Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'ryzyko' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 118 wyników

  1. Seniorzy, którzy chodzą wolno, 3-krotnie częściej umierają z powodu chorób sercowo-naczyniowych niż ich szybko maszerujący rówieśnicy. Francuscy naukowcy zmierzyli prędkość chodu 3208 kobiet i mężczyzn w wieku od 65 do 85 lat. Każdy uczestnik badania dwukrotnie przebywał korytarz, na którym w odstępie 6 metrów rozmieszczono dwie podłączone do chronometru fotokomórki. Za pierwszym razem odcinek należało przebyć w swoim zwykłym tempie. Potem starszych państwa instruowano, żeby szli (nie biegli!) najszybciej, jak umieją. Wszystkim przysługiwała jedna próba, by sprawdzić, czy polecenie zostało prawidłowo zrozumiane. Panowie i panie startowali z punktu wyznaczonego 3 metry przed korytarzem. W ten sposób z pomiarów eliminowano czas przyspieszania. Na początku studium podczas wywiadów przeprowadzanych w domach ochotników wykwalifikowani psycholodzy zebrali też szereg danych demograficznych i medycznych na ich temat. Pytano m.in. o niedawne złamania kości biodrowej, parkinsonizm, udary. Poza tym dwukrotnie zmierzono ciśnienie, a za wartość typową dla danej osoby uznano wyliczoną na tej podstawie średnią. Seniorzy wypełnili całą baterię testów dotyczących funkcjonowania poznawczego. Przez następne 5 lat w regularnych odstępach czasu badania powtarzano. Po wzięciu poprawki na informacje zgromadzone na wstępie, okazało się, że w przypadku chodzących najwolniej starszych osób ryzyko zgonu było o 44% wyższe niż u osób chodzących najszybciej. Najbardziej ślamazarni chodziarze 3-krotnie częściej umierali z powodu chorób sercowo-naczyniowych. Co ważne, w przypadku tych ostatnich ryzyko wzrastało zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn, u seniorów starszych i młodszych, a także u badanych z niskim i przeciętnym poziomem aktywności ruchowej. Nie odnotowano związku między tempem marszu a prawdopodobieństwem zgonu na nowotwór. Opisane wyniki uzyskano w ramach studium 3C (Three-City), które obejmuje Bordeaux, Dijon i Montpellier. W tym konkretnym przypadku 6-osobowy zespół naukowców interesował się możliwościami ruchowymi mieszkańców Dijon.
  2. Jedzenie kilka razy w tygodniu ryb może zmniejszać ryzyko wystąpienia chorób serca. W przypadku cukrzycy typu 2. nie tylko nie ma jednak pewnego efektu, ale ostatnie badania sugerują wręcz, że tak skonstruowane menu prowadzi do lekkiego wzrostu prawdopodobieństwa zachorowania (American Journal of Clinical Nutrition). Dr Frank B. Hu z Harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego podkreśla, że dieta jest ważnym elementem zapobiegania cukrzycy typu 2., do tej pory nie rozstrzygnięto jednak, jaką rolę odgrywają kwasy tłuszczowe typu omega-3, występujące w rybach i owocach morza. By jakoś rozstrzygnąć tę kwestię, Amerykanie przyglądali się spożyciu ryb i kwasów omega-3 oraz rozwojowi cukrzycy w grupie 152.700 kobiet, które wzięły udział w Nurses' Health Study, oraz 42.504 mężczyzn uwzględnionych w Health Professionals Follow-Up Study. W ciągu 18 lat objętych badaniami podłużnymi na cukrzycę typu 2. zapadło 9380 osób. Po uwzględnieniu potencjalnie istotnych czynników, takich jak tryb życia, waga ciała, rodzinna historia cukrzycy czy przejście menopauzy, zespół doktora Hu odnotował podwyższone ryzyko cukrzycy we wszystkich grupach spożywających wyższe stężenia kwasów omega-3. Okazało się, że wśród ludzi jedzących ryby 2-4 razy w tygodniu wystąpienie cukrzycy było 1,17, a w grupie konsumującej je 5 razy w tygodniu lub częściej nawet 1,22 razy bardziej prawdopodobne niż wśród osób uwzględniających je rzadziej w menu. Badacze z Harvardu podkreślają, że ze względu na liczne studia, które wskazywały na rybny potencjał w zapobieganiu cukrzycy typu 2., ich badania trzeba będzie powtórzyć. Tylko w ten sposób uda się określić znaczenie kliniczne uzyskanych wyników i ewentualny mechanizm oddziaływania na rozwój cukrzycy.
  3. Otyłość zwiększa ryzyko wystąpienia wielu chorób, w tym sercowo-naczyniowych czy cukrzycy, ale wszystko wskazuje na to, że zmniejsza prawdopodobieństwo popełnienia samobójstwa (Obesity). Dr Kenneth J. Mukamal z Harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego przyglądał się wskaźnikom otyłości i samobójstw w poszczególnych stanach USA w latach 2004 i 2005. Średnio mniej więcej jedna czwarta dorosłej ludności stanu była na podstawie BMI klasyfikowana jako otyła, a na 100 tys. dorosłych przypadło circa 12 samobójstw. Okazało się jednak, że na każde 3% wzrostu wskaźnika otyłości w danym stanie odnotowywano o 3 samobójstwa mniej (również w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców). Stany z wyższym wskaźnikiem otyłości charakteryzowały się wyższym odsetkiem posiadaczy broni i dorosłych palaczy, a także niższym dochodem gospodarstw domowych i rzadszym wykształceniem na poziomie college'u. Co ważne, odnotowywano tam jednocześnie niższy wskaźnik udanych prób samobójczych z wykorzystaniem broni palnej, trucizn oraz przez uduszenie. Mukamal podkreśla, że trzeba przeprowadzić więcej badań potwierdzających ten niezwykły związek. Istotne jest też odkrycie wchodzącego w grę mechanizmu bądź mechanizmów. Eksperci szacują, że osoby otyłe mogą nie umierać po zażyciu trucizny, ponieważ ze względu na gabaryty musiałyby połknąć większe dawki. Powieszenie również jest mniej rozpowszechnione w otyłej populacji, gdyż dla takich osób kroki, które należałoby przedsięwziąć, by się udusić, są zbyt wyczerpujące i niewygodne. Na razie nie wykazano, by otyłość i zmniejszoną liczbę samobójstw łączył związek przyczynowo-skutkowy. Poza tym ryzyko związane z otyłością przewyższa potencjalne korzyści w zakresie zapobiegania samobójstwom.
