Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'płeć' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 45 wyników

  1. Kangury są genetycznie podobne do ludzi. Po raz pierwszy pojawiły się na terenie dzisiejszych Chin i stamtąd, przez Ameryki, dotarły do Australii i Antarktydy. Mapowanie genomu największego torbacza to projekt australijsko-amerykański, w którym partycypowały m.in. Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH). Modelowym gatunkiem została walabia dama (Macropus eugenii). Ma ona ok. 20 tys. genów. Profesor Jenny Graves, ustępująca ze stanowiska dyrektor Australian Research Council Centre for Excellence for Kangaroo Genomics (KanGO), zaznacza, że dzięki wspólnym ponadczteroletnim wysiłkom udało się np. zidentyfikować gen determinujący płeć SRY oraz dotrzeć do korzeni ludzkich białek krwi, czyli globin. Poza tym naukowcy opisali nieznaną dotąd ścieżkę hormonalną, która pomogła wyjaśnić rzadkie schorzenia genetyczne Homo sapiens, np. wrodzony przerost nadnerczy (ang. congenital adrenal hyperplasia, CAH). Kangur to kolejny z zsekwencjonowanych torbaczy. Wcześniej temu samemu zabiegowi poddano oposa oraz dziobaka. Podczas rozwoju filogenetycznego torbacze oddzieliły się od innych ssaków ok. 148 mln lat temu. To dlatego spora część genów tych zwierząt i ludzi jest taka sama, lecz równie dużo nas dzieli. Porównanie genów torbaczy i ludzi pomoże zrozumieć, jak ewoluowały i jak ostatecznie działają nasze geny. Wybrana przez biologów walabia ma w przybliżeniu tyle samo genów, co człowiek, ale są one rozmieszczone na mniejszej liczbie większych chromosomów. Marilyn Renfree, przyszła dyrektor KanGO, chce się w przyszłości zająć zagadnieniem ciąży przedłużonej (diapauzy), w wyniku której kangury mogą wstrzymać rozwój zarodków nawet na 11 miesięcy. Podkreśla ona bowiem, że ma to kluczowe znaczenie dla badań nad nowotworami. Dzieje się tak, gdyż geny zaangażowane w diapauzę da się prawdopodobnie wykorzystać do "wyłączania" komórek rakowych.
  2. Australijscy naukowcy zdefiniowali zmianę genetyczną, która może tłumaczyć rozwój transseksualizmu u ludzi. Zjawisko transseksualizmu, czyli zaburzenia identyfikacji płciowej, od wielu lat zastanawiało badaczy z całego świata. Rozważano wiele możliwych przyczyn tego syndromu, zarówno tych związanych z dziedziczeniem, jak i z wpływem otoczenia. Najnowsze badania sugerują, że element genetyczny odgrywa istotną rolę w rozwoju skłonności do rozwoju transseksualizmu. Zdaniem badaczy z australijskiego Monash University, za rozwój zaburzenia odpowiedzialny jest najprawdopodobniej gen receptora androgenowego (AR) - białka odpowiedzialnego za wykrywanie męskich hormonów płciowych (głównie testosteronu) i przekazywanie informacji o tym zdarzeniu do innych elementów komórki. Jak tłumaczy Vincent Harley, szef zespołu naukowców badających to zagadnienie, w społeczeństwie istnieje przekonanie, że transseksualizm to po prostu wybór stylu życia, lecz nasze odkrycie wspiera raczej tezę o biologicznym podłożu procesu identyfikacji płciowej. Obiektem badań naukowców z Australii był materiał genetyczny pobrany od 112 dotkniętych transseksualizmem mężczyzn (tzn. osób o anatomicznych cechach męskich identyfikujących się z płcią żeńską) oraz 258 mężczyzn niewykazujących objawów zaburzenia. Testy genetyczne wykazały, że u osób z pierwszej grupy częściej (55,4%, wobec 47,6% w drugiej grupie) występował zmodyfikowany, dłuższy wariant genu dla receptora androgenowego. Sugeruje to, że choć czynnik genetyczny nie jest decydujący dla powstania zaburzeń identyfikacji płci, może on mieć istotny wpływ na ten proces. Zdaniem autorów odkrycia, wydłużony fragment genu AR może, już na etapie życia płodowego, prowadzić do osłabienia sygnalizacji wewnątrzkomórkowej inicjowanej przez receptor. Prawidłowe zachodzenie tego zjawiska jest niezbędne dla maskulinizacji płodu, czyli nabrania przez dojrzewającego osobnika cech charakterystycznych dla płci męskiej. Jeżeli odpowiednie sygnały nie zostaną przekazane, płód rozwija się według "domyślnego" planu rozwoju, czyli w kierunku organizmu płci żeńskiej. Badacze z Monash University zastrzegają, że wyniki ich badań nie są ostateczne i nie należy ich traktować jako stuprocentowo pewnych. W swojej publikacji zaapelowali o przeprowadzenie dalszych badań, które zweryfikują prawdziwość stawianej tezy.
