Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'obiekt' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 17 wyników

  1. Gdy przed 300 laty John Locke w swoich Rozważaniach dotyczących rozumu ludzkiego przywołał tzw. problem Molyneux zapewne nie przypuszczał, że miną aż trzy wieki, zanim ludzkość będzie potrafiła odpowiedzieć na stawiane tam pytania. William Molyneux kazał nam się zastanowić, czy człowiek niewidomy od urodzenia, który za pomocą dotyku potrafi rozróżnić kształty, rozpoznałby je, gdyby nagle odzyskał wzrok. Piękno pytania Molyneux polega na tym, że odnosi się ono do tego, w jaki sposób w mózgu tworzą się reprezentacje. Czy różne zmysły tworzą tę samą reprezentację, czy też istnieją różne niezależne reprezentacje, z których każda jest niedostępna dla zmysłu, który jej nie stworzył" - mówi Pawan Sinha z MIT-u, współautor badań, które rozwiązały problem Molyneux. Dotychczas nie potrafiono przeprowadzić odpowiedniego eksperymentu. Musielibyśmy zaangażować doń osobę niewidomą od urodzenia, która odzyskała wzrok dopiero wówczas, gdy była na tyle dojrzała, by wziąć udział w wiarygodnych testach. Tymczasem większość uleczalnych przypadków ślepoty jest diagnozowana i leczona w niemowlęctwie. Tak jest w krajach rozwiniętych. Dlatego też Amerykanie, we współpracy ze Shroff Charity Eye Hospital z New Delhi zaczęli szukać odpowiednich kandydatów do eksperymentów w Indiach. Wśród wielu leczonych osób znaleziono czterech chłopców i jedną dziewczynę w wieku od 8 do 17 lat, u których była szansa, że dzięki operacji niemal natychmiast odzyskają wzrok. Po przeprowadzeniu zabiegów i usunięciu bandaży najpierw upewniono się, że badani rzeczywiście widzą. Pokazywano im różne klocki by sprawdzić, czy są w stanie odróżniać podobne do siebie kształty. Eksperyment pokazał, że liczba dobrych odpowiedzi wynosiła niemal 100%. Uzyskany wynik był niemal tak dobry jak wówczas, gdy badani odróżniali obiekty za pomocą samego dotyku. Wówczas przeprowadzono test sprawdzający problem Molynoux. Badanym najpierw pozwolono dotykać przedmiot, którego nie mogli zobaczyć, a następnie kazano im odróżnić go za pomocą wzroku od podobnego obiektu. Okazało się, że prawdopodobieństwo otrzymania dobrej odpowiedzi było w takim przypadku niewiele większe od całkowicie losowego odgadnięcia. Nie byli w stanie utworzyć połączenia pomiędzy tym, co dotykali, a co widzieli. Wydaje się zatem, że nie istnieje uniwersalna reprezentacja - mówi jeden z autorów badań, Yuri Ostrovsky. Wydaje się zatem, że odpowiedź na pytanie Molyneux brzmi „nie". Jednak na tym nie koniec. Jak poinformował główny autor badań, profesor Richard Held, naukowców najbardziej zainteresował fakt błyskawicznej kompensacji, która miała miejsce w mózgu badanych. Wystarczył zaledwie tydzień, by radzili sobie z opisanym zadaniem tak, jakby od zawsze widzieli. To sugeruje, że mózg jest znacznie bardziej plastyczny niż dotychczas sądzono. To stawia pod znakiem zapytania dogmat o „okresach krytycznych", który mówi nam, że jeśli np. dziecko nie będzie widziało przez pierwszy trzy, cztery lata swojego życia, to gdy później odzyska wzrok, jego umiejętności wizualne nie będą się zwiększały - mówi Sinha.
  2. Trzymając w rękach broń, częściej zakładamy, że inni też ją mają. Prof. James Brockmole z University of Notre Dame przeprowadził z kolegą z Purdue University 5 eksperymentów. Ochotnikom pokazywano na komputerze serię zdjęć. Mieli oni określić, czy osoba na zdjęciu trzyma broń, czy neutralny obiekt, np. telefon komórkowy. Badani wykonywali zadanie, dzierżąc w dłoniach zabawkową broń albo coś neutralnego, np. piłeczkę. Naukowcy różnicowali przebieg poszczególnych eksperymentów. Czasem ludzie ze zdjęć nosili kominiarki; zmieniano też ich rasę oraz wymagany sposób reagowania, gdy badanym wydawało się, że mają oni ze sobą broń. Bez względu na scenariusz, ochotnicy częściej widzieli na fotografiach broń, gdy trzymali broń, a nie piłkę. Na zdolność obserwatora do wykrycia i skategoryzowania obiektu jako broni wpływają przekonania, oczekiwania i emocje. Teraz wiemy, że jego zdolność do zachowania się w określony sposób [możliwość skorzystania z broni] także bardzo zmienia rozpoznanie obiektu. Wydaje się, że ludzie mają spory problem z oddzieleniem tego, co postrzegają, od własnych myśli o tym, co mogliby [...] zrobić. Psycholodzy udowodnili, że u podłoża zaobserwowanego zjawiska leży możność działania. Okazało się bowiem, że sam widok leżącej obok broni w ogóle nie wpływał na ochotników. By coś się stało, trzeba było ją trzymać. Wyniki poprzednich badań wskazują, że ludzie postrzegają właściwości przestrzenne otoczenia w kategoriach zdolności do wykonania w nim zamierzonego działania. Brockmole wyjaśnia, że na takiej zasadzie osoby z szerszymi ramionami postrzegają drzwi jako węższe. Jak widać, w przypadku broni dzieje się coś podobnego...
