Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'stosunek' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 16 wyników

  1. Szerokość twarzy dyrektora generalnego wpływa na to, jak dobrze radzi sobie jego firma. Szefowie z szerszymi fizjonomiami zarządzają lepiej prosperującymi przedsiębiorstwami. Elaine M. Wong i Michael Haselhuhn z University of Wisconsin-Milwaukee oraz Margaret E. Ormiston z Londyńskiej Szkoły Biznesu badali, jak działają zespoły menedżerów najwyższego szczebla. Ze względu na zapracowanie nie dawano im do wypełnienia zestawów kwestionariuszy i trzeba było polegać na metodach niebezpośrednich. Amerykańsko-brytyjski zespół analizował listy do udziałowców oraz sprawdzał, jak wykształcenie i cechy demograficzne szefów oddziałują na poziom funkcjonowania firmy. Psycholodzy zdecydowali się także na uwzględnienie szerokości twarzy szefa, ponieważ kilka wcześniejszych studiów wykazało, że stosunek jej szerokości i długości jest powiązany z agresją. Sam Haselhuhn zademonstrował nie tak dawno temu, że mężczyźni o szerokich twarzach są bardziej skłonni oszukiwać partnerów w czasie negocjacji i kłamać, by zwiększyć zyski. Czują się też obdarzeni większą mocą, co ma swoje dobre strony, ponieważ mają tendencję do patrzenia na problem raczej z perspektywy całościowej niż do skupiania się na szczególikach. Dzięki temu łatwiej im nie tracić z oczu zadania. Wong podejrzewała, że poczucie mocy może wpływać na wyniki finansowe firmy, stąd pomysł, by zmierzyć na zdjęciach twarze 55 dyrektorów generalnych z rankingu Fortune 500. Pod uwagę wzięto tylko mężczyzn, gdyż w przypadku kobiet stosunek szerokości do długości twarzy nie wpływa na zachowanie (wygląda więc na to, że chodzi o oddziaływania testosteronu). Okazało się, że dyrektorzy z szerszymi twarzami osiągali o wiele lepsze wyniki finansowe od kolegów z węższymi fizjonomiami. Analizując listy do udziałowców, psycholodzy zauważyli, że wpływ szerokości twarzy szefa modyfikuje jeden istotny czynnik: wizja świata kierownictwa najwyższego szczebla. Zespoły menedżerskie hołdujące czarno-białej wersji świata w większym stopniu ulegały autorytetowi szefa niż zespoły skłaniające się ku szarej wizji rzeczywistości. Nic więc dziwnego, że szerokość twarzy dyrektora liczyła się w tych pierwszych o wiele bardziej.
  2. Analiza badań dotyczących wpływu umysłu na ciało pokazała, że ludzie, którzy zachowują się czy ubierają jak ktoś młodszy, wolniej się starzeją. Psycholodzy z Uniwersytetu Harvarda uważają, że w ten sposób można nawet w pewnym stopniu zapobiec rozwojowi chorób serca czy nowotworu. W jednym z uwzględnionych eksperymentów starsi mężczyźni weszli na pokład wehikułu czasu. Przez tydzień znowu przebywali w 1959 r. Zakwaterowano ich w mieszkaniu urządzonym na modłę lat 50., poza tym słuchali muzyki oraz oglądali programy telewizyjne z tego okresu. Naukowcy poprosili też, by mówili i zachowywali się, jakby naprawdę były lata 50. Pod koniec eksperymentu mężczyźni wydawali się o ok. 3 lata młodsi. Okazało się, że poprawił się ich wzrok i słuch, stawy stały się bardziej giętkie, mięśnie silniejsze, o poprawie funkcjonowania intelektualnego nie wspominając. W artykule opublikowanym na łamach pisma Perspectives on Psychological Science dr Ellen Langer przekonuje, że w dużej mierze deteriorację ciała i umysłu w starszym wieku napędza negatywny stosunek do końcowych lat życia. Uwolnienie się od niego powinno poprawić stan zdrowia. Drugie uwzględnione przez harvardczyków studium wykazało, że wizyta u fryzjera, podczas której kobietom obcinano i farbowano włosy, nie tylko poprawiała im samopoczucie (badane czuły się młodsze), ale i obniżała ciśnienie krwi. Gdy nieznajomym pokazano zdjęcia pań z zakrytymi włosami, uznawali, że po wizycie u fryzjera wyglądały młodziej, mimo że na ocenę nie mógł wpłynąć nowy image. Okazuje się też, że starsze matki starzeją się wolniej od kobiet, które urodziły w wieku dwudziestu kilku lat. Akademicy przypuszczają, że może się tak dziać z powodu różnic w dostępie do pieniędzy i wiedzy, jak o siebie zadbać. Niewykluczone jednak, że w grę wchodzą kontakty z młodszymi osobami, np. rodzicami innych dzieci w przedszkolu i szkole. Rozmowy, które starsza kobieta prowadzi o swoim ciele, mogą być bardziej podobne do tych stających się udziałem młodszych matek, które właśnie urodziły dziecko, a nie innej kobiety w podobnym wieku, lamentującej nad "rozkładem" ciała. Na podobnej zasadzie ktoś z młodszym małżonkiem/małżonką zachowuje się i myśli młodo. Amerykanie zauważyli, że ubieranie się do pracy w uniform także spowalnia starzenie. Wg nich, mundur zapobiega bowiem wkładaniu garderoby dopasowanej do wieku. Myślę, że mamy o wiele więcej kontroli nad naszym zdrowiem i dobrostanem, niż większość z nas przypuszcza – podsumowuje Langer.
