Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Search the Community

Showing results for tags 'tętno'.



More search options

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Found 30 results

  1. Boa dusiciele wyczuwają bicie serca ofiary, dlatego wiedzą, czy można się już zabrać za połykanie, czy należy jeszcze bardziej się zacisnąć. Duszenie jest bardzo kosztowne energetycznie, dlatego nie powinno trwać dłużej niż to konieczne. Szybkość przemiany materii węża wzrasta wtedy nawet 7-krotnie, poza tym zaciskający się na ofierze drapieżnik sam staje się łatwym do upolowania kąskiem. By stwierdzić, skąd boa wie, że duszone zwierzę już nie żyje, naukowcy z Dickinson College posłużyli się martwymi szczurami laboratoryjnymi. Po wyjęciu z zamrażarki ogrzewano je za pomocą koców elektrycznych do temperatury 38 st. Celsjusza. Do gryzoni przymocowywano dwa urządzenia: czujnik zewnętrznego nacisku oraz zdalnie sterowaną replikę serca, która składała się z wypełnianego wodą pojemniczka, połączonego rurką z pompą. Szczury rozmieszono w zasięgu 7 wychowanych w niewoli boa dusicieli, które nigdy nie widziały żywej ofiary oraz 9 schwytanych dzikich węży. Amerykanie przeprowadzili serię 3 eksperymentów. Gdy na 10 minut wyłączyli bicie sztucznego serca, węże utrzymywały uścisk przez kolejne 7 min, a potem rozluźniały się, zakładając, że gryzoń już nie żyje. Kiedy serce biło bez ustanku, boa 2-krotnie zwiększały nacisk i utrzymywały uścisk przez ok. 22 min. Szczury bez tętna były duszone średnio przez 12 min. Węże nie dostosowały skrętu ani nie wdrażały naprzemiennych nacisków i popuszczania, jak miałoby to miejsce w przypadku ofiary z bijącym sercem. Nasze odkrycia sugerują, że zdolność do reagowania na tętno ofiary jest wrodzona, lecz zakres reakcji zależy od doświadczenia [nic więc dziwnego, że dzikie boa radziły sobie lepiej od węży urodzonych w niewoli] - wyjaśniają dr Scott Boback i inni. Wielu z nas sądzi, że węże są zuchwałymi zabójcami, niezdolnymi do złożonych procesów myślowych, które zazwyczaj rezerwujemy dla wyższych kręgowców. Odkryliśmy coś przeciwnego. Wyczulenie zmysłu dotyku boa oznacza, że zwierzęta te są zdolne do rzeczy, o które ich wcześniej nie podejrzewaliśmy.
  2. Poza niedźwiedziami duże ssaki Europy Środkowej pozostają aktywne przez cały rok. W jaki sposób np. jelenie są w stanie przetrwać na zapasach tłuszczu? Obniżają tętno i temperaturę w kończynach. Jak widać, przechłodzone stopy nie zawsze są czymś niepożądanym... Christopher Turbill i zespół z Uniwersytetu Weterynaryjnego w Wiedniu umieścili w żwaczach 15 samic jelenia specjalne nadajniki. Dzięki temu mogli przez 18 miesięcy, w tym 2 zimy, monitorować nie tylko tętno, ale i temperaturę żołądka. Zwierzęta żyły w prawie naturalnych warunkach, ale ściśle kontrolowano spożywane przez nie pokarmy, m.in. ilość i zawartość białka. Poza tym Austriacy śledzili temperaturę otoczenia i wykorzystywali dobrodziejstwa modelowania statystycznego, by oddzielić wpływ różnych czynników, np. połykania śniegu, na metabolizm. Okazało się, że tętno jeleni spadało w zimie bez względu na to, ile pokarmu spożywały. Liczba uderzeń serca obniżała się stopniowo z 65-70 w maju do ok. 40 zimą, nawet jeśli zwierzętom dostarczano dużo wysokobiałkowej paszy. Tętno jest dobrym wskaźnikiem metabolizmu, a więc jego spadek pokrywał się idealnie z okresem, kiedy zwykle pożywienia brakuje - mimo że nasze zwierzęta zawsze mają co jeść. To pokazuje, że jelenie są w jakiś sposób zaprogramowane na zachowywanie rezerw w czasie zimy. Znaczny wzrost tętna na wiosnę w okresie rozrodu nie był związany ze zmianą w dostępności pokarmu, dlatego należy go uznać za kolejny element wrodzonego programu. Tak jak naukowcy przewidywali, obniżenie zimą racji żywnościowych jeleni prowadziło do jeszcze większego obniżenia tętna. Co ciekawe, podobny efekt odnotowano również latem. Sugeruje to, że wywołuje go nie tylko spadek natężenia trawienia. Jelenie muszą aktywnie ograniczać metabolizm w odpowiedzi zarówno na zimę, jak i niedobory pożywienia w innych porach roku. Austriacy ustalili, że spadkowi tętna towarzyszyło obniżenie temperatury żołądka. Oznacza to, że jelenie dostosowują wydatkowanie energii, regulując produkcję wewnętrznego ciepła. Ponieważ okazało się, że stosunkowo nieduże zmiany w temperaturze żołądka wpływały na metabolizm silniej niż można by się spodziewać, należało przypuszczać, że istnieje jakiś dodatkowy mechanizm oszczędzania energii. W ramach wcześniejszych badań zademonstrowano, że jelenie potrafią skutecznie obniżać temperaturę kończyn i innych wystających części ciała, odpowiedzi na pytanie od dodatkowy mechanizm chłodzący trzeba zatem poszukiwać właśnie tutaj. W tym kontekście nieznaczny spadek temperatury żołądka stanowi zaledwie zmianę towarzyszącą. Jeden z członków zespołu, Walter Arnold, sądzi, że duże zwierzęta wykorzystują do chłodzenia swoje gabaryty. Umożliwiają im drastyczne ograniczenie metabolizmu bez konieczności dużego zmniejszania temperatury wewnętrznej. Wystarczy chłodzenie peryferyjne.
