniejszona. Z tej samej co w 2003 r. populacji wybrano ponad 7 tys. noszących wodę kobiet. Z wywiadu wynikało, że 31% nadal praktykuje filtrowanie, z czego 60% robi to za pomocą sari. Okazało się, że w grupie kontrolnej, czyli wśród ludzi nieedukowanych w pierwszej turze badań, 26% gospodarstw domowych także zaczęło stosować przecedzanie. Choć nie jest to istotne statystycznie, częstość hospitalizacji z powodu cholery w latach 2003-2005 spadła o jedną czwartą. Ponieważ filtracja nie była stosowana przez wszystkie szkolone osoby, ograniczenie zachorowalności nie było tak wysokie, jak przy początkowym studium. Colwell sądzi, że chcąc zapewnić lepszą ochronę, trzeba co jakiś czas powtarzać trening.
  4. O szkodliwości nadmiernego stosowania chemicznych środków przy produkcji rolniczej wiadomo już od dziesięcioleci, ale wciąż ten problem nie jest dostatecznie zbadany i rozwiązany. Jednym z najpoważniejszych problemów jest wymywanie środków ochrony roślin z pól do pobliskich wód. Jako zabezpieczenie stosuje się często pasy trawy lub drzew, oddzielające ziemię uprawną od strumienia, czy rzeki. Ich skuteczność to temat ostatnich badań ekipy naukowców z Uniwersytetu w Quebec oraz Instytutu Badań i Rozwoju Agrośrodowiskowego. Zakrojone na sporą skalę wieloletnie obserwacje miały na celu zbadanie skuteczności filtrującej pasów zieleni złożonych z samej trawy, oraz z trawy i drzew. Pomiary stężenia trzech najpopularniej używanych środków chwastobójczych obejmowały nie tylko wymywanie powierzchniowe, ale również podpowierzchniowe przesączanie. Wyniki opublikowano w aktualnej edycji Journal of Environmental Quality, wydawanego przez Amerykańskie Towarzystwo Agronomiczne. Jak pokazały szczegółowe pomiary, bariery roślinne znacząco ograniczają powierzchniowe wymywanie środków chemicznych, podczas gdy ich podpowierzchniowe przesączanie wzrasta. Ogólny bilans jest jednak pozytywny i sumaryczna ilość chemikaliów przedostających się do wody spada. W pierwszym roku badania koncentracja herbicydów dzięki buforowi trawnemu lub trawno-drzewnemu spadała o 35% w porównaniu z brakiem takiej izolacji. Koncentracja podpowierzchniowa wzrastała natomiast o 800-1200%, ale łącznie odnotowywano spadek o 40-60%. Późniejsze badania wykazały, że eksport herbicydów z pól do wody jest dzięki trwie mniejszy nawet o 75-95%. Nie odnotowano natomiast, wbrew nadziejom, znaczącego wpływu obsadzenia roślinnego bufora drzewami, zwłaszcza na przesączanie podpowierzchniowe. Drzewa na badanym obszarze były jednak dopiero dwuletnie i być może nie rozwinęły jeszcze wystarczająco swojego systemu korzeniowego, żeby wywrzeć mierzalny wpływ na wyniki. Badania będą kontynuowane, uczeni będą nadal zajmować się wpływem drzew na podpowierzchniowe przesączanie, w nadziei że bardziej rozwinięty system korzeniowy znacząco je ograniczy. Podczas badań odnotowano również bardzo wysoką zmienność wyników, zależną od czynników pogodowych. Ich dokładny wpływ również będzie przedmiotem dalszych badań. Zespół badający zagadnienie tworzyli Emmanuelle Caron, Pierre Lafrance, Jean-Christian Auclair (University of Quebec), oraz Marc Duchemin (Institute of Research and Development in Agri-Environment). Warto przypomnieć, że niedawno pisaliśmy o wykorzystaniu pospolitego gatunku trawy do eliminowania z gleby antybiotyków, stosowanych przy hodowli zwierząt rzeźnych.
  5. Olbrzymia niespodzianka czekała naukowców z NASA, którzy postanowili zbadać wody znajdujące się pod lodami Antarktyki. Wywiercili w nich dziurę, do której opuścili kamerę i na głębokości 180 metrów pod powierzchnią lodu, gdzie nie dochodzi światło, zauważyli zwierzę przypominające krewetkę. Stworzenie z gatunku Lyssianasid amphipod przysiadło nawet na kablu kamery. Zakładaliśmy, że tam niczego nie będzie - mówi Robert Bindschadler. Tymczasem udało się nakręcić dwuminutowy klip z udziałem zwierzęcia. Odkrycie to skłania uczonych do przemyślenia ich poglądów dotyczących życia w ekstremalnych warunkach. Skoro tak zaawansowane stworzenie może żyć w całkowitych ciemnościach w wyjątkowo mroźnych wodach poddane działaniu olbrzymiego ciśnienia, to niewykluczone jest istnienie życia np. na Europie, lodowym księżycu Jowisza. Co więcej, z wody wyciągnięto też długą mackę, która prawdopodobnie należała do 30-centymetrowej meduzy. To pierwsza tak skomplikowana forma życia, znaleziona pod lodem - mówi Cynan Ellis-Evans z British Antarctic Survey. Twierdzi on, że znalezione stworzenia mogły przepłynąć w to miejsce i nie przebywają w nim na stałe. Inni uczeni jednak wątpią w taki scenariusz, gdyż do najbliższych otwartych wód jest niemal 20 kilometrów. Mało prawdopodobne, by dwa różne stworzenia przebyły tę drogę i zostały znalezione na tak małej przestrzeni. Uczeni nie mają jednak pojęcia, czym w tak skrajnych warunkach mogą żywić się tak skomplikowane formy życia.