  3. Sroki faworyzują niektóre ze swoich piskląt. Robią to jednak na dziwnej zasadzie: lepiej opiekują się młodymi z przeważającej w gnieździe płci. Tak więc jeśli w danym lęgu jest więcej samic, umrze większa liczba samców i na odwrót (Journal of Avian Biology). Dr Sang-im Lee i jej zespół z Seoul National University i Ewha University badali śmiertelność piskląt sroki. Szefowa ornitologów podkreśla, że wzorzec niekorzystnego położenia słabiej reprezentowanej płci "nie jest kompatybilny z wcześniejszymi hipotezami". Uprzednio zgony młodych należących do gatunków z dymorfizmem płciowym (gdzie rozmiary poszczególnych płci są wyraźnie różne) przypisywano dwóm mechanizmom: 1) podatności większej płci bądź 2) dominacji rozmiarów. Pierwszy zakłada, że większa płeć (u srok samce) umiera, gdy pogarszają się warunki środowiskowe i rodzice nie są w stanie zapewnić potomstwu odpowiedniej ilości pożywienia. Zgodnie z drugim mechanizmem, młode większej płci, czyli w omawianym przypadku samce, dominują nad mniejszymi współgniazdownikami, tutaj samicami. Doktor Lee myślała, że czarno-białe ptaki wpiszą się w któryś ze schematów, tak się jednak nie stało... Koreańczycy stwierdzili, że wzorce śmiertelności piskląt nie wiążą się z zachowaniem młodych wobec siebie – np. gnębieniem słabiej reprezentowanej płci przez przeważający gang płci przeciwnej – lecz z postępowaniem samych sroczych rodziców. Ponieważ pisklęta rzadszej płci umierają z większym prawdopodobieństwem, pod koniec 5-tygodniowego okresu karmienia przez matkę i ojca obserwuje się większe odchylenie w kierunku widocznym już od momentu wylęgu. Odchylenie jest specyficzne dla danego gniazda. Lee mówi, że wygląda to tak, jakby każda para miała w głowie idealny skład płciowy grona swoich dzieci i skoro nie udało się go uzyskać na etapie składania jaj, trzeba do niego doprowadzić później... Wcześniej naukowcy wiedzieli, że niektóre ptaki, np. wróble i sikory, potrafią manipulować stosunkiem młodych należących do różnych płci już na etapie jaja. Dlaczego więc sroki regulują płeć potomstwa tak późno? Może srokom, które w porównaniu do wróbli czy sikor, długo opiekują się swoimi młodymi, opłaca się nie zmieniać niczego na etapie jaja, bo nigdy nie wiedzą, co je czeka w przyszłości. Ptaki te zaczynają więc od losowego rozdzielania chromosomów płciowych i tym samym zostawiają sobie pole manewru uwzględniające nieprzewidywalne. Choć na razie niewiele wiadomo, Koreańczycy zauważyli, że pary srok w dobrej kondycji lub z lepszymi umiejętnościami rodzicielskimi wyprowadzają lęgi z odchyleniem w kierunku samców, natomiast rodzice "gorszego sortu" wychowują raczej więcej córek. U wielu gatunków ptaków jakość rodzicielstwa znajduje odzwierciedlenie w terminie złożenia jaj. Lepsi, czytaj zdrowsi, rodzice robią to wcześniej. Zespół Lee stwierdził, że choć wcześni sroczy rodzice nie mają na początku więcej synów, podczas okresu sprawowania opieki wywołują taką śmiertelność córek, by tuż przed opuszczeniem gniazda w grupie było nieco więcej samców niż samic. Niewykluczone, że tylko najlepsi rodzice mogą sobie pozwolić na synów, którzy wymagają dostarczenia większych ilości (o 10%) pożywienia niż córki. Koreańczycy sądzą, że pierwotny skład lęgu może się wiązać ze specyficznym stosunkiem rodziców do synów i córek. Dlatego nie powinno się podczas badań ornitologicznych zamieniać młodych między gniazdami. Zespół Lee umieszcza kamery w gniazdach, by sprawdzić, jak sroki manipulują składem płciowym młodych (dzieje się to zapewne za pośrednictwem sposobu karmienia).
