Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'ewolucja' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 99 wyników

  1. Corey Fincher i Randy Thornhill z Uniwersytetu Nowego Meksyku twierdzą, że pod nieobecność barier geograficznych, np. gór, mórz czy wielkich jezior, pasożyty odizolowują od siebie poszczególne populacje tego samego gatunku. Wg nich, tego rodzaju separacja pozwala na wyewoluowanie odrębnych języków (Oikos). Fincher objaśnia, że jednostka prowadzi coś w rodzaju rachunku zysków i strat wynikających z utrzymywania kontaktów społecznych. Plusy to np. szansa na znalezienie partnera czy rozwój wymiany handlowej, a minusy to możliwość zarażenia się chorobami, także pasożytniczymi. Ryzykowne są zwłaszcza interakcje z osobami spoza własnej społeczności, których układ odpornościowy przystosował się do innego zestawu pasożytów niż twój własny. Po raz pierwszy podobną teorię zaprezentowano w latach 70. po obserwacji różnych grup pawianów. Zamieszkujące sawanny miały identyczną florę bakteryjną i często się ze sobą kontaktowały, a zamieszkujące lasy deszczowe różniły się pod tym względem i spotykały się dużo rzadziej. Powód? W lasach tropikalnych aż roi się od pasożytów. Spotkania towarzyskie grożą zarażeniem się potencjalnie śmiertelną chorobą. W ten sposób pasożyty stały się jedną z najważniejszych sił napędowych ewolucji. Giną najsłabsi, czyli zakażeni. Thornhill i Fincher sądzą, że w przypadku ludzi sprawy mają się podobnie. Na wstępie przyjęli założenie, że języki są miarą różnorodności, a następnie porównywali koncentrację języków i liczbę pasożytów na danym obszarze. Dane zbierali na całym świecie. Stwierdzili, że zróżnicowanie tubylczych języków ściśle koreluje ze zróżnicowaniem ludzkich pasożytów. Zależność tę stwierdzono na wszystkich kontynentach, w dodatku niezależnie od kontekstu historycznego, np. przeszłości kolonialnej. Inni specjaliści uznają wyniki Amerykanów za ciekawe, ale wskazują na błędy metodologiczne. Mark Pagel z Uniwersytetu w Reading zaznacza, że nie posłużyli się oni podziałem na obszary językowe, ale na geograficzne kontynenty. Prawdą jest jednak, że podobnie jak bioróżnorodność, na półkuli północnej różnorodność językowa wzrasta w miarę przesuwania się na południe. Pagel sądzi jednak, że siłą napędową podziałów nie są pasożyty, ale wrodzona tendencja do prowadzenia wojen. Za przykład podaje indiańskie plemiona z dorzecza Amazonki. Skoro wszystkie zajmują się tym samym (polowaniem i zbieractwem), czemu mówią różnymi językami? Musi istnieć jakaś siła ekologiczna, która zmusza ludzi do życia w odizolowanych grupach. Cechą naszego gatunku jest silna chęć współzawodniczenia. Jeśli więc środowisko wspiera małe, żyjące oddzielnie grupy, wierzę, że ludzie korzystają z takiej okazji. W okolicach ubogich w pożywienie ludzie i zwierzęta muszą wędrować, by przetrwać. Wskutek tego różne grupy spotykają się i mieszają. W rejonach obfitujących w zasoby, np. w Papui-Nowej Gwinei, nie ma takiej potrzeby, dlatego ludzie nie spotykają się i wypracowują odrębne języki...
  2. Naukowcy z King's College London badają kurze przeciwciała IgY, które są przodkami ludzkich przeciwciał IgE, odgrywających ważną rolę w rozwoju alergii. W ten sposób badacze chcą odtworzyć ewolucyjne losy alergii i opracować nowe metody jej leczenia (The Journal of Biological Chemistry). Dr Alex Taylor twierdzi, że cząsteczki IgY są jak żywe skamieliny. Badając je, można prześledzić ewolucję reakcji alergicznych do 160 mln lat wstecz. Przyglądając się różnicom między dawnymi a współczesnymi przeciwciałami, będziemy w stanie zrozumieć, jak zaprojektować lepsze leki [...]. Budowa IgY bardzo przypomina IgE, które powodują uwalnianie histaminy m.in. z mastocytów. Naukowcy wiedzą też, że zarówno IgE, jak i przeciwciała z klasy G (IgG), które stanowią główną linię obrony przed patogenami i jako jedyne mogą się przedostawać przez łożysko, występują u ssaków od ok. 160 mln lat, ponieważ odpowiadające im geny znaleziono w ujawnionym niedawno genomie dziobaka. U kur nie ma odpowiednika IgG, dlatego też immunoglobuliny Y pełnią obie opisane wyżej funkcje. Chociaż przeciwciała te pojawiły się u wspólnego przodka, z pewnych powodów u człowieka doszło do wykształcenia dwóch wyspecjalizowanych klas przeciwciał, a u kur mamy do czynienia z jedną klasą o bardziej zgeneralizowanej funkcji – wyjaśnia szefowa zespołu badawczego dr Rosy Calvert. Immunoglobuliny z klasy E wiążą się ściśle z białymi krwinkami, powodując nadreakcję układu odpornościowego. Naukowcy chcieli sprawdzić, czy coś podobnego dzieje się w przypadku przeciwciał IgY. Okazało się, że immunoglobuliny Y zachowują się raczej jak ludzkie przeciwciała IgG, tzn. nie tworzą aż tak silnych wiązań. Profesor Brian Sutton sugeruje, że być może w otoczeniu człowieka pojawił się wyjątkowo groźny pasożyt, bakteria lub wirus, co zmusiło nas jako gatunek do wytworzenia burzliwej reakcji odpornościowej i silnie wiążących się przeciwciał IgE. Problem polega jednak na tym, że po tym wszystkim pozostaliśmy z nadwrażliwymi przeciwciałami, które za silnie reagują na niegroźne substancje, takie jak pyłki czy orzeszki ziemne. Skutkiem są zagrażające niekiedy życiu choroby alergiczne. W niedalekiej przyszłości biochemicy zamierzają sprawdzić, w jaki sposób przeciwciała wiążą się z powierzchnią białych krwinek. Zmieniając naturę tych interakcji, powinno się udać stworzyć lepsze leki przeciwalergiczne.
