Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'wąż' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 18 wyników

  1. W Andach w Peru odkryto nowy gatunek węża. Nazwano go na cześć Harrisona Forda. Dorosły Tachymenoides harrisonfordi mierzy nieco ponad 40 cm. Jest niegroźny dla ludzi, żywi się jaszczurkami i żabami. Artykuł na jego temat ukazał się w piśmie Salamandra. Naukowcy z Peru i USA znaleźli samca w maju ubiegłego roku. Zwierzę wygrzewało się w słońcu na przełęczy w Parku Narodowym Otishi (ONP). Jego habitat stanowi puna. T. harrisonfordi jest żółtawobrązowy, jego ciało pokrywają ciemne plamki. Brzuch ma czarny. Dzięki swojemu ubarwieniu doskonale wtapia się w otoczenie. Czterej biolodzy, którym pomagał jeden strażnik, prowadzili badania puny w południowej części ONP między 16 a 30 maja 2022 roku. Na miejsce dostali się helikopterem (wystartowali z Quillabamby). Ford od dawna działa na rzecz przyrody. Jest m.in. wiceprezesem organizacji non-profit Conservation International, która poinformowała o odkryciu. Naukowcy nazywają po mnie zwierzęta, ale tylko te, których boją się dzieci. Kompletnie tego nie rozumiem. Wolny czas spędzam [przecież] na haftowaniu. Śpiewam [też] krzaczkom bazylii kołysanki, tak by nie bały się nocą - żartuje aktor. A tak na poważnie, odkrycie [T. harrisonfordi] ma pouczający wymiar. Przypomina nam, że nadal możemy się sporo dowiedzieć o naturze i o tym, że ludzie stanowią malutką część ogromnej biosfery - dodaje. Jeśli weźmie się pod uwagę odległą lokalizację w niebezpiecznym regionie i to, jak strome są stoki Cordillera de Vilcabamba, trudno się dziwić, że ONP jest najsłabiej zbadanym peruwiańskim parkiem narodowym. Zbyt często ochrona gadów jest pomijana; dla większości ludzi gady nie są tak słodkie, jak młode puszyste pandy. Ich rola w światowych ekosystemach jest jednak równie ważna - podkreśla Neil Cox, menedżer Conservation International-IUCN Biodiversity Assessment Unit (jednostki ds. oceny bioróżnorodności, tworzonej wspólnie przez Conservation International oraz Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody). [Opisywane] odkrycie pomaga nam lepiej zrozumieć, jak gatunki węży egzystują i dają radę przeżyć w różnych rejonach świata. Mam nadzieję, że żartobliwa nazwa [nowego gatunku] pomoże zwrócić uwagę na fakt, że w skali globalnej gady są zagrożone. Zespołem kierował prof. Edgar Lehr, biolog z Illinois Wesleyan University. Naukowcy przemierzali region nazywany „peruwiańską doliną kokainową”. Szybko zorientowali się, że niechcący rozbili obóz w pobliżu lądowiska kartelu (jak się zresztą okazało, przemytnicy pilnie przyglądali się ich poczynaniom). Nosiłem walkie-talkie, tak by móc się ze sobą komunikować, w razie gdyby członkowie ekipy się rozdzielili. Dziewiątego dnia wyprawy nagle usłyszałem nieznane głosy. Znajdowaliśmy się na kompletnym odludziu, dlatego od razu wiedziałem, że jest tu ktoś jeszcze, kto wykorzystuje tę samą częstotliwość radiową - kanał ósmy. Oni również wydawali się nas słyszeć i sprawiali wrażenie zaskoczonych - wspomina Lehr. Później niejednokrotnie naukowcy przekonywali się, że są obserwowani. Raz nad obozowiskiem latał dron, kiedy indziej na jego skraju zauważono ślady butów. Zespół nie zrażał się jednak sytuacją i kontynuował prace. Dzięki jego wytrwałości nie skończyło się na odkryciu węża. Naukowcy zidentyfikowali jeszcze i nazwali wodospad, mokradła i nowy gatunek jaszczurki - Proctoporus titans. Usłyszawszy pewnego dnia silnik samolotu, przestraszeni uczeni postanowili jednak skrócić wyprawę. Gdy po intensywnych opadach pojawił się wreszcie helikopter Fuerza Aérea del Perú, pilot zapytał, czy to, co udało się zrobić, jest warte ryzyka. Lehr zapewnił, że jak najbardziej. W odróżnieniu od Indiany Jonesa, Ford nie cierpi na ofidiofobię (lęk przed wężami) i darzy T. harrisonfordi sympatią. Warto dodać, że to już 3. zwierzę, którego nazwa nawiązuje do Harrisona Forda. Wcześniej, w 1993 r., na cześć aktora nazwano kalifornijskiego pająka (Calponia harrisonfordi), a dziesięć lat później ten sam zaszczyt spotkał mrówkę (Pheidole harrisonfordi). « powrót do artykułu
