Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'krew' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 66 wyników

  1. Izraelczycy pracują nad badaniem krwi, które pozwala na wykrycie stwardnienia rozsianego (SR) na 9 lat przed wystąpieniem pierwszych objawów. Naukowcom udało się bowiem odkryć chemiczne markery choroby (Neurobiology of Disease). Jeśli uda się stworzyć i "doszlifować" test, nastąpi ogromny przełom, ponieważ obecnie nie ma sposobu na zdiagnozowanie SR przed pojawieniem się symptomów. W wielu przypadkach poprawna diagnoza stawiana jest zbyt późno. Tymczasem przewidując początek choroby, można by zawczasu podać pacjentowi glatiramer (octan glatirameru) lub interferon beta. Jeszcze nie jesteśmy w stanie leczyć ludzi z [potencjalnym] SR, tak by zapobiec początkowi choroby, ale wiedza daje moc i możliwości. Za każdym razem, gdy spotykamy człowieka ze stwardnieniem rozsianym, musimy sobie zadać pytanie: "jak długo to już trwa?". Potrafimy zdiagnozować SR, stosując obrazowanie rezonansu magnetycznego, nigdy nie byliśmy jednak w stanie stwierdzić, jak "świeża" jest choroba" – podkreśla prof. Anat Achiron z Wydziału Medycyny Uniwersytetu w Tel Awiwie. Teoretyzowaliśmy, że przyglądając się sygnaturze ekspresji genów krwinek zdrowych ludzi, można by poszukać ewentualnych markerów biologicznych, które charakteryzują osoby zapadające na późniejszych etapach życia na stwardnienie rozsiane. W ramach studium badano próbki pobrane od 19-20-letnich poborowych. W momencie wcielenia do armii byli zdrowi, ale po jakimś czasie u 9 zdiagnozowano SR. Dzięki temu izraelscy naukowcy byli w stanie wytropić różnice w ekspresji różnych genów. Ponieważ zakłada się, że za SR częściowo odpowiada predyspozycja genetyczna, zespół Achiron przypuszcza, że test z krwi znajdzie początkowo zastosowanie w diagnostyce rodzeństwa chorych.
  2. Co łączy suszarkę do sałaty z wirówką laboratoryjną? Wydawać by się mogło, że niewiele, ale dwie studentki Rice University wyszły z innego założenia i z koszyczka do osuszania liści, plastikowych przesłon i pojemników po jogurcie stworzyły dzięki pistoletowi na klej urządzenie, które może ocalić wiele istnień w krajach Trzeciego Świata i nie tylko. Lila Kerr i Lauren Theis opracowały niewymagającą dostępu do prądu uproszczoną wersję wirówki do krwi Sally Centrifuge. Już wkrótce aparatura przejdzie 2-miesięczny chrzest bojowy w ramach uniwersyteckiej inicjatywy wspierania medycznego państw rozwijających się Poza Tradycyjnymi Granicami (Beyond Traditional Borders, BTB). Jedna z wirówek pojedzie pod koniec maja do Ekwadoru, a dwie kolejne trafią w czerwcu do Malawi i Suazi. W tym roku trzeba było zrealizować całą gamę projektów i na szczęście my podjęłyśmy się czegoś, co nie wymagało intensywnych prac inżynieryjnych – wyjaśnia Kerr. Zasadniczo powiedziano nam, by znaleźć sposób na zdiagnozowanie anemii bez prądu. Rozwiązanie powinno być tanie, a urządzenie przenośne – uzupełnia wypowiedź koleżanki Theis. Dziewczyny ustaliły, że do tego celu najlepiej nadaje się suszarka do sałaty. Kiedy na 10 minut umieści się w niej wypełnione krwią rurki kapilarne o pojemności 15 mikrolitrów, dojdzie do rozwarstwienia materiału na cięższe erytrocyty i lżejsze osocze. Hematokryt, czyli stosunek objętości czerwonych krwinek do objętości całej krwi, powie specjaliście, czy badana osoba ma anemię, czy nie (to bardzo ważne dla ustalenia, czy ktoś jest niedożywiony, choruje na gruźlicę lub AIDS). Suszarka obraca probówkami do 950 razy na minutę. W pomysłowym urządzeniu zmieści się 30 kapilar naraz. Całość jest nader wytrzymała i kosztuje ok. 30 dolarów. Kerr opowiada, że co prawda wirówki nie testowano w terenie, ale przetrwała bez najmniejszego uszczerbku wycieczki po kampusie w plecaku i plastikowej reklamówce.
  3. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego odkryli mechanizm działania jednej z najbardziej obiecujących populacji komórek macierzystych człowieka, zwanej proangiogennymi komórkami ALDH bright. Dzięki przeprowadzonym badaniom dowiadujemy się, jakie właściwości pozwalają im na samodzielne dotarcie do niedotlenionych organów i wytworzenie w ich okolicy nowych naczyń krwionośnych. Odkrycia, którego szczegóły opisano w prestiżowym czasopiśmie Blood, dokonano dzięki doświadczeniom na myszach. Na potrzeby studium badacze wyizolowali ze szpiku kostnego dorosłych ludzi proangiogenne komórki ALDH bright, czyli bogate w dehydrogenazę aldehydową (jeden z enzymów) komórki zdolne do przekształcenia się w elementy ścian naczyń krwionośnych. Pozyskany materiał wyznakowano żelaznymi nanocząstkami, ułatwiającymi śledzenie jego losów w organizmie. Tak przygotowane komórki podano dożylnie zwierzętom, które wcześniej celowo poddano niedotlenieniu kończyn dolnych. Na podstawie obserwacji ustalono, że proangiogenne ALDH bright spontanicznie odnajdują miejsca o ograniczonym dopływie krwi i rozpoczynają w nich budowę nowych naczyń krwionośnych. Wykazaliśmy, że ta populacja komórek macierzystych jest w stanie skutecznie odtworzyć unaczynienie kończyny, przywracając ją do pełnej sprawności, cieszy się główny autor eksperymentu, dr Jan Nolta. Sygnałem naprowadzającym komórki macierzyste do miejsca uszkodzenia i stymulującym je do wytworzenia nowych naczyń okazały się cząsteczki z grupy chemokin. Substancje te są wydzielane na miejscu uszkodzenia najprawdopodobniej zarówno przez same komórki dotknięte niedotlenieniem, jak i przez komórki odpornościowe zajmujące się oczyszczaniem miejsca urazu poprzez usuwanie resztek uszkodzonych tkanek. Lecznicze właściwości ALDH bright wykorzystała także (choć nie do końca poznała mechanizm ich działania) firma Aldagen, która zakończyła niedawno wstępną fazę testów tych komórek jako środka leczniczego w chorobie niedokrwiennej serca u ludzi. Teraz, dzięki ustaleniu zjawisk towarzyszących aktywności ALDH bright, dopuszczenie nowej terapii do powszechnego użycia w klinice może stać się znacznie prostsze.
