Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'dziecko' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 72 wyników

  1. Dzieci kobiet, które w czasie ciąży regularnie korzystają z telefonów komórkowych, częściej mają zaburzenia zachowania, zwłaszcza jeśli same wcześnie zaczynają korzystać z komórek (Journal of Epidemiology and Community Health). Naukowcy analizowali przypadki ponad 28 tys. siedmiolatków i ich matek, biorących udział w badaniu podłużnym Danish National Birth Cohort (DNBC). Studium to objęło w latach 1996-2002 ok. 100 tysięcy ciężarnych. W czasie i po ciąży z kobietami przeprowadzano cztery wywiady telefoniczne. Wypytywano o tryb życia, dietę i różne czynniki środowiskowe. Gdy maluchy skończyły siedem lat, matki ponownie pytano o stan zdrowia własny i dzieci. Jednym z obszarów zainteresowania było zachowanie. Poza tym ustalano szczegóły dotyczące wykorzystania telefonu komórkowego przez ankietowane w czasie ciąży, a także później przez same dzieci. Na początku akademicy badali grupę 13 tys. dzieci. Potem analizowali kolejne tysiące przypadków. Dzięki temu wskazali na kilka wspólnych punktów. W nowszej grupie 35% siedmiolatków korzystało z komórek, a w starszej 30%. Na oddziaływanie telefonów przed i po urodzeniu kiedyś było wystawione 1 na 10 dzieci, teraz dotyczyło to 17% badanych. W obu grupach u ok. 3% podejrzewano zaburzenia zachowania typowe dla osobowości borderline (chwiejnej emocjonalnie), a u podobnego odsetka inne zaburzenia zachowania. Nie da się więc zaprzeczyć, że przytoczone liczby są do siebie bardzo podobne. W obu grupach nawet po uwzględnieniu szeregu potencjalnie istotnych czynników maluchy wystawione na oddziaływanie telefonów komórkowych przed i po urodzeniu o 50% częściej miały zaburzenia zachowania. Jeśli ekspozycja na działanie telefonów komórkowych miała miejsce wyłącznie przed urodzeniem ich ryzyko wzrastało o 40%, a u dzieci mających dostęp do komórek przed 7. r.ż. o 20%. Specjaliści podkreślają, że najnowsze wyniki pokrywają się z tym, co udało im się ustalić już wcześniej. Wg nich, zmniejsza to prawdopodobieństwo, że rezultaty są dziełem przypadku i nie odzwierciedlają rzeczywistego trendu. Na razie jest jednak za wcześnie, by mówić o związku przyczynowo-skutkowym.
  2. Z prywatnością naprawdę musimy się pożegnać. I to z własnej winy. Ostatnie badania wykazały bowiem, że aż 82% dzieci, które nie ukończyły 2. roku życia, jest już obecnych w sieci. Firma AVG prowadziła swoje badania w 10 krajach. Dowiadujemy się z nich, że istnienie znakomitej większość niemowląt i małych dzieci zostaje odnotowane w internecie. Witryny takie jak Facebook czy Flickr są pełne zdjęć pociech, które umieszczają tam dumni krewni. Najczęściej nieletni trafiają do internetu w USA, gdzie rodzice zamieszczają w internecie fotki 92% dzieci, które nie ukończyły jeszcze 2. roku życia. Na drugim miejscu znalazła się Nowa Zelandia (91% dzieci "trafia" do internetu), a następne są Kanad i Australia (po 84%). Badano też Wielką Brytanię, Francję, Niemcy, Hiszpanię i Włochy. A jedynym krajem, w którym wspomniany odsetek wynosił mniej niż 50% była Japonia. Co ciekawe, tylko 33% fotografii umieszczały matki. Większość była publikowana przez innych członków rodziny, co znakomicie utrudnia kontrolę nad tymi fotografiami. Jednocześnie ułatwiono pracę złodziejom tożsamości, gdyż wraz ze zdjęciami ujawniane są istotne dane osobowe, takie jak daty urodzin, imiona i nazwiska dzieci czy nazwiska panieńskie matek. Informacje te przestępcy mogą wykorzystać do założenia konta bankowego czy wzięcia kredytu.
  3. Płeć dziecka wpływa na to, jak reaguje ono na działające stresory, np. chorobę, palenie przez matkę papierosów czy stres psychologiczny, co w dużej mierze określa zdolność przeżycia komplikacji ciążowych. Odkryliśmy, że męskie i żeńskie płody odpowiadają na stres podczas ciąży, inaczej dostosowując swoje wzorce wzrostu. Kiedy matka jest zdenerwowana, chłopiec udaje, że nic się nie dzieje i nadal rośnie, dlatego może osiągnąć maksymalne rozmiary. Dziewczynka zmniejsza natomiast trochę swoje tempo rozwoju. Nie na tyle, by doszło do znacznego ograniczenia wzrostu, ale spowoduje to, że ulokuje się nieco poniżej przeciętnej – wyjaśnia prof. Vicki Clifton, szefowa zespołu z Lyell McEwin Hospital w Adelajdzie. Clifton dodaje też, że gdy podczas ciąży pojawia się następna komplikacja, ta sama lub zadziała inny stresor, płód żeński nadal rozwija się zgodnie z wcześniej obranym wzorcem i miewa się nieźle, lecz płód męski nie radzi już sobie dobrze, co zwiększa ryzyko przedwczesnego porodu, zatrzymania wzrostu bądź obumarcia w łonie matki. Australijczycy podkreślają, że charakterystyczne dla płci reakcje wzrostowe zaobserwowano w przypadku ciąż kobiet cierpiących na astmę, stan przedrzucawkowy i palących papierosy, ale także w odpowiedzi na stresujące wydarzenia. U płodów żeńskich zwiększenie poziomu hormonu stresu kortyzolu zmieniało działanie łożyska, co ograniczało wzrost, a u płodów męskich nie. Clifton uważa, że odkrycia jej ekipy pozwolą trafniej oceniać rozwój dziecka w ramach ciąż wysokiego ryzyka oraz opracować lepsze (dostosowane do płci) metody terapii wcześniaków.
