Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'język' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 64 wyników

  1. Dzieci nie muszą znać słów oznaczających cyfry, by umieć liczyć. Zdolność ta jest bowiem zakodowana w naszych genach (Proceedings of the National Academy of Science). Jak zauważa profesor Robert Reeve z Uniwersytetu w Melbourne, przeczy to wynikom wcześniejszych badań, zgodnie z którymi maluch powinien znać nazwy liczebników, żeby mogły się rozwinąć pojęcia cyfr powyżej trzech. Australijczycy i Brytyjczycy badali dwie grupy aborygeńskich dzieci w wieku od 4 do 7 lat. Wszystkie pochodziły z Terytorium Północnego, ale część posługiwała się językiem warlpiri (brzdące zamieszkujące krańce pustyni Tanami), a pozostałe porozumiewały się w języku enindhilyagwa (mieszkańcy Groote Eylandt, wyspy położonej u północnych wybrzeży Australii w zatoce Karpentaria). Co ważne, i w jednym, i drugim języku istnieje bardzo mało określeń na cyfry. Ich użytkownicy znają tylko słowa "jeden", "dwa", "mało" oraz "wiele". W Melbourne zespół przetestował również 13 aborygeńskich dzieci, które mówiły po angielsku. Zadanie polegało m.in. na sumowaniu przypadków zetknięcia się dwóch pałeczek. W sytuacjach wymagających liczenia do 9 maluchy posługujące się warlpiri i enindhilyagwa wypadały równie dobrze, a nawet lepiej od osób anglojęzycznych. A nie znały przecież słów określających cyfry. Z naszego punktu widzenia, bardzo podstawowe umiejętności liczbowe są w jakiś sposób zakodowane w naszym genomie – uważa Reeve. Wg niego, wrodzone wyczucie matematyczne obejmuje zdolność rozpoznania i reprezentacji liczby elementów zbioru, pozwala też na zrozumienie prostego dodawania oraz odejmowania. Oznacza to, że umiejętności te nie opierają się na kulturze czy języku. Odkrycia australijsko-brytyjskiego zespołu pozwolą udoskonalić metody nauczania matematyki, wyjaśniają też, czemu niektórzy ludzie mają problemy z opanowaniem zasad królowej nauk.
  2. Choć trudno to sobie wyobrazić, istnieją na świecie ludzie, w których języku nie ma słów oznaczających cyfry czy liczby. Są to członkowie plemienia Piraha z północno-zachodnich rubieży Brazylii. Językiem posługuje się zaledwie 300 osób (Cognition). Zespół profesora Edwarda Gibsona z MIT-u stwierdził, że Indianie wyrażają jedynie ilości względne: "trochę" lub "więcej". Często zakłada się, że liczenie stanowi część ludzkiej natury, ale, jak widać, istnieje grupa, która tego nie robi. Ludzie ci mogą opanować liczenie, ale w ich kulturze jest ono bezużyteczne, więc się tym nie zajmują. Okazuje się zatem, że słowa oznaczające cyfry/liczby są konceptami wynajdowanymi w kulturach, które tego potrzebują i nie są dziedziczną częścią języka. Omawiane badanie to kontynuacja studium opublikowanego w 2004 roku. Cztery lata temu stwierdzono, że Piraha posługują się wyrazami oznaczającymi "jeden", "dwa" i "dużo". Naukowcy z MIT-u początkowo zaobserwowali to samo zjawisko, gdy poprosili Indian o opisywanie powiększającego się zestawu obiektów (mógł on liczyć od 1 do 10 elementów). Interpretacja umiejętności Piraha zupełnie się jednak zmieniła, gdy lingwiści poprosili o odliczanie wstecz. Tym razem eksperyment zaczęto z 10 elementami i stopniowo je zabierano. Gdy na stole znajdowało się 5-6 obiektów, Indianie używali do ich opisu słowa uznanego wcześniej za "dwa". Gdy widzieli od 1 do 4 obiektów, posługiwali się wyrazem przetłumaczonym pierwotnie jako "jeden". To wcale nie są cyfry, lecz oznaczenia wartości względnych. Gibson podkreśla, że wcześniej u nikogo nie zaobserwowano podobnej strategii liczenia, ale niewykluczone, że istnieją inne języki, w których powinno się analogicznie zrewidować znaczenie słów "jeden", "dwa" oraz "dużo". Dokument zespołu Gibsona to fragment większego projektu, w ramach którego badane są związki między kulturą plemienia Piraha a jego językiem i przebiegiem procesów poznawczych. To próba falsyfikacji niektórych twierdzeń teorii Daniela Everetta. Językoznawca z Uniwersytetu Stanowego Illinois przedstawił ją w 2005 roku.