  4. Pomimo wielu lat badań krew pobrana od dawcy pozostaje w wielu przypadkach lekiem niezastąpionym. Sytuacja ta może się jednak zmienić dzięki syntetycznym erytrocytom (czerwonym krwinkom) wytworzonym przez Nishtiego Doshiego z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara. Wytwarzanie syntetycznych czerwonych krwinek (ang. synthetic red blood cells - sRBC) zaczyna się od uzyskania matrycy nadającej całości soczewkowaty kształt, charakterystyczny dla erytrocytów. Na jej powierzchnię nakłada się do dziewięciu warstw mieszaniny potrzebnych białek (najważniejszym z nich jest oczywiście transportująca tlen hemoglobina) zatopionych w porowatym polimerze. Ostatnim etapem jest usunięcie matrycy z wnętrza powstających sRBC. Wytworzone w ten sposób struktury posiadają dwie podstawowe cechy czerwonych krwinek: zdolność do wydajnego przenoszenia tlenu z płuc do tkanek oraz elastyczność pozwalającą na docieranie w trudno dostępne miejsca. Dodatkowo są one w stanie przenosić wiele leków, a także substancje kontrastujące stosowane w badaniach rentgenograficznych. Chociaż w skład sRBC wchodzą białka wytwarzane przez naturalne erytrocyty, nie oznacza to, że do ich pozyskania konieczne będzie pobieranie krwi od dawców. Potrzebne składniki można bowiem uzyskiwać in vitro dzięki technikom inżynierii genetycznej. Czy to wystarczy, by możliwa była całkowita rezygnacja z usług dawców krwi? Z pewnością nie, ale wynalazek pana Doshiego jest ważną innowacją.
  5. Remedium Inc., niewielka firma z amerykańskiego stanu Maryland, otrzymała pierwszą nagrodę w kategorii "Najbardziej obiecująca idea związana z bezpieczeństwem" w konkursie Global Security Challenge 2009. Wyróżnionym wynalazkiem jest specjalna pianka błyskawicznie hamująca krwawienie. Preparat opracowany przez specjalistów z firmy Remedium oparty jest na chitosanie - polisacharydzie wytwarzanym m.in. przez skorupiaki. Substancję tę umieszczono w specjalnym roztworze i zamknięto pod ciśnieniem tak, by w razie zranienia można ją było rozpylić nad uszkodzonym fragmentem skóry. Bardzo ważny jest fakt, iż do aplikacji środka nie potrzeba stosować miejscowego ucisku, co ma znaczny wpływ m.in. na ograniczenie ryzyka infekcji oraz wywołania bólu u poszkodowanego. Po nałożeniu piankowatego roztworu cząsteczki chitosanu silnie przylegają do powierzchni skóry, a następnie tworzą szczelną powłokę blokującą wypływ krwi i sprzyjającą jej krzepnięciu. Co więcej, pozyskany ze skorupiaków polisacharyd posiada właściwości bakteriobójcze, dzięki czemu możliwe jest ograniczenie ryzyka zakażenia rany oraz związanego z tym spowolnienia procesu gojenia. Nasz nowy produkt (...) nie wymaga specjalnego treningu, więc może być dystrybuowany między żołnierzami, ratownikami czy cywilami z myślą o nagłych wypadkach lub sytuacjach, w których ginie wiele osób. Aktualnie nie są dostępne produkty efektywnie radzące sobie z urazami nienadającymi się do uciskania - podkreśla Matt Dowling, dyrektor generalny firmy Remedium. Opatrunek w piance będzie wymagał jeszcze wielu testów. Nagroda w wysokości 10 tysięcy dolarów, jaką firma Remedium otrzymała za zwycięstwo w Global Security Challenge 2009, z pewnością nie pozwoli na przeprowadzenie wszystkich potrzebnych badań, lecz nawet ta kwota (i odrobina zdrowego rozgłosu) przybliża nas do rynkowego debiutu tego produktu.
  6. Partnera można wabić na wiele sposobów: wyglądem, osiągnięciami bądź zapachem. Evarcha culicivora, pająk z rodziny skakunów, zdecydował się na to ostatnie, do dobrze znanej metody dorzucił jednak swoje trzy grosze. Nie wykorzystuje bowiem feromonów, ale wabi kochanków bądź kochanki, wgryzając się w najedzonego i wypełnionego po brzegi krwią komara. Fiona Cross, biolog z University of Canterbury w Christchurch, zaznacza, że woń krwi jest atrakcyjna zarówno dla samców, jak i dla samic. Nowozelandka i jej zespół sprawdzali, jak długo pająki zwlekały ze zbliżeniem się do potencjalnego partnera w zależności od tego, co jadł. Evarcha culicivora występują w środkowej Afryce: w Kenii i wokół Jeziora Wiktorii w Ugandzie. Są jedynymi zwierzętami, które niebezpośrednio żywią się krwią kręgowców. Skakuny te nie wysysają samodzielnie krwi, ale polują na komary. Pająki nie zawsze jedzą wypełnione krwią owady, dlatego ekipa Cross pozwalała im "wąchać" samce komarów, które nie spożywały krwi oraz samice po posiłku w postaci cukru. E. culicivora były zainteresowane tymi osobnikami mniej niż wysysaczami krwi. Sama krew nie decyduje jednak o atrakcyjności. Osobniki tej samej płci nie ściągały bowiem na siebie większej uwagi nawet po zjedzeniu krwistego komara. Zapach pokarmu pająka może wskazywać na jego jakość jako partnera seksualnego. Nowozelandczycy dywagują, czy niebezpośrednie żerowanie na krwi kręgowców wspomaga produkcję jaj oraz plemników. Doktor Cross pokusiła się nawet o porównanie E. culicivora do ludzi jedzących czekoladę, której od dawien dawna, bez względu na brak naukowych dowodów, przypisuje się właściwości afrodyzjaku. Wg niej, wynalazek Azteków powinien analogicznie zmieniać woń ludzkiego ciała, lecz tylko osoby spożywające czekoladę z określonym nadzieniem mogłyby pachnieć szczególnie ponętnie.
  7. Tasmańska policja posłużyła się krwią spożytą przez znalezioną na miejscu zbrodni pijawkę, by dzięki analizie DNA zidentyfikować jednego z dwóch mężczyzn, którzy 8 lat temu napadli na 71-letnią staruszkę. Jak opowiada detektyw Mick Johnston, pijawka była tylko jednym z wielu dowodów znalezionych na farmie Fay Olson. Skoro jednak nie zauważono śladów ugryzień ani na ciele ofiar, ani policjantów, stróże prawa uznali to za okazję do zidentyfikowania kryminalisty. W 2008 roku krew z pijawki została dopasowana do 54-letniego Petera Cannona, aresztowanego i sądzonego za przestępstwa związane z narkotykami. Dzięki temu prokurator mógł oskarżyć mężczyznę także o napad z początku XXI wieku. Razem z kolegą, który nie został dotąd złapany, wtargnął on do domu Olson. Napastnicy zasłonili twarze czarnymi kapturami. Byli uzbrojeni w pałki. Związali staruszkę i skrępowali jej kostki paskiem. Po splądrowaniu domu ukradli 500 dolarów. Prokurator John Ransom wyjawił, że pijawkę znaleziono obok łóżka. Sprawa z wysysającym krew zwierzęciem jest ewenementem na skalę światową. Nigdy dotąd śledczy i sąd nie wykorzystali uzyskanego w ten sposób dowodu.
