Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'kobiety' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 216 wyników

  1. Kobiety, które wypijają umiarkowane ilości alkoholu (do 40 drinków miesięcznie) nawet na trzeźwo mają problem z oceną atrakcyjności męskich twarzy, a więc ich symetrii, która stanowi wskaźnik wartościowych genów. U mężczyzn efekty spożycia alkoholu zanikają po jego rozłożeniu przez organizm. Badacze z Lakehead University w Kanadzie zebrali grupę 45 młodych pań. Pokazali im 60 par męskich fizjonomii, z których jedna była bardziej symetryczna. Zadanie polegało, oczywiście, na jej wskazaniu. Kobiety przeszły też szereg innych testów. Okazało się, że im więcej alkoholu ochotniczka spożyła w ciągu ostatnich 6 miesięcy, tym gorzej radziła sobie z zadaniem wymagającym oceny symetrii. Choć wydawałoby się, że 5 drinków, koktajli czy strzemiennych w miesiącu to niewiele, kobieta, która je wypiła, wypadała gorzej od abstynentek. Każda dodatkowa porcja alkoholu pogarszała uzyskany wynik. Na trzeźwo takie kobiety są gorsze w ocenie symetrii twarzy, przez co uznają mniej atrakcyjnych mężczyzn za bardziej pociągających – opowiada dr Kirsten Oinonen. Nie da się zatem ukryć, że alkohol wywiera na mózg kobiet wyjątkowo długofalowy wpływ. Czy jest on stały, tego na razie nie wiadomo. Badacze przypuszczają, że procenty oddziałują w jakiś sposób na strukturę tego narządu, upośledzając jego zdolności percepcyjne.
  2. Kobiety, które podczas rozmów kwalifikacyjnych prezentują się jako osoby ambitne i pewne siebie, są uznawane za pozbawione umiejętności społecznych (niekobiece). Panie skromne i skłonne do współpracy są dla odmiany lubiane, ale i postrzegane jako niekompetentne. Tak źle i tak niedobrze. Zupełnie inaczej wygląda w takich okolicznościach sytuacja mężczyzn – pewni siebie wzbudzają sympatię innych i często wybiera się ich na dane stanowisko (Psychology of Women Quarterly). Julie E. Phelan, Corinne A. Moss-Racusin i Laurie A. Rudman z Rutgers University nagrały panie i panów podczas interview z potencjalnym pracodawcą. Wszyscy kandydaci na stanowisko menedżera laboratorium komputerowego prezentowali się jako kompetentni specjaliści, lecz celowo podzielono ich na dwie grupy: 1) skromnych i współpracujących oraz 2) pewnych siebie i ambitnych. Uczestnicy eksperymentu mieli ocenić ich umiejętności społeczne, fachowość oraz możliwość zatrudnienia. W przypadku ambitnych i domyślnie aspołecznych dla wielu kobiet wiedza i umiejętności zawodowe przestawały się właściwie liczyć. Decyzję o ich zatrudnieniu lub odrzuceniu aplikacji podejmowano głównie w oparciu o domniemane stosunki z innymi ludźmi. Zdecydowanie lepiej być ambitnym mężczyzną, gdyż tutaj umiejętności interpersonalne i zawodowe mają w przybliżeniu jednakową wagę. Paniom nie pomagało nawet dostosowanie do stereotypowych oczekiwań wobec słabszej płci. Skromne kobiety postrzegano bowiem jako niekompetentne, co wiązało się z jednoczesnym zaniżaniem wartości zdolności współżycia z ludźmi. Prawdziwy pat...
  3. Mężczyźni radzą sobie z zadaniami przestrzennymi, np. obracaniem w myśli różnych obiektów, lepiej niż kobiety. Psycholodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles wykazali, że różnice te pojawiają się już w niemowlęctwie, bo w piątym miesiącu życia (Psychological Science). Prof. David S. Moore opowiada, że od ok. 30 lat wiadomo, że i kobiety, i mężczyźni mogą zobaczyć jakiś obiekt z określonej perspektywy, a potem rozpoznać go po obróceniu w przestrzeni. Panowie robią to jednak nieco szybciej niż panie. Wcześniejsze badania wykazały, że różnice międzypłciowe da się wykryć u dzieci w wieku 4 lat, ale nasze studium przesunęło tę granicę jeszcze bardziej. Planując eksperyment, Amerykanie nie spodziewali się tego, lecz okazało się, że by rozwiązać zadanie, 5-miesięczni chłopcy rotowali w głowie trójwymiarowe obiekty, a ich rówieśnice tego nie potrafiły. Psycholodzy testowali 20 chłopców i 20 dziewczynek. Wszystkie dzieci miały 5 miesięcy. Niemowlęta patrzyły na wyświetlany wielokrotnie obiekt w kształcie litery L. Demonstrację przedmiotu w określonym położeniu kończono, gdy czas spoglądania spadał poniżej połowy czasu poświęcanego figurze na samym początku. Generowane komputerowo L składało się mniejszych sześcianów o różnokolorowych ściankach. Gdy dzieci znudziły się pierwszą wersją, na ekranie pojawiał się obrócony obiekt, a potem jego lustrzane odbicie. Pięciomiesięczni chłopcy patrzyli na lustrzane odbicie o 1,5 s dłużej niż na bardziej znany obraz, natomiast dziewczynki przyglądały się mu nieco krócej niż znajomemu widokowi. Moore i jego współpracownik Scott P. Johnson twierdzą, że chłopcy poświęcali więcej czasu lustrzanemu odbiciu, ponieważ zdawali sobie sprawę, że to coś całkowicie nowego, a druga propozycja badaczy to po prostu zrotowana figura L, którą już się zdążyli przecież znudzić. Aby to stwierdzić, najpierw należało zapamiętać kształt, a potem obrócić go w myśli. Nie wiadomo, czemu różnice w zakresie tych zdolności pojawiają się tak wcześnie. Jedno jest jednak pewne. Występują one w populacji zbyt młodej, aby nauczyć się tego podczas manualnych eksperymentów z przedmiotami albo w ramach intensywnej edukacji. Mimo wszystko nie da się wykluczyć, że w grę wchodzi jakiś proces uczenia.