  3. Daniel Levitin, profesor z McGill University, zwany często rockandrollowym doktorem, bada wpływ muzyki na mózg. Współpracował z wieloma znanymi postaciami ze "świata nut", m.in. Stevie Wonderem. W ramach swojego najnowszego studium odkrył powiązania pomiędzy rozwojem ludzkości jako gatunku a ewolucją samej muzyki. Zaskoczyło go zarówno to, jakie obszary mózgu ulegają aktywacji, jak i natura pobudzenia. Uczy nas to czegoś o historii ewolucyjnej mózgu i historii ewolucyjnej muzyki. Brzmi dość niedorzecznie, ale zauważyliśmy, że kiedy słucha się muzyki wewnątrz skanera, rozświetla się rejon mózgu, który normalnie odpowiada za przytupywanie stopami i klaskanie dłońmi... Jednym słowem część kory motorycznej uaktywnia się nawet wtedy, gdy ty leżysz całkowicie nieruchomo. Sugeruje to istnienie związku ewolucyjnego między muzyką a ruchem. Jeśli połączymy w całość to, co wiemy z antropologii [...], z pewnością zauważymy, że przez dziesiątki tysięcy lat muzykę praktykowano w zupełnie inny sposób niż współcześnie. Muzyka i taniec współwystępowały od dawien dawna. Teraz zaczęliśmy słuchać utworów, siedząc ze słuchawkami na uszach, bierzemy też udział w koncertach, podczas których inni grają, a my zastygamy w bezruchu. Levitin podkreśla, że odczuwając przyjemność, nie zdajemy sobie sprawy z ewolucyjnego podtekstu naszych doznań. Coś sprawia nam przyjemność, ponieważ w mózgu wzbiera fala neurotransmiterów powiązanych z daną aktywnością. Dzieje się tak, ponieważ nasi przodkowie, którzy zachowywali się w podobny sposób, odnosili z tego tytułu wymierne korzyści. Dla profesora, który studiował psychologię poznawczą na Uniwersytecie Stanforda, muzyka jest oknem do ludzkiego umysłu, ponieważ aktywuje niemal cały mózg. Podczas swoich eksperymentów odtwarza osobom leżącym wewnątrz skanera różne rodzaje muzyki, np. lubianą i nielubianą, rytmiczną i nierytmiczną, znaną i nieznaną. W ten oto sposób sprawdzamy, czy istnieją jakieś różnice w aktywacji. Wybór konkretnego rodzaju jest podyktowany aktualnie testowanymi hipotezami badawczymi. Dla Levitina przyjemność czerpana ze słuchania muzyki ma dwojaką naturę: estetyczną i emocjonalną. Czasem "zahacza" nawet o przyjemność fizyczną. Muzyka towarzyszy człowiekowi właściwie we wszystkich sytuacjach i na każdym etapie życia. Odkryliśmy, że ludzie potrafią wykorzystywać muzykę jako metodę samoleczenia. Niektórzy, nie wszyscy. Wiele osób wydaje się zdobywać wiedzę o tym, jaki rodzaj muzyki pomaga im w określonych momentach, np. po wyniszczającej kłótni z partnerem czy w chwili zwykłego smutku.
  4. Na skórze myszy odnaleziono receptory, które reagują na tlen. Takie same białka występują w skórze żab i płucach ssaków (Cell). Randall Johnson, biolog molekularny z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, przyznaje, "że nigdy ich tam nie szukano". Myszy i żaby są dalekimi krewniakami, dzieli je aż 350 mln lat ewolucji. Fakt, że i te, i te zwierzęta mają w skórze te same receptory, sugeruje, iż podobne struktury można znaleźć również w skórze innych ssaków, np. ludzi. Jak wykorzystać to odkrycie? Na wiele sposobów. Naukowcy wspominają, że dzięki niemu udałoby się np. zwiększyć poziom tlenu we krwi sportowców i osób chorych. Receptory nie tylko wykrywają tlen, ale są także w stanie wpływać na zwiększenie liczebności czerwonych krwinek. Kiedy jest za mało tlenu, organizm nasila produkcję erytrocytów, wydzielając hormon o nazwie erytropoetyna (EPO). U normalnych myszy, które oddychają powietrzem o 10-proc. zawartości O2 (warunki przypominające te panujące na szczycie Mount Everest), stężenie erytropoetyny wzrasta 30-krotnie. Kiedy jednak ze skóry gryzoni usunięto receptory HIF-1a, nie były one w stanie wytworzyć hormonu nawet po godzinach niedoboru tlenu. Johnson cieszy się, że choroby płuc czy anemię będzie można leczyć, zajmując się właściwościami skóry, bez konieczności wstrzykiwania leków naśladujących funkcje erytropoetyny. W przyszłości badacze chcą zbadać inne ssaki. Oczywiście, ssaki wodne będą się różnić od lądowych pod względem sposobu, w jaki ich skóra adaptuje się do zawartości tlenu. Podobnie jak w przypadku zwierząt żyjących wyżej i na poziomie morza.
  5. Pierwsze zwierzę w historii Ziemi było najprawdpodobniej organizmem znacznie bardziej złożonym, niż do tej pory uważano. Takie wnioski można wyciągnąć z pracy, która opublikowana została w najnowszym numerze prestiżowego czasopisma Nature. Badania, sfinansowane przez Amerykańską Fundację Nauki, rzucają nowe światło na dotychczasową wiedzę z zakresu paleobiologii. Oprócz stosowanych dotychczas analiz materiału kopalnego oraz żyjących dziś zwierząt zastosowano w nich superwydajne metody komputerowej analizy genetycznej (dziedzinę nauki zajmującą się tego typu badaniami nazywamy bioinformatyką). Udało się dzięki nim zdefiniować pierwsze rozgałęzienia drzewa ewolucyjnego w historii rozwoju życia na Błękitnej Planecie. Wiele spośród wyników było sporym zaskoczeniem dla samych badaczy. Jednym z największym było odkrycie, że jamochłony wytworzyły niezależną linię rozwojową przed gąbkami, a nie po nich, jak dotychczas sądzono. Jest to dość zaskakujące, gdyż te ostatnie wydają się być znacznie bardziej prymitywne i mniej aktywne. Casey Dunn, główny autor badań, przyznaje: To był kompletny szok. Zaskoczyło to nas tak bardzo, że początkowo pomyśleliśmy, że popełnilismy błąd. Okazało się jednak, że zarówno powtórzenie badań, jak i ponowne ich przeprowadzenie z uwzględnienieniem dodatkowych danych dawały ten sam wynik. Dlaczego w takim razie gąbki są znacznie prostsze w budowie? Naukowiec widzi dwa możliwe rozwiązania: 1) Po oddzieleniu się pierwotnej linii rozwojowej jamochłonów, zawierającej początkowo bardzo prymitywne organizmy, doszło w jej obrębie to bardzo intensywnej ewolucji - w efekcie są one dziś znacznie bardziej złożone; 2) Gąbki powstały nie bezpośrednio jako osobna gałąź drzewa ewolucji, lecz drogą stopniowego upraszczania budowy organizmów innej, nieznanej grupy. Jak zaznacza sam Casey Dunn: Ewolucja nikoniecznie jest prostym marszem w kierunku skomplikowanej budowy. Nasze badania mają szansę stać się bardzo wyraźnym dowodem na potwierdzenie tej tezy. Nie jest dokładnie znany czas powstania pierwszych jamochłonów, gdyż brakuje materiału kopalnego, który pozwoliłby to stwierdzić. Wiadomo jednak niemal na pewno, że stosunkowo szybko doszło do podzielenia tej grupy na dwie linie: meduzy o charakterystycznym dzwonowatym kształcie ciała oraz inne, u których zasadnicza część ciała jest mniejsza, za to wyposażone są w silniejsze macki. Pomimo istotnej roli badań Amerykanów, opisywanie dróg ewolucji wciąż jest w powijakach. Szacuje się, że Ziemię żamieszkują organizmy w zawrotnej liczbie dziesięciu milionów gatunków, spośród których opisano "zaledwie" niecałe dwa miliony. Co więcej, ogromna część z nich wciąż jest "zawieszona w próżni", gdyż nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób wyewoluowały. Na szczęście badania komputerowe podobne do tych przeprowadzonych na zlecenie Amerykańskiej Fundacji Nauki mają ogromną szansę poprawić obecny stan wiedzy. Nie jest to jednak proste zadanie. Co prawda analizy komputerowe stają się coraz bardziej powszechne i tańsze, lecz poszukiwanie nowych gatunków oraz pozyskiwanie nowego materiału do badań stają się coraz droższe i bardziej uciążliwe. Jak podsumowauje sam Casey Dunn, ogromny postęp technologii mimo wszystko sprowadza nas do tego samego problemu, któremu musieli stawic czoła przyrodnicy 200 lat temu: musimy zbadać, kto dokładnie zamieszkuje naszą planetę, gdzie szukać nowych gatunków oraz jak pozyskiwać materiał w celu przeprowadzenia na nim badań. Z pewnością zapowiada to jeszcze wiele pasjonujących odkryć.
