Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'rekonstrukcja' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 12 wyników

  1. Po 35 latach zakończyła się rekonstrukcja olbrzymiego prehistorycznego pingwina z Nowej Zelandii. Naukowcy wykorzystali kości dwóch osobników, a za wzór posłużył im szkielet współczesnego pingwina królewskiego. Kości zebrał w 1977 r. dr Ewan Fordyce, paleontolog z University of Otago. Odbudowę wspomagali doktorzy Dan Ksepka z Uniwersytetu Stanowego Karoliny Północnej oraz Paul Brinkman z Muzeum Historii Naturalnej Karoliny Północnej. Pingwinowi nadano nazwę Kairuku, co po maorysku oznacza "nurek, który powraca z jedzeniem". Ksepka interesował się rekonstrukcją, ponieważ kształty ciała ptaka były inne od wszystkich znanych pingwinów - i to zarówno współczesnych, jak i wymarłych. Poza tym konikiem naukowca jest różnorodność nowozelandzkich pingwinów w oligocenie. Lokalizacja ta była idealna pod względem dostępności pożywienia i bezpieczeństwa. W owym czasie większość Nowej Zelandii znajdowała się pod wodą, tworząc izolowane skaliste wysepki, które chroniły pingwiny przed drapieżnikami, a jednocześnie zapewniały obfitość pokarmu. Kairuku to jeden z co najmniej 5 pingwinów, które zamieszkiwały Nową Zelandię w owym czasie. Bioróżnorodność i unikatowość kształtów utrudniły zresztą rekonstrukcję. Wg pingwinich standardów, Kairuku był eleganckim ptakiem - miał smukłe ciało i długie skrzydła napędowe, ale krótkie i grube nogi [...]. Gdyby podczas rekonstrukcji wnioskować o wysokości na podstawie długości skrzydeł pełniących funkcję płetw, trzeba by założyć, że Kairuku mierzył ok. 183 cm. W rzeczywistości miał tylko 127 cm wysokości.
  2. Komputerowe wspomaganie projektowania (ang. computer-aided design, CAD) wykorzystuje się zwykle w inżynierii, np. do wizualizowania konstrukcji, wykonania makiety, prototypu czy instrukcji montażu. Po raz pierwszy zastosowano je jednak do usprawnienia rekonstrukcji piersi u kobiet po mastektomii (Biofabrication). Zespół Dietmara Hutmachera z Queensland University of Technology stworzył dzięki CAD bardzo dokładną formę piersi, stanowiącą podczas operacji wzór dla chirurgów. Można też zeskanować laserem zdrową pierś i skorzystać z modelowania CAD, by zaprojektować szkielet w warunkach in silico. Później wystarczy wyprodukować wysoce porowate rusztowanie, zaszczepić je unieruchomionymi w hydrożelu własnymi komórkami pacjentki i [po okresie hodowli] wszczepić konstrukcję [w miejscu odjętej piersi]. W takich okolicznościach niepotrzebne staje się pobieranie tkanek z innych części ciała. Naukowcy podkreślają, że w porównaniu do projektów tworzonych na papierze, CAD ma wiele zalet, m.in. daje możliwość obejrzenia projektu pod różnymi kątami oraz zachowania maksymalnej dokładności. Podczas testów zespół Hutmachera uzyskał zgodę od 3 pacjentek z rakiem gruczołu sutkowego. Przeprowadzono u nich laserowe skanowanie 3D. Dzięki oprogramowaniu CAD uzyskano obraz piersi i otaczającej ją klatki piersiowej. Na tej podstawie wydrukowano trójwymiarowy model, który został wykorzystany przez chirurgów w czasie operacji rekonstrukcji z tkanek własnopochodnych. W ten sposób lekarze uzyskali piersi o lepszym kształcie i większym stopniu symetrii z piersią zdrową. Same pacjentki także były bardziej usatysfakcjonowane kształtem i symetrią niż przedstawicielki operowanej tradycyjnie grupy kontrolnej. Ponieważ akademikom zależało głównie na pozyskaniu materiału wykorzystywanego w inżynierii tkankowej, wykorzystano CAD do tworzenia form dowolnych skanowanych tkanek. Oprogramowanie umożliwiło na niezależne sterowanie stopniem porowatości i wielkością porów.