  3. Fizjologiczne reakcje na stres są bardzo różne u przedstawicieli poszczególnych płci u myszy - wynika z najnowszego studium. Odkrycie może mieć istotny wpływ na wiarygodność niektórych eksperymentów. Jak tłumaczy autor odkrycia, dr Tim Karl pracujący dla Garvan Institute of Medical Research, ma to ogólne przełożenie na to, jak [należy] używać modeli zwierzęcych. Badacz zaznacza, że liczne eksperymenty przeprowadza się obecnie głównie na myszach płci męskiej, lecz wyciągane z nich wnioski są traktowane jako wspólne dla obu płci. Jego zdaniem jest to sytuacja daleka od idealnej. Istotne różnice w fizjologii zwierząt zaobserwowano podczas badań nad reakcjami na stres. Badacze analizowali wpływ jednego z neuroprzekaźników, zwanego neuropeptydem Y (NPY). Zasadniczą rolą tego związku jest tłumienie sygnałów wywołujących u zwierzęcia niepokój. Wpływa on także na takie zachowania, jak agresja czy uczucie łaknienia. Przeprowadzone dotychczas analizy wykazywały, że podawanie leków naśladujących działanie NPY redukuje reakcje lękowe w przypadku ekspozycji na czynniki wywołujące stres. Logicznym jest więc, że modyfikacja genetyczna prowadząca do "wyłączenia" genu kodującego tę cząsteczkę prowadzi do powstania zwierząt bardzo podatnych na stres. Jest tylko jeden problem: niemal wszystkie badania na ten temat prowadzono dotychczas na mysich samcach. Gdy te same eksperymenty powtórzono na samiczkach, uzyskano wyraźnie odmienne wyniki. Aby ustalić rolę NPY w organizmie myszy, dr Karl i jego współpracownicy pozbawili gryzonie obu płci funkcjonalnej kopii genu dla tego neuroprzekaźnika. Ku zaskoczeniu samych naukowców okazało się, że zachowania samców były znacznie bardziej "rozregulowane", niż reakcje samiczek. Badacz podkreśla, że uzyskane rezultaty są przekonującym argumentem przemawiającym za przeprowadzaniem badań laboratoryjnych na zwierzętach obu płci. Jest to szczególnie istotne dla eksperymentów związanych z analizą działania leków oraz wpływu manipulacji i defektów genetycznych na fizjologię zwierząt. Niestety, dotychczas rezygnowano ze stosowania takiej metodologii. Istniały dwie zasadnicze przyczyny takiej taktyki: chęć zaoszczędzenia pieniędzy oraz fakt, że zachowania samców są bardziej ustabilizowane z uwagi na względnie stabilny poziom hormonów płciowych. Interesujący jest fakt, iż u myszy płcią bardziej podatną na zaburzenia lękowe są samce. Może to zaskakiwać, gdyż u ludzi obserwowana jest dokładnie odwrotna tendencja. Być może jednak oznacza to po prostu, że przyczyną tych anomalii stosunkowo rzadko są zjawiska związane z neuropeptydem Y, a rzeczywista przyczyna tej przypadłości jest zupełnie inna. Zdaniem dr. Karla odkrycie jest jednak na tyle istotne, że naukowcy powinni rozważać prowadzenie swoich badań na zwierzętach obu płci. Podkreśla jednak, że nawet to nie daje gwarancji uzyskania prawidłowych rezultatów: robiąc badania na modelu zwierzęcym musisz bardzo uważać, lecz czasem jest to jedyne narzędzie, na jakim możemy pracować badając pewne choroby.
  4. Timothy Judge i Beth Livingston z Uniwersytetu Florydzkiego twierdzą, że seksizm nadal istnieje i ma się dobrze. Co więcej, przynosi ekonomiczne korzyści, ale tylko wtedy, gdy jest się mężczyzną (Journal of Applied Psychology). Naukowcy zauważyli, że mężczyźni z tradycyjnym poglądem na podział ról w społeczeństwie zarabiają więcej od panów przychylnych emancypacji kobiet. Nie ma tu znaczenia, w jaki konkretny sposób wyrażają się ich przekonania. Czy uznają, że kobieta powinna się zajmować domem i dziećmi, a praca to obowiązek głównie mężczyzny, czy też wierzą, iż gdy żonie zachce się wyjść z domu, wzrasta przestępczość młodocianych. Podobnego związku między poglądami a zarobkami nie odnotowano w przypadku kobiet. Panie optujące za staromodnym podziałem ról nie czerpią zatem większych profitów niż ich nowoczesne koleżanki. Amerykanie przeanalizowali dane zebrane w ramach 4 wywiadów, zrealizowanych w latach 1979-2005. W sumie objęły one 12686 ludzi, którzy w momencie rozpoczęcia studium mieli od 14 do 22 lat. Sześćdziesiąt procent dotrwało do końca badań. W każdym wywiadzie pytano o poglądy dotyczące realizacji ról płciowych w pracy i w domu. Zbierano informacje na temat wychowania religijnego, wykształcenia, sprawdzano też, czy ochotnicy pracują poza domem i czy pozostają w związku małżeńskim. W ramach wcześniejszych badań ustalono, że męskie poglądy na podział ról nadal są bardziej tradycyjne od zapatrywań pań, ale z biegiem czasu różnica ta się zmniejsza. Nawet po uwzględnieniu innych potencjalnie istotnych czynników, takich jak złożoność wykonywanej pracy, liczba godzin spędzanych w firmie czy wykształcenie, okazało się, że mężczyźni o tradycyjnych poglądach zarabiali średnio rocznie o 8,5 tys. dolarów więcej niż panowie skłaniający się ku równouprawnieniu. W grupie kobiet działo się dokładnie na odwrót. Te z nich, które sądziły, że lepiej by było, gdyby zostały w domu, zarabiały średnio o 1,5 tys. dolarów mniej (również w skali rocznej). Natomiast różnica w zarobkach mężczyzn i kobiet z rodzin o tradycyjnym podziale ról była ośmiokrotnie większa niż w małżeństwach bardziej egalitarnych. Jak tłumaczą autorzy badań, różnicy tej nie można wyjaśnić tylko faktem, że kobiety z rodzin tradycyjnych z mniejszym prawdopodobieństwem podejmą pracę zawodową. Najważniejszym czynnikiem jest fakt, że panie o tradycyjnych poglądach otrzymują niższe wynagrodzenie za tę samą pracę od ich mężów tradycjonalistów. Pozostaje tylko pytanie, czemu właściwie ci ostatni są tak dobrze opłacani. Czy pracują pilniej, bo mają świadomość, że są jedynymi lub podstawowymi żywicielami rodziny, czy też chodzi o coś zupełnie innego?
