Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'mężczyźni' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 186 wyników

  1. Całowanie to wzajemna ocena biologicznej "jakości" potencjalnego partnera. Mężczyźni próbują w ten sposób wybadać poziom estrogenów, a więc płodność kobiety. A panie przyglądają się z bliska temu, jak mężczyzna o siebie dba i w jakim stanie znajduje się jego układ odpornościowy. Jak przekonuje dr Helen Fisher z Rutgers University, obie płcie wykorzystują dane zebrane podczas całowania, zanim zaangażują się w seks. W ten sposób oszczędzają energię, czas oraz inne zasoby. Antropolog uważa, że i kobiety, i mężczyźni całują się, by ocenić partnera nie tylko na gruncie społecznym, ale i chemicznym. Amerykanka powołuje się na badania kolegów po fachu. Twierdzi ona, że mężczyźni lubią francuskie pocałunki, bo dzięki nim mogą określić zawartość hormonów w kobiecej ślinie, poza tym przekazują partnerce trochę testosteronu, który ma zwiększyć jej libido. Kobiety polegają głównie na zapachu mężczyzny, będącym komunikatem nt. jego układu odpornościowego. Najbardziej pociągająca jest woń genów odmiennych od własnych. Fisher uznaje, że całowanie występuje w zbyt wielu ludzkich społeczeństwach (w ponad 90%) i u zbyt wielu gatunków zwierząt, by mogło nie mieć głębszego znaczenia. Gdy para zadecyduje, że warto się zaangażować, organizm zaczyna wytwarzać substancje odpowiadające za romantyczną miłość. Pierwszy pocałunek jest niezmiernie ważny, może przypieczętować lub przerwać rozwój związku. Filematologia, czyli nauka o całowaniu, jest na razie raczkującą dziedziną, lecz wiadomo, że ten prosty akt zapoczątkowuje wiele reakcji chemicznych.
  2. Porównując zachowania kobiet i mężczyzn, psycholodzy z USA i Kanady zauważyli, że wbrew obiegowej opinii, to panowie utrzymują kontakty z większą liczbą osób swojej płci, a ich przyjaźnie z innymi mężczyznami trwają zazwyczaj dłużej niż przyjaźnie damsko-damskie. Co więcej, są bardziej tolerancyjni, jeśli chodzi o ich wybryki. Joyce F. Benenson (Emmanuel College) i jej współpracownicy z Harvardu oraz Universite du Quebec przeprowadzili badania z udziałem studentów i studentek. Na początku wszyscy wypełniali kwestionariusz dotyczący relacji ze współlokatorami. Potem czytali historię o najlepszym przyjacielu hipotetycznej osoby, który miał być osobą całkowicie godną zaufania, aż pewnego dnia zobowiązał się doręczyć pewne dokumenty i tego nie zrobił. Po zapoznaniu się z relacją ochotnicy mieli ocenić wiarygodność opisanego człowieka. Okazało się, że mężczyźni byli bardziej tolerancyjni niż kobiety w stosunku do niespokrewnionych z nimi osób tej samej płci. Panowie pozytywniej oceniali swoich współlokatorów i uznawali ich za mniej kłopotliwych. Dane z 3 instytucji uniwersyteckich wykazały też, że studentki były bardziej skłonne do zmiany współlokatorek. Podczas eksperymentu z zawodzącą przyjaciela/przyjaciółkę osobą kobiety w większym stopniu zaniżały jej wiarygodność. Psycholodzy podkreślają jednak, że odwoływali się do wąsko zdefiniowanej tolerancji, dlatego nowo odkryty mechanizm warto by zbadać w ramach innego scenariusza. Sugerują oni, że na najbardziej prymitywnym poziomie kobiety mogą mieć obniżony próg wyczuwania negatywnych informacji wzrokowych, słuchowych i zapachowych, które pochodzą od niespokrewnionych osób tej samej płci. Można się też spodziewać, że kobiety i mężczyźni różnią się pod względem oczekiwań wobec przyjaciół. Dla pań negatywne dane są istotniejsze niż dla panów, ponieważ zaburzają ustanawianie intymności, odgrywającej większą rolę w związkach damsko-damskich niż męsko-męskich.
  3. Analiza zaplecza ekonomiczno-społecznego pasażerów i załogi Titanica wykazała, że dobre maniery doprowadziły do tragicznego końca podróżujących transatlantykiem Brytyjczyków. Wg naukowców, prawdopodobieństwo przeżycia było w ich przypadku o 10% niższe niż wyliczone dla innych nacji. Ekonomista profesor Bruno Frey z Uniwersytetu w Zurychu oraz David Savage, ekonomista behawioralny z Politechniki w Queensland, twierdzą, że wychowanie Wyspiarzy wpłynęło na załadunek szalup ratunkowych. Uważają jednocześnie, iż największe (o 12% wyższe od obywateli Zjednoczonego Królestwa) szanse na ocalenie mieli Amerykanie. W ciągu kilku godzin dzielących zderzenie od zatonięcia nadal obowiązywała np. norma przepuszczania przodem kobiet i dzieci. Niestety, na luksusowym statku było za mało szalup, w dodatku wiele wypełniano jedynie do połowy, ponieważ oficerowie nie znali ich ładowności. Wskutek tego zginęło 1517 z 2223 osób. Wśród kobiet większe szanse na przetrwanie miały panie w wieku reprodukcyjnym. Podobną prawidłowość odnotowano także w przypadku posiadających dzieci mężczyzn. W porównaniu do dorosłych powyżej 51. r.ż., szanse dzieci 15-letnich i młodszych na przeżycie były aż o 30% wyższe. Wygląda też na to, że załoga wykorzystywała swoją przewagę w dostępie do informacji i wyposażenia Titanica (18-procentowy skok prawdopodobieństwa przetrwania). Segregacja pasażerów na poszczególne klasy uprzywilejowała najbogatszych. Mieli oni o 40% wyższe szanse od najbiedniejszych, ukrytych w głębi liniowca. Savage podkreśla, że uzyskane wyniki wpłyną na opracowywanie procedur ratunkowych. Ważne bowiem, jak ludzie naturalnie zachowują się w sytuacjach kryzysowych. Katastrofa z 1912 r. pokazuje, że w niektórych przypadkach zasada noblesse oblige nadal pozostaje silniejsza od paniki. Międzynarodowy zespół zamierza ustalić, w jakich warunkach ludzie reagują skrajnym strachem, a kiedy zachowują się przykładnie. Zmanierowani Brytyjczycy skupili się na konwenansach, a dla współczesnych im Amerykanów ważniejsze od właściwego zachowania było zadbanie o własne życie. Frey twierdzi, że w grę mógł wchodzić osławiony indywidualizm obywateli USA lub zwykła nieznajomość norm. Titanic powstał w Wielkiej Brytanii i był obsługiwany przez Brytyjczyków. Byłoby więc całkowicie zrozumiałe, gdyby to oni zdobyli przewagę. Szwajcar spodziewał się też, że w warunkach zagrożenia życia przetrwają raczej najsilniejsi, czyli mężczyźni. Tak się jednak nie stało. Anglicy tonęli, a szanse kobiet na przeżycie były aż o 53% wyższe niż wyliczone dla panów.
