Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'wielkość' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 31 wyników

  1. Wielkość terytorium kolonii mrówek ograniczają koszty transportu. Naukowcy z Monash University widzą w tym analogię do rozwoju ludzkich miast. Badając owady, będzie więc można przewidzieć, co w przyszłości stanie się z naszymi metropoliami. Doktorzy Martin Burd i Andrew Bruce zbadali 18 kolonii dwóch gatunków mrówek-grzybiarek: Atta colombica i Atta cephalotes. Obliczając wskaźnik żerowania (liczbę obciążonych ładunkiem robotnic wracających do gniazda w jednostce czasu), naukowcy wzięli pod uwagę 3 czynniki: liczbę robotnic pracujących przy zbiórce liści, a także długość i szerokość tras. Australijczycy zajęli się właśnie mrówkami-grzybiarkami, bo tworzą one jedne z największych owadzich społeczności na świecie. Kolonia może się składać z 8 mln robotnic, podczas gdy u pszczół do podziału na podkolonie dochodzi, gdy ich liczba sięgnie ok. 40 tys. Burd i Bruce dodają, że przypominające ludzkie ulice trasy transportu liści mają niekiedy długość 150-200 m. W miarę wzrostu kolonii pojedyncze owady pracują tyle samo, ale wydłużenie trasy transportu oznacza, że dostarczenie tej samej ilości materiału roślinnego do gniazda wymaga więcej czasu. Można temu zaradzić, ekspediując do tego zadania więcej robotnic. Oczywiście istnieje granica, powyżej której koszt pozyskania jest wyższy od wartości zdobywanego materiału. Model przewiduje że długość drogi przyrasta szybciej niż liczba dostarczających liście robotnic, ale wpływ szerokości ścieżki był dla naukowców czymś niespodziewanym. Sugeruje to, że w grę wchodzi ważny mechanizm regulujący inwestycje kolonii w oczyszczanie trasy.
  2. Małpy Nowego Świata (szerokonose) mają bardziej skomplikowany wzór na pysku, jeśli żyją w małych grupach lub dzielą obszar występowania z większą liczbą innych gatunków, co oznacza stosunkowo niewielkie prawdopodobieństwo spotkania swoich, a wysokie obcych, którzy mogą być przecież groźni. Ukari szkarłatne, których stada składają się niekiedy nawet ze 100 osobników, mają charakterystyczne jednolicie czerwone pyski, natomiast ponocnica mirikina, która żyje w małych grupach rodzinnych z partnerem i potomstwem, ma wokół oczu białe obwódki. Widać je tym lepiej, że usadowiły się na ciemnym tle. Wg Sharlene Santany z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, u małp tworzących niewielkie stada rozbudowany wzór pomaga w odróżnianiu gatunków, zaś u małp tworzących duże grupy jednolite twarze ułatwiają rozpoznawanie poszczególnych osobników, o zwiększeniu skuteczności komunikacji za pomocą mimiki nie wspominając. Amerykanie sfotografowali pyski 129 gatunków małp szerokonosych. Uszeregowali je pod względem złożoności barwnego wzoru, pigmentacji skóry, a także długości i barwy włosów. Zestawili to z danymi dotyczącymi życia społecznego i ekologii każdego gatunku, uwzględniając związki ewolucyjne, które mogły doprowadzić do powstania podobnego wzoru u dwóch spokrewnionych gatunków. Tak jak przewidywano, habitat określał ubarwienie i owłosienie pyska, bo małpy żyjące w mrocznych, wilgotnych lasach Amazonii miały ciemniejsze brody i włosy na obwodzie mózgoczaszki. Naukowcy sądzą, że pomaga to we wtopieniu się w otoczenie. Dla odmiany małpy występujące na obszarach intensywnego promieniowania ultrafioletowego odznaczały się ciemniejszymi wzorami wokół oczu ("okularami"), co chroniło je przed szkodliwym wpływem UV. Pyski zwierząt zajmujących oddalone od równika chłodniejsze habitaty porastały za to dłuższymi włosami. W kontekście presji ewolucyjnej związanej z kontaktami społecznymi naukowcy wspominają o kontrastowym ubarwieniu pyska sajmiri boliwijskiej (Saimiri boliviensis) z jasną oprawą oczu i ciemną kufą. Ponieważ małpy te nieczęsto się spotykają, charakterystyczny wygląd pozwala od razu wypatrzeć rozsianych rzadko po lesie pobratymców. Dla małp tworzących duże stada od wzoru i koloru ważniejsze są kształty i rozmiary poszczególnych elementów pyska - bo tym właśnie różnią się od siebie poszczególni członkowie grupy. Poza tym mniej skomplikowane wzory eksponują mimikę, a bez właściwego jej odczytywania trudno mówić o harmonii i przestrzeganiu zasad życia społecznego. W przyszłości zespół Santany zamierza się przyjrzeć ewentualnemu wpływowi życia społecznego na wygląd pysków innych małp i ssaków.
  3. Mózgi małych pająków, np. nimf z rodzaju Mysmena, są tak duże, że wypełniają jamy ciała i wnikają do odnóży. Naukowcy ze Smithsonian Tropical Research Institute (STRI) zauważyli to, gdy badając wpływ miniaturyzacji na rozmiary mózgu i zachowanie, mierzyli ośrodkowy układ nerwowy 9 gatunków pająków różnej wielkości. Znalazły się wśród nich olbrzymie pająki z lasów deszczowych (np. Nephila clavipes) oraz zwierzęta nie większe od łebka szpilki. Naukowcy stwierdzili, że pomniejszeniu gabarytów ciała towarzyszy relatywne powiększenie mózgu - oznacza to, że wypełnia on większą część jamy ciała. Im mniejsze zwierzę, tym więcej musi zainwestować w swój mózg, co oznacza, że nawet bardzo małe pająki są w stanie uprząść sieć i wykonywać inne dość złożone czynności. Odkryliśmy, że ośrodkowy układ nerwowy najmniejszych pająków wypełnia niemal 80% ogółu jamy ciała, w tym ok. 25% odnóży - tłumaczy William Wcislo ze STRI, jedynego leżącego poza obszarem USA, bo w Panamie, biura Smithsonian Institution. Co ciekawe, okazało się, że najmniejsze nimfy mają nawet zdeformowane ciała z uwypukleniami wypełnionymi "nadmiarem" mózgu. Stopień miniaturyzacji neuronów ogranicza jądro, którego pająki nie eliminują. Średnicy aksonów również nie da się jeszcze bardziej zmniejszyć, bo mogłoby to zaburzyć przepływ jonów i sygnały nie byłyby prawidłowo przewodzone. Jak widać, nie było więc innego wyjścia, jak przeznaczyć więcej miejsca na układ nerwowy... Podejrzewaliśmy, że młode pająki mogą być głównie mózgiem, ponieważ ogólna zasada dla zwierząt, zwana regułą Hallera, mówi, że w miarę spadku rozmiarów ciała wzrasta objętość zajmowana przez mózg. Ludzki mózg stanowi 2-3% masy ciała, tymczasem mózgi najmniejszych mierzonych przez nas mrówek stanowią ok. 15% ich biomasy, a niektóre pająki są nawet mniejsze.