  3. Zespół naukowców z Georgia Institute of Technology opracował urządzenie wielkości ziarenka ryżu, które wszczepia się pod język. Magnes pomaga osobom z tetraplegią (sparaliżowanym od szyi w dół) w uzyskaniu większej niezależności. Dzięki niemu mogą one np. obsługiwać komputer, poruszając kursorem za pomocą czubka języka. Do obsługi systemu wybraliśmy język, ponieważ w odróżnieniu od dłoni czy stóp, które są kontrolowane przez mózg za pośrednictwem rdzenia kręgowego, język jest połączony z mózgiem bezpośrednio za pomocą nerwu czaszkowego [iX – językowo-gardłowego]. Zazwyczaj nie ulega on uszkodzeniu podczas wypadku albo w przebiegu chorób nerwowo-mięśniowych. Ponadto ruchy języka są szybkie, dokładne i nie wymagają zbyt dużo myślenia, koncentrowania się czy wysiłku – wyjaśnia profesor Maysam Ghovanloo. Ruchy magnesu są wykrywane przez czujniki montowane na specjalnej podstawce po zewnętrznej stronie zębów. Bazują one na pomiarze zmian parametrów pola magnetycznego w czasie rzeczywistym. Dane są następnie wysyłane bezprzewodowo do przenośnego komputera, przymocowanego do ubrania bądź wózka użytkownika. Na razie urządzenie przetestowano na 12 sprawnych ochotnikach, teraz wypróbują go osoby z dużą niepełnosprawnością. Amerykanie podkreślają, że komputer da się zaprogramować w taki sposób, by rozpoznawał zestaw ruchów języka unikatowych dla danego człowieka. Można by go wykorzystać jako rodzaj zabezpieczenia albo spersonalizowanych komend. Wtedy dotykanie poszczególnych zębów oznaczałoby coś zupełnie innego: muśnięcie górnej prawej jedynki – obrót o 90 stopni w prawo, naciskanie dolnej lewej czwórki – cofnięcie się o 2 metry. Naukowcy uważają, że kontrolowanie swojego otoczenia, w tym ruchów wózka, za pomocą języka jest dużo łatwiejsze i pełniejsze niż wykorzystywanie do tego przełączników lub dżojstika. Te ostatnie są dla wielu niepełnosprawnych zwyczajnie bezużyteczne.
  4. Corey Fincher i Randy Thornhill z Uniwersytetu Nowego Meksyku twierdzą, że pod nieobecność barier geograficznych, np. gór, mórz czy wielkich jezior, pasożyty odizolowują od siebie poszczególne populacje tego samego gatunku. Wg nich, tego rodzaju separacja pozwala na wyewoluowanie odrębnych języków (Oikos). Fincher objaśnia, że jednostka prowadzi coś w rodzaju rachunku zysków i strat wynikających z utrzymywania kontaktów społecznych. Plusy to np. szansa na znalezienie partnera czy rozwój wymiany handlowej, a minusy to możliwość zarażenia się chorobami, także pasożytniczymi. Ryzykowne są zwłaszcza interakcje z osobami spoza własnej społeczności, których układ odpornościowy przystosował się do innego zestawu pasożytów niż twój własny. Po raz pierwszy podobną teorię zaprezentowano w latach 70. po obserwacji różnych grup pawianów. Zamieszkujące sawanny miały identyczną florę bakteryjną i często się ze sobą kontaktowały, a zamieszkujące lasy deszczowe różniły się pod tym względem i spotykały się dużo rzadziej. Powód? W lasach tropikalnych aż roi się od pasożytów. Spotkania towarzyskie grożą zarażeniem się potencjalnie śmiertelną chorobą. W ten sposób pasożyty stały się jedną z najważniejszych sił napędowych ewolucji. Giną najsłabsi, czyli zakażeni. Thornhill i Fincher sądzą, że w przypadku ludzi sprawy mają się podobnie. Na wstępie przyjęli założenie, że języki są miarą różnorodności, a następnie porównywali koncentrację języków i liczbę pasożytów na danym obszarze. Dane zbierali na całym świecie. Stwierdzili, że zróżnicowanie tubylczych języków ściśle koreluje ze zróżnicowaniem ludzkich pasożytów. Zależność tę stwierdzono na wszystkich kontynentach, w dodatku niezależnie od kontekstu historycznego, np. przeszłości kolonialnej. Inni specjaliści uznają wyniki Amerykanów za