Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'kobieta' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 75 wyników

  1. Jaką technikę tańca powinien wybrać samotny mężczyzna w klubie nocnym, by zwrócić na siebie uwagę kobiet i stać się obiektem ich westchnień? Najlepiej taką, która stała się sławna dzięki Johnowi Travolcie i jego roli Tony'ego Manero w Gorączce sobotniej nocy. To naprawdę działa! Dr Peter Lovatt i inni psycholodzy z Hertfordshire University nie polecają za to zdecydowanie stylu tatusia, zademonstrowanego przez Davida Brenta w serialu telewizyjnym Biuro. Mężczyzna wykonuje wtedy figury popularne w różnych stylach tańca, poruszając się przy tym z lekkością słonia w balecie. Serca wybranki nie da się też zdobyć szuraniem, czyli przenoszeniem ciężaru ciała z nogi na nogę, do którego od czasu do czasu dodaje się wymachy rękoma. Lovatt wyjaśnia, że taniec w klubie nocnym jest odpowiednikiem zachwalania swoich walorów w okresie godowym przez samce innych gatunków. Chciałem sprawdzić, jakie cechy tańca [...] sprawiają, że mężczyzna jest postrzegany jako bardziej męski, dominujący czy atrakcyjny. Doktor nieprzypadkowo zdecydował się na badanie tej właśnie kwestii, ponieważ w przeszłości był zawodowym tancerzem. Nakręcił 15 filmików wideo, obrazujących różne style tańca. Uwiecznił na nich samego siebie, ale zamazał sylwetkę, tak by widać było tylko charakter ruchu, a nie konkretną osobę. Pokazał nagrania 55 kobietom i poprosił, by określiły, jak męskie, dominujące i atrakcyjne są jego ruchy. Okazało się, że tancerz przestępujący nieśmiało z nogi na nogę był oceniany najniżej we wszystkich trzech kategoriach. Zamaszyste ruchy tatusia również uznawano za nieatrakcyjne, ale jednocześnie za najbardziej dominujące. Doskonale skoordynowane, złożone i wyważone ruchy były przez panie oceniane najwyżej. Psycholodzy mają nadzieję, że uzyskane przez nich wyniki pomogą mężczyznom w każdym wieku – zarówno nastolatkom, jak i osobom starszym, które częściej twierdzą, że nie są dobrymi tancerzami. Levatt opowiada, że nie każdy jest w stanie wyzwolić w sobie Travoltę, ponieważ na płynność, koordynację i złożoność ruchów wpływa stężenie testosteronu, które oddziaływało na konkretnego człowieka w okresie ciąży. Najlepsze rozwiązanie dla kogoś, kto ma w zwyczaju robić małe kroczki, to wykonywanie co jakiś czas kilku losowo wybranych ruchów. Kobiety postrzegają takiego mężczyznę jako bardziej dominującego i atrakcyjnego. To proste: silniej przyciągasz wzrok, gdy wykonujesz ruchy, których nikt się nie spodziewa. Jeśli z kolei dany mężczyzna rozrzuca szeroko ręce i robi wielkie kroki, polepszy swoją sytuację, gdy będzie się "otwierać", czyli rozkładać na boki ręce i nogi, i zamykać do taktu muzyki. Brytyjczycy opisują też pokrótce wiadomości przekazywane poprzez wybór określonego stylu tańca. I tak np. Hip-hop wymaga dużych, asymetrycznych i, wydawałoby się, przypadkowych ruchów, stanowi więc klarowny wyraz dominacji. Zobaczmy więc, jak tańczy "tatusiek" bez szans u płci pięknej: I jak robi to Travolta:
  2. Australijscy naukowcy zdefiniowali zmianę genetyczną, która może tłumaczyć rozwój transseksualizmu u ludzi. Zjawisko transseksualizmu, czyli zaburzenia identyfikacji płciowej, od wielu lat zastanawiało badaczy z całego świata. Rozważano wiele możliwych przyczyn tego syndromu, zarówno tych związanych z dziedziczeniem, jak i z wpływem otoczenia. Najnowsze badania sugerują, że element genetyczny odgrywa istotną rolę w rozwoju skłonności do rozwoju transseksualizmu. Zdaniem badaczy z australijskiego Monash University, za rozwój zaburzenia odpowiedzialny jest najprawdopodobniej gen receptora androgenowego (AR) - białka odpowiedzialnego za wykrywanie męskich hormonów płciowych (głównie testosteronu) i przekazywanie informacji o tym zdarzeniu do innych elementów komórki. Jak tłumaczy Vincent Harley, szef zespołu naukowców badających to zagadnienie, w społeczeństwie istnieje przekonanie, że transseksualizm to po prostu wybór stylu życia, lecz nasze odkrycie wspiera raczej tezę o biologicznym podłożu procesu identyfikacji płciowej. Obiektem badań naukowców z Australii był materiał genetyczny pobrany od 112 dotkniętych transseksualizmem mężczyzn (tzn. osób o anatomicznych cechach męskich identyfikujących się z płcią żeńską) oraz 258 mężczyzn niewykazujących objawów zaburzenia. Testy genetyczne wykazały, że u osób z pierwszej grupy częściej (55,4%, wobec 47,6% w drugiej grupie) występował zmodyfikowany, dłuższy wariant genu dla receptora androgenowego. Sugeruje to, że choć czynnik genetyczny nie jest decydujący dla powstania zaburzeń identyfikacji płci, może on mieć istotny wpływ na ten proces. Zdaniem autorów odkrycia, wydłużony fragment genu AR może, już na etapie życia płodowego, prowadzić do osłabienia sygnalizacji wewnątrzkomórkowej inicjowanej przez receptor. Prawidłowe zachodzenie tego zjawiska jest niezbędne dla maskulinizacji płodu, czyli nabrania przez dojrzewającego osobnika cech charakterystycznych dla płci męskiej. Jeżeli odpowiednie sygnały nie zostaną przekazane, płód rozwija się według "domyślnego" planu rozwoju, czyli w kierunku organizmu płci żeńskiej. Badacze z Monash University zastrzegają, że wyniki ich badań nie są ostateczne i nie należy ich traktować jako stuprocentowo pewnych. W swojej publikacji zaapelowali o przeprowadzenie dalszych badań, które zweryfikują prawdziwość stawianej tezy.