  4. Przebycie półpaśca aż o jedną trzecią zwiększa ryzyko wystąpienia udaru. Jest ono znacznie wyższe, gdy choroba wywoływana przez wirus herpes virus varicella (VZV), ten sam, co w przypadku ospy wietrznej, objęła oko (Stroke). Półpasiec atakuje osoby, które w przeszłości chorowały na ospę wietrzną. Rozwija się w wyniku reaktywacji wirusa utajonego w zwojach czuciowych lub w wyniku kontaktu z chorym na ospę. Naukowcy z Taipei Medical University Hospital analizowali przypadki 7760 dorosłych, którzy byli leczeni na półpasiec między 1997 a 2001 rokiem. Uwzględnili też ponad 23-tysięczną grupę kontrolną. W ciągu roku udar niedokrwienny przeszło 133 pacjentów po półpaścu i 306 przedstawicieli grupy kontrolnej. Oznacza to, że półpasiec zwiększał prawdopodobieństwo jego wystąpienia aż o 31%. Jeśli zakażenie objęło skórę wokół oka lub samą gałkę oczną (łac. zoster ophthalmicus), ryzyko wzrastało ponadczterokrotnie. Tajwańczycy zauważyli też, że półpasiec niemal 3-krotnie zwiększał ryzyko krwotoku śródmózgowego (krwotocznego udaru mózgu). Inne studium wykazało, że namnażając się, wirus VZV uszkadza ściany naczyń krwionośnych i wywołuje stan zapalny. Może to prowadzić do ich zwężenia lub zamknięcia, a w konsekwencji pęknięcia oraz krwotoku. Szef tajwańskiego zespołu dr Jiunn-Horng Kang podkreśla, że infekcję wirusem herpes virus varicella łatwo wykryć, a w takich wypadkach już na wczesnych etapach choroby warto zaordynować leki przeciwwirusowe. Dokładny mechanizm zwiększania przez VZV ryzyka udaru jest jednak na razie nieznany.
  5. Osoby, które jako dzieci zmagają się z niską samooceną i problemami emocjonalnymi, znajdują się w grupie podwyższonego ryzyka otyłości w późniejszym wieku. W ramach wcześniejszych badań ustalono, że u dorosłych z otyłością lub nadwagą występują różnego rodzaju zaburzenia emocjonalne. Nie ustalono jednak, co wpływa na co: czy to niska samoocena prowadzi do nadmiernej wagi, czy też zwiększona masa ciała skutkuje złym myśleniem o sobie. Dzięki naukowcom z Królewskiego College'u Londyńskiego okazało się, że prawdziwy jest raczej pierwszy scenariusz. Andrew Ternouth, David Collier i Barbara Maughan z Instytutu Psychiatrii analizowali dane 6500 uczestników British Birth Cohort Study z 1970 r., których w wieku 10 lat badano pod kątem problemów emocjonalnych, autopercepcji oraz wskaźnika masy ciała. W wieku 30 lat osoby te ponownie ujawniały BMI. Okazało się, że ludzie, którzy w dzieciństwie mieli niższą samoocenę, czuli, że nie kontrolują swojego życia i częściej się martwili, z większym prawdopodobieństwem tyli w okresie pomiędzy badaniami (czyli w ciągu 20 lat). Na dziewczynki czynniki te wpływały nieco silniej niż na chłopców. Choć nie możemy powiedzieć, że problemy emocjonalne z dzieciństwa powodują otyłość w późniejszym życiu, możemy stwierdzić, że odgrywają one jakąś rolę, na równi z takimi czynnikami, jak BMI rodziców, dieta oraz aktywność fizyczna – podsumowuje Ternouth. Autorzy raportu opublikowanego w periodyku BMC Medicine podkreślają, że wczesna pomoc udzielana dzieciom z niską samooceną, lękami itp. może zwiększyć ich szanse na długie i zdrowe życie.
  6. Mężczyźni z długimi palcami serdecznymi częściej jeżdżą zbyt szybko, wyprzedzają na niebezpiecznych drogach i parkują w niedozwolonych miejscach. Badacze z Uniwersytetu w Moguncji przekonują, że zostali tak zaprogramowani przez wysoki poziom testosteronu w łonie matki, ponieważ to on wpływa na rozmiary palców (Accident Analysis and Prevention). Długi palec serdeczny oznacza nasiloną agresję i skłonność do podejmowania ryzyka. Panowie z tak ukształtowaną dłonią mogą się więc realizować we wszystkich dziedzinach wymagających ostrego konkurowania z innymi: od sportu poczynając, na finansach kończąc. Badacze wspominają też o tym, że prawdopodobnie są bardziej płodni. Wg Niemców, wystawienie na oddziaływanie testosteronu podczas życia płodowego zmienia sposób, w jaki mózg działa na późniejszych etapach życia. Oddziałuje też na wzrost palca serdecznego, stymulując receptory testosteronowe w kości. Akademicy z Moguncji zbadali 77 kierowców, których średnia wieku wynosiła 38 lat. Zeskanowano ich lewą dłoń, by określić różnicę w długości palców wskazującego i serdecznego. Wszyscy panowie musieli opowiedzieć o wykroczeniach drogowych, jakich dopuścili się w ciągu ostatnich 5 lat. Jedna trzecia przyznała się do punktów karnych (ich liczba wahała się od 1 do 20) i wykroczeń, w tym do zbyt szybkiej jazdy i prowadzenia pod wpływem alkoholu. Okazało się, że postępowanie niezgodne z prawem było bardziej prawdopodobne u panów z dłuższym palcem serdecznym.
  7. Studenci z Carnegie Mellon University wykorzystali publicznie dostępne bazy danych z USA i Europy do stworzenia witryny DeathRiskRankings. Można na niej sprawdzić i porównać ryzyko poniesienia śmierci z uwzględnieniem płci, wieku, przyczyny śmierci czy miejsca zamieszkania. Z witryny dowiemy się nie tylko, jakie istnieją czynniki ryzyka w danej grupie ludności, ale także, jak kształtują się one na przestrzeni wielu lat. Możemy też szybko porównać różne grupy. Z zebranych danych wynika na przykład, że 20-letnia Amerykanka ma 0,05% szansy umrzeć w ciągu roku. W wieku 40 lat ryzyko to wzrasta do 0,15%, a w wieku 60 lat - 0,8%. Później ryzyko również nie wzrasta znacząco. Mieszkanka USA, która ma obecnie 80 lat ma aż 95% szansy, że dożyje 81. urodzin. Można również dowiedzieć się, że 54-letnia mieszkanka Pennsylwanii jest narażona na o 29% większe ryzyko śmierci w najbliższym roku z powodu nowotworu gardła i płuc niż jej równolatka z Wielkiej Brytanii. A z kolei wspomniana Brytyjka ma o 33% większą "szansę", że umrze z powodu raka piersi. To zresztą ogólna tendencja dotycząca obu płci. Mieszkańcy Europy Zachodniej są bardziej narażeni na nowotwory piersi i prostaty, a mieszkańcy USA - nowotwory płuc. Dane pokazują również, że prawdziwe jest powszechne przekonanie o nadmiernej otyłości Amerykanów. Obywatele USA są narażeni na znacznie większe ryzyko zgonu z powodu chorób wywołanych otyłością. Na przykład u amerykańskiego 60-latka ryzyko śmierci z powodu cukrzycy jest aż 3-krotnie większe niż u mieszkańca północnej Europy.