ciekawe, ale wskazują na błędy metodologiczne. Mark Pagel z Uniwersytetu w Reading zaznacza, że nie posłużyli się oni podziałem na obszary językowe, ale na geograficzne kontynenty. Prawdą jest jednak, że podobnie jak bioróżnorodność, na półkuli północnej różnorodność językowa wzrasta w miarę przesuwania się na południe. Pagel sądzi jednak, że siłą napędową podziałów nie są pasożyty, ale wrodzona tendencja do prowadzenia wojen. Za przykład podaje indiańskie plemiona z dorzecza Amazonki. Skoro wszystkie zajmują się tym samym (polowaniem i zbieractwem), czemu mówią różnymi językami? Musi istnieć jakaś siła ekologiczna, która zmusza ludzi do życia w odizolowanych grupach. Cechą naszego gatunku jest silna chęć współzawodniczenia. Jeśli więc środowisko wspiera małe, żyjące oddzielnie grupy, wierzę, że ludzie korzystają z takiej okazji. W okolicach ubogich w pożywienie ludzie i zwierzęta muszą wędrować, by przetrwać. Wskutek tego różne grupy spotykają się i mieszają. W rejonach obfitujących w zasoby, np. w Papui-Nowej Gwinei, nie ma takiej potrzeby, dlatego ludzie nie spotykają się i wypracowują odrębne języki...
  5. Gdy jeden ze zmysłów szwankuje, inne zapełniają powstałą w ten sposób lukę. Nie od dziś wiadomo, że np. osoby niewidome lepiej słyszą. Bazując na tego typu zależnościach, naukowcy z laboratorium TIMC koło Grenoble opracowali stymulator języka dla pacjentów z zaburzeniami równowagi. Podobnie jak aparat ortodontyczny, umieszcza się go w ustach na podniebieniu. Trzydzieści sześć elektrod przekazuje do języka impulsy przychodzące z ciała, pomagając w ten sposób przyjąć właściwą postawę. Nicolas Vuillerme, jeden z twórców urządzenia, wyjaśnia, że jego użytkownicy doświadczają czegoś w rodzaju lekkiego łaskotania. Ludzie bardzo szybko uczą się nim posługiwać, zazwyczaj zajmuje im to ok. 10 minut. W przeszłości stworzono analogiczny przyrząd dla ociemniałych. W 2001 roku Paul Bach-y-Rita i Kurt Kaczmarek z University of Wisconsin-Madison zaprezentowali działanie TDU (Tongue Display Unit). Dane z kamery były przekazywane również na język. Zastosowano więcej elektrod niż w urządzeniu Francuzów, bo aż 144. Zespół Vuillerme'a skoncentrował się na osobach z zaburzeniami równowagi i propriocepcji, czyli zmysłu orientacji ułożenia części własnego ciała. Na ciele chorego umieszcza się czujniki, a sygnały są przesyłane do języka. Podczas testów za pomocą urządzenia monitorowano ruchy głowy oraz nacisk na podeszwy stóp. Uzyskane rezultaty są naprawdę obiecujące. W dwóch eksperymentach wykazano, że gdy mięśnie wolontariuszy były zmęczone i pojawiały się trudności ze spożytkowaniem proprioreceptorów stawów, "wyświetlacz językowy" pomagał im lepiej utrzymać równowagę. W pierwszym ochotnicy mieli zmęczone plecy, ale skutecznie wykorzystywali dane z podeszw stóp, a w drugim skutki ogólnego zmęczenia udawało się przezwyciężyć dzięki informacjom pochodzącym z kostek. Wynalazek Francuzów przyda się też z pewnością osobom poruszającym się na wózkach inwalidzkich, które dość często cierpią z powodu odleżyn na pośladkach. Dzieje się tak, ponieważ nie czują, jak silny jest nacisk w tych rejonach. Problem można łatwo rozwiązać, umieszczając czujniki w siedzisku wózka. Podobnie jak w zaburzeniach równowagi, przesyłałyby one dane do stymulatora języka. Dzięki takiemu przypominaczowi, paraplegik wiedziałby, że co pewien czas musi zmienić pozycję ciała. Urządzenie pomogłoby w rehabilitacji pacjentów po amputacjach kończyn. Dotyczy to zwłaszcza nauki chodzenia oraz zapobiegania obcieraniu przez protezy. Naukowcy z Grenoble pomniejszyli urządzenie zaprojektowane 7 lat temu przez Kurta Kaczmarka. Ponieważ jest bezprzewodowe, może być bez problemu stosowane u wielu chorych...
