Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'ryzyko' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 118 wyników

  1. Wiadomo, że otyłość stanowi czynnik ryzyka cukrzycy typu 2., ale czy liczba nadmiarowych kilogramów i czas ich noszenia na sobie mają jakiś wpływ na to ryzyko? Okazuje się, że tak i że zależność ta przypomina związek między okresem palenia i liczbą wypalanych papierosów a ryzykiem raka płuca. W badaniu podłużnym University of Michigan Health System wzięło udział ok. 8 tys. nastolatków i młodych dorosłych. Pracami zespołu kierowała dr Joyce Lee. Amerykanie ustalili, że wskaźnik uwzględniający liczbę lat, podczas których wskaźnik masy ciała (BMI) wynosił 25 i więcej, stanowi lepszy prognostyk ryzyka cukrzycy niż wskaźnik oparty wyłącznie na BMI. Dr Lee zauważyła także, że przy takiej samej nadmiarowej wadze w podobnym okresie Latynosi i czarnoskórzy badani są bardziej zagrożeni cukrzycą niż osoby białe. Wg Lee, liczbę punktów BMI powyżej normy należy przemnożyć przez liczbę lat, przez jaką się to utrzymuje. W ten sposób uzyskuje się trafniej oddający rzeczywiste zagrożenie cukrzycą kumulacyjny wskaźnik nadmiarowego BMI. Gdy np. BMI przez 10 lat wynosi 35 (10 powyżej normy), to wskaźnik ten będzie równy 100 latom nadmiernego BMI. W takiej grupie Latynosi będą zagrożeni cukrzycą typu 2. dwukrotnie bardziej, a osoby czarnoskóre 1,5 raza bardziej od pacjentów białych. Akademicy z University of Michigan Health System podkreślają, że problemy, z jakimi zmagają się systemy opieki zdrowotnej, będą przybierać na sile, ponieważ ludzie stają się otyli coraz wcześniej (wydłuża się czas nadmiernej wagi), są też otyli coraz bardziej (dzieci z nadwagą i otyłością z większym prawdopodobieństwem mają nieprawidłową wagę również jako dorośli).
  2. Łuszczyca znacznie zwiększa ryzyko migotania przedsionków i udaru niedokrwiennego. Najwyższy jego skok występuje u młodych chorych z ciężkimi postaciami choroby. Naukowcy pracujący pod przewodnictwem Ole Ahlehoffa porównywali 36.765 osób z łagodną łuszczycą i 2793 z ciężką postacią choroby z 4.478.926 przedstawicielami grupy kontrolnej. Akademicy analizowali dane z lat 1997-2006. Wyniki dotyczące duńskiej populacji opublikowano właśnie w piśmie European Heart Journal. Naukowcy uważają, że u podłoża zaobserwowanego związku może leżeć mechanizm zapalny. Łuszczyca wiąże się z nieprawidłowym działaniem limfocytów T i wydzielanych przez nie cytokin, a stan zapalny może odgrywać także pewną rolę w patogenezie migotania przedsionków i udaru niedokrwiennego. Ahlehoff i inni stwierdzili, że u chorych poniżej 50. r.ż. z łagodną łuszczycą ryzyko migotania przedsionków wzrasta o 50%, a udaru niedokrwiennego o 97%. U osób z ciężką postacią łuszczycy ryzyka te wzrastają, odpowiednio, o 198 i 180%. W grupie osób powyżej 50. r.ż. zaobserwowano mniejsze skoki zagrożenia oboma jednostkami chorobowymi.
  3. Po awarii w elektrowni w Fukushimie świat baczniej zaczął przyglądać się energetyce jądrowej. W USA senatorowie zażądali, by Nuclear Regulatory Commision (NRC) przeprowadziła inspekcje amerykańskich reaktorów. Tymczasem NRC wraz z Sandia National Laboratory od sześciu lat prowadzi badania, które mają dać odpowiedź na pytanie dotyczące zagrożenia dla życia mieszkańców w razie wystąpienia bardzo poważnej awarii. Pełny raport z badań ukaże się prawdopodobnie wiosną przyszłego roku, jednak już teraz organizacja o nazwie Union of Concerned Scientists, która specjalizuje się w technologiach atomowych zdobyła, powołując się na Freedom of Information Act, wstępną wersję raportu. Wynika z niego, że ryzyko jest znacznie mniejsze niż mówiły wcześniejsze badania NRC. Studium ma dać odpowiedź na pytanie ile cezu-137 wydostanie się z amerykańskiej elektrowni podczas awarii. Rozważany jest scenariusz, podczas którego dochodzi do całkowitej utraty zasilania przez elektrownię, nie działa też zasilanie awaryjne. W związku z tym dochodzi do stopienia rdzenia. NRC skupiło się na dwóch różnych elektrowniach: Peach Bottom Atomic Power Station w Pennsylvani, która korzysta z reaktorów takich, jak w Fukishimie (BWR - reaktor wodny wrzący) oraz Surry Power Station w Virginii, gdzie wykorzystywany jest reaktor wodny ciśnieniowy (PWR). Pod uwagę wzięto też dane ze 100 innych reaktorów. Specjaliści NRC doszli do wniosku, że w amerykańskich elektrowniach ryzyko stopienia rdzenia jest bardzo małe, a awaria tego typu będzie prowadziła do znacznie mniejszej liczby przypadków śmiertelnych, niż dotychczas sądzono. Z nowych symulacji wynika, ze w czasie awarii poza reaktor przedostanie się 1-2 procent cezu-137. Poprzednie szacunki mówiły o ucieczce nawet 60% pierwiastka. Stwierdzono też, że na śmiertelną postać nowotworu zachoruje 1 na 4348 osób mieszkających w promieniu 10 mil od elektrowni. Wcześniej szacowano, że będzie to 1 na 167 osób. Zdaniem NRC uwolnienie się materiału radioaktywnego nie nastąpi gwałtownie, co oznacza, że ludzie mieszkający w pobliżu elektrowni będą mieli czas na ewakuację. Liczba przypadków gwałtownej śmierci, związanych z wystawieniem na olbrzymie dawki promieniowania będzie bliska zeru. Niektóre osoby otrzymają jednak na tyle dużą dawkę, że w ciągu kilku dekad rozwiną się u nich śmiertelne nowotwory. Wydarzenia przebiegają wolniej, a w niektórych przypadkach znacznie wolniej niż początkowo oceniano. Uwalniają się mniejsze dawki promieniowania niż sądzono - mówi Charles G. Tinkler, jeden z autorów raportu. Autorzy badań symulowali różne scenariusze, biorąc pod uwagę temperatury, przepływ wody czy ciśnienie pary wodnej. NRC ocenia, że w przypadku elektrowni Pech Bottom w krótkim czasie nie doszłoby do żadnego przypadku śmiertelnego wśród okolicznych mieszkańców. Jednak znacznie póxniej pojawiłyby się śmiertelne formy nowotworów. Raport NRC spotkał się już z krytyką. Jednym z najbardziej znaczących krytyków jest znany fizyk atomowy Edwin Lyman, członek Union of Concerned Scientists. Jego zdaniem NRC w swoich raportach zawsze rysuje zbyt cukierkowy obraz i pod tym względem najnowsze badania nie różnią się od innych. Zdaniem Lymana NRC błędnie zakłada, że 99,5% osób mieszkających w promieniu 10 mil od elektrowni uda się ewakuować zanim zostaną narażeni na duże dawki promieniowania. Ponadto, jak zauważa fizyk, NRC przyjęło, że awaria ma miejsce podczas typowej dla danego obszaru pogody. Jeśli jednak w czasie awarii pojawi się deszcz to, jak zwraca uwagę Lyman, materiał radioaktywny zostanie zmyty z powietrza na niewielki obszar ziemi. Uczony uważa też, że NRC powinna badać nie wpływ na obszar 10 ale 50 mil wokół elektrowni. W USA w promieniu 10 mil od elektrowni żyje przeciętnie 62 000 osób, podczas gdy przeciętna populacja w promieniu 50 mil to już 5 000 000 osób. NRC broni się twierdząc, że badania miały pokazać najbardziej prawdopodobny, a nie najgorszy scenariusz z możliwych. Przypomina, że poprzednie oceny dotyczące promienia 50 mil pokazywały, że umrze 1 na 2128 osób, a obecne mówią, że umrze 1 na 6250 osób. Lymana te tłumaczenia nie przekonują. Jego zdaniem raport dowodzi tylko, jak niebezpieczne są reaktory atomowe. Badanie prowadzone przez NRC korzysta bowiem z tak olbrzymiej ilości zmiennych, że trzykrotne zmniejszenie ryzyka nie ma znaczenia.