  3. Płody emydur Murraya dostrajają się tętna braci i sióstr, dzięki czemu wszystkie żółwie wylęgają się jednocześnie. Możliwe też, że jako wskazówkę wykorzystują ilość emitowanego przez inne jaja dwutlenku węgla. Dr Ricky Spencer i zespół z University of Western Sydney zauważyli, że emydury Murraya (Emydura macquarii) wyczuwają, jak zaawansowany jest rozwój innych osobników i dostosowują się do najlepszych. Świadomość tego, co słychać u innych i przyspieszenie metaboliczne powodują, że osobniki, które wyklułyby się w opustoszałym już gnieździe, przychodzą na świat w zapewniającej bezpieczeństwo grupie. Emydury składają jaja w płytkich gniazdach. Układają się one w kilka warstw. Temperatura w okolicy wierzchnich jaj jest aż o 6 stopni wyższa niż w pobliżu jaj z najniższej warstwy, co znacznie skraca czas inkubacji tych pierwszych. Synchronizacja wylęgu nie powinna więc występować, a występuje. W grę musi zatem wchodzić jakiś mechanizm doganiania rodzeństwa z górnych warstw. Gdyby żółwiki z dołu były mniej rozwinięte niż szczęściarze z cieplejszych wierzchnich warstw, wolniej by się poruszały, stając się łatwym łupem dla drapieżników. Tymczasem zespół Spencera nie zauważył różnicy między osobnikami z poszczególnych warstw. Wcześniejszy wyląg nie wydawał się ograniczać sprawności nerwowo-mięśniowej. Zupełnie inaczej mają się sprawy u innych zwierząt, u których część młodych wylęga się przed terminem, by wszystkie mogły pojawić się jako grupa: żółwi malowanych (Chrysemys picta), u których niższa sprawność nerwowo-mięśniowa wcześniaków utrzymuje się nawet do 9 miesięcy czy przepiórek japońskich (Coturnix japonica), u których rozwojowi maruderzy stają na własnych nogach kilka godzin później. Emydury Murraya przyspieszają wzrost, zużywając w krótszym czasie więcej składników odżywczych z woreczka żółtkowego od spoczywającego w cieple rodzeństwa. [Po wylęgu] żółwie mają spory woreczek żółtkowy. Dysponując zapasami żółtka, nie muszą żerować jeszcze przez kilka tygodni, jednak u osobników, które przyspieszyły wzrost, woreczek jest mniejszy. Skąd płody z chłodniejszych warstw wiedzą, jak przyspieszyć metabolizm? Spencer i inni spekulują, że mogą polegać na tętnie, które wywołuje drgania w leżących na sobie jajach. Niewykluczone też, że chodzi o emitowany przez oddychające jaja dwutlenek węgla. Jeśli w gnieździe znajdują się jaja z wyższym tempem przemiany materii, drobne zmiany w wymianie gazowej stanowią wskazówkę dla niezaawansowanych. Zespół zebrał jaja złożone nad rzeką Murray. Po przeniesieniu do laboratorium przez mniej więcej tydzień część inkubowano w temperaturze 30°C, a resztę w temperaturze 26°C. Wtedy właśnie zauważono, że żółwiki z cieplejszej podgrupy miały szybszy metabolizm. Następnie jaja zmieszano. Okazało się, że w ostatnim okresie inkubacji chłodne płody przyspieszyły przemianę materii, w porównaniu do chłodnych płodów z grupy kontrolnej. Zwiększyły przemianę materii niezależnie od temperatury, co pozwoliło im na wcześniejszy wyląg. Australijskie trio zauważyło, że chłodniejsze płody z mieszanych grup przychodziły na świat 2 dni wcześniej niż żółwiki z grupy kontrolnej.
  4. Niemieccy naukowcy wykazali, że nanocząstki bezpośrednio wpływają na tętno i rytm serca. Wyniki badań zespołu z Technicznego Uniwersytetu Monachijskiego oraz Centrum Helmholtza w Monachium ukazały się w piśmie ACSNano. Akademicy podkreślają, że w związku z rosnącym zapotrzebowaniem na nanocząstki w medycynie i przemyśle, należy stwierdzić, jak oddziałują one na funkcje organizmu. Badania na pacjentach z chorobami serca od dawna wskazywały, że cząstki stałe z zanieczyszczonego powietrza wpływają niekorzystnie na układ krążenia. Dotąd trudno było jednak ustalić, czy nanocząstki prowadzą do uszkodzeń w wyniku bezpośredniego działania, czy też dochodzi do tego pośrednio, np. w wyniku zmian metabolicznych lub reakcji zapalnych. By rozstrzygnąć tę kwestię, Niemcy posłużyli się tzw. modelem Langendorffa – badanie przeprowadzano na izolowanym, perfundowanym sercu szczura (perfuzja to zabieg, którego skutkiem ma być wywołanie obiegu krwi w wyizolowanym narządzie). Okazało się, że serce reagowało na niektóre rodzaje powszechnie wykorzystywanych nanocząstek podwyższonym tętnem, arytmią i zapisem EKG typowym dla chorób tego narządu. Zastosowaliśmy serce jako czujnik. W ten sposób mogliśmy sprawdzić, czy specyficzne nanocząstki oddziałują na pracę tego mięśnia. Dotąd nie odwoływano się do takiej opcji badawczej – podkreśla z dumą prof. Reinhard Nießner. Naukowcy zmodyfikowali model Langendorffa, dzięki czemu mogli ustalić, w jaki sposób nanocząstki kształtują tętno. Andreas Stampfl i Nießner podejrzewają, że najprawdopodobniej główną rolę w tym procesie odgrywa noradrenalina, która po wydzieleniu z zakończeń nerwowych wnikających do ściany serca przyspiesza jego rytm. Niemcy sądzą, że nanocząstki mogą też uszkadzać ośrodkowy układ nerwowy, ponieważ noradrenalina jest wykorzystywana jako neuroprzekaźnik pnia mózgu. Zespół Stampfla testował działanie następujących nanocząstek: sadzy, tlenku tytanu(IV), węgla powstającego w silniku o zapłonie iskrowym, dwutlenku krzemu, aerosilu (wypełniacza z tabletek) oraz polistyrenu. Sadza, węgiel z silników iskrowych, tlenek tytanu(IV) oraz dwutlenek krzemu zwiększały tętno aż o 15%, a zapis EKG nie normalizował się nawet po zakończeniu ekspozycji na nanocząstki. Aerosil i polistyren nie wpływały na działanie serca. Zespół z Monachium podkreśla, że obecnie nanocząstki coraz częściej testuje się jako przenośniki leków do konkretnych miejsc, np. guza. Większość prototypów takich nanopojemników bazuje na węglu lub na krzemianach. Teraz dopiero widać, że to niekoniecznie dobre rozwiązanie. Duża powierzchnia cząsteczki tlenku tytanu(IV), która zapewnia wysoki współczynnik załamania światła, sprawia, że substancja ta jest często wykorzystywana w śnieżnobiałych farbach oraz jako filtr chemiczny w kosmetykach do opalania. Sadzę dodaje się do gumy do produkcji opon. Widać więc jak na dłoni, że nieświadomie cały czas stykamy się z jakimiś nanocząstkami. Serce stanowi szczególnie dobry model do badań nanocząstek, gdyż ma m.in. własny generator impulsów. Poza tym zmiany w jego działaniu łatwo rozpoznać dzięki tętnu i elektrokardiogramowi.
