Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'geniusz' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 5 wyników

  1. Naukowcy z Instytutu Psychiatrii Królewskiego College'u Londyńskiego i Karolinska Institutet w Sztokholmie po raz pierwszy wykazali, że istnieje związek między wyjątkowymi uzdolnieniami intelektualnymi a zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym, zwanym również psychozą maniakalno-depresyjną. Przekonaniu temu wielokrotnie dawno wyraz na przestrzeni dziejów - szaleństwo z geniuszem łączyli m.in. starożytni myśliciele Arystoteles, Platon czy Sokrates – ale dotąd nauka nie zdołała stwierdzić, czy tak jest naprawdę. Odkryliśmy, że uzyskiwanie najlepszej oceny wiąże się z podwyższonym ryzykiem psychozy maniakalno-depresyjnej. Dotyczy to zwłaszcza nauk humanistycznych, w mniejszym zaś stopniu dziedzin ścisłych. Szczególnie silny związek stwierdzono w przypadku celującej oceny ze szwedzkiego lub muzyki, co wspiera wyniki wcześniejszych badań, wskazujące na współwystępowanie uzdolnień językowych oraz kreatywności muzycznej z zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym- wyjaśnia dr James MacCabe. W grę wchodzi kilka rozmaitych wyjaśnień tego zjawiska. Po pierwsze, ludzie w stanie hipomanii (w okresie łagodnej manii/umiarkowanie podwyższonego nastroju) często bywają dowcipni i twórczy, wymyślając niespotykane rozwiązania, zastosowania przedmiotów itp. Po drugie, przejawiają też niezwykle silne reakcje emocjonalne, co bez wątpienia przydaje się w sztuce, literaturze czy muzyce. Po trzecie, osoba doświadczająca hipomanii jest bardzo wytrzymała, dzięki czemu może przez bardzo długi czas koncentrować się na zadaniu. Wspomaga ją przy tym zmniejszone zapotrzebowanie na sen. Szwedzi i Brytyjczycy tłumaczą, że uczniowie, u których widoczne są opisane style poznawcze, są w stanie zdobyć lepsze stopnie z wymienionych wyżej przedmiotów, ale jednocześnie predysponuje ich to do zachorowania na późniejszych etapach życia na psychozę maniakalno-depresyjną. Badacze wykorzystali dane z obowiązkowych egzaminów rocznych, zdawanych przez szwedzkich 15-16-latków w latach 1988-1997. Noty porównano z wypisami ze szpitali. Wszystko po to, by skojarzyć osiągnięcia szkolne z przyjęciami na oddział ze zdiagnozowanym w wieku 17-31 lat zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym. Uwzględniono 713.876 osób. Okazało się, że w porównaniu do uczniów przeciętnych, ci z wybitnymi osiągnięciami szkolnymi jako dorośli niemal 4-krotnie częściej zapadali na zaburzenie maniakalno-depresyjne. Związek ten pozostawał zauważalny nawet po uwzględnieniu innych potencjalnie istotnych czynników, w tym wykształcenia rodziców i statusu socjoekonomicznego. Był on silniejszy w przypadku mężczyzn niż kobiet, ale kwestia ta wymaga jeszcze głębszego zbadania. Co ciekawe, uczniowie z najsłabszymi ocenami również byli bardziej zagrożeni psychozą od swych przeciętnych kolegów i koleżanek. W ich przypadku ryzyko zachorowania wzrastało ok. 2-krotnie. Psycholodzy uważają, że pewni ludzie, zwłaszcza z widocznymi objawami depresyjnymi – chodzi, oczywiście, o tych, którzy ostatecznie zapadają na cyklofrenię - mogą przejawiać style funkcjonowania poznawczego upośledzające ich osiągnięcia szkolne. Zaburzenia zachowania, zażywanie substancji psychoaktywnych i obniżony nastrój zwyczajnie przeszkadzają im w nauce.