  8. Zdolność pąkli do przywierania do różnego rodzaju powierzchni od dawna intrygowała badaczy. Po wielu latach badań, gdy wreszcie udało się zidentyfikować mechanizm odpowiedzialny za ten proces, okazuje się, że jest on niezwykle podobny do zjawiska zachodzącego... także w organizmie człowieka. Badaniem niezwykle silnego kleju wytwarzanego przez morskie skorupiaki zajął się Gary Dickinson, naukowiec pracujący dla Duke University. Od samego początku nie było mu łatwo, bowiem wydzielina pąkli błyskawicznie zastyga. Aby nieco spowolnić ten proces, kleisty płyn pobierano w chłodni, lecz nawet wtedy krzepnięcie bogatego w białka kleju następowało po zaledwie pięciu minutach. Ważnym etapem eksperymentu była identyfikacja poszczególnych białek zawartych w wydzielinie. Jak się okazało, jedno z nich posiada aktywność proteazy serynowej, czyli białka zdolnego do rozcinania cząsteczek innych protein w ściśle określony sposób. Co ciekawe, białka o bardzo podobnej charakterystyce są kluczowe (także u ludzi) dla aktywacji enzymatycznej kaskady odpowiedzialnej za krzepnięcie krwi. Próbki spolimeryzowanej wydzieliny poddano także analizie z wykorzystaniem mikroskopu sił atomowych - niezwykle precyzyjnej metody analitycznej. Wykazała ona, że krzepnięcie kleju polega na powstaniu gęstej sieci skrzyżowanych ze sobą łańcuchów białkowych, przypominających do złudzenia skrzep powstający z krwi. Największym zaskoczeniem dla autora eksperymentu było jednak badanie samej proteazy wytwarzanej przez pąkle. Dzięki badaniom z wykorzystaniem spektroskopii masowej oraz sekwencjonowania białek okazało się, że wykazuje ona łudzące podobieństwo do czynnika XIII, jednego z białek biorących udział w procesie krzepnięcia krwi. Wszystko wskazuje więc na to, że zastyganie kleju wytwarzanego przez pąkle mogło wyewoluować jako specyficzna forma leczenia ran. Dopiero z biegiem ewolucji dla kleistej wydzieliny znalazło się także inne zastosowanie, czyli przytwierdzanie zwierzęcia do różnego rodzaju powierzchni. Zebrana wiedza może pomóc nie tylko chemikom pracującym nad coraz lepszymi i silniejszymi klejami, lecz także... armatorom i przewoźnikom. Przytwierdzanie się pąkli do dna statków może bowiem zwiększać zużycie paliwa nawet o 25%. Usunięcie nieproszonych gości mogłoby więc znacząco ograniczyć koszty transportu morskiego.
  9. Z czym kojarzą się wampiry? Oczywiście, z krwią. A co dobrego mogą zrobić wampiry dla medycyny? Jak się okazuje, całkiem sporo. Przy okazji premiery serialu o tych niezwykłych postaciach jego twórcy postanowili wypromować swoje dzieło w całkiem nietypowy sposób: wspólnie z Amerykańskim Narodowym Czerwonym Krzyżem zorganizowali akcję honorowego krwiodawstwa. Nietypowe przedsięwzięcie zostało zorganizowane w związku z nadchodzącą premierą serialu The Vampire Diaries, będącego adaptacją serii książek autorstwa L.J. Smitha. Dzieła amerykańskiego pisarza opowiadają o perypetiach Eleny Gilbert, młodej narkomanki, która stała się obiektem westchnień dwóch braci-wampirów. Jak nietrudno się domyślić, opowieść o życiu dziewczyny z pewnością nie jest dla czytelnika nudna i nie brakuje w niej podejrzanych wydarzeń oraz - a jakże! - krwi. W związku z ogromnym sukcesem utworów L.J. Smitha, właściciele telewizji The CW oraz CTV wykupili prawa do stworzenia serialu o przygodach Eleny i jej niezwykłych przyjaciół. W związku ze zbliżającą się premierą dzieła, jego twórcy zorganizowali wspólnie z Czerwonym Krzyżem serię 230 wizyt w amerykańskich szkołach i college'ach, podczas których możliwe będzie oddanie krwi (rzecz jasna, na potrzeby szpitali, a nie wampirów). Przedsięwzięcie jest promowane przez dość wymowne hasło "zagłódź wampira, oddaj krew". Celem akcji jest zebranie 3400 jednostek (czyli nieco ponad 1500 litrów) krwi, czyli ilości, która powinna wystarczyć do uratowania około tysiąca osób potrzebujących tego wyjątkowego i niezastąpionego leku. Aby zachęcić potencjalnych dawców do podzielenia się swoją krwią z chorymi, każda osoba biorąca udział w akcji otrzyma zestaw promocyjnych gadżetów. Premierowy odcinek The Vampire Diaries zostanie wyemitowany już 10 września na antenie The CW.
  10. Zdenerwowany? Powąchaj cytrynę, mango lub lawendę. Japońscy naukowcy jako pierwsi wykazali, że inhalowanie określonych zapachów zmienia aktywność genów i oddziałuje na biochemię krwi w taki sposób, iż zmniejsza to stres (Journal of Agricultural and Food Chemistry). Akio Nakamura i zespół podkreślają, że ludzie od wieków posługują się pewnymi zapachami, by się uspokoić, zasnąć oraz zwalczyć stan zapalny czy depresję. Nic dziwnego, że i dziś aromaterapia cieszy się dużą popularnością. Jedną z najczęściej używanych substancji jest linalol (3,7-dimetylooktadi-1,6-en-3-ol), który należy do terpenów i roztacza intensywną woń konwalii. Ma on usuwać stres, ale dotąd nikt nie wiedział, jak dokładnie wpływa na organizm. Chcąc to wyjaśnić, Japończycy denerwowali laboratoryjne szczury, które albo wdychały linalol, albo zwykłe powietrze. Okazało się, że linalol sprowadzał podwyższony przez stres poziom neutrofili i limfocytów w pobliże normy. Poza tym zmniejszał aktywność ponad 100 genów, które "rozbuchały się" ponad miarę pod wpływem odczuwanego napięcia. Dr Nakamura ma nadzieję, że dzięki opisanemu odkryciu uda się opracować testy krwi, pozwalające zidentyfikować uspokajające zapachy.
