Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'tłuszcze' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 18 wyników

  1. Gdy zdrowa, ale nieaktywna osoba zacznie się ruszać, błyskawicznie zmienia się ekspresja genów w mięśniach szkieletowych. Naukowcy z Karolinska Institutet podkreślają, że to kwestia minut i wystarczy godzina ćwiczeń, by wzrosła aktywność genów wspomagających rozkład tłuszczów (Cell Metabolism). Nasze mięśnie są naprawdę plastyczne - twierdzi prof. Juleen Zierath. Szwedzi wykazali, że w DNA pobranym z mięśni szkieletowych ludzi, którzy właśnie ćwiczyli, jest mniej grup metylowych niż przed ćwiczeniami. Zmiany zachodzą w obrębie pasm DNA stanowiących "lądowisko" dla czynników transkrypcyjnych, które biorą udział we włączaniu genów odpowiedzialnych za adaptację mięśni do aktywności fizycznej. Badając zmiany epigenetyczne zachodzące wskutek forsownych ćwiczeń, Zierath, Romain Barrès i inni wykonali biopsje mięśnia udowego 8 mężczyzn, którzy prowadzili raczej siedzący tryb życia. Okazało się, że grupa metylowa zniknęła z kilku genów zaangażowanych w metabolizm tłuszczów. Demetylacja pozwalała na produkcję większej ilości białek. Zespół uważa, że za zaobserwowane zjawisko może odpowiadać uwalnianie jonów wapnia przez retikulum endoplazmatyczne komórek mięśniowych (ER zachowuje się tak pod wpływem potencjału czynnościowego, tutaj wywołanego ćwiczeniami). Kiedy pobrane próbki wystawiono na oddziaływanie kofeiny, która zwiększa poziom wapnia w mięśniach, także zaszła demetylacja. Zierath nie zaleca jednak zastępowania ruchu filiżanką kawy, bo mała czarna nie zapewnia pozostałych korzyści wynikających z ćwiczenia. Od jakiegoś czasu wiadomo, że ćwiczenia wywołują w mięśniach zmiany, w tym nasilenie metabolizmu cukrów i tłuszczów. My odkryliśmy, że najpierw zachodzą zmiany w metylacji. Co ciekawe, kiedy w laboratorium doprowadzano do skurczów mięśni, zachodziły identyczne zmiany epigenetyczne.
  2. Widłonogi z Oceanu Południowego wykorzystują taki sam mechanizm kontroli pływalności co walenie. Naukowcy z British Antarctic Survey opisali na łamach pisma Limnology and Oceanography, jak skorupiaki bogate w kwasy tłuszczowe omega-przeczekują na większych głębokościach niesprzyjający zimowy okres, kiedy wody są niespokojne i brakuje pożywienia. Aby 3-mm zwierzęta mogły się zanurzyć, ich tłuste płyny ustrojowe przechodzą ciekawą przemianę. W miarę zwiększania się głębokości tłuszcze stają się gęstsze i pod względem konsystencji zaczynają przypominać masło. Zmiana gęstości działa jak pas balastowy, pozwalając widłonogom unosić się w wodzie, bez konieczności marnowania energii na ciągłe pływanie. Omawiane studium jest szczególnie ważne z kilku powodów. Widłonogi mogą być wyjątkowo małe, ale stanowią ogromy rezerwuar oceanicznej biomasy, który stanowi ważny składnik łańcucha pokarmowego [widłonogami żywią się np. śledzie, dorsze i makrele]. Wiedzieliśmy od jakiegoś czasu, że istnieje związek między dużymi zapasami wysokoenergetycznego tłuszczu a zachowaniem hibernacyjnym, jednak dopiero teraz byliśmy w stanie zrozumieć szczegóły relacji między tymi dwoma elementami [...]. To fascynujące, że największe i najmniejsze zwierzęta morskie dzielą niesamowitą zdolność przemieniania tłuszczów, by dostosować swoją pływalność - podkreśla dr David Pond. Badane widłonogi należą do rzędu Calanoida. Zimę spędzają w diapauzie, stanie przypominającym hibernację. Podczas gdy w wodach powierzchniowych panują niesprzyjające warunki, schodząc głębiej, one unikają stania się czyjąś ofiarą i niedożywienia. W ramach badań specjaliści z British Antarctic Survey pobierali próbki widłonogów z mórz szelfowych i z otwartego oceanu. Robili to w różnych momentach cyklu życiowego, a następnie analizowali w laboratorium fizyczne właściwości ich tłuszczów przy poszczególnych wartościach ciśnienia.