  4. Pozytywne nastawienie do życia zmniejsza ryzyko udaru. Naukowcy z University of Michigan analizowali przypadki 6044 dorosłych powyżej 50. r.ż., których poproszono o ocenę optymizmu na 16-punktowej skali. Okazało się, że każdej zwyżce poziomu zadowolenia o 1 punkt towarzyszył 9-procentowy spadek ryzyka ostrego udaru w 2-letnim okresie obserwacyjnym (Stroke: Journal of the American Heart Association). Wcześniejsze badania wykazały, że pozytywne nastawienie jest związane ze zdrowszym sercem i wzmocnionym układem odpornościowym. Bezpośrednie powiązania między optymizmem a obniżonym ryzykiem udaru odkryto po raz pierwszy (pierwotne studia wskazywały jedynie, że niski pesymizm i chwilowe pozytywne emocje obniżają prawdopodobieństwo udaru). Na potrzeby swojego najnowszego badania Amerykanie analizowali zebrane w latach 2006 i 2008 samoopisy osób biorących udział w Health and Retirement Study. Przed początkiem studium zespołu Erika Kima z University of Michigan, czyli przed 2006 r. żadna z nich nie przeszła udaru. Poza zapisami medycznymi dużą wagę przywiązywano do wyników Testu Orientacji Życiowej (LOT-R, Life Orientation Test-Revised). Podczas statystycznej obróbki danych naukowcy wzięli poprawkę na inne czynniki wpływające na ryzyko udaru, takie jak przewlekłe choroby, dane demograficzne czy zaburzenia psychologiczne. Optymizm wydaje się natychmiastowo wpływać na ryzyko udaru – ujawnia Kim, podkreślając, że członkowie jego zespołu śledzili losy badanych tylko przez 2 lata. Prawdopodobnie optymistyczne nastawienie oddziałuje głównie, promując prozdrowotne zachowania: zażywanie suplementów, przestrzeganie odpowiedniej diety czy aktywność fizyczną. Niektóre zebrane przez akademików dowody sugerują jednak, że pozytywne myślenie może wywierać także bezpośredni biologiczny wpływ na organizm.
  5. Wyżsi ludzie są w większym stopniu zagrożeni różnymi nowotworami. Studium naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego zademonstrowało, że u kobiet na każde dodatkowe 10 cm wzrostu przypada wzrost ryzyka nowotworu o ok. 16% (The Lancet Oncology). Wcześniejsze badania wykazywały, że istnieje związek między wzrostem a ryzykiem nowotworów, lecz to najnowsze rozszerzyło spostrzeżenia na większą liczbę chorób, a także na kobiety różniące się stylem życia i pod względem możliwości ekonomicznych. Wykazaliśmy, że związek między wzrostem a podwyższonym ogólnym ryzykiem nowotworów jest podobny w wielu różnych populacjach z Azji, Australazji, Europy i Ameryki Północnej. Związek między wzrostem a ryzykiem nowotworu wydaje się taki sam dla wielu różnych rodzajów nowotworów, a także u różnych ludzi. Sugeruje to istnienie wspólnego podstawowego mechanizmu, który działa na wczesnych etapach życia, być może gdy ludzie rosną – wyjaśnia dr Jane Green. Aby określić wpływ wzrostu na ogólne ryzyko nowotworów oraz na ryzyko nowotworów określonego typu, zespół Green analizował związki między wzrostem, czynnikami ryzyka nowotworów i częstością występowania nowotworów w ramach brytyjskiego Million Women Study, które w latach 1996-2001 objęło 1,3 mln kobiet w średnim wieku. Ich losy śledzono średnio przez dekadę i w tym czasie zdiagnozowano 97 tys. nowotworów. Wraz ze wzrostem zwiększało się zarówno ogólne ryzyko nowotworów, jak i nowotworów konkretnego rodzaju, w tym raka sutka, jajników, macicy, jelita grubego, a także białaczki i czerniaka złośliwego. Na razie nie wiadomo, w jaki sposób wzrost miałby zwiększać ryzyko nowotworu. Sugerowano, że w grę wchodzą oddziaływania środowiskowe, takie jak dieta czy infekcje w dzieciństwie, oraz poziom hormonu wzrostu. Jako że średnia wzrostu powiększyła się w XX w., wyniki uzyskane przez zespół z Oksfordu pomagają wyjaśnić, czemu w tym samym czasie nastąpił skok zachorowalności na nowotwory. Na pocieszenie dr Green dodaje, że większy wzrost to nie tylko minusy, ponieważ wcześniej wykazano, że obniża on ryzyko innych chorób, np. serca.
