Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'marka' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 14 wyników

  1. Ludzie zidentyfikują się z marką prezentowaną w powiązaniu z ich profilem na Facebooku czy innym portalu społecznościowym. Dotyczy to zwłaszcza jednostek z wysoką samooceną. Ta sama reklama widziana u obcej osoby nie będzie już miała takiego wpływu (Journal of Consumer Research). Andrew W. Perkins z Uniwersytetu Zachodniego Ontario i Mark R. Forehand z University of Washington w Seattle podkreślają, że identyfikacja z marką utworzy się nawet w warunkach niskiego zaangażowania [bez skupienia uwagi i analizowania przekazu], jeśli marka jest prezentowana jednocześnie z informacjami odnoszącymi się do ja. Koncepcja "ukrytego samoodnoszenia" zakłada, że by identyfikować się z marką, ludzie nie muszą jej popierać ani mieć reprezentujących ją obiektów. Zjawisko to zachodzi zwłaszcza u osób z wysoką samooceną, ponieważ przy jednoczesnej prezentacji część pozytywnych cech kojarzonych ze sobą "przechodzi" na markę i reklamowane przedmioty/usługi. Można się więc pokusić o porównanie do pławienia się w cudzej chwale, czyli dążenia do poprawienia własnego wizerunku przez wiązanie się z ludźmi, którzy odnieśli sukces lub są sławni. Kanadyjsko-amerykański zespół przeprowadził serię 3 eksperymentów. W pierwszym należało posegregować nazwy fikcyjnych marek, część zaliczając do kategorii "ja", a część do kategorii "inni". Jak można się domyślić, stosunek do marek zaszufladkowanych pod hasłem "ja" był bardziej pozytywny. Kontynuacja badań wykazała, że efekt ten jest silniejszy u osób z wyższą samooceną. W jednym z eksperymentów badani mieli porównać interfejs dwóch serwisów społecznościowych: Facebooka oraz hi5. W tym czasie na banerze wyświetlano reklamę fikcyjnego samochodu. Okazało się, że ludzie woleli marki prezentowane w powiązaniu z ich własnym profilem.
  2. Pewne marki są silnie kojarzone z krajami bądź kulturami i stają się ich ikonami, dlatego konsumenci reagują bardziej pozytywnie na kolejne produkty, które pasują do ich oczekiwań. Psycholodzy z University of Minnesota podają przykład kiełbasek grillowych Budweisera i ekspresu cappuccino Sony. Pierwsze zapewne by się przyjęły, drugi – nie za bardzo… Poza Sony i Budweiserem Carlos J. Torelli i Rohini Ahluwalia wymieniają jeszcze jedną symboliczną kulturowo markę – meksykańską Coronę. W ramach eksperymentu Amerykanie postanowili sprawdzić, co się stanie, kiedy symboliczna kulturowo marka stworzy nowe produkty. Ustalano, do jakiego stopnia produkt automatycznie uruchomi czyjąś wiedzę odnośnie do danej kultury. Proces ten działa niezależnie od konsumenckiej percepcji dopasowania między skojarzeniami dotyczącymi marki a cechami produktu lub wniosków związanych z doświadczeniem marki w danej dziedzinie, które ma wynikać z kraju pochodzenia. [Co istotne] może niezależnie od tych czynników wpłynąć na ocenę produktów stanowiących rozszerzenie dotychczasowej oferty. Torelli i Ahluwalia tłumaczą, że gdy marka pasuje do osobistego schematu kulturowego, ludzie w krótszym czasie/łatwiej przetwarzają dotyczące jej informacje i dlatego akceptują nowy produkt. Podczas badań ochotnicy żywili pozytywne odczucia w stosunku do spójnych kulturowo produktów, np. samochodów elektrycznych Sony. Mniej im się podobał toster tej samej firmy, o ekspresie cappuccino nie wspominając. Psycholodzy podkreślają, że efekt pojawiał się tylko wtedy, gdy symboliczne kulturowo były zarówno marka, jak i produkt.