  3. Wbrew temu, co dotąd powtarzano, wyeliminowanie lub znaczne ograniczenie tłuszczów w diecie chorych z niewydolnością serca wcale nie musi być korzystne. Wyniki studium zespołu z Case Western Reserve University pokazują, że dieta wysokotłuszczowa poprawia działanie mechaniczne serca, czyli jego zdolność pompującą. Czy to oznacza, że mogę wyjść z domu i zjeść mojego Big Maca, chociaż miałam 5 zawałów? Nie, ale terapia, którą prowadzi się na zasadzie dostarczania sercu odpowiedniej ilości energii do wykorzystania lub do podtrzymania normalnego profilu metabolicznego, może być korzystna – tłumaczy biofizyk dr Margaret Chandler. Badanie, którego wyniki opublikowano w piśmie American Journal of Physiology-Heart and Circulatory Physiology, sugeruje, że dla uszkodzonego serca korzystna będzie zbilansowana dieta. Powinny w niej występować zarówno jedno-, jak i wielonienasycone kwasy tłuszczowe, a mono- i disacharydy, fruktozę i sacharozę, należałoby zastąpić złożonymi węglowodanami. U zdrowej osoby serce pozyskuje energię do ciągłej pracy z tłuszczów i cukrów, przy czym tłuszcze zapewniają więcej energii. Gdy u pacjenta dojdzie do niewydolności lub niedokrwienia, serce wydaje się preferować glukozę w roli paliwa, ponieważ do uzyskania energii potrzeba mniejszej ilości tlenu. Zaczynając badania, Amerykanie sądzili, że zwierzęta po zawale, którym podawano wysokotłuszczową karmę, będą miały nadmiar tłuszczów w tkankach, co w konsekwencji będzie toksycznie wpływać na serce. Ku ich zaskoczeniu, okazało się, że poprawiła się czynność pompująca serca. Podczas dalszych testów akademicy ustalili, że zwierzęta z niewydolnością serca na diecie niskotłuszczowej były w stanie wytwarzać insulinę i transportować glukozę z krwi do komórek tak samo sprawnie jak zdrowe osobniki. W zwierzęcych modelach niewydolności serca połączonej z dietą obfitującą w tłuszcze występowały objawy insulinooporności, przez co serce pobierało mniej glukozy. Badacze z Case Western Reserve University uważają zatem, że ich eksperyment wykazał, że stan insulinooporności jest w rzeczywistości korzystny dla niedomagającego serca. Oznacza to bowiem, że może do niego dotrzeć więcej tłuszczów, czyli preferowanego źródła energii. Ponieważ wskutek uszkodzenia serce nie jest w stanie zrobić tego samo, Amerykanie manipulowali jego metabolizmem, by przybliżyć działanie mięśnia tak blisko normy, jak to tylko możliwe.
  4. Pająki żywiące się wyłącznie mrówkami nie rzucają się na ofiarę i nie pochłaniają jej od byle jakiej strony. Okazuje się, że wyspecjalizowane drapieżniki wykształciły w toku ewolucji zachowania, które pozwalają im uzupełnić konkretne brakujące składniki odżywcze. Dlatego też nasze stawonogi rozpoczynają zwykle swój posiłek od przednich części zdobyczy. Zespół Stano Pekára, ekologa i zoologa z Uniwersytetu Masaryka, wykazał, że zjadając mrówki, przedstawiciele gatunku Zodarion rubidum stale rozpoczynali posiłek od obfitujących w białka przednich części owada, a dopiero potem przechodzili do konsumpcji tłustego odwłoka. Okazało się też, że pająki karmione tylko przednimi częściami mrówek rosły szybciej, były większe i żyły dłużej od osobników, którym podawano wyłącznie odwłoki, a nawet całe mrówki. Kiedy Z. rubidum dano wybór, nadal jadły odwłoki, zamiast przestawić się na same przody, co sugeruje, że odwłok zawiera substancje niewystępujące nigdzie indziej. Na potrzeby eksperymentu Czesi urządzili polowanie na 60 okazów pająka, który występuje na terenie Europy - także w Polsce - i USA. Podczas polowania zwierzęta te wstrzykują mrówkom paraliżujący w ciągu kilku minut silny jad. Przebijają egzoszkielet owada i wstrzykują rozpuszczające wnętrzności enzymy. Następnie wysysają płynną papkę i przesuwają się do innych rejonów ciała ofiary. Uczta trwa od 2 do 4 godzin. By sprawdzić, jak miewają się pająki żywione poszczególnymi kawałkami mrówek, entomolodzy podzielili 60 drapieżników na 3 grupy: 1) bazującą wyłącznie na częściach przednich, czyli głowie, odnóżach i tułowiu, 2) zjadającą odwłok i 3) żerującą na całych mrówkach. Wszystkie grupy dostawały identyczną wagowo porcję. Z. rubidum, które jadały wyłącznie odwłoki, nie wiodło się dobrze. Wszystkie zmarły w ciągu 6 tyg. od daty rozpoczęcia studium. Do samego końca eksperymentu, a trwał on 3 miesiące, dotrwało osiem pająków z 1. i trzy z 3. grupy. Stawonogi żywiące się odwłokami początkowo rozwijały się dobrze, ale potem dosłownie marniały w oczach. Zwierzęta żerujące na głowach, odnóżach i tułowiach rozkwitały, a niektóre potrajały swą wagę. Pająki zjadające całe mrówki również miały się dobrze, lecz nie rosły tak szybko ani takie duże jak miłośnicy przednich części ofiary. Czesi chcieli sprawdzić, czy pająki wykazują preferencje w stosunku do jakichś części ciała mrówek. W tym celu dali im małe, średnie i duże mrówki. Gdy zapewniliśmy dostęp do całej zdobyczy, reagowały, stale zaczynając posiłek od głowy i tułowia. Nawet w przypadku wielkich mrówek, gdzie sama głowa zawierała więcej niż dostateczną ilość pokarmu, prawie wszystkie pająki spędzały co najmniej godzinę na konsumowaniu tłustego odwłoka. Dla Pekára oznacza, że tu i tylko tu znajdują się jakieś cenne składniki odżywcze, ale białka zawsze odgrywają rolę pierwszoplanową. Czesi podejrzewają, że na dłuższą metę Z. rubidum na "całościowej" diecie radzą sobie lepiej od jedzących tylko głowę. Podczas krótkiego eksperymenty pająki dysponujące całą ofiarą najadały się już samą przednią częścią, ale nie poprzestawały na tym i napychały się jeszcze odwłokiem, co nie wychodziło im, niestety, na dobre. Pekár przekonuje, że podobnie jak opisany gatunek pająka zachowują się też inne drapieżniki, np. gepardy, które celowo zjadają określone mięśnie zdobyczy.