  6. Co to znaczy być żywym? Zrozumienie tego stanu pojawia się w toku rozwoju dość późno. Szwajcar Jean Piaget wykazał, że dzieci uznają za ożywione obiekty, które samodzielnie się poruszają, np. chmury. O stopniu trudności pojęcia świadczy fakt, że nawet 10-latkowie miewają problemy z ustaleniem odpowiedniego zakresu zjawiska. Naukowcy z Northwestern University zauważyli, że właściwości języka ojczystego dziecka w ciekawy sposób wpływają na nabywanie i rozumienie nie tylko pojęcia bycia ożywionym, ale i innych idei biologicznych (Psychological Science). Psycholodzy Florencia Anggoro, Sandra Waxman i Doug Medin porównali 4-9-latków mówiących po angielsku i indonezyjsku. W angielskim słówko zwierzę jest wieloznaczne. Może obejmować wszystkie obiekty ożywione, czyli członków królestwa zwierząt lub zwierzęta z wyłączeniem ludzi. W indonezyjskim pojęcie zwierzę nie obejmuje ludzi. Podobnie jest w języku polskim. Badacze uważają, że języki, w których mamy do czynienia z zarysowaną wyżej wieloznacznością, utrudniają dzieciom doprecyzowanie zakresu kategorii "ożywiony". By przetestować swoją teorię, psycholodzy poprosili dzieci mówiące po angielsku lub indonezyjsku o rozsegregowanie bytów na ożywione i nieożywione. Maluchy badane w Jakarcie nie miały większych problemów z ukończeniem zadania. Do "ożywionych" zaliczyły i zwierzęta, i rośliny. Brzdącom biorącym udział w eksperymencie przeprowadzonym w Chicago nie poszło już tak dobrze. Nawet 9-latkowie mieli tendencję do eliminowania roślin z kategorii obiektów ożywionych. Uzyskane wyniki potwierdzają więc przypuszczenia naukowców. Anggoro podkreśla, że w ten sposób po raz kolejny udało się wykazać, jak język kształtuje wiedzę.
  7. W Sieci pojawiły się głosy domagające się uznania języka fascynatów IT (tzw. geeków) za... oficjalny język. Najnowsze badania wykazały, że każdego roku do języka technologii (zwanego Nerdic) dodawanych jest około 100 nowych słów. Tymczasem w języku angielskim tworzonych jest rocznie 30 wyrazów, które zyskują uznanie specjalistów i trafiają do Oxford English Dictionary. Zwolennicy uznania Nerdic za język twierdzą, że posiada on wszystkie cechy języka - słowa, frazy i sposób wymowy. Najwięksi fascynaci nowych technologii uważają nawet, że są w stanie przeprowadzić całą rozmowę w Nerdic. Dla kogoś z zewnątrz mogłaby ona być do końca zrozumiała. Zapominają chyba przy tym, że podobne rozmowy, niezrozumiałe dla osób postronnych, mogą prowadzić specjaliści w każdej innej dziedzinie.