  11. Naukowcy z firmy Probe Scientific otrzymali oficjalną zgodę na wprowadzenie do obiegu na terenie Unii Europejskiej swojego najnowszego wynalazku, nazwanego MicroEye. Zadaniem urządzenia jest monitorowanie w czasie rzeczywistym licznych wskaźników diagnostycznych możliwych do odczytania na podstawie badania krwi. Sercem wynalazku jest próbnik umieszczany w żyle pacjenta za pośrednictwem tradycyjnego wenflonu. Jego zadaniem jest przeprowadzenie prostego procesu oczyszczania krwi i wykonanie potrzebnych testów na przygotowanej w ten sposób próbce. Co ważne, procedura ta nie wymaga stosowania strzykawek, choć w razie potrzeby istnieje możliwość przekazania próbek do analiz w innych aparatach. Zdaniem producenta MicroEye, największą zaletą wynalazku jest możliwość wykonywania testów niemal w czasie rzeczywistym. System jest także bezpieczny zarówno dla personelu, jak i dla pacjenta, ponieważ nie wymaga częstego wkłuwania się do żyły. Nie oznacza to co prawda, że urządzenie jest bezobsługowe (próbnik należy wymieniać co najmniej raz na 48 godzin, a do tego należy doliczyć wymianę wenflonów), lecz liczba wykonywanych wkłuć zostaje znacznie zmniejszona. Jak chwalą się na swojej stronie internetowej przedstawiciele Probe Scientific, ich wynalazek umożliwia wykonanie pomiaru praktycznie wszystkich parametrów badanych przez tradycyjne laboratoria szpitalne. Mówiąc prościej, oznacza to możliwość zainstalowania przy łóżku pacjenta miniaturowej (choć pełnowartościowej) pracowni diagnostycznej, dostępnej na jego wyłączny użytek. MicroEye przeszedł w ostatnim czasie testy kliniczne, które potwierdziły jego skuteczność i bezpieczeństwo stosowania. Pozwoliło to na udzielenie firmie Probe Scientific zezwolenia na rozpowszechnianie wynalazku na rynku Unii Europejskiej. Niestety, ceny urządzenia nie podano do publicznej wiadomości.
  12. Lekarze przestrzegają przed spożywaniem dużych ilości napojów typu cola, ponieważ prowadzi to do problemów związanych z działaniem mięśni, a nawet paraliżu (International Journal of Clinical Practice). Dr Moses Elisaf z Wydziału Medycyny Wewnętrznej Uniwersytetu w Janinie podkreśla, że ludzie piją więcej napojów gazowanych niż kiedykolwiek. Zjawisko to powiązano z demineralizacją kości, rozwojem cukrzycy i zespołu metabolicznego, coraz więcej dowodów wskazuje też na to, że nadmierne spożycie coli prowadzi do hipokaliemii, czyli do spadku stężenia potasu w surowicy krwi [poniżej 3,6 mmol/l]. Wpływa to negatywnie na pracę ważnych mięśni. Grecki zespół dokonał przeglądu badań. Okazało się, że u pacjentów występowało porażenie mięśni – od lekkiego po głęboki paraliż. Na szczęście objawy ustępowały szybko i całkowicie, gdy chorzy przestawali pić colę i zażywali suplementy potasu. Analizowane studia przypadków dotyczyły osób, które dziennie wypijały od 2 do 9 litrów coli. Wśród nich znalazły się dwie ciężarne, przyjęte do szpitala z niskim poziomem potasu. Pierwsza z nich, 21-latka, wychylała dzień w dzień do 3 litrów coli i uskarżała się na zmęczenie, utratę apetytu i uporczywe wymioty. EKG wykazało zator serca, a testy laboratoryjne niski poziom potasu. U drugiej ciężarnej odnotowano narastające osłabienie siły mięśniowej. W trakcie przeprowadzania wywiadu wyszło na jaw, że od 10 miesięcy codziennie pochłaniała do 7 l coli. Hipokaliemia jest najprawdopodobniej skutkiem nadmiernej konsumpcji 3 składników coli: glukozy, fruktozy i kofeiny. Indywidualna rola każdego z tych składników w patofizjologii hipokaliemii indukowanej colą nie została jeszcze określona. Może ona być różna u poszczególnych pacjentów. W większości analizowanych przypadków najważniejsze wydawało się jednak zatrucie kofeiną. Wyszło to na jaw dzięki studiom biorącym pod lupę produkty zawierające dużo kofeiny, lecz nie glukozy czy fruktozy. Pozbawione kofeiny napoje typu cola mogą także powodować hipokaliemię, ponieważ występująca w nich fruktoza wywołuje niekiedy biegunkę – wyjaśnia dr Elisaf. Indukowana colą chroniczna hipokaliemia zwiększa podatność pacjentów na zagrażające życiu przypadłości, np. arytmię. Dlatego też kolejne badania powinny wskazać graniczną bezpieczną dawkę napoju. W 2007 r. rocznie spożycie napojów gazowanych na świecie sięgnęło 552 miliardów litrów. Oznacza to, że na głowę przypadało nieco poniżej 83 l. Przewiduje się, że do 2012 roku na jednego człowieka przypadać będzie aż 95 l tego typu napojów rocznie. W USA już teraz statystyczny obywatel wychyla przez 12 miesięcy 212 l bąbelków.
  13. Oceniając kondycję zdrowotną drugiej osoby, ludzie uwzględniają koloryt jej skóry (a konkretniej zabarwienie krwi). Jak łatwo się domyślić, najlepiej, gdy jest ona zaróżowiona, gorzej zaś, jeśli ktoś jest blady lub zielonkawy na twarzy. Różne gatunki małp wykorzystują czerwień na pysku czy obszarach genitalnych, by zareklamować swój doskonały stan zdrowia i przyciągnąć w ten sposób partnera seksualnego. Zespół Iana Stephena ze szkockiego Uniwersytetu św. Andrzeja chciał sprawdzić, czy podobne mechanizmy samozachwalania występują także u ludzi. Naukowcy mierzyli, jak zabarwienie skóry zmienia się wraz z ilością przepływającej krwi i stopniem jej natlenowania. Dzięki pomocy grafików komputerowych z uniwersyteckiego Laboratorium Percepcji uczestnicy eksperymentu mogli zmieniać koloryt fizjonomii, by w ich ocenie, wyglądała tak zdrowo, jak tylko się da. Okazało się, że w przypadku wszystkich twarzy wybierano barwę związaną z większą zawartością tlenu we krwi. Nasza skóra zawiera wiele niewielkich naczyń krwionośnych, które doprowadzają natlenowaną krew do komórek skóry, pozwalając im oddychać i tracić ciepło podczas wysiłku. Ludzie, którzy są zdrowi i mają wyższy poziom hormonów płciowych, są wyposażeni w większą liczbę takich naczynek i czerwienią się łatwiej od osób chorych, niewysportowanych, starszych czy palaczy. Sprawni fizycznie mają również we krwi więcej tlenu od badanych w złej kondycji lub cierpiących na choroby serca i płuc. Profesor Dave Perrett, szef Laboratorium Percepcji, zaznacza, że ochotnicy uznawali, że żywoczerwona krew z dużą zawartością tlenu wygląda zdrowiej niż ciemniejsza, lekko niebieskawa z niższą zawartością O2. To ważne, że ludzie dostrzegają tak niewielką różnicę. Prawdopodobnie dlatego niektóre osoby z bardzo czerwoną cerą wyglądają niezdrowo. Niewykluczone, że kolor ich krwi jest niewłaściwy. Jak widać, nie chodzi o ilość krwi, lecz o jej właściwości...
