Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'dziecko' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 72 wyników

  1. Dzieci kobiet z cukrzycą ciążową z 2-krotnie wyższym prawdopodobieństwem borykają się z zaburzeniami w rozwoju językowym (Pediatrics). Zespół profesor Ginette Dionne z Université Laval porównał słownik i umiejętności gramatyczne 221 maluchów pań ze stwierdzoną cukrzycą ciążową oraz 2612 dzieci z grupy kontrolnej. Testy przeprowadzano w różnych odstępach czasowych między 18. miesiącem a 7. rokiem życia. Okazało się, że brzdące z pierwszej grupy uzyskiwały słabsze wyniki zarówno w testach słownikowych, jak i gramatycznych. Wg Kanadyjczyków, jest to skutkiem wpływu cukrzycy matki na rozwijający się mózg jej dziecka. Efekty pozostają widoczne nawet po rozpoczęciu nauki w szkole. Psychologom udało się oddzielić wpływ cukrzycy od oddziaływania statusu socjoekonomicznego rodziny, spożycia alkoholu i palenia, a także nadciśnienia w czasie ciąży itp. Cukrzyca ciążowa nie jest wyrokiem. Wyszło bowiem na jaw, że dzieci lepiej wykształconych kobiet są mniej zagrożone. Może to być skutkiem bardziej stymulującego środowiska, ale i też wyposażenia przez naturę w "ochronne" geny. Na razie naukowcy nie umieją odseparować tych dwóch czynników, ale to tylko kwestia czasu, bo już planują kolejne badania.
  2. Co zrobić, gdy poród się przeciąga, a dziecko, jak na złość, nie chce przyjść na świat? Badania wskazują, że zarówno dla matki, jak i dla jej dziecka, najlepiej jest... po prostu poczekać. Zalecenie jest efektem badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Zdaniem autorów, jeżeli kobieta nie jest w stanie urodzić dziecka pomimo wejścia w aktywną fazę porodu, wówczas, ze względu na dobro matki i jej dziecka, akcja porodowa powinna zostać przerwana. Obecnie w tego typu sytuacjach najczęściej wykonuje się cesarskie cięcie. Swoje wnioski badacze opierają na analizie 1014 przypadków zatrzymania aktywnej fazy akcji porodowej, czyli sytuacji, w której przez co najmniej dwie godziny nie doszło do rozwarcia szyjki macicy. Do badania zakwalifikowano wyłącznie kobiety, które rodziły jedno dziecko, a czas ich ciąży był prawidłowy. U wszystkich doszło do zatrzymania akcji porodowej, lecz jedna trzecia z nich zdecydowała się na poród siłami natury. U pozostałych wykonano zabieg chirurgiczny. Zebrane informacje pokazują, że wykonanie cesarskiego cięcia znacznie zwiększa przede wszystkim ryzyko pogorszenia stanu zdrowia matki. Najczęstsze komplikacje związane z zabiegiem to infekcje, krwawienia, a także związane z nimi stany zapalne. Wzrasta także ryzyko komplikacji podczas kolejnych ciąż. Dla odmiany, kobiety, które zrezygnowały z zabiegu, prezentowały niepożądane objawy znacznie rzadziej. Jedna trzecia wszystkich cesarskich cięć wykonywanych podczas pierwszego [dla danej kobiety] porodu jest wykonywana z powodu zatrzymania aktywnej fazy porodu, co przekłada się na około 400 000 porodów z asystą chirurga rocznie, tłumaczy dr Aaron Caughey, jeden z autorów badania. Podczas naszych badań zauważyliśmy, że dzięki zwykłej cierpliwości co trzecia kobieta mogłaby uniknąć ryzykownego i kosztownego podejścia chirurgicznego - dodaje naukowiec. Jak twierdzi dr Caughey, w wielu przypadkach decyzja o przeprowadzeniu zabiegu daje tylko iluzoryczną korzyść: w oparciu o znaczną ilość danych na temat ryzyka związanego z cesarskim cięciem, zarówno podczas pierwszego porodu, jak i kolejnych, [uważamy, że] unikanie cesarskiego cięcia podczas pierwszego porodu powinno być sprawą priorytetową. Więcej informacji na temat badań opublikowano w czasopiśmie Obstetrics and Gynecology.
  3. Matka i ojciec spodziewają się, że dziecko odziedziczy po nich kolor włosów, oczu, może temperament, mało kto by się jednak spodziewał, że niektórzy rodzice przekazują potomstwu ludzkiego wirusa opryszczki typu 6. (HHV-6), ponieważ został on wbudowany w ich chromosomy. Zespół z Centrum Medycznego University of Rochester wykazał, że wirus może się stać częścią ludzkiego DNA i zostać przekazany następnym pokoleniom (Pediatrics). Tego typu wrodzone zakażenie występuje prawdopodobnie u 1 na 116 noworodków. Na razie nie wiadomo, jak to wpływa na rozwój dziecka i funkcjonowanie jego układu odpornościowego. Caroline Breese Hall, szefowa ekipy, zaznacza jednak, że HHV-6 wbudowuje się w część chromosomu, która odgrywa istotną rolę w podtrzymywaniu normalnego działania układu immunologicznego. Podczas dalszych badań chcemy sprawdzić, czy tego typu zakażenie oddziałuje na dzieci inaczej niż zarażenie po urodzeniu. W dotychczasowych badaniach uwzględniono 254 dzieci. Te ze zintegrowanym wirusem HHV-6 miały wyższe miano wirusa w organizmie od maluchów zarażonych za pośrednictwem łożyska. Wirus został też wykryty we włosach jednego z ich rodziców, czyli u 18 matek i 11 ojców (tylko tyloma próbkami dysponowali Amerykanie). Materiału genetycznego HHV-6 nie wykryto we włosach rodziców maluchów zarażonych po urodzeniu. Oznacza to, że DNA wirusa trafiło do plemników lub jajeczek.