  5. Czy istnieje coś takiego, jak tzw. piwne okulary (alkoholowy odpowiednik różowych okularów), dzięki którym inni stają się bardziej atrakcyjni, czy też może regularne pijący ludzie mają określone cechy osobowościowe, przez co bliźni wydają się im piękniejsi? By to rozstrzygnąć, zespół Marcusa Munafò z Uniwersytetu w Bristolu losowo przypisał 84 heteroseksualnych studentów albo do grupy pijącej bezalkoholowego drinka o smaku cytrynowym, albo wychylającej napój alkoholowy o tym samym smaku. Zawartość alkoholu była różna, dopasowano ją bowiem do masy ciała ochotnika. Chodziło o uzyskanie efektu stanowiącego odpowiednik wypicia 250 ml wina przez kogoś ważącego 70 kg. Po 15 minutach uczestnikom eksperymentu pokazywano zdjęcia osób tej samej i przeciwnej płci i proszono o ocenę ich atrakcyjności. Okazało się, że po alkoholu i kobiety, i mężczyźni wyżej oceniali urodę osób z fotografii. Co istotne, nie dotyczyło to tylko osób płci przeciwnej, wszyscy byli dla nich atrakcyjniejsi niż dla członków grupy kontrolnej (Alcohol and Alcoholism). W badaniach ekipy z Glasgow sprzed 5 lat zaobserwowano wpływ spożycia alkoholu wyłącznie na postrzeganie osób płci przeciwnej. Munafò uważa jednak, że łatwo wyjaśnić tę rozbieżność. Podwyższona procentami atrakcyjność jest, wg niego, rozpatrywana głównie pod kątem celów erotycznych. Dlatego też w przyszłości eksperyment ma zostać przeprowadzony w nieco zmienionej formie. Przed przystąpieniem do jego właściwej części studenci zobaczą film o osobach flirtujących w barze. Naukowcy z Bristolu chcą też sprawdzić, jak zmienia się efekt skoku atrakcyjności po wypiciu różnych dawek alkoholu. Ze względów etycznych nie można jednak przekraczać dawki, przy której człowiek nie jest już w stanie skupić się na czyjejś twarzy.
  6. Dieta silnie wpływa na długość życia i sukces reprodukcyjny. Co jest dobre dla mężczyzn, nie musi jednak sprzyjać kobietom i na odwrót. Tymczasem współcześni ludzie bazują na kosmopolitycznym menu, które poprzez swoje uśrednienie nie służy żadnej z płci (Current Biology). Naukowcy z Uniwersytetu w Sydney i nowozelandzkiego Massey University uważają, że skoro na gruncie ewolucyjnej walki płci cechy sprzyjające samcom szkodzą samicom i vice versa, konflikt ten może również wpływać na dietę, rozmnażanie i starzenie. Rob Brooks, dyrektor Centrum Badań Ewolucyjnych i Ekologicznych na Uniwersytecie Nowej Południowej Walii, sądzi, że układając dla kogoś optymalną dietę, należy uwzględnić co najmniej kilka danych demograficznych, m.in. płeć i wiek, a zatem tzw. status reprodukcyjny. Kobieta w latach płodnych może bowiem potrzebować, i najprawdopodobniej tak właśnie jest, zupełnie innych składników niż kobieta, która przeszła menopauzę. Naukowcy badali świerszcze z gatunku Teleogryllus commodus. Zauważyli, że zarówno samcom, jak i samicom służyło menu obfitujące w węglowodany i ubogie w białka. Maksymalnie wydłużało ono ich życie. Jeśli jednak wziąć pod uwagę sukces reprodukcyjny, między płciami pojawiły się duże różnice w zakresie najkorzystniejszego stosunku węglowodanów do białek. Samce żyły najdłużej i płodziły najwięcej potomstwa przy wskaźniku 8:1, a samice miały najwięcej młodych przy proporcji 1:10. Mając wybór, samice zjadały paradoksalnie tylko niewiele więcej białek od samców (a powinny ich pochłonąć 10-krotnie więcej). Uwspólniona, a nie specyficzna dla płci zdolność wyczuwania i wyboru pokarmu (preferencja pokarmowa) nie służy zatem ani tym, ani tym. Warto więc pamiętać, że to, na co jesteśmy zaprogramowani, niekoniecznie jest dla nas najlepsze. Naukowcy sądzą, że za zaobserwowane zjawisko odpowiadają takie same w większości geny samców i samic. Brooks podkreśla, że u człowieka różnice związane z reprodukcją są silniej zaznaczone niż u świerszczy. Przypomina o ogromnych ilościach energii i białek, potrzebnych do wzrostu płodu i wykarmienia oseska. To, co powinni jeść kobieta i mężczyzna, może być zupełnie inne od naszych wyobrażeń. Ale podobnie jak Teleogryllus commodus, odżywiamy się z grubsza tym samym. Gdyby przełożyć wyniki badań na owadach na członków naszego gatunku, to kobiety powinny pałaszować steki i befsztyki, a mężczyźni częściej sięgać po słodycze lub owoce.
  7. Brytyjscy naukowcy zaobserwowali, że mężczyźni, ale już nie kobiety, szczepieni rano na wirusowe zapalenie wątroby typu A lub grypę reagują większym skokiem poziomu przeciwciał (Psychophysiology). Zespół Anny Catriony Phillips z Uniwersytetu w Birmingham badał reakcję na dwie szczepionki: 1) przeciwko WZW A w grupie młodych dorosłych i 2) na grypę w grupie starszych osób (doroczne szczepienie). W pierwszym eksperymencie zaszczepiono 75 studentów z miejscowego uniwersytetu. Część ukłuto rano (w godzinach od 10 do 12), a część wczesnym wieczorem (od 16 do 18). W drugim eksperymencie uwzględniono 90 starszych osób, które jak co roku zaszczepiły się przeciwko wirusowi grypy w praktyce swojego lekarza rodzinnego. Szczepionkę podawano w dwóch przedziałach czasowych: między 8 a 11 i pomiędzy 13 a 16. Okazało się, że w porównaniu do grupy szczepionej po południu/wieczorem, wśród mężczyzn ukłutych rano niemal dwa razy częściej odnotowano dwukrotne zwiększenie liczby przeciwciał. Jeśli uda się powtórzyć te wyniki w badaniach z losowo dobraną próbą badanych, może to mieć wpływ na wybór pory dnia szczepienia osób z grup ryzyka. Dorośli powinni być szczepieni w konkretnych godzinach, by zwiększyć ich ochronę przeciwko grypie.