  6. Długość telomerów wpływa na ryzyko rozedmy płuc – twierdzą naukowcy ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa (American Journal of Respiratory and Critical Care Medicine). W badaniach na myszach odkryliśmy, że u tych, które miały krótsze telomery, ryzyko wystąpienia rozedmy w wyniku ekspozycji na dym papierosowy było znacznie wyższe – wyjaśnia dr Mary Armanios. Telomery zabezpieczają chromosomy przed uszkodzeniami podczas kopiowania. Po każdym podziale komórki stają się coraz krótsze. Z wiekiem jest coraz więcej krótkich telomerów i komórki przestają się dzielić, dlatego telomery można uznać za zegary biologiczne. Chcieliśmy stwierdzić, czy ich długość sama w sobie wyjaśnia następujący w miarę starzenia wzrost podatności na rozedmę płuc. Podczas półrocznego eksperymentu naukowcy wystawiali myszy ze skróconymi telomerami na działanie dymu papierosowego przez 6 godzin dziennie pięć dni w tygodniu. Później zbadano tkankę płuc oraz funkcje oddechowe zwierząt. Choć na początku gryzonie nie miały żadnej choroby płuc, w wyniku kontaktów z dymem tytoniowym niespodziewanie rozwinęła się u nich rozedma. U myszy z długimi telomerami nic takiego nie nastąpiło. Odkryliśmy, że komórki z uszkodzonym DNA przestawały się dzielić, a komórki płuc ze zbyt dużą ilością uszkodzeń nie mogły być zreperowane, przyczyniając się tym samym do rozwoju rozedmy. To jeden z najklarowniejszych przykładów [wpływu] długości telomerów, która jest czynnikiem dziedzicznym. Do tego dołącza się wpływ środowiska, np. palenie papierosów. Rozedma to przewlekła choroba płuc, w której występuje powiększenie powierzchni powietrznych położonych obwodowo w stosunku do oskrzelików końcowych. Prowadzi to do destrukcji ścianek tych struktur. Widoczne jest nadmierne upowietrznienie płuc i zmniejszenie liczby pęcherzyków płucnych. Zmiany rozedmowe są powszechne u starszych osób. Niekiedy występują u ludzi, którzy nigdy nie palili, jednak najpowszechniejsze są u palaczy. Wyniki badań na myszach sugerują, że u pewnych pacjentów krótkie telomery mogą się przyczyniać do przyspieszenia starzenia płuc przez dym papierosowy. Wcześniej zespół Armanios ustalił, że skrócenie telomerów powoduje idiopatyczne włóknienie płuc (ang. idiopathic pulmonary fibrosis, IPF), któremu u części chorych towarzyszy właśnie rozedma. Częstość występowania obu chorób rośnie z wiekiem i z liczbą lat palenia tytoniu. Połączenie długości telomerów z obiema chorobami to klarowna wskazówka, że dzielą one mechanizm patologii […]. W przyszłości Amerykanie planują testy kliniczne z udziałem ludzi.
  7. Oliwa z oliwek zapobiega udarom u osób powyżej 65. roku życia. Wyniki badań na ten temat opublikowano w piśmie Neurology. Dr Cecilia Samieri z Université Bordeaux 2 analizowała wraz z zespołem dane medyczne 8870 ludzi w wieku 65 lat i starszych. Mieszkali oni w 3 francuskich miastach (Bordeaux, Dijon i Montpelier), a ich losy śledzono przez co najmniej 5 lat. Naukowcy chcieli ustalić, czy wysokie spożycie oliwy oraz wysoki poziom kwasu oleinowego w osoczu (będący pośrednim biologicznym markerem konsumpcji oliwy) wiążą się z obniżoną częstością występowania udarów. Okazało się, że u osób gotujących z dużą ilością oliwy ryzyko udaru rzeczywiście było niższe niż u osób, które jej nie stosowały. Udar jest tak powszechny u starszych osób, a oliwa to tani i prosty sposób zapobiegania mu. Francuzi wybrali do studium ludzi, którzy wcześniej nie przeszli udaru. U 7625 (główna próbka) badali związek między częstością występowania udaru a spożyciem oliwy, a u 1245 (próbka wtórna) między częstością występowania udaru a stężeniem kwasu oleinowego we krwi. Staruszków pytano, czy używają oliwy w gotowaniu, do sałatek lub z chlebem intensywnie, umiarkowanie czy nigdy. Jeśli już, większość badanych stosowała oliwę extra vergine. Po ok. 5 latach w głównej próbce udar przeszło 148 osób. Po uwzględnieniu zmiennych demograficznych, dietetycznych, aktywności fizycznej, wskaźnika masy ciała oraz czynników ryzyka udaru okazało się, że w porównaniu do ludzi stroniących od oliwy, ryzyko udaru u jej zagorzałych fanów było niższe o 41%. W drugie próbce udar wystąpił u 27 badanych. Po uwzględnieniu wszystkich potencjalnie istotnych czynników również okazało się, że wyższy poziom kwasu oleinowego we krwi wiąże się z niższym prawdopodobieństwem udaru. W porównaniu do ochotników z pierwszego terycla, u osób lokujących się w 3. tercylu stężenia kwasu oleinowego ryzyko udaru spadało aż o 73% (tercyl umożliwia podział badanej populacji na 3 części ze względu na wartość analizowanej zmiennej, tu stężenia kwasu oleinowego).
  8. Nadwaga lub otyłość w średnim wieku zwiększają ryzyko pewnych rodzajów demencji. Do takich wniosków doszli naukowcy z Karolinska Institutet, analizując dane z szwedzkiego rejestru bliźniąt. Obecnie nadwaga lub otyłość występują u ponad 50% dorosłych w USA i Europie. Badania dr Weili Xu, których wyniki opublikowano w piśmie Neurology, potwierdzają, że kontrola wagi lub odchudzanie w średnim wieku to dobre sposoby na zmniejszenie ryzyka demencji. Korzystając z rejestru, akademicy przeanalizowali przypadki 8534 bliźniąt w wieku 65 lat i starszych. W tej grupie demencję zdiagnozowano u 350 osób, a u 114 istniało podejrzenie demencji. Informacje na temat wzrostu i wagi zebrano 30 lat wcześniej. Badanych podzielono na podstawie wskaźnika masy ciała (BMI) na kategorie. Dwa tysiące pięciuset czterdziestu jeden uczestników studium (blisko 30%) miało nadwagę lub było otyłych w średnim wieku. Szwedzi wykazali, że w porównaniu do bliźniąt z prawidłową masą ciała, u osób z nadmierną wagą w średnim wieku ryzyko demencji (w tym otępień naczyniopochodnych) i choroby Alzheimera wzrosło aż o 80%. Wyniki pozostawały takie same nawet po uwzględnieniu innych potencjalnie istotnych czynników, takich jak wykształcenie, cukrzyca czy choroby naczyniowe. Nadwagę miało 26% grupy bez demencji, w porównaniu do 36% ludzi z podejrzeniem otępienia i 39% badanych ze zdiagnozowaną demencją. Otyłość występowała u 3% grupy bez demencji, 5% grupy z podejrzeniem demencji i 7% grupy ze zdiagnozowanym otępieniem. Naukowcy przeanalizowali też dane w parach, gdzie jedno z bliźniąt miało demencję, a drugie nie. Stwierdzili brak istotnego statystycznie związku między nadwagą/otyłością a demencją. To sugeruje, że związek między nadwagą i otępieniem kształtują czynniki środowiskowe z wczesnych etapów życia oraz czynniki genetyczne – podsumowuje Weili Xu.