  2. Zwykle węże połykają swoje ofiary w całości. Wąż Oligodon fasciolatus wyewoluował jednak inną makabryczną strategię. Podczas badań w Tajlandii naukowcy udokumentowali 3 sytuacje, gdy O. fasciolatus rozpruwały żywcem ropuchy Duttaphrynus melanostictus i wyrywały im narządy wewnętrzne. Wyniki badań zespołu Henrika Bringsøe ukazały się w piśmie Herpetozoa. O. fasciolatus rozrywały brzuch ofiary zębami, a potem wkładały do środka całą głowę. Ropuchy usiłowały się wyrwać i uniknąć wypatroszenia, ale za każdym razem ich próby okazywały się daremne. Wg naukowców, strategia O. fasciolatus może być związana z tym, że ropuchy D. melanostictus uwalniają z gruczołów zausznych silną toksynę. Niewykluczone więc, że węże zaczęły stosować brutalną strategię żerowania, by uniknąć otrucia. Jeden z opisanych przypadków miał miejsce w 2016 r., reszta w br. W 2016 r. w momencie pojawienia się obserwatorów ropucha była już martwa, ale teren wokół pokrywała krew, co oznacza, że ropucha zginęła po walce. Wąż dostał się do środka przez ranę pod lewą przednią kończyną. Wsadził do środka głowę i systematycznie usuwał narządy wewnętrzne. Pocięte na mniejsze kawałki połykał. W kwietniu 2020 r. rozegrała się bitwa, która trwała niemal 3 godziny. Nim pojawili się naukowcy, O. fasciolatus zdążył już wsadzić głowę do wnętrza ropuchy. Mimo urazu D. melanostictus przesuwała się w kierunku bajorka. Zatrzymała się dopiero na brzegu. W pewnym momencie wąż wysunął łeb; prawdopodobnie chciał zaczerpnąć powietrza. Ropucha spryskała go toksyczną wydzieliną; jej część wylądowała na głowie drapieżnika. Poza tym pewna ilość cieczy spłynęła z ropuchy, skapując na głowę i do oczu węża. D. melanostictus zdołała wtedy odskoczyć. Wąż ocierał głowę o podłoże, m.in. o opadłe liście, próbując pozbyć się toksyny. Uciekł pod stertę drewna. Po 10 min wypełzł i ponownie udał się w pościg za ropuchą. Ropucha przemieściła się 2,5 m w kierunku bajorka, ale wąż chwycił ją za tylną kończynę. Gdy toksyczna wydzielina pojawiła się w okolicy grzbietowej ropuchy, jej część ponownie dostała się do oczu napastnika, który znów wycofał się i zaczął się czyścić. W tym czasie ropucha wskoczyła do wody. Wypłynęła na brzeg i przez pół godziny próbowała się chować pod kłodą. W tym czasie O. fasciolatus również przebywał pod pobliską kłodą, ciągle próbując się oczyścić. Później zaatakował ostatni raz. Przez utworzoną wcześniej ranę wyrwał zapadnięte płuco, tkankę mięśniową i prawdopodobnie tkankę tłuszczową D. melanostictus. Choć ofiara się nie ruszała, nadal oddychała. Metoda ekstrahowania i połykania narządów była taka sama, jak zaobserwowana w 2016 r. W czerwcu 2020 r. wąż obrał na cel środek brzucha. Myśliwy naciął skórę, by zyskać dostęp do organów wewnętrznych. Następnie porzucił zdobycz, aby pojawić się ponownie po ok. 5 godz. i zakończyć żerowanie na narządach martwej ropuchy. W czwartym opisanym przez zespół przypadku dorosły wąż zaatakował mniejszy okaz ropuchy. Tym razem D. melanostictus została jednak połknięta w całości. Dlaczego? Tego na razie nie wiadomo. Jedna z hipotez jest taka, że mniejsze ropuchy są mniej toksyczne od dorosłych egzemplarzy. Z drugiej strony badacze dopuszczają wyjaśnienie, że węże są oporne na toksynę ropuchy, a przyczyną zachowania zaobserwowanego w pozostałych 3 przypadkach są gabaryty dorosłych ropuch (nie da się ich połknąć w całości). Obecnie nie możemy odpowiedzieć na te pytania, ale kontynuujemy obserwacje i raportowanie na temat tych fascynujących węży. Mamy nadzieję, że odkryjemy kolejne interesujące aspekty ich biologii - podsumowuje Bringsøe. « powrót do artykułu
  3. Nowy gatunek węża z wyspy Bioko został nazwany na cześć Jamesa Hetfielda z Metalliki. Biolodzy, fani zespołu, stwierdzili, że smoczy wygląd Atheris hetfieldi kojarzy im się z wizerunkiem muzyka. Wąż może mieć do 52 cm długości. Po raz pierwszy zaobserwowano go na początku XX w., ale kwestia taksonomii pozostawała dotąd nierozwiązana. Autorami raportu z pisma Zootaxa są Luis Ceríaco, główny kurator z Muzeum Historii Naturalnej i Nauki Uniwersytetu w Porto, oraz Mariana P. Marques i Aaron M. Bauer. A. hetfieldi żyje u podnóża wulkanu na Bioko (Bioko jest wyspą wulkaniczną należącą do Gwinei Równikowej). Nowy gatunek ma szereg unikatowych cech morfologicznych. Wyniki najnowszych badań zespołu potwierdziły też, że na Bioko występuje gałęźnica szorstkołuska (Atheris squamigera). Jak podkreślają naukowcy, A. hetfieldi jest pierwszym nowym gatunkiem węża, odkrytym na Bioko od ponad 100 lat. Oprócz tego to jedyny wąż-endemit z tej wyspy. Ceríaco i Marques od dzieciństwa są fanami Metalliki. Chcieliśmy uhonorować Hetfielda, dziękując za wszystkie dobre wibracje, jakie jego muzyka wniosła do naszego życia i kariery naukowej. Sądzimy także, że tajemniczy jadowity i genialnie wyglądający wąż, który żyje u podnóża wulkanu [...], świetnie się kojarzy z heavy metalem! Ceríaco ma nadzieję, że dzięki szczegółowej taksonomii ludzie będą wiedzieli, jak ważne jest prowadzenie badań terenowych i dotyczących bioróżnorodności. Ścigamy się z procesem wymierania [...]. Wiele gatunków może wyginąć jeszcze przed odkryciem. Warto przypomnieć, że w marcu pisaliśmy o innym badaczu-fanie Metalliki, który nazwał na cześć ulubionego zespołu skorupiaka; równonóg Macrostylis metallicola został odkryty w głębinach otaczających pole konkrecjonośne Clarion-Clipperton (ang. Clarion–Clipperton Fracture Zone, CCZF) na Pacyfiku. « powrót do artykułu
