Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'emocje' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 65 wyników

  1. Ludzie są jedynymi istotami, które wykorzystują śmiech, by znieważyć czy wydrwić innych. Dla naszych przodków i większości ich potomnych to raczej sposób na wyrażenie wyłącznie zadowolenia (Communicative and Integrative Biology). Po raz pierwszy zdolność do śmiechu pojawiła się u wielkich małp przed 16 mln lat. Współczesne orangutany śmieją się podczas zabawy, a duże człekokształtne małpy afrykańskie, np. szympansy, bonobo lub goryle, nauczyły się, że za pomocą dźwięku można wpływać na innych. Nadal jednak używają tego sygnału tylko w ramach radosnych igraszek. W ciągu lat ewolucji my, ludzie, zaczęliśmy wyrażać śmiechem negatywne emocje, m.in. szyderstwo czy drwinę. Doktor Marina Davila Ross z Uniwersytetu w Portsmouth i naukowcy, którzy pracowali pod jej przewodnictwem, nagrali i porównali dźwięki wydawane przez śmiejące się orangutany, goryle i szympansy, a następnie zestawili je ze śmiechem w wydaniu ludzkim. U ludzi i afrykańskiej małpy człekokształtnej śmiech rozwinął się bardziej niż u małpy azjatyckiej, by zapewnić wpływ na innych. W ciągu ostatnich 5 mln lat stało się jednak coś, co sprawiło, że w porównaniu do naszych przodków, ludzie używają śmiechu w o wiele szerszym zakresie sytuacji. Śmiech pojawia się w niemal wszystkich możliwych do wyobrażenia formach kontaktów społecznych, z wyśmiewaniem włącznie. W zgodzie ze zmianą przeznaczenia przekształcił się też nawet sam dźwięk wydawany podczas śmiania. Duże azjatyckie małpy raczej popiskują, niż się śmieją, a małpy afrykańskie i ludzie częściej wydają dźwięki kojarzone ze śmiechem w czystym wydaniu. Na podstawie naszych odkryć możemy wysnuć wniosek, że 10-16 mln lat temu śmiech był dźwiękiem o ograniczonym zastosowaniu i prawdopodobnie w nikłym stopniu oddziaływał na zachowania innych. Jak zaznacza Davila Ross, śmiech był obecny u wszystkich potomków wielkich małp, ale generowany odgłos zmieniał się w toku ewolucji, najprawdopodobniej równolegle ze zmianą zachowania danego gatunku. Brytyjska psycholog oraz Michael Owren z Uniwersytetu Stanowego Georgii i Elke Zimmermann z Uniwersytetu Medycyny Weterynaryjnej w Hanowerze wykazali także, że dźwięki inne niż śmiech mogły wyewoluować podczas łaskotania i zabaw. Ssaki, np. lisy, wokalizują, gdy są "smyrane", ale niekoniecznie jest to prawdziwy śmiech.
  2. Kobiety i mężczyźni inaczej reagują zarówno na zagrożenie, jak i bodźce pozytywne. Panowie zwracają większą uwagę na czuciowe aspekty bodźców emocjonalnych, przetwarzając je pod kątem wymogów ewentualnego działania, natomiast panie skupiają się raczej na uczuciach wyzwalanych przez stymulację – przekonuje dr Andrzej Urbanik ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. W studium Urbanika wzięło udział 40 praworęcznych osób (21 mężczyzn i 19 kobiet) w wieku od 18 do 36 lat. W czasie, gdy zapoznawali się ze zdjęciami z International Affective Picture System (IAPS), wykonywano im funkcjonalny rezonans magnetyczny. Obrazy pokazywano w dwóch turach: w pierwszej wyłącznie negatywne, a w drugiej tylko pozytywne. Podczas demonstrowania negatywnych u kobiet wystąpiła silniejsza i bardziej rozległa aktywacja lewego wzgórza, które przekazuje i odbiera informacje z kory, m.in. z ośrodków przyjemności i bólu. U mężczyzn odnotowano silniejszą aktywność w lewej wyspie, oceniającej stan fizjologiczny całego ciała, a następnie generującej subiektywne uczucia, które mogą uruchamiać konkretne działania. W tym celu dane z wyspy są przekazywane do struktur decyzyjnych mózgu. Wzorzec aktywacji widywany u kobiet może wskazywać na silniejsze zaangażowanie obwodów neuronalnych mających za zadanie identyfikację bodźców emocjonalnych. Zaobserwowane u mężczyzn silniejsze pobudzenie kory wyspy może być związane z komponentami autonomicznymi, takimi jak przyspieszone tętno lub wzmożone pocenie, które towarzyszą oglądaniu materiału o treści emocjonalnej. Układ współczulny stymuluje nasz organizm do działania, skoro więc u mężczyzn mocniej reaguje na slajdy z negatywnymi emocjami, oznacza to, że skonfrontowani z niebezpiecznymi sytuacjami, panowie przystąpią do działania z większym prawdopodobieństwem niż panie. Bodźce pozytywne uruchamiały u kobiet silniejszą i bardziej rozległą aktywację prawego zakrętu skroniowego górnego, odpowiadającego za przetwarzanie dźwięków i pamięć. U mężczyzn odnotowywano silniejsze obustronne pobudzenia płatów potylicznych, specjalizujących się m.in. w przetwarzaniu bodźców wzrokowych. Wg Urbanika, oznacza to, że kobiety analizują pozytywne bodźce w szerszym kontekście społecznym i kojarzą je ze szczególnymi wspomnieniami. Widząc śmiejące się dziecko, przypominają sobie np. własne dziecko w tym wieku. Reakcja mężczyzn jest bardziej percepcyjna, zorientowana na tu i teraz.
  3. Zaraźliwe są nie tylko emocje, ale i czyjeś irracjonalne procesy myślowe, prowadzące do podejmowania niewłaściwych decyzji (Journal of Experimental Social Psychology). Zespół Adama Galinsky'ego z Northwestern University poprosił studentów o podjęcie decyzji w imieniu nieznanego człowieka, który w rzeczywistości w ogóle nie istniał. Ochotników podzielono na dwie grupy: 1) osób czujących związek z tym, któremu mieli pomóc (np. przez wspólny miesiąc urodzin) i 2) takich, którym był on obojętny. W ramach jednego eksperymentu badani śledzili przebieg wydarzeń, odczytując opis z ekranu komputera. Fikcyjna postać starała się przelicytować drugą osobę za cenę 356 punktów, które odpowiadały 4,45 dol. Człowiek, któremu studenci mieli pomóc, rozpoczynał licytację z 360 punktami. Za każdym razem, gdy przeciwnik podbijał stawkę o 40 punktów, rewanżował mu się tym samym. Ochotnikom powiedziano, że gdy wspierany przez nich aukcjoner przekroczy pułap 356 punktów, studenci utracą część z 12-dolarowego wynagrodzenia za udział w studium. Kiedy licytujący zbliżał się do wyznaczonego przez eksperymentatorów progu, studentów proszono o zastąpienie go. Teoretycznie wszyscy powinni sobie zdawać sprawę, że osoba zastąpiona dalej dokładałaby do interesu. Okazało się jednak, że badani, którzy się z nią identyfikowali, składali o 60% więcej ofert niż przedstawiciele drugiej grupy. Wg Galinsky'ego świadczy to o tym, że jeśli kierownictwo jakiejś firmy chce naprawdę przeciwdziałać źle podjętym decyzjom, powinno polegać na kimś zupełnie z zewnątrz, kto nie czuje żadnego związku z ratowanymi.