  3. Kiedy widzimy cień osoby maszerującej w mroku ulicą, ocena tego, czy ten ktoś zbliża się do nas, czy oddala, zależy od tego, czy jest to kobieta, czy mężczyzna (Current Biology). W przeszłości naukowcy wykazali, że jako gatunek potrafimy określić płeć, wiek, nastrój i cechy osobowości człowieka, widząc zaledwie kilka jego ruchów. Ludzie są bystrymi obserwatorami innych. Wiemy sporo o sobie nawzajem już na pierwszy rzut oka. Jak się to dzieje, to bardzo interesujące pytanie, zwłaszcza że niektórzy wydają się w tym szczególnie dobrzy – zastanawia się Rick van der Zwan z Southern Cross University. Aby uzyskać odpowiedź na to pytanie, Australijczycy przeprowadzili ciekawy eksperyment. Wolontariuszom pokazywano zbitki kropek, które z grubsza przypominały ludzi. Obrazy te uzyskano, filmując prawdziwe osoby, poruszające się na bieżni w kierunku do lub od kamery z przyczepionymi do ubrania światełkami. Widząc kogoś z podświetlonymi stawami, kto w dodatku się nie rusza, niezwykle trudno stwierdzić, na co konkretnie patrzymy. Gdy jednak zaczyna iść, od razu staje się jasne, że to osoba. Można też wyciągać wnioski na temat jej natury. Czy jest to mężczyzna, czy kobieta, ktoś młody czy w jesieni życia, czy jest wesoły, czy zasmucony. Tego wszystkiego domyślamy się, nie postrzegając kształtu, tylko ruch. "Postaci" z kropek poruszały się w różny sposób. Czasem chodziły jak dziewczęce dziewczyny, a czasem jak niezdarny facet. Pomiędzy nimi znajdował się piechur neutralny płciowo, który w połowie przypadków był uznawany za mężczyznę, a w połowie za kobietę. Co dziwniejsze, gdy cień identyfikowano jako męski, badanym wydawało się, że się do nich zbliża (nawet gdy osoba, którą wykorzystano jako model tego cienia, się oddalała). Jeśli stwierdzano, że to kobieta, postać miała się, wg wolontariuszy, oddalać, choć w rzeczywistości model zbliżał się do kamery. Podobne odchylenie percepcyjne obserwowano u badanych obojga płci. Z tego powodu van der Zwan przypuszcza, że w męskim i kobiecym sposobie poruszania się jest coś takiego, co wpływa na postrzeganie umiejscowienia w przestrzeni. Nie wiedząc, gdzie przemieszcza się mężczyzna, lepiej założyć, że się zbliża. Zyskujemy wtedy czas, by przygotować się do walki lub ucieczki. Oddalająca się kobieta to również istotny sygnał, tym razem dla dziecka. Oznacza to bowiem potencjalną utratę matki, której trzeba jakoś przeciwdziałać.
  4. Badania DNA wykazały, że osoba, której w 1950 roku zakazano udziału w zawodach sportowych z powodu wątpliwości dotyczących jej płci, naprawdę była kobietą. Niestety, sama Foekje Dillema nie może się już cieszyć z orzeczenia, bo zmarła 5 grudnia zeszłego roku w Kollum we Fryzji. Zamieszanie, co oczywiste, źle wpłynęło na jej stan psychiczny. Dillema zamknęła się w sobie i prowadziła pustelniczy tryb życia. Przez co najmniej rok nie wychodziła z domu. Wg doktora Kamlesha Madana, naukowca z Leiden University, po głębszym namyśle Holenderka była kobietą. Z genetycznego punktu widzenia stanowiła mozaikę chromosomów męskich i żeńskich (mozaicyzm), z przewagą pierwiastka żeńskiego w stosunku 3:1. Badacz wyjaśnia, że tego typu przypadki są rzadkie, a przyczyną jest zlewanie się zarodków męskich i żeńskich w łonie matki. Ponieważ istnieje naturalny mechanizm zabezpieczający, zazwyczaj dochodzi do poronienia. Tutaj się tak jednak nie stało. Definitywnie była kobietą i nigdy nie powinna zostać wykluczona przez Holenderski Narodowy Związek Lekkoatletyczny. Dillemę uznano za mężczyznę, ponieważ miała zmaskulinizowane rysy twarzy i potężniejsze od kobiecych mięśnie nóg. Stwierdzono u niej nienaturalnie wysoki poziom testosteronu. Dillema stanowiła konkurencję dla innej wybitnej holenderskiej lekkoatletki Fanny Blankers-Koen, która podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich w 1948 roku zdobyła aż 4 złote medale, a w 1999 roku Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych obwołało ją sportsmenką stulecia.
  5. Międzynarodowy zespół naukowców odkrył portret kobiety, ukryty pod obrazem Pastwisko w kwiatach (Pasture in Bloom, 1887) Vincenta van Gogha. Udało się to dzięki zastosowaniu zaawansowanej techniki rentgenowskiej. Nad projektem pracowali m.in. specjaliści z Politechniki w Delft oraz Uniwersytetu w Antwerpii. Istnienie "drugiego dna" nikogo raczej nie zaskoczyło, bo holenderski artysta często zamalowywał swoje obrazy. Wg historyków sztuki, niemal jedna trzecia wczesnych prac powstała na innych szkicach. Indukowana promieniowaniem synchrotronowym spektroskopia fluorescencji rentgenowskiej (ang. synchrotron radiation induced X-ray fluorescence spectroscopy, SR-XRF) pozwoliła na ujawnienie jednego z nich. Akademicy nie posłużyli się stosowaną zazwyczaj w takich przypadkach radiografią rentgenowską, wskazując na jej ograniczenia. W projekcie uczestniczyli m.in. eksperci z Deutsches Elektronen-Synchrotron w Hamburgu i przedstawiciele Muzeum Kröller-Müller, gdzie na co dzień wystawiany jest obraz (zamiennie z podanym wyżej tytułem stosuje się też podpis Grasgrond, ang. Patch of grass, czyli Łan trawy). Obraz poddano oddziaływaniu silnej, choć niewielkiej wiązki promieni X, emitowanej przez synchrotron. Następnie zmierzono fluorescencję poszczególnych warstw dzieła sztuki. Parametr ten określano oddzielnie dla każdego składnika chemicznego, np. dla atomów ołowiu czy rtęci, a więc użytych przez malarza barwników. Ponieważ posłużono się promieniowaniem synchrotronowym, wierzchnie warstwy obrazu w mniejszym stopniu zakłócały badanie warstw spodnich. Technika ta jest też szybka, co pozwoliło na zwizualizowanie dużej powierzchni w stosunkowo krótkim czasie. Zarys głowy kobiety na Pastwisku w kwiatach zauważono już wcześniej. Obszar, na którym widnieje (17,5x17,5 cm), skanowano przez dwa dni. Teraz widoczne stały się wszystkie szczegóły, a także rozmieszczenie barw. Badacze prześledzili obszary występowania atomów rtęci i antymonu: pierwiastków wchodzących w skład pigmentów. Na dodatkowe testy obraz przewieziono z Hamburga do European Synchrotron Radiation Facility w Grenoble. Wykryto antymonian ołowiu (żółcień neapolitańską) o żółtobrązowej barwie oraz cynober (siarczek rtęci).