  4. Lekkie ćwiczenia fizyczne w czasie ciąży korzystnie wpływają na przyszły stan zdrowia dzieci, ponieważ jest to sposób na kontrolowanie wagi już w łonie matki (Journal of Clinical Endocrinology & Metabolism). Nie od dziś wiadomo, że kobiety z nadwagą i otyłe częściej rodzą większe dzieci. Warunki panujące w macicy oddziałują na metabolizm malucha w kolejnych latach życia, a jeśli jest on duży w stosunku do długości ciała, rośnie ryzyko nieprawidłowej wagi w dzieciństwie i dorosłości. Naukowcy z Uniwersytetu w Auckland i Uniwersytetu Północnej Arizony, których pracami kierował dr Paul Hofman, badali 84 pierworódki. Połowie zalecono pięć 40-minutowych sesji na rowerku treningowym w tygodniu. W projekcie należało uczestniczyć do co najmniej 36. tygodnia ciąży. Okazało się, że ćwiczące kobiety miały dzieci tej samej długości co koleżanki, ale średnio ważyły one o 143 g mniej. Jak widać, aktywność fizyczna nie ograniczała wzrostu płodów, ale ograniczała ilość odkładającego się u nich tłuszczu. Co więcej, ćwiczenia nie oddziaływały na naturalne zmiany w reakcji matki na insulinę, czyli na mechanizm ciążowy zapewniający rozwijającemu się maluchowi właściwe odżywienie.
  5. Spór o to, czy i w jaki sposób pełne przemocy gry wpływają na dzieci i młodzież, wciąż nie został rozstrzygnięty. Obecnie ważkie argumenty podał Craig Anderson profesor psychologii z Iowa State University. Uczony przeanalizował wyniki 130 badań, którymi objęto w sumie ponad 130 000 osób z całego świata. Stwierdził, że niezależnie od płci, wieku i kultury, wystawienie na gry, w których pojawia się przemoc, jest czynnikiem ryzyka. Po kontakcie z tego typu rozrywką dzieci wykazują wyższą agresję w kontekście krótko- i długoterminowym, ich myśli są bardziej agresywne, a jednocześnie zmniejsza się empatia i zachowania prospołeczne. W prowadzeniu analiz profesorowi Andersonowi pomagali inni uczeni, w tym najbardziej znani japońscy specjaliści od problematyki gier wideo - Akiko Shibuya i Nobuko Ihori. Efekty nie są duże. To nie jest problem w rodzaju, czy dziecko wstąpi do gangu czy też nie. Ale nie są też trywialne. [Wystawienie na gry pełne przemocy - red.] to czynnik ryzyka, który może przyczynić się do wytworzenia zachowań agresywnych i innych negatywnych zjawisk w przyszłości. Jest to jednocześnie czynnik, z którym rodzice łatwo mogą sobie poradzić. Na pewno łatwiej, niż z innymi czynnikami skłaniającymi do agresji i przemocy - mówi profesor Anderson. Negatywny wpływ był niezależny od kultury, wieku i płci. Co prawda można byłoby się spodziewać, że wystawienie młodszego dziecka na tego typu gry da w przyszłości bardziej negatywne efekty niż u starszego, jednak na poparcie takiej tezy znaleziono bardzo słabe dowody. Podobnie jak kontroluje się to, co dzieci jedzą, tak rodzice mogą kontrolować gry, którymi pozwalają im bawić się w domu. I powinni być w stanie wyjaśnić swoim dzieciom, dlaczego niektóre z nich, ze względu na wyznawane przez nich wartości, są w domu zabronione. Należy to wytłumaczyć, gdyż takie rozwiązanie jest lepsze niż rozpoczynanie konfliktu - stwierdza Anderson. Uczony nie wykluczył, że przeprowadzone właśnie badania będą jego ostatnim tak dużym projektem analitycznym, gdyż uzyskał ostatecznie przekonujące dowody. Właśnie ze względu na swój olbrzymi wkład w badania nad grami komputerowymi Anderson został wybrany przez Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne jednym z trzech tegorocznych najważniejszych wykładowców tej organizacji.
  6. Technologie biometryczne stają się nie tylko domeną banków czy instytucji rządowych. Terminal VIRDI AC-6000 to proste urządzenie, które pozwoli lepiej zadbać o bezpieczeństwo dzieci w przedszkolach. Maluchy są odbierane przez rodziców czy dziadków, jeśli jednak przychodzi po nie ktoś, kogo przedszkolanki nie znają, pojawia się problem. Może go rozwiązać VIRDI. To biometryczny terminal, który nie tylko odczyta linie papilarne, ale pozwala też na przechowywanie zdjęć i danych osób mających prawo do kontaktu z dzieckiem. Możliwe jest też zastrzeżenie konkretnych godzin, w których dana osoba może przyjść po malucha. Funkcjonalność VIRDI można rozszerzyć dodając doń cyfrowy magnetowid Zetro, który współpracuje nawet z kilkunastoma kamerami, pozwalającymi monitorować teren wokół przedszkola, jak i w samym budynku.
  7. Depresja matki w czasie ciąży zwiększa ryzyko wystąpienia zachowań aspołecznych u nastolatków z obszarów miejskich. Ponieważ kobiety, które w okresie dorastania same były agresywne, częściej miewają w czasie ciąży obniżony nastrój, koło zaburzonego zachowania się zamyka. Badanie podłużne psychologów z Uniwersytetu w Cardiff i Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego objęło 120 dzieci z okolic centrów miast. Wiele uwagi poświęca się wpływowi depresji poporodowej na niemowlęta, ale depresja przeżywana podczas ciąży również może oddziaływać na płód – zaznacza profesor Dale F. Hay. Wywiady z matkami nastoletnich obecnie dzieci przeprowadzano czterokrotnie: podczas ciąży, po porodzie oraz gdy dzieci miały 11 i 16 lat. Okazało się, że matki, które będąc w ciąży, zmagały się depresją, 4-krotnie częściej miały dzieci, wykazujące w wieku 16 lat agresję. W podobny sposób zachowywali się i chłopcy, i dziewczęta. Psycholodzy stwierdzili również, że kobiety brutalne jako nastolatki z większym prawdopodobieństwem miały obniżony nastrój w czasie ciąży. Związku między ciążową depresją a agresją nie można wytłumaczyć strukturą rodziny, wiekiem, wykształceniem, stanem cywilnym, pozycją społeczną czy ilorazem inteligencji matki lub epizodami depresyjnymi przeżywanymi przez nią na innych etapach życia dziecka. Hay zaznacza, że na razie nie wiadomo, jaki mechanizm miałby kierować dzieci na ścieżkę podwyższonego ryzyka zachowania aspołecznego.
