Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'trucizna' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 13 wyników

  1. Na całym świecie wiele osób wykazuje skłonności do geofagii, czyli zjadania gleby. W najnowszym numerze The Quarterly Review of Biology opisano szeroko zakrojoną analizę badań na ten temat, która wskazuje, że takie zachowanie jest korzystne dla zdrowia. Z badań wynika bowiem, że geofagia chroni żołądek człowieka przez toksynami, pasożytami i patogenami. Pierwsze pisemne świadectwo dotyczące ludzkiej geofagii pozostawił nam Hipokrates. Od tamtego czasu doniesienia o zjadaniu ziemi, szczególnie przez dzieci i kobiety w ciąży, nadchodzą z całego świata. Dotychczas jednak naukowcy nie potrafili wyjaśnić, dlaczego ludzie jedzą ziemię. Istniało wiele prawdopodobnych teorii: od potrzeby zaspokojenia głodu tam, gdzie występuje niedobór żywności, po konieczność zapewnienia organizmowi mikroelementów, których brakuje w diecie. Inna teoria mówiła o ochronie przed patogenami, pasożytami i toksynami roślinnymi. Sera Young wraz ze swoim zespołem z Cornell University postanowiła przyjrzeć się bliżej doniesieniom o geofagii. Utworzono bazę danych, w której znalazło się 480 doniesień o kulturowo uwarunkowanej geofagii. Pochodziły one od misjonarzy, lekarzy, podróżników czy antropologów. W bazie zebrano maksymalnie dużo szczegółów dotyczących warunków w jakich dochodziło do zjadania ziemi oraz tego, kto poddawał się takim praktykom. Uczeni doszli do wniosku, że hipoteza o głodzie jest małoprawdopodobna, gdyż geofagię notuje się nawet tam, gdzie nie brakuje żywności. Ponadto, gdy ludzie jedzą ziemię, spożywają tak małe jej ilości, że nie zaspokoją uczucia głodu. Hipoteza o składnikach odżywczych też nie wytrzymuje krytyki. Najczęściej bowiem spożywane są różne typy gliny, które zawierają niewiele żelaza, cynku czy wapnia. Ponadto, jeśli chodziłoby np. o wapń, to można by oczekiwać, że geofagia będzie nasilała się w okresie młodości czy starości, gdy zapotrzebowanie na ten pierwiastek jest największe. Nie stwierdzono jednak takiej zależności. Niektórzy sugerowali, że geofagia ma związek z anemią, ale badania wykazały, ze ludzie jedli ziemię nawet wówczas, gdy otrzymywali w diecie suplementy żelaza. Co więcej, niektórzy specjaliści sugerują, że glina w żołądku może utrudniać przyswajanie, więc nie chodzi tutaj o braki w diecie. Zdaniem uczonych z Cornell najbardziej pasuje teoria o ochronie przed pasożytami, toskynami czy patogenami. Z bazy danych wynika bowiem, że geofagia najczęściej występuje u kobiet we wczesnych stadiach ciąży oraz u dzieci. Obie te kategorie są szczególnie wrażliwe na patogeny i pasożyty. Ponadto z geofagią najczęściej mamy do czynienia w tropikach, gdzie w żywności występuje bardzo wiele mikroorganizmów. Badania wykazały również, że ludzie często jedzą ziemię w momencie, gdy mają problemy z przewodem pokarmowym. Mało prawodpodobne, by problemy te były wywoływane przez geofagię, gdyż zjadana glina wykopywana jest z pewnej głębokości, gdzie patogeny i pasożyty raczej nie występują. Glina ta jest też gotowana przed spożyciem.