  3. Konsumenci reagują negatywnie na większość zastrzeżeń (disclaimer), wyświetlanych w superszybkim tempie na końcu reklamy. Wyjątkiem są spoty zaufanych firm i marek. Po przeprowadzeniu serii eksperymentów amerykańscy psycholodzy stwierdzili, że wyświetlane w mgnieniu oka zapisy zmniejszają chęć zakupu nieznanych lub niedarzonych zaufaniem marek. Reklamodawcy mają często tylko 30 sekund na przekazanie swojego przesłania, a urzędy regulujące rynek reklamy wymagają, by każdy spot zawierał klauzulę zastrzeżenia/zrzeczenia się odpowiedzialności. Nasze odkrycia sugerują, że reklamodawcy promujący nieznane lub niezaufane marki powinni umieścić na końcu zastrzeżenie odtwarzane w normalnym tempie, podczas gdy reklamodawcy promujący zaufane marki mogą wykorzystać przesuwający się błyskawicznie napis, zachowując cenne dodatkowe sekundy na główny przekaz. Autorzy badania opublikowanego na łamach Journal of Consumer Research, w tym Kenneth C. Herbst z Wake Forest University i Eli J. Finkel z Northwestern University, uważają, że jakiekolwiek prawo, które reguluje zawartość zastrzeżenia, ale nie prędkość jego odtwarzania, napędza systematyczne odchylenie dające przewagę pewnym firmom. Takie zapisy prawne pozwolą firmom, którym konsumenci i tak ufają, upakować klauzulę zastrzeżenia/zrzeczenia się odpowiedzialności w kilku sekundach bez podkopywania zaufania i zmniejszania chęci zakupu, tymczasem firmy, którym ludzie nie ufają lub nie znają, zostaną zmuszone do wydłużenia czasu emisji obowiązkowego kontentu […]. Nietrudno się domyślić, że tym samym właściwa reklama będzie w tym przypadku krótsza.
  4. Apple odebrało Google'owi miano najcenniejszej marki na świecie. Przez ostatnie cztery lata wyszukiwarkowy gigant przewodził rankingowi BrandZ. Z najnowszego rankingu, przygotowywanego przez agencję Milward Brown, wynika, że wartość marki koncernu Jobsa wynosi obecnie ponad 153 miliardy dolarów, czyli niemal połowę z 320 miliardów USD rynkowej kapitalizacji całej firmy. W porównaniu z BrandZ 2010 wartość marki Apple zwiększyła się o 84%. W tym samym czasie wartość marki Google spadła o 2% do poziomu niemal 111,5 miliarda USD. W pierwszej piątce zestawienia 100 najbardziej wartościowych znaków firmowych znajdziemy też IBM-a (wartość, niemal 101 miliardów USD, wzrost o 17%), McDonald's (81 miliardów, wzrost o 23%) oraz Microsoft (wartość 78,2 mld USD, wzrost o 2%). Absolutnym rekordzistą, jeśli chodzi o wzrost wartości w ciągu roku jest Facebook. Wartość tej marki zwiększyła się o 246% i wynosi obecnie 19,102 miliardów USD. Duży wzrost (o 141%) zanotowało też Baidu (obecna wartość 22,555 mld USD). W tegorocznym zestawieniu znalazło się 19 firm z rynków wschodzących. W ubiegłym roku było ich 13. Ogólna wartość wszystkich 100 marek wynosi obecnie 2,4 biliona dolarów.
  5. Nazwy marek, w których wykorzystuje się powtarzalne dźwięki, np. coca-cola, wywołują pozytywne emocje, wpływając na decyzje dotyczące zakupu czy odwiedzania, dajmy na to, restauracji. Profesor Jennifer Argo z University of Alberta przeprowadziła wraz z zespołem sześć eksperymentów. W ramach jednego z nich ochotnikom prezentowano te same lody, którym nadano dwie różne nazwy. W jednej znalazły się powtarzalne dźwięki, w drugiej nie. Produkty wprowadzano pojedynczo, w każdym przypadku wymieniając podczas opisywania nazwę marki. Choć jak wiadomo, lody były identyczne, większość konsumentów wybierała markę z powtarzalną nazwą. W innych eksperymentach wolontariusze wybierali pomiędzy rodzajami deserów czy telefonów komórkowych. Za każdym razem uzyskiwano podobne rezultaty jak w przypadku lodów. Powtarzalne dźwięki wywoływały pozytywne emocje i tym samym oddziaływały na podejmowane decyzje. Bazując na tych wynikach, można powiedzieć, że kluczowe dla omawianej strategii są reklamy telewizyjne i radiowe. Nie mniejszą rolę odgrywają jednak pracownicy. Zanim gość coś zamówi, kelner może przypomnieć nazwę swojej restauracji, a sprzedawca wymienić podczas rozmowy z klientem nazwę marki. W każdym z sześciu eksperymentów Argo wykorzystywano nazwy różniące się bardzo nieznacznie, np. zanozan i zanovum. Niekiedy zmieniano tylko jedną literę. Mimo to obserwowano znaczny wpływ zabiegu na podejmowane decyzje i reakcje. Jednak, jak zwykle bywa, co za dużo, to niezdrowo, dlatego zbyt duża powtarzalność, która prowadzi do pogwałcenia naturalnych zasad językowych, skutkuje negatywnymi emocjami i zmniejszeniem chęci wybrania danej opcji. Prof. Argo podkreśla też, że opisywana strategia jest mniej skuteczna, jeśli dana osoba jest już pozytywnie nastawiona do marki.