  4. Jak monitorować zwierzęta żyjące w jakimś akwenie wodnym? Można je wyławiać, określać prawdopodobną wielkość stada/populacji czy zliczać (także w nowocześniejszy sposób, np. znakując obrożami z GPS-em), ale najnowsze badania zespołu z Muzeum Historii Naturalnej w Kopenhadze demonstrują, że wystarczy nabrać kieliszek wody. Okazuje się, że w próbce o pojemności ok. 20 ml znajdują się ślady DNA wszystkich zwierząt zamieszkujących jezioro czy staw. Metoda okazała się tak skuteczna nie tylko w określaniu, jakie istoty zamieszkują wody, ale także ile ich jest, że Duńczycy przypuszczają, że w ten sposób będzie się kiedyś zliczać ryby. "W próbce wody znaleźliśmy DNA tak odmiennych zwierząt, jak wydra i ważka. Wykazaliśmy, że metoda wykrywania materiału genetycznego działa w szerokim spektrum rzadkich gatunków zamieszkujących wody słodkie - wszystkie one zostawiają w środowisku ślady DNA, które można wykryć nawet w niewielkiej ilości wody z habitatu" - opowiada doktorant Philip Francis Thomsen. Zespół z Kopenhagi badał faunę 100 jezior i strumieni europejskich. Posłużono się zarówno zliczaniem, jak i techniką bazującą na DNA. Okazało się, że 2. z metod jest skuteczna nawet w przypadku bardzo rozrzedzonej i nielicznej populacji. Poza tym udowodniono, że ilość DNA w środowisku koreluje z zagęszczeniem osobników, czyli można w ten sposób określić wielkość populacji.
  5. Jak monitorować zwierzęta żyjące w jakimś akwenie wodnym? Można je wyławiać, określać prawdopodobną wielkość stada/populacji czy zliczać (także w nowocześniejszy sposób, np. znakując obrożami z GPS-em), ale najnowsze badania zespołu z Muzeum Historii Naturalnej w Kopenhadze demonstrują, że wystarczy nabrać kieliszek wody. Okazuje się, że w próbce o pojemności ok. 20 ml znajdują się ślady DNA wszystkich zwierząt zamieszkujących jezioro czy staw. Metoda okazała się tak skuteczna nie tylko w określaniu, jakie istoty zamieszkują wody, ale także ile ich jest, że Duńczycy przypuszczają, że w ten sposób będzie się kiedyś zliczać ryby. "W próbce wody znaleźliśmy DNA tak odmiennych zwierząt, jak wydra i ważka. Wykazaliśmy, że metoda wykrywania materiału genetycznego działa w szerokim spektrum rzadkich gatunków zamieszkujących wody słodkie - wszystkie one zostawiają w środowisku ślady DNA, które można wykryć nawet w niewielkiej ilości wody z habitatu" - opowiada doktorant Philip Francis Thomsen. Zespół z Kopenhagi badał faunę 100 jezior i strumieni europejskich. Posłużono się zarówno zliczaniem, jak i techniką bazującą na DNA. Okazało się, że 2. z metod jest skuteczna nawet w przypadku bardzo rozrzedzonej i nielicznej populacji. Poza tym udowodniono, że ilość DNA w środowisku koreluje z zagęszczeniem osobników, czyli można w ten sposób określić wielkość populacji.
  6. Jedzenie miękkich pokarmów może sprawiać, że zmniejszają się rozmiary żuchwy. Ponieważ liczba zębów pozostaje ta sama, niewykluczone, że jest to jedna z przyczyn wad zgryzu. Noreen von Cramon-Taubadel z University of Kent zajęła się kształtami 295 ludzkich żuchw ze zbiorów muzealnych. Okazało się, że te reprezentujące członków społeczeństw rolniczych były przeważnie mniejsze niż pochodzące z grup zbieracko-myśliwskich. Różnice utrzymywały się nawet po wzięciu poprawki na wpływ klimatu czy losową zmienność genetyczną. Brytyjka uważa, że wyjaśnieniem tego zjawiska jest najprawdopodobniej rolnicza dieta, w której występują duże ilości mielonych ziaren. Tego typu pokarmy nie wymagają tyle żucia, co dieta społeczeństw zbieracko-myśliwskich, gdzie dominują twardsze dzikie rośliny i mięso. Pomiary i wnioski zespołu von Cramon-Taubadel można porównać do wyników badań nad sajmiri wiewiórczymi (Saimiri sciureus) z 1982 r. Jak napisano wtedy w Science, gdy 43 małpki podzielono na grupy jedzące naturalnie twardy bądź miękki pokarm, pojawiły się wyraźne różnice w zgryzie. U zwierząt karmionych miękkimi produktami występowało więcej obróconych i przemieszczonych zębów, a przedtrzonowce ulegały stłoczeniu. Poza tym łuki zębodołowe były węższe. Czy podobne zjawiska występują u ludzi, trzeba będzie sprawdzić w kolejnych studiach, ale wydaje się to prawdopodobne. Artykuł von Cramon-Taubadel, który ukazał się w PNAS, opatrzono dużą liczbą wykresów oraz tabelami. Można się z nich m.in. dowiedzieć, skąd pochodziły analizowane żuchwy.
  7. Dorosłe komórki macierzyste jelit reagują na wzrost konsumpcji, powiększając przewód pokarmowy. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkley byli zaskoczeni tym odkryciem, ponieważ dotąd uważano, że kiedy embrionalne komórki macierzyste osiągną dojrzałość, pozostają po prostu w tkankach, zastępując komórki obumierające bądź zniszczone przez uraz. Tymczasem podczas najnowszych badań na muszkach owocowych okazało się, że mogą one reagować na zmiany w organizmie i środowisku. Jak napisano w artykule opublikowanym w piśmie Cell, w czasie eksperymentów komórki macierzyste jelit owadów odpowiadały na zwiększoną podaż pokarmu, wytwarzając więcej komórek przewodu pokarmowego. Kiedy muszki zaczynały jeść, jelitowe komórki macierzyste przechodziły w stan nadbiegu i jelito się rozszerzało. Cztery dni później przewód pokarmowy był 4 razy większy niż na początku, ale kiedy pokarm odstawiono, jelito powróciło do pierwotnych rozmiarów - wyjaśnia dr Lucy O'Brien. Ze względu na podobieństwa między naszymi gatunkami, odkrycia z badań nad muszkami mogą rzucić nieco światła na zastosowanie komórek macierzystych w leczeniu chorób żołądkowo-jelitowych i metabolicznych, np. cukrzycy. Jedną ze strategii wykorzystywanych przez zwierzęta w radzeniu sobie ze zmiennością środowiska jest dostrajanie układów narządów. Jak dokładnie zachodzi taka adaptacja organów, zwłaszcza u dojrzałych zwierząt, które już nie rosną, długo pozostawało jednak tajemnicą - podkreśla O'Brien. Takie przystosowywanie zachodzi u wielu gatunków: u człowieka przewód pokarmowy odrasta, po tym jak z powodu nowotworu chirurgicznie usuwa się jego część, a u hibernujących zwierząt przewód pokarmowy kurczy się w czasie zimy aż o 2/3. O'Brien, David Bilder i inni odkryli, że kiedy muszki owocowe są karmione, jelito wydziela miejscowo insulinę, co stymuluje komórki przewodu pokarmowego do podziałów. Stężenie jelitowej insuliny szybuje bezpośrednio po jedzeniu i stanowi bezpośredni komunikat dla przewodu pokarmowego. W ten sposób jelito samo kontroluje własną adaptację - opowiada Bilder. Komórki macierzyste mogą się dzielić asymetrycznie, dając jedną komórkę macierzystą i jedną komórkę jelit, albo symetrycznie - na dwie komórki macierzyste. Zespół z Berkeley zauważył, że w odpowiedzi na pokarm jelitowe komórki macierzyste częściej przechodziły podziały symetryczne, co pozwalało zachować stosunek komórek macierzystych do komórek jelit. Przystosowawcze skalowanie rozmiarów jelit ma duży sens z punktu widzenia fizjologicznej sprawności. Utrzymywanie nabłonka jelit jest kosztowne metabolicznie, pochłaniając 30% zasobów energetycznych organizmu. Minimalizując wymiary przewodu pokarmowego przy niedoborach pokarmu i maksymalizując przy jego obfitości, komórki macierzyste pomagają zwierzętom przeżyć w stale zmieniającym się środowisku" - podsumowuje O'Brien.