  2. Niektóre części mózgu Alberta Einsteina były zbudowane w nietypowy sposób. Pozwala to wyjaśnić, co umożliwiło mu stworzenie teorii względności, ale także jego zamiłowanie do muzyki. Po śmierci sławnego fizyka w 1955 roku jego mózg został zakonserwowany, sfotografowany i pomierzony przez patologa Thomasa Harveya. Znajomy lekarza pociął większą jego część i przygotował 240 preparatów mikroskopowych. Potem co pewien czas rozsyłał je do specjalistów, którzy stworzyli na tej podstawie zaledwie kilka publikacji. Harvey zachował resztę mózgu w słoju i przy każdej przeprowadzce woził go ze sobą w kartonowym pudle. Wreszcie w 1998 r. zdecydował się przekazać swój skarb Uniwersyteckiemu Centrum Medycznemu w Princeton. Pierwsze anatomiczne studium mózgu fizyka zawdzięczamy Sandrze Witelson, neurobiolog z McMaster University. Wyniki swoich dociekań opublikowała w 1999 r. Pracowała z fotografiami Harveya, które stanowią jedyne źródło danych na temat wyglądu mózgu jako całości. Kanadyjski zespół zauważył, że płaty ciemieniowe noblisty – odpowiadające za funkcje matematyczne i przestrzenno-wzrokowe – były o 15% szersze od przeciętnych. O dziwo, mózg Einsteina ważył 1230 g, co lokuje go w dolnych "stanach" średniej (mózg przeciętnego mężczyzny waży ok. 1375 g). Dziesięć lat później Dean Falk, antropolog z Uniwersytetu Stanowego Florydy, analizowała te same zdjęcia. Porównała mózg Einsteina z zestawem 25 zdjęć i pomiarów mózgów nieboszczyków. Dzięki temu natrafiła na ślad guzowatej struktury w części kory ruchowej, która kontroluje lewą rękę. W ramach wcześniejszych badań takie "pagórki" powiązano z uzdolnieniami muzycznymi, a fizyk od dzieciństwa grał przecież na skrzypcach. Ekipa Falk potwierdziła doniesienia Witelson na temat rozmiarów płatów ciemieniowych Einsteina. Po przyrównaniu ich do zestawu innych publikowanych zdjęć, tym razem 58, Amerykanie odnaleźli bardzo rzadki układ bruzd i wypukłości. Występował on w obu płatach ciemieniowych i, wg naukowców, mógł odpowiadać za niezwykłe zdolności noblisty w zakresie konceptualizowania problemów fizycznych. Sam Einstein często wspominał, że myśli raczej obrazami i wrażeniami, a nie pojęciami. Inni badacze, np. Frederick Lepore ze Szpitala Uniwersyteckiego im. Roberta Wooda Johnsona w Nowym Brunszwiku, uważają, że Albert Einstein nie do końca był ciemieniowym geniuszem. Powołują się przy tym na szkolne oceny, z których wynika, że doskonale radził sobie z łaciną, lecz jego piętę achillesową stanowiły geografia i sztuka.
  3. Pesymiści zaczynają spekulować, że Albert Einstein był ostatnim lub jednym z ostatnich geniuszy. Do tej pory to jednostki dokonywały wiekopomnych odkryć, ślęcząc w swoich pracowniach i laboratoriach. Tak pracowali Kopernik i Tesla czy Rentgen i Galileusz. W ostatnich latach pojawił się jednak i umocnił inny trend: zakładania dużych instytucji. Za przełomową datę uznaje się wprowadzenie na orbitę pierwszego Sputnika. Kolektywnym, rzecz jasna, wysiłkiem dokonali tego obywatele Związku Radzieckiego (International Journal of Design & Nature and Ecodynamics). Skutkiem masywnych przemian jest nie tylko instytucjonalizacja nauki (razem łatwiej przecież zdobyć fundusze na badania). Coraz ciężej się wybić i osiągnąć naukową maestrię, przez co wzrasta wiek noblistów. W XX wieku średnia wieku nagrodzonych badaczy podniosła się aż o 6 lat. Bardzo wiele już odkryto i by dojść do przełomu, trzeba po prostu pracować dłużej. Autorem prezentowanej koncepcji jest Adrian Bejan, inżynier z Duke University. Wg niego, najlepszym wariantem jest równowaga między podejściem indywidualnym oraz instytucjonalnym, gdy samoczynnie powstają duże grupy, a "samotni" naukowcy podrzucają im tylko genialne pomysły. Bejan podkreśla, że wystrzelenie przez Rosjan Sputnika 1 skłoniło Stany Zjednoczone do tworzenia dużych grup badawczych wewnątrz istniejących instytucji naukowych. Z tego samego modelu zaczęły również korzystać mniejsze podmioty. Amerykanin nie twierdzi jednak, że geniusze zniknęli już z mapy świata. Zamiast tego od 1996 roku pracuje nad teorią konstruktalną, która ma wyjaśnić postronnym obserwatorom, co i jak się właściwie dzieje. Systemy przepływowe ewoluują w taki sposób, by zminimalizować niedoskonałości oraz zmniejszyć tarcia czy inne formy oporu. Dzięki temu spada ilość trwonionej energii. Jako przykład Bejan podaje meandrującą rzekę. Teoria inżyniera obejmuje dwa typy przepływu: 1) pomysłów (odkryć naukowych) oraz 2) wsparcia: funduszy i przestrzeni badawczej, np. laboratoriów. Samotni myśliciele pojawiali się zawsze na przestrzeni dziejów, ponieważ to naturalne – nauka jest dobra dla umysłu badacza i służy dobrostanowi społeczeństwa. Mimo że obecny trend to kreowanie większych grup badawczych, będą się oni pojawiać nadal. Poza tym niegdysiejsi geniusze nie pracowali de facto samotnie. Jak przyznawał sam Izaak Newton, nigdy nie stworzyłby swoich praw dynamiki, gdyby nie wspieranie się na barkach gigantów. Ideałem, wg Bejana, jest taka sytuacja, gdy jednostka wpada na świetny pomysł, zdobywa fundusze, a wokół idei formuje się przyklaskująca jej grupa. Do pierwszego zespołu dołączają kolejne, a każdy przyczynia się w jakiś sposób do wyników całości. Ekstremalne scenariusze nie są, jak zwykle, korzystne. Zbitki indywidualistów nie stworzą prawdziwych grup. Będzie wiele pomysłów, ale nikt ich nie podchwyci. Duża grupa będzie mieć za to sporo pieniędzy, ale za mało osób zainteresowanych badaniem.