  5. Nawet zdrowe 9-letnie dzieci wykazują podwyższone ryzyko chorób serca, jeśli są nieaktywne fizycznie (Acta Paediatrica). Zespół naukowców z Danii i Szwecji analizował przypadki 223 dzieci (123 chłopców i 100 dziewczynek) w średnim wieku 9,8 roku. Specjaliści przez 4 dni oceniali poziom ich aktywności fizycznej. Odkryli, że bardziej aktywne maluchy miały niższy złożony współczynnik ryzyka chorób sercowo-naczyniowych (CVD od ang. cardiovascular disease) niż rówieśnicy, którzy przeznaczali mniej czasu na umiarkowanie intensywny oraz intensywny ruch. Wiadomo, że brak aktywności fizycznej jest u dorosłych związany z całym spektrum chorób, a wszystkie z nich prowadzą do śmierci. Sądzimy, że nasze studium unaoczniło związek między nieaktywnością fizyczną dzieci a wieloma czynnikami ryzyka CVD. Ujawniono, że aż 11% zmienności w obrębie złożonego współczynnika ryzyka chorób sercowo-naczyniowych u dzieci można wyjaśnić właśnie różnicami w zakresie ich aktywności fizycznej – tłumaczy dr Tina Tanha z Skane University Hospital w Malmö. Przez 4 kolejne dni dzieci nosiły przyczepione do paska przyspieszeniomierze. Ostatecznie w studium uwzględniono osoby, które nosiły akcelerometry przez co najmniej 8 godzin na dobę w ciągu 3 dni. Wszystkim zmierzono ciśnienie krwi i tętno spoczynkowe. Oceniano też sprawność oraz stopień otłuszczenia ciała. Średni wskaźnik masy ciała u dziewczynek wynosił 17,5, a u chłopców 17,4. Chłopcy byli znacznie bardziej aktywni fizyczni niż dziewczynki. Dotyczyło to zarówno ogólnego poziomu aktywności, jak i jego składowych: umiarkowanego wysiłku (45 min, w porównaniu do 35 min u dziewczynek) oraz wysiłku intensywnego (15 min vs 11 min). Nie odnotowano różnic międzypłciowych w zakresie ciśnień skurczowego i rozkurczowego, średniego, a także pulsacyjnego, które stanowi różnicę między ciśnieniem skurczowym i rozkurczowym. Tętno spoczynkowe było jednak znacznie wyższe u dziewcząt (85, w porównaniu do 80 u chłopców). U chłopców ogólna masa tłuszczu była niższa niż u koleżanek (6,3 kg vs 8,3 kg), podobnie zresztą jak zawartość procentowa tłuszczu w organizmie (16,2% vs 22,6%). Okazało się, że mieli oni za to wyższy pułap tlenowy (czyli zdolność pochłaniania tlenu przez organizm) od rówieśnic. Intensywny wysiłek wyjaśniał 10% zmienności w zakumulowanym współczynniku ryzyka CVD, a umiarkowany 8%; wyniki były podobne u chłopców i dziewczynek. Różnice pojawiały się przy ogólnym poziomie aktywności. U chłopców odpowiadał on za 11% zmienności, ale u dziewczynek nie zaobserwowano żadnej zależności. Duńsko-szwedzki zespół podkreśla, że wcześniejsze badania z udziałem dzieci koncentrowały się na pojedynczych czynnikach ryzyka. Nasze wyniki pokazują, że istnieje znaczący związek między niskim poziomem aktywności a wysokim złożonym czynnikiem ryzyka CVD [...]. Większość tego związku można połączyć z miarami otłuszczenia oraz ilości pochłanianego tlenu. Akademicy podkreślają, że skoro czynniki ryzyka ulegają akumulacji, a zaczynają one działać w tak młodym wieku, tym większą wagę należy przykładać do profilaktyki.
  6. Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda i Uniwersytetu Alaskańskiego w Fairbanks jako pierwsi szczegółowo zbadali 5 hibernujących baribali, zwanych inaczej niedźwiedziami amerykańskimi (Ursus americanus). Stwierdzili, że w czasie zimowego snu metabolizm tych zwierząt spada do 25% swego zwykłego natężenia. Jest on więc większy, niż sugerowałoby to obserwowane obniżenie temperatury wewnętrznej ciała o 5-6 stopni. Amerykanie podkreślają, że nawet przez 3 tygodnie po przebudzeniu i wzroście temperatury do ok. 38°C metabolizm baribali jest nadal o połowę niższy od normalnego. Ponieważ zwierzęta wydają się w tym stanie sprawne fizycznie i nie dochodzi do spadku masy mięśniowej czy upośledzenia wykonania codziennych czynności, akademicy mają nadzieję, że ich odkrycia uda się jakoś wykorzystać na niwie medycyny ratunkowej. Podczas hibernacji temperatura małych ssaków spada w pobliże punktu zamarzania, a w niektórych przypadkach metabolizm obniża się do 2% zwykłego poziomu. Ustalono, że na każdy spadek temperatury o 10 stopni Celsjusza metabolizm zmniejsza się o połowę. Nic więc dziwnego, że biolodzy sądzili, że spadki te stanowią przejaw działania jednego mechanizmu. Nie potwierdzały tego jednak mniejsze spadki temperatury, które występowały u dużych zwierząt. Stąd pomysł na przebadanie hibernujących baribali. Niedźwiedzie biorące udział w eksperymencie schwytano, ponieważ podchodziły za blisko siedzib ludzkich. Zwierzęta przewieziono do Instytutu Biologii Arktycznej na Uniwersytecie Alaskańskim. Wszczepiono im nadajniki radiowe, które zapisywały dane odnośnie do temperatury, aktywności mięśni oraz tętna. Biolodzy, którzy przedstawili swoje wyniki na konferencji American Association for the Advancement of Science (AAAS), zbudowali dla baribali gawry. Dzięki takiemu udogodnieniu można je było obserwować za pomocą kamer na podczerwień, czujników ruchu oraz detektorów poziomu tlenu i dwutlenku węgla. Niedźwiedzie wstawały średnio raz dziennie, by zająć się higieną osobistą, a czasem poprawić siano w komorze hibernacyjnej. Ich temperatura spadła do minimalnej wartości 30 stopni, a zużycie tlenu i produkcja dwutlenku węgla wskazywały, że metabolizm obniżył się do 25% swojego zwykłego poziomu. W czasie hibernacji baribale biorą głęboki wdech, a gdy zaczyna się wydech, ich serce zatrzymuje się i przestaje bić [...]. Wstrzymują oddech na około minutę, a serce uderza tylko podczas ponownego nabierania powietrza – tłumaczy prof. Brian Barnes. Hibernujące niedźwiedzie oddychają 1-2 razy na minutę, a ich serce zwalnia między oddechami; niekiedy uderzenia dzieli 20 sekund. Za każdym razem, gdy baribal bierze wdech, serce przyspiesza na krótki czas do wartości występujących u odpoczywającego zwierzęcia w sezonie letnim. Kiedy następuje wydech, serce znowu zwalnia i tak będzie przez 30-60 s do następnego oddechu - dodaje Øivind Tøien. Kiedy temperatura osiąga minimalną wartość, mogą się pojawić dreszcze. Wtedy temperatura wzrasta do niemal normalnego poziomu. Taki cykl trwa od dwóch dni do tygodnia. Odnosząc się do funkcjonowania niedźwiedzi po zakończeniu hibernacji, Barnes wspomina o terapii osób po przebytym zawale czy udarze. Zdolność twojego serca do dostarczania do mózgu tlenu jest upośledzona. Gdybyśmy mogli zrobić coś, by zmniejszyć zapotrzebowanie, tak by stanowiło ono odpowiednik wielkości dostaw (zahibernować), wprowadzilibyśmy pacjenta w bezpieczny stan, który dawałby nam więcej czasu na zajęcie się nim.
  7. U niedawno owdowiałych lub przeżywających śmierć dziecka osób w fazie ostrej żałoby, czyli po uznaniu faktu śmierci, występują przyspieszone tętno i inne niekorzystne zmiany w rytmie serca. Może to zwiększać ryzyko zawału oraz nagłej śmierci sercowej. Autorem badań jest Tom Buckley z Uniwersytetu w Sydney, który już w 2009 r. opublikował na łamach Internal Medicine Journal swój pierwszy raport na temat wpływu żałoby na psychologiczne i behawioralne czynniki ryzyka chorób serca. Na tegorocznym forum Amerykańskiego Stowarzyszenia Serca (American Heart Association, AHA) Australijczyk przedstawił kolejne ustalenia dotyczące tego zagadnienia. Dr Buckley podkreśla, że powinno się zwracać szczególną uwagę na żałobników, którzy już wcześniej mieli problemy z sercem. Przydałyby im się nie tylko zapobiegawcze badania kontrolne, ale i obligatoryjna wizyta u lekarza przy wystąpieniu jakichkolwiek objawów ze strony układu sercowo-naczyniowego. Zespół z Sydney przyglądał się 78 przeżywającym żałobę małżonka lub dziecka osobom. W przypadku śmierci męża lub żony badanie przeprowadzano po 2 tyg. od zgonu, a w przypadku śmierci dziecka po upływie pół roku. Następnie wyniki porównano z grupą kontrolną. W grupie eksperymentalnej znalazło się 55 kobiet i 23 mężczyzn w wieku 33-91 lat. Okazało się, że serca ludzi przeżywających stratę biły średnio szybciej od serc przedstawicieli grupy kontrolnej, poza u tych pierwszych częstsze były okresy bardzo szybkiej zmiany rytmu. Naukowcy z antypodów poprosili osoby, których krewny zmarł w szpitalu przed dwoma tygodniami, o noszenie całodobowego monitora pracy serca (badanie EKG Holter). W ten sposób ustalono, że puls wynosił u nich średnio 75 uderzeń na minutę, w porównaniu do 70,7 u osób nieprzeżywających żałoby. Towarzyszyło temu 2-krotnie więcej okresów częstoskurczu nadkomorowego (szybkiego rytmu serca pochodzącego z przedsionków lub węzła przedsionkowo-komorowego). Niekorzystne zjawiska zanikały w ciągu pół roku od śmierci kogoś bliskiego. To wyjaśniałoby, czemu niektóre studia wskazywały, że zawały serca i nagła śmierć sercowa są powszechniejsze u osób od niedawna owdowiałych lub zmagających się ze śmiercią dziecka, a potem ryzyko wydaje się z czasem zmniejszać. Choć nasze badania nie wskazują [na razie] na przyczynowość, są spójne z dowodami na wywoływanie wydarzeń sercowo-naczyniowych przez psychikę.