  3. Bioinżynierowie z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa opracowali płynny materiał – kompozyt cząsteczek naturalnych i syntetycznych – który może pomóc w odtworzeniu uszkodzonej tkanki miękkiej. Wstrzykuje się go pod skórę, a następnie utwardza za pomocą światła. Naukowcy porównują to do zestalania galaretki w formie po spadku temperatury (Science Translational Medicine). Na razie Amerykanie przeprowadzili wstępne badania na szczurach i ludziach. Rezultaty okazały się naprawdę zachęcające, ale wynalazek nie nadaje się jeszcze do rutynowego stosowania w klinikach. Implantowane materiały biologiczne mogą naśladować fakturę tkanki miękkiej, ale są zazwyczaj szybko rozkładane przez organizm. Materiały syntetyczne bywają bardziej stałe, ale układ odpornościowy je odrzuca i przeważnie nie łączą się dobrze z otaczającą naturalną tkanką. Nasz materiał kompozytowy, z biologicznym komponentem zwiększającym kompatybilność z ciałem i syntetycznym odpowiadającym za wytrzymałość, łączy najlepsze cechy obu światów – podkreśla dr Jennifer Elisseeff. Amerykanie połączyli kwas hialuronowy (HA), który nadaje naszej skórze elastyczność, oraz poli(tlenek etylenu), w skrócie PEG. Wybrany przez nich polimer jest już z powodzeniem stosowany jako składnik kleju chirurgicznego. Dzięki temu wiadomo, że nie wywołuje ostrych reakcji układu odpornościowego. Dzięki wykorzystaniu energii światła powstają wiązania między molekułami PEG, a w środku zostaje uwięziony kwas hialuronowy. Co ważne, implant zachowuje swój kształt i nie wycieka. Aby uzyskać jak najlepszy kompozyt PEG-HA, naukowcy wstrzykiwali pod skórę i do mięśni grzbietu szczurów mieszanki różnych stężeń obu substancji. Następnie operowane miejsce oświetlano zieloną diodą LED. Właściwości implantu oceniano po 47 i 110 dniach za pomocą rezonansu magnetycznego, a później usuwano. Bezpośrednie pomiary i MRI wykazały, że implanty utworzone z najwyższego stężenia PEG oraz HA zachowywały pierwotne rozmiary, podczas gdy implanty z samego HA kurczyły się z biegiem czasu. Bezpieczeństwo i trwałość implantów PEG-HA testowano także przez 3 miesiące na 3 ochotnikach, którzy przeszli abdominoplastykę. Pod skórę brzucha wstrzyknięto im ok. 5 kropel PEG-HA lub samego kwasu hialuronowego. Żaden z pacjentów nie był hospitalizowany ani nie zmarł w związku z 8-mm implantem. Wspominali oni jednak o odczuwaniu gorąca i bólu podczas utwardzania. Po 12 tygodniach od zabiegu rezonans nie wykazał zmniejszenia się implantu. Po jego usunięciu i obejrzeniu okolicznych tkanek okazało się, że rozwinął się lekki-umiarkowany stan zapalny, związany z obecnością leukocytów określonego typu. Naukowcy ujawnili, że podobna reakcja zapalna wystąpiła u szczurów, ale u gryzoni i ludzi zaangażowały się w nią inne białe krwinki. Członkowie zespołu Elisseeff uważają, że jest to związane z wykorzystaną tkanką docelową: u ludzi implanty utworzono w obrębie brzucha, a u szczurów w mięśniach grzbietu. Nadal musimy ocenić trwałość i bezpieczeństwo naszego materiału w innych ludzkich tkankach, takich jak mięśnie czy mniej otłuszczone regiony pod skórą twarzy, by zoptymalizować kompozyt wykorzystywany w różnych procedurach. Amerykanie wiążą największe nadzieje z wykorzystaniem PEG-HA do rekonstrukcji twarzy.