  3. Im bardziej dany człowiek boi się pająków, tym większe mu się one wydają. Psycholodzy tłumaczą, że wpływ fobii na percepcję obiektów, których ludzie się lękają, powoduje, że strach się utrzymuje (Journal of Anxiety Disorders). W ramach studium zespołu z Uniwersytetu Stanowego Ohio ochotnicy 5-krotnie spotykali się z żywymi pająkami - ptasznikami. Po zakończeniu każdej z sesji mieli ocenić rozmiary zwierzęcia. Okazało się, że im silniej ktoś się obawiał pająków, tym większe mu się wydawały. To napędza strach, utrwala go i sprawia, że trudno go przezwyciężyć - opowiada dr Michael Vasey, dodając, że podstawowym mechanizmem obronnym osoby z fobią jest unikanie. To jednak pułapka, ponieważ unikając, nie można się przekonać, że się mylimy, a postrzeganie obiektu fobii jako większego niż w rzeczywistości dodatkowo napędza unikanie. To prawdopodobnie jedno ze zjawisk odpowiadających za uporczywość fobii. Dodatkowo sprawę utrudnia fakt, że bojąc się czegoś, uważamy, że obiekty/scenariusze, których się obawiamy, są bardziej prawdopodobne od innych. W eksperymencie Amerykanów wzięło udział 57 osób z arachnofobią. Na przestrzeni 8 tygodni pięć razy spotykały się one z różnymi gatunkami ptaszników. Ich wielkość wahała się od 2,5 do nieco ponad 15 cm. Pająki umieszczano w odkrytym akwarium. Na początku sesji badani mieli stać w odległości 3,6 m (12 stóp) od zwierzęcia, później proszono ich, by się przybliżali. Kiedy stali już przy akwarium, mieli poprowadzić ptasznika wzdłuż jego ścianek najpierw za pomocą 20-cm, a następnie krótszego wskaźnika. W trakcie próby psycholodzy prosili ochotników o ocenę natężenia strachu na skali od 0 do 100. Po jej zakończeniu należało wymienić ewentualne objawy paniki oraz myśli związane ze zmniejszeniem strachu i przyszłymi spotkaniami z pająkami. Następnie badani oceniali gabaryty pająków, rysując na kartce pojedynczą linię. Miała ona oznaczać długość od czubka przednich odnóży do czubka tylnych odnóży. Analiza wykazała, że im wyższy uśredniony wskaźnik lęku w czasie spotkania z pająkiem, tym wyższe oszacowania jego wielkości (pająk wydawał się o wiele większy niż w rzeczywistości). Taką samą dodatnią zależność zidentyfikowano w przypadku wyników z kwestionariusza samoopisu i oceny wielkości. Rezultaty potwierdzono w czasie późniejszych badań na większej próbie osób z różnym nasileniem lęku przed pająkami. Wszystko wskazuje na to, że fobia zmienia nie tylko postrzeganie, ale i automatyczną postawę wobec obiektu.
  4. Świadkowie, niestety, często się mylą. Okazuje się, że by zdobyć bardziej wiarygodne dowody dla sądu, warto polegać nie na tym, co człowiek mówi, ale gdzie patrzy. Ruchy oczu są szybko ściągane w rejon zapamiętanych obiektów - podkreśla prof. Deborah Hannula z University of Wisconsin Milwaukee. Śledzenie, gdzie i przez jaki czas ktoś patrzy, może pomóc w odróżnieniu obiektów wcześniej widzianych i nowych [...]. Amerykańscy psycholodzy dali studentom do pooglądania 36 twarzy, które następnie poddano morfingowi. Nowe fizjonomie miały być bardzo podobne do oryginalnych. Później badani zapoznawali się z 36 trzyelementowymi zestawami. Poinformowano ich, że w zbiorze może w ogóle nie występować twarz z początku eksperymentu. Naciśnięciem guzika trzeba było zasygnalizować, która z twarzy pojawiła się w pierwotnym zbiorze. W razie nieobecności takiego elementu należało wybrać jakąkolwiek twarz. Eksperymentatorzy prosili też, by nie tylko wskazywać, ale i powiedzieć, czy dana fizjonomia pojawiła się wcześniej, czy nie. Gdy ochotnicy przyglądali się 3-elementowym zestawom, naukowcy nagrywali ruchy oczu. Ustalali, gdzie dany człowiek spojrzał na początku i ile czasu spędził na patrzeniu na ten obiekt. W czasie analizy twarze podzielono na 3 grupy: 1) rzeczywiście oglądane na początku eksperymentu, 2) twarze poddane morfingowi, które badani pomylili z twarzami pierwotnymi, 3) twarze zmorfowane, wskazane przy pełnej świadomości, że nie są tymi, o które chodziło. Okazało się, że ochotnicy łatwo identyfikowali twarze oglądane na wstępie. Dłużej na nie patrzyli i często kierowali tam wzrok od razu po zaprezentowaniu 3-elementowego zestawu. Interesujące jest to, że zanim badani wybrali twarz i zasygnalizowali to, naciskając guzik, w porównaniu do innych twarzy, nieproporcjonalnie dużo patrzyli na tę "docelową". Wszystko jednak zmieniało się po naciśnięciu guzika: spoglądanie dopasowywało się do reakcji behawioralnej, bez względu na to, czy była prawidłowa, czy nie. Hannula uważa, że metodę bazującą na monitorowaniu ruchów sakkadowych oczu można wykorzystać w badaniu pamięci dzieci czy osób chorych psychicznie (obie te grupy miewają problemy komunikacyjne).
