Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'dzieci' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 136 wyników

  1. Kobiety o pełniejszych kształtach (tzw. klepsydry) mogą mieć bardziej inteligentne dzieci, ponieważ tkanka tłuszczowa z ich bioder zawiera więcej wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. Są to związki krytyczne dla prawidłowego rozwoju mózgu płodu. Dwóch Amerykanów, William Lassek z Uniwersytetu w Pittsburghu i Steven Gaulin z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, przejrzało dane z Narodowego Centrum Statystyk Zdrowotnych (National Center for Health Statistics). Panowie odkryli, że wyniki uzyskiwane przez dzieci w testach poznawczych były uzależnione od stosunku obwodów talii i bioder ich matek. Wskaźnik ten jest miarą ilości odłożonej na biodrach tkanki tłuszczowej. Najlepsze wyniki osiągały dzieci matek z szerokimi biodrami i niskim stosunkiem talia-biodra (Evolution and Human Behavior).
  2. Przez ponad rok przed złożeniem w ofierze Inkowie tuczyli poświęcane dzieci. Przeprowadzona przez naukowców z Uniwersytetu w Bradford analiza próbek włosów wykazała, że ich dieta w tych dwóch okresach (przed i po podjęciu decyzji o udziale w rytuale) bardzo się różniła. Badano próbki włosów z głowy i znajdowanych w małych woreczkach "dołączonych" do 4 mumii. Dzieciom obcinano włosy dwukrotnie: na rok i na 6 miesięcy przed śmiercią. Na podstawie ich składu chemicznego antropolodzy określili, co składało się na dietę poświęcanych bóstwom (Proceedings of the National Academy of Sciences). Okazało się, że wcześniej dzieci jadły głównie warzywa, m.in. ziemniaki, ale w ostatnim roku życia ich dietę wzbogacono o kukurydzę i białka (prawdopodobnie z mięsa lamy), czyli pokarmy przeznaczone już nie dla chłopów, ale przedstawicieli elit. Biorąc pod uwagę zmiany w diecie i symboliczne obcięcie włosów, wydaje się, że miały miejsce różne wydarzenia, które podnosiły status dzieci. W ten sposób końcowe [i to dosłownie – przyp. red.] odliczanie rozpoczynało się na długo przed złożeniem ofiary – twierdzi szef zespołu naukowców Andrew Wilson. Dalsze badania włosów ujawniły, że na 3-4 miesiące przed śmiercią maluchy rozpoczynały pielgrzymkę w góry, najprawdopodobniej ze stolicy imperium Inków Cuzco. Naukowcy nie wiedzą, jak dzieci umierały, ale zdaje się, że podawano im piwo z kukurydzy i liście koki. Te ostatnie zwiększały wytrzymałość na chłód, koniec końców dzieci umierały jednak z powodu wyziębienia organizmu (hipotermii).
  3. Dzieci umieją rozwiązywać zadania wymagające przybliżonej oceny wyników dodawania i odejmowania (także na stosunkowo dużych liczbach), mimo że nie były wcześniej uczone arytmetyki. Kolejne dowody na niezwykłe umiejętności dzieci zdobyli badacze z dwóch uniwersytetów: w Harvardzie i Nottingham (Nature). Naukowcy sugerują, że mogą być one podyktowane chęcią precyzyjnego określania liczby. Camilla Gilmore, Elizabeth Spelke i zespół przeprowadzili serię eksperymentów z 5- i 6-letnimi maluchami, pochodzącymi z różnych grup społecznych. Byłam zdumiona — powiedziała Spelke, która spodziewała się odkryć coś dokładnie przeciwnego. Oczywiście, wyuczone muszą zostać nazwy cyfr oraz zapis w notacji arabskiej. Ta wiedza nie jest w nas wbudowana, rodzimy się natomiast z podstawowym niesymbolicznym wyczuciem liczby. Pani Spelke podkreśla, że naukowcy od dawna wiedzą, że nie tylko dorośli, ale także dzieci, niemowlęta i zwierzęta mają wyczucie liczb. Tym, co zaskoczyło międzyuczelnianą ekipę, była umiejętność przeniesienia i wykorzystania tej zdolności na symbolicznym już zapisie arytmetycznym. Nie sądziliśmy, że [dzieci] będą umiały tego dokonać. Jedno z zadań z przedstawionych brzdącom brzmiało następująco. Sara ma 64 cukierki. Trzynaście dała innym. Jan ma 34 cukierki. Kto ma więcej? Ilustracją do zadania były uproszczone rysunki twarzy i liczby. Co się okazało? Że większość dzieci, bo aż 65%, udzielała prawidłowej odpowiedzi bez uciekania się do szacowania czy innego typu obliczeń. Naukowcy chcieli sprawdzić, czy maluchy nie nauczyły się po prostu wcześniej dodawania. Kiedy zapytano o dokładną liczbę cukierków, nie umiały jednak prawidłowo odpowiedzieć.