  4. Świątynia Jerozolimska, zwana Świątynią Salomona była najświętszym miejscem judaizmu. Zbudowana w IX wieku p.n.e. Została ostateczne zburzona przez Rzymian w 70 roku. Za kilka lat być może zobaczymy ją znowu... ale w innym miejscu. Świątynię wzniesiono - według przekazów - na rozkaz legendarnego króla Salomona w miejscu, gdzie Abraham miał złożyć ofiarę ze swojego syna, Izaaka. To w niej przechowywano słynną Arkę Przymierza aż do zniszczenia świątyni przez babilońskiego króla Nabuchodonozora II. Odbudowana w V wieku p.n.e. (zwana od tego czasu II Świątynią) i rozbudowana przez Heroda Wielkiego została ostatecznie rozebrana po nieudanym powstaniu żydowskim przeciwko rzymskiej okupacji. Przetrwał jedynie fragment jej muru, znany dziś jako Ściana Płaczu. Rekonstrukcja świątyni w dawnym miejscu jest niemożliwa z powodów politycznych oraz zbudowanego na jej miejscu meczetu, zwanego Kopułą Omara. Zbudowanie III Świątyni to marzenie wielu Żydów. W ubiegłym roku osadnicy z Zachodniego Brzegu rozpoczęli budowę naturalnej wielkości repliki w miejscowości Micpe Jerycho. Jednak nie tylko oni postawili sobie taki cel. Rozpoczyna się budowa kolejnej repliki Świątyni Salomona, która stanie jednak... w Brazylii. Fundatorem jest zielonoświątkowy, brazylijski Kościół Uniwersalny Królestwa Bożego (Igreja Universal do Reino de Deus). To kult, który powstał w Brazylii w 1977 roku i osiągnął dużą popularność również poza granicami tego kraju. Istnieje wokół niego wiele kontrowersji, oprócz szarlatanerii (jest kościołem charyzmatycznym) oskarża się go m. in. o pranie brudnych pieniędzy, malwersacje, unikanie płacenia podatków, uprzedzenia rasowe a specjalna komisja w belgijskim parlamencie uznała ten kościół za niebezpieczną sektę. Na pewno Kościół Uniwersalny Królestwa Bożego musi dysponować dużymi funduszami na takie przedsięwzięcie. Olbrzymia świątynia, która stanie we wschodnim Săo Paulo, będzie zajmowała obszar 126 na 104 metry, jej wysokość sięgnie 55 metrów. Dwunastopiętrowa budowla ma pomieścić jednocześnie 10 tysięcy wiernych. Rekonstrukcja ma być tak wierna, jak to tylko możliwe, nawet kamienie na jej budowę będą cięte dokładnie tak samo, jak te w oryginalnej świątyni sprzed niemal trzydziestu wieków. Gigantyczna inwestycja ma pochłonąć 113 milionów dolarów. Kościół ma już wszystkie niezbędne pozwolenia, więc budowa ruszy niedługo, efekt mamy zobaczyć za cztery lata.
  5. W przeszłości zajmowano się wykorzystaniem ludzkiej błony owodniowej (ang. human amniotic membrane, HAM) do rekonstrukcji uszkodzonej powierzchni gałki ocznej. W najnowszym studium hiszpańscy naukowcy stwierdzili, że doskonale nadaje się ona także do odtwarzania chrząstki stawowej. Zespół Francisco J. Blanco z Institute Instituto de Investigación Biomédica de A Coruña (INIBIC) oceniał użyteczność kriokonserwowanej błony owodniowej. Okazało się, że podczas terapii komórkowej stanowiła ona doskonałe rusztowanie dla rosnących chondrocytów. Sprawdziła się też podczas rekonstrukcji uszkodzonych stawów. HAM zapewnia gładszą powierzchnię, a także wypełnia wszelkie przestrzenie i szczeliny – wyjaśnia Blanco. Przez okres 3 i 4 tygodni Hiszpanie hodowali na błonie owodniowej chondrocyty wyizolowane z ludzkiej chrząstki stawowej. Błony wykorzystano do 44 napraw modeli stawów in vitro. Ich stan oceniano pomiędzy 4. a 16. tygodniem od operacji. Okazało się, że HAM doskonale wiąże się z macierzystą chrząstką. Czasami nie mogliśmy odróżnić, gdzie kończy się oryginalna tkanka, a zaczyna syntetyzowana przez nas. Nowa tkanka miała charakterystyczny włóknisty wygląd i wysoką gęstość komórkową, niekiedy nawet większą od pierwotnej tkanki chrzęstnej. Wykorzystywanie zróżnicowanych chondrocytów jest jedną z opcji rekonstruowania uszkodzonej chrząstki stawowej. Niestety, nie u wszystkich pacjentów taka metoda się sprawdzi. Powody są dwa: 1) brak zdrowych chondrocytów oraz 2) dodatkowe uszkodzenia stawu podczas zabiegu. Nie da się jednak zaprzeczyć, że przeszczep chondrocytów wyhodowanych na rozmaitych naturalnych bądź syntetycznych rusztowaniach to rzeczywistość dzisiejszej inżynierii tkankowej. HAM jest materiałem bardzo obiecującym. Dzieje się tak dzięki jej właściwościom antybakteryjnym, antyangiogennym, a także przeciwnowotworowym. Dzięki niej można ograniczyć stan zapalny i zmniejszyć dolegliwości bólowe. Bodaj największym plusem jest jednak brak reakcji immunologicznej, co zapobiega ewentualnemu odrzuceniu przeszczepu. Co ważne, w błonie owodniowej znajduje się wiele związków występujących w naturalnej chrząstce. Nic dziwnego, że wyniki badań, które opublikowano na łamach pisma Cell and Tissue Banking, rodzą nadzieję u pacjentów choćby z chorobą zwyrodnieniową stawów.