  14. W jaki sposób oczyścić krew pacjenta z posocznicą? Można się posłużyć magnesami, które ostatnio cieszą się w medycynie szczególną popularnością. Tym razem pokrywa się je odpowiednimi przeciwciałami, a następnie usuwa razem ze "schwytanymi" patogenami. Na pomysł mikroukładu przepływowego wpadł dr Chong Wing Yung z Bostońskiego Szpitala Dziecięcego. Do urządzenia doprowadzane są dwa strumienie cieczy – krew oraz izotoniczny roztwór solanki – które się ze sobą nie mieszają, tworząc wyraźne warstwy. Do rurki z zakażoną krwią wstrzykuje się magnetyczne opsoniny, przyłączające się do powierzchni patogenu (Amerykanie prowadzili eksperymenty z wywołującymi drożdżycę grzybami Candida albicans). Gdy płyn mija zewnętrzny koncentrator pola magnetycznego – elektromagnes – kompleksy miniaturowych magnesów i patogenów oraz nadmiarowe "koraliki" przechodzą do solanki, a następnie są wraz z nią usuwane jako niepotrzebne ścieki. Oczyszczoną krew ponownie wprowadza się do organizmu chorego. Yung i Don Ingber (szef laboratorium) szacują, że w przypadku zwierząt w ciągu 2 godzin zespół byłby w stanie przefiltrować objętość krwi odpowiadającą całości krwi wcześniaka. Powiększone urządzenie mogłoby być wyposażone w setki oddzielających krew od patogenów modułów. Czterokanałowy prototyp usuwa w ciągu godziny ponad 80% grzybów z 20 ml krwi. Skuteczność i prędkość przepływu sprawiają, że urządzenie wydaje się wysoce użyteczne klinicznie.
  15. Czy można udoskonalić urządzenie tak proste jak igła do strzykawki? Ależ oczywiście! Można na przykład uczynić ją bezpieczniejszą, co udowadniają specjaliści z firmy MedPro Safety Products. Opracowany przez nich produkt niemal całkowicie eliminuje ryzyko powtórnego użycia zużytego sprzętu oraz przypadkowych zakłuć. Produkt, nazwany Vacuette, został opisany jako "technologia pasywna". Oznacza to, że zintegrowana z igłą nakrywka zamyka się sama, bez jakiejkolwiek ingerencji ze strony osoby korzystającej ze sprzętu. Jak ocenia Walter Weller, szef firmy MedPro, unikalne w tym produkcie jest to, że nie wymaga on interakcji ze strony osoby pobierającej krew. Nie prosimy jej o wciskanie przycisków czy uruchamianie zatrzasków. Nowoczesny przyrząd powstał w odpowiedzi na wprowadzony w 2000 roku amerykański Akt o Bezpieczeństwie Igieł i Zapobieganiu Zakłuciom (Needlestick Safety and Prevention Act), zalecający amerykańskim jednostkom służby zdrowia wdrażanie technologii zapobiegających wypadkom podczas korzystania z igieł niezależnie od poniesionych kosztów. Jak oceniają producenci Vacuette, do 35% wypadków podczas korzystania z igieł dochodzi w czasie pomiędzy wyjęciem sprzętu z ciała pacjenta oraz umieszczeniem go w bezpiecznym pojemniku. Wiele wskazuje na to, że produkt firmy MedPro może całkowicie zapobiec tego typu incydentom. Wynalazek będzie najprawdopodobniej rozprowadzany w dwóch wersjach. Pierwsza z nich aktywowana jest w momencie przebicia skóry i automatycznie zamyka się zaraz po opuszczeniu ciała pacjenta. Drugi rodzaj Vacuette jest przystosowany do stosowania w połączeniu z probówkami do pobierania krwi. Ta wersja produktu posiada igłę z jednej strony oraz pusty w środku cylinder z drugiej. Pobieranie krwi będzie w tym przypadku polegało na umieszczaniu wewnątrz cylindra specjalnych probówek, zasysających krew dzięki podciśnieniu wystepującemu w ich wnętrzu (wyrównanie ciśnień nastąpi dzięki miniaturowemu ostrzu przebijającemu membranę na powierzchni probówki). W tym przypadku mechanizm zabezpieczający igłę będzie uruchamiany po przyłożeniu pierwszej probówki, zaś jego zabezpieczenie nastąpi po wyjęciu igły spod skóry. Przedstawiciele MedPro chwalą się, że używanie ich produktów, przechodzących obecnie testy bezpieczeństwa w USA i UE, nie będzie wymagało przeprowadzenia jakichkolwiek szkoleń dla personelu ani zmian w procedurach. Obecnie trwają przygotowania do wprowadzenia produktu do masowej produkcji. Planowane jest wytworzenie co najmniej 275 milionów egzemplarzy w czasie pięciu lat. Ewentualne zwiększenie podaży nowoczesnych igieł będzie zależne od reakcji rynku. Czy będzie ona pozytywna, przekonamy się najprawdopodobniej pod koniec bieżącego roku - wtedy bowiem wynalazek ma wejść do obiegu.
  16. Badacze z Karolinska Institutet przestrzegają przed przyjmowaniem nadmiaru płynów podczas porodu. Prowadzi to do hiponatremii, czyli obniżonego poziomu sodu w surowicy krwi (<135 mmol/l). Co ważne, zatrucie wodne wydłuża drugą fazę porodu (BJOG). Między styczniem a czerwcem 2007 roku lekarze przeprowadzili studium z udziałem 287 ciężarnych kobiet. W czasie porodu w szpitalu hrabstwa Kalmar w południowo-wschodniej Szwecji pozwolono im wypić dowolną ilość wody. Na początku i po porodzie pobrano próbki krwi. Sprawdzano, czy ilość spożytych płynów wpływa również na dziecko. Sześćdziesiąt jeden kobiet wypiło ponad 2,5 l płynów. U 16 doszło do hiponatremii. Lekarze odkryli, że obniżonemu poziomowi sodu we krwi towarzyszyło wydłużenie drugiej fazy porodu. Wg Szwedów, zjawisku temu trzeba się bliżej przyjrzeć, ponieważ hiponatremia ogranicza najprawdopodobniej zdolność macicy do kurczenia się. Dr Vibeke Moen podkreśla, że u rodzących kobiet obniża się próg tolerowanego nawodnienia, dlatego też nadmierne picie zagraża hiponatremią. W wielu krajach nie ma jednak norm, które by określały, jaka ilość płynów jest bezpieczna dla rodzącej. Generalnie spadek poziomu Na poniżej normalnego poziomu nie jest u wydających na świat dziecko wcale taki rzadki, ale łatwo temu zapobiec. Bardziej niż picie wskazane jest sączenie płynów lub lekkie zwilżanie ust. Jak widać, warto zaufać swojemu organizmowi, a wypijanie dużych ilości wody nie zawsze jest zdrowe. U rodzących spożycie ponad 2,5 l płynu o 26% zwiększa ryzyko groźnego spadku stężenia sodu. W lżejszej postaci hiponatremii pacjenta dręczą zawroty głowy, mdłości i wymioty. Jeśli nadmiar płynów nie zostaje usunięty, dochodzi do zaostrzenia i pojawiają się obrzęk mózgu, drgawki, a nawet śpiączka. Podczas porodu trudniej zdiagnozować hiponatremię, ponieważ bywa mylona ze stanem przedrzucawkowym.
