Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'nasa' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 194 wyników

  1. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) nie została jeszcze ukończona, a NASA już planuje jej likwidację. Ostatni moduł ISS trafi na orbitę w przyszłym roku, a już sześć lat później stacja zostanie skierowana w stronę Ziemi i zatopiona w oceanie. Brak chętnych do długoterminowego finansowania ISS oznacza koniec projektu, na który dotychczas wydano około 100 miliardów dolarów. Koszty poniosły przede wszystkim Stany Zjednoczone i, być może, staną się one argumentem za... uratowaniem stacji. Senator Bill Nelson już teraz mówi, że nie byłoby rozsądne marnować taką kwotę i kończyć służbę ISS już w 2015 roku, by w 2016 rozbić ją o Ziemię. Tym bardziej, że wówczas USA mogłyby stracić pozycję lidera w badaniach kosmosu. Obecnie nie jest prowadzony żaden lobbing na rzecz przedłużenia pracy Stacji, jednak NASA zastanawia się, czy nie mogłaby ona posłużyć do drugiej połowy lat 20. XXI wieku.
  2. Historia nauki to zarazem historia upadania kolejnych rzeczy rzekomo niewzruszonych. Nie zawsze słońce będzie nam wschodzić, kontynenty nie są stałe, kosmos nie jest wieczny - przyjmujemy to do wiadomości. Mimo to pewne rzeczy wciąż wywołują zdziwienie. Na przykład, że nasz Księżyc się kurczy. Większość teorii powstania Księżyca zakłada, że na początku musiał on mieć gorące jądro. Dzięki najnowszym badaniom NASA wiemy już na pewno, że było ono na początku gorące, właśnie dlatego, że udało się zaobserwować efekty kurczenia się naszego satelity. Jest to jak najbardziej zrozumiałe: większość materiałów stygnąc kurczy się, choć rzadko zastanawiamy się nad istnieniem tego codziennego efektu w kosmicznej skali. Jak można zaobserwować lub udokumentować zjawisko, którego bezpośrednio nie jesteśmy w stanie zmierzyć? A nie jesteśmy, bo zmniejszenie się średnicy globu o kilka kilometrów w czasie miliarda lat może umknąć naszej uwadze. Narzędzi dostarcza znajomość praw fizyki i ich skutków. Wiemy nie tylko, że materiał skalny, tracąc temperaturę, będzie się kurczył, ale także iż różne rodzaje skał będą się kurczyć w różnym tempie wskutek odmiennej rozszerzalności cieplnej. W przypadku Ziemi nie obserwujemy tego zjawiska, bo jej jądro nadal mocno grzeje. Zmiana rozmiaru sąsiadujących ze sobą skał i obszarów będzie powodować naprężenia, pękanie i powstawanie charakterystycznych elementów krajobrazu. Z poziomu gruntu jest to (szybsze) zapadanie się jednych obszarów względem sąsiednich. Można się w takiej sytuacji spodziewać powstawania urwisk, zwanych skarpami płatowymi. I w rzeczy samej - takie właśnie struktury na Księżycu udało się odnaleźć. Pierwsze zdjęcia wskazujące na istnienie płatowych skarp powstały już podczas misji Apollo w latach sześćdziesiątych. Jednak dopiero niedawne zdjęcia w wysokiej rozdzielczości wykonane dzięki sondzie NASA Lunar Reconnaissance Orbiter w pełni udokumentowały istnienie poszukiwanych klifów. Mają one najczęściej rozmiary rzędu dziesiątek metrów, więc nie są łatwe do zaobserwowania. Co więcej, zdjęcia LRO dostarczyły one przede wszystkim fotografii całej powierzchni Księżyca, co pozwoliło stwierdzić z całą pewnością, że nierównomierne kurczenie się skał występuje na całym jego globie. Udało się także określić ich wiek, który oszacowano na około cztery miliardy lat. To pozwala wysnuć wniosek, że właśnie wtedy satelita Ziemi zaczął na większą skalę stygnąć i zmniejszać się. Nie jest pewne, czy ten proces jeszcze trwa, choć odnotowane już za czasów misji Apollo trzęsienia księżycowego gruntu mogą wskazywać, że tak. Analogiczne struktury zaobserwowano na przykład na Merkurym, który również - jako niewielka planeta - stygnie dość szybko. Ziemi, dzięki jej gorącemu jądru, jeszcze długo zmniejszanie się nie będzie grozić. http://www.youtube.com/watch?v=pHW0aOBYiMk
  3. Ponieważ średni wiek astronauty NASA wynosi obecnie 48 lat, prom Discovery dostarczył na Międzynarodową Stację Kosmiczną specjalne okulary Superfocus. W przypadku osób z zaczątkami starczowzroczności pozwolą one regulować ogniskową całej soczewki w stosunku do obiektów zlokalizowanych w różnych odległościach od patrzącego. Wystarczy poruszyć suwakiem umieszczonym na mostku okularów. Astronauci zmagają się nie tylko ze starczowzrocznością, związaną ze zmniejszeniem elastyczności gałek ocznych, ale i z zaburzeniami widzenia wywołanymi przez nieważkość. Dotąd podczas misji posługiwali się okularami z soczewkami dwu- i trzyogniskowymi lub okularami progresywnymi, ale wszystkie miały swoje wady: zniekształcały obraz, zamazywały, ograniczały pole widzenia lub ograniczały głębię ostrości. Okulary Superfocus mogą się okazać świetną alternatywą dla lotów kosmicznych. Średni wiek astronautów wynosi dziś ok. 48 lat, dlatego wielu z nich cierpi na starczowzroczność. Astronauci muszą być w stanie wykonać zadania, które presbyopia utrudnia, takie jak odczytywanie wskazań urządzeń z umieszczonego nad głową panelu czy komputerów w zamkniętym środowisku mikrograwitacyjnym. Okulary z regulowaną ogniskową naśladują naturalne działanie ludzkiego oka [...] – opowiada dr C. Robert Gibson, konsultant NASA. Zanim okulary Superfocus trafiły na Stację Kosmiczną, musiały otrzymać certyfikat bezpieczeństwa NASA. Przeprowadzono szereg analiz materiałowych i strukturalnych. Jak można się domyślić, okulary nie będą stosowane podczas spacerów w przestrzeni kosmicznej, ponieważ nie da się nimi manipulować wewnątrz skafandra.
