Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'owce' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 8 wyników

  1. W wełnie merynosów zidentyfikowano związek, który wabi muchy Lucilia cuprina. To przełom, gdyż muszyce, choroby spowodowane żerowaniem larw, stanowią w Australii duży problem. L. cuprina, australijskie owcze muchy mięsne, składają jaja na skórze zwierząt. Rozwijające się tam larwy sprzyjają zakażeniom, które niekiedy prowadzą nawet do śmierci. Teraz będzie można pomyśleć o hodowli owiec opornych na ataki much. Pracami kierowali naukowcy z Uniwersytetu Australii Zachodniej. Artykuł na temat odkrycia opublikowano na łamach Medical and Veterinary Entomology. Opisywane badanie jest krokiem we właściwym kierunku, ku czystszemu, bardziej ekologicznemu i etycznemu podejściu do walki z muszycą [wcześniej hodowcy posługiwali się np. diazinonem] - opowiada prof. Phil Vercoe. Jeśli przyszłe badania pokażą, że zapach wełny jest dziedziczny, związki, które zidentyfikowaliśmy, mogą wskazać skuteczniejszy sposób hodowli owiec opornych na muszycę. To ważna kwestia dla przemysłu, ponieważ na tej drodze dałoby się poprawić produktywność i dobrostan owiec oraz ograniczyć koszty muszycy, które zgodnie z oszacowaniami sięgają 280 mln dolarów rocznie. Dr Johan Greeff z Departamentu Przemysłu Podstawowego i Rozwoju Regionalnego dodaje, że odkrycie może doprowadzić do opracowania prostego testu bazującego na wykrywaniu pewnych związków lotnych z owczej wełny. Dzięki temu będzie się dało stwierdzić, czy konkretny osobnik przyciąga L. cuprina. Nasze badanie jasno pokazuje, że u merynosów występują indywidualne różnice w chemicznym składzie wełny. Wełna owiec atrakcyjnych dla much zawiera lotne związki, które nie występują w wełnie zwierząt nieatrakcyjnych. « powrót do artykułu
  2. Wilk workowaty (Thylacinus cynocephalus) został całkowicie wytępiony do 1936 roku, ponieważ Europejczycy uznali go za szkodnika atakującego owce. Marie Attard z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii wykazała, że zwierzę miało za słabą żuchwę, by móc to naprawdę robić. Maksymalnie jego ofiary miały wielkość oposa. Nasze badanie zademonstrowało, że dość słaba żuchwa wilka workowatego ograniczała jego łupy do mniejszych, bardziej zwinnych zwierząt. To niezwykła cecha jak na dużego drapieżnika, biorąc pod uwagę znaczną masę ciała (30 kg) i mięsożerność. Odnośnie do zdolności chwytania ofiary tak dużej jak owca, najnowsze odkrycia sugerują, że sprawę mocno rozdmuchano. Fakt, że wilk nie radził sobie z większą zdobyczą, mógł przypieczętować jego tragiczny los i przyspieszyć wyginięcie. Kiedyś gatunek ten występował w całej Australii i Nowej Gwinei, ale do czasów przybycia Europejczyków zachował się już wyłącznie na Tasmanii. Jego habitaty dalej się kurczyły, zaczynało brakować jedzenia, a w dodatku ludziom płacono za jego zabijanie. Rząd Tasmanii zapewnił zwierzęciu ochronę dopiero w lipcu 1936 r., czyli na 2 miesiące przed śmiercią ostatniego T. cynocephalus (samicy) w zoo w Hobart. Australijczycy wykorzystali symulacje komputerowe, by zobrazować naprężenia powstające w czaszce m.in. podczas gryzienia, rozrywania i ciągnięcia. Stworzyli modele dotyczące wilka workowatego oraz dwóch największych żyjących nadal w Australazji drapieżników-torbaczy: diabła tasmańskiego i niełaza wielkiego. W porównaniu do innych torbaczy, podczas duszenia i gryzienia czaszka wilka workowatego podlegała o wiele większym naprężeniom. Możemy być dość pewni, że wilk musiał współzawodniczyć z innymi drapieżnikami-torbaczami o mniejsze ssaki, takie jak jamraje, walabie i oposy. Zwłaszcza wśród dużych drapieżników im bardziej wyspecjalizowany staje się gatunek, tym bardziej podatny jest na wyginięcie – podsumowuje dr Stephen Wroe.