  9. Australijscy naukowcy odkryli 2 geny, które mogą utorować drogę nowym metodom leczenia jaskry (Nature Genetics). Specjaliści z Flinders University i 5 innych australijskich uczelni ustalili, że nosiciele feralnych wariantów tych dwóch genów stanowią 18% populacji (nie wiadomo, czy w innych częściach świata odsetek jest podobny). W ich przypadku ryzyko zachorowania na jaskrę jest 3-krotnie wyższe niż u pozostałych. Na ogólne ryzyko wystąpienia jaskry u konkretnej jednostki wpływają również nieznane na razie czynniki. W wywiadach wzięło udział 4,5 tys. pacjentów ze wszystkich stanów/regionów Australii i Nowej Zelandii. Choć jaskra z otwartym kątem przesączania [czyli porowatą strukturą, przez którą płyn śródoczny przesącza się do komory przedniej oka] stanowi najpowszechniejszą postać choroby, jest słabo poznana i trudno ją zdiagnozować na wczesnych etapach. W wielu przypadkach rozpoznanie zostaje postawione, gdy nastąpiły nieodwracalne uszkodzenia [nerwu wzrokowego i komórek zwojowych siatkówki, co prowadzi do pogorszenia i utraty wzroku] – wyjaśnia prof. Jamie Craig. Akademicy z antypodów podkreślają, że dzięki ich odkryciom będzie można zastąpić rutynowy monitoring i działania na chybił trafił identyfikacją pacjentów z grupy najwyższego ryzyka utraty wzroku. Studium jest kulminacją 5 lat pracy – podsumowuje Craig.
  10. Anoreksja występuje nieco częściej u dzieci urodzonych wiosną, natomiast u osób urodzonych jesienią ryzyko zachorowania jest niższe. Autorzy badania uważają, że czynnikami odpowiadającymi za to zjawisko mogą być temperatura, ilość światła słonecznego, poziom witaminy D, a także dieta i infekcje przebyte przez matkę (British Journal of Psychiatry). Naukowcy z Wellcome Trust Centre for Human Genetics analizowali dane z wcześniejszych studiów, które objęły 1293 osoby z anoreksją. Nadmiar anorektycznych urodzeń zaobserwowano między marcem a czerwcem. Spodziewano się 7 przypadków anoreksji, a w rzeczywistości wypadało osiem. Okazało się również, że wśród ludzi, którzy przyszli na świat we wrześniu i październiku, przypadków anoreksji było z kolei mniej niż oczekiwano. Wcześniejsze badania wskazywały, że choroby psychiczne, np. schizofrenia, zaburzenia afektywne dwubiegunowe czy tzw. duża depresja, są powszechniejsze wśród osób urodzonych wiosną, dlatego odkrycia związane z anoreksją nie są być może zaskakujące. Nasze studium dostarcza dowodów tylko na istnienie związku. Teraz musimy zidentyfikować czynniki odpowiadające za zwiększone ryzyko – tłumaczy dr Lahiru Handunnetthi.
  11. Zespół dr Issy Dahabreh z Tufts Medical Center w Bostonie przeanalizował dane z 14 badań dotyczących związku między ćwiczeniami i uprawianiem seksu a ryzykiem zawału i nagłej śmierci sercowej. Ustalono, że nagłe zmuszanie się do wysiłku o natężeniu od umiarkowanego do intensywnego, np. biegu lub seksu, zwiększa ryzyko zdarzeń sercowo-naczyniowych, zwłaszcza wśród osób, które nie ćwiczą regularnie (Journal of the American Medical Association). Amerykanie wyliczyli, że w porównaniu do bezczynności, ćwicząc, ludzie 3,5-krotnie częściej dostają zawału lub padają ofiarą nagłej śmierci sercowej. Zawał występuje też 2,7 razy częściej podczas uprawiania seksu bądź bezpośrednio potem. Danych o relacjach między nagłą śmiercią sercową a sekesm brak. Podwyższone ryzyko występuje tylko przez krótki czas (1 do 2 godzin) podczas i po aktywności fizycznej lub seksualnej – podkreśla Jessica Paulus. Oznacza to, że populacyjne ryzyko w skali rocznej pozostaje niewielkie. Jeśli weźmiemy 10 tysięcy osób, każda sesja aktywności fizycznej lub seksualnej na tydzień może być związana ze wzrostem liczby przypadków zawału lub nagłej śmierci sercowej o 1-2 przypadki rocznie. Badacze sądzą, że ćwiczyć należy rozsądnie, czyli regularnie, ale i pamiętając o stopniowym wdrażaniu się. Pod takimi warunkami bowiem aktywność fizyczna może obniżyć, a nie podwyższyć ryzyko zdarzeń sercowo-naczyniowych aż o 30%.
  12. Ludzie, którzy co najmniej 2 razy w tygodniu zażywają uśmierzające ból niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ), np. ibuprofen, czy naproksen, rzadziej zapadają na raka pęcherza moczowego. Zespół doktor Sarah Daugherty z amerykańskich Narodowych Instytutów Zdrowia nie stwierdził za to, by aspiryna, która jest bodaj najbardziej znanym medykamentem z tej grupy, wywierała podobny efekt. Naukowcy przeanalizowali wyniki 3 wcześniejszych studiów (NIH-AARP Diet and Health Study; Prostate, Lung, Colorectal and Ovarian Cancer Screening Trial oraz U.S. Radiologic Technologists Study), a ich artykuł opublikowano w piśmie American Journal of Epidemiology. Ustalono, że niesteroidowe leki przeciwzapalne zmniejszają nie tylko ryzyko raka pęcherza, ale i prawdopodobnie jelita grubego oraz prostaty. Autorzy wziętych pod uwagę badań pytali ochotników o zażywanie różnych rodzajów leków, w tym aspiryny i nieaspirynowych NLPZ. Częstość ich stosowania w roku poprzedzającym rozpoczęcie studium oceniano za pomocą kwestionariuszy samoopisu. Analiza objęła 508.842 osoby; raka pęcherza zdiagnozowano u 2489 i przeważnie byli to mężczyźni. Średnia wieku w momencie rozpoczęcia badań wynosiła 62 lata. Akademicy śledzili losy ochotników przez średnio 7 lat. Okazało się, że ryzyko wystąpienia raka pęcherza u ludzi regularnie (>2 razy/tydzień) zażywających nieaspirynowe NLPZ było niższe, w porównaniu do badanych, którzy ich nie zażywali. Spadek ryzyka był ograniczony wyłącznie do osób niepalących. Ekipa wyliczyła, że wśród ludzi zażywających wyłącznie aspirynę rak pęcherza rozwinął się u ok. 0,54% (1 na 185). W grupie stosującej nieaspirynowe niesteroidowe leki przeciwzapalne ponad dwa razy w tygodniu ta sama choroba wystąpiła u 0,41% próby, czyli u 1 osoby na 244. Nie zaobserwowano związku między regularnym zażywaniem aspiryny a ryzykiem raka pęcherza. Czemu NLPZ miałyby ograniczać zapadalność na raka pęcherza? W grę wchodzi kilka mechanizmów. Mogą one ograniczać stany zapalne wywoływane przez bakterie i wirusy, zmniejszając tym samym częstość pojawiania się kancerogennych mutacji. Sama Daugherty przypuszcza, że nieaspirynowe NLPZ skuteczniej niż aspiryna hamują wzrost komórek raka pęcherza. Wyniki są na razie wstępne i nie wiadomo, jak dokładnie wygląda związek przyczynowo-skutkowy, dlatego Amerykanie przestrzegają, by na tej podstawie nie zacząć nieumiarkowanie zażywać niesteroidowych leków przeciwzapalnych. Jak wszystkie leki wywołują one przecież efekty uboczne.