  4. Grupa naukowców współpracuje z NASA w celu stworzenia nowego typu silnika, który wykorzystywałby antymaterię. Jeśli taka konstrukcja powstanie, lot na Marsa będzie wymagał zużycia kilku miligramów paliwa. Wysłanie pierwszego człowieka na Księżyc rozbudziło nadzieję, że już wkrótce ludzie będą podróżowali na inne planety. Obecnie, 40 lat to tamtym wydarzeniu, wysłanie człowieka na Marsa jest wciąż odległą perspektywą. Do przezwyciężenia pozostało wiele problemów finansowych i technicznych. Jednym z nich jest napęd statku kosmicznego. Użycie tradycyjnego chemicznego paliwa do takiej misji jest mało praktyczne, ponieważ pojazd kosmiczny musiałby zabrać ze sobą olbrzymie ilości takiego środka napędowego, a to znacząco zwiększy jego masę i koszty samej ekspedycji. Z tego też powodu rozważane jest wykorzystanie silnika działającego dzięki reakcjom atomowym. Taka możliwość rozważana była już od lat 60. ubiegłego wieku w ramach programu Nuclear Engine for Rocket Vehicle Application (NERVA), jednak w 1972 roku zrezygnowano z tego pomysłu. Ponownie wzięto go pod uwagę w roku 2003, gdy narodził się Projekt Prometeusz. Wydaje się, że napęd atomowy jest najbardziej prawdopodobną opcją, która zostanie wykorzystana podczas marsjańskiej misji. Ma on jednak poważną wadę, którą jest duża radioaktywność. Z tego też powodu doktor Gerald A. Smith, założyciel firmy Positronics Research, kieruje pracami zespołu z NASA Institute for Advanced Concepts (NIAC), którego zadaniem jest stworzenie silnika wykorzystującego antymaterię. Takie silniki są dobrze znane z literatury czy filmów science-fiction. Antymateria jest bowiem najpotężniejszym znanym nam paliwem. Tym co czyni ją tak potężną jest fakt, że w reakcji z materią cała zamienia się na energię. Dla porównania: jedynie około 3% ładunku bomby atomowej jest zamieniane w energię. Doktor Smith informuje, że 10 miligramów pozytronów dostarczy pojazdowi 23 razy więcej energii, niż całe paliwo, zabierane obecnie przez promy kosmiczne. Antymateria ma jednak swoje minusy. Niektóre reakcje z jej wykorzystaniem prowadzą do powstania promieniowania gamma, które jest niebezpieczne dla organizmów żywych. Ponadto może ono doprowadzić, poprzez reakcję z materiałami, z których zbudowany jest silnik, do tego, iż urządzenie to stanie się radioaktywne. Amerykańscy uczeni próbują stworzyć napęd, który byłby pozbawiony takich "skutków ubocznych”. Chcą tego dokonać dzięki obniżeniu energii promieni gamma. Początkowo rozważano wykorzystanie jako paliwa protonów. Obecnie naukowcy mają zamiar użyć pozytronów, ponieważ powstające z nich promienie gamma mają około 400-krotnie mniej energii. Energię z antymaterii można uzyskać podczas jej reakcji z materią. Po spotkaniu pozytronów (czyli antyelektronów) z elektronami, dochodzi do anihilacji obu cząstek i wytwarzane jest ciepło. Pomysł naukowców polega na tym, by ze specjalnego pojemnika dostarczać pozytrony do reaktora, gdzie dochodziłoby do reakcji z materią i uwolnienia ciepła. Byłoby ono odbierane przez krążący w reaktorze ciekły wodór. Ten z kolei przepływałby do dysz, z których byłby wyrzucany na zewnątrz, nadając pojazdowi przyspieszenie. W porównaniu do napędu atomowego, taki silnik byłby znacznie prostszy w konstrukcji i bezpieczniejszy w użyciu. NIAC zaproponował obecnie NASA trzy modele silników: 1. z rdzeniem stałym – energia przekazywana jest do paliwa umieszczonego w matrycy z wolframu, który podgrzewa się anihilując promieniowanie gamma. Jego zaletą jest fakt, iż mamy tu do czynienia z dobrze znaną technologią. Wadą natomiast – ograniczenie efektywności działania, gdyż wolframu nie można oczywiście podgrzać powyżej temperatury jego topnienia. 2. z rdzeniem gazowym – energia przekazywana jest bezpośrednio do gazowego lub płynnego paliwa, które podgrzewa się anihilując promienie gamma. Zaleta takiego rozwiązania to brak limitu spowodowanego temperaturą topnienia. Wadą zaś możliwość zamienienia się takiego paliwa w plazmę. 3. z ablacją ciała stałego – energia jest przekazywana do materiału, którym pokryty jest "tłok” silnika i zużywa go stopniowo do napędzania pojazdu. Wśród zalet tej propozycji uczeni wymieniają prostotę konstrukcji i brak ograniczeń technologicznych. Wśród wad – fakt, iż połowa promieni gamma nie trafia w „tłok”, więc maksymalna efektywność całego systemu wynosi 50 procent. Pewnym ograniczeniem jest również tempo produkcji pozytronów. Obecnie jest ono zbyt wolne. Doktor Smith mówi, że gdyby udało je się przyspieszyć stukrotnie, to potrzebne do marsjańskiej misji 10 miligramów paliwa powstałoby w ciągu trzech lat. Koszt jego produkcji to 250 milionów dolarów. Do tego należy doliczyć 1,5 miliarda USD na odpowiedni akcelerator, w którym powstawałoby paliwo. Zdaniem Smitha potrzebna ilość paliwa pozytronowego mogłaby powstać w ciągu 5-10 lat. Uczeni zdążyliby więc z nim na czas, ponieważ USA planują rozpoczęcie misji na Marsa około roku 2030.
  5. Szef NASA Charles Bolden, pytany przez przedstawicieli Izby Reprezentantów, co USA mogą zrobić, gdyby asteroida podobna do tej, która ostatnio spadła w Rosji leciała w kierunku Nowego Jorku, odpowiedział: "Modlić się". Ani Stany Zjednoczone, ani żaden inny kraj nie jest obecnie w stanie wystarczająco wcześnie odkryć małych obiektów. Jak mówi Donald Yeomans, dyrektor Biura programu ds. obiektów bliskich Ziemi (Near-Earth Object Program Office) mielibyśmy olbrzymie szczęście, gdybyśmy tego typu meteoryt zauważyli na trzy tygodnie przed uderzeniem w Ziemię. Żaden kraj nie posiada urządzeń pozwalających na wykrywanie małych obiektów. Yeomans powiedział, że takim urządzeniem mógłby być umieszczony w przestrzeni kosmicznej teleskop działający na podczerwień. Byłby w stanie zauważyć małe obiekty i nie oślepiałoby go Słońce. Stworzenie odpowiedniego urządzenia i wyniesienie go na orbitę kosztowałoby kilkaset milionów dolarów. Rosjanie mieli olbrzymie szczęście. Gdyby meteoryt przetrwał kilka sekund dłużej, uderzyłby w ziemię z siłą około 20 bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę. Obiektu nikt wcześniej nie zauważył. Przesłuchiwany przez Izbę Reprezentantów generał William Shelton, dowódca U.S Air Force Space Command przyznał, że USA nie miały o niczym pojęcia. Jednak nawet wcześniejsze ostrzeżenie nie na wiele by się zdały. Obecnie podstawowa trudność tkwi we wczesnym zauważeniu nadlatującego obiektu. W ramach projektu ATLAS (Asteroid Terrestial-Impact Last Alert System) Stany Zjednoczone tworzą system ostrzegawczy składający się z ośmiu naziemnych teleskopów. Ma on zostać uruchomiony przed końcem 2015 roku. System będzie w stanie z 1-tygodniowym wyprzedzeniem zauważyć asteroidę o średnicy 45 metrów, a z 3-tygodniowym - obiekt o średnicy 137 metrów. Uderzenie takiego meteorytu w duże miasto doprowadziłoby do gigantycznych zniszczeń. Dzięki ATLASowi możliwa będzie ewakuacja ludności i ocalenie części infrastruktury. System nie zapobiegnie uderzeniu. Znacznie lepiej wygląda sytuacja w przypadku wielkich asteroid, takich, które spowodowałyby problemy na skalę globalną. NASA sklasyfikowała i śledzi 95% bliskich obiektów o średnicy większej niż 1 kilometr. Yeomans zapewnia, że w ciągu najbliższych 100 lat żaden z nich nie będzie stanowił zagrożenia. Uderzenie w Ziemię tak wielkiego meteorytu miałoby katastrofalne skutki. Prawdopodobnie cywilizacja by przetrwała, ale nie w takiej formie, jak obecnie - mówi Yeomans. Ekspert wyjaśnia, że już teraz dysponujemy technologiami, które umożliwiłyby uchronienie Ziemi przed tego typu zagrożeniem. Rozbicie o powierzchnię obiektu dużego pojazdu pozwoliłoby na zmianę jego trajektorii. Jednak, jak uważa Yeomans, aby się to udało, konieczne są miliardy dolarów oraz wczesne ostrzeżenie. Musi ono nadejść co najmniej na 10 lat przed obliczonym uderzeniem obiektu w planetę. Dobra wiadomość jest taka, że tak wielki obiekt powinniśmy zauważyć kilkadziesiąt lat wcześniej. Za kilkanaście lat w pobliżu Ziemi przeleci olbrzymia asteroida Apophis. « powrót do artykułu
  6. Inspektor Generalny ds. NASA poinformował Kongres, że w latach 2010-2011 agencja doświadczyła 5408 różnych incydentów dotyczących bezpieczeństwa. Jednym z nich było utracenie w marcu ubiegłego roku laptopa zawierającego algorytmy służące do kontrolowania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Incydenty te dotyczyły bardzo szerokiego spektrum wydarzeń, od osób prywatnych sprawdzających swoje umiejętności i próbujących włamać się do sieci NASA, poprzez dobrze zorganizowane grupy przestępcze włamujące się dla zysku, po ataki, które mogły być organizowane przez obce służby wywiadowcze - czytamy w oświadczeniu Paula Martina. Niektóre z tych ataków dotknęły tysięcy komputerów, powodując zakłócenia prowadzonych misji i zakończyły się kradzieżami danych, których wartość NASA ocenia na ponad 7 milionów dolarów - stwierdzono. Nie wiadomo, jak ma się liczba ataków na NASA do ataków na inne amerykańskie agendy rządowe. Inspektor Generalny ds. NASA jako jedyny spośród kilkudziesięciu inspektorów regularnie zbiera informacje na temat cyberataków z zagranicy. Wśród wpadek Agencji Martin wymienił też zgubienie lub kradzież 48 mobilnych urządzeń komputerowych, które NASA utraciła w latach 2009-2011. Jednym z nich był niezaszyfrowany laptop skradziony w marcu 2011, w którym znajdowały się algorytmy pozwalające na sterownie Międzynarodową Stacją Kosmiczną. Na innych utraconych komputerach znajdowały się dane osobowe czy informacje techniczne dotyczące programów Constellation i Orion. Co gorsza, NASA nie jest w stanie sporządzić szczegółowego raportu na temat utraconych danych, gdyż opiera się na zeznaniach pracowników informujących o zgubionych i skradzionych urządzeniach, a nie na faktycznej wiedzy o zawartości komputerów. NASA wdraża program ochrony danych, jednak, jak zauważa Martin, dopóki wszystkie urządzenia nie zostaną objęte obowiązkiem szyfrowania, dopóty incydenty takie będą się powtarzały.