  3. Wypas zwierząt domowych wpływa na wskaźnik płci piskląt świergotka łąkowego (Anthus pratensis). Gdy wypas w pobliżu gniazd jest intensywny lub nie ma go wcale, wykluwa się mniej samców. Przy lekkiej eksploatacji pobliskich łąk samców rodzi się więcej niż samic. Na razie nie wiadomo, czemu się tak dzieje, nie da się jednak zaprzeczyć, że każda nierównowaga płci może doprowadzić do zmniejszenia liczebności populacji. Te wyniki dołączają do rosnącego zbioru dowodów, zgodnie z którymi zbyt intensywny wypas lub całkowite usunięcie bydła/owiec z wyżynnych pastwisk są niekorzystne dla pospolitych ptaków – twierdzą biolodzy w artykule opublikowanym na łamach pisma Biology Letters. Zespół dr Giny Prior badał świergotki z okolic Glen Finglas w środkowej Szkocji. Teren sześciokrotnie dzielono na cztery 3-hektarowe działki, na których wypasano stada o zróżnicowanej liczebności: na pierwszej pasło się 9 owiec, na drugiej 3, na trzeciej, mieszanej, 2 owce i 2 krowy, a na czwartej nie umieszczono żadnych zwierząt. Okazało się, że w pobliżu pastwisk z niewielką liczbą owiec/krów wykluwało się trochę więcej samców niż samic. Gdy jednak wypas był intensywny lub zrezygnowano z niego całkowicie, rodziło się więcej samic niż samców. Wiedzieliśmy od jakiegoś czasu, że szczególnie ptaki morskie zmieniają proporcję płci potomstwa w odpowiedzi na warunki środowiskowe – tłumaczy dr Darren Evans z Hull University. Wiedząc, że w Europie spada liczba różnych gatunków ptaków łąkowych, naukowcy z Instytutu Jamesa Huttona w Aberdeen oraz Uniwersytetów w Hull, Aberdeen i Glasgow, chcieli sprawdzić, czy podobnie dzieje się i w tym przypadku, a jeśli tak, to co z tym zrobić. Biolodzy przypuszczają, że wahania w proporcji płci są powiązane z jakością habitatu. Jeśli do spłodzenia i wychowania samicy potrzeba mniej energii niż do wychowania samca, w habitatach gorszej jakości (z intensywnym wypasem lub pozbawionych zwierząt domowych) zadziałają nieznane jeszcze mechanizmy i ptaki będą wyprowadzać lęgi z większą liczbą samic. Inna teoria jest taka, że samice odlatują dalej od macierzystych gniazd w poszukiwaniu partnera i własnego gniazda, dlatego lęg z większą liczbą samic doprowadza do nasilenia ruchu młodych ptaków z gorszego habitatu do lepiej rokujących rejonów. Wydaje się, że świergotki wolą łąki z niezbyt intensywnym wypasem, ponieważ stwarza on mieszankę wyższej i niższej roślinności. Wyższa zapewnia ptakom schronienie, a w niższej łatwiej upolować owady. Pierwsze eksperymenty w Glen Finglas rozpoczęły się w 2002 r. Wcześniejsze badania wykazały, że presja związana z wypasem oddziałuje na rozmiar jaj świergotka łąkowego. Zwykle patrzy się na to, ile ptaków rodzi się w danej okolicy, ale na przykładzie opisywanych badań widać, że wpływ środowiska może być o wiele bardziej subtelny. W rejonach wypasu owiec i krów świergotki mają większe jaja. [...] Sądzimy, że pisklęta wykluwające się z większych jaj mają większą szansę na przeżycie zimy. Dr Evans podkreśla, że trzeba obmyślić, jak uprawiać rolę i hodować zwierzęta, by wyżywić rozrastającą się ludzką populację i nie szkodzić, a nawet zoptymalizować bioróżnorodność.