  4. Trzyletnia dziewczynka zmarła, gdy nieświadoma ukąszenia przez węża matka nakarmiła ją piersią. Trzydziestopięciolatkę z indyjskiego stanu Uttar Pradesh ugryzł podczas snu wąż. Nieświadoma tego kobieta obudziła się i nakarmiła swoją 3-letnią córkę. Matka i córka źle się poczuły i zmarły, nim trafiły do szpitala. Inspektor policji Vijay Singh podkreśla, że rodzina widziała węża w jednym z pomieszczeń, ale nie udało się go schwytać. Choć zaplanowano sekcję zwłok, zgon zaklasyfikowano już jako wypadek. « powrót do artykułu
  5. Kobiety, które właśnie skończyły jajeczkować, wykrywają węże lepiej niż na jakimkolwiek innym etapie cyklu miesiączkowego. Nobuo Masataka z Uniwersytetu w Kioto badał odruchy 60 zdrowych kobiet w wieku 29-30 lat. Na 3 etapach cyklu paniom pokazywano 9 zestawionych w macierz 3x3 fotografii: na 8 znajdowały się wyłącznie kwiaty, a na 9. wąż w kwiatach. Okazało się, że w porównaniu do wczesnej i późnej fazy folikularnej, czas reakcji ulegał w fazie lutealnej znacznemu skróceniu. U kobiet odruch strachu wzmacnia się w okresie, gdy mogą być w ciąży. Wcześniejsze badania wykazały, że nie tylko dorośli, ale także przedszkolaki i dzieci w wieku 8-14 miesięcy, a nawet nieczłowiekowate naczelne szybciej wykrywają na czarno-białych zdjęciach węże niż kwiaty. Japończycy podkreślają, że ich badania to pierwsza demonstracja "wewnątrzjednostkowej" zmienności aktywności modułu strachu. Poprawiona zdolność wyszukiwania wzrokowego ma związek ze wzmożoną lękowością fazy lutealnej. Przyczyn należy upatrywać w podwyższonym poziomie progesteronu i estradiolu. Progesteron wybiórczo zwiększa reaktywność ciała migdałowatego. Ponieważ niedawne badania obrazowe pokazały, że pod koniec fazy folikularnej spada aktywność amygdala, co ma związek z podwyższonym stężeniem estradiolu we krwi, Japończycy postulują, że lepsza wykrywalność węży po owulacji musi stanowić łączny efekt działania progesteronu i estradiolu. W fazie lutealnej rośnie też poziom kortyzolu, co odpowiada za zniekształcenie uwagowe w kierunku zagrażających bodźców.
  6. Węże potrafią kontrolować każdą ze swych łusek z osobna, dzięki czemu mogą się chwytać szorstkich powierzchni i wspinać. Biolodzy wiedzieli o biernym mechanizmie [zachodzących na siebie łuskach o muszelkowatym kształcie], lecz o aktywnym nie mieli pojęcia - podkreśla Hamid Marvi, doktorant z Georgia Institute of Technology. Amerykanie znieczulali węża zbożowego i pozwalali mu się bezwładnie ześlizgiwać z rampy. Naukowcy sprawdzali, jak mocno trzeba nachylić kładkę, by zwierzę zaczęło się zsuwać. Gdy eksperyment powtarzano z przytomnym gadem, współczynnik tarcia był 2-krotnie wyższy, co sugeruje, że dzięki czuciu wąż mógł uruchomić system zapewniający mu dodatkową przyczepność. Kiedy analizowano zbliżenie brzucha, okazało się, że węże dobierają kąt natarcia każdej z łusek, który zapewnia najlepsze przyleganie do powierzchni. Odkrycia dotyczące sposobów poruszania się węży wspomogą prace nad robotami ratunkowymi. Maszyna zdatna do pracy na wszystkich typach ukształtowania terenu musi być giętka, by móc się przesuwać po nierównościach oraz nie za duża, by wciskać się w szczeliny. Przydałaby się także umiejętność wspinania. Współczesne roboty radzą sobie z częścią wymienionych zadań, ale większość "pożera" dużo energii i podlega przegrzewaniu. Wykorzystując łuski do kontroli tarcia, węże potrafią [natomiast] pokonać duże odległości na niewielkich ilościach energii. Podczas eksperymentów Marvi nagrał w sumie ruchy 20 gatunków węży z zoo w Atlancie. Później skonstruował Scalybota 2. Zademonstrował go w styczniu na dorocznej konferencji Stowarzyszenia Biologii Integracyjnej i Porównawczej w Charleston. Podczas ruchu prostoliniowego wąż nie musi wyginać ciała na bok, by się przesunąć. Unosi swoje brzuszne łuski i sunie do przodu, przesyłając od głowy ku ogonowi falę mięśniową. Ruch prostoliniowy jest bardzo wydajny i szczególnie przydatny podczas pokonywania szczelin, a to bezcenna umiejętność dla robotów ratowniczych. Scalybot 2 automatycznie zmienia kąt ustawienia łusek w zależności od rodzaju terenu i stoku. Pozwala mu to na zwalczanie albo generowanie tarcia. Czterosilnikową maszynę kontroluje się za pomocą dżojstika.