  4. Firmenich, genewska firma specjalizująca się w badaniach nad zapachami i smakami dla przemysłów spożywczego oraz kosmetycznego, rozszyfrowała główne nuty zapachowe potu mężczyzn i kobiet. Wg szefa zespołu badawczego Christiana Starkenmanna, u panów przeważa woń sera, a u pań cebuli lub grejpfruta (Chemical Senses). Próbki potu spod pachy pobrano od 24 mężczyzn i 25 kobiet. Najpierw musieli oni posiedzieć w saunie albo popedałować przez 15 min na rowerku treningowym. W wydzielinie płci pięknej znaleziono stosunkowo duże ilości bezwonnych związków siarki (5 miligramów na mililitr potu, w porównaniu do 0,5 mg/ml u mężczyzn). Po dodaniu do potu bakterii występujących zwykle w dole pachowym, w wyniku reakcji chemicznej powstały tiole – stąd czosnkowo-cebulowy zapach. U mężczyzn Szwajcarzy znaleźli z kolei relatywnie wysokie stężenia kwasów tłuszczowych. Po zetknięciu z enzymami tych samych bakterii zaczynały one wydzielać woń sera. Niezależni sędziowie uznali zapach kobiecego potu za bardziej nieprzyjemny, a powodem był określony stosunek związków serowych i cebulowych. To ważna wskazówka przy opracowywaniu dezodorantów dla poszczególnych płci. Badacze będą się musieli skupić na neutralizowaniu związków prekursorowych lub na blokowaniu enzymów bakteryjnych. Nie wszyscy eksperci zajmujący się zapachami uważają, że podobne wyniki uzyskano by poza Szwajcarią. Powód? Inna dieta, geny, środki czystości, a nawet rodzaje noszonych ubrań.
  5. Kobiety miewają koszmary senne częściej niż mężczyźni. Wg psychologów z Uniwersytetu Zachodniej Anglii w Bristolu, powodem jest nieumiejętność wyłączenia emocji przed udaniem się do łóżka. Panie przenoszą swoje zafrasowanie na okres odpoczynku i nadal analizują, przetwarzają, cierpią... Akademicy zbadali 193 osoby (93 mężczyzn i 100 kobiet) w wieku od 18 do 25 lat. Nie przez przypadek szefową zespołu była kobieta – dr Jennie Parker. Do przeprowadzenia eksperymentu skłoniły ją własne doświadczenia oraz przypadkowo napotkana wzmianka w literaturze. Doktor Parker ma dwa nawracające sny. W jednym stoi na plaży w rodzinnym Weston Super Mare, gdzie niemal zalewa ją pojawiająca się nagle znikąd fala pływowa. W drugim w nocy przez okno jej mieszkania zagląda przechadzający się po okolicy dinozaur. Psycholog była zainteresowana, czy inne kobiety również dręczą koszmary. Przed przystąpieniem do własnych badań Parker zorientowała się, że wcześniejsze studia całkowicie ignorowały rolę emocji w generowaniu treści snów, skupiając się przede wszystkim na ich budowie. Wszyscy biorący udział w eksperymencie ochotnicy prowadzili ustrukturowany dziennik snów. Okazało się, że koszmary kobiet można zaliczyć do 3 podstawowych kategorii: 1) zagrożenia życia/bycia ściganą, 2) utraty ukochanej osoby oraz 3) związanej z zakłopotaniem/zażenowaniem. Psycholodzy porównali sny z wydarzeniami na jawie. Bardzo szybko stało się jasne, że dzienne lęki często przyjmują postać symbolicznych snów. Gdy kobiety proszono o opisanie najważniejszego snu, jaki kiedykolwiek im się przyśnił, częściej niż mężczyźni przedstawiały wzbudzające spory niepokój scenariusze. Panie wspominały o większej liczbie koszmarów, a w dodatku były one intensywniejsze emocjonalnie od swoich męskich odpowiedników. Psycholodzy podzielili sny ochotników na miłe i niemiłe. W niesympatycznych snach zarówno kobiety, jak i mężczyźni z większym prawdopodobieństwem padali ofiarą czyichś agresywnych zachowań. W snach skatalogowanych jako miłe to oni częściej bywali agresorami. Panie miały więcej nieprzyjemnych snów i były one silniej nacechowane nieszczęściem, autonegatywizmem i porażkami. W snach kobiet pojawiało się więcej członków rodziny oraz negatywnych emocji. Ponadto częściej rozgrywały się one w pomieszczeniach i nie były one naznaczone agresją fizyczną w takim stopniu jak sny mężczyzn. Panowie wspominali o większej liczbie bezpośrednich ataków i mniejszym nasileniu agresji słownej. Obie płcie nie różniły się pod względem przyjacielskich zachowań sennych – przeważnie polegały one na pomaganiu innym bohaterom nocnego widowiska. W snach mężczyzn występowało więcej odniesień do seksu. Panowie śnili częściej o aktach płciowych, podczas gdy panie skupiały się raczej na całowaniu i fantazjach erotycznych. Parker prowadziła swoje badania przez 5 lat. Dzięki nim dowiedziała się, że koszmary senne to chleb powszedni 34% kobiet i zaledwie 19% mężczyzn. Wg pani psycholog, przedstawicielki płci pięknej wykorzystują swoje sny jako nieuświadomiony mechanizm radzenia sobie z problemami. Co ciekawe, mężczyźni i kobiety niejednokrotnie śnią o tym samym, ale kobiety bardziej to przeżywają.
  6. Muskularni młodzi mężczyźni mają więcej partnerek seksualnych niż ich mniej okazale umięśnieni koledzy. Badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles uważają, że większe lub mniejsze mięśnie to odpowiednik zróżnicowanej długości ogona u pawia: duże przyciągają bowiem samice poszukujące zdrowego i krzepkiego samca (Personality and Social Psychology Bulletin). Kobiety są zaprogramowane na preferowanie muskularnych mężczyzn – uważa David Frederick. Wg niego, większość badań dotyczy tego, co mężczyźni postrzegają jako cechy wpływające na atrakcyjność kobiety i jakie właściwości kariery zawodowej panów przyciągają przedstawicielki płci pięknej. Stosunkowo niewiele studiów skupiało się natomiast na fizycznych wyznacznikach atrakcyjności mężczyzny dla kobiety. Panie cenią sobie możliwości zarobkowe potencjalnego partnera oraz zaangażowanie. Fizycznie pociągają je mocarze, ale na kogoś, z kim pozostawałyby w długoletnim związku, wybrałyby raczej przeciętnego mężczyznę. Kobiety mają do osiłków dwojaki stosunek: podziwiają ich, ale żywią też podejrzenia co do ich stałości i intencji. Zespół Fredericka zbadał 99 studentów i 141 studentek. Chłopców pytano o ich życie erotyczne. Okazało się, że osoby umięśnione dwukrotnie częściej niż chudziny miały pond 3 partnerki. Dziewczynom przedstawiono schematyczne rysunki budowy męskiego ciała. Uporządkowano je od muskularnych po chuchrowate. Większość badanych wolała mężczyzn plasujących się gdzieś na środku skali. Byli oni postrzegani jako silniej zaangażowani, podczas gdy naśladownicy Rambo kojarzyli się ze zmiennością, agresją i dominacją.