  8. Odrzucenie przez drugą osobę powoduje, że na chwilę zwalnia częstość akcji serca. Wcześniejsze badania wykazały, że mózg przetwarza ból fizyczny i społeczny częściowo w tych samych rejonach. Z tego powodu Bregtje Gunther Moor, Eveline A. Crone i Maurits W. van der Molen z Uniwersytetów w Amsterdamie i Lejdzie chcieli sprawdzić, jak ból społeczny wpływa na nas fizycznie. Psycholodzy poprosili osoby biorące udział w eksperymencie, by przysłały swoje zdjęcia. Powiedziano im, że badanie dotyczy pierwszego wrażenia, a studenci z innej uczelni będą oglądać ich fotografie i decydować, czy wolontariusze przypadli im do gustu. Kilka tygodni później każdy badany zgłaszał się osobiście w laboratorium i po podłączeniu elektrod do ekg. przyglądał się serii nieznanych twarzy. Były to zdjęcia studentów z innej uczelni. W przypadku każdej osoby ochotnik musiał zgadnąć, czy spodobał się jej podczas oglądania fotografii przesłanych w liście. Następnie eksperymentatorzy informowali, jak brzmiał werdykt tego kogoś, choć w rzeczywistości wszystkie odpowiedzi zostały wygenerowane komputerowo. W oczekiwaniu na informację o wywartym wrażeniu u wszystkich spadało tętno. Gdy okazywało się, że wolontariusz się nie spodobał, akcja serca zwalniała jeszcze bardziej i dłużej wracała do typowych dla siebie wartości. Serce zwalniało bardziej u ludzi, którzy oczekiwali, że oceniający go zaakceptuje. Okazuje się zatem, że autonomiczny układ nerwowy jest zaangażowany w reakcję na społeczne odrzucenie.
  9. Dotąd sądzono, że kacheksja, czyli wyniszczenie nowotworowe, w przebiegu którego dochodzi m.in. do jadłowstrętu, spadku beztłuszczowej i tłuszczowej masy ciała oraz zaników mięśni, oszczędza mięsień sercowy. Badania na modelu zwierzęcym dowodzą jednak, że to nieprawda. Zespół prof. Marthy Belury z Uniwersytetu Stanowego Ohio prowadził eksperymenty na myszach z rakiem jelita grubego. Znaleziono dowody na zmiany w budowie mięśnia sercowego i pogorszenie jego funkcji. Wcześniejsze studia sugerowały, że kacheksja odpowiada za 1/5-1/3 zgonów w chorobie nowotworowej. Ponieważ jest to jednak złożony problem medyczny, nie znano jego dokładnych przyczyn i trudno było przewidzieć, kto jest szczególnie narażony na zespół wyniszczenia. Skoro wiemy, że pewne rodzaje nowotworów są związane z kacheksją [najczęściej do wyniszczenia dochodzi przy raku jelita, innych nowotworach układu pokarmowego oraz pewnych nowotworach płuc], może być ważne, by pomyśleć o działaniu serca, zanim ludzie zaczną tracić na wadze. Poddając pacjenta chemioterapii, lekarze powinni próbować chronić ten mięsień, pamiętając np. o podtrzymaniu wagi za pomocą dodatkowych składników odżywczych. Towarzyszące kacheksji zmęczenie i osłabienie da się przypisać zanikowi mięśni szkieletowych. Nasze wyniki wspierają jednak ideę, że to niewystarczająca wydolność serca odpowiada za znużenie, prowadząc do ograniczenia ruchu i jeszcze większego zaniku mięśni. To błędne koło, które przyczynia się do wystąpienia komplikacji związanych z nowotworową kacheksją – tłumaczy Belury. Amerykanie porównywali myszy z rakiem jelita grubego i zdrowe. W 14. dniu studium, gdy chore gryzonie wyraźnie chudły, badacze przeprowadzili echokardiografię (ultrasonokardiografię, UKG). W ten sposób ujawniono, że myszy z guzami jako grupa miały niższe tętno – średnio występowało u nich niemal 21% uderzeń serca na minutę mniej – a serce przepompowywało znacznie mniej krwi niż u zdrowych zwierząt. W 17. dniu studium naukowcy odnotowali 23-proc. różnicę w wadze obu grup myszy. Chociaż gryzonie z guzami jadły mniej w miarę rozwoju choroby, badanie zaprojektowano w taki sposób, by pokazać, że ograniczona konsumpcja nie jest jedyną przyczyną utraty wagi. Zdrowe myszy, które spożywały identyczną liczbę kalorii, również chudły, ale zachowywały masę mięśni szkieletowych i normalną akcję serca. Dzięki mikroskopowi elektronowemu zbadano tkankę serca wszystkich myszy. U zwierząt z kacheksją występowały ślady uszkodzeń: zmiany w mitochondriach i zwiększenie ilości tkanki włóknistej. Mitochondria wyglądały naprawdę źle, jakby miały się prawie rozpaść. Zauważyliśmy także początki bliznowacenia – tworzenie kolagenu – którego nie chcielibyście widzieć w żadnym rodzaju tkanki mięśniowej, a zwłaszcza w sercu. Podobne zjawiska nie występowały u gryzoni wolnych od guzów. Na koniec Amerykanie skupili się na działaniu genów tkanki serca. Ustalili, że u zwierząt z kacheksją białka związane z generowaniem mocy mięśniowej przekształciły się z postaci dorosłej w płodową. W ramach przyszłych badań zespół Belury chce sprawdzić, czy podanie leków lub dodatkowych składników odżywczych może zahamować deteriorację funkcji serca.