  7. Boa dusiciele wyczuwają bicie serca ofiary, dlatego wiedzą, czy można się już zabrać za połykanie, czy należy jeszcze bardziej się zacisnąć. Duszenie jest bardzo kosztowne energetycznie, dlatego nie powinno trwać dłużej niż to konieczne. Szybkość przemiany materii węża wzrasta wtedy nawet 7-krotnie, poza tym zaciskający się na ofierze drapieżnik sam staje się łatwym do upolowania kąskiem. By stwierdzić, skąd boa wie, że duszone zwierzę już nie żyje, naukowcy z Dickinson College posłużyli się martwymi szczurami laboratoryjnymi. Po wyjęciu z zamrażarki ogrzewano je za pomocą koców elektrycznych do temperatury 38 st. Celsjusza. Do gryzoni przymocowywano dwa urządzenia: czujnik zewnętrznego nacisku oraz zdalnie sterowaną replikę serca, która składała się z wypełnianego wodą pojemniczka, połączonego rurką z pompą. Szczury rozmieszono w zasięgu 7 wychowanych w niewoli boa dusicieli, które nigdy nie widziały żywej ofiary oraz 9 schwytanych dzikich węży. Amerykanie przeprowadzili serię 3 eksperymentów. Gdy na 10 minut wyłączyli bicie sztucznego serca, węże utrzymywały uścisk przez kolejne 7 min, a potem rozluźniały się, zakładając, że gryzoń już nie żyje. Kiedy serce biło bez ustanku, boa 2-krotnie zwiększały nacisk i utrzymywały uścisk przez ok. 22 min. Szczury bez tętna były duszone średnio przez 12 min. Węże nie dostosowały skrętu ani nie wdrażały naprzemiennych nacisków i popuszczania, jak miałoby to miejsce w przypadku ofiary z bijącym sercem. Nasze odkrycia sugerują, że zdolność do reagowania na tętno ofiary jest wrodzona, lecz zakres reakcji zależy od doświadczenia [nic więc dziwnego, że dzikie boa radziły sobie lepiej od węży urodzonych w niewoli] - wyjaśniają dr Scott Boback i inni. Wielu z nas sądzi, że węże są zuchwałymi zabójcami, niezdolnymi do złożonych procesów myślowych, które zazwyczaj rezerwujemy dla wyższych kręgowców. Odkryliśmy coś przeciwnego. Wyczulenie zmysłu dotyku boa oznacza, że zwierzęta te są zdolne do rzeczy, o które ich wcześniej nie podejrzewaliśmy.
  8. Smarowanie miejsca po ugryzieniu węża maścią z nitrogliceryną (triazotanem glicerolu) do 50% wydłuża czas przeżycia ofiary. Studium naukowców z University of Newcastle w Nowej Południowej Walii wykazało, że maść spowalnia transport toksyny przez układ limfatyczny do krwiobiegu. Prof. Dirk van Helden podkreśla, że daje to ofierze dodatkowy czas potrzebny do uzyskania pomocy. Wiele toksyn jadu węży nie wnika bezpośrednio do krwiobiegu, ale ulega zaabsorbowaniu i przemieszcza się w naczyniach limfatycznych, nim wniknie do naczyń w pobliżu serca. Australijczycy prowadzili badania z imitacją jadu na 15 zdrowych ludziach. Jadopodobną substancję wstrzyknięto w ich stopę i mierzono czas, po jakim dotrze ona do węzła chłonnego w pachwinie. Eksperyment powtórzono, lecz tym razem minutę po zastrzyku na ranie rozprowadzono maść z nitrogliceryną. Okazało się, że czas przejścia toksyny przez układ limfatyczny zwiększył się z 13 do 54 minut. Gdy badania powtórzono z prawdziwym jadem na szczurach, uzyskano podobne rezultaty. Maść nie dezaktywuje jadu. W Australii może być zalecana do stosowania w połączeniu z istniejącymi rozwiązaniami, takimi jak bandażowanie uciskowe z unieruchomieniem [...]. Maść może być szczególnie użyteczna dla ofiar w odległych rejonach [także tych ugryzionych w tułów i głowę]. Prof. van Helden ujawnia, że każdego roku ukąszenia węży prowadzą do 100 tys. zgonów i 400 tys. amputacji na całym świecie. Na szczęście ustalenia jego zespołu przydadzą się w przypadku wielu różnych gatunków węży. Naukowcy z antypodów cieszą się z odkrycia potencjału substancji należących do grupy donorów tlenku azotu. Dzięki ich dociekliwości wiemy, że tlenek azotu(II) spowalnia mechanizm pompujący układu limfatycznego. Dywagowaliśmy, że zaaplikowany powierzchniowo czynnik uwalniający NO może spowolnić czas transportu limfatycznego i przedostania się jadu do krążenia, opóźniając początek toksyczności. Teraz mamy już do czynienia z potwierdzonymi faktami, które w przyszłości zapewne uratują życie wielu osobom.