  7. Przez wiele lat to kobiety cierpiały z powodu rozbieżności między wyglądem nastoletnich superszczupłych modelek spoglądających z okładek gazet, billboardów czy ekranu telewizora a kształtami własnego ciała. Jak sugerują nowe badania, coraz częściej zjawisko to zaczyna dotyczyć mężczyzn, którzy wykazują zaburzenia odżywiania, zastanawiają się nad zażywaniem steroidów oraz mają obsesję na punkcie wagi. Mężczyźni widzą w mediach wyidealizowanych, muskularnych facetów i czują, że ich własne ciała nie spełniają prezentowanych standardów — mówi Tracy Tylka, szefowa badań z Uniwersytetu Stanowego Ohio. Analizując wcześniejsze badania, Tylka odkryła, że zabawki przyjmujące męskie kształty stawały się w ciągu ostatnich 25-30 lat coraz bardziej muskularne. Efekty tego zjawiska stały się bardzo widoczne, gdy przeprowadzono wywiad z 285 studentami i zapytano ich, jak dużą odczuwali presję, by dbać o muskulaturę. Im silniejsze były naciski mediów, przyjaciół i rodziny, tym bardziej mężczyźni chcieli osiągnąć idealny wygląd — opowiadała Tylka 10 sierpnia na dorocznym spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego. Zaczynali wierzyć, że tylko umięśnione męskie ciało jest atrakcyjne. Kiedy uwewnętrzniali taki pogląd, oceniali siebie [niekorzystnie] przez pryzmat nierealistycznego ideału. Ci, którzy czuli, że odbiegają od ideału, donosili, że pracowali nad tym tak bardzo, iż trening kolidował z innymi ważnymi elementami ich życia. Ponadto zażywali suplementy białkowe, częściej występowały u nich zaburzenia odżywiania, rozważali także posłużenie się steroidami, by zwiększyć masę mięśniową. Dobrze jest ćwiczyć, by zrzucić zbędne kilogramy i jeść zdrowo, żeby poprawić funkcjonowanie organizmu. Ale czymś niewątpliwie szkodliwym jest obsesyjne zajmowanie się budowaniem mięśni tylko dla niego samego. Ci mężczyźni nie odżywiają się zdrowo, ale eliminują z diety całe grupy istotnych składników, np. węglowodany, konsumując za to olbrzymie ilości białek. Zamiast dostrzegać zmniejszenie zjawiska uprzedmiotowienia kobiet, mamy do czynienia ze wzrostem uprzedmiotowienia mężczyzn. To właśnie widać teraz w mediach.
  8. Kobiety związane z mężczyznami uwielbiającymi grę na konsolach zaczęły się już nazywać wdowami Wii (ang. Wii widow). Teraz łatwiej im chyba będzie zrozumieć swoich partnerów, ponieważ okazuje się, że wirtualne zabawy aktywują w męskich mózgach rejon nagradzających uczuć i uzależnienia. Im więcej przeciwników uda im się pokonać i im większa liczba zdobytych punktów, tym silniejsze pobudzenie tego obszaru. Podobnego zjawiska nie zaobserwowano u kobiet (Journal of Psychiatric Research). Profesor Allan Reiss z Uniwersytetu Stanforda wyjaśnia, że panie rozumieją komputerowe gry wideo w takim samym stopniu jak panowie, ale nie mają tak silnego popędu neurologicznego do wygrywania. Te różnice międzypłciowe mogą pomóc wyjaśnić, czemu mężczyźni są bardziej przyciągani i wciągani przez gry niż kobiety. To przedstawiciele płci brzydszej są istotami terytorialnymi i to oni na przestrzeni wieków odgrywali role zdobywców, wojowników i tyranów. Nie bez przyczyny większość najpopularniejszych wśród mężczyzn gier należy do kategorii agresywno-terytorialnej. W eksperymencie Amerykanów wzięła udział mieszana męsko-damska grupa. Każdego ochotnika i ochotniczkę umieszczano w skanerze do rezonansu magnetycznego. W tym czasie starali się oni powiększyć swoje "ekranowe" królestwo, klikając na pojawiające się seriami kule. Okazało się, że u mężczyzn silniej aktywował się szlak mezokortykolimbiczny, a stopień pobudzenia wzrastał wraz z wielkością zdobytego terytorium. Naukowcy zaobserwowali też wzmożoną aktywność 3 innych struktur w obrębie układu nagrody: jądra migdałowatego, jądra półleżącego oraz kory okołooczodołowej.
  9. Gdy kobiety zmoże jesienno-zimowa szaruga i zachorują na grypę lub przeziębienie, utyskują więcej niż mężczyźni. Zamiast więc mówić o przewrażliwieniu panów i tzw. męskiej grypie, przy której lekki ból gardła urasta do rangi zagrożenia życia, powinno się raczej operować terminem "żeńskie chorowanie". Do tej pory uznawano, że płeć brzydsza przesadza, by wycisnąć maksimum sympatii z kilku prychnięć i kaszlnięć. Wg najnowszego brytyjskiego sondażu, to kobiety przyznają się do częstszego i silniejszego "podkręcania" objawów. Chodzi im o zwrócenie na siebie uwagi i możliwość niepójścia do pracy w ramach zwolnienia lekarskiego. Mężczyźni podchodzą do złego samopoczucia jak prawdziwi stoicy i starają się niczego nie rozdmuchiwać. Gladeana McMahon, członkini Brytyjskiego Stowarzyszenia Poradnictwa i Psychoterapii, uważa, że kobiety mogą przekształcać chorobę w czas zapłaty za uwagę poświęcaną innym na co dzień. "Kobiety generalnie mówią więcej o swoich uczuciach, a mężczyźni wydają się perorować więcej, kiedy są chorzy. Oto źródło mitu dotyczącego męskiej grypy. [...] W świetle uzyskanych wyników wydaje się jednak, że panie zabiegają o dostrzeżenie tego, co normalnie robią. Jeśli nie udaje im się to w codziennym trybie, realizację tej potrzeby zapewnia im domaganie się odrobiny sympatii w czasie choroby. Brytyjski sondaż objął 2300 dorosłych osób. Okazało się, że 91% kobiet czuje się podczas choroby źle lub bardzo źle; podobnie swój stan opisują 2/3 mężczyzn. Panie przyznają się też do towarzyszącej przeziębieniu nadwrażliwości emocjonalnej. Płcie różnią się nie tylko stylem chorowania, ale i zdrowienia. Aż 40% mężczyzn wyznaje, że powrót do normy to kwestia zaledwie dnia lub dwóch, podczas gdy dla ¼ respondentek odzyskanie pełni zdrowia oznacza 8-10-dniową rekonwalescencję. Na korzyść pań przemawia zaledwie jedno zjawisko. Bardziej zajmują się kwestiami zapobiegania oraz aktywniej zwalczają chorobę. Za to panowie częściej nie leczą się sami i zasięgają porady lekarza.