  4. Jeśli roboty mają się kiedyś stać pełnoprawnymi członkami społeczeństwa, musimy umieć odczytywać wyrażane przez nie emocje. Psycholodzy z Georgia Tech postanowili sprawdzić, jak dobrze poszczególne grupy wiekowe radzą sobie z robocią mimiką. Jenay Beer, Wendy Rogers i Arthur Fisk posłużyli się wirtualnym iCatem. Na różnych poziomach intensywności wyrażał on 6 emocji: szczęście, smutek, złość, strach, zaskoczenie i obrzydzenie. Uwzględniono też neutralną "twarz". W eksperymencie wzięły udział dwie grupy dorosłych: w wieku od 18 do 27 lat oraz 65-75-latkowie. Badania nad jakością rozpoznawania przez dorosłych wyrazów twarzy innych ludzi wykazywały, że starsze osoby są mniej dokładne pod względem identyfikowania złości strachu i smutku. W studium dotyczącym mimiki robotów Amerykanie zauważyli, że seniorzy rzeczywiście gorzej radzili sobie z rozpoznaniem złości i gniewu, lecz trzecią objętą przez starzenie się emocją nie był jednak smutek, lecz radość. Ochotnicy najczęściej myli szczęśliwy wyraz twarzy z neutralnym. Beer sądzi, że wyrównanie wyników rozpoznawania smutku przez młodsze i starsze osoby może być skutkiem dwóch zjawisk: różnicy w wyrażaniu tej emocji przez prawdziwych ludzi roboty oraz przerysowywania jej na dziełach sztuki (widząc supersmutek, wiemy, że to on i nie pomylimy go z niczym innym). Niewykluczone, że to efekt komiksowego wyglądu iCata. Jego wygięte w podkówkę usta są bardzo uwydatnione. Okazało się też, że ani seniorzy, ani ludzie młodzi nie radzili sobie dobrze z rozpoznaniem u iCata obrzydzenia. Beer wyjaśnia to trudnościami w zaprogramowaniu robota. Kiedy ludzie wyrażają obrzydzenie, marszczą nos i wyginają ku dołowi kąciki ust, przez co po obu ich stronach tworzą się "fałdy". Manipulowanie tymi zmarszczkami jest trudne w przypadku robotów z plastycznymi twarzami. Pani psycholog zamierza sprawdzić, czy przy wykorzystaniu wirtualnych wersji robotów innych niż iCat także występują różnice interpretacyjne (w porównaniu do zwykłej ludzkiej twarzy).
  5. Ludzie obdarzeni bardziej wyostrzonym węchem potrafią trafniej zidentyfikować cudze emocje (Psychological Science). Denise Chen, socjochemik z Rice University, która w przeszłości zajmowała się m.in. rywalizacją nozdrzy, zauważyła, że pewni pisarze, np. Charles Baudelaire, Marcel Proust czy Albert Camus, w swoich dziełach często łączyli ze sobą zapachy i emocje. Można więc śmiało powiedzieć, że jej badania zostały zainspirowane przez literaturę piękną. Wonie i emocje są ze sobą blisko powiązane funkcjonalnie i anatomicznie. Węchowa część mózgu nakłada się na tzw. mózg emocjonalny i uważa się, że przyczyniła się do jego ewolucji – wyjaśnia Amerykanka. Chen i Wen Zhou przeprowadziły prosty eksperyment. Dwadzieścia dwie pary studentek mieszkających w akademiku poproszono o spanie w identycznych koszulkach. Po jednej nocy przeprowadzano węchowy test t-shirtów. Każda kobieta dostała 3 koszulki. Jedna miała być noszona przez jej współlokatorkę, a pozostałe przez inne studentki. Zadanie polegało na wskazaniu piżamy koleżanki z pokoju. W dalszej kolejności dziewczyny wypełniały szereg testów badających wrażliwość emocjonalną. Okazało się, że osoby, które poprawnie wskazały t-shirt studentki ze swojego pokoju, gromadziły w nich więcej punktów. W ramach tego samego badania Amerykanki stwierdziły, że kobiety mają bardziej zunifikowany zmysł węchu niż mężczyźni i są wrażliwsze na wskazówki emocjonalne.
  6. Straszna muzyka jest bardziej przerażająca, gdy podczas słuchania mamy zamknięte oczy. Profesor Talma Hendler uważa, że zjawisko to można wykorzystać w terapii osób z parkinsonizmem, alzheimeryzmem i innymi chorobami neurologicznymi. Badaczka z Uniwersytetu w Tel Awiwie odkryła, że by zwiększyć doznania płynące z muzyki, nie trzeba wcale czekać na zmierzch czy zasłaniać okien. Wystarczy zwykłe zamknięcie oczu. W takiej sytuacji uaktywnia się jądro migdałowate, przez co wrażenia emocjonalne są silniejsze. Dotyczy to zarówno stanów generowanych przez muzykę przerażającą, jak i pogodną. Wszyscy wiemy, że muzyka jest potężnym nośnikiem emocji. Nasze odkrycia wskazują jednak, że jej wpływ nie jest wyłącznie subiektywny. Dzięki funkcjonalnemu rezonansowi magnetycznemu (fMRI) można zobaczyć, że unikalne zmiany w mózgu są dobitniej wyrażone, kiedy dana osoba nie używa oczu. Dr Yulia Lerner z laboratorium profesor Hendler zebrała grupę 15 zdrowych ochotników. Odtwarzała im złowieszczą muzykę à la Hitchcock, a potem neutralne dźwięki, które nie tworzyły jednak melodii. Badani słuchali ich dwukrotnie: raz z otwartymi, a raz z zamkniętymi oczami. Aktywność mózgu monitorowano za pomocą fMRI. Jej szczyt odnotowano podczas "zagłębiania się" w straszną muzykę z zamkniętymi oczami. Pokrywało się to zresztą z wyznaniami samych wolontariuszy, którzy twierdzili, że wtedy czuli się najbardziej naładowani emocjami. Za zamkniętymi powiekami jądro migdałowate, struktura mózgu powiązana z emocjami, było o wiele aktywniejsze. Możliwe, że zamknięcie oczu podczas stymulacji emocjonalnej, jak w naszym studium, pomaga ludziom przejść przez różne stany umysłu. Synchronizuje łączność w mózgu. Nie wiemy dokładnie, jak lub dlaczego się to dzieje. Wygląda na to, że muzyka pozwala mózgowi osiągnąć równowagę i z większą łatwością zintegrować centra emocjonalne i poznawcze. Niewykluczone, że dzięki muzyce możemy sprawniej myśleć, co w ostatecznym rozrachunku polepszałoby naszą zdolność uczenia się. Skoro otwarcie bądź zamknięcie oczu - minimalna zmiana w świecie fizycznym – tak wiele daje, jak wykorzystać to wszystko w praktyce? Prof. Hendler sądzi, że w ten sposób bez chemicznej interwencji dałoby się uzyskiwać silniejsze i utrzymujące się dłużej zmiany w stanie emocjonalnym lub zdolnościach poznawczych, a to bardzo ważne w przypadku osób chorych np. na schizofrenię czy depresję.
