Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'głowa' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 30 wyników

  1. Regeneracja amputowanych części ciała jest rzadka, jednak występuje w świecie zwierząt. U salamander, pająków czy rozgwiazd mogą odrastać kończyny, czułki i inne zewnętrzne części ciała, a u wstężnic dochodzi do regeneracji całego osobnika z niewielkiego fragmentu ciała. Dotychczas sądzono, że zdolność do regeneracji wyewoluowała bardzo dawno. Jednak naukowcy poinformowali właśnie o odkryciu czterech gatunków wstężnic, które niezależnie od siebie wyewoluowały niedawno zdolność do regeneracji głowy wraz z mózgiem. To oznacza, że gdy porównujemy grupy zwierząt, nie możemy zakładać, że podobne zdolności regeneracyjne są stare i oznaczają, że zwierzęta te mają wspólnych przodków. Musimy być bardziej ostrożni podczas porównywania zdolności regeneracyjnych różnych grup zwierząt, mówi profesor Alexandra Bely z University of Maryland. Każde zwierzę, nawet człowiek, ma pewne zdolności regeneracyjne. Jednak te grupy, który zróżnicowały się na bardzo wczesnych etapach ewolucji, jak gąbki czy stułbiopławy odznaczają się znacznie większymi zdolnościami do regeneracji. Gdy zwierzęta stawały się coraz bardziej złożone, zdolności regeneracyjne były coraz rzadsze i coraz bardziej ograniczone. Do niedawna naukowcy badali ewolucję zdolności regeneracyjnych opierając sie na badaniach zwierząt, które zdolności te utraciły. Działo się tak, gdyż zdolności te pojawiły się tak dawno, ze trudno było śledzić początki tych zdolności. W ramach najnowszych badań naukowcy zebrali wstężnice u wybrzeży USA, Argentyny, Hiszpanii i Nowej Zelandii. Przeprowadzali na nich eksperymenty, krojąc zwierzęta i obserwując, jak się regenerują. Wszystkie zebrane gatunki były w stanie regenerować się całkowicie od przednich części ciała. Jednak tylko osiem było w stanie przeprowadzić regenerację od tylnych części, regenerując głowę wraz z mózgiem. Cztery z tych gatunków było wcześniej znanych, cztery to gatunki nieznane. Największym zaskoczeniem był fakt, że wiele gatunków nie było w stanie zregenerować głowy. Już z badań prowadzonych w latach 30. ubiegłego wieku wiemy, że Lineus sanguineus jest w stanie zregenerować całe ciało wraz z głową z zaledwie 1/200000 części dorosłego osobnika. Przypadek ten sprawił, że cały typ tych stworzeń uznano za mistrzów regeneracji. Naturalnym było przypuszczenie, że zdolność ta jest bardzo stara i pochodzi od wspólnego przodka. Jednak najnowsze badania pokazały, że posiada ją jedynie 8 z 35 zbadanych gatunków. Naukowcy przeanalizowali więc ewolucję zdolności regeneracyjnych i stwierdzili, że pojawiły się one niedawno. Pierwsze zdolności regeneracyjne pochodzą sprzed kambru, zatem sprzed ponad 500 milionów lat, jednak u zbadanych gatunków, które są w stanie regenerować głowę, niektóre z tych cech pojawiły się zaledwie 10–15 milionów lat temu. Naukowcy zauważyli, że niektóre z gatunków, które nie potrafiły regenerować głowy, były w stanie przeżyć bez niej wiele miesięcy. Ta zdolność może być prekursorem umiejętności regeneracji głowy, gdyż umiejętność tak długiego przeżycia daje wystarczająco dużo czasu, by amputowana część ciała mogła odrosnąć. Najnowsze badania pozwolą lepiej zrozumieć ewolucję procesu regeneracji, a to z kolei może przydać się w medycynie regeneracyjnej. « powrót do artykułu
  2. W Izraelu znaleziono świetnie zachowaną rzeźbę głowy króla sprzed ok. 3 tys. lat (brakuje tylko kawałka brody). Archeolodzy podkreślają, że to skrajnie rzadki przykład sztuki figuratywnej z IX w. p.n.e. Specjaliści są pewni, że przyodziana w diadem rzeźba przedstawiała króla, ale nie nie mają pojęcia którego. Głowę odkryto w zeszłym roku na stanowisku Abel Beth Maacah. Tell jest utożsamiany z podobnie nazywaną miejscowością biblijną, wymienianą m.in. w Księdze Królewskiej. W Starym Testamencie wspomina się, że Abel Beth Maacah znalazło się na liście izraelskich miast zaatakowanych przez króla Aramu-Damaszku Bena-Hadada III. W 2017 r. zespół Naamy Yahalom-Mack z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie przekopywał się przez podłogę masywnej struktury z epoki żelaza, gdy jeden z ochotników natrafił na coś bardzo interesującego. Warstwa, w której odkryto głowę, datuje się na IX w. p.n.e., a więc okres rywalizujących królestw Izraela i Judy. Głowa trafiła na wystawę w Muzeum Izraela w Jerozolimie. Szczegółowy raport na temat znaleziska zostanie opublikowany w czerwcowym numerze pisma Near Eastern Archaeology. Jeśli w ogóle jest jakaś sztuka figuratywna z epoki żelaza, ma bardzo niską jakość. Ta tutaj jest jednak wspaniała - podkreśla kurator Eran Arie. Figurkę wykonano z fajansu. Twarz jest zielonkawa z powodu miedzi z masy silikatowej. Do rozpoznania głowy jako należącej do władcy z Bliskiego Wschody przyczyniła się ponoć fryzura. Zaczesane do tyłu i zasłaniające uszy pukle przytrzymuje złoty diadem. Ponieważ za pomocą datowania radiowęglowego nie da się bardziej zawęzić okresu powstania figurki, może ona przedstawiać cały wachlarz władców. Yahalom-Mack wymienia np. Bena-Hadada III czy Etbaala I. Możemy tylko zgadywać, kto to taki. Naukowcy debatują, czy głowa była samodzielną całością, czy częścią większej rzeźby. Jeszcze w czerwcu mają się zacząć ponowne wykopaliska miejsca, gdzie ją znaleziono. « powrót do artykułu
  3. Wyciąg z pestek winogron zabija komórki raka kolczystokomórkowego skóry głowy i szyi. I to zarówno w hodowlach komórkowych, jak i w żywych mysich organizmach. Zdrowe komórki pozostają nieuszkodzone (Carcinogenesis). Dr Rajesh Agarwal z University of Colorado wyjaśnia, że zaobserwowany efekt zależy w dużej mierze od zdolności zdrowych komórek do "przeczekiwania" uszkodzeń. Komórki rakowe szybko rosną. Muszą. Kiedy w jakichś warunkach im się to nie udaje, umierają. Wszystko opiera się na tym, że w komórkach rakowych szwankuje wiele szlaków. Są więc bardzo podatne na zniszczenie, jeśli zaatakuje się je od tej właśnie strony. W zdrowych komórkach nic takiego się nie dzieje. Wyciąg z pestek winogron zwiększa stężenie reaktywnych form tlenu, które uszkadzają DNA komórek nowotworowych, i jednocześnie blokuje szlaki ich naprawy. Jak wykazali Amerykanie, ekstrakt obniża poziom białek biorących udział w mechanizmie naprawy uszkodzonego DNA: BRCA1 i RAD51. Mając na uwadze fakt, że u myszy nie zaobserwowano żadnych efektów ubocznych zastosowania wyciągu z pestek winogron, akademicy mają nadzieję, że już wkrótce rozpoczną się testy kliniczne. Coś, co można uzyskać w czasie produkcji zwykłego oleju, z pewnością przydałoby się w terapii pacjentów, u których nie sprawdziło się leczenie wdrożone w pierwszym rzucie.