  10. Exodus ludzi z Czarnego Lądu rozpoczął się ok. 60 tysięcy lat temu. To dzięki tej odważnej decyzji członkowie naszego gatunku zasiedlają obecnie wszystkie kontynenty. Naukowcy z Harvard Medical School udowodnili jednak, że grupę śmiałków zdominowali mężczyźni, a kobiety były tam wyraźnie niedoreprezentowane. Amerykanie doszli do tego wniosku, śledząc zmienność chromosomu płciowego X i innych chromosomów. Naukowcy nie są pewni, co stanowi przyczynę opisywanego zjawiska i w jaki sposób dobór naturalny miałby doprowadzić do powstania takich wzorców genetycznych. Alon Keinan podkreśla jednak, że spostrzeżenia jego zespołu pokrywają się z twierdzeniami antropologów nt. społeczności łowiecko-zbieraczych. Wg nich, migracje na krótsze dystanse to domena kobiet, a bardziej odległe pociągały raczej mężczyzn. Chromosom płciowy X występuje i u kobiet, i u mężczyzn. Ponieważ panie są wyposażone w dwie jego kopie, a panowie tylko w jedną, oznacza to, że w porównaniu do pozostałych chromosomów jest przekazywany potomstwu o jedną czwartą rzadziej. Jeżeli więc uwzględni się tempo zmian w chromosomie X w porównaniu do pozostałych chromosomów, można mieć pewne wyobrażenie na temat struktury populacji pod względem płci. Badacze z Uniwersytetu Harvarda dowodzą, że dzięki ich nowatorskiej metodzie w przyszłości historycy będą w stanie lepiej opisać skład społeczeństw.
  11. Dla niektórych osób rozwiązywanie zadań matematycznych stanowi duży stres. Co gorsza, działa to jak samospełniające się proroctwo, bo lęk rzeczywiście niekorzystnie wpływa na osiągane rezultaty. Sian L. Beilock, psycholog z Uniwersytetu w Chicago, uważa, że za głównego winnego należy uznać pamięć roboczą (krótkotrwałą). Pamięć ta ma ograniczoną pojemność i odpowiada za czasowe zapamiętywanie informacji zmysłowych lub wyciągniętych z pamięci długotrwałej. Ponieważ przeważnie zadania rozwiązuje się na tablicy ustawionej na przedzie klasy, strach związany z ekspozycją społeczną zmniejsza dostępne zasoby pamięciowe. To, jakim rodzajem pamięci roboczej się posłużymy, zależy od graficznego sposobu demonstrowania problemu. Gdy działanie matematyczne jest zapisane w poziomie, wykorzystujemy głównie zasoby językowe. Poszczególne etapy rozwiązywania zadania są podtrzymywane w pamięci poprzez powtarzanie w głowie. Jeśli jednak nauczyciel posłuży się zapisem pionowym, uruchamiana jest wzrokowo-przestrzenna pamięć krótkoterminowa. W tym przypadku ludzie działają podobnie jak wtedy, gdy mogą się posłużyć kartką papieru i długopisem. Po zakończeniu przeglądu najnowszych badań z tej dziedziny, Beilock chciała sprawdzić, czy lęk matematyczny wywoływany stereotypami, np. przypominaniem kobietom, że są gorszymi matematykami od mężczyzn, może w inny sposób zaburzyć rozwiązywanie zadań zapisanych w pionie i poziomie. Okazało się, że panie, które zetknęły się z krzywdzącym hasłem, wypadały gorzej, ale tylko w problemach rozpisanych horyzontalnie, a więc wymagających wykorzystania słownej pamięci roboczej. Amerykanka uważa, że stereotyp uruchomił wewnętrzny monolog obaw i narzekań. Nie powstrzymując go, kobiety "skazały się" na niepowodzenie. Ponieważ wiadomo, że im większą ktoś ma pojemność pamięci roboczej, tym lepiej radzi sobie z wnioskowaniem czy rozwiązywaniem problemów, akademicy z Chicago postanowili porównać wyniki w testach matematycznych osób z różnymi zasobami pamięciowymi. Zadania rozwiązywano w warunkach silnej bądź słabej presji. Ku zdziwieniu wszystkich, w sytuacji stresowej najgorzej wypadali ludzie o największej pojemności pamięci.
  12. Kobiety, które podczas rozmów kwalifikacyjnych prezentują się jako osoby ambitne i pewne siebie, są uznawane za pozbawione umiejętności społecznych (niekobiece). Panie skromne i skłonne do współpracy są dla odmiany lubiane, ale i postrzegane jako niekompetentne. Tak źle i tak niedobrze. Zupełnie inaczej wygląda w takich okolicznościach sytuacja mężczyzn – pewni siebie wzbudzają sympatię innych i często wybiera się ich na dane stanowisko (Psychology of Women Quarterly). Julie E. Phelan, Corinne A. Moss-Racusin i Laurie A. Rudman z Rutgers University nagrały panie i panów podczas interview z potencjalnym pracodawcą. Wszyscy kandydaci na stanowisko menedżera laboratorium komputerowego prezentowali się jako kompetentni specjaliści, lecz celowo podzielono ich na dwie grupy: 1) skromnych i współpracujących oraz 2) pewnych siebie i ambitnych. Uczestnicy eksperymentu mieli ocenić ich umiejętności społeczne, fachowość oraz możliwość zatrudnienia. W przypadku ambitnych i domyślnie aspołecznych dla wielu kobiet wiedza i umiejętności zawodowe przestawały się właściwie liczyć. Decyzję o ich zatrudnieniu lub odrzuceniu aplikacji podejmowano głównie w oparciu o domniemane stosunki z innymi ludźmi. Zdecydowanie lepiej być ambitnym mężczyzną, gdyż tutaj umiejętności interpersonalne i zawodowe mają w przybliżeniu jednakową wagę. Paniom nie pomagało nawet dostosowanie do stereotypowych oczekiwań wobec słabszej płci. Skromne kobiety postrzegano bowiem jako niekompetentne, co wiązało się z jednoczesnym zaniżaniem wartości zdolności współżycia z ludźmi. Prawdziwy pat...
  13. Wygląda na to, że kobiety i mężczyzn można odróżnić nie tylko po budowie twarzy, ale także po kolorycie cery. Tytuł znanej książki Mężczyźni są Marsa, kobiety z Wenus da się więc spokojnie przekształcić w Mężczyźni są czerwoni, kobiety zielonkawe. Profesor Michael J. Tarr i Adrian Nestor z Brown University odkryli międzypłciowe różnice w zabarwieniu skóry po przeanalizowaniu setek twarzy. Ich doniesienia są niezwykle istotne dla naukowców zajmujących się postrzeganiem oraz dla producentów aplikacji biometrycznych, przemysłu reklamowego czy kosmetycznego (warto przecież badać, czemu i w jaki sposób panie się malują). Zespół Tarra analizował 100 kobiecych i 100 męskich twarzy. Wszystkie należały do białych osób. Zebrano je w bazie danych Instytutu Maxa Plancka w Tybindze. Fotografie wykonywano za pomocą skanera 3D, dbając o zachowanie identycznych warunków oświetleniowych. Nikt nie miał makijażu. Następnie naukowcy posłużyli się programem MatLab, który pozwolił ocenić zawartość czerwonego i zielonego barwnika w skórze. Dodatkowo Amerykanie wspomagali się własnym zbiorem zdjęć fizjonomii, które podobnie jak niemieckie, utrwalono w standaryzowanych warunkach. Jeśli dana twarz znajduje się bliżej czerwonego krańca spektrum, jest bardziej prawdopodobne, że należy do mężczyzny. Jeśli z kolei lokuje się bliżej końca zielonego, jej właścicielką jest najpewniej kobieta. Chcąc dogłębniej zbadać zagadnienie, Tarr i Nestor stworzyli androgyniczną twarz. Doszli do tego, uśredniając 200 wyjściowych buź. Potem losowo zamazywali ją za pomocą "wizualnego szumu", który był czerwonawy albo zawierał większą domieszkę zielonego. Badani mieli powiedzieć, czy widzieli twarz należącą do kobiety, czy mężczyzny. W eksperymencie wzięło udział 3 studentów Brown University. Wszyscy widzieli prawidłowo (ewentualne wady wzroku korygowano okularami), nikt nie był daltonistą. W ciągu 10 godzinnych sesji pokazywano im tysiące zdjęć. Potem podzielono je według przypisanej płci. Po przeanalizowaniu przeciętnego nasycenia kolorami w różnych częściach twarzy tutaj także okazało się, że męskie fizjonomie były zaczerwienione, a damskie w większym stopniu zielonkawe. Zdarza się, oczywiście, że mężczyźni miewają twarze z dużą domieszką zielonego, a kobiety czerwonego. Nie da się jednak zaprzeczyć, że kolor pomaga nam zidentyfikować twarz, gdy jej kształt jest dwuznaczny lub ukryty.