  8. Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że wydarzenia z wczesnego dzieciństwa mogą ukształtować umysł na całe życie. Okazuje się jednak, że analogiczny proces zachodzi (przynajmniej u myszy) także na poziomie genów. O odkryciu informują badacze z Instytutu Maxa Plancka w Monachium. Celem studium była ocena wpływu oderwania mysich osesków od ich matek na występowanie tzw. zmian epigenetycznych, czyli pobudzenia lub zahamowania aktywności genów niezależnej od zmian sekwencji DNA. Główny autor eksperymentu, dr Christopher Murgatroyd, tłumaczy jego przebieg: rozdzielaliśmy oseski i ich matki na trzy godziny dziennie przez dziesięć dni. (...) Był to bardzo łagodny stres, a zwierzęta nie odczuły zmian pod względem żywieniowym, lecz czuły się opuszczone. Jak się okazało, zmiany związane z osamotnieniem pojawiały się także na poziomie fizjologii organizmu i utrzymywały się przez całe życie zwierząt. Gryzonie oderwane od matek badano pod kątem tzw. wzoru metylacji, czyli liczby i rozmieszczenia grup metylowych (-CH3) przyłączonych do poszczególnych odcinków DNA. Głównym celem tej modyfikacji jest blokada aktywności genów, co oznacza, że kodowane przez nie substancje są wytwarzane w mniejszej ilości. Jak wykazało badanie wzoru metylacji u zwierząt biorących udział w eksperymencie, osobniki oddzielane w dzieciństwie od matek wykazywały znacznie podwyższoną aktywność (i osłabioną metylację) genu kodującego wazopresynę - jeden z hormonów stresu. Jak tłumaczy dr Murgatroyd, samotność pozostawia permanentny znak na genie wazopresyny. Zostaje on zaprogramowany, by w przyszłości produkować więcej [hormonu]. Efektem tej zmiany było m.in. osłabienie pamięci i zdolności do radzenia sobie ze stresem. Przeprowadzony eksperyment dostarcza ważnych danych na temat wpływu stresu na organizmy ssaków. Badania będą musiały, oczywiście, zostać powtórzone na ludziach, lecz już dziś można przypuszczać, że rozwiązanie przynajmniej niektórych problemów związanych z traumą i innymi zaburzeniami psychicznymi może leżeć w naszych genach, nawet jeśli sama sekwencja DNA jest poprawna.
  9. Od wielu lat wiadomo, że wysoka masa ciała u dzieci sprzyja rozwojowi mocnych i wytrzymałych kości. Nigdy dotąd nie sprawdzano jednak, czy do rozwoju silnego szkieletu wystarczy po prostu duża waga, czy też jest on zależny także od stopnia otłuszczenia oraz umięśnienia. Sprawie postanowili przyjrzeć się badacze z South Dakota State University. Do udziału studium zaproszono 150 chłopców i 200 dziewcząt w wieku od 8 do 18 lat. Badane osoby należały do huterytów - jednej z grup protestantów, charakteryzującej się silną izolacją od otoczenia. Wybór ten nie był przypadkowy - wiele lat rozrodu w obrębie zamkniętej populacji doprowadziło do zmniejszenia różnorodności genetycznej, dzięki czemu wiadomo było, że ewentualne różnice pomiędzy uczestnikami badania wynikają niemal wyłącznie ze stylu życia. U każdej z badanych osób dwu- lub trzykrotnie wykonano pomiar gęstości tkanki kostnej oraz zawartości tkanki mięśniowej i tłuszczowej. Jak się okazało, wzrost kości zaobserwowano u każdego z uczestników badania, lecz dla osób o tej samej masie ciała był on znacznie szybszy u tych, które posiadały mniej tkanki tłuszczowej i więcej mięśni. Odkryte zjawisko zależy najprawdopodobniej od obciążeń, jakim poddawany jest szkielet. Wynikają one bowiem nie tylko z masy ciała, lecz także z pracy mięśni, które są do kości umocowane. Im bardziej rozbudowane mięśnie posiada więc dana osoba, tym bardziej obciążany jest jej kościec i tym mocniej musi się on rozwinąć, by poradzić sobie z oddziałującymi nań siłami. Wiedza zdobyta dzięki badaniu pokazuje, jak ważny jest styl życia młodzieży i dzieci. Jak wykazali badacze z Południowej Dakoty, kontrola rodziców nad dietą i stylem życia ich pociech pozwala nie tylko na doraźne zapobieganie nadwadze i otyłości, lecz także na uchronienie dziecka przed licznymi schorzeniami szkieletu na późniejszych etapach życia.
  10. Całowanie pojawiło się w toku ewolucji, by ułatwiać przekazywanie bakterii i wirusów, czyli przeprowadzanie czegoś w rodzaju oralnego szczepienia. Wg naukowców, mężczyzna dzieli się z partnerką swoimi patogenami, dając jej czas na uodpornienie się przed zajściem w ciążę (Medical Hypotheses). Cytomegalowirus (CMV) atakuje głównie gruczoły ślinowe. Gdy do zakażenia dochodzi po urodzeniu, objawy są łagodne i właściwie nie pojawiają się powikłania, chyba że infekcja rozwija się u kogoś z upośledzoną odpornością. Dla płodów wirus ten jest jednak bardzo niebezpieczny, prowadząc do śmierci bądź wad wrodzonych, m.in. głuchoty czy porażenia mózgowego. Zaszczepienie kobiety specyficznym dla mężczyzny cytomegalowirusem jest najskuteczniejsze podczas wymiany śliny w kontakcie usta-usta, zwłaszcza gdy przepływa ona od mężczyzny do niższej zazwyczaj partnerki – tłumaczy dr Colin Hendrie z Uniwersytetu w Leeds. Wg niego, optymalną ochronę zapewnia całowanie tej samej osoby przez ok. sześć miesięcy. Dzieje się tak, ponieważ pierwsze pocałunki są przeważnie nieśmiałe, dlatego do ust kobiety dostaje się niewiele śliny, a zatem i wirusa. Z czasem kochankowie się roznamiętniają i następuje wzmocnienie odporności. Do czasu, kiedy kobieta zajdzie w ciążę, ryzyko zarażenia dziecka znacznie spada. Wcześniej sądzono, że całowanie służy do oceny jakości potencjalnego partnera: jego stanu zdrowia, płodności i genów. Psycholodzy z University of Central Lancashire oraz Uniwersytetu w Leeds twierdzą jednak, że by to stwierdzić, nie jest konieczny tak intymny kontakt. Te same dane można przecież uzyskać, pozostając blisko, ale nie dotykając się.