  8. Badanie naukowców z University of Warwick ujawniło, że wyróżnienie Nagrodą Nobla to nie tylko pieniądze i sława, ale także blisko dwa dodatkowe lata życia. Dwóch ekonomistów, profesor Andrew Oswald i Matthew Rablen, opublikowało swoje doniesienia w książce pt. Śmiertelność i nieśmiertelność. Akademicy chcieli znaleźć odpowiedź na pytanie od dawna nurtujące ekonomistów i lekarzy: Czy pozycja społeczna sama w sobie wpływa na dobrostan i długość życia? Pewne dane na ten temat uzyskano z obserwacji stad małp. U ludzi trudno było jednak oddzielić pozytywny wpływ statusu od bogactwa pojawiającego się wraz z pozycją. Laureaci Nagrody Nobla byli grupą idealnych kandydatów, ponieważ wyższa pozycja społeczna "spadała" na nich nagle. W dodatku badacze mieli zebraną bez żadnego dodatkowego wysiłku grupę kontrolną — osoby nominowane do nagrody, które jednak jej nie wygrały. Badacze przyglądali się nominowanym oraz zdobywcom Nobla w dziedzinie fizyki i chemii w latach 1901-1950 (pełne listy nominowanych są utrzymywane w tajemnicy przez 50 lat). W ten sposób otrzymali zestawienie 528 naukowców (mężczyzn) z kompletnymi biogramami (datami narodzin i śmierci). Ekonomiści uwzględnili tylko jedną płeć, by uniknąć różnic w długości życia między kobietami a mężczyznami. Usunęli też z listy 4 osoby, które nie zmarły z przyczyn naturalnych, np. poległych w czasie pierwszej wojny światowej. Spośród pozostałych 524 naukowców 135 zdobyło Nagrodę Nobla. W obu grupach długość życia przekroczyła 76 lat, ale laureaci nagrody żyli o 1,4 lat dłużej, średnio 77,2 (w przypadku przegrywających "na ostatniej prostej" średnia wynosiła 75,8). Kiedy podczas analizy brano pod uwagę nominowanych i wygrywających z tego samego kraju, różnica w długości życia powiększała się o dodatkowe 2/3 roku. Status zdaje się działać jak rodzaj dającej zdrowie magii. Kiedy weźmie się poprawkę na błąd statystyczny, przejście po sztokholmskiej platformie oznacza dwa dodatkowe lata życia. Jak do tego dochodzi, nie wiadomo — tłumaczy Oswald. Kwota przyznawana wraz z Nagrodą Nobla zmieniała się w czasie. Okazało się, że nie wpływało to na długość życia (oddziaływała na nią nagroda jako taka). Podobnie było w przypadku wielokrotnej nominacji; tylko rzeczywista wygrana miała znaczenie.
  9. Szukasz wybrańca lub wybranki serca przez Internet? E-randki są coraz popularniejsze, naukowcy z Cornell University ostrzegają jednak, że wszyscy, i kobiety, i mężczyźni, rozmijają się niekiedy z prawdą, opisując wzrost, wagę albo określając wiek (Proceedings of Computer/Human Interaction). Za pomocą metody pozwalającej określić różnice między informacjami zawartymi w profilu użytkownika a rzeczywistym wyglądem stwierdzono, że mężczyźni systematycznie zawyżają swój wzrost, podczas gdy kobiety regularnie zaniżają wagę — opowiada Jeffrey Hancock, profesor nadzwyczajny komunikacji, a zarazem szef badań. Ku naszemu zaskoczeniu oszustwa dotyczące wieku występowały stosunkowo rzadko i nie odnotowano w tym zakresie różnic między płciami. Swój wzrost sfałszowało 52,6% mężczyzn i 39% kobiet. Odnośnie wagi kłamało nieco więcej pań (64,1%) niż panów (60,5%). Jeśli chodzi o wiek, z prawdą rozminęło się 24,3% przedstawicieli płci brzydkiej i 13,1% ładniejszej połowy ludzkości. Badacze obrali na cel 4 popularne w USA serwisy randkowe: Match.com, Yahoo Personals, American Singles oraz Webdate. Uczestników badań zwerbowano w Nowym Jorku za pomocą ogłoszeń zamieszczonych w Village Voice i na Craigslist.com. Ostatecznie utworzono grupę 80 osób (40 mężczyzn, 40 kobiet). Po zebraniu informacji o wolontariuszach z profili sieciowych, zważono ich, zmierzono i spisano wiek z prawa jazdy. Biorąc pod uwagę ciężar ciała, średnia różnica była większa niż 2,3 kg. Wzrost zawyżano o ponad 1,2 cm. W przypadku wieku z prawdą rozmijano się mniej więcej o rok. Większy odsetek badanych nie mówił prawdy o swojej wadze niż o wzroście lub wieku. W rzeczywistości niemal 2/3 randkowiczów zaniżyły masę ciała o 2,3 kg lub więcej. Hancock mówi, że mężczyźni szukają u partnerek przede wszystkim młodości i atrakcyjności fizycznej, a kobiety oznak statusu społecznego (danych dotyczących np. poziomu wykształcenia czy zajmowanego stanowiska). Wzorce kłamstw (częste, ale niewielkie) sugerują, że ludzie chcą się upiększyć, ale jednocześnie pragną zachować pozory uczciwości. Usiłują utrzymać równowagę między tymi dwoma tendencjami. Po zakończeniu studium zmieniono nieco zasady działania serwisów randkowych. Nie wymaga się podawania szczegółowych informacji o budowie ciała, trzeba natomiast ogólnie opisać posturę itp.