  7. Specjaliści z należącego do NASA Jet Propulsion Laboratory (JPL), University of Maryland oraz Woods Hole Research Center stworzyli szczegółową mapę wysokości lasów. Pomoże ona zrozumieć rolę, jaką odgrywają lasy w zmianach klimatu oraz w jaki sposób ich wysokość wpływa na zamieszkujące je gatunki. Mapę stworzono za pomocą umieszczonego na orbicie lasera, który zbadał wysokość lasów wysyłając w ich kierunku 2,5 miliona impulsów świetlnych. Dane z odbicia światła były następnie szczegółowo analizowane i porównywane z informacjami uzyskanymi z 70 stacji naziemnych. Badania wykazały, że, ogólnie rzecz ujmując, wraz ze wzrostem szerokości geograficznej, spada wysokość drzew. Najwyższe rośliny znajdują się w tropikach, a im bliżej biegunów, tym są niższe. Znaczącym wyjątkiem jest roślinność Australii i Nowej Zelandii znajdująca się w okolicach 40. stopnia szerokości południowej. Rosną tam eukaliptusy, należące do najwyższych roślin na Ziemi. Najnowsze pomiary wykazują, że lasy na naszej planecie są wyższe, niż wcześniej szacowano. Dotyczy to w szczególności lasów w tropikach i tajgi. Niższe za to niż sądzono są lasy na obszarach górskich. Nasza mapa to jeden z najdokładniejszych dostępnych obecnie pomiarów wysokości lasów na Ziemi - mówi Marc Simard z JPL. Nawet jednak te pomiary nie są doskonałe. Na ich dokładność wpływa bowiem zarówno stopień w jakim człowiek na poszczególnych obszarach zniszczył lasy, jak i różnice w wysokości poszczególnych drzew. Dla niektórych części globu pomiary będą zatem znacznie bardziej dokładne niż dla innych.
  8. Jak dowiedział się serwis Space.com NASA rozważa zbudowanie w pobliżu ciemnej strony Księżyca stacji, która będzie punktem tranzytowym dla astronautów wybierających się w dalsze regiony przestrzeni kosmicznej. Redaktorzy Space.com dotarli do notatki Williama Gerstenmaiera, dyrektora NASA ds. operacji i operacji załogowych. Z datowanego na 3 lutego bieżącego roku dokumentu dowiadujemy się, że utworzono zespół, którego zadaniemjest opracowanie planu wykorzystania punktu libracyjnego 2. Punkty libracyjne (punkty Lagrange’a) to miejsca w przestrzeni, w układzie dwóch powiązanych grawitacyjnie ciał, w których ciało o pomijalnej masie można pozostawić w spoczynku względem tych ciał. W układzie dwóch ciał znajduje się pięć punktów libracyjnych. Układ Ziemia-Słońce posiada punkt libracyjny L2, który znajduje się - z punktu obserwatora na Słońcu - za Ziemią. Według identycznego schematu oznacza się punkty libracyjne dla układu Ziemia-Księżyc, zatem L2 (ściślej EML-2 od Earth-Moon Libration 2) znajduje się, patrząc z Ziemi, poza naszym satelitą, po jego ciemnej stronie. Z notatki Gerstenmaiera dowiadujemy się, że właśnie EML-2 jest preferowanym punktem umiejscowienia stacji, która ma w najbliższym czasie posłużyć ludzkiej eksploracji kosmosu. Zdaniem przedstawicieli NASA umieszczona tam stacja ma pomóc w badaniu okolic Księżyca, asteroidów, księżyców Marsa oraz pozwoli na dotarcie człowieka na Czerwoną Planetę. Co więcej, na Księżycu mogłyby zostać umieszczone zdalnie sterowane roboty, które wykonywałyby polecenie operatorów ze stacji. Podczas budowy stacji zostaną wykorzystane Space Launch System oraz Orion Multi-Purpose Crew Vehicle. W notatce wymieniono sześć kluczowych punktów, które muszą być spełnione, by projekt się udał: - nawiązanie międzynarodowej współpracy na skalę taką, jaka ma miejsce przy ISS, - zaangażowanie amerykańskich prywatnych przedsiębiorstw, które miałyby zająć się logistyką, co pozwoliłoby na obniżenie kosztów, a zarazem ułatwiło rozwój prywatnego przemysłu kosmicznego; - rozwijanie infrastruktury wielokrotnego użytku; - zastosowanie już istniejących lub wkrótce dostępnych technologii, przy jednoczesnym ciągłym rozwijaniu technologii przyszłości; - wykazanie, że cały projekt będzie miał finansowanie przez cały cykl życia; - określenie misji, które będzie można wykonywać z użyciem stacji już w najbliższym czasie przy jednoczesnym planowaniu coraz bardziej złożonych misji. Wspomniany w notatce zespół badawczy ma przedstawić swoje wnioski już 30 marca bieżącego roku. W tym tygodniu w Paryżu odbędzie się spotkanie przedstawicieli agencji kosmicznych z całego świata, podczas którego prawdopodobnie dojdzie do dyskusji nt. propozycji NASA.
  9. Inżynierom z NASA udało się ustalić przyczynę niespodziewanego resetu komputera Mars Science Laboratory. Do awarii doszło trzy dni po starcie misji, gdy włączono urządzenie skanujące gwiazdy. Okazało się, że przyczyną awarii jest nieznana dotychczas wrażliwość wykorzystanego procesora na pewne specyficzne zadania, które spełnia. Cały zespół okoliczności związanych z nietypowym wykorzystaniem procesora doprowadził do pojawieniu się błędu w dostępie do pamięci cache, w wyniku czego instrukcje nie były poprawnie wykonywane. Eksperci od ponad 2 miesięcy szukali przyczyny awarii i w końcu ją znaleźli. Wiedzą też, co zrobić, by błąd się nie powtórzył. Skaner gwiazd ponownie uruchomiono na krótko 26 stycznia. Wykrył on Marsa, pojazd zatem ma cel swojej misji w polu widzenia. NASA uruchomiła też witrynę, na której można śledzić trasę Mars Science Laboratory. Codziennie publikowane są na niej nowe grafiki, na których zobaczymy zdjęcia Marsa i Ziemi zrobione przez pojazd kosmiczny oraz jego położenie względem Ziemi czy Marsa. Z grafik można dowiedzieć się np., że pojazd przeleciał już 203 miliony kilometrów. Od Ziemi dzieli go w linii prostej 29,5 miliona kilometrów, a od Marsa - 95,7 miliona km.