  4. Smaki z pokarmów zjadanych przez karmiące matki trafiają do mleka w ciągu kilku minut. Potem utrzymują się w nim przez jakiś czas. Banany można wykryć do godziny po spożyciu, a mentol nawet po ośmiu godzinach (Physiology and Behavior). Naukowcy z Uniwersytetu w Kopenhadze zbadali grupę 18 pań. Poproszono je o dostarczenie niewielkich ilości mleka, pobranych przed i po zjedzeniu kapsułek o rozmaitych smakach. Czas, po jakim smak pojawiał się w mleku i z niego znikał, różnił się znacząco u poszczególnych kobiet, ale w żadnym przypadku nie utrzymywał się dłużej niż 8 godzin. Wg dr Helene Hausner, która przewodniczyła pracom zespołu, różnorodność smaków matczynego mleka zwiększa skłonność dziecka do akceptowania nowych smaków i ich zmienności w trakcie jedzenia. Przygotowuje więc oseska do doświadczeń, które staną się jego udziałem, gdy do menu zostaną wprowadzone pokarmy stałe. Hausner wyjaśnia, że owoce niecytrusowe zmieniają smak mleka na krótko, ale już marchew i owoce cytrusowe wpływają na niego silniej. Podobny efekt można uzyskać, zmieniając co pewien czas sztuczne odżywki.
  5. Naukowcy z Bejrutu w Libanie donoszą, że dzieci i nastolatkowie mogą potrzebować aż do dziesięciu razy więcej witaminy D (kalcyferolu), niż sugerują obowiązujące obecnie normy. Jest to pierwsze badanie kliniczne tak dobrze dokumentujące ten fakt. Nasze badanie wykazało, że przyjmowanie witaminy D w dawkach 2000 IU [jednostek międzynarodowych - red.] jest nie tylko bezpieczne dla dojrzewających osób, lecz jest tak naprawdę niezbędne dla osiągnięcia odpowiedniego jej poziomu w organizmie, mówi dr Ghada El-Hajj Fuleihan, główny autor badań. Rekomendowana obecnie dawka, uznawana za wystarczająca do zapobiegania krzywicy, wynosi w przypadku dzieci i młodzieży 200 IU, lecz w ostatnich latach lekarze coraz częściej mówili, że rzeczywiste zapotrzebowanie na ten związek jest znacznie wyższe. Eksperyment wykonany w Libanie jest pierwszym wiarygodnym i szeroko zakrojonym badaniem, które potwierdza tę opinię. W trwającym rok teście wzięło udział 340 dzieci w wieku od dziesięciu do siedemnastu lat. Jednej trzeciej z nich podawano placebo, czyli preparat niezawierający w rzeczywistości badanej substancji. Kolejna, równie liczna grupa otrzymywała dawkę 200 IU witaminy D3 dziennie, czyli ilość odpowiadającą obecnie stosowanym normom. Reszta dzieci przyjmowała codziennie dawkę dziesięciokrotnie wyższą od zalecanej, czyli 2000 jednostek międzynarodowych. Po roku leczenia stwierdzono, że zarówno pacjenci przyjmujący placebo, jak i ci, którym podawano standardową dawkę witaminy, nie uzyskali zalecanego poziomu tego związku we krwi, czyli 30 nanogramów na mililitr. Z kolei dzieci, które przyjmowały dawkę 2000 IU dziennie, przekroczyły ten próg średnio o około 20 procent. Co ważne, u żadnej z badanych osób nie stwierdzono objawów toksycznego działania terapii. Mimo to badacze zalecają ostrożność i konsultację z lekarzem przed rozpoczęciem przyjmowania jakichkolwiek suplementów diety, szczególnie u dzieci. Badacze stanowczo podkreślają, że dzieci często nie przyjmują dostatecznej dawki witaminy D, niezbędnej przede wszystkim dla prawidłowej budowy kośćca. Dotyczy to szczególnie osób, które z racji krótkotrwałego przebywania na wolnym powietrzu nie są dostatecznie eksponowane na światło słoneczne, niezbędne dla produkcji tej substancji w organizmie. Autorzy badań zaznaczają jednak, że problem zbyt niskiej podaży dotyczy także osób dorosłych. Eksperyment był możliwy dzięki funduszom sponsorów: producenta żywności Nestle oraz niemieckiego koncernu farmaceutycznego Merck. Dokładne wyniki badań zostaną opublikowane w lipcowym numerze czasopisma Journal of Clinical Endocrinology & Metabolism.