  5. By zwrócić na siebie uwagę innych, najczęściej płci przeciwnej, kruki posługują się gestami referencyjnymi - wskazywaniem i podnoszeniem obiektów. Wcześniej podobne zachowania obserwowano wyłącznie u ludzi i małp człekokształtnych. Simone Pika z Instytutu Ornitologii Maxa Plancka w Seewiesen oraz Thomas Bugnyar z Uniwersytetu Wiedeńskiego zaobserwowali, że kruki postępują w ten sposób, aby zainteresować potencjalnego partnera albo wzmocnić już istniejące więzi. U ludzi gesty wskazujące pojawiają się we wczesnym dzieciństwie (w wieku 9-12 miesięcy). Maluchy pokazują na coś palcem albo podnoszą przedmioty, aby dorosły zwrócił na nie uwagę. Wg naukowców, tego typu gesty są przejawem złożonej inteligencji i stanowią punkt wyjścia dla posługiwania się symbolami, a więc i językiem. Wskazywanie połączono także z atrybucją stanów mentalnych - pomysłem, że ty rozumiesz, co ja pokazuję - wyjaśnia Pika. Małpy człekokształtne bardzo rzadko posługują się gestami wskazującymi. Zaobserwowano np., że szympansy z Parku Narodowego Kibale w Ugandzie stosują "naprowadzające" drapanie, wskazując punkt, w którym chciałyby być iskane. Małpy wychowywane w niewoli uczą się różnych gestów, by komunikować się z opiekunami. Wiele wskazuje na to, że gesty wskazujące są niezwykle rzadką ewolucyjnie formą komunikacji. Dotąd sugerowano, że ogranicza się ona tylko do naczelnych. Pika i Simone przez 2 lata obserwowali niewokalne zachowania kruków z Cumberland Wildpark Grünau. Okazało się, że ptaki posługują się dziobem podobnie jak my dłońmi. Pokazują nimi i oferują różne obiekty, np. gałązki, mech i kamienie. Najczęściej gesty te są wykonywane w stosunku do potencjalnych partnerów. Po demonstracji para może wspólnie manipulować przedmiotem. Niemiecko-austriacki duet obserwował 7 par kruków, w których jeden ptak pokazywał i oferował drugiemu kamyczki, mchy i gałązki. Była to wyraźna zachęta do nawiązania kontaktu. Co ważne, gesty te wykonywano wyłącznie wtedy, gdy drugi ptak patrzył, a prezentowane obiekty nie były pożywieniem. Kiedy spotkałam kruki po raz pierwszy, zauważyłam, a na co dzień zajmuję się szympansami, że są one silnie zorientowanym na obiekty gatunkiem. Przypominało mi to własne dzieciństwo, kiedy ja i mój brat bliźniak [...] odzyskiwaliśmy zabawkę, o której na jakiś czas oboje zapomnieliśmy. Nagle znajdowała się ona w samym centrum zainteresowania, stanowiła źródło zabawy i współzawodnictwa. Podobnie dzieje się, gdy kruki bawią się ze sobą i odzyskują przedmioty. Wyniki badań ukazały się w piśmie Nature Communications.
  6. Młode samice szympansów traktują patyki jak lalki, na których praktykują niezbędne umiejętności rodzicielskie. Noszą je ze sobą, dopóki nie urodzą własnych młodych. Dorastające samce zachowują się tak dużo rzadziej. Sonya M. Kahlenberg i Richard W. Wrangham z Uniwersytetu Harvarda podkreślają, że to pierwszy dowód, by jakiś dziki gatunek bawił się uproszczonymi lalkami i by istniały różnice międzypłciowe w wyborze obiektów do zabawy. Amerykanie twierdzą, że ich badania dokładają się do innych, które sugerują, że ludzkie dzieci najprawdopodobniej rodzą się z pewnymi preferencjami dotyczącymi tego, jak chcą się zachowywać, i nie naśladują, a przynajmniej nie zawsze, innych dziewczynek bawiących się lalkami lub chłopców zajmujących się żołnierzykami czy samochodami. Wygląda na to, że zabawa lalkami przez człowieka może mieć swe korzenie w noszeniu obiektów przez hominidy. U ludzi istnieją silne międzypłciowe różnice w doborze zabawek; uderzająco podobny schemat występuje we wszystkich kulturach. Podczas gdy dotąd socjalizowanie przez starszych i rówieśników było podstawowym wyjaśnieniem, nasza praca sugeruje, że biologia może także odgrywać ważną rolę w preferencjach dotyczących aktywności – opowiada Kahlenberg. Podczas 14 lat badań nad zachowaniem szympansów w Parku Narodowym Kibale w Ugandzie Amerykanie doliczyli się ponad 100 przypadków noszenia patyków. Często młode samice nie używały ich jak starsi członkowie stada do jedzenia czy walki. Niektóre zwierzęta na czas snu zabierały je ze sobą do gniazda, a w jednym z przypadków wybudowano nawet dla kijka osobne gniazdo. Kahlenberg i Wrangham widzieli też osobniki, które bawiły się z patykami w samolot, leżąc na plecach i balansując nimi na wyciągniętych w górę łapach. Czasem szympansy nosiły patyki przez wiele lat. Prymatolodzy dywagowali, że jeśli to zachowanie byłoby odpowiednikiem naszej zabawy lalkami, samice powinny nosić patyki częściej niż samce, a zachowanie zapewne zaniknie po urodzeniu pierwszych młodych – tłumaczy Wrangham. I rzeczywiście się tak działo. Oczywiście, u ludzi duży wpływ na preferencje dotyczące zabawek mają rówieśnicy, rodzice i inne osoby. Podobnie może być u szympansów. [...] Fascynujące, że znaleziono niewiele dowodów na podobne zachowania małp z innych społeczności, co uprawdopodobnia hipotezę, że to naśladowanie lokalnej tradycji. Niewykluczone więc, iż to piękny przykład przeplatania wpływów biologicznych i społecznych.