  2. Pomiar całkowitego stężania toksyn w wodzie nie stanowi w dzisiejszych czasach większego problemu. Znacznie trudniejsza jest ocena ich potencjalnej toksyczności, ponieważ nie każda forma trucizny może zostać pochłonięta przez organizmy żywe. Problem ten udało się jednak rozwiązać dzięki zmodyfikowanym genetycznie kijankom, fluoryzującym w reakcji na kilka pospolitych zanieczyszczeń. Autorami nowej metody detekcji są badacze z University of Wyoming. Dzięki modyfikacjom genetycznym stworzyli oni nowe odmiany kijanek platany szponiastej (Xenopus laevis) - żaby występującej w naturze w Afryce. Sekwencje wprowadzone do ich genomu zaprojektowano tak, by komórki kijanek wytwarzały białko zielonej fluorescencji (GFP) w reakcji na obecność podwyższonych stężeń metali lub tworzyw sztucznych o działaniu zbliżonym do estrogenów. Równie ważne, co stworzenie samej konstrukcji genowej pozwalającej na wykrywanie toksyn, było opracowanie systemu detekcji fluorescencji kijanek. Pomiaru trzeba dokonywać w wąskiej rurce, do której młode osobniki nie wpływały zbyt chętnie. Rozwiązaniem był system wymuszający obieg wody i wtłaczający kijanki w odpowiednie miejsce, skomplikowany i innowacyjny na tyle, że jego autorowi, prof. Paulowi Johnsonowi, udało się zdobyć patent na jego ochronę. W porównaniu do metod czysto chemicznych nowy sposób wykrywania toksyn ma jedną podstawową zaletę. Jest nią uwzględnienie dostępności biologicznej toksyn. Sama obecność trujących substancji w wodzie nie oznacza bowiem, że będą one oddziaływały na organizmy żywe. Dzięki stworzeniu systemu opartego na kijankach można z łatwością stwierdzić, jak groźne są substancje zawieszone w wodzie. Warto wspomnieć, że podobny system został opracowany przez polskich naukowców i wdrożony w kilku stacjach uzdatniania wody w naszym kraju. Zamiast kijanek stosuje się w nich niezmodyfikowane genetycznie małże, które zamykają skorupy w reakcji na obecność dostępnych biologicznie trucizn. Wynalazek Polaków jest bardzo czuły, lecz mniej wybiórczy od tego opracowanego przez naukowców z University of Wyoming, ponieważ nie rozróżnia on rodzajów zanieczyszczeń obecnych w wodzie.
  3. Skąd w przyrodzie wzięły się jady? Najprawdopodobniej istnieje na ten temat pojedyncza odpowiedź, lecz ewolucja genów odpowiedzialnych za syntezę toksyn wytwarzanych przez jeden z gatunków ryjówek i pewną jaszczurkę jest co najmniej interesująca. Okazuje się, że sekwencje te powstały w toku niemal identycznych zmian w DNA i są znacznie zmodyfikowanymi wersjami... nieszkodliwego enzymu regulującego krzepliwość krwi. Odkrycia dokonano podczas badań nad enzymem BLTX, wytwarzanym przez ryjówkę krótkoogoniastą (Blarina brevicauda). Jak wykazały badania genu kodującego to białko, wykazuje on wysoki stopień zgodności z genem kodującym kalikreinę-1 - enzym wytwarzany głównie przez gruczoły ślinowe, biorący udział w regulacji krzepliwości krwi. Z przeprowadzonych analiz wynika, że w toku ewolucji sekwencja kodująca kalikreinę-1 przeszła serię przemian, których efektem było znaczne zwiększenie jej aktywności. Zmodyfikowana wersja enzymu działa tak silnie, że po ugryzieniu przez ryjówkę i przedostaniu się do organizmu ofiary powoduje ona zaburzenia krzepliwości krwi, paraliż i śmierć zaatakowanego zwierzęcia. Prawdopoobnie najciekawsze były jednak wyniki badania innej toksyny podobnej do kalikreiny-1, wytwarzanej przez meksykańską jaszczurkę Heloderma horridum. Białko to, noszące nazwę GTX, nie tylko rozwinęło się w toku ewolucji jako pochodna kalikreiny-1, lecz dodatkowo proces ten zaszedł w wyniku pojawieniu się niemal identycznych zmian w DNA kodującego je genu. Konsekwencją modyfikacji było pojawienie się w cząsteczce proteiny dodatkowych pętli łańcucha aminokwasowego, które powodowały szersze "otwarcie" tzw. centrum aktywnego. Ostatecznym efektem było wspomniane zwiększenie aktywności enzymatycznej. Zdaniem głównej autorki odkrycia, Hopi Hoekstry z Harvard University, mechanizmy podobne do zaobserwowanych mogły zajść w historii ewolucji wielokrotnie. Doskonale tłumaczyłyby one, w jaki sposób nieszkodliwe enzymy pełniące różnorakie funkcje fizjologiczne mogły stać się niebezpieczną bronią zdolną do zabijania innych zwierząt.