  6. Zmyślony przyjaciel, grzeczny czy niesforny, pozytywnie wpływa na rozwój emocjonalny, poznawczy i społeczny dziecka. "Kontakty" z nim przygotowują do realnego życia. "Nad relacją ze zmyślonym kolegą można w pewnym stopniu sprawować kontrolę, w związku z prawdziwym przyjacielem jest to niemożliwe. W ten sposób zdobywa się doświadczenie" — tłumaczy Stephanie Carlson z Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Jedna trzecia dzieci w wieku przedszkolnym ma zmyślonego przyjaciela. Zgodnie z wynikami najnowszych badań Carlson i Marjorie Taylor, psycholog z Uniwersytetu Oregońskiego, ok. 1/3 tych postaci to wyobrażeni wrogowie. Odkrycia dwóch pań opisano w raporcie pt. Kreatywne umysły (British Academy). Badania z ostatnich 20 lat wykazały, że maluchów posiadających zmyślonego przyjaciela jest wiele, są one normalne i dobrze zdają sobie sprawę z tego, że piegowaty Wacek lub smok Klekot tak naprawdę nie istnieją. Zmyślony przyjaciel pojawia się zazwyczaj ok. 3. roku życia. Gdy dziecko dorasta, kumpel może się zmieniać wraz z nim i stawać się coraz bardziej złożony. Podobnie dzieje się w przypadku światów kreowanych przez chłopców w wieku przedpokwitaniowym. W wieku przedszkolnym dziewczynki mają zmyślonych przyjaciół częściej niż chłopcy, w szkole podstawowej różnica pomiędzy płciami znika. Wszystkie badania wykazują, że jest to zjawisko powszechniejsze wśród pierworodnych i jedynaków. Nieistniejący towarzysze zabaw przybierają wszelkie możliwe postaci. Są kosmitami, zwierzętami, bohaterami bajek, wyobrażonymi członkami rodziny. Ich osobowości bywają bardzo różne. Zmyśleni wrogowie pomagają rozwijać umiejętność negocjowania w sytuacjach konfliktowych. Pozwalają dziecku przywyknąć do rzeczywistości, gdzie nie wszystko idzie po naszej myśli. To twarda lekcja życia ze wczesnego dzieciństwa — uważa Carlson. Dzieci, które mają wyobrażonych wrogów, łatwiej pojmują, że inni ludzie mają odmienne poglądy i pragnienia niż one same. Niegrzeczny kolega testuje reakcje rodziców, pań w przedszkolu czy cioci i przydaje się jako kozioł ofiarny, gdy maluch coś zbroi. Nie należy się więc dziwić i surowo karać delikwenta, jeśli kiedyś oświadczy: Mamo, jakiś chłopiec porysował ci ścianę, ale to nie ja.
  7. To, na którym ramieniu nosimy dziecko, ma znaczenie. Okazuje się bowiem, że kobiety preferujące prawą rękę częściej cierpią z powodu stresu i depresji. Już dawno temu zaobserwowano, że większość rodziców kołysze niemowlęta, nosząc je przy sercu. Dzieje się tak bez względu na to, czy są lewo-, czy praworęczni. Do tej pory nie wiadomo dlaczego. Jedni spekulowali, że dzięki temu maluch może słuchać uspokajającego bicia. Inni twierdzili, że lewa strona ciała jest kontrolowana przez prawą półkulę mózgu: siedlisko emocji, a więc i intuicji. Naukowcy z Durham University, którym szefowała dr Nadja Reissland, zbadali 79 matek. Prosili, żeby wzięły swoje dzieci na ręce w taki sposób, jak robią to na co dzień. Jednocześnie oceniano doświadczany przez nie stres. Stres związany z opieką nad maluchem wystąpił u 44 kobiet. Wśród nich aż 32% stanowiły panie, które kołysały brzdąca na prawym ramieniu. U 35 kobiet, u których nie zaobserwowano stresu, jedynie 14% wykorzystywało prawe ramię. Odkrycie to może pomóc w identyfikowaniu matek na skraju załamania nerwowego. Wszyscy widzieliśmy zdjęcia księżnej Diany: zawsze przytulała dzieci do prawego ramienia. Trzeba jednak pamiętać, że to tylko tendencja, nie pewnik. To, że kobieta korzysta z prawej ręki, nie musi oznaczać, że jest zestresowana. W tym roku zespół badaczy z Uniwersytetu w Bazylei prosił wolontariuszki, by przed wzięciem dziecka na ręce zanurzyły ręce w wiadrze z lodowatą wodą. Wywoływało to u nich krótkotrwały stres. Poruszone kobiety częściej przyciskały maluchy do prawego ramienia niż kobiety, które nie miały kontaktu z zimną wodą. Wiele matek nie zdaje sobie sprawy z doświadczanego stresu lub nie chce się do niego przyznać. Sposób nawiązywania i podtrzymywania kontaktu z dzieckiem jest najlepszym wskaźnikiem stanu emocjonalnego. Rodzaj doświadczanych uczuć ma olbrzymi wpływ na związek między matką a dzieckiem i na rodzinę jako całość. Jeśli stres przekształci się w depresję, sytuacja może się jeszcze pogorszyć.
  8. Drodzy tatusiowie, uważajcie, co mówicie! Wydaje się, że ojcowie mają większy wpływ na rozwój językowy swoich dzieci, niż może im się wydawać. Lynne Vernon-Feagans z Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny i jej zespół przyłączali się w czasie zabawy do 92 rodzin. Obserwowali, ile każde z rodziców mówi do dziecka, przyglądali się także używanym słowom, strukturze zdań oraz typowi zadawanych pytań. Dwuletnie maluchy ojców z rozbudowanym słownikiem miały w wieku 3 lat bardziej rozwinięte zdolności językowe. Tatusiowie mówili mniej, zadawali także mniej pytań niż matki, co oznacza, że nie chodzi o to, ile mówili, ale co mówili do swoich dzieci i jak to na nie wpływało. Słownictwo matki nie wydawało się mieć większego wpływu na rozwój językowy dzieci. Z drugiej jednak strony, ponieważ większość badanych matek używała w rozmowie z maluchami dużej liczby słów, mogło to dla nich stanowić próg. Chwilowe "przystopowanie" dawało natomiast pewne korzyści. Być może kiedy liczba używanych słów spada poniżej określonego pułapu, co zdarza się częściej w przypadku ojców, wpływa to negatywnie na późniejszy rozwój warstwy ekspresywnej języka dziecka — tłumaczy Vernon-Feagans. O badaniach można przeczytać więcej na łamach Journal of Applied Developmental Psychology.