  6. Dieta silnie wpływa na długość życia i sukces reprodukcyjny. Co jest dobre dla mężczyzn, nie musi jednak sprzyjać kobietom i na odwrót. Tymczasem współcześni ludzie bazują na kosmopolitycznym menu, które poprzez swoje uśrednienie nie służy żadnej z płci (Current Biology). Naukowcy z Uniwersytetu w Sydney i nowozelandzkiego Massey University uważają, że skoro na gruncie ewolucyjnej walki płci cechy sprzyjające samcom szkodzą samicom i vice versa, konflikt ten może również wpływać na dietę, rozmnażanie i starzenie. Rob Brooks, dyrektor Centrum Badań Ewolucyjnych i Ekologicznych na Uniwersytecie Nowej Południowej Walii, sądzi, że układając dla kogoś optymalną dietę, należy uwzględnić co najmniej kilka danych demograficznych, m.in. płeć i wiek, a zatem tzw. status reprodukcyjny. Kobieta w latach płodnych może bowiem potrzebować, i najprawdopodobniej tak właśnie jest, zupełnie innych składników niż kobieta, która przeszła menopauzę. Naukowcy badali świerszcze z gatunku Teleogryllus commodus. Zauważyli, że zarówno samcom, jak i samicom służyło menu obfitujące w węglowodany i ubogie w białka. Maksymalnie wydłużało ono ich życie. Jeśli jednak wziąć pod uwagę sukces reprodukcyjny, między płciami pojawiły się duże różnice w zakresie najkorzystniejszego stosunku węglowodanów do białek. Samce żyły najdłużej i płodziły najwięcej potomstwa przy wskaźniku 8:1, a samice miały najwięcej młodych przy proporcji 1:10. Mając wybór, samice zjadały paradoksalnie tylko niewiele więcej białek od samców (a powinny ich pochłonąć 10-krotnie więcej). Uwspólniona, a nie specyficzna dla płci zdolność wyczuwania i wyboru pokarmu (preferencja pokarmowa) nie służy zatem ani tym, ani tym. Warto więc pamiętać, że to, na co jesteśmy zaprogramowani, niekoniecznie jest dla nas najlepsze. Naukowcy sądzą, że za zaobserwowane zjawisko odpowiadają takie same w większości geny samców i samic. Brooks podkreśla, że u człowieka różnice związane z reprodukcją są silniej zaznaczone niż u świerszczy. Przypomina o ogromnych ilościach energii i białek, potrzebnych do wzrostu płodu i wykarmienia oseska. To, co powinni jeść kobieta i mężczyzna, może być zupełnie inne od naszych wyobrażeń. Ale podobnie jak Teleogryllus commodus, odżywiamy się z grubsza tym samym. Gdyby przełożyć wyniki badań na owadach na członków naszego gatunku, to kobiety powinny pałaszować steki i befsztyki, a mężczyźni częściej sięgać po słodycze lub owoce.
  7. Badacze z Uniwersytetu w Buffalo (UB) opisali zestaw związków chemicznych odpowiedzialnych za stan zakochania. Jeśli pojawiają się w określonym miejscu we właściwym czasie i w prawidłowej kolejności, mogą zadziałać jak strzała Kupidyna... Istnieje kilka rodzajów substancji koniecznych dla wytworzenia się romantycznego związku — tłumaczy Mark Kristal, profesor psychologii na UB. Aby ktoś się zakochał, musi zadziałać cały kompleks bodźców zewnętrznych i różnych procesów biochemicznych, w dodatku we właściwej kolejności. Jako pierwszy powinien zadziałać zapach. Woń tworzy coś w rodzaju ram dostosowanych do kulturowych kryteriów atrakcyjności. Na przykład: lepiej pachnieć jak truskawki czy róże niż kojarzyć się ze stęchlizną. Potem przychodzi czas na feromony, które nie należą do dziedziny kultury, lecz natury. Związki te [...] prawdopodobnie nie pachną, ale oddziałują na mózg za pośrednictwem zmysłu węchu i narządu nosowo-lemieszowego. Regulują zachowania związane z seksem, czujnością, terytorialnością, agresją oraz strachem. W przypadku erotyki pozwalają wyjaśnić zmiany w libido, lecz już nie wybór konkretnego partnera. U ludzi kochanka wybiera się prawdopodobnie na postawie wskazówek zmysłowych: wzrokowych, zapachowych, słuchowych i dotykowych". Ich rola, zwłaszcza zapachu, zwiększa się z upływem czasu. "Po jakimś czasie trwania w związku, rozpoznając się nawzajem, polegamy raczej na woni, a nie na feromonach. Badania wykazały, że ludzie umieją zidentyfikować noszoną koszulkę swojego mężczyzny czy kobiety właśnie na podstawie zapachu. W łańcuchu wydarzeń teraz musi zadziałać mózg, który wytwarza substancje odpowiedzialne za powstanie i utrzymanie przywiązania. Kristal wymienia m.in. wazopresynę i oksytocynę, a także dopaminę (działającą w obszarze brzusznym nakrywki). Ta ostatnia odpowiada za nagradzające właściwości seksu i miłości. Psycholog demitologizuję rolę afrodyzjaków w zdobywaniu partnera. Według niego, zamiast zażywać hiszpańską muchę, sproszkowany róg nosorożca czy zajadać się czekoladą, lepiej ładnie pachnieć i wyglądać jak ktoś, komu się dobrze powodzi.
  8. Mężczyźni z natury mają większe poczucie humoru niż kobiety. To wynik działania testosteronu – twierdzi jeden z naukowców. Płeć brzydka częściej się wygłupia i wygłupy te są bardziej agresywne, mówi Sam Shuster z Norwich University Hospital. Shuster, który hobbistycznie jest komikiem, obserwował, w jaki sposób obie płci reagują na jego występy. Kobiety komentowały, zachęcały, a mężczyźni szydzili. Najbardziej agresywni byli młodzi mężczyźni. Już wcześniej zauważono, że np. kobiety opowiadają mniej kawałów, a wśród komików zdecydowanie przeważają mężczyźni. Badania wykazały też, że w swoich żartach mężczyźni częściej szydzą z innych. Zdaniem profesora Shustera, różnice w poczuciu humoru są związane z naszym życiem płodowym, podczas którego decydowała się nasza płeć. Udokumentował on zachowania ponad 400 osób, które oglądały jego występy. Stwierdził, że aż 75% mężczyzn odzywało się, próbując dodać coś śmiesznego. Kobiety były znacznie bardziej powściągliwe. Mężczyźni często atakowali go słownie. Szczególnie było to widoczne w przypadku młodych. Z kolei starsi panowie komentowali występy bardziej życzliwie, upodabniając się w tym względzie do kobiet. Doktor Nick Neave z University of Northumbria wyjaśnia, że agresja, to wynik działania testosteronu. Nabijanie się z komika może być spowodowane tym, iż występujący skupia na sobie uwagę kobiet, odwracając ją tym samym od innych mężczyzn. Próbują więc oni temu przeciwdziałać. Szczególnie dotyczy to młodych mężczyzn, gdyż dopiero rozpoczynają oni rywalizację, nie mają ustalonej pozycji, więc czują się szczególnie zagrożeni.