  10. Dorośli potrafią ocenić czyjś wiek i płeć, a nawet rasę na podstawie czarno-białego zarysu twarzy. To zaskakujące, jak wielu informacji dostarcza taki kontur — uważa Nicolas Davidenko, psycholog poznawczy z Uniwersytetu Stanforda. Rzadko musimy zidentyfikować kogoś na podstawie takiego zarysu, ale uczestnicy eksperymentu poradzili sobie z tym bez najmniejszego problemu. Naukowiec spekuluje, że nasz mózg przetwarza twarze w sposób tak elastyczny, że potrafi przypisywać ludzi do różnych kategorii społecznych i biologicznych na podstawie rzadziej spotykanego na co dzień wyglądu, np. czarno-białych schematycznych rysunków. Psycholog zaobserwował, że podczas eksperymentu wolontariusze poprawnie określali czyjąś płeć w 70% przypadków. Z dokładnością do plus minus 10 lat umieli też w 68% ocenić czyjś wiek (Journal of Vision). Z jeszcze większą precyzją udawało im się odczytać rasę (85% trafień). Mężczyźni byli łatwiej rozpoznawani niż kobiety, a wiek profilu zawyżano przeciętnie o 8 lat. Davidenko sądzi, że może się tak dziać wskutek braku włosów, które usunięto, aby pozostał tylko kontur twarzy. Głowa wydaje się więc łysa, a to cecha charakterystyczna mężczyzn i starszych osób. Podczas badań nad rozpoznawaniem twarzy naukowcy koncentrują się na takich jej elementach, jak nos, oczy czy usta. Okazuje się jednak, że ludzie potrafią kategoryzować twarze, posługując się określonymi aspektami kształtu. Davidenko przeprowadził pomiary 400 profili twarzy, aby stwierdzić, które wydają się bardziej męskie, a które kobiece. Mam nadzieję, że inni badacze wykorzystają tę matematycznie kontrolowaną metodę. [...] Narzędziem łatwo się posługiwać, a uzyskiwane wyniki mają bardziej ilościowy charakter. Wykorzystał 48 twarzy (24 kobiece i 24 męskie), które posłużyły mu jako modele. Wiek osób z fotografii wahał się od 16 do 58 lat. Po znormalizowaniu (odpowiednim obróceniu i dostosowaniu wymiarów) w każdym z profili wyodrębniono 16 najważniejszych punktów. Pozwoliły one na stworzenie schematu twarzy. Powstały w ten sposób zarys został wypełniony, tworząc jednolicie czarny obrazek, który przedstawiono osobom badanym do oceny.
  11. Grzyby nie mają płci w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Zamiast różnego zestawu chromosomów, jak u zwierząt, różnica umożliwiająca grzybom rozmnażanie płciowe ogranicza się do różnic w sekwencji wąskiej grupy genów. Mimo to grzyby mogą stać się kluczem do zrozumienia procesu powstania chromosomów płciowych u wyższych organizmów. Okazuje się bowiem, że fragmenty DNA odpowiedzialne za determinację płci u roślin i zwierząt są wyraźnie zbieżne z podobnymi sekwencjami u grzybów. Istnieje wiele sposobów określenia płci organizmu. U człowieka na przykład wystarcza do tego obserwacja całych chromosomów - mężczyźni mają chromosom Y, którego brak u kobiet. Zamiast niego, panie posiadają drugi chromosom X, który zostaje silnie skondensowany do postaci tzw. ciałka Barr. Do tej pory nie było jednak wiadomo, skąd powstała tak duża różnica w strukturze DNA w obrębie pojedynczego gatunku. Dotychczas najpopularniejszą wśród naukowców teorią dotyczącą powstania chromosomów płciowych była hipoteza zakładająca wadliwą replikację chromosomów. Zgodnie z nią, u niezdefiniowanego bliżej praprzodka wyższych organizmów doszło w trakcie podziału komórkowego do przerwania replikacji DNA. W wyniku tego procesu jeden z chromosomów rozpadł się na dwie części, z których jedna stała się przyszłym chromosomem płciowym. Do tej pory brakowało jednak potwierdzenia prawdziwości tego odkrycia. Przełom przyniosły badania wykonane niedawno na szwedzkim Uniwersytecie Uppsala. Potwierdziły one, że pomiędzy odcinkami DNA determinującymi płeć u zwierząt i roślin, a analogicznymi odcinkami u grzyba Neurospora tetrasperma, istnieje wyraźna zgodność sekwencji (zwana przez biologów homologią). Zwiększa to prawdopodobieństwo, że ustalona wcześniej hipoteza o powstaniu płci jest prawdziwa. Odkrycie Szwedów może znaleźć znacznie szersze zastosowanie, niż się z pozoru wydaje, a dalsze poznanie struktury genów może przynieść dalekosiężne korzyści. Za jakiś czas naukowcy mogą bowiem zacząć wykorzystywać N. tetrasperma jako model niektórych zaburzeń oraz procesów związanych z płcią oraz różnicami pomiędzy samcami i samicami wyższych organizmów.
  12. Mity ciążowe, wiążące płeć dziecka z zachciankami kulinarnymi matki, krążą wśród kobiet od dziesięcioleci, jeśli nie dłużej. Najnowsze badania Elissy Cameron z Uniwersytetu w Pretorii wykazały, że jest w tym ziarenko prawdy. Jej zespół pracował z myszami. Naukowcy wpłynęli dietą sprzed ciąży na proporcje przychodzących na świat samców i samic. Udało im się to w wyniku manipulowania poziomem cukru we krwi. Myszom zaordynowano kortykosteroid, deksametazon (DEX), który hamuje transport glukozy za pośrednictwem krwioobiegu. Dwadzieścia samic piło wodę z DEX. Podawano im ją w ciągu pierwszych trzech dni po dopuszczeniu w pobliże samców (okres okołozapłodnieniowy). Potem pojono je już tylko czystą wodą. Grupa kontrolna składała się również z 20 samic. W czasie całego eksperymentu u wszystkich 40 zwierząt kilkakrotnie badano poziom cukru we krwi. U samic z grupy steroidowej średnie stężenie glukozy spadło z 6,47 do 5,24 milimola na litr. U myszy z grupy kontrolnej samce stanowiły 53% miotu, a u myszy z grupy DEX tylko 41. W ten sposób udało się wykazać, że wyższy poziom glukozy we krwi zwiększa liczbę potomstwa płci męskiej, a niższy – małych płci żeńskiej. Potwierdzałoby to wyniki wcześniejszych studiów z gryzoniami z cukrzycą. Są one sprzeczne z mądrością ludową, według której chętka na słodycze to dziewczynka, a zamiłowanie do kwaśnych potraw oznacza, że w danej rodzinie przyjdzie na świat syn. Nie da się jednak zaprzeczyć, że zależność istnieje...