  4. Przejadanie połączone z niewłaściwymi proporacjami wielonienasyconych kwasów tłuszczowych typu omega-6 i omega-3 (ze zbyt dużą ilością pierwszych i za małą drugich) może prowadzić do przekazywania nadmiernej wagi z pokolenia na pokolenie. Zespół biochemika Gerarda Ailhauda z Université de Nice Sophia-Antipolis prowadził badania na myszach, których menu wzorowano na ludzkich nawykach żywieniowych. W ciągu ostatnich 40 lat stosunek kwasów omega-6 do omega-3 w typowej zachodniej diecie uległ zmianie ze zdrowych 5:1 do 15:1, a nawet 40:1 w USA. W mleku Amerykanki przeciętna proporcja analizowanych kwasów tłuszczowych nie wynosi już 6:1, lecz 18:1. W ramach wcześniejszych studiów stwierdzono zaś istnienie związku między taką nierównowagą tłuszczów a wzrostem ryzyka chorób serca. Dotąd dyskutowano, czy otyłość jest skutkiem procentowej zawartości tłuszczów w diecie, czy raczej pokłosiem liczby dostarczanych organizmowi kalorii. Teraz do dyskusji na ten temat swoje trzy grosze dorzucają też Francuzi. Wg nich, przy braku uwarunkowań genetycznych zagrażająca zdrowiu nadwaga narasta w pewnych rodzinach z powodów środowiskowych, a konkretnie epigenetycznych. Ailhaud wspomina o modyfikacjach w procesie tłumaczenia informacji zawartej w genach na aktywność chemiczną. Genom ani DNA gryzoni nie zostały zmodyfikowane, ale różne czynniki mogą oddziaływać na ekspresję genów. W ramach eksperymentu 4 generacje myszy przeszły na dietę z 35-proc. zawartością tłuszczu oraz nierównowagą kwasów omega-6 i 3. Z pokolenia na pokolenie waga urodzeniowa zwierząt była coraz większa. U gryzoni rozwinęła się też insulinooporność. Poza mniej lub bardziej świadomymi zmianami w ludzkim menu wzrost zawartości kwasów tłuszczowych omega-6 i spadek ilości kwasów omega-3 można uznać za konsekwencję sposobu karmienia bydła/trzody. Kiedyś np. krowom podawano siano, teraz paszę stanowi ziarno. Trawa obfituje w kwasy omega-3, ale by zwiększyć produktywność, hodowcy przestawili się na zboża, głównie kukurydzę, która zawiera dużo kwasów tłuszczowych omega-6. Ailhaud dodaje, że do korzystnej dla zdrowia proporcji kwasów tłuszczowych w mięsie można powrócić, dodając do karmy zwierząt nieco oleju lnianiego.
  5. Ludzie wiedzą, że przedmioty, np. samochody czy komputery, są nieożywione, ale od czasu do czasu zachowują się, jakby tak nie było: zaczynają się kłócić z pecetem lub żywią cieplejsze uczucia w stosunku do swetra (i nie chodzi tu tylko o jego walory "grzewcze"). Okazuje się, że ze względy na skłonność do antropomorfizowania wystarczą przypadkowe nawet wskazówki, że produkt może być żywy, by konsumenci sprzeciwiali się wymienianiu go (Journal of Consumer Psychology). Jesse Chandler, doktorant z University of Michigan, wykazał, że gdy ludzie zaczną myśleć o swoim samochodzie jak o czymś ożywionym, przestają dbać o to, jak sprawnie działa, kiedy mają zdecydować, czy go wymienić na nowszy model, czy nie. Skoro nie zmieniamy przyjaciół, kiedy się zestarzeją i staną zrzędliwi, postępujemy podobnie, gdy mamy zastąpić "ożywione" produkty, które przestały działać, jak powinny. Chandler i prof. Norbert Schwarz przeprowadzili dwa eksperymenty dotyczące wpływu antropomorficznych myśli na zamiar zastąpienia produktu. W pierwszym naukowcy poprosili niektórych ochotników, by opisali swoje samochody w terminologii technicznej (cichy, niezawodny itp.), a pozostałym polecono sporządzić opis z wykorzystaniem cech osobowości (sympatyczny, powściągliwy). Okazało się, że ludzie posługujący się cechami osobowości w mniejszym stopniu wyrażali potem chęć zastąpienia auta innym. Osoby posługujące się kategoriami technicznymi częściej chciały wymienić samochód gorszej jakości niż dobry, lecz zależność ta zanikała wśród wolontariuszy myślących o autach jak o człowieku. W ramach drugiego eksperymentu panowie poprosili, aby badani wskazali kolor swojego samochodu na próbnikach barw, na których zamieszczono również ich nazwy. W zależności od scenariusza, kolor oznaczano jako ciepły lub chłodny, np. "letnie niebo" (ciepły) lub "śnieżny błękit" (chłodny). Okazało się, że nazwy kolorów prowadziły do znacznych różnic, ale tylko wtedy, gdy ochotnicy mieli myśleć o osobowości swoich aut. Podobnie jak ludzie wolą innych ludzi, którzy podczas kontaktów wydają się ciepli, przyjaźni, od tych, którzy sprawiają wrażenie chłodnych, tak myśląc o osobowości auta, uczestnicy eksperymentu w mniejszym stopniu chcieli zamienić "ciepły" samochód niż "zimny". Dlatego właściciele niebieskich samochodów rzadziej deklarowali chęć wymiany auta, gdy jego kolor oznaczono jako "letnie niebo", a nie "śnieżny błękit". Amerykanie opisują konsekwencje marketingowe swoich odkryć, wskazując m.in. na potencjał reklam ożywiających przedmioty nieożywione. Zaznaczają jednak, że zjawisko antropomorfizowania może zaszkodzić zarówno konsumentom, jak i producentom. Ci pierwsi będą się narażać na znaczne straty, nie mogąc się rozstać z ukochanym samochodem. Ci drudzy nie będą zaś mogli sprzedać produktu lepszego pod względem technicznym, jeśli konkurencja wyposaży swoją propozycję w przemawiające do wyobraźni cechy interpersonalne.