  17. Aktywność białka p53, zwanego niekiedy "strażnikiem genomu", była dotychczas uznawana za krytyczną linię obrony komórek przed transformacją nowotworową. Okazuje się jednak, że w pewnych okolicznościach ta sama proteina może znacznie zwiększać oporność komórek na chemioterapię. Opisywany proces jest ściśle związany ze zjawiskiem wyciszenia (ang. quiescence), charakteryzującym się niemal całkowitym zatrzymaniem podziałów komórek macierzystych oraz zmniejszeniem tempa ich metbolizmu. Jak pokazują najnowsze badania przeprowadzone przez badaczy ze szpitala Memorial Sloan-Kettering Cancer Center (MSKCC), zjawisko to pomaga komórkom macierzystym szpiku przeżyć pomimo stosowania znacznych dawek chemioterapii. "Wyciszone" komórki krwiotwórcze szpiku kostnego wytwarzały zadziwiająco wysoki poziom białka p53. Jest to zaskakujące, gdyż proteina ta była dotąd jednoznacznie kojarzona jako czynnik sprzyjający apoptozie, czyli obumieraniu komórek np. w odpowiedzi na uszkodzenia. Okazuje się jednak, że w tym wyjątkowym przypadku aktywność p53 powoduje, w obecności innych czynników, dokładnie przeciwny efekt - oporność zdrowych komórek macierzystych szpiku na agresywną farmakoterapię nowotworu. To pierwszy raz, kiedy ktokolwiek ustalił, iż p53 odgrywa rolę w ustanawianiu stanu wyciszenia komórek. Co więcej, zaskakujące jest, iż niektóre komórki, które utraciły p53, mogą w rzeczywistości być znacznie łatwiej zabite od tych, w których p53 funkcjonuje normalnie - opisuje wyniki badań ich główny autor, dr Stephen Nimer, szef Służby Hematologicznej w MSKCC. Zdaniem naukowca, dokonane odkrycie może być istotne przede wszystkim podczas prób wyeliminowania tzw. komórek macierzystych nowotworu. Ta słabo poznana grupa jest uważana za "dostawcę" nowych komórek nowotworowych dzięki swojej zdolności do intensywnych podziałów. Dr Nimer przypuszcza, że mogą one okresowo przechodzić w stan analogiczny do wyciszenia i w ten sposób ograniczać własną podatność na chemioterapię.
  18. Pierwszy w historii lek wytworzony za pomocą technik inżynierii genetycznej i uzyskiwany z mleka został właśnie zarejestrowany w Unii Europejskiej. Najprawdopodobniej w najbliższym czasie preparat zostanie dopuszczony do obrotu także w Stanach Zjednoczonych. Uzyskany lek, nazwany ATryn, niweluje szkodliwe objawy niedoboru antytrombiny - defektu genetycznego polegającego na niedostatecznej produkcji białka odpowiedzialnego za hamowanie krzepliwości krwi. Osoby obarczone chorobą są narażone na bardzo wysokie ryzyko wystąpienia groźnych zakrzepów wewnątrznaczyniowych, mogących prowadzić do nagłej śmierci. np. w wyniku zawału serca lub udaru mózgu. Nowy preparat, identyczny z naturalnym białkiem wytwarzanym przez ludzki organizm, znacznie ogranicza niedogodności związane ze stosowaniem tradycyjnej terapii przeciwzakrzepowej. Jest to szczególnie istotne w sytuacjach wysokiego ryzyka powstania zakrzepów, czyli np. podczas operacji oraz w trakcie ciąży. ATryn, opracowany przez firmę GTC Biotherapeutics, uzyskano dzięki genetycznej modyfikacji kóz. Do ich organizmów wprowadzono gen kodujący antytrombinę kontrolowany przez sekwencję DNA ograniczającą jego aktywność do gruczołów mlecznych. Pozwala to na uzyskanie dużej ilości leczniczej proteiny, zaś fakt, iż jest ona rozpuszczona w mleku, znacznie ułatwia jej izolację i oczyszczanie. Zanim zarejestrowano ATryn, antytrombina mogła być uzyskiwana wyłącznie z krwi ludzkich dawców. Zmiana technologii jej wytwarzania zapewnia stałą dostawę środka i znacznie zmniejsza ryzyko infekcji. To nowy mechanizm, dzięki któremu leki będą mogły w przyszłości być produkowane w znacznych ilościach - ocenia hematolog dr Stephan Moll, współpracujący z producentem ATryn. Rzeczywiście, do organizmów kóz można teoretycznie wprowadzić niemal dowolny gen, którego białkowy produkt będzie można izolować z mleka. Wiele wskazuje na to, że konkurencyjne firmy będą chciały powtórzyć sukces GTC Biotherapeutics i wprowadzić na rynek nowe leki uzyskiwane dzięki podobnym metodom.
  19. Fińska policja odniosła wielki sukces. Udało jej się dotrzeć do tożsamości złodzieja samochodów, analizując DNA z krwi znalezionej wewnątrz komara. W czerwcu auto ukradziono w Lapua, miejscowości oddalonej o 380 km na północ od Helsinek. Szybko je odnaleziono, porzucone 25 km dalej przy stacji kolejowej Seinaejoki. Jak wyjaśnia inspektor Sakari Palomaeki, patrol dokładnie przeszukał pojazd. W pewnym momencie funkcjonariusze odkryli nabrzmiałego od krwi komara. Wysłano go do badań laboratoryjnych i okazało się, że krew należy do mężczyzny wpisanego do policyjnej bazy danych. Podejrzany nie przyznał się do winy. Utrzymuje, że zatrzymał złodzieja na stopa. O tym, czy komarzy dowód zostanie dopuszczony jako wystarczająco pewny i obciążający, zadecyduje prokurator.