  11. Po raz pierwszy naukowcy dowiedli, że 28-letnia matka, która zmarła na białaczkę, podczas ciąży przekazała komórki nowotworowe swojej córce. Dokonali tego specjaliści z Instytutu Badań nad Rakiem w Surrey (Proceedings of the National Academy of Sciences). To bardzo rzadkie zjawisko, dotąd tylko w 17 przypadkach dziecko wydawało się dzielić z matką nowotwór. Zazwyczaj w grę wchodziła białaczka bądź czerniak. W zwykłych okolicznościach układ odpornościowy dziecka rozpoznawał i niszczył matczyne komórki nowotworowe, lecz tutaj z jakiegoś powodu mechanizm się nie sprawdził. W 2006 roku pewien Japończyk przywiózł do tokijskiego szpitala 11-miesięczną dziewczynkę. Okazało się wtedy, że cierpi ona na białaczkę, podobnie jak jej matka, która zmarła 3 miesiące po porodzie. Po zastosowaniu analizy genetycznej i porównaniu próbek krwi matki i córki okazało się, że występują w nich dokładnie takie same komórki nowotworowe. Jak to stwierdzono? U konkretnej osoby do nowotworów prowadzą losowe mutacje. Oznacza to, że choć usłyszeli tę samą diagnozę, guzy dwóch ludzi się od siebie różnią, chyba że w obu przypadkach komórki pochodzą z tego samego źródła. Skoro u matki i córki występowała identyczna mutacja, a wykazano, że dziecko nie odziedziczyło tego genu po matce, komórki nowotworowe musiały pokonać barierę łożyska. Wydaje się, że w tej i innych sytuacjach przekazania nowotworu z matki na potomstwo matczyne komórki przechodzą przez łożysko do rozwijającego się płodu i udaje im się skutecznie zaimplantować, ponieważ pozostają niewidoczne dla układu odpornościowego – tłumaczy profesor Mel Greave, autor studium. Tym samym udało się rozwiązać problem medyczny nękający naukowców od wieku. Owszem, matka może "zarazić" dziecko nowotworem. Brytyjczycy opisali też mechanizm, za pośrednictwem którego komórki nowotworowe oszukały układ odpornościowy dziewczynki. Okazało się, że brakowało w nich pewnego fragmentu DNA, pozwalającego na określenie ich "molekularnej tożsamości". W takich okolicznościach organizm nie traktował najeźdźców jak obcych i nie organizował obrony.
  12. Doing It For The Kids to wystawa zorganizowana przez londyńską grupę artystyczno-projektową [re]design. W październiku i listopadzie z eksponatami będzie się można zapoznawać w Newcastle i Birmingham. Pomysłodawcy przedsięwzięcia chcieli zilustrować rodzaje zabawy, jej rolę w rozwoju dziecka i kształtowaniu jego wartości, a także wpływ zabawek na środowisko. Wśród wielu różnych ekopomysłów z całego świata znalazł się m.in. miś z łożyska Alexa Greena. Niektóre kobiety, zwłaszcza te rodzące w domu, zjadają swoje łożysko. Utrzymują, że narząd ten zawiera sporo witamin i składników odżywczych, a jego skonsumowanie zapobiega depresji poporodowej czy sprzyja produkcji mleka. Miś z łożyska nie może być i nie jest zwykłą przytulanką. Zszyty grubymi nićmi, które notabene przypominają szwy, spoczywa w szklanym słoju. Taka zabawka ma raczej znaczenie symboliczne, w końcu łożysko łączy zarodek ze ścianą macicy. Twin Teddy Kit Greena przywodzi na myśl jedność matki, dziecka i łożyska. By uszyć misia, trzeba je przeciąć – osobiście! - na pół i natrzeć solą morską. Po wysuszeniu przychodzi kolej na potraktowanie nietypowego materiału kaletniczego emulsją żółtka jaja i tanin. Dzięki temu zabiegowi łożysko staje się delikatne i miękkie, a więc podatne na formowanie. Na wystawę trafiły też bardziej konwencjonalne zabawki, m.in. drewniane wózki dla lalek lub filcowe przytulanki do samodzielnego złożenia. Te ostatnie zawierają proste elementy elektroniczne, np. LED-y, co pozwala łączyć przyjemność z nauką. Zabawki 48 projektantów mają zainspirować rodziców i nauczycieli, a także sprawić, by byli bardziej krytyczni podczas ich doboru.
  13. Psycholodzy z Tajwanu zidentyfikowali zaburzenia psychiczne, które zwiększają prawdopodobieństwo, że dziecko uzależni się od Internetu (Archives of Pediatrics & Adolescent Medicine). Zespół Chih-Hung Ko z Kaohsiung Medical University Hospital (KMUH) przez dwa lata śledził wzorce korzystania z Sieci 2300 jedenastolatków. Co pół roku dzieci wypełniały kwestionariusze dotyczące czasu spędzanego online. U ok. 11% rozwinęły się objawy uzależnienia od Internetu. Tajwańczycy stwierdzili, że u obu płci depresja, ADHD, socjofobia oraz uczucie wrogości były czynnikami pozwalającymi przewidzieć, które dziecko jako nastolatek nie będzie się umiało obejść bez dostępu do Sieci. W przypadku dziewczynek najsilniejszymi prognostykami były depresja i socjofobia. Oznacza to, że podczas opracowywania metod zapobiegania i leczenia uzależnienia od Internetu należy brać pod uwagę różnice międzypłciowe. Psycholodzy zaznaczają, że nie wiadomo, ile dokładnie dzieci uzależnia się od tego nowoczesnego medium. Poszczególne źródła szacują, że problem ten dotyczy od 1,4 do 18% młodej populacji.
  14. Amerykańscy eksperci opracowali aparat oraz oprogramowanie pozwalające na wczesną diagnostykę autyzmu na podstawie... analizy głosu dziecka oraz otoczenia, w którym się ono rozwija. Sercem urządzenia, nazwanego LENA (skrót od Language ENvironment Analysis - analiza środowiska językowego), jest dyktafon pozwalający na nagranie do 16 godzin materiału dźwiękowego. Stworzone w ten sposób pliki są następnie przekazywane do komputera, gdzie zostają poddane analizie przez specjalny program. Podczas "przesłuchiwania" nagrań aplikacja wyszukuje charakterystyczne wskaźniki ważne dla oceny rozwoju dziecka, takie jak próby nawiązania konwersacji i wypowiadania słów, kontakt ze strony rodziców itp. Dzięki porównaniu poszczególnych próbek komputer ocenia, w jakim tempie rozwija się malec, i w razie potrzeby informuje rodziców o możliwych komplikacjach. Jak oceniają wynalazcy LENA, do skutecznego zdiagnozowania autyzmu wystarczą 2-3 nagrania miesięcznie. Należy jednak zaznaczyć, że choć urządzeniem zainteresowała się znaczna liczba instytucji naukowych, dotychczas nie przeprowadzono kontrolowanych badań klinicznych, zaś jedyne "oficjalne" rezultaty eksperymentów zostały opublikowane przez samych wynalazców. Nie oznacza to, oczywiście, że LENA nie działa, lecz weryfikacji jej skuteczności będzie wymagała jeszcze wielu badań.