  6. Preferencje w stosunku do kobiet z wyraźnym wcięciem w talii wykazują nie tylko widzący mężczyźni. Podobny trend widać także wśród panów ociemniałych, gdy oceniają kształty płci przeciwnej za pomocą dotyku. Mogłoby to sugerować, że mamy do czynienia z ugruntowanym przez ewolucję zjawiskiem w większej mierze biologicznym niż kulturowym (Evolution & Human Behaviour). Holenderski psycholog Johan Karremans z Radboud University Nijmegen zebrał grupę 38 mężczyzn, w tym 19 niewidomych. Połowie wylosowanych panów widzących założono na oczy przepaski. Eksperymenty prowadzono w wanach stanowiących mobilne laboratoria. Wewnątrz umieszczano dwa kobiece manekiny z regulowanym obwodem talii i bioder. Były one ubrane w identyczne dopasowane sukienki. W jednym z manekinów wymiary ustawiono w taki sposób, by obwód pasa stanowił tylko 70% obwodu bioder (to idealne proporcje ustalone dla kultury zachodniej). U drugiego talia stanowiła 84% bioder, co odpowiada górnej granicy przeciętnych rozmiarów prawdziwych kobiet – jak wynika z danych zebranych w 1999 r. przez Światową Organizację Zdrowia. W holenderskim studium niewidomych od urodzenia ochotników poproszono o zbadanie talii oraz bioder lalek za pomocą dotyku i o ocenę ich atrakcyjności na 10-stopniowej skali. Potem przyszedł czas na mężczyzn widzących (tych, którzy mogli się swobodnie posługiwać wzrokiem i tych, którzy musieli założyć przepaski). Trafiali oni do samochodu zaparkowanego przy centrum handlowym, tam też odbywała się przyspieszona rekrutacja. Średnia ocena niewidomych dla lalki z węższą talią wynosiła 7, a dla manekina z większym obwodem pasa 6. W przypadku panów widzących przeciętne oceny wyniosły, odpowiednio, 8 oraz 6,5. Odkrycie to podaje w wątpliwość znaczenie dostępu do danych wzrokowych dla rozwoju męskiej preferencji niższego stosunku obwodów talii i bioder [...]. Wskazówki wzrokowe jedynie wzmacniają istniejącą skłonność do wiotkości. Wyniki podważają hipotezę, która mówi, że upodobanie do niskiej proporcji pas-biodra jest wynikiem kontaktu ze środkami masowego przekazu angażującymi wzrok.
  7. Szybki rzut oka na twarz pozwala stwierdzić, jak dużą skłonność do agresji wykazuje dana osoba. Podczas takiego "rekonesansu" oceniamy stosunek szerokości fizjonomii do jej długości (ang. facial width-to-height ratio, WHR). Szerokość to odległość między policzkami, a długość to dystans między górną wargą a środkiem brwi. W dzieciństwie chłopcy i dziewczynki mają podobny WHR, lecz podczas dojrzewania wskaźnik męski staje się wyższy od żeńskiego. W ramach wcześniejszych badań wykazano, że mężczyźni z większym WHR zachowują się bardziej agresywnie od tych z mniejszą proporcją. Justin M. Carré, Cheryl M. McCormick i Catherine J. Mondloch z Brock University przeprowadzili swój eksperyment, by sprawdzić, czy da się przewidzieć czyjąś skłonność do agresji, patrząc tylko i wyłącznie na jej fotografię. Ochotnikom pokazywano fotografie ludzi, których agresję oceniono uprzednio w laboratorium. Badani przypisywali im noty na skali od 1 do 7. Twarzy mogli się przyglądać przez 2000 lub jedynie przez 39 milisekund. Okazało się, że wolontariusze pozyskiwali ze zdjęć wiele informacji. Ich oceny silnie korelowały z rzeczywistymi skłonnościami widniejących na nich osób i to nawet wtedy, gdy na przyjrzenie się mieli 39 ms. Poza tym im wyższy wskaźnik WHR, tym wyższe miejsce danego człowieka na skali agresji, co sugeruje, że sędziowie wykorzystywali tę cechę podczas formułowania oceny (Psychological Science).
  8. Sam akt gimnastykowania się, a nie idealna forma fizyczna czy jej osiągnięcie może przekonać człowieka, że wygląda lepiej (Journal of Health Psychology). Psycholodzy z Uniwersytetu Florydzkiego odkryli, że ludzie, którzy nie mogą się pochwalić znacznymi osiągnięciami, np. zmniejszeniem otłuszczenia ciała, zwiększeniem siły czy poprawą kondycji układu sercowo-naczyniowego, mają do swojego ciała równie pozytywny stosunek, co ich bardziej wysportowani koledzy i koleżanki. Moglibyście przypuszczać, że jeśli staniecie się sprawniejsi fizycznie, doświadczycie większej poprawy w zakresie obrazu ciała, ale my zaobserwowaliśmy coś innego. Niewykluczone, że wymogi dotyczące wystąpienia psychologicznych korzyści z ćwiczeń, włącznie z tymi odnoszącymi się do obrazu ciała, różnią się zasadniczo od wymogów dotyczących korzyści fizycznych – podkreśla Heather Hausenblas. Hausenblas i Anna Campbell przeanalizowały wszystkie badania związane z wpływem ćwiczeń na obraz ciała, jakie przeprowadzono od czerwca 2008 roku. Po przeanalizowaniu 57 publikacji panie stwierdziły, że aktywność fizyczna go polepszała, bez względu na odniesione rzeczywiste korzyści. To bardzo ważny wniosek, ponieważ we współczesnych społeczeństwach negatywny stosunek do samych siebie stał się właściwie epidemią. Hausenblas zaznacza, że niezadowolenie z ciała jest przyczyną wielu negatywnych zachowań [czy zjawisk], m.in. efektu jo-jo, palenia, przyjmowania steroidów i kosmetycznych operacji plastycznych. Z problemem tym zmagają się kobiety i mężczyźni w różnym wieku. Wszystko zaczyna się już w dzieciństwie, kiedy 