  7. Bojąc się aktów zemsty ze strony zazdrośników, osoby odnoszące sukces często są bardziej pomocne w stosunku do ludzi, których podejrzewają o ewentualną "czynną" zawiść. W ramach wcześniejszych badań Niels van de Ven z Uniwersytetu w Tilburgu oraz jego współpracownicy Marcel Zeelenberg i Rik Pieters wykazali, że zazdrość występuje w dwóch odmianach: łagodnej i złośliwej. Osoby doświadczające tej pierwszej chcą być lepsze, by osiągać co najmniej tak dobre rezultaty jak obiekt zazdrości. Druga grupa jest powodowana chęcią ściągnięcia zwycięzców do swojego poziomu. Tak zachowują się zazdroszczący, jak jednak postępują obiekty zazdrości? W antropologii, jeśli ci ktoś zazdrości, zachowujesz się bardziej prospołecznie, bo chcesz jakoś ugłaskać zawistników, dlatego dzielisz się np. dużym połowem. Postanowiliśmy sprawdzić, czy to samo dzieje się w psychologicznym laboratorium - opowiada van de Ven. W ramach pierwszego eksperymentu w ludziach wytwarzano przekonanie, że mogą być obiektem zazdrości. Badanych informowano, że mogą dostać nagrodę w wysokości 5 euro. Czasem zależała ona od wyniku osiągniętego w kwizie, a czasem nie. Naukowcy ustalili, że zasłużona nagroda powinna się wiązać z łagodną zazdrością innych, podczas gdy pieniądze otrzymane dzięki czyjemuś widzimisię prowadziły do zazdrości złośliwej. Następnie ochotników poproszono o udzielenie rady potencjalnie zazdrosnej osobie. Ci, którzy wnioskowali, że ktoś może być mściwie zazdrosny, chętniej angażowali się w pomoc. W kolejnym eksperymencie, gdy badany wychodził, eksperymentator upuszczał gumki do mazania. Osoby spodziewające się bycia obiektem złośliwej zawiści, częściej je podnosiły. Holendrzy sądzą, że taki mechanizm polepsza działanie grupy jako całości. Ludzie oczekują bowiem, że ci, którym się lepiej powodzi, powinni się dzielić, a wygranym nie zawsze przychodzi to do głowy. Jak widać, teorie antropologów pokrywają się zatem z odkryciami psychologów...
  8. W dobie prężnie rozwijającego się handlu elektronicznego można by sądzić, że powoli sklepy stacjonarne stają się przeżytkiem. Okazuje się jednak, że ci, którzy wieszczą ich rychły koniec, będą musieli trochę poczekać. Badania ujawniły bowiem, że klienci są skłonni zapłacić więcej za produkty, których mogą dotknąć (American Economic Review). Pracami zespołu z California Institute of Technology kierował prof. Antonio Rangel. Amerykanie sprawdzali, jak zależy ocena wartości produktu od sposobu jego zaprezentowania, czy w restauracji liczy się, czy wymienia się tylko nazwę deseru, pokazuje jego zdjęcie, czy obwozi się specjał po lokalu na specjalnym wózku. Jeden z członków ekipy, student Benjamin Bushong, wyjaśnia, że większość teorii behawioralnych zakłada, że forma prezentacji się nie liczy. Wybór nie powinien się też różnić z powodu zastosowanej procedury dokonywania wyboru. Nasze eksperymenty wykazały jednak, że forma, w jakiej zaprezentowano obiekty, ma bardzo duże znaczenie. Na początku akademicy z Caltechu prezentowali jedzenie głodnym ochotnikom w trzech formach: 1) tekstowej, 2) w postaci zdjęcia w wysokiej rozdzielczości i 3) na tacy. Potem mierzono chęć zapłacenia za danie. Okazało się, że nie wystąpiły różnice w subiektywnej wartości pokarmów opisanych i sfotografowanych. Stawki oferowane za smakołyk podany na tacy były jednak średnio o 50% wyższe niż w przypadku pozostałych dwóch opcji. Zaskoczyło nas, że tekst i obraz wiązały się z podobną ofertą. Początkowo sądziliśmy, że ludzie będą dawać więcej, dysponując większą ilością informacji lub w zetknięciu z emocjonalnym kontentem. Odkrycia mogą wyjaśnić, czemu nie widzimy większej liczby zdjęć w restauracyjnych menu – to po prostu gra niewarta świeczki [za wysoki koszt przy niskiej skuteczności] – stwierdza Bushong. Rangel podkreśla, że na kolejnym etapie badań trzeba było sprawdzić, czy zaobserwowana wcześniej różnica nie była wynikiem dodatkowego pobudzenia przez zapach postawionego pod nosem wolontariuszy jedzenia. Do eksperymentu wybrano więc drobiazgi z uniwersyteckiej księgarni. Znów ustalano, ile ludzie byliby skłonni zapłacić