  6. Naukowcy podjęli pierwszą opartą o analizę DNA próbę rekonstrukcji wymarłych ptaków moa. Posłużyli się przy tym bardzo starymi piórami sprzed mniej więcej 2500 lat, odkrytymi w schroniskach skalnych i jaskiniach Nowej Zelandii. Ekipa z Uniwersytetu w Adelajdzie i Landcare Research z dawnej ojczyzny nielotów stwierdziła na tej podstawie, że należały one do 4 różnych gatunków. Moa osiągały wysokość do 2,5 m i ważyły 250 kg. Przed pojawieniem się człowieka zdominowały faunę Nowej Zelandii. Wtedy jedynym ich wrogiem był orzeł Haasta (Harpagornis moorei). W XIII w. (ok. 1280 r.) pojawili się tu jednak Maorysi, którzy w krótkim czasie wytępili rodzinę Dinornithidae. Doktorant Nicolas Rawlence ze stanowiącego część uniwersytetu Australijskiego Centrum ds. Badania Starożytnego DNA podkreśla, że dotąd naukowcy nie wiedzieli, jak wyglądały poszczególne gatunki moa, a wyróżniono ich aż 10. Analizując DNA, byliśmy w stanie połączyć pióra z 4 gatunkami tych ptaków - moaka ciężkiego (Euryapteryx gravis), Pachyornis elephantopus, moakiem wyżynnym (Megalapteryx didinus) oraz Dinornis robustus. Badacze porównali pióra moa ze znalezionymi w osadach piórami modrolotek czerwonoczelnych, które zasiedlają te tereny również współcześnie. W ten sposób mogli stwierdzić, czy nie wyblakły lub nie zmieniły koloru. Zaskakujące jest to, że podczas gdy wiele gatunków miało podobne brązowe upierzenie, prawdopodobnie spełniające funkcję maskującą, niektóre miały pióra z białymi końcówkami, przez co wyglądały na nakrapiane – tłumaczy Rawlence. Jego współpracownik, dr Jamie Wood, sądzi, że jednolite ubarwienie to metoda skutecznego ukrywania się przed orłami Haasta. Dzięki swoim badaniom australisko-nowozelandzki zespół wykazał, że DNA można pozyskiwać nie tylko z końcówki dudki (calamus), ale ze wszystkich części pióra. Oznacza to, że dysponując muzealnymi eksponatami, będzie można zrekonstruować wiele wymarłych ptaków.