  10. Muzyka klasyczna odtwarzana pacjentom w stanie wegetatywnym zmienia ich tętno w taki sam sposób jak u zdrowych przedstawicieli grupy kontrolnej. Oznacza to, że może ona oddziaływać na ich mózgowe ośrodki emocji bez udziału świadomości. Zespół Francesca Riganella z Instytutu św. Anny w Krotonie odtwarzał 16 zdrowym ochotnikom utwory z klasycznego repertuaru. W tym czasie mierzono im puls, pytano też o emocje wywoływane przez muzykę. Następnie ten sam repertuar zaprezentowano 9 pacjentom w stanie wegetatywnym. Każdy z fragmentów trwał ok. 3 min. Ze względu na tempo i rytm muzyczny wybrano różnych kompozytorów. W ten sposób Włosi zamierzali zagrać na emocjach słuchaczy. Obniżając tętno, pozytywnie oceniony menuet z kwartetu smyczkowego E-dur Luigiego Boccheriniego wpływał identycznie na grupę kontrolną i chorych w stanie wegetatywnym. Dla odmiany patetyczna szósta symfonia Czajkowskiego przyspieszała u wszystkich puls. Riganello tłumaczy, że stan wegetatywny definiuje się jako brak widocznej reakcji behawioralnej na zewnętrzne bodźce. Generalnie uważa się, że pacjenci wegetatywni są odizolowani od świata, ale może to nieprawda. W ramach wcześniejszych studiów wykazano, że menuet Boccheriniego, jeden z najbardziej znanych menuetów w historii muzyki, rozluźnia odbiorców. Niewykluczone więc, że relaksuje też osoby pozbawione świadomości. Wg Włocha, jest to możliwe dzięki 2 prymitywnym układom: limbicznemu i paralimbicznemu. Kontrolują one emocje, popędy oraz reakcje autonomiczne i pozostają aktywne po masywnym uszkodzeniu mózgu. Opononci podkreślają, że odpowiadając na muzykę zmianami tętna, chorzy demonstrują reakcje fizjologiczne, nikt jednak nie wie, czy odczuwają przy tym jakieś emocje.
  11. Kiedy stajemy się rozgniewani, wzrastają tętno, produkcja testosteronu oraz ciśnienie krwi, a spada stężenie hormonu stresu kortyzolu. Badacze z Uniwersytetu w Walencji wspominają też o tym, że lewa półkula mózgu staje się bardziej pobudzona (Hormones and Behavior). Wywołanie emocji prowadzi do głębokich zmian w autonomicznym układzie nerwowym, który kontroluje reakcję sercowo-naczyniową, a także układ endokrynny. Dodatkowo pojawiają się zmiany w aktywności mózgowej, zwłaszcza w płatach czołowym i skroniowym – opowiada Neus Herrero, główny autor studium. Naukowcy badali mózgowe zjawiska związane z gniewem na grupie 30 mężczyzn. Podczas eksperymentu posłużyli się zaadaptowaną do warunków hiszpańskich procedurą indukcji gniewu AI (od ang. Anger Induction). Składa się ona z 50 stwierdzeń sformułowanych w pierwszej osobie liczby pojedynczej, które dotyczą codziennych sytuacji prowokujących gniew. Przed i po próbie wywołania złości badanym mierzono puls i ciśnienie, stężenia testosteronu i kortyzolu, asymetryczną aktywację mózgu (wykorzystano tu technikę nazywaną słuchaniem dychotycznym, w ramach której do obojga uszu podaje się jednocześnie różne bodźce dźwiękowe), ogólny stan umysłu oraz subiektywne doświadczanie gniewu. Okazało się, że po zakończeniu procedury mężczyźni czuli się rozzłoszczeni, a swoje nastawienie opisywali jako bardziej negatywne. Zmianie ulegały też parametry psychobiologiczne: wzrastało tętno, ciśnienie krwi oraz poziom testosteronu, opadało jednak stężenie kortyzolu. Jeśli weźmiemy pod uwagę asymetryczną aktywność płatów czołowych podczas doświadczania różnych emocji, okaże się, że chcąc dopasować gniew do któregoś z dwóch obowiązujących modeli, trzeba się dobrze zastanowić. Pierwszy model emocjonalnej walencji (znaku emocji) sugeruje, że lewy płat czołowy jest związany z doświadczaniem pozytywnych emocji, a prawy ma więcej wspólnego z emocjami negatywnymi. Drugi model kierunku motywacji utrzymuje, że lewy płat czołowy bierze udział w doświadczaniu uczuć związanych z bliskością (czyli pozytywnych, np. szczęścia), a prawy odpowiada za emocje wywołujące wycofanie (negatywne, np. strach). Przypadek złości jest jedyny w swoim rodzaju, ponieważ doświadczamy jej jako czegoś negatywnego, ale często wywołuje ona motywację do zbliżania się. Podczas wywoływania złości obserwowaliśmy w ramach naszego studium wzrost przewagi prawego ucha, co wskazuje na silniejszą aktywację lewej półkuli i stanowi dowód popierający model kierunku motywacji – tłumaczy Herrero. Kiedy stajemy się zagniewani, asymetryczna reakcja mózgu jest mierzona motywacją do przybliżania się do bodźca, który wywołuje gniew, by go wyeliminować, a nie tym, że uznajemy ten bodziec za negatywny.
  12. Już niedługo prowadzenie operacji na bijącym sercu mogą stać się o wiele prostsze. Wszystko dzięki robotycznemu ramieniu dostosowującemu swoją pozycję do ruchów najważniejszego mięśnia organizmu. Autorami wynalazku są inżynierowie z Laboratorium Informatyki, Robotyki i Mikroelektroniki w Montpellier: Rogério Richa, Philippe Poignet oraz Chao Liu. Opracowane przez nich urządzenie analizuje w czasie rzeczywistym ruchy bijącego serca oraz poruszających się płuc, a następnie - na podstawie zebranych informacji - tworzy matematyczny model pozwalający na przewidywanie kolejnych skurczów i rozkurczów związanych z pompowaniem krwi oraz wdechami i wydechami. Wyniki obliczeń są przekazywane do robotycznego ramienia trzymającego narzędzia chirurgiczne. Na podstawie otrzymanych informacji urządzenie porusza się w sposób pozwalający na dostosowanie własnej pozycji do ruchów organów. Umożliwia to utrzymanie stałej odległości np. od ściśle określonego punktu na ścianie serca. Dla chirurga prowadzącego operację korzyść z zastosowania tego wynalazku jest oczywista. Dzięki automatycznej regulacji położenia robotycznego ramienia lekarz może zachowywać się tak, jakby pracował na nieruchomym organie. Znacząco zwiększa to bezpieczeństwo zabiegu i ogranicza ryzyko popełnienia błędu. Dodatkową zaletą jest możliwość uniknięcia procedury zatrzymania lub osłabienia krążenia, które często bywa konieczna podczas typowych operacji na otwartym sercu. Data rynkowej premiery urządzenia nie została podana nawet w przybliżeniu. Można się jednak spodziewać, że jeżeli znajdzie się inwestor skłonny do sfinansowania dalszych badań nad jego rozwojem, robotyczne ramię może pojawić się na salach operacyjnych już za kilka lat.
  13. Jednym z najważniejszych i najtrudniejszych zadań, z jakimi musi się zmierzyć ekipa ratowników docierających na miejsce katastrofy, jest szybkie odnalezienie poszkodowanych wymagających natychmiastowej pomocy. Problem ten może już niedługo pozostać przykrym wspomnieniem dzięki wynalazkowi rozwijanemu przez badaczy z firmy Boeing oraz Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Problem z odszukaniem najbardziej poszkodowanych wynika z faktu, iż wielu rannych nie jest w stanie wezwać pomocy, a nawet jeżeli osoby te zdają się być w dość dobrym stanie, nie daje to gwarancji, że nie doszło u nich do poważnych uszkodzeń wewnętrznych. Rozwiązaniem tego problemu może być aparat do szybkiej oceny czynności układu krążenia. Prototyp opracowany przez amerykańskich ekspertów działa w oparciu o laserową wibrometrię dopplerowską. Technika ta, stosowana obecnie m.in. w wykrywaczach min oraz niektórych przyrządach lotniczych, polega na ocenie szybkości ciał na podstawie pomiaru ich wibracji. W przypadku układu krążenia źródłem drgań jest, oczywiście, bijące serce, wprawiające krew w ruch o niejednostajnym, pulsującym rytmie. Najlepszą jakość sygnału udaje się uzyskać podczas obserwacji szyi, gdyż przebiegają tam duże, dobrze "widoczne" tętnice szyjne. Odczyty o zadowalającej jakości udaje się jednak uzyskać także podczas obserwacji głowy, podbrzusza, a nawet stóp. Wibrometr radzi sobie także w warunkach dalekich od idealnych, np. wtedy, gdy poszkodowany jest ubrany w wiele warstw ubrań. Pierwszy egzemplarz urządzenia jest w stanie ocenić stan pacjenta w czasie 30 sekund, zaś jego zasięg wynosi około 4 metrów. Niestety, aparat jest dość duży i mierzy ok. 38x21x15 cm, w związku z czym konieczna będzie jego miniaturyzacja. Mimo to, wynalazcy nie tracą optymizmu. Ich zdaniem, komercjalizacja przyrządu powinna nastąpić już w przyszłym roku.