  9. Po raz pierwszy przeprowadzono szczegółowe badania na temat udziału miejscowego ptactwa w diecie inwazyjnego pytona birmańskiego, który osiedlił się w Parku Narodowym Everglades. Wykazały one, że ten obcy gatunek węża stanowi poważne niebezpieczeństwo dla miejscowych ptaków, w tym dla gatunków zagrożonych. O problemie węży w Everglades pisaliśmy półtora roku temu. Ludzka głupota spowodowała, że na terenie Parku żyją już trzy obce gatunki dużych węży - boa dusiciel, pyton skalny i właśnie pyton birmański. Naukowcy ze Smithsonian Institution, South Florida Natural Resources Center oraz University of Florida postanowili szczegółowo przyjrzeć się diecie pytona birmańskiego i odkryli, że ptaki stanowią aż 25% jego pożywienia. Inwazyjny pyton birmański jest szczególnie niebezpieczny dla rodzimych ptaków Ameryki Północnej, gdyż w czasie swojej ewolucji nie miały one do czynienia z tak wielkim polującym na nie gadem. Zagrożenie jest tym większe, że pyton nie ma tutaj naturalnego wroga, który utrzymywałby jego populację pod kontrolą - mówi Carla Dove, ornitolog z National Museum of Natural History. Naukowcy zbadali dietę 343 pytonów birmańskich. W przewodach pokarmowych 85 z nich znaleziono resztki ptaków. Udało się zidentyfikować 25 różnych gatunków tych latających zwierząt. Cztery z tych gatunków są zagrożone na Florydzie, a jeden jest uznany za zagrożony a terenie całych Stanów Zjedoczonych. Pytony pożerają ptaki różnych rozmiarów. Do małego strzyżyka śpiewnego po dużą czaplę modrą. Sytuacja może ulec pogorszeniu. Ten pyton jest zdolny do życia w różnych habitatach, a więc jego wpływ nie ogranicza się tylko do rodzimych gatunków Everglades. Pyton birmański szybko się rozmnaża, długo żyje i może polować na duże zwierzęta, a fakt, że poluje też na ptaki to poważne ostrzeżenie i wyzwanie dla agend odpowiedzialnych za ochronę przyrody - dodaje Dove. Pyton birmański to gatunek pochodzący z Azji Południowo-Wschodniej. Po raz pierwszy zauważono go na wolności w Everglades w 1979 roku. Zwierzę uciekło z hodowli lub zostało celowo wypuszczone na wolność. Obecnie populację pytona birmańskiego w Parku Narodowym Everglades ocenia się na dziesiątki tysięcy osobników.
  10. Eksperci obawiają się, że florydzkiemu parkowi narodowemu Everglades zagraża kolejny obcy gatunek, który może zdziesiątkować rodzimą faunę. Tym razem mowa o afrykańskim pytonie skalnym, który może mierzyć 5 metrów, a jego waga dochodzi do 100 kilogramów. W Everglades National Park już żyją dwa obce gatunki - pyton birmański, który pożera nawet aligatory, i boa dusiciel. Teraz najprawdopodobniej doszedł do nich bardzo agresywny pyton skalny. Po raz pierwszy tego węża zauważono na wolności w okolicach Miami w 2002 roku. Od tamtej pory widziano już sześć gatunków tego węża. Zauważono też ciężarną samicę. Wszystkich obserwacji dokonano w bezpośrednim sąsiedztwie Parku, co pozwala przypuszczać, że węże są już na jego terenie i się tam zadomowiły. Robert Reed z U.S. Geological Survey mówi, że pyton skalny jest w stanie pożreć każde zwierzę, które zmieści mu się do pyska. Będzie więc, podobnie jak pyton birmański, polował na jelenie i aligatory. Obce zwierzęta zostały wypuszczone na wolność najprawdopodobniej przez hodowców, których zdziwiły ich rozmiary lub agresja. Naukowcy wzywają do powołania specjalnego patrolu, który odłowi pytona skalnego, póki jeszcze zajmuje on stosunkowo niewielki obszar. Ich zdaniem może być on znacznie groźniejszy niż pyton birmański. Jest bowiem niezwykle agresywny, a w Afryce atakuje ludzi. Szczególnie niebezpieczny jest dla dzieci i zwierząt domowych.