  6. Dr Paul Keedwell z King's College London, autor książki Jak smutek przetrwał, twierdzi, że depresja (oczywiście z wyłączeniem głębokiej) może być pozytywnym doświadczeniem. Wg niego, nie jest to stan emocjonalny typowy jedynie dla Homo sapiens. Sądzi on, że cierpieli na nią także nasi odleglejsi przodkowie. Specjalista ds. zaburzeń emocjonalnych postuluje, że depresja może prowadzić do wzrostu elastyczności, empatii oraz kreatywności. Powołuje się przy tym na przykłady znanych osób, m.in. Michała Anioła czy Winstona Churchilla. Dla niego depresja nie jest defektem, ale rodzajem mechanizmu obronnego. Wyewoluowała i przetrwała w toku ewolucji (!) jako skuteczny sposób radzenia sobie z nowymi wyzwaniami. Co więcej, może się też sprawdzić w warunkach współczesności. W publikacji, która ukazała się 18 stycznia br., Keedwell przybliża czytelnikowi plusy negatywnych emocji oraz pomaga spojrzeć na depresję w bardziej konstruktywny sposób. Otrzymałem e-maile od "byłych chorych", którzy oglądając się wstecz, stwierdzali, że ich stan pomógł im zmienić kierunek działań, np. pracę, i w rezultacie są szczęśliwsi niż przed epizodem depresyjnym. Jedna z kobiet wyzwoliła się z toksycznego związku, a nie zrobiłaby tego, gdyby depresja nie wymogła na niej bardziej introspektywnego nastawienia. Obniżony nastrój wpływa też temperująco na nierealistyczne oczekiwania, wpływając na ocenę własnych możliwości i wymogów sytuacji. Spostrzeżenia Brytyjczyka są istotne o tyle, że jak szacuje, 1 na 4 osoby zapadnie na depresję w jakimś momencie swojego życia, jedna na dziesięć zachoruje w przyszłym roku, a 1 na 20 zmaga się z nią już teraz. Psychiatra uważa, że w poszukiwaniu początków występowania depresji spokojnie można się cofnąć aż do epoki kamienia łupanego. Wtedy blisko powiązane grupy składały się z ok. 50 członków. Zmiany w zachowaniu przygnębionej jednostki szybko wychwytywano. Cała społeczność gromadziła się wokół niej i zaczynał się proces wprowadzania zmian, np. przydzielania innych zadań. Plemię Banda z Ugandy nazywa depresję chorobą myśli. Dotkniętym nią osobom oferuje się czas spędzany z dala od grupy. Zgodnie z tokiem rozumowania Brytyjczyka, depresja minie, gdy człowiek upora się z wywołującym ją problemem. Nie należy się też obwiniać za swój stan.
  7. Jakiś czas temu w USA ukazała się książka Temple Grandin z Uniwersytetu Stanowego Kolorado pt. Zwierzęta w tłumaczeniu. Biorąc pod uwagę tylko tytuł, można stwierdzić, że to kolejna poradnikowa pozycja, których na rynku mamy naprawdę wiele. Tyle tylko, że jej autorka, sama chora na autyzm, przedstawia w niej ciekawą teorię zwierząt jako autystycznych geniuszy. Sama myśli głównie obrazami, dlatego uważa, że aby dobrze zrozumieć przedstawicieli fauny, należy zrezygnować z języka operującego pojęciami. Niezwykłe, przynajmniej dla ludzi, zdolności zwierząt są faktem. Orzechówka popielata (Nucifraga columbiana) potrafi zapamiętać położenie tysięcy kryjówek z orzechami. Wroniec autralijski (Gymnorhina tibicen) umie odtworzyć całą pieśń innego gatunku po jednokrotnym odsłuchaniu. Pytanie tylko, czy zawdzięczają to ewolucji, czy jest to cecha parautystyczna. Większość naukowców uważa, że to pierwsze. Giorgio Vallortigara z Uniwersytetu w Trydencie słusznie podkreśla, że autyzm jest stanem chorobowym, a opisane wyżej zachowania występują u zdrowych zwierząt, w dodatku u wszystkich osobników. Gdyby to jednak Grandin miała rację, powinny istnieć podobieństwa w budowie, a przynajmniej w działaniu, mózgu zwierząt i ludzi z autyzmem. Autyzm jest wiązany z wadliwym działaniem lewej półkuli, która zaczyna przykładać nadmierną wagę do szczegółów, nie zwracając zupełnie uwagi na obiekt jako całość. Vallortigara przytacza opowieść o chłopcu, który nauczył się kojarzyć żyrafę z określonym wzorem łat. Bazując tylko na szczególe, wziął kiedyś lamparta za żyrafę. Pomyłka tyleż komiczna, co niebezpieczna... Włoch i Lesley Rogers z Uniwersytetu Nowej Anglii niezależnie przeprowadzili eksperymenty dotyczące działania zwierzęcego mózgu. Badali, która półkula uczestniczy w wykonywaniu różnych zadań przez kury domowe. Ptakom przedstawiano znane i nieznane bodźce, pozwalając wybierać między nimi. Miały przy tym zasłonięte prawe albo lewe oko. Gdy zasłaniano lewe oko, kura przetwarzała dane za pomocą lewej półkuli, skupiając się jak autystyk na szczegółach. Jeśli przysłonięto prawe oko, ptak myślał ogólnymi kategoriami. W ten sposób wykazano, że zwierzęta rozumują jak chorzy ludzie tylko w sytuacjach, gdy są to tego zmuszane. Dodatkowo badacze przeanalizowali wyniki podobnych eksperymentów, dochodząc do identycznych wniosków.