  8. Kobiety o figurze jabłka, u których obwód talii jest wyższy niż 88 cm, są bardziej narażone na zachorowanie na astmę. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy ich waga mieści się w normie (Thorax). O tym, że nadwaga zwiększa ryzyko wystąpienia astmy, naukowcy wiedzą już od jakiegoś czasu. Najnowsze badanie wskazuje jednak, że istotnym czynnikiem jest, jaka część ciężaru ciała skupia się wokół brzucha. Naukowcy z Northern California Cancer Center w Berkeley przeanalizowali dane 88304 kobiet – nauczycielek i administratorek szkół. Okazało się, że panie z nadwagą zapadały na astmę o 40% częściej niż te z prawidłową masą ciała. Jeśli dana osoba była otyła, to w porównaniu do koleżanek z normalną wagą, chorowała 2-krotnie częściej, a gdy borykała się ze skrajną otyłością – aż 3-krotnie. Naukowcy doszli też do zaskakującego wniosku. Jeśli obwód talii przekraczał 88 cm, nawet w przypadku kobiet o normalnej wadze ryzyko było podwyższone. W porównaniu do właścicielek smuklejszych kibici, szanse wystąpienia astmy były o 1/3 wyższe. Część specjalistów uznaje wskaźnik masy ciała (BMI) za standardową miarę otyłości, jednak reszta uważa, że obwód w pasie stanowi lepszą miarę ilości tłuszczu otaczającego narządy wewnętrzne. Tłuszcz wisceralny jest metabolicznie bardziej aktywny [od innych rodzajów tkanki tłuszczowej] i może wytwarzać substancje prozapalne. Stan zapalny jest zaś powiązany z astmą – tłumaczy Julie Von Behren. Eksperci, którzy zapoznali się z wynikami analiz zespołu z Berkeley, doceniają ich wysiłek, ale podkreślają, że powinni oni wziąć pod uwagę także inne czynniki ryzyka astmy, takie jak rodzinna historia choroby. Wszyscy zgadzają się jednak co do tego, jak istotne jest prowadzenie zdrowego trybu życia.
  9. Mężczyźni, których plemniki są zdrowsze, żyją dłużej. Nieważne, czemu się przyglądamy. Ryzyko zgonu spada, jeśli sperma jest lepszej jakości – przekonuje dr Tina Kold Jensen z Uniwersytetu Południowej Danii w Odense (American Journal of Epidemiology). Naukowcy zbadali ponad 40 tys. mężczyzn w wieku do 40 lat. Uważają, że właściciele plemników niższej jakości powinni się zbadać pod kątem innych chorób, zwłaszcza nowotworów jąder. Jako że zjawisko męskiej niepłodności nasila się mniej więcej od półwiecza, Duńczycy sugerują, że powodem może być nieprawidłowy rozwój narządów płciowych w łonie matki. Ta sama hipoteza źródeł płodowych wyjaśnia także choroby starszego wieku, np. cukrzycę czy problemy z sercem. Chcąc sprawdzić, czy jakość spermy da się powiązać z zapadalnością na choroby czy śmiertelnością, naukowcy przyglądali się przypadkom mężczyzn skierowanych do Kopenhaskiego Laboratorium Badania Spermy w latach 1963-2001. Ich losy śledzono do końca 2001 r. lub do momentu zgonu. Ograniczono się do 43277 panów ze zdolnymi do życia plemnikami w ejakulacie. Okazało się, że wzrost liczby plemników w spermie oznaczał wzrost długości życia. Duńska ekipa stwierdziła, że mężczyźni z 40 mln plemników na milimetr sześcienny o 40% rzadziej umierali w czasie trwania studium niż panowie, u których w ml występowało poniżej 10 mln gamet. Długość życia rosła również w miarę powiększania się odsetka ruchliwych plemników i wraz z liczbą gamet o prawidłowej budowie anatomicznej. Z tego powodu ryzyko zgonu mężczyzn, u których etykietę "normalne" przypisywano co najmniej 75% plemników, było o 54% niższe niż mężczyzn, u których znamiona prawidłowości stwierdzano u mniej niż 25% gamet. Duńczycy zauważyli, że mężczyźni, którzy mieli dzieci, żyli dłużej od osób bezpotomnych. Potwierdza to wnioski wypływające z innych badań, że ludzie płodni są bardziej długowieczni. Wzrost długości życia odnotowywano u wszystkich mężczyzn ze zdrowszymi plemnikami: zarówno u "dzieciatych", jak i u bezdzietnych. Oznacza to, że mamy do czynienia z dwoma czynnikami, które niezależnie wpływają na długość życia. Wysoka jakość nasienia może być markerem dobrego ogólnego stanu zdrowia, zwiększającego szanse przeżycia. Zmniejsza ona ryzyko wystąpienia wielu chorób, w tym nowotworów, chorób układu pokarmowego i oddechowego.
  10. Picie mleka zmniejsza ryzyko zgonu z powodu choroby niedokrwiennej serca lub udaru aż o 15-20%. Jako że od jakiegoś czasu spożywanie mleka jest przedstawiane jako szkodliwe, badacze z Uniwersytetów w Reading, Cardiff i Bristolu postanowili sprawdzić, czy korzyści mogą przeważyć zagrożenia. Po raz pierwszy ryzyku zachorowania z powodu picia mleka przyglądano się w kontekście liczby zgonów na konkretną chorobę. Profesorowie Peter Elwood i Ian Givens analizowali wyniki 324 badań, w ramach których konsumpcję mleka traktowano jako ewentualne czynniki prognostyczne choroby niedokrwiennej serca, udaru i cukrzycy. Dane dotyczące związków mleka z nowotworami uzyskano z ostatniego raportu World Cancer Research Fund. Givens wyjaśnia, że spożycie mleka i nabiału nie tylko sprzyja zdrowiu kości, ale ma także związek z występowaniem i przebiegiem chronicznych chorób. Nasz przegląd pozwolił ocenić, czy nasilona konsumpcja mleka zwiększa szanse na przeżycie, czy też nie. Wierzymy, że zwiększa. Odkryliśmy, że kiedy weźmiemy pod uwagę liczbę zgonów z powodu choroby niedokrwiennej serca, udaru i nowotworu jelita grubego, istnieją mocne dowody na zmniejszenie ryzyka zgonu w wyniku konsumpcji mleka. Nie znaleźliśmy dowodów, że picie mleka może zwiększyć szanse rozwoju jakiejś choroby, z wyjątkiem nowotworu prostaty.