  10. Przedstawiona przez prezydenta Obamę propozycja budżetu na rok podatkowy 2013 oznacza, że NASA będzie zmuszona odwołać istotne misje dotyczące eksploracji Marsa. Ucierpi przede wszystkim współpraca pomiędzy Amerykanami a Europejską Agencją Kosmiczną. Jeśli budżet zostanie przyjęty przez Kongres NASA będzie zmuszona odwołać zaplanowane na lata 2016-2018 misje łazika marsjańskiego. „To oznacza, że nie będziemy prowadzili dalszych prac nad misjami ExoMars przewidzianymi na rok 2016 i 2018, które planowaliśmy wspólnie z ESA“ - powiedział administrator NASA Charles Bolden. W proponowanym budżecie przewidziano, że finansowanie misji marsjańskich zostanie obcięte z planowanych 587 do 361 milionów dolarów. Na szczęście nie przewidziano cięć w innych istotnych projektach, takich jak budowa Teleskopu Kosmicznego Jamesa Webba czy rozwój nowych rakiet nośnych. Całkowity budżet NASA ma zostać zmniejszony o 0,3% w porównaniu z rokiem podatkowym 2012 i wyniesie 17,7 miliarda dolarów, czyli o 59 milionów mniej niż wcześniej. G. Scott Hobbbard, profesor ze Stanford University, który był pierwszym dyrektorem NASA ds. programu marsjańskiego powiedział, że obcięcie finansowania programu podboju Marsa to prawdziwa tragedia z naukowego punktu widzenia. Mamy jeden z najbardziej udanych programów NASA ostatniej dekady i teraz zostaje on po prostu odwołany - dodał. W uzasadnieniu obcięcia budżetu podano, że niedawno wystartował pojazd Mars Science Laboratory, który zawiezie na Marsa łazik Curiosity - najbardziej zaawansowane urządzenie badawcze, jakie ludzkość wysłała na Czerwoną Planetę. Specjaliści zwracają uwagę, że trzeba myśleć o przyszłości i kontynuować misję, która prowadzona jest z tak olbrzymim sukcesem. Przypominają, że w NASA pracują najlepsi na świecie specjaliści od konstruowania i wysyłania na Marsa łazików. Jeśli wskutek cięć budżetowych odejdą oni z pracy NASA może nie być już w stanie prowadzić badań. Potencjalnym partnerem dla Europejskiej Agencji Kosmicznej, która może mimo wszystko zechcieć kontynuować projekt ExoMars mogą stać się Rosjanie. Jednak to partner wysoce niepewny, gdyż jeszcze nigdy nie udało się mu skutecznie przeprowadzić żadnej misji marsjańskiej. W ramach umowy podpisanej w 2009 roku przez NASA i ESA, Amerykanie mieli przeznaczyć na ExoMars 1,4 miliarda USD, a Europejczycy 1,2 miliarda. Projekt przewidywał wysłanie w 2016 roku satelity, a w 2018 dwóch łazików. Na jego realizację NASA wydała już dziesiątki milionów dolarów. Jak tłumaczy John Logsdon, doradca Białego Domu i analityk zajmujący się misjami kosmicznymi, USA wycofują się z ExoMars gdyż kraj nie jest w stanie zaangażować się w kolejny wielomiliardowy projekt. Administracja Obamy naciska też na NASA by budżet budowy James Webb Space Telescope, urządzenia, która ma być 100-razy bardziej czułe od Teleskopu Hubble’a, zamknął się kwotą 8 miliardów dolarów. Agencja twierdzi, że nowy teleskop zostanie wystrzelony w 2018 roku, ale cały projekt pochłonie 8,8 miliarda USD.
  11. NASA rozważa sprywatyzowanie satelity Galaxy Evolution Explorer (GALEX). Agencja zakończyła finansowanie tego projektu, jednak satelita wciąż działa i ma wiele do zrobienia. O obcięciu funduszy zdecydowano po przeanalizowaniu wyników misji i stwierdzeniu, że inne satelity dają większe korzyści. Postanowiono zatem, że lepiej dofinansować inne misje. Jak mówi Jaya Bajpayee, odpowiedzialny za misje astrofizyczne, NASA nie ma prawa przyjmować finansowania z zewnątrz, zatem może dysponować tylko pieniędzmi przyznanymi jej przez Kongres. Sprawdzamy jednak możliwość przekazania satelity GALEX oraz związanego z nim wyposażenia naziemnego Caltechowi. Takie rozwiązanie dopuszcza ustawa Stevenson-Wydler Act - mówi Bajpayee. Ustawa ta zezwala na przekazywanie państwowych urządzeń badawczych instytucjom naukowym oraz organizacjom non-profit. Rzecznik NASA, Trent Perrotto zauważa, że Caltech nie musiałby płacić za satelitę i urządzenia. NASA już wcześniej przekazywała wyposażenie różnym organizacjom. Nigdy jednak nie oddano działającego satelity, stąd konieczność dokładnego przeanalizowania zapisów prawnych. Ponadto Caltech prowadzi analizę, mającą dać odpowiedź na pytanie, czy uczelnia może sobie pozwolić na utrzymanie satelity. Ostateczna decyzja ma zapaść przed końcem marca. GALEX został wystrzelony w 2003 roku za pomocą rakiety Pegazus z pokładu zmodyfikowanego samolotu pasażerskiego Lockheed L-1011 TriStar. Jego zadaniem jest badanie przestrzeni kosmicznej w paśmie ultrafioletu. Dzięki swojemu teleskopowi może on obserwować obiekty położone w odległości 10 miliardów lat świetlnych. Na utrzymanie misji GALEX NASA wydała w ciągu ostatnich ośmiu lat 150,6 miliona dolarów. W ciągu ostatnich miesięcy satelita obserwował Obłoki Magellana, płaszczyznę Drogi Mlecznej oraz gwiazdy, które obserwuje również Kepler, który poszukuje pozasłonecznych planet w konstelacjach Łabędzia i Liry. Obecnie urządzenia badawcze GALEX zostały wyłączone, a satelita wkrótce zostanie ustawiony tak, by mógł naładować swoje baterie. W stanie uśpienia będzie oczekiwał na decyzje, co do jego przyszłości. NASA mówi, że urządzenie jest w doskonałym stanie. Nie działa tylko jeden z fotodetektorów, który zepsuł się w 2009 roku, gdy doszło do krótkiego spięcia.
  12. Marsjański łazik Mars Exploration Rover Opportunity właśnie obchodzi 8. rocznicę pobytu na Czerwonej Planecie. Misję Opportunity zaplanowano na... trzy miesiące, tymczasem w sierpniu ubiegłego roku pojazd rozpoczął nowy, najpoważniejszy w swej historii program badawczy. Opportunity wylądował 25 stycznia 2004 roku w liczącym zaledwie 22 metry średnicy kraterze Eagle. Tam znalazł dowody, że niegdyś na Marsie istniała woda. W ciągu trzech miesięcy łazik wykonał wszystkie zaplanowane zadania i... pracował nadal. NASA dobrze wykorzystała okazję i przez kolejne cztery lata pojazd badał kolejne coraz większe i głębsze kratery. W końcu w połowie 2008 roku wysłano go w najdłuższą podróż. Opportunity opuścił 800-metrowy krater Victoria i został skierowany do krateru Endeavour, który ma 22 kilometry średnicy i 300 metrów głębokości. Po trzech latach podróży i pokonaniu ponad 34 kilometrów łazik dotarł do krateru. Endeavour to okno pozwalające zajrzeć jeszcze głębiej w przeszłość Marsa - powiedział John Callas, odpowiedzialny w NASA Jet Propulsion Laboratory za misję łazika. Od sierpnia Opportunity bada tzw. „Przylądek York“ na obrzeżach krateru i już teraz wiadomo, że wysłanie go w to miejsce było dobrym pomysłem. Badania można zakwalifikować jako nową misję, gdyż w kraterze znaleziono ślady, na jakie nie natrafiono nigdzie indziej. Najpierw odkryto dużą koncentrację cynku, sugerującą wcześniejszą obecność wody, później znaleziono uwodniony siarczan wapnia. Na wieść o tym Steve Squyers z Cornell University, główny naukowiec projektu Opportunity stwierdził, że jest to najmocniejszy dowód na obecność wody na Marsie, jaki znaleźliśmy podczas całej ośmioletniej misji. Opportunity rozpoczął dziewiąty (ziemski) rok pobytu na Czerwonej Planecie, a obecnie rozpoczyna się jego piąta marsjańska zima. Pojazd pozostanie na nasłonecznionych stokach krateru, gdyż na panelach słonecznych zebrało się więcej kurzu niż podczas poprzednich zim. Musi więc ciągle czerpać energię ze Słońca w oczekiwaniu na wiatr, który oczyści jego baterie. Dotychczas taka strategia nie była wykorzystywana w przypadku Opportunity, chociaż używano jej w odniesieniu do Spirita, który znajdował się dalej od marsjańskiego równika. Spirit przetrwał trzy zimy, jednak podczas czwartej silniki w dwóch z jego sześciu kół przestały pracować, co uniemożliwiło jego ustawienie w stronę Słońca. Spirit przestał nadawać sygnały w marcu 2010 roku. Opportunity pozostanie na nasłonecznionych stokach do połowy bieżącego roku. Gdy zima się skończy lub też gdy wiatr oczyści panele słoneczne łazik zostanie wysłany na poszukiwanie materiałów ilastych, które najprawdopodobniej występują na obrzeżach krateru. Łazik nie będzie jednak bezczynnie czekał na koniec zimy. Pozostanie w jednym miejscu, ale naukowcy wykorzystają go do badań nad nieregularnościami występującymi podczas obrotów planety wokół własnej osi. Badania będą polegały na wielotygodniowym śledzeniu sygnałów radiowych z pojazdu. Pomiary nieregularności pozwolą stwierdzić, czy jądro Marsa jest płynne. Ponadto automatyczne ramię Opportunity będzie zbierało próbki materiałów, które trafią do analizy. Powtarzane będą też obserwacje wiatru występującego na Marsie.