  8. Naukowcy skonstruowali robota machającego szczypcami i w ten sposób pokazali, że samce australijskich krabów z gatunku Uca mjoebergi, które energiczniej machają przerośniętymi skrzypcami, są dla samic bardziej pociągające. Podczas eksperymentu na przybrzeżnej równinie błotnej ustawiono cztery mechaniczne ramiona Robocrab. Za ich pomocą biolodzy oceniali, jak rozmiary i prędkość poruszania szczypcami wpływają na sukces reprodukcyjny. W ramach zalotów samce stają obok swojej norki i zataczają kręgi przerośniętymi szczypcami. Jeśli pokaz podoba się samicy, wchodzi do norki wybrańca. Dr Sophie Callander z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego spędziła wiele godzin na obserwacjach. Zauważyła, że gdy samicę postawi się na środku areny – w odległości 20 cm od każdego Robocraba – wybierze "samca" z szybciej poruszającymi się i większymi szczypcami. Siła preferencji (szybkość reakcji) wzrasta, gdy inne szczypce są sporo wolniejsze i mniejsze. Australijka uważa, że eksperyment pozwolił wyjaśnić pozornie altruistyczne zachowania większych samców U. mjoebergi, które wydają się pomagać mniejszym samcom, gdy intruz próbuje odebrać im norkę. De facto jednak duże samce działają we własnym interesie, bo tylko na tle skromniej wyposażonych sąsiadów mogą wywrzeć na wybrance serca tak dobre wrażenie.
  9. Wilk workowaty (Thylacinus cynocephalus) został całkowicie wytępiony do 1936 roku, ponieważ Europejczycy uznali go za szkodnika atakującego owce. Marie Attard z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii wykazała, że zwierzę miało za słabą żuchwę, by móc to naprawdę robić. Maksymalnie jego ofiary miały wielkość oposa. Nasze badanie zademonstrowało, że dość słaba żuchwa wilka workowatego ograniczała jego łupy do mniejszych, bardziej zwinnych zwierząt. To niezwykła cecha jak na dużego drapieżnika, biorąc pod uwagę znaczną masę ciała (30 kg) i mięsożerność. Odnośnie do zdolności chwytania ofiary tak dużej jak owca, najnowsze odkrycia sugerują, że sprawę mocno rozdmuchano. Fakt, że wilk nie radził sobie z większą zdobyczą, mógł przypieczętować jego tragiczny los i przyspieszyć wyginięcie. Kiedyś gatunek ten występował w całej Australii i Nowej Gwinei, ale do czasów przybycia Europejczyków zachował się już wyłącznie na Tasmanii. Jego habitaty dalej się kurczyły, zaczynało brakować jedzenia, a w dodatku ludziom płacono za jego zabijanie. Rząd Tasmanii zapewnił zwierzęciu ochronę dopiero w lipcu 1936 r., czyli na 2 miesiące przed śmiercią ostatniego T. cynocephalus (samicy) w zoo w Hobart. Australijczycy wykorzystali symulacje komputerowe, by zobrazować naprężenia powstające w czaszce m.in. podczas gryzienia, rozrywania i ciągnięcia. Stworzyli modele dotyczące wilka workowatego oraz dwóch największych żyjących nadal w Australazji drapieżników-torbaczy: diabła tasmańskiego i niełaza wielkiego. W porównaniu do innych torbaczy, podczas duszenia i gryzienia czaszka wilka workowatego podlegała o wiele większym naprężeniom. Możemy być dość pewni, że wilk musiał współzawodniczyć z innymi drapieżnikami-torbaczami o mniejsze ssaki, takie jak jamraje, walabie i oposy. Zwłaszcza wśród dużych drapieżników im bardziej wyspecjalizowany staje się gatunek, tym bardziej podatny jest na wyginięcie – podsumowuje dr Stephen Wroe.
  10. Większe kęsy, czyli np. korzystanie z większych sztućców, powodują, że ludzie zjadają mniej (Journal of Consumer Research). Arul Mishra, Himanshu Mishra i Tamara M. Masters z University of Utah przeprowadzili badania terenowe w popularnej restauracji włoskiej. Wykorzystali widelce w dwóch rozmiarach, determinując w ten sposób wielkość zjadanych przez klientów kęsów. Okazało się, że osoby jedzące większymi widelcami zjadały mniej od ludzi z małymi sztućcami. Amerykanów zainteresowało, dlaczego wielkość kęsów nie tworzy takiej samej relacji z ilością zjadanego pokarmu jak wielkość porcji, tzn. czemu większe nie oznaczają większej ilości pochłanianego pokarmu. Sprzężenie zwrotne dotyczące sytości pojawia się z opóźnieniem. Pod jego nieobecność jedzący skupiają się na wskazówkach wzrokowych, czyli aby ocenić poczynione postępy, obserwują stopień uszczuplenia zasobów na talerzu. By sprawdzić, czy tak rzeczywiście jest, psychologowie przeprowadzili tety z różnymi ilościami pokarmu. Stwierdzili, że gdy wyjściowa porcja była solidna, osoby z małymi widelcami zjadały znacznie więcej od klientów z dużymi sztućcami. Jeśli jednak ludziom serwowano małe porcyjki, nie zaobserwowano różnic pomiędzy grupami w ilości zjadanego pokarmu. Co ciekawe, w takiej samej sytuacji w laboratorium właściciele małych widelców konsumowali mniej od osób z dużymi widelcami, ale naukowcy uważają, że w laboratorium ludziom przyświecał po prostu inny cel. Nie przyszli tam, żeby się najeść jak w restauracji.