  13. To, czy selen chroni przed nowotworami, zależy od tego, jakiego rodzaju związek niemetalu śladowego zażywamy bądź zjadamy (Biochemistry). Zespół doktora Hugh Harrisa z Uniwersytetu w Adelajdzie zauważył, że o ile testy kliniczne Nutritional Prevention of Cancer wykazały, że selen zmniejsza ryzyko wystąpienia nowotworów, o tyle późniejsze studium Selenium and Vitamin E Cancer Prevention Trial – dotyczące wykorzystania w zapobieganiu nowotworom selenu i witaminy E – już nie. Podstawową różnicę między tymi dwoma badaniami stanowiła forma zastosowanego selenu. Naukowcy postanowili więc sprawdzić, jak oba selenoaminokowasy - selenometionina (SeMet) i metyloselenocysteina (MeSeCys) - są przetwarzane w komórkach ludzkiego raka płuc. Okazało się, że MeSeCys zabija więcej komórek nowotworowych niż SeMet. Harris stwierdził też, że komórki potraktowane MeSeCys przetwarzały selen inaczej niż te, którym podano SeMet.
  14. Pozbawienie snu nasila optymizm, prowadząc do podejmowania ryzykownych decyzji. To dlatego hazardzistom wydaje się nad ranem, że szanse na wygraną są wysokie i stąd zgubne w skutkach obstawianie... Naukowcy z USA i Singapuru zbadali za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) 29 ochotników w średnim wieku 22 lat. Okazało się, że u osób pozbawionych snu nadmiernemu pobudzeniu ulegały obszary mózgu odpowiedzialne za ocenę pozytywnych wyników, podczas gdy aktywność rejonu oceniającego negatywne rezultaty ulegała stłumieniu. Pozbawieni snu badani często koncentrowali się na opcjach zapewniających większy zysk, nie zwracając uwagi na minimalizowanie ewentualnych strat. Wcześniejsze badania wskazywały, że niedobór snu nie sprzyja podejmowaniu trafnych decyzji, jednak wiązano to raczej z upośledzeniem pamięci, uwagi i zdolności do integrowania informacji zwrotnych. Teraz okazało się, że pozbawienie snu oddziałuje też na ocenę wartości ekonomicznej, niezależnie od wpływu na uwagę. Badani dwukrotnie rozwiązywali test ekonomiczny: o 8 rano po normalnie przespanej nocy i o 6 rano po nocy nieprzespanej. Aby sprawdzić wrażliwość ochotników na nagrody, pokazywano im pozytywne i negatywne wyniki obstawiania/gier hazardowych. Poza skanerem testowano także ich czujność – badanie miało miejsce na początku eksperymentu oraz co godzinę podczas bezsennej nocy. Dr Michael Chee z Duke-NUS podkreśla, że wyniki odnoszą się nie tylko do hazardzistów, ale również do osób pracujących na zmiany, np. lekarzy. Zwiększona liczba wypadków pod koniec długiego dyżuru nie musi być wyłącznie wynikiem zmęczenia, lecz także nieuprawnionego wzrostu optymizmu. Wg niego, nie można też zakładać, że jeśli wyspana osoba podejmuje tylko uzasadnione ryzyko, podobnie zachowa się, nie zmrużywszy w nocy oka. Prof. Scott Huettel z Duke Center for Interdisciplinary Decision Science w Północnej Karolinie dodaje, że kasyna zachęcają do podejmowania ryzyka, zapewniając darmowy alkohol, wykorzystując migające światła i głośne dźwięki czy wymieniając pieniądze na abstrakcyjne żetony. Nad ranem ludzie walczą więc nie tylko z przeciwnościami losu, ale i z tendencjami związanymi z działaniem własnego mózgu.
  15. Wysokie stężenie dobrego cholesterolu HDL zmniejsza ryzyko wystąpienia raka jelita grubego. Naukowcy analizowali dane ponad 500 tys. osób z 10 krajów europejskich, biorących udział w badaniu podłużnym EPIC (European Prospective Investigation into Cancer and Nutrition). Siedemset siedemdziesiąt dziewięć osób z rakiem okrężnicy i 459 z rakiem odbytnicy – w sumie 1238 - dopasowano pod względem wieku, płci i narodowości z 1200 zdrowymi ludźmi, z których utworzono grupę kontrolną. Pobrano próbki krwi, a uczestnicy wypełnili kwestionariusze dotyczące diety. I jedne, i drugie porównano, by sprawdzić, czy grupy czymś się od siebie różnią. Okazało się, że u osób z najwyższym stężeniem dobrego cholesterolu i apolipoproteiny A (apoA) – białkowej części HDL – ryzyko wystąpienia raka okrężnicy było najniższe. Po uwzględnieniu diety, trybu życia i wagi, każdy wzrost poziomu HDL o 16,6 mg/dc i apoA o 32 mg/dl zmniejszał zagrożenie rakiem okrężnicy o, odpowiednio, 22 i 18%. Jednocześnie wykazano, że ani HDL, ani apoA nie oddziaływały na ryzyko rozwoju raka odbytnicy. Naukowcy wyjaśniają, że niski poziom HDL powiązano z wyższym stężeniem białek biorących udział w procesie zapalnym, a wysokie stężenia dobrego cholesterolu połączono z kolei z wysokim poziomem protein tłumiących reakcję zapalną. Białka prozapalne nasilają podziały komórkowe i hamują obumieranie komórek, niewykluczone więc, że HDL w jakiś sposób modyfikuje ten proces.
  16. Ponieważ zaburzenia erekcji (ang. erectile dysfunction, ED) są często pierwszymi objawami chorób układu sercowo-naczyniowego, naukowcy sądzili, że np. aspiryna, którą zażywa się w ramach zapobiegania zawałom serca i udarom, wspomoże terapię. Okazało się jednak, że niesteroidowe leki przeciwzapalne działają dokładnie na odwrót i zwiększają zagrożenie ED. Specjaliści z Kaiser Permanente stwierdzili, że mężczyźni przyjmujący niesteroidowe leki przeciwzapalne 3 razy dziennie przez ponad 3 miesiące 2,4 razy częściej uskarżają się na zaburzenia erekcji niż mężczyźni nieprzyjmujący ich regularnie. Już wcześniejsze badania wykazywały istnienie takiego trendu, jednak obecne studium obserwacyjne wykorzystało kilka różnych źródeł informacji: kwestionariusze samoopisu, bazy danych aptek oraz elektroniczne kartoteki pacjentów. Pod uwagę wzięto populację 80.966 Kalifornijczyków w wieku 45-69 lat. Kiedy uwzględniono wiek, rasę, przynależność etniczną, palenie papierosów, cukrzycę, nadciśnienie, choroby serca, wysoki poziom cholesterolu i wskaźnik masy ciała, okazało się, że w porównaniu do panów, którzy nie zażywali regularnie niesteroidowych leków przeciwzapalnych, wśród osób zażywających je codziennie zaburzenia erekcji występowały o 1,4 razy częściej. Podobny związek zaobserwowano we wszystkich grupach wiekowych. Następnym krokiem jest zgłębienie leżących u podłoża zaobserwowanego zjawiska mechanizmów fizjologicznych – podkreśla dr Steven J. Jacobsen. Istnieje wiele udowodnionych korzyści, jeśli chodzi o możliwości niesteroidowych leków przeciwzapalnych w zakresie przeciwdziałania chorobom serca i innym zaburzeniom [ostatnio wykazano np., że ibuprofen zmniejsza ryzyko choroby Parkinsona]. Jeśli jednak mężczyzna zażywa leki należące do tej grupy i ma ED, warto to przedyskutować z lekarzem – uważa specjalista.