  4. Dla niektórych osób rozwiązywanie zadań matematycznych stanowi duży stres. Co gorsza, działa to jak samospełniające się proroctwo, bo lęk rzeczywiście niekorzystnie wpływa na osiągane rezultaty. Sian L. Beilock, psycholog z Uniwersytetu w Chicago, uważa, że za głównego winnego należy uznać pamięć roboczą (krótkotrwałą). Pamięć ta ma ograniczoną pojemność i odpowiada za czasowe zapamiętywanie informacji zmysłowych lub wyciągniętych z pamięci długotrwałej. Ponieważ przeważnie zadania rozwiązuje się na tablicy ustawionej na przedzie klasy, strach związany z ekspozycją społeczną zmniejsza dostępne zasoby pamięciowe. To, jakim rodzajem pamięci roboczej się posłużymy, zależy od graficznego sposobu demonstrowania problemu. Gdy działanie matematyczne jest zapisane w poziomie, wykorzystujemy głównie zasoby językowe. Poszczególne etapy rozwiązywania zadania są podtrzymywane w pamięci poprzez powtarzanie w głowie. Jeśli jednak nauczyciel posłuży się zapisem pionowym, uruchamiana jest wzrokowo-przestrzenna pamięć krótkoterminowa. W tym przypadku ludzie działają podobnie jak wtedy, gdy mogą się posłużyć kartką papieru i długopisem. Po zakończeniu przeglądu najnowszych badań z tej dziedziny, Beilock chciała sprawdzić, czy lęk matematyczny wywoływany stereotypami, np. przypominaniem kobietom, że są gorszymi matematykami od mężczyzn, może w inny sposób zaburzyć rozwiązywanie zadań zapisanych w pionie i poziomie. Okazało się, że panie, które zetknęły się z krzywdzącym hasłem, wypadały gorzej, ale tylko w problemach rozpisanych horyzontalnie, a więc wymagających wykorzystania słownej pamięci roboczej. Amerykanka uważa, że stereotyp uruchomił wewnętrzny monolog obaw i narzekań. Nie powstrzymując go, kobiety "skazały się" na niepowodzenie. Ponieważ wiadomo, że im większą ktoś ma pojemność pamięci roboczej, tym lepiej radzi sobie z wnioskowaniem czy rozwiązywaniem problemów, akademicy z Chicago postanowili porównać wyniki w testach matematycznych osób z różnymi zasobami pamięciowymi. Zadania rozwiązywano w warunkach silnej bądź słabej presji. Ku zdziwieniu wszystkich, w sytuacji stresowej najgorzej wypadali ludzie o największej pojemności pamięci.
  5. Wygląda na to, że kobiety i mężczyzn można odróżnić nie tylko po budowie twarzy, ale także po kolorycie cery. Tytuł znanej książki Mężczyźni są Marsa, kobiety z Wenus da się więc spokojnie przekształcić w Mężczyźni są czerwoni, kobiety zielonkawe. Profesor Michael J. Tarr i Adrian Nestor z Brown University odkryli międzypłciowe różnice w zabarwieniu skóry po przeanalizowaniu setek twarzy. Ich doniesienia są niezwykle istotne dla naukowców zajmujących się postrzeganiem oraz dla producentów aplikacji biometrycznych, przemysłu reklamowego czy kosmetycznego (warto przecież badać, czemu i w jaki sposób panie się malują). Zespół Tarra analizował 100 kobiecych i 100 męskich twarzy. Wszystkie należały do białych osób. Zebrano je w bazie danych Instytutu Maxa Plancka w Tybindze. Fotografie wykonywano za pomocą skanera 3D, dbając o zachowanie identycznych warunków oświetleniowych. Nikt nie miał makijażu. Następnie naukowcy posłużyli się programem MatLab, który pozwolił ocenić zawartość czerwonego i zielonego barwnika w skórze. Dodatkowo Amerykanie wspomagali się własnym zbiorem zdjęć fizjonomii, które podobnie jak niemieckie, utrwalono w standaryzowanych warunkach. Jeśli dana twarz znajduje się bliżej czerwonego krańca spektrum, jest bardziej prawdopodobne, że należy do mężczyzny. Jeśli z kolei lokuje się bliżej końca zielonego, jej właścicielką jest najpewniej kobieta. Chcąc dogłębniej zbadać zagadnienie, Tarr i Nestor stworzyli androgyniczną twarz. Doszli do tego, uśredniając 200 wyjściowych buź. Potem losowo zamazywali ją za pomocą "wizualnego szumu", który był czerwonawy albo zawierał większą domieszkę zielonego. Badani mieli powiedzieć, czy widzieli twarz należącą do kobiety, czy mężczyzny. W eksperymencie wzięło udział 3 studentów Brown University. Wszyscy widzieli prawidłowo (ewentualne wady wzroku korygowano okularami), nikt nie był daltonistą. W ciągu 10 godzinnych sesji pokazywano im tysiące zdjęć. Potem podzielono je według przypisanej płci. Po przeanalizowaniu przeciętnego nasycenia kolorami w różnych częściach twarzy tutaj także okazało się, że męskie fizjonomie były zaczerwienione, a damskie w większym stopniu zielonkawe. Zdarza się, oczywiście, że mężczyźni miewają twarze z dużą domieszką zielonego, a kobiety czerwonego. Nie da się jednak zaprzeczyć, że kolor pomaga nam zidentyfikować twarz, gdy jej kształt jest dwuznaczny lub ukryty.
  6. Kobiety z dwóch wiosek w Papui-Nowej Gwinei przez 10 lat zabijały wszystkich przychodzących na świat chłopców. Uznały to za jedyny dostępny dla ich płci sposób położenia kresu trwającym od dwóch dekad wyniszczającym wojnom międzyplemiennym. Wg nich, równanie było proste: nie ma mężczyzn, nie ma wojen. Gdy mężczyźni wyruszali na wojnę, trudno było zdobyć pożywienie. W dodatku niektórzy nie wracali z bitew na łuki i dzidy, odbywających się zwykle na porębach w dżungli. Rona Luke z Agibu ujawnia, płacząc, że niemowlęta duszono. O podobnych zbrodniach opowiada Kipiyona Belas z wrogiej wioski Amosa. Niedawno panie spotkały się w górskiej miejscowości Goroka na czymś, co można uznać za odpowiednik naszych konferencji pokojowych. Przy pomocy pastora Michaela Hamuno i Armii Zbawienia kobiety zrywają z ludobójstwem. Wszyscy mają też nadzieję, że ten akt dobrej woli skłoni dorosłych mężczyzn do złożenia broni i rozpoczęcia rozmów. Walki w prowincji Eastern Highlands rozpoczęły się w 1986 roku. Powodem były wzajemne posądzenia o rzucanie czarów, a w ich moc okoliczni mieszkańcy bardzo wierzą.
  7. Wbrew temu, co się powtarza od lat, sondaż przeprowadzony wśród 2360 Czeszek ujawnił, że kobiety czerpią więcej przyjemności z właściwego stosunku płciowego niż z gry wstępnej (Journal of Sexual Medicine). Naukowcy z Uniwersytetu Karola w Pradze stwierdzili, że im dłuższy i bardziej zróżnicowany stosunek, tym większe prawdopodobieństwo, że partnerka osiągnie orgazm (związki z parametrami gry wstępnej okazały się nieistotne). Analiza wypowiedzi naszych południowych sąsiadek wykazała, że w ich przypadku pieszczoty trwają średnio 15,4 min, a akt płciowy 16,2 min. Odwrotnie, niż przyjmują seksuolodzy i dydaktycy, więcej uwagi należy raczej poświęcić poprawie jakości i wydłużeniu stosunku, a nie grze wstępnej – przekonują profesorzy Stuart Brody z Uniwersytetu Zachodniej Szkocji i Peter Weiss z Uniwersytetu Karola. Akademicy przekonują, że akt płciowy trwający nieco ponad 16 minut to i tak więcej niż średnia wyliczona w warunkach amerykańskich. Tam bowiem kończy się on po ok. 7 minutach. Może to odzwierciedlać odmienne preferencje seksualne mieszkańców Starego i Nowego Lądu. Uwzględniona próba była duża, więc uzyskane dowody są naprawdę mocne – podsumowuje Brody.