  11. Mały wodny wąż z dwiema wypustkami na czubku nosa potrafi tak wystraszyć ryby, na które poluje, że uciekają w stronę jego głowy zamiast w odwrotnym kierunku. Jest tak pewny swego, że ostateczny cios wymierza w miejsce, gdzie ofiara powinna się, wg niego, znajdować, nie śledząc jej rzeczywistych posunięć. Nie byłem w stanie znaleźć doniesień o innych drapieżnikach, które w podobny sposób wpływają na ofiarę i przewidują jej zachowanie – opowiada profesor Kenneth Catania z Vanderbilt University. Biolog posłużył się nagraniem wideo i odtworzył technikę polowania gada. Amerykanin zainteresował się wężem, ponieważ to jedyny gatunek z tego rodzaju wypustkami, dlatego ciekawiła go ich funkcja. Zanim zacznę badać nowy gatunek, spędzam zazwyczaj czas na zwykłej obserwacji zachowania. Kiedy wąż poluje na ryby, układa ciało w kształt litery J, a jego głowa znajduje się w dolnym "ogonku". Potem zwierzę pozostaje kompletnie nieruchome, aż zdobycz wpłynie w obszar znajdujący się w pobliżu haczyka J. Wtedy uderza. Wąż przemieszcza się błyskawicznie, w ciągu setnych sekundy, a jego przyszły obiad jeszcze szybciej, bo w ciągu tysięcznych sekundy. W przeszłości ustalono, że w mózgu ryb znajduje się specjalny obwód inicjujący ucieczkę - C-start. Ich uszy wyczuwają zmiany ciśnienia akustycznego. Kiedy ucho po jednej stronie ciała wychwyci jakieś zaburzenia, wysyła sygnał do mięśni, które kurczą się i powodują, że zwierzę wygina się jak litera C w kierunku przeciwnym do działającego bodźca. Dzięki temu ryby błyskawicznie uciekają od zagrożenia. Gdy Catania zaczął śledzić zachowanie drapieżnika i ofiary na filmie odtwarzanym w zwolnionym tempie, zauważył, że wiele ryb płynie wprost na paszczę węża. W 120 próbach, które objęły 4 węże, 78% ryb obierało kurs na głowę napastnika. Potem okazało się, że częścią ciała, którą wąż przemieszcza w pierwszej kolejności, wcale nie jest pysk. Umieszczony w akwarium hydrofon ujawnił, że wzdłuż ciała napastnika przesuwa się skurcz na tyle silny, by wytworzyć falę dźwiękową i wyzwolić u ryb reakcję C-start. Ponieważ fale pochodzą z obszaru znajdującego się naprzeciw głowy węża, odruch kieruje rybę prosto do paszczy. Gdy zadziała C-start, ryba nie może już zawrócić. Wąż znalazł sposób, by wykorzystać odruch ofiary do swoich celów. Jako że wąż nie śledzi, gdzie popłynie ryba, tylko uderza w dany punkt z założenia, nigdy nie trafia, gdy potencjalna zdobycz nie zadziała zgodnie ze schematem. W przyszłości Catania zamierza sprawdzić, czy technika węża jest wrodzona, czy wyuczona. Chce przeprowadzić eksperymenty z niedawno wyklutymi wężykami, które podejmą pierwsze próby upolowania czegoś.
  12. Podczas poruszania się po płaskich powierzchniach węże wykorzystują zarówno tarcie łusek, jak i redystrybucję ciężaru ciała. Łuski na brzuchu są ułożone w taki sposób, że zapobiegają cofaniu się oraz ześlizgiwaniu na boki. Nadają ruchowi pożądany kierunek, dzięki czemu wąż może się przemieszczać jak pojazdy na kołach czy człowiek na nartach biegowych bądź łyżwach. We wszystkich tych przypadkach posuwanie się do przodu wymaga mniej pracy niż ślizganie się na boki – wyjaśnia szef zespołu David Hu z Georgia Institute of Technology, który współpracował m.in. z naukowcami z New York University. Ekipa skupiła się przede wszystkim na anizotropii tarciowej łusek brzucha, czyli na oporze związanym ze ślizganiem się w określonych kierunkach. Już wcześniej sugerowano, że ta ich właściwość może odgrywać ważną rolę w poruszaniu się po płaskich powierzchniach, lecz dotąd jej jeszcze w pełni nie rozpoznano. Na początku inżynierowie stworzyli teoretyczny model ruchów węża. Określił on prędkość środka ciężkości gada jako funkcję prędkości i skali wygięć. Model sugerował, że ruch pojawia się wskutek interakcji tarcia powierzchniowego i sił działających wewnątrz ciała zwierzęcia. By potwierdzić lub obalić te przypuszczenia, akademicy zmierzyli opór ślizgowy łusek węża podczas poruszania się po płaskich i nachylonych powierzchniach. Eksperymenty nagrano, zastosowano też fotografię poklatkową. Okazało się, że model był trafny i sprawdzał się w większości przypadków.
  13. Chińskie władze medyczne wprowadziły zakaz serwowania w restauracjach dania z kur uśmiercanych jadem węży. Potrawa ta widnieje w menu nielicznych lokali w Guangdong oraz Chongqing i przypisuje się jej właściwości oczyszczające organizm. Wzbudziła jednak spore kontrowersje, gdy do Sieci trafiło pewne nagranie. Można na nim zobaczyć kucharza, który trzyma węża i zmusza go do ukąszenia ptaka. Prawie wszyscy internauci uznali, że jest to okrucieństwo, ale i tak znaleźli się tacy, którzy wspominali o wyjątkowym smaku dania. Urzędy wspominają, że jak dotąd nikt się nie zatruł i nie jest to, na szczęście, standardowa metoda pozbawiania kur życia. Wg Reutera, zakaz wprowadzono najpierw w Guangdong, a potem w ślady prowincji poszły władze Chongqing.