  11. Kiedy podczas ciąży kobieta zarazi się wirusem grypy, w pewnych okolicznościach wzrasta ryzyko, że jej dziecko zachoruje w przyszłości na schizofrenię (Biological Psychiatry). Dr Lauren Ellman i zespół zauważyli, że kontakt z grypą w życiu płodowym skutkuje problemami poznawczymi w wieku 7 lat u dzieci, które jako dorośli zapadają na psychozę, lecz wystawienie na oddziaływanie wirusa nie powoduje zaburzeń kognitywnych u maluchów, które nie chorują w późniejszym życiu na schizofrenię. Można zatem mówić o istniejącej wcześniej podatności. Związek stwierdzano jedynie w przypadku wirusa grypy B, lecz już nie A. Opisywane badanie stanowi część Collaborative Perinatal Project. W latach 50. i 60. śledzono losy ciężarnych i ich dzieci. W czasie ciąży pobierano próbki krwi do późniejszych analiz. Dzieci przechodziły serię badań psychologicznych. Do dokumentacji trafiały też ewentualne diagnozy psychiatrów. Amerykanie sądzą, że aby mózg płodu był podatny na wpływ wirusa grypy, muszą zaistnieć odpowiednie "okoliczności" genetyczne i/lub dodatkowe czynniki środowiskowe. Dobra wiadomość jest taka, że u większości płodów wystawionych w łonie matki na oddziaływanie wirusa grypy nie rozwinie się schizofrenia – komentuje wydawca Biological Psychiatry dr John Crystal. Pozostaje jeszcze pytanie, w jaki sposób wirus wpływa na rozwijający się mózg i jak zapobiec lub odwrócić skutki jego działania u podatnych osób, zanim jeszcze zachorują na schizofrenię.
  12. Naukowcy z Uniwersytetu w Hajfie przeprowadzili ciekawy eksperyment, pokazujący, w jaki sposób informacje ze świata finansów mogą wpływać na podejmowanie decyzji. Podczas eksperymentu zastosowali znaną od dawna w psychologii technikę primingu. Polega ona na zwiększeniu prawdopodobieństwa wykorzystania przez człowieka danej kategorii poznawczej poprzez wcześniejsze wystawienie go na działanie bodźca zaliczanego do tej kategorii. Jeśli np. wracając wieczorem z kina, w którym obejrzeliśmy horror, usłyszymy w domu skrzypiące drzwi, nasza wyobraźnia może podsunąć nam obraz czyhającego mordercy. Jeśli nie wracalibyśmy z kina, a np. z pracy, prawdopodobnie skrzypienie zinterpretowalibyśmy np. jako sprawkę przeciągu lub domowego zwierzaka. Badanych podzielono na dwie grupy. Jedna z nich czytała historię biznesmena, który podejmował duże ryzyko inwestycyjne i dzięki temu zarobił sporo pieniędzy. Druga grupa zapoznała się z historią biznesmena, który nie chciał ryzykować i dzięki temu nie poniósł strat. Następnie obu grupom dano do przeczytania raport finansowy dotyczący anonimowej spółki giełdowej. Później badanym zadano serię pytań na temat papierów wartościowych tej spółki. Okazało się, że osoby z grupy, która czytała o biznesmenie podejmującym ryzyko i odnoszącym korzyści, oceniała papiery spółki wyżej, niż osoby czytające historię o ostrożnym biznesmenie. Priming, jak się okazuje, może też wpływać na podejmowane przez nas decyzje finansowe, czyniąc je mniej lub bardziej ryzykownymi.
  13. Wszyscy doskonale wiemy, że uprawianie seksu z licznymi partnerami czy też nieużywanie prezerwatyw, zwiększa ryzyko zachorowania na choroby przenoszone drogą płciową. Okazuje się jednak, że największym czynnikiem ryzyka nie jest zachowanie nasze, a naszych partnerów. Lekarze prowadzący wywiad zwykle skupiają się na samym pacjencie, a tymczasem, jak twierdzi profesor epidemiologii Stephanie Saras, powinni pytać o zachowania partnerów. Przeprowadziła ona badania na 412 osobach w wieku 15-24 lat. Wykazały one, że wśród tych osób, które zaliczono do grupy wysokiego ryzyka na choroby weneryczne zapadło około 40%. Tymczasem u osób, których partnerów zaliczono do takiej grupy, chorych było 50% osób. Nawet osoby znajdujące się w grupie niskiego ryzyka mają sporą szansę zachorowania, jeśli ich partnerzy znajdują się w grupie wysokiego ryzyka. Tymczasem lekarze rzadko pytają o zachowania partnerów. Badacze z University of Florida brali pod uwagę pięć grup czynników dotyczących partnerów osób badanych. Pytali, m.in. czy partner miał problem z alkoholem bądź marihuaną, czy był co najmniej o pięć lat starszy lub młodszy, czy był w więzieniu, czy w ciągu ostatniego roku uprawiał seks jeszcze z kimś innym oraz czy w ciągu ostatniego roku zapadł na chorobę weneryczną. Na tej podstawie dla każdego z badanych wyliczono ryzyko stwarzane przez partnera i porównano je z ryzykownymi zachowaniami samego badanego. Po porównaniu wszystkich danych okazało się, że najważniejszym czynnikiem decydującym o ryzyku zarażenia są zachowania nie nas samych, a naszych partnerów. Okazało się na przykład, że młodzi ludzie, których partnerzy seksualni wykazywali co najmniej pięć ryzykownych zachowań, mieli trzykrotnie większą szansę zachorowania, niż ludzie, których partnerzy wykazywali nie więcej niż dwa rodzaje ryzykownych zachowań. Najbardziej zagrożeni chorobami wenerycznymi byli ci, których partnerzy w przeszłości chorowali, a różnica wieku pomiędzy partnerami była większa niż 5 lat. W przypadku co najmniej pięcioletniej różnicy wieku ryzyko zachorowania było dwukrotnie większe niż w parach, które były w podobnym wieku. Naukowcy podkreślają jednak, że ich badania są istotne przede wszystkim z punktu widzenia epidemiologii i zdrowia publicznego. Dlatego też, nie zapominając o ryzyku niesionym przez partnera, powinniśmy pamiętać o tym, że nasze zachowania w dużej mierze decydują o ryzyku.