  14. Znaczny wzrost tętna w reakcji na łagodny stres istotnie zwiększa ryzyko śmierci z powodu nagłego zatrzymania krążenia - twierdzą francuscy badacze. Podkreślają przy tym, że silne przyśpieszenie akcji serca podczas wysiłku fizycznego ma z kolei działanie ochronne dla układu krążenia. Do udziału w badaniu Francuzi zaprosili 7746 policjantów w wieku od 42 do 53 lat. W latach 1967-1972, podczas wykonywania rutynowych badań okresowych, wykonano u nich kilka dodatkowych testów oceniających pracę ich serca. U uczestników przeprowadzono m.in. ocenę tętna w stanie spoczynku, w stanie łagodnego stresu zaraz przed rozpoczęciem praktycznego sprawdzianu z jazdy na motocyklu oraz w czasie samej jazdy. W okresie obserwacji, wynoszącym średnio 23 lata, zmarło 1516 panów. W 81 przypadkach przyczyną zgonu był atak serca z nagłym zatrzymaniem krążenia. Analiza danych statystycznych wykazała, że mężczyźni, którzy w czasie wykonywanych testów wykazywali największy (powyżej 12 uderzeń na minutę) wzrost tętna pod wpływem łagodnego stresu, umierali aż dwukrotnie częściej od tych, których serca reagowały na nerwową sytuację znacznie łagodniej (wzrost o mniej niż 4 uderzenia na minutę). Równie niekorzystna dla układu krążenia jest łagodna reakcja na wysiłek połączony ze stresem. Spośród 471 panów, których serca reagowały gwałtownie na łagodny stres, lecz zwiększały tempo własnych uderzeń bardzo nieznacznie podczas egzaminu z jazdy na motocyklu, aż 14 zmarło z powodu nagłego zatrzymania krążenia w przebiegu ataku serca. Z drugiej strony, żaden z 440 panów, których układ krążenia reagował dokładnie odwrotnie, nie zmarł z podobnej przyczyny. Prof. Xavier Jouven, główny autor doświadczenia, podsumowuje wyciągnięte na jego podstawie wnioski: ludzie wykazujący podwyższenie tętna podczas łagodnego stresu mogliby być częściej badani oraz poddawani zindywidualizowanym strategiom prewencji [nagłego zatrzymania krążenia - przyp. red], skierowanym przede wszystkim na zredukowanie prawdopodobieństwa rozwoju chorób serca. Atak serca jest niezwykle istotnym problemem współczesnej medycyny. Każdego roku umiera z tego powodu aż jeden na tysiąc mieszkańców krajów uprzemysłowionych. Dzięki badaniom przeprowadzonym przez Francuzów zdobyliśmy istotne wskazówki pozwalające zidentyfikować osoby szczególnie zagrożone tą chorobą.
  15. Prawdopodobieństwo zatrzymania krążenia można przewidzieć z dużym wyprzedzeniem dzięki analizie aktywności elektrycznej mięśnia sercowego - twierdzi naukowiec z Uniwersytetu w Tel Awiwie. Jego odkrycie może doprowadzić do stworzenia nowych, skuteczniejszych badań oceniających ryzyko choroby. Test, opracowany przez dr. Sharona Zlochivera, polega na wykrywaniu włóknienia mięśnia sercowego, czyli zastępowania komórek mięśniowych (kardiomiocytów) przez niezdolne do skurczu komórki zwane fibroblastami. Zmiana ta może prowadzić do migotania komór - zaburzenia rytmu serca będącego bezpośrednią przyczyną wielu przypadków zatrzymania krążenia. Skurcze komórek mięśniowych są wywołane przez przepływ prądu elektrycznego. Nie dziwi więc fakt, iż nadmiar fibroblastów, niezdolnych do przewodzenia impulsów, powoduje zakłócenie rytmu serca. Właśnie "płynność" przepływu sygnałów jest mierzona w teście opracowanym przez dr. Zlochivera. Jak ustalił badacz, ryzyko zatrzymania krążenia gwałtownie wzrasta, gdy fibroblasty wypełnią 70% objętości serca. Zjawiska tego nie można zaobserwować w badaniu EKG, mierzącym wyłącznie napięcie prądu elektrycznego. Nowy test wypełnia więc ważną lukę w diagnostyce chorób kardiologicznych. Zdaniem dr. Zlochivera, nowa technika pozwala na uzyskanie czułości wyższej od tej oferowanej przez badanie rentgenowskim tomografem komputerowym lub metodą rezonansu magnetycznego. Testy te pozwalają jednak na ukazanie anatomicznych szczegółów budowy serca, więc połączenie metod może pozwolić na precyzyjne korygowanie pracy tego mięśnia. Wiele wskazuje na to, że technologia opracowana na Uniwersytecie w Tel Awiwie może stać się źródłem przełomu w badaniach nad pracą serca. Zidentyfikowanie obszarów odpowiedzialnych za patologiczną pracę serca może pozwolić na zapobieżenie zawałowi serca na długo przed pojawieniem się bezpośredniego zagrożenia.
  16. Choć rozruszniki serca uratowały życie tysięcy ludzi na całym świecie, badacze pracujący nad ich udoskonalaniem mieli dotychczas problemy z ich testowanem. Dzięki odkryciu dokonanemu przez amerykańskich uczonych eksperymentowanie z użyciem tych ratujących życie urządzeń może stać się prostsze. W prawidłowo funkcjonującym sercu rytm skurczów jest narzucany przez zgrupowanie komórek zwane węzłem zatokowo-przedsionkowym. Niestety, badacze próbujący zrozumieć tajniki jego działania mieli utrudnione zadanie, gdyż nie istniał odpowiednio dokładny model pozwalający na badanie jego fizjologii w warunkach laboratoryjnych. Sytuacja ta uległa jednak zmianie. Przełomowego odkrycia dokonał zespół prowadzony przez dr. Richarda Robinsona, badacza pracującego dla nowojorskiego Columbia University. Wraz z kolegami opracował on specjalną linię komórkową, czyli ściśle scharakteryzowane komórki nadające się do hodowli laboratoryjnej, naśladującą działanie węzła zatokowo-przedsionkowego. Oprócz uzyskania komórek funkcjonujących w sposób optymalny, naukowcom udało się wyprowadzić linie komórkowe symulujące działanie węzła zatokowo-przedsionkowego u osób chorych na niektóre rodzaje arytmii. Efekt ten osiągnięto dzięki modyfikacji dwóch genów kodujących tzw. kanały jonowe - białka regulujące przepływ jonów, pełniących rolę nośników informacji przepływających pomiędzy komórkami. Istnieje duża szansa, że komórki uzyskane przez zespół dr. Robinsona staną się wartościowym narzędziem dla badaczy zajmujących się tajnikami działania mięśnia sercowego. Być może pewnego dnia pozwolą one także na stworzenie doskonalszych rozruszników serca, naśladujących wiernie fizjologię naszych organizmów.