  8. Odkryty niedawno szkielet najbardziej prymitywnego nietoperza znanego nauce pokazał, jak bolesna mogła być ścieżka ewolucji dla tych latających ssaków. Badania szczątków pochodzących z wczesnego eocenu (ok. 52,5 miliona lat temu) sugerują, że zwierzę było zdolne do lotu, ale nie potrafiło jeszcze posługiwać się echolokacją. Świadczyć ma o tym kształt czaszki nietoperza, będącego jedynym znanym przedstawicielem gatunku Onychonycteris finneyi. Jednocześnie rozwiązano trwającą od dawna dysputę na temat kolejności powstawania ewolucyjnych przystosowań – odkrycie dowiodło, że zmysł echolokacji powstał jako uzupełnienie posiadanej już umiejętności latania. Czy podczas swych lotów pierwsze nietoperze obijały się bezładnie o wszelkie napotkane przeszkody? Naukowcy uważają, że ewolucja aż tak okrutna nie jest. Prawdopodobnie zwierzęta te musiały polegać na wzroku, węchu i normalnym słuchu. Większa niż zwykle długość kości tylnych kończyn wskazuje także, że nietoperz ten potrafił nie tylko zwisać z gałęzi, ale też bardzo sprawnie wspinać się po drzewach. Te właśnie cechy prawdopodobnie łączą nietoperze z ich praprzodkami przypominającymi "normalne" ssaki.
  9. W 2004 roku w chińskiej prowincji Liaoning znaleziono doskonale zachowane skamieniałości miniaturowego pterozaura. Brakowało w nich tylko fragmentów skrzydeł. Ocenia się, że mają ok. 120 mln lat. To one pozwalają twierdzić, że duże pterodaktyle przemierzające niebo w okresie kredy pochodziły od dużo mniejszych przodków. Odkrywcą minipterozaura jest Xiaolin Wang z Instytutu Paleontologii i Paleoantropologii Chińskiej Akademii Nauk w Pekinie. Naukowiec opowiada, że rozpiętość skrzydeł gada sięgała 25 cm, przez co rozmiarami przypominał współczesne jaskółki. Miał skrzydła nietoperza, ptasie szpony i ostry, bezzębny dziób (Proceedings of the National Academy of Sciences). Fragmenty jego czaszki nie są całkowicie zrośnięte, co sugeruje, że okaz nie osiągnął jeszcze dorosłych rozmiarów. Nie był też jednak pisklęciem, ponieważ kości kończyn miał dobrze rozwinięte. Kości palców Nemicoloperus crypticus były charakterystycznie zakrzywione. To samo przystosowanie widuje się u ptaków nadrzewnych. W żadnym razie nie nadają się one do biegania po ziemi. W takim przypadku bardziej by przeszkadzały, niż w czymkolwiek pomagały. Wszystkie zgromadzone przez paleontologów dane świadczą o tym, że maluch zamieszkiwał korony prehistorycznych drzew i żywił się tam owadami. Sądząc po budowie anatomicznej, był raczej prymitywnym członkiem swojej podrodziny. Ponieważ inne prymitywne pterozaury również prowadziły nadrzewny tryb życia, naukowcy wywnioskowali, że Nemicoloperus crypticus musi być przodkiem olbrzymich pterodaktyli. Znalezisko Chińczyków pomaga zrekonstruować ewolucję pterozaurów. Dostarcza argumentów osobom dywagującym, czy wzbijały się one w powietrze z powierzchni ziemi, czy też raczej wspinały się na drzewa i stamtąd szybowały w przestworza. Szkielet jest do tego stopnia dobrze zachowany, że niektóre kości otacza żółtawa substancja. Jest jej szczególnie dużo w okolicach, w których powinien się znajdować żołądek. Może więc razem z pterozaurem zakonserwował się jego ostatni posiłek. Byłby to niesamowity ewenement. Rzadko udaje się natrafić na coś, co pozwoliłoby odtworzyć łańcuch pokarmowy z ery dinozaurów.
  10. Egoistyczne roboty, które kłamią i wykorzystują innych to nie tylko wymysł autorów serialu Futurama (u nas: Przygody Fry'a w kosmosie). Samolubne automaty powstały także w wyniku eksperymentu szwajcarskich naukowców z Laboratory of Intelligent Systems, należącego do Federal Institute of Technology. Badacze stworzyli niewielkie samobieżne roboty, wyposażone w czujniki światła, proste mechanizmy komunikacji, odżywiania się oraz ewolucji. Sterująca nimi sieć neuronalna zawierała bowiem 30 mutujących "genów" – fragmentów oprogramowania decydujących o czułości na światło oraz zachowaniu robotów po wykryciu jego źródeł. Grupy takich urządzeń umieszczono w środowisku zawierającym świecące źródła pożywienia, a także miejsca "zatrute". W pobliżu pierwszych roboty uzupełniały zapas energii, a zbliżenie się do drugich przyspieszało wyczerpywanie się akumulatorów. W pierwszym pokoleniu oprogramowanie powodowało, że roboty po wykryciu światła losowo włączały wbudowane lampki oraz poruszały się w przypadkowym kierunku. Następna generacja otrzymała połączone "geny" jednostek, które zdobyły najwięcej "pożywienia", dodatkowo poddane niewielkim losowym modyfikacjom (mutacji). W ten sposób pozwolono "żyć" i "rozmnażać się" czterem typom kolonii robotów. W 50 pokoleniu automaty z trzech kolonii nauczyły się "porozumiewać": za pomocą światła sygnalizowały one odkrycie pożywienia lub trucizny. Jeszcze ciekawsze rzeczy działy się jednak w czwartej kolonii. Niektórzy z jej mieszkańców okazali się oszustami, którzy po natrafieniu na trujące obszary ogłaszały odkrycie pożywienia, po czym same oddalały się w kierunku prawdziwego źródła energii. Tam niepostrzeżenie doładowywały akumulatory. Inni ich pobratymcy wykształcili natomiast cechy altruistyczne: ostrzegały innych przed niebezpieczeństwem i ginęły z wyczerpania. Prowadzący badania Dario Floreano wskazuje, że podobne zachowania są obserwowane wśród zwierząt, np. po zauważeniu drapieżnika jednostka ostrzegająca innych często pada jego ofiarą. Naukowiec nigdy jednak nie przypuszczał, że zobaczy analogiczne zjawisko w stworzonych przez siebie koloniach automatów.