  7. W porównaniu do innych naczelnych, poród u człowieka jest trudniejszy. Powodem jest duża głowa dziecka, która dodatkowo musi się obracać, by wpasować się w kanał rodny. Rekonstrukcja budowy miednicy u neandertalskich kobiet wykazała, że one również wydawały na świat wielkogłowego noworodka, lecz rotacja jeszcze u nich nie zachodziła. Porównując skamieliny miednic australopiteka sprzed 3,1 mln lat, Homo erectusa sprzed 1,2 mln lat i archaicznego Homo sapiens sprzed 500 tys. lat z miednicami współczesnych kobiet, można stwierdzić, że na przestrzeni dziejów zmieniło się przestrzenne ukształtowanie kanału rodnego. W 3 pierwszych przypadkach, patrząc z góry, był on owalny i najszerszy w płaszczyźnie poziomej, czyli od boku do boku. U współczesnych kobiet również jest owalny, ale w połowie długości zmienia się jego kształt, tak że w pobliżu otworu dolnego miednicy staje się najszerszy od przodu ku tyłowi. Oznacza to, iż dziecko musi obracać głowę w czasie przechodzenia przez kanał rodny, w przeciwnym razie inne części jego ciała, np. ramiona, się zaklinują. Podobnie jak koledzy po fachu, Timothy Weaver, paleoantropolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis, sądził, że pojawienie się porodu rotacyjnego poprzedziło oddzielenie się od siebie linii ewolucyjnych człowieka współczesnego i neandertalczyków. Zakładano tak, ponieważ neandertalczycy również mieli duże głowy, a ich kobiety musiały sobie jakoś radzić z urodzeniem dzieci ze sporymi mózgami. Trudno to było sprawdzić, gdyż jedyna istniejąca miednica neandertalki, znaleziona w 1929 r. koło Tabun w Izraelu, zachowała się tylko częściowo. Dwie wcześniejsze próby jej zrekonstruowania sugerowały, że poród musiał być rotacyjny. Jako że brakowało kości krzyżowej (łac. os sacrum), nie wiadomo jednak, jak to naprawdę wyglądało. By ostatecznie rozwiać wątpliwości, Weaver i Jean-Jacques Hublin z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka w Lipsku zbadali miednicę przechowywaną na co dzień w British Museum za pomocą tomografu komputerowego. Skany pozwoliły ułożyć w trójwymiarze kości łonową, kulszową i biodrową. Naukowcy posłużyli się też punktami orientacyjnymi, które umożliwiły porównanie anatomii neandertalki z budową kobiety współczesnej, a przez to oszacowanie rozmiarów i kształtu brakujących elementów. Okazało się, że miednica neandertalskiej kobiety bardziej przypominała miednice wcześniejszych hominidów. Dlaczego więc potem dokonała się taka zmiana w sposobie rodzenia dzieci? Weaver sądzi, że to kompromis między przystosowaniem do gorącego klimatu równikowego, gdzie lepiej "sprawdzała" się szczupła budowa ciała i wąskie biodra, a koniecznością wydania na świat wielkogłowego noworodka.
  8. Sufity w górnym kościele Bazyliki św. Franciszka w Asyżu zostały w czasie malowania fresków pokryte krowim mlekiem. Malowidła powstawały w XIII wieku. Do niespodziewanego odkrycia doszło podczas analizy chemicznej fragmentów, które odkruszyły się po trzęsieniu ziemi w 1997 roku. Gdy roztrzaskane pod wpływem wstrząsów freski spadły na podłogę, wszyscy myśleli, że to ich koniec. Na szczęście tak się nie stało, a samą Bazylikę wpisano w 2000 roku na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Bazylika składa się z dwóch kościołów: dolnego i górnego. Malowidła w pierwszym stworzyli Giotto i Simone Martini, a w drugim Giotto oraz Cimabue. W nawie głównej kościoła górnego można podziwiać przedstawienia figuralne z Matką Boską i czterema doktorami Kościoła: świętymi Ambrożym, Augustynem, Grzegorzem i Hieronimem. Podczas trzęsienia sprzed 12 lat fresk z Hieronimem autorstwa Giotta rozpadł się na 40 tysięcy kawałków. Ich składanie zakończono dopiero w 2002 roku. Stworzony przez Cimabue wizerunek świętego Mateusza pokruszył się w jeszcze większym stopniu, bo na 120 tys. elementów. To dlatego prace rekonstrukcyjne potrwały do 2005 r. Skoro freski dostarczono nam w postaci wielu maluteńkich kawałków, pomyśleliśmy, że warto je zbadać – opowiada Piero Pucci, profesor biochemii z Uniwersytetu w Neapolu. Bez wątpienia znajdowały się w nich białka mleka. Mimo że fragmenty podniesiono z ziemi, byliśmy w stanie wyeliminować wpływ ewentualnego zanieczyszczenia. Jesteśmy absolutnie pewni uzyskanych wyników – możemy powiedzieć, że Giotto używał krowiego mleka jako materiału spajającego freski.