  13. Ludzie odczuwają ból nie tylko w nieistniejących kończynach, istnieje także zjawisko fantomowych genitaliów. Eksperci z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego badali zarówno heteroseksualnych, jak i transseksualnych mężczyzn. Pierwsi przeszli operację w związku ze zdiagnozowanym nowotworem stercza, drudzy operację zmiany płci. Sześćdziesiąt procent heteroseksualnych panów nadal miało wrażenie posiadania penisa (potrafiło opisać jego kształt, długość, doświadczało nawet wzwodów). Dotyczyło to tylko 30% transseksualistów. Vilayanur Ramachandran wyjaśnia brak lub obecność fantomów niezgodnością między płcią metrykalną (biologiczną) a utrwalonym w mózgu charakterystycznym dla płci obrazem ciała. Kształtuje się on jeszcze na etapie życia płodowego i niekoniecznie musi się pokrywać z budową anatomiczną i fizjologią. Artykuł na ten temat ukaże się w Journal of Consciousness Studies. Z Ramachandranem współpracował psycholog Paul McGeoch. Panowie przeprowadzali wywiady nie tylko z mężczyznami z dwóch opisanych wyżej grup, ale również z transseksualnymi kobietami. Okazało się, że wiele z nich (60%) od wczesnego dzieciństwa doświadczało istnienia fantomowego penisa. O tym, że obraz ciała kształtuje się w dużej mierze jeszcze przed urodzeniem, świadczą choćby przypadki ludzi, którzy urodzili się bez kończyn, a twierdzili, że je czują. Doświadczanie nieistniejącego to skutek zaanektowania obszarów mózgu "obsługujących" kończynę lub penisa przez rejony pełniące inne funkcje. To jeden z przejawów neuroplastyczności mózgu.
  14. Naukowcy badający florę bakteryjną ludzkiej skóry odnotowali, że znaleźć na niej można aż 182 różne gatunki tych mikroorganizmów. Niektóre żyją tam na co dzień, część zaraz zmieni miejsce pobytu. Dr Martin Blaser z New York University School of Medicine i jego zespół pobrali wymazy ze skóry przedramienia 6 zdrowych osób (Proceedings of the National Academy of Sciences). Warto przypomnieć, że skóra jest naszym największym narządem, stanowiącym 15% masy ciała. Zidentyfikowaliśmy 182 gatunki bakterii. Na tej podstawie szacujemy, że na skórze bytuje ok. 250 gatunków. Dla porównania: w dobrym zoo powinno być od 100 do 200 gatunków. Wiemy już, że na naszej skórze, i to tylko na przedramieniu, znajduje się wiele różnych gatunków mikrobów. Podobnie jak w renomowanym ogrodzie zoologicznym. Bez dobrych bakterii nasz organizm by nie przeżył — dodaje dr Zhan Gao, naukowiec zaangażowany w laboratoryjne badania Blasera. Szacuje się, że liczebność bakterii związanych z ludzkim ciałem 10-krotnie przewyższa liczebność komórek organizmu. Te bakterie są w rzeczywistości częścią nas samych — konkluduje Blaser. Nie sądzę, by ciągłe mycie było dobrym pomysłem, ponieważ w ten sposób pozbywamy się jednej z barier ochronnych. O tym, że bakterie żyją na skórze człowieka, wiedziano od dawna, lecz zespół Amerykanów posłużył się zaawansowaną techniką molekularną (bazującą na DNA), by szczegółowo zbadać zagadnienie. Flora bakteryjna skóry okazała się bardziej złożona niż pierwotnie sądzono. Odnaleziono 8% nieznanych wcześniej gatunków. Niektóre bakterie stale rezydują na skórze, a 4 rodzaje — Staphylococcus, Streptococcus, Propionibacterium oraz Corynebacterium — grupują nieco ponad połowę wszystkich gatunków. Inne trafiają tam przejściowo. Flora bakteryjna poszczególnych osób różni się od siebie, można jednak wyodrębnić zestaw bazowy, który występuje u każdego człowieka. W badaniach wzięło udział 3 mężczyzn i 3 kobiety. Odkryto, że płcie mogą się różnić przenoszonymi na skórze bakteriami. Wcześniej naukowcy analizowali florę żołądka i przełyku. Ta ze skóry jest zupełnie inna. Mikroby żyją najprawdopodobniej w zwierzętach od miliardów lat. Te, które żyją w nas, nie znalazły się tam przypadkowo. Razem ewoluowaliśmy.
  15. Jak twierdzą naukowcy ze Szpitala Dziecięcego w Pittsburghu, komórki macierzyste uzyskiwane z mięśni kobiet mają większą zdolność regenerowania tkanki mięśni szkieletowych niż komórki męskie (Journal of Cell Biology). To pierwsze badanie, które ujawniło tego typu różnice zależne od płci. Bez względu na płeć biorcy, wszczepienie żeńskich komórek macierzystych prowadziłoby do znacznie efektywniejszej regeneracji mięśni szkieletowych — uważa dr Johnny Huard. Bazując na uzyskanych wynikach, przyszłe studia z zakresu medycyny regeneracyjnej powinny uznawać "płeć" komórek macierzystych za istotny czynnik. Co więcej, eksperymenty takie jak nasz mogą prowadzić do lepszego zrozumienia związanych z płcią różnic w zakresie starzenia się i przebiegu chorób. Mogłyby też wyjaśnić, przynajmniej częściowo, dużą zmienność oraz sprzeczne wyniki opisane w literaturze biologii komórek macierzystych. Odkrycie Amerykanów jest w zasadzie dziełem przypadku. Zespół akademików natrafił na nie podczas prac nad lekarstwem na dystrofię mięśniową typu Duchene'a (ang. Duchene muscular dystrophy, DMD). DMD to choroba genetyczna, która dotyka jednego na 3.300-3.500 chłopców. W ich włóknach mięśniowych nie występuje dystrofina, czyli białko strukturalne komórki mięśniowej. Łączy ono cytoszkielet z kompleksem glikoproteinowym błony komórkowej (w tym przypadku sarkolemy). Dystrofina jest kodowana przez największy ludzki gen. Jest on zlokalizowany na chromosomie płciowym X. W przypadku DMD mutacja jest tak duża, że białko w ogóle nie powstaje. Bazując na modelu zwierzęcym, a konkretnie mysim, naukowcy z zespołu badawczego Huarda wykorzystywali komórki macierzyste do dostarczania dystrofiny do mięśni. Posługiwali się komórkami uzyskiwanymi od samic lub od samców. Następnie oceniali ich zdolność do regenerowania tkanki mięśniowej samodzielnie wytwarzającej dystrofinę. Wyrażali to indeksem regeneracji (IR): proporcją włókien dystrofinopozytywnych na 100 tys. dawców. Tylko jedna na 10 wszczepionych populacji męskich miała IR powyżej 200. Dotyczyło to natomiast 40% populacji żeńskich komórek macierzystych. Żeńskie i męskie komórki macierzyste inaczej reagują na stres i w tym specjaliści upatrują przyczyn zaobserwowanego zjawiska. Narażone na stres oksydacyjny [atak wolnych rodników tlenowych] komórki męskie wykazują zwiększoną dyferencjację, czyli różnicowanie, co może prowadzić do powstania ubytków i proliferacyjnego [proliferacja to namnażanie — przyp. red] sukcesu komórek żeńskich po transplantacji.