  11. W ciągu ostatnich kilku tysięcy lat ewolucja naszego gatunku znacznie przyspieszyła i przebiegała znacznie szybciej, niż dotychczas przypuszczano. Antropolog John Hawks z University of Wisconsin informuje, że współcześni ludzie bardziej różnią się genetycznie od ludzi żyjących przed 5000 lat, niż ci różnili się od neandertalczyków, którzy żyli 30 000 lat temu. Przyspieszenie tempa ewolucji związane jest ze zmianami diety, pojawieniem się rolnictwa, zwiększeniem zagęszczenia ludności. Wytworzyła się też odporność na choroby, które jeszcze kilkanaście tysięcy lat temu były wielkimi zabójcami. Na przykład u mieszkańców Afryki występuje obecnie gen odporności na malarię, Europejczycy wytworzyli gen, który ułatwia dorosłym trawienie mleka, a u Azjatów znaleziono gen odpowiadający za to, że woskowina uszna jest bardziej sucha. Zmiany te związane są w dużej mierze z olbrzymim wzrostem liczby ludności. W ciągu 10 000 lat liczba ta wzrosła z kilku milionów do 6,5 miliarda. Ludzie pojawili się w każdym miejscu kuli ziemskiej i musieli przystosować się do panujących tam warunków. Hawkes informuje, że ewolucja naszego gatunku gwałtownie przyspieszyła po pojawieniu się rolnictwa.
  12. Australijscy naukowcy, którzy zbadali kości protoplasty współczesnych kangurów, doszli do dość niespodziewanych wniosków. Według nich, kangury sprzed 25 milionów lat nie skakały, lecz biegały, używając czterech łap. Do tego miały zęby podobne do psich i prawdopodobnie umiały wspinać się na drzewa. Do takich wniosków doszedł zespół z La Trobe University, który przyjrzał się odkrytemu w latach 90-tych ubiegłego wieku, niemal kompletnemu szkieletowi nambaroo gillespieae - prakangura należącego do wymarłej grupy balbaridae. Zwierzę miało rozmiary małego psa, duże i umięśnione przednie łapy podobne jak u lisa workowatego (to właśnie wskazało na sposób poruszania się), natomiast giętkie stopy i przeciwstawne palce świadczą o umiejętnościach wspinaczkowych. Na dietę "nambura" składały się owoce i grzyby - pożywienie typowe dla mieszkańców gęsto zalesionych obszarów. Jak widać, szkielet ujawnił nie tylko informacje o ewolucji kangurów, lecz również związane ze zmianami klimatycznymi w Australii, jakie zaszły 10-15 milionów lat temu.
  13. Najnowsze badania wykazały, że pod względem genetycznym różnimy się od innych naczelnych bardziej, niż dotychczas sądzono. Zwykle mówi się, że od szympansów dzieli nas tylko 1- lub 2-procentowa różnica w genomach. Jednak odsetek, o którym tu mowa, to różnica pomiędzy nukleotydami w genach, które mamy wspólne. Natomiast z punktu widzenia ewolucji ważna jest również liczba kopii tego samego genu. Dotychczas ocena tych różnic była trudna, gdyż by je wyszczególnić konieczne jest zsekwencjonowanie całych genomów. Obecnie, gdy zsekwencjonowano już genomy kilku gatunków ssaków, zadanie to stało sie prostsze. Matthew Hahn i jego koledzy z Indiana Univeristy postanowili zbadać, w jakim tempie sześć gatunków ssaków kopiowało różne geny lub je traciło. Przyjrzeli się 120 000 genów wchodzących w skład 10 000 grup genów. Okazało się, że u naczelnych zmiany te zachodziły szybciej niż u psów czy gryzoni. Jeszcze szybsze zmiany zaobserwowano w genomie ludzi. U Homo sapiens ewolucja genomu zachodzi 1,6 raza szybciej niż u małp i 2,8 raza szybciej niż u zwierząt nienależących do naczelnych. Uczeni zauważyli, że dzięki tym szybkim zmianom aż 6,4% z 22 000 genów człowieka nie występuje u szympansów. Genom można wyobrazić sobie jako drzwi obrotowe – geny ciągle wchodzą i wychodzą – mówi Hahn. Jego zdaniem to właśnie szybkość wymiany genów dało nam ewolucyjną przewagę.
  14. Zapach kobiet karmiących piersią i noworodków zwiększa popęd seksualny u innych kobiet. To kolejny dowód na istnienie ludzkich feromonów. Przemawiając na dorocznym spotkaniu Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycyny Reprodukcyjnej, Martha McClintock, psycholog z Uniwersytetu w Chicago, podkreśliła, że najnowsze odkrycie w tej dziedzinie może pozwolić wyekstrahować zwiększającą libido substancję i wspomóc np. leczenie kobiecej oziębłości. Podczas eksperymentów panie wąchały wkładki noszone przez karmiące piersią. Jeśli miały partnera, donosiły o 24-proc. wzroście libido, gdy były samotne, o 17%. W przypadku wąchania nieużywanych płatków nic się nie zmieniało. Wiemy, że samice innych gatunków wykorzystują sygnały społeczne wysyłane przez inne samice, aby wyznaczyć optymalny czas na zajście w ciążę i urodzenie potomstwa. Chcieliśmy sprawdzić, czy podobnie jest w przypadku ludzi. Naukowcy spekulują, że wyjaśnieniem tego zjawiska może być ewolucja społeczna grup, ponieważ w przeszłości posiadanie dzieci w podobnym czasie przez większość kobiet dawało wymierne korzyści.
  15. Naukowcy poinformowali, że udało im się zaobserwować jedną z najszybszych przemian ewolucyjnych, jakie kiedykolwiek miały miejsce. Dzięki niej tropikalne motyle Hypolimnas bolina uniknęły całkowitego wytępienia przez pasożytnicze bakterie. Sześć lat temu liczebność samców motyli zamieszkujących samoańskie wyspy Savaii i Upolu drastycznie spadła. Stanowiły one tylko 1% wszystkich osobników. Entomologów zaniepokoiła ta nierównowaga płci. Jednak do zeszłego roku, czyli w 5 lat, samcom udało się zwiększyć liczebność swoich szeregów i teraz stanowią one ok. 40% populacji. Naukowcy uważają, że osiągnęły to dzięki genom supresorowym, które kontrolują bakterie, a konkretnie α-proteobakterie, Wolbachia. Mikroorganizmy te są przekazywane przez matkę i do tej pory zabijały potomstwo płci męskiej jeszcze przed wylęgiem. Wolbachia zostały po raz pierwszy opisane w 1924 roku przez Hartiga i Wolbacha. Wtedy uznano je za riteksje (pałeczki). Bakterie, które należą do tego rodzaju, są naprawdę małe: mają od 0,5 do 1,5 mikrometra (μm). Odznaczają się owalnym, nieco wydłużonym kształtem. Żyją w cytoplazmie swoich gospodarzy i nie udało się ich wyhodować na pożywkach. Wolbachia wywołują tzw. plazmatyczną niezgodność. Doprowadza to do zaburzeń procesu kariogamii (zlewania się haploidalnych jąder komórek rozrodczych w diploidalne jądro zygoty) i zahamowania rozwoju tylko samców motyli. Podwyższoną śmiertelność samców rekompensuje podwyższona płodność samic, które zaczynają się rozmnażać na drodze dzieworództwa. System obrony przed bakteriami przyjmuje różną postać. Może on nie dopuszczać do śmierci samców na wczesnym etapie życia embrionalnego albo zwiększać liczbę genów odpowiedzialnych za determinację płci, przez co Wolbachia mają problem ze stwierdzeniem, czy mają do czynienia z samcem, czy z samicą. Wg naukowców z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego, w kategoriach ewolucyjnych zmiana dokonała się właściwie w mgnieniu oka (Science). Zespół Sylvaina Charlata i Gregory'ego Hursta przeprowadzał pierwsze badania w 2001 roku. Anglicy wybrali się ponownie na Samoa w zeszłym roku, kiedy pojawiły się doniesienia o zwiększeniu populacji samców na Upolu. Odkryli wtedy, że liczba samców wyrównała się lub zbliżyła do liczebności samic. Entomolodzy nie wiedzą, czy gen odporności na działanie pasożytniczych bakterii pojawił się w wyniku mutacji, czy w wyniku krzyżowania się z motylami z Azji Południowowschodniej, które już wcześniej wykształciły taką cechę. Tak czy inaczej: to przykład błyskawicznego doboru naturalnego lepiej przystosowanych osobników.