  9. Wata cukrowa ma swoich zagorzałych zwolenników i przeciwników. Linia podziału przebiega także przez grupę naukowców, którzy potrafią się jednak zdystansować i spojrzeć na sprawę obiektywnie. Leon Bellan, członek frakcji antywatowej, zdołał wykorzystać słodkie nitki do utworzenia sieci naczyń krwionośnych w hodowanych w laboratorium tkankach: kościach, skórze, mięśniach oraz tłuszczu (Soft Matter). Bellan z Uniwersytetu Cornella i dr Jason Spector z Nowojorskiego Szpitala Prezbiteriańskiego oraz Weill Cornell Medical Center (fan lepkiej chmurki) polali watę gęstym roztworem. Gdy całość zastygła, tworząc zwartą bryłę, zanurzyli ją w gorącej wodzie. Zabieg ten miał doprowadzić do rozpuszczenia zatopionej wewnątrz waty, która ściekając, wydrążyła drobniutkie kanaliki. W ten sposób Amerykanie uzyskali rodzaj formy. Następnie wprowadzili do niej komórki, które utworzyły sztuczne naczynia krwionośne. Biodegradowalny bloczek z niedojrzałymi komórkami należy umieścić w tkance, która podlega rekonstrukcji. Gdy zestalona bryła zanika, jest stopniowo zastępowana przez rosnącą kość czy mięśnie. Koniec końców otrzymujemy kawałek żądanej tkanki, poprzetykanej naczyniami krwionośnymi. Na razie akademicy eksperymentowali na tkankach szczurzych i udało im się "przepuścić" krew przez odtworzone naczynia. Wata zostanie pewnie kiedyś zastąpiona bardziej profesjonalnym materiałem, ale Bellan i Spector zamierzają maksymalnie wykorzystać jej możliwości.
  10. Kolumbijka Claudia Castillo jest pierwszą na świecie pacjentką, której podarowano tchawicę uzyskaną z komórek dawcy i tkanki wyhodowanej z jej własnych komórek macierzystych. Najpierw dodano je do fragmentu tchawicy dawcy, gdzie miały się namnażać, a potem w czerwcu całość zaimplantowano w ciele 30-latki (The Lancet). Wskutek przebytej gruźlicy u Castillo po lewej stronie doszło do uszkodzenia miejsca, gdzie tchawica przechodzi oskrzela. Pacjentka z trudem oddychała, dlatego w marcu podjęto decyzję o rekonstrukcji. Hiszpańscy lekarze pobrali od dawcy 7-centymetrowy fragment tchawicy. Potem do akcji wkroczyli naukowcy z Uniwersytetu w Padwie, którzy za pomocą enzymów oczyścili go z komórek zmarłego, uzyskując czyste rusztowanie z tkanki łącznej. To właśnie na chrząstce bristolczycy umieścili cienką warstewkę komórek macierzystych, pobranych uprzednio ze szpiku kostnego Kolumbijki. Całość umieszczono na 4 dni w bioreaktorze, który zbudowano na Politechnice Mediolańskiej. Końcową operację przeprowadzono w czerwcu w Barcelonie. Zespołem lekarzy kierował Paolo Macchiarini, który usunął zniszczoną tchawicę i zastąpił ją zrekonstruowaną tkanką. Po kilku miesiącach pacjentka czuje się dobrze. Nie ma objawów wskazujących na odrzucenie narządu. Tchawica jest drugim organem, który wyhodowano z komórek macierzystych poza organizmem chorego. Dwa lata temu Anthony Atalaat ze Szkoły Medycznej Wake Forest University zrekonstruował w ten sposób pęcherze moczowe u 7 dzieci.