  8. Kobiety otyłe dużo słabiej kontrolują działanie pod wpływem impulsu niż panie o prawidłowej wadze. Przy okazji psycholodzy z University of Alabama w Birmingham odkryli, że mężczyźni z normalną i nadmierną wagą nie różnią się pod względem poziomu impulsywności (Apetite). Autorom eksperymentu zależało na sprawdzeniu, jak kobiety i mężczyźni o różnych wskaźnikach masy ciała radzą sobie z odraczaniem nagrody. Czy wolą mniejszą, ale szybką gratyfikację, czy też są w stanie poczekać na coś lepszego. W eksperymencie Amerykanów wzięło udział 95 osób. Mogły one dostać pewną sumę pieniędzy od razu lub po ustaleniu kwoty (odpowiednio wyższej) poczekać na nią przez jakiś czas: 2 tygodnie, miesiąc, pół roku, rok, trzy, pięć lub nawet 10 lat. Wchodzące w grę kwoty wynosiły od 1000 do 50000 dolarów. Naukowcy zauważyli, że otyłe kobiety zaniżały wartość odroczonej nagrody w 3-4-krotnie większym stopniu niż panie o prawidłowym wskaźniku masy ciała. Natomiast otyli mężczyźni nie różnili się pod tym względem od kobiet i mężczyzn z grupy kontrolnej. Rezultaty nie zmieniły się po uwzględnieniu innych potencjalnie istotnych czynników, takich jak iloraz inteligencji czy dochody (w przeszłych badaniach powiązano je z impulsywnością). Dr Rosalyn Weller, szefowa zespołu psychologów, wyjaśnia, że źródeł międzypłciowych różnic należy najprawdopodobniej poszukiwać w pewnej cesze osobowościowej, a mianowicie w czymś, co nazwano rozhamowaniem związanym z jedzeniem. Jest to tendencja do objadania się pod wpływem bodźców odnoszących się w jakiś sposób do jedzenia, np. zdjęć pysznych deserów czy reklam. U kobiet występuje ona częściej i jest wyraźniej zaznaczona. Ludzie o takim rysie charakteru ważą zazwyczaj więcej i szybciej tyją. Amerykanie uważają zatem, że otyli mężczyźni rzadziej zachowują się impulsywnie, bo są w mniejszym stopniu rozhamowani.
  9. Ocena atrakcyjności kobiet przez kobiety zależy od ich wieku i fazy cyklu miesiączkowego, a więc od poziomu estrogenu w organizmie (Royal Society Journal Biology Letters). Gdy znajdują się w okresie płodnym, są bardziej krytyczne w stosunku do rywalek i rzadziej doceniają ich urodę. Stąd kąśliwe niekiedy uwagi na temat stroju czy możliwości. Naukowcy z Uniwersytetu w Aberdeen uważają, że w ten sposób panie próbują przekonać atrakcyjnych mężczyzn, że są najlepsze z najlepszych... Zdolność do obiektywnej oceny przedstawicielek własnej płci wzrasta po i przed jajeczkowaniem, a jest najsilniej wyrażona u kobiet w wieku postmenopauzalnym. Kiedy 97 ochotniczkom (40-64-latkom) psycholodzy pokazywali zestaw par zdjęć - z wersją zwykłą i sfeminizowaną tej samej kobiety - starsze panie lepiej radziły sobie ze wskazaniem ładniejszego oblicza. Wykazywały one silniejszą preferencję dla kobiecości w żeńskich twarzach niż badane, które jeszcze nie przeszły przekwitania. Postępując tak, młodsze kobiety mogą uważać, że są w stanie realnie zagrozić atrakcyjnym rywalkom. Dzięki temu sprytnemu zabiegowi zagrożenie wydaje się mniejsze, a szanse na wygraną wyższe. Zespół Benedicta Jonesa pokazał wolontariuszkom 40 cyfrowo zmanipulowanych fotografii twarzy osób obojga płci. Oprogramowanie pozwalało nadać im bardziej męski lub kobiecy wygląd. W przypadku fizjonomii męskich wzmacniano żuchwę i zarys brwi, a u kobiet powiększano oczy i unoszono brwi. Bez względu na wiek wszystkie kobiety wybierały bardziej męskich mężczyzn, ale młodsze uczestniczki eksperymentu oceniały bardziej kobiece twarze z pary jako nieco mniej atrakcyjne.
  10. Kobiety mają na dłoniach więcej różnych gatunków bakterii od mężczyzn. Ku swojemu zdziwieniu naukowcy z University of Colorado stwierdzili, że na ludzkich dłoniach w ogóle bytuje więcej mikroorganizmów niż dotąd przypuszczano. Sekwencjonowanie genów ujawniło, że przeciętna "łapka" to dom dla 150 różnych gatunków bakterii (Proceedings of the National Academy of Sciences). Flora bakteryjna poszczególnych osób nie jest, oczywiście, taka sama. Amerykanie mają nadzieję, że dzięki ich badaniom uda się ustalić, jak wygląda tzw. stan wyjściowy i jakie zmiany wiążą się z określonymi jednostkami chorobowymi. Podkreślają, że większość bakterii skórnych po prostu tu mieszka, inne sprzyjają zdrowiu tego organu, a tylko nieliczne są patogenami. Nie wiemy jednak, jak różnice w liczebności poszczególnych populacji wpływają na zdrowie ani czy niektóre gatunki są lepsze od innych. W ramach eksperymentu zespół doktora Noaha Fierera przyjrzał się dłoniom 51 osób. Odnaleziono na nich ponad 4700 gatunków bakterii, a tylko 5 występowało u wszystkich ochotników! Co więcej, jedynie 17% pojawiało się na prawej i lewej dłoni tej samej osoby. Wg Fierera, większe zróżnicowanie flory bakteryjnej u kobiet może się wiązać z kwasowością skóry. U mężczyzn pH jest niższe, co utrudnia bakteriom życie. Niewykluczone też, że kluczowym czynnikiem są różnice w działaniu gruczołów potowych, łojowych lub hormonów. Poza tym płcie gustują w innych kosmetykach. Mycie rąk nie wpływało za bardzo na skład flory bakteryjnej. O ile po potraktowaniu mydłem i wodą liczebność niektórych gatunków spadała, o tyle inne czuły się po tym zabiegu jeszcze lepiej. Najbardziej spektakularne efekty przynosiło mycie za pomocą preparatów antybakteryjnych, które brały na cel najgroźniejsze mikroorganizmy. Mimo że tak o nie dbamy, na dłoniach znajduje się 3-krotnie więcej bakterii niż na przedramionach i łokciach, jest ich nawet więcej niż w jamie ustnej czy jelicie grubym.