  4. Co zrobić, by lepiej wypaść w teście? Oczywiście, uczyć się, ale można sobie nieco pomóc, żując przed egzaminem czy odpytką gumę (żucie w czasie już, niestety, nie działa). Naukowcy sądzą, że ruch związany z żuciem usprawnia krążenie krwi w obrębie głowy, co poprawia pamięć. Efekt utrzymuje się przez kilkanaście minut (Apetite). Serge Onyper z St. Lawrence University podkreśla, że nie jest pewien, jak żucie gumy sprawdzi się w przypadku informacji wyuczonych o wiele wcześniej. Gdyby jednak wpływało na pamięć roboczą i epizodyczną (jeden z systemów pamięci długotrwałej, inaczej pamięć zdarzeń) oraz poprawiało ogólną prędkość przetwarzania informacji (a wszystko wskazuje, że tak właśnie jest), wynik powinien być dobry zarówno tutaj, jak i w przypadku uczenia na ostatnią chwilę. Amerykanie badali 224 studentów. Podzielono ich na 3 grupy. Pierwsza żuła gumę przed i podczas testu, druga wyłącznie 5 min przed egzaminem, a trzecia (kontrolna) w ogóle. Psycholodzy zauważyli, że żucie przed badaniem poprawiało wyniki osiągane w niektórych testach poznawczych. Najsilniejszy efekt występował bezpośrednio po żuciu i w ciągu 20 minut spadał do zwykłego poziomu. W 15-20-minutowym okienku grupa żująca gumę przypominała sobie o 25-50% elementów więcej od grupy kontrolnej. To zjawisko istotne statystycznie, lecz w praktyce oznacza różnicę rzędu 2-3 słów. Naukowcy nazwali zaobserwowane zjawisko pobudzeniem wywołanym żuciem. Dzięki niemu mózg tuż przed testem zostaje zasilony krwią i cenną glukozą. Onyper dodaje, że żucie gumy podwyższa na krótko tętno i ciśnienie krwi. W grupie żującej gumę przed i w czasie testu nie zaobserwowano podobnej poprawy. Prawdopodobnie dzieje się tak, gdyż przedłużone żucie zużywa energię, która w innym razie zasiliłaby mózg. Onyper przypuszcza jednak, że w sytuacji testowej badani poświęcają żuciu więcej uwagi niż zwykle i poza laboratorium nie wyczerpaliby aż tak dużej części zasobów energetycznych na automatyczną czynność, lepiej rozwiązując zadania testowe.
  5. Naukowcy od lat zastanawiają się, czemu wiele teropodów ze skamieniałości przyjęło charakterystyczną pozycję z silnie wygiętą ku tyłowi głową i podwiniętym do góry ogonem (nazywa się ją pozycją opistotoniczną). Alicia Cutler i zespół z Brigham Young University uważają, że można to wyjaśnić zanurzeniem w słodkiej wodzie. Początkowo Cutler prowadziła eksperymenty ze świeżymi i mrożonymi kurczakami. Ustawiała je na 3 miesiące na piasku i sprawdzała, czy w wyniku wysuszenia ptaki charakterystycznie się wygną. Żaden ze skurczów mięśni do tego nie doprowadził, a rozkład przebiegał w całkowicie przewidywalny sposób. Kiedy jednak 7 kolejnych ptaków włożono do zimnej słodkiej wody, szyja wygięła się w łuk w ciągu zaledwie paru sekund. Pozostawienie ich w zanurzeniu na miesiąc tylko lekko pogłębiło wygięcie. Wyniki Cutler pozostają w sprzeczności z wynikami badań Cynthii Marshall Faux z Museum of the Rockies i Kevina Padiana z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, którzy umieszczali przepiórki w słonej wodzie, a ponieważ nic się nie działo, stwierdzili, że wygięcie występujące w tak licznych skamieniałościach stanowi skutek drgawek przedśmiertnych. Cutler sądzi jednak, że sprzeczność może być tylko pozorna, bo obiekty należy zanurzać w wodzie słodkiej, nie słonej. Choć dróg do pozycji opistotonicznej jest wiele, zanurzenie w wodzie to najprostsze wyjaśnienie. Podczas wystąpienia na tegorocznej konferencji Stowarzyszenia Paleontologii Kręgowców Cutler wyjaśniła, że u teropodów i innych zwierząt z wygięciem opistotonicznym sklepienie czaszki znajduje się nad kością krzyżową, a ogon zawija się nad czaszką i szyją. To wersja skrajna, przy pośrednich ogon i głowa mogą się ustawiać w pionie. Spośród wcześniejszych wyjaśnień pozycji opistotonicznej poza wysuszeniem warto wymienić zatrucie i uduszenie. Prelegentka podkreślała, że większość "upozowanych" w ten sposób zwierząt znajdowano w środowiskach wodnych (jeziornych bądź rzecznych). Wg Cutler, rezultaty uzyskane przez jej zespół sugerują, że naturalne napięcie mięśni nadosiowych, czyli leżących nad osią długą kręgosłupa, "naciąga" czaszkę i szyję. Ruch ten ułatwia ich niewielka waga, związana z właściwościami kości pneumatycznych.
  6. Japoński sposób na chrapanie? Poduszka w formie niedźwiedzia, która obraca głowę śpiącego, gdy wbudowane w pluszaka mikrofony wykryją dźwięki o dużym natężeniu. Gdy Jukusui-kun, co po japońsku oznacza "głęboki sen", wykryje głośne chrapanie, wysuwa łapę i delikatnie przewraca głowę śpiącego na bok. Odblokowuje w ten sposób drogi oddechowe (u chrapiącego utrudniony przepływ powietrza wywołuje turbulencje, które wprawiają w drgania języczek i podniebienie miękkie). W skład zestawu opracowanego przez robotyków z Uniwersytetu Waseda wchodzi jeszcze drugi, mniejszy miś - czujnik monitorujący poziom tlenu we krwi oraz tętno. "Zwierzak" powiadamia system, gdy występuje epizod bezdechu sennego. Dane są przekazywane przez ciało śpiącej osoby do umieszczonego pod prześcieradłem monitora. Spadek natlenowania krwi i głośne dźwięki sugerują Jukusui-kunowi, że czas w tej sprawie ruszyć łapą. http://www.youtube.com/watch?v=Kpbo0000O08
  7. Specjaliści z Wydziału Nauk o Sporcie Uniwersytetu w Innsbrucku uważają, że kaski powinny stanowić obowiązkowy element wypożyczanych zestawów sprzętu narciarskiego. U dorosłych założenie kasku zmniejsza bowiem liczbę urazów głowy o 35%, a u dzieci poniżej 13. roku życia nawet o 59%. Po przejrzeniu raportów patroli górskich i szpitalnych oddziałów ratunkowych akademicy stwierdzili, że urazy głowy to od 9 do 19% wszystkich urazów narciarskich. Z kolei poważne obrażenia głowy, w tym urazowe uszkodzenie mózgu, stanowią główną przyczynę zgonów wśród osób uprawiających sporty zimowe. Autorzy innego analizowanego studium stwierdzili, że w 74% przypadków uraz głowy był skutkiem uderzenia nią w śnieg, w 10% zderzenia z innym narciarzem, a w 13% z nieruchomym obiektem, np. drzewem. Zespół Gerharda Ruedla wziął też pod rozwagę teorię, że kaski upośledzają słyszenie i ograniczają pole widzenia narciarza lub snowboardzisty. Argumenty jej zwolenników nie przekonały jednak naukowców. Istnieje też teza, że kask stwarza fałszywe poczucie bezpieczeństwa i skłania do bardziej ryzykownej jazdy. Ponieważ jednak kaski są używane częściej przez bardziej zaawansowanych sportowców, Austriacy uważają, że korzystanie z kasków niekoniecznie wiąże się podejmowaniem większego ryzyka, lecz raczej głównie z poziomem umiejętności. Wg naukowców, warto edukować odnośnie do urazów mózgu podczas wypadków, a z wkładania kasków do jazdy na nartach czy desce uczynić coś tak powszedniego jak z zapinania pasów w samochodzie.