za przedmiot przy różnych sposobach prezentacji. Również i w tym przypadku ochotnicy chcieli zapłacić średnio o połowę więcej za przedmioty, które znajdowały się w zasięgu ich ręki. Wiedzieliśmy już wtedy, że cokolwiek napędza ten efekt, mamy do czynienia z ogólniejszą reakcją. Od początku naukowcy sądzili, że za efekt odpowiada pawłowowski odruch bezwarunkowy. Nauki behawioralne sugerują, że gdy przed tobą stanie coś apetycznego, mózg uruchomi program ruchowy, nakierowany na zdobycie produktu i zjedzenie go. Dywagowaliśmy, że jeśli nie ma sposobu na dotknięcie obiektu i wskutek tego nie wystąpi reakcja motoryczna, pociąg do skonsumowania będzie znacznie osłabiony. Ponieważ pomysł należało przetestować, psycholodzy umieścili między badanymi a licytowanymi przedmiotami płytę z pleksiglasu. Jako że stały się równie niedostępne jak coś ukrytego za podpisem czy zdjęciem, oferowana cena spadła do analogicznie niskiego poziomu. Nawet jeśli nie dotykasz obiektu, fizyczna obecność wydaje się wystarczać. Warunkiem koniecznym jest możliwość zaistnienia kontaktu – podsumowuje Rangel.
  9. Szkoccy naukowcy uważają, że goryle dysponują czymś na kształt teorii umysłu, która pozwala im trafnie przypisywać innym osobnikom określone stany emocjonalne. Jeśli zwierzęta widzą, że podczas zabawy towarzysz zaczyna się nudzić, przymilają się do niego, by nie stracić kompana. Nie robią tego jednak, gdy nie ma takiej potrzeby (Animal Cognition). Richard Byrne i Joanne Tanner z Uniwersytetu św. Andrzeja filmowali małpy z ogrodu zoologicznego w San Francisco. Bawiąc się zabawką i z drugim gorylem, naczelne wydawały się wiedzieć, czy czynność sprawia koledze bądź koleżance przyjemność. Goryle zachęcały towarzyszy zabawy, gdy tracili zainteresowanie lub uprawiały samoutrudnianie, kiedy zdawały sobie sprawę, że mogą wygrać, [całkowicie wytrącając tym partnera z równowagi] – opowiada Byrne. To pierwszy zaobserwowany u zwierząt przypadek śledzenia przebiegu relacji towarzysza z trzecim obiektem. Byrne zaznacza, że lwy, psy, niedźwiedzie czy koty nigdy się tak nie zachowują, ponieważ nie zależy im na podtrzymaniu zabawy, lecz wyłącznie na wygranej. Dotąd widywano tylko szympansy bonobo, które angażowały się w pośredniczone obiektami relacje z innymi. Podobne zabawy odnotowywano u goryli podczas 5 różnych lat, co więcej, na filmach utrwalono 5 różnych par małp. Podczas gier zwierzęta dysponowały piłką, torbą czy kawałkiem skóry, na którym koncentrowała się uwaga obu osobników. Zadanie polegało na zdobyciu lub utrzymaniu się w posiadaniu przedmiotu. W części sytuacji role (posiadacza i zdobywającego) wielokrotnie się zmieniały, w części przy piłce ciągle utrzymywał się jeden osobnik, ale zachęcał on towarzysza do podjęcia wysiłku: szukał spojrzenia, wykonywał gesty, powtarzał schemat postępowania kompana lub podejmował zabawę po chwili przerwy. Naukowiec dodaje jednak, że małpy nie przechodzą, niestety, testu na przypisywanie innym fałszywych przekonań. Oznacza to, że nie potrafią w pełni zrozumieć, że inni dysponują wiedzą czy przekonaniami różnymi od ich własnych, przez co niecałkowicie przyjmują cudzą perspektywę. Podczas testu fałszywych przekonań przedstawia się scenariusz, w ramach którego dwie osoby bawią się np. zabawką. Na końcu zostaje ona ukryta w pudełku. Gdy jedna z nich opuszcza pomieszczenie, druga przekłada zabawkę do torby. Po zarysowaniu takiej sytuacji badanego pyta się, gdzie po powrocie do pokoju pierwsza osoba będzie szukać zabawki. Ktoś dysponujący teorią umysłu będzie sobie zdawał sprawę, że zajrzy do pudełka, lecz dzieci poniżej 4.-5. roku życia stwierdzą, że w torbie, ponieważ same widziały, że zabawka tam trafiła. Dość często wykorzystuje się tzw. test Sally-Ann. Psycholog przedstawia dzieciom dwie lalki. Długowłosa Sally umieszcza pod poduszką słodycze i wychodzi. Pod jej nieobecność krótkowłosa Ann przekłada łakocie do swojej kieszeni. Maluchy mają powiedzieć, gdzie sięgnie Sally, kiedy wróci i będzie szukać cukierków. Zwierzętom można przedstawiać wersję testu, która nie wymaga posługiwania się językiem.