  4. Według nieoficjalnych doniesień, prefektura policji w Osace kupiła 800 kogutów na dach w kształcie niebieskiego króliczka. Będą w nie wyposażane samochody patrolujące ulice wokół szkół. Są dostarczane na zamówienie przez firmę Patlite, która produkuje elektroniczne wyposażenie ostrzegawcze. Stroboskopowe króliki zostały tak zaprojektowane, by przyciągać uwagę dzieci. Nietypowe koguty zaprezentowano na tegorocznym Tokyo Motor Show. Zapraszamy do ich obejrzenia.
  5. Książeczki obrazkowe bawią dzieci, ale dają im też dodatkową korzyść: uczą, w jaki sposób poruszać się w świecie. Dwie badaczki, Australijka Gabrielle Simcock z University of Queensland i Amerykanka Judy DeLoache z University of Virginia, przebadały 132 dzieci w wieku poniżej 30 miesięcy. Chciały sprawdzić, czy potrafią one naśladować działania przedstawione w książeczkach. Rezultaty różniły się w zależności od wieku dziecka oraz od tego, czy w książce zamieszczono zdjęcia, czy rysunki, ale większość maluchów potrafiła odtworzyć książkowe sytuacje. Ta powszechna forma interakcji bardzo wczesnego dzieciństwa dostarcza brzdącom ważnych informacji na temat otaczającego świata — stwierdza Simcock w oświadczeniu. Naukowcy wiedzą, że wielu rodziców czyta swoim pociechom, dlatego postanowili się skupić na zagadnieniu, jaka forma czytania najlepiej wpływa na ich rozwój. W pierwszym eksperymencie rodzice czytali maluchom książeczkę o składaniu grzechotki, w której zamieszczono fotografie dziecka wkładającego kauczukową piłeczkę do plastikowego słoika, a następnie przymocowującego do niego uchwyt. Potem dzieciom dawano wszystkie przedmioty niezbędne do wykonania takiej grzechotki i proszono o powtórzenie całego toku postępowania. Większość potrafiła sobie poradzić z niektórymi czynnościami (gros dzieci wkładało piłeczkę do słoika, część doklejała rączkę). Wszystkie maluchy poradziły sobie lepiej niż grupa kontrolna, której dano elementy składowe grzechotki, lecz nie pokazano instruktażowych rysunków. W drugiej wersji eksperymentu zdjęcia zastąpiono rysunkami. Dzieci w wieku 24 i 30 miesięcy poradziły sobie w takiej sytuacji tak samo dobrze jak przy fotografii, ale nie udało się to już dzieciom 18-miesięcznym. W kolejnej wersji eksperymentu 24- i 30-miesięcznym brzdącom pokazano czarno-białe rysunki (powstały w wyniku przekształcenia zdjęć). Dwulatki wypadły w tej próbie podobnie źle jak grupa kontrolna. Według naukowców, uzyskane przez nich wyniki świadczą o tym, że dzieci najlepiej uczą się na podstawie zdjęć realistycznie oddających rzeczywistość. Im młodsze dziecko, tym trudniej mu ocenić związek między symbolem, także rysunkiem, a tym, co on reprezentuje — napisali badacze na łamach Developmental Psychology. Warto dodać, że wszystkie dzieci potrafiły złożyć grzechotkę, po tym gdy dorosły pokazał im, jak to zrobić.