  17. Osoby ze stłuszczeniem wątroby 5-krotnie częściej zapadają na cukrzycę typu 2. niż ludzie, u których nie występuje ta choroba. Co więcej, wyższe ryzyko nie jest związane z poziomem insuliny na czczo (Journal of Clinical Endocrinology & Metabolism). Dotąd stłuszczenie wątroby traktowano jako wskaźnik otyłości oraz insulinooporności. Najnowsze badanie doktor Sun Kim z Uniwersytetu Stanforda ujawniło jednak, że stłuszczenie wątroby może być nie tyle (albo nie tylko) markerem nadmiernej wagi ciała, co niezależnym czynnikiem prowadzącym do rozwoju cukrzycy typu 2. Wielu pacjentów i lekarzy postrzega tłuszcz w wątrobie jako po prostu tłuszcz [krople tłuszczu gromadzą się w hepatocytach], ale my sądzimy, że zdiagnozowanie stłuszczenia wątroby powinno stanowić dzwonek ostrzegawczy, że trzeba coś zrobić, by nie zapaść na cukrzycę typu 2. Nasze studium pokazało, że stłuszczenie wątroby, stwierdzane za pomocą badania usg., pozwala z dużą trafność przewidzieć wystąpienie cukrzycy typu 2. i to bez względu na stężenie insuliny. W studium zespołu Kim wzięło udział 11.091 Koreańczyków. Na początku zmierzono poziom insuliny na czczo i wykonano usg. jamy brzusznej. Później losy ochotników śledzono przez 5 lat. Okazało się, że niezależnie od stężenia insuliny, osoby ze stłuszczeniem wątroby wykazywały więcej nieprawidłowości metabolicznych: wyższe stężenie glukozy i trójglicerydów oraz niższe stężenie cholesterolu HDL. Ryzyko cukrzycy wzrastało 5-krotnie.
  18. W przypadku kobiet i mężczyzn, którzy regularnie jedzą jagody, zmniejsza się ryzyko zachorowania na parkinsonizm. Okazuje się także, że panowie obniżą je jeszcze bardziej, uwzględniając w swoim menu jabłka, pomarańcze i inne produkty obfitujące w przeciwutleniające flawonoidy. W studium wzięło udział 49.281 mężczyzn i 80.336 kobiet. Wszyscy wypełniali kwestionariusze, poza tym ilość spożywanych flawonoidów określano też na podstawie bazy danych. Amerykańscy naukowcy analizowali konsumpcję 6 podstawowych źródeł flawonoidów: jabłek, jagód, herbaty, czerwonego wina, pomarańczy i soku pomarańczowego. Losy ochotników śledzono przez 20-22 lata. W tym czasie parkinsonizm zdiagnozowano u 805 osób. W grupie 20% mężczyzn spożywających najwięcej flawonoidów ryzyko wystąpienia choroby Parkinsona było o ok. 40% niższe niż wśród 20% panów konsumujących najmniej flawonoidów. Wśród kobiet nie stwierdzono związku między ogólnym spożyciem flawonoidów a rozwojem parkinsonizmu. Gdy jednak badano podklasy flawonoidów, okazało się, że regularne jedzenie antocyjanów, które pozyskuje się głównie z jagód, obniżało ryzyko zachorowania zarówno u kobiet, jak i mężczyzn. To pierwsze studium na ludziach, w ramach którego bada się związki między flawonoidami a ryzykiem rozwoju choroby Parkinsona. Nasze odkrycia sugerują, że flawonoidy, a zwłaszcza antocyjany, mają właściwości neuroochronne – podsumowuje dr Xiang Gao z harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego.
  19. Logo Red Bulla wpływa na zachowanie ludzi. Biorąc udział w grze komputerowej, osoby prowadzące bolid z charakterystycznym złoto-czerwonym wizerunkiem jechały bardziej agresywnie i podejmowały większe ryzyko. Doskonale wpisuje się to w taktykę marketingową marki, która wydaje się udzielać konsumentom (Journal of Consumer Psychology). Profesorowie S. Adam Brasel i James Gips z Boston College zebrali grupę ochotników. Zasiadali oni w identycznie działającym samochodzie wyścigowym; każdy był jednak pomalowany na inne kolory i oznaczony innym logo, np. Coca-Coli czy Guinnessa. Ludzie umieszczeni w bolidach w kolorystyce i z logo Red Bulla przejawiali cechy często przypisywane marce: prędkość, moc, agresję i skłonność do podejmowania ryzyka. Miało to zarówno swoje pozytywne, jak i złe strony. Czasem ryzykanci w imponującym tempie pokonywali bez przeszkód całą trasę, a niekiedy lekkomyślność doprowadzała do wypadku i straty cennego czasu. W kontekście osiągnięć widzimy, że ludzie ścigający się w bolidach Red Bulla jadą szybciej i bardziej agresywnie, czasem bezmyślnie i albo radzą sobie naprawdę doskonale, albo posuwają się za daleko i wypadają okropnie. Może być tylko wyśmienicie albo beznadziejnie. Pomiędzy nie ma zbyt wiele miejsca na cokolwiek innego – wyjaśnia Brasel, dodając, że wszystko odbywa się poza świadomością konsumentów. Amerykanie nazywają to zjawisko nieświadomym primingiem marki. Duet z Bostonu udowodnił, że efekt primingu (zwiększenia dostępności pewnych kategorii poznawczych) wykracza poza sferę myślenia i kształtuje rzeczywiste działania konsumentów. Red Bull budował tożsamość marki, sponsorując takie wydarzenia, jak wyścigi lotnicze czy uliczne zawody saneczkarskie. Na witrynie brandtags.net, gdzie internauci mogą wpisywać słowa lub frazy kojarzące im się z markami, hasła w rodzaju "prędkość", "moc", "podejmowanie ryzyka" czy "lekkomyślność" pojawiają się w odniesieniu do Red Bulla 10-krotnie częściej niż w przypadku 14 innych najpopularniejszych marek napojów. To naświetla pewne niezamierzone konsekwencje reklamy środowiskowej i product placement. Mamy do czynienia z efektem, którego istnienia jako reklamodawcy nie byliśmy świadomi lub go ignorowaliśmy. Wszystkie otaczające nas marki mają prawdopodobnie większy wpływ na nasze zachowanie, niż nam się wydaje – podsumowuje Brasel.