  10. Naukowcy uważają, że porównanie bakterii znalezionych na miejscu zbrodni z mikroorganizmami występującymi na czyichś dłoniach może być równie skuteczną metodą identyfikowania przestępcy jak daktyloskopia. Dlaczego? Ponieważ "zestaw" mikrobów jest unikatowy dla danej osoby i z biegiem czasu właściwie się nie zmienia (PNAS). Istnieją sytuacje, kiedy analiza ludzkiego DNA lub tradycyjne odciski palców się nie sprawdzają [lub nie da się nimi posłużyć]. Może w takim razie to jest właśnie to inne narzędzie? – dywaguje Noah Fierer, mikrobiolog z University of Colorado w Boulder. Jego zespół postanowił przetestować potencjalną metodę, pobierając wymazy z kilku klawiatur komputerowych i myszy oraz opuszków palców ich właścicieli. Posługując się pirosekwencjonowaniem DNA, Amerykanie zidentyfikowali na każdym obiekcie ok. 1400 różnych gatunków bakterii. Okazało się, że na podstawie struktury populacji można było określić, kto posługiwał się komputerowymi akcesoriami, nawet jeśli przed badaniem leżały niedotykane przez 2 tygodnie w temperaturze pokojowej. Fierer zaznacza, że na razie metoda nie będzie wykorzystywana w sądzie. Specjaliści pracują nad jej trafnością, choć już teraz wynosi ona od 70 do 90%. Akademicy z Boulder odtworzyli genetyczną sygnaturę bakteryjną 9 osób. Twierdzą oni, że materiał genetyczny mikrobów nie ulega zniszczeniu mimo zmieniających się temperatur, wilgotności i działania promieni słonecznych. Nawet na dłoniach najczystszego człowieka bytuje ok. 150 gatunków bakterii (wbrew pozorom nie zmienia tego regularne mycie, gdyż flora odtwarza się w ciągu kilku godzin od namydlenia), a dwie osoby dzielą ze sobą zaledwie 13% tej "menażerii". Na podstawie próbek bakterii z 3 klawiatur udało się ustalić właścicieli, w dodatku były one zupełnie inne od wymazów pobranych od losowych ochotników. Koniec końców ekipa Fierera ustaliła, że nawet identyczne bliźnięta jednojajowe różnią się znacznie pod względem mikroflory dłoni.
  11. Jeśli czegoś pragniemy, wydaje nam się, że obiekt pożądania znajduje się bliżej niż w rzeczywistości. Oznacza to, że nasze chęci zmieniają postrzeganie otaczającego świata. Emily Balcetis z New York University oraz David Dunning z Uniwersytetu Cornella przeprowadzili 2 eksperymenty. W pierwszym ochotnicy mieli ocenić, jaka odległość dzieli ich od butelki wody. Niektórym przed badaniem pozwolono się napić, a pozostali jedli bez popijania solone precle. Spragnieni ochotnicy twierdzili, że woda znajduje się bliżej nich niż dobrze nawodnieni uczestnicy eksperymentu. Nasze pragnienia oddziałują nie tylko na procesy poznawcze, ale i na zachowanie. W kolejnym badaniu Amerykanów wolontariusze rzucali wypełnionymi grochem woreczkami w kierunku leżącego na podłodze bonu o wartości 25 lub 0 dolarów. Wygrywali go, gdy woreczek upadł dokładnie na karcie. O dziwo, badani rzucali woreczkami o wiele dalej, gdy bon miał wartość 0 dol. Próbując zdobyć bon o wartości 25 dolarów, mieli tendencję do niedoszacowywania odległości, ponieważ – ze względu na chęć posiadania – widzieli go bliżej siebie. Opisywane odchylenie pojawiło się, by zachęcić obserwatora do działania pozwalającego zdobyć upragniony obiekt. Innymi słowy: gdy widzimy, że cel znajduje się blisko nas (dosłownie w zasięgu ręki), motywuje nas to do osiągania go.