  5. Podwyższona zawartość tłuszczów nasyconych w diecie, uznawana powszechnie za jedną z najbardziej szkodliwych dla układu krwionośnego cech diety typowej dla mieszkańców krajów rozwiniętych, może nie mieć związku z ryzykiem chorób układu krążenia, takimi jak udar mózgu czy zawał serca - uważają naukowcy z Children's Hospital Oakland Research Center w Oklahomie. Zaskakujący raport na ten temat pojawił się w czasopiśmie American Journal of Clinical Nutrition. O wiarygodności przeprowadzonego studium świadczy przede wszystkim jego kompleksowy charakter. Jego autorzy zebrali dane z 21 innych publikacji dotyczących łącznie ponad 347 tys. osób dorosłych i upewnili się, że uwzględniają one inne czynniki ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Choć z zebranych danych wynika, że spożywanie znacznej ilości nasyconych kwasów tłuszczowych prowadzi - zgodnie z podręcznikową wiedzą - do podwyższenia poziomu "złego cholesterolu" (LDL), jasnego związku pomiędzy chorobami układu krążenia i nasyconymi samymi tłuszczami nie stwierdzono. Autorzy studium zastrzegają, że choć wyniki mogą zostać odebrane jako uspokajające dla osób stosujących tłustą dietę, należy zachować rozsądek w odżywianiu. Nikt nie mówi, że każda ilość tłuszczów nasyconych zrobi tobie krzywdę, tłumaczy dr Robert H. Eckel, główny autor publikacji. Badacz zastrzega jednak, że liczne inne badania potwierdzają, że zwiększona podaż tłuszczów nasyconych prowadzi do wzrostu poziomu cholesterolu, którego udział w rozwoju chorób układu krążenia wydaje się oczywisty. Zdaniem dr. Eckela nie należy też spodziewać się zmian w ogólnych zaleceniach dietetycznych. Zgodnie z nimi udział tłuszczów w diecie nie powinien przekraczać 7% jej całkowitej wartości energetycznej.
  6. Odchudzające diety wysokotłuszczowe mogą być niebezpieczne dla układu krążenia - uważają badacze z Royal Victoria Hospital w Belfaście. Jak zaobserwowali autorzy studium, szkodliwe zmiany w naczyniach krwionośnych są widoczne już po ośmiu tygodniach od zmiany sposobu odżywiania. Obiektem przeprowadzonych badań była grupa 24 osób otyłych lub obarczonych nadwagą, u których nie doszło (choć w większości przypadków mogłoby dojść, gdyby ich ciała dłużej utrzymywały nieprawidłową wagę) do rozwoju cukrzycy. Uczestników podzielono na dwie grupy. Osoby z jednej z nich poproszono o korzystanie z diety wysokowęglowodanowej, w której 60% wartości energetycznej pochodziło z węglowodanów, zaś 20% z tłuszczów. W drugiej grupie zastosowano dietę o odwrotnych proporcjach poszczególnych składników. Wszyscy ochotnicy korzystali z przepisanej im diety przez 8 tygodni. Każdy z serwowanych posiłków był przygotowywany przez badaczy, zaś osoby badane nie miały prawa przyjmować pokarmów z innych źródeł. Dietę zaplanowano tak, by ilość podawanego pożywienia wywoływała deficyt energetyczny organizmu na poziomie 500 kcal dziennie. Po zakończeniu dwumiesięcznego eksperymentu okazało się, że zastosowane diety nie różnią się pod względem skuteczności w odchudzaniu. Identyczna była także poprawa wrażliwości na insulinę, będąca u osób otyłych bardzo pożądanym objawem. Niestety, walory zdrowotne obu sposobów odżywiania znacząco różniły się. U osób stosujących dietę wysokotłuszczową nawet po tak krótkim czasie zaobserwowano wyraźne zmiany w sztywności obwodowych naczyń krwionośnych. Ich tętnice stały się mało elastyczne, co groziło ich uszkodzeniem i rozwojem np. zawału serca. Jak uważa główny autor studium, dr Steven Hunter, zebrane dane są dostatecznie przekonujące, by na ich podstawie uznać diety wysokotłuszczowe za potencjalnie niebezpieczne dla zdrowia. Zamiast nich badacz proponuje dietę o niższej zawartości tłuszczu oraz wyższej podaży węglowodanów, koniecznie połączoną z aktywnością fizyczną.