  11. Nadmierna prędkość jest niebezpieczna nie tylko na drodze. Okazuje się bowiem, że szybkie jedzenie dwukrotnie zwiększa ryzyko nadwagi. Twierdzenie to jest prawdziwe zarówno w odniesieniu do kobiet, jak i do mężczyzn. Do takiego wniosku doszli naukowcy z Uniwersytetu w Osace po zbadaniu zwyczajów żywieniowych ok. 3 tys. osób. Japończycy skupili się na relacjach między prędkością jedzenia, uczuciem sytości i nadwagą. Nieco mniej niż połowa ochotników przyznała się do pochłaniania swoich porcji w mgnieniu oka. W porównaniu do osób jedzących wolniej, mężczyźni z wilczym apetytem o 84% częściej uskarżali się na nieprawidłową masę ciała. W przypadku kobiet ryzyko nadwagi wzrastało 2-krotnie. Wolontariusze, którzy nie tylko jedli szybko, ale też za dużo, 3-krotnie częściej zaliczali się do kategorii podwyższonego BMI. Co ważne, związek pomiędzy zachowaniem obserwowanym podczas jedzenia a nadwagą utrzymywał się niezależnie od tego, ile konkretnie kalorii spożyto wraz z posiłkiem. Dr Elizabeth Denney-Wilson, która komentowała w artykule wstępnym na łamach British Medical Journal wyniki badań kolegów z Kraju Kwitnącej Wiśni, zaznacza, że ludzie często nie potrafią wykorzystać pochodzących z ich własnego organizmu wskazówek na temat sytości. Skupiają się raczej na tym, co widzą i dysponując dużą porcją, pochłaniają jak najwięcej. Takie zachowanie mogło być przystosowawcze w przeszłości, gdy w sytuacji braku pokarmu należało "napchać się" jak najszybciej na zapas. Wtedy konkurencja nie mogła odebrać smacznego kąska, a żołądek przestawał na jakiś czas dawać o sobie znać. Teraz jednak jedzenie na czas prowadzi najczęściej do spożycia większej liczby kalorii, niż organizm jest w stanie zużyć. A to prosta droga do nadwagi i otyłości. Specjaliści twierdzą, że najczęściej nieprawidłowe nauki żywieniowe są czymś wyuczonym. Dzieci karmione piersią umieją przecież regulować we własnym zakresie ilość wyssanego pokarmu (a więc i zapotrzebowanie energetyczne). Potem jednak stale stykają się z solidnymi porcjami, a we współczesnych czasach dostęp do pokarmu jest niemal nieograniczony. Profesor Ian McDonald z Uniwersytetu w Nottingham uważa, że szybkie jedzenie zaburza pracę układu sygnalizującego sytość w dość prosty sposób. Zwyczajnie nie zdąży on wysłać sygnału zwrotnego, zanim żołądek będzie już całkowicie zapełniony. Eksperci zalecają, by pozwalać dzieciom jeść tyle, ile same chcą. Wszystkim sugerują, by dokładnie przeżuwać każdy kęs.
  12. Mężczyźni przejawiający altruizm czy bezinteresowność są dla kobiet bardziej pociągający seksualnie (British Journal of Psychology). Zespół doktora Tima Phillipsa z Uniwersytetu w Nottingham w trzech eksperymentach zbadał ponad 1000 osób. Okazało się, że spośród wielu innych kobiety najbardziej ceniły sobie właśnie cechy wskazujące na altruizm. Teoria ewolucji przewiduje współzawodnictwo między jednostkami, ale w naturze widzimy wiele przykładów działania na własną niekorzyść, byle tylko komuś pomóc. U ludzi przybiera to np. postać ryzykowania własnego życia dla nieznanych osób, w dodatku bez oczywistej nagrody. Ochotników uczestniczących w badaniach pytano o cechy poszukiwane u potencjalnego partnera. Część stwierdzeń do wyboru dotyczyła właśnie zachowania altruistycznego, np. "regularnie oddaje krew", "jest wolontariuszem w miejscowym szpitalu". We wszystkich 3 studiach były to zachowania bardzo cenione przez panie. Wygląda jednak, że nie tylko przez nie, ponieważ kiedy 1070 par poproszono o określenie, jak ważna jest dla nich bezinteresowność partnera oraz ocenę natężenia własnego altruizmu, okazało się, że siła preferencji jednego partnera korelowała ze stopniem przejawiania bezinteresowności przez drugą osobę z pary. Phillips uważa, że przez długi czas błędnie altruizm wiązano z zasadą wzajemności, tymczasem jego korzenie tkwią zupełnie gdzie indziej – w rozroście ludzkiego mózgu i konieczności opiekowania się potomstwem przez długi czas. Dlatego tak ważne stało się znalezienie partnera, który nie tylko by mógł, ale również chciał zostać na wiele lat pełnoetatowym rodzicem. Dobór seksualny wywarł zatem duży wpływ na to, że ludzie stali się ludźmi.
  13. Jeśli jesteś kobietą i chcesz w krótkim czasie nabrać pewności siebie, powinnaś sięgnąć po... farbę do włosów. Badacze z Nottingham Trent University połączyli siły z Clairolem, producentem linii farb do włosów Nice 'n Easy. Stwierdzili, że panie, które z szatynek przekształciły się w blondynki lub z blondynek w brunetki, stawały się pewniejsze siebie, impulsywne, podniecające seksualnie, zbuntowane, kreatywne, atrakcyjne i zdolne do radzenia sobie z krytyką. Na tym jednak nie koniec. W pracy śmielej wyrażały opinie i decydowały się na komunikowanie swoich potrzeb, np. prosiły o podwyżkę, awans czy kilka dni wolnego. Zmiana koloru włosów wpływała też na kontakty z najbliższymi. Po tym prostym, wydawałoby się, zabiegu kobiety stawały się bardziej prostolinijne i potrafiły się przeciwstawić rodzinie, przyjaciołom czy partnerowi. Niemal połowa badanych kobiet przyznała, że po koloryzacji zatańczenie lub zaśpiewanie na scenie przed obcymi ludźmi nie byłoby problemem. Podobnie zresztą jak wyproszenie kogoś, zainicjowanie seksu lub wypróbowanie czegoś nowego w sypialni. Zbliżony odsetek przefarbowanych ochotniczek zdecydowałby się na udzielenie komuś pomocy na ulicy, poskarżenie się na obsługę czy jedzenie w restauracji, poproszenie o przysługę oraz otwarte mówienie o czymś denerwującym. Czemu badane kobiety farbowały włosy? Najczęściej zależało im na zwróceniu na siebie uwagi nieznajomych, rodziny i współpracowników. Rzadziej panie chciały się poczuć lepiej we własnej skórze, zachować dotychczasową barwę włosów i młody wygląd lub poeksperymentować z nowym wizerunkiem. W studium wzięły udział kobiety w wieku od 25 do 66 lat. Większość wybierała jasne i ciemniejsze odcienie blondu, a także orzechowy oraz ciemny brąz. Najmniej popularnym kolorem farby była czerń.