  16. Teoretycznie każde dziecko może się nauczyć posługiwać dowolnie wybranym językiem. Dan Dediu i Robert Ladd z Uniwersytetu w Edynburgu odkryli jednak, że pewne geny ułatwiają naukę języków tonalnych, gdzie niebywałe znaczenie mają drobne różnice w intonacji. Naukowcy ci jako pierwsi opisali korelację między językiem a odmianami genów. Za pomocą analizy statystycznej Szkoci wykazali, że na obszarach, gdzie mówi się językami nietonalnymi, częściej występują 2 geny, które pojawiły się w toku ewolucji nieco później niż geny osób posługujących się językami tonalnymi, np. chińskim. Geny te odpowiadają za rozwój mózgu. Nazwano je ASPM i Microcephalin. Zróżnicowanie to pozostawało nadal widoczne po uwzględnieniu innych potencjalnie istotnych czynników, takich jak historia czy geografia. Według Bernarda Crespie'ego, biologa ewolucyjnego z Simon Fraser University w Burnaby, odkrycie naukowców z Edynburga otwiera nowe pola badawcze, wiążąc ewolucję języka z adaptacyjną ewolucją molekularną i funkcjonalną mózgu. Zważywszy na to, że geny ASPM i Microcephalin zawiadują rozwojem mózgu, Dedieu i Ladd zasugerowali, że skutkiem ich działania mogą być minimalne różnice w budowie kory mózgowej, w tym obszarów związanych z językiem. Skoro geny związane z językami nietonalnymi pojawiły się później, zaczęto się zastanawiać nad znaczeniem tego faktu w kategoriach selekcji i wynikających z niej korzyści. Dedieu i Lapp odcinają się od idei, że języki nietonalne miałyby być lepsze od tonalnych. Kultury obydwu grup językowych cechuje duży poziom zaawansowania, dlatego wysuwanie wniosków o wyższości którejkolwiek z nich byłoby wysoce nieuprawnione. Jedynym plusem przemawiającym na korzyść języków nietonalnych jest ich względna prostota. W dzieciństwie można się ich prawdopodobnie szybciej nauczyć, ale pomysły te należy jeszcze dogłębnie zbadać.
  17. Zwykliśmy uważać, że szczytowym osiągnięciem ewolucji jest człowiek. Tymczasem okazuje się, że bardziej od człowieka wyewoluowały... szympansy. Genetyk ewolucyjny Jianzhi Zhang i jego koledzy z University of Michigan porównali próbki DNA pobrane od 13 888 ludzi, szympansów i makaków. Dla każdego z nukleotydów (T, G, C, A), który u ludzi i szympansów różnił się od nukleotydu naszego wspólnego przodka – naukowcy wnioskowali o nim na podstawie odpowiedniego nukleotydu u makaków – uczeni sprawdzali, czy doszło do wytworzenia nowej postaci białka. Geny, które zostały zmienione w czasie selekcji naturalnej wykazują wysoki stopień zmutowania, prowadzący do wytworzenia nowych białek. Okazało się, że od czasu gdy ewolucja szympansów i ludzi poszła własnymi ścieżkami przed 6 milionami lat, u szympansów zmiany zaszły w 233 genach, a u ludzi jedynie w 154. Dotychczas większość biologów ewolucyjnych była zdania, że większe zmiany zaszły w genomie człowieka. Mieliśmy skłonność by uważać, że między człowiekiem a wspólnym przodkiem ludzi i szympansów będą większe różnice, niż między szympansem a wspólnym przodkiem – mówi Zhang. Uczony mówi, że odkrycie jego zespołu ma logiczne uzasadnienie. Jeszcze do niedawna liczba ludzi była mniejsza, niż liczba szympansów, więc w jej ramach zachodziły mniejsze zmiany.
  18. Paleoantropolodzy od lat zadają sobie pytanie, kiedy rozeszły się drogi człowieka i szympansa. Badania skamieniałości sugerują, że pierwsze hominidy powstały pomiędzy 5 a 7 milionami lat temu, co zostało potwierdzone podczas badań molekularnych. Ostatnie odkrycie burzy jednak ten obraz. Duński badacz Asger Hobolth z North California State University opublikował właśnie w piśmie PLoS Genetics artykuł, w którym omawia wyniki badań 1,9 miliona par bazowych DNA ludzi, szympansów, goryli i orangutanów. Pary pochodziły z czterech regionów genomu. Podczas badań wykorzystano metodę statystyczną zwaną ukrytym modelem Markowa, która pozwoliła na zidentyfikowanie niewielkich różnic pomiędzy genomami ludzi i małp. Dzięki temu uczeni mogli się dowiedzieć, jak blisko jesteśmy spokrewnieni z każdym z gatunków. Tej samej metody użyto następnie, by sprawdzić jak ludzie i szympansy dziedziczyli różne fragmenty niekodującego DNA. Pozwoliło to określić, które fragmenty pochodzą od wspólnego przodka człowieka i szympansa, a które dzielimy z gorylami i orangutanami. Co więcej, naukowcom udało się określić kolejność dziedziczenia. Rozpoczęli więc podróż w czasie, która zaczęła się przed 18 milionami lat, oddzieleniem się orangutanów od reszty małp. Zakończyli ją, ku swojemu zdumieniu, przed 4,1 milionami lat. To właśnie wówczas, ich zdaniem, doszło do rozdzielenia człowieka i szympansa. Dokładność datowania wynosi +/- 400 000 lat. Niektórzy specjaliści uważają, że to niemożliwe, byśmy jeszcze tak niedawno byli bezpośrednio związani z szympansami. Dlatego też sugerują, że w ukrytym modelu Markowa tkwi jakiś błąd. Wyniki badań stoją w sprzeczności z tym, co wiemy ze skamieniałych szczątków naszych przodków. Rozdzielenie się człowieka i szympansa przed 4,1 miliona lat... trudno będzie to obronić, ponieważ skamieniałości temu przeczą – uważa Blair Hedges, biolog ewolucyjny z Pennsylvania State University. Inni, tacy jak genetyk David Reich z Harvard Medical School, uważają, że zastosowana metoda wykazała przynajmniej, iż ewolucja genomu jest bardziej skomplikowana, niż nam się wydawało. Odkrycie Hoboltha jest przy tym zgodne z tym, co przed rokiem zaproponował sam Reich, pisząc na łamach Science iż szympansy i ludzie są spokrewnieni bliżej, niż sądzimy.
