Search the Community
Showing results for tags 'nazwa'.
Found 10 results
-
Osoby odchudzające się są częściej wprowadzane w błąd przez opisy czy nazwy, które sugerują, że niezdrowe pokarmy/napoje są nieszkodliwe i można się nimi częstować bez obaw o wagę (Journal of Consumer Research). Caglar Irmak i Stefanie Rosen z Uniwersytetu Południowej Karoliny oraz Beth Vallen z Loyola University podkreślają, że skupianie się na tym, czego będąc na diecie, nie wolno jeść, a co powinno się wybrać z restauracyjnego menu, może prowadzić do fatalnych w skutkach pomyłek. Sałatka często bywa sałatką tylko z nazwy, ponieważ zawiera zabronione dla odchudzających się składniki, np. makaron, grzanki czy tłusty ser. Psycholodzy zauważają, że obecnie chipsy ziemniaczane nazywa się niejednokrotnie chipsami warzywnymi, koktajle mleczne są sprzedawane jako tzw. smoothies, a napoje z cukrem producent oznacza jako wody smakowe. Czemu jednak to głównie odchudzający dają się zwieść takim zabiegom? Z czasem osoby na diecie uczą się unikania pokarmów, które rozpoznają jako zabronione wyłącznie na podstawie nazwy. Z tego powodu z większym prawdopodobieństwem zakładają, że coś oznaczonego niezdrową nazwą, np. makaron, jest mniej zdrowe od potrawy ze zdrową nazwą, np. sałatki, i nie zaprzątają sobie głowy innymi informacjami nt. produktu, które mogłyby wpłynąć na jego całościową ocenę. Ludzie, którzy się nie odchudzają, nie uczą się unikania potraw w oparciu o ich nazwy i są w stanie wychwycić fałszywe wskazówki. W jednym z eksperymentów Amerykanie pokazywali badanym mieszankę warzyw, makaronu, salami i sera. Całość podawano na liściach sałaty rzymskiej i czasem nazywano sałatką, a czasem makaronem. Kiedy danie oznaczano jako makaron, odchudzający się uznawali je za mniej zdrowe. W drugim eksperymencie ochotników częstowano próbkami produktu, który oznaczano albo jako "żujki owocowe", albo "cukierki do żucia". Okazało się, że ludzie na diecie postrzegali cukierki jako mniej zdrowe i smaczne i w efekcie zjadali więcej "żujek owocowych", choć ich skład był taki sam jak cukierków.
-
Nazwy marek, w których wykorzystuje się powtarzalne dźwięki, np. coca-cola, wywołują pozytywne emocje, wpływając na decyzje dotyczące zakupu czy odwiedzania, dajmy na to, restauracji. Profesor Jennifer Argo z University of Alberta przeprowadziła wraz z zespołem sześć eksperymentów. W ramach jednego z nich ochotnikom prezentowano te same lody, którym nadano dwie różne nazwy. W jednej znalazły się powtarzalne dźwięki, w drugiej nie. Produkty wprowadzano pojedynczo, w każdym przypadku wymieniając podczas opisywania nazwę marki. Choć jak wiadomo, lody były identyczne, większość konsumentów wybierała markę z powtarzalną nazwą. W innych eksperymentach wolontariusze wybierali pomiędzy rodzajami deserów czy telefonów komórkowych. Za każdym razem uzyskiwano podobne rezultaty jak w przypadku lodów. Powtarzalne dźwięki wywoływały pozytywne emocje i tym samym oddziaływały na podejmowane decyzje. Bazując na tych wynikach, można powiedzieć, że kluczowe dla omawianej strategii są reklamy telewizyjne i radiowe. Nie mniejszą rolę odgrywają jednak pracownicy. Zanim gość coś zamówi, kelner może przypomnieć nazwę swojej restauracji, a sprzedawca wymienić podczas rozmowy z klientem nazwę marki. W każdym z sześciu eksperymentów Argo wykorzystywano nazwy różniące się bardzo nieznacznie, np. zanozan i zanovum. Niekiedy zmieniano tylko jedną literę. Mimo to obserwowano znaczny wpływ zabiegu na podejmowane decyzje i reakcje. Jednak, jak zwykle bywa, co za dużo, to niezdrowo, dlatego zbyt duża powtarzalność, która prowadzi do pogwałcenia naturalnych zasad językowych, skutkuje negatywnymi emocjami i zmniejszeniem chęci wybrania danej opcji. Prof. Argo podkreśla też, że opisywana strategia jest mniej skuteczna, jeśli dana osoba jest już pozytywnie nastawiona do marki.