  6. mW sytuacji, gdy aż 1,1 miliarda ludzi na świecie nie ma łatwego dostępu do wody pitnej, każda technologia pozwalająca na oczyszczenie tej niezwykle ważnej cieczy jest na wagę złota. Na szczęście wiele wskazuje na to, że przygotowanie wody nadającej się do picia przez ludzi jest możliwe (lub przynajmniej znacznie ułatwione) dzięki nasionom pospolitej rośliny uprawianej... na wielu terenach dotkniętych jej niedoborem. Zespół Habauki Kwaambwy z Uniwersytetu Botswany zajął się drzewem Moringa oleifera nieprzypadkowo. Jest to pospolita roślina uprawiana w niektórych krajach Afryki, Ameryki Południowej i Centralnej oraz Azji. Już kilka lat temu ustalono, że jedna z protein wytwarzanych przez nasiona tego organizmu, zwana białkiem koagulującym, posiada zdolność do wychwytywania wielu rodzajów substancji zawieszonych w wodzie i wytrącania się wspólnie z nimi z zawiesin. Naukowcy chcieli obliczyć, na ile silne jest wiązanie potencjalnych zanieczyszczeń przez to białko. Na podstawie przeprowadzonych analiz ustalono, że zdolność białka koagulującego do wiązania drobin zawieszonych w wodzie zaczyna się już przy jego stężeniu odpowiadającym 0,025% stężenia występującego w nasionach. Co więcej, pomiary dynamiki tego procesu wskazują, że nawet niewielki wzrost stężenia badanej proteiny pozwala na znaczne zwiększenie skuteczności procesu oczyszczania. Odkrycie dokonane przez zespół pana Kwaambwy potwierdza zdolność białka koagulującego do usuwania niektórych substancji obniżających jakość wody. Dodatkowo badacze wstępnie ustalili dawki potrzebne do skutecznego oczyszczenia wody z myślą o jej przeznaczeniu do konsumpcji przez ludzi. Biorąc pod uwagę, że nasiona M. oleifera są łatwo dostępne w wielu rejonach o utrudnionym dostępie do wody pitnej, praca zespołu z Uniwersytetu Botswany może więc doprowadzić do znacznej poprawy jakości życia na tych obszarach.
  7. Opracowane na Cornell University niewielkie urządzenie wielkości dłoni może pozwolić człowiekowi na poruszanie się po pionowych powierzchniach. Wykorzystuje ono napięcie powierzchniowe wody, a jego twórcami są profesor Paul Steen i Michael Vogel. Naukowców zainspirował pewien żuk z Florydy, który potrafi przyssać się do liścia z siłą 100-krotnie przekraczającą jego wagę, a następnie bez najmniejszych problemów odczepić się od niego i ponownie przyczepić. Urządzenie składa się płaskiej powierzchni w której znajdują się otwory o średnicy liczonej w mikronach. Nad nią umieszczono warstwę porowatego materiału, a powyżej - zbiornik z wodą. Całość zasilana jest 9-woltową baterią, która powoduje, że woda przeciska się przez porowatą warstwę i wydostaje przez otwory. Na styku warstwy z otworami i płaskiej powierzchni powstaje napięcie powierzchniowe. To, które obserwujemy w życiu codziennym, jest słabe. Jednak uczeni podczas swoich eksperymentów dowiedli, że ich prototyp zawierający 1000 otworów o średnicy 300 mikronów każdy był w stanie utrzymać ciężar 70 gramów. Im mniejsza powierzchnia styku i im więcej w niej otworów, tym bardziej rośnie siła, z jaką urządzenie przywiera. Naukowcy oceniają, że urządzenie o powierzchni 6,5 centymetra kwadratowego z milionami otworów o średnicy 1 mikrona każdy, będzie w stanie utrzymać ciężar około 7 kilogramów. Jego oderwanie od powierzchni, do której się przyssa, jest banalnie proste. Wystarczy bowiem odwrócić kierunek pola elektrycznego, a woda powróci do zbiornika. Profesor Steen mówi, że największym wyzwaniem było skonstruowanie działającego urządzenia w większej skali, gdyż krople wody mają tendencję do zlewania się. Udało się uniknąć tego zjawiska dzięki odpowiedniej konstrukcji pompy. Naukowiec przewiduje, że w przyszłości uda się na tyle udoskonalić pompy, że możliwe będzie zbudowanie urządzenia zdolnego utrzymać człowieka. Co więcej, jego zdaniem możliwe jest zastosowanie niewielkich membran pokrywających krople wody, które będą na tyle cienkie, iż można je kontrolować, a na tyle grube, że zapobiegną moczeniu powierzchni na której używane będzie urządzenie. Pomyślcie o urządzeniu wielkości karty kredytowej, które pozwoli wyważyć drzwi - mówi Steen. Prace były finansowane przez DARPA i Narodową Fundację Nauki.
  8. Japońscy naukowcy twierdzą, że mieszanina wody i gliny może zastąpić tworzywa sztuczne. Zespół Takuzo Aidy z Uniwersytetu Tokijskiego zmieszał kilka gramów gliny ze 100 gramami wody w obecności poliakrylatu sodu, działający jak "molekularny klej". Ten polimer spowodował, że glina przekształciła się w bardzo cienkie warstwy, co zwiększyło jej powierzchnię i pozwoliło na dobre przyleganie "kleju". W efekcie uzyskano plastyczny przezroczysty żel, który w 98% składa się z wody. Żel jest na tyle mocny, że udało się z niego zbudować most o szerokości 3,5 centymetra. Japończycy mówią, że wytrzymałość źelu zależy od sumy sił działających pomiędzy warstwami gliny a klejem, a więc od tzw. sił supramolekularnych. Wytrzymałość wielu hydrożeli jest zależna od kowalencyjnych wiązań chemicznych, a nie od sił supramolekularnych. Wadą takiej właściwości jest fakt, że jeśli dojdzie do zerwania wiązań, cały materiał traci na wytrzymałości. W przypadku sił supramolekularnych nie ma takiego niebezpieczeństwa, gdyż jeśli nawet materiał zostanie osłabiony np. pod wpływem nacisku, to siły supramolekularne ponownie zaczną działać i materiał odzyska wytrzymałość. Takuzo Aida podkreśla jeszcze jedną przydatną cechę nowego hydrożelu - jego formowanie trwa zaledwie 3 minuty, a do otrzymania substancji nie jest konieczne rozumienie procesu jej tworzenia się. Craig Hawker z Uniwersytetu Kalifornijskiego z Santa Barbara jest pod wrażeniem osiągnięć Japończyków. Największym przełomem jest łatwość produkcji oraz wyjątkowe właściwości uzyskanego materiału - stwierdził. Jego zdaniem największe zalety nowego hydrożelu to wytrzymałość i zdolność do samonaprawy. W przyszłości mogą dzięki niemu powstać jeszcze doskonalsze materiały.