  9. Sam Houghton to najmłodszy w Wielkiej Brytanii właściciel patentu. Niewykluczone, że jest on najmłodszym posiadaczem praw patentowych na świeci. Sam ma bowiem... 5 lat. Na swój pomysł, który w końcu zyskał uznanie Biura Patentowego, wpadł przed dwoma laty. Obserwował swojego ojca zamiatającego liście i wymyślił, że związanie dwóch szczotek pozwoli z jednej strony na dokładniejsze zamiatanie, a z drugiej wyeliminuje konieczność korzystania z szufelki, gdyż kupkę liści można złapać pomiędzy szczotki i w ten sposób przenieść ją do wiadra na śmieci. Jedna ze szczotek jest większa, druga mniejsza z gęstszym włosem do zmiatania drobniejszych liści. Ta mniejsza, po udoskonaleniach pomysłu, zyskała też odpowiednio wygięty kij, dzięki któremu łatwiej jest operować zespołem szczotek. Młody wynalazca przyznaje, że zainspirowała go bajka o Wllace i Gromicie oraz serial pt. "Archie Wynalazca". Sam mówi, że jeszcze nie wie, czy w przyszłości zostanie wynalazcą, ale dobrze się bawił przy okazji wymyślania narzędzia, które ma pomóc jego ojcu. Szczęśliwie złożyło się, że tato Sama jest prawnikiem specjalizującym się właśnie w prawie patentowym. Opatentowanie urządzenia kosztowało w sumie 200 funtów. Ani ojciec, ani Sam nie wiedzą, czy warto w ogóle próbować je sprzedawać. Houghton senior twierdzi, że wystąpił o patent po to, by zrobić dziecku przyjemność. Z kolei Biuro Patentowe, po rozpatrzeniu wniosku, z zadowoleniem przyznało patent. Urząd chce w ten sposób zachęcić dzieci do innowacyjnego myślenia. Dlatego też od dłuższego czasu prowadzi akcję pt. "Przełomowe pomysły". Co prawda jest ona kierowana do dzieci starszych niż Sam, jednak urzędnicy mówią, że pięciolatek jest najlepszym przykładem na to, iż nawet dziecko może wpaść na pomysł, który spełnia wszelkie założenia dotyczące innowacyjności.
  10. Wydaje się, że znaleziono rozwiązanie pewnego paradoksu: dlaczego amfetaminopodobny stymulant (lek Ritalin) wpływa uspokajająco na dzieci z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ADHD)? Odpowiedzi dostarczyły eksperymenty przeprowadzone na szczurach. Wydaje się, że Ritalin wywołuje dwa sprzeczne efekty. Po pierwsze, podnosi poziom pewnego neuroprzekaźnika — noradrenaliny (odpowiadającej najprawdopodobniej za wyostrzenie zmysłów). Po drugie, zmniejsza wrażliwość mózgu na niechciane bodźce rozpraszające. Candice Drouin, prowadząca zespół badawczy z Drexel University w Filadelfii, uważa, że takie "rozdwojenie" prawdopodobnie pomaga zwierzętom skoncentrować się na nowościach i zignorować znane już bodźce. A dzieci z ADHD zwracają, wg niej, uwagę na zbyt wiele rzeczy... Drouin i in. brali pod uwagę pomiary z obszaru pierwszorzędowej kory sensomotorycznej, która u szczurów odbiera sygnały z wąsów (wibryssów). W przypadku osobników przyjmujących Ritalin poziom noradrenaliny był do dwóch razy wyższy, co pozwalało lepiej dostroić się do sygnałów płynących z wąsów. Ludzkim odpowiednikiem tego dostrajania się byłoby efektywniejsze przetwarzanie informacji. Lek blokował jednocześnie wtórne reakcje na każdy ruch wibryssów, co wskazuje, że zwierzęta nie zwracały ponownie uwagi na powtarzane sygnały.
  11. wKobiety, które na początku ciąży przeżywają silny stres, częściej rodzą dzieci chorujące potem na schizofrenię. Naukowcy z Uniwersytetu w Manchesterze doszli do takiego wniosku po przeanalizowaniu danych 1,38 mln Duńczyków, urodzonych w latach 1973-1995. U potomstwa pań, które w pierwszym trymestrze straciły kogoś bliskiego, ryzyko wystąpienia schizofrenii i zaburzeń pokrewnych wzrastało aż o 67% (Archives of General Psychiatry). W ramach wcześniejszych badań powiązano matczyny stres ciążowy z wcześniactwem oraz niską wagą urodzeniową dziecka. Czasami pojawiały się też głosy, że nieprawidłowości w budowie i działaniu mózgu osób ze schizofrenią to efekt wczesnych etapów rozwoju. Brytyjczykom udało się wykazać, że z chorobą dziecka wiąże się stres przeżywany przez kobietę w ciągu trzech pierwszych miesięcy ciąży. Podobnego zjawiska nie odnotowano jednak w przypadku pozostałych 2 trymestrów. Lekarze podkreślają też, że związek strata matki-ryzyko schizofrenii u dziecka jest istotne statystycznie tylko w przypadku osób bez historii choroby psychicznej w rodzinie. Z jakim mechanizmem mamy tu do czynienia? Naukowcy twierdzą, że hormony stresu matki bezpośrednio wpływają na rozwijający się mózg płodu. Oddziaływania są najsilniejsze na początku ciąży, ponieważ bariery oddzielające dziecko od matki nie są wtedy jeszcze w pełni rozwinięte. Nie chcąc niepotrzebnie straszyć przyszłych rodziców, Brytyjczycy zaznaczają, że na ryzyko zachorowania wpływają też inne czynniki, np. geny.