  12. Dzieci i dorośli inaczej oceniają wielkość obiektów, dlatego te pierwsze nie ulegają złudzeniom optycznym, którym dają się zwieść ich rodzice (Developmental Science). Dr Martin Doherty z University of Stirling wyjaśnia, że odkrycia jego zespołu pokazują, że zdolność mózgu do brania pod uwagę kontekstu danej sceny, a nie koncentrowania się jedynie na jej elementach składowych rozwija się powoli wraz z wiekiem. Co ciekawe, jeszcze w wieku 10 lat dzieci nie dysponują dorosłą umiejętnością dostrajania się do kontekstu. Psycholodzy zauważyli, że w odróżnieniu od starszych ludzi, maluchy, zwłaszcza te poniżej 7. roku życia, rzadko ulegają złudzeniu Ebbinghausa. Jest to złudzenie typu kontrastowego, opisane przez Ebbinghausa w 1902 r. Polega na tym, że koło otoczone mniejszymi kołami wydaje się widzowi większe od identycznego koła obramowanego kołami większymi od siebie. Kiedy kontekst wzrokowy jest mylący, dorośli dosłownie widzą świat mniej dokładnie od dzieci. To samo można powiedzieć zarówno o małych i dużych Szkotach, jak i Japończykach. Część specjalistów twierdzi, że mieszkańcy wschodniej Azji w ogóle mają silniejszą tendencję do skupiania się na kontekście niż przedstawiciele kultury zachodniej, którzy preferują raczej centralne figury. Badania zespołu Doherty'ego zadają kłam temu twierdzeniu, choć rzeczywiście obywatele Kraju Kwitnącej Wiśni nieco silniej koncentrują się na tle. W ramach eksperymentu zespół Doherty'ego badał 151 dzieci w wieku od 4 do 10 lat oraz 24 studentów w wieku 18-25 lat. Ochotnikom pokazywano serię obrazków, na których widniały pary pomarańczowych kół. Jedno zawsze było o 2-18% większe od drugiego. Zadanie polegało na wskazaniu figury, która "wygląda na większą". Na obrazkach kontrolnych widniały tylko dwa pomarańczowe koła, a na innych otaczały je koła szare, utrudniające bądź wspomagające trafną percepcję ich wielkości. Na rysunkach wprowadzających w błąd mniejsze pomarańczowe koła otaczano jeszcze mniejszymi szarymi kółeczkami, by przez kontrast wydawały się większe. Duże szare koła rozmieszczone wokół większego pomarańczowego koła miały zaś ukryć jego rzeczywiste gabaryty. W obrazkach pomocnych mniejsze pomarańczowe koło otaczały duże szare koła, przez co wydawało się ono mniejsze, niż było w rzeczywistości. Malutkie szare kółeczka obok większego koła pomarańczowego sprawiały natomiast, że wydawało się ono dodatkowo powiększone. Czterolatki poprawnie wskazywały większą figurę w 79% obrazków kontrolnych. Odsetek poprawnych odpowiedzi rósł z wiekiem, sięgając 95% u dorosłych. U 4-6-latków dokładność postrzegania mylących rysunków pozostawała niemal taka sama, jak w przypadku układów kontrolnych. Starsze dzieci myliły się znacznie częściej, dawała się też oszukać większość dorosłych. Przy pomocnych obrazkach dzieci w wieku 4-6 lat osiągały rezultaty przypominające przypadkowe trafienia, ale już 7-10-latki myliły się tylko z rzadka.
  13. Małe dzieci malują niebieską trawę lub różowe koty, ponieważ ich wspomnienia nie mogą jeszcze powiązać ze sobą kształtu i koloru. Vanessa Simmering z University of Wisconsin-Madison założyła, że skoro w mózgu neurony zajmujące się barwą i kształtem znajdują się w różnych miejscach, u maluchów nie rozwinęła się jeszcze zdolność łączenia informacji przechowywanych w każdej z tych lokalizacji. By sprawdzić, czy jej przypuszczenia są prawdziwe, zaaranżowała ciekawy eksperyment. Dwie równoliczne (28-osobowe) grupy 4- i 5-latków oglądały przez krótki czas na ekranie komputera trzy kształty. Tuż potem pokazywano im nowe obrazy, a maluchy miały zdecydować, czy to te same, co przed chwilą, czy też ich lekko zmienione wersje. Okazało się, że czterolatki były w stanie wychwycić wprowadzenie całkiem nowego koloru, ale nie umiały stwierdzić, że dwa widziane wcześniej kształty wypełniono zamienionymi barwami (czyli takimi, które wystąpiły wcześniej, ale w zestawieniu z innym obiektem). Gdy zastosowano ten zabieg, dzieci wydawały się trafiać jedynie przez przypadek. Pięciolatki nie miały już tego typu problemów. Wg psychologów, oznacza to, że umiejętność łączenia informacji wzrokowych różnego typu rozwija się właśnie po 5. roku życia.
  14. Położenie dłoni wpływa na to, jak dokładnie coś widzimy. Zespół profesora Richarda A. Abramsa z Washington University w St. Louis zademonstrował, że ludzie przeprowadzają dokładniejszą inspekcję obiektu, jeśli trzymają go w rękach lub w ich pobliżu. Ta odruchowa i nieświadoma reakcja pozwala stwierdzić, jak się posługiwać danym przedmiotem albo, w razie gdy jest niebezpieczny, jak się przed nim chronić (Cognition). Badacze sądzą, że ich odkrycie pozwoli ulepszyć wykorzystywane metody rehabilitacji oraz projekty protez. Osoba po udarze, która chce odzyskać władzę w porażonej ręce, musi ją zatem kłaść tuż obok przedmiotu. Powinno to pomóc w jego uchwyceniu. W przypadku protez trzeba zaś zadbać o dodatkowy przepływ danych z dłoni do mózgu. Tymczasem dzisiejsze urządzenia bazują wyłącznie na kontrolowaniu przez mózg położenia sztucznej kończyny w przestrzeni. Amerykanie zaznaczają, że wyniki ich badań odnoszą się nie tylko do zastosowań medycznych, ale również do prowadzenia samochodu. Możliwość trzymania obu dłoni na kierownicy nasila świadomość zarówno jej samej, jak i okolicznych przyrządów [oraz ich wskazań]. Jeśli samochód jest postrzegany jako rodzaj przedłużenia kierownicy, trzymanie na niej obu dłoni polepsza postrzeganie położenia auta i obiektów wokół niego. Zadanie uczestników eksperymentu polegało na wyszukiwaniu liter S lub H w grupach wyświetlanych na ekranie komputera znaków. Po wypatrzeniu symbolu należało nacisnąć jeden z dwóch guzików. Znajdowały się one albo po bokach ekranu, albo na klawiaturze przed nim. Tempo wyszukiwania było wolniejsze, gdy ludzie trzymali ręce po bokach ekranu niż wtedy, gdy mogli korzystać z klawiatury. To pierwszy eksperyment nad wpływem położenia dłoni na czas reakcji w czasie wykonywania zadań wzrokowych. We wszystkich wcześniejszych badaniach dotyczących wyszukiwania obiektów ochotnicy widzieli bodźce na ekranie i naciskali guziki umieszczone na stole z dala od nich. W naszym eksperymencie wolontariusze używali guzików przymocowanych do wyświetlacza, a więc ich dłonie znajdowały się tuż obok bodźca. Abrams porównuje nowo odkryty mechanizm do kamery montowanej na końcu ramienia robota. Przesyła ona dane do operatora, który w ten sposób zyskuje wgląd w otoczenie i może precyzyjniej sterować urządzeniem. Do tej pory nie wiedzieliśmy, że ludzki mózg dysponuje podobnym mechanizmem.