  16. Pogawędki na temat wyglądu i kto przytył ostatnio tak bardzo, że wylewa się z biodrówek, są w gronie kobiet niemal obowiązkowe. Do tej pory psycholodzy sądzili, że dotyczy to tylko nastolatek, ale ostatnio okazało się, że w podobny sposób plotkują też starsze przedstawicielki płci pięknej. Odkryliśmy w naszych badaniach, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni uczący się w college'u znają reguły "rozmów o tłuszczu" — że w gronie pań powinno się powiedzieć coś negatywnego o swoim ciele — wyjaśnia Denise Martz z Appalachian State University. Zespół Martz pokazywał 124 studentom obojga płci scenkę rodzajową z 3 kobietami rozmawiającymi o tuszy. Następnie pytano ich, jak zachowa się 4 kobieta, która do nich dołączy. Czterdzieści procent mężczyzn i 51% kobiet uważało, że powie coś, co będzie ją deprecjonowało (Body Image: An International Journal of Research). Ponieważ panie czują presję, by dostosować się do reguł rozmów o tłuszczu, są bardziej skłonne do angażowania się w takie pogawędki w żeńskim gronie. Dostosowują do siebie wzajemnie poziom przejawianego niezadowolenia z wyglądu. Jeśli któraś kobieta ma do swojego ciała neutralny, a nawet pozytywny stosunek, na pewno nie ujawni tego na forum ze strachu przed sankcjami społecznymi i odrzuceniem. Badacze przypuszczają, że dzięki rozmowom krążącym wokół wyglądu kobiety radzą sobie z własnymi niedoskonałościami, a inne przedstawicielki płci pięknej mogą je wspierać. Jeśli jedna z koleżanek mówi, "Jestem taka gruba", druga może zaprzeczyć: "Nie, nie jesteś za tęga. Świetnie wyglądasz w tych spodniach". Poza tym tego typu stwierdzenia to doskonała okazja do tego, by zaprezentować się jako osoba skromna, a to wartość niezwykle ceniona w naszej kulturze. Mamy tendencję do tego, aby nie lubić arogancji, zwłaszcza u kobiet (określa się je wtedy jako suki) — tłumaczy Martz. Kobiety są postrzegane dobrze, jeśli podchodzą do siebie krytycznie, ale przyznają jednocześnie, że nad sobą i problemem pracują. Badacze podkreślają, że zaobserwowane zjawisko dotyczy prawdopodobnie tylko krajów rozwiniętych, gdzie jedzenia nie brakuje, a szczupłość świadczy o silnej woli. W biednych rejonach globu kobiety o obfitych kształtach są bardziej cenione, ponieważ świadczy to o dobrym zdrowiu.
  17. Kobiety i mężczyźni różnią się od siebie pod wieloma względami, także jeśli chodzi o podejście do jedzenia. Naukowcy wypytywali badanych o to, jak postrzegają swoje ciała, a następnie pokazywali im zdjęcia idealnych ciał. W tym czasie w pomieszczeniu przebywały inne osoby tej samej płci. Wykonując swoje zadanie, wolontariusze mogli jeść precle. Okazało się, że mężczyźni nieprzekonani do własnego ciała jedli w obecności innych panów więcej precli, a kobiety nie do końca akceptujące swój wizerunek zjadały w obecności innych pań mniej precli — tłumaczy Kristen Harrison z University of Illinois w Urbana-Champaign. Studium objęło 373 studentów ww. uczelni. Wszyscy odznaczali się przeciętnym wzrostem i wagą. Kobiety oglądały fotografie z magazynów Cosmopolitan, Glamour, Vogue, Shape oraz Elle, mężczyźni zaś z pism Men's Health, Men's Fitness i Muscle & Fitness. Badanych celowo wprowadzano w błąd, jeśli chodzi o cel przeprowadzania eksperymentu. Powiedziano im, że chodzi o ocenę layoutu poszczególnych tytułów. Osobom z grupy kontrolnej nie pokazywano żadnych zdjęć. Kobiety, które były przekonane, że odbiegają od ideału, zjadały średnio o jeden precel mniej od pozostałych badanych przedstawicielek płci pięknej. Mężczyźni z zaburzonym obrazem ciała pochłaniali o 3 precle więcej od innych panów. Wyniki eksperymentów zespołu Harrison ukazały się w grudniowym wydaniu Communication Research.