  11. Dla ludzi 36 miesięcy to dłużej niż 3 lata. Jeśli więc jeden producent napisze, że dla jego pralki gwarancja wynosi 36 miesięcy, a drugi, że w przypadku jego produktu wynosi ona 3 lata, większość konsumentów zdecyduje się na pierwsze urządzenie. Różnica między 84- a 108-miesięczną gwarancją wydaje się większa od różnicy między gwarancją 7- i 9-letnią, mimo że obie różnice są dokładnie takie same – wyjaśniają Mario Pandelaere i Christophe Lembregts z Uniwersytetu w Gandawie oraz Barbara Briers z Uniwersytetu w Tilburgu. Jakościowa informacja może być zazwyczaj wyrażona w alternatywnych jednostkach. Ludzie przeważnie nie zauważają, że dobór jednostki jest dowolny [ocena da się równie dobrze przedstawić na skali od 0 do 10, jak i na skali od 0 do 100] i skupiają się na liczbach wykorzystanych do przedstawienia określonej różnicy. W wyniku efektu jednostki konsumenci uznają, że różnica między oceną 90 i 95 na 100 jest większa niż między 9 i 9,5 na 10. W dodatkowym studium psycholodzy wykazali, że efekt jednostki można też zaprzęgnąć do pracy na rzecz zdrowia. Gdy uczestnicy badania wychodzili z laboratorium, dawano im do wyboru jabłko i batonik Twix. Wartość energetyczną wyrażano albo w kilodżulach (jabłko – 247, batonik 1029) albo w kilokaloriach (jabłko – 59, Twix – 246). Ludzie częściej wybierali owoc, gdy stosowaną jednostką był kilodżul. W tym przypadku liczbowo różnica wydaje się bowiem większa (782 kJ vs. 187 kcal).
  12. Ptaki żyjące w pobliżu Czarnobyla mają o 5% mniejsze mózgi. To bezpośredni efekt utrzymywania się podwyższonego promieniowania tła (PLoS One). Naukowcy z Norwegii, Francji i USA badali 550 ptaków, reprezentujących 48 gatunków. Okazało się, że rozmiary mózgu roczniaków były o wiele mniejsze od objętości typowej dla starszych osobników. Najprawdopodobniej wiąże się to z ograniczeniem możliwości poznawczych. Profesor Timothy Mousseau i dr Anders Moller, którzy już wcześniej prowadzili spisy dotyczące zwierząt, w tym ssaków i owadów, ze strefy zamkniętej wokół Czarnobyla, tym razem w całości poświęcili swą uwagę ptakom. Biolodzy ustawili siatki i za ich pomocą wyłapywali osobniki w ośmiu lasach, gdzie wcześniej odnotowano spadek liczebności większych zwierząt i małych bezkręgowców. Po uwzględnieniu różnic międzygatunkowych stało się jasne, że ptaki mają mózgi średnio o 5% mniejsze w porównaniu do przedstawicieli tej samej gromady, którzy nie byli wystawieni na oddziaływanie podwyższonego promieniowania tła. Efekt był silniej zaznaczony u młodych zwierząt, zwłaszcza u tych, które nie ukończyły jeszcze roku. Naukowcy podejrzewają, że przez niekorzystne oddziaływania na mózg część płodów w ogóle nie przeżywa. Zestresowane ptaki potrafią zmniejszyć rozmiary różnych narządów, aby przetrwać w trudnych warunkach środowiskowych, np. podczas przelotów. Nietrudno się jednak domyślić, że mózg to ostatni organ do poświęcania, co pozwala przypuszczać, że wpływ promieniowania na inne narządy jest jeszcze większy. Na razie nie wiadomo, jaki mechanizm stoi za obkurczaniem mózgu. Możliwe, że chodzi o niedobór przeciwutleniaczy, wykorzystywanych w nadmiarze przez organizm do walki ze stresem oksydacyjnym. Zespół nie wyklucza też, że dochodzi do błędów w rozwoju mózgu, ale w takim wypadku powinno je być widać w pozostałych częściach ciała (a tak nie jest). Trzecie wyjaśnienie jest takie, że ptaki gorzej się rozwijają przez ograniczenie ilości dostępnych bezkręgowców. Dotąd nie odnotowano jednak w naturze przypadków zmniejszenia mózgu przez niedobory pokarmowe.
  13. Rok umiarkowanych ćwiczeń fizycznych może zwiększyć rozmiary hipokampa u starszych dorosłych, co prowadzi do poprawy pamięci przestrzennej. Wspólny projekt naukowców z Uniwersytetu w Pittsburghu, Uniwersytetu Stanowego Ohio, Rice University i University of Illinois to pierwsze studium skoncentrowane na seniorach, którzy już doświadczają atrofii hipokampa. Badania sfinansował National Institute on Aging, a ich wyniki ukazały się w piśmie Proceedings of the National Academy of Sciences. Do swojego eksperymentu Amerykanie zwerbowali 120 prowadzących siedzący tryb życia starszych dorosłych. Żadna z uwzględnionych osób nie miała demencji. Następnie akademicy przeprowadzili losowanie do dwóch grup. Jedna miała trzy razy w tygodniu chodzić przez 40 minut po specjalnym torze, druga ograniczała się do ćwiczeń rozciągających i nerwowo-mięśniowych. Przed rozpoczęciem, po upływie 6 miesięcy i po zakończeniu rocznego eksperymentu przeprowadzano badanie rezonansem magnetycznym. Okazało się, że u osób uprawiających marsze (ćwiczenia dotleniające) objętość lewego i prawego hipokampa wzrosła, odpowiednio, o 2,12 i 1,97%. U ludzi z drugiej grupy te same regiony zmniejszyły się, odpowiednio, o 1,40 i 1,43%. W podobnie zaplanowanych odstępach czasowych ochotników badano pod kątem pamięci przestrzennej. Grupa wykonująca ćwiczenia dotleniające wypadała lepiej niż na początku studium, co wiązało się ze zwiększeniem objętości hipokampa. Dodatkowo zespół oceniał kilka markerów zdrowia mózgu, w tym poziom neurotropowego czynnika pochodzenia mózgowego (ang. brain-derived neurotrophic factor, BDNF), czyli czynnika wzrostu syntetyzowanego w dendrytach. Reguluje on liczbę i kształt kolców koniecznych do uczenia przestrzennego i pamięci. Ustalono, że zwiększeniu rozmiarów hipokampa towarzyszyło podwyższenie poziomu BDNF. Prof. Kirk Erickson podkreśla, że atrofia hipokampa na późniejszych etapach życia nie jest, jak nam się wydaje, nieunikniona. Wykazaliśmy, że nawet rok umiarkowanych ćwiczeń może powiększyć tę strukturę. Na tym etapie mózg nadal pozostaje elastyczny.
  14. Podobnie jak u innych naczelnych, także u ludzi wielkość ciała migdałowatego ma związek z zakresem i różnorodnością życia społecznego (Nature Neuroscience). Wiemy, że naczelne, które żyją w większych grupach społecznych, mają większe ciała migdałowate, nawet gdy kontroluje się ogólną wielkość ich mózgu i ciała. My skupiliśmy się na pojedynczym gatunku, człowieku, i odkryliśmy, że objętość amygdala dodatnio korelowała z rozmiarem i złożonością sieci społecznych dorosłych ludzi – wyjaśnia dr Lisa Feldman Barrett z Massachusetts General Hospital (MGH). Związek między wielkością ciała migdałowatego a rozmiarami i złożonością sieci społecznej występował u badanych ze wszystkich grup wiekowych i u obojga płci. Amerykanie przeanalizowali też inne struktury podkorowe i nie znaleźli żadnych przekonujących dowodów, by jakakolwiek z nich miała analogiczny wpływ na nasze życie społeczne. Poza tym ustalili, że objętość jądra migdałowatego nie wiąże się z innymi zmiennymi społecznymi, takimi jak doświadczane wsparcie czy zadowolenie społeczne. W studium Barrett i doktora Bradforda C. Dickersona wzięło udział 58 osób. Wypełniały one standardowy kwestionariusz. Pomagał on ustalić ogólną liczbę regularnych kontaktów społecznych, a także liczbę grup, do których te kontakty można by przypisać. Wiek ochotników wynosił od 19 do 83 lat. Wszyscy przeszli rezonans magnetyczny. Barrett podkreśla, że wyniki badań jej zespołu współgrają z hipotezą społecznego mózgu, zgodnie z którą ludzkie ciało migdałowate wyewoluowało m.in. po to, by radzić sobie z rosnącą złożonością życia społecznego.