  15. Od dawna wiadomo, że zanieczyszczenie powietrza może szkodzić embrionom. Amerykańscy naukowcy potwierdzili także wpływ smogu na mózg nienarodzonego dziecka oraz istnienie związku pomiędzy zanieczyszczonym powietrzem a niskim ilorazem inteligencji w dzieciństwie. Podczas badań obserwowano 249 dzieci, których matki mieszkały w Nowym Jorku. Kobiety w ostatnich miesiącach ciąży nosiły przez 48 godzin mierniki czystości powietrza. Matki 56 procent badanych dzieci mieszkały przy bardzo ruchliwych ulicach bądź np. w pobliżu dworców autobusowych. Do czynników wpływających na niski iloraz inteligencji u dzieci należy również doliczyć bierne palenie, kontakt ze smogiem po narodzinach oraz zainteresowanie nauką wśród pozostałych domowników. Kolejnym krokiem eksperymentu było poddanie dzieci w wieku pięciu lat testowi badającemu ich poziom inteligencji. Okazało się, że te, które przed urodzeniem przebywały w bardziej zanieczyszczonych miejscach, otrzymywały od czterech do pięciu punktów mniej niż pozostałe dzieci. Federica Perera, doktor prowadząca badania, twierdzi, że różnice te da się później zauważyć w szkolnych osiągnięciach maluchów.
  16. Wizja utraty portfela z całą zawartością – pieniędzmi, dokumentami i kartami płatniczymi – u niejednego wywołuje silny lęk. Okazuje się jednak, że pewien rozpowszechniony zwyczaj zwiększa szanse, że ktoś odda nieszczęśnikowi zgubę. Chodzi o umieszczone w jednej z przegródek zdjęcie dziecka. Na ulicach Edynburga rozłożono 240 portfeli. W niektórych znajdowało się jedno z czterech zdjęć: malucha, uroczego szczeniaka, rodziny bądź starszej pary. W jeszcze innych schowano dowód wpłaty na organizację charytatywną. Zawartość pozostałych można by określić jako całkowicie pozbawioną osobistych akcentów. Przebieg eksperymentu nadzorował profesor Richard Wiseman z University of Hertfordshire, znany też jako członek Committee for Skeptical Inquiry, tropiącego i weryfikującego prawdziwość twierdzeń o nadprzyrodzonych zdolnościach różnych osób. Psycholog ujawnił, że w sumie odesłano pocztą 42% porzuconych portfeli. Najczęściej oddawano portmonetki ze zdjęciem brzdąca (88%), na drugim miejscu uplasowały się zaś te z fotografiami szczeniąt (53%). Niemal równie skuteczne okazały się zdjęcia rodzinne, ponieważ znalazcy zwrócili aż 48% z nich. Najsłabiej oddziaływały na ludzi ujęcia przedstawiające starszą parę. Tutaj na wysiłek zwrócenia zguby zdobywało się 28% spostrzegawczych przechodniów. Portfele z potwierdzeniem wpłaty na organizację charytatywną i kontrolne oddawano właściwie tak samo często (odpowiednio, w 20 i 15% sytuacji). Wg Wisemana, widok dziecka wyzwalał w ludziach uczucia opiekuńcze. Portfele - bez pieniędzy - rozrzucono w przypadkowych miejscach w odległości pół mili (ok. 800 m) od siebie. By nie można ich było przeoczyć, zdjęcia powkładano do zafoliowanych przegródek.
  17. Kobiety są bardziej skłonne odrzucać nieatrakcyjnie wyglądające dzieci niż mężczyźni. Wg naukowców z McLean Hospital, może to odzwierciedlać ugruntowaną ewolucyjnie potrzebę inwestowania ograniczonych zasobów w wychowanie zdrowego potomstwa. Niestety, przeczy to idei bezwarunkowej matczynej miłości (PLoS ONE). Nasze studium pokazuje, jak piękno może wpływać na postawy rodzicielskie – twierdzi dr Igor Elman. Amerykanie ze szpitala powiązanego z Uniwersytetem Harvarda sprawdzali, czy i ewentualnie jak czynniki natury estetycznej wpływają na wysiłek wkładany w wychowanie dzieci. W tym celu posłużyli się 80 zdjęciami niemowląt. Na 50 widniały zdrowe maluchy, a na 30 chore, z wadami wrodzonymi twarzy, w tym z rozszczepem podniebienia, zezem, chorobami skóry czy zespołem Downa. Pokazywano je 13 mężczyznom i 14 kobietom. Fotografie miały się wyświetlać na ekranie przez 4 sekundy, ale za pomocą odpowiednich klawiszy dało się wydłużać bądź skracać czas ekspozycji. W drugiej części eksperymentu ochotników proszono o ocenę atrakcyjności obejrzanych twarzy na skali numerycznej. Okazało się, że kobiety i mężczyźni włożyli tyle samo wysiłku (mierzonego liczbą naciśnięć klawisza), by wydłużyć czas oglądania zdrowych niemowląt. Dodatkowo panowie oceniali te dzieci jako mniej atrakcyjne niż panie. W przypadku zdjęć chorych dzieci, w porównaniu do mężczyzn, kobiety włożyły więcej wysiłku w to, by szybciej znikały sprzed ich oczu. Co więcej, dzieci widniejące na zdjęciach wydawały im się brzydsze niż panom. Nasze rezultaty sugerują, że [miłość rodzicielska] jest determinowana przez atrakcyjność twarzy, przynajmniej u kobiet. Panie mogą być bardziej uwrażliwione na defekty estetyczne, a w związku z tym podatniejsze na odrzucanie brzydkich dzieci. Mężczyźni nie wydają się podlegać podobnym motywom – opowiada dr Rinah Yamamoto. Badania łączą przypadki zaniedbań opiekuńczych z nieprawidłowym wyglądem dzieci. W studium izraelskim wykazano np., że u 70% maluchów porzuconych przez rodziców występowały jakieś widoczne "wady" w wyglądzie (nie miało znaczenia, że nie zagrażały one zdrowiu ani nie zaburzały rozwoju intelektualnego). Do pewnego stopnia może się tak dziać dlatego, że dorośli są nieświadomie motywowani do opiekowania się niemowlętami ze zdrowymi rysami twarzy, wskazującymi na dobry stan zdrowia. Wykluczają więc dzieci najsłabsze i inwestują w te z największymi szansami na przeżycie. Amerykanie uważają, że ich odkrycia mają znaczenie kliniczne i dają możliwość przewidywania przypadków porzucania i przemocy wobec dzieci. Dr Elman zaznacza, że studium objęło małą liczbę osób i by potwierdzić wyniki, trzeba ją zwiększyć. W przyszłych eksperymentach zostaną wykonane skany mózgów, które pozwolą stwierdzić, co dzieje się w głowach kobiet i mężczyzn oglądających fotografie oraz podejmujących decyzje o wydłużeniu lub skróceniu czasu ekspozycji zdjęcia.