  7. Liczne badania prowadzone w ostatnich dekadach potwierdzają, że wiele czynności, takich jak transkontynentalne podróże samolotem, mogą zaburzać działanie zegara biologicznego. O skutecznych metodach przywracania jego działania (oczywiście, mowa tu o sposobach innych niż po prostu czekanie) wiadomo jednak niewiele. Jak się jednak okazuje, przynajmniej niektóre cykle biologiczne organizmów ssaków można z łatwością regulować za pomocą... odpowiedniego odżywiania. Choć terminu "zegar biologiczny" używa się zwykle w liczbie pojedynczej, organizmy ssaków operują co najmniej kilkoma cyklami dobowymi. Jednym z nich, zawiadującym procesami pozyskiwania energii z różnych źródeł, zajął się magistrant Christopher Vollmers z Salk Institute. Młody naukowiec porównywał ze sobą dwie odmiany myszy: jedną z prawidłowo działającym głównym zegarem biologicznym, sterowanym przez mózg, oraz drugą, u której ten system nie działał prawidłowo. Celem eksperymentu było sprawdzenie, czy u zwierząt, których organizmy nie odróżniały poprawnie dnia od nocy, można wyregulować jeden z podrzędnych zegarów biologicznych, zarządzający syntezą enzymów odpowiedzialnych za rozkład tłuszczów (białka te są syntetyzowane głównie podczas postu) oraz cukrów (te z kolei wytwarzane są wtedy, gdy organizm ma dostęp do pokarmu). Jak się okazało, ustalenie regularnego cyklu dobowego składającego się z 8 godzin dostępu do pokarmu oraz 16 godzin postu pozwoliło u zwierząt z obu grup na niemal idealne wyregulowanie zegara biologicznego odpowiedzialnego za pozyskiwanie energii z pokarmów lub zapasów tłuszczu. Wszystko wskazuje na to, że po pewnym czasie organizmy myszy zaczęły oczekiwać zbliżającego się posiłku i z nieznacznym wyprzedzeniem aktywowały geny odpowiedzialne za rozkład cukrów. Kiedy zaś zbliżał się okres bez dotępu do pokarmu, wzrastał poziom enzymów odpowiedzialnych za rozkład tłuszczów - podstawowego rezerwuaru energii w czasie głodówki. Co ważne, zmiany aktywności badanych genów zachodziły w sposób cykliczny nawet u zwierząt z upośledzeniem naczelnego zegara biologicznego. Oznacza to, że dobowy cykl wykorzystywania energii działa w dużym stopniu niezależnie od mózgu i jednocześnie jest on zależny od diety. Badania przeprowadzone w Salk Institute są ważne nie tylko ze względów czysto poznawczych. Pokazują one także, jak ważne jest regularne odżywianie się i jak silnie może ono wpłynąć na optymalne wykorzystywanie energii przez organizm. Odkrycie dokonane przez Christophera Vollmersa jest więc ważną wskazówką na drodze do zrozumienia związku pomiędzy nieregularnym przyjmowaniem posiłków oraz nadwagą i otyłością.
  8. Jeśli chcą uniknąć nawrotów choroby, osoby, które leczyły się na nowotwory skóry, powinny przestrzegać diety niskotłuszczowej (International Journal of Cancer). Dr Torukiri I. Ibiebele z Queensland Institute of Medical Research i jego zespół połączyli wysokie spożycie tłuszczów z podwyższonym ryzykiem wystąpienia raka kolczystokomórkowego skóry (łac. carcinoma spinocellulare) u ludzi, którzy już wcześniej zmagali z nowotworami skóry. Oznacza to, że poza zabezpieczaniem skóry przed promieniowaniem słonecznym, osoby takie powinny również zadbać o swoje menu. Australijczycy przyglądali się diecie 457 mężczyzn i 600 kobiet w wieku od 25 do 75 lat. Określili ilość spożywanych dziennie tłuszczów nasyconych, jednonienasyconych i wielonienasyconych, pochodzących z mięsa, smażonych potraw, chleba i warzyw. Badani mieszkali w okolicach subtropikalnego miasteczka Nambour, gdzie należało się liczyć z wystawieniem na oddziaływanie wysokich dawek promieniowania ultrafioletowego. W czasie 11 objętych badaniem podłużnym lat u 267 osób zdiagnozowano 664 raki kolczystokomórkowe skóry, a u innych 127 kobiet i mężczyzn 235 przypadków raka podstawnokomórkowego skóry (łac. carcinoma basocellulare). Po uwzględnieniu czynników mogących wpływać na nowotwory, m.in. miejsca zamieszkania czy kontaktu ze słońcem, naukowcy nie znaleźli istotnego statystycznie związku między ogólnym dziennym spożyciem tłuszczów a ryzykiem wystąpienia raka kolczystokomórkowego bądź podstawnokómórkowego skóry. Jeśli jednak ktoś już chorował wcześniej na raka skóry, wyższe spożycie tłuszczów prowadziło do 2-krotnego wzrostu ryzyka wystąpienia carcinoma spinocellulare.