  14. W najbardziej płodnym okresie cyklu kobiety zaczynają nieświadomie mówić wyższym głosem, by wykazać potencjalnemu partnerowi, jak bardzo są kobiece (Biology Letters). Greg Bryant i Martie Haselton z Centrum Zachowania, Ewolucji i Kultury Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA) poprosili 69 pań o nagranie głosu w płodnych i niepłodnych dniach cyklu. Okazało się, że im bliżej owulacji znajdowała się dana kobieta, tym bardziej wzrastał tembr jej głosu. Badacze zastrzegają, że nie była to drastyczna zmiana, ale wychwytywała ją aparatura i zapewne męskie ucho, bo do niego ją przecież adresowano. Największą różnicę odnotowano w przypadku dwóch dni poprzedzających jajeczkowanie. Amerykanów zadziwił też fakt, że zmiana tonu następowała tylko wtedy, gdy wśród zdań do wypowiedzenia znajdowała się formułka przedstawiania komuś: Cześć, jestem studentką UCLA. Jak wytłumaczyć zaobserwowane zjawisko? Bryant i Haselton przypuszczają, że mężczyzn pociągają u kobiet wyższe głosy i poddając się sugestiom instynktu, przedstawicielki płci pięknej zaczynają używać nieco wyższego tonu niż zazwyczaj. Wcześniej wykazano, że podczas menstruacji głos kobiet staje się bardziej zachrypnięty, niższy. Jak widać, coraz większa liczba badań wskazuje, że jak inne naczelne reagujemy na sygnały informujące o płodności.
  15. Podobnie jak mężczyźni z tą samą przypadłością, otyłe kobiety często nie potrafią prawidłowo określić, ile kalorii zawierał posiłek czy przekąska, są jednak lepsze od swoich koleżanek z nadwagą i prawidłową masą ciała w ocenie nasilenia własnej aktywności fizycznej. Zespół Tracy Oliver z Temple University porównał samoocenę ilości ruchu z obiektywnymi danymi uzyskanymi za pomocą przyspieszeniomierza. Przy pierwszym i drugim pomiarze, który przeprowadzono po 3 miesiącach, otyłe panie dokładniej określały nasilenie aktywności fizycznej, jednak po roku wszystkim trzem grupom wagowym wychodziło to równie dobrze. Określenie, ile minut poświęciło się na ćwiczenia, dla wielu nie jest łatwym zadaniem. Ale dokładność oszacowań może wzrosnąć pod wpływem edukacji i długotrwałego zaangażowania w aktywność fizyczną – przekonuje Oliver.
  16. Podboje ery wikingów nie były napędzane chęcią zdobycia nowych terytoriów, lecz... żon (Antiquity). James Barret z Cambridge University opowiada, że zwyczaj zabijania noworodków płci żeńskiej doprowadził do niedoboru skandynawskich kobiet. Trzeba więc ich było szukać gdzie indziej. A że siłą... Wybiórcze zabijanie noworodków płci żeńskiej jako część pogańskich praktyk skandynawskich zostało utrwalone w źródłach datowanych na późne średniowiecze, np. w islandzkich sagach. Chcąc wzmocnić proponowane przez siebie wyjaśnienie przebiegu zdarzeń historycznych, Barret przeanalizował alternatywne hipotezy. Wszystko po to, by je ostatecznie odrzucić. Jedna z teorii wskazuje jako przyczynę ery wikingów (koniec VIII-połowa XI w.) udoskonalenie technik żeglowania. Archeolog udowadnia jednak, że migracja ze Skandynawii na Wyspy Brytyjskie odbywała się już w V i VI wieku. Charakterystyczna łódź wikingów umożliwiła podboje, ale nie uruchomiła fatalnego dla okolicznych ludów ciągu wydarzeń. Co więcej, naukowiec twierdzi, że podróż drogą morską z Norwegii do Irlandii nie jest długa i przy możliwościach ówczesnych szkutników zajęłaby około tygodnia. Wojownicy byliby więc w stanie najechać Irlandię dużo wcześniej, niż to w rzeczywistości zrobili. Barret wykluczył też inne przyczyny, m.in. zmiany klimatyczne, przeludnienie czy względy ekonomiczne. Dziwne jest też to, że większość zrabowanych dóbr (metale szlachetne, doskonałej jakości tkaniny i biżuterię) odnajdowano potem w grobach wojowników. Jak gdyby nie były im potrzebne w doczesnym życiu. Przekazy nordyckie wskazują, że Skandynawowie często tworzyli bractwa militarne i prowadzili taki tryb życia, zanim nie mogli założyć domu i znaleźć sobie żony (co stanowiło wyznacznik pozycji społecznej). Mężczyźni angażowali się w wojny z powodu honoru i przekonań religijnych. Wierzyli, że świat począł się z lodowatej pustki i zakończy się w ogniu ostatecznej bitwy. Mimo że je zabijali tuż po urodzeniu, wikingowie ponoć bardzo cenili kobiety. Urządzali im np. uroczyste ceremonie pogrzebowe na morzu. Potwierdza to zatopiona łódź o nazwie Oseberg, gdzie znaleziono dwa żeńskie szkielety i sporo bogactw. To jeden z najważniejszych pochówków ery wikingów.