  14. Niepozorny objaw, jakim jest regularne drzemanie w ciągu dnia, może być oznaką zaburzeń zdrowotnych - twierdzą naukowcy z instytutu California Pacific Medical Center. Jak wynika z przeprowadzonych przez nich obliczeń, starsze kobiety urządzające sobie codzienną sjestę są narażone na znacznie podwyższone ryzyko śmierci. Swoje kalkulacje badacze z Kalifornii opierają na wynikach studium przeprowadzonego na grupie 8000 kobiet rasy białej w wieku co najmniej 69 lat. Wynika z nich, że panie korzystające każdego dnia z dodatkowej porcji snu są obarczone znacznie podwyższonym ryzykiem śmierci, wynoszącym - w stosunku do populacji ogólnej - 144%. Podwyższone ryzyko dotyczyło przede wszystkim chorób sercowo-naczyniowych (prawdopodobieństwo zgonu wyższe o 58%) oraz wszelkich innych chorób z wyłączeniem nowotworów (w tym przypadku ryzyko śmierci wzrastało o niemal 60%). Zwiększonego zagrożenia nie stwierdzono w przypadku seniorek przesypiających za dnia nie więcej niż 3 godziny w tygodniu. Spanie wyłącznie w nocy nie oznacza jeszcze obniżonego prawdopodobieństwa zgonu. Okazuje się bowiem, że równie groźne jest przesypianie zbyt wielu godzin w ciągu nocy (kilka miesięcy temu pisaliśmy o podobnym odkryciu). Jak obliczyli badacze z Kalifornii, kobiety śpiące w ciągu dnia 9-10 godzin są zagrożone zgonem znacznie bardziej od pań, którym do regeneracji wystarcza 8-9 godzin. Czy bycie śpiochem automatycznie oznacza ryzyko chorób? Absolutnie nie. Może to jednak sugerować, że organizm jest przemęczony, a to z kolei może oznaczać występowanie niezdiagnozowanej choroby. Warto wobec tego zwracać uwagę nie tylko na własną kondycję w czasie czuwania, lecz także w nocy, o czym wiele osób zapomina.
  15. Ludzie ze schizofrenią znajdują się w grupie podwyższonego ryzyka zachorowania na cukrzycę typu 2. W studium doktora Briana Kirkpatricka z Medical College of Georgia (MCG) wzięło udział 50 osób ze świeżo zdiagnozowaną schizofrenią lub zaburzeniami pokrewnymi. Choć w ich przypadku nie działały inne niż psychoza czynniki ryzyka, u 16% stwierdzono cukrzycę/nieprawidłowości w metabolizmie glukozy. W równolicznej grupie kontrolnej bez schizofrenii nikt nie przejawiał symptomów cukrzycy. Te odkrycia wskazują, że istnieją czynniki środowiskowe lub genetyczne, wspólne dla rozwoju schizofrenii i cukrzycy – przekonuje Kirkpatrick. Naukowiec podkreśla, że specjaliści od dawna podejrzewali, że ze schizofrenią wiąże się podwyższone ryzyko rozwoju cukrzycy. By sprawdzić, jak jest w rzeczywistości, akademik z MCG nawiązał współpracę z naukowcami z Uniwersytetu w Barcelonie oraz University of Maryland. U chorych, którzy nie zaczęli jeszcze brać leków antypsychotycznych, przeprowadzono doustny test tolerancji glukozy. Dla zespołu ważne było wykonanie badania przed rozpoczęciem leczenia schizofrenii, ponieważ niektóre z najskuteczniejszych preparatów powodują nagły wzrost wagi, a to czynnik ryzyka cukrzycy typu 2. W ten sposób można zaś było oddzielić ewentualny wpływ leków od oddziaływania samej schizofrenii. Kirkpatrick zaznacza, że wiele osób skupia się na zaburzonym działaniu mózgu pacjentów ze schizofrenią, tymczasem pojawiają się u nich dodatkowe problemy medyczne, których nie da się przypisać innym niż psychoza czynnikom. Złe rzeczy, które przydarzają się dzieciom jeszcze w łonie matki i podczas porodu, np. głód w okresie prenatalnym czy niska waga urodzeniowa, zwiększają ryzyko cukrzycy i schizofrenii (wskazują na to wyniki wcześniejszych badań). Problemy związane z wczesnym rozwojem pozostawiają trwały ślad.
  16. Bardzo gorąca herbata może powodować nowotwór przełyku – twierdzi profesor Reza Malekzadeh z Uniwersytetu Nauk Medycznych w Teheranie i zaleca przestudzenie napoju przed wypiciem (British Medical Journal). Irańczycy porównali skutki powodowane przez herbaty o różnej temperaturze i stwierdzili, że picie naparu o temperaturze powyżej 70 stopni Celsjusza stwarza 8-krotnie wyższe zagrożenie nowotworem przełyku niż konsumowanie płynu wystudzonego poniżej 65°. Zespół z Teheranu badał zwyczaje dotyczące picia herbaty 300 pacjentów z nowotworem przełyku i 571 zdrowych osób z tego samego rejonu w ostanie Golestan. Rejon ten cechuje jeden z najwyższych na świecie wskaźników zachorowań na opisywany rodzaj nowotworu, chociaż spożycie alkoholu jest tu niskie i niewiele osób pali. To istotna informacja, ponieważ w ramach wcześniejszych badań wykazano, że "procenty" i tytoń wpływają na ryzyko zachorowania. Stwierdzono, że niemal wszyscy ochotnicy pijali regularnie czarną herbatę i dziennie pochłaniali jej średnio ponad litr. Badacze zauważyli, że osoby, które zabierały się do picia w mniej niż 2 minuty od zalania suszu, zapadały na nowotwory przełyku 5-krotnie częściej od ludzi odczekujących co najmniej 4 min. Na razie nie wiadomo, w jaki sposób herbata mogłaby uruchamiać proces nowotworowy, ale specjaliści sądzą, że powodem są powtarzające się uszkodzenia termiczne nabłonka.
  17. Nawet niewielkie spożycie alkoholu zwiększa u kobiet ryzyko zachorowania na wiele rodzajów nowotworów - dowodzą badacze z Uniwersytetu w Oxfordzie. O wynikach ich badań informuje czasopismo Journal of the National Cancer Institute. Niezwykle istotną cechą przeprowadzonego studium jest fakt, iż objęło ono niemal 1,3 mln pacjentek. Ich stan zdrowia obserwowano średnio przez 7 lat (pierwsze panie zapisano do udziału w badaniu w roku 1996, ostatnie - w 2001 r.). Na różnego rodzaju nowotwory zachorowało w tym czasie 68 775 pań. Związek pomiędzy częstotliwością występowania chorób nowotworowych i umiarkowaną konsumpcją alkoholu nie był dotychczas znany, nie licząc odkrytej kilka lat temu zależności pomiedzy spożywaniem napojów wyskokowych i wzrostem liczby zachorowań na raka piersi. Najnowsze badania potwierdziły tę zależność, a także dostarczyły nam nowych, niepokojących danych na temat raka innych narządów: odbytnicy oraz wątroby. Sytuacja wyglądała jeszcze mniej korzystnie, gdy dana kobieta była jednocześnie palaczką. Znacznie wzrastało wówczas prawdopodobieństwo zachorowania na raka jamy ustnej, gardła i przełyku oraz krtani. Badacze z Oxfordu obliczyli, że każdy dodatkowy drink dziennie oznacza wzrost prawdopodobieństwa zachorowania na raka piersi przed 75. rokiem życia o 11 przypadków na tysiąc osób z całej populacji (tzn. osób zdrowych i chorych). Ryzyko zachorowania na raka odbytnicy, przełyku, krtani i wątroby wzrastało o od 0,7 do 1 przypadku na 1000. Zaobserwowaną różnicę można uznać za wyraźną, gdyż łączna liczba kobiet chorujących na nowotwory wynosi w krajach rozwiniętych około 118 na 1000 pań z populacji ogólnej. Ryzyko raka wzrastało przy tym wyraźnie wraz z ilością spożywanego alkoholu (każda kolejna porcja dziennie zwiększała je o ok. 15 przypadków na 1000), lecz rodzaj przyjmowanych napojów nie grał roli. Choć wzrost ryzyka związanego ze spożywaniem dodatkowego drinka dziennie może się wydawać niewielki dla niektórych typów nowotworów, powszechność umiarkowanego spożycia alkoholu wśród kobiet z wielu populacji oznacza, że liczba przypadków nowotworów związanych z alkoholem jest istotnym problemem z punktu widzenia zdrowia publicznego - podkreślają w swojej publikacji autorzy. Zebrane informacje mogą wpędzić niejedną kobietę w poważne dylematy związane z własnym zdrowiem. Wiadomo bowiem doskonale, że spożywanie niewielkich ilości napojów wyskokowych znacząco poprawia kondycję układu krążenia. Decyzja należy do samych zainteresowanych...