  6. Pomiary zawartości przeciwutleniających polifenoli w butelkowanych napojach herbacianych wykazały, że jest ich tam mniej niż w przyrządzanej w domu filiżance zielonej bądź czarnej herbaty. W niektórych produktach stężenie pozostaje tak niskie, że by doścignąć przygotowywany własnoręcznie napar, należałoby wypić aż 20 przyniesionych ze sklepu opakowań. Konsumenci bardzo dobrze rozumieją koncepcję czerpania korzyści zdrowotnych z picia herbaty bądź spożywania innych herbacianych produktów. Istnieje jednak spory rozdźwięk między konstatacją, że konsumpcja herbaty jest zdrowa, a prawdziwą ilością dobroczynnych składników – polifenoli – w butelkowanych napojach herbacianych. Nasze analizy [...] pokazują, że zawartość tych przeciwutleniaczy jest skrajnie niska – tłumaczy dr Shiming Li z WellGen, Inc., który współpracował z profesorem Chi-Tang Ho. Co więcej, do sklepowych napojów na bazie herbaty dodaje się dużo cukru, przez co stają się tuczące. Za pomocą wysokosprawnej chromatografii cieczowej (ang. high-performance liquid chromatography, HPLC) zespół Li mierzył stężenie polifenoli w 6 kupionych w supermarketach markach napojów herbacianych. Okazało się, że w połowie z nich antyutleniaczy nie było właściwie w ogóle. W pozostałych wykryto śladowe ich ilości, co oznacza, że nie mogą one wpłynąć na zdrowie pijącego, chyba że negatywnie, biorąc pod uwagę zawartość cukru. Sam naukowiec przyznaje, że nie spodziewał się, że wchodzące w grę stężenia będą aż tak niskie. Sześć analizowanych przez Li sklepowych herbat zawierało, odpowiednio, 81, 43, 40, 13, 4 i 3 mg polifenolu na butelkę o pojemności 0,47 l. Dla porównania – w zaparzonej w domu zielonej bądź czarnej herbacie znajdziemy ich od 50 do 150 mg. Li wylicza, że przeciętna torebka herbaty waży ok. 2,2 g i zawiera mniej więcej 175 mg polifenoli. Te ostatnie ulegają jednak degradacji po zanurzeniu w gorącej wodzie. Sytuacja może się diametralnie zmienić, gdy producent zastosuje np. mniejszą ilość herbaty gorszej jakości lub zdecyduje się skrócić czas parzenia. Polifenole są gorzkie, więc by dotrzeć do jak największej liczby klientów, wytwórcy muszą utrzymywać cierpkość na minimalnym poziomie. Najprostszy sposób to dodanie mniejszych ilości herbaty, co sprawia, że przeciwutleniaczy jest co prawda niewiele, lecz napój staje się gładszy i słodszy.