  6. Profesor Jennifer Dobbs z Purdue University przekonuje, że warto pomyśleć o zastąpieniu czytania dzieciom tuż przed snem bardziej aktywną formą tej czynności: czytaniem wykorzystującym dialog. Wg pani psycholog, wybór technik czytania jest niemal tak samo ważny, jak czas spędzany razem. Czytania przed snem nie należy eliminować, ale z rozwojowego punktu widzenia stanowi ono rodzaj środka uspokajającego. Czytanie dialogowe wymaga wkładu własnego dziecka. Pytania otwarte pozwalają maluchowi zadecydować, o czym chce rozmawiać. Dzieci uczą się lepiej, gdy są zainteresowane tematem. Forma dialogu przyspiesza uczenie i pozwala nabyć umiejętności, które przydadzą się w szkole.
  7. Mężczyźni o niższych głosach mają więcej dzieci. Tacy panowie są przez kobiety uznawani za starszych, zdrowszych i bardziej męskich. Co zrozumiałe, mężczyzn pociągają z kolei kobiety o wyższych głosach, interpretowanych jako przejaw atrakcyjności, kobiecości, dobrego stanu zdrowia i podporządkowania. Wyższy głos brzmi też młodziej. Zespół profesora Davida Feinberga z McMaster University postanowił sprawdzić, czy i jak niski tembr głosu przekłada się na liczbę i przeżywalność potomstwa (Biology Letters). "Odkryliśmy, że wysokość głosu ojca nie wiąże się ze wskaźnikiem śmiertelności dzieci. Panowie z niskimi głosami odnosili jednak większy sukces reprodukcyjny, ponieważ rodziło im się więcej dzieci". Kanadyjczycy analizowali procesy zachodzące w tanzańskim plemieniu Hadza (Hadzabe'e), zamieszkującym tereny wokół jeziora Eyasi. To jedna z ostatnich prawdziwych kultur myśliwsko-zbieraczych. Nie stosuje się tam współczesnych metod kontroli urodzeń, dlatego naukowcy mieli dostęp do danych, na które nie wpływały żadne czynniki zewnętrzne.
  8. Kobiety dotkliwie przeżywają menopauzę. Narzekają na uderzenia gorąca, zmienność nastrojów czy nadmierne pocenie. Trudno tu dostrzec jakieś pozytywy, okazuje się, że jednak istnieją. Z ewolucyjnego punktu widzenia panie przekwitają, by móc zostać dobrymi babciami, zwłaszcza dla dzieci swoich córek. Wiek menopauzy naturalnej wynosi w Polsce 51,25 lat (badania z 2007 roku). Termin menopauza oznacza ostatnią miesiączkę. To kulminacja trwającego kilka lat procesu. Menopauza jest kontrolowana przez geny, co oznacza, że były one faworyzowane przez dobór naturalny. Aby wyjaśnić, jakie funkcje spełnia klimakterium, zaproponowano 2 hipotezy: 1) komplikacje okołoporodowe mogłyby zabić straszą kobietę z większym prawdopodobieństwem niż kogoś młodszego. Nie mogąc po 50. roku życia zajść w ciążę, może ona za to spokojnie wychować swoje najmłodsze dziecko; 2) dzięki menopauzie kobieta może się zająć swoimi wnukami (w kategoriach ewolucyjnych zdaje sobie sprawę z tego, że mają one jej geny). Daryl Shanley i zespół z Newcastle University przeanalizowali 5,5 tys. przypadków narodzin i zgonów w Gambii z lat 1950-1975. Dane dotyczą okresu sprzed wprowadzenia na tym obszarze nowoczesnej opieki medycznej. Naukowcy wierzą, że to doskonała symulacja sytuacji, która była udziałem kobiet podczas ewolucji naszego gatunku. Okazało się, że szanse dziecka na przeżycie zmniejszały się 10-krotnie, jeśli matka zmarła, zanim skończyło 2 lata. Maluchy w wieku od roku do dwóch miały jednak dwukrotnie większą szansę na przetrwanie, jeśli babcia od strony matki nadal żyła. Testując pierwszą z wymienionych hipotez, badacze stworzyli model matematyczny. Dzięki niemu mogli