  20. Analiza danych dotyczących śmiertelności w różnych hrabstwach USA wykazała, że istnieje związek między mieszkaniem wyżej nad poziomem morza a ryzykiem samobójstwa. Podobny wniosek można było wyciągnąć zarówno w samobójstwach z użyciem broni palnej (59% wszystkich samobójstw), jak i w pozostałych przypadkach skutecznego targnięcia się na własne życie. Wyniki studium ukazały się w styczniowym wydaniu pisma High Altitude Medicine & Biology. Naukowcy analizowali dane dotyczące przyczyn śmierci w latach 1979-1998 ze wszystkich 2584 amerykańskich hrabstw. Okazało się, że jako grupa ludzie z większych wysokości znacznie częściej (różnica była istotna statystycznie) popełniali samobójstwo. Związek między wysokością n.p.m. a ryzykiem samobójstwa utrzymywał się nawet po uwzględnieniu znanych czynników ryzyka odebrania sobie życia, tj. wieku powyżej 50 lat, przynależności do rasy białej, bycia mężczyzną, średniego dochodu w gospodarstwie domowym oraz gęstości zaludnienia w hrabstwie. Jeśli mechanizmem stojącym za związkiem samobójstwo-wysokość byłoby niedotlenienie, należałoby się spodziewać, że na większych wysokościach nasilone zaburzenia nastroju mogą wystąpić u osób z zespołem bezdechu sennego lub u palących umiarkowanie bądź bardzo dużo. Co ciekawe, podwyższone ryzyko samobójstwa na wysokościach nie współwystępuje z ogólnym wzrostem śmiertelności z jakiegokolwiek powodu na terenach znajdujących się wyżej n.p.m. Amerykanie stwierdzili wręcz, że ogólna śmiertelność jest tam niższa. Barry Brenner, David Cheng, Sunday Clark i Carlos A. Camargo junior zwrócili uwagę na wcześniejsze wstępne badania, z których wynikało, że istnieje związek między średnią wysokością a wskaźnikiem samobójstw w 48 stanach kontynentalnych. Ponieważ wewnątrz pojedynczego stanu mogą wystąpić spore różnice w wysokości, zespół przeanalizował wszystkie hrabstwa USA. Informacje dotyczące wysokości hrabstw uzyskano od United States Geological Survey (USGS).
  21. W przypadku kobiet doświadczających uderzeń gorąca i innych symptomów związanych z przekwitaniem ryzyko rozwoju raka sutka jest o połowę niższe niż u kobiet, które nie mają takich objawów. Z wynikami pierwszego studium analizującego związek między symptomami przekwitania a rakiem piersi można się zapoznać w Internecie, a potem także w lutowym wydaniu pisma Cancer Epidemiology Biomarkers and Prevention. Naukowcy z Centrum Badań nad Nowotworami Freda Hutchinsona zauważyli, że efekt ochronny wzrasta z liczbą i nasileniem objawów menopauzy. Ustaliliśmy, że dla kobiet, które doświadczały silniejszych uderzeń gorąca – takich, które budziły je nocą – ryzyko wystąpienia raka sutka było szczególnie niskie – opowiada epidemiolog raka piersi dr Christopher I. Li. Zespół Li podejrzewał, że istnieje związek między nasileniem symptomów menopauzalnych i obniżeniem ryzyka raka piersi, ponieważ hormony, takie jak estrogeny i progesteron, odgrywają ważną rolę w rozwoju większości nowotworów sutka (są one hormonozależne). Zmniejszenie poziomu hormonów, wywołane stopniowym ustawaniem pracy jajników, może wpłynąć na częstość i nasilenie objawów przekwitania. Jako że objawy przekwitania pojawiają się, gdy stężenie hormonów waha się i spada, dywagowaliśmy, że kobiety, które zmagają się np. z uderzeniami gorąca i nocnymi potami, [...] powinny mieć mniejsze ryzyko zachorowania na raka piersi z powodu obniżonego poziomu estrogenów – opowiada Li. Amerykanie przeprowadzili wywiady z 1437 kobietami z okolic Seattle. U 988 zdiagnozowano wcześniej raka piersi. Panie wypytywano o różne objawy około- i stricte menopauzalne, m.in. uderzenia gorąca, nocne poty, bezsenność, suchość pochwy, nieregularne lub silne krwawienia, depresję i lęk. Okazało się, że ryzyko inwazyjnego raka przewodowego sutka i inwazyjnego raka zrazikowego było o 40-60% niższe dla kobiet doświadczających uderzeń gorąca i innych objawów. Związek utrzymywał się nawet po uwzględnieniu czynników podwyższających ryzyko raka sutka, tj. otyłości i stosowania hormonalnej terapii zastępczej.
  22. Dotąd naukowcy nie mieli pojęcia, jak kawa zabezpiecza przed cukrzycą typu 2. Specjaliści z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles wskazują jednak na pewien mechanizm molekularny. Mała czarna zwiększa w osoczu stężenie globuliny wiążącej hormony płciowe (ang. sex hormone–binding globulin, SHBG), która reguluje aktywność testosteronu i estrogenów; wiadomo zaś skądinąd, że hormony płciowe odgrywają pewną rolę w rozwoju cukrzycy typu 2. Zespół, w którego skład wchodzili m.in. doktorant Atsushi Goto, dr Simin Liu oraz David Geffen, stwierdził, że kobiety wypijające co najmniej 4 filiżanki kawy dziennie zapadają na cukrzycę o ok. 50% rzadziej od pań niegustujących w czarnym naparze. Wcześniejsze studia konsekwentnie wskazywały, że im większe spożycie kawy, tym niższe ryzyko cukrzycy. Sądzono, że być może kawa zwiększa tolerancję glukozy, np. przyspieszając metabolizm lub zwiększając tolerancję insuliny. Co dokładnie się dzieje, trudno uchwycić, chociaż wiemy, że białko SHBG jest bardzo istotne przy ocenianiu ryzyka i zapobieganiu początkowi cukrzycy – twierdzi Liu. W przeszłości Liu i inni zidentyfikowali dwie mutacje w genie kodującym SHBG. Opisali też ich wpływ na ryzyko wystąpienia cukrzycy typu 2. Jedna je zwiększa, druga obniża, kształtując stężenie globuliny wiążącej hormony płciowe we krwi. Wiele badań klinicznych podkreślało ważną rolę hormonów płciowych w rozwoju cukrzycy typu 2. Wiadomo też, że SHBG reguluje nie tylko ilość aktywnych biologicznie hormonów, ale i wiąże się z receptorami wielu komórek, mediując działanie hormonów. Wydaje się, że SHBG we krwi odzwierciedla genetyczną podatność na cukrzycę typu 2. Teraz zademonstrowaliśmy, że na wpływ tej proteiny na kształtowanie ryzyka cukrzycy oddziałują czynniki dietetyczne, takie jak spożycie kawy – abstrahując od innych czynników ryzyka, im niższy poziom SHBG, tym wyższe ryzyko cukrzycy. Na potrzeby studium Amerykanie zidentyfikowali 359 nowych przypadków cukrzycy i dopasowali je pod względem wieku i rasy z 359 zdrowymi osobami, uwzględnionymi wraz z 40 tys. innych kobiet w Women's Health Study. Ustalili, że kobiety, które wypijały 4 filiżanki kawy dziennie, miały znacznie wyższy poziom SHBG niż panie niepijące naparu i o 56% rzadziej zapadały na cukrzycę. Te, u których występowała ochronna kopia genu SHBG, odnosiły z picia małych czarnych najwięcej korzyści. Na końcu naukowcy uwzględnili poprawkę ze względu na poziom SHBG. Okazało się, że u kobiet o tym samym poziomie hormonu ryzyko zachorowania na cukrzycę typu 2. było w przypadku najzagorzalszych miłośniczek naparu z ziaren kawowca tylko o 29% (a nie 56) niższe niż dla pań niepijących kawy. Statystycznie ryzyko zachorowania było więc takie samo niezależnie od ilości wypitej kawy - np. w sytuacji, kiedy jedna kobieta miała niższy naturalny poziom, ale podbijała go kawą, a druga miała identyczne stężenie SHBG bez sięgania po używkę. Decydujące jest zatem samo stężenie SHBG. Można też zaryzykować twierdzenie, że osoby z naturalnie wysokim albo podwyższonym inaczej niż przez kawę poziomem globuliny także powinny być chronione przed cukrzycą typu 2.