  9. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Oregonu (OSU) opracowali jadalną powłokę ochronną do filetów rybnych, która nie tylko wydłuży ich okres przydatności do spożycia, ale także sprawi, że będą zdrowsze. Amerykanie pracowali z filetami z terpugi (Ophiodon elongatus). Miksturę wzbogacili rybim tłuszczem. Z taką powłoką można trzymać filety w ladzie chłodniczej o 2-3 dni dłużej – przekonuje profesor Yanyun Zhao. Płynna powłoka zawiera chitozan, czyli pochodną chityny, z której zbudowane są szkielety zewnętrzne stawonogów, w tym skorupiaków. Po zanurzeniu i wysuszeniu powstaje niewidoczna gołym okiem błona, "odstraszająca" bakterie i grzyby. Wydłuża się też okres przydatności do spożycia. Po potraktowaniu filetów utrwalaczem własnego pomysłu zespół z OSU przechowywał część przez 3 tygodnie w lodówce, a część zamroził na 3 miesiące. Po upływie tego czasu okazało się, że powłoka potroiła zawartość kwasów omega-3 w rybach, w porównaniu do filetów niepoddawanych dodatkowej obróbce. Kwasy typu omega-3 są korzystne dla zdrowia, zapobiegają np. chorobom serca. Obfitują w nie tłuste ryby, w tym łososie, makrele i sardynki, natomiast w gatunkach chudych, m.in. dorszu lub mieczniku, jest ich znacznie mniej. Do eksperymentów wybrano właśnie terpugę, gdyż często trafia ona na talerze Amerykanów, ale nie zawiera zbyt wiele tłuszczu. Naukowcy wykazali, że zanurzanie w ciekłej powłoce ma jeszcze jeden plus – zapobiega utlenianiu tłuszczów. W trzymanych w lodówce i zamrożonych próbkach znaleziono mniej zjełczałych fragmentów niż w filetach kontrolnych. Po rozmrożeniu ryby pokryte cienkim filmem były też wilgotniejsze. W przypadku filetów z lodówki błona spowalniała rozwój mikroorganizmów, a w przypadku mrożonych w ogóle do tego nie dopuszczała. W przyszłości Zhao planuje przeprowadzić testy smakowe konserwowanych w ten sposób ryb.
  10. Jeden z enzymów odpowiedzialnych za syntezę kwasów tłuszczowych odgrywa także istotną rolę w utrzymaniu prawidłowego stanu skóry i włosów - twierdzą badacze z Instytutu Chorób Sercowo-Naczyniowych w amerykańskim Gladstone. Odkrycie może wpłynąć na kierunek badań nad nowymi formami leczenia niektórych chorób dermatologicznych. Swoje wnioski badacze z Instytutu opierają na eksperymentach przeprowadzonych na myszach, u których celowo wyłączono gen kodujący białko DGAT1, czyli acylotransferazę CoA:diacyloglicerolową 1 (skrót "CoA" pochodzi od koenzymu A, cząsteczki niezbędnej dla zajścia reakcji katalizowanej przez tę proteinę). Białko to, wiążące reszty kwasów tłuszczowych z cząsteczkami diacyloglicerolu, przeprowadza jeden z kluczowych etapów procesu wytwarzania tłuszczów. Jak donoszą badacze z Gladstone, zwierzęta, u których zablokowano gen kodujący DGAT1, wykazywały kilka interesujących cech. Były one szczupłe i nie przybierały znacząco na masie pomimo stosowania wyjątkowo bogatej diety, a do tego reagowały z wysoką czułością na leptynę oraz insulinę - dwa hormony istotne dla utrzymania prawidłowej masy ciała. Niestety, nie działo się to bez konsekwencji - gryzonie pozbawione DGAT1 wykazywały zaburzenia budowy gruczołów mlekowych oraz skóry. Dalsze badania potwierdziły, że działanie badanego enzymu jest niezbędne dla utrzymania równowagi pomiędzy ilością znajdującej się w organizmie witaminy A oraz powstającego z niej kwasu retinowego. Zablokowanie aktywności DGAT1 sprawiało, że poziom kwasu retinowego w skórze badanych myszy drastycznie wzrastał, przez co dochodziło u nich do utraty owłosienia. W oczywisty sposób sugeruje to, że opisywane białko może stać się atrakcyjnym celem dla licznych terapii mających na celu przywrócenie prawidłowego funkcjonowania skóry. Dokonane odkrycie może być istotne przede wszystkim dla osób, u których podjęto próbę leczenia chorób dermatologicznych z wykorzystaniem witaminy A. W wielu przypadkach okazuje się ona doskonałym lekiem przeciwko trądzikowi, łuszczycy, a nawet niektórym nowotworom skóry, lecz jej stosowanie może powodować poważne zatrucie organizmu. DGAT1 odgrywa najprawdopodobniej istotną rolę w ochronie przed toksycznym działaniem leku, co oznacza, że dokładniejsze zrozumienie jej funkcjonowania może uchronić przed wieloma niekorzystnymi efektami podawania nadmiaru witaminy. O swoim odkryciu badacze z Gladstone poinformowali na łamach czasopisma The Journal of Biological Chemistry.