  14. Mężczyźni radzą sobie z zadaniami przestrzennymi, np. obracaniem w myśli różnych obiektów, lepiej niż kobiety. Psycholodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles wykazali, że różnice te pojawiają się już w niemowlęctwie, bo w piątym miesiącu życia (Psychological Science). Prof. David S. Moore opowiada, że od ok. 30 lat wiadomo, że i kobiety, i mężczyźni mogą zobaczyć jakiś obiekt z określonej perspektywy, a potem rozpoznać go po obróceniu w przestrzeni. Panowie robią to jednak nieco szybciej niż panie. Wcześniejsze badania wykazały, że różnice międzypłciowe da się wykryć u dzieci w wieku 4 lat, ale nasze studium przesunęło tę granicę jeszcze bardziej. Planując eksperyment, Amerykanie nie spodziewali się tego, lecz okazało się, że by rozwiązać zadanie, 5-miesięczni chłopcy rotowali w głowie trójwymiarowe obiekty, a ich rówieśnice tego nie potrafiły. Psycholodzy testowali 20 chłopców i 20 dziewczynek. Wszystkie dzieci miały 5 miesięcy. Niemowlęta patrzyły na wyświetlany wielokrotnie obiekt w kształcie litery L. Demonstrację przedmiotu w określonym położeniu kończono, gdy czas spoglądania spadał poniżej połowy czasu poświęcanego figurze na samym początku. Generowane komputerowo L składało się mniejszych sześcianów o różnokolorowych ściankach. Gdy dzieci znudziły się pierwszą wersją, na ekranie pojawiał się obrócony obiekt, a potem jego lustrzane odbicie. Pięciomiesięczni chłopcy patrzyli na lustrzane odbicie o 1,5 s dłużej niż na bardziej znany obraz, natomiast dziewczynki przyglądały się mu nieco krócej niż znajomemu widokowi. Moore i jego współpracownik Scott P. Johnson twierdzą, że chłopcy poświęcali więcej czasu lustrzanemu odbiciu, ponieważ zdawali sobie sprawę, że to coś całkowicie nowego, a druga propozycja badaczy to po prostu zrotowana figura L, którą już się zdążyli przecież znudzić. Aby to stwierdzić, najpierw należało zapamiętać kształt, a potem obrócić go w myśli. Nie wiadomo, czemu różnice w zakresie tych zdolności pojawiają się tak wcześnie. Jedno jest jednak pewne. Występują one w populacji zbyt młodej, aby nauczyć się tego podczas manualnych eksperymentów z przedmiotami albo w ramach intensywnej edukacji. Mimo wszystko nie da się wykluczyć, że w grę wchodzi jakiś proces uczenia.
  15. Wg Daniela Krugera z University of Michigan, to, czy mężczyzna ma niespłacony debet na karcie kredytowej, problemy z kredytem bankowym i problemy z nadmiernym kupowaniem czy życiem ponad stan, zależy od siły jego popędu seksualnego. Amerykański naukowiec uważa chyba, że znalazł biologiczno-ewolucyjną przyczynę obecnego kryzysu ekonomicznego – chęć posiadania potomstwa. Naukowiec przetestował swoją hipotezę na grupie dorosłych obojga płci w wieku od 18 do 45 lat. Odkrył, że tendencja do konsumpcjonizmu finansowego jest powiązana z doświadczeniami i planami seksualnymi, ale wyłącznie w przypadku panów. Sposób gospodarowania pieniędzmi był jednym czynnikiem, który pozwalał przewidzieć, jak wiele partnerek chciałby mieć mężczyzna w ciągu najbliższych 5 lat i jak wiele ich miał w mijającym 5-leciu. Małżeństwo nie stanowiło tu przeszkody. Owszem, wpływało na liczbę jednonocnych kochanek w ciągu zeszłego roku, ale już nie w odleglejszej przeszłości. Poza tym nie zmieniało scenariusza marzeń. Dwadzieścia pięć procent mężczyzn, uznanych za skrajnych konserwatystów finansowych, miało w ciągu ubiegłych 5 lat 3 partnerki i w ciągu kolejnych 5 lat planowało kontakty seksualne tylko z jedną kobietą. Ryzykanci ekonomiczni (2%) przyznawali się do 2-krotnie wyższych liczb. W zamierzchłej przeszłości mężczyznę ceniono za zdolność zapewniania wszelakich dóbr. Dziś żyjemy w kulturze konsumpcjonizmu, swój potencjał można więc zademonstrować za pośrednictwem dóbr, które jesteśmy w stanie nabyć. To liczy się bardziej niż umiejętności łowieckie czy zapewnianie ochrony fizycznej. Kruger naprawdę wierzy, że ewolucja przyczyniła się do kryzysu. Mężczyźni nie uczestniczą już w walce na pięści, lecz w wyścigu na portfele. Podkreślając swoją pozycję społeczną (czytaj: finansową), łatwo się zapomnieć i tak zaczynają się problemy, także te na skalę globalną...
  16. Czerwone róże i serca to symbol miłości, nie na darmo śpiewano też piosenki o kobietach w czerwieni (Woman in red w wykonaniu Chrisa de Burgha), ponieważ mężczyźni postrzegają panie w garderobie tego koloru jako bardziej pociągające seksualnie (Journal of Personality and Social Psychology). Profesor Adrew Elliot i doktor Daniela Niesta z Rochester University stwierdzili to podczas prostego eksperymentu. Pokazywali mężczyznom zdjęcia kobiet. Za najseksowniejsze uznawano przedstawicielki płci pięknej w czerwonej garderobie lub uwiecznione na zdjęciach z czerwoną ramką. Panowie nie mieli pojęcia, jaką rolę w pociągu do określonej osoby odgrywa barwa. Czerwień jest dla ludzi niezwykle ważna i symboliczna od tysięcy bez mała lat. W starożytnych rytuałach posługiwano się ochrą (pigmentem o barwie zróżnicowanej od żółtej do brązowej), a współcześnie prostytutki pracują w dzielnicach czerwonych latarni. Amerykanie sądzą jednak, że reakcja na kolor jest uwarunkowana nie tylko kulturowo, ale i biologicznie. W końcu samce innych naczelnych, np. szympansów lub pawianów, są wabione przez czerwień u samic. W okresie owulacji kolor staje się bardziej nasycony, co stanowi widoczny z daleka sygnał seksualny. W ramach jednego z 5 eksperymentów mężczyznom pokazywano zdjęcia kobiet z czerwoną lub białą obramówką. Odpowiadali oni na serię pytań w rodzaju "Jak ładna jest, wg ciebie, ta osoba?". W innym scenariuszu czerwień zestawiano z szarym, zielonym i niebieskim. Kolory chromatyczne (czerwień, niebieski i zielony) dobierano pod względem nasycenia i jasności, by jedynym czynnikiem wpływającym na zachowanie była barwa. Ochotnicy oglądali też fotografie kobiety w czerwonej lub niebieskiej koszulce. Wypytywano ich nie tylko o atrakcyjność modelki, ale także o przebieg randki z nią. "Wyobraź sobie, że wybierasz się na spotkanie ze stoma dolarami w portfelu. Ile pieniędzy byłbyś skłonny wydać?". Za każdym razem okazywało się, że te same kobiety w czerwieni lub czerwonej ramce były najbardziej pożądane i godne królewskiego traktowania. Czerwień wpływa tylko na ocenę kobiet przez mężczyzn, nie oddziałuje na panie szacujące inne panie. W dodatku odnosi się tylko do atrakcyjności i nie ma nic wspólnego z przypisywaną niewiaście inteligencją i uprzejmością czy możliwością polubienia jej. Interpretacja koloru zależy od kontekstu. Czerwień jest postrzegana pozytywnie w przypadku mody czy związków damsko-męskich, ale już nie podczas egzaminów pisemnych albo zawodów sportowych.