  9. Wyniki II fazy badań klinicznych przeciwwirusowego żelu, inaktywującego wirusa HIV, zakończyły się sukcesem - donoszą badacze z Uniwersytetu Alabama w Birmingham i Szkoły Medycznej Uniwersytetu w Pittsburghu. W czasie testów żel, zawierający składnik aktywny: tenofovir, był aplikowany samodzielnie przez kobiety HIV-negatywne. Wszystko wskazuje na to, że może stać się niedługo skutecznym i rutynowo stosowanym środkiem spowalniającym rozprzestrzenianie "dżumy XXI wieku" - AIDS. Większość kobiet biorących udział w teście przyznało, że chętnie stosowałoby tę substancję codziennie lub przed stosunkiem płciowym, gdyby został on zatwierdzony do powszechnego użytku. Żel jest łatwy w użyciu i dobrze tolerowany przez HIV-negatywne kobiety. To najważniejsze z naszych spostrzeżeń - mówi Craig Hoesley, lekarz z wydziału chorób zakaźnych Uniwersytetu Alabama. Mamy teraz możliwość rozszerzenia badań i dokładniejszego zbadania, czy jest on skutecznym środkiem zapobiegającym rozprzestrzenianiu się infekcji HIV. Należy zaznaczyć, że zakończona właśnie faza badań nie miała na celu stwierdzenia skuteczności leku, a jedynie jego nieszkodliwość. Zgodnie z przepisami, wstępne testy skuteczności leku należy przeprowadzić in vitro, następnie pierwszy etap badań na ludziach ma na celu głównie określenie stopnia szkodliwości i występowania działań niepożądanych w wyniku podawania farmaceutyku. Dopiero kolejna faza badań ma na celu zbadanie, czy substancja spełnia swoje zadanie jako lekarstwo. W oparciu o to, czego już się dowiedzieliśmy, możemy rozpocząć kolejny etap badań z większą niż dotychczas pewnością i odpowiedzieć na pytanie, czy tenofovir i podobne żele inaktywujące HIV mogą okazać się lepsze niż dotychczas testowane, nieskuteczne substancje - tłumaczy dr Sharon L. Hillier, dyrektor zespołu badawczego ds. chorób przenoszonych drogą płciową Szkoły Medycznej Uniwersytetu w Pittsburgu. Był on także głównym pracownikiem nadzorującym badania II fazy tenofoviru. Celem badań było wykazanie, czy tenofovir jest skuteczny w codziennym użyciu przez sześć miesięcy oraz przy stosowaniu zaraz przed każdym stosunkiem seksualnym. Szczęśliwie okazało się, że w obu sytuacjach lek nie wykazuje niepożądanych reakcji. Należy dodać, że na tym etapie badań pacjentki były proszone o używanie prezerwatyw przy każdym kontakcie. Nie tylko subiektywne odczucia pacjentek wykazują brak niekorzystnego wpływu na organizm. Także badania wątroby, krwi oraz nerek w obu grupach badanych nie wykazywały żadnych odstępstw od grupy kontrolnej, przyjmującej identycznie wyglądający żel placebo, niezawierający tenofoviru. Badania II fazy objęły 200 aktywnych seksualnie kobiet nie wykazujących obecności wirusa HIV w organizmie. Do testów zaproszono panie w wieku od 19 do 50 lat, spośród których 64% było zamężnych. Co istotne, kobiety przyjmowały lek chętnie i nie unikały jego stosowania. Aż 80 procent pań, które proszono o używanie żelu na 2 godziny przed stosunkiem, stosowało się do tych reguł aż do końca całej serii badań. Wśród pań z drugiej grupy badanej odsetek ten był jeszcze wyższy: aż 83% kobiet przyjmowało lek codziennie, czyli tak, jak zalecali im lekarze nadzorujący testy. Dr Hoesley twierdzi, że spośród badanych kobiet aż 90% przyznało, że gdyby lek został zatwierdzony do powszechnego użytku, poważnie rozważyłyby jego stosowanie niezależnie od zalecanej częstotliwości podawania w trosce o własne zdrowie i zabezpieczenie przed HIV i AIDS. Panie nie miały także nic przeciw formie aplikowania leku - uznały ją za wygodną i prostą w stosowaniu. Tenofovir, aktywny składnik badanego żelu, należy do klasy nukleotydowych inhibitorów odwrotnej transkryptazy, które naśladują składniki syntetyzowanego przez wirusa DNA, wiążą się z nim i jednocześnie blokują go. W ten sposób enzym wirusa zostaje zablokowany, a on sam jest niezdolny do namnażania. Choć przed lekiem jeszcze długa droga do jego ewentualnej rejestracji przez administrację, mamy nadzieję, że stanie się on oczekiwanym od dawna przełomem w walce z epidemią HIV i AIDS.
  10. Atrakcyjna kobieta nie tylko musi mieć wysoki głos, ale także mówić mężczyznom coś miło łechczącego ego. Brytyjscy naukowcy z University of Aberdeen poprosili 30 panów o wysłuchanie nagrań kobiet w wieku ok. 25 lat. Wszystkie mówiły "Naprawdę cię lubię". Zadanie ochotników polegało na ocenie ich atrakcyjności. Mężczyźni nie widzieli żadnej z nich, oceny dokonywali tylko na podstawie głosu. Gdy sztucznie zwiększano wysokość głosu, lekko przyspieszając odtwarzanie nagrania, wzrastały przyznawane przez panów noty. Potwierdza to wnioski wyciągnięte na podstawie wcześniejszych badań, w ramach których okazywało się, że wyższe kobiece głosy są kojarzone z młodością i płodnością. Im wyższy głos, tym bardziej jego właścicielka podobała się wolontariuszom. Kiedy mężczyznom odtwarzano wypowiadane przez te same kobiety zdanie "Tak naprawdę cię nie lubię", zaniżali oni atrakcyjność pań (wysokość głosu nie miała tu znaczenia). Gdy taśmę puszczano od tyłu, tak że czytelny pozostawał jedynie tembr, przyznawane oceny ponownie wzrastały (Biology Letters). Wskazówki głosowe to tylko część arsenału, jakim dysponują i posługują się kobiety. Poza tym mogą zachęcać mężczyzn uśmiechem, przyjemnym wyrazem twarzy itp., z pewnością sama uroda jednak nie wystarczy. Wg profesora Benedicta Jonesa, to, że mężczyźni potrzebują spójności w zakresie tych wszystkich cech, jest pozostałością ewolucyjną. Trzeba wiedzieć, na kogo warto trwonić czas i energię...
  11. Naukowcy z University of Virginia testują rodzaj Viagry dla kobiet. LibiGel zawiera testosteron i ma zwiększyć libido kobiet, które straciły zainteresowanie seksem. W ciągu najbliższych miesięcy z żelu będą mogły skorzystać panie, które cierpią na oziębłość seksualną. Doktor Anita Clayton, psychiatra z University of Virginia mówi, że oziębłość to najczęściej spotykane zaburzenie seksualne u kobiet. Obecnie Clayton testuje żel na 25 kobietach w wieku 30-65 lat. Panie biorące udział w eksperymentach to osoby, którym wycięto jajniki, wywołując u nich tzw. chirurgiczną menopauzę. Po zabiegu utraciły one zainteresowanie seksem, gdyż w jajnikach produkowana jest połowa żeńskiego testosteronu, a ten odgrywa istotną rolę w aktywności seksualnej. LibiGel jest stosowany w tubce. Należy nanieść go na skórę ramienia. Dzięki temu wzrasta poziom testosteronu we krwi i przez 24 godziny utrzymuje się na podwyższonym poziomie. Clayton mówi, że metoda ta jest lepsza od wcześniej stosowanych sposobów podawania testosteronu, gdyż w tym przypadku hormon utrzymuje się na stałym poziomie. Druga faza testów klinicznych, prowadzona przez 17 różnych instytucji dowiodła, że zadowolenie z życia seksualnego zwiększyło się u kobiet o 283 procent.