  7. iPad dopiero zadebiutował, a już sprowadził na Apple'a problemy prawne. Okazuje się, że w 2002 roku Fujitsu rozpoczęło sprzedaż komputera kieszonkowego o nazwie iPad. Urządzenie wyposażone jest w Wi-Fi, Bluetooth, obsługuje VoIP i korzysta z 3,5-calowego kolorowego ekranu dotykowego. iPad jest używany przede wszystkim w sklepach do prowadzenia inwentaryzacji. Fujitsu w 2003 roku chciało zarejestrować nazwę iPad, jednak pojawiły się problemy, gdyż okazało się, że firma Mag-Tek produkuje przenośne urządzenie szyfrujące o takiej nazwie. Na początku 2009 roku amerykański urząd patentowy (USPTO) poinformował, że wniosek Fujitsu o zastrzeżenie nazwy iPad stracił ważność. Jednak japońska firma w czerwcu ponownie rozpoczęła proces aplikacyjny. Od tamtego czasu Apple trzykrotnie próbowało zdobyć nazwę iPad. Teraz koncern Jobsa ma czas do 28 lutego na ustosunkowanie się do wniosku Fujitsu. Jak donosi prasa, Japończycy konsultują z prawnikami swoje kolejne ruchy, gdyż uważają, że nazwa iPad należy do nich. To jednak nie koniec kłopotów Apple'a. Jak donosi francuska prasa, w Europie prawa do marki iPad należą do firmy STMicroelectronics. Apple nie po raz pierwszy ma kłopoty z marką. Firma przez lata toczyła spory sądowe o nazwę iPhone, którą Cisco kupiło w 2000 roku.
  8. Grupa europejskich i amerykańskich specjalistów odkryła niezgodną z intuicją zależność pomiędzy reklamą a przemocą w grze. Okazało się, że reklama w grze pełnej przemocy jest lepiej zapamiętywana, niż w grze, gdzie przemocy nie ma. Nawet, jeśli jest krócej wyświetlana. To zjawisko niezgodne z tym, co dotychczas wiadomo, gdyż niejednokrotnie zauważono, że w przypadku telewizji pokazywana przemoc osłabia zapamiętywanie reklamy. Naukowcy stworzyli prostą grę, wyścigi samochodowe, która miała pomóc im w zbadaniu wpływu reklamy na grających. W czasie gry pojawiają się nieprzeszkadzające reklamy - są widoczne na ścianach budynków czy przydrożnych bilboardach. Kamera bada ruchy gałki ocznej a po zakończeniu gry użytkownicy proszeni są o wypisanie marek, które były reklamowane. Naukowcy zauważyli, że jeśli celem gry było tylko i wyłącznie ściganie się, użytkownicy zapamiętali znacząco mniej reklamowanych marek niż wówczas, gdy ich zadaniem było również rozjeżdżanie przechodniów. Znaczenie takich badań jest niezwykle istotne, gdyż rynek reklamy w grach szybko się rozwija. W bieżącym roku osiągnie on wartość 886 milionów dolarów, a w 2013 roku będzie warty 1,4 miliarda USD. Twórcy gier zaczynają myśleć o udostępnianiu ich bezpłatnie, w zamian właśnie za oglądanie reklam. Jednak rynek nie jest jeszcze na tyle dojrzały, o czym świadczy przykład id Software, które niedawno ogłosiło, że dostęp do Quake Live będzie płatny, gdyż wpływy z reklam są niesatysfakcjonujące. Jedna z przeszkód, na które napotykają twórcy gier z reklamami jest trudność w umieszczeniu ich tak, by nie przeszkadzały w graniu. Ładowanie się reklam podczas gry w Sieci dodatkowo obciąża łącze i może odebrać całą przyjemność z rozgrywki. Jest to o tyle istotny problem, że obecny model sprzedaży reklam w grze opiera się na sprzedawaniu liczby wyświetleń. A więc reklamy muszą być na bieżąco ładowane i zliczane w czasie gry. Dotychczas skuteczność takiej reklamy badano śledząc rozkład geograficzny graczy oraz prowadząc wśród nich ankiety. Eksperyment przeprowadzony przez europejsko-amerykański zespół pokazują skuteczność reklam z zupełnie innej perspektywy. Ich wyniki nie są jednak zbytnim pocieszeniem dla reklamodawców. Inne badania tego samego zespołu sugerują bowiem, że przemoc może negatywnie wpływać na odbiór marki.