  4. Ceny wełny spadły do tego stopnia, że farmerzy z południowego zachodu Wielkiej Brytanii (tzw. West Country) wyhodowali nową rasę owiec Exlana, która na wiosnę naturalnie linieje. Runo nadaje się do kompostowania, ponadto nie trzeba przeprowadzać kosztownego strzyżenia. Liderem angielskiego projektu jest Peter Baber, rolnik z Christow w hrabstwie Devon. Zacząłem myśleć o alternatywnych rozwiązaniach ok. 10 lat temu, widząc zrzucające okrywę włosową zwierzęta w Boliwii i Brazylii. Dalsze badania ujawniły, że w innych częściach świata istnieje wiele takich ras. Przed udomowieniem, które miało miejsce 5-7 tys. lat temu, owce "nie zapuszczały" włosów. Dopiero potem zaczęto je hodować i krzyżować pod tym właśnie kątem. Pewne rasy, zwłaszcza z regionów tropikalnych, nadal naturalnie linieją, dlatego farmerzy z Wysp postanowili wzorować się na ich genetyce. Nowa rasa jest odporniejsza na pasożyty przewodu pokarmowego, stąd spadek kosztów ponoszonych na leczenie. Słowem – same plusy...
  5. Z powodu ocieplenia klimatu owce rasy Soay, które zamieszkują szkocką wyspę Hirta, stały się mniejsze. Mamy więc do czynienia z przemianą całkiem jak z Przygód Guliwera. Naukowcy sądzą, że łagodniejsze zimy zwiększyły szanse na przeżycie drobniejszych osobników, przez co cała rasa się "skurczyła". Gdyby wszystko przebiegało zgodnie z prawami ewolucji, rozmiary dzikich zwierząt powinny wzrosnąć, jako że przeżywają najsilniejsi i to oni się rozmnażają. Badania owiec Soay rozpoczęły się w 1985 roku. Od tej pory zwierzęta zmalały o 5% - mają krótsze nogi i mniej ważą (masa ich ciała spadała o ok. 8,5 dag rocznie). Dwa lata temu po raz pierwszy zauważono, co się dzieje, ale wśród specjalistów nie było zgody co do przyczyn tego zjawiska. Z pomocą przyszła im sama przyroda. Wyspa jest niemal jak naturalne laboratorium – są tam tylko owce i rośliny – wyjaśnia profesor Tim Coulson z Imperial College London. Zespół, w którego pracach uczestniczył, analizował dane zebrane przez ponad 20 lat. Dzięki nim można było określić dokładny wpływ poszczególnych czynników na rozmiary ciała. Brytyjczycy posłużyli się równaniem Price'a. Ewolucjonista George Price zastosował je do przewidywania, jak cechy fizyczne będą się zmieniać z pokolenia na pokolenie. Okazało się, że klimat wpływał na zwierzęta silniej niż presja ewolucyjna do zwiększania gabarytów. W przeszłości tylko duże, zdrowe owce i spore jagnięta, które przybrały na wadze podczas pierwszego w życiu lata, mogły przeżyć srogie zimy na Hircie. Klimat się jednak zmienił i trawę można tu zdobyć przez większą część roku. W takich warunkach radzą sobie także mniejsze zwierzęta, dlatego jest ich coraz więcej. Ekipa zaobserwowała też istnienie efektu młodej matki – młodsze owce (roczniaki) wydawały bowiem na świat drobniejsze młode, które pozostawały mniejsze przez całe życie. W połączeniu ze wzrostem temperatur zjawisko to miało silniejszy wpływ na rozmiary owiec Soay niż zwykłe prawa doboru naturalnego. Teraz biolodzy zamierzają opracować model umożliwiający przewidywanie. Sądzą, że owce kurczą się nadal, ale na razie jest za wcześnie, by twierdzić, że za 100 lat będziemy mieć do czynienia ze stadami owiec kieszonkowych, przeganianymi przez psy chihuahua. Owce rasy Soay trafiły na wyspę Hirt w archipelagu St Kilda w 1932 roku, w 2 lata po tym, jak opuścił ją ostatni człowiek. W latach 80. biolodzy powrócili, by zobaczyć, jak wyglądają potomkowie pierwotnego stada. Teraz odwiedzają tę skalistą okolicę przynajmniej raz do roku. W omawianym studium uwzględniono wiele czynników, m.in.: liczbę jagniąt urodzonych w danym roku, wiek, w którym owca urodziła młode, wskaźnik przeżywalności osobników w różnym wieku. Określano też wagę ciała i długość tylnej nogi, by stwierdzić, czy owce schudły, czy zmalały. Chcąc określić ewentualny wpływ klimatu, naukowcy wzięli pod uwagę indeks Oscylacji Północnoatlantyckiej (ang. North Atlantic Oscillation index, NAO). W Europie określa on siłę zachodnich wiatrów i sprawia, że zima jest wilgotna i łagodna lub sucha i ostra.