  4. Otyłość zwiększa ryzyko wystąpienia wielu chorób, w tym sercowo-naczyniowych czy cukrzycy, ale wszystko wskazuje na to, że zmniejsza prawdopodobieństwo popełnienia samobójstwa (Obesity). Dr Kenneth J. Mukamal z Harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego przyglądał się wskaźnikom otyłości i samobójstw w poszczególnych stanach USA w latach 2004 i 2005. Średnio mniej więcej jedna czwarta dorosłej ludności stanu była na podstawie BMI klasyfikowana jako otyła, a na 100 tys. dorosłych przypadło circa 12 samobójstw. Okazało się jednak, że na każde 3% wzrostu wskaźnika otyłości w danym stanie odnotowywano o 3 samobójstwa mniej (również w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców). Stany z wyższym wskaźnikiem otyłości charakteryzowały się wyższym odsetkiem posiadaczy broni i dorosłych palaczy, a także niższym dochodem gospodarstw domowych i rzadszym wykształceniem na poziomie college'u. Co ważne, odnotowywano tam jednocześnie niższy wskaźnik udanych prób samobójczych z wykorzystaniem broni palnej, trucizn oraz przez uduszenie. Mukamal podkreśla, że trzeba przeprowadzić więcej badań potwierdzających ten niezwykły związek. Istotne jest też odkrycie wchodzącego w grę mechanizmu bądź mechanizmów. Eksperci szacują, że osoby otyłe mogą nie umierać po zażyciu trucizny, ponieważ ze względu na gabaryty musiałyby połknąć większe dawki. Powieszenie również jest mniej rozpowszechnione w otyłej populacji, gdyż dla takich osób kroki, które należałoby przedsięwziąć, by się udusić, są zbyt wyczerpujące i niewygodne. Na razie nie wykazano, by otyłość i zmniejszoną liczbę samobójstw łączył związek przyczynowo-skutkowy. Poza tym ryzyko związane z otyłością przewyższa potencjalne korzyści w zakresie zapobiegania samobójstwom.
  5. Co łączy zaburzenia erekcji i pająki? Wbrew pozorom, nie tylko to, że i jedno, i drugie, może solidnie przestraszyć nawet dorosłego mężczyznę. Jak donoszą naukowcy z Brazylii i Stanów Zjednoczonych, jad jednego z pająków żyjących w Ameryce Środkowej i Południowej może już niedługo stać się skutecznym lekiem na męską niemoc w łóżkowych sprawach. Innowacyjny preparat stworzono na bazie toksyny wydzielanej przez brazylijskiego pająka wędrownego (Phoneutria nigriventer), uznawanego za jeden z najbardziej jadowitych gatunków na Ziemi. Badacze z Medical College of Georgia zainteresowali się jej właściwościami, ponieważ jednym z objawów ukąszenia jest priapizm - uporczywa, bolesna i trwająca kilka godzin erekcja penisa. Uznano w związku z tym, że odpowiednio dobrana i podana dawka trucizny powinna ułatwić pokonanie impotencji. Autorzy studium pobrali jad od przedstawicieli P. nigriventer, a następnie wyizolowali z niego składnik odpowiedzialny za szkodliwe działanie. Po odpowiednim rozcieńczeniu lek podawano szczurom i myszom. Jak wykazały eksperymenty na zwierzętach, pajęcza wydzielina skutecznie pobudzała dopływ krwi do penisa i ułatwiała osiągnięcie erekcji. Oznacza to, że jeżeli dalsze testy potwierdzą jej bezpieczeństwo, możliwe będzie rozpoczęcie badań na ludziach. O wynikach testów nowego leku poinformowano na konferencji prowadzonej pod patronatem Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego (AHA) w Chicago.