  11. Włoscy specjaliści ds. żywienia z Uniwersytetu Katolickiego w Piacenzie twierdzą, że opracowali lody, które idealnie wpasowują się w zdrową dietę śródziemnomorską. Zespół Attilia Del Re pracował nad nim aż pół roku. Wyprodukowaliśmy idealną, odżywczą i zbilansowaną, mieszankę, która odpowiada zaleceniom diety śródziemnomorskiej. Zanim naukowcy uzyskali to, na czym im zależało, przez 6 miesięcy prześwietlali różne wersje lodów promieniami rentgenowskim i przeprowadzali analizy pod mikroskopem elektronowym. Oczywiście, poza kwestiami technicznymi, supergelato musiały po prostu odpowiadać gustom smakowym Włochów. Optymalna mikstura zawiera tradycyjne składniki, takie jak mleko, jajka czy cukier, kosztem tłuszczów podwyższono jednak zawartość białek. Lody składające się w 30% z tłuszczu, 15% z białek i 55% z cukru są na tyle zdrowe, że mogą być jedzone codziennie zamiast posiłku – utrzymuje Del Re. Wynalazcy nowych lodów złożyli już wniosek w urzędzie patentowym, a teraz szukają międzynarodowego dystrybutora.
  12. Eksperyment przeprowadzony na myszach wykazał, że w przyszłości ludzie będą najprawdopodobniej mogli jeść wszystkie rodzaje tłuszczów, nie martwiąc się o swoje serce. Prowadzony przez profesora Lawrence'a Rudela zespół z Wake Forest University usunął zwierzętom gen kodujący pewien enzym. Dzięki temu zabiegowi gryzonie jadły wszystkie tłuszcze i nie cierpiały na choroby układu sercowo-naczyniowego. Jeśli jesteś myszą, nie ma problemu. Nie wiemy, oczywiście, czy podobnie się stanie w przypadku ludzi — tłumaczy badacz. Usunięty myszom gen koduje enzym ACAT2, który zmienia strukturę molekularną cholesterolu w taki sposób, aby mógł on być transportowany do komórek ciała. Bez względu na rodzaj występujących w diecie kwasów tłuszczowych, nawet jeśli są to tłuszcze typu trans, gdy brakuje enzymu ACAT2, nie rozwija się arterioskleroza. Nasze badania na zwierzętach wykazały, że ACAT2 powinien być potencjalnym celem terapii zapobiegającej chorobom serca. O pracach genetyków można przeczytać więcej na łamach pisma Arteriosclerosis.
  13. Podczas eksperymentów na myszach naukowcy odkryli, że zmiana diety na uboższą w tłuszcze lub węglowodany może wyzwalać niepokój i stres. Badacze przyzwyczajali najpierw zwierzęta albo do wysokotłuszczowej, albo do bogatej w cukry diety. Monitorowali szereg wskaźników związanych z zachowaniem gryzoni, a następnie obserwowali zachodzące w nim zmiany. Analizowano także stężenie czynnika uwalniającego kortykotropinę (CRF, kortykoliberyny), który uznaje się za miarę nasilenia stresu. Nasze analizy behawioralne, fizjologiczne, biochemiczne i molekularne wspierają hipotezę, że ulubiona dieta oddziałuje jak naturalna nagroda, a wycofanie się z niej wywołuje stan "podminowania" — uważa dr Tracy L. Bale. Myszy są w stanie przezwyciężyć naturalną awersję do jaskrawo oświetlonego otoczenia, byle tylko zdobyć ukochane jedzenie (Biological Psychiatry). Rezultaty dostarczają silnych dowodów na potwierdzenie tezy, że niepokój spowodowany niedoborem preferowanego jedzenia to wystarczający bodziec, by zdobyć więcej ulubionych pokarmów w awersyjnych warunkach. I to pomimo osiągalności alternatywnych kalorii w bezpieczniejszym środowisku. Myszy zachowują się ryzykownie, aby móc doświadczyć nagradzającego smaku tego, co im naprawdę odpowiada. Obserwacje naukowców są bardzo pożyteczne, choć na razie poczyniono je tylko w odniesieniu do myszy. W ten sposób udało się być może wykazać, dlaczego tylu odchudzających się ludzi zarzuca uboższą w tłuszcze lub cukry rygorystyczną dietę.