  17. Timothy Judge i Beth Livingston z Uniwersytetu Florydzkiego twierdzą, że seksizm nadal istnieje i ma się dobrze. Co więcej, przynosi ekonomiczne korzyści, ale tylko wtedy, gdy jest się mężczyzną (Journal of Applied Psychology). Naukowcy zauważyli, że mężczyźni z tradycyjnym poglądem na podział ról w społeczeństwie zarabiają więcej od panów przychylnych emancypacji kobiet. Nie ma tu znaczenia, w jaki konkretny sposób wyrażają się ich przekonania. Czy uznają, że kobieta powinna się zajmować domem i dziećmi, a praca to obowiązek głównie mężczyzny, czy też wierzą, iż gdy żonie zachce się wyjść z domu, wzrasta przestępczość młodocianych. Podobnego związku między poglądami a zarobkami nie odnotowano w przypadku kobiet. Panie optujące za staromodnym podziałem ról nie czerpią zatem większych profitów niż ich nowoczesne koleżanki. Amerykanie przeanalizowali dane zebrane w ramach 4 wywiadów, zrealizowanych w latach 1979-2005. W sumie objęły one 12686 ludzi, którzy w momencie rozpoczęcia studium mieli od 14 do 22 lat. Sześćdziesiąt procent dotrwało do końca badań. W każdym wywiadzie pytano o poglądy dotyczące realizacji ról płciowych w pracy i w domu. Zbierano informacje na temat wychowania religijnego, wykształcenia, sprawdzano też, czy ochotnicy pracują poza domem i czy pozostają w związku małżeńskim. W ramach wcześniejszych badań ustalono, że męskie poglądy na podział ról nadal są bardziej tradycyjne od zapatrywań pań, ale z biegiem czasu różnica ta się zmniejsza. Nawet po uwzględnieniu innych potencjalnie istotnych czynników, takich jak złożoność wykonywanej pracy, liczba godzin spędzanych w firmie czy wykształcenie, okazało się, że mężczyźni o tradycyjnych poglądach zarabiali średnio rocznie o 8,5 tys. dolarów więcej niż panowie skłaniający się ku równouprawnieniu. W grupie kobiet działo się dokładnie na odwrót. Te z nich, które sądziły, że lepiej by było, gdyby zostały w domu, zarabiały średnio o 1,5 tys. dolarów mniej (również w skali rocznej). Natomiast różnica w zarobkach mężczyzn i kobiet z rodzin o tradycyjnym podziale ról była ośmiokrotnie większa niż w małżeństwach bardziej egalitarnych. Jak tłumaczą autorzy badań, różnicy tej nie można wyjaśnić tylko faktem, że kobiety z rodzin tradycyjnych z mniejszym prawdopodobieństwem podejmą pracę zawodową. Najważniejszym czynnikiem jest fakt, że panie o tradycyjnych poglądach otrzymują niższe wynagrodzenie za tę samą pracę od ich mężów tradycjonalistów. Pozostaje tylko pytanie, czemu właściwie ci ostatni są tak dobrze opłacani. Czy pracują pilniej, bo mają świadomość, że są jedynymi lub podstawowymi żywicielami rodziny, czy też chodzi o coś zupełnie innego?
  18. W przypadku dziewczynek łagodniejsze postaci autyzmu mogą nie być wykrywane. Wykazują one bowiem inne objawy niż chłopcy i rzadziej są to zachowania kojarzone z tym zaburzeniem, np. stereotypie ruchowe. Brytyjscy naukowcy zbadali 493 chłopców i 100 dziewczynek z chorobami ze spektrum zaburzeń autystycznych. Do tej pory szacowano, że autyzm występuje 4-krotnie częściej u osób płci męskiej. W świetle najnowszych danych wygląda jednak, że to nieprawda. Dzieci uwzględnione w studium były leczone w Klinice Zaburzeń Społecznych i Komunikacji przy Ormond Street Hospital w Londynie. Inne pochodziły z Sunderland i Finlandii. Wszystkie maluchy uznano za dobrze funkcjonujące, miały one jednak problemy z kontaktami społecznymi i komunikacją. Co ważne, w przypadku dziewczynek obsesyjne zainteresowania częściej dotyczyły ludzi i związków. Rodzicom łatwiej je było zaakceptować, dlatego rzadziej udawali się po poradę do fachowca. Co więcej, takie obsesje nie są zazwyczaj "wyłapywane" przez standardowe kwestionariusze. W przyszłości należy przyjrzeć się zatem dokładniej kwestii, jak zaburzenia ze spektrum autyzmu manifestują się u osób różnej płci. Wg profesora Simona Barona-Cohena, specjalisty z Uniwersytetu w Cambridge, nie ma powodu, by autyzm czy zespół Aspergera przejawiały się u obu płci identycznie. Judith Gould z Narodowego Stowarzyszenia Autyzmu przyznaje, że słyszała o wielu przypadkach, w których autyzm stwierdzano dopiero na późniejszych etapach życia kobiety. Autyzm manifestuje się u kobiet w bardzo złożony sposób, dlatego może być przeoczony. Niewykluczone, że przez nieporozumienia i stereotypy wielu paniom nigdy nie zostanie postawiona właściwa diagnoza i wymkną się one statystykom. Wskutek tego nie zostanie im udzielona pomoc, a to ciężkie przeżycie zarówno dla nich samych, jak i dla ich rodzin. Gould przedstawia też inną teorię. Przypuszcza, że dziewczynki mogą lepiej maskować swoje objawy, żeby dopasować się do społeczeństwa. Cechy takie jak nieśmiałość i nadwrażliwość, częste u osób z autyzmem, są czasem uznawane za cechy typowo żeńskie. Zwraca się na nie uwagę dopiero wtedy, gdy pojawią się u chłopca.
  19. Kobiety mogą się obawiać mizoginów albo próbować z nimi walczyć. Czy jednak naprawdę męski szowinista może im w jakikolwiek sposób zaszkodzić? Okazuje się bowiem, że jawnie dyskryminujące lub obrażające kobiecą dumę otoczenie poprawia uzyskiwane przez nie wyniki (Journal of Experimental Social Psychology). Rodolfo Mendoza-Denton i zespół psychologów z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley zaprosili 170 studentek do wzięcia udziału w pisemnym teście. Losowo wysyłano je do jednego z 3 pokoi: 1) postępowego, a więc w domyśle prokobiecego; znajdowały się tam np. plakaty promujące walkę z rakiem piersi, 2) jawnie seksistowskiego, obwieszonego plakatami z wizerunkami kobiet oraz 3) neutralnego. Dzięki wystrojowi ochotniczki mogły zdobyć informacje nt. poglądów egzaminatora (oczywiście mężczyzny). Przed przystąpieniem do testu dziewczyny wypełniały kwestionariusz dotyczący uwrażliwienia na przejawy dyskryminacji płciowej. Okazało się, że kobiety wyczulone na męski szowinizm wypadały lepiej, gdy rozwiązywały test w "pokoju uprzedzeń" niż w pomieszczeniu neutralnym. Co więcej, uzyskiwały większą liczbę punktów od mniej przejmujących się tym zagadnieniem koleżanek. Mendoza-Denton uważa, że znajomość wroga pozwala działać lepiej. Niepewność odnośnie do czyichś poglądów, rozważanie przy każdym spotkaniu, czy traktowanie będzie uczciwe, czy niesprawiedliwe, znacznie komplikuje sprawę. Na pewno też działa jak pożeracz energii. Zamiast wkładać ją w rozwiązanie zadania, spala się ją podczas bezowocnych dywagacji.
  20. Javier DeFelipe i zespół z Universidad Complutense w Madrycie postanowili przeliczyć liczbę synaps w określonym regionie mózgu kobiet i mężczyzn. Jak łatwo się domyślić, dość znacznie się ona różniła, a neurolodzy sądzą, że to jedna z wielu przyczyn, dla których płcie tak odmiennie podchodzą do rozmaitych wyzwań intelektualnych (Proceedings of the National Academy of Sciences). Średni iloraz inteligencji kobiet i mężczyzn jest taki sam, choć różnią się zarówno rozmiary mózgu, jak i gęstość upakowania neuronów. Mózg mężczyzny jest o ok. 9% większy, a neurony kobiet muszą być bardziej ściśnięte, bo ogranicza je drobniejsza niż u samców czaszka. Hiszpanie skupili się na wycinkach pobranych z lewego płata skroniowego 4 kobiet i 4 mężczyzn z padaczką. Była to zdrowa tkanka, którą jednak trzeba było usunąć, żeby dostać się do umiejscowionych głębiej uszkodzonych rejonów. Neurony z wybranego do analiz miejsca wyspecjalizowały się w przetwarzaniu bodźców społeczno-emocjonalnych. Okazało się, że u mężczyzn występuje o 52% więcej synaps na warstwę. Na razie nie wiadomo, jakie efekty wiążą się ze zwiększoną gęstością synaptyczną. Ekipa DeFelipe podejrzewa, że istnieją rejony, gdzie z kolei kobiety przewyższają panów pod względem liczby połączeń między neuronami. Inna gęstość synaps to zapewne inny układ połączeń, co wpływa na przebieg analizy danych w danym obwodzie neuronalnym.