  6. Białko Bt, wytwarzane w naturze przez bakterie Bacillus thuringiensis, jest jednym z najskuteczniejszych środków owadobójczych znanych człowiekowi. Jego aktywność jest na tyle wysoka, że kodujący je gen wykorzystywany jest do modyfikacji genetycznej niektórych roślin, lecz, jak pokazują najnowsze badania, jego skuteczność jest ściśle zależna od składu flory bakteryjnej zamieszkującej ciała szkodników atakujących uprawy. Odkrycia dokonali badacze z Uniwersytetu Wisconsin. Badali oni efekty działania Bt na motyle, których larwy żywią się roślinami uprawianymi przez ludzi. Aby ocenić wpływ flory bakteryjnej na działanie toksycznej proteiny, owadom podawano antybiotyki. Po zakończeniu terapii ponownie oceniano skuteczność naturalnego pestycydu. Przeprowadzony eksperyment wykazał, że u pięciu spośród sześciu gatunków badanych motyli zabicie bakterii zamieszkujących jelita powodowało utratę wrażliwości na toksynę. Co więcej, ponowne zasiedlenie ciał owadów tymi samymi drobnoustrojami przywróciło u czterech gatunków wrażliwość na działanie białka Bt. Wygląda więc na to, że do zadziałania tego środka na organizm szkodnika konieczne jest występowanie w nim naturalnej "kolekcji" bakterii. Wyniki doświadczenia mogą być istotne dla rolników, którzy chcieliby zwiększyć skuteczność ochrony własnych upraw przed niechcianymi gośćmi. Można także spekulować, że kontrola składu flory bakteryjnej zamieszkującej organizmy nieszkodliwych gatunków motyli mogłaby pozwolić na uchronienie ich przed szkodliwym działaniem białka Bt.
  7. Stosunek płciowy to dla organizmu nie lada wysiłek, zaś jego wpływ na fizjologię wykracza daleko poza funkcjonowanie układu rozrodczego. Jak pokazują badania przeprowadzone przez szwedzkich naukowców, muszki owocowe reagują na kontakt seksualny jak na... zatrucie. Odkrycia dokonano dzięki zastosowaniu mikromacierzy - skomplikowanego narzędzia pozwalającego na jednoczesną ocenę aktywności tysięcy genów funkcjonujących w określonej grupie komórek. Na podstawie ich analizy stwierdzono, że układ odpornościowy pospolitych owadów reaguje na seks intensywną odpowiedzią immunologiczną. Sprawdzaliśmy, w jaki sposób aktywność genów zmienia się pod wpływem kopulacji i wykazaliśmy w ten sposób, że procesem znajdującym się pod najsilniejszym wpływem [aktu seksualnego] jest obrona immunologiczna - opisuje Ted Morrow, pracownik Wydziału Ekologii i Ewolucji na Uniwersytecie w Uppsali. Reakcja organizmu powoduje ograniczenie płodności zwierząt aż o około 20%. Jest to pozornie sprzeczne z ewolucyjnym dążeniem do rozrodu, lecz dokładniejsza analiza sposobu rozmnażania muszek wyjaśnia przyczyny tego nietypowego zjawiska. Okazuje się bowiem, że podczas kontaktu seksualnego samce są wyjątkowo agresywne - krzywdzą swoje partnerki nie tylko swoją gwałtownością, lecz także wytwarzaniem szkodliwych białek zawartych w nasieniu. Wiele wskazuje na to, że odpowiedź immunologiczna jest próbą neutralizacji przyjętych w czasie stosunku toksyn. Energia zużyta na uruchomienie reakcji odpornościowej jest z kolei przyczyną, dla której płodność samic spada znacznie poniżej teoretycznego maksimum. A samiec? Dla niego korzyść jest oczywista: ogranicza w ten sposób prawdopodobieństwo, że jakikolwiek inny osobnik doczeka się potomstwa, którego matką będzie ta sama samica. To okrutna, lecz bez wątpienia bardzo skuteczna metoda.