  15. Naukowcy z Uniwersytetów w Derby i Cambridge odkryli przedstawiciela rodziny pasikonikowatych, u którego jądra stanowią 14% masy ciała. To prawdziwy rekordzista, żadne inne zwierzę na świecie nie może się bowiem poszczycić tak dużymi jądrami w stosunku do swojej wagi (Biology Letters). Brytyjczycy ustalili, że podczas spółkowania owady wydzielają niewielką ilość spermy. Oznacza to, że ogromne jądra pozwalają na współżycie z większą liczbą samic, a nie produkowanie w ramach konkurencji z innymi samcami sporych ilości spermy przy każdym stosunku. Na początku zespół Vaheda zmierzył jądra u 21 gatunków pasikonikowatych. Różnice w rozmiarach były spore, ale jeden z gatunków - Platycleis affinis – pokonał poprzedniego rekordzistę w dziedzinie jąder proporcjonalnie największych w stosunku do gabarytów ciała (gatunek muszki owocowej Drosophila bifurca z wynikiem "zaledwie" 10,6%). Gdyby u ludzi stosunki wagowe miały być takie same, jądra osiągałyby masę 5 kg każde. Nie mogliśmy uwierzyć, że są aż tak duże; jądra wydawały się zajmować całą jamę brzuszną. [Nic dziwnego], że byliśmy zainteresowani, czemu się tak dzieje. Zazwyczaj wielkość jąder ma związek z rozrodczym zachowaniem samicy, czyli tym, czy ma wielu partnerów. Taką zależność wykryto u różnych gatunków ryb, ptaków, owadów i ssaków. Ze strony samca w grę mogą wchodzić dwie strategie: kopulowanie z większą liczbą samic lub produkowanie większej ilości spermy. W przypadku P. affinis to pierwsze, a jest o co walczyć, ponieważ w ciągu swojego 2-miesięcznego dorosłego życia samice spółkują nawet z 23 partnerami. Okazało się bowiem, że samce z większymi jądrami produkują de facto mniejsze ilości ejakulatu. [uprawdopodobnia to hipotezę], że chodzi raczej o liczbę różnych samic, które można zapłodnić, a nie o zapewnienie sobie większego sukcesu reprodukcyjnego w przypadku jednej samicy [tak dzieje się np. u ssaków, które wytwarzając dużo spermy z większych jąder, maksymalizują w ten sposób szanse zostania ojcami potomstwa wybranki]. Dr Vahed podkreśla, że tego typu badania przełamują tendencję do myślenia o wszystkich zwierzętach ze ssaczego punktu widzenia. Nie powinniśmy oczekiwać, że te same reguły i sytuacje odnoszą się do wszystkich gatunków; w grę może przecież wchodzić scenariusz albo-albo.
  16. Dwie osoby uczą się ze sobą współpracować intuicyjnie – bez komunikowania i bez świadomego zamiaru kooperacji. Większe grupy muszą ze sobą jednak rozmawiać (Cognitive Psychology). Prof. Andrew Colman i doktorzy Briony Pulford, David Omtzigt i Ali al-Nowaihi z University of Leicester przeprowadzili serię eksperymentów z grupami różnej wielkości. Dzięki temu udało się opracować matematyczny model procesu intuicyjnego uczenia. Uczestnicy zyskiwali lub tracili finansowo po naciśnięciu na komputerze jednego z dwóch guzików. Nie mieli przy tym pojęcia, że wynik nie zależał od ich własnego wyboru, lecz od wyboru sąsiada. Po wielu powtórzeniach zyski stopniowo przewyższały straty w grupach dwuosobowych, ale już nie trzy- i więcej osobowych. Oto prosty przykład obrazujący podstawową ideę. Codziennie rano Alf decyduje, czy dać synowi do pogryzania w ciągu dnia rodzynki, czy serowe paluszki. Podobnie Beth wybiera, czy dać swojej córce popcorn, czy orzeszki ziemne. Dzieci się ze sobą przyjaźnią i dzielą przekąskami w szkole, choć rodzice o tym nie wiedzą. Syn Alfa jest uczulony na orzeszki, a córka Beth na ser i źle się czuje, jeśli poczęstuje się serowymi paluszkami kolegi. Skutek jest taki, że choć wybór przekąskowy każdego z rodziców nie ma wpływu na samopoczucie własnego dziecka, w każdym przypadku jedna z opcji jest dobra dla drugiego dziecka i jego rodzica, podczas gdy druga alternatywa im szkodzi. Z czasem dochodzi do wzajemnego intuicyjnego dostosowania i wszystko przebiega gładko, dopóki nie wtrąci się ktoś trzeci. Wtedy bez skutecznego planowania i reguł się nie obejdzie. Małżeństwa lub pary partnerów biznesowych mogą do pewnego stopnia polegać na tym rodzaju intuicyjnej współpracy, ale większe grupy potrzebują jednoznacznej komunikacji i planowania. Intuicyjna współpraca jest domeną dwóch towarzyszy, ale trójka to już tłum – podsumowuje Colman.
  17. Wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, częstotliwość, czyli wysokość zawołań różnych gatunków kotów ma więcej wspólnego z rodzajem ich terytoriów niż z wielkością (Biological Journal of the Linnean Society). Doktorzy Gustav i Marcell Petersowie z Forschungsmuseum Alexander Koenig w Bonn przeanalizowali średnią częstotliwość dźwięków wydawanych przez 27 gatunków kotowatych (Felidae), sprawdzając, jak się zmieniają w zależności od zamieszkiwanego obszaru. Niektóre koty występowały na pustyni, podczas gdy inne przemykały się przez gęstą dżunglę czy las. Okazało się, że zawołania gatunków żyjących na otwartych przestrzeniach były niższe od odgłosów wydawanych przez zwierzęta z zarośniętych terenów. Niemcy skupili się na zawołaniach służących do komunikowania na duże odległości (poza lwami, koty są bowiem samotnikami). Ustalili, że gatunki żyjące w bardziej otwartych habitatach, np. lwy i koty pustynne, zwane inaczej arabskimi, wydają niższe dźwięki, a zwierzęta ze środowisk z gęstszą roślinnością, np. żbiki, pantery mgliste i kot marmurkowy, używają wyższych częstotliwości. Petersowie są zaskoczeni uzyskanymi wynikami, ponieważ większość badań nad transmisją dźwiękową zwierzęcych sygnałów akustycznych wskazywała, że w gęsto porośniętych habitatach przeważają niższe częstotliwości. Jedno z wcześniejszych studiów wykazało np., że sygnały o wyższej częstotliwości są wytłumiane przez gęstą roślinność, podczas gdy na otwartej przestrzeni sygnały o niższej częstotliwości ulegają zaburzeniu przez turbulencje powietrzne. Akademicy dywagowali, że być może duże koty wydają po prostu niższe dźwięki od mniejszych przedstawicieli swojej rodziny. To rzeczywiście mogłoby wyjaśnić, czemu ryk lwa jest tak głęboki w porównaniu do miauczenia mniejszych kotów, ale okazało się, że gdy badano dziedzictwo genetyczne każdego gatunku, wielkość nie miała żadnego związku z dominującą częstotliwością generowanych dźwięków. Oznacza to, że na ostateczne rozstrzygnięcie, czemu sygnały kotowatych podlegają innemu schematowi niż zawołania innych zwierząt, trzeba będzie poczekać.