  8. Zmarła ostatnia osoba na świecie, która posługiwała się językiem eyak. Marie Smith Jones miała 89 i mieszkała w Anchorage. Pomagała naukowcom z University of Alaska sporządzić słownik, aby przyszłe pokolenia mogły się nauczyć jej rdzennego języka. Podobnie jak eyak, zanika aż 20 innych alaskańskich języków. Potomkowie Marie powiedzieli agencji Associated Press, że zgodnie z ich wiedzą, była ona ostatnią czystej krwi przedstawicielką Eyaków. Kobieta z uporem pokonywała przeciwności losu i nie ustawała w wysiłkach ochrony swojego języka. Ziemie Eyaków rozciągają się na długości ok. 500 km w Zatoce Alaskańskiej. Ich język należy do rodziny Na-Dené. Najbliżej spokrewnione z językiem eyak są języki atapaskańskie. Marie wyszła za mąż za białego rybaka z Oregonu. Mieli dziewięcioro dzieci, z których siedmioro żyje. Żadne nie uczyło się jednak języka eyak, ponieważ, jak wyjaśnia córka Bernice Galloway, w tamtych czasach mówienie w językach innych niż angielski było niemile widziane. Michael Krauss, profesor lingwistyki, z którym pracowała Marie, opowiada, że przez 15 lat czuła się bardzo osamotniona jako ostatnia osoba władająca swoim językiem. Była kimś jedynym w swoim rodzaju. W jeszcze większym stopniu niż każdy z nas...
  9. Naukowcy z Uniwersytetu w Cambridge badali działanie mózgu człowieka znieczulonego do operacji. Wyniki ich badań mogą wpłynąć nie tylko na ilość anestetyków podawanych przed zabiegiem, ale także na stosunek do osób znajdujących się w śpiączce. Posługując się funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI), zauważyli zmniejszoną aktywność w obszarach kluczowych dla pamięci i rozumienia mowy. W znieczuleniu mózg przetwarza dźwięki mowy, ale wydaje się, że nie może ich w pełni zrozumieć ani zapamiętać. Zespół doktora Matta Davisa sporządzał mapę aktywności obszarów związanych z mową u wolontariuszy znieczulonych w różnym stopniu. Chciano w ten sposób zobrazować zmiany zachodzące w reakcji mózgu na bodźce językowe w miarę zwiększania stopnia znieczulenia i sprawdzić, czy rozumienie mowy może występować mimo utraty pełnej przytomności i upośledzenia funkcji pamięciowych. David Menon, profesor anestezjologii z Cambridge, podkreśla, że opisane odkrycie pozwala wyjaśnić, dlaczego niektórzy pacjenci pamiętają po zabiegu pewne wydarzenia z sali operacyjnej. Prawdopodobnie zostali nieprawidłowo znieczuleni i wskutek tego częściowo odzyskali przytomność. Niewykluczone, że większa liczba pacjentów osiąga w stanie znieczulenia jakiś poziom świadomości. Ludzie ci nie mogą sobie jednak potem niczego przypomnieć, ponieważ nie dochodzi do utworzenia wspomnień. Chorzy nie mają jak zareagować, ale nie są dostatecznie znieczuleni. Istnieją ważne z klinicznego punktu widzenia przyczyny, dla których należy używać dokładnie wymierzonych ilości anestetyków. Zwiększa to bezpieczeństwo pacjenta". Ilość podawanych leków to jedno, ale trzeba też unikać niepożądanego wybudzania w czasie znieczulenia ogólnego. Badacze z Cambridge pracują nad techniką, która pozwoli ustalić, jak głębokie powinno być znieczulenie, by uniknąć powrotu świadomości. Wyniki Brytyjczyków są ważne z jeszcze innego powodu. Okazuje się bowiem, że pacjenci z poważnie uszkodzonym mózgiem mogą jednak rozumieć, co się do nich mówi, ale nie są w stanie odpowiedzieć.