  18. Obiekty znane są przez ludzi uznawane za bezpieczniejsze, mniej zagrażające. Hyunjin Song i Norbert Schwarz z University of Michigan zastanawiali się, czy łatwość wymawiania nazwy produktu może wpływać na ocenę stopnia jego znajomości, a więc na postrzegane ryzyko stosowania czy konsumowania w formie pokarmu. Grupie studentów zaprezentowano listę wyyślonych dodatków żywnościowych i poproszono o ocenę, jak bardzo są szkodliwe. Wszystkie nazwy składały się z 12 liter. Wśród łatwych do wymówienia znalazł się np. magnalroksat, a w grupie trudnych – hnegripitrom. Okazało się, że uczestnicy eksperymentu uznawali dodatki z trudniejszymi nazwami za groźniejsze. Poza tym skomplikowane nazwy były, wg nich, nowsze (w domyśle: mniej znane) niż wersje łatwiejsze do odcyfrowania. W innym eksperymencie wolontariusze zapoznawali się ze spisem kolejek w parkach rozrywki. Ich zadanie znowu polegało na ocenie, tym razem ryzykowności danej formy przejażdżki (chodziło o prawdopodobieństwo wystąpienia choroby lokomocyjnej). Niektóre urządzenia nazwano prosto, np. Chunta, podczas gdy wymówienie nazw reszty stanowiło nie lada wyzwanie dla języka – tak było np. w przypadku Vaiveahtoishi. Co stwierdzili Amerykanie? Znów obiekty z trudniejszymi nazwami uznawano za bardziej niebezpieczne, tym razem opisywano je jako bardziej ekscytujące. Song i Schwarz sugerują, że towary o trudnej do wymówienia nazwie mogą poprzez skojarzenia z niebezpieczeństwem zachęcać konsumentów do uważniejszego przyjrzenia się ostrzeżeniom z etykiety czy instrukcjom.
  19. Wielu mężczyzn w podeszłym wieku nie musi wykonywać testów przesiewowych określających ryzyko raka prostaty - twierdzą naukowcy z uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. Wyniki przeprowadzonych przez nich badań publikuje czasopismo The Journal of Urology. Autorzy studium przejrzeli dane na temat 849 mężczyzn, spośród których 122 zachorowało na złośliwy nowotwór prostaty. Na podstawie uzyskanych informacji stwierdzono, że panowie, u których pod koniec ósmej dekady życia testy przesiewowe dawały bardzo pomyślne wyniki, wykazują minimalne ryzyko zachorowania na późniejszym etapie życia. Standardowym testem przesiewowym określającym ryzyko raka prostaty jest badanie poziomu antygenu PSA (ang. prostate-specific antigen - antygen charaterystyczny dla prostaty) w osoczu krwi. Wieloletnie praktyki wskazują, że jeśli jego stężenie nie przekracza 4 ng/ml, ryzyko zachorowania jest niewielkie. Aby ocena zagrożenia była wiarygodna, test trzeba powtarzać co najmniej raz na rok po ukończeniu "pięćdziesiątki". Najnowsze badania pokazują jednak, że w pewnych sytuacjach tak wielka sumienność nie jest konieczna. Badacze z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa zaobserwowali, że jeżeli u mężczyzn w wieku 75-80 lat poziom PSA nie przekracza 3 ng/ml, ryzyko, że kiedykolwiek w swoim dalszym życiu zachorują i umrą z powodu złośliwego nowotworu prostaty, jest minimalne. Na poparcie swojej tezy podkreślają, że zaledwie jeden spośród badanych mężczyzn zachorował na raka prostaty, lecz nawet on nie zmarł bezpośrednio z powodu tej choroby. Jeżeli uzyskane wyniki potwierdzą się w kolejnych analizach, może to pozwolić na istotną zmianę zaleceń dotyczących wykonywania testów przesiewowych. Mogłoby to pozwolić na znaczne ograniczenie kosztów związanych z badaniami bez obarczania pacjentów niepotrzebnym ryzykiem. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze mogłyby zostać przeznaczone na wykonywanie innych, bardziej przydatnych analiz.
  20. Od tysięcy lat czosnek jest uznawany za jeden z najwspanialszych leków, jakie można znaleźć we własnej kuchni. Ma działanie przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze i przeciwzakrzepowe, obniża też poziom cholesterolu... niestety, jedna z jego właściwości okazała się, przynajmniej częściowo, mitem: nie zapobiega nowotworom tak dobrze, jak sądzono. Autorami odkrycia są badacze z Ewha Women's University w Seulu, którzy dokonali metaanalizy, czyli podsumowania wyników 19 badań nad leczniczymi właściwościami przyprawy. Jak się okazuje, przeciwnowotworowe działanie czosnku jest znacznie słabsze, niż zwykło się uważać. Badacze, kierowani przez dr Oran Kwon, ustalili, że popularny dodatek do wielu dań nie chroni przed nowotworami żołądka, płuc, piersi ani trzonu macicy. Na szczęście, nie jest aż tak źle. Stwierdzono bowiem pewien korzystny wpływ czosnku na ryzyko zachorowania na raka jelita grubego, prostaty, przełyku i jamy ustnej oraz jajników i nerek. Sami autorzy zastrzegają jednak, że jeżeli w ogóle można mówić o działaniu przeciwnowotworowym, jest ono bardzo niepewne i ledwie dostrzegalne. Dr Kwon zastrzega, że konieczne będzie przeprowadzenie dalszych badań, które mogłyby ostatecznie potwierdzić lub odrzucić tezę o ochronnym działaniu czosnku. Do tego czasu badaczka zaleca: jeśli lubisz czosnek, to świetnie. Piecz go, krój na kawałki, podsmażaj. Jeśli przy okazji pojawią się silniejsze dowody na jego wpływ na nowotwory, to też świetnie. Jeżeli go lubisz, jedz go. Nawet jeśli jest prawdą, że czosnek nie chroni przed rakiem, wciąż pozostaje on wartościową przyprawą - istnieje przecież wiele innych powodów, dla których jego spożywanie jest korzystne dla naszego zdrowia. Z pewnością jest on wartościowym dodatkiem do urozmaiconej, bogatej w inne warzywa i owoce diety.