  18. Matematycy z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego stworzyli równanie na idealne puszczanie kaczek. Temat wydaje się błahy, lecz naukowcy dodają, że wyliczenia można wykorzystać w transporcie morskim – rozważając zachowanie statków na wzburzonym morzu – i powietrznym (tutaj poważnym problemem są z kolei drobiny lodu osadzającego się i odbijającego od skrzydeł czy kadłuba). Profesor Frank Smith pracował nad wyliczeniami z doktorem Peterem Hicksem. W swoim równaniu panowie przeciwstawili sobie wagę i prędkość kamienia oraz opór wody i powietrza, a także grawitację. Teoretycznie można uzyskać do 50 odbić, ale przyznaję, że mój rekord to osiem. Akademik podpowiada, że niezwykle istotnym elementem rzutu jest podkręcenie kamienia, dzięki czemu udaje się podtrzymać stabilność lotu. Co poza tym? Należy wybrać jak najcieńszy i najlżejszy kamyk, a następnie rzucić go z jak największą siłą w maksymalnie poziomej płaszczyźnie jak najbliżej ziemi. Podkręcenie pomaga w locie, zmniejszając opór powietrza. To powinno zapewnić maksymalną liczbę podskoków na wodzie. Rekordzistą w dziedzinie puszczania kaczek jest amerykański inżynier Russell Byars, który uzyskał aż 51 odbić, relaksując się, a jednocześnie ciężko pracując nad rzeką Allegheny w Pittsburghu. Z rad takiego wyczynowca warto skorzystać, a ten podpowiada, by wybierać płaskie kamienie o wymiarach dłoni i podkręcać je za pomocą kciuka i palca wskazującego. Wg niego, najlepiej celować w wodę pod kątem 10-20 stopni. Wiemy już trochę o pożądanych rozmiarach i wadze rzucanego obiektu, lecz co z jego powierzchownością, a konkretnie teksturą? Jedni specjaliści twierdzą, że powinien być gładki, by zmniejszyć opór ośrodka, przez który się przemieszcza. Inni zaś, w tym francuski fizyk z Lyonu Lyderic Bocquet, twierdzą, że taki właśnie efekt zapewnią małe nierówności, które zadziałają jak ułatwiające lot wgłębienia w piłeczce golfowej. Testy najlepiej prowadzić samemu, a że latem pogoda sprzyja, warto wybrać się nad wodę... http://www.youtube.com/watch?v=7deV22aWESc&hl=pl_PL&fs=1
  19. U osób z dużą głową choroba Alzheimera rozwija się wolniej. Naukowcy nie wykluczają, iż dzieje się tak, ponieważ większy mózg ma pokaźniejszych rozmiarów rezerwy poznawcze, czyli, jednym słowem, istnieje więcej neuronów mogących zastąpić zniszczone komórki i więcej połączeń między nimi. Nie ma pewności, czy rozmiary głowy, mózgu i tempo rozwoju alzheimeryzmu są połączone, jeśli tak jednak jest, wyniki niemiecko-amerykańskiego zespołu ułatwią, jak przekonuje Lindsay Farrer, szefowa programu genetycznego Szkoły Medycznej Uniwersytetu Bostońskiego, opracowanie zindywidualizowanych metod terapii. Naukowcy z Uniwersytetu Technicznego w Monachium analizował przypadki 270 osób. Rekrutowano je za pośrednictwem rejestrów badawczych oraz klinik leczenia zaburzeń pamięci w USA, Kanadzie, Niemczech i Grecji. Ochotnicy rozwiązywali testy zdolności poznawczych i pamięciowe, byli też poddawani badaniu obrazowemu mózgu. Poza tym zmierzono im obwód głowy. Okazało się, że ludzie z większymi głowami lepiej wypadali w testach, nawet wtedy, gdy u pacjentów odnotowywano taki sam wywołany chorobą Alzheimera zakres zniszczenia i utraty neuronów. Przy każdym 1% uśmierconych komórek dodatkowy centymetr w obwodzie głowy oznaczał lepszy aż o 6% wynik w zadaniach pamięciowych. Pokaźniejszym rozmiarom głowy towarzyszyła mniej zaawansowana atrofia mózgu i słabiej posunięty alzheimeryzm. Choć studium nie potwierdziło istnienia bezpośredniego związku między rozmiarami mózgu a tempem rozwoju choroby, gdyby przyjąć, że tak rzeczywiście jest, okazałoby się, że u osób z dużą mózgoczaszką musi obumrzeć więcej neuronów, by przekroczyć próg, kiedy uszkodzenie mózgu prowadzi do upośledzenia funkcjonowania poznawczego i innych symptomów demencji. Choć wielkość głowy jest w dużej mierze determinowana genetycznie, naukowcy sądzą, że wpływa na nią także tryb życia. Wzrost czaszki mogą np. upośledzać niedożywienie bądź choroba na wczesnych etapach życia. Okres krytyczny to pierwsze sześć lat życia. Do tego czasu mózg osiąga bowiem 93% swej ostatecznej wielkości. Poprawa warunków prenatalnych i w początkowych latach życia może znacznie powiększyć rezerwę mózgową, co z kolei będzie mieć wpływ na ryzyko wystąpienia choroby Alzheimera lub natężenie jej objawów – tłumaczy dr Robert Perneczky.
  20. Rozmiar różnych części mózgu odpowiada osobowości. I tak np. osoby sumienne miewają bardziej rozbudowaną boczną korę przedczołową, która bierze udział w planowaniu i kontrolowaniu zachowania. Zespół Colina DeYounga z Uniwersytetu Minnesoty chciał sprawdzić, czy czynniki z modelu osobowości Wielkiej Piątki – neurotyczność, ekstrawersja, otwartość na doświadczenie, ugodowość i sumienność – korelują z rozmiarami struktur mózgowych. W ich studium 116 ochotników wypełniało kwestionariusz osobowościowy, a następnie wszyscy wzięli udział w badaniu obrazowym mózgu, podczas którego oceniano relatywną wielkość poszczególnych jego rejonów. A oto tok rozumowania i wyniki uzyskane przez psychologów. Ludzie ekstrawertywni lubią kontakt z ludźmi. Uważa się, że pogoń za nagrodą stanowi wiodący składnik ekstrawersji. Jako że wcześniej zidentyfikowano ośrodki nagrody, DeYoung wnioskował, że u osób bardziej ekstrawertywnych rejony te powinny być większe. Okazało się, że to rzeczywiście prawda: przyśrodkowa kora okołooczodołowa (ang. medial orbitofrontal cortex, mOFC) ulegała u nich silniejszemu rozbudowaniu. Podobne związki cecha-budowa mózgu zaobserwowano w przypadku sumienności, neurotyzmu i ugodowości. Jedynie otwartość na doświadczenie nie łączyła się w sposób oczywisty z jakąś strukturą mózgu, braną pod uwagę z powodów teoretycznych. Powoli okazuje się, że jesteśmy w stanie znaleźć biologiczne systemy odpowiedzialne za te wzorce złożonego zachowania i doświadczenia, które czynią ludzi indywidualnościami. DeYoung zaznacza jednak, że nie rodzimy się z raz ustanowioną osobowością. Mózg rośnie i zmienia się. Na to zaś nakładają się przekształcenia związane z doświadczeniem...