  13. W stronę Ziemi podąża olbrzymi strumień promieniowania elektromagnetycznego wywołanego silnym koronalnym wyrzutem masy na Słońcu. Ziemię czeka najsilniejsza od 2005 roku burza geomagnetyczna. Rozpocznie się ona w ciągu najbliższych godzin. W ostatnią niedzielę na Słońcu rozpoczęła się burza o sile M9, czyli niewiele mniejszej od burz klasy X, uznawanych za najgwałtowniejsze tego typu wydarzenia. W poniedziałek w godzinach porannych w stronę naszej planety wystrzelił bardzo silny strumień plazmy. Należące do NOAA Space Weather Prediction Center wydało ostrzeżenie, iż powinniśmy się spodziewać burzy magnetycznej o sile G3. NOAA mierzy siłę burz w skali od 1 do 5. Najwyższy 5. stopień oznacza burzę, w wyniku której może dojść do uszkodzeń satelitów, problemów z siecią energetyczną, zniszczenia transformatorów i zakłóceń sieci radiowych. Spodziewana burza nie jest groźna dla ludzkiego zdrowia. Jednak może mieć wpływ na systemy nawigacyjne, w związku z czym nie wykluczono przekierowania lotów, których trasa przebiega nad biegunem północnym. Możliwe są także pewne zakłócenia w sieciach energetycznych. NASA zapewnia, że astronauci przebywający na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej są bezpieczni. Słońce wchodzi obecnie w kolejny szczyt swojej aktywności. Jego osiągnięcie nastąpi w przyszłym roku.
  14. Teleskopy Spitzera i Hubble’a odkryły, że jedna z najdalszych znanych nam galaktyk tworzy gwiazdy w niezwykle szybkim tempie. GN-108036 to jednocześnie najjaśniejsza z tak odległych galaktyk. Znajduje się ona w odległości 12,9 miliarda lat świetlnych od Ziemi i każdego roku powstaje w niej... 100 nowych gwiazd. Dla porównania, Droga Mleczna jest pięciokrotnie większa i 100-krotnie bardziej masywna, a produkuje około 3 gwiazd rocznie. Mark Dickinson z National Optical Astronomy Observatory w Arizonie mówi, że nigdy wcześniej nie znaleziono tak wiekowych galaktyk, które świeciłyby tak jasno. Nową galaktykę odkrył zespół astronomów pracujący pod kierownictwem Masami Ouchiego z Uniwersytetu Tokijskiego. Najpierw zauważono ją za pomocą Subaru Telescope na Mauna Kea na Hawajach, a później potwierdzono za pomocą aparatury W.M. Keck Observatory. W ciągu dwóch ostatnich lat trzykrotnie dokonywano pomiarów potwierdzających dane uzyskane o galaktyce. Bahram Mobasher, jeden z członków zespołu naukowego, stwierdził, że GN-108036 mogła być przodkiem wielu współczesnych galaktyk. GN-108036 powstała zaledwie 750 milionów lat po Wielkim Wybuchu. Obecnie widzimy ją taką, jaka była 12,9 miliarda lat temu. Przesunięcie ku czerwieni galaktyki wynosi 7,2. Znamy niewiele galaktyk, które charakteryzują się przesunięciem większym od 7, a tylko dwie, które leżą dalej od GN-108036. Przesunięcie ku czerwieni to zjawisko przesuwania się długości obserwowalnych fal elektromagnetycznych w kierunku czerwieni. Im dalej leży obiekt, tym większe jest jego przesunięcie ku czerwieni.
  15. Na orbicie Księżyca znalazł się drugi z satelitów GRAIL (Gravity Recovery And Interior Laboratory). Tandem GRAIL-A i GRAIL-B pozwoli na badanie Srebrnego Globu z niespotykaną dotychczas dokładnością. NASA rozpoczyna w nowym roku nową misję badawczą. Oba pojazdy GRAIL znacząco poszerzą naszą wiedzę o Księżycu i o ewolucji naszej planety - powiedział szef NASA Charles Bolden. Na orbicie Księżyca najpierw znalazł się GRAIL-A, który trafił na nią 31 grudnia 2011 roku o godzinie 9:00 naszego czasu. GRAIL-B rozpoczął podróż po orbicie wczoraj o 9:43 naszego czasu. Przez najbliższe kilka tygodni oba satelity będą przez operatorów przesuwane tak, by w końcu osiągnęły orbitę na wysokości 55 kilometrów. Czas ich obiegu wokól Srebrnego Globu będzie wówczas wynosił nieco mniej niż 2 godziny. Właściwa misja badawcza rozpocznie się w marcu bieżącego roku. Oba satelity będą wymieniały między sobą sygnały radiowe, pozwalające na precyzyjne określenie dzielącej je odległości. Pojazdy będą mierzyły zmiany pola grawitacyjnego Księżyca powodowane obecnością widocznych (góry, kratery), jak i niewidocznych (położonych pod powierzchnią) struktur. Zmiany pola grawitacyjnego spowodują, że satelity będą zmieniały położenie względem siebie. Naukowcy z NASA przetworzą tak uzyskane informacje na precyzyjną mapę pola grawitacyjnego ziemskiego satelity. Pozwoli to na zrozumienie tego, co dzieje się pod powierzchnią Księżyca, a dzięki temu zdobędziemy nowe informacje na temat historii naszej planety. Na pokładzie każdego z satelitów znajduje się niewielki aparat fotograficzny GRAIL MoonKAM. Dane z aparatów zostaną wykorzystane w szkołach średnich oraz będą używane do prezentacji osiągnięć misji. Do końca stycznia potrwa też konkurs, w ramach którego studenci i uczniowie mogą zaproponować nowe nazwy dla obu satelitów.
  16. Mars Science Laboratory zaczął dostarczać NASA wyniki pierwszych pomiarów. Pojazd, który podąża w kierunku Mars, mierzy promieniowanie obecne w przestrzeni kosmicznej. Wyposażono go w Radiation Assessment Detector (RAD), który monitoruje cząsteczki ze Słońca, supernowych i innych źródeł. Uzyskane w ten sposób dane pomogą zaprojektować pojazd do przyszłych misji załogowych na Marsa. RAD jest częścią łazika Curiosity, który będzie kontynował pomiary promieniowania po przewidzianym na sierpień przyszłego roku lądowaniu na Marsie. Już wcześniej prowadzono pomiary promieniowania w przestrzeni kosmicznej, jednak wszystkie instrumenty umieszczano na powierzchni sond lub blisko niej. RAD ukryty jest głęboko we wnętrzu Mars Space Laboratory, jest ekranowany przez inne otaczające go urządzenia, a zatem dokonywane przezeń pomiary bardziej odpowiadają warunkom, w jakich będą podróżowali astronauci. Misja RAD jest niezwykle ważna dla lotów załogowych. Trzeba bowiem pamiętać, że pojazd kosmiczny będzie ekranowany by chronić załogę, jednak sam też może stanowić dla niej zagrożenie. Poszczególne elementy pojazdu, bombardowane przez wysokoenergetyczne cząsteczki znajdujące się w przestrzeni kosmicznej, staną się wtórnym źródłem cząsteczek, które mogą być bardziej niebezpieczne niż cząsteczki kosmiczne. Mars Science Laboratory został wystrzelony 26 listopada. Dotychczas przebył około 51 milionów kilometrów. Od Marsa dzieli go jeszcze około 520 milionów kilometrów.