  7. Patrząc na twarz zaledwie przez 100 milisekund, ludzie prędzej identyfikują malujący się na niej wyraz szczęścia bądź zaskoczenia niż smutku lub strachu (Laterality). Czy pierwsze wrażenie pojawiające się po tak krótkim czasie jest poprawne, to zupełnie inna kwestia. Badacze z Hiszpanii i Brazylii pracowali z 80 studentami psychologii: 65 kobietami i 15 mężczyznami. Skupili się na wzorcach przetwarzania przez mózg oznak pozytywnych i negatywnych emocji. Różnice między półkulami badano za pomocą techniki podzielonego pola widzenia. Ochotników przypisano do 5 grup, by oddzielnie badać postrzeganie ekspresji zadowolenia, zaskoczenia, strachu, smutku i neutralnych fizjonomii. W każdej próbie na ekranie komputera przez 100 milisekund prezentowano jednocześnie dwie twarze: testową i rozpraszającą. Studenci musieli stwierdzić, po której stronie wyświetlono tę testową. Okazało się, że wyrazy mimiczne szczęścia i strachu były identyfikowane szybciej, gdy umieszczano je w lewej części pola widzenia, co wskazuje na przewagę prawej półkuli w ich postrzeganiu. Mniej błędów w ocenie i krótszy czas reakcji odnotowywano także, kiedy emocjonalne twarze umieszczano w lewym, a neutralne w prawym polu widzenia. J. Antonio Aznar-Casanova z Uniwersytetu w Barcelonie podkreśla, że posłużenie się metodą podzielonego pola widzenia gwarantuje, że informacje docierają do jednej albo do drugiej półkuli. Ludzie wyciągają wnioski na podstawie mimiki twarzy innych, a to może silnie oddziaływać na wyniki wyborów czy wyroki w procesach sądowych. Opisywane zjawisko badano już wcześniej choćby w ramach kryminologii albo pseudonauki zwanej fizjonomiką. Obecnie współistnieją dwie teorie wyjaśniające mózgową asymetrię dotyczącą przetwarzania emocji. Zwolennicy starszej postulują, że prawa półkula jest półkulą dominującą w analizowaniu uczuć. Pozostali uważają, że prawa specjalizuje się w regulowaniu i przeżywaniu emocji wycofania (negatywnych), a lewa – przybliżania (pozytywnych). Wyniki brazylijsko-hiszpańskiego zespołu wspierają tę starszą.
  8. Psycholodzy zastanawiali się, czy rewolucja seksualna i równouprawnienie kobiet wpłynęły na postrzeganie jednonocnych przygód przez przedstawicielki płci pięknej. Ponieważ okazało się, że u niemal połowy ankietowanych przez prof. Anne Campbell z Durham University kobiet wywoływało to negatywne uczucia, wydaje się, że nie przystosowały się one do przelotnych związków erotycznych (Human Nature). Z punktu widzenia psychologii ewolucyjnej mężczyźni angażują się w przelotne związki, chcąc spłodzić jak najwięcej dzieci (ich geny stają się wtedy bardziej rozpowszechnione). Kobiecie zależy na mężczyźnie z jak najlepszymi genami, który jednocześnie będzie skłonny zaopiekować się nią i potomstwem. Panie angażują się w przypadkowy seks tylko wtedy, gdy istnieje chociaż minimalna szansa na długoterminowy związek. Ostatnio biolodzy zaczęli dywagować, że kobiety mogą skorzystać na uprawianiu seksu z wieloma partnerami. Po pierwsze, zwiększyłoby to zróżnicowanie genetyczne ich dzieci. Po drugie, supersamiec mógłby nie chcieć zostać z nimi na zawsze, przekazałby jednak swoje doskonałe geny potomstwu. Aby sprawdzić, czy rzeczywiście dokonała się w tym zakresie jakaś przemiana, Campbell postanowiła się przyjrzeć emocjom kobiet po jednonocnej przygodzie. Gdyby zaszła adaptacja, ze względu na ostrzejsze kryteria doboru partnera panie nadal powinny się angażować w tego typu zachowania rzadziej niż mężczyźni, ale ich ocena uległaby zmianie na pozytywną. W sondażu internetowym przebadano 1743 osoby (zarówno mężczyzn, jak i kobiety). Wszyscy przeżyli kilkugodzinną przygodę i mieli ocenić uczucia pojawiające się rano. Campbell skupiła się na emocjach, ponieważ uważa je za jedno z narzędzi ewolucji. Pozytywne popychają nas do określonego działania, negatywne – odstręczają. O ogólnie pozytywnych odczuciach wspominało 80% panów i tylko 54% pań. Mężczyźni częściej pragnęli w skrytości ducha, by koledzy dowiedzieli się o ich przygodzie i czuli się dumni, ponieważ zdobyta partnerka wzbudzała pożądanie innych. Panowie wspominali też o większej satysfakcji seksualnej i zadowoleniu, a także o korzystnym wpływie zdarzenia na samopoczucie i pewność siebie. Podstawową negatywną emocją wymienianą przez kobiety był żal związany z byciem wykorzystaną. Poza tym panie uważały, że zawiodły same siebie i obawiały się, że jeśli ludzie się dowiedzą, zagrozi to ich reputacji. Czuły się mniej zaspokojone seksualnie i wcale nie uznawały nocnej przygody za wstęp do długoterminowego związku. Kobietom najbardziej przeszkadzała nie przelotność związku, ale fakt, że mężczyźni wydawali się ich nie doceniać. Brak wdzięczności z ich strony powodował, że czuły, jakby poszły do łóżka z byle kim. Profesor Campbell sądzi, że chociaż kobiety nie czują się usatysfakcjonowane przygodnym seksem, nadal się w go angażują z powodu przemian hormonalnych cyklu miesiączkowego. W okresie okołoowulacyjnym (między 10. a 18. dniem cyklu) kobiety doświadczają zwiększonego libido i preferują krótkoterminowych partnerów.
  9. W swojej najnowszej książce Aparat Darwina: jak fotografia spotkała się z ewolucją Phillip Prodger z Peabody Essex Museum w Salem ukazuje naukowca jako prawdziwego omnibusa, który zasłużył się nie tylko na gruncie biologii, ale także fotografii. Dla wielu osób połączenie Darwina ze sztuką nie jest niczym nadzwyczajnym, ponieważ w jego publikacjach znajdowało się przeważnie kilka ilustracji. Choć sam wykazywał pewne uzdolnienia artystyczne, częściej zlecał tego typu zadania innym. Gdy zainteresował się ewolucją zachowania i wyrazami twarzy, rozwinął ze swoimi współpracownikami fotografię. W owych czasach znajdowała się ona w powijakach. W 1872 roku ukazała się książka pt. O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt. Nie była co prawda pierwszą okraszoną zdjęciami, ale na pewno stała się motorem postępu. Do książki Darwin potrzebował zdjęć robionych przy krótkim czasie ekspozycji (jak bowiem inaczej uchwycić emocje malujące się na fizjonomii tylko chwilę). Technika nie była jednak na tyle zaawansowana, by dało się tak postąpić. Ojciec teorii ewolucji poprosił więc o pomoc innych naukowców i artystów. Francuski neurolog Guillaume-Benjamin Duchenne porażał np. mięśnie prądem, uzyskując w ten sposób grymas przerażenia, który Darwin wykorzystał w swojej publikacji. Znany fotograf Oscar Rejlander tworzył kolaże, nakładając na siebie wiele ujęć. Te, które przygotował dla Darwina, nie były aż tak zmanipulowane, znalazło się jednak kilka wyjątkowo przetworzonych. Wydawałoby się, że dla kogoś, kto cenił sobie obiektywizm, komponowane zdjęcia nie będą stanowić dobrego dowodu. Nic bardziej mylnego. Za pomocą fotografii Darwin pragnął jedynie zilustrować swoje tezy. Same w sobie nie stanowiły one "argumentu" w sprawie.
  10. Osoby nadużywające metamfetaminy (MA) mają trudności z odczytywaniem wyrazów twarzy, nie umieją więc poprawnie wykrywać i interpretować emocji innych ludzi (British Journal of Clinical Psychology). Naukowcy z dwóch australijskich uczelni badali 20 osób, które nadużywały MA średnio od 4 lat. Psycholodzy testowali ich zdolność społecznego wnioskowania. Ludzie ci nie zażywali innych narkotyków, poza uzależnieniem nie zdiagnozowano też u nich żadnej choroby. W porównaniu do grupy kontrolnej, przedstawiciele uzależnionych mieli większe problemy z wykrywaniem subtelnych różnic w stanach emocjonalnych i odróżnianiem min wyrażających podstawowe uczucia. Dr Peter Rendell z Katolickiego Uniwersytetu Australijskiego zaznacza, że dwoma istotnymi aspektami myślenia społecznego są umiejętność odczytywania emocji z twarzy oraz uświadamiania sobie, że inni mogą mieć na dany temat zdanie odmienne od naszego. Osoby uzależnione od MA słabo radziły sobie i z jednym, i z drugim. Stąd wiemy, że stosowanie metamfetaminy pociąga za sobą skutki psychologiczne. Zakres deficytów wnioskowania społecznego jest porównywalny do zaburzeń pamięci, które również występują u uzależnionych od MA. To kolejny dowód, że metamfetamina jest niebezpiecznym narkotykiem i wyrządza trwałe szkody. Rendell uważa, że warto by było sprawdzić, czy deficyty te nie istniały, zanim narkomani sięgnęli po MA i czy nie stanowiły one czynnika ryzyka. Gdyby się to potwierdziło, oznaczałoby to, że ludzie, którzy zmagają się z usensownieniem działań innych osób, z większym prawdopodobieństwem sięgają po narkotyki.