  19. Naukowcy, którzy przeanalizowali DNA ludzi żyjących w neolicie znaleźli dowód na to, iż ludzie ewoluują dostosowując się do warunków, w jakich przyszło im żyć. Okazuje się, że jeszcze 7000 lat temu dorosły mieszkaniec Europy nie był zdolny do trawienia mleka. Obecnie trawi je 90% populacji. Mark Thomas z University College London mówi, że w ludzkim genomie musiało dojść do gwałtownych zmian, które pozwoliły nam na trawienie mleka. Większość ludzi przed osiągnięciem dorosłości traci zdolność do trawienia mleka. Dzieje się tak, ponieważ enzym laktaza, odpowiedzialny za trawienie laktozy (cukru zawartego w mleku), zostaje w pewnym momencie naszego życia dezaktywowany. Brak zdolności do trawienia mleka objawia się wzdęciami i biegunkami. Jednak ponad 90% osób zamieszkujących północ Europy posiada taki rodzaj laktazy, która pozostaje aktywna przez całe życie. Thomas i jego zespół przeanalizowali 55 fragmentów DNA należących do ośmiu osób, które żyły w neolicie. Szkielety, z których pobrano próbki, były datowane na lata 5840-5000 p.n.e. Z każdej z próbek wyodrębniono gen odpowiedzialny za kodowanie laktazy. Okazało się, że w żadnym ze zbadanych fragmentów kodu genetycznego nie odkryto mutacji, która pozwala na trawienie laktozy, a która jest obecna u współczesnych Europejczyków. Thomas wysnuł wniosek, że mutacja pojawiła się w ciągu ostatnich 7000 lat i zmutowany gen bardzo szybko się rozprzestrzenił. Ta szybkość była związana z faktem, że osoby zdolne do trawienia mleka miały większe szanse na przeżycie: mleko krowie jest wolne od pasożytów, czego nie można powiedzieć o wodzie. Ponadto jest dostępne przez cały rok. Thomas zauważa także, że mniejsza ilość słońca na północy Europy oznacza, że w czasie zimy ludzie mają obniżoną zawartość witaminy D, a tym samym mniejszą zdolność do absorbowania wapnia. Mleko rozwiązuje ten problem, gdyż dostarcza i wapnia, i witaminy D. Uczony mówi, że przeprowadzone przez niego porównanie materiału genetycznego ludzi neolitu i współczesnych mieszkańców Europy to, pierwszy dowód wprost na to, że ludzie zmieniają się w odpowiedzi na selekcję naturalną. Clark Larsen, bioarcheolog z Ohio State University uznaje badania Thomasa za bardzo ważne, ale podkreśla, że aby potwierdzić teorię o niezdolności ludzi neolitu do rozkładania laktozy konieczne jest przeprowadzenie szerszych badań.
  20. Ludzie stykają się i żyją z bakteriami wywołującymi wrzody żołądka już od 60 tysięcy lat. Międzynarodowy zespół badawczy śledził pochodzenie Helicobacter pylori, które łączy się również z nowotworami żołądka. Okazało się, że mikroorganizmy migrowały razem z naszym gatunkiem, wydostając się z Afryki w przewodzie pokarmowym Homo sapiens. Ludzie i Helicobacter ewoluowali, a raczej koewoluowali, w bliskim powiązaniu, ze specyficznymi szczepami zakażającymi przez bardzo długi czas określone populacje — powiedział dr Francois Balloux z Uniwersytetu w Cambridge. Jesteśmy niemal pewni, że pierwsza infekcja miała miejsce bardzo dawno temu, jeszcze przed opuszczeniem kontynentu afrykańskiego. Naukowcy z Wielkiej Brytanii, Niemiec, USA, Francji, RPA i Szwecji analizowali sekwencje DNA bakterii i ich gospodarzy. W ten sposób natrafili na ślad odkrycia, które pomoże zrozumieć biologię Helicobacter pylori i jego wirulencję (Nature). Za pomocą specjalnego programu komputerowego przeprowadzono symulację rozprzestrzeniania się omawianego mikroorganizmu na kuli ziemskiej. Genetyczne różnice między bakteriami odzwierciedlały "dywersyfikację" genomu człowieka, jaka dokonała się po opuszczeniu Afryki. Obszary zdobywane przez Helicobacter pokrywały się z rejonami kolonizowanymi przez nasz gatunek. Helicobacter pylori żyją w żołądku. Szacuje się, że ponad połowa ludzi na świecie to nosiciele bakterii. Większość nie zaczyna chorować, u niektórych dochodzi jednak do owrzodzenia żołądka lub dwunastnicy. Dolegliwość leczy się przeważnie antybiotykami.
  21. Jeśli uwielbiasz słone potrawy, być może jesteś wcześniakiem urodzonym z niedoborem sodu. Według najnowszych badań, zwiększa to ryzyko wystąpienia problemów z nadmierną wagą. Naukowcy z Izraela zbadali 41 wcześniaków i zauważyli, że z im niższym stężeniem sodu we krwi przyszły na świat, tym więcej go zjadały między 8. a 15. rokiem życia. W dodatku we wczesnym dzieciństwie i okresie dojrzewania ważyły o ok. 30% więcej niż rówieśnicy. Opisane odkrycie sugeruje, że niski poziom Na u wcześniaków i dzieci urodzonych w terminie wpływa na zwiększoną długoterminowo podaż tego pierwiastka. Stanowi także czynnik ryzyka otyłości. Istnieje ok. 8 badań, które wykazały, że różne formy utraty lub niedoboru sodu (przed lub po urodzeniu) są związane ze zwiększonym apetytem na sól w dzieciństwie czy dorosłości — tłumaczy Micah Leshem, badacz z Wydziału Psychologii Uniwersytetu w Hajfie. Nasze odkrycia są spójne z wynikami eksperymentów na szczurach laboratoryjnych, podczas których sztucznie wywoływano niedobór sodu przed lub po porodzie. Skutkowało to większą podażą soli w dorosłości. Wolontariusze, którzy przyszli na świat z najniższym poziomem sodu, dziennie zjadali o ok. 1700 mg Na więcej od osób urodzonych z prawidłowym stężeniem pierwiastka. Apetyt każdego dziecka na sód analizowano w wieku od 8 do 15 lat. Sprawdzano, czy maluchy lubią słone zupy i słodkie herbaty. Pozwalano im zjadać bez ograniczeń wystawione na stole słodkie i słone przekąski. Dzieci z najniższym poziomem sodu przy urodzeniu zjadały dwukrotnie więcej słonych przysmaków (American Journal of Physiology — Regulatory, Integrative, and Comparative Physiology). Naukowcy sądzą, że najadając się na zapas, organizm chroni się przed przyszłymi kłopotami. Ewolucja wyposażyła nas w zdolność reagowania na utratę sodu poprzez zwiększenie apetytu na niego. Connie Diekman, specjalistka ds. dietetyki z Washington University w St. Louis, uważa, że badania izraelskie są interesujące, ale mają też pewne ograniczenia. Spożycie soli oceniono bowiem na podstawie kwestionariusza, nie mierząc go w inny sposób. Wyniki uzyskano od wcześniaków, dlatego w przyszłości warto by się zająć dziećmi z normalną wagą urodzeniową.