  17. Firma SpaceX powoli kończy testy bezpieczeństwa swojego pojazdu, w związku z czym NASA ogłosiła, że start drugiego Commercial Orbital Transportation Services (COTS) odbędzie się 7 lutego przyszłego roku. Co więcej, Agencja wyraziła też zgodę na wysłanie pojazdu Dragon na Międzynarodową Stację Kosmiczną. W ciągu ostatnich miesięcy SpaceX dokonała olbrzymiego postępu i przygotowała Dragona do misji na ISS. Czekamy na kolejne udane misje, które otworzą epokę komercyjnych lotów zaopatrzeniowych do międzynarodowego laboratorium orbitalnego - oświadczył William Gerstenmaier odpowiedzialny w NASA za Human Exploration and Operations Mission Directorate. Zostało jeszcze dużo rzeczy do zrobienia przed startem, ale zespoły robocze mają rozsądny plan ukończenia prac i poradzenia sobie z nieprzewidzianymi wyzwaniami. Podobnie jak we wszystkich poprzednich misjach, ostateczna data startu zostanie wyznaczone po zakończeniu testów i analiz, gdy upewnimy się, że misja będzie przebiegała bezpiecznie i zakończy się sukcesem - dodał Gerstenmaier. Podczas lotu Dragon najpierw wykona serię testów, a dopiero po ich udanym zakończeniu będzie mógł połączyć się z ISS. Pierwszym celem pojazdu będzie przelot w odległości około 3 kilometrów od Stacji i przetestowanie wszystkich czujników oraz systemów sterowania. Ostatecznie Dragon ma zbliżyć się do ISS i zostanie przechwycony przez automatyczne ramię. Później zostanie od niego odłączony i skierowany w stronę Ziemi. Misja Dragona zakończy się na dnie oceanu u wybrzeży Kalifornii. Dragon to w pełni automatyczne urządzenie zdolne do zabrania nawet 6 ton ładunku. W konfiguracji załogowej może pomieścić 7 osób.
  18. Pojazd NanoSail-D, który spędził 240 dni na orbicie okołoziemskiej, zakończył swoją misję. Był on pierwszym urządzeniem w kosmosie napędzanym przez żagiel słoneczny. Kończąc podróż pojazdu NASA zademonstrowała też sposób na kontrolowane całkowite spalenie w atmosferze obiektów, które opuściły orbitę. Może się to w przyszłości przydać do oczyszczenia okolic planety z krążących wokół niej odpadków. Analizujemy dane uzyskane podczas misji. Wraz z danymi eksperymentu FASTSAT przydadzą się one do zbadania wpływu oporu górnych warstw atmosfery na ponowne wejście satelity w atmosferę - mówi Joe Casas, naukowiec z Marshall Space Flight Center. Ostatni etap wejścia zależał od aktywności słonecznej, gęstości atmosfery otaczającej NanoSail-D oraz kąta nachylenia żagla względem orbity. To niesamowite, jak satelita reagował na ciśnienie wiatru słonecznego. Niedawne flary na Słońcu zwiększyły opór i przyspieszyły spadanie satelity - dodaje kolega Casasa, Dean Alhorn.
  19. NASA odebrała sygnał z pojazdu Mars Science Laboratory. Oznacza to, że po oddzieleniu się od rakiety nośnej pojazd działa bez zakłóceń i kontynuuje misję. Pojazd jest w doskonałej kondycji i leci w kierunku Marsa. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Myślę, że to będzie wspaniała misja. To bardzo ważny krok w kierunku realizacji nadrzędnego celu NASA, jakim jest poszukiwanie życia we wszechświecie - mówi John Grotzinger, naukowiec pracujący przy projekcie Mars Science Laboratory. Uczony dodaje, że obecna misja jest stanowi pomost pomiędzy wcześniejszymi ekspedycjami (Mars Exploration Rovers), których celem było poszukiwanie wody na Marsie oraz przyszłymi misjami, które będą szukały życia. Obecna wyprawa skupi się na poszukiwaniu miejsc, w których w przeszłości mogło powstać życie - dodaje Grotzinger. Na pokładzie Mars Science Laboratory znajduje się wiele urządzeń, a najważniejszym jest łazik Curiosity (Ciekawość). To wielkie ruchome laboratorium, które w ciągu 23 miesięcy po wylądowaniu na powierzchni Czerwonej Planety przeanalizuje dziesiątki próbek marsjańskiego gruntu. Ma on zbadać znacznie większą powierzchnię planety niż którykolwiek z dotychczasowych łazików. Curiosity to najbardziej zaawansowane laboratorium, jakie kiedykolwiek wysłano na Marsa. Jest ono 10-krotnie cięższe niż wcześniejsze łaziki, a jego zadaniem jest stwierdzenie, czy w przeszłości na Marsie mogło istnieć życie. Curiosity został wyposażony w zamocowaną na maszcie kamerę, dzięki której operatorzy z Ziemi będą mogli decydować, gdzie łazik ma się udać. Urządzenie będzie zbierało próbki gruntu i umieszczało je w niesionych przez siebie instrumentach analitycznych. Pojazd jest w stanie pokonywać przeszkody o wysokości do 65 centymetrów. Łazik może dziennie przebyć nawet 200 metrów. Łazik napędzany jest generatorem radioizotopowym, wykorzystującym rozpad plutonu-238. Paliwa wystarczy mu na marsjański rok (687 dni ziemskich) lub dłużej. Curiosity będzie wysyłał sygnały do pozostającego na orbicie pojazdu, który z kolei przekaże je do znajdujących się na Ziemi anten systemu Deep Space Networks. Łazik wyląduje u podnóża gór znajdujących się w kraterze Gale. Miejsce lądowania zostało wybrane przez zespół ponad 100 naukowców, którzy podczas serii spotkań wybrali je spośród ponad 30 innych możliwych lokalizacji. Uczeni zdecydowali, że prawdopodobnie płynęła tam kiedyś woda, a naniesione przez nią osady zdradzą nam wiele tajemnic z przeszłości Czerwonej Planety. Lądowanie łazika - ze względu na jego wymiary i wagę - będzie bardzo skomplikowanym przedsięwzięciem, które pozwoli rozwinąć przyszłe systemu lądowania i startu pojazdów z powierzchni Marsa. Dzięki temu możliwe będzie np. przywiezienie marsjańskiego gruntu na Ziemię. Mars Science Laboratory wejdzie w atmosferę Marsa i będzie tam wykonywał manewry podobne do tych, jakie były wykonywane przez załogi promów kosmicznych. Na trzy minuty przed pozostawieniem łazika zostaną otwarte spadochrony, które spowolnią pojazd. Następnie zostaną odpalone silniki utrzymujące orbiter nad powierzchnią planety, na którą zostanie opuszczony Curiosity. W kwietniu 2004 roku NASA poinformowała, że zbiera propozycje instrumentów naukowych, jakie mają znaleźć się na pokładzie Mars Science Laboratory. W tym samym roku wybrano osiem z nich. Później podpisano też umowy z Rosją i Hiszpanią, na podstawie których na pokład pojazdu trafiły instrumenty dostarczone przez te kraje. Zestaw o nazwie Sample Analysis at Mars składa się z chromatografu gazowego, spektrometru masowego oraz spektometru laserowego, które będą analizowały próbki gruntu i atmosfery. Są one w stanie zidentyfikować wiele związków organicznych i określić stosunek wchodzących w ich skład poszczególnych izotopów. Z kolei CheMin to instrument wykorzystujący rentgenografię strukturalną i rentgenowską analizę fluoroscencyjną. Dzięki niemu poznamy rodzaje oraz skład mineralny skał. Za wykonanie zdjęć o bardzo wysokiej rozdzielczości będzie odpowiedzialny, umieszczony na ramieniu Curiosity, Mars Hand Lens Imager. Na fotografiach zobaczymy struktury mniejsze od grubości ludzkiego włosa. Instrument ten pokaże nam również obiekty, do których nie będzie mogło sięgnąć ramię łazika. Na ramieniu znalazł się też Alpha Particle X-ray Spectrometer for Mars Science Laboratory. Jego zadaniem jest określenie proporcji poszczególnych elementów składowych skał. Curiosity wykorzysta też Mars Science Laboratory Mars Camera. To kamera o wysokiej rozdzielczości zamontowana na wysokości ludzkiego wzroku. Będzie fotografowała w kolorze otoczenie łazika. Jest również zdolna do nagrywania materiału wideo. Kamera sfotografuje ponadto próbki zbierane przez ramię robota. ChemCam wykorzysta impulsy laserowe do odparowywania cienkiej warstwy materiału ze skał i gruntu. Wchodzący w skład tego instrumentu spektrometr określi, jakie atomy uległy odparowaniu, a zamontowany teleskop dostarczy szczegółowych obrazów obszaru oświetlonego przez laser. Za badanie poziomu promieniowania radioaktywnego będzie odpowiedzialny Radiation Assessment Detector. Dostarczone przezeń dane będą niezwykle ważne dla planowania załogowej misji na Marsa oraz pozwolą oszacować, z jakim prawdopodobieństwem Mars może podtrzymać życie. Na dwie minuty przed lądowaniem Curiosity instrument Mars Descent Imager nakręci kolorowy film wideo o wysokiej rozdzielczości. Dzięki niemu naukowcy zobaczą najbliższe okolice i będą mogli zdecydować o trasie łazika. Hiszpańskie Ministerstwo Nauki i Edukacji dostarczyło Rover Environmental Monitoring Station, która mierzy ciśnienie atmosferyczne, temperaturę, wilgotność, prędkość wiatru i poziom promieniowania ultrafioletowego. Do Rosyjskiej Federalnej Agencji Kosmicznej należy Dynamic Albedo of Neutrons, instrument zdolny do mierzenia poziomu wodoru do głębokości 1 metra pod powierzchnią planety. Do każdego z instrumentów naukowych został przypisany zespół naukowców, którzy będą odbierali i przetwarzali uzyskane dane. Curiosity wyposażono ponadto w urządzenia wizyjne przydatne podczas nawigowania i unikania przeszkód, system do usuwania pyłu ze skał, pobierania próbek gruntu, wiercenia w skałach, sortowania materiału pod względem wielkości ziaren oraz dostarczania go do poszczególnych instrumentów analitycznych. Curiosity ma wylądować na powierzchni Marsa 5 sierpnia 2012 roku.