  10. Kanadyjscy uczeni doszli do wniosku, że niemowlęta potrafią odróżnić po samym wyglądzie twarzy, żę pokazana im osoba mówi w różnych językach. Co więcej, niemowlęta dwujęzycznych rodziców lepiej radzą sobie z takim zadaniem, niż monojęzycznych. Badania sugerują, że bodźce wzrokowe pomagają w nauce języka oraz stanowią potwierdzenie teorii, że dzieci przychodzą na świat przygotowane do nauczenia się różnych języków. Dzieciom pokazywano na ekranie telewizora twarz mówiącej osoby. Dźwięk był wyłączony. Maluchy szybko się nudziły oglądaniem, jednak okazało się, że gdy widoczna na ekranie osoba zaczynała mówić w innym języku niż dotychczas, maluchy znowu wykazywały zainteresowanie. Badania prowadzone przez Whitney Weikum z University of British Columbia w Vancouver bardzo spodobały się Laurze-Ann Petito. Prowadzi ona w Dartmouth College w USA badania nad językiem i rozwojem dzieci głuchych, które uczyły się języka migowego. Nigdy nie przypuszczaliśmy, że dzieci słyszące używają sygnałów wizualnych w tak niezwykły sposób – mówi Petito. Okazuje się, że zdolność do rozróżniania różnych języków po samym wyglądzie twarzy, dłużej utrzymuje się u dzieci dwujęzycznych rodziców. W wieku ośmiu miesięcy wciąż bardzo dobrze widzą, kiedy dana osoba zmienia język, w którym mówi. Dzieci rodziców monojęzycznych tracą tę zdolność w wieku sześciu miesięcy. Pokazuje nam to, że rozwój lingwistyczny dziecka jest ściśle związany ze środowiskiem. Jedynie wówczas, gdy ma ono do czynienia z więcej niż jednym językiem, jest w stanie przez dłuższy czas widzieć różnice w sposobie mówienia – stwierdziła Weikum.
  11. Zgodnie z wynikami najnowszych badań, jeśli ciężarna kobieta zjada dużo tłuszczów rybich, poprawia koordynację wzrokowo-ruchową swojego dziecka. W niewielkim australijskim studium, przeprowadzonym w Perth, wzięło udział 98 pań. Podzielono je na dwie grupy. Od 20. tygodnia ciąży aż do porodu codziennie spożywały one albo 4 gramy tłuszczu rybiego, albo 4 gramy oliwy z oliwek. Gdy 72 dzieci miało już 2,5 roku, naukowcy z University of Western Australia zbadali ich zdolności poznawcze: język, praktyczne rozumowanie i koordynację wzrokowo-ruchową. Oceniali także ich zachowanie. Trzydzieścioro troje dzieci urodziły matki zażywające w drugiej połowie ciąży tłuszcze rybie, a 39 kobiety z grupy stosującej oliwę. Maluchy z pierwszej grupy wypadały nieco lepiej w testach na rozumienie, długość budowanych zdań oraz pod względem stopnia rozbudowania słownika (Archives of Disease in Childhood). Największą różnicę, oczywiście na korzyść dzieci "rybnych" matek, zauważono jednak w przypadku koordynacji wzrokowo-ruchowej. Różnice pozostawały statystycznie istotne także po uwzględnieniu innych potencjalnie ważnych czynników, takich jak wiek matki czy karmienie piersią. Australijczycy podkreślają potrzebę przeprowadzenia dalszych badań potwierdzających ich odkrycia. Uważają, że przyjmowane przez matkę tłuszcze rybie są bezpieczne zarówno dla płodów, jak i niemowląt.