  9. Profesorowie Gavan Fitzsimons, Tanya Chartrand oraz Gráinne Fitzsimons (Duke University i University of Waterloo) zaprezentowali, że krótka ekspozycja dobrze wszystkim znanych marek, a konkretnie ich logo, wyzwala w badanych zachowania odzwierciedlające kojarzone z nimi cechy. Naukowcy podkreślają, że każdego dnia tysiące razy widujemy znaki graficzne marek i w większości przypadków nie ma to nic wspólnego z płatną reklamą. Przypadkowe kontakty nie wywołują najczęściej zmiany zachowania, ale nasze badania demonstrują, że nawet przelotny rzut oka na logo może wpłynąć na nas naprawdę silnie – przekonuje Gavan Fitzsimons. Aby określić wpływ marki na działanie, akademicy wybrali dwie z nich, które ze sobą współzawodniczą. Obie są przez konsumentów szanowane, mają unikatową i dobrze zdefiniowaną tożsamość, czyli wizerunek docelowy (brand identity). Apple przez wiele lat pracowało nad marką kojarzoną z nonkonformizmem, innowacyjnością i kreatywnością, a IBM jest przez konsumentów postrzegane jako tradycyjne, mądre i odpowiedzialne. W eksperymencie wzięło udział 341 studentów. Ochotnicy myśleli, że test polega na ocenie ostrości wzroku. Logo Apple'a lub IBM-a wyświetlano tak szybko, że badani nie mieli pojęcia, że cokolwiek zobaczyli. Następnie wszyscy wykonywali zadanie, które miało określić stopień przejawianej pomysłowości. Chodziło o sporządzenie listy celów, do których można by wykorzystać cegłę (oczywiście, poza zbudowaniem ściany). Osoby, którym podprogowo zaprezentowano logo Apple'a, wymyślały bardziej niezwykłe zastosowania niż członkowie drugiej z badanych grup. Oceną kreatywności podawanych rozwiązań zajmowali się niezależni sędziowie. Przeprowadziliśmy testy, podczas których oferowaliśmy badanym 100 dolarów, jeśli powiedzą, co pojawiło się na ekranie, ale nikt nie potrafił tego dokonać. Niezauważana przez nich ekspozycja wystarczy jednak, by zmienić zachowanie. To pierwsze studium, w ramach którego udało się zademonstrować istnienie tego zjawiska – cieszy się Gráinne Fitzsimons. Gdy powtórzono eksperyment z innymi markami – kanałami telewizyjnymi, tutaj Disneyem i E! Channel – okazało się, że także kształtują sposób postępowania odbiorców. Grupa z primingiem disneyowskim zachowywała się bardziej szczerze. Podobny efekt wystąpi w przypadku każdej marki o ugruntowanym obrazie (Journal of Consumer Research). Fitzsimons uważa, że w związku z tym firmy powinny nieco zmienić strategię marketingową i przesunąć część środków przeznaczanych na reklamę w gazetach oraz telewizji na product placement i inne formy podkreślające rolę krótkiej ekspozycji logo. Z drugiej strony konsument, który chce odnieść sukces w określonej dziedzinie, powinien się otaczać znakami firmowymi marek, które się z nią kojarzą, np. biegacz mógłby skorzystać z logo Nike'a.
  10. Do tej pory eksperci twierdzili, że nazywanie produktów i tworzenie marek rozpoczęło się wraz z rewolucją przemysłową. W lutowym numerze pisma Current Anthropology ukazał się jednak ciekawy artykuł, którego autorzy twierdzą, że przywiązanie ludzi do marek wyprzedziło nie tylko kapitalizm, ale i współczesne społeczeństwo zachodnie. Chcąc udowodnić swoją teorię, David Wengrow wspomina o etykietach ze starożytnych pojemników. Wcześniej przypuszczano, że miały one po prostu pomóc w identyfikacji zawartości. Opowiada też o praktykach towarzyszących produkcji i rozprowadzaniu różnych dóbr, które obecnie są uznawane za strategie brandingowe. Naukowiec twierdzi, że zabiegi te mają solidną podbudowę kulturową i poznawczą, sięgając wstecz czasów starożytnego Egiptu i Mezopotamii. Nadawanie znaków firmowych stało się koniecznością, gdy lokalne gospodarki rosły w siłę i rozpoczynała się produkcja i dystrybucja dóbr na dużą skalę. Takimi towarami były, np.: napoje alkoholowe, kosmetyki i tekstylia. Starożytni rozwinęli system ścisłej kontroli jakości, zależało im także na przekonaniu o ich wartości samych klientów. Każda rzecz musiała przejść "procedurę uwierzytelniania". W zależności od etapu w dziejach, zadanie to przydzielano różnym organom: ciałom zmarłych, głowom państw, guru szkół biznesu, celebrytom lub ostatecznie zwykłym ludziom, którzy dbają o swój wygląd i otoczenie. Autor artykułu twierdzi, że choć branding i kapitalizm doskonale się uzupełniają, mają inne źródła. Ten pierwszy przez tysiące lat zaspokajał ważną ludzką potrzebę: odnajdowania wartości w dobrach, które konsumujemy...