  12. Duńczycy znaleźli oryginalny sposób na drogowych piratów. W stolicy kraju – Kopenhadze – o konieczności przestrzegania obowiązujących ograniczeń prędkości przypominają... ładne, niemal nagie kobiety. Akcję zorganizowała duński urząd zajmujący się bezpieczeństwem na drogach. Z jego danych wynika, że pomimo zwiększenia kar za zbyt szybką jazdę, wciąż 70% Duńczyków regularnie łamie przepisy ograniczające prędkość. Zorganizowano więc oryginalną akcję o nazwie Head Bandit (Piraci drogowi), w ramach której na tych odcinkach kopenhaskich ulic, na których najczęściej dochodzi do przekraczania dopuszczalnej prędkości, stoją niemal nagie dziewczyny i trzymają w rękach znaki przypominające kierowcą o obowiązujących przepisach. Akcja, co zrozumiałe, bardzo spodobała się przede wszystkim panom. Do tego stopnia, że czasem powstają korki, gdyż kierowcy bardzo zwalniają by dokładnie przyjrzeć się atrakcyjnym kobietom. Niektórzy zatrzymują się na ulicy i zaczynają rozmowę z uczestniczkami akcji. Filmową relację z akcji można obejrzeć na stronie www.speedbandits.dk.
  13. Przeciętna kobieta spędza aż 3 lata swojego życia na przygotowywaniu się do wyjścia. Sporo pań twierdzi, że jest to przyjemniejsze od samej wizyty w teatrze, przyjęcia czy kolacji w restauracji. Co można robić przez tyle czasu? Dla mężczyzn pozostaje to wielką zagadką. Każdorazowo ablucje przed wielkim wyjściem trwają ok. 72 minut. Dwadzieścia dwie minuty przypadają na kąpiel i usuwanie zbędnego owłosienia, 7 min zajmuje posmarowanie się balsamem i/lub samoopalaczem, 23 uczesanie, 14 wykonanie makijażu, a najmniej, bo tylko 6 min, trwa zakładanie kreacji. Poza tym typowa kobieta spędza codziennie 40 minut na szykowaniu się rano do pracy, a 3 miesiące życia poświęca wybieraniu torebek i butów. W sklepach panowie przesiadują pod przymierzalnią nieco ponad godzinę. Zwykłe wyjście z domu (nie na imprezę i nie do pracy) oznacza uzbrojenie się w cierpliwość na 17 minut i 12 sekund. Siedemdziesiąt procent panów uznaje wieczne czekanie za co najmniej nieprzyjemne, a 10% zerwało z tego powodu ze swoją partnerką. Po co to wszystko? Z psychologicznego punktu widzenia chodzi raczej o to, jak kobieta się czuje, a nie jak wygląda i czy dla nieprawnego oka coś się zmieniło w wyglądzie po nałożeniu na paznokcie kolejnej warstwy lakieru. W dodatku przygotowywanie się do godziny zero to czas poświęcany tylko sobie. Wszystkie przytoczone dane zawdzięczamy badaniu Charlotte Newbert, właścicielki firmy produkującej linię kosmetyków Nephria ze sproszkowanymi nefrytami.
  14. Ludzie odczuwają ból nie tylko w nieistniejących kończynach, istnieje także zjawisko fantomowych genitaliów. Eksperci z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego badali zarówno heteroseksualnych, jak i transseksualnych mężczyzn. Pierwsi przeszli operację w związku ze zdiagnozowanym nowotworem stercza, drudzy operację zmiany płci. Sześćdziesiąt procent heteroseksualnych panów nadal miało wrażenie posiadania penisa (potrafiło opisać jego kształt, długość, doświadczało nawet wzwodów). Dotyczyło to tylko 30% transseksualistów. Vilayanur Ramachandran wyjaśnia brak lub obecność fantomów niezgodnością między płcią metrykalną (biologiczną) a utrwalonym w mózgu charakterystycznym dla płci obrazem ciała. Kształtuje się on jeszcze na etapie życia płodowego i niekoniecznie musi się pokrywać z budową anatomiczną i fizjologią. Artykuł na ten temat ukaże się w Journal of Consciousness Studies. Z Ramachandranem współpracował psycholog Paul McGeoch. Panowie przeprowadzali wywiady nie tylko z mężczyznami z dwóch opisanych wyżej grup, ale również z transseksualnymi kobietami. Okazało się, że wiele z nich (60%) od wczesnego dzieciństwa doświadczało istnienia fantomowego penisa. O tym, że obraz ciała kształtuje się w dużej mierze jeszcze przed urodzeniem, świadczą choćby przypadki ludzi, którzy urodzili się bez kończyn, a twierdzili, że je czują. Doświadczanie nieistniejącego to skutek zaanektowania obszarów mózgu "obsługujących" kończynę lub penisa przez rejony pełniące inne funkcje. To jeden z przejawów neuroplastyczności mózgu.
  15. Aby mieć jak najwięcej dzieci, mężczyzna powinien mieć partnerkę o 6 lat od siebie młodszą, a kobieta rozglądać się za chłopakiem o 4 lata starszym – twierdzą austriaccy badacze. Z ewolucyjnego punktu widzenia jest to oczywiste. Panie szukają bowiem bezpieczeństwa, a panowie chcą zmaksymalizować sukces reprodukcyjny. Po raz pierwszy udało się natomiast naukowo określić idealną różnicę wieku, zapewniającą największą możliwą liczbę potomstwa – cieszy się dr Martin Fieder, antropolog z Uniwersytetu w Wiedniu. Naukowcy wykorzystali dane ze szwedzkich rejestrów narodowych. Dzięki nim mogli na 55 lat wstecz prześledzić wskaźnik urodzin oraz wiek rodziców (Biology Letters). Badacze wybrali kobiety i mężczyzn, którzy nie zmieniali partnerów w okresie pomiędzy narodzinami pierwszego i ostatniego dziecka. Następnie określili różnice wieku w parach, które miały najwięcej dzieci. Zarówno w przypadku mężczyzn, jak i kobiet związek z partnerem w idealnym wieku oznaczał posiadanie średnio 2,2 dziecka (gdy partnerzy byli w tym samym wieku wskaźnik ten spadał do 2,1). W terminach ewolucyjnych jest to istotna różnica, która w dodatku kumuluje się z czasem. "To powtarzający się wzorzec, nie sądzimy, że uzyskaliśmy przypadkowe wyniki". Analizy antropologów wykazały, że osoby (i kobiety, i mężczyźni), które zmieniały partnerów, zazwyczaj wybierały kogoś młodszego od poprzedniego partnera. O ile spodziewano się tego w przypadku mężczyzn, zdziwiono się, że kobiety postępują tak samo. Fieder spekuluje, że panie mają świadomość tego, że się starzeją, dlatego szukając drugiego partnera, rozglądają się za kimś młodszym i (w domyśle) bardziej płodnym. To stwierdzenie prawdziwe w odniesieniu do obu płci: mężczyźni szukają dużo młodszej partnerki, a kobiety partnera młodszego od poprzedniego.