  8. Badacze z Uniwersytetu Rochester zaprojektowali "genetyczną bombę", która umożliwia masową produkcję toksyn w komórkach nowotworowych. Co ważne, zdrowa tkanka pozostaje praktycznie nietknięta. Nowatorskie rozwiązanie wykorzystuje właściwości genu Rad51, którego podwyższona aktywność (ekspresja) w dzielących się szybko komórkach nowotworowych jest znana już od kilku lat. Naukowcy, prowadzeni przez dr Verę Gorbunovą, zmodyfikowali tę sekwencję, usuwając z niej fragmenty odpowiedzialne za ograniczane jej aktywności. Uzyskany w ten sposób gen wciąż był uruchamiany w intensywnie dzielących się komórkach nowotworowych, lecz, pozbawiony "hamulca", podlegały w nich znacznie silniejszej ekspresji. Komórki zdrowe niemal w ogóle nie korzystają z Rad51, ponieważ intensywność podziałów komórkowych w zdrowej tkance jest wielokrotnie niższa. Aktywność Rad51 w typowym nowotworze jest około pięciokrotnie wyższa, niż w zdrowej tkance, lecz dzięki usunięciu sekwencji ograniczającej ekspresję tego genu udało się uzyskać różnice aktywności rzędu kilku, a nawet kilkunastu tysięcy razy. Jak wykorzystać unikalną cechę zmodyfikowanego genu? Badacze z Rochester uznali, że najlepiej będzie połączyć ze sobą odpowiedni fragment Rad51 oraz sekwencję kodującą bakteryjną toksynę błoniczą, produkowaną przez bakterie z gatunku Corynebacterium diphteriae. Uzyskano w ten sposób gen, którego produktem była silna trucizna, lecz aktywował się on wyłącznie w komórkach nowotworowych, prowadząc do ich zniszczenia. Wstępne testy wykazały, że pomysł doskonale sprawdza się w praktyce. W warunkach laboratoryjnych udało się skutecznie zlikwidować komórki kilku nowotworów, m.in. włókniakomięsaka oraz raka piersi i raka szyjki macicy. Testy przeprowadzone równolegle na zdrowych komórkach nie wywołały w nich większych szkód. Obecnie badacze z Rochester pracują nad stworzeniem wirusa, który pozwoli na dostarczenie terapeutycznego genu do możliwie wielu komórek w żywym organizmie. Jeżeli się to uda i wydajność procesu będzie dostatecznie wysoka, być może pewnego dnia leczenie nowotworu będzie się ograniczało do prostych wstrzyknięć "genetycznej bomby". Zanim jednak stanie się to możliwe, konieczne będą wieloletnie badania.
  9. Niektórzy twierdzą, że palenie papierosów "light" zmniejsza ryzyko powikłań związanych z pochłanianiem zawartych w nich toksyn. Okazuje się jednak, że to tylko złudzenie, przynajmniej z punktu widzenia zagrożenia dla płodu. Wiele substancji zawartych w [papierosach typu light] nie zostało przetestowanych, a niektóre są opisywane przez producentów jako bezpieczne, zauważa pracujący na Uniwersytecie Kalifornijskim prof. Prue Talbot, główny autor badań. Niestety, jak pokazują badania jego zespołu, rzeczywistość wygląda znacznie gorzej: nasze testy na myszach pokazują jasno, że te substancje niekorzystnie wpływają na reprodukcję oraz związane z nią procesy rozwojowe. Efekty najprawdopodobniej są identyczne w przypadku ludzi, co oznacza, że kobiety ciężarne są szczególnie narażone na efekty dymu z takich papierosów. Zespół prof. Talbota prowadził swoje testy na mysich zarodkowych komórkach macierzystych, które służyły jako model zarodka niezagnieżdżonego jeszcze w ściany macicy. Porównywano na nich wpływ dymu wydzielanego przez tradycyjne papierosy oraz ich wersję "light". Wykonano także osobną analizę dymu zasysanego przez filtr papierosa (miało to symulować aktywne wdychanie przez samego palacza) oraz tego wydzielanego z żarzącej się końcówki papierosa. Testy pokazują jasno, że każdy z badanych rodzajów używki wykazywał silne działanie toksyczne na niezagnieżdżone zarodki myszy, co objawiało się m.in. opóźnieniem i upośledzeniem ich rozwoju. W wyniku ekspozycji na dym dochodziło także do osłabienia zdolności komórek macierzystych do przylegania do białek tzw. macierzy pozakomórkowej (proces ten jest konieczny dla prawidłowego osadzenia się zarodka w macicy). W skrajnych przypadkach dochodziło nawet do całkowitego obumarcia zarodka. Co więcej, ku zaskoczeniu badaczy okazało się, że próbki dymu z papierosów typu "light" były bardziej szkodliwe od tego z papierosów tradycyjnych. Ten wynik był niespodziewany, ponieważ zgodnie z zapewnieniami takie produkty zawierają mniejsze ilości toksyn, uważa prof. Talbot. Dalsze testy wykazały, że dym wydostający się z końcówki papierosa (czyli ten wdychany przez biernych palaczy) był bardziej szkodliwy, prawdopodobnie ze względu na niższą temperaturę spalania tytoniu. Nie należy jednak zapominać, że sam palacz także wdycha tę trującą mgiełkę. Dalsze badania zespołu z Uniwersytetu Kalifornijskiego obejmą wykonanie analogicznych testów na komórkach ludzkich. Należąca do zespołu magistrantka Sabrina Lin rozpoczęła już wstępne eksperymenty, możemy więc liczyć, że już wkrótce opublikowane zostaną ich wstępne rezultaty.