  14. Niczym rewolwerowiec wyzwany na pojedynek, niektóre kobry mają tylko jedną szansę na wystrzelenie porcji jadu, którym mogą obezwładnić swojego przeciwnika. Jak się okazuje, ewolucja wyposażyła te węże w wyspecjalizowany mechanizm zwiększający prawdopodobieństwo trafienia. Większość węży używa swoich zębów jadowych do kąsania, lecz niektóre z nich, należące do rodzaju Naja, mogą "strzelać" wytwarzaną przez siebie toksyną na odległość sięgającą dwóch metrów. O ile jednak mięśnie odpowiedzialne za samo wysyłanie jadu na odległość zostały już dość dobrze poznane, sposób celowania trującą cieczą pozostawał dotychczas tajemnicą. Aby atak kobry był skuteczny, użyty jad musi trafić w oczy napastnika, przed którym chce się ona obronić (wbrew powszechnemu przekonaniu, trucizna służy tym wężom głównie do samoobrony). Gdy się tam dostanie, zawarte w nim neurotoksyny powodują ogromny ból, a nierzadko nawet utratę wzroku. Jak to się dzieje, że zwierzę trafia w tak nieduży, ruchomy cel? Zagadkę postanowili rozwikłać badacze z Uniwersytetu Massachusetts kierowani przez dr. Bruce'a Younga. Wykorzystali w tym celu "szybkie" aparaty fotograficzne oraz elektromiografy - urządzenia analizujące aktywność elektryczną mięśni. Jak się okazuje, sposób poruszania się zwierzęcia podczas aktu samoobrony jest ściśle określony, a nie przypadkowy, jak dotychczas sądzono. Wykonane pomiary sugerują, że zaraz przed "wystrzeleniem" jadu kobra wykonuje krótki, lecz gwałtowny skurcz mięśni głowy i szyi, powodujący jej obrót oraz pochylenie na bok. Chwilę później następuje napięcie mięśni tłoczących truciznę przez kanały jadowe zlokalizowane w charakterystycznych, wydłużonych zębach zwierzęcia. Od tego momentu dochodzi do cyklicznego kurczenia się różnych partii mięśni, pozwalających na pokrycie znacznej części ciała napastnika, co znacznie zwiększa prawdopodobieństwo trafienia w oko i uniknięcia ataku. Szacunkowe obliczenia wskazują, że węże z rodzaju Naja osiągają niemal stuprocentową celność przy "strzałach" na odległość 60 centymetrów. Co ciekawe, sposób poruszania się głowy zwierząt jest ściśle określony i nie ulega istotnym zmianom podczas kolejnych prób samoobrony. O swoim odkryciu badacze z Massachusetts poinformowali za pośrednictwem czasopisma Physiological and Biochemical Zoology.
  15. Niewielka firma biotechnologiczna ze stanu Colorado rozpoczęła prace nad poszukiwaniem nowych leków zapobiegających chorobom serca. Ma w tym pomóc analiza fizjologii pytonów - zwierząt posiadających niezwykłe zdolności regulowania pracy tego niezwykle ważnego mięśnia. Badania prowadzi firma Hiberna Corporation zlokalizowana w mieście Boulder. Jej przedstawiciele podpisali właśnie kontrakt z Biurem Transferu Technologii Uniwersytetu Colorado, na mocy którego uczelnia pomoże finansować badania nad niezwykłymi właściwościami pytonów. Węże te, podobnie jak wiele innych dusicieli, jest w stanie drastycznie "przestawić" swój metabolizm na czas trawienia pokarmu. Naukowcy zaobserwowali, że te niezwykłe gady potrafią po posiłku powiększyć własne serce w ciągu zaledwie kilku dni aż o 60 procent i zwiększyć tempo metabolizmu aż czterdziestokrotnie, a następnie, po zakończeniu procesu trawienia, przywrócić oba te parametry do stanu wyjściowego. Jak tłumaczy badająca pytony prof. Leslie Leinwand z Uniwersytetu Colorado, umiejętne naśladowanie ich fizjologii mogłoby pomóc ludziom walczyć z chorobami układu krążenia. Chodzi tu głównie o zapobieganie przerostowi serca, czyli powiększeniu jego komórek oraz pogrubieniu ścian. Zmiana ta jest naturalną adaptacją do zwiększonego obciążenia układu krwionośnego, lecz jeśli posunie się zbyt daleko (ma to miejsce np. w przypadku nadciśnienia tętniczego), powoduje pomniejszenie objętości komór i przedsionków serca oraz związane z tym upośledzenie jego pracy. W swoich badaniach prof. Leinwand skupiła się na chorobie genetycznej zwanej kardiomiopatią przerostową (ang. hypertrophic cardiomyopathy - HCM). Choroba ta, dotykająca około jednej na pięćset osób dorosłych, objawia się pogrubieniem włókien mięśniowych i wywołaną przez to zmianą kształtu całego serca. Efektem zaburzenia jest osłabienie kurczliwości mięśnia sercowego i w efekcie - upośledzenie krążenia krwi. Warto wspomnieć, że HCM jest najczęstszą przyczyną nagłej śmierci wśród młodych sportowców. W 2006 roku prof. Leinwand otrzymała grant badawczy w wysokości miliona dolarów na prowadzenie swoich badań nad pytonami birmańskimi. Celem analiz było zidentyfikowanie genów odpowiedzialnych za niezwykłe zdolności adaptacyjne gadów. Trzeba przyznać, że opisywane przez badaczkę cechy zwierzęcia robią wrażenie: pytony są w stanie zjeść pokarm ważący tyle samo, co one same, za jednym razem. W związku z tym ich metabolizm musi być zdolny do gwałtownych reakcji. Po posiłku stężenie insuliny we krwi u węża wzrasta czterdziestokrotnie, zaś trójglicerydów - aż stukrotnie. Tak radykalne zmiany z łatwością pozbawiłyby człowieka życia. Co więcej, podczas odpoczynku ich mięśnie (nie licząc mięśnia sercowego, który wraca do pierwotnego rozmiaru w ciągu zaledwie paru dni) niemal nie tracą na masie, co również jest rzadkością w świecie ożywionym. Odkrycie procesów odpowiedzialnych za to zjawisko mogłoby znacznie pomóc w prewencji wyniszczenia związanego z wieloma chorobami, takimi jak AIDS czy nowotwory. Hiberna Corporation otrzymała wsparcie finansowe w wysokości stu tysięcy dolarów na prowadzenie swoich badań. Firma realizuje obecnie projekt sekwencjonowania genomu pytona birmańskiego. Wcześniej przedstawiciele przedsiębiorstwa badali inne zwierzęta, m.in. arktyczne wiewiórki ziemne, również charakteryzujące się niezwykłymi zdolnościami manipulacji pracą własnego serca. W czasie hibernacji ich serce, bijące normalnie z częstotliwością dwustu uderzeń na minutę, spowalnia do zaledwie dwóch uderzeń na minutę. Niestety do dziś nie powstał żaden lek oparty bezpośrednio o wyniki opisywanych badań. Miejmy nadzieję, że tym razem badacze będą mieli więcej szczęścia.
