Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'odławianie' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 4 wyniki

  1. Rozpowszechnienie pasożyta Ceratothoa italica, który wyjada język ryby i osiedla się w jej jamie gębowej, jest dużo większe w rejonach nadmiernego odławiania. Dr Stefano Mariani z University of Salford oraz biolodzy z University College Dublin oraz Uniwersytetu Wschodniej Anglii przeprowadzali inspekcję populacji morlesza pręgowanego (Lithognathus mormyrus) z Morza Śródziemnego. Stwierdzili, że ryby złapane w pobliżu wód hiszpańskich, gdzie wprowadzono zakaz łowienia, były znacznie rzadziej zainfekowane pasożytem niż osobniki z intensywnie odławianych wód włoskich. Odsetek zakażonych morleszów wynosił, odpowiednio, 30 i 47%. Ichtiolodzy zauważyli, że o ile zakażenie równonogiem upośledzało wzrost i kondycję włoskich ryb, o tyle nie miało ono wykrywalnego wpływu na fizjologię ryb hiszpańskich. Larwy C. italica dostają się do jamy gębowej ryb przez skrzela. Osobniki żeńskie ustawiają się w pozycji języka i żywią się krwią. Choć pasożyt nie zagraża człowiekowi, ogranicza rozmiary i długość życia ryb. Biorąc pod uwagę, że po pierwsze, ryby z okolic hiszpańskich i włoskich żyją w podobnych warunkach środowiskowych, a po drugie, obie populacje morleszów i C. italica są ze sobą bardzo blisko spokrewnione, jedyną różnicą pozostaje intensywność odławiania i to ona stanowi główny czynnik "zjadliwości" pasożyta. Niestety, nadmierne odławianie doprowadza do zachwiania równowagi między pasożytem a gospodarzem i wpływa na cały ekosystem.
  2. Amerykańscy biolodzy obawiają się, że nadmierne odławianie doprowadzi do wyginięcia jednej z największych ryb słodkowodnych świata – arapaimy. Występuje ona w Amazonce. Specjaliści twierdzą, że bardzo możliwe, iż przez błędy w klasyfikacji nie zdawano sobie sprawy z powagi sytuacji (Journal of Applied Ichthyology). Wg doktora Leandro Castello z Woods Hole Research Center oraz profesora Donalda Stewarta z Uniwersytetu Stanowego Nowego Jorku w Syracuse, w rzeczywistości mamy do czynienia z czterema, a nie jednym gatunkiem. Brak badań i zarządzania odławianiem może doprowadzić do wyginięcia części z nich. Panowie przejrzeli wyniki dotychczasowych badań na temat arapaimy oraz przeprowadzili własne. Dotąd – opierając się na taksonomii sprzed ponad 160 lat - zakładano, że w Amazonce występuje jedynie Arapaima gigas. Masywne ciało tej ryby, znanej też jako piraruku (ryba czerwona) lub paiche, jest pokryte dużymi łuskami. Ponieważ oddycha ona pęcherzem pławnym, co 5-15 min musi wypłynąć na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza. Dzięki temu zwierzęta te mogą zamieszkiwać błotniste i ubogie w tlen wody, np. jeziorka w dorzeczu Amazonki, oraz polować na inne ryby, które niezbyt dobrze czują się w takich warunkach. Gdy profesor Stewart badał większość zachowanych w muzeach całego świata okazów arapaimy, okazało się, że tylko jeden egzemplarz naprawdę należał do gatunku A. gigas. Inne były gatunkami blisko spokrewnionymi, w tym nieznanymi jeszcze nauce. Zanim więc nie zostaną ukończone badania na odpowiednich terenach, nie będziemy wiedzieć, czy Arapaima gigas już wyginęła, czy jeszcze pływa na wolności. Wspólne badania Castello i Stewarta sugerują, że arapaimy późno dojrzewają płciowo i do życia oraz rozmnażania potrzebują specyficznych warunków. Dodatkowo stanowią one ulubiony łup rybaków, którym wyjątkowo odpowiadają ich duże rozmiary i zwyczaj podpływania pod powierzchnię. By schwytać piraruku, wystarczy posłużyć się harpunem lub siecią. To tradycja datująca się jeszcze na XIX wiek. Tymczasem zwiększa się liczebność niewielu populacji, reszta kurczy się w oczach. Co prawda ok. 20 lat temu rząd Brazylii wprowadził odpowiednie uregulowania prawne odnośnie do połowu arapaimy, lecz mało kto się do nich stosuje. Castello zaznacza, że skuteczniejsze metody ochrony powinny bazować na zachowaniu danych społeczności. Jeśli ludzie polują raczej z harpunami, potrafią zliczyć ryby podpływające pod powierzchnię, są zatem w stanie dostosować intensywność odławiania do rozpowszechnienia gatunku w swojej okolicy. Populacje arapaimy, do których podchodzono w ten właśnie sposób, powiększały się o ok. 50% rocznie, co w efekcie zwiększyło połów i dochód rybaków. Podobne schematy postępowania wdrożono już w 100 miejscach i sporo populacji się odrodziło.