  10. Nowa technika umożliwiająca szybkie wykrycie jednej z najgroźniejszych toksyn, rycyny, została opracowana przez specjalistów z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Metoda może znaleźć zastosowanie przede wszystkim w dziedzinie walki z bioterroryzmem. Rycyna, białko uzyskiwane z nasion rącznika pospolitego (Ricinus communis), jest jedną z najsilniejszych toksyn znanych człowiekowi - do zabicia dorosłej osoby wystarcza już 400 mg tej substancji. Jej szkodliwe działanie polega na przenikaniu do wnętrza komórek i nacinaniu nici RNA budujących rybosomy - struktury odpowiedzialne za syntezę białek. Dotychczas nie istniały techniki pozwalające na szybkie i skuteczne wykrycie trucizny, lecz opracowana przez Amerykanów metoda ma szansę zmienić tę niekorzystną sytuację. Opracowana na Uniwersytecie Kalifornijskim metoda opiera się na zdolności nici RNA do komplementarnego wiązania się ze sobą. Oznacza to, że dwie nici łączą się ze sobą tylko wtedy, gdy tworzące je jednostki, zwane nukleotydami, są ułożone w odpowiedniej kolejności w obu cząsteczkach. W przypadku opracowanego testu jeden z fragmentów RNA pochodzi z rybosomów badanych komórek, zaś drugi jest syntetyzowany w laboratorium i dodawany do próbki jako tzw. sonda wykrywająca poszukiwane RNA. Do jednego z końców sondy przyłączono dodatkowo syntetyczny fragment, niewystępujący w naturalnym RNA, lecz posiadający zdolność do fluorescencji, gdy nie jest do niego przyłączony żaden nukleotyd w badanej nici. Zasada wykonania testu jest bardzo prosta. Do badanej próbki dodaje się sondę, a następnie przeprowadzana jest 30-minutowa inkubacja. Po tym czasie sprawdza się, czy badana próbka świeci. Jeżeli tak, oznacza to, że nić RNA należąca do rybosomu została przecięta. Jeżeli nie obserwuje się emisji światła, oznacza to, że rybosom jest nienaruszony. Największą zaletą nowej techniki jest jej szybkość. Stosowane dotychczas metody umożliwiały wykrycie toksyny dopiero po czterdziestu ośmiu godzinach - jest to zdecydowanie zbyt długo w sytuacji, gdy podejrzewa się atak terrorystyczny. Prawdopodobnie jedyną wadą zaproponowanego przez Amerykanów testu jest fakt, iż nie wykrywa on bezpośrednio cząsteczek trucizny. Można jednak uznać, że uzyskane z jego pomocą wyniki są dostatecznie wiarygodne, gdyż dokonywane przez rycynę uszkodzenia, wykrywane w badaniu, są bardzo charakterystyczne. Obecnie trwają prace nad przygotowaniem kompaktowego zestawu do przeprowadzania analizy, zwanego "laboratorium na chipie" (ang. lab-on-a-chip). Umożliwiłoby to wykonywanie potrzebnych czynności poza laboratorium nawet przez osoby niedoświadczone, czyli np. przez przedstawicieli służb związanych z ochroną ludności.