  11. Drogi reklamodawco, jeśli chcesz, by telewidz zapamiętał markę twoich towarów, unikaj nadawania spotów podczas programów naszpikowanych seksem. Okazuje się bowiem, że przy takim kontekście ludzie dużo rzadziej potrafią sobie przypomnieć, co było reklamowane, niż przy programie neutralnym. Ellie Parker i Adrian Furnham z Wydziału Psychologii Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego zauważyli także, że mężczyźni lepiej zapamiętywali reklamy z obrazami o charakterze erotycznym, podczas gdy na kobiety działały one odstraszająco (Applied Cognitive Psychology). W eksperymencie wzięło udział 60 osób: 30 pań i 30 panów. Mieli oni od 18 do 31 lat, a średnia wieku wynosiła 21 lat. Podzielono ich na 4 grupy. Pierwsza oglądała jeden ewidentnie erotyczny odcinek serialu Seks w wielkim mieście. W dodatku w przerwach reklamowych nadawano erotyczne spoty. Druga grupa oglądała ten sam odcinek, ale z neutralnymi reklamami. Kolejne dwie grupy oglądały odcinek Zwariowanego świata Malcolma, bez odniesień do seksu, który przeplatano erotycznymi bądź neutralnymi reklamami. Fakt, że przypominanie sobie reklam było utrudniane przez seksualny charakter programu, sugeruje, iż jest w nim coś szczególnie angażującego lub rozpraszającego. Interesujące, że to samo tyczy się treści agresywnych — tłumaczy Furnham. Seks wydaje się niekorzystnie wpływać na zdolność kobiet do przypominania sobie spotów. Tylko w stosunku do mężczyzn erotyka stanowi skuteczne narzędzie reklamowe.
  12. Firma Nielsen Media Research zleciła niedawno badania, w wyniku których udało się stwierdzić, kto wybiera jaką markę telefonu komórkowego. Można by nawet ukuć nową wersję przysłowia: "Pokaż mi swój telefon, a powiem ci, kim jesteś". Zastępca dyrektora NMR Jody Loughlin tłumaczy, że określone grupy użytkowników komórek są silniej przyciągane przez określone marki. Każdy z operatorów oferuje podobne usługi, a klienci są nimi w podobny sposób usatysfakcjonowani, dlatego też wybór danego telefonu, np. Nokii czy Motoroli, przez grupę prowadzącą określony tryb życia powinien stanowić cenną wskazówkę dla uczestników coraz bardziej konkurencyjnego rynku. [...] Obraz różnych marek telefonów komórkowych, które operator decyduje się oferować ze swoimi usługami, może być podczas zdobywania udziałów w rynku ważniejszy niż do tej pory sądzono. W tym roku rywalizacja zapewne się jeszcze nasili, ponieważ pojawi się od dawna oczekiwany iPhone Apple'a. Na rynku nadal dominuje Nokia (56,9% wszystkich sprzedawanych zestawów), ale pozostali producenci nie pozostają daleko w tyle. W ciągu roku, do grudnia 2006, udziały Motoroli wzrosły do 12,2%, Sony Ericssona z 2,4 do 8,4%, LG do 7,1%, a Samsunga do 6%. Zeszły rok to drugi rok strat Nokii z rzędu (7,7 punktu procentowego). Dla wielu komórka jest elementem stroju, może być modna lub niemodna. A oto co twój telefon mówi o tobie... Marka telefonu Cechy przeciętnego właściciela Nokia skoncentrowany na rodzinie, menedżer w średnim wieku, szuka równowagi, uświadomiony zdrowotnie Motorola świadomy trendów w modzie, poniżej 24. roku życia, poszukuje przyjemności, indywidualista LG użytkownicy tej marki to matki, niepracujący rodzice, osoby ukierunkowane na sukces i poszukujące harmonii Sony Ericssonambitny młody mężczyzna, profesjonalista, indywidualista, ukierunkowany na sukces Samsung młoda kobieta, "zabawowa", ukierunkowana na sukces, skoncentrowana na karierze