  9. Kamień uderzający w lustro wody może wywołać powstanie naddźwiękowego strumienia powietrza - udowadniają naukowcy z holenderskiego Uniwersytetu w Twente. To niespodziewane odkrycie rozszerza naszą wiedzę na temat aerodynamiki i może pomóc m.in. w stworzeniu bardziej efektywnych pojazdów. Badaniem niezwykłego zjawiska zajmował się Stephan Gekle, magistrant pracujący na holenderskiej uczelni. Młody badacz obserwował fale powstające na powierzchni wody po uderzeniu płaskiego dysku, a więc w sytuacji podobnej do zabawy w "puszczanie kaczek" z brzegu jeziora. Jak się okazało, powietrze poruszone przez krążek wybija w powierzchni wody podłużną szczelinę. Po chwili zostaje ona ściśnięta przez otaczającą ciecz i przyjmuje kształt klepsydry. Po zaledwie kilku milisekundach zwężenie w środkowej części fali zaciska się jeszcze bardziej, zwiększając ciśnienie powietrza zamkniętego pomiędzy powierzchnią wody a wciąż opadającym "kamieniem". Zaraz po tym, jak szyjka "klepsydry" zamyka się całkowicie, ciśnienie powietrza przekracza krytyczną wartość i powoduje nagłe wystrzelenie strugi gazu. Na podstawie serii pomiarów ustalono, że strumień ten, mający szerokość ok. 1 mm, osiąga prędkość dźwięku. Obserwacja ta zaskoczyła nawet samego autora studium, gdyż jedyne dostępne dotąd (i do tego czysto teoretyczne) dane zakładały, że naddźwiękowe strugi powietrza mogłyby mieć co najwyżej szerokość mierzoną w mikrometrach. To ekscytujące i zaskakujące, że dzieje się to tak naprawdę przy makroskopowych rozmiarach szyjki, podkreśla badacz. Źródło: Stephan Gekle Dokonane odkrycie może mieć istotne znaczenie dla m.in. badań z zakresu aerodynamiki i hydrodynamiki. Dokładne zrozumienie zjawisk rządzących przepływem cieczy oraz gazów może ułatwić uporządkowanie ich przepływu wokół różnych obiektów, zmniejszając tym samym ilość energii potrzebnej do utrzymania ich w ruchu. Efektem takich działań może być m.in. zmniejszenie zużycia paliwa przez nasze samochody lub poprawę sprawności elektrowni wiatrowych.
  10. Badacze z Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego przestrzegają przed miedzianymi rurami doprowadzającymi wodę pitną. Z ich badań wynika bowiem, że miedź przedostaje się do wody, kumuluje w organizmie i z czasem może prowadzić do rozwoju chorób serca, cukrzycy czy choroby Alzheimera. Badania wykazały, że na niebezpieczeństwo ze strony miedzi narażone są osoby po 50. roku życia. Powinny one unikać też suplementów witaminowych zawierających miedź i żelazo, zmniejszyć spożycie mięsa oraz unikać wody z miedzianych rur. Osoby takie powinny też regularnie badać krew pod kątem zawartości miedzi i żelaza oraz przyjmować cynk, który pozwala na zmniejszenie koncentracji miedzi w organizmie. Miedź i żelazo są niezwykle ważne w młodości, jednak po 50. roku życia nasze organizmy nie potrafią ich efektywnie przetwarzać. Szczegółowy raport z powyższych badań jest dostępny w Sieci.
  11. Podczas rozwiązywania problemów południowoamerykańskie płaszczki słodkowodne Potamotrygon castexi potrafią posłużyć się strumieniem wody jak narzędziem. Naukowcy zaobserwowali, że wyuczą się takiego zachowania, by wydobyć pożywienie ukryte wewnątrz plastikowej rurki (Animal Cognition). Przedstawiciele izraelsko-austriacko-amerykańskiego zespołu uważają, że odkrycie to zadaje kłam przekonaniu, że ryby działają wyłącznie na zasadzie prostego odruchu. W rzeczywistości nie ustępują pod względem zdolności poznawczych ptakom, gadom, a nawet ssakom. Płaszczki słodkowodne/rzeczne (Potamotrygonidae) są rybami chrzęstnoszkieletowymi. Występują wyłącznie w tropikalnych strefach Ameryki Południowej. Dr Michael Kuba z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie przypuszcza, że w przeszłości nie doceniano inteligencji płaszczek głównie ze względu na trudności związane z ich badaniem. Są one większe od innych zwierząt modelowych, np. gupików, myszy czy danio pręgowanych, poza tym, tak jak rekiny, uznawano je za maszyny czystego odruchu o bardzo czułych zmysłach i równie ograniczonym umyśle. Ekipa Izraelczyka prowadziła eksperymenty z akwariowymi P. castexi. Wykorzystując zapieczętowaną z jednej strony rurkę z jedzeniem, biolodzy sprawdzali, jak ryba poradzi sobie z wyzwaniem. Patrzyli też, czy zwierzę będzie w stanie odróżnić czarny koniec tuby od białego. Płaszczki nie tylko doskonale radziły sobie z zadaniami, lecz również stosowały szereg strategii pozwalających rozwiązać problem, np. posługiwały się strumieniem wody jak narzędziem. Płaszczki lokowały się nad białym końcem rurki i zaczynały tak falować swoim ciałem, by przepływ wody ściągnął smakołyk wprost do nich. Podobny zabieg jest wykorzystywany przez inne ryby – strzelczykowate. Te małe okoniokształtne "plują" wodą w kierunku siedzących na liściach owadów. Płaszczki manipulują strumieniem wody, by wydobyć pokarm, który utknął między roślinami na powierzchni akwarium. Zachowanie to zostało utrwalone na filmie. Historia zaczęła się we wrześniu 2003 roku, gdy do wiedeńskiego zoo przybyły dorosłe płaszczki z ogrodu Parc Merveilleux w Luksemburgu. Jedna z samic była ciężarna i 16 października urodziło się jeszcze 6 młodych. Zostały one przetransportowane do własnego 850-litrowego akwarium. By zmniejszyć naświetlenie i zawartość składników odżywczych, wprowadzono tam rośliny wodne (rzęsowate). Z czasem utworzyły tak gęstą warstwę, że płaszczki zaczęły podpływać pod powierzchnię, ustawiały się do góry brzuchem, a następnie przepompowywały wodę przemieszaną z rzęsą do niższych partii zbiornika. Pewnego dnia po raz pierwszy wypluły strumień daleko poza brzeg akwarium. Dzięki rurce biolodzy stwierdzili, że płaszczki zawsze wysysają pokarm, nigdy nie "wydmuchują". Kiedy naukowcy zamontowali wewnątrz tuby siatkę, przez co do jedzenia można się było dobrać tylko z jednej (białej) strony, ryby szybko opanowały tę sztuczkę. [Płaszczki] są przedstawicielami jednej z najstarszych linii kręgowców, więc zgromadzenie wiedzy o ich zdolnościach pomoże nam lepiej zrozumieć ewolucję inteligencji kręgowców – podsumowuje Kuba.