  8. Ludzie ze zdiagnozowaną psychopatią mają podobne problemy z okazywaniem empatii, jak ludzie po urazach okolic czołowych głowy. Nasze badania pokazały, że ludzie z objawami psychopatii zachowują się, jakby cierpieli na uraz czołowy mózgu – twierdzi dr Simone Shamay-Tsoory z Uniwersytetu w Hajfie, główna autorka studium. Psychopatia to zaburzenie osobowości, które przejawia się skrajnie aspołecznym zachowaniem, celowym krzywdzeniem innych oraz brakiem współczucia i empatii. Jedna z teorii wyjaśniających takie zachowanie odwołuje się do nieumiejętności stwierdzenia istnienia czyichś emocji. Trudno jednak nie zauważyć, że wielu psychopatów podejmuje złożone działania mające na celu wyrządzenie komuś krzywdy. Wskazuje to na zrozumienie mentalnych cech i stanów innych osób. W ramach wcześniejszych badań dr Shamay-Tsoory analizowała funkcjonowanie pacjentów z urazem płatów czołowych. Zademonstrowała, że mają oni problemy z okazywaniem empatii. Skojarzyło jej się to z deficytami emocjonalnymi psychopatii, dlatego postanowiła sprawdzić, czy podobieństwo jest przypadkowe, czy też obserwacje mają jakieś podstawy naukowe. W najnowszym studium porównano 17 osób ze zdiagnozowaną przez psychiatrów psychopatią (bez znanego urazu mózgu) z 25 pacjentami po przebytym urazie płatów czołowych. Wszyscy badani wzięli udział w komputerowym teście, oceniającym zdolność rozpoznawania cudzych emocji i okazywania empatii. Testowano też zdolność rozumienia rozumowania innych ludzi. Okazało się, że w obu grupach eksperymentalnych występowały podobne trudności ze współodczuwaniem. W dwóch grupach kontrolnych bez zaburzeń psychicznych i urazów mózgu występowała normalna zdolność do okazywania empatii. Stwierdzenie, że zachowanie psychopatyczne przypomina działania osoby z uszkodzeniem mózgu może prowadzić do wniosku, że w obu przypadkach powinny się sprawić podobne formy terapii – podsumowuje Shamay-Tsoory.
  9. Naukowcy zidentyfikowali ściętą po ponad stu latach od śmierci głowę króla Francji i Nawarry Henryka IV Burbona. Władca zginął 14 maja 1610 r. w Paryżu. Trzy ciosy nożem myśliwskim zadał mu w jego własnej karecie zacietrzewiony katolik François Ravaillac. Henryk był królem Nawarry od 1572 r., a Francji od 1589. Przeważnie lubiano go i szanowano, stąd kilka chlubnych przydomków, np. Henryk Wielki czy dobry król Henryk. Władca wydał m.in. Edykt nantejski, który przyczynił się do zakończenia 30-letnich wojen religijnych, a także wprowadzał wolność wyznania oraz równouprawnienie katolików i protestantów. Nie wszystkim się to podobało, stąd liczne zamachy. Niestety, jeden z nich okazał się udany... Po śmierci Henryka zabalsamowano i pochowano w Bazylice Saint Denis, jednak w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej w listopadzie 1793 r. sankiuloci zniszczyli wszystkie tamtejsze groby królewskie. Niektóre szczątki, np. Ludwika XIV, wrzucono do Sekwany, inne zbezczeszczono i zrzucono do wspólnej mogiły. Henrykowi odcięto głowę i od tego czasu krążyła ona między prywatnymi kolekcjami. Zabalsamowana głowa była jasnobrązowa, miała otwarte usta i częściowo przymknięte oczy. Doskonale się zachowała – ujawnił szef 19-osobowego zespołu naukowców Philippe Charlier, patolog sądowy, a zarazem osteoarcheolog z Hôpital Raymond Poincaré. Same rysy nie wystarczyły do identyfikacji, na głowie i twarzy nie zachowało się też tyle włosów, by pozyskać dostateczną ilość mitochondrialnego DNA (mtDNA) do testów genetycznych. Dzięki datowaniu radiowęglowemu udało się jednak wyznaczyć przybliżony wiek znaleziska (miało ono pochodzić z 1450-1650 r., co pokrywa się z latami, w których żył Henryk IV Burbon). Poza tym obrazy uzyskane dzięki tomografii komputerowej pasowały do szczegółów zachowanych na masce pośmiertnej króla. Spektroskopia ramanowska wykazała obecność węgla kostnego. Był on wykorzystywany przez balsamistę Pierre'a Pigraya. Ten rodzaj węgla, który otrzymuje się w wyniku suchej destylacji odtłuszczonych kości zwierzęcych, odpowiada nakładanemu przez chirurga Pigraya na powierzchnię zwłok, by pochłaniać płyny i gazy gnilne. Z wynikami 9-miesięcznych prac zespołu można się zapoznać na łamach British Medical Journal. Charlier podkreśla, że badania prowadzono tak skrupulatnie jak w przypadku tzw. świeżych spraw. Znaleziono uwieczniane na wielu portretach ciemne znamię nad prawym nozdrzem, a także wygojone złamanie nad lewą szczęką, które pasowałoby do położenia rany kłutej, odniesionej podczas zamachu w 1594 r. Zabalsamowaną głowę porównano do raportu z sekcji przeprowadzonej przez królewskiego chirurga. Perfumiarze zidentyfikowali zaś wprowadzone do ust substancje balsamujące, które miały ukryć nieprzyjemne zapachy. Szwajcarski anatom i paleopatolog Frank Ruhl, szef Szwajcarskiego Projektu Mumia, zauważa, że Francuzi z góry założyli, że to głowa Henryka IV Burbona, zawężając w ten sposób krąg poszukiwań. Bez dowodu genetycznego nigdy nie można jednak mieć 100-proc. pewności...