-
Główny menedżer chilijskiej mennicy Gregorio Iniguez stracił pracę, gdy wyszło na jaw, że na tysiącach monetach o wartości 50 peso umieszczono błędnie zapisaną nazwę kraju. Zamiast wyrazu Chile wybito tam napis Chiie. Choć monety weszły do obiegu w 2008 roku, błąd zauważono dopiero pod koniec ubiegłego roku. Mennica ujawniła, że nie zamierza wycofywać ich z obiegu. Licząc na przyszły wzrost wartości, ludzie zaczęli gromadzić wadliwe egzemplarze. Oprócz Inigueza zwolniono jeszcze kilka innych osób.
-
- Gregorio Iniguez
- zwolnić
- (and 7 more)
-
Chińska góra Podniebna Kolumna Południowa z miasta Zhangjiajie w prowincji Hunan została przemianowana na górę Alleluja Avatar. Władzom chodziło o uhonorowanie filmu Avatar i jego twórców, którzy zainspirowali się ponoć lokalnym krajobrazem. Według lokalnych władz, fotografie góry zostały wykorzystane jako baza dla fikcyjnego świata Pandory. Być może dlatego film Jamesa Camerona zrobił w Chinach zawrotną karierę i jak dotąd zarobił aż 80 mln dolarów. Jak podaje gazeta Xiaoxiang Morning News, nazwa została oficjalnie zmieniona w poniedziałek (25 stycznia). Dziennikarze twierdzą, że fotograf z Hollywood odwiedził w 2008 roku region krajobrazowy i historyczny Wulingyuan, czyli rezerwat, w którym znajduje się góra, a wiele z uwiecznionych przez niego obiektów stało się potem prototypami różnych elementów świata przedstawionego w Avatarze. Zhangjiajie chce w jakiś sposób zarobić na sukcesie filmu. Stąd hasło reklamowe: Pandora jest daleko, a Zhangjiajie blisko. Turystom oferuje się wycieczki po okolicy.
- 3 replies
-
- Podniebna Kolumna Południowa
- przemianować
- (and 7 more)
-
iPad dopiero zadebiutował, a już sprowadził na Apple'a problemy prawne. Okazuje się, że w 2002 roku Fujitsu rozpoczęło sprzedaż komputera kieszonkowego o nazwie iPad. Urządzenie wyposażone jest w Wi-Fi, Bluetooth, obsługuje VoIP i korzysta z 3,5-calowego kolorowego ekranu dotykowego. iPad jest używany przede wszystkim w sklepach do prowadzenia inwentaryzacji. Fujitsu w 2003 roku chciało zarejestrować nazwę iPad, jednak pojawiły się problemy, gdyż okazało się, że firma Mag-Tek produkuje przenośne urządzenie szyfrujące o takiej nazwie. Na początku 2009 roku amerykański urząd patentowy (USPTO) poinformował, że wniosek Fujitsu o zastrzeżenie nazwy iPad stracił ważność. Jednak japońska firma w czerwcu ponownie rozpoczęła proces aplikacyjny. Od tamtego czasu Apple trzykrotnie próbowało zdobyć nazwę iPad. Teraz koncern Jobsa ma czas do 28 lutego na ustosunkowanie się do wniosku Fujitsu. Jak donosi prasa, Japończycy konsultują z prawnikami swoje kolejne ruchy, gdyż uważają, że nazwa iPad należy do nich. To jednak nie koniec kłopotów Apple'a. Jak donosi francuska prasa, w Europie prawa do marki iPad należą do firmy STMicroelectronics. Apple nie po raz pierwszy ma kłopoty z marką. Firma przez lata toczyła spory sądowe o nazwę iPhone, którą Cisco kupiło w 2000 roku.