  12. Pomiar całkowitego stężania toksyn w wodzie nie stanowi w dzisiejszych czasach większego problemu. Znacznie trudniejsza jest ocena ich potencjalnej toksyczności, ponieważ nie każda forma trucizny może zostać pochłonięta przez organizmy żywe. Problem ten udało się jednak rozwiązać dzięki zmodyfikowanym genetycznie kijankom, fluoryzującym w reakcji na kilka pospolitych zanieczyszczeń. Autorami nowej metody detekcji są badacze z University of Wyoming. Dzięki modyfikacjom genetycznym stworzyli oni nowe odmiany kijanek platany szponiastej (Xenopus laevis) - żaby występującej w naturze w Afryce. Sekwencje wprowadzone do ich genomu zaprojektowano tak, by komórki kijanek wytwarzały białko zielonej fluorescencji (GFP) w reakcji na obecność podwyższonych stężeń metali lub tworzyw sztucznych o działaniu zbliżonym do estrogenów. Równie ważne, co stworzenie samej konstrukcji genowej pozwalającej na wykrywanie toksyn, było opracowanie systemu detekcji fluorescencji kijanek. Pomiaru trzeba dokonywać w wąskiej rurce, do której młode osobniki nie wpływały zbyt chętnie. Rozwiązaniem był system wymuszający obieg wody i wtłaczający kijanki w odpowiednie miejsce, skomplikowany i innowacyjny na tyle, że jego autorowi, prof. Paulowi Johnsonowi, udało się zdobyć patent na jego ochronę. W porównaniu do metod czysto chemicznych nowy sposób wykrywania toksyn ma jedną podstawową zaletę. Jest nią uwzględnienie dostępności biologicznej toksyn. Sama obecność trujących substancji w wodzie nie oznacza bowiem, że będą one oddziaływały na organizmy żywe. Dzięki stworzeniu systemu opartego na kijankach można z łatwością stwierdzić, jak groźne są substancje zawieszone w wodzie. Warto wspomnieć, że podobny system został opracowany przez polskich naukowców i wdrożony w kilku stacjach uzdatniania wody w naszym kraju. Zamiast kijanek stosuje się w nich niezmodyfikowane genetycznie małże, które zamykają skorupy w reakcji na obecność dostępnych biologicznie trucizn. Wynalazek Polaków jest bardzo czuły, lecz mniej wybiórczy od tego opracowanego przez naukowców z University of Wyoming, ponieważ nie rozróżnia on rodzajów zanieczyszczeń obecnych w wodzie.
  13. Archeolodzy badające miasto Palenque sugerują, że Majowie potrafili wykorzystywać i kontrolować ciśnienie wody. Niewykluczone, że mieli fontanny i toalety spłukiwane bieżącą wodą. Dotychczas sądzono, że tego typu urządzenia pojawiły się w Ameryce po przybyciu do niej Hiszpanów. Palenque, jedno z ważniejszych centrów Majów, było zamieszkane w latach 100-800. Znajdowało się tam około 1500 budynków, a liczba mieszkańców oceniana jest na 6000 osób. W centrum Palenque znajduje się bardzo ciekawy system wodociągowy, niespotykany w innych miastach Majów. Składają się nań m.in. podziemne akwedukty, które z jednej strony przechwytywały wodę ze strumieni, a z drugiej zapobiegały powodziom i erozji gleby. Kirk French, archeolog z Pennsylvania State University przypomina, że Majowie nazywali miasto Lakmaha, co znaczy "Wielka Woda". Niedawno, podczas badania systemu wodociągowego odkryto niezwykłą strukturę - rodzaj akweduktu o długości 66 metrów, charakteryzującego się dużymi spadkami, który nagle zwężał się u końca. Naukowcy oceniają, że ciśnienie u jego wylotu było na tyle duże, by stworzyć fontannę wody o wysokości 6 metrów. Urządzenie pochodzi najpóźniej z roku 750, a więc już wcześniej Majowie byli w stanie kontrolować ciśnienie wody. Naukowcy od dziesięcioleci spekulowali, że pałac w Palenque mógł być wyposażony w toalety spłukiwane bieżącą wodą. Do ich budowy konieczne jest jednak odpowiednie manipulowanie jej ciśnieniem. Teraz wiadomo, że Majowie to potrafili. French przypomina, że fontanna i manipulowanie ciśnieniem to kolejne z oznak bogactwa miasta. Jest ono bowiem położone w okolicy bardzo zasobnej w wodę, a każdy jego mieszkaniec miał do najbliższego źródła nie dalej niż 150 metrów, tak więc prace inżynieryjne z nią związane były oznaką chęci, a nie konieczności. Tym bardziej, że Majowie nie byli wielkimi inżynierami. "Ich budynki są dość proste. Jednak inżynieria wodna robi wrażenie" - mówi naukowiec. French chce przez najbliższe 5 lat zajmować się "hydroarcheologią". Przypuszcza bowiem, że w wielu innych miejscach Nowego Świata uda się znaleźć, przeoczone dotychczas, dowody na wykorzystywanie ciśnienia wody.