  12. Mity ciążowe, wiążące płeć dziecka z zachciankami kulinarnymi matki, krążą wśród kobiet od dziesięcioleci, jeśli nie dłużej. Najnowsze badania Elissy Cameron z Uniwersytetu w Pretorii wykazały, że jest w tym ziarenko prawdy. Jej zespół pracował z myszami. Naukowcy wpłynęli dietą sprzed ciąży na proporcje przychodzących na świat samców i samic. Udało im się to w wyniku manipulowania poziomem cukru we krwi. Myszom zaordynowano kortykosteroid, deksametazon (DEX), który hamuje transport glukozy za pośrednictwem krwioobiegu. Dwadzieścia samic piło wodę z DEX. Podawano im ją w ciągu pierwszych trzech dni po dopuszczeniu w pobliże samców (okres okołozapłodnieniowy). Potem pojono je już tylko czystą wodą. Grupa kontrolna składała się również z 20 samic. W czasie całego eksperymentu u wszystkich 40 zwierząt kilkakrotnie badano poziom cukru we krwi. U samic z grupy steroidowej średnie stężenie glukozy spadło z 6,47 do 5,24 milimola na litr. U myszy z grupy kontrolnej samce stanowiły 53% miotu, a u myszy z grupy DEX tylko 41. W ten sposób udało się wykazać, że wyższy poziom glukozy we krwi zwiększa liczbę potomstwa płci męskiej, a niższy – małych płci żeńskiej. Potwierdzałoby to wyniki wcześniejszych studiów z gryzoniami z cukrzycą. Są one sprzeczne z mądrością ludową, według której chętka na słodycze to dziewczynka, a zamiłowanie do kwaśnych potraw oznacza, że w danej rodzinie przyjdzie na świat syn. Nie da się jednak zaprzeczyć, że zależność istnieje...
  13. Rodzice powinni ograniczać dzieciom dostęp do programów edukacyjnych rozpowszechnianych na DVD i kasetach wideo. Najnowsze badania wykazały, że jeśli dzieci w wieku 8-16 miesięcy oglądają zbyt wiele tego typu programów to wolniej rozwijają swoje słownictwo. Naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtona i Instututu Badawczego przy Szpitalu Dziecięcym w Seattle zauważyli, że każda godzina dziennie spędzona przed edukacyjnymi DVD czy wideo powoduje, iż dziecko rozumie od 6 do 8 słów mniej, niż maluch, który w ogóle nie ogląda tego typu programów. Z kolei edukacyjne DVD i wideo nie mają żadnego wpływu (ani negatywnego, ani pozytywnego) na słownictwo dzieci w wieku 17-24 miesięcy. Najważniejszym wnioskiem z badań jest stwierdzenie, że nie ma żadnych dowodów na pozytywne oddziaływanie programów edukacyjnych, a są powody by sądzić, że mogą one działać szkodliwie – mówi Frederick Zimmerman, jeden z autorów badań. Im więcej dziecko ogląda, tym większe szkody są mu wyrządzane. Główną rolę odgrywa tutaj czas spędzany przy tego typu programach – dodaje. Badania przeprowadzone przez profesora Zimmermana, doktora Dimitra Christakisa i profesora Andrewa Maltzoffa są częścią większego projektu, którego celem jest sprawdzenie wpływu kontaktu z mediami na pierwsze dwa lata życia człowieka. Naukowcy przyznają, że uzyskane wyniki ich zaskoczyły, ale „mają sens”. Profesor Meltzoff mówi: Małe dziecko jest obudzone i gotowe do nauki tylko przez określoną liczbę godzin w ciągu dnia. Jeśli spędza te godziny przed ekranem, zamiast z ludźmi mówiącymi do niego w tak melodyjny sposób, jak zwykle mówimy do małych dzieci, maluch nie nabywa takiego samego doświadczenia lingwistycznego. Rodzice i opiekunowie są pierwszymi i najlepszymi nauczycielami dziecka. Instynktownie dobierają sposób mówienia, mimikę, gesty, ruchy oczu tak, by dzieci jak najlepiej przyswajały. Oglądanie telewizji nie jest nawet namiastką kontaktu społecznego w tak młodym wieku. Inaczej może być w przypadku starszych dzieci, jednak najmłodsze najlepiej uczą się języka od ludzi – mówi Meltzoff.
  14. George Hollich, dyrektor Laboratorium Języka Niemowląt na Purdue University, badał 12- i 19-miesięczne maluchy. Chciał sprawdzić, czy ucząc się słowa, będą je kojarzyć z całym 2-elementowym przedmiotem, czy też z jego poszczególnymi składowymi. Okazało się, że małe dzieci łączą nowe wyrazy z całymi obiektami, nawet jeśli można je zdemontować, uzyskując mniejsze części. Kiedy pokazujemy dziecku psa, zwierzę jest dla niego czymś monolitycznym. Chcąc porozmawiać o jego ogonie czy uszach, musimy się komunikować jednoznacznie i stosować dodatkowe środki wyrazu. Należą do nich np. wskazywanie na określoną część albo tłumaczenie, do czego służy.