  16. Naukowcy badający florę bakteryjną ludzkiej skóry odnotowali, że znaleźć na niej można aż 182 różne gatunki tych mikroorganizmów. Niektóre żyją tam na co dzień, część zaraz zmieni miejsce pobytu. Dr Martin Blaser z New York University School of Medicine i jego zespół pobrali wymazy ze skóry przedramienia 6 zdrowych osób (Proceedings of the National Academy of Sciences). Warto przypomnieć, że skóra jest naszym największym narządem, stanowiącym 15% masy ciała. Zidentyfikowaliśmy 182 gatunki bakterii. Na tej podstawie szacujemy, że na skórze bytuje ok. 250 gatunków. Dla porównania: w dobrym zoo powinno być od 100 do 200 gatunków. Wiemy już, że na naszej skórze, i to tylko na przedramieniu, znajduje się wiele różnych gatunków mikrobów. Podobnie jak w renomowanym ogrodzie zoologicznym. Bez dobrych bakterii nasz organizm by nie przeżył — dodaje dr Zhan Gao, naukowiec zaangażowany w laboratoryjne badania Blasera. Szacuje się, że liczebność bakterii związanych z ludzkim ciałem 10-krotnie przewyższa liczebność komórek organizmu. Te bakterie są w rzeczywistości częścią nas samych — konkluduje Blaser. Nie sądzę, by ciągłe mycie było dobrym pomysłem, ponieważ w ten sposób pozbywamy się jednej z barier ochronnych. O tym, że bakterie żyją na skórze człowieka, wiedziano od dawna, lecz zespół Amerykanów posłużył się zaawansowaną techniką molekularną (bazującą na DNA), by szczegółowo zbadać zagadnienie. Flora bakteryjna skóry okazała się bardziej złożona niż pierwotnie sądzono. Odnaleziono 8% nieznanych wcześniej gatunków. Niektóre bakterie stale rezydują na skórze, a 4 rodzaje — Staphylococcus, Streptococcus, Propionibacterium oraz Corynebacterium — grupują nieco ponad połowę wszystkich gatunków. Inne trafiają tam przejściowo. Flora bakteryjna poszczególnych osób różni się od siebie, można jednak wyodrębnić zestaw bazowy, który występuje u każdego człowieka. W badaniach wzięło udział 3 mężczyzn i 3 kobiety. Odkryto, że płcie mogą się różnić przenoszonymi na skórze bakteriami. Wcześniej naukowcy analizowali florę żołądka i przełyku. Ta ze skóry jest zupełnie inna. Mikroby żyją najprawdopodobniej w zwierzętach od miliardów lat. Te, które żyją w nas, nie znalazły się tam przypadkowo. Razem ewoluowaliśmy.
  17. Japońska firma Konami Corp., znana raczej ze sportowych tytułów w rodzaju "Pro Evolution Soccer", zaprojektowała grę przeznaczoną specjalnie dla kobiet. W oparciu o podstawową temperaturę ciała i stężenie hormonów "Dream Skincare" daje rady, jak co dzień dbać o skórę, by była piękna i promienna. Gracz może wybrać określoną datę, np. dzień ślubu czy inne ważne wydarzenie, i wcielając w życie zalecenia twórców, krok po kroku przygotować się do godziny zero. Jak poinformowała na tokijskiej konferencji prasowej Naoyuki Notsu z Działu Rozrywki Cyfrowej Konami Corp., oprogramowanie na konsolę DS Nintendo napisano z myślą o stawaniu się pięknym w przyjemny i zabawny sposób. W grze pojawiają się między innymi instruktażowe klipy dotyczące masażu twarzy z 63-letnią Chizu Saeki w roli głównej. Pani doktor jest w Kraju Kwitnącej Wiśni znanym ekspertem medycyny estetycznej i bez wątpienia stanowi świetną wizytówkę dziedziny nauki, którą się zajmuje. Po japońsku grę nazwano jej imieniem i nazwiskiem (Chizu Saeki Style Yumemihada). Japońska premiera Dream Skincare będzie miała miejsce 18 października br. Firma nie ma na razie planów sprzedaży dotyczących zagranicy. Za grę trzeba będzie zapłacić 4.500 jenów, czyli ok. 37 dol.
  18. Tabletka aspiryny dziennie o 25% zmniejsza, przynajmniej w przypadku kobiet, ryzyko śmierci. Związek taki został zaobserwowany na podstawie badań dokumentacji medycznej niemal 80 000 pań. Badacze, którzy prowadzili badania zwracają jednak uwagę, że inne duże studia nie wykazały takiego związku, należy więc sprawdzić, dlaczego oni otrzymali właśnie takie wyniki. Wspomniane badania przeprowadził Andrew Chan z zespołem z Harvard Medical School. Przeanalizowali oni informacje zebrane w latach 1980-2004 od 79 439 kobiet, które odpowiadały na pytania dotyczące przyjmowanych przez nie leków. W tym czasie z różnych przyczyn zmarło 9500 badanych. Uczeni dowiedzieli się, że panie, które przyjmowały aspirynę były o 25% mniej narażone na zgon, niezależnie od przyczyny. Szczególnie duże znaczenie miała aspiryna w przypadku śmierci związanej z chorobami serca. Tutaj ryzyko było mniejsze o 38%. W odniesieniu do nowotworów zauważono natomiast 12-procentowy spadek. Badacze zwracają uwagę, że znacznie aspiryny w zapobieganiu chorobom serca polega na tym, iż rozbija ona tworzące się w naczyniach krwionośnych skrzepy. Ma również działanie przeciwzapalne, co z kolei może chronić przed nowotworami. Ostrzegają jednak, przed poważnymi efektami ubocznymi aspiryny. Lek ten może powodować wrzody żołądka. Chan uważa, że dobroczynne efekty aspiryny mogą ujawniać się u specyficznych grup kobiet. Na przykład u tych, w rodzinach których zdarzały się choroby serca. Wciąż jednak nie wiadomo, dlaczego inne duże badania nie wykazały podobnych pozytywnych skutków zażywania aspiryny. Być może przyczyną różnic jest fakt, że Chan i jego zespół badali dokumentację medyczną kobiet, które nie brały udziału w żadnych eksperymentach, aspirynę przyjmowały z własnej woli, a więc mogły w ogóle bardziej dbać o zdrowie niż kobiety, które zgłosiły się do badań, które polegały na zleconym przez naukowców przyjmowaniu aspiryny.