  21. Stosowanie aspiryny i innych niesteroidowych leków przeciwzapalnych znacznie obniża poziom jednego z tzw. markerów, czyli związków, których wysoki poziom odzwierciedla stadium rozwoju nowotworu. Trwają badania nad ustaleniem, czy oznacza to, że aspiryna poprawia stan chorych. Studium objęło 1277 pacjentów skierowanych do urologa w celu wykonania biopsji prostaty. Na jego podstawie badacze doszli do wniosku, że przyjmowanie niesteroidowych leków przeciwzapalnych (ang. non-steroid anti-inflammatory drugs - NSAID) obniża poziom białka PSA w osoczu krwi. Proteina ta jest uznawana za tzw. marker odzwierciedlający stan fizjologiczny prostaty. Zbyt wysoki poziom tego czynnika oznacza wysokie prawdopodobieństwo przerostu lub nowotworu prostaty. Niemal połowa badanych mężczyzn (46%) przyjmowała NSAID, a najpopularniejszym z nich była aspiryna (37% pacjentów). Z porównania informacji o przyjmowanych lekach z odczytami poziomu PSA w osoczu wynika, iż przyjmowanie aspiryny obniża poziom tego białka aż o 9 procent. Aby zrozumieć, w jaki sposób aspiryna może obniżać PSA, spojrzeliśmy też na związek pomiędzy stosowaniem NSAID i objętością prostaty, tłumaczy główny autor publikacji, dr Jay H. Fowke. Jak tłumaczy, osoby przyjmujące aspirynę miały tę samą objętość prostaty, więc nie sądzę, aby aspiryna zmieniała poziom PSA poprzez zmianę objętości prostaty. Prawdopodobnie działa inaczej, co sugeruje korzystny wpływ na rozwój nowotworu. Wykonane testy wykazały, że choć stosowanie aspiryny wpływa na poziom PSA u mężczyzn niezależnie od ich stanu zdrowia, najwyraźniejszy skok stężenia proteiny stwierdzono u pacjentów chorych na raka prostaty. Pozwala to przypuszczać, że NSAID mają korzystny wpływ na stan gruczołu krokowego. Z przeprowadzonych w ostatnich latach badań wynika, że niesteroidowe leki przeciwzapalne obniżają ryzyko zachorowania na raka prostaty. Teraz, gdy potwierdzono także wyraźne obniżenie poziomu PSA we krwi chorych, można przypuszczać, że mogą one także wspomagać leczenie tej choroby. Potwierdzenie tej tezy będzie jednak wymagało dalszych badań. Niestety, oprócz nadziei badacze wyrażają też obawę. Autorzy studium twierdzą bowiem, że zaniżenie poziomu PSA we krwi może znacznie utrudniać wykrycie nowotworu, szczególnie na wczesnym, stosunkowo prostym do wyleczenia stadium. Może to także oznaczać, że statystyki dotyczące obniżenia ryzyka zachorowania są zafałszowane, gdyż części chorych nie zdiagnozowano prawidłowo. Jest to tym groźniejsze, że wciąż brakuje jednoznacznych danych na temat wpływu NSAID na tempo rozwoju choroby. Na pewno nie są to ostatnie słowa, które padną w dyskusji badaczy na temat stosowania aspiryny. Dr Fowke komentuje swoje odkrycie następująco: potrzebujemy wiedzieć, czy [przyjmowanie NSAID - red.] powoduje obniżenie ryzyka raka prostaty, czy tylko obniżenie poziomu PSA. Jego zdaniem, gdyby okazało się, że chodzi wyłącznie o zaniżenie poziomu markera, znacznie obniżyłoby to wiarygodność testów opartych o to białko. Równie trudne mogłoby się okazać podjęcie trafnej decyzji o rozpoczęciu terapii nowotworu.
  22. Alergia to z pewnością przykra, utrudniająca życie choroba. Mamy jednak dobrą wiadomość dla cierpiących na nią osób: może ona znacznie obniżać ryzyko zapadnięcia na niektóre rodzaje nowotworów. Odkrycia dokonano na podstawie tzw. metaanalizy, czyli podsumowania wyników innych badań. Autorami studium są naukowcy z Uniwersytetu Cornell, prowadzeni przez prof. Paula Shermana. Ich zdaniem do zmniejszenia ryzyka nowotworu dochodzi przede wszystkim w tych organach, które wchodzą w interakcje z otoczeniem. Metaanaliza objęła 646 badań przeprowadzonych w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat. Wykazała ona, że przed nowotworami są chronione takie części ciała, jak: okrężnica, skóra, pęcherz moczowy, jama ustna i gardło, przewód pokarmowy czy macica. To one są częstym miejscem kontaktu z czynnikami powodującymi alergię i przez to najsilniej na nie reagują. Niestety, podobnej zależności nie zaobserwowano w przypadku innych organów, takich jak pierś, prostata czy szpik kostny. Jak tłumaczą naukowcy z Uniwersytetu Cornell, korzystne działanie objawów alergii wynika z pobudzenia układu immunologicznego. Pozwala to na szybkie usuwanie wielu toksyn mogących spowodować rozwój nowotworu. Jak tłumaczy prof. Sherman,system oparty o przeciwciała klasy E [występujące w znacznie podwyższonej liczbie u alergików - red.] oraz związane z nimi objawy alergiczne pełnią funkcję profilaktyczną. Mówiąc dokładniej, [zachodzi] pochłanianie przez śluz i wydajne usuwanie patogenów, naturalnych jadów i toksyn oraz innych potencjalnie rakotwórczych antygenów zanim będą w stanie wywołać nowotworzenie. Co ciekawe, osoby uczulone cierpiały znacznie rzadziej także na dwa rodzaje nowotworu organów wewnętrznych. Były to: glejak (nowotwór komórek towarzyszących neuronom) oraz rak trzustki. Po pewnym czasie udało się jednak wyjaśnić tę pozorną niezgodność. Badacze zauważyli bowiem, że zarówno tkanka glejowa, chroniąca neurony i mająca kontakt m.in. z substancjami wdychanymi przez nos, jak i trzustka, mogąca mieć styczność z treścią jelitową w przypadku dysfunkcji zwieracza kontrolującego wydzielanie soku trzustkowego, także mogą być eksponowane na szkodliwe substancje. Interesującej obserwacji dokonano w przypadku nowotworów płuc. Okazało się bowiem, że osoby cierpiące na astmę chorują na raka płuc częściej, a nie rzadziej, jak można się było spodziewać. Także ten fakt można jednak łatwo wyjaśnić. Wiadomo bowiem, że podczas ataku astmy utrudnione jest usuwanie śluzu, przez co zatopione w nim toksyny zalegają znacznie dłużej. Na szczęście inne rodzaje uczuleń zmniejszają ryzyko nowotworów płuc. Czy uzyskane informacje powinny skłonić do zmiany sposobów leczenia uczuleń? Ciężko na to pytanie odpowiedzieć. Jak tłumaczy prof. Sherman, alergia to nie tylko zaburzenie układu odpornościowego. Jego zdaniem sam fakt, że wyewoluowała wraz z człowiekiem i towarzyszy naszemu gatunkowi, świadczy o tym, że musi istnieć jakiś cel jej istnienia. Być może jest nim właśnie ochrona przed inwazją szkodliwych czynników pochłanianych z otoczenia.