  10. Wafaa Bilal, Irakijczyk piastujący stanowisko profesora na Wydziale Fotografii Uniwersytetu Nowojorskiego (NYU), zamierza się poddać operacji wszczepienia aparatu fotograficznego z tyłu głowy. Przez rok wykonywane w minutowych odstępach zdjęcia będą przesyłane do monitorów katarskiego Arabskiego Muzeum Sztuki Współczesnej, którego otwarcie zaplanowano na 30 grudnia. Na lokalizację Mathafu (po arabsku "muzeum") wybrano Ad-Dauhę, stolicę kraju. Zgromadzono tu ponad 6000 dzieł, reprezentujących podstawowe nurty sztuki arabskiej od lat 40. XIX wieku po współczesność. Projekt Bilala, realizowany pod kryptonimem "Trzeci ja", co przywodzi na myśl trzecie oko (wyrazy "ja" - "I" i "oko" - "eye" są identyczne brzmieniowo) i związane z nim możliwości, wzbudza sporo kontrowersji. Sceptycy wskazują na konieczność wskazania granic między wyrazem artystycznym a prawem studentów, pracowników uniwersytetu i innych osób do prywatności. Sam profesor odmawia komentarza, ale jego znajomi ujawniają, że operacja planowana jest na najbliższe tygodnie. Wszczepiane urządzenie ma wielkość paznokcia i zostanie zamocowane podobnie jak kolczyki. W materiałach prasowych muzeum, które złożyło Bilalowi niecodzienną propozycję, napisano, że projekt stanowi komentarz do braku czasu i niezdolności uchwycenia wspomnień oraz doświadczeń. "Trzeci ja" uświetni otwarcie Mathafu. Bilal poinformował swoją przełożoną o zamówieniu jeszcze w styczniu, a ta z kolei powiadomiła dziekana. Problem szeroko dyskutowano, ale nadal nie ustalono, na jakich zasadach Bilal i jego kamera będą się poruszać na terenie kampusu. Wykładowca poinformował wszystkich swoich studentów i zagwarantował, że będzie zakrywał obiektyw, przebywając na terenie uniwersytetu. Najprawdopodobniej władze uczelni nakażą mu także wyłączać urządzenie w budynkach NYU. To nie pierwsze kontrowersyjne działanie Irakijczyka. Przed dwoma laty, realizując projekt Virtual Jihadi, włamał się np. do gry wideo, gdzie umieścił awatar siebie w roli zamachowca-samobójcy polującego na George'a W. Busha.
  11. Choć wydaje się, że Afrykanki przenoszą ładunki na głowie z olbrzymią łatwością, w rzeczywistości wcale tak nie jest. Takiej metody transportu ciężarów nie można uznać za skuteczniejszą od innych, dodatkowo wywołuje ona ból szyi. Ray Lloyd z University of Abertay Dundee uważa zatem, że sposób transportu nie jest w tym przypadku kwestią wyboru, ale koniecznością, podyktowaną przez konkretne warunki środowiskowe i ukształtowanie terenu. Nosząc coś na głowie, kobiety uwalniają po prostu ręce na czas podróży. Mniej więcej ćwierć wieku temu przeprowadzono badania, z których wynikało, że technika kładzenia różnych obiektów na czubku głowy jest znacznie efektywniejsza od przenoszenia ich w rękach lub na plecach i dlatego mieszkanki Czarnego Lądu bez specjalnego wysiłku są w stanie transportować na głowie ciężary stanowiące do 1/5 (20%) wagi ich ciała. Na rezultaty opisane w Nature powołano się w publikacjach naukowych ponad 100-krotnie. Wg jednego z zaproponowanych wyjaśnień, część energii zużywanej na unoszenie ciężaru można wtedy przeznaczyć na samo przemieszczanie się. Lloyd przez 8 lat mieszkał w Botswanie, a do przeprowadzenia badań zainspirowały go widywane codziennie scenki rodzajowe. Szkot stwierdził, że w starszych studiach analizowano przypadki zaledwie 4-6 kobiet, stąd pomysł na powiększenie próby. Zespół z University of Abertay Dundee i RPA prowadził eksperymenty w Cape Peninsula University of Technology. Brały w nich udział 24 przedstawicielki ludu Khosa. Trzynaście z nich od ponad 10 lat nosiło na głowie ciężary, pozostałe nie miały żadnego doświadczenia w tej materii. Panie chodziły na bieżni bez ładunku i z ładunkiem na plecach bądź na głowie. Poza tym w badaniu wzięło udział 9 kobiet z British Territorial Army, które dotąd często przenosiły coś w plecakach, ale nigdy na głowie. Żadna z ochotniczek nie uznawała noszenia na głowie za łatwiejszą metodę. Wszystkie zużywały wtedy w przybliżeniu tyle samo tlenu, co podczas transportu ładunku na plecach. Co więcej, praktyka nie sprawiała, że noszenie na głowie stawało się łatwiejsze. Wcześniejsze doświadczenie nie dawało żadnych korzyści, a niektóre kobiety bez uprzedniej praktyki były najskuteczniejsze w noszeniu na głowie. Lloyd zaznacza, że doświadczenie nie łagodziło również bólu szyi oraz dyskomfortu. Kobiety wspominały, że po powrocie z wodopoju/studni trzeba było masować szyje matek i babek. Wszystkie badane zgodziły się co do tego, że wolałyby alternatywną metodę transportu niezbędnych dóbr, np. wody czy drewna na opał. Obecnie naukowcy ustalają (w planach jest wykonanie zdjęć rentgenowskich), czy noszenie ciężarów na głowie wywołuje długotrwałe urazy szyi. Chcą też zbadać starsze kobiety z jeszcze dłuższą praktyką w transportowaniu na głowie. Zaznaczają, że wymogi energetyczne noszenia wody i drewna zostaną także ocenione w terenie poza laboratorium. http://www.youtube.com/watch?v=2aR-OzItJVw
  12. Zaburzenie rytmu dobowego może prowadzić do problemów ze snem, zwiększa też ryzyko wystąpienia różnych chorób, w tym nowotworów. Pracę zegara biologicznego reguluje zestaw genów, a ich działanie można śledzić, ustalając stężenie matrycowego RNA (mRNA). Dotąd śledzenie ekspresji tych genów było dość trudne, ale dzięki wygodnej, rzetelnej i nieinwazyjnej metodzie japońskich naukowców wszystko powinno się zmienić. Wystarczy kilka włosów z głowy bądź z brody. Makoto Akashi z Yamaguchi University i inni odkryli, że odpowiednia ilość materiału, czyli komórek mieszków, znajduje się w 5 włosach z głowy i 3 z brody. Zespół przetestował technikę na pracownikach zmianowych, którzy na przestrzeni 3 tygodni co 7 dni rozpoczynali tygodniową zmianę nocną bądź dzienną. Okazało się, że choć w każdym tygodniu wzorce snu przesuwały się mniej więcej o 7 godzin, zegar biologiczny cofał się lub przyspieszał co najwyżej o 2 godziny. Jako że rezultaty są obiecujące, wszystko wskazuje na to, iż w przyszłości zgodność prowadzonego trybu życia z własnym zegarem biologicznym będziemy oceniać, oddając do laboratorium pukiel włosów...