  12. Język przejawia się zarówno przez gesty, jak i słowa. Pewne języki są bogatsze w gesty i taka postać komunikacji newerbalnej jest rozwinięta do tego stopnia, że osoby dwujęzyczne używają gestów zapożyczonych z jednego języka, posługując się w danym momencie drugim. Simone Pika i jej zespół z University of Alberta zebrali grupę osób dwujęzycznych, których językami macierzystymi były języki bogate gestykulacyjnie, np. francuski czy hiszpański, a drugim językiem angielski (ubogi gestykulacyjnie). Grupę kontrolną stanowili ludzie wyłącznie anglojęzyczni. Zadaniem badanych było opisanie kreskówki, Różowej pantery, w każdym znanym języku. Jak łatwo się domyślić, dwujęzyczni gestykulowali dużo więcej, także wtedy, gdy mówili po angielsku. Bardziej zaskakujący wynik uzyskano w innym studium. Osoby, których pierwszym językiem był angielski, a drugim francuski lub hiszpański, również gestykulowały więcej, mówiąc po angielsku, niż ludzie posługujący się tylko i wyłącznie angielskim. Odkrycie to sugerowałoby, że jeśli ktoś już nauczy się gestykulować, zaczyna dysponować bardzo istotnym aspektem komunikacji, wykorzystywanym podczas porozumiewania się we wszystkich znanych językach. Zespół Kanadyjczyków pracuje teraz z osobami dwujęzycznymi, posługującymi się dwoma ubogimi w gesty językami: angielskim i japońskim. Naukowcy chcą w ten sposób sprawdzić, czy dwujęzyczność jako taka zwiększa liczbę używanych gestów.
  13. Postrzeganie świata przez osoby z autyzmem można podsumować zdaniem: "Obraz jest wart tysiąca słów". Podczas skanowania ich mózgów okazało się, że nadmiernie polegają na korze ciemieniowej. Odpowiada ona m.in. za analizę obrazów, u chorych z autyzmem ulega aktywacji również podczas przetwarzania materiału słownego, całkowicie wolnego od jakichkolwiek przedstawień obrazowych. U innych osób centrum obrazu wydaje się uaktywniać tylko wtedy, gdy do zdania dołączona jest informacja obrazowa. Rezultaty omawianego badania pozostają w zgodzie z dotychczasową wiedzą na temat funkcjonowania osób z autyzmem, a zwłaszcza z doniesieniami o fiksowaniu się na różnego rodzaju wizerunkach i problemach z językiem. Często przodują one w zapamiętywaniu wzrokowych detali, ale przeoczają większe obrazy (obraz jako całość) oraz kontekst, w jakim się pojawiają. Zespół naukowców prowadzonych przez Marcela Justa z Carnegie Mellon University w Pittsburghu skanował mózgi ochotników w czasie, gdy mieli decydować, czy dane stwierdzenie jest prawdziwe, czy fałszywe. Część z nich można było zanalizować, polegając tylko na języku, do zrozumienia reszty konieczne było uwzględnienie związanych z nimi skojarzeń wzrokowych. Zdanie w rodzaju "Obrócona o 90 stopni cyfra osiem wygląda jak para okularów" wymaga zarówno interpretacji arytmetycznej, jak i wizualizacji zrotowanej cyfry. Zwiększone poleganie na korze ciemieniowej może być próbą kompensacji słabego działania kory przedczołowej, która odpowiada za interpretację języka. To bardzo utrudnia zrozumienie złożoności języka oraz intencji innych ludzi — podsumowuje Just.
  14. W sobotę (8 lipca) rozpoczęła działalność chińska strona internetowa, na której można znaleźć darmowe lekcje języka Państwa Środka oraz materiały zachęcające do nauki i posługiwania się nim za granicą. Na witrynie zamieszczono prezentacje audio-wideo, ćwiczenia interaktywne, a także porady dla nauczycieli mandaryńskiego wraz z fotografiami i opisami takich ikon miejscowej kultury, jak Wielki Mur, aktor filmów kung-fu Jackie Chan czy gwiazda koszykówki Yao Ming. Wiele zadań ma związek z mityczną oraz imperialną przeszłością Chin. Można na przykład poćwiczyć wymowę następujących zdań: "Jak możesz być bohaterem, skoro jesteś nieuzbrojony?" albo "Uważam, że Tybetańczycy lubią czcić bohaterów". Chińczycy są zainteresowani propagowaniem swojej kultury równolegle do szybkiego wzrostu ekonomicznego. Dlatego na całym świecie powstaje sieć "Instytutów Konfucjusza". Strona ma na razie dwie wersje językowe: angielską i chińską. Jak donosi agencja Xinhua, trwają prace nad wersjami koreańską i japońską. Obecnie aż 30 mln ludzi uczy się chińskiego, a 2500 uniwersytetów w 100 państwach organizuje kursy tego języka.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...