  21. Badacze z USA zidentyfikowali anomalie w mózgach kilkutygodniowych niemowląt z grupy wysokiego ryzyka rozwoju schizofrenii. Oznacza to, że chorobę można by diagnozować na długo przed wystąpieniem pierwszych objawów, a nawet zapobiegać ich wystąpieniu. Artykuł opublikowany w Sieci w American Journal of Psychiatry stanowi pokłosie prac zespołu z Uniwersytetu Północnej Karoliny oraz Columbia University. To pozwala zacząć myśleć o tym, jak odpowiednio wcześnie zidentyfikować dzieci z grupy wysokiego ryzyka i czy da się coś zrobić, by je zmniejszyć – wyjaśnia prof. John H. Gilmore. Za pomocą usg. i rezonansu magnetycznego naukowcy analizowali rozwój mózgu 26 dzieci urodzonych przez matki chore na schizofrenię. Posiadanie krewnego pierwszego stopnia ze zdiagnozowaną schizofrenią 10-krotnie zwiększa ryzyko zachorowania: o ile w populacji generalnej zapada na nią 1 na 100 osób, o tyle w tej grupie już 1 na 10. Wśród chłopców maluchy wysokiego ryzyka miały większe mózgi i komory boczne niż dzieci pań niecierpiących na psychozę. Czy stwierdzone powiększenie może być markerem tego, że badany mózg będzie inny? – zastanawia się Gilmore. Dotąd stwierdzono, że duży mózg u niemowląt wiąże się z autyzmem. Akademicy nie znaleźli różnic w wielkości mózgu uwzględnionych w studium dziewczynek (mózgi córek chorych matek miały podobne rozmiary do mózgów córek zdrowych kobiet). Odpowiada to wzorcom zachorowalności na schizofrenię, która jest dużo większa właśnie wśród mężczyzn. Panowie nie tylko chorują częściej, ale i przeważnie ciężej. Odkrycia nie oznaczają, że chłopcy z większymi mózgami na pewno zapadną na schizofrenię. Krewni schizofreników mają niekiedy drobne nieprawidłowości w budowie mózgu, ale przejawiają niewiele symptomów choroby bądź nie mają ich w ogóle. Gilmore podkreśla, że to dopiero początek. Będziemy śledzić losy tych osób w dzieciństwie. Zespół nadal będzie mierzyć mózgi oraz oceniać zdolności językowe, ruchowe oraz rozwój pamięci. Akademicy myślą też o stałym rekrutowaniu kobiet do badań, by powiększać próbę.
  22. Szarańcze skupione w chmarach potrzebują większych mózgów. Badacze z Uniwersytetu w Cambridge pracowali z koloniami owadów reprezentujących fazę stadną. Trzymając je przez 3 pokolenia w izolacji, udało im się przekształcić część zwierząt w formę samotną. Kiedy doktorzy Swidbert Ott i Stephen Rogers porównali rozmiary i kształty mózgu, stwierdzili, że zaszła niezwykła zmiana. Choć szarańcze stadne są mniejsze od prowadzących osiadły tryb życia, ich mózgi były o 30% większe. Co więcej, okazało się, że obszary odpowiedzialne za różne zadania miały u obu form inne rozmiary. U owadów fazy samotniczej proporcjonalnie większe były rejony związane ze wzrokiem i zapachem, co zapewne pozwala wyryć słabe bądź odległe bodźce. U formy stadnej rozrastały się zaś okolice zaangażowane w uczenie i przetwarzanie złożonych informacji. Wszystko po to, by radzić sobie z wyzwaniami napotykanymi po drodze, np. oceną przydatności do spożycia widzianego po raz pierwszy w życiu produktu, a także z konkurencją w dużej grupie. Kto pierwszy dostaje się do jedzenia, ten wygrywa, a jeśli ktoś nie będzie się miał na baczności, sam może się stać pokarmem innych szarańczy. Krótko mówiąc, musisz być sprytny, gdy chcesz tego dokonać w tłumie, jakim jest chmara owadów – tłumaczy Ott. Wyzwania związane z życiem w dużych grupach oraz znajdowaniem zróżnicowanych i nieprzewidywalnych źródeł pokarmu stanowią wytłumaczenie nie tylko dla rozrostu mózgu szarańczy stadnej, ale także niektórych kręgowców. Ponieważ jednak niepozorna szarańcza pustynna (Schistocerca gregaria) może stać się owadem stadnym, który wygląda i zachowuje się zupełnie inaczej, naukowcy zyskują niepowtarzalną okazję badania związku między trybem życia zwierzęcia, jego zachowaniem a budową mózgu. Wyniki studium opublikowano w piśmie Proceedings of the Royal Society B. Na serwisie Flickr można obejrzeć pokaz slajdów (prawa autorskie do zdjęć należą do dr. Otta). Po lewej widać formę samotną, po prawej stadną. Na mikroskopowych fotografiach mózgu w tym samym powiększeniu kolorem turkusowym, cytrynowym i czerwonym oznaczono obszary odpowiedzialne za analizę wzrokową. Niebieskie są związane z węchem i u obydwu form mają zbliżoną wielkość. W oczy rzucają się natomiast rozwinięte w dużo większym stopniu u formy stadnej rejony biorące udział w kojarzeniu pokarmu z zapachem (na zdjęciu pomarańczowe i żółte).
  23. Gdy akademicy z Uniwersytetu Cornella prześledzili na 52 obrazach namalowanych w ciągu tysiąca ubiegłych lat wielkość porcji i talerzy używanych przez Chrystusa i apostołów podczas Ostatniej Wieczerzy, okazało się, że wzrastały one z biegiem czasu (International Journal of Obesity). Jak podkreśla prof. Brian Wansink, oznacza to, że zjawisko serwowania solidniejszych porcji na coraz większej zastawie, które skłania wielu ludzi do przejadania, nie pojawiło się nagle, ale narastało stopniowo przez całe milenium. Amerykanie wybrali 52 znane obrazy z wydanego w 2000 roku albumu "Ostatnia Wieczerza". Analizowali rozmiary przystawek, chleba i talerzy, zestawiając je ze średnimi gabarytami przeciętnej głowy z danego malowidła. W ten sposób zespół Wansinka ustalił, że w ciągu 1000 lat wielkość przystawki wzrosła krok po kroku aż o 69%, talerz powiększył się o 66%, a chleb o 23%. W ramach studium Brian Wansink, ekonomista i ekspert od marketingu, współpracował z bratem Craigiem – profesorem religioznawstwa. Panowie wspomagali się programem komputerowym, który umożliwiał skanowanie obiektów z obrazu, obracanie ich i przeliczanie wielkości, bez względu na oryginalne położenie na płótnie. Studium rozpoczęli z założeniem, że przeciętna szerokość chleba stanowi dwukrotność przeciętnej szerokości głowy apostoła. Skąd takie powiększenie porcji? Akademicy uważają, że powodem była coraz większa dostępność i obfitość pożywienia.