  14. Niedopałki papierosów są toksyczne dla ryb słodko- i słonowodnych. Nawet jeśli w pecie pozostanie niewiele niespalonego tytoniu, to i tak jeden moczący się w litrze wody zabije 50% pływających w nim ryb. Tak samo zadziałają 4 niezawierające nikotyny filtry z wypalonych papierosów. Choć co roku do środowiska trafia 4,5 biliona petów, nie badano, ile trucizn wycieka do wód, w tym do oceanów. Zagadnieniem tym zajął się więc zespół Elli Slaughter z San Diego State University. Richard Gersberg, jeden z naukowców, przyznał, że biologią zajmuje się od 30 lat, sam palił, lecz nigdy nie myślał o związkach chemicznych, które mogą z nich wyciekać, a poza nikotyną, są to choćby rakotwórcze benzeny czy metale ciężkie. W mojej opinii pety są bardziej toksyczne niż unoszące się na wodach oceanu plastikowe butelki. Można je porównać do bilionów buteleczek z truciznami [...]. Eksperymenty prowadzono na narybku smugoboków (Atherinops affinis) oraz Pimephales promelas. Są to gatunki, odpowiednio, słono- i słodkowodne, wykorzystywane przez amerykańską Agencję Ochrony Środowiska jako modele podczas badań nad skażeniem wód.
  15. Dzięki przeprowadzonemu niedawno bombardowaniu Księżyca NASA dowiedziała się, że na Srebrnym Globie występują duże ilości wody. Odkrycie to oznacza, że założenie stałej bazy księżycowej będzie łatwiejsze, niż dotychczas przypuszczano. Udowodniono przy tym, że niedawne doniesienia były prawdziwe. Od dłuższego już czasu wiedziano, że na biegunach Księżca uwięzione są duże ilości wodoru. Misja LCROSS pokazała, że woda występuje w różnych miejscach i jest jej więcej. Od czasu uderzenia LCROSS w krater Cabeus, naukowcy bez przerwy analizują uzyskane informacje. Jesteśmy niezwykle podekscytowani - mówi Anthony Colaprete, główny badacz z Ames Research Center. Wiele dowodów pokazuje, że woda jest obecna zarówno w pyle powstałym wskutek uderzenia, jak i wypełniła otwór powstały wskutek uderzenia LCROSS - dodaje. Naukowców czeka jeszcze wiele pracy. Misja dostarczyła bowiem olbrzymiej ilości danych. Obok śladów wody z Cabeusa znaleźliśmy też ślady wielu interesujących substancji. Stale zacienione obszary Księżyca to prawdziwe lodowate pułapki, które od miliardów lat gromadzą materiał - stwierdził Colaprete.
  16. Jeden z sądów w Kalifornii przyznał aż 16 milionów dolarów odszkodowania rodzinie kobiety, która zmarła w styczniu 2007 roku w wyniku zatrucia... czystą wodą. Śmierć 28-letniej Jennifer Strange związana z konkursem zorganizowanym przez stację radiową KDND-FM z Sacramento. Zasady dziwacznego konkursu były proste: uczestnicy raz na kwadrans otrzymywali do wypicia ćwierćlitrową butelkę wody, zaś od ósmej rundy pojedynczą porcję zwiększano do 0,5 litra. Zwycięzcą konkurencji miała zostać osoba, która jako ostatnia pójdzie do toalety. Pani Strange, jedna z uczestniczek konkursu, wypiła łącznie 7,5 litra wody. W pewnym momencie zaczęła uskarżać się na ból głowy i drgawki, wywołane ostrym zaburzeniem równowagi wodno-elektrolitowej organizmu. Można więc powiedzieć, że doszło u niej do zatrucia czystą wodą. Po paru godzinach od powrotu do domu kobieta zmarła. Rodzina ofiary konkursu pozwała do sądu jego organizatorów, stację radiową KDND-FM z Sacramento. W pozwie zaznaczono, że konkursu nie odwołano nawet po tym, jak dwie osoby - słuchacz dzwoniący do radia oraz jeden z prowadzących program - ostrzegły słuchaczy o niebezpieczeństwie związanym z wypiciem nadmiernej ilości wody. Ława przysięgłych biorąca udział w procesie uznała firmę odpowiedzialną za prowadzenie KDND-FM oraz jej właściciela winnymi śmierci Jennifer Strange. Na rzecz rodziny ofiary zasądzono odszkodowanie w wysokości 16 milionów dolarów, zaś właściciele stacji z własnej inicjatwy zwolnili 10 pracowników związanych z organizacją konkursu.
  17. Rozgwiazdy z gatunku Pisaster ochraceus wypracowały ciekawą strategię zapobiegania przegrzaniu w słońcu odpływu. Napompowują się chłodną wodą morską, co wg naukowców, stanowi odpowiednik wypicia siedmiu litrów zimnej wody przez człowieka planującego przechadzkę w skwarze południa (American Naturalist). Biolodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis, Université François-Rabelais w Tours i Bodega Marine Laboratory obawiają się, że ocieplenie klimatu może zniweczyć metodę pieczołowicie wypracowaną przez te zamieszkujące watt (równię pływową) pacyficznego wybrzeża USA szkarłupnie. W jaki sposób? Przez podniesienie temperatury wody, która zwyczajnie przestanie chłodzić. Pisaster ochraceus żywi się małżami, lecz żeruje wyłącznie pod wodą. W czasie odpływu nie może się poruszać, a przy dużym nasłonecznieniu musi się jakoś chronić przed hipertermią. Odkryliśmy całkiem nową strategię termoregulacyjną w królestwie zwierząt. Zauważyliśmy, że waga rozgwiazd wrastała w dniach po wystawieniu w czasie odpływu na oddziaływanie słońca. Skoro zwierzęta nie mogły wtedy żerować, zwyżkę można wytłumaczyć jedynie pobieraniem wody morskiej – tłumaczy dr Sylvain Pincebourde. Wg niego, P. ochraceus jest gatunkiem doskonale przystosowanym do zmiennego środowiska. Amerykańsko-francuski zespół dokonał swojego odkrycia, odtwarzając pływy i warunki klimatyczne w laboratoryjnym akwarium. Naukowcy posłużyli się lampami podgrzewającymi powietrze i kamerami na podczerwień, które utrwalały ciepłotę ciała rozgwiazd. Na końcu ważyli zwierzęta, by ocenić ilość płynów ustrojowych. Akademicy byli szczególnie zdumieni objętością wody, jaką rozgwiazdy były w stanie przechować przez kilka dni. Pozwalała ona na obniżenie temperatury ciała niemal o 4°C.