  22. Dla wielu z nas podbiegnięcie do autobusu czy tramwaju jest szczytem możliwości, a powinniśmy osiągać dużo lepsze wyniki, zważywszy, że kształty nadane naszemu ciału przez ewolucję (zwłaszcza wyprostowana postawa oraz masywne pośladki) miały służyć właśnie do biegania. Antropolog Dan Lieberman z Uniwersytetu Harvarda zasugerował 2 lata temu, że taka budowa ciała miała umożliwiać naszym przodkom szybkie bieganie na duże odległości, aby zdobyć pożywienie przed innymi drapieżcami. Po obserwacjach prowadzonych wśród współczesnych plemion myśliwych z Botswany (Gwi oraz Xo), Louis Liebenberg, antropolog z Cape Town w RPA, stwierdził, że następnym etapem w ewolucji metod polowania były biegi wytrzymałościowe, które miały prowadzić do śmierci ofiary z powodu wyczerpania wysiłkiem (mówiąc kolokwialnie, chodziło o zabieganie na śmierć). Liebenberg zauważył, że upolowanie zwierzęcia poprzez zabicie wysiłkiem daje więcej mięsa przypadającego na jedno polowanie niż upolowanie go harpunem czy z łuku. Taka metoda polowania wymaga jednak dużej sprawności fizycznej, nie wszystkie gatunki zwierząt można również w ten sposób zabijać. Swoje spostrzeżenia Liebenberg opublikował w magazynie Current Anthropology.
  23. Mogą być brakującymi ogniwami genetyki ludzkiej ewolucji. O czym mowa? O obszarach DNA, które zmieniły się drastycznie po oddzieleniu się naszego gatunku od szympansów, chociaż wcześniej były niemal takie same przez tysiące lat. Naukowcy z USA, Belgii oraz Francji zidentyfikowali 49 takich regionów (HAR — human accelerated regions), wykazujących dużą aktywność genetyczną. W najbardziej aktywnym HAR1 od czasów oddzielenia się ludzi od szympansów ok. 6 mln lat temu zmianie uległo 18 spośród 118 nukleotydów. Dla porównania warto dodać, że w ciągu 310 milionów lat, które upłynęły od rozdzielenia linii ewolucyjnych kur i szympansów, zmieniły się tylko 2 nukleotydy. Mamy bardzo sugestywne dane, że omawiane zjawisko może mieć swój udział w krytycznym etapie rozwoju mózgu, ale musimy udowodnić, że tak rzeczywiście jest — powiedział Reuterowi szef zespołu badawczego David Haussler z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz. To bardzo podniecające, posługiwać się ewolucją, by przyjrzeć się rejonom naszego genomu, które nie były do tej pory eksplorowane — twierdzi Haussler. Jest skrajnie nieprawdopodobne, aby ewolucja tylko jednego obszaru genomu doprowadziła do powstania różnic pomiędzy mózgami ludzi i innych naczelnych. Bardziej prawdopodobne natomiast, że zaszło wiele małych zmian, a każda z nich była niezwykle istotna, lecz żadna w pojedynkę nie wywołała wszystkich widocznych efektów. HAR1 jest częścią HAR1F — genu nowego RNA, wytwarzanego podczas kluczowego dla formowania się ludzkiego mózgu okresu pomiędzy 7. a 19. tygodniem ciąży. RNA jest produkowane przez neurony Cajala-Retziusa, które odgrywają ważną rolę w szóstej warstwie komórek kory mózgowej. Teraz pozostało "tylko" rozszyfrować funkcje pozostałych 48 obszarów HAR. Wyniki badań międzynarodowego zespołu naukowców opublikowano w środę (16 sierpnia) na łamach pisma Nature.
  24. Z badań przeprowadzonych przez naukowców z National Institute on Deafness and Other Communication Disorders (NIDCD – Narodowy Instytut Głuchoty i Innych Schorzeń Komunikacyjnych) oraz National Institute of Mental Health (NIMH – Narodowy Instytut Zdrowia Psychicznego) wynika, iż rezusy, słuchając odgłosów wydawanych przez innych członków tego samego gatunku, uaktywniają rejony mózgu, które odpowiadają regionom ludzkiego mózgu biorącym udział w komunikacji. Potwierdza to hipotezę, że mózg wspólnego przodka człowieka i małp, które nie należą do rodziny człowiekowatych, był wyposażony w ośrodki umożliwiające rozwój mowy. U człowieka za komunikację odpowiedzialne są przede wszystkim pole Broca i pole Wernickego. Okazało się, że gdy rezusy porozumiewają się między sobą, uaktywniają się w ich mózgach struktury, których położenie odpowiada położeniu obu wspomnianych pól u człowieka. Amerykańscy uczeni wykorzystali pozytronową tomografię emisyjną (PET) do zbadania mózgów trzech dorosłych małp. Zwierzęta słuchały trzech rodzajów dźwięków: nawoływań innych rezusów, gry instrumentów muzycznych oraz dźwięków syntetycznie wytworzonych przez komputer. Dźwięki różniły się częstotliwością, skalą i długością trwania. Dla każdego z typów wykonano 16 skanów i porównano uzyskane wyniki. Pomimo tego, że różne rodzaje naturalnych małpich odgłosów bardzo się od siebie różnią, aktywowały one zidentyfikowane przez naukowców obszary w mózgach zwierząt. Ich aktywność była wyraźnie większa, niż przy słuchaniu dźwięków niepochodzących od małp. Działo się tak nawet wówczas, gdy sztucznie wytwarzane dźwięki były bardzo podobne do odgłosów wydawanych przez rezusy. Uczeni doszli więc do wniosku, że w mózgu ostatniego wspólnego przodka człowieka i tych małp już istniały ośrodki, które u człowieka doprowadziły do rozwoju mowy. U makaków prawdopodobnie odgrywa on taką samą, pierwotną rolę, którą odgrywał u wspólnego przodka. Co więcej, wcześniejsze badania tego samego zespołu uczonych wykazały, że odgłosy innych rezusów aktywują regiony mózgu odpowiedzialne za przetwarzanie informacji wizualnych i emocjonalnych. Może to sugerować, że obszary mózgu, wyspecjalizowane jedynie w odbieraniu informacji językowych, wyewoluowały z większych regionów, które reagowały na wszelkie sygnały związane z życiem danej grupy. Ich rozwój, u człowieka i naczelnych nie będących człowiekowatymi, mógł do pewnego momentu przebiegać identycznie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...