  21. Od dawna chodzą słuchy, że kobiety wybierają na mężów mężczyzn, którzy z wyglądu przypominają ich ojców, a mężczyźni kobiety podobne do matek. Badania naukowców z Uniwersytetu w Peczu dostarczyły kolejnych dowodów na potwierdzenie istnienia imprintingu seksualnego (Proceedings of the Royal Society: Biological Sciences). Już wcześniej seksuolodzy wykazali, że kobiety czynią z ojców wzór, nawet wtedy gdy są adoptowane. Wdrukowanie ma więc podłoże głównie środowiskowe, a nie genetyczne. Zjawisko nie zachodzi, gdy kobieta ma z ojcem złe relacje. Węgrzy określili parametry twarzy członków 52 rodzin. Odkryli korelacje między wskaźnikami budowy twarzy teściów i zięciów, zwłaszcza środkowych okolic, czyli oczu i nosa, a także synowych i teściowych (tutaj największe podobieństwo dotyczyło ust i żuchwy). Niekiedy podobieństwo było uderzające. Wyniki potwierdziły też werdykty niezależnych sędziów. Nie chodzi tu o samo obycie, zaznajomienie z określonymi rysami, ponieważ dzieci nie włączyły do utworzonego w dzieciństwie modelu percepcyjnego cech rodziców tej samej płci – zaznacza szef zespołu badawczego, profesor Tamas Bereczkei. Synowie i córki koncentrują się na innych parametrach twarzy, ponieważ pozostaje to w zgodzie z ogólnymi preferencjami płci odnośnie do określonych rejonów. Mężczyźni poszukują partnerek podobnych do matek pod względem: 1) pełności i szerokości ust, 2) stosunku szerokości ust do szerokości twarzy, 3) stosunku szerokości żuchwy do szerokości twarzy, 4) długości żuchwy do długości twarzy oraz 5) stosunku długości i szerokości twarzy, co determinuje jej kształt. Być może te właśnie cechy gwarantują płodność... Kobiety koncentrują się na 6 parametrach: 1) stosunku odległości dzielącej usta i łuki brwiowe do ogólnej długości twarzy, 2) odległości między źrenicami w odniesieniu do szerokości fizjonomii, 3) relacji szerokości oka do szerokości twarzy, 4) stosunku odległości między wewnętrznymi kącikami oczu do szerokości buzi, 5) stosunku długości nosa do długości twarzy oraz 6) relacji długości żuchwy do długości twarzy. Panie mogą zwracać szczególną uwagę na centralne partie twarzy, ponieważ w najmniejszym stopniu zmieniają się one z biegiem czasu lub dlatego, że stanowią one najbardziej unikatową część twarzy ojca. Specjaliści sądzą, że imprinting seksualny jest jednym z mechanizmów, pozwalających na wybór partnera o optymalnym stopniu podobieństwa genetycznego. Węgrzy tłumaczą, że podobieństwo kończy się na wyglądzie. Pociąg do nieco innych od własnego zapachów gwarantuje uśredniony stopień pokrewieństwa. Bereczkei, Gabor Hegedus i Gabor Hajnal zebrali grupę 312 dorosłych z 52 rodzin. Większość, podobnie jak rodzice, pozostawała w stabilnych wieloletnich związkach. Parametry ich twarzy porównano z parami losowo wybranymi z populacji.
  22. Krewniaczki homoseksualnych mężczyzn mają więcej dzieci. Wg naukowców z Uniwersytetu w Padwie, oznacza to, że odpowiadający za te dwa zjawiska gen musi się znajdować na chromosomie X. Ich ostatnie odkrycia wskazują też, że identyczny mechanizm wchodzi w grę w przypadku biseksualizmu (The Journal of Sexual Medicine). To pomaga uzyskać odpowiedź na nurtujące wszystkich pytanie: w jaki sposób mogłyby egzystować "gejowskie geny", skoro ich właściciele się nie rozmnażają? Odpowiedź jest bardzo prosta: ten sam gen, który doprowadza do tego, że mężczyźni lubią mężczyzn, powoduje, że kobiety również bardziej za nimi przepadają i mają z nimi więcej dzieci – opowiada niezaangażowany w badania Dean Hamer z Narodowych Instytutów Zdrowia w Bethesdzie. Amerykanin Simon LeVay sądzi, że takie panie są hiperheteroseksualne. Dowodzi też, że pozytywny wpływ genu związanego z chromosomem X na żeńską płodność równoważy jego negatywne oddziaływanie w linii męskiej. Zespół Andrei Campeiro Ciani poprosił 239 mężczyzn o wypełnienie kwestionariusza, który dotyczył ich rodzin i doświadczeń seksualnych. Na tej podstawie stwierdzono, kto z ochotników jest hetero-, bi-, a kto homoseksualny. Okazało się, że ciotki (ale nie stryjenki), babki i matki zarówno homo-, jak i biseksualistów urodziły więcej dzieci niż krewne panów o orientacji heteroseksualnej. Camperio Ciani wzdraga się przed używaniem sformułowania "gejowski gen". Podobnie jak Hamer, uważa, że istota jego działania polega na wzmożonym pociągu seksualnym do mężczyzn u obu płci. Chodzi więc zatem o postawę kobiet, a nie o faktyczne zwiększenie ich płodności. Włosi dowodzą, że skoro ten sam gen występuje u mężczyzn homo- i biseksualnych, tożsamość seksualna człowieka jest wynikiem współdziałania genetyki i środowiska. W ten sposób kształtują się różne fenotypy.