  17. Naukowcy z Uniwersytetu św. Jerzego w Londynie twierdzą, że kiedy partnerka spodziewa się dziecka, u niektórych mężczyzn mogą występować objawy ciąży urojonej, w tym poranne nudności, skurcze, bóle krzyża oraz wzdęcia. Jest to fenomen znany jako zespół couvade. Anglicy przebadali 282 przyszłych ojców. Ich wiek był bardzo różny, wahał się od 19 do 55 lat. Porównano ich z równoliczną grupą kontrolną. Specjaliści nie wiedzą, dlaczego u niektórych panów występują objawy identyczne jak u ciężarnych partnerek. Przypuszczają, że może mieć to związek z niepokojem dotyczącym ciąży i jej przebiegu. Oprócz wymienionych na początku symptomów, mężczyźni z ciążą urojoną wspominali o wahaniach nastroju, zachciankach, zmęczeniu, depresyjności, bezsenności, zmęczeniu oraz bólach zębów. W skrajnych przypadkach ich brzuch był na tyle wzdęty, że wyglądał jak brzuch spodziewającej się dziecka kobiety. Jedenastu panów udało się w związku ze swym stanem do lekarza rodzinnego. U większości objawy występowały tylko na początku ciąży partnerki. U pozostałych ustąpiły przed końcem ciąży. Ci mężczyźni byli tak dostrojeni do swoich kobiet, że zaczęli u siebie wytwarzać te same objawy – wyjaśnia szef zespołu badawczego dr Arthur Brennan. Zespół couvade (od francuskiego couver, wysiadywać, dojrzewać w ukryciu) nie jest uznawany za schorzenie w sensie medycznym. Dopiero teraz wykazano, że naprawdę istnieje. Nie jest też próbą zwrócenia na siebie uwagi, ponieważ symptomy powstają bez udziału woli. Partnerki badanych mężczyzn znajdowały się pod opieką lekarzy ze Szpitala św. Jerzego, dlatego mieli oni dostęp do ich mężów. Nazwa zespołu została przez psychologów zapożyczona z prac antropologów. Mianem "couvade" określano obrzędy odprawiane przez ojców w czasie lub tuż po porodzie. Przedstawiciele płci brzydkiej odgrywali m.in. bóle porodowe partnerki. W ten sposób solidaryzowali się z nią i publicznie demonstrowali uznanie dziecka za swoje własne. Jedni naukowcy wspominają o ludach prymitywnych, inni źródła rytuału szukają w zwyczajach średniowiecznych Basków. Amerykańska antropolog Carole Counihan wspomina, że brzuch mężczyzn przeżywających "współczującą ciążę" może urosnąć do rozmiarów brzucha kobiety w 7. miesiącu ciąży. Niektórzy tatusiowie znacznie przybierają na wadze: od 12 do 14 kg. Wg niej, couvade ma zminimalizować międzypłciowe różnice seksualne w czasie ciąży i umożliwić wspólne przeżycie porodu.
  18. Kobiety otyłe dużo słabiej kontrolują działanie pod wpływem impulsu niż panie o prawidłowej wadze. Przy okazji psycholodzy z University of Alabama w Birmingham odkryli, że mężczyźni z normalną i nadmierną wagą nie różnią się pod względem poziomu impulsywności (Apetite). Autorom eksperymentu zależało na sprawdzeniu, jak kobiety i mężczyźni o różnych wskaźnikach masy ciała radzą sobie z odraczaniem nagrody. Czy wolą mniejszą, ale szybką gratyfikację, czy też są w stanie poczekać na coś lepszego. W eksperymencie Amerykanów wzięło udział 95 osób. Mogły one dostać pewną sumę pieniędzy od razu lub po ustaleniu kwoty (odpowiednio wyższej) poczekać na nią przez jakiś czas: 2 tygodnie, miesiąc, pół roku, rok, trzy, pięć lub nawet 10 lat. Wchodzące w grę kwoty wynosiły od 1000 do 50000 dolarów. Naukowcy zauważyli, że otyłe kobiety zaniżały wartość odroczonej nagrody w 3-4-krotnie większym stopniu niż panie o prawidłowym wskaźniku masy ciała. Natomiast otyli mężczyźni nie różnili się pod tym względem od kobiet i mężczyzn z grupy kontrolnej. Rezultaty nie zmieniły się po uwzględnieniu innych potencjalnie istotnych czynników, takich jak iloraz inteligencji czy dochody (w przeszłych badaniach powiązano je z impulsywnością). Dr Rosalyn Weller, szefowa zespołu psychologów, wyjaśnia, że źródeł międzypłciowych różnic należy najprawdopodobniej poszukiwać w pewnej cesze osobowościowej, a mianowicie w czymś, co nazwano rozhamowaniem związanym z jedzeniem. Jest to tendencja do objadania się pod wpływem bodźców odnoszących się w jakiś sposób do jedzenia, np. zdjęć pysznych deserów czy reklam. U kobiet występuje ona częściej i jest wyraźniej zaznaczona. Ludzie o takim rysie charakteru ważą zazwyczaj więcej i szybciej tyją. Amerykanie uważają zatem, że otyli mężczyźni rzadziej zachowują się impulsywnie, bo są w mniejszym stopniu rozhamowani.