  24. Odlew jamy czaszki człowieka z Cro-Magnon 1, starszego mężczyzny słusznej postury, którego doskonale zachowany szkielet znajduje się w zbiorach Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu, wskazuje, że mózgi pierwszych Homo sapiens były większe od naszych mózgów. Ponieważ jednak związek między rozmiarami a inteligencją jest słaby, można uznać, że w toku ewolucji podzieliliśmy los komputerów i miniaturyzacja pociągnęła za sobą wzrost wydajności. Francuscy naukowcy donoszą, że czaszka kromaniończyka sprzed 28 tys. lat była o 15-20% większa od czaszki ludzi nam współczesnych. Jeśli jednak rozmiary naszych głów naprawdę się zmniejszyły, należy znaleźć ostateczną odpowiedź na pytanie, dlaczego w ogóle do tego doszło. Jedna z teorii jest taka, że większe głowy miały pomóc w przeżyciu w górnym paleolicie (było wtedy zimno, a ludzie spędzali dużo czasu poza kryjówkami). Zwolennicy drugiej teorii głoszą, iż spora czaszka to przystosowanie do trudnych do przeżucia pokarmów, m.in. mięsa królików, reniferów, lisów i koni. Gdy jedzenie stało się bardziej miękkie, głowy przestały rosnąć. Jeszcze inni eksperci przypuszczają, że przy wysokiej śmiertelności niemowląt przeżywali tylko najinteligentniejsi, a ci zazwyczaj mieli większe czaszki. Cro-Magnon 1 to najlepiej zachowany szkielet z 5 znalezionych przez Louisa Larteta w 1868 r. w schronisku skalnym Abri de Cro-Magnon w Les Eyzies koło Dordogne we Francji. Jego właściciel miał ok. 183 cm wzrostu. Model czaszki mężczyzny będzie można podziwiać w amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie. Odlew wnętrza mózgoczaszki sporządzono dzięki skanowaniu przeprowadzonemu w Hôpital des Quinze-Vingts w Paryżu. Naukowcom zależało na odtworzeniu odcisku, pozostawionego przez mózg na mózgoczaszce. Następnie Antoine Balzeau przekształcił uzyskane dane w trójwymiarowy obraz, na którego podstawie specjalistyczna firma programistyczna opracowała formę. Balzeau ujawnia, że wstępna ocena czaszki Cro-Magnon 1 potwierdza, że w ciągu dziesiątków tysięcy lat mózgi stały się nieco mniejsze, odwracając wcześniejszy trend zmierzający do powiększania mózgowia. Niektóre części naszego mózgu zajmują proporcjonalnie więcej miejsca niż u kromaniończyka, co sugeruje, że pewne rejony są bardziej ściśliwe od innych.
  25. Zespół amerykańskich naukowców stwierdził, że niemal jedną czwartą zmienności osiągnięć kobiet i mężczyzn, którzy trenowali się w nowej grze wideo, można przewidzieć na podstawie objętości 3 struktur mózgowych (Cerebral Cortex). Wyniki studium kolejny raz potwierdzają, jak ważne są składowe prążkowia dla doskonalenia zdolności ruchowych, uczenia się nowych procedur, użytecznych strategii czy adaptowania do szybko zmieniającego się środowiska. Po raz pierwszy byliśmy w stanie wykorzystać zadanie ze świata rzeczywistego, takie jak gra wideo, by wykazać, że rozmiar specyficznych rejonów mózgu pozwala przewidzieć wyniki oraz wskaźnik uczenia dla tej gry – cieszy się prof. Kirk Erickson z Uniwersytetu w Pittsburghu, szef zespołu badawczego. Współpracowali z nim Ann Graybiel z MIT-u, Arthur Kramer z University of Illinois oraz Walter Boot z Uniwersytetu Stanowego Florydy. Wcześniejsze badania sugerowały, że doświadczeni gracze wypadają lepiej od nowicjuszy w wielu podstawowych miarach uwagi i postrzegania. Inni naukowcy twierdzili jednak, że gdy adeptów sztuki gry będzie się intensywnie szkolić (po 20 godzin lub więcej), nie zapewni to mierzalnych korzyści poznawczych. Wg Amerykanów, sprzeczne rezultaty to wynik istniejących wcześniej różnic w budowie mózgu. Testy na zwierzętach pozwoliły naukowcom skupić się na 3 konkretnych strukturach mózgu: jądrze ognoniastym, skorupie (łac. putamen) zlokalizowanej w grzbietowym prążkowiu oraz jądrze półleżącym (łac. nucleus accumbens) z brzusznego prążkowia. Nasze eksperymenty na zwierzętach pokazały, że prążkowie jest rodzajem maszyny do uczenia – staje się aktywne podczas tworzenia się nawyku oraz nabywania umiejętności. Badanie, czy u ludzi również ma ono związek ze zdolnością uczenia się, miało więc naprawdę duży sens – przekonuje Graybiel. Jądro ogoniaste i skorupa biorą udział w uczeniu ruchowym, ale naukowcy dowiedli, że są one także ważne z punktu widzenia poznawczej giętkości, która pozwala płynnie przełączać się między zadaniami. Jądro półleżące przetwarza emocje związane z nagrodą lub karą. Psycholodzy posłużyli się rezonansem magnetycznym o dużej rozdzielczości. Za jego pomocą oceniali wielkość tych 3 struktur u 39 zdrowych dorosłych, w tym 10 mężczyzn, w wieku 18-28 lat, którzy w ciągu ostatnich 2 lat spędzali na grach wideo mniej niż 3 godziny tygodniowo. Rozmiar wybranych części porównywano do objętości mózgu jako całości. Uczestników eksperymentu ćwiczono w jednej z dwóch wersji gry "Kosmiczna forteca" (opracowano ją na University of Illinois). Zadanie polegało na zniszczeniu twierdzy bez utracenia własnego statku. Połowie ochotników kazano zdobyć jak najwięcej punktów, zwracając również uwagę na jej składniki. Reszta miała co pewien czas zmieniać priorytety. Trenując się w jednej umiejętności, należało też maksymalizować sukces w innych zadaniach. Podejście to, zwane "treningiem zmiennych priorytetów", zwiększa elastyczność podejmowania decyzji. Psycholodzy zauważyli, że ludzie, którzy mieli większe jądro półleżące, radzili sobie lepiej niż pozostali na początkowych etapach treningu (nie miało przy tym znaczenia, do której grupy należeli). Wg Ericksona, ma to sens, ponieważ nucleus accumbens stanowi część ośrodka nagrody, a czyjaś motywacja do doskonalenia się w grze obejmuje też przyjemność czerpaną z osiągnięcia określonego celu. Poczucie zdobywania i towarzyszące mu emocje są najsilniejsze na najwcześniejszych etapach uczenia. Gracze z największymi jądrami ogoniastymi i skorupami wypadali najlepiej w treningu zmiennych priorytetów. Osoby, u których te struktury były największe, uczyły się szybciej i więcej w czasie eksperymentu – wyjaśnia Kramer.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...