  17. Kupowanie prezentów bożonarodzeniowych bywa przyjemnością, ale i prawdziwą katorgą. Pesymiści proponują, by w związku z kryzysem ekonomicznym w tym roku w ogóle z nich zrezygnować lub przynajmniej większość wykonać samodzielnie. Rządy niektórych krajów wydały partiom oficjalny zakaz organizowania świątecznych i noworocznych przyjęć. Badacze z Uniwersytetu Wschodniego Londynu i Moneysupermarket Shopping zauważyli jeszcze jedną ważną rzecz: część klientów doświadcza przy tej okazji bardzo silnego stresu, który może realnie zagrozić ich zdrowiu. W ramach eksperymentu poproszono 30 osób (15 kobiet i 15 mężczyzn) o poświęcenie 75 min na przedświąteczne zakupy. Na tej podstawie stwierdzono, że aż u 50% klientów podnoszą one ciśnienie do niebezpiecznego poziomu. Podczas wybierania podarków dla najbliższych i znajomych tętno ochotników rosło zaś średnio o 10%. Po wyprawie poziom stresu wzrastał u panów 2-krotnie, a u przedstawicielek płci pięknej aż 3-krotnie. Przykremu stanowi ciała i umysłu można jednak zapobiec, planując zakupy zawczasu i nabywając prezenty stopniowo, np. przez parę miesięcy. Poza tym zawsze można coś nabyć za pośrednictwem Internetu. Mimo zdenerwowania ludzie nie przestają myśleć o środowisku. Zgodnie z wynikami najnowszego sondażu Deloitte LLP, 59% konsumentów zamierza ograniczyć wydatki na prezenty, lecz z drugiej strony niektórzy respondenci (44%) deklarują, że są skłonni dopłacić od 10 do 25% wartości do podarków w wersji eko.
  18. Choć może się to wydawać mało pociągające i raczej niehigieniczne, jeśli podczas rozmowy z ważną dla nas osobą dużo się pocimy, najprawdopodobniej to właśnie z nią spędzimy życie albo przynajmniej na dłużej się zwiążemy (Journal of Social and Personal Relationships). Ashley Holland i Glenn Roisman, psycholodzy z University of Illinois, poprosili chodzących na randki, zaręczonych i pozostających w związku małżeńskim ludzi o wypełnienie 3 kwestionariuszy: 1) dotyczącego własnej osobowości, 2) osobowości partnera oraz 3) jakości ich relacji. Podczas spotkania partnerów mierzono tętno i elektryczne przewodnictwo skóry (to ostatnie zależy m.in. od wilgotności skóry). Pocenie wskazuje na to, że dana osoba jest pobudzona i stara się kontrolować swoje zachowanie. I tętno, i przewodnictwo skóry powiązano z rokowaniami dla związku, w tym z prawdopodobieństwem rozwodu. O dziwo, sposób opisywania w testach siebie i partnera nie wiązał się silnie z tym, jak para zachowywała się w stosunku do siebie.
  19. Jak donosi Times Online, Scott Willoughby z University of Adelaide, ostrzega przed spożywaniem Red Bulla. Badania przeprowadzone na 30 studentach w wieku 20-24 lat wykazały, że po wypiciu zaledwie jednej 250-mililitrowej puszki napoju wzrasta lepkość krwi, co zwiększa ryzyko tworzenia się skrzepów. Zdaniem australijskich naukowców badania ciśnienia krwi oraz stanu naczyń krwionośnych wykazały, że po spożyciu puszki Red Bulla pojawiają się objawy podobne do tych, jakie występują w chorobach serca. Uczeni uważają, że osoby, u których już stwierdzono tego typu schorzenia, powinny skonsultować się z lekarzem zanim sięgną po ten znany napój energetyzujący. To kolejne badania, które pokazują, że napoje energetyzujące nie są całkowicie bezpieczne. W ubiegłym roku badacze z Henry Ford Hospital stwierdzili, że takie napoje zwiększają tętno i ciśnienie. Inne, tym razem duże studium amerykańskich studentów pokazało, że osoby pijące na imprezach napoje energetyzujące zmieszane z alkoholem, dwukrotnie częściej doświadczały uszkodzeń ciała niż te, które piły tylko alkohol.
  20. Gra na perkusji w rockowej kapeli wymaga nie lada krzepy, porównywalnej z kondycją sportowców, np. piłkarzy. W testach uczestniczył Clem Burke, członek zespołu Blondie. Okazało się, że po 90 minutach gry jego tętno wzrastało nawet do 190 uderzeń na minutę. Marcus Smith z Chichester University podkreśla, że podczas godzinnego koncertu perkusista spala od 400 do 600 kalorii. Doktor jest fanem Blondie. To wyjaśnia, czemu zaprosił właśnie Burke'a do udziału w 8-letnim projekcie. Brytyjczycy z mają nadzieję, że dzięki uzyskanym wynikom uda im się opracować nowe programy pomocy dzieciom z nadwagą, które nie są zainteresowane uprawianiem sportu. Podczas eksperymentu Burke, naprawdę Clement Anthony Bozewski, był podpięty do aparatury mierzącej tętno, pobór tlenu oraz stężenie kwasu mlekowego we krwi. Okazało się, że w czasie show liczba uderzeń serca na minutę sięgała 140-150, szybując niekiedy nawet do 190. Dr Smith słusznie zauważa, że o ile piłkarze grają mecze 1-2 razy w tygodniu, to rockman może codziennie dawać koncert w innym miejscu. Piłkarze mogą się normalnie spodziewać 40-50 meczów rocznie, a Clem odbył w ciągu 12 miesięcy sto 90-minutowych sesji. Projekt jest realizowany przez dwa uniwersytety: University of Gloucestershire i Chichester University. Obecnie w kampusie w Gloucester powstaje perkusyjne laboratorium, gdzie zostaną przeprowadzone testy na innych perkusistach. Dr Steve Draper, miejscowy naukowiec, z dumą zaznacza, że to pierwsza tego typu instalacja na świecie. Profesor Edward Winter, specjalista ds. fizjologii wysiłku fizycznego z Sheffield University, zaznacza, że regularne ćwiczenia zwiększają możliwości serca mężczyzny w wieku Burke'a. Muzyk urodził się w listopadzie 1955 roku, jesienią skończy więc 53 lata. Ruchy wykonywane przez perkusistów są przeważnie bardzo energiczne, w dodatku na scenie jest gorąco. W trakcie koncertu zaczynają oni (i to dosłownie) ociekać potem.
  21. Osoby, które z przyczyn zawodowych muszą się często uśmiechać, np. pracownicy działów obsługi klienta czy sprzedawcy, doświadczają silnego stresu – twierdzi profesor Dieter Zapf z Uniwersytetu Johanna Wolfganga Goethego we Frankfurcie. Ukrywanie swoich prawdziwych emocji przynosi więcej szkód niż korzyści, dlatego "profesjonalnym uśmiechaczom", jak ich nazywa Niemiec, powinny przysługiwać regularne przerwy w pracy, w ramach których mogliby być tak zasępieni, jak tylko mieliby ochotę. W wywiadzie udzielonym magazynowi Apotheken Umschau profesor ujawnił, że uśmiechanie się wbrew własnej woli prowadzi do depresji, osłabienia układu odpornościowego, zwiększenia ciśnienia krwi itp. Jego wnioski to efekt 2-letnich badań z udziałem 4 tysięcy wolontariuszy. Ochotnicy "pracowali" w fałszywym centrum telefonicznym. Podzielono ich na dwie grupy. Członkowie jednej mogli swobodnie odpowiadać dzwoniącym, a pozostałych zobowiązano do znoszenia wszystkiego z uśmiechem na ustach. Odgryzający się doświadczali dużego skoku tętna, ale szybko się uspokajali. Zawodowi uśmiechacze wykazywali objawy stresu, m.in. wzrost częstości uderzeń serca, na długo po zakończeniu przykrej rozmowy. Wszyscy jesteśmy w stanie stłumić swoje emocje, ale z biegiem czasu staje się to coraz trudniejsze.