5-letnie zaledwie maluchy stwierdzają, że nie lubią tego, jak wyglądają. Autorki metastudium nie zaobserwowały różnic w zakresie poprawy wizerunku ciała między osobami stosującymi się do wytycznych Amerykańskiego College'u Medycyny Sportowej, gimnastykującymi się po 30 min pięć razy w tygodniu, a tymi, które tego nie robiły, ruszając się o wiele mniej. Amerykanki stwierdziły też, że pod względem polepszenia stosunku do samych siebie kobiety korzystały na ćwiczeniach nieco bardziej niż mężczyźni. Uważamy, że różnica mogłaby być o wiele większa, ale w grę wchodzi zwiększający się ostatnimi czasy nacisk na męski wygląd/obraz ciała. W mediach pojawia się coraz więcej wizerunków idealnych fizycznie panów, w porównaniu do przeszłych tendencji, skupiających się głównie na kobietach. Hausenblas i Campbell zauważyły też, że u starszych ludzi pod wpływem aktywności fizycznej pojawiała się silniej zaznaczona poprawa obrazu ciała. Dlaczego? Panie psycholog proponują proste wyjaśnienie: starsze osoby mają do własnego wyglądu więcej zastrzeżeń niż młodzi, którzy przeważnie intensywniej się ruszają. Gdy się to zmienia, czują się bardziej usatysfakcjonowane. Na polepszenie postrzegania siebie oddziaływała częstotliwość ćwiczeń, ale już nie czas ich trwania, intensywność czy rodzaj. Oznacza to, że jakakolwiek gimnastyka, czy będzie to jazda na rolkach, rowerze czy intensywny spacer, sprawi, że wydamy się sobie atrakcyjniejsi. Byle tylko robić to w miarę regularnie...
  9. Kobiety, które mają bardziej pozytywny stosunek do żeńskich genitaliów, łatwiej osiągają orgazmy i częściej angażują się w związane z płciowością zachowania prozdrowotne, tj. regularnie odwiedzają gabinet ginekologa i przeprowadzają samobadanie sromu (International Journal of Sexual Health). Prof. Debby Herbenick z Indiana University uważa, że to ważne odkrycie w zakresie obrazu ciała. Nasza kultura często przedstawia kobiece narządy płciowe jako brudne, wymagające oczyszczania i pielęgnacji. Niektóre panie mogą się częściej stykać z tego rodzaju komunikatami bądź być na nie bardziej podatne. Herbenick stworzyła specjalną skalę do badania postaw kobiet i mężczyzn wobec żeńskich genitaliów. Amerykanka podkreśla, że w przyszłości przyda się ona podczas terapii seksuologicznej czy osobom prowadzącym edukację seksualną/zdrowotną. Studium wykazało, co aż tak bardzo nie dziwi, że męski stosunek do kobiecych genitaliów jest bardziej pozytywny od kobiecego. Kobiety są częściej bardziej krytyczne wobec ciał własnych i ciał innych kobiet [...]. Mężczyźni żywią pozytywne uczucia odnośnie do rozmaitych aspektów żeńskich genitaliów, w tym ich wyglądu, zapachu, smaku i dotyku. Herbenick uważa, że rodzice mogą pomóc córkom, pozytywnie wpływając na ich obraz ciała. Wg niej, warto posługiwać się nazwami narządów, nawet gdyby miało to brzmieć medycznie, czyli mówić pochwa, a nie "to między nogami". Wykładowczyni Instytutu Kinseya przekonuje też, by wspierać zachowania eksploracyjne córek. Zamiast mitygować je, by nie dotykały się "tam na dole", lepiej komunikować, żeby robiły to w zaciszu sypialni lub łazienki. Pani profesor apeluje też do przemysłu marketingowo-reklamowego. Wzywa do dyskusji o tym, jak różne produkty i kampanie mogłyby przekonywać ludzi do pozytywnego wizerunku ciała. W ankiecie Herbenick wzięły udział 362 kobiety oraz 241 mężczyzn. W większości przypadków należeli oni do rasy białej i mieli od 18 do 23 lat.
  10. Wpływ zjedzenia miodu na poziom cukru we krwi jest taki sam, bez względu na jego źródło. Dr. Mark Kern oraz Jennifer Ilana Ischayek zauważają, że miody z bawełny, tupelo (drzewa liściastego rosnącego na podmokłych terenach Azji i Ameryki Północnej), gryki czy koniczyny mają ten sam indeks glikemiczny. Indeks glikemiczny pozwala uszeregować pokarmy według tego, jak szybko po ich spożyciu wzrasta stężenie glukozy we krwi. Bogate w węglowodany, a zawierające niewiele włókien produkty, takie jak biały chleb lub banany, mają wysoki indeks glikemiczny, podczas gdy pokarmy zawierające dużo włókien i cukrów złożonych (wielocukrów), np. warzywa, mają niski indeks glikemiczny (IG). Istnieją dowody na to, że charakterystyczny dla danego miodu stosunek fruktozy do glukozy, a także "kwiatowe źródło" mogą wpływać na jego IG — piszą w sierpniowym wydaniu Journal of the American Dietetic Association Kern i Ischayek. Aby to zbadać, naukowcy z Uniwersytetu Stanowego San Diego określali poziom cukru we krwi 12 zdrowych dorosłych przed i po zjedzeniu jednego z 4 miodów wyprodukowanych w USA. Eksperyment był finansowany przez National Honey Board. Nie odnotowano istotnych statystycznie różnic w indeksie glikemicznym tych 4 miodów, a proporcja fruktoza:glukoza także nie miała związku z IG. Mimo wszystko jednak, zauważają badacze, miody mają przewagę nad innymi substancjami słodzącymi, takim jak rafinowany cukier. Ciemny miód jest bogaty w antyoksydanty, inne zawierają korzystne dla zdrowia bakterie. Ponieważ miód korzystnie wpływa na zdrowie, a wywołuje taką samą odpowiedź glikemiczną, warto zastanowić się nad zastąpieniem cukru miodem — konkludują naukowcy.