  15. Niektórzy mężczyźni powinni codziennie uprawiać seks, by zapłodnić swoją partnerkę – twierdzą naukowcy z Uniwersytetu w Sydney. Wcześniej parom bezskutecznie starającym się o dziecko zalecano przed współżyciem kilka dni abstynencji seksualnej. Taki zabieg miał zwiększyć liczbę plemników w ejakulacie. Australijczycy przemawiający na konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Reprodukcyjnego przekonywali jednak audytorium, że skutkiem takiego postu może być sperma gorszej jakości. Akademicy z antypodów badali 42 mężczyzn, w których spermie znaleziono podczas badań mikroskopowych plemniki o nieprawidłowej budowie. Poproszono ich o doprowadzanie przez 7 dni do wytrysku, a następnie uzyskane próbki porównywano z ejakulatem zebranym po 3-dniowej abstynencji seksualnej. Okazało się, że u 37 mężczyzn w pobieranych dzień w dzień próbkach spadła liczba uszkodzonych plemników. Dr Allan Pacey z British Fertility Society podkreśla, że mamy tu do czynienia z typowym dylematem, czy postawić na ilość, czy też może na jakość. Wg eksperta, badania Australijczyków wykazały, że codzienne współżycie zmniejsza liczbę uszkodzeń DNA w męskich komórkach rozrodczych.
  16. Posiadanie starszego rodzeństwa, zwłaszcza brata, może ograniczać wzrost młodszych dzieci. Według ekspertów, przyczyną jest "kondycja" macicy po pierwszej ciąży. Naukowcy z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL), którym szefował dr David Lawson, odkryli także, że dzieci z liczniejszych rodzin są niższe od swojego przeciętnego rówieśnika. Gdy mają 3 rodzeństwa, różnica wzrostu sięga 2,5 cm. Nie bez powodu epidemiolodzy skoncentrowali się na wzroście, ponieważ jest on dobrym wskaźnikiem ogólnego stanu zdrowia. Zasoby (czas, pieniądze czy uczucia), które rodzice mogą zaoferować swojemu potomstwu, są dalej takie same i im więcej dzieci się urodzi, tym mniejsza część przypadnie pojedynczemu maluchowi. Można powiedzieć, że ulegają one swego rodzaju rozcieńczeniu. Wyniki badania aż 14 tysięcy rodzin przedstawiono na BA Festival of Science w Yorku. Naukowcy śledzili rozwój dzieci urodzonych w latach 90. Ich dane uwzględniono w największych brytyjskich badaniach podłużnych maluchów i rodziców Avon Longitudinal Study of Parents and Children. Rokrocznie odnotowywano wzrost i inne parametry rozwojowe brzdąców. Zaobserwowano, że posiadanie starszego rodzeństwa obojga płci wpływa na wzrost młodszego rodzeństwa. Z dwojga "złego" lepiej jednak mieć siostrę, bo w mniejszym stopniu ogranicza ona wzrost kolejnych dzieci. W jaki sposób próbowano zinterpretować uzyskane wyniki? Jedno z wyjaśnień jest takie, że aby się dobrze rozwijać, synowie potrzebują większej części zasobów (pożywienia itp.) rodziców niż córki. Zwolennicy innej teorii, np. Marjo-Riitta Jarvelin, epidemiolog i ekspert ds. zdrowia publicznego, uważają, że liczniejsze ciąże często zwiększają wagę kobiety i obniżają poziom cukru w jej krwi. To wszystko zmienia warunki środowiskowe, w których dziecko przebywa przez 9 miesięcy. Trzecia hipoteza odwołuje się do czynników ekonomicznych. Mając większą liczbę dzieci, rodzice mogą nie być w stanie dostarczyć wszystkim odpowiednio dużo składników odżywczych. Dotyczy to zwłaszcza najmłodszych dzieci.