  14. Badacze z University of Glasgow odkryli, że w obecności tłuszczów w żołądku zmniejsza się działanie ochronne przeciwutleniaczy, np. witaminy C. Gdy lipidów jest mniej, antyoksydanty skuteczniej hamują powstawanie potencjalnie rakotwórczych substancji. Nasze wyniki ilustrują, jak dieta może wpływać na biochemię żołądka — opowiada Emilie Combet, która dzisiaj (2 kwietnia) przedstawi uzyskane przez jej zespół rezultaty na dorocznym spotkaniu Stowarzyszenia Biologii Eksperymentalnej. Częstość występowania raka proksymalnej części żołądka wzrosła w ciągu ostatnich 20 lat. Można to wyjaśnić między innymi czynnikami dietetycznymi. Obecne w ślinie azotyny, powstające ze znajdujących się w pokarmach azotanów, są uznawane za czynnik prekarcinogenny. Po połknięciu, w kwaśnym środowisku żołądka ulegają spontanicznemu przekształceniu w czynniki nitrujące, które reagują z wieloma różnymi substancjami, w tym wtórnymi aminami i kwasami żółciowymi, tworząc rakotwórcze związki azotu. Przeciwutleniacze nie dopuszczają do tego, przetwarzając czynniki nitrujące z powrotem w tlenek azotu (NO). NO szybko dyfunduje jednak w tłuszczach i przereagowuje z wchodzącym w ich skład tlenem, powtórnie przekształcając się w czynniki nitrujące. Dlatego też obecność lipidów w żołądku znosi ochronne działanie antyoksydantów.
  15. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale jednak... Dzieci, które jedzą za mało tłuszczów, mogą stać się osobami z nadwagą. Badacze ze Szwecji odkryli, że spożywanie właściwego ich rodzaju pozwala utrzymać wagę w normie. Maluchy ze znaczną nadwagą jadły niewiele nienasyconych kwasów tłuszczowych, występujących w rybach, oliwie z oliwek i warzywach. Naukowcy z Uniwersytetu w Goteborgu przyglądali się nawykom żywieniowym i trybowi życia niemal 200 czterolatków. Na podstawie wskaźnika masy ciała (BMI) u 23% dzieci stwierdzono nadwagę, a u 2% otyłość. Większość maluchów pochodziła z rodzin o dobrej pozycji socjoekonomicznej. Badanie ujawniło, że waga dzieci wzrosła, ponieważ organizm magazynował za dużo tłuszczu. Wbrew pozorom, brzdące jedzące najwięcej tłuszczów wcale nie ważyły najwięcej. Milusińcy spożywający ich mniej mieli wyższe wskazania BMI. Naukowcy uważają, że wszystkiemu winien jest niedobór kwasów omega-3, występujących głównie w tłuszczach rybich (uzyskiwanych m.in. ze śledzi, makreli i sardynek). Co trzecie badane dziecko jadło za mało tłuszczów nienasyconych, a przede wszystkim kwasów typu omega-3. Ta grupa maluchów ważyła znacznie więcej niż pozostali uczestnicy studium. Odkrycie zespołu pokrywa się z wynikami innych badań, które wykazały niedobór omega-3 u otyłych dzieci — powiedział szef badań, Malin Haglund Garemo. Dieta wielu dzieci znacznie odbiegała od zaleceń specjalistów ds. żywienia. Zamiast 400 gramów warzyw i owoców dziennie młodzi Szwedzi zjadali ich jedynie 140. U jednej piątej badanych występowały niedobory wapnia, a u 70% niedostatek żelaza. Aż u jednej czwartej dzieci podstawowe źródło energii stanowiły słodycze, lody, ciasteczka i napoje gazowane. Kluczowe odkrycie szwedzkiego zespołu jest jeszcze bardziej przerażające: brzdące z najwyższym poziomem insuliny przytyły najwięcej od chwili narodzin. Związek ten był silniejszy w przypadku dziewczynek. U dziewcząt jedzących więcej tłuszczów nienasyconych wytwarzało się mniej insuliny. Chcemy przeprowadzić więcej badań, by sprawdzić, czy wczesny wzrost stężenia insuliny stanowi przyczynę otyłości. Gdyby się to potwierdziło, otrzymalibyśmy wyniki sprzeczne z obiegową opinią, że tłuszcz wpływa na zwiększenie produkcji insuliny wskutek oporności na działanie tego hormonu. Swedish Research Council opublikował raport akademików z Goteborga w Internecie.