  18. Dotychczas uważano, że woda znajdująca się na Księżycu jest zamknięta w postaci lodu w niektórych miejscach Srebrnego Globu. Najnowsze dane wskazują jednak, że wody jest znacznie więcej i jest ona dość równomiernie rozłożona. To oznacza, że przyszłe ekspedycje naukowe będą mogły korzystać z księżycowej wody. Dane z trzech satelitów, które w ostatnich latach okrążyły Księżyc wskazują, że przynajmniej w niektórych jego rejonach pod powierzchnią znajduje się warstwa wody. Zespół naukowców z Brown University, University of Maryland i U.S. Geological Survey przeanalizował dane z pomiarów dostarczoncych przez sondy Cassini, Deep Impact i indyjską Chandrayaan 1. Instrumenty wszystkich pojazdów wykazały obecność powiązanych tlenu i wodoru w wielu miejscach Księżyca. Również tam, gdzie za dania temperatury sięgają punktu wrzenia wody. Najwięcej znaleziono je w pobliżu obu biegunów. Samo istnienie OH nie jest jeszcze mocnym dowodem występowanie wody. Może być to hydroksyl. Jednak badacze z University of Maryland znaleźli we wskazaniach sondy Deep Space dowody na występowanie zarówno wody jak i hydroksylu. Lori Feaga i Jessica Sunshine uważają, że w tonie gruntu można znaleźć około litra wody. Nawet w przyszłości pozyskanie tej wody może być trudne. Jest jednak i dobra wiadomość. Gdy powierzchnia Księżyca się ogrzewa, woda migruje w kierunku biegunów, gdzie koncentruje się w takich ilościach, że być może już teraz będzie użyteczna. Odpowiedź na pytanie, ile jest jej na biegunach, możemy poznać już wkrótce. NASA ma bowiem zamiar "zbombardować" Księżyc i przeanalizować uzyskane dzięki temu próbki. Uczeni nie wiedzą na pewno, skąd na Księżycu woda. Istnieje kilka możliwych odpowiedzi. Jedna z teorii zakłada, że mogła być ona przyniesiona przez komety. Z kolei inna mówi o meteorytach, których bombardowanie przyczyniło się do odsłonięcia zbiorników istniejących pod powierzchnią ziemskiego satelity. Możliwe też, że w tworzeniu wody ma udział wiatr słoneczny, składający się z wodoru i helu. Niewykluczone, że wodór wiąże się z obecnym w gruncie księżycowym tlenem.
  19. Jedzenie czekolady bądź picie wody może zmniejszyć ból odczuwany przez szczury w odpowiedzi na oparzenie. Badacze z Uniwersytetu Chicagowskiego sądzą, że u dzikich zwierząt mechanizm ten zapobiega rozpraszaniu podczas żerowania w sytuacji niedoboru pokarmów, lecz w dzisiejszych czasach, gdy większości ludzi jedzenia nie brakuje, może prowadzić do przejadania się i otyłości (Journal of Neuroscience). Profesor Peggy Mason i dr Hayley Foo zauważyli, efekt uśmierzenia bólu występował, gdy zwierzęta jadły lub piły, nawet jeśli w danym momencie nie były głodne. W ramach eksperymentu wprost do pyska podawano szczurom kawałek czekolady oraz wodę - słodzoną sacharyną bądź zwykłą. Gdy zwierzę przełknęło, pod klatką zapalała się żarówka. W zwykłych okolicznościach gryzoń podniósłby łapę, chroniąc się przed nadmiernym ciepłem. Para badaczy zauważyła jednak, że jedząc lub pijąc, szczury robiły to znacznie wolniej niż wtedy, gdy nie zajmowały się żerowaniem. Co ciekawe, naukowcy nie zaobserwowali różnic w reakcji odroczonego podniesienia łapy pomiędzy zwierzętami jedzącymi czekoladę a pijącymi wodę, choć wcześniejsze badania wskazywały, że przed bólem zabezpieczają tylko substancje zawierające cukier. Mason podkreśla, że dzięki eksperymentowi jej zespołu wyszło na jaw, że kalorie nie mają tu nic do rzeczy. Woda nie ma kalorii, w sacharynie brak cukru, ale i jedno, i drugie działa jak czekoladowe draże. To naprawdę szokujące. Badanie powtórzono, podając szczurom chininę. Okazało się, że gryzonie reagowały równie szybko jak wtedy, gdy nie jadły. Oznacza to, że pokarmy i napoje niesprawiające przyjemności nie wykazują działania przeciwbólowego. Wpływ pokarmów zmieniał się w zależności od sytuacji. Kiedy za pomocą leków sprawiano, że zwierzęta zaczynały chorować, czekolada przestawała pomagać. Ból uśmierzała jedynie woda, co pozwala przypuszczać, że przy złym samopoczuciu picie jest uznawane za pożądane. Wyłączając wielkie jądro szwu, rejon pnia mózgu powiązany z tłumieniem bólu podczas snu i oddawania moczu, Mason i Foo wyeliminowali dobroczynny efekt picia wody. Na wolności, kiedy zwierzę ma rzadką okazję zjedzenia bądź wypicia czegoś, istotne jest, by nic go wtedy nie rozpraszało. Aktywacja wielkiego jądra szwu pozwala odfiltrować zakłócenia, dopóki nie skończy ono posiłku. Mason uważa, że podobny efekt występuje także u ludzi. Eksperymenty innych naukowców pokazały np., że niemowlęta odczuwają słabszy ból, gdy podczas zastrzyku poda im się posłodzoną wodę. Na mechanizm ten należy jednak uważać, ponieważ przy współczesnych warunkach bytowania naszego gatunku toruje on drogę nadwadze i otyłości.