  18. Z artykułu opublikowanego w piśmie American Journal of Preventive Medicine dowiadujemy się o gwałtownym wzroście problemów zdrowotnych związanych z używaniem komputerów. Badacze z Center for Injury Research and Policy, The Research Institute of Nationwide Children's Hospital oraz The Ohio State University College of Medicine donoszą o siedmiokrotnym wzroście liczby wypadków. W latach 1994-2006 na oddziały ratunkowe w USA zostało przyjętych ponad 78 000 osób. Zdiagnozowano u nich poważne problemy zdrowotne wywołane korzystaniem z komputera. Około 93% wypadków wydarzyło się w domu. W ciągu tych 13 lat ich liczba zwiększyła się o 732%, a w tym samym czasie liczba komputerów w gospodarstwach domowych wzrosła o 309%. Naukowcy skupili się na zranieniach powstałych wskutek upadku lub nadepnięcia na sprzęt komputerowy, naciągnięcia mięśni i ścięgien, upadku sprzętu komputerowego na człowieka itp. Nadepnięcie na sprzęt komputerowy lub upadek nań najczęściej spotykają dzieci w wieku poniżej 5. roku życia (43,4% przypadków) oraz osoby, które przekroczyły 60. rok życia (37,7%). Z kolei zranienia spowodowane uderzeniem (36,9%) dotyczą wszystkich grup wiekowych. Dzieci w wieku do 10. roku życia najczęściej odnoszą rany głowy. Uczeni zwracają uwagę, że tak szybki wzrost poważnych ran wskazuje, iż konieczne są badania, która pozwolą na skonstruowanie bardziej bezpiecznych urządzeń. Konieczne jest zebranie większej liczby danych na temat ich konstrukcji, rozmieszczenia w domu, rodzaju wypadków czy też rodzaju ran. Szczególnie należy zwrócić uwagę na to, by konstrukcja komputerów zapewniała większe bezpieczeństwo dzieciom.
  19. Oglądanie telewizji przez dzieci powoduje, że rodzice mniej do nich mówią, przez co dzieci mogą mieć problemy z posługiwaniem się językiem. Badania prowadzone przez Dimitria Christakisa z Centrum Zdrowia, Rozwoju i Zachowania w Instytucie Badawczym Dzieci w Seattle pokazały np., że w ciągu każdej godziny, którą dziecko spędza przed telewizorem, dorośli wypowiadają do niego 770 wyrazów mniej niż zazwyczaj. Podczas badań 329 dzieci w wieku od 2 miesięcy do 4 lat okazało się, że średnio w ciągu godziny rodzice wypowiadają do nich 941 słów, o ile nie oglądają telewizji. "Wiedzieliśmy, że oglądanie telewizji przez najmłodszych powoduje u nich opóźnienia w rozwoju językowym i problemy z koncentracją uwagi, jednak dotychczas nie wiedzieliśmy, dlaczego tak się dzieje" - mówi Christakis. Im więcej dziecko ogląda telewizji, tym mniej słów zna i rozumie. Rodzice często nie zdają sobie z tego sprawy. Wydaje im się, że dbają o rozwój dziecka, gdyż np. siedzą z nim na podłodze i razem się bawią. Jednak jeśli zabawa odbywa się przy włączonym telewizorze, to znacznie mniej ze sobą rozmawiają. Różnice w posługiwaniu się językiem zaczynają się wyrównywać w wieku około 16 miesięcy. Badacze nie sprawdzali czy rodzaj oglądanego programu wywołuje jakieś różnice w rozwoju. Uważają jednak, że o ile nie ma pełnej zgodności co do tego, czy telewizja szkodzi dzieciom, można z pewnością powiedzieć, że im nie pomaga. Z tego też powodu Amerykańska Akademia Pediatrii zaleca, by dzieci przed ukończeniem 2. roku życia w ogóle nie oglądały telewizji.
  20. Nasi przodkowie nie porzucali dzieci z poważnymi wadami rozwojowymi, lecz opiekowali się nimi. Dowodem na to jest czaszka sprzed 500 tys. lat, należąca do 12-latka z kraniosynostozą, czyli przedwcześnie skostniałymi szwami czaszkowymi. Ponieważ zjawisko to prowadzi do deformacji czaszki i zaburzenia wzrostu mózgu, a w tak odległej przeszłości nie przeprowadzano kranioplastyki, znaleziony osobnik mógł być upośledzony umysłowo. Hiszpańscy badacze znaleźli pierwsze fragmenty czaszki w 2001 roku w pobliżu Atapuerki na stanowisku Sima de los Huesos. Ostatnio poszczególne elementy "układanki" połączono w całość i to doprowadziło do postawienia diagnozy. Pracami zespołu kierowała paleoantropolog z Universidad Complutense w Madrycie Ana Gracia Téllez. Nie wiadomo, czy czaszka należała do chłopca, czy do dziewczynki. Jedno jest jednak pewne, był to człowiek heidelberski (Homo heidelbergensis). Badacze podkreślają, że to najstarszy szkielet z deformacjami wskazującymi na zależność od innych. Téllez zaznacza, iż większość zwierząt, w tym naczelne, porzuca młode z poważnymi schorzeniami. Nie można ze 100-proc. pewnością stwierdzić, czy 12-letnie dziecko było upośledzone, lecz różniło się wyglądem od rodziny i pozostałych członków swojej grupy. Dość bowiem powiedzieć, że zrośnięcie szwu w okresie prenatalnym lub wkrótce po urodzeniu prowadzi do zastopowania wzrostu czaszki w kierunku prostopadłym do linii zrośniętego szwu. Czaszka jest datowana na środkowy plejstocen. Wykazuje ona objawy skośnogłowia (lambdoid synostosis). Zniekształcenia wewnątrz- i zewnątrzczaszkowe są na tyle poważne, że do zrośnięcia doszło zapewne przed urodzeniem. Towarzyszyły im asymetria twarzy oraz zaburzenia poznawcze i motoryczne.