  20. NASA ma zamiar wysłać w kosmos pierwszego w historii satelitę, który będzie napędzany żaglami słonecznymi. Satelita NanoSail-D ma być wstrzelony 29 lipca. To niewielkie urządzenie o wadze zaledwie 4 kilogramów będzie napędzane żaglami, których powierzchnia wyniesie 10 metrów kwadratowych. Żagle wykonano z polimeru pokrytego aluminium. Ich grubość jest mniejsza niż grubość kartki papieru. Teoretycznie fotony uderzające o żagle mogą rozpędzić pojazd do prędkości około 180 kilometrów na godzinę. Zmiana położenia żagli pozwoli na zmianę kierunku lotu satelity. Misja NanoSail-D ma sprawdzić przydatność technologii żagli słonecznych w misjach kosmicznych oraz pozwolić na udoskonalenie tego typu napędu. Koncepcja słonecznego żagla została opracowana w latach 20. ubiegłego wieku. Od tamtej pory przeprowadzono kilka testów z żaglem, ale nigdy nie użyto go do napędzania żadnego pojazdu. Gdy NanoSail-D trafi na orbitę, sterowany komputerem specjalny system najpierw spali sieć chroniącą żagle, powodując ich wysunięcie się, a 15 sekund później, po spaleniu kolejnych lin zabezpieczających, żagle zostaną rozwinięte. Satelita pozostanie na orbicie od 5 do 14 dni w czasie których będzie testowany.
  21. Trzech naukowców z Goddard Space Fight Center otrzymało od NASA grant w wysokości 100 000 USD, który jest przeznaczony na rozwój technologii laserowego zbierania próbek. Ich bezdotykowe kolekcjonowanie eliminuje ryzyko zanieczyszczenia. Obecny w science-fiction, przede wszystkim w Star Treku, system laserowego zbierania próbek, znajduje się w zasięgu współczesnej technologii - stwierdził Paul Stysley. Wraz z Demetriosem Pouliosem i Barry'm Coyle'em próbowali oni stworzyć laserowe urządzenie służące do sprzątania orbity okołoziemskiej. Okazało się jednak, że lasery, przynajmniej obecnie, nie radzą sobie z tak dużymi obiektami jak np. szczątki satelitów. Mogą być jednak użyte do zbierania próbek. Stysley, Poulios i Coyle zajmą się badaniem trzech technologii. Pierwsza zakłada użycie dwóch przeciwległych promieni lasera. Jest ona już używana w ograniczonym zakresie do przesuwania cząsteczek, jednak wymaga istnienia atmosfery, przez co nie będzie się nadawała do wielu zastosowań. Druga technologia, przetestowana w laboratorium, korzysta z optycznego solenoidu. Jest on opisywany przez uczonych jako promienie, których intensywność osiąga maksimum spiralnie do osi rozprzestrzeniania się. Pozwala ona przesuwać cząsteczki w kierunku źródła światła. Wiadomo też, że działa w próżni, co pozwoli na wykorzystanie jej w przestrzeni kosmicznej. W końcu trzecia, obecnie czysto teoretyczna technologia, korzystająca z pola elektromagnetycznego opisywanego przez funkcję Bessela pierwszego rodzaju. Zakłada ona wytworzenie pól magnetycznych lub elektrycznych wokół cząsteczek i nadanie im w ten sposób przyspieszenia. Chcemy być pewni, że dobrze rozumiemy działanie tych technik. Mamy nadzieję, że jedna z nich spełni nasze oczekiwania. Dopiero zaczynamy nad tym pracować. To nowe zastosowanie, którym nikt się dotąd nie zajmował - mówi Coyle.
  22. Przed dwoma dniami z bazy Sił Powietrznych Vandenberg w Kalifornii wystrzelono pierwszego satelitę, który jednocześnie obserwuje bieżące zmiany pogodowe oraz długoterminowe zmiany klimatyczne. NPP (National polar-orbiting operational satellite system Preparatory Project) to system przejściowy, który wskazuje, w jakim kierunku będą rozwijały się satelity. Jest on rodzajem mostu łączącego współczesne urządzenia z tymi, które za około 5 lat zaczną krążyć wokół Ziemi. NPP pomoże nam zrozumieć ‚jutro'. Niezależnie od tego, czy za ‚jutro' uznamy jutrzejsza pogodę czy to, co stanie się z klimatem za kilka lub kilkadziesiąt lat - mówi Andrew Carson, odpowiedzialny za program NPP. Satelita waży nieco ponad 2 tony i będzie krążył pomiędzy biegunami na wysokości 824 kilometrów nad powierzchnią planety. Jego umieszczenie na orbicie to skok o całą generację w dziedzinie obserwacji pogody, uważa Jim Gleason z Goddar Space Flight Center. Nowy satelita korzystając z pięciu różnych instrumentów będzie badał 30 różnych czynników wpływających na klimat (m.in. koncentrację aerozoli, warstwę ozonową, temperatury powierzchni lądów i oceanów, zmiany pokrywy lodowej, zmiany wegetacji roślin) i prześle każdego dnia 4 terabajty danych. NPP służy też jako zapowiedź powstania nowoczesnego systemu satelitarnego Joint Polar Satellite System (JPSS). Wstępna koncepcja tego systemu narodziła się w 1996 roku. Później został on przemianowany na National Polar-orbiting Operational Environmental Satellite System (NPOESS) i miał służyć zarówno celom cywilnym jak i wojskowym. Rosnące koszty takiego rozwiązania spowodowały, że w 2010 roku zrezygnowano z rozwoju NPOESS, a cywilom i wojskowym kazano rozwijać własne systemy satelitarne. NASA połączyła siły z NOAA (Narodowa Administracja ds. Oceanów i Atmosfery), a wynikiem ich współpracy jest właśnie NPP. Satelita ma pracować przynajmniej przez pięć lat, będzie zatem na orbicie, gdy w 2016 roku zostanie wystrzelony pierwszy satelita systemu JPSS - JPSS-1. System JPSS ma służyć nie tylko badaniom pogody i klimatu, ale będą wykorzystywane też w sytuacjach zagrożenia. Pozwolą monitorować trasy huraganów, pożary lasów i pomagać przy ewakuacji ludności. Obecnie orbita okołobiegunowa jest wykorzystywana tylko przez trzy systemy satelitów. Jeden z nich należy do EUMETSAT, a dwa pozostałe są własnością NOAA i amerykańskiego Departamentu Obrony.