  20. O zastosowaniach nanorurek węglowych mówi się i pisze bardzo dużo. Teraz do i tak już długiej listy można dopisać kolejną pozycję – nawożenie. Okazuje się bowiem, że nasiona pomidorów kiełkują i rosną szybciej w podłożu hodowlanym zawierającym te struktury (ACS Nano). Biolog Mariya Khodakovskaya i nanotechnolog Alexandru Biris z University of Arkansas porównywali kiełkowanie i wzrost siewek pomidorów w zwykłym podłożu i glebie wzbogaconej nanorurkami. Choć już wcześniej inni naukowcy wspominali, że tego typu zabieg przyspiesza wegetację, dopiero teraz udało się zaproponować jakieś wyjaśnienie. Akademicy z Little Rock zauważyli bowiem, że nanorurki przebijają grubą łupinę nasienia, co pozwala wodzie szybciej dotrzeć do jego wnętrza.
  21. Komunikacja z łodziami podwodnymi to poważne wyzwanie technologiczne i wojskowe. Patrick Huber, fizyk z Virginia Tech uważa, że problem uda się rozwiązać, wykorzystując do przesyłania informacji... neutrino. Nowoczesne okręty podwodne mogą całymi tygodniami przebywać w ukryciu na głębokości poniżej 200 metrów. Mają jednak bardzo poważną wadę. Komunikacja z nimi możliwa jest tylko wówczas, gdy znajdują się blisko powierzchni. To naraża okręt na wykrycie i atak wroga. Problemem jest przesyłanie fal radiowych, które w wodzie rozchodzą się bardzo słabo. Tylko fale o ekstremalnie niskiej częstotliwości (ELF), wynoszącej poniżej 100 herców mogą przebyć większe odległości. Jednak przesyłanie danych z ich wykorzystaniem odbywa się niezwykle powoli, z prędkością zaledwie 1 bita na minutę. Okręty podwodne wykorzystują fale o bardzo niskiej częstotliwości (VLF), dochodzącej do kilku kilkoherców. Informacje można wówczas wysłać z prędkością nawet 50 bitów na sekundę, jednak odległość, jaką są w stanie przebyć fale jest mocno niezadowalająca. Bardzo interesującą propozycją jest wykorzystanie neutrino, problem jednak w tym, że przenikają one dosłownie przez wszystko, a więc ich wykrycie jest niemal niemożliwe. Jednak Peter Huber twierdzi, że gdyby udało się z nich skorzystać, prędkość przesyłania danych można by zwiększyć do 100 bitów na sekundę, informacje przebywałyby duże odległości i można by je wysyłać i odbierać nawet w maksymalnym zanurzeniu. Huber teoretyzuje, że do wysyłania neutrino można wykorzystać już istniejące techniki. W laboratoriach neutrino są tworzone poprzez przyspieszanie mionów do wysokich energii. Gdy miony ulegają rozpadowi, powstają neutrino. Wykrywa się je w procesie odwrotnym, czyli gdy neutrino reagują z materią, powstają miony, które można łatwo wykryć. Problem w tym, że tego typu eksperymenty można przeprowadzać w specjalnych laboratoriach. Na przykład w Fermi National Accelerator Laboratory przeprowadza się eksperymenty, podczas których wysyła się strumień neutrino do położonego 700 kilometrów dalej kolosalnego wykrywacza mionów nieczynnej kopalni w Minnesocie. Detektor waży 5000 ton i w ciągu dwóch lat pracy wykrył jedynie 730 mionów. Huber uważa, że przyszłe generacje akceleratorów będą wielokrotnie mniejsze i bardziej poręczne w użyciu. Da się je zatem zastosować np. w bazach wojskowych czy zwykłych budynkach. Uczony jest bardziej kreatywny, jeśli chodzi o same metody wykrywania mionów. Jego zdaniem można pokryć łódź podwodną rodzajem tapety, działającej jak wykrywacz mionów. W ten sposób uzyskamy duży, cylindryczny detektor mionów o średnicy około 10 i długości 100 metrów. Miony będą wpadały do łodzi z jednej strony i wychodziły z drugiej. Pomiary po obu stronach pozwolą na precyzyjne wykrywanie neutrino. Naukowiec uważa też, że można wykorzystać promieniowanie Czerenkowa, czyli zjawisko świecenia w materii szybko poruszających się naładowanych cząstek. Takimi cząstkami byłyby miony wędrujące przez wodę w kierunku łodzi podwodnej. Wystarczyłoby "tylko" odfiltrować zakłócenia wywoływane luminescencją organizmów żywych czy światłem słonecznym. Zdaniem Hubnera, w przyszłości nie będzie z tym więĸszych problemów. Warto tutaj zauważyć, że, o ile pomysły uczonego są warte rozważenia, to zapewniają one jedynie wysyłanie wiadomości do łodzi podwodnej. Komunikacja w drugą stronę wciąż stanowi poważny problem.
  22. Niedawno dowiedzieliśmy się, że na Księżycu jest więcej wody, niż sądzono, a teraz podobne informacje nadchodzą z Marsa. Przesłane przez sondy zdjęcia ujawniły nowe kratery wypełnione lodem. Co więcej, najprawdopodobniej jest on w 99% czysty, w przeciwieństwie do poprzednich podobnych znalezisk, które składały się z mieszaniny lodu i pyłu. Na podstawie najnowszych danych specjaliści oceniają, że pod powierzchnią Czerwonej Planety znajduje się metrowej grubości warstwa lodu i zawiera ona tyle samo zamarzniętej wody, co Grenlandia. Naukowcy mówią, że mieli olbrzymie szczęście zauważając wodę. Znaleziono ją w kraterach o powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych, a powierzchnia samego lodu była cieńsza, niż w na innych obszarach. Lód zniknął w czasie badania go przez satelity. Zdążył w międzyczasie zamienić się w parę wodną. Wszystko to zdarzyło się bardzo szybko. Po 200 dniach od jego znalezienia, zniknął - mówi Shane Byrne. Ekspertów zdziwiła też czystość lodu. Zwykle jest on zmieszany z pyłem w stosunku 50:50. Nowoodkryty lód zawierał 99% wody i 1% pyłu. Wcześniej myśleliśmy, że lód tworzy się pod powierzchnią i dlatego jest w 50% zanieczyszczony pyłem - dodaje Byrne. Uczeni przygotowują się na kolejne "polowanie na lód". Na północnej półkuli Marsa rozpoczyna się lato. To, zdaniem Byrne'a, powinno pozwolić na zaobserwowanie ponad 10 nowych kraterów z czystym lodem.