  6. Co zrobić, gdy na podorędziu nie ma żywego wilka? Posłużyć się jego plakatem... Tak właśnie postąpił chiński pasterz, który z braku psa i innych pomocników postanowił pokierować swoim stadem w bardziej wyrafinowany sposób. Zdjęcie kroczącego dumnie na tyłach trzódki mężczyzny obiegło chiński Internet i zrobiło prawdziwą furorę. Jego autorem jest Du Hebing, który ujrzał tę chwytającą za serce scenkę rodzajową, wracając z Parku Dzikich Zwierząt Qinling. Co ciekawe, pasterzowi udawało się przestraszyć owce i skierować je na właściwą drogę. Czy działo się tak za sprawą fotografii wilczej fizjonomii, czy talentu samego pomysłodawcy, tego nie wiadomo.
  7. Papier toaletowy, jaki znamy, produkuje się z papieru. Walijska firma Creative Paper Wales (CPW) podeszła jednak do zagadnienia wyjątkowo twórczo, wykorzystując niestrawione włókna z odchodów owiec. Czysto, ekologicznie i z naciskiem na oddolne inicjatywy lokalne. Producenci twierdzą, że papier wyrabia się wyłącznie ze świeżo zebranych bobków. W dodatku pochodzą one z bardzo czystego obszaru – masywu górskiego Snowdonia. Mieści się tutaj park narodowy o tej samej nazwie. CPW powstała dwa lata temu. Dzięki zastrzykowi gotówki w wysokości 20 tys. funtów (była to nagroda ufundowana dla najlepszego społecznego przedsiębiorcy) przerobiono dawny kamieniołom i produkcja ruszyła pełną parą. Jak wygląda proces produkcyjny? Na początku trzeba wysterylizować odchody. Dzieje się to podczas gotowania pod ciśnieniem (coś jak w parowarze). Temperatura wewnątrz urządzenia sięga 120 stopni, a proces zasilany jest wyłącznie źródlaną wodą. Przez parę dni wsad się wielokrotnie przepłukuje, aż jego waga spadnie mniej więcej o połowę. O połowę, ponieważ zwierzęta trawią 50% zjadanej celulozy. Podczas płukania powstaje płynny nawóz, ceniony i chętnie kupowany przez okolicznych rolników. Włókna są zaś miażdżone i mieszane z pozostałymi składnikami z recyklingu: szmatami, starym papierem i ścinkami. Z pulpy formuje się arkusze. Układa się je w stosy, a pomiędzy poszczególnymi kartkami umieszcza filc, który zapobiega sklejaniu. Potem wystarczy jeszcze usunąć resztę wody. To ważny etap, ponieważ ściskanie dodatkowo przyspiesza łączenie cząsteczek celulozy. Na samym końcu papier wiesza się na krokwiach dachowych. Walijczycy sprzedają nie tylko papier toaletowy, ale także kartki bożonarodzeniowe i urodzinowe, pocztówki, wizytówki (na zamówienie), zakładki do książek, papeterię, a także wkłady zapachowe. Wbrew pozorom, te ostatnie nie roztaczają woni ekskrementów owiec, lecz przesycają dom czy samochód wspomnieniem róż, żonkili oraz świeżo ściętej trawy.
  8. Niemcy ustawiają się w kolejce, by wynajmować od pomysłowego Wernera Kiwitta zwierzęta domowe do pomocy przy pracach w ogródku. Jest to element zakrojonej na szerszą skalę akcji ekologicznej. Kiwitt prowadzi w Szlezwiku-Holsztynie park ekologiczny, który oferuje m.in. owce do przycinania trawy i kaczki do unieszkodliwiania ślimaków. W dodatku zyskuje się dostarczany przez zwierzęta darmowy nawóz, więc to naprawdę niezły interes. Niemiec zbiera zamówienia z całego kraju, ponieważ po ostatnich dużych opadach jego krajanie zmagają się z plagą pomrowików. Kiwitt wynajmuje ptaki za 20 euro i wyjaśnia, że to nie żart, gdyż kaczki są naprawdę dobre w wyłapywaniu ślimaków. Zwalczają je bez stosowania trutki, a to duży plus, jeśli w pobliżu mieszkają dzieci lub dana osoba zajmuje się hodowlą zwierząt.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...