  19. Kobiety mają na dłoniach więcej różnych gatunków bakterii od mężczyzn. Ku swojemu zdziwieniu naukowcy z University of Colorado stwierdzili, że na ludzkich dłoniach w ogóle bytuje więcej mikroorganizmów niż dotąd przypuszczano. Sekwencjonowanie genów ujawniło, że przeciętna "łapka" to dom dla 150 różnych gatunków bakterii (Proceedings of the National Academy of Sciences). Flora bakteryjna poszczególnych osób nie jest, oczywiście, taka sama. Amerykanie mają nadzieję, że dzięki ich badaniom uda się ustalić, jak wygląda tzw. stan wyjściowy i jakie zmiany wiążą się z określonymi jednostkami chorobowymi. Podkreślają, że większość bakterii skórnych po prostu tu mieszka, inne sprzyjają zdrowiu tego organu, a tylko nieliczne są patogenami. Nie wiemy jednak, jak różnice w liczebności poszczególnych populacji wpływają na zdrowie ani czy niektóre gatunki są lepsze od innych. W ramach eksperymentu zespół doktora Noaha Fierera przyjrzał się dłoniom 51 osób. Odnaleziono na nich ponad 4700 gatunków bakterii, a tylko 5 występowało u wszystkich ochotników! Co więcej, jedynie 17% pojawiało się na prawej i lewej dłoni tej samej osoby. Wg Fierera, większe zróżnicowanie flory bakteryjnej u kobiet może się wiązać z kwasowością skóry. U mężczyzn pH jest niższe, co utrudnia bakteriom życie. Niewykluczone też, że kluczowym czynnikiem są różnice w działaniu gruczołów potowych, łojowych lub hormonów. Poza tym płcie gustują w innych kosmetykach. Mycie rąk nie wpływało za bardzo na skład flory bakteryjnej. O ile po potraktowaniu mydłem i wodą liczebność niektórych gatunków spadała, o tyle inne czuły się po tym zabiegu jeszcze lepiej. Najbardziej spektakularne efekty przynosiło mycie za pomocą preparatów antybakteryjnych, które brały na cel najgroźniejsze mikroorganizmy. Mimo że tak o nie dbamy, na dłoniach znajduje się 3-krotnie więcej bakterii niż na przedramionach i łokciach, jest ich nawet więcej niż w jamie ustnej czy jelicie grubym.
  20. Nadmierna prędkość jest niebezpieczna nie tylko na drodze. Okazuje się bowiem, że szybkie jedzenie dwukrotnie zwiększa ryzyko nadwagi. Twierdzenie to jest prawdziwe zarówno w odniesieniu do kobiet, jak i do mężczyzn. Do takiego wniosku doszli naukowcy z Uniwersytetu w Osace po zbadaniu zwyczajów żywieniowych ok. 3 tys. osób. Japończycy skupili się na relacjach między prędkością jedzenia, uczuciem sytości i nadwagą. Nieco mniej niż połowa ochotników przyznała się do pochłaniania swoich porcji w mgnieniu oka. W porównaniu do osób jedzących wolniej, mężczyźni z wilczym apetytem o 84% częściej uskarżali się na nieprawidłową masę ciała. W przypadku kobiet ryzyko nadwagi wzrastało 2-krotnie. Wolontariusze, którzy nie tylko jedli szybko, ale też za dużo, 3-krotnie częściej zaliczali się do kategorii podwyższonego BMI. Co ważne, związek pomiędzy zachowaniem obserwowanym podczas jedzenia a nadwagą utrzymywał się niezależnie od tego, ile konkretnie kalorii spożyto wraz z posiłkiem. Dr Elizabeth Denney-Wilson, która komentowała w artykule wstępnym na łamach British Medical Journal wyniki badań kolegów z Kraju Kwitnącej Wiśni, zaznacza, że ludzie często nie potrafią wykorzystać pochodzących z ich własnego organizmu wskazówek na temat sytości. Skupiają się raczej na tym, co widzą i dysponując dużą porcją, pochłaniają jak najwięcej. Takie zachowanie mogło być przystosowawcze w przeszłości, gdy w sytuacji braku pokarmu należało "napchać się" jak najszybciej na zapas. Wtedy konkurencja nie mogła odebrać smacznego kąska, a żołądek przestawał na jakiś czas dawać o sobie znać. Teraz jednak jedzenie na czas prowadzi najczęściej do spożycia większej liczby kalorii, niż organizm jest w stanie zużyć. A to prosta droga do nadwagi i otyłości. Specjaliści twierdzą, że najczęściej nieprawidłowe nauki żywieniowe są czymś wyuczonym. Dzieci karmione piersią umieją przecież regulować we własnym zakresie ilość wyssanego pokarmu (a więc i zapotrzebowanie energetyczne). Potem jednak stale stykają się z solidnymi porcjami, a we współczesnych czasach dostęp do pokarmu jest niemal nieograniczony. Profesor Ian McDonald z Uniwersytetu w Nottingham uważa, że szybkie jedzenie zaburza pracę układu sygnalizującego sytość w dość prosty sposób. Zwyczajnie nie zdąży on wysłać sygnału zwrotnego, zanim żołądek będzie już całkowicie zapełniony. Eksperci zalecają, by pozwalać dzieciom jeść tyle, ile same chcą. Wszystkim sugerują, by dokładnie przeżuwać każdy kęs.
  21. W jakim wieku mężczyźni reagują najszybciej? W okolicach dwudziestki, po trzydziestce, a może tuż przed czterdziestką? Wiele osób wytypowałoby którąś z dwóch pierwszych opcji, tymczasem okazuje się, że prawdziwa jest ostatnia (Neurobiology of Aging). Zespół George'a Bartzokisa, profesora psychiatrii z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, poprosił siedemdziesięciu dwóch panów w wieku od 23 do 80 lat o stukanie przez 10 sekund palcem wskazującym w jak najszybszym tempie. Określano też ilość mieliny w mózgu każdego uczestnika eksperymentu. Zarówno ilość mieliny, jak i prędkość pukania spadały wraz z wiekiem. Niestety, w rosnącym tempie. Proces rozpoczynał się po ukończeniu 39 lat. Amerykanie podkreślają, że w ten sposób można wyjaśnić, czemu nawet najlepszy sportowiec musi kiedyś przejść na emeryturę, a wszyscy starsi ludzie poruszają się wolniej, niż kiedy byli młodsi. Mielinizacja nerwów osiąga szczyt w średnim wieku. Nie tylko Bartzokis utrzymuje, że starzenie mózgu może być powiązane głównie właśnie z rozkładem mieliny. Skoro u zdrowych osób proces ten zaczyna się po 40, lekarze mają kilkadziesiąt lat, by wpłynąć na przebieg starzenia się lub opóźnić początek związanych z wiekiem chorób neurodegeneracyjnych, np. alzheimeryzmu.