  11. Stosunek płciowy to dla organizmu nie lada wysiłek, zaś jego wpływ na fizjologię wykracza daleko poza funkcjonowanie układu rozrodczego. Jak pokazują badania przeprowadzone przez szwedzkich naukowców, muszki owocowe reagują na kontakt seksualny jak na... zatrucie. Odkrycia dokonano dzięki zastosowaniu mikromacierzy - skomplikowanego narzędzia pozwalającego na jednoczesną ocenę aktywności tysięcy genów funkcjonujących w określonej grupie komórek. Na podstawie ich analizy stwierdzono, że układ odpornościowy pospolitych owadów reaguje na seks intensywną odpowiedzią immunologiczną. Sprawdzaliśmy, w jaki sposób aktywność genów zmienia się pod wpływem kopulacji i wykazaliśmy w ten sposób, że procesem znajdującym się pod najsilniejszym wpływem [aktu seksualnego] jest obrona immunologiczna - opisuje Ted Morrow, pracownik Wydziału Ekologii i Ewolucji na Uniwersytecie w Uppsali. Reakcja organizmu powoduje ograniczenie płodności zwierząt aż o około 20%. Jest to pozornie sprzeczne z ewolucyjnym dążeniem do rozrodu, lecz dokładniejsza analiza sposobu rozmnażania muszek wyjaśnia przyczyny tego nietypowego zjawiska. Okazuje się bowiem, że podczas kontaktu seksualnego samce są wyjątkowo agresywne - krzywdzą swoje partnerki nie tylko swoją gwałtownością, lecz także wytwarzaniem szkodliwych białek zawartych w nasieniu. Wiele wskazuje na to, że odpowiedź immunologiczna jest próbą neutralizacji przyjętych w czasie stosunku toksyn. Energia zużyta na uruchomienie reakcji odpornościowej jest z kolei przyczyną, dla której płodność samic spada znacznie poniżej teoretycznego maksimum. A samiec? Dla niego korzyść jest oczywista: ogranicza w ten sposób prawdopodobieństwo, że jakikolwiek inny osobnik doczeka się potomstwa, którego matką będzie ta sama samica. To okrutna, lecz bez wątpienia bardzo skuteczna metoda.
  12. Dieta silnie wpływa na długość życia i sukces reprodukcyjny. Co jest dobre dla mężczyzn, nie musi jednak sprzyjać kobietom i na odwrót. Tymczasem współcześni ludzie bazują na kosmopolitycznym menu, które poprzez swoje uśrednienie nie służy żadnej z płci (Current Biology). Naukowcy z Uniwersytetu w Sydney i nowozelandzkiego Massey University uważają, że skoro na gruncie ewolucyjnej walki płci cechy sprzyjające samcom szkodzą samicom i vice versa, konflikt ten może również wpływać na dietę, rozmnażanie i starzenie. Rob Brooks, dyrektor Centrum Badań Ewolucyjnych i Ekologicznych na Uniwersytecie Nowej Południowej Walii, sądzi, że układając dla kogoś optymalną dietę, należy uwzględnić co najmniej kilka danych demograficznych, m.in. płeć i wiek, a zatem tzw. status reprodukcyjny. Kobieta w latach płodnych może bowiem potrzebować, i najprawdopodobniej tak właśnie jest, zupełnie innych składników niż kobieta, która przeszła menopauzę. Naukowcy badali świerszcze z gatunku Teleogryllus commodus. Zauważyli, że zarówno samcom, jak i samicom służyło menu obfitujące w węglowodany i ubogie w białka. Maksymalnie wydłużało ono ich życie. Jeśli jednak wziąć pod uwagę sukces reprodukcyjny, między płciami pojawiły się duże różnice w zakresie najkorzystniejszego stosunku węglowodanów do białek. Samce żyły najdłużej i płodziły najwięcej potomstwa przy wskaźniku 8:1, a samice miały najwięcej młodych przy proporcji 1:10. Mając wybór, samice zjadały paradoksalnie tylko niewiele więcej białek od samców (a powinny ich pochłonąć 10-krotnie więcej). Uwspólniona, a nie specyficzna dla płci zdolność wyczuwania i wyboru pokarmu (preferencja pokarmowa) nie służy zatem ani tym, ani tym. Warto więc pamiętać, że to, na co jesteśmy zaprogramowani, niekoniecznie jest dla nas najlepsze. Naukowcy sądzą, że za zaobserwowane zjawisko odpowiadają takie same w większości geny samców i samic. Brooks podkreśla, że u człowieka różnice związane z reprodukcją są silniej zaznaczone niż u świerszczy. Przypomina o ogromnych ilościach energii i białek, potrzebnych do wzrostu płodu i wykarmienia oseska. To, co powinni jeść kobieta i mężczyzna, może być zupełnie inne od naszych wyobrażeń. Ale podobnie jak Teleogryllus commodus, odżywiamy się z grubsza tym samym. Gdyby przełożyć wyniki badań na owadach na członków naszego gatunku, to kobiety powinny pałaszować steki i befsztyki, a mężczyźni częściej sięgać po słodycze lub owoce.