  13. Pająki żywiące się wyłącznie mrówkami nie rzucają się na ofiarę i nie pochłaniają jej od byle jakiej strony. Okazuje się, że wyspecjalizowane drapieżniki wykształciły w toku ewolucji zachowania, które pozwalają im uzupełnić konkretne brakujące składniki odżywcze. Dlatego też nasze stawonogi rozpoczynają zwykle swój posiłek od przednich części zdobyczy. Zespół Stano Pekára, ekologa i zoologa z Uniwersytetu Masaryka, wykazał, że zjadając mrówki, przedstawiciele gatunku Zodarion rubidum stale rozpoczynali posiłek od obfitujących w białka przednich części owada, a dopiero potem przechodzili do konsumpcji tłustego odwłoka. Okazało się też, że pająki karmione tylko przednimi częściami mrówek rosły szybciej, były większe i żyły dłużej od osobników, którym podawano wyłącznie odwłoki, a nawet całe mrówki. Kiedy Z. rubidum dano wybór, nadal jadły odwłoki, zamiast przestawić się na same przody, co sugeruje, że odwłok zawiera substancje niewystępujące nigdzie indziej. Na potrzeby eksperymentu Czesi urządzili polowanie na 60 okazów pająka, który występuje na terenie Europy - także w Polsce - i USA. Podczas polowania zwierzęta te wstrzykują mrówkom paraliżujący w ciągu kilku minut silny jad. Przebijają egzoszkielet owada i wstrzykują rozpuszczające wnętrzności enzymy. Następnie wysysają płynną papkę i przesuwają się do innych rejonów ciała ofiary. Uczta trwa od 2 do 4 godzin. By sprawdzić, jak miewają się pająki żywione poszczególnymi kawałkami mrówek, entomolodzy podzielili 60 drapieżników na 3 grupy: 1) bazującą wyłącznie na częściach przednich, czyli głowie, odnóżach i tułowiu, 2) zjadającą odwłok i 3) żerującą na całych mrówkach. Wszystkie grupy dostawały identyczną wagowo porcję. Z. rubidum, które jadały wyłącznie odwłoki, nie wiodło się dobrze. Wszystkie zmarły w ciągu 6 tyg. od daty rozpoczęcia studium. Do samego końca eksperymentu, a trwał on 3 miesiące, dotrwało osiem pająków z 1. i trzy z 3. grupy. Stawonogi żywiące się odwłokami początkowo rozwijały się dobrze, ale potem dosłownie marniały w oczach. Zwierzęta żerujące na głowach, odnóżach i tułowiach rozkwitały, a niektóre potrajały swą wagę. Pająki zjadające całe mrówki również miały się dobrze, lecz nie rosły tak szybko ani takie duże jak miłośnicy przednich części ofiary. Czesi chcieli sprawdzić, czy pająki wykazują preferencje w stosunku do jakichś części ciała mrówek. W tym celu dali im małe, średnie i duże mrówki. Gdy zapewniliśmy dostęp do całej zdobyczy, reagowały, stale zaczynając posiłek od głowy i tułowia. Nawet w przypadku wielkich mrówek, gdzie sama głowa zawierała więcej niż dostateczną ilość pokarmu, prawie wszystkie pająki spędzały co najmniej godzinę na konsumowaniu tłustego odwłoka. Dla Pekára oznacza, że tu i tylko tu znajdują się jakieś cenne składniki odżywcze, ale białka zawsze odgrywają rolę pierwszoplanową. Czesi podejrzewają, że na dłuższą metę Z. rubidum na "całościowej" diecie radzą sobie lepiej od jedzących tylko głowę. Podczas krótkiego eksperymenty pająki dysponujące całą ofiarą najadały się już samą przednią częścią, ale nie poprzestawały na tym i napychały się jeszcze odwłokiem, co nie wychodziło im, niestety, na dobre. Pekár przekonuje, że podobnie jak opisany gatunek pająka zachowują się też inne drapieżniki, np. gepardy, które celowo zjadają określone mięśnie zdobyczy.
  14. Naukowcy po raz pierwszy ustalili, że słonie wydają specjalny okrzyk alarmujący o zagrożeniu ze strony pszczół i wycofują się, gdy odtworzy im się odpowiednie nagranie, nawet gdy w pobliżu nie widać żadnych owadów (PLoS One). Do zespołu trafili eksperci z Uniwersytetu Oksfordzkiego, organizacji charytatywnej Ocalić Słonie (Save the Elephants) oraz należącego do Disneya parku tematycznego Królestwo Zwierząt (Animal Kingdom). Odkrycia dokonano podczas badań prowadzonych w Kenii. W naszych eksperymentach odtwarzaliśmy rodzinom słoni odgłosy rozdrażnionych pszczół i patrzyliśmy, jak zareagują. Co ważne, stwierdziliśmy, że szare olbrzymy nie tylko brały nogi za pas, ale i wydawały charakterystyczny hurkoczący dźwięk, potrząsając przy tym głowami – opowiada Lucy King z oksfordzkiego Wydziału Zoologii, będąca zarazem przedstawicielką Save the Elephants. Zespół próbował wyodrębnić akustyczne cechy pomrukiwania. Dźwięki odtworzono później słoniom, by sprawdzić, czy skłoni je to do ucieczki, choć w okolicy nie widać ani śladu pszczoły. Testowaliśmy hipotezy, wykorzystując oryginalne nagranie zawołania, oryginalne nagranie ze zmienioną częstotliwością [...] i odgłos innego słonia jako odniesienie. Wyniki były spektakularne: sześć na dziesięć rodzin uciekło od głośników, kiedy odtwarzano przez nie pszczeli alarm, w porównaniu do 2 w odpowiedzi na zawołanie kontrolne i 1 po odegraniu burczenia ze zmienioną częstotliwością. Zauważyliśmy, że słonie odchodziły na dużo większą odległość po usłyszeniu pszczelego alarmu niż pod wpływem zawołań innego rodzaju. Zoolodzy przypuszczają, że alarm może być emocjonalną odpowiedzią na zagrożenie, sposobem koordynowania ruchów grupy czy ostrzegania znajdujących się w pobliżu słoni, a także uczenia niedoświadczonych młodzików, jak należy postępować w takiej sytuacji. W ramach przyszłych badań trzeba będzie ustalić, czy zwierzęta wykorzystują hurkot przy zagrożeniach innych niż pszczoły. Co ciekawe, zawołania pokazują, że słonie mogą produkować różne dźwięki w podobny sposób jak ludzie artykułują różne samogłoski, zmieniając pozycję języków i warg. Niewykluczone nawet, że jak w przypadku ludzkiego języka, pozwala im to nadawać inne znaczenia pozornie zbliżonym brzmieniowo okrzykom – przekonuje dr Joseph Soltis z Animal Kingdom. Wcześniejsze badanie specjalistów z Uniwersytetu w Oksfordzie pokazało, że słonie unikają uli. W zeszłym roku w ramach pilotażowego studium King zademonstrowano, że płot skonstruowany z połączonych uli ogranicza liczbę najazdów słoni na pola uprawne. Choć ssaki mają grubą skórę, okolice ich oczu i trąby pozostają wrażliwe na ukąszenia. Młode mogą nawet umrzeć po ataku roju.
  15. Naukowcy z brytyjskiego University of Nottingham zidentyfikowali gen, dzięki któremu u wypławków odrastają amputowane części ciała. Co niezwykle interesujące - zwierzę potrafi nawet wyhodować sobie nową głowę wraz z mózgiem. Niewykluczone, że badania te będą jednymi z wielu odkryć, które w przyszłości pozwolą na regenerację ludzkich kończyn czy organów. Zespół doktora Aziza Aboobakera wykazał, że gen "Smed-prep" ogrywa zasadniczą rolę w prawidłowej regeneracji głowy i mózgu wypławka. Naukowcy dowiedzieli się, że to właśnie on odpowiada za prawidłowe różnicowanie się oraz umiejscowienie komórek, mających odtworzyć uciętą głowę. Zauważono przy tym, że co prawda za pomocą innych, niezwiązanych genów, można nakłonić komórki macierzyste by zmieniały się w komórki mózgowe, jednak w przypadku braku "Smed-prep" komórki takie nie utworzą mózgu. Wypławki posiadają zadziwiającą właściwość regeneracji. Wiadomo, że zwierzęta mają do dyspozycji dorosłe komórki macierzyste, które bez przerwy się dzielą i mogą przeistoczyć się w każdy rodzaj komórek. Posiadają też odpowiedni zestaw genów, dzięki któremu komórki macierzyste budują dokładnie to, co trzeba, w odpowiednim miejscu ciała i o wymaganym kształcie, orientacji oraz spełniających wymagane role.