  13. Na smak wpływa nie tylko sam smak, ale jak już wcześniej pisaliśmy, także kolor czy wiedza na temat składu napoju/potrawy, a także o tym, kto je przygotował/wyprodukował. Do tej pory udowodniono, że gdy poinformuje się konsumentów, jakiej marki produkt im podano, może to prowadzić do wzrostu oceny. Dlatego też coca-cola pita ze szklanek z logo firmowym jest oceniana wyżej niż sączona ze szklanek bez żadnych znaków. Naukowców z Columbia University interesowało natomiast zagadnienie, czy tego typu informacje wpływają na rzeczywiste doświadczenia smakowe, a nie tylko na prywatną punktację. Zespół badawczy Leonarda Lee przebadał 388 stałych bywalców pubów. Dano im do spróbowania dwa piwa: 1) zwykłe oraz 2) piwo MIT (piwo z dodatkiem kilku kropli octu balsamicznego). Wolontariuszy podzielono na trzy grupy. Pierwsza w ogóle nie została poinformowana o sekretnym składniku. Druga dowiadywała się o nim przed skosztowaniem piwa MIT. Trzeciej powiedziano o nim tuż po wypiciu piwa z octem, ale jeszcze przed określeniem preferencji. Członkowie pierwszej grupy dużo częściej woleli piwo z octem od zwykłego napoju z szyszek chmielowych niż członkowie poinformowanych grup. Naukowcy spekulują, że ocet poprawia najwyraźniej smak piwa... Czas podania informacji wpływał na wybór gatunku piwa. Ci, którzy dowiadywali się o occie przed spróbowaniem napoju, oceniali go wyżej znacznie rzadziej niż ci, których poinformowano o dodatku już po wychyleniu kufla. Amerykanie uważają, że ich wyniki powinny zainspirować warzelników (i nie tylko). Wprowadzając nowy gatunek piwa, powinni przed przedstawieniem jego wyjątkowego składu skłonić klientów do spróbowania napoju. Z drugiej strony ludzie obawiają się kupowania kota w worku, węszą podstęp i często niezbyt chętnie decydują się na tego typu eksperymentowanie z nieznanymi produktami (Psychological Science).
  14. Co najbardziej wpływa na odczuwanie smaku? Wielu ludzi powie, że oczywiście sam smak. Nic bardziej mylnego. Okazało się bowiem, że manipulowanie kolorem soku pomarańczowego zniekształca postrzeganie jego walorów smakowych. Jest to czynnik silniej wpływający na percepcję, np. zdolność różnicowania, niż cena czy rzeczywista jakość. Wcześniejsze badania koncentrowały się na preferencjach smakowych. Obecnie opisywane, zaplanowane i przeprowadzone przez zespół JoAndrei Hoegg, profesor marketingu z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej, skoncentrowały się na umiejętności odróżniania różnych smaków soków. Gdy naukowcy wsypywali do standardowego naturalnego soku pomarańczowego słodzik, kiperzy potrafili zauważyć różnicę między napojem słodzonym i niesłodzonym. Wszystko się zmieniało po dodaniu barwnika żywnościowego, który powodował ciemnienie płynu. Wolontariusze nie umieli już odróżnić soku słodzonego od niesłodzonego. Kolor całkowicie zdominował smak — twierdzi Hoegg, specjalistka ds. efektów wizualnych. Jeszcze większe zaskoczenie czekało na badaczy przy przeprowadzaniu eksperymentu z wyeliminowaniem marki (testerzy nie wiedzieli, jakiej firmy sok im podano). Okazało się, że po zmianie barwy nie umieli odróżnić czystego, świeżo wyciśniętego soku od napoju przygotowanego z koncentratu. Przy braku innych wskazówek manipulowanie kolorem "oślepiało", jak to ładnie określili akademicy, kubki smakowe. Gdy pojawiły się znaki firmowe, badani umieli określić jakość soku, nie dając się zmylić kolorowi. Opisane wyniki sugerują, że podczas gdy preferencje smakowe/marki kształtują się w oparciu o wskazówki w rodzaju, co pijają znajomi i członkowie rodziny, nasza zdolność odróżniania smaków bazuje na tym, co widzimy. Dyskryminacja wydaje się czymś bardziej zmysłowym niż preferencje, ponieważ ma w większym stopniu charakter wzrokowy. Profesor Hoegg zamierza w podobny sposób zbadać zdolność różnicowania innych napojów oraz pokarmów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...