-
Prezydent Wenezueli Hugo Chavez nawołuje do zmiany nazwy najwyższego wodospadu świata Salto del Angel na używaną przez rdzennych mieszkańców - Kerepakupai-Nerú. Dotychczasowa ma związek z amerykańskim lotnikiem z lat 30. ubiegłego wieku Jimmym Angelem, który był ponoć pierwszą osobą z zewnątrz, która ujrzała ten cud natury. Chavez oskarża USA o knucie przeciw jego krajowi. Argumentuje, że przed odkryciem przez Angela wodospad oglądało m.in. wielu przedstawicieli plemienia Pemon. Przemawiając w cotygodniowym telewizyjnym show, prezydent zapytał Wenezuelczyków, co myślą o wersji wydarzeń, zgodnie z którą najwyższy wodospad świata został odkryty przez pochodzącego z USA mężczyznę w samolocie. Z całym szacunkiem dla niego [...], czy nie powinniśmy jednak zmienić nazwy? Początkowo Chavez wspominał o nazwie Churun-Meru, ale poprawił się na antenie, gdy córka Maria uświadomiła mu, że zgodnie z terminologią stosowaną przez Indian Pemon powinien raczej mówić o Kerepakupai-Nerú. Po kilku minutach treningu Chavez twierdzi, że opanował już poprawną wymowę tego obcojęzycznego bądź co bądź wyrażenia. Jimmy Angel zginął w wieku 57 lat w wypadku lotniczym, do jakiego doszło w 1956 r. na terenie Panamy. Jedyne, co rzeczywiście zrobił, wg prezydenta Wenezueli, jako pierwszy, to oglądanie Salto de Angel z lotu ptaka.
-
Izraelski wiceminister zdrowia Yaakov Litzman, szef ortodoksyjnej Agudat Israel w Knesecie, twierdził, że nie powinno się używać określenia świńska grypa, ponieważ w nazwie występuje zwierzę nieczyste dla wyznawców judaizmu. Zamiast tego proponował posługiwanie się terminem "grypa meksykańska". Nie podobało się to jednak ani ambasadorowi Meksyku w Izraelu, który poczuł się urażony, ani izraelskiemu wysłannikowi w Meksyku. Frederico Salas i Yosef Livne złożyli we wtorek (28 kwietnia) oficjalne noty protestacyjne do ministra spraw zagranicznych. Przedstawiciel Ministerstwa Spraw Zagranicznych oświadczył, że jego państwo nie zamierza nadawać grypie jakichkolwiek nowych nazw. Nad zmianą nazwy zastanawiali się również urzędnicy z USA. Narzekali oni, że w związku z nieporozumieniami niektóre kraje zakazują importu wieprzowiny z Ameryki Północnej. Tom Vilsack, sekretarz Departamentu Rolnictwa, podkreśla, że należy informować, że chorobą nie można się zarazić, spożywając świńskie mięso. Ze stanowiskiem tym zgodziła się Światowa Organizacja Zdrowia Zwierząt, która zakomunikowała w poniedziałek, że zastosowana terminologia wprowadza w błąd, gdyż wirus zawiera geny wirusów grypy ptaków, świń i ludzi.
- 14 replies
-
Obiekty znane są przez ludzi uznawane za bezpieczniejsze, mniej zagrażające. Hyunjin Song i Norbert Schwarz z University of Michigan zastanawiali się, czy łatwość wymawiania nazwy produktu może wpływać na ocenę stopnia jego znajomości, a więc na postrzegane ryzyko stosowania czy konsumowania w formie pokarmu. Grupie studentów zaprezentowano listę wyyślonych dodatków żywnościowych i poproszono o ocenę, jak bardzo są szkodliwe. Wszystkie nazwy składały się z 12 liter. Wśród łatwych do wymówienia znalazł się np. magnalroksat, a w grupie trudnych – hnegripitrom. Okazało się, że uczestnicy eksperymentu uznawali dodatki z trudniejszymi nazwami za groźniejsze. Poza tym skomplikowane nazwy były, wg nich, nowsze (w domyśle: mniej znane) niż wersje łatwiejsze do odcyfrowania. W innym eksperymencie wolontariusze zapoznawali się ze spisem kolejek w parkach rozrywki. Ich zadanie znowu polegało na ocenie, tym razem ryzykowności danej formy przejażdżki (chodziło o prawdopodobieństwo wystąpienia choroby lokomocyjnej). Niektóre urządzenia nazwano prosto, np. Chunta, podczas gdy wymówienie nazw reszty stanowiło nie lada wyzwanie dla języka – tak było np. w przypadku Vaiveahtoishi. Co stwierdzili Amerykanie? Znów obiekty z trudniejszymi nazwami uznawano za bardziej niebezpieczne, tym razem opisywano je jako bardziej ekscytujące. Song i Schwarz sugerują, że towary o trudnej do wymówienia nazwie mogą poprzez skojarzenia z niebezpieczeństwem zachęcać konsumentów do uważniejszego przyjrzenia się ostrzeżeniom z etykiety czy instrukcjom.