  11. Nie od dzisiaj wiadomo, że w przyrodzie trwa ciągły ewolucyjny wyścig zbrojeń pomiędzy potencjalną ofiarą, a potencjalnym zabójcą. Zamieszkujące Australię zdradnice, jedne z najbardziej niebezpiecznych węży świata, żywią się głównie żabami. Te, by bronić się przed drapieżnikiem, stosują różne taktyki: od rozwinięcia dłuższych nóg pozwalających na szybszą ucieczkę, po wydzielane przez skórę trucizny. Dwójka naukowców w University of Sydney, Ben Philips i Richard Shine, postanowili przyjrzeć się, w jaki sposób węże radzą sobie podczas polowania. Do terrarium wpuszczano różne gatunki żab, a rozgrywające się wydarzenia filmowano. Okazało się, że wąż zjadał niejadowite żaby natychmiast po ich zabiciu. Zwlekał jednak ze spożyciem dwóch gatunków. Po zabiciu przedstawicielki jednego z gatunków żab bagiennych (Limnodynastes convexiusculus) wąż czekał przez 10 minut, zanim przystąpił do ucztowania. Żaba ta wydziela bowiem kleistą substancję. Okazuje się jednak, że po 10 minutach traci ona swoje substancje klejące, więc wąż mógł bez problemu ją spożyć. Jeszcze dłużej czekał w przypadku gatunku Litoria dahlii. Ten endemiczny płaz broni się przed napastnikiem wydzielając przez skórę truciznę. Jej spożycie kończy się dla węża śmiercią. Jednak węże wiedzą, że po 40 minutach trucizna się rozkłada i tyle właśnie czekają, zanim zjedzą swoją zdobycz. Biolodzy wiedzą jednak, że to nie koniec walki pomiędzy żabami a wężami i te pierwsze za jakiś czas "wymyślą” zapewne kolejną broń.
  12. Trująca przekąska? Czemu nie... Według naukowców z Old Dominion University, jeden z azjatyckich węży, zaskroniec tygrysi (Rhabdophis tigrinus), zjada jadowite ropuchy, a wytwarzaną przez nie truciznę zatrzymuje dla siebie. Podczas gdy inne węże po prostu tolerują toksyny wydzielane przez swoje ofiary, tutaj mamy do czynienia z jedynym wężem, znanym z wykorzystywania spożytych trucizn do własnej obrony — tłumaczy Deborah Hutchinson. Dieta węży obfituje w wiele różnych zwierząt. Często ich ofiarami stają się ropuchy, które odstraszają napastnika bufadienolidami. Kiedy węże odżywiają się takimi ropuchami, w niedługim czasie ich gruczoły jadowe wypełniają się jadem o niemal identycznym składzie chemicznym. Zespół Hutchinson nie wie, w jaki sposób gady oddzielają truciznę i transportują ją bez strawienia do gruczołów jadowych. Nie wiadomo również do końca, jak przebiega proces modyfikowania jadu i która jego wersja jest bardziej skuteczna.
  13. Naukowcy z University of Leicester chcą lepiej zrozumieć, jak działa ludzki mózg, studiując budowę mózgu ślimaka. Badacze mają zamiar prześledzić rozwój układu nerwowego i procesy kontrolujące pourazową regenerację neuronów. Szefem projektu jest dr Volko Straub. Gazowy tlenek azotu (NO) to zarazem wróg i sprzymierzeniec. Może być wysoce toksyczny i zabójczy, ale znajduje się go również w mózgu, gdzie neurony wykorzystują go w procesie komunikowania się. Jest trucizną oraz substancją sygnałową (neuroprzekaźnikiem). Podczas rozwoju mózgu tlenek azotu wspiera wzrost komórek nerwowych i tworzenie się nowych połączeń między neuronami. Uczenie się także uruchamia proces formowania synaps i często wymaga obecności tlenku azotu. Naukowcy wiedzą niewiele ponad to, że tlenek jest istotny dla powodzenia procesu tworzenia połączeń neuronalnych. Trzeba między innymi sprecyzować mechanizm zaobserwowanego zjawiska. Badanie tego procesu u zwierząt wyższych jest trudne ze względu na stopień złożności układu nerwowego. Na szczęście ewolucja była bardzo konserwatywna. Zdecydowaliśmy się więc na analizę układu nerwowego pospolitego ślimaka wodnego [błotniarki stawowej — przyp. red.]. U ślimaka pojedynczy neuron jest stosunkowo duży, łatwy do wyodrębnienia i podatny na eksperymentalne manipulacje. Można go wyizolować z układu nerwowego i stworzyć hodowlę komórkową, gdzie dochodzi do wzrostu i utworzenia funkcjonalnych połączeń. Co ważne, podstawowe procesy oraz czynniki kontrolujące wzrost neuronów i formowanie połączeń są wspólne dla wielu zwierząt.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...