  13. Według brytyjskich psychologów, ludzie potrafią ocenić czyjś stosunek do relacji seksualnych tylko na podstawie cech twarzy. Badacze z Durham University rozmawiali z 700 młodymi kobietami oraz mężczyznami. Odkryli, co raczej nie jest zaskoczeniem, że mężczyźni dość często poszukują kobiet otwartych na krótkotrwałe przygody erotyczne, a kobiety pociągają panowie, którzy wydają się zainteresowani długotrwałymi związkami (Evolution and Human Behavior). Informacje zdobyte podczas przelotnego zerknięcia na twarz pozwalają lepiej dobrać partnera do rodzaju relacji, w jaką chcielibyśmy z nim ewentualnie wejść. Ochotnikom pokazywano zdjęcia twarzy osób płci przeciwnej (wszystkie niedawno przekroczyły dwudziestkę). Następnie badanych proszono o ocenę ich atrakcyjności i stosunku do seksu. Ocenę na podstawie zdjęcia porównywano potem z rzeczywistymi postawami i zachowaniami uwiecznionych na nich osób. Udało się to, ponieważ zgodziły się one wypełnić szczegółowy kwestionariusz. Podczas eksperymentu wyszło na jaw, że przedstawiciele obu płci całkiem trafnie umieją stwierdzić tylko na podstawie fotografii, kto byłby bardziej zainteresowany krótkotrwałymi związkami erotycznymi. W pierwszym studium, które objęło 153 osoby, aż 72% wolontariuszy trafnie określiło czyjś stosunek do seksu w ponad 50% przypadków. Dalsze badania ujawniły jednak, że ochotnicy nie zawsze byli przekonani o poprawności swojej oceny. Okazało się także, że kobiety, które były otwarte na krótkotrwałe przygody erotyczne, postrzegano jednocześnie, nie wiadomo dlaczego, jako bardziej atrakcyjne. Mężczyźni optujący za nieskrępowanym seksem byli generalnie postrzegani jako osoby o bardziej zmaskulinizowanym wyglądzie: z mocno zarysowaną kwadratową szczęką, większym nosem i małymi oczami. Obserwacje te pokrywają się z wynikami wcześniejszych badań akademików z Durham, podczas których okazało się, że kobiety częściej uznają męskich mężczyzn za niewiernych partnerów i gorszych ojców. Nasze rezultaty sugerują, że choć niektórzy ludzie potrafią ocenić seksualne strategie innych na podstawie samego wyglądu twarzy, nie zawsze są pewni swoich ocen. Dzieje się tak zapewne dlatego, że wskazówki, jakimi się kierują, są niezwykle subtelne. Indywidualne preferencje w zakresie różnych typów twarzy są jednak całkiem silne. Wstępne wrażenia mogą być częścią procesu oceny potencjalnych partnerów, lub rywali, podczas pierwszego spotkania – podsumowuje szefowa zespołu badawczego, dr Lynda Boothroyd. Dr Ben Jones z Laboratorium Badania Twarzy Uniwersytetu w Aberdeen wyjaśnia, że w przeszłości wykazano, że wygląd czyjejś twarzy to dla nas prawdziwa kopalnia informacji. Na tej podstawie oceniamy stan zdrowia czy cechy osobowościowe (np. czy ktoś jest introwertykiem). W ramach tego studium po raz pierwszy wykazano jednak, że ludzie są także uwrażliwieni na zlokalizowane w obrębie twarzy subtelne sygnały, dotyczące rodzaju preferowanych przez kogoś relacji romantycznych. Profesor David Perrett z Uniwersytetu św. Andrzeja przestrzega, że dla kobiet mężczyźni o rozwiązłym wyglądzie są nieatrakcyjni zarówno w przypadku długo-, jak i krótkoterminowych związków. Podczas eksperymentu badanym pokazywano pary zdjęć lub uśrednionych twarzy osób o różnym stosunku do erotyki. Pytano o to, kto, wg nich, byłby bardziej skłonny do seksu bez miłości, jednonocnych przygód itp. Wolontariusze mieli też określić, jaka twarz jest najbardziej odpowiednia do długo- i krótkoterminowego związku, kto jest bardziej męski lub kobiecy i kto jest atrakcyjny.