  23. Dzieci kobiet, które w czasie ciąży regularnie korzystają z telefonów komórkowych, częściej mają zaburzenia zachowania, zwłaszcza jeśli same wcześnie zaczynają korzystać z komórek (Journal of Epidemiology and Community Health). Naukowcy analizowali przypadki ponad 28 tys. siedmiolatków i ich matek, biorących udział w badaniu podłużnym Danish National Birth Cohort (DNBC). Studium to objęło w latach 1996-2002 ok. 100 tysięcy ciężarnych. W czasie i po ciąży z kobietami przeprowadzano cztery wywiady telefoniczne. Wypytywano o tryb życia, dietę i różne czynniki środowiskowe. Gdy maluchy skończyły siedem lat, matki ponownie pytano o stan zdrowia własny i dzieci. Jednym z obszarów zainteresowania było zachowanie. Poza tym ustalano szczegóły dotyczące wykorzystania telefonu komórkowego przez ankietowane w czasie ciąży, a także później przez same dzieci. Na początku akademicy badali grupę 13 tys. dzieci. Potem analizowali kolejne tysiące przypadków. Dzięki temu wskazali na kilka wspólnych punktów. W nowszej grupie 35% siedmiolatków korzystało z komórek, a w starszej 30%. Na oddziaływanie telefonów przed i po urodzeniu kiedyś było wystawione 1 na 10 dzieci, teraz dotyczyło to 17% badanych. W obu grupach u ok. 3% podejrzewano zaburzenia zachowania typowe dla osobowości borderline (chwiejnej emocjonalnie), a u podobnego odsetka inne zaburzenia zachowania. Nie da się więc zaprzeczyć, że przytoczone liczby są do siebie bardzo podobne. W obu grupach nawet po uwzględnieniu szeregu potencjalnie istotnych czynników maluchy wystawione na oddziaływanie telefonów komórkowych przed i po urodzeniu o 50% częściej miały zaburzenia zachowania. Jeśli ekspozycja na działanie telefonów komórkowych miała miejsce wyłącznie przed urodzeniem ich ryzyko wzrastało o 40%, a u dzieci mających dostęp do komórek przed 7. r.ż. o 20%. Specjaliści podkreślają, że najnowsze wyniki pokrywają się z tym, co udało im się ustalić już wcześniej. Wg nich, zmniejsza to prawdopodobieństwo, że rezultaty są dziełem przypadku i nie odzwierciedlają rzeczywistego trendu. Na razie jest jednak za wcześnie, by mówić o związku przyczynowo-skutkowym.
  24. U dzieci, których rodzice się rozwodzą, w dorosłości ponad 2-krotnie wzrasta ryzyko udaru. Zespół dr Esme Fuller-Thomson z Uniwersytetu w Toronto analizował przypadki 13134 osób z przeprowadzonego w 2005 r. Kanadyjskiego Sondażu Zdrowia Publicznego (Canadian Community Health Survey). Byliśmy bardzo zaskoczeni, że związek między rozwodem rodziców a udarem pozostawał tak silny nawet po uwzględnieniu [potencjalnie istotnych czynników w postaci] palenia, otyłości, poziomu aktywności oraz spożycia alkoholu. Ogółem 10,4% respondentów przeżyło w dzieciństwie rozwód rodziców, a 1,9% przeszło udar. Po wzięciu poprawki na wiek, rasę i płeć okazało się, że ryzyko udaru w grupie rozwodowej było mniej więcej 2,2 razy wyższe niż u pozostałych badanych. Kiedy podczas analizy statystycznej Kanadyjczycy skorzystali z modelu regresji logistycznej, uwzględniając dodatkowo m.in. pozycję socjoekonomiczną, ewentualne zachowania prozdrowotne, stan zdrowia psychicznego oraz inne ważne wydarzenia z dzieciństwa, szanse na wystąpienie udaru u osób z rozwiedzionymi rodzicami nadal były znacząco wyższe.
  25. Od tysięcy lat czosnek jest uznawany za jeden z najwspanialszych leków, jakie można znaleźć we własnej kuchni. Ma działanie przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze i przeciwzakrzepowe, obniża też poziom cholesterolu... niestety, jedna z jego właściwości okazała się, przynajmniej częściowo, mitem: nie zapobiega nowotworom tak dobrze, jak sądzono. Autorami odkrycia są badacze z Ewha Women's University w Seulu, którzy dokonali metaanalizy, czyli podsumowania wyników 19 badań nad leczniczymi właściwościami przyprawy. Jak się okazuje, przeciwnowotworowe działanie czosnku jest znacznie słabsze, niż zwykło się uważać. Badacze, kierowani przez dr Oran Kwon, ustalili, że popularny dodatek do wielu dań nie chroni przed nowotworami żołądka, płuc, piersi ani trzonu macicy. Na szczęście, nie jest aż tak źle. Stwierdzono bowiem pewien korzystny wpływ czosnku na ryzyko zachorowania na raka jelita grubego, prostaty, przełyku i jamy ustnej oraz jajników i nerek. Sami autorzy zastrzegają jednak, że jeżeli w ogóle można mówić o działaniu przeciwnowotworowym, jest ono bardzo niepewne i ledwie dostrzegalne. Dr Kwon zastrzega, że konieczne będzie przeprowadzenie dalszych badań, które mogłyby ostatecznie potwierdzić lub odrzucić tezę o ochronnym działaniu czosnku. Do tego czasu badaczka zaleca: jeśli lubisz czosnek, to świetnie. Piecz go, krój na kawałki, podsmażaj. Jeśli przy okazji pojawią się silniejsze dowody na jego wpływ na nowotwory, to też świetnie. Jeżeli go lubisz, jedz go. Nawet jeśli jest prawdą, że czosnek nie chroni przed rakiem, wciąż pozostaje on wartościową przyprawą - istnieje przecież wiele innych powodów, dla których jego spożywanie jest korzystne dla naszego zdrowia. Z pewnością jest on wartościowym dodatkiem do urozmaiconej, bogatej w inne warzywa i owoce diety.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...