  23. Zakłada się, że podczas negocjacji mężczyźni będą bardziej asertywni, a kobiety skupią się na nawiązywaniu więzi z partnerem. Jared Curhan z MIT i Jennifer Overbeck z Uniwersytetu Południowej Kalifornii zauważyli jednak, że kiedy ludzie próbują wywrzeć na kimś dobre wrażenie, zachowują się inaczej, niż przewidują stereotypy płciowe (Negotiation and Conflict Management Research). Naukowcy zebrali 190 studentów kierunków biznesowych. Przydzielono ich do jednopłciowych grup. Część trafiła do zespołu pracodawców, a część do zespołu ubiegającego się o jakieś stanowisko. Połowie ochotników zaoferowano pieniądze, które miały stanowić dodatkową zachętę do zaimponowania partnerom negocjacji. Poza tym eksperyment był typową symulacją rozmowy w sprawie zatrudnienia. Zachęceni gotówką do wywierania na kimś dobrego wrażenia członkowie grupy o wyższym statusie (szefostwo) zachowywali się odwrotnie niż można by się spodziewać, biorąc pod uwagę stereotypy. Kobiety negocjowały bardziej agresywnie, a dla odmiany mężczyźni łagodzili swoje podejście do rozmówców. Amerykanie przypuszczają, że nagroda skłania do eliminowania potencjalnych wad, dostrzeganych przez drugą z negocjujących stron. Panie nie chcą być postrzegane jako zbyt miękkie i nieskuteczne negocjatorki, dlatego zaczynają zdecydowanie obstawać przy swoich racjach. Z kolei panowie nie zamierzają uchodzić za agresywnych za wszelką cenę, dlatego starają się zwracać uwagę na potrzeby i prośby innych. Jak partnerzy interakcji oceniali niecodzienne zachowania każdej z płci? Emocjonalni mężczyźni rzeczywiście bardziej podobali się odbiorcom, niestety, tego samego nie można już powiedzieć o zdecydowanych kobietach.
  24. Mężczyźni są bardziej hojni, gdy przebywają w towarzystwie kobiet pięknych niż uznawanych za mało atrakcyjne czy przedstawicieli własnej płci. Same panie okazują się odporniejsze na wpływ urody osób z otoczenia i w każdym przypadku decydują się na podobne datki. Profesor Robin Dunbar z Uniwersytetu w Oksfordzie, szef zespołu badawczego, uważa, że dla mężczyzn hojność jest sposobem na zdobycie względów atrakcyjnej partnerki. W ten sposób demonstrują możność i chęć zainwestowania (środków) w związek i opiekowania się ewentualnym potomstwem. Kupowanie prezentów, by zrobić na kobiecie wrażenie, jest częścią rytuału ludzkich zalotów już od jakiegoś czasu, ale wydaje się, że to raczej akt hojności, a nie sam prezent stanowi właściwy sygnał. W ramach wcześniejszych eksperymentów zaobserwowano, że przedstawicielki płci pięknej lubią mężczyzn z gestem. Do krótkich związków wybierają typ heroiczny, ale na wieloletniego partnera typ altruisty. Wendy Iredale z Wydziału Psychologii Uniwersytetu w Kent zebrała grupę 45 mężczyzn i 45 kobiet. Wszyscy brali udział w kilku grach, gdzie można było zarobić do 24 funtów. Na koniec ludzi zapytano, czy nie chcieliby przeznaczyć części nagrody na cele charytatywne. W czasie podejmowania decyzji ochotnicy byli sami lub z osobą tej samej bądź odmiennej płci. Potem mieli ocenić jej/jego atrakcyjność. Przebywając z kobietą, mężczyźni przeznaczali na zbożny cel od połowy do całości dochodu. Byli bardziej hojni, gdy uznawali ją za piękną. Kiedy byli sami lub z innym mężczyzną, decydowali się co najwyżej na datek w wysokości 40 procent zarobku. Kobiety zawsze wyrażały chęć przekazania innym ok. 40% zdobytych w grach pieniędzy. Nie miało tu znaczenia, w jakich warunkach odbywała się donacja. Iredale dodaje, że we wszystkich społeczeństwach świata publiczne akty hojności to domena mężczyzn. Największymi filantropami są właśnie panowie.
  25. Na późniejszych etapach życia kobiety stają się statystycznie bardziej nieszczęśliwe od mężczyzn, mimo że startują z wyższego poziomu zadowolenia – twierdzą Anke Plagnol z Uniwersytetu w Cambridge oraz Richard Easterlin, ekonomista z Uniwersytetu Południowej Kalifornii (Journal of Happiness Studies). Badacze wykorzystali reprezentatywne dane z kilku dekad. Zależało im na określeniu wpływu zawiedzionych nadziei i niespełnionych marzeń na ogólne poczucie dobrostanu. Amerykanie podkreślają, że oczekiwania dotyczące sukcesu mogą się różnić w pokoleniach wzrastających w innym czasie i warunkach (np. wśród współczesnych 30-latków i osób przeżywających młodość w dobie wielkiego kryzysu). Ponadto dane uzyskiwane w różnych przedziałach czasowych pochodzą najprawdopodobniej z prób o innym "składzie" demograficznym. Podczas analiz kontrolowano kilka czynników, m.in.: pokolenie (przedwojenne, wyż demograficzny, pokolenia X oraz Y itp.), rasę oraz wykształcenie. Okazało się, że we wczesnej dorosłości kobiety są szczęśliwsze od mężczyzn, ale z czasem poziom zadowolenia obu płci się zrównuje, a potem (po 48. roku życia) przewagę zdobywają panowie. Wzorzec ustalony dla ogólnego zadowolenia z życia jest także dostrzegalny w podejściu do dwóch konkretnych dziedzin: finansów i rodziny. Dzieje się tak, gdyż mężczyznom w większym stopniu udaje się zrealizować plany i marzenia. Oczekiwania obu płci odnośnie życia uczuciowego i rodzinnego są bardzo podobne. Aż 9 na 10 osób pragnie szczęśliwego małżeństwa/związku. Dla mężczyzny najsmutniejszy okres przypada między 20. a 30. rokiem życia. Pokrywa się to najczęściej z czasem, gdy jest on samotny. Młodzi mężczyźni są też w większym stopniu niż młode kobiety niezadowoleni ze swoich zarobków. Nie są one gorsze, ale panowie po prostu więcej oczekują i dlatego boleśniej odczuwają rozdźwięk między pragnieniami a rzeczywistością. Po trzydziestce sytuacja mężczyzn wydatnie się poprawia. Po 34. roku życia mężczyzna częściej jest żonaty niż statystyczna kobieta zamężna, a różnica ta z wiekiem tylko się pogłębia. Panowie są bardziej zadowoleni z życia rodzinnego, bo zwyczajnie je mają... Z biegiem lat poprawia się sytuacja finansowa i siła nabywcza mężczyzn. Wtedy zaczynają się angażować w duże inwestycje, które w młodszym wieku pozostawały wyłącznie kwestią marzeń. Chodzi tu np. o domki letniskowe czy nowsze samochody. Easterlin zauważył w ramach wcześniejszych badań, że współczesne pokolenia są mniej zadowolone ze swojego stanu posiadania, mimo że mają więcej niż ich rodzice czy dziadkowie. A oto trzy wymieniane przez Amerykanów przełomowe daty w życiu: 41 lat: wiek, w którym zadowolenie finansowe mężczyzn przewyższa zadowolenie kobiet; 48 lat: wiek, w którym ogólne zadowolenie z życia panów zaczyna być większe niż żeński odpowiednik; 64: przeciętny wiek, w którym satysfakcja z życia rodzinnego mężczyzn zaczyna być większa niż kobiet.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...