  17. W pierwszym eksperymencie porównującym zdolności społeczne różnych gatunków niemieccy, hiszpańscy i amerykańscy naukowcy odkryli, że 2-letnie dzieci są pod tym względem bardziej dojrzałe od dorosłych szympansów czy orangutanów (Science). Nikt do tej pory nie poddał systematycznemu badaniu baterią testów równolegle małp i ludzi – powiedziała na konferencji zorganizowanej w Berlinie Esther Herrmann, antropolog ewolucyjny z Instytutu Maxa Plancka w Lipsku. Odkryliśmy, że w pewnym wieku dzieci i małpy mają podobne możliwości poznawcze, które pomagają w radzeniu sobie ze światem fizycznym, ale ludzkie maluchy dysponują dodatkowo bardziej zaawansowanymi zdolnościami radzenia sobie w sytuacjach społecznych. Pani antropolog podkreśla, że wyniki jej zespołu przeczą hipotezie inteligencji ogólnej, zgodnie z którą ludzie są bardziej inteligentni niż szympansy, ponieważ mają większy mózg, a co za tym idzie: większe możliwości poznawcze. Wspierają za to alternatywną teorię inteligencji kulturowej. Jej zwolennicy utrzymują, że rozbudowane umiejętności społeczne są charakterystyczne dla gatunku ludzkiego, któremu zależało na wymianie informacji między grupami i kulturami. W ciągu 2 lat badacze dali do rozwiązania 106 szympansom, 32 orangutanom i 105 dzieciom dwa zestawy zadań. Małpy miały od 3 do 21 lat, a dzieci od 2 do 3 lat. W pierwszym zestawie znalazły się zadania badające zrozumienie otaczającego świata fizycznego. Chodziło m.in. o ocenę relacji przestrzennych, ilości/liczby i przyczynowości (co wymagało np. określenia źródła dźwięku lub przeznaczenia narzędzia). Dzięki drugiemu zestawowi zadań naukowcy mogli zbadać inteligencję społeczną. Przyglądali się m.in. umiejętności rozwiązywania zadania poprzez naśladowanie czyjegoś działania, komunikacji niewerbalnej czy zdolności zinterpretowania intencji drugiego osobnika tylko na podstawie obserwacji jego zachowania. Wszystkie gatunki równie dobrze radziły sobie z zadaniami "fizycznymi", ale ludzkie dzieci były niemal 2-krotnie lepsze w przypadku zadań drugiego rodzaju. Kiedy trzeba było np. wydobyć kawałek jedzenia z plastikowej tuby, brzdące szybko dobierały się do kąska, naśladując eksperymentatora, podczas gdy małpy dalej wypróbowywały rozwiązania siłowe, czyli gryzły, drapały i uderzały w pojemnik. Jeden z Niemców, Joseph Call, wyjaśnia, że badanie pozwoliło wyodrębnić międzygatunkowe podobieństwa i różnice. Dzięki temu łatwiej będzie wyciągnąć wnioski dotyczące kolejności i czasu pojawienia się w toku ewolucji określonych zdolności. W przyszłości grupa chce porównać umiejętności społeczne różnych gatunków małp oraz małp i zwierząt, które nie należą do naczelnych, np. psów.
  18. Po 95 latach udało się wreszcie prawidłowo zidentyfikować tzw. chłopca z Titanica. W 2002 roku po badaniu DNA uznano go za 13-miesięcznego Fina Eino Panulę, teraz naukowcy kanadyjscy twierdzą, że był to 19-miesięczny Anglik: Sidney Leslie Goodwin. Dziecko podróżowało razem z rodziną, która miała rozpocząć w USA nowe życie. Jego ciało znaleziono po 6 dniach od zatonięcia transatlantyku. Dryfowało po wodach północnego Atlantyku. Pierwotnie DNA chłopca dopasowano do materiału genetycznego współcześnie żyjących spadkobierców Finów. Jak zauważa jednak Ryan Parr, szef zespołu badawczego z Lakehead University w Ontario, pomyłki się zdarzają, trzeba się po prostu umieć do nich przyznać. Tym razem wyniki są ostateczne. Opierając się na wielkości zębów, naukowcy mogli zawęzić grupę branych pod uwagę osób do mniej więcej rocznych dzieci. Kanadyjczyków nie zadowalały uzyskane wcześniej wyniki, dlatego zdecydowali się na kolejne testy. Zbadali fragment HVS1 (ang. hypervariable segment 1) z mitochondrialnego DNA i okazało się, że chłopiec nie może należeć do rodziny Panula. Ciało malca zostało pochowane w Halifax w Kanadzie razem z 1500 innymi ofiarami góry lodowej. Pozbawione tożsamości dziecko stało się symbolem wszystkich dzieci, które zginęły w katastrofie. Po mylnej identyfikacji sprzed 5 lat z Finlandii przybyli na zbiorowy grób żyjący krewni. Chociaż teraz poinformowano o odkryciu rodzinę Goodwinów, nie wiadomo, czy ktoś zamierza odwiedzić cmentarz za oceanem.
  19. Kanadyjscy uczeni doszli do wniosku, że niemowlęta potrafią odróżnić po samym wyglądzie twarzy, żę pokazana im osoba mówi w różnych językach. Co więcej, niemowlęta dwujęzycznych rodziców lepiej radzą sobie z takim zadaniem, niż monojęzycznych. Badania sugerują, że bodźce wzrokowe pomagają w nauce języka oraz stanowią potwierdzenie teorii, że dzieci przychodzą na świat przygotowane do nauczenia się różnych języków. Dzieciom pokazywano na ekranie telewizora twarz mówiącej osoby. Dźwięk był wyłączony. Maluchy szybko się nudziły oglądaniem, jednak okazało się, że gdy widoczna na ekranie osoba zaczynała mówić w innym języku niż dotychczas, maluchy znowu wykazywały zainteresowanie. Badania prowadzone przez Whitney Weikum z University of British Columbia w Vancouver bardzo spodobały się Laurze-Ann Petito. Prowadzi ona w Dartmouth College w USA badania nad językiem i rozwojem dzieci głuchych, które uczyły się języka migowego. Nigdy nie przypuszczaliśmy, że dzieci słyszące używają sygnałów wizualnych w tak niezwykły sposób – mówi Petito. Okazuje się, że zdolność do rozróżniania różnych języków po samym wyglądzie twarzy, dłużej utrzymuje się u dzieci dwujęzycznych rodziców. W wieku ośmiu miesięcy wciąż bardzo dobrze widzą, kiedy dana osoba zmienia język, w którym mówi. Dzieci rodziców monojęzycznych tracą tę zdolność w wieku sześciu miesięcy. Pokazuje nam to, że rozwój lingwistyczny dziecka jest ściśle związany ze środowiskiem. Jedynie wówczas, gdy ma ono do czynienia z więcej niż jednym językiem, jest w stanie przez dłuższy czas widzieć różnice w sposobie mówienia – stwierdziła Weikum.