  19. Umarli młodo i prawdopodobnie byli w sobie zakochani, bo pochowano ich w czułych objęciach. W pobliżu miejsca, gdzie rozgrywa się akcja Szekspirowskiego dramatu Romeo i Julia, archeolodzy odkryli dwa liczące ok. 5 tys. lat szkielety. Pochodzą z późnego neolitu, a znaleziono je w odległości 40 km na południe od Mantui. Parę zakopano 5-6 tys. lat temu. Ze względu na doskonały stan uzębienia uznaje się, że prehistoryczni kochankowie byli młodzi — tłumaczy szefowa ekipy badawczej Elena Menotti. Z tego, co nam wiadomo, to wyjątkowa sytuacja. Podwójne pochówki w neolicie to rzadkość, a ci się nawet obejmowali — powiedziała archeolog w wywiadzie telefonicznym udzielonym agencji Associated Press. Naukowcy pracujący w pobliżu odkryli jeszcze 30 innych grobów, wszystkie pojedyncze. Razem z bogatymi ludźmi pochowano również przedmioty z krzemienia, rogu oraz ceramikę. Chociaż para z Mantui rozrzewnia niezwykłą pozą, archeolodzy natrafiali już w przeszłości na miejsca prehistorycznego pochówku, gdzie zmarli dotykali się rękoma lub innymi częściami ciała — przypomina Luca Bondioli, antropolog z rzymskiego National Prehistoric and Ethnographic Museum. Uważa on, że znalezisko ma większe znaczenie emocjonalne niż naukowe. Rzuca jednak także pewne światło na stosunki międzyludzkie i postawę wobec śmierci, które nie zmieniły się dużo od czasów, kiedy nasz gatunek osiedlił się po raz pierwszy w wioskach, ucząc się uprawiać rolę i hodować zwierzęta. Neolit to okres kształtowania się podstaw naszego społeczeństwa, także uczuć religijnych. Elena Menotti odparowuje, że pochówek miał charakter rytualny, a my musimy odkryć jego znaczenie. Parę odnaleziono podczas prac poprzedzających budowę fabryki. Obok kobiety i mężczyzny zakopano m.in. krzemienny nóż. Teraz naukowcy zajmą się badaniem artefaktów. Chcą też określić czas pochówku i wiek pary w chwili śmierci. Potem przedmioty i szkielety trafią na wystawę w Muzeum Archeologicznym w Mantui. Ustalenie przyczyny śmierci kobiety i mężczyzny jest niemal niemożliwe, chyba że cierpieli na wyniszczającą chorobę, zostali ugodzeni nożem albo innym pozostawiającym wyraźne ślady na kości narzędziem. Zwrócone twarzami do siebie szkielety zakopano prawdopodobnie w tym samym czasie, co wskazuje na nagłą i tragiczną śmierć — sądzi Bondioli. Badanie DNA pozwoli stwierdzić, czy ludzie ci byli ze sobą spokrewnieni. Nie eliminuje to jednak innych hipotez; przypuszczenie, że to Romeo i Julia, jest jedną z wielu teorii.
  20. Z badań, opublikowanych w Journal of the American Geriatrics Society wynika, że umiarkowane picie (1-2 drinków dziennie przez 3-6 dni w tygodniu w zależności od zawartości alkoholu) może zwiększać długość i jakość życia starszych kobiet. Australian Longitudinal Study prowadzone były przez 6 lat na 12 tysiącach pań, które ukończyły 70. rok życia. Grupy kontrolne składały się z całkowitych abstynentów, osób, które piły okazjonalnie i osób, które spożywały umiarkowane ilości alkoholu. Badacze zauważyli, że w okresie kiedy prowadzono badania kobiety które nie piły w ogóle lub piły okazjonalnie umierały częściej, niż panie pijące umiarkowanie. Ponadto spośród tych kobiet, które dożyły do końca badań w najlepszym zdrowiu były panie spożywające umiarkowane ilości alkoholu. Uczeni przypuszczają, że za korzystne działanie alkoholu mogą odpowiadać składniki wina, sam etanol bądź też lepiej rozbudowane dzięki alkoholowi więzi społeczne i większe zadowolenie z życia. Możliwe również, że zdecydował korzystny wpływ zwiększonego apetytu i lepsze odżywienie organizmu związane z niewielkim spożyciem alkoholu.
  21. Współczesne kobiety w dużo mniejszym stopniu mogą liczyć na czyjąś pomoc w wychowywaniu dzieci. Analiza danych amerykańskiego Census Bureau ze 120 lat (od 1880 do 2000 roku) miała dostarczyć informacji na temat, kto mieszkał razem z matkami małych dzieci. Za małe dzieci uznawano szkraby poniżej 5. roku życia. Okazało się, że w XIX wieku blisko 50% matek mieszkało z inną kobietą, pod koniec ubiegłego stulecia odsetek ten spadł do 20%. Naukowcy przestudiowali dane również pod innym kątem: realnej dostępności innej kobiety. W 1880 roku 24% mam żyło z kobietą starszą o 10 lat lub więcej. Pani ta nie chodziła do szkoły ani nie pracowała poza domem i zawsze mogła, przynajmniej teoretycznie, wyręczyć w czymś lub wspomóc zmęczoną rodzicielkę. U progu nowego milenium tylko 5% matek miało pod ręką taką osobę. Ta praca dostarcza argumentów uczestnikom toczącej się obecnie dyskusji na temat zrównoważenia obowiązków domowych i pracy [...] — tłumaczy Short. Szczegóły analiz przedstawiono na łamach pisma Demography.
  22. Analizując dane statystyczne, badacze kanadyjscy zauważyli, że z niewyjaśnionych powodów kobiety zaczęły chorować na stwardnienie rozsiane dużo częściej niż mężczyźni (na 3 panie z MS przypada 1 pan). W dodatku powolny, ale stały wzrost tej dysproporcji odnotowuje się co najmniej od 50 lat. Wskaźnik wzrósł z 1,9 dla osób urodzonych w latach 30. do 3,2 dla młodych dorosłych urodzonych w latach 80. ubiegłego wieku. Wzrost odnotowany w tym długim okresie był tak znaczny, że stwardnienie rozsiane powinno się zacząć uważać za "sfeminizowaną" jednostkę chorobową, nawet jeśli początkowo wcale tak nie było. Do lat 40. lekarze nie zauważali żadnych różnic płciowych w częstości zachorowań, pierwsze jaskółki zachodzących zmian odnotowano dopiero w latach 50. i 60. Odkrycia Kanadyjczyków opisano w listopadowym wydaniu magazynu Lancet Neurology. Uważają oni, że w ubiegłym półwieczu musiał zacząć działać jakiś nowy czynnik środowiskowy, który zwiększył liczbę zachorowań wśród przedstawicielek płci pięknej. Nie wiedzą natomiast, dlaczego nie wpłynął on na mężczyzn. Gdyby odkryto, czym jest ten tajemniczy czynnik, można by było zacząć zapobiegać wielu przypadkom zachorowania. Szef badań, profesor George Ebers z Uniwersytetu w Oksfordzie, podkreśla, że musi to być czynnik środowiskowy, ponieważ geny nie mogłyby się tak zmienić w ciągu życia zaledwie 2-3 pokoleń. Naukowcy nie wiedzą, co powoduje stwardnienie rozsiane, chociaż częściej chorują mieszkańcy bogatych społeczeństw. Kanada jest jednym z krajów o największej liczbie chorych. Wskaźnik zachorowań jest wyższy od średniej z Europy Północnej, co spowodowało, że niektórzy zaczęli spekulować, że ma to jakiś związek z witaminą D. Jej poziom spada na tych obszarach w miesiącach zimowych, gdyż jest za mało słońca, by w skórze powstały wystarczające ilości.