  16. Dieta Atkinsa stała się jedną z najsławniejszych diet świata. Hołdują jej sławy z Hollywood, na jej potrzeby rozwinęła się nawet cała gałąź przemysłu medycznego. Zgodnie z jej twierdzeniami, węglowodany to nasz wróg i powinno się je eliminować, można za to pochłaniać dużo tłuszczów. Wielu lekarzy zaczęło się w związku z tym obawiać fali ataków serca i innych chorób sercowo-naczyniowych. Badanie, w ramach którego przez ponad 20 lat śledzono nawyki żywieniowe 83 tys. kobiet, wykazało jednak, że dieta uboga w węglowodany i bogata w tłuszcze nie zwiększa ryzyka chorób serca (w porównaniu do tradycyjnej "chudej" diety). Wyniki zestawione przez naukowców z Harwardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego w Bostonie przeczą powszechnie podzielanemu mniemaniu, że aby stracić zbędne kilogramy i dbać o swoje serce, należy unikać tłuszczu i dostarczać organizmowi dużo węglowodanów. Nie oczyszczają jednak całkowicie diety Atkinsa ze stawianych jej zarzutów. Kobiety z grupy o mniejszej liczbie zawałów serca jadły zdrowe tłuszcze, które znajdowały się w orzechach, rybach i oliwie. Frank Hu podkreśla, że studium jego zespołu wykazało, że rodzaj spożywanego tłuszczu był dla zdrowia serca istotniejszy od jego ilości. Co nie oznacza, że masz sobie nałożyć na talerz całą stertę steków i bekonu.
  17. Amerykańscy naukowcy ostrzegają, że mamy, które w czasie ciąży jedzą bogate w tłuszcze, kaloryczne posiłki, zwiększają ryzyko wystąpienia u dziecka chorób wątroby. Ryzykują, że ich bobas zachoruje w późniejszym życiu na cukrzycę lub będzie otyły. Neurolog Kevin Grove z Konsorcjum Badań nad Otyłością Rozwojową powiedział, że badania na naczelnych wykazały, że wysokotłuszczowa dieta matki powoduje u płodów niealkoholową chorobę stłuszczeniową wątroby, nieprawidłowy rozwój mózgu oraz oporność na insulinę. Nawet jeśli matka była genetycznie szczupła, wszystkie dzieci predysponowano do otyłości i cukrzycy z powodu szkód poczynionych w wątrobie — tłumaczył Grove na 10. Międzynarodowym Kongresie Otyłości w Sydney. Według neurologa, studium przeprowadzone na Oregon Health and Science University wykazało, że diety obfitujące w kalorie, nie tylko wysokotłuszczowa, są niebezpieczne dla płodu. Naukowiec alarmuje, że w USA 3-krotnie zwiększyła się w ostatnich latach liczba osób cierpiących na niealkoholową chorobę stłuszczeniową wątroby (NAFLD). Uważa on, że wśród dzieci nie zauważa się wielu przypadków zaburzeń metabolizmu, ponieważ choroba jeszcze się w pełni nie rozwinęła. Grove sądzi, że nieprawidłowe funkcjonowanie wątroby zwiększa ryzyko zniszczenia mózgowych ośrodków głodu i sytości (układów kontrolujących odżywianie się). Może być też tak, że rozwijając się w warunkach tworzonych przez wysokotłuszczową dietę matki, ośrodki zostaną zaprogramowane na spożywanie takich samych niezdrowych pokarmów. Wszystkie te doniesienia nie oznaczają, że dzieci matek pochłaniających udka kurczaka czy karkówki będą na 100 procent chore. Takie zachowanie matki zwiększa prawdopodobieństwo, że jako starszy człowiek jej potomek zapadnie na wymieniane wyżej jednostki chorobowe. Następnym etapem badań zespołu Grove'a ma być sprawdzenie, czy karmienie otyłych ciężarnych samic naczelnych zdrowymi pokarmami zapobiega stłuszczeniowej chorobie wątroby młodych.
  18. Curry i filiżanka herbaty stanowią klucz do utarty wagi. Przyprawy i zioła, szczególnie zaś te występujące w kuchni indyjskiej i ziołowych herbatkach, mają właściwości wzmagające metabolizm za pośrednictwem procesu zwanego termogenezą. Polega ona na spalaniu tłuszczów w celu wytworzenia ciepła. Jest uruchamiana przez rozmaite pikantne składniki, od imbiru i cebuli poczynając, na kminku i kurkumie kończąc. Innym sposobem uruchamiania termogenezy są ćwiczenia fizyczne. Przyprawy sprawiają, że wcześniej odczuwa się sytość, w dodatku korzystnie wpływają na trawienie. Badacze z University of Maastricht opisali swoje odkrycia w magazynie medycznym Physiology and Behaviour. W przeprowadzonych przez nich testach najlepsze wyniki uzyskiwano po zastosowaniu mieszanki czarnego pieprzu, kolendry, kurkumy, chilli, kminku, imbiru oraz cebuli. U szczurów zielone i czarne herbaty ziołowe także pozytywnie wpływały na metabolizm, prowadząc do zmniejszenia ilości spożywanego jedzenia oraz spadku wagi. Podobne eksperymenty z udziałem ludzi dały zbliżone rezultaty, trudniej było jednak powiedzieć, które zioła i przyprawy są lepsze od innych. Naukowcy ostrzegają, że jedzenie curry czy popijanie herbaty mogą nie wystarczyć do zrzucenia zbędnych kilogramów. Są natomiast ważne jako składniki zdrowego stylu życia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...