  23. Odebranie na Ziemi zdjęć o wysokiej rozdzielczości wykonanych przez sondę fotografującą Marsa trwa około 90 minut. NASA chce w 2016 roku uruchomić laserowy system transmisji danych, dzięki któremu czas przesyłania zdjęć ulegnie skróceniu do kilku minut. Agencja zatwierdziła właśnie rozpoczęcie prac nad systemem Laser Communications Relay Demonstration (LCRD). Będzie on rozwijany przez specjalistów z Goddard Space Fligh Center i w fazie testów zostanie umieszczony na komercyjnych satelitach telekomunikacyjnych. Mimo, iż NASA opracowała już nowoczesne systemy przesyłania danych za pomocą wyższych częstotliwości radiowych, nowe metody kompresji danych i inne techniki, to nie będą one nadążały za ilością danych przekazywanych w przyszłości przez zaawansowane instrumenty oraz dalekie misje załogowe. Tak jak w pewnym momencie internet nie mógł już dużej polegać na dostępie wdzwanianym, tak NASA zbliża się do granic możliwości obecnie wykorzystywanych technologii - powiedział Dave Israel, główny naukowiec programu LCRD. Powstał więc pomysł rozszerzenia możliwości wykorzystywanych sieci radiowych, zarówno naziemnych jak i satelitarnych, o technologie optyczne. Powinno to zwiększyć przepustowość tych sieci od 10 do 100 razy. Prace potrwają wiele lat, ale odniesiemy z tego olbrzymie korzyści w postaci znacznie większej ilości danych, które będziemy mogli przesyłać w obie strony. Szczególnie będą one widoczne przy transmisji danych z dalszych regionów Układu Słonecznego i spoza niego - mówi James Reuther, jeden z dyrektorów w Biurze Głównego Technologa NASA. Podczas demonstracji możliwości nowego systemu dane zostaną zakodowane w promieniu lasera i wysłane ze stacji bazowej do satelity komunikacyjnego. Satelita zostanie wyposażony w teleskopy. lasery, lustra, czujniki, systemy śledzące, elektronikę kontrolną oraz dwa typy modemów. Jeden ich rodzaj będzie służył do komunikacji z pojazdami odbywającymi misje na krańcach Układu Słonecznego i poza nim oraz z niewielkimi satelitami znajdującymi się na niskiej orbicie Ziemi, które mają do dyspozycji niewiele energii. Drugi rodzaj modemów zostanie przystosowany do odbioru olbrzymiej ilości danych z pobliskich urządzeń. Israel mówi, że w przyszłości ten drugi rodzaj modemów może odbierać dziesiątki gigabitów w ciągu sekundy. Wspomniany satelita komunikacyjny, po odebraniu danych będzie przekazywał je do dwóch stacji znajdujących się na Hawajach i w Południowej Kalifornii. Testy nowego systemu potrwają 2-3 lata.
  24. NASA rozpoczęła budowę pierwszej kapsuły do załogowej eksploracji głębokiego kosmosu. W ostatni piątek w Michoud Assembly Facility w Nowym Orleanie połączono pierwsze elementy Orion Multi-Purpose Crew Vehicle (MPCV). Budowana właśnie kapsuła będzie pierwszym pojazdem z rodziny MPCV, który zostanie przetestowany w kosmosie. To pierwszy krok milowy w realizacji ambitnych planów wysłania ludzi głębiej w przestrzeń kosmiczną niż kiedykolwiek wcześniej - oświadczył rzecznik NASA, David Weaver. MPCV bazuje na projekcie Orion, o którym już wcześniej informowaliśmy. Był on częścią programu Constellation zakładającego powrót ludzi na Księżyc do roku 2020. Prezydent Obama zlikwidował program Constellation, wyznaczając NASA nowe zadanie - lądowanie ludzi na asteroidzie do roku 2025 oraz na Marsie do roku 2035. Już wcześniej NASA i Lockheed Martin zbudowały liczne makiety Oriona, które zostały wykorzystane podczas testów na Ziemi oraz do opracowania systemów awaryjnej ewakuacji. Teraz powstaje pojazd, który będzie testowany w przestrzeni kosmicznej. Na jego potrzeby opracowano nową technikę spawania, która łączy elementy znacznie mocniej, niż wszystkie dotychczas wykorzystywane technologie. MPCV zostanie wyniesiony w przestrzeń kosmiczną na pokładzie nowo opracowywanej rakiety o nazwie Space Launch System. NASA zapowiada, że jeśli rakieta nie będzie gotowa na czas, do wystrzelenia MPCV wykorzystany zostanie inny pojazd. Po zakończeniu budowy korpusu, MPCV zostanie przetransportowany do Kennedy Space Center, gdzie zainstalowana zostanie osłona termiczna oraz niezbędne wyposażenie. Nie wiadomo, kiedy będzie miał miejsce pierwszy testowy lot MPCV.
  25. Administrator NASA Charles Bolden wraz z grupą kongresmenów ujawnili szczegóły dotyczące Space Launch System, systemu rakietowego, który ma w przyszłości wynosić ludzi i ładunki w przestrzeń kosmiczną. SLS będzie najpotężniejszym systemem rakietowym stworzonym przez człowieka. Posłuży on NASA do podróży poza orbitę okołoziemską. Pierwsi ludzie mają podróżować za pomocą SLS za 10 lat, a za 6 lat rakieta wystartuje po raz pierwszy w misję bezzałogową. Dotychczas najpotężniejszym systemem rakietowym był Saturn V, który jako jedyny wyniósł ludzi poza orbitę okołoziemską, transportując astronautów na Księżyc. Saturn V był w stanie wynieść na orbitę ładunek 130 ton. SLS ma być zdolny do wyniesienia poza orbitę ładunku od 77 do 110 ton, a na niską orbitę będzie mógł przetransportować być może nawet 165 ton. Obecnie najpotężniejsza używana przez ludzkość bezzałogowa rakieta jest w stanie przetransportować „zaledwie" 25 ton. Projekt SLS pochłonie kolosalne kwoty. W ciągu najbliższych 5 lat zostanie wydanych 18 miliardów dolarów. Będą one przeznaczone przede wszystkim na prace badawczo rozwojowe. Niektórzy szacują, że wraz z z kosztami innych prac oraz lotów testowych i produkcji docelowych rakiet NASA wyda na program SLS około 35 miliardów USD. Kwota ta nie jest przesadzona, gdyż, jak zauważa profesor Scott Hubbard ze Standord University, były wysoki rangą menedżer NASA, który brał udział w badaniu przyczyn katastrofy promu Columbia, Agencja ma długą historię przekraczania założonego budżetu. Uczony martwi się, że przeznaczanie tak dużych kwot na SLS może odbić się negatywnie na finansowaniu innych projektów badawczych. NASA chce jednak zaoszczędzić pieniądze dzięki temu, że astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną nie będzie wysłała samodzielnie, za pośrednictwem prywatnych firm, od których wydzierżawi miejsce w ich pojazdach. Space Launch System będzie w dużej mierze korzystał z paliwa płynnego, co, obok samej koncepcji rakiety dotyczącej jej rozmiarów i kształtu oznacza powrót do koncepcji wykorzystywanych przed laty, gdy ludzkość lądowała na Księżycu i odrzucenie planów administracji George'a W. Busha, która proponowała rakiety na paliwo stałe i bazę na Księżycu, która byłaby etapem w podróży na Marsa. To powrót do przeszłości z bardziej niezawodną technologią na paliw płynne - mówi profesor Hubbard. Promy kosmiczne, których epoka właśnie się zakończyła, korzystały co prawda z paliwa płynnego, ale na orbitę były wynoszone przez rakietę na paliwo stałe. Rozwiązanie takie jest tańsze, ale mniej bezpieczne. Największym problemem jest tutaj bowiem niemożność zatrzymania silników po ich uruchomieniu. To właśnie awaria rakiety nośnej była przyczyną katastrofy Challengera w 1986 roku. W przypadku paliwa płynnego silniki można zatrzymać. Paliwo płynne jest wykorzystywane przez większość bezzałogowych rakiet towarowych na świecie. SLS będzie zatem tradycyjnym systemem jednokrotnego użytku. Każda misja będzie wymagała zbudowania nowej rakiety. Jeden z wysokich rangą urzędników NASA zdradził, że Agencja będzie budowała mniej więcej jeden SLS rocznie, a system będzie wykorzystywany jeszcze w latach 30. bieżącego stulecia. Powstanie w sumie 15 lub więcej rakiet.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...