  16. W Luksorze wydobyto olbrzymią głowę Amenhotepa III z czerwonego granitu. To władca starożytnego Egiptu z XVIII dynastii. Głowa stanowiła część statuy, która przedstawiała dziadka Tutanchamona z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Większą jej część znaleziono przed kilkoma laty. Głowę sprzed 3 tys. lat odkopano w kaplicy grobowca władcy. Wg archeologów, to najlepiej zachowana twarz faraona, jaką kiedykolwiek znaleziono. Przedstawiciele Egipskiej Służby Starożytności podkreślają, że statua zostanie zrekonstruowana. Można sobie wyobrazić jej rozmiary, skoro sama głowa ma aż 2,5 metra wysokości. Inne statuy zawsze były jakoś uszkodzone – miały ułamany czubek nosa albo zerodowaną twarz. Tutaj jednak – od szczytu korony do brody – wszystko jest pięknie wyrzeźbione i wypolerowane. Nic się nie zniszczyło – zaznacza dr Hourig Sourouzian, szefowa egipsko-europejskiej ekspedycji. Naukowcy dowiedli, że Amenhotep III był dziadkiem Tutanchamona, posługując się badaniami DNA oraz tomografią komputerową. Kaplica, w której odnaleziono głowę, została w dużej mierze zniszczona, najprawdopodobniej wskutek powodzi. Pozostały po niej zaledwie szczątki ścian.
  17. Badania przeprowadzone wśród niemowląt ujawniły, że dzieci z plagiocefalią ułożeniową, zwaną inaczej zespołem płaskiej główki, osiągają gorsze wyniki w testach obserwacyjnych używanych do oceny rozwoju ruchowego i poznawczego. To pierwsze kontrolowane studium, które sugeruje istnienie związku między spłaszczeniem pewnych rejonów z tyłu głowy w pierwszym roku życia a ryzykiem opóźnień rozwojowych. Średnia wieku dzieci biorących udział w opisywanym badaniu wynosiła 6 miesięcy. Plagiocefalia powstaje, gdy czaszka dziecka jest jeszcze miękka i plastyczna. Bywa skutkiem układania dziecka ciągle w tej samej pozycji, np. na plecach, bądź długiego leżenia na twardej powierzchni. Zespołem naukowców kierował dr Matthew L. Speltz, psycholog kliniczny z Dziecięcego Centrum Badawczego w Seattle. Sądzi on, że dzieci z plagiocefalią ułożeniową powinny być kontrolowane na wczesnych etapach życia pod kątem ewentualnych zaburzeń rozwoju motoryczno-poznawczego. Wczesne zaburzenia neurorozwojowe były najbardziej widoczne podczas testowania umiejętności ruchowych. Trzeba jednak zaznaczyć, że podczas studium badaliśmy dzieci w jednym konkretnym momencie, dlatego nie możemy stwierdzić z całkowitą pewnością, czy obserwacje te będą nadal prawdziwe, kiedy dziecko stanie się starsze. Nasze przyszłe badania obejmą więc tę samą populację w wieku 18 i 36 miesięcy, aby ustalić, czy związek utrzymuje się w trakcie dojrzewania dziecka. Statystycznie od lat 90. ubiegłego wieku odnotowuje się dramatyczny wzrost liczby zdiagnozowanych przypadków plagiocefalii. Amerykanie uważają, że ma to związek ze zwiększeniem społecznej świadomości odnośnie do nagłej śmierci łóżeczkowej. Niemowlęta są częściej układane na plecach zarówno w łóżeczkach, jak i wózkach. Speltz wyjaśnia, że 1-2 dzieci na 10 ma łagodną plagiocefalię. Wielu rodziców i lekarzy nie zwraca na nią uwagi, uznając ją za wadę czysto kosmetyczną, ale nasze studium pokazuje, że powinno się spojrzeć na problem z szerszej perspektywy. W amerykańskim badaniu wzięło udział 472 dzieci w wieku od 4 do 12 miesięcy. Ich rozwój ruchowy i poznawczy oceniano za pomocą Skali Rozwoju Niemowląt Bayleya III (BSID-III) oraz serii innych testów obserwacyjnych. Dzieciom prezentowano standardowy materiał testowy i odnotowywano ich reakcje. Zadania wymagały rozwiązywania prostych problemów czy zapamiętywania, np. odszukiwania ukrytej zabawki, oraz naśladowania, wydawania dźwięków, a także obserwowania środowiska. U połowy niemowląt w Centrum Twarzoczaszkowym Seattle Children's Hospital zdiagnozowano pewien stopień spłaszczenia główki. Pozostałe miały prawidłowo uformowaną czaszkę i należały do grupy kontrolnej. Na potrzeby studium wykonano zdjęcia i pomiary główek wszystkich maluchów. Lekarze posłużyli się 12-kamerowym system 3D, który pozwolił na obrazowanie głowy w zakresie 360 stopni. Zauważono, że niemowlęta, u których stwierdzono plagiocefalię, z większym prawdopodobieństwem miały niższy iloraz rozwoju psychoruchowego w skali BSID-III. Średnia różnica w podskali motorycznej wynosiła 10 punktów. Największe deficyty występowały w zakresie działania dużych mięśni, np. podczas obracania się z pleców na bok. Speltz podkreśla, że nie wiadomo, czy związek między opóźnieniem rozwojowym a spłaszczoną główką ma charakter przyczynowo-skutkowy. W grę może wchodzić odwrotna zależność i to dzieci z istniejącym wcześniej deficytem ruchowym częściej mają spłaszczone główki, ponieważ mniej się ruszają i leżą dłużej w tej samej pozycji. Podsumowując, psycholog stwierdza, że mimo wszystko rodzice i opiekunowie nadal powinni układać dzieci do snu na plecach, bo to najbezpieczniejsza pozycja dla zapobiegania nagłej śmieci łóżeczkowej.
  18. Hiszpańscy naukowcy z politechniki i uniwersytetu w Walencji znaleźli w północnej Gwatemali (w pobliżu granicy z Meksykiem) stiukową rzeźbę głowy, która mierzy u podstawy 3 metry. Przez wiele lat znajdowała się ona pod gęstą warstwą roślinności. Odkrycie to sugeruje, że wspomniane okolice stanowiły część miasta Majów. Archeolodzy natknęli się na rzeźbę w ruinach Chilonché w departamencie Petén, a konkretnie w tunelu utworzonym przez szabrowników. Członkowie zespołu, którzy specjalizują się w konserwacji zabytków, twierdzą, że głowa pochodzi z wczesnego okresu klasycznego (300-600 r. n.e.) i jest znacznie starsza od innych artefaktów z tego stanowiska. Oznacza to, że samo miasto liczy sobie więcej lat niż dotąd sądzono. Rzeźba doskonale się zachowała, można na niej podziwiać niektóre z oryginalnych kolorów. Profesor Gaspar Muñoz Cosme sądzi, że rzeźba ma coś wspólnego z mitologią Majów i przedstawia jednego z bogów, np. podziemi. Hiszpan podkreśla, że znalezisko pozwala zdobyć więcej danych dotyczących majańskiej architektury tego okresu. Naukowcy będą szukać kolejnych głów, ponieważ przedstawiciele tej południowoamerykańskiej cywilizacji często posługiwali się symetrycznym ułożeniem wielu obiektów tego samego rodzaju. Departament Petén znajduje się w pobliżu słynnych miast Majów, np. Tikal czy Nakum. Chilonché nie badano wcześniej zbyt intensywnie, głównie dlatego, że w regionie tym mieszkają liczni poszukiwacze artefaktów, którzy sprzedają je potem na czarnym rynku, oraz szmuglerzy, przewożący do Meksyku kokainę. Gdy Hiszpanie zdali sobie sprawę z wartości znaleziska, poprosili gwatemalskie władze o wzmożenie ochrony stanowiska.