  21. Leki przeciwdziałające niepłodności, podejrzewane od pewnego czasu o powodowanie raka jajnika, zostały oczyszczone z ciążących na nich zarzutach. Z podsumowania danych z kilkunastu lat wynika, że prawdopodobieństwo choroby nie wzrasta w związku ze stosowaniem tego typu terapii. O wynikach studium informują badacze z Duńskiego Stowarzyszenia Walki z Nowotworami. Swoje wnioski opierają na badaniu 54362 kobiet poddanych różnorodnym terapiom mającym na celu leczenie niepłodności. Ich średni wiek w momencie rozpoczęcia leczenia wynosił 31 lat, zaś monitorowanie stanu ich zdrowia trwało średnio 16 lat. W czasie obserwacji na raka jajnika zachorowało 156 osób. Przypadki chorych kobiet skorygowano o czynniki ryzyka, takie jak styl życia lub czynniki genetyczne, oraz podzielono w zależności od stosowanego u nich leczenia. Pod uwagę wzięto cztery najczęściej stosowane leki: cytrynian klomifenu, gonadotropiny (w tym, uwzględnioną osobno, ludzką gonadotropinę kosmówkową) oraz hormon uwalniający gonadotropinę. Wyniki analizy nie pozostawiają złudzeń: przyjmowanie żadnego z wymienionych leków, stosowanych najczęściej w leczeniu niepłodności, nie powoduje wzrostu ryzyka zachorowania na raka jajnika. Prawdopodobieństwo zachorowania nie zwiększało się nawet po dziesięciu cyklach leczenia ani u kobiet, które ostatecznie nie doczekały się potomstwa. Dotychczas właśnie te dwie grupy pań uznawano za szczególnie zagrożone nowotworem. Autorzy studium przyznają co prawda, że średni wiek kobiet w momencie podsumowania informacji wynosił 47 lat, zaś szczyt zachorowań na raka jajnika przypada około 60. roku życia, lecz ich zdaniem częstotliwość zachorowań powinna być widoczna już teraz. Gdyby istniało silne powiązanie, z pewnością moglibyśmy oczekiwać, że dostrzeglibyśmy je już teraz, ale nie dostrzegamy - zaznacza dr Allan Jensen, główny autor analizy. Zastrzega jednak, że okres obserwacji pacjentek nie został zakończony, a jego zespół zamierza kontynuować monitorowanie stanu zdrowia kobiet.
  22. Bardzo dużo mówi się o zagrożeniach, z jakimi w Internecie stykają się najmłodsi. Słyszymy o pedofilach, pornografii czy wulgaryzmach, a w ubiegłym roku dowiedzieliśmy się, że w samym tylko serwisie MySpace swoje konta miało 29 000 osób skazanych w przeszłości za przestępstwa seksualne. Najnowsze badania dowodzą jednak, że technologie weryfikacji wieku i tożsamości internautów nie uchronią dzieci przed online'owym niebezpieczeństwem, które, jak się okazuje, jest nie większe, niż niebezpieczeństwo w świecie realnym. Badania, na zlecenie 50 stanowych prokuratorów generalnych, przeprowadziła niedochodowa organizacja Internet Safety Technical Task Force we współpracy z Berkman Center for Internet and Society na Uniwersytecie Harvarda. Naukowcy przejrzeli olbrzymią liczbę badań i literatury fachowej dotyczących najróżniejszych form seksualnego wykorzystywania nieletnich. Podsumowując stosunki seksualne pomiędzy dorosłymi a nieletnimi, naukowcy piszą: większość badań opartych na materiałach organów ścigania, a dotyczących przypadków związanych z Internetem, została przeprowadzona przed rozwojem serwisów społecznościowych. Na podstawie dostępnych danych możemy stwierdzić, że w typowej sprawie dorastający młody człowiek świadomie spotykał się z poznanym w Internecie dorosłym, chcąc zaangażować się w aktywność seksualną. [...] Z kolei stosunki pomiędzy nieletnimi, którzy poznali się poprzez Internet, zdarzają się znacznie częściej, jednak rzadko stają się przedmiotem zainteresowania organów ścigania i nie stanowią części obaw dotyczących bezpieczeństwa online. Raport wspomina też o napastowaniu i prześladowaniu seksualnym. Autorzy informują, że zdarza się ono przede wszystkim pomiędzy nieletnimi i jest najczęściej spotykanym rodzajem nadużycia seksualnego zarówno w Sieci jak i w rzeczywistości. Dalej czytamy: Internet zwiększa dostęp do szkodliwych, problematycznych i nielegalnych treści, ale to nie znaczy, że nieletni są zawsze wystawieni na ich oddziaływanie. Zdarzają się przypadki niechcianych kontaktów z treściami pornograficznymi, ale najczęściej są one związane z celowym wyszukiwaniem takich treści np. przez starszych kolegów. Akademicy wspominają też o serwisach społecznościowych. Uspokajają, że, wbrew powszechnie panującemu poglądowi, nie są one miejscem, w którym nieletni najczęściej stykają się z niebezpieczną zawartością. Zauważono jednak inny problem. Często to właśnie tam zdarzają się przypadki napastowania seksualnego. Naukowcy uważają, że dzieje się tak z jednej strony dlatego, iż serwisy takie są bardzo popularne wśród nieletnich, a z drugiej - gdyż są wykorzystywane do wzmocnienia już wcześniej istniejących relacji społecznych. Na koniec, jedne z najważniejszych stwierdzeń podsumowania: Nieletni nie są wystawieni w Sieci na identyczne ryzyko. Ci, którzy są najbardziej zagrożeni to osoby angażujący się w ryzykowne zachowania, które mają problemy w życiu osobistym. Konstrukcja psychospołeczna konkretnej osoby oraz jego rodziny są lepszym wyznacznikiem ryzyka, niż używane przez nią technologie i środki przekazu.