  20. Eksperci z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis uważają, że rutynowe sprawdzanie, czy roczne dziecko reaguje na swoje imię, pozwoli wykrywać autyzm wcześniej niż inne testy. Zaburzenie nie jest zazwyczaj diagnozowane wcześniej niż w 3.-4. roku życia, ponieważ wcześniej objawy są zmienne (Archives of Pediatrics and Adolescent Medicine). Naukowcy badali dwie grupy niemowląt: 1) zdrową grupę kontrolną i 2) dzieci z grupy ryzyka (jedno z rodzeństwa chore na autyzm). W wieku 12 miesięcy wszystkie maluchy z pierwszej grupy (46) zaliczyły próbę, gdyż zareagowały na pierwsze lub drugie przywołanie swojego imienia. W grupie zagrożonej (101) udało się to 86% dzieci. Amerykanie śledzili losy dzieci, 46 z rodzin z autyzmem i 25 z grupy kontrolnej, do ukończenia drugiego roku życia. Odkryto, że ¾ maluchów z oblanym testem imiennym przejawiało w wieku 2 lat zaburzenia rozwojowe. Wśród dzieci, u których zdiagnozowano potem autyzm, połowa nie zaliczyła próby z imieniem. W grupie maluchów z opóźnieniami w rozwoju podobne niepowodzenie odnotowano u 39%. Zespół Aparny Nadig próbował powtórzyć badania z udziałem półrocznych niemowląt. Okazały się jednak zbyt małe, aby móc wyciągnąć jakiekolwiek wnioski. Akademicy podkreślają, że test imienny sam w sobie nie może być podstawą do zdiagnozowania autyzmu, stanowi tylko pewnego rodzaju wskazówkę, rodzaj badania przesiewowego. Dziecko, które nie zaliczy próby, wcale nie musi cierpieć na autyzm. Jeśli jednak maluch nie będzie reagował na swoje imię w powtarzanych co jakiś czas próbach, warto na to zwrócić uwagę.
  21. Naukowcy z Rowett Research Institute w Aberdeen skonstruowali sztuczne łożysko, by ujawnić wszelkie tajemnice rozwoju płodu w mrokach macicy matki. Ich wyniki po raz kolejny potwierdziły, jak istotne jest, by ciężarna przestrzegała zrównoważonej diety. Dziecko jest przecież całkowicie zależne od składników odżywczych przekazywanych mu za pośrednictwem łożyska. Co więcej, Szkoci udowodnili, że zmiany w dostarczaniu jednego tylko składnika mogą za sobą pociągać zmiany w zakresie dostaw innych substancji. Wcześniejsze badania wykazały ponadto, że maluchy urodzone przez matki, które nieprawidłowo odżywiały się w czasie ciąży, jako dorośli częściej chorują na nadciśnienie tętnicze i cierpią z powodu otyłości. W jaki sposób utworzono sztuczne łożysko? Najpierw z tkanek płodu pobrano komórki podejrzane o wzrost nowotworowy. Następnie umieszczono je na błonie, aby naukowcy mogli śledzić przepływ składników odżywczych. Najważniejszy wypływający z badań wniosek jest następujący: niezbilansowana dieta w czasie ciąży, bez względu na to, czy chodzi o niedobór żelaza, miedzi czy białek, zakłóca działanie łożyska — tłumaczy szef zespołu badawczego profesor Harry McArdle.
  22. U matek, które w czasie ciąży mają niski poziom witaminy A (retinolu), zwiększa się ryzyko urodzenia dziecka z małymi nerkami. Badania na zwierzętach wskazują na to, że retinol odgrywa ważną rolę w rozwoju nefronów (są to podstawowe jednostki funkcjonalno-strukturalne nerki). Ostatnie studia powiązały ponadto rozmiary nerek przy urodzeniu z ciśnieniem krwi w późniejszym życiu. To wszystko skłoniło dr. Paula Godyera i zespół z McGill University Health Center w Montrealu do porównania stężenia witaminy A matek w czasie ciąży z wymiarami nerek ich potomstwa w momencie narodzin (Pediatric Nephrology). W eksperymencie uwzględniono 48 kobiet z Montrealu i 46 z Bangalore (Indie). U wszystkich ciąża przebiegała bez komplikacji. Trzykrotnie (między 10. a 14., między 20. a 28. i między 32. a 36. tygodniem ciąży) oceniano u nich stopień odżywienia (obecność i stężenie różnych składników) oraz poziom witaminy A we krwi. Rozmiary nerek dzieci ustalano w dwa dni po porodzie za pomocą USG. Naukowcy odkryli, że u mam z Bangalore poziom retinolu był niższy, a ich dzieci miały mniejsze nerki. Współautor badań, dr Kishore Phadke z St. John's Academy of Health Sciences w Bangalore, tłumaczy, że na rozwój nerek u zwierzęcych płodów wpływa pochodna witaminy A, którą matka przekazuje swojemu dziecku. Tę teorię można rozszerzyć także na rozwój ludzkiego układu moczowego. Witamina A jest kluczowa dla liczby powstających nefronów, rozmiarów oraz funkcjonowania nerek [...]. Aby potwierdzić przypuszczenia kanadyjskich i hinduskich akademików, konieczne są dalsze badania. Jak zauważa dr Phadke, w Indiach kobietom nie zaleca się przyjmowania witaminy A w czasie ciąży, ponieważ jej przedawkowanie negatywnie wpływa na płód (a przedział stężeń, który można uznać za tzw. dawkę terapeutyczną, jest naprawdę wąski).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...