  20. Seria modyfikacji genetycznych pozwoliła na uzyskanie nowej formy czynnika VIII - białka, którego niedostateczne wytwarzanie jest odpowiedzialne za rozwój hemofilii typu I. "Poprawione" białko wykazuje szereg cech, dzięki którym może ono stać się lekiem znacznie skuteczniejszym od stosowanego dotychczas odpowiednika identycznego z naturalnym. Obecnie najczęściej stosowanym lekiem przeciwko hemofilii typu I jest tzw. rekombinowany (wytwarzany in vitro dzięki metodom inżynierii genetycznej) czynnik VIII, lecz nawet on, pomimo idealnej zgodności z naturalnym odpowiednikiem, ma swoje wady. U jednej czwartej leczonych nim pacjentów dochodzi do poważnych reakcji immunologicznych, zaś nawet w przypadku powodzenia terapii jest ona niezmiernie droga. Czynnik VIII jest jedną z protein uczestniczących w tzw. kaskadzie krzepnięcia. Jest to grupa białek, które reagują na uszkodzenie tkanki i uruchamiają biochemiczną "reakcję łańcuchową", której efektem jest powstanie skrzepu zapobiegającego ucieczce krwi z naczyń. U osób z hemofilią typu I czynnik VIII jest wytwarzany w zbyt małej ilości lub nie powstaje on w ogóle, przez co dochodzi u nich do masywnych, często także samoistnych krwawień. Badana proteina zawiera aż 2300 ułożonych w łańcuch podjednostek, zwanych aminokwasami. Są one podzielone na tzw. domeny, czyli ugrupowania pełniące poszczególne funkcje charakterystyczne dla danej proteiny. Jak się okazało, dla ulepszenia terapeutycznych właściwości transgenicznego czynnika VIII kluczowe są aminokwasy leżące nie w samych domenach, lecz w miejscach połączenia pomiędzy nimi. Naszym celem jest poprawienie natury dzięki uzyskaniu wzbogaconego czynnika VIII, który byłby lepszy od proteiny obecnej w organizmach zdrowych osobników - ujawnia ambitne cele eksperymentów dr Philip Fay z Centrum Medycznego Uniwersytetu Rochester, jeden z autorów nowej technologii. Badacz wyjaśnia przy tym specyfikę eksperymentu: bardziej aktywne formy [czynnika VIII] nie zdarzają się w naturze, gdyż powinny - teoretycznie - powodować nadmierne krzepnięcie krwi, blokowanie naczyń i ataku serca u osób, które byłyby bez tego zdrowe. U pacjentów z hemofilią jednak, zwiększona krzepliwość jest pożądana. Mimo to, staraliśmy się ingerować w strukturę białka tak delikatnie, jak to możliwe, ponieważ reakcja systemu odpornościowego jest tym bardziej prawdopodobna, im większe są zmiany. Przeprowadzony eksperyment wykazał, że wystarczy zamienić zaledwie trzy aminokwasy w całej strukturze czynnika VIII, by uzyskać niebagatelną poprawę jego właściwości. Opisywane modyfikacje pozwoliły na zwiększenie stabilności termicznej białka o 200 procent oraz oporności na czynniki chemiczne o 30 procent. Co więcej, obniżono - i to aż o ośmiokrotnie - prawdopodobieństwo niekontrolowanego rozpadu cząsteczki podczas modyfikacji związanych z aktywacją kaskady krzepnięcia. Łącznie opisywane "poprawki" pozwoliły na zwiększenie aż o 220% poziomu wytwarzania trombiny - jednego z ostatnich elementów kaskady krzepnięcia. Zdaniem dr. Faya podobne badania pozwolą na znaczne obniżenie kosztów leczenia hemofilii typu I oraz poprawę komfortu życia cierpiących na nią pacjentów. Bez wątpienia zespół z Rochester będzie więc szukał partnera biznesowego, który pomoże wprowadzić nową formę terapeutycznego białka na rynek.
  21. Lekarze pracujący dla amerykańskiej marynarki wojennej otrzymali zgodę na przeprowadzenie testów klinicznych nowego preparatu krwiozastępczego, uzyskanego z krowiej hemoglobiny. Lek ma umożliwić utrzymanie rannych przy życiu do momentu, gdy trafią oni do szpitala. Producentem eksperymentalnego preparatu jest firma Biopure Corp, zaś produktowi nadano nazwę Hemopure. Z punktu widzenia chemii są to wyizolowane z czerwonych krwinek krów cząsteczki hemoglobiny, których fragmenty trwale połączono ze sobą dzięki modyfikacjom chemicznym. Lek został niedawno dopuszczony do użytku w Republice Południowej Afryki, lecz dopiero gruntowne testy w oparciu o restrykcyjne przepisy prawa amerykańskiego pozwolą na wiarygodną ocenę jego skuteczności. Zasadniczym celem stosowania Hemopure jest wywołanie zjawiska, które jego producent określa jako "most tlenowy". Mówiac prościej, chodzi o utrzymanie zdolności układu krwionośnego do przenoszenia tlenu do momentu, w którym pacjent trafi pod opiekę lekarzy. Jest to niezwykle istotne, ponieważ dotychczas jedynym lekiem pozwalającym na przenoszenie tlenu do tkanek była krew przetaczana między ludźmi. Badaniami nad nowym preparatem jest zainteresowany Kongres Stanów Zjednoczonych, którego przedstawiciele postrzegają Hemopure jako doskonały środek pozwalający na zwiększenie szans żołnierzy oraz cywilów na przeżycie różnego rodzaju wypadków kończących się poważnym krwawieniem. Upowszechnienie się podobnych preparatów mogłoby znacząco poprawić jakość leczenia nie tylko ofiar działań wojennych, lecz także zdarzeń znacznie bardziej powszechnych, jak np. wypadki komunikacyjne. W chwili obecnej ciężko przewidzieć, czy i kiedy Hemopure trafi do powszechnego użycia, lecz jeśli w ogóle do tego dojdzie, zajmie to najprawdopodobniej kilka lat. Pocieszający może być jednak fakt, ze firmie Biopure udało się już zarejestrować w Stanach Zjednoczonych łudząco podobny środek wspomagający leczenie anemii u psów. Z niecierpliwością czekamy na wyniki dalszych testów.
  22. Badanie protein w próbce krwi to jedna z metod, które pozwalają określić ryzyko zachorowania na nowotwory oraz monitorować stan zdrowia osób cierpiących na chroniczne choroby. Obecnie stosowane metody takich badań są drogie, długotrwałe i wymagają sporej ilości krwi. Proteiny osocza dają nam możliwość przyjrzenia się biologii choroby - mówi profesor Paul Mischel, patolog na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles. Problem w tym, że zbadanie jednej tylko proteiny kosztuje około 500 dolarów, wymaga pobrania 10-15 mililitrów krwi i licznych wizyt u lekarza. Stąd też olbrzymia nadzieja pokładana w nowym układzie scalonym, który w ciągu 10 minut z jednej tylko kropli krwi pozwala uzyskać informacje, do otrzymania których potrzebna jest obecnie wielogodzinna praca przeszkolonego technika. Nowy chip został opracowany przez profesora chemii Jamesa Heatha z Caltechu oraz Leroya Hooda, prezesa i założyciela Instytutu Biologii Systemów. Obaj panowie powołali firmę Integrated Diagnostics, która ma zająć się komercjalizacją wspomnianego układu scalonego. Kość działa dzięki umieszczeniu na niej kropli krwi, która, po przyłożeniu zewnętrznego źródła ciśnienia, jest tłoczona do miniaturowego kanału. Ten z kolei rozgałęzia się na jeszcze węższe kanaliki, które nie przepuszczają czerwonych ciałek krwi i oddzielają od nich bogate w białka osocze. Te węższe kanaliki wyłożone są "kodem kreskowym" stworzonym z DNA przyczepionego do przeciwciał. Każda z części "kodu kreskowego" odpowiada za przechwycenie konkretnych protein. Gdy już cała krew zostanie przeciśnięta przez kanaliki, wystarczy odczytać "kod kreskowy" za pomocą mikroskopu fluorescencyjnego lub skanera pozwalającego na analizę sekwencji DNA. Identyfikacja protein jest możliwa dzięki badaniu położenia czerwonych linii "kodu kreskowego" względem zielonych linii referencyjnych. Z kolei zmierzenie światła emitowanego przez poszczególne białka pozwala na określenie ich koncentracji we krwi. Heath i Hood zapewniają, że ich układ jest tak dokładny jak standardowe testy i pozwala na badania koncentracji dowolnych białek. Wystarczy po prostu wyposażyć go w odpowiednie przeciwciała. Co więcej, twórcy chipa skupili się na tym, by był on w stanie identyfikować białka specyficzne dla poszczególnych organów. Obecnie przy użyciu spektrometrii masowej identyfikują białka z wątroby i mózgu. Ponadto prowadzone testy kliniczne wykazały, że nowa technologia umożliwia badanie krwi nawet kilkunastokrotnie w ciągu dnia. Dzięki temu naukowcy dowiadują się, w jaki sposób dieta i różne rodzaje aktywności fizycznej wpływają na koncentrację białek we krwi. Emil Kartalov, patolog z Kack School of Medicine na University of Southern California, uważa, że prace Hooda i Heatha przyniosą olbrzymie korzyści dla pacjentów. Zauważa przy tym, że podobne technologie dopiero wówczas zrewolucjonizują diagnostykę, gdy uda się zrezygnować w badaniach z mikroskopów fluorescencyjnych. To duże i drogi urządzenia, więc nie można ich wykorzystywać w dowolnym miejscu. Zdaniem Kartalova, w przyszłości podobne techniki będą mierzyły nie światło, ale napięcie elektryczne w białkach. Taki pomiar jest bowiem znacznie bardziej prosty.