  15. Decyzje podejmowane w mgnieniu oka mogą być trafniejsze niż te długo przemyśliwane. Wskazują na to badania nad procesami przetwarzania wyższego rzędu. Uczestników studium proszono o wskazanie dziwnie obróconych symboli. Nie było to łatwe, ponieważ na ekranie widniało ponad 650 identycznych znaków. Osoby, które podejmowały szybkie intuicyjne decyzje, wypadły w teście lepiej od "konkurentów" zastanawiających się nad odpowiedzią (Current Biology). Jeden z autorów studium, Li Zhaoping z University College London, uważa, że uzyskane wyniki są zaskakujące. Wydaje się, że ludzie powinni podejmować trafniejsze decyzje, kiedy da im się czas na zapoznanie z problemem. Zamiast tego okazuje się, że jest dokładnie na odwrót: wypadają lepiej, gdy właściwie nie mają czasu na myślenie. Śledząc ruchy gałek ocznych, naukowcy wiedzieli, kiedy wolontariusze dostrzegali żądany symbol. Kiedy oko lokalizowało obiekt, natychmiast zmieniali ekran, ograniczając czas, przez który wzrok mógł na nim spoczywać, do 0-1,5 s. Następnie uczestnicy eksperymentu mieli stwierdzić, czy symbol znajdował się w prawej, czy lewej części ekranu. Osoby mające do dyspozycji mgnienie oka wypadały lepiej od ludzi dysponujących ponad sekundą. Zhaoping wyjaśnia zaobserwowane zjawisko różnicami w funkcjonowaniu na poziomie świadomości i podświadomości. Ta ostatnia może uchwycić różnicę między jabłkiem i jabłkiem odwróconym, podczas gdy świadomość uznaje oba symbole za reprezentację tego samego owocu. Kiedy dano czas na włączenie procesów przetwarzania informacji wyższego rzędu, świadomość badanych odsuwała na dalszy plan wnioski wypływające z przetwarzania niższego rzędu. Jeśli procesy poznawcze wyższego i niższego rzędu prowadzą do tych samych konkluzji, nie ma to znaczenia. Jednak często instynkty i rozum nie idą w parze, a wtedy wygrywa ten ostatni.
  16. Niektóre słowa kojarzone z obiektami łatwo rozpraszają. Pojawiający się wyraz jest na tyle sugestywny, że zaburza postrzeganie innych bodźców. Zachary Estes i zespół z Uniwersytetu w Warwick poprosili studentów o "wyłapywanie" litery, która pojawiała się na chwilę na górze lub na dole ekranu. Części badanych tuż przed literą wyświetlano na środku monitora słowo "kapelusz". Osoby te miały potem problem z uchwyceniem litery: były wolniejsze i mniej dokładne (Psychological Science). Szef ekipy naukowców zaproponował proste wyjaśnienie zaobserwowanego zjawiska. Wg niego, kapelusz kojarzy się z położeniem na górze, dlatego wywołuje tak właśnie umiejscowiony mentalny obraz. Zaburza to identyfikację litery zajmującej w przestrzeni dokładnie to samo miejsce. Wygląda to tak, jakby dwa obrazy siedziały sobie na barana, stąd trudno wyróżnić którykolowiek z nich.
  17. George Hollich, dyrektor Laboratorium Języka Niemowląt na Purdue University, badał 12- i 19-miesięczne maluchy. Chciał sprawdzić, czy ucząc się słowa, będą je kojarzyć z całym 2-elementowym przedmiotem, czy też z jego poszczególnymi składowymi. Okazało się, że małe dzieci łączą nowe wyrazy z całymi obiektami, nawet jeśli można je zdemontować, uzyskując mniejsze części. Kiedy pokazujemy dziecku psa, zwierzę jest dla niego czymś monolitycznym. Chcąc porozmawiać o jego ogonie czy uszach, musimy się komunikować jednoznacznie i stosować dodatkowe środki wyrazu. Należą do nich np. wskazywanie na określoną część albo tłumaczenie, do czego służy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...