  14. Udany stosunek trwa od 3 do 13 minut, a nie jak głosi powtarzany od lat mit, do paru godzin – twierdzą kanadyjscy i amerykańscy seksterapeuci (Journal of Sexual Medicine). Eric Corty i Jenay Guardiani, badacze z Penn State University, przeprowadzili wywiady z 50 członkami Stowarzyszenia Terapii Seksualnej i Badań: lekarzami, psychologami, pracownikami służb społecznych, terapeutami rodzinnymi i małżeńskimi, a także pielęgniarkami. Odpowiedziało 68% wybranych ekspertów. Określali oni czas trwania stosunku (od penetracji po wytrysk), uznawany za wystarczający, pożądany, zbyt krótki i zbyt długi. Tak zwany przeciętny terapeuta zarysował następujące ramy czasowe aktu seksualnego: 1) kategoria "wystarczający" – 3-7 minut, 2) "pożądany" – 7-13 minut, 3) "za krótki" – 1-2 minuty, 4) "zbyt długi" – 10-30 minut. Męska bądź kobieca interpretacja funkcjonowania seksualnego własnego i partnera opiera się na osobistych przekonaniach, budowanych częściowo na podstawie formalnych i nieformalnych przekazów społecznych. Niestety, współczesna kultura masowa wspiera stereotypy dotyczące aktywności seksualnej. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety wydają się wierzyć w mity dużego penisa, olbrzymie erekcje i stosunki trwające całą noc. Podczas badań okazało się np., że duży procent przedstawicieli obojga płci marzył o co najmniej półgodzinnym seksie. Nietrudno się domyślić, że stąd już tylko krok do rozczarowania, braku satysfakcji i zaburzeń seksualnych. Corty i Guardiani chcą urealnić oczekiwania ludzi i pomóc im czerpać zadowolenie z krócej trwających stosunków. Wyniki sondażu pomogą w terapii pacjentów zgłaszających się po pomoc. Jeśli niepokoi ich czas trwania miłosnych igraszek, zamiast przepisywać im leki, w niektórych przypadkach wystarczy jedynie konsultacja.
  15. Elizabeth Loftus z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvin od lat zajmuje się badaniem ludzkiej pamięci. Teraz kierowany przez nią zespół skupił się na wpływie zmienionych cyfrowo zdjęć na nasze wspomnienia i stosunek do wydarzeń publicznych. Do tego celu wykorzystano fotografie 2 manifestacji: z placu Tian'anmen w Pekinie (1989 r.) i antywojennych wystąpień z Rzymu sprzed 4 lat. Kiedy włoscy i amerykańscy naukowcy pokazali wolontariuszom zmodyfikowane zdjęcia, przypominali sobie utrwalone na nich sytuacje jako bardziej brutalne i zakrojone na szerszą skalę, niż miało to miejsce w rzeczywistości. Oznacza to, że zmanipulowane fotki wpływają na pamięć przeszłych zdarzeń (Applied Cognitive Psychology). Z Loftus współpracowali Franca Agnoli i Dario Sacchi z Uniwersytetu w Padwie. W Internecie można znaleźć sporo nieprawdziwych, zmontowanych zdjęć, niestety, zdarza się to także mediom papierowym, które w takich przypadkach muszą zamieścić sprostowanie. Jeśli wydawca decyduje się na taki krok, każdorazowo powinien pamiętać o tym, że przeprosiny niewiele zmienią. W pamięci ludzkiej historia i tak zostanie zmieniona... Ukazuje to moc, z jaką każdy może manipulować przywoływanymi wspomnieniami. Daje to mediom kolejny powód, by wprowadzić odpowiednie uregulowania. I nie chodzi tu wyłącznie o kwestie etyczne. W ramach eksperymentu 229 badanym w wieku od 19 do 84 lat przedstawiano oryginalną albo cyfrowo przerobioną fotografię z Pekinu lub Rzymu. Następnie mieli oni udzielić odpowiedzi na serię pytań związanych z wydarzeniem, m.in. ilu ludzi wzięło udział w zamieszkach, jaka była reakcja policji i nasilenie przemocy. Co zmieniono w oryginalnych zdjęciach? Na fotce z placu Niebiańskiego Spokoju dodano tłumy, które stały po bokach kadru. Środkiem jechały czołgi, zmierzające wprost na samotnego manifestanta. Na zdjęciu z Wiecznego Miasta wycięto transparent przedstawiający gołąbka pokoju i napis "Chrońmy pokój". Dodano natomiast przedstawicieli policji z oddziałów tłumiących zamieszki i manifestantów z zasłoniętymi twarzami, m.in. w chustce i masce gazowej. To rodzaj inżynierii umysłów, z której można skorzystać bez wiedzy i woli ludzi. Dlatego powinniśmy, wg Loftus, zachować czujność. Za pomocą niewielkiej w sumie manipulacji pokojowa manifestacja z Rzymu stała się czymś zupełnie innym. Osoby, które widziały sfałszowane zdjęcia, zmieniły nie tylko wspomnienia wydarzeń, ale także swój stosunek do nich. Protest w Rzymie kojarzył się z przemocą i negatywnymi emocjami. Wspominano o większej liczbie fizycznych konfrontacji i przypadków niszczenia własności publicznej/prywatnej. Wolontariusze wspominali, że spadła ich chęć do uczestniczenia w przyszłości w podobnych przedsięwzięciach.
  16. Kobiety o pełniejszych kształtach (tzw. klepsydry) mogą mieć bardziej inteligentne dzieci, ponieważ tkanka tłuszczowa z ich bioder zawiera więcej wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. Są to związki krytyczne dla prawidłowego rozwoju mózgu płodu. Dwóch Amerykanów, William Lassek z Uniwersytetu w Pittsburghu i Steven Gaulin z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, przejrzało dane z Narodowego Centrum Statystyk Zdrowotnych (National Center for Health Statistics). Panowie odkryli, że wyniki uzyskiwane przez dzieci w testach poznawczych były uzależnione od stosunku obwodów talii i bioder ich matek. Wskaźnik ten jest miarą ilości odłożonej na biodrach tkanki tłuszczowej. Najlepsze wyniki osiągały dzieci matek z szerokimi biodrami i niskim stosunkiem talia-biodra (Evolution and Human Behavior).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...