  22. Timothy Judge i Beth Livingston z Uniwersytetu Florydzkiego twierdzą, że seksizm nadal istnieje i ma się dobrze. Co więcej, przynosi ekonomiczne korzyści, ale tylko wtedy, gdy jest się mężczyzną (Journal of Applied Psychology). Naukowcy zauważyli, że mężczyźni z tradycyjnym poglądem na podział ról w społeczeństwie zarabiają więcej od panów przychylnych emancypacji kobiet. Nie ma tu znaczenia, w jaki konkretny sposób wyrażają się ich przekonania. Czy uznają, że kobieta powinna się zajmować domem i dziećmi, a praca to obowiązek głównie mężczyzny, czy też wierzą, iż gdy żonie zachce się wyjść z domu, wzrasta przestępczość młodocianych. Podobnego związku między poglądami a zarobkami nie odnotowano w przypadku kobiet. Panie optujące za staromodnym podziałem ról nie czerpią zatem większych profitów niż ich nowoczesne koleżanki. Amerykanie przeanalizowali dane zebrane w ramach 4 wywiadów, zrealizowanych w latach 1979-2005. W sumie objęły one 12686 ludzi, którzy w momencie rozpoczęcia studium mieli od 14 do 22 lat. Sześćdziesiąt procent dotrwało do końca badań. W każdym wywiadzie pytano o poglądy dotyczące realizacji ról płciowych w pracy i w domu. Zbierano informacje na temat wychowania religijnego, wykształcenia, sprawdzano też, czy ochotnicy pracują poza domem i czy pozostają w związku małżeńskim. W ramach wcześniejszych badań ustalono, że męskie poglądy na podział ról nadal są bardziej tradycyjne od zapatrywań pań, ale z biegiem czasu różnica ta się zmniejsza. Nawet po uwzględnieniu innych potencjalnie istotnych czynników, takich jak złożoność wykonywanej pracy, liczba godzin spędzanych w firmie czy wykształcenie, okazało się, że mężczyźni o tradycyjnych poglądach zarabiali średnio rocznie o 8,5 tys. dolarów więcej niż panowie skłaniający się ku równouprawnieniu. W grupie kobiet działo się dokładnie na odwrót. Te z nich, które sądziły, że lepiej by było, gdyby zostały w domu, zarabiały średnio o 1,5 tys. dolarów mniej (również w skali rocznej). Natomiast różnica w zarobkach mężczyzn i kobiet z rodzin o tradycyjnym podziale ról była ośmiokrotnie większa niż w małżeństwach bardziej egalitarnych. Jak tłumaczą autorzy badań, różnicy tej nie można wyjaśnić tylko faktem, że kobiety z rodzin tradycyjnych z mniejszym prawdopodobieństwem podejmą pracę zawodową. Najważniejszym czynnikiem jest fakt, że panie o tradycyjnych poglądach otrzymują niższe wynagrodzenie za tę samą pracę od ich mężów tradycjonalistów. Pozostaje tylko pytanie, czemu właściwie ci ostatni są tak dobrze opłacani. Czy pracują pilniej, bo mają świadomość, że są jedynymi lub podstawowymi żywicielami rodziny, czy też chodzi o coś zupełnie innego?
  23. Brytyjska informacja telefoniczna 118118 przeprowadziła wywiady z 2 tys. osób. Dzięki temu stwierdzono, że sposób, w jaki człowiek korzysta z klawiatury swojego telefonu, dostarcza innym wielu informacji nt. jego osobowości. Ukuto nawet termin tekstopil, analogiczny do dobrze wszystkim znanego seksapilu. Na początkowych etapach znajomości ponad trzy czwarte kobiet (76%) ocenia charakter potencjalnego chłopaka na podstawie stylu SMS-owania. Co więcej, 88% pań woli po wymienieniu się numerami telefonów wysyłać wiadomości tekstowe niż rozmawiać w realu. Podejście to można wyjaśnić za pomocą innego spostrzeżenia. Aż 37% ankietowanych kobiet uważa, że mężczyzna, który dzwoni po zdobyciu upragnionego numeru, jest zdesperowany. Pisanie SMS-ów nie wywołuje podobnego wrażenia. Mimo że w SMS-ach często pojawiają się różnego rodzaju skróty, 41% pań straciło zainteresowanie partnerem, zauważając błędy ortograficzne i gramatyczne. Dla dwóch trzecich kobiet bardziej pociągające są dłuższe wiadomości z wyważoną dawką flirtu i humoru niż zaszyfrowane/zbyt krótkie SMS-y. Przedstawicielki płci pięknej (56%) nie przepadają za liścikami w stylu instrukcji, np. zawierającymi zaproszenie do spotkania w określonym miejscu i czasie. Zdecydowanie nie odpowiadają im też sarkazm oraz niedwuznaczne komunikaty.
  24. W przypadku dziewczynek łagodniejsze postaci autyzmu mogą nie być wykrywane. Wykazują one bowiem inne objawy niż chłopcy i rzadziej są to zachowania kojarzone z tym zaburzeniem, np. stereotypie ruchowe. Brytyjscy naukowcy zbadali 493 chłopców i 100 dziewczynek z chorobami ze spektrum zaburzeń autystycznych. Do tej pory szacowano, że autyzm występuje 4-krotnie częściej u osób płci męskiej. W świetle najnowszych danych wygląda jednak, że to nieprawda. Dzieci uwzględnione w studium były leczone w Klinice Zaburzeń Społecznych i Komunikacji przy Ormond Street Hospital w Londynie. Inne pochodziły z Sunderland i Finlandii. Wszystkie maluchy uznano za dobrze funkcjonujące, miały one jednak problemy z kontaktami społecznymi i komunikacją. Co ważne, w przypadku dziewczynek obsesyjne zainteresowania częściej dotyczyły ludzi i związków. Rodzicom łatwiej je było zaakceptować, dlatego rzadziej udawali się po poradę do fachowca. Co więcej, takie obsesje nie są zazwyczaj "wyłapywane" przez standardowe kwestionariusze. W przyszłości należy przyjrzeć się zatem dokładniej kwestii, jak zaburzenia ze spektrum autyzmu manifestują się u osób różnej płci. Wg profesora Simona Barona-Cohena, specjalisty z Uniwersytetu w Cambridge, nie ma powodu, by autyzm czy zespół Aspergera przejawiały się u obu płci identycznie. Judith Gould z Narodowego Stowarzyszenia Autyzmu przyznaje, że słyszała o wielu przypadkach, w których autyzm stwierdzano dopiero na późniejszych etapach życia kobiety. Autyzm manifestuje się u kobiet w bardzo złożony sposób, dlatego może być przeoczony. Niewykluczone, że przez nieporozumienia i stereotypy wielu paniom nigdy nie zostanie postawiona właściwa diagnoza i wymkną się one statystykom. Wskutek tego nie zostanie im udzielona pomoc, a to ciężkie przeżycie zarówno dla nich samych, jak i dla ich rodzin. Gould przedstawia też inną teorię. Przypuszcza, że dziewczynki mogą lepiej maskować swoje objawy, żeby dopasować się do społeczeństwa. Cechy takie jak nieśmiałość i nadwrażliwość, częste u osób z autyzmem, są czasem uznawane za cechy typowo żeńskie. Zwraca się na nie uwagę dopiero wtedy, gdy pojawią się u chłopca.
  25. Wygrywając, mężczyźni o mocno zbudowanych, toporniejszych twarzach doświadczają większego skoku poziomu testosteronu niż panowie o miękkich, delikatniejszych rysach (Proceedings of the Royal Society, Biological Sciences). Ponieważ wcześniejsze badania wykazały, że stężenie testosteronu wzrasta, gdy mężczyzna wygrywa w sporcie lub w grze hazardowej, dr Nicholas Pound z Brunel University i jego zespół również zaaranżowali eksperyment ze sportem w tle. Poprosili 57 mężczyzn w wieku dwudziestu kilku lat o wzięcie udziału w zabawie, w której współzawodnictwo stanowiło ważny element. Ochotnicy mieli bowiem przewidywać wyniki zmagań w sumo. Losowo decydowano, czy danemu mężczyźnie udawało się dobrze wytypować lepszego sportowca. Jego znajomość tematu nie mogła więc niczego zmienić. Wg Pounda, przypominało to sędziowanie rzutu monetą. Odkryliśmy, że po odniesieniu sukcesu panowie z bardziej zmaskulinizowaną budową twarzy (np. dużą żuchwą i wydatnymi łukami brwiowymi) doświadczali większego skoku stężenia testosteronu. A zatem w ich przypadku wygrana wiąże się z silniej wyrażoną reakcją endokrynną. Mężczyźni z wyższym bazowym poziomem testosteronu przyciągają kobiety z podobną cechą: wyższym stężeniem androgenów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...