  23. Rozmiary ciała dziewczynek w momencie urodzenia, szczególnie jego długość, wykazują zbieżność z ryzykiem zapadnięcia w dorosłym życiu na raka piersi - twierdzą naukowcy na łamach czasopisma PLoS Medicine. Autorami odkrycia są naukowcy z Londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej. Niektórzy badacze już wcześniej starali się odnaleźc podobny związek, lecz wyniki badań nie były spójne. Próby podsumowania zebranych informacji podjął się zespół prowadzony przez prof. Isabel dos Santos Silva. Badacze postanowili sprawdzić po raz kolejny, czy wzrost dziecka, będący do pewnego stopnia odzwierciedleniem warunków, w jakich dorastało ono jako płod, jest zbieżne z ryzykiem zachorowania. Istotnym elementem badania było także skorygowanie danych o inne czynniki ryzyka zachorowania. Wykonane studium miało charakter metaanalizy, tzn. podsumowania innych badań. Badacze zebrali informacje na temat grupy sześciuset tysięcy kobiet zamieszkujących głównie kraje rozwinięte (w tym 22058 chorych), których losy śledzono w trzydziestu dwóch innych analizach. Tym razem jednak, w przeciwieństwie do poprzednich badań, odrzucono informacje o wzroście dziecka pochodzące od matek - do badania zakwalifikowano wyłącznie dane udokumentowane w kartotekach szpitalnych. Po odrzuceniu mało wiarygodnych informacji oraz uwzględnieniu dodatkowych czynników ryzyka stało się jasne, że zwiększenie masy urodzeniowej dziecka o każde pół kilograma zwiększało ryzyko zachorowania o 7%. Istotnym czynnikiem był też obwód czaszki, lecz najsilniejszy wpływ na prawdopodobieństwo zapadnięcia na raka piersi wydaje się mieć wzrost dziecka mierzony w momencie urodzenia. Prof. dos Santos Silva omawia uzyskane wyniki: nasze badanie wskazuje, że rozmiary w momencie urodzenia są wskaźnikiem podatności na raka piersi w dorosłym życiu, przynajmniej w krajach rozwiniętych. Związek rozmiarów ciała i raka piersi był w dużym stopniu niezależny od znanych czynników ryzyka. Zdaniem badaczki wyjaśnienie zaobserwowanej zależności nie jest łatwe: niewiele wiadomo na temat wpływu środowiska otaczającego płód na rozwój choroby w późniejszym życiu. Potrzebne są dalsze badania, które wyjaśnią mechanizmy biologiczne stojące za tym związkiem.
  24. Kobiety, które używają do pielęgnacji stref intymnych talku, o 40% częściej chorują na nowotwory jajnika (Cancer Epidemiology, Biomarkers and Prevention). Talk wytwarza się ze sproszkowanego i wysuszonego minerału: uwodnionego krzemianu magnezu. Gdy zaaplikuje się go w okolicach genitaliów, może dostać się do dróg rodnych, a ostatecznie do jajników. Tam zapoczątkowuje stan zapalny. Niektórzy eksperci twierdzą, że właściwości chemiczne talku przypominają azbest, który wywołuje przecież guzy płuc. Szefowa zespołu badawczego, doktor Maggie Gates z Harvard Medical School, radzi, by kobiety zrezygnowały z tego typu zabiegów, zanim nie pojawią się wyniki kolejnych badań. Gates i inni przeanalizowali przypadki ponad 3 tysięcy kobiet. Stwierdzili, że używanie talku zaledwie raz w tygodniu zwiększa ryzyko wystąpienia nowotworu jajnika aż o 36%. Jeśli jest to zaś codzienny zabieg higieniczny, ryzyko zachorowania rośnie do 41%. Prawdopodobieństwo zachorowania było wyższe dla kobiet o określonym profilu genetycznym. Guzy występowały trzykrotnie częściej u pań z obecnym genem S-transferazy glutationu M1 (GST M1, od ang. glutathione S-transferase M1, to jeden z genów związanych z proliferacją), a brakującym genem S-transferazy glutationu T1 (GST T1). Taki profil występuje u 1:10 białych kobiet. Kiedy podczas testów laboratoryjnych komórki nowotworu jajnika potraktowano talkiem, zaczęły się szybciej dzielić. Dopiero w zeszłym roku inny zespół z Harvardzkiej Szkoły Medycznej wykazał, że drobinki talku mogą podróżować przez drogi rodne. Grupa lekarzy znalazła wtedy cząsteczki minerału w miednicy 68-letniej pacjentki z zaawansowanym rakiem jajnika, która stosowała talk codziennie przez 30 lat. Na ten typ nowotworu częściej zapadają kobiety z rodzinną historią choroby, panie, u których wcześniej wykryto guz piersi, osoby, u których pierwsza miesiączka pojawiła się we wczesnym wieku, a także pacjentki otyłe i stosujące hormonalną terapię zastępczą.
  25. Jedni ja lubią, inni za nic nie wezmą jej do ust, wygląda jednak na to, że kobiety, które piją dużo kawy, rzadziej zapadają na nowotwory macicy. Naukowcy z japońskiego Narodowego Centrum Badań nad Nowotworami przez 15 lat monitorowali losy ok. 54 tys. kobiet w wieku od 40 do 69 lat. W tym czasie u 117 zdiagnozowano nowotwór macicy. W zależności od ilości wypijanej kawy, panie zostały przydzielone do jednej z czterech grup. Okazało się, że te, które każdego dnia wychylały ponad 3 kubki czarnego naparu, o 60% rzadziej chorowały na badany typ nowotworu od kobiet sięgających po kawę mniej niż dwa razy w tygodniu. Kawa może obniżać poziom insuliny i prawdopodobnie w ten sposób wpływać na ryzyko rozwoju nowotworu macicy. Ten sam zespół badał też wpływ picia zielonej herbaty na nowotwory tego narządu, ale nie natrafiono na trop jakiegokolwiek związku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...