  3. W Sztokholmie urządza się coroczne polowania na mieszkające w parkach króliki, a ostatnio ich ciała trafiają do ciepłowni w Karlskodze, gdzie zostają spopielone. Gdy mieszkańcy Värmland (i nie tylko oni) dowiedzieli się z lokalnych gazet, jak ogrzewane są ich domy, wywołało to spore poruszenie. Jak można się domyślić, opinie są spolaryzowane. Króliki są w Szwecji obcym gatunkiem. Zwierzęta żyjące na terenach zielonych stolicy naszych północnych sąsiadów to potomkowie osobników wypuszczonych z różnych powodów przez właścicieli. Władze twierdzą, że nie mają one naturalnych wrogów, a ich hordy niszczą parki, dlatego zatrudniają myśliwych do eliminowania kicających wandali. Odstrzał nasila się jesienią, ponieważ kiedy z drzew i krzewów opadną liście, króliki są lepiej widoczne. Tommy Tuvunger z Stockholm Traffic Office, agencji odpowiedzialnej za kontrolę populacji gryzoni i dzikich zwierząt, powiedział Spieglowi, że w zeszłym roku zabito 6 tys. królików, głównie z wyspy Kungsholmen na jeziorze Mälaren, a w tym 3 tysiące. Po zastrzeleniu są zamrażane, a kiedy zbierze się ich wystarczająco dużo, dostawca – firma Konvex – organizuje transport do ciepłowni. Leo Virta, dyrektor zarządzający, opowiada, że dzięki dofinansowaniu z Unii Europejskiej w ramach projektu Biomal opracowano nową metodę przetwarzania odpadów zwierzęcych. Najpierw są one miażdżone, a potem pompowane do bojlera, gdzie ulegają zmieszaniu ze ścinkami drewna, śmieciami bądź torfem. James Savage, redaktor naczelny szwedzkiego serwisu informacyjnego The Local, opowiada o reakcji czytelników na doniesienia mediów. W mieście, gdzie [króliki] są spalane, nie wywołało to dużego poruszenia. Niektórzy Szwedzi przypominają nawet, że jako naród są przecież pragmatyczni, a polowaniem zajmują się od wieków. Jednak w Sztokholmie z jego wielkomiejskimi postawami zwierzęta te są postrzegane jako milutkie maskotki, stąd różnica. Obrońcy praw królików twierdzą, że władze nie wzięły pod uwagę innych rozwiązań.
  4. Wg badaczy z Cambridge, średniowieczni rybacy po raz pierwszy wypłynęli na otwarte morze ok. 1000 r. Być może nigdy by do tego nie doszło, gdyby nie rozrost populacji, zanieczyszczenie rzek i jezior oraz zmniejszenie liczebności dużych ryb słodkowodnych. Ości znajduje się na terenie wykopalisk archeologicznych z całej północno-zachodniej Europy. Postanowiliśmy złożyć w całość wszystkie zebrane wiadomości – wyjaśnia dr James Barrett. Wymagało to m.in. oznaczenia, do jakiego gatunku należą kości i z jakiego okresu pochodzą. Dość szybko okazało się, że pod koniec pierwszego tysiąclecia naszej ery nastąpił zdecydowany zwrot od ryb słodkowodnych ku morskim. By to ustalić, naukowcy posłużyli się zwykłą proporcją. Wyliczali, jaki odsetek stanowiły gatunki słodkowodne, np. szczupaki, a jaki ryby morskie, w tym śledzie i dorsze. Wg Barretta, szukając przyczyn zmiany menu, nie można polegać na jednoczynnikowym rozwiązaniu. Po dokładnym obejrzeniu ości ryb słodkowodnych z Yorku, gdzie zebrano dużą kolekcję, łatwo zauważyć, że długość zwierząt malała z czasem. Na tej podstawie można wyciągnąć uprawniony wniosek, że ryby słodkowodne nie były już w stanie zaspokoić zapotrzebowania. Co do tego doprowadziło? Brytyjczycy uważają, że nadmierne odławianie oraz budowanie tam przy młynach. W owym czasie w północno-zachodniej Europie doszło też do ekspansji miast. Nawet gdyby dostawy ryby utrzymały się na dotychczasowym poziomie, nie udałoby się w ten sposób wyżywić rozrastających się społeczności. Badania zespołu doktora Barretta stanowią część projektu Historia Populacji Zwierząt Morskich (History of Marine Animal Populations, HMAP). Jego pomysłodawcami są naukowcy pracujący nad międzynarodowym programem Census of Marine Life.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...