  23. Hiszpańscy kryminolodzy przeprowadzili szereg prób, by sprawdzić, jak produkty wybielające wpływają na ślady krwi na miejscu zbrodni (Naturwissenschaften). Potwierdzili to, co podejrzewano od dość dawna: Ace czy Domestos sprzyjają przestępcy... Wybielacze zawierające chlor ukrywają ślady krwi, plamy wystarczy jednak potraktować luminolem lub fenoloftaleiną, by znów były widoczne jak na dłoni. Zawierającą żelazo hemoglobinę (Hb) da się wykryć nawet po dziesięciu praniach. Jeśli jednak przestępca postanowi zatrzeć ślady za pomocą wybielacza ze związkami tlenu, np. wodą utlenioną, hemoglobina znika (dla tradycyjnych metod) na dobre. Zespół Fernando Verdú z Uniwersytetu w Walencji namoczył poplamioną krwią tkaninę na 2 godziny w tlenowym wybielaczu. Potem materiał "obrabiany" porównano z niepranym. Akademicy zauważyli, że plamy wypłowiały, ale nie znikły całkowicie. Niestety, luminol, fenoloftaleina ani testy na obecność hemoglobiny niczego nie wykazywały. Na razie nikt nie wie dlaczego... Po spryskaniu luminolem wybielacz chlorowy sam w sobie może dawać fałszywie pozytywne rezultaty. Da się temu jednak zapobiegać albo wykluczyć taką możliwość po dokładniejszym zbadaniu. Z odplamiaczami tlenowymi sprawy mają się dużo gorzej. Co bowiem zrobić z czymś widzialnym gołym okiem, a jednak niewykrywalnym? A co w przypadku, gdy żaden specjalista nie skojarzy, że patrzy na krew? Ekipa przeszukująca miejsce zbrodni może przecież pobrać próbkę do badań DNA, jeśli najpierw test wykaże obecność ludzkiego materiału.
  24. Rywalizacja pomiędzy naukowcami i studentami z California Institute of Technology (Caltech) oraz bliźniaczej uczelni zlokalizowanej w stanie Massachussets, czyli MIT, jest niemal legendarna. Ostatnio przedstawiciele obu uczelni wyzwali się na prawdziwą bitwę! Polały się hektolitry krwi, ale, na szczęście, nic nikomu się nie stało. Jak to możliwe? Bardzo łatwo: studenci oddali się w ręce pracowników Amerykańskiego Czerwonego Krzyża, a "bitwa" była w rzeczywistości pomysłowo zaaranżowaną akcją honorowego krwiodawstwa. Impreza, nazwana "krwawą bitwą" (Blood Battle), ma charakter konkursu, którego zwycięzca jest wyłaniany na podstawie ilości oddanej krwi w przeliczeniu na liczbę pracowników i studentów całej uczelni. To już druga edycja imprezy, która ma odbywać się co roku. Trzeba przyznać, że przewidziana przez organizatorów nagroda za zwycięstwo może zachęcać do oddania "kawałka siebie" drugiemu człowiekowi. Triumfator otrzymuje bowiem... tytuł zwycięzcy, a to nie lada zaszczyt, biorąc pod uwagę zaciętą rywalizację pomiędzy Caltech i MIT. Warto przy okazji wspomnieć, że także polscy studenci organizują podobne akcje promujące honorowe krwiodawstwo. Nie sposób nie wspomnieć choćby o Wampiriadzie, a także o mniejszych, bardziej lokalnych inicjatywach. Doceniamy wysiłek Polaków, lecz prezentujemy pomysł ich amerykańskich kolegów. Wierzymy, że nadanie akcji charakteru honorowej rywalizacji mogłoby zwiększyć zainteresowanie ze strony polskich żaków. Przypominamy także o inicjatywie "Krewniacy", której oficjalna strona jest wspaniałym źródłem informacji na temat honorowego krwiodawstwa. Zapraszamy też do odwiedzenia witryny "Oddaj krew" prowadzonej przez Polski Czerwony Krzyż, jeden z organów koordynujących funkcjonowanie publicznej służby krwi w Polsce.
  25. Wytwarzanie kolorowych jaj jest dla samic ptaków nadludzkim (a właściwie nadptasim) wysiłkiem. Robią to, mimo że w ten sposób narażają na szwank własne zdrowie. Po co? Ponieważ ich partnerzy z większym prawdopodobieństwem zostają i opiekują się rodziną, gdy w gnieździe leżą intensywnie błękitne jaja (Behavioural Ecology and Sociobiology). Za niebieską barwę skorupki odpowiada biliwerdyna, powstająca w wątrobie z rozpadu hemoglobiny. Jest to jednak nie tylko substancja koloryzująca, ale przede wszystkim ważny przeciwutleniacz, który nie dopuszcza do uszkadzania komórek ciała przez wolne rodniki. Dlaczego niebieski wyzwala w samcach instynkty opiekuńcze? Ornitolodzy przypuszczają, że skoro samica wytwarza barwnik z antyutleniacza, pan ptak odbiera to jako wskaźnik dobrego stanu zdrowia. Judith Morales i zespół z Uniwersytetu w Vigo w Hiszpanii postanowili sprawdzić, czy samica rzeczywiście składa kolorowe jaja kosztem własnego zdrowia. Monitorowali 100 budek lęgowych w okolicach Lozoya. Do obserwacji wybrali 48 samic muchołówki żałobnej (Ficedula hypoleuca). Gdy ptaki zakończyły budowę gniazda, usuwano je z budki albo wyjmowano na chwilę i wsadzano na powrót. Chodziło o to, by wszystkie osobniki doświadczyły skutków jakiejś ludzkiej interwencji. Po skonfiskowaniu gniazda ptaki zaczynały jego odbudowę w ciągu 2 dni. Następnie badacze dokonywali pomiarów koloru złożonych jaj. Posługiwali się przenośnym spektrofotometrem. Tydzień później pobierali próbkę krwi samicy. Hiszpanie stwierdzili, że ani złożenie jaskrawoniebieskich jaj, ani konieczność odbudowy gniazda z osobna nie obniżały stężenia biliwerdyny we krwi. Łączne działanie obu tych czynników było już jednak szkodliwe dla zdrowia. W przyszłości naukowcy sprawdzą, jak niski poziom przeciwutleniacza wpływa na szanse przeżycia samicy i jej potomstwa. Morales podejrzewa, że podobny los spotyka nie tylko muchołówki, ale i inne ptaki, które składają błękitne jaja i parami opiekują się młodymi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...