  11. Opracowany w MIT wynalazek rodzi nadzieję na zwiększenie skuteczności rekonstrukcji mięśnia sercowego. Dzięki jego wykorzystaniu do wspomagania terapii z wykorzystaniem komórek macierzystych odbudowa narządu może stać się naprawdę prostą procedurą. Zasada działania mikroskopijnego urządzenia jest bardzo prosta. Przypomina ono skrzyżowanie rusztowania z plastrem miodu, a jego celem jest stworzenie matrycy, na której można hodować komórki macierzyste lub komórki mięśnia sercowego (kardiomiocyty). Mogą one zostać wykorzystane do odbudowania uszkodzeń organu powstałych np. w wyniku zawału lub wrodzonych defektów. Wynalazek ekspertów z MIT jest pierwszą tego typu konstrukcją zaprojektowaną z myślą o dostosowaniu do charakterystyki tkanki budującej ściany serca. Oprócz wielu innych jego zalet niezwykle istotna jest zdolność do stopniowej biodegradacji, dzięki czemu po pewnym czasie od zakończenia "łatania" ubytku dochodzi do całkowitego zaniku ciała obcego. Pozwala to na przywrócenie kardiomiocytom optymalnych warunków życia, maksymalnie zbliżonych do naturalnych. Lisa E. Freed, jedna z badaczek związanych z badaniami, tłumaczy: w dalszej perspektywie chcielibyśmy mieć do dyspozycji całą gamę rusztowań dostosowanych do różnych rodzajów tkanki, które potrzebowalibyśmy naprawić. Jak tłumaczy, każde z nich miałoby unikalne właściwości strukturalne i mechaniczne, dzięki czemu proces regeneracji zachodziły w sposób optymalny dla danego organu. Sekretem rusztowania jest jego dostosowanie do tzw. kierunkowości komórek serca, czyli charakterystycznego sposobu ich ułożenia w sposób zapewniający kurczenie się komór wyłącznie w określonych kierunkach. Dotychczasowe rozwiązania nie posiadały tej cechy lub wymagały przyłożenia prądu elektrycznego do wywołania odpowiednich zmian kształtu. Sprawiało to, że stopień integracji implantu z mięśniem sercowym był stosunkowo niski, a fizjologia skurczu była upośledzona. Eksperymenty przeprowadzone na komórkach szczurzych noworodków wykazały, że możliwe jest przeniesienie komórek do wnętrza oczek siatkowatego rusztowania. Po zasiedleniu matrycy, komórki wykazywały prawidłowe cechy fizjologiczne, a także wspomnianą wcześniej kierunkowość. Autorzy wynalazku podkreślają, że wciąż wymaga on dopracowania. Badacze przyznają m.in., że matryca jest zbyt cienka, by pozwolić na rekonstrukcję mięśnia sercowego na całej jego grubości. Na szczęście trwają jednak intensywne prace nad dalszymi udoskonaleniami unikalnego implantu.
  12. Niemal 700 lat po śmierci Dantego (zm. 13 lub 14 IX 1321 r. w Rawennie) włoscy badacze pokusili się zrekonstruowanie jego twarzy. Od lat spekulowano o orlim nosie poety, los zgotował jednak naukowcom kilka niespodzianek. Dla mnie również było to zaskoczenie — przyznał profesor Giorgio Gruppioni z Uniwersytetu Bolońskiego. W telefonicznym wywiadzie udzielonym Reuterowi antropolog powiedział, że nos był najprawdopodobniej haczykowaty, krótki i skrzywiony, jak gdyby po uderzeniu pięścią. Wszyscy mieliśmy jakieś wyobrażenia na temat wyglądu Dantego. Jeśli to wszystko prawda, jego twarz była zupełnie inna. Wyglądał bardziej jak zwykły człowiek, mężczyzna z ulicy. Popularne teorie dotyczące fizjonomii autora Boskiej komedii były wynikiem artystycznej interpretacji. Gruppioni przypomina, że większość z nich to wizje pośmiertne, a rzemieślnicy podziwiający styl mistrza mocno idealizowali jego wizerunek. Istnieje sporo masek pośmiertnych, ponoć Dantego, ale historycy uważają, że zostały one wyrzeźbione po jego śmierci. Żadna ludzka twarz nie wytrzymałaby wykonania na swojej podstawie aż 30 masek. Włoski zespół opierał się podczas prac rekonstrukcyjnych na pomiarach czaszki wykonanych przez profesora Fabia Frassetto w 1921 roku. To jedyny moment, kiedy znajdowała się ona poza kryptą. Frassetto zmierzył ją niezwykle dokładnie i w tajemnicy przygotował gipsowy model. Profesor działał w ukryciu, ponieważ urzędnicy miejscy uznaliby jego poczynania za profanację. Gdy w XIX wieku otwarto grób uznawany za miejsce pochówku poety, nie odnaleziono w nim żuchwy. Została odtworzona. Szkielet Dantego był w latach 1509-1865 ukrywany przez mnichów z Rawenny, którzy obawiali się, że zostanie skradziony przez agentów z Florencji, rodzinnego miasta artysty. Nad rekonstrukcją pracowali inżynierowie z Uniwersytetu Bolońskiego w Forli (Francesca de Crecenzio, Massimiliano Fantini oraz Franco Persiani) i artyści z Uniwersytetu w Pizie: Francesco i Gabriele Mallegni. Co ostatni posłużyli się nawet programami komputerowymi i technikami wykorzystywanymi w medycynie sądowej. Twarz Dantego wykonali z gipsu, plastiku oraz innych materiałów. Dodali zmarszczki, brwi, przygotowali też renesansowe nakrycie głowy w kolorze burgunda.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...