  22. Większość komputerowych gier wideo działa na ludzi pobudzająco. Powstała jednak wersja jednej z najstarszych gier, Tetrisa, która zamiast zwiększać poziom adrenaliny, ma koić zszarpane nerwy. Julian Spillane ze studia Frozen North Productions w Toronto i programista pracujący pod pseudonimem Ne0nRa1n stworzyli wersję Tetrisa zwaną BioBlox. Gracz kładzie jedną z rąk na urządzeniu, które mierzy jego puls. Gdy tętno wzrasta, bloczki zaczynają spadać z większą prędkością. Tym samym rozgrywka staje się dużo trudniejsza. Aby uzyskać lepszy wynik, nie pozostaje nic innego, jak tylko starać się uspokoić. W 1999 roku Nintendo wypuściło na rynek Tetrisa 64, który także wykorzystywał tętno do kontroli szybkości gry, ale działał on tylko na firmowej konsoli. W BioBloczki można zagrać również na pecetach z systemem operacyjnym Windows. Wkrótce będzie to można uczynić także za pośrednictwem Sieci.
  23. Od dawna podejrzewano, że mięśnie szyjne, ciśnienie krwi oraz tętno są ze sobą w jakiś sposób powiązane. Teraz zespół Jima Deucharsa z Uniwersytetu w Leeds odkrył bezpośrednie połączenie nerwowe między mięśniami szyi a jednym z jąder pnia mózgu: nucleus tractus solitarius (NTS). Obszar ten odgrywa ważną rolę właśnie w regulowaniu ciśnienia i tętna. Naukowcy użyli myszy, by zbadać, jak ich mózg reaguje na różne białka stymulujące i hamujące. Zauważyli, że grupa komórek połączonych z mięśniami szyjnymi reaguje i na jedne, i na drugie. Komórki rozświetlały się raz po razie, dlatego sprawdziliśmy, za co odpowiadają – opowiada członek ekipy badawczej Ian Edwards. Okazało się, że są połączone również z NTS (Journal of Neurosience). Edward podkreśla, że wyjaśnia to, dlaczego ciśnienie krwi i tętno zmieniają się niekiedy po urazie mięśni szyjnych, np. kręgów szyjnych. Jest bardzo możliwe, że godziny spędzane przed komputerem w niewłaściwej pozycji także negatywnie wpływają na działanie układu sercowo-naczyniowego.
  24. Niemal każdy wie, że dieta wysokotłuszczowa nie jest dobra dla naszego serca i naczyń krwionośnych. Nikt do tej pory nie miał jednak świadomości, że już nawet jeden posiłek ze zbyt dużą zawartością tłuszczu nie służy zdrowiu. Zwiększa bowiem wrażliwość na stres. Naukowcy z Uniwersytetu w Calgary badali reakcje na stres 30 studentów. Podzielili ich na dwie grupy. Jednej podano danie z fast foodu, drugiej zaś płatki śniadaniowe z odtłuszczonym mlekiem, batoniki z musli oraz beztłuszczowy jogurt. Wszyscy wolontariusze byli wyposzczeni (nie podjadali niczego w nocy). Obie wersje śniadania zawierały identyczną liczbę kalorii. Niskotłuszczowe uzupełniono suplementami, które miały zapewnić odpowiednie dawki sodu i potasu. Dwie godziny po posiłku studenci przeszli standardowe testy stresu fizycznego i psychologicznego, podczas których mierzono reakcje ich układu sercowo-naczyniowego. Rozwiązywali trudne zadania matematyczne, występowali publicznie, przemawiając na drażliwy emocjonalnie temat, trzymali jedną rękę zanurzoną w lodzie, na jednym z ramion mieli napompowany rękaw aparatu do pomiaru ciśnienia, co wywoływało tępy ból kończyny. Po tych wszystkich torturach badacze mierzyli tętno, ciśnienie krwi oraz opór naczyń krwionośnych. Bez względu na zadanie, odnotowaliśmy większą reaktywność wśród osób, które zjadły wysokotłuszczowy posiłek. Dotyczyło to kilku wskaźników sercowo-naczyniowych — tłumaczyła Fabijana Jakulj, studentka z Uniwersytetu w Calgary. Uznaje się, że nadmierne lub przedłużone reakcje na stres są czynnikami poprzedzającymi często rozwój nadciśnienia tętniczego (Journal of Nutrition). Według szefa zespołu naukowców, specjalizującego się w medycynie behawioralnej doktora Tavisa Campbella, studium ujawniło kolejną ścieżkę negatywnego oddziaływania niewłaściwej diety na organizm. Naprawdę szokuje, że to tylko jeden posiłek. Specjalista podkreśla, że trzeba jeszcze pogłębionych badań, by określić mechanizm leżący u podstaw opisanego zjawiska. Mówienie ludziom, aby nigdy czegoś nie jedli, nie jest dobrym sposobem promowania lepszej diety.
  25. Według naukowców, jedzenie czekolady jest 4 razy przyjemniejsze od całowania. Podczas rozkoszowania się smakiem wynalazku Azteków dwukrotnie wzrasta tętno, a mózg ulega pobudzeniu. Rezultaty naprawdę nas zaskoczyły. Spodziewaliśmy się, że czekolada, zwłaszcza gorzka, zwiększy tętno, ponieważ zawiera substancje o działaniu stymulującym, ale czas utrzymywania się tych zmian oraz pobudzenie mózgu były niesamowite — powiedział dr David Lewis, psycholog, który badał pary na Middlesex University. Czekolada biła całowanie na głowę, jeśli chodzi o wywoływanie długotrwałego pobudzenia ciała i mózgu. Podniecenia, które, w wielu przypadkach, utrzymywało się 4-krotnie dłużej niż po najbardziej namiętnym całusie! W eksperymencie wzięło udział 12 wolontariuszy (6 par), wszyscy mieli po dwadzieścia kilka lat. Stale monitorowano akcję ich serca, na głowie nosili także specjalne czepki z elektrodami, które pozwalały na zapis aktywności mózgu. Tętno wzrastało z ok. 60 uderzeń na minutę do 140. Chociaż to kobiety uchodzą za większe miłośniczki czekolady, u obu płci zaobserwowano podobne reakcje. Mózg był bardziej aktywny w momencie, gdy czekolada rozpływała się w ustach (każdy miał swoją własną tabliczkę) niż podczas całowania ukochanej osoby. W dodatku zarówno ciało, jak i mózg pozostawały dłużej podniecone po spożyciu kilku kostek brązowej ambrozji. Testy prowadzono z wykorzystaniem nowej czekolady firmy Cadbury o nazwie Deeply Dark. Trafi ona do sprzedaży w tym tygodniu. Jej recepturę opracowała czekospecjalistka Cecile Roussel. Przypomina ona tę, w oparciu o którą od pokoleń przygotowuje się mieszankę przeznaczoną wyłącznie dla brytyjskiej rodziny królewskiej. Deeply Dark składa się w 60% z kakao.
×
×
  • Create New...