  23. Amerykańskie badania dowodzą, że w kwestiach rozrodczości jesteśmy bardziej podobni do zwierząt, niż nam się wydaje. Okazało się, że kobiety, które przechodzą owulację, sygnalizują to... ubiorem. Uczeni przyjrzeli się studentkom college'u i odkryli, że podczas owulacji ubierały się one bardziej modnie i nosiły więcej biżuterii niż zwykle. Wkładały spódnice zamiast spodni, odsłaniały więcej skóry i bardziej podążały za modą – mówi Martie Haselton z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, która przewodziła zespołowi badawczemu. W artykule, który ukazał się w piśmie Hormony i zachowanie, naukowcy zauważają, że ich badania obalają dotychczasowe mniemanie, jakoby przedstawicielki płci pięknej Homo sapiens były jedynymi samicami, które skrywają fakt, iż znajdują się w najbardziej płodnym okresie. W świecie zwierząt zauważamy wydzielanie w tym czasie intensywnego zapachu czy też zmiany koloru skóry. Ludzka owulacja jest bardzo trudna do wykrycia. Okazuje się jednak, że panie podświadomie ją sygnalizują. W badaniu wzięło udział 30 młodych kobiet, które nie wiedziały, co jest jego celem. Poproszono je o kilkakrotną wizytę w laboratorium w ciągu miesiąca. Naukowcy przeprowadzali z nimi wywiady, zrobili testy, by dowiedzieć się, w jakiej fazie cyklu się znajdują oraz dwukrotnie je sfotografowano – raz w fazie płodnej i raz w najmniej płodnej. Zdjęcia pokazano następnie 42 mężczyznom i kobietom, z których część była starsza od badanych kobiet. Zadano im pytanie: Na którym ze zdjęć panie starają się wyglądać bardziej atrakcyjnie?. Okazało się, że w 60% przypadków wskazano na zdjęcia pochodzące z fazy płodnej. Szczególnie interesująca była obserwacja kobiet, które zwykle chodziły w niemal identycznych strojach, jakby "umundurowane”. Mimo że na obu fotografiach ubrane były w taki sami lub podobny kostium, podczas owulacji pojawiały się w ich stroju drobne, subtelne dodatki, jak chociażby więcej biżuterii. Wyniki najnowszych badań potwierdzają wcześniejsze spostrzeżenia zespołu pani Haselton, który doniósł, iż w czasie fazy płodnej kobiety częściej flirtują i oglądają się za mężczyznami.
  24. Naukowcy z Massachusetts General Hospital (MGH) zidentyfikowali komórki, które przypominają komórki macierzyste, i są odpowiedzialne za rozwój raka jajników. Ich istnienie może wyjaśniać, dlaczego ten typ nowotworu tak ciężko poddaje się chemioterapii. Uczeni chcą teraz dowiedzieć się więcej na temat tych komórek i ewentualnego wykorzystania tej wiedzy w leczeniu. W USA co roku z powodu raka jajników umiera 16 000 kobiet, natomiast w Polsce notuje się rocznie około 3000 nowych zachorowań i około 2000 zgonów. Sądzimy, że te rakowe "komórki macierzyste" mogą być odporne na tradycyjną chemioterapię i są odpowiedzialne za śmiertelne nawroty, tak charakterystyczne dla raka jajników – mówi Paul Szotek, jeden z głównych autorów badań. Przypuszczamy, że jesteśmy pierwszymi, którzy znaleźli komórki, podobne do komórek macierzystych w tkankach i komórkach odpowiedzialnych za ludzkiego raka jajników. Podczas wcześniejszych badań naukowcy odnajdowali już w guzach niewielkie populacje komórek, które zachowywały się jak komórki macierzyste, pobudzając wzrost i rozprzestrzenianie się nowotworu. Jeśli leczenie nie zniszczyło ich wszystkich, choroba powracała, często w formie odpornej na chemioterapię. Komórki takie znajdowano u chorych na białaczkę, raka piersi, raka układu nerwowego czy trawiennego. Wysoka, 70-procentowa śmiertelność, wśród chorych na raka jajników, sugerowała, że rakowe "komórki macierzyste" mogą występować również w tym przypadku. Sądzimy, że konieczne jest jakieś inne niż tradycyjne podejście i być może wtedy uda nam się znaleźć lek na raka jajników – mówią autorzy raportu. Do stworzenia takiego nowego leku mogą przyczynić się badania nad tzw. czynnikiem Mullerowskim. To białko, konieczne do prawidłowego rozwoju organów seksualnych, jest prawdopodobnie w stanie powstrzymać rozprzestrzenianie się rakowych "komórek macierzystych".
  25. Okazuje się, że tysiące genów z tych samych narządów kobiet i mężczyzn zachowują się inaczej. Odkrycie to pomaga wyjaśnić, dlaczego różne płci nie chorują tak samo często na pewne choroby i czemu inaczej reagują na określone leki. Naukowcy z UCLA (University of California Los Angeles) badali tkankę pobraną z mózgu, wątroby, mięśni i zapasów tłuszczu myszy. Zauważyli, że ekspresja genów (a więc poziom ich aktywności) bardzo się różniła pomiędzy samcami a samicami. Niemal na pewno sytuacja wygląda tak samo w przypadku naszego gatunku. Badania te bardzo wpływają na rozumienie takich schorzeń, jak cukrzyca, choroby serca czy otyłość, a także pomagają opracować terapie uwzględniające płeć pacjenta — stwierdza Jake Lusis, profesor genetyki człowieka. W sierpniowym wydaniu Genome Research badacze zauważają, że nawet w tych samych narządach kobiet i mężczyzn wiele genów różni się poziomem ekspresji. Najmniejsze różnice odnotowano, o dziwo, w tkance mózgowej. Zauważyliśmy uderzające i mierzalne różnice wzorców ekspresji ponad połowy męskich i kobiecych genów — podlicza dr Thomas Drake, profesor patologii. Nie oczekiwaliśmy tego. Nikt wcześniej nie zademonstrował istnienia tak dużych międzypłciowych różnic genetycznych. Xia Yang, specjalizujący się w kardiologii szef badań, zauważa, że implikacje odkryć jego zespołu są niezwykle ważne. Kobiety i mężczyźni dzielą ten sam kod genetyczny, ale nasze badania wskazują, że płeć wpływa na to, jak szybko organizm przekłada zapis DNA na białka. To z kolei oznacza, że płeć wpływa na sposób, w jaki rozwija się choroba. Badania tkanki pobranej z wątroby wykazały, iż u obu płci narząd ten działa tak samo, ale w innym tempie. Nasze odkrycia a propos wątroby wyjaśniają, czemu panie i panowie w odmienny sposób reagują na te same leki — konkluduje Lusis. Analizy pokazują, że aspiryna jest skuteczniejsza w zapobieganiu atakom serca u mężczyzn niż u kobiet. Jedna z płci może szybciej metabolizować lekarstwo, tak że w organizmie zostaje go za mało, by mogło efektywnie zadziałać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...