  19. Na wyspie Réunion na Oceanie Indyjskim odkryto świerszcza, który zapyla storczyki. Udało się to dzięki reagującej na ruch kamerze nocnej. W 2008 roku związana z Królewskimi Ogrodami Botanicznymi w Kew doktorantka Claire Micheneau badała, jak epifityczne storczyki z rodzaju Angraecum przystosowały się do różnych zapylaczy z wyspy Réunion. Autorem interesującego filmu jest jej współpracownik Jacques Fournel. Widać na nim "zgrzytającego świerszcza" (Glomeremus sp.), który wycofując się z zielonobiałych kwiatów Angraecum cadetii, przenosi na głowie pyłek. Rodzaj Angraecum stał się znany m.in. dzięki Karolowi Darwinowi, który utrzymywał, że ze względu na budowę madagaskarski storczyk A. sesquipedale musi być zapylany przez ćmę z aparatem gębowym w postaci długiej ssawki. Teoria została potwierdzona w wiele lat po jego śmierci (w 1903 r.), a stworzeniem przystosowanym do zapylania tych kwiatów okazał się wyposażony w 30-cm trąbkę Xanthopan morganii praedicta. Monitorując zawartość pyłku, wiedzieliśmy, że musiało dojść do zapylenia. Nie zaobserwowaliśmy go jednak w ciągu dnia. To dlatego zamontowaliśmy kamerę nocną i złapaliśmy świerszcza na gorącym uczynku. Oglądając ujęcie po raz pierwszy, zdaliśmy sobie sprawę, że sfilmowaliśmy zaskakującą zmianę w sposobie zapylania Angraecum, rodzaju, który jest przystosowany głównie do zapylania przez ćmy. To było niesamowite doznanie. Prowadząc swoje badania, Micheneau zauważyła też, że dwa inne storczyki z interesującego ją rodzaju (A. bracteosum i A. striatum) są zapylane przez niewielkie ptaki: szklarniki białorzytne (Zosterops borbonicus) i szklarniki krzywodziobe (Zosterops olivaceus). Nowo odkryty świerszcz jest bardzo skutecznym zapylaczem, sprawdza się przy tym zadaniu lepiej niż ptaki "obsługujące" pokrewne gatunki. Co więcej, istnieje dopasowanie rozmiarów głowy owada i ostrogi, czyli rurki stanowiącej uchyłek jednego z płatków. Bezskrzydły świerszcz sięga do kwiatów, wspinając się po liściach bądź przeskakując z sąsiednich roślin. Bada otoczenie długimi czułkami.
  20. Już 150 lat temu Darwin próbował dociec, kiedy i jak w toku ewolucji powstały flądrokształtne (Pleuronectiformes), do których należy m.in. sola, ale na rozwiązanie zagadki trzeba było poczekać do teraz. To bardzo ciekawy rząd ryb morskich, ponieważ podczas przeobrażania dochodzi u nich do deformacji czaszki, a potem całego ciała, tak że jedno oko i bok przesuwają się na drugą stronę. Dzięki kolekcji skamieniałych okazów można było zbadać budowę czaszki gatunków częściowo przekształconych we flądrokształtne. Okazało się, że zmiany anatomiczne pojawiały się na przestrzeni milionów lat. Flądrokształtne ze swoimi wysoce niesymetrycznymi czaszkami były wymieniane na liście argumentów przeciwko stopniowym zmianom ewolucyjnym, gdyż trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób formy pośrednie mogłyby być przystosowawcze – tłumaczy dr Matt Friedman z Uniwersytetu Chicagowskiego. Ponieważ nie dysponowano skamielinami z okresu przejściowego, przyjęto, że dziwaczny plan ciała pojawił się nagle wskutek mutacji. Amerykański paleobiolog wykazał, że flądrokształtne ewoluowały małymi kroczkami, a nie w pojedynczym skoku. U skamielin sprzed 50 mln lat czaszki stały się asymetryczne, lecz oczy nadal znajdowały się po dwóch stronach głowy. Jedno oko było większe od drugiego i u niektórych okazów zbliżyło się do szczytu głowy, co uwidacznia proces jego stopniowego przemieszczania przez pysk. Okazy znaleziono w XVIII wieku w północnych Włoszech, ale wcześniej zakładano, że nietypowa budowa czaszek to skutek zmiażdżenia. Dzięki obrazowaniu komputerowemu o wysokiej rozdzielczości Friedman udowodnił, że zaskakująca anatomia to nie wynik "wypadku", ale działania natury. Skamieliny należały do dwóch rodzajów: Amphistium i Heteronectes. Akademik z Chicago uważa, że asymetryczne oczy ułatwiały wypatrzenie i schwytanie ofiary. Inne wyjaśnienie jest takie, iż asymetryczna budowa pozwalała leżeć na dnie na jednym boku, unikając wpadania do dolnego oka piasku i uszkadzania go.
  21. Po przeanalizowaniu losów 38 tys. chorych z urazami głowy lekarze z Cedars-Sinai Medical Center w Los Angeles doszli do zaskakującego wniosku: alkohol zwiększa przeżywalność po tego rodzaju wypadkach. Na każde 100 osób umierających bez promila alkoholu we krwi przypadało bowiem tylko 88 zgonów ludzi raczących się wcześniej drinkiem lub kilkoma (Archives of Surgery). Amerykanie nie wykluczają, że w przyszłości być może procedura ratowania życia pacjentom z urazem mózgu obejmie podawanie etanolu. Ali Salim wspomina nawet o testach klinicznych, zaznacza jednak, że wcześniej trzeba zebrać więcej danych i określić mechanizm opisywanego zjawiska, właściwą dawkę oraz przedział czasowy administrowania alkoholu. Naukowiec przypuszcza, że może chodzić o to, iż alkohol zmniejsza ilość docierającej do mózgu adrenaliny, co ogranicza stan zapalny. Salim podkreśla, że choć wyniki kilku wcześniejszych badań wskazywały na korzystny wpływ alkoholu, znalazły się też takie, w ramach których się to nie udało. Eksperymenty na zwierzętach unaoczniły jednak, że niskie dawki etanolu zabezpieczają uszkodzony mózg, lecz wysokie zwiększają ryzyko zgonu. Amerykanie dalecy są od wysławiania alkoholu pod niebiosa, przypominają, że odpowiada on za wiele śmiertelnych wypadków drogowych. Co więcej, lekarze zauważyli, że choć ogólny wskaźnik przeżywalności pijących był wyższy, cierpieli z powodu poważniejszych urazów i zmagali się z liczniejszymi komplikacjami. Specjaliści, którzy zapoznali się z badaniami kolegów z Cedars-Sinai, wskazują na jeszcze jeden problem, a właściwie ograniczenie. Urazy mózgu mogą być bardzo różne i jak łatwo się domyślić, alkohol wpłynie na nie niejednakowo.