  23. Od lat biolodzy wiedzieli o tym, że owady, np. karaczany, podczas spoczynku wstrzymują oddech. Dotąd nie mieli pojęcia, czemu to robią, okazuje się jednak, że dzięki ograniczeniom oddychania (nieciągłym cyklom wymiany gazowej, ang. discontinuous gas exchange cycles, DGCs) mogą zaoszczędzić wodę. Karaczany są prawdziwymi rekordzistami, ponieważ umieją wstrzymać oddech nawet na 7 minut. W ich przypadku jest to dość proste, ponieważ narząd oddechowy tego rzędu stanowią tchawki. Powietrze dostaje się do nich przez przetchlinki, niewielkie otwory na powierzchni ciała. By przestać oddychać, muszą więc po prostu zamknąć przetchlinki. Naukowcy przetestowali 3 hipotezy wyjaśniające wstrzymywanie oddechu na dłuższy czas. Pierwsza mówi, że owady czynią tak po to, by zwiększyć ilość dwutlenku węgla i móc go łatwiej wydalić, czyli zwiększyć efektywność wymiany gazowej w podziemnym środowisku. Zwolennicy drugiej uważają, że zaprzestanie oddychania zabezpiecza przed wysokimi (toksycznymi) stężeniami tlenu – uszkodzeniem oksydacyjnym. Twórcy trzeciej twierdzą zaś, że dzięki takiemu zachowaniu zwierzęta regulują utratę wody. Jak wyjaśnia dr Craig White, fizjolog z University of Queensland, system tchawek nie tylko dostarcza do komórek tlen, ale i odprowadza wodę. Skoro podczas spoczynku obniża się zapotrzebowanie na tlen, warto zamknąć przetchlinki, żeby zachować H2O. Wcześniejsze analizy porównawcze faworyzowały hipotezę wodną, a tzw. mechaniczne dawały niejednoznaczne wyniki, dlatego Australijczycy jako pierwsi zdecydowali się na manipulowanie cechami środowiska i badanie reakcji aklimatyzacyjnej. Akademicy przez miesiąc monitorowali oddychanie karaczanów szarych (Nauphoeta cinerea). Robili to przy zróżnicowanym stężeniu dwutlenku węgla i tlenu oraz wilgotności, stąd niektóre owady spędziły 4 tygodnie w wysokiej wilgotności, inne w niskiej, a jeszcze inne w stałej, lecz ze zmieniającymi się poziomami CO2/O2. Okazało się, że przy niskiej wilgotności karaluchy wstrzymywały oddech na dłużej. Wniosek? To ich oszczędzające wodę przystosowanie do suchego środowiska.
  24. Duńscy naukowcy potwierdzili stosunkowo słabo dotąd znaną teorię tworzenia się chmur. Wg nich, jądra kondensacji, które pomagają ustabilizować zarodniki kropelek, tłumaczą formowanie się chmur nad obszarami miejskimi, ale nie nad lasami deszczowymi, oceanami czy w czasach poprzedzających rewolucję przemysłową. Gdyby jednak uznać, że cząstki promieniowania kosmicznego – protony i neutrony – zderzają się w atmosferze ziemskiej z cząsteczkami wody, wybijając z nich elektrony, a powstające w ten sposób jony przyciągają nienaruszone cząsteczki, sprawa wyglądałaby już zupełnie inaczej. W 2006 r. członkowie zespołu fizyka Henrika Svensmarka z Duńskiego Uniwersytetu Technicznego w Kopenhadze sztucznie wytworzyli aerozol w komorze atmosferycznej. Zbombardowali wtedy dipole wody strumieniem cząstek. Większa liczba jonów oznaczała większą ilość aerozolu. W ramach najnowszego studium Svensmark skoncentrował się na spadkach natężenia promieniowania kosmicznego, tzw. spadkach Forbusha. Są one skutkiem burz na Słońcu i koronalnych wyrzutów masy. Do przestrzeni międzyplanetarnej trafiają głównie elektrony i protony oraz nieco jonów cięższych pierwiastków. Wiatr słoneczny i związane z nim pole magnetyczne odpychają cząstki promieniowania kosmicznego, tworząc coś w rodzaju okresowej tarczy. Gdyby rzeczywiście tworzenie się chmur miało coś wspólnego z promieniowaniem kosmicznym, w czasie spadku Forbusha okrywa powinna być cieńsza. By to sprawdzić, Duńczycy zebrali satelitarne dane pogodowe z ostatnich 22 lat i zestawili je z 26 spadkami Forbusha. W przypadku 5 najsilniej zaznaczonych zawartość kropli w chmurach zmalała średnio o 7%. Po kilku tygodniach wszystko wracało do normy. Teraz jesteśmy przekonani, że spadki Forbusha wpływają na aerozole. Svensmark sądzi, że jego odkrycia wskazują na związek między promieniowaniem kosmicznym a zmianą klimatu. Skoro z chmur pada i odbijają one światło słoneczne, to ich skurczenie oznacza ogrzanie Ziemi.
  25. Brazylijska organizacja ekologiczna SOS Mata Atlântica rozpoczęła nową kampanię reklamową, zachęcającą do oszczędzania wody przez siusianie pod prysznicem. Spot można zobaczyć w niektórych stacjach telewizyjnych. Rzeczniczka SOS Adriana Kfouri tłumaczy, że kampania ma w humorystyczny sposób zachęcić do rzadszego spłukiwania wody w toalecie. Gdyby to robić jeden raz dziennie rzadziej, rocznie udałoby się oszczędzić 4380 l H2O. W reklamie społecznej utrzymanej w konwencji bajki animowanej pojawia się wiele postaci: sportowcy, np. koszykarz, duch, zwierzęta, m.in. żaba, obcy, King Kong, niepełnosprawni na wózku, artyści cyrkowi oraz Indianin. Wszyscy bez wyjątku załatwiają potrzeby fizjologiczne pod prysznicem. Na tle skocznej muzyki opowiada o tym chór dziecięcych głosów. Historia kończy się apelem: "Siusiaj pod prysznicem! Ocal atlantycki las deszczowy!".
×
×
  • Dodaj nową pozycję...