  18. Im bardziej płodny jest samiec jelenia szlachetnego (europejskiego), tym większe szanse, że spłodzi większą liczbę synów. To pierwsze badanie, w którym zademonstrowano, że samce ssaków mogą wpływać na płeć swojego potomstwa przez jakość wytwarzanej spermy. Autorami tego niezwykle ważnego odkrycia są Montserrat Gomendio i zespół z Narodowego Muzeum Nauk Naturalnych w Madrycie. Samce jeleni europejskich przebywają ogromne odległości, by odbyć stosunek z jakąś samicą, bronią swoich haremów i walczą z konkurentami. Teraz naukowcy odkryli, że zwycięzca ma większą liczbę synów, a przegrany płodzi córki. Jak duży wpływ na cały proces ma samica, na razie nie wiadomo. Od dawna teoretyzowano, że dominujący samiec ma większą liczbę synów niż córek, by w przekazać swoje wspaniałe geny (synowie płodzą więcej dzieci niż córki). Hiszpanie oceniali jakość próbek spermy pobranych od jeleni w czasie rykowiska. Następnie zapładniali nimi dobrze odżywione łanie. Byliśmy zdumieni, widząc tak duże różnice w płodności — powiedziała Gomendio serwisowi New Scientist. Odsetek zapładnianych przez jednego jelenia samic wahał się od 24 do 70%. Proporcja potomków różnej płci zmieniała się od 72% młodych samców do 75% młodych samic w jednym "miocie". Najbardziej płodne samce miały największy odsetek synów, a także najbardziej rozbudowane poroże, które wabiło samice i odstraszało konkurentów. Potencjalnie mogłoby to doprowadzić do znacznego zmniejszenia liczby samic. Na szczęście jednak, jak wyjaśnia Gomendio, większość zwierząt plasuje się gdzieś na środku kontinuum płodności, dlatego proporcja płci w populacji oscyluje wokół wartości 50:50. W jaki sposób samiec determinuje płeć potomstwa? Hiszpanie uważają, że albo produkuje więcej plemników z chromosomem płciowym Y, albo takie plemniki są w ich przypadku bardziej rywalizujące. Sprawa nieco się komplikuje, gdy weźmie się pod uwagę posturę, a zatem i interesy łani. Dobrze odżywione samice mają zazwyczaj synów. Synowie potrzebują dużych ilości lepszego (bogatszego w składniki odżywcze) mleka. Dlatego też samice o słabszej kondycji fizycznej mają raczej córki. Kiedy więc supersamiec spółkuje z cherlawą łanią, nie wiadomo, czyje interesy (i jaka płeć) przeważą...
  19. Ocieplenie klimatu zdecydowanie nie sprzyja samcom krokodyli i ostatecznie w niektórych rejonach może doprowadzić do wyginięcia populacji. Dzieje się tak, ponieważ płeć przychodzącego na świat krokodylego potomstwa zależy od temperatury, w jakiej rozwijają się jaja. Gdy temperatura waha się w przedziale 32-33°C, światło dzienne ujrzą tylko osobniki płci męskiej, a jeśli utrzyma się w przedziale 33-35°C bądź spadnie poniżej 28°C, wyklują się samice. Ponieważ na różnych poziomach gniazda panują inne temperatury, w jednym lęgu przychodzą zazwyczaj na świat i samice, i samce. Wynosząca 0,5-1°C różnica temperatury inkubacji w dużym stopniu zmienia proporcję płci — tłumaczy Alison Leslie z University of Stellenbosch (RPA). Większa liczba wykluwających się samic, będąca skutkiem wzrostu lub spadku temperatury inkubacji, może prowadzić do wyginięcia gatunku na określonych obszarach. Naukowcy zgadzają się co do tego, że klimat ociepla się i w najbliższych dziesięcioleciach raczej nic się w tym zakresie nie zmieni. Jeśli ocieplenie klimatu będzie nadal postępować, wzrosną temperatury inkubacji jaj. Myślę, że globalne ocieplenie będzie miało olbrzymi wpływ [na liczebność i przyszłość krokodyli — przyp. red.]. Leslie jest głównym ekspertem projektu Krokodyle Delty Okawango Earthwatch Institute. Liczebność populacji tych gadów w Botswanie drastycznie się zmniejszyła z powodu nasilonej działalności kłusowników i konfliktów z lokalnymi społecznościami. Leslie uważa, że chociaż krokodyle żyją na Ziemi od milionów lat i stanowią ważną część swoich ekosystemów, nadal są stosunkowo słabo zbadanym gatunkiem.
  20. Okazuje się, że tysiące genów z tych samych narządów kobiet i mężczyzn zachowują się inaczej. Odkrycie to pomaga wyjaśnić, dlaczego różne płci nie chorują tak samo często na pewne choroby i czemu inaczej reagują na określone leki. Naukowcy z UCLA (University of California Los Angeles) badali tkankę pobraną z mózgu, wątroby, mięśni i zapasów tłuszczu myszy. Zauważyli, że ekspresja genów (a więc poziom ich aktywności) bardzo się różniła pomiędzy samcami a samicami. Niemal na pewno sytuacja wygląda tak samo w przypadku naszego gatunku. Badania te bardzo wpływają na rozumienie takich schorzeń, jak cukrzyca, choroby serca czy otyłość, a także pomagają opracować terapie uwzględniające płeć pacjenta — stwierdza Jake Lusis, profesor genetyki człowieka. W sierpniowym wydaniu Genome Research badacze zauważają, że nawet w tych samych narządach kobiet i mężczyzn wiele genów różni się poziomem ekspresji. Najmniejsze różnice odnotowano, o dziwo, w tkance mózgowej. Zauważyliśmy uderzające i mierzalne różnice wzorców ekspresji ponad połowy męskich i kobiecych genów — podlicza dr Thomas Drake, profesor patologii. Nie oczekiwaliśmy tego. Nikt wcześniej nie zademonstrował istnienia tak dużych międzypłciowych różnic genetycznych. Xia Yang, specjalizujący się w kardiologii szef badań, zauważa, że implikacje odkryć jego zespołu są niezwykle ważne. Kobiety i mężczyźni dzielą ten sam kod genetyczny, ale nasze badania wskazują, że płeć wpływa na to, jak szybko organizm przekłada zapis DNA na białka. To z kolei oznacza, że płeć wpływa na sposób, w jaki rozwija się choroba. Badania tkanki pobranej z wątroby wykazały, iż u obu płci narząd ten działa tak samo, ale w innym tempie. Nasze odkrycia a propos wątroby wyjaśniają, czemu panie i panowie w odmienny sposób reagują na te same leki — konkluduje Lusis. Analizy pokazują, że aspiryna jest skuteczniejsza w zapobieganiu atakom serca u mężczyzn niż u kobiet. Jedna z płci może szybciej metabolizować lekarstwo, tak że w organizmie zostaje go za mało, by mogło efektywnie zadziałać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...