  22. Podczas rozmowy ruchy głowy przekazują pewną część znaczeń i emocji. Kobiety poruszają głową w większym stopniu niż mężczyźni, lecz kiedy konwersują ze sobą osoby przeciwnej płci, panie zaczynają się w tym względzie ograniczać, a panowie nieco ośmielać. Czy dzieje się tak ze względu na oczekiwania względem drugiej płci, czy z powodu wzajemnych oddziaływań, np. naśladownictwa? Badacze z University of Virginia postanowili to rozstrzygnąć, dlatego zamieniali płeć osób uwiecznionych na nagraniu, w tym tembr głosu, pozostawiając bez zmiany ruchy głowy i wyrazy twarzy. Wykorzystali do tego oprogramowanie do wideokonferencji. Dzięki temu psycholodzy stwierdzili, że na sposób adaptowania się do cudzego zachowania bardziej niż płeć rozmówcy wpływały właśnie jego ruchy głowy. Amerykanie posłużyli się awatarami, przy czym ochotnicy myśleli, że rozmawiają z żywymi osobami. Zauważyliśmy, że ludzie po prostu przystosowują się do ruchów głowy i wyrazów twarzy innych, bez względu na to, jaką płeć reprezentują. To ważne, ponieważ wskazuje, że na odczucia rozmówcy bardziej wpływa to, jak się poruszasz niż to, jak wyglądasz – wyjaśnia prof. Steven Boker. Dostosowanie się do rozmówcy podczas konwersacji uruchamia neurony lustrzane w mózgu, co z kolei stanowi podwaliny empatii. Wykorzystana technologia powstała przede wszystkim z myślą o umożliwieniu udziału w wideokonferencji posiadaczom wolnych łączy internetowych. Wystarczy, by na komputerze, który ma odbierać obraz, znalazło się zdjęcie rozmówcy. Posłuży ono jako model referencyjny. Gdy osoba, z którą się kontaktujemy, mówi do nas, a jej twarz wyraża jakieś emocje, kamera przy jej komputerze rejestruje obraz, a komputer analizuje każdą z klatek i wyodrębnia z niej tylko i wyłącznie istotne informacje dotyczące zmiany wyrazu twarzy. Informacje te są przesyłane na komputer odbiorcy, który dostosowuje je do modelu referencyjnego twarzy rozmówcy i odpowiednio go zmienia. W efekcie na ekranie komputera odbiorca widzi płynnie zmieniający się obraz twarzy swojego rozmówcy, jednak w rzeczywistości przez Sieć nie przepływa obraz z kamery, a tylko niektóre dane. Takie rozwiązanie zapewnia płynny przekaz obrazu, niemal identyczny z tym, jaki byśmy zobaczyli, przesyłając obraz z kamery.
  23. Samice amadyny wspaniałej (Chloebia gouldiae) mogą decydować o płci swojego potomstwa. Gdy wybierają samca o innym od swojego umaszczeniu głowy, z jajek wykluwa się niewspółmiernie dużo samców. Biolodzy z Macquarie University przez 2 lata badali hodowaną w niewoli populację amadyn z Hunter Valley. Ptaki te mogą mieć czarne lub czerwone łebki i nadal są uznawane za jeden gatunek. Początkowo 200 samic Chloebia gouldiae swobodnie wybierało partnerów spośród samców o takim samym i różnym od swojego umaszczeniu głowy. Potem naukowcy przeprowadzili eksperyment, przefarbowując łebki panów. Wcześniej wykazano, że samce z czerwonymi i czarnymi piórami są genetycznie niekompatybilne. Kiedy samice były zmuszone kopulować z niedopasowanym genetycznie samcem (lub myślały, że samiec taki jest), tworzyły więcej jaj z samcami. Działo się tak, ponieważ samce z niezgodnych związków mają większe szanse na przeżycie niż samice. Ponad 80% piskląt amadyn wspaniałych będzie płci męskiej, jeśli ojciec miał głowę inaczej umaszczoną niż matka. W grę nie wchodzą oddziaływania chemiczne czy genetyczne między rodzicami, wystarczy zafarbować głowę samca, by zmienić proporcję płci. Amadyńce noszą swoje geny na łbie, dlatego samicy stosunkowo łatwo ocenić genetyczną przydatność samca – opowiada szefowa zespołu biologów, dr Sarah Pryke. Oznacza to, że samice mogą wpływać na płeć potomstwa w znacznie większym stopniu niż dotąd sądzono. Badania zostały sfinansowane przez Australijski Komitet Badań Naukowych.
  24. Na Florydzie rozpoczyna się realizacja projektu trwałego przesiedlania krokodyli amerykańskich (Crocodylus acutus). Strażnicy przyrody przymocowują do głów gadów magnesy, co ma je powstrzymać od powracania na zamieszkałe przez ludzi obszary. Powinno to pomóc, ponieważ (podobnie jak ptaki) w czasie nawigacji zwierzęta te polegają na polu magnetycznym Ziemi. Badacze z Muzeum Krokodyli w Chiapas donosili wcześniej, że dzięki zastosowaniu takiej metody od 2004 r. udało im się "przeprowadzić" 20 olbrzymich gadów. Specjaliści z Florida Fish and Wildlife Conservation Commission postanowili wdrożyć ten sam plan. Trzeba bowiem pamiętać, że krokodyle są zwierzętami terytorialnymi i gdy się je wywiezie w dzicz, szybko powracają na stare śmiecie. Potrafią wtedy przebywać do 16 km tygodniowo. Wg naukowców, przyczepienie magnesów po obu stronach głowy dezorientuje krokodyle. Oczywiście, mocuje się je tam czasowo. Przyczepiamy je po schwytaniu, a ponieważ nie wiedzą, gdzie je zabieramy, gubią się. Mamy nadzieję, że zostaną w miejscu, do którego je wywozimy – dywaguje Lindsey Hord. Eksperyment rozpoczął się w zeszłym miesiącu, a sztuczkę wypróbowano dotąd na dwóch osobnikach. Jeden uległ nieszczęśliwemu wypadkowi (został przejechany przez samochód i zmarł), a drugi jeszcze się dotąd nie pojawił i oby tak pozostało...
  25. Jednym z najszerzej znanych obyczajów kojarzonych z mieszkańcami Ameryki Południowej jest miniaturyzowanie odciętych ludzkich głów. Naukowcy od dawna zastanawiają się, czemu miało to służyć. Jedni sądzą, że głowy to trofea wrogów zabitych w walce, inni uważają, iż mają one coś wspólnego z rytuałami obfitości, a jeszcze inne teorie wspominają o kulcie przodków. Badania naczynia znajdującego się w chicagowskim Field Muzeum wykazały, że wyrzeźbiono na nim wojowników obwieszonych zminiaturyzowanymi głowami oraz bezgłowe ciała wrogów. To może sugerować, że głowy były trofeami wojennymi. Tym bardziej, iż w grobach na płaskowyżu Nazca znajdowano osoby pochowane wraz z należącą do nich kolekcją głów. Rozwiązanie pozornie tylko jest proste, gdyż istnieją naczynia, na których przedstawiono rolnicze obrzędy obfitości i występują w nich również odcięte zminiaturyzowane głowy. Religijny charakter obyczaju podkreślają też przedstawienia mitycznych stworzeń obwieszonych głowami. Sprawę jeszcze bardziej skomplikowały najnowsze badania zminiaturyzowanych głów, które znajdują się w kolekcji Field Museum. Uczeni stwierdzili, że jeśli zminiaturyzowane głowy są zdobyczami wojennymi, to powinny pochodzić z innego regionu, niż ci, którzy je kolekcjonowali. Zbadano więc izotopy tlenu, strontu i węgla w emalii zębów głów i porównano wyniki z emalią miejscowej ludności pochowanej na płaskowyżu Nazca. Okazało się, że głowy pochodzą z tego samego regionu. Może to więc wskazywać, iż mamy tu do czynienia z kultem przodków. Ale nie można też wykluczyć walk prowadzonych pomiędzy bardzo podobnymi społecznościami, żyjącymi obok siebie. Archeolodzy mają nadzieję, że badania nad głowami pozwolą stwierdzić, w jaki sposób rozwijały się struktury społeczne i polityczne w prekolumbijskiej Ameryce.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...