  4. Elizabeth Margulis i jej współpracownicy z University of Arkansas w Fayetteville jako kolejni naukowcy dorzucają swoje trzy grosze do dyskusji na temat bycia geniuszem w jakiejś dziedzinie. Tym razem Amerykanie skupili się na flecistach i skrzypkach. Zastanawiali się, co ma większe znaczenie: nadzwyczajne wrodzone zdolności czy też raczej ciężka praca. Okazało się, że to drugie... Wspierałoby to tezę ojca słynnych węgierskich szachistek, sióstr Polgar, których mózgi trenowano do osiągnięcia arcymistrzostwa od wczesnego dzieciństwa. Laszlo Polgar, z wykształcenia psycholog, twierdził, że mózg danej osoby można przekształcić w mózg geniusza w jakiejś dziedzinie, jeśli tylko będzie się dostatecznie dużo pracować. Wg niego, Mozart zaczął komponować w tak wczesnym wieku dzięki specyficznym metodom wychowawczym ojca. Do tej pory wiedziano, że mózgi muzyków charakterystycznie reagują na dźwięki muzyki. Teraz badanie obrazowe wykazało, że rejony mózgu odpowiedzialne za muzyczną "składnię" i barwy dźwięków uaktywniają się w większym stopniu w odpowiedzi na nagranie własnego instrumentu. Jeśli ochotnik był flecistą, odpowiedni obszar rozświetlał się mocniej w odpowiedzi na melodię graną na flecie, a w przypadku skrzypka działo się tak przy słuchaniu rzewnych dźwięków wyczarowywanych smyczkiem. Amerykanie uważają, że gdyby reakcja mózgu na muzykę była wrodzona, okazywałaby się tak samo silna bez względu na rodzaj użytego instrumentu (Human Brain Mapping). Wg Margulis, inne różnice pomiędzy muzykami i niemuzykami mogą być również w dużej mierze kwestią nauki. Muzycy mają więc inne mózgi, ale wcale się z nimi nie rodzą.
  5. Najnowsze badania psychologiczne wskazują, że geniusze nie rodzą się geniuszami, ale wiele zawdzięczają ciężkiej pracy na ważnych z rozwojowego punktu widzenia etapach życia. Dobrze, jeśli mają swojego mistrza, który pomoże im zdobyć niezbędną wiedzę czy umiejętności. Wysoki iloraz inteligencji pomaga, ale naukowcy dysponują niewielką liczbą dowodów na to, że jest on warunkiem koniecznym. Osoby wybitne w swojej dziedzinie, np. odnoszący sukcesy artyści czy mistrzowie szachowi, mają ponadprzeciętny iloraz inteligencji (115-130), ale nie plasują się zazwyczaj w grupie osób najinteligentniejszych (iloraz ponad 150 punktów). Anders Ericsson, profesor psychologii na Uniwersytecie Stanowym Florydy, a zarazem wydawca książki Cambridge Handbook of Expertise and Expert Performance, powiedział magazynowi New Scientist, że trudno jest wyjaśnić, jak kształtuje się geniusz oraz [tego typu — przyp. red.] umiejętności i dlaczego jest to tak rzadkie zjawisko. Nie ma ono nic wspólnego z magią, nie jest też wrodzone. Zdarza się, gdy pewne krytyczne wydarzenia układają się w taki sposób, że osoba z "dobrą" inteligencją może się rzucić w wir pracy skoncentrowanej na osiągnięciu wirtuozerii. Geniusze wkładają w to, co robią, pięć razy tyle czasu i wysiłku, co amatorzy. Profesor Brian Butterworth, współautor omawianej książki, wspomina, że geniusze spędzają na ćwiczeniach łącznie ok. 10 tys. godzin.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...