  23. Czy szanse kobiety na urodzenie dziecka maleją wraz z wiekiem? Tak, ale nie do końca. Okazuje się bowiem, że istotnym czynnikiem jest także długość cyklu menstruacyjnego. O odkryciu informują szwedzcy badacze. Wnioski pochodzą ze studium 6271 zabiegów zapłodnienia in vitro. Badacze, prowadzeni przez dr. Thomasa Brodina ze szpitala Malarsjukhuset w szwedzkim mieście Eskilstunam, porównali długość cyklu miesięcznego u pań poddanych procedurze oraz odsetek prób zapłodnienia zakończonych powodzeniem. Wraz z wiekiem dochodzi u kobiet do nieznacznego skrócenia średniej długości cyklu menstruacyjnego. Średnie skrócenie długości cyklu miesięcznego wynosi około dwóch dni od wieku 20 do 40 lat, tłumaczy Brodin. Po uwzględnieniu danych dotyczących wieku pacjentek zaobserwowano wyraźnie, że z punktu widzenia szans na skuteczne poczęcie oraz donoszenie ciąży istotny jest nie tylko sam wiek, lecz także czas trwania cyklu. Szansa na urodzenie dziecka po zabiegu zapłodnienia in vitro była niemal dwukrotnie zwiększona dla kobiet, których cykl miesięczny był dłuższy niż 34 dni w porównaniu do kobiet, u których trwał on mniej niż 26 dni, konkludują badacze. Szczegółowy opis badanego zagadnienia opublikowano na łamach czasopisma Fertility and Sterility.
  24. Stosowanie technik wspomaganego rozrodu, takich jak zapłodnienie in vitro, znacznie zwiększa ryzyko licznych wad rozwojowych - alarmują amerykańscy eksperci. Szacuje się, że prawdopodobieństwo niektórych zaburzeń wzrasta aż czterokrotnie. Autorami studium są naukowcy z amerykańskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC). Objęło ono grupę 480 tysięcy dzieci z ośmiu stanów USA, a jego wyniki skorygowano o czynniki związane ze stylem życia, wiekiem i pochodzeniem etnicznym matki. Do badania zakwalifikowano przypadki dzieci poczętych za pomocą dwóch najpopularniejszych technik: "klasycznego" zapłodnienia in vitro, polegającego na wspólnej hodowli komórki jajowej i plemników w warunkach laboratoryjnych, oraz bardziej nowoczesnej metody - bezpośredniego wszczepienia plemnika do cytoplazmy komórki jajowej. Jako grupa odniesienia posłużyły dzieci spłodzone metodami naturalnymi. Jak wynika z przeprowadzonej analizy, u dzieci urodzonych dzięki technologiom wspomagania rozdrodu (ang. assisted reproductive technologies - ART) aż dwukrotnie wzrasta ryzyko niektórych wad wrodzonych serca, zaś prawdopodobieństwo rozszczepu wargi wraz z możliwym rozszczepem podniebienia wzrasta jeszcze silniej. Pojawiają się także, i to ponad cztery razy częściej, niektóre defekty układu pokarmowego. Co ciekawe, powyższe obserwacje dotyczą wyłącznie narodzin pojedynczych dzieci. W przypadku ciąż mnogich podobnego zjawiska nie stwierdzono. Dr Jennita Reefhuis, epidemiolog pracujący dla CDC, ocenia zagrożenie związane z opisywanym zjawiskiem jako niewielkie, lecz godne uwagi: obecnie ponad 1% dzieci jest poczętych za pomocą ART i liczba ta prawdopodobnie będzie się zwiększała. Dodaje: choć ryzyko jest niskie, istotne jest, by rodzice rozważający zastosowanie ART pomyśleli nad każdym możliwym rodzajem ryzyka oraz korzyści wynikających z zastosowania tej technologii. Mechanizm odpowiedzialny za opisywane zjawisko nie jest znany. Autorzy studium zastrzegają jednak, że niezależnie od tego należy informować przyszłych rodziców o wzroście zagrożenia związanym z zastosowaniem ART. Nie należy jednak wpadać w panikę, gdyż nawet dwukrotny wzrost zagrożenia nie przesądzą o narodzinach dziecka z wadami wrodzonymi. Przykładowo, dla dzieci z rozszczepem wargi ryzyko wzrasta z 1:950 do 1:425, co wciąż pozostawia bardzo wysokie prawdopodobieństwo narodzin zdrowego potomstwa. Popularność zabiegów wspomagających rozród systematycznie rośnie. W samych Stanach Zjednoczonych liczba przypadków zastosowania ART wzrosła dwukrotnie w latach 1996-2004 i wyniosła w roku 2005 wartość 134 tysięcy. Przy tak dużej częstotliwości stosowania tych metod badania nad związanym z nimi ryzykiem są bez wątpienia bardzo istotne.
  25. Trzydziestoośmioletnia Niemka, która wyszła za Brytyjczyka, urodziła w Londynie w nocy z 11 na 12 listopada córkę. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że w przeszłości przeszła przeszczep jajnika od swojej siostry bliźniaczki. Operację przeprowadził amerykański lekarz dr Herman Silber. W rozmowie telefonicznej położnik z londyńskiego szpitala poinformował go, że dziecko urodziło się zdrowe, ważąc 3,5 kg. Jako specjalista ds. niepłodności Silber wyjaśnia, że kobieta może zamrozić swój jajnik w wieku dwudziestu kilku lat, a potem, po przekroczeniu trzydziestki czy nawet czterdziestki, przejść operację wszczepienia go. Amerykanin nie wyklucza, oczywiście, opcji szukania dawczyni jajeczka, ale młody jajnik da się zaimplantować w każdym czasie, co znacznie wydłuża okres płodny w życiu kobiety i opóźnia menopauzę. Można z tym czekać nawet do 47. roku życia. Ważne, by czas przechowywania narządu nie przekroczył 20 lat. Z odwlekaniem macierzyństwa z powodów medycznych lub społecznych nie wolno zatem zwlekać zbyt długo. Silber sprawdził podczas USG, że maluch rozwija się prawidłowo, ale zobaczenie żywego człowieka z krwi i kości to jednak co innego. Matka dziewczynki dowiedziała się, że jest niepłodna, gdy w wieku zaledwie 15 lat jej jajniki przestały działać. Skorzystanie z własnego "młodego" jajnika i jajeczek oszczędza trudów zapłodnienia in vitro i pozwala parze prowadzić normalne życie erotyczne.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...