- 6 replies
-
- Hyunjin Song
- niebezpieczeństwo
-
(and 6 more)
Tagged with:
-
Zwykle skłonni jesteśmy uważać, że osoby używające tego samego serwisu pocztowego, będą otrzymywały mniej więcej tyle samo spamu. Okazuje się jednak, że tak nie jest. Z badań Richarda Claytona z Uniwersytetu w Cambridge wynika, że spamerzy nie atakują w ten sam sposób wszystkich użytkowników np. serwisu Hotmail czy Gmail. Podczas zorganizowanej przez Microsoft Conference on Email and Anti-Spam Clayton przedstawił wyniki swoich badań statystycznych. Opierał się przy tym na danych z firmy Demon Internet, jednego z największych brytyjskich dostawców Internetu. Okazało się, że to, ile spamu otrzymamy zależy od nazwy naszego konta, czyli ciągu znaków znajdujących się z lewej strony symbolu @. Z badań Claytona wynika, że jeśli w tej samej domenie jedna osoba ma skrzynkę pocztową o nazwie Alison, a druga o nazwie Zadie, do u Alison spam będzie stanowił 35% odbieranej poczty, a u Zadie - 20%. Naukowiec wyjaśnia, że dzieje się tak, gdyż spamerzy korzystają z ataków słownikowych. Próbują dotrzeć do wszystkich skrzynek w danej domenie poprzez sprawdzanie wszelkich możliwych istniejących w słowniku wyrazów. Zaczynają zwykle od początku alfabetu. Spora część z nich nie dociera jednak do jego końca, zadowalając się już uzyskanymi rezultatami. Oczywiście, zmiana nazwy skrzynki z Ania na Wania nie uchroni nas przed spamem. Wciąż najwięcej spamu otrzymują osoby, których adresy e-mail są dostępne w Sieci. Istnieją też inne od ataków słownikowych metody pozyskiwania namiarów na skrzynki pocztowe internautów.
-
Ivád to małe miasteczko na północnym wschodzie Węgier. Jego burmistrz, notabene Ivády Gábor, wpadł na nietypowy pomysł zarobienia pieniędzy. Nazwy wszystkich ośmiu ulic zostaną zmienione. Metr ulicy można wykupić za 100 tysięcy forintów (ok. 511 dol.). Zgodnie z węgierskim prawem, ulic nie można nazywać nazwiskami żyjących osób. Dlatego jeśli zdecydujemy się na wysłanie aplikacji i zostanie ona zaakceptowana, nie zobaczymy, niestety, swojej ulicy. W podaniu trzeba wykazać, czym i w jakiej dziedzinie wykazała się dana jednostka oraz na jakiej ulicy nam zależy (na witrynie umieszczono plan miasteczka). Aplikacje będą rozpatrywane w kolejności napływania. Włodarze Ivád mają nadzieję, że uda im się przyciągnąć uwagę sław światowego show-biznesu. W spisanej umowie gwarantują, że nazwa nie zmieni się przez 300 lat. Po zaopiniowaniu podania wnioskodawca ma dwa tygodnie na dokonanie wpłaty. W następnych 7 dniach (lub w dogodnym dla klienta terminie) ulica zostaje przemianowana. Zgromadzone pieniądze zostaną przeznaczone na oświetlenie ulic, szkołę pielęgniarską, remont dróg publicznych oraz zabytków.