  11. Emocje wyrażane przez mowę wywołują w mózgu unikatowe wzorce aktywności. Co więcej, zdania nie muszą mieć sensu, a nawet składać się z istniejących słów. Ważne, że przekazują określone uczucia. Do tej pory wiedziano, że pierwotna kora słuchowa w większym stopniu reaguje na emocjonalne wokalizacje niż na neutralną mowę. Na skanach nie udawało się jednak odróżnić jednego uczucia od innych. Próbując rozwiązać problem, Thomas Ethofer i zespół z Uniwersyteckiego Centrum Medycznego w Genewie zastosowali łącznie dwie metody: funkcjonalny rezonans magnetyczny i analizę wzorców multiwariancji (ang. multivariate pattern analysis, MVPA). W przeszłości naukowcy przyglądali się wzrostowi aktywności w poszczególnych rejonach, Szwajcarzy zwrócili uwagę na ogólne wzorce aktywności, co dało lepszy ogląd całości. W eksperymencie wzięły udział 22 osoby. Słuchały one niby-zdania "ne kalibam sout molem", wypowiadanego przez dziesięciu aktorów na 5 sposobów: ze złością, smutkiem, ulgą, radością i neutralnie. Dzięki MVPA można było nie tylko połączyć wzorce aktywności ze słyszanymi w głosie uczuciami, ale także zidentyfikować, co usłyszał badany, na podstawie oglądu obszarów rozświetlających się w jego mózgu. Wszystko wskazuje na to, że pierwotna kora słuchowa nie tylko wykrywa dźwięk, ale też specjalizuje się w przetwarzaniu emocji. To ważna wskazówka w odniesieniu do diagnozowania i terapii zaburzeń na różne sposoby związanych z uczuciami, np. depresji, schizofrenii czy autyzmu.
  12. Rdzenni Afrykanie, którzy nigdy wcześniej nie słyszeli radia ani płyty CD, potrafią wskazać emocję - radość, smutek lub strach - wyrażaną przez dany utwór z repertuaru muzyki zachodniej. Badacze uważają, że zdolność ich rozpoznania w muzyce musi być zatem uniwersalna, podobnie jak odczytywanie mimiki czy właściwości brzmieniowych mowy (Current Biology). Odkrycie to pozwala wyjaśnić, czemu muzyka Zachodu stała się tak popularna na świecie, nawet w kulturach nieprzywiązujących większej wagi do ekspresji emocjonalnej w muzyce – twierdzi Thomas Fritz z Instytutu Nauk Poznawczych i o Mózgu Maxa Plancka. Wg naukowców, wyrażanie uczuć jest podstawową cechą muzyki Zachodu i zdolność ich komunikowania stanowi ważne kryterium oceny. W innych kręgach kulturowych liczą się odmienne właściwości, np. dobra koordynacja działań wielu osób podczas odprawiania rytuałów. Zespół z Instytutu Maxa Plancka wyjaśnia, że wcześniejsze eksperymenty przeprowadzano z udziałem osób, które miały niewielkie, lecz jednak jakieś doświadczenie z danym rodzajem muzyki. Teraz skoncentrowano się na kompletnych laikach: przedstawicielach ludu Mafa z Kamerunu. Plemię to żyje na północy pasma górskiego Mandara. W 2006 r. Fritz udał się tam z laptopem i ogniwem słonecznym w plecaku. Zarówno przedstawiciele kultury zachodniej, jak i członkowie ludu Mafa rozpoznawali przekazywane przez muzykę emocje (szczęście, smutek i strach) częściej, niż gdyby udawało im się to przez przypadek. W grupie tych drugich obserwowano jednak znaczną zmienność osiąganych wyników i 2 z 21 osób wydawały się typować na chybił trafił. Mafa rozpoznali 2 z 3 radosnych utworów, a także połowę urywków smutnych i strasznych. Niemcy poradzili sobie prawie ze wszystkimi fragmentami. W przetłumaczeniu instrukcji na język kameruńskiego plemienia pomogła Fritzowi żyjąca w Amsterdamie członkini ludu Mafa. Zanim ostrożni i odrzucający zachodni styl życia Afrykanie zgodzili się wziąć udział w jego badaniu, minął miesiąc. Lody zostały przełamane, gdy naukowiec wziął udział w maratonie gry na fletach, a następnie poczęstował wszystkich piwem z prosa. W eksperymencie wzięło udział 21 osób w wieku od 37 do 90 lat. Emocje identyfikowano, wskazując jedno z 3 zdjęć kobiecej twarzy. Wykonanie tego samego zadania zlecono 20 Niemcom w wieku 40-68 lat. Określając rodzaj emocji, Mafa i ludzie Zachodu polegali na tych samych cechach utworów, np. tempie, ale była to tendencja silniej zaznaczona u naszych ziomków. Fragmenty szybkie uznawano za radosne, a wolne za straszne. Wszyscy zgadzali się z grubsza co do tego, które utwory są smutne, ale nie wiązano ich z jakimś szczególnym tempem. Urywki w skali durowej (majorowej) klasyfikowano jako wyrażające szczęście, a w skali molowej (minorowej) jako przerażające. Gdy tonacja danego kawałka była nieokreślona, wrzucano go do worka opisanego hasłem "smutne". Muzyka Mafa wyraża wyłącznie radość i szczęście. W języku tych ludzi nie istnieje osobne określenie na muzykę, ponieważ uznaje się ją za nieodłączną część rytuałów. W drugim eksperymencie Mafa i Niemcy oceniali, jak bardzo podobają im się (lub nie podobają) zachodnie utwory instrumentalne i gra na flecie podczas rytuałów Mafa. Potem odtwarzano zmienione wersje tych samych utworów. Składały się one z oryginalnej linii melodycznej i nałożonych na nią 2 innych o zmienionej tonacji. Manipulowanie muzyką ujawniło, że i jednym, i drugim bardziej podobały się oryginalne wersje utworów własnych i cudzych. Naukowcy uważają, że można to częściowo wyjaśnić nasilonym dysonansem pomiędzy zmienionymi dźwiękami. W naszym kręgu kulturowym "zgrzyty" dźwięków pozwalają zbudować napięcie, które likwiduje się, ponownie wprowadzając harmonię.