wyliczyć wskaźnik wzrostu populacji w sytuacji, gdyby maksymalny wiek, w którym kobieta może naturalnie począć dziecko, wzrósł z 50 do 65 lat. Wtedy też wzrosłoby prawdopodobieństwo, że matka umrze, zanim jej potomek skończy 2 lata. Naukowcy stwierdzili, że dotyczy to zbyt małej liczby dzieci, żeby znacząco (pod względem statystycznym) wpłynąć na wzrost populacji. Falsyfikując drugą teorię, że kobieta obciążona swoimi własnymi dziećmi nie będzie w stanie pomagać córce w wychowaniu jej potomstwa, biolodzy modelowali populację, w której wolne babcie 2-krotnie zwiększały przeżywalność wnucząt. Następnie manipulowali wiekiem menopauzy. Kiedy wiek ten wzrastał, malała liczba dysponujących wolnym czasem babć. Kiedy ostatnia miesiączka przypadała na 50. rok życia, ok. 60% dzieci miało żyjącą babcię, która nie wychowywała już swoich dzieci. Kiedy menopauza przypadała na 65. rok życia, odsetek ten spadał do 10% – tłumaczy Shanley. Wywierały one nieznaczny wpływ na przeżywalność pojedynczych maluchów, ale jeśli wziąć pod uwagę populację jako całość, spełniały naprawdę ważną funkcję. Gdy menopauza występowała później, populacja powiększała się wolniej, a nawet odnotowywano spadek jej liczebności. Optymalny wiek na przekwitanie to 50. rok życia, czyli tak jak w naturze...
  9. Ziewanie jest zaraźliwe. Prawda czy fałsz? Prawda, ale nie w odniesieniu do dzieci autystycznych. Atsushi Senju i zespół z Birkbeck College w Londynie oparli się na teorii, że przynajmniej częściowo podstawę ziewania stanowi empatia, a ta jest upośledzona u osób z autyzmem. Oznacza to, że proces zarażania się ziewaniem powinien być u nich zaburzony. Aby przetestować tę hipotezę, 49 dzieciom w wieku 7 lat i starszym wyświetlano filmy z ludźmi, którzy albo ziewali, albo po prostu otwierali i zamykali usta. Połowę badanych stanowiły maluchy ze zdiagnozowanym autyzmem. Ziewające twarze wywoływały u nieautystycznych dzieci dwa razy więcej ziewnięć niż u ich chorych rówieśników (Biology Letters). Widok nieziewających ludzi wywoływał u obu grup podobną niewielką liczbę ziewnięć, co oznacza, że zaobserwowane zjawisko nie jest efektem tego, że zdrowe maluchy po prostu generalnie więcej ziewają. Eksperyment przeprowadzono z udziałem dzieci, ponieważ są one mniej skłonne do świadomego hamowania ziewania. Naukowcy podejrzewają jednak, że autystyczni dorośli są również mniej podatni na zaraźliwe ziewanie. To kolejny fragment autystycznej układanki – deficyty w zakresie pewnego rodzaju komunikacji społecznej – opowiada Steven Platek, psycholog ewolucyjny z Uniwersytetu w Liverpoolu, który zajmował się w przeszłości zaraźliwym ziewaniem. Opisywane studium potwierdza jego wcześniejsze odkrycie, że bazuje ono na podobnych połączeniach mózgowych co empatia. Wysnuto wiele teorii, dlaczego ziewanie jest zaraźliwe. Bez względu na to, czemu się tak dzieje, trzeba znaleźć odpowiedź na pytanie, jak do tego dochodzi. Niektórzy badacze przypuszczają, że zaangażowane są w to neurony lustrzane, które aktywują się nie tylko wtedy, kiedy ich "właściciel" wykonuje dany ruch, ale również wtedy, kiedy ktoś inny zachowuje się w określony sposób. Uważa się, że neurony lustrzane umożliwiają ludziom naśladowanie pozostałych przedstawicieli naszego gatunku, a ich działanie ulega u autystyków zaburzeniu. Niewykluczone, że zaraźliwe ziewanie ma coś wspólnego z naśladownictwem – zgadza się Atsushi Senju. Sądzi jednak, że ziewