Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'piractwo' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 120 wyników

  1. Badania wykonane przez paryską firmę TERA Consultants na zlecenie Międzynarodowej Izby Handlu pokazują, że piractwo prowadzi do wielomiliardowych strat finansowych oraz utraty pracy przez tysiące osób. TERA Consultants informuje, że w 2008 roku na terenie Unii Europejskiej przemysły filmowy, telewizyjny, muzyczny oraz oprogramowania wygenerowały 860 miliardów euro przychodu i zatrudniały 14,4 miliona osób. W tym samym czasie, jak wynika z analiz TERA, piractwo spowodowało straty rzędu 10 miliardów euro i doprowadziło do utraty 186 000 miejsc pracy. Z analiz paryskiej firmy wynika, że jeśli obecne trendy utrzymają się to do roku 2015 z powodu piractwa pracę w UE straci 1,2 miliona osób, a straty finansowe sięgną 240 miliardów euro. Zdaniem Patrice Geoffrona, poziom piractwa będzie rósł, gdyż zwiększa się przepustowość łączy, a coraz więcej osób korzysta z szerokopasmowego dostępu do Sieci. Agnete Haaland, szefowa Międzynarodowej Federacji Aktorów, która wspierała badania, uważa, iż Unia Europejska powinna bardziej zdecydowanie walczyć z piractwem. To jednak może być trudne, gdyż wiele grup w Parlamencie Europejskim sprzeciwia się zaostrzaniu prawa.
  2. Część z największych światowych koncernów wystąpiła przeciwko planom brytyjskiego rządu, który chce zmusić dostawców internetu do odcinania piratów od sieci. List w tej sprawie, opublikowany na łamach Financial Times, podpisali przedstawiciele Orange'a, Facebooka, Virgin Media, eBay, Google czy British Telecom. Autorzy listu zaznaczają, że tego typu rozwiązanie będzie miało daleko idące niezamierzone konsekwencje, które przewyższą wszelkie korzyści. Twierdzą oni, że blokowanie dostępu, jak przewidziano to w proponowanych rozwiązaniach prawnych, zakłóci pracę sieci w Wielkiej Brytanii i innych krajach oraz będzie stanowiło zagrożenie dla wolności słowa i otwartego internetu, a jednocześnie nie zmniejszy skali piractwa w takim stopniu, ja się to planuje. Przyjmowanie tak kontrowersyjnych rozwiązań bez jakichkolwiek konsultacji z konsumentami i przemysłem to bardzo zła praktyka parlamentarna.
  3. Amerykański sąd apelacyjny uznał, że Whitney Harper nie może powoływać się na zapis Copyright Act z 1976 roku, który opisuje kategorię "innocent infringment". Pani Harper została oskarżona o nielegalne pobranie z sieci P2P 37 utworów. Sąd pierwszej instancji uznał linię obrony mówiącą o "innocent infringment" i zmniejszył minimalną grzywnę 750 dolarów za nielegalnie pobrany utwór do kwoty 200 USD. Jednak sąd apelacyjny odrzucił taki wyrok. Stwierdził bowiem, że zasada "innocent infringment" dotyczy sytuacji, w której naruszający prawo autorskie wykaże, iż zrobił to nieświadomie i nie miał żadnych podstaw, by przypuszczać, że łamie prawo. Tymczasem, jak stwierdził sąd, ostrzeżenia o prawach autorskich są powszechnie znane i były wydrukowane na opakowaniu płyty, którą oskarżona nielegalnie skopiowała. Innymi słowy sąd uznał, że nawet w przypadku gdy nie mamy dostępu do samego opakowania - Harper przyznała, że kopiowała z sieci P2P - to powszechność ostrzeżeń i dostępność informacji na ten temat powodują, że nie można powoływać się na zasadę "innocent infringment". Pani Harper będzie musiała zapłacić zatem 750 USD od każdego nielegalnie pobranego utworu.
  4. Właściciele RapidShare otrzymali od wydawców książek elektronicznych list z wyrokiem sądu i żądaniem natychmiastowego usunięcia z serwisu 148 e-booków. Ponadto sąd nakazał RapidShare podjęcie działań, które uniemożliwią w przyszłości nielegalne udostępnianie książek. Jeśli właściciele RapidShare nie spełnią żądań poszkodowanych, mogą zostać skazani na kary więzienia oraz do 339 000 dolarów grzywny. To pierwsza duża sprawa sądowa dotycząca piractwa e-książek. W miarę rozpowszechniania się czytników książki elektronicznej coraz więcej osób sięga po literaturę wydawaną w takim właśnie formacie. Rośnie też związane z tym piractwo. Wydawcy postanowili zatem działać jak najszybciej.
  5. Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego (IFPI) nie udało się zmusić jednego z największych światowych telekomów do zablokowania serwisu The Pirate Bay. To jedno z nielicznych w ostatnim czasie "zwycięstw" piratów. W ubiegłym roku IFPI pozwało do sądu norweską firmę Telenor, gdyż odmówiła ona blokowania The Pirate Bay. Organizacja przegrała sprawę i złożyła apelację. Dzisiaj sąd odmówił jej rozpatrzenia, podtrzymując tym samym poprzedni wyrok. "Zgodnie z duchem prawa o ochronie własności intelektualnej, Telenor nie bierze udziału w zachowaniu, które jest naganne lub też może być podstawą do żądania odszkodowania za umożliwienie klientom dostępu do The Pirate Bay" - stwierdził sąd. Norweski wymiar sprawiedliwości zajął więc inne stanowisko niż sądy w innych krajach. W ubiegłym tygodniu duński sąd nakazał firmie Tele2 zablokować dostęp do TPB, a niedługo później we Włoszech sąd wydał podobny wyrok obowiązujący wszystkich dostawców internetu.
  6. Sąd znacząco zredukował grzywnę dla Jammie Thomas-Rasset, którą skazano na zapłacenie 1,9 miliona dolarów. W ponownym procesie sąd zmniejszył tę kwotę do 54 000 USD. Potrzeba powstrzymania [jej naśladowców - red.] nie usprawiedliwia grzywny w wysokości 2 milionów dolarów za kradzież i nielegalną dystrybucję 24 utworów - stwierdził sędzia Michael Davis. Thomas-Rasset to pierwsza osoba pozwana przez RIAA. Kobieta wcześniej odrzuciła propozycję ugody i nie przyznawała się do winy. Teraz organizacja ma siedem dni na ustosunkowanie się do decyzji sądu. Może zaakceptować niższą grzywnę bądź też zażądać nowego procesu. Decyzja sędziego Davisa jest poważnym ciosem we właścicieli praw autorskich. RIAA argumentowała bowiem, że sąd nie ma prawa zmienić wysokości grzywny zasądzonej przez ławę przysięgłych, gdyż mieści się ona w widełkach ustalonych przez Kongres, jest zatem legalna.
  7. Administracja prezydencka w USA popiera wysokie kary finansowe nakładane na osoby nielegalnie wymieniające się plikami. Departament Sprawiedliwości (DoJ) wydał oświadczenie w sprawie Joela Tenebauma, który został skazany na zapłacenie 675 000 dolarów odszkodowania. Ustalając takie ramy [za każdy nielegalny plik można zostać w USA skazanym na grzywnę od 750 USD do 150 000 USD - red.] Kongres wziął pod uwagę konieczność powstrzymania milionów użytkowników od naruszania praw autorskich, gdyż wielu z naruszających sądzi, że pozostaną bezkarni - napisano w oświadczeniu DoJ. Przed paroma miesiącami Tenebaum, mimo iż bronił go zespół dobrych specjalistów z profesorem z Uniwersytetu Harvarda na czele, przegrał sprawę wytoczoną mu przez RIAA. Za każdy nielegalnie pobrany plik skazany musi zapłacić 22 500 dolarów. Tenebaum uważa, że to zbyt wysoka kwota i domaga się ponownego procesu. Jest skłonny zapłacić minimum przewidziane prawem czyli 750 USD za plik. Mężczyzna przyznał się do nielegalnego pobrania i rozpowszechnienia 30 utworów. Niewykluczone, że będzie on ostatnim skazanym z powództwa RIAA. Organizacja najprawdopodobniej przestanie ścigać pojedynczych piratów i skupi się na współpracy z dostawcami internetu.
  8. Międzynarodowa Federacja Przemysłu Fonograficznego (IFPI) szacuje, że w 2009 roku sprzedaż muzyki zmniejszyła się o około 10%. Oznacza to, że w ciągu ostatnich 6 lat spadła ona o 30%. Już ponad 25% dochodów ze sprzedaży generuje muzyka w formie cyfrowej. Jednak spadek sprzedaży na tradycyjnych nośnikach oraz piractwo spowodowały, że przemysł muzyczny notuje coraz mniejsze przychody. IFPI szacuje, że przychody z muzyki cyfrowej zwiększyły się w 2009 roku o około 12% do poziomu 4,2 miliarda USD. W roku 2008 zanotowano 25-, a w 2007 aż 30-procentowy wzrost sprzedaży muzyki cyfrowej. Opierając się na danych z pierwszej połowy 2009, kiedy to ogólna wartość sprzedaży spadła o 12%, IFPI ocenia, że w całym 2009 roku sprzedaż muzyki zmniejszyła się o około 10%. W roku 2008 zanotowano 7-procentowy spadek, a w 2007 - 8%. Najgorsza sytuacja panuje w krajach, w których nie pojawiły się duże serwisy z legalną muzyką cyfrową. Na przykład w Hiszpanii rynek muzyczny skurczył się w 2009 roku aż o 17% i obecnie jest on o około 2/3 mniejszy niż w roku 2001. Także i w Polsce piractwo doprowadziło do zamknięcia licznych sklepów z legalną cyfrową muzyką. Pod koniec 2009 roku zamknięto sklep Melo.pl, a jeszcze wcześniej OnetPlejer. Natomiast iPlay, najstarszy polski sklep z cyfrową muzyką, został sprzedany za... 800 złotych, a jego nowy właściciel ma zamiar zmienić strategię i nie stawia już na muzykę. Dochodowa jest za to ponoć Muzodajnia.pl. Obecnie na świecie istnieje 400 sklepów z legalną cyfrową muzyką. Oferują one w sumie 11 milionów plików.
  9. Piractwo, dotychczas gnębiące przemysł filmowy i muzyczny, w pełni dotknęło też rynek książki elektronicznej. Najbardziej poczytni autorzy cieszą się też największym "wzięciem" wśród piratów. Gdy w serwisie Amazon.com ukazała się elektroniczna wersja powieści Dana Browna "The Lost Symbol", w ciągu dwóch dni sprzedano jej więcej niż wersji papierowej. Jednak sukces miał swoją cenę. W ciągu 24 godzin po premierze, w Sieci zaczęły krążyć nielegalne kopie książki. Z miejsc takich jak Rapidshare czy BitTorrent zostały one pobrane więcej niż 100 000 razy. Wraz z rosnącym zainteresowaniem książką elektroniczną, rośnie też piractwo. Jak podaje Stowarzyszenie Amerykańskich Wydawców w drugim kwartale 2009 roku wartość sprzedanych książek elektronicznych wyniosła 37 milionów dolarów. To trzykrotnie więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Są to jednak tylko szacunkowe dane, gdyż wielu wydawców, w obawie przed piractwem, nie chce udzielać podobnych informacji. Branża wydawnicza jest w tej dobrej sytuacji, że może czerpać z doświadczeń przemysłu muzycznego i filmowego. Lata walki z piractwem przyniosły bowiem z pewnością odpowiedź na jedno pytanie - wiadomo, które metody są nieskuteczne. Skutecznej wciąż nie opracowano, chociaż przykład serwisu iTunes pokazuje, że mimo piractwa można odnieść sukces. Wydawcy wciąż jednak nie rozpoczęli poważnej dyskusji o problemie. Niektórzy z nich będą zapewne przygotowywali wydania elektroniczne na całe tygodnie po wydaniach papierowych. Tak uczyniła firma Simon & Schuster z książką "Under the Dome" Stephena Kinga, chociaż w tym wypadku chodziło o obawę, by tańsza wersja elektroniczna nie zaszkodziła sprzedaży edycji papierowej. Inni, jak J.K. Rowling, w ogóle odmawiają zgody na wydawanie swoich dzieł w wersjach elektronicznych. Książka elektroniczna ma jednak i tę zaletę dla wydawców, że, jak wynika ze wstępnych badań, osoby ją kupujące nabywają więcej dzieł, niż miłośnicy tradycyjnych papierowych wydawnictw.
  10. Wraz z rozpoczęciem nowego roku we Francji w życie weszły kontrowersyjne przepisy pozwalające na odcinanie piratów od Internetu. To jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów na świecie. Nawet potężne amerykańskie organizacje chroniące prawa autorskie, których działania przyciągają najwięcej uwagi, nie doprowadziły dotychczas do odcięcia kogokolwiek od Sieci. Sztuka ta może natomiast udać się francuskiej Hadopi, która jest odpowiedzialna walkę z piractwem. Niewykluczone, że podobne przepisy wejdą w życie też w Wielkiej Brytanii. Już oszacowano, iż ich wprowadzenie będzie kosztowało internautów 500 milionów dolarów. W Stanach Zjednoczonych RIAA od kilku lat stara się, by wprowadzono podobne metody. W pewnej chwili wydawało się, że może odnieść częściowy sukces, gdyż nad zasadą "trzech przewinień" zaczęli zastanawiać się duzi dostawcy internetu - Comcast i AT&T. Zgodzili się oni wysyłać listy ostrzegawcze, jednak Comcast oświadczył, że nie planuje odcinania piratów, a AT&T stwierdziło, iż może to zrobić tylko na podstawie wyroku sądowego. Niewykluczone, że organizacja zmieni teraz taktykę i będzie naciskała na administrację prezydencką, w celu wprowadzenia odpowiednich przepisów. Nic jednak nie wskazuje na to, by w najbliższych latach możliwe było uchwalenie podobnych ustaw za oceanem.
  11. Brytyjski rząd ocenia, że walka z piractwem będzie kosztowała obywateli 500 milionów funtów. To koszty, które powstaną wskutek wejścia w życie ustawy Digital Economy Bill. Zobowiązuje ona dostawców internetu do odłączania bądź spowolniania połączeń osobom, które pomimo ostrzeżeń nadal będą nielegalnie pobierały kopie muzyki czy filmów. Zdaniem ISP wskutek takich działań roczna opłata za łącze szerokopasmowe wzrośnie o około 25 funtów. Ponadto, jak przyznają ministerstwa, wstępna kampania uświadamiająca będzie kosztowała 1,40 funta na jedno połączenie internetowe i doprowadzi do tego, że 40 000 gospodarstw domowych zrezygnuje z sieci. Ustawa przewiduje, że w ciągu najbliższych 10 lat spowoduje ona wzrost wartości sprzedaży filmów i muzyki o 1,7 miliarda funtów, a do skarbu państwa z tytułu podatku VAT wpłynie 350 milionów. Brytyjscy dostawcy internetu zwrócili się do twórców treści, by ci partycypowali w kosztach i w ten sposób przyczynili się do obniżenia rachunków, które zostaną wystawione wszystkim internautom. Nowe prawo zostało skrytykowane przez Johna Pettera, jednego z menedżerów British Telecom. Wyobraźmy sobie małą firmę, w której jeden z pracowników jest piratem. Jej dostęp do internetu zostanie odcięty z powodu postępowania jednej osoby - stwierdził. Sposób wprowadzania ustawy skrytykowała też konserwatywna opozycja, która popiera przyświecające jej idee. Partii Konserwatywnej nie podoba się jednak odpowiedzialność zbiorowa, jaką przewiduje ustawa. Nie chcą, by większość ponosiła koszty nielegalnych działań mniejszości.
  12. Cztery potężne studia nagraniowe - Warner Music Canada, Sony BMG Music Canada, EMI Music Canada i Universal Music Canada - które są głównymi członkami Kanadyjskiego Stowarzyszenia Przemysłu Nagraniowego (CRIA), zostały oskarżone o masowe naruszenia praw autorskich. Na podstawie tych samych przepisów, które studia wykorzystują do ścigania piratów, mogą być teraz skazane na gigantyczną grzywnę. Pozew został złożony już w październiku ubiegłego roku przez artystów sfrustrowanych latami naruszania ich praw przez przemysł nagraniowy. W pozwie praktyki przemysłu nazwano "korzystaj teraz, zapłać później, jeśli w ogóle". Studia nagraniowe od wielu lat nie płaciły tantiemów za utwory umieszczane na płytach z kompilacjami i nagraniami na żywo. Studia nie starały się też o zgodę na wykorzystanie tych utworów. Tytuły płyt, na których znajdowały się utwory, umieszczano na liście "do załatwienia", co oznaczało, że sprawy związane ze zgodą artystów na wykorzystanie utworów oraz sprawy tantiem mają być kiedyś załatwione. Problem w tym, że nigdy załatwione nie zostały, a istnienie listy datuje się od końca lat 80. ubiegłego wieku, gdy w Kanadzie zmieniono prawo autorskie. A zatem od dwudziestu lat nie tylko nie płacono za wykorzystane utwory, ale rozpowszechniano je bez zgody właścicieli praw autorskich. Na liście "do załatwienia" znajduje się już 300 000 tytułów. Są wśród nich dzieła tak znanych artystów jak Beyonce czy Bruce Springsteen, po mało znanych lokalnych artystów. W końcu właściciele praw autorskich nie wytrzymali i podali studia nagraniowe do sądu w ramach pozwu zbiorowego. Wśród pozywających znaleźli się m.in. spadkobiercy Chada Bakera, słynnego muzyka jazzowego, który zmarł w 1988 roku. Według kanadyjskiego prawa za celowe naruszenie praw autorskich grozi grzywna do 20 000 dolarów od każdego utworu. Studia nagraniowe mogą zatem zostać skazane na grzywnę w wysokości 6 miliardów dolarów.
  13. Niezwykle popularny tracker Mininova praktycznie przestał istnieć. Serwis wykonał wyrok sądu i usunął odnośniki do nielegalnych plików. Pozostały tylko takie, na rozpowszechnianie których autorzy wyrazili zgodę. Z Mininovej zniknęła więc niemal cała zawartość. Nakaz usunięcia odnośników do pirackich plików wydał holenderski sąd. Mininova przegrała przed nim proces z broniącą praw autorskich organizacją BREIN. Serwis przynosił swoim twórcom milionowe zyski. Najprawdopodobniej będą się oni odwoływali od wyroku.
  14. Rząd Wielkiej Brytanii chce pójść śladem swojego francuskiego odpowiednika. Dzisiaj potwierdzono, że zostaną zaproponowane przepisy, zgodnie z którymi piraci będą odcinani od internetu. Ma to być ostateczność stosowana wobec osób, które wysłuchają wcześniejszych ostrzeżeń. Nowe przepisy miałyby zacząć obowiązywać wiosną 2011 roku. Nie wiadomo, czy w ogóle wejdą w życie. Wiosną przyszłego roku Wielką Brytanię czekają wybory. Rządząca Partia Pracy najprawdopodobniej je przegra, a nowy rząd skonstruuje Partia Konserwatywna. Nowe przepisy zostaną zaproponowane pod koniec listopada bieżącego roku. Weszłyby w życie w kwietniu 2010 roku, ale przez kolejnych 12 miesięcy nie byłyby egzekwowane. Urzędnicy przyglądaliby się rozwojowi sytuacji. Jeśli piractwo nie spadłoby w tym czasie o 70%, przepisy zaczęłyby być stosowane. Pierwsi piraci mogą utracić połączenie z Siecią w lipcu 2011 roku. Od momentu poinformowania takiej osoby o tym, że zostanie ona odcięta od internetu, do rzeczywistego odłączenia sygnału musi minąć 20 dni roboczych. W tym czasie pirat będzie mógł odwołać się od decyzji do niezależnego ciała, które zostanie powołane przez Ofcom (Office of Communications). Lord Mandelson, sekretarz ds. biznesu, stwierdził: Rząd brytyjski uważa, że korzystanie z czyjejś pracy bez płacenia mu za to jest złe. Jako gospodarka, której podstawą działania jest kreatywność nie możemy siedzieć z założonymi rękoma i do tego dopuszczać.
  15. Z najnowszych danych wynika, że w Szwecji gwałtownie zmniejszyło się piractwo. Niewykluczone, że przyczyniła się do tego... Partia Piratów. Międzynarodowa Federacja Przemysłu Fonograficznego informuje, że w czerwcu aż 60% szwedzkich użytkowników sieci P2P w ogóle z nich zrezygnowało lub też znacząco ograniczyło aktywność. Wpływ na takie zachowanie miały nowe przepisy, które weszły w życie 1 kwietnia. Przewidują one, że dostawcy internetu mają obowiązek ujawniać dane osób podejrzanych o nielegalną wymianę plików. Jednak obowiązek taki ciąży na nich wówczas, gdy z wnioskiem o dane zwrócą się do nich organizacje bądź osoby zarządzające prawami autorskimi i wskażą, które dane ich interesują. Innymi słowy, po uchwaleniu nowych przepisów ryzyko, które ponosiła osoba pobierająca pliki zwiększyło się bardzo nieznacznie. Szwedzi zaczęli jednak postrzegać to ryzyko jako duże, a do zmiany postrzegania przyczyniła się Partia Piratów. Organizacja ta, walcząc o miejsce w Parlamencie Europejskim, straszyła obywateli nowym prawem, co spowodowało, że zaczęli się oni obawiać korzystania z sieci P2P. Partia Piratów ma własnego europosła i, mimochodem, pomogła organizacjom broniącym praw autorskich. Niewykluczone, że organizacje te wykorzystają teraz dane ze Szwecji by argumentować, że wprowadzenie bardziej surowych przepisów przynosi spodziewane efekty.
  16. Serwis Ars Technica twierdzi, że osoby podejrzewane przez RIAA o nielegalnie pobieranie treści chronionych prawami autorskimi najlepiej zrobią jeśli... zignorują wezwanie do sądu. Ars Technica przytacza tutaj przykłady osób, które czuły się na tyle pewnie, że postanowiły walczyć w sądzie, z takimi, które w ogóle nie stawiły się przed wymiarem sprawiedliwości. Przypomnijmy, że RIAA wysyła do podejrzanych o piractwo listy z ostrzeżeniami i proponuje zawarcie pozasądowej ugody, w ramach której podejrzany miałby zapłacić stosunkowo niewielką grzywnę w wysokości kilku tysięcy dolarów. Słynna sprawa Jamie Thomas-Rasset, która nie chciała zawrzeć ugody, pokazuje, jakie mogą być skutki sporu. W drugim procesie pani Thomas-Rasset została skazana na grzywnę w kwocie 80 000 dolarów za każdy nielegalnie ściągnięty utwór. Z kolei Joel Tenenbaum, który również przegrał przed sądem, ma do zapłacenia 22 500 USD za utwór. Jeśli RIAA zdecyduje się na wniesienie sprawy do sądu to, jak dowodzi Ars Technica, najlepiej nie odpowiadać na wezwania i nie stawić się w sądzie. Wówczas podejrzany automatycznie przegrywa sprawę, a sąd wymierza karę. Sędziowie mają prawo ustalić jej wysokość, ale najczęściej ustalają ją na najniższym możliwym poziomie, a więc oskarżony płaci 750 USD za każde naruszenie, o które został pozwany.
  17. Izba niższa francuskiego parlamentu przyjęła jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów antypirackich na świecie. Tak zwana ustawa Hadopi (Haute Autorite pour la Diffusion des Oeuvres et la Protection des droits sur Internet) została poparta przez większość posłów partii rządzącej. Przewiduje ona wprowadzenie taktyki trzech kroków. Osoba nielegalnie pobierająca chronione treści najpierw otrzyma e-mail z ostrzeżeniem. Gdy się nie dostosuje, zostanie do niej wysłany list tradycyjną pocztą. Kolejne przyłapanie na piractwie może skończyć się odcięciem dostępu do Sieci nawet na rok. Dużo łagodniej ustawa traktuje rodziny, w których nielegalnym pobieraniem treści zajmują się dzieci. Grozi odcięcie od Internetu na miesiąc oraz grzywna w wysokości 3750 euro. Recydywiście grozi do 300 000 euro grzywny i do dwóch lat więzienia. Wcześniej dwukrotnie próbowano wprowadzić podobne przepisy. Pierwszy raz ustawa nie przeszła przez parlament. Za drugim razem została uchylona przez Sąd Konstytucyjny, który stwierdził, że jedynie sędzia może zdecydować o odcięciu od Sieci. Tym razem ustawa przewiduje, że o odłączeniu ma decydować sędzia. Niektóre kraje, takie jak Wielka Brytania i Szwecja, uważnie przyglądają się francuskim rozwiązaniom i planują wprowadzenie podobnych przepisów. Odcinaniu od Internetu sprzeciwia się natomiast Parlament Europejski, który uważa dostęp do Sieci za prawo podstawowe, podobne dostępowi do wody czy elektryczności.
  18. FBI rozbiło prawdopodobnie największą na świecie grupę piracką, Rabid Neurosis (RNS). Sześć osób zostało oskarżonych o nielegalnie udostępnienie w Sieci ponad 25 000 albumów, z których wiele trafiło do Internetu przed ich oficjalną premierą. RNS miała kontakty z pracownikami sklepów muzycznych, stacji radiowych i firm tłoczących płyty, którzy kradli dla organizacji albumy. W akcie oskarżenia stwierdzono, że członkowie RNS działali dla osiągnięcia korzyści. Dzięki kradzieżom albumów przed ich premierami, grupa zdobyła poważanie w przestępczym półświatku, dzięki czemu jej członkowie zyskali dostęp do olbrzymich zasobów nielegalnych kopii muzyki, filmów, gier i oprogramowania. Każdemu z sześciu aresztowanych przedstawiono zarzut konspirowania w celu naruszenia praw autorskich. Grozi im do 5 lat więzienia i grzywny w wysokości po 250 000 dolarów. Dodatkowo mogą być skazani na zapłacenie odszkodowań. Jeden z oskarżonych, Patrick Saunders, przyznał się do winy. Z jego oświadczenia wynika, że RNS w ciągu swojej 10-letniej działalności celowo naruszyła prawa autorskie do ponad 25 000 albumów. Pierwszym nielegalnie skopiowanym albumem był Ride the Lightning Metalliki. Przestępstwa dokonano w 1996 roku. Ostanie miało miejsce w roku 2007, gdy nielegalnie udostępniono Infinity on High grupy Fall Out Boy. W czasie naszej działalności RNS była postrzegana jako najbardziej skuteczna piracka grupa na świecie - stwierdził Saunders.
  19. Przyszłość serwisu The Pirate Bay jest coraz bardziej niepewna. Global Gaming Foundation, która zapowiadała, że go kupi, prawdopodobnie nie ma pieniędzy. Wayne Rosso, który miał pokierować przekształceniem TPB w serwis z legalną zawartością, zrezygnował z pracy. Jak wyjaśnia, GGF nie wywiązało się z kilku obietnic, a poza tym nie zapłaciło umówionych kwot ani Rosso, ani jego współpracownikom. Specjaliści zwracają uwagę, że idea legalnego The Pirate Bay jest mało realistyczną mrzonką. Serwis ma olbrzymią liczbę użytkowników, ale nie są oni z nim związani. Zależy im jedynie na bezpłatnych plikach. Jeśli za TPB trzeba będzie płacić, to zdecydowana większość użytkowników zrezygnuje i będzie korzystała z innych witryn. Co prawda Rosso już udało się przekonać do pomysłu legalnego TPB przynajmniej jedną wielką wytwórnię, ale wszystko wskazuje na to, że nie uda się go zrealizować. TPB wciąż działa, a jego założyciele złożyli apelację od wyroku skazującego ich na kary więzienia i grzywny. Tymczasem studia filmowe domagają się zamknięcia witryny. Można przypuszczać, że The Pirate Bay, jeśli przetrwa, nigdy nie będzie takim serwisem, jakim było wcześniej - symbolem piractwa oraz walki o możliwość darmowego korzystania z pracy twórców. Próby porozumienia się z GGF i uczynienia z TPB legalnego serwisu, który miałby porozumieć się z koncernami medialnymi położyły się cieniem na pirackiej reputacji szwedzkiej witryny.
  20. Szwedzki sąd apelacyjny uznał, że wyrok w sprawie The Pirate Bay został wydany w zgodzie z prawem, a na decyzję sędziego Tomasa Norströma nie wpłynęło jego członkostwo w organizacjach chroniących prawa autorskie. W związku z tym apelacja złożona przez obrońców The Pirate Bay została uznana za bezpodstawną. Odwołanie było rozpatrywane przez sędziego Andreasa Eka, który co prawda nie specjalizuje się w prawie autorskim, ale został wyznaczony do prowadzenia procesu, by uniknąć jakichkolwiek podejrzeń o stronniczość. Takie zarzuty już jednak zdążyły się pojawić. Otóż sędzia Eka jest członkiem Sztokholmskiego Centrum Prawa Handlowego, do którego należy też jeden z prawników przemysłu nagraniowego. Nie podobało się to oskarżonemu Peterowi Sunde. Podczas procesu odwoławczego przedstawiciele Sztokholmskiego Sądu Okręgowego, w którym pracuje sędzia Norström bronili go, mówiąc, iż przynależność do organizacji działających na polu związanym ze specjalizacją sędziego jest de facto koniecznością, jeśli sędzia ma być na bieżąco ze zmieniającymi się przepisami. Każdy z zawodów ma tego typu organizacje i sędziowie nie są tutaj wyjątkiem. Eka nie do końca zgodził się z taką argumentacją. Stwierdził, że sędzia przed rozpoczęciem procesu powinien publicznie poinformować o swoim zaangażowaniu w prace organizacji. Jednak Eka i pozostali sędziowie stwierdzili, że sam fakt, iż sędzia popiera istniejące w kodeksie przepisy nie może być uznany za powód do zarzucenia mu stronniczości. Sąd Apelacyjny doszedł do wniosku, że żadna z tych okoliczności, ani brana pod uwagę osobno, ani razem, nie dają podstaw do podważenia uczciwości procesu - czytamy w oświadczeniu sądu. Decyzja jest nieodwołalna, co oznacza, że skazani nie mogą już więcej twierdzić, iż pierwszy proces był nieuczciwy. Pozostaje im zatem tradycyjna ścieżka apelacji od wyroku.
  21. Sprawa Jamie Thomas-Rasset, która została skazana na grzywnę 1,92 milionów dolarów za nielegalne pobranie 24 utworów z Sieci, wciąż rozpala emocje. Tymczasem, pomimo iż sprawa została zakończona, skazana najprawdopodobniej nie zapłaci grzywny. Ma bowiem kilka innych możliwości. Już w 2005 roku RIAA proponowała pani Thomas-Rasset ugodę. Wówczas kobieta uparcie twierdziła, że jest niewinna i nie chciała zapłacić proponowanych przez RIAA od 3 do 5 tysięcy dolarów. Wszystko wskazuje na to, że RIAA nadal jest skłonna do ugody. Ratunkiem dla skazanej może być też sąd. Co prawda sprawa jest zakończona, ale ten sam sąd, który ją skazał może teraz rozpatrzyć wyrok z punktu widzenia jego konstytucyjności. Dotychczas sąd opierał się bowiem tylko i wyłącznie na zgromadzonych dowodach. Obrońcy Thomas-Rasset mogą jednak zwrócić się do sądu z wnioskiem o rozstrzygnięcie, czy nałożona grzywna nie narusza Ósmej Poprawki, która zabrania nakładania przesadnych grzywien. Jeśli Thomas-Rasset nie zawrze ugody z RIAA, najprawdopodobniej jej prawnik zwróci się do sądu o zbadanie zgodności wyroku z Konstytucją USA. Skazana może też odwołać się do sądu apelacyjnego, jednak pociągnie to za sobą wysokie koszty. Pani Thomas-Rasset może również złożyć wniosek o bankructwo. Nie wiadomo jednak, czy zostanie on rozstrzygnięty na jej korzyść. Nie wszystkie rodzaje długów można w ten sposób anulować, a poza tym Thomas-Rasset została uznana świadomego nielegalnego kopiowania treści, co przemawia na jej niekorzyść. Nadzieją najsłynniejszej obecnie piratki może być również wspierana przez AMD, Microsoft, Google'a czy Yahoo! grupa lobbingowa CCIA. Domaga się ona reformy przepisów o ochronie praw autorskich. Reforma ta może iść w kierunku znacznego zmniejszenia kar za piractwo. Obecna ustawa przewiduje, że w przypadku świadomego wielokrotnego naruszenia praw autorskich minimalny wymiar grzywny wynosi 750 USD za każde naruszenie. Szef CCIA już skrytykował wyrok w sprawie Thomas-Rasset.
  22. Walka z piractwem komputerowym może być bardzo niebezpiecznym zajęciem. Dobrze wie to prezes Litewskiego Stowarzyszenia Antypirackiego, Vytas Simanavicius, którego miejscowi piraci postanowili zabić. Nielegalne kopie stanowią aż 99% oprogramowania używanego na Litwie. Bardzo popularna jest też kradzież filmów i muzyki. Simanavicius mówi, że najpoważniejszy problem stwarzają serwisy BitTorrent. Podaje przykład popularnego litewskiego artysty Andriusa Mamontovasa, który w ubiegłym roku zorganizował konferencję prasową i rozdał dziennikarzom swoje promocyjne płyty CD. W ciągu pół godziny kopie płyt krążyły już w sieciach BitTorrent. Simanavicius chciałby zaradzić tej sytuacji i wraz ze swoją organizacją próbuje walczyć z piratami. Ci jednak są na tyle zdeterminowani, że postanowili go zabić. W ubiegłym roku pod samochód Simanaviciusa podłożono bombę. Policji udało się ją jednak rozbroić. Mężczyzna nie przestraszył się jednak ani tego, ani licznych pogróżek o śmierci i nadal pracuje. Ostatnio jednak piraci rozpoczęli w litewskiej sieci zbieranie pieniędzy na wynajęcie kogoś, kto zabije Simanaviciusa. Litewska policja kryminalna zajęła się sprawą i już dokonano kilku aresztowań. Obecnie na Litwie działa dziesięć dużych witryn torrentowych oraz osiem hubów Direct Connect. Na razie litewskie organizacje antypirackie nie potrafią sobie z nimi poradzić.
  23. Wokół głośnego procesu przeciwko The Pirate Bay narastają kolejne kontrowersje. Jak pamiętamy, sędzia Tomas Norstrom, który wydał wyrok, jest członkiem Szwedzkiego Stowarzyszenia Praw Autorskich oraz Szwedzkiego Stowarzyszenia Ochrony Własności Przemysłowej. Sam Norstrom mówi, że jego przynależność do tych organizacji w żaden sposób nie wpłynęła na wyrok. Mimo to, sąd apelacyjny wyznaczył sędzię Ulrikę Ihrfelt do zbadania sprawy. Szybko jednak okazało się, że pani Ihrfelt jest członkinią tych samych organizacji, co Norstrom. Ihrfelt została więc wyłączona ze sprawy, a do jej zbadania wyznaczono trzech innych sędziów. Na tym się jednak nie skończyło, gdyż Peter Sunde z TPB poinformował, że jeden z trzech nowych sędziów - Anders Eka - jest członkiem Sztokholmskiego Centrum Prawa Handlowego, do którego należy też jedne z prawników przemysłu nagraniowego. Co prawda Centrum to organizacja akademicka, która skupia wykładowców prawa z najróżniejszych dziedzin, jednak nie przeszkodziło to Sundemu w wysunięciu zastrzeżeń pod adresem Eki. Tymczasem studia filmowe chcą wnieść nową sprawę przeciwko TPB, gdyż z jednej strony ich zdaniem zasądzona grzywna jest zbyt niska, a z drugiej zauważają, że mimo wyroku piracki serwis ciągle działa.
  24. Koń trojański, którym zostały zarażone pirackie wersje Windows 7 RC tworzy botnet, składający się już z dziesiątków tysięcy maszyn. Firma Damballa twierdzi, że 10 maja, kiedy to jej specjaliści przejęli kontrolę nad botnetem, w jego skład wchodziło 27 000 komputerów. Tripp Cox, wiceprezes Damballi, mówi, że obecnie do botnetu codziennie dołączanych jest 1600 nowych maszyn. Twórcy tej sieci komputerów-zombie zarabiają na zarażaniu komputerów szkodliwym kodem. Są opłacani przez autorów takiego kodu. Pocieszający jest fakt, że, jak zapewnia Damballa, od 10 maja cyberprzestępcy nie kontrolują maszyn, które zostały podłączone do botnetu po tym dniu. Jednak mają do dyspozycji starsze komputery-zombie. Ponadto niewykluczone, że uda im się odzyskać kontrolę nad całym botnetem. Wiadomo, że 10% zarażonych komputerów znajduje się w USA, a po 7% w Holandii i Włoszech.
  25. Niedawne przyjęcie we Francji prawa, które zezwala na odcinanie piratów od Sieci, dało nadzieję brytyjskim właścicielom praw autorskich na wprowadzenie podobnych rozwiązań na Wyspach. W lutym 2008 roku pojawiły się informacje, że brytyjski Departament Kultury, Mediów i Sportu zastanawia się nad podobnymi przepisami. Od tamtej pory nie próbowano jednak ich uchwalić. Rząd zastanawia się nad różnymi rozwiązaniami, tymczasem organizacje broniące praw autorskich nawołują do podjęcia konkretnej decyzji. Nasze podejście powinno różnić się w szczegółach od francuskiego prawa, jednak potrzebne jest zdecydowane działanie - powiedział Richard Mollet ze stowarzyszenia Brytyjskiego Przemysłu Fonograficznego (BPI). Niekończący się darmowy obiad dla użytkowników na koszt dostawców treści cyfrowych zagraża zrównoważonemu wzrostowi - dodał szef BPI, Geoff Taylor. BPI, Federacja Przeciwko Kradzieży Praw Autorskich oraz Narodowa Unia Dziennikarzy wezwały rząd do podjęcia akcji przeciwko osobom nielegalnie pobierającym treści. Tymczasem Stowarzyszenie Dostawców Internetu (ISPA) wyraziło swoje rozczarowanie postawą właścicieli praw autorskich. Jego przedstawiciele stwierdzili, że należy szukać rozwiązań, które umożliwią użytkownikom legalne pobieranie treści. Przedstawicielom ISPA nie podobają się bowiem pomysły, zgodnie z którymi byliby odpowiedzialni za odłączanie od Sieci użytkowników łamiących prawo.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...