  16. Blair Hedges, biolog ewolucyjny z Uniwersytetu Stanowego Penyslwanii, który specjalizuje się w wynajdywaniu rekordowo małych płazów i gadów, odkrył na Barbadosie najmniejszego węża świata (żabę i jaszczurkę wytropił także na Karaibach). Dorosłe osobniki osiągają rozmiary 10-centymetrowej nitki spaghetti. Nic dziwnego, że przy kurczących się wskutek rozwoju rolnictwa i budownictwa habitatach przedstawicieli tego gatunku łatwo przeoczyć... Leptotyphlops carlae należy do rodziny węży nitkowatych (Leptotyphlopidae). Amerykański zespół napotkał go w niewielkim lesie na wschodnim wybrzeżu. Hedges zaznacza, że na Karaibach wyginięcie zagraża szczególnie dużemu odsetkowi gatunków, ponieważ zniszczenie środowiska życia np. ptakowi mieszkającemu na wyspie oznacza, że nie ma się on gdzie przenieść. Naukowcy zbadali DNA zwierzęcia, wagę i wzór na łuskach i stwierdzili, że mają do czynienia z nowym gatunkiem. Doszli też do wniosku, że w zbiorach muzealnych znajdują się błędnie zidentyfikowane okazy. Leptotyphlops carlae jest mniejszy od 3100 innych znanych herpetologom węży i wytwarza jedno duże jajo, które zajmuje sporą część ciała matki. Hedges wyjaśnia, że największe i najmniejsze gatunki występują zazwyczaj na wyspach, bo w ciągu wielu lat ewolucji gabaryty zwierząt idealnie dopasowują się do nisz ekologicznych niewypełnionych przez "konkurencję". Jeśli gdzieś nie ma, dajmy na to, stonóg, wąż może dostosować się do rozmiarów tej grupy skorupiaków. Amerykanie uważają, że Leptotyphlops carlae osiągnął lub prawie osiągnął najmniejsze możliwe gabaryty węża. Nie można jednak na 100% wykluczyć, że mniejsze gatunki nie istnieją. Dobór naturalny prawdopodobnie nie dopuszcza do tego, by węże stały się zbyt małe, gdyż poniżej pewnej granicy ich młode nie miałyby co jeść i nie poradziłyby sobie z wymogami środowiska. Nowo odkryty rekordzista początkowo żywi się larwami mrówek i termitów.
  17. Badania anatomii węży doprowadziły biologów do wniosku, że gady te są głuche. Świadczyły o tym zarówno brak jakiejkolwiek formy zewnętrznych uszu, jak i nieobecność bębenków usznych. Jednak eksperymenty przeprowadzone w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku dowiodły, że węże jednak słyszą. Dzięki połączonym siłom niemieckich i amerykańskich naukowców wreszcie dowiedzieliśmy się, jak to możliwe. Okazuje się, że organem słuchowym beznogich gadów jest ich szczęka. Za jej pomocą wąż odbiera drgania z otaczającego środowiska. Fala akustyczna wędruje następnie do ślimaka ucha wewnętrznego, gdzie znajdują się komórki nerwowe, przekazujące odpowiednie sygnały do mózgu. Biolodzy opisali pracę szczęki za pomocą tych samych równań matematycznych, które są stosowane podczas modelowania ruchu kadłuba okrętowego. Przy okazji zaproponowano wyjaśnienie wężowego obyczaju zakopywania się w piasku: głębiej zanurzony statek jest bardziej stabilny, co w wypadku organu słuchu prawdopodobnie odpowiada jego dokładniejszej pracy. Warto przy tym pamiętać że dolna szczęka składa się z kilku oddzielnych części. Konstrukcja taka pozwala połykać zdobycz większą od średnicy samego zwierzęcia, a dodatkowo może również umożliwiać słyszenie stereofoniczne. I na koniec ciekawostka: my również możemy sprawdzić, jak w przybliżeniu działa słuch węża. Wystarczy przyłożyć drgający kamerton do kości znajdującej się za uchem. W ten właśnie sposób mogły słyszeć wszystkie kręgowce, zanim nastąpiło ich zróżnicowanie ewolucyjne.
  18. Zapomnijmy o soli z Morza Martwego i olejkach do aromaterapii. Jeden z izraelskich ośrodków spa wzbogacił bowiem swoje usługi o masaż... wężowy. Płacąc 300 szekli (70 dolarów), klienci salonu piękności Ady Barak w Talmey el'Azar w północnym Izraelu mogą przeżyć dreszcz emocji, czując, jak po ich ciele pełza 6 niejadowitych gadów. Węże rozmasują bolące mięśnie i zesztywniałe stawy. Boję się węży, ale efekt terapeutyczny jest naprawdę dobry — powiedziała reporterom Reutera Liz Cohen, jedna z amatorek oryginalnych przyjemności, w momencie gdy Barak rozkładała gady na jej ciele. Barak wykorzystuje do masaży kalifornijskie i florydzkie węże królewskie, węże zbożowe i mleczne. Uważa, że jeśli ludziom udaje się przezwyciężyć początkowe obawy, kontakt z tymi zwierzętami jest uspokajający.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...