  13. Badacze z Northwestern University zauważyli, że trening muzyczny zwiększa jednostkowe zdolności w zakresie wykrywania emocji przekazywanych za pośrednictwem głosu. Szybkie i dokładne identyfikowanie emocji w dźwięku jest umiejętnością przydatną na wielu arenach: w dżungli obfitującej w drapieżniki, klasie, sali konferencyjnej czy sypialni – podkreśla Dana Strait. W ramach studium odkryto, że im dłużej ktoś się uczył muzyki i im wcześniej rozpoczął ćwiczenia, tym lepiej jego układ nerwowy radził sobie z przetwarzaniem uczuć zawartych w dźwięku. Naukowcy wiedzą już od jakiegoś czasu, że emocja jest w mniejszym stopniu przenoszona przez znaczenie lingwistyczne słowa niż przez sposób komunikowania dźwięku, czyli jego właściwości akustyczne. Amerykanie mierzyli, w jaki sposób pień mózgu muzyków i niemuzyków przetwarza 3 charakterystyki "emocjonalnego" dźwięku: wysokość, barwę oraz taktowanie (rozplanowanie w czasie). Okazało się, że muzycy mają doskonale dostrojony zmysł słuchu. Dzięki temu lepiej sobie radzą z niuansami emocjonalnymi mowy. Richard Ashley, jeden z członków zespołu, specjalista ds. poznania muzycznego, udowodnił kiedyś, że muzycy są w stanie zidentyfikować emocjonalne znaczenie dźwięku, słysząc go zaledwie przez 50 milisekund. W najnowszym eksperymencie Northwestern University wzięło udział 30 praworęcznych mężczyzn i kobiet w wieku od 19 do 35 lat. Osoby grające na instrumentach podzielono na podgrupy. Wyodrębniono je na podstawie liczby lat muzycznego doświadczenia oraz momentu rozpoczęcia nauki: przed lub po 7. r.ż. Badani oglądali przyrodniczy film dokumentalny z napisami. W tym samym czasie w słuchawkach odtwarzano im trwające 250 milisekund nagranie płaczu dziecka. Wrażliwość na dźwięk mierzono za pomocą przymocowanych do skóry głowy elektrod. Pień mózgu muzyków koncentrował się na złożonej części dźwięku, która przenosi dużą część ładunku emocjonalnego, a "deprecjonował" jego prostszy fragment (uznając, że mówi mniej o odcyfrowywanym uczuciu). Czegoś podobnego nie zaobserwowano u muzycznych laików. Zasadniczo oznacza to, że muzycy bardziej ekonomicznie i szybciej kierują zasoby neuronalne na ważne aspekty dźwięku. Akademicy sądzą, że akustyczne składowe, które muzycy przetwarzają wydajniej, to te same elementy, z których odkodowaniem mają problemy dzieci z zaburzeniami językowymi, np. dyslektyczne czy autystyczne. Niewykluczone więc, że ich funkcjonowanie poprawiłoby się dzięki ćwiczeniom muzycznym.
  14. Muzykoterapia sprawdza się przy łagodzeniu bólu, pomaga się zrelaksować i polepszyć nastrój, wygląda też na to, że może spowolnić postępy choroby Alzheimera, poprawiając funkcjonowanie pamięci pacjenta (Cerebral Cortex). Zespół profesora Petra Janaty z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis posłużył się znaczącymi utworami z przeszłości grupy badanych osób. Słuchanie ich przywoływało żywe wspomnienia. Stworzenie ścieżki dźwiękowej czyjegoś życia przed degeneracją umysłu i odtwarzanie jej pomaga uzyskać coś w rodzaju szczepionki czy odporności na chorobę. Dźwięki uruchamiają wyświetlanie mentalnego filmu, który przypomina wyobrażenia powstające pod wpływem lektury dobrej książki. Powracają wspomnienia szczególnych osób i miejsc. Wystarczy więc wyposażyć pacjentów w odtwarzacze MP3 i odpowiednią listę piosenek. Z punktu widzenia opieki zdrowotnej jest to rozwiązanie tanie, a co najważniejsze – skuteczne. Ekipa Janaty mapowała aktywność mózgu 13 studentów, którzy słuchali fragmentów 30 utworów. Aby zwiększyć szanse, że przynajmniej niektóre trafiają w ich gusta, naukowcy wybrali losowe piosenki z Top 100, listy obejmującej "kawałki" popularne w czasie, gdy wolontariusze mieli od 8 do 18 lat. Po każdym utworze studenci oznaczali go jako znany lub nieznany. Określali też, jak bardzo im się podobał i czy ewentualnie był związany z jakimś szczególnym wspomnieniem. Po zakończeniu badania funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI) ochotnicy wypełniali kwestionariusz dot. zawartości i szczegółowości wspomnień. Okazało się, że studenci rozpoznawali ok. 17 z 30 fragmentów, a mniej więcej 13 można było uznać za średnio bądź silnie powiązane z pamięcią autobiograficzną. Amerykanie zauważyli, że dźwięki wywołujące najwyraźniejsze wspomnienia prowokowały też najsilniejszą reakcję emocjonalną. Wyciągnęli więc logiczny wniosek, że natrafili na ślad obszaru działającego jak hub, który łączy znaną muzykę z pamięcią oraz emocjami. Jest to grzbietowo-przyśrodkowa kora przedczołowa. Ponieważ pamięć ważnej dla kogoś muzyki jest najwyraźniej oszczędzana przez procesy demencyjne, warto skupić się na wspomagających ją technikach. Poza fMRI Janata posłużył się też swoją autorską metodą. Najpierw stworzył mapę muzyczną każdego zastosowanego fragmentu utworu, a następnie porównał ją z korespondującymi skanami mózgu. Okazało się, że mózg śledził następstwo dźwięków w tym samym obszarze, który odpowiadał za wspomnienia – w grzbietowo-przyśrodkowej korze przedczołowej i rejonach przyległych. Także w przypadku tej metody wyszło na jaw, że im bardziej realistyczne wspomnienia, tym większą aktywność śledzącą można było zaobserwować.
  15. Kobiety miewają koszmary senne częściej niż mężczyźni. Wg psychologów z Uniwersytetu Zachodniej Anglii w Bristolu, powodem jest nieumiejętność wyłączenia emocji przed udaniem się do łóżka. Panie przenoszą swoje zafrasowanie na okres odpoczynku i nadal analizują, przetwarzają, cierpią... Akademicy zbadali 193 osoby (93 mężczyzn i 100 kobiet) w wieku od 18 do 25 lat. Nie przez przypadek szefową zespołu była kobieta – dr Jennie Parker. Do przeprowadzenia eksperymentu skłoniły ją własne doświadczenia oraz przypadkowo napotkana wzmianka w literaturze. Doktor Parker ma dwa nawracające sny. W jednym stoi na plaży w rodzinnym Weston Super Mare, gdzie niemal zalewa ją pojawiająca się nagle znikąd fala pływowa. W drugim w nocy przez okno jej mieszkania zagląda przechadzający się po okolicy dinozaur. Psycholog była zainteresowana, czy inne kobiety również dręczą koszmary. Przed przystąpieniem do własnych badań Parker zorientowała się, że wcześniejsze studia całkowicie ignorowały rolę emocji w generowaniu treści snów, skupiając się przede wszystkim na ich budowie. Wszyscy biorący udział w eksperymencie ochotnicy prowadzili ustrukturowany dziennik snów. Okazało się, że koszmary kobiet można zaliczyć do 3 podstawowych kategorii: 1) zagrożenia życia/bycia ściganą, 2) utraty ukochanej osoby oraz 3) związanej z zakłopotaniem/zażenowaniem. Psycholodzy porównali sny z wydarzeniami na jawie. Bardzo szybko stało się jasne, że dzienne lęki często przyjmują postać symbolicznych snów. Gdy kobiety proszono o opisanie najważniejszego snu, jaki kiedykolwiek im się przyśnił, częściej niż mężczyźni przedstawiały wzbudzające spory niepokój scenariusze. Panie wspominały o większej liczbie koszmarów, a w dodatku były one intensywniejsze emocjonalnie od swoich męskich odpowiedników. Psycholodzy podzielili sny ochotników na miłe i niemiłe. W niesympatycznych snach zarówno kobiety, jak i mężczyźni z większym prawdopodobieństwem padali ofiarą czyichś agresywnych zachowań. W snach skatalogowanych jako miłe to oni częściej bywali agresorami. Panie miały więcej nieprzyjemnych snów i były one silniej nacechowane nieszczęściem, autonegatywizmem i porażkami. W snach kobiet pojawiało się więcej członków rodziny oraz negatywnych emocji. Ponadto częściej rozgrywały się one w pomieszczeniach i nie były one naznaczone agresją fizyczną w takim stopniu jak sny mężczyzn. Panowie wspominali o większej liczbie bezpośrednich ataków i mniejszym nasileniu agresji słownej. Obie płcie nie różniły się pod względem przyjacielskich zachowań sennych – przeważnie polegały one na pomaganiu innym bohaterom nocnego widowiska. W snach mężczyzn występowało więcej odniesień do seksu. Panowie śnili częściej o aktach płciowych, podczas gdy panie skupiały się raczej na całowaniu i fantazjach erotycznych. Parker prowadziła swoje badania przez 5 lat. Dzięki nim dowiedziała się, że koszmary senne to chleb powszedni 34% kobiet i zaledwie 19% mężczyzn. Wg pani psycholog, przedstawicielki płci pięknej wykorzystują swoje sny jako nieuświadomiony mechanizm radzenia sobie z problemami. Co ciekawe, mężczyźni i kobiety niejednokrotnie śnią o tym samym, ale kobiety bardziej to przeżywają.
  16. Wydaje się, że w e-mailu, na czacie czy za pośrednictwem komunikatora trudno przekazać uczucia. Co prawda można się posłużyć emotikonami, ale to nie to samo, co kontakt twarzą w twarz, kiedy ma się dostęp do wielu źródeł danych naraz. Okazuje się jednak, że bariery komunikacyjne nie są aż tak duże, jak by się wydawało, a emocjami da się zarazić nawet podczas pogaduszki na łączach... Zespół Jeffreya Hancocka z Uniwersytetu Cornella poprosił 44 pary ochotników, by porozmawiali ze sobą w Sieci przez 15-20 minut. Mieli się przy tym jak najwięcej o sobie nawzajem dowiedzieć i przedyskutować coś, co przysparzało im zmartwień i siwych włosów na głowie. Wcześniej jedna osoba z pary oglądała smutną scenę z dramatu Wybór Zofii (film opowiada o Polce, która trafiła do Oświęcimia, a potem postanowiła rozpocząć nowe życie w USA) albo fragment rozmowy. Badacze zauważyli, że każdy wolontariusz potrafił trafnie odczytać nastrój swojego partnera, a ci, których skontaktowano z osobą oglądającą Wybór Zofii, byli po czacie smutniejsi niż przed rozpoczęciem rozmowy. Jak widać istotami społecznymi i empatycznymi jesteśmy nawet wtedy, gdy się nie widzimy, a wręcz ukrywamy za maskującymi jak zasłona dymna nickami...
  17. Czy dla kogoś dotykanie dżinsu może być źródłem depresji, obrzydzenia czy bezwartościowości, a styczność ze sztruksem powodem do zakłopotania? Tak, jeśli jest się jedną z dwóch na świecie osób, które doświadczają nieznanej dotąd nauce formy synestezji dotykowo-emocjonalnej. Dla 22-letniej A.W. przyjemną rzeczą jest gładzenie jedwabiu, wprowadza ją to w błogostan, który w przeszłości nazwano by zapewne ukontentowaniem. H.S., druga ze szczególnie wyposażonych przez naturę synestetyczek, nie reaguje na dżins, została natomiast uwrażliwiona na polar i suchość. Te wywołują w niej obrzydzenie, które może wymazać, dotykając piłek tenisowych, świeżych liści lub piasku. Jej raj byłby wypełniony właśnie nimi... V.S. Ramachandran, neurolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, wyjaśnia, że to, czego doświadczają A.W. i H.S., jest skrajną postacią czegoś znanego nam wszystkim: kojącego dotyku miękkiej pościeli czy kocyka oraz niechęci wobec ostrych krawędzi, np. noża czy poszarpanej skały. Mamy pociąg do futra, bo gdy ewoluowaliśmy podczas epoki lodowcowej, potrzebowaliśmy okrywy. To na tej właśnie podbudowie opiera się synestezja dotykowo-emocjonalna. Wspólne doświadczenia filogenetyczne i osobiste uzasadniają powstanie oraz użycie wielu metafor, np. "ostra krytyka" czy "miękka noc" lub "otulająca ciemność". Ramachandran i David Brang drobiazgowo przetestowali obie ochotniczki. Mierzyli przewodnictwo ich skóry podczas dotykania różnych tekstur, nagrywali je także na wideo. Okazało się, że reakcje były powtarzalne (określone materiały zawsze wywoływały to samo skojarzenie), w dodatku kontakt generował naprawdę silne emocje. Gdy Amerykanie udowodnili, że synestezja dotykowo-uczuciowa jest faktem, postanowili sprawdzić, co dzieje się w mózgu obdarzonej nią osoby – jak jest zbudowany i jak działa. To jednak kwestia przyszłych eksperymentów. Na razie panowie teoretyzują, że podłożem zaobserwowanego zjawiska są nadprogramowe połączenia między wyspą (siedliskiem emocji) a korą czuciowo-somatyczną.
  18. Choć w sytuacjach społecznych osoby z zaburzeniami ze spektrum autyzmu funkcjonują gorzej od reszty populacji, w przypadku hazardu poprawniej oceniają ryzyko i podejmują trafniejsze decyzje niż ludzie zdrowi. Dzieje się tak, gdyż nie ulegają zgubnemu w takich okolicznościach wpływowi emocji. Dwa lata temu zespół Benedetto De Martino z California Institute of Technology w Pasadenie przeprowadził prosty eksperyment z grą polegającą na obstawianiu. Wzięli w nim udział ludzie zdrowi. Naukowcy spostrzegli, że reagowali oni na sposób opisania opcji do wyboru. Ochotnikom przedstawiano dwie różne sytuacje. Mając do dyspozycji 50 funtów, mogli a) postawić 20 i w przypadku wygranej zarobić 20 lub, przegrywając, stracić 30; b) postawić wszystko i zyskać (albo stracić) 100% sumy. W pierwszym scenariuszu badani obstawiali chętniej, kiedy psycholodzy powiedzieli im, że ewentualnie stracą 30 funtów, niż w okolicznościach, gdy poinformowano ich, że zyskają 20 funtów. To dziwne, ponieważ nie ma żadnej różnicy w prawdopodobieństwie i kwocie wygranej. Niedawno eksperyment powtórzono z 15 osobami z zespołem Aspergera. Jak zauważa Neil Harrison, współpracownik De Martino z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego, sposób opisania gry wpływał na nie o połowę słabiej niż na zdrowych ludzi z grupy kontrolnej. Michelle Dawson z Uniwersytetu w Montrealu, która sama jest autystyczna, podkreśla, że podobni jej ludzi reagują na rzeczywiste wymogi zadania, nie kierują się zaś uprzedzeniami czy złudzeniami, np. gracza.
  19. Wiecznie ponury wyraz twarzy to nie (zawsze) skutek nagromadzenia problemów czy określonego charakteru. Naukowcy z Uniwersytetu w Portsmouth zauważyli właśnie, że osoby, które dysponują mniejszym zestawem grymasów, mają mniejszą liczbę mięśni twarzy niż pozostali ludzie (American Psychological Association Journal). Szefowa zespołu badawczego, dr Bridget Waller, wyjaśnia, że u wszystkich występuje zestaw 5 podstawowych mięśni twarzy, które pozwalają na standardową ekspresję złości, szczęścia, zaskoczenia, strachu, smutku oraz obrzydzenia. Jednak na twarzy może się jeszcze pojawić 14 innych mięśni, a nie każdego natura wyposaża tak samo hojnie. Wszyscy komunikujemy się za pomocą zestawu powszechnie znanych sygnałów, dlatego mogliśmy oczekiwać, że mięśnie twarzy poszczególnych osób nie będą się różnić. Rezultaty nas zaskoczyły: u niektórych badanych znaleźliśmy tylko 60% wszystkich dostępnych mięśni. Mięsień używany do uzyskania wyrazu ekstremalnego strachu występuje np. tylko u 2/3 populacji. Waller posuwa się nawet do tego, by twierdzić, że pewne rzadko spotykane miny czy ich warianty są charakterystyczne tylko dla określonych jednostek. Wg niej, to rodzaj osobistego podpisu. Pani psycholog dodaje też, że istnieje jeszcze jedna część ciała, gdzie spotykany zestaw mięśni nie jest stały: przedramię. U 15% populacji brakuje jednego mięśnia.
  20. Chcesz mieć piękniejsze sny? Ustaw sobie w sypialni bukiet pachnących kwiatów. Jak zauważyli naukowcy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Mannheim, rozpylenie pod nosem 15 śpiących kobiet olejku różanego sprzyjało pojawianiu się snów przesyconych pozytywnymi emocjami. Gdy jednak poczuły smród siarkowodoru, tematyka i atmosfera marzeń sennych zmieniały się o 180 stopni. Opierając się na już uzyskanych wynikach, Niemcy planują osobny eksperyment z udziałem osób dręczonych przez koszmary senne. Zespół profesora Borisa Stucka, otolaryngologa z Uniwersytetu w Heidelbergu, ma nadzieję, że za pomocą odpowiednich zapachów można by ulżyć im w cierpieniu. Niejednokrotnie bowiem sny są tak przerażające i powtarzają się tak regularnie, np. każdej nocy, że utrudnia to normalne funkcjonowanie nie tylko samemu pacjentowi, ale i śpiącemu z nim partnerowi. Badacze z Mannheim czekali, aż dana kobieta wejdzie w fazę snu REM, wtedy bowiem pojawiają się sny, a przynajmniej większość z nich. Delikwentkom przez 10 sekund podawano w okolice nosa zapach róż lub zbuków, a także bezzapachową substancję kontrolną. Minutę później je budzono i wypytywano o sny: scenariusz i związane z tym emocje. Każdą uczestniczkę badań budzono 3-krotnie, tak więc testowano na niej wszystkie uwzględnione w teście bodźce. W 40 na 45 przypadków wolontariuszki pamiętały, co im się śniło. Okazało się, że kobiety prawie nigdy nie śniły o wąchaniu czegoś, ale w zależności od podanego zapachu bardzo zmieniała się wymowa marzeń sennych. Panie oceniały ją na skali od -3 do +3 (środek skali stanowiło 0, wskazujące na sen neutralny). Przy substancji bezwonnej uzyskano średnią wartość 0,5, podczas gdy woń siarkowodoru wiązała się z oceną -0,4, a zapach róż z +1,2. W ramach wcześniejszych eksperymentów określano, jak inne rodzaje bodźców, tj. dźwięki, nacisk czy wibracje, wpływają na treść i wydźwięk emocjonalny snów. Stuck ujawnił, że największa trudność polegała na znalezieniu odpowiedniego miejsca zaaplikowania bodźca. Ponadto musiał on być dość silny, żeby wpłynąć na treść snu, ale też nie za mocny, gdyż groziłoby to wybudzeniem ochotniczek
  21. Niektórzy rodzice dzieci autystycznych oceniają wyrazy twarzy bardzo podobnie do osób z zaburzeniem, chociaż go u nich nie zdiagnozowano. Odkrycie dostarcza kolejnych dowodów na potwierdzenie związku między genami a autyzmem (Current Biology). Ralph Adolphs i zespół z Kalifornijskiego Instytutu Technologii w Pasadenie przeprowadzili badania psychologiczne 42 rodziców dzieci z autyzmem. Piętnaście osób uznano za społecznie powściągliwe. Oznacza to, że nie potrafią czerpać przyjemności z pogawędki, mają też bardzo niewielu bliskich przyjaciół, którzy zapewniają im wsparcie i mogą liczyć na odwzajemnienie. Dwie grupy rodziców maluchów z autyzmem i kontrolną grupę 20 rodziców zdrowych dzieci zaproszono potem do udziału w eksperymencie polegającym na ocenie wyglądu serii twarzy. Ich zadanie polegało na rozsądzeniu, czy sfotografowani ludzie są szczęśliwi, czy przestraszeni. Wszystkie trzy grupy wypadły jednakowo dobrze, w 83% sytuacji prawidłowo odszyfrowując emocje osoby z fotografii. Po głębszej analizie okazało się jednak, że rodzice społecznie powściągliwi podejmowali decyzję głównie w oparciu o układ ust, a nie oczu. To uderzające podobieństwo do prawidłowości zaobserwowanych wcześniej u osób z autyzmem – podkreśla Adolphs. Ludzie neurotypowi wykazują bowiem tendencję do określania cudzych emocji przede wszystkim na podstawie wyglądu oczu. W ramach wcześniejszych studiów wykazano, że rodzeństwo dzieci z autyzmem spędza nieproporcjonalnie dużo czasu na spoglądaniu na usta partnera interakcji. Amerykanie jako pierwsi wykazali, że analogiczne zachowanie występuje również u rodziców. Badania obrazowe mózgu potwierdziły, że przetwarzają oni informacje na temat twarzy inaczej niż reszta uczestniczących w eksperymencie dorosłych. Skoro pewne cechy (np. introwersja czy lekkie skłonności obsesyjne) mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie, śledzenie ich u rodziców powinno pomóc w wykryciu podłoża genetycznego. Poza interpretacją wyrazów twarzy, warto się też skupić na problemach komunikacyjnych i powtarzających się, stereotypowych zachowaniach.
  22. Sposób, w jaki dzieci reagują na zapach alkoholu, jest uzależniony od motywów, którymi ich matka uzasadnia swoje picie – twierdzi dr Julie Mennella, biopsycholog z Monell Chemical Senses Center. Gdy sięga po procenty, by uwolnić się od stresu (tendencje ucieczkowe), jej potomstwo woli niemiłe wonie od zapachu alkoholu. Dziecięce reakcje na zapachy to okno do ich emocji. Mając do wyboru piwo lub śmierdzącą zbukami pirydynę, dzieci kobiet pijących, by zapomnieć o kłopotach, wybierają pirydynę. W eksperymencie wzięło udział 145 maluchów w wieku od 5 do 8 lat. Demonstrowano im 7 par zapachów. Zawsze jeden z członów pary stanowiło piwo. Pozostałe, to: guma balonowa, czekolada, cola, kawa, zielona herbata, pirydyna i dym papierosowy. Zadanie dzieci polegało na wskazaniu preferowanego zapachu. Mennella wybrała taki właśnie schemat eksperymentu, wychodząc z założenia, że dane o zapachu trafiają do tych samych części mózgu, które zarządzają niewerbalnymi aspektami emocji i pamięci. Dlatego też ustalając reakcje wywoływane przez zapachy, można zyskać wgląd w uczucia. Podobnie jak dorośli, dzieci nie są zbyt dobre w nazywaniu woni, ale potrafią stwierdzić, które z nich lubią, a których nie. Studium wykazało, że to, czy lubią zapach piwa, czy nie, zależy zarówno od tego, jak często matka pije, jak i dlaczego to robi. Matki uczestniczących w badaniu dzieci wypełniały kwestionariusz. Pytania dotyczyły m.in. powodów sięgania po alkohol. Trzydzieści pięć pań uznano za osoby pijące ucieczkowo. Kobiety te wymieniały co najmniej 2 z motywów ucieczkowych: 1) pomoc w zrelaksowaniu, 2) potrzebę sięgania po alkohol w momentach napięcia i nerwowości, 3) pomoc w rozweseleniu, 4) pomoc w zapominaniu o problemach i 5) pomoc w zapominaniu o wszystkim. Okazało się, że dzieci tych kobiet z większym prawdopodobieństwem niż dzieci pań sięgających po alkohol z innych powodów, np. rozrywkowych, tak bardzo nie lubiły zapachu piwa, że wybierały wonie niemiłe, np. pirydyny lub tytoniu. Kwestionariusz wykazał, że panie pijące ucieczkowo piły częściej, stąd też ich pociechy częściej stykały się z alkoholem. Ponadto ich kontakt z nim miał inny kontekst emocjonalny, ponieważ sięgając po procenty, matki z większym prawdopodobieństwem czuły się winne i zamartwiały się swoim postępowaniem. Zanim dzieci po raz pierwszy spróbują alkoholu, zdobywają informacje, obserwując innych ludzi, zwłaszcza rodziców, i słuchając, co mają do powiedzenia na temat używki. Zapach alkoholu jest przetwarzany w powiązaniu z motywami kierującymi piciem matki i/lub ojca. W przyszłości Mennella chce sprawdzić, czy stroniące od negatywnie skojarzonego zapachu dzieci pijących ucieczkowo rodziców będą w okresie dorastania mniej czy bardziej skłonne sięgać po alkohol w sytuacjach stresowych.
  23. Joshua Susskind i zespół z Uniwersytetu w Toronto postanowili eksperymentalnie sprawdzić, czy strach i obrzydzenie zmieniają sposób, w jaki korzystamy ze swoich zmysłów. Wg nich, strach (wyrażający się za pomocą szeroko otwartych oczu, ust i uniesionych brwi) zwiększa dostępność zmysłów, prowadząc do wzmożonej czujności, a obrzydzenie ją zmniejsza (gdy je odczuwamy, cała twarz się kurczy). W ramach jednego eksperymentu ochotnicy mieli zidentyfikować kropkę pojawiającą się w polu widzenia. W tym czasie proszono ich o przybieranie jednego z 3 wyrazów twarzy: 1) przestraszonego, 2) neutralnego i 3) wyrażającego obrzydzenie. W drugim proszono ich o to samo, ale zadanie polegało na jak najszybszym wodzeniu wzrokiem pomiędzy dwoma punktami umiejscowionymi na ekranie komputera. Były one od siebie oddalone o 30 cm. W tym czasie obserwowano, w jaki sposób poruszają się gałki oczne wolontariuszy. W obu sytuacjach mierzono, ile powietrza mogą zaczerpnąć osoby z przestraszonymi i obrzydzonymi twarzami. Jak łatwo się domyślić, okazało się, że strach wyczula na otaczający świat. Szeroko otwarte oczy pozwalały na szybsze wykrycie obiektu pojawiającego się na obrzeżach pola widzenia. Ponadto osoba z takim właśnie wyrazem twarzy prędzej poruszała oczami między dwoma wyznaczonymi punktami. Obrazy uzyskane podczas rezonansu magnetycznego potwierdziły, że zwiększała się też pojemność jamy nosowej. Te zmiany są spójne z teorią, że np. strach jest postawą sprzyjającą czujności, a obrzydzenie nastawieniem sprzyjającym zmysłowemu odrzuceniu. W kolejnych eksperymentach badacze chcą określić, do jakiego stopnia przestraszony mózg potrafi wykorzystać dodatkowe informacje do polepszenia rezultatów działania (Nature Neuroscience). Okazuje się więc, że wyrazy twarzy nie są tylko i wyłącznie zewnętrzną ekspresją tego, co czujemy, ale że realnie wpływają one na relacje naszych zmysłów z otaczającym światem. I nie chodzi tu o ich wpływ hormonalny na organizm, ale o fizyczne oddziaływanie układu mięśni twarzy na dostępność pewnych informacji. Teorię usprawniania działania określonych zmysłów przez poszczególne emocje zaproponował już Karol Darwin, który zauważył, że związane z nimi wyrazy twarzy są takie same w obrębie różnych kultur, a nawet różnych gatunków.
  24. Osoby, które kładą się spać smutne lub z poczuciem osamotnienia, budzą się rano naładowane energią, wyzwalaną przez nagromadzenie hormonów. Zespół naukowców z Northwestern University badał poziom hormonu stresu, kortyzolu, u 156 ludzi w wieku 54-71 lat. Odkryli, że nastrój towarzyszący udaniu się na spoczynek wpływał na stwierdzane stężenie. Wyniki studium ukazały się w magazynie Proceedings of the National Academy of Sciences. Badacze próbowali ustalić, czy poziom kortyzolu można przewidzieć na podstawie wydarzeń, które spotykają człowieka tego samego dnia albo dzień wcześniej. Od każdego uczestnika eksperymentu trzy razy dziennie pobierano próbki śliny, musieli oni także prowadzić dzienniczki dotyczące wieczornych emocji. W odpowiedzi na stres kortyzol zwiększa stężenie glukozy we krwi, a także ciśnienie tętnicze. Wpływa także na pamięć i nastrój. Poziom hormonu był zazwyczaj wysoki po przebudzeniu i wzrastał w ciągu następnych 30 minut. Spadał przed porą udania się na spoczynek. Emma Adam, szefowa badań, tak wyjaśnia zaobserwowane zjawisko: Jeśli kładziesz się spać smutny, samotny, przytłoczony, budzisz się nabuzowany hormonami, które mają ci zapewnić energię, potrzebną do zmierzenia się z wszelkimi wyzwaniami. Badanie wykazało też, że ludzie zezłoszczeni w ciągu dnia mają w porze snu wyższy poziom kortyzolu. Wieczorne wysokie stężenie kortyzolu jest biologicznym wskaźnikiem złego dnia — podsumowuje Adam. Osoby, u których rano odnotowuje się niższy poziom kortyzolu, w ciągu dnia czują się bardziej zmęczone. Układy odpowiedzi na stres są zaprojektowane w taki sposób, by przekładać sytuacje społeczne na reakcje biologiczne. Według doktora Allana Norrisa z Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego, teoria zespołu pani Adam brzmi sensownie, bo rzeczywiście może być tak, że obniżony nastrój wpływa na stężenie kortyzolu, a poziom hormonu oddziałuje z kolei na emocje (mamy do czynienia ze sprzężeniem zwrotnym). Podkreśla on również wagę snu. Osoba kładąca się spać z uczuciem smutku czy przytłoczenia ma najczęściej po temu powody. Ludzie śnią o tym, co ich martwi, chociaż często tego nie pamiętają. W tym czasie umysł układa plan poradzenia sobie z problemem.
  25. Amerykańscy i brytyjscy naukowcy opracowali dzieło sztuki, które reaguje na emocje oglądającej je osoby. Specjalne oprogramowanie odczytuje wskazówki z twarzy i dostosowuje do nich parametry cyfrowego obrazu (kolor i "pociągnięcia pędzla"). Program analizuje obraz ośmiu elementów twarzy, czyli np. ułożenie i kształt ust, stopień otwarcia oczu, kąt ustawienia brwi, aby zidentyfikować stan emocjonalny widza — tłumaczy dr John Collomosse z Uniwersytetu w Bath. Wszystko przebiega w czasie rzeczywistym, co oznacza, że zmiany emocji oglądającego prowadzą do natychmiastowej reakcji obrazu — dodaje w oświadczeniu. Przy realizacji projektu Collomosse współpracował z Marią Shugriną oraz Margrit Betke z Uniwersytetu Bostońskiego. W miarę jak emocje widza zmieniają się z gniewu, przygnębienia w kierunku radości, zadowolenia, obraz zmienia barwę od ciemnych kolorów po jasne, optymistyczne. By działać, empatyczny obraz potrzebuje tylko komputera stacjonarnego i kamery internetowej. Jeśli masz więc odpowiedni program i dostroisz go do konkretnej osoby, jesteś gotów do uruchomienia dzieła sztuki reagującego na humor — wyjaśnia Collomosse. Anglik zaprezentował wspólne dzieło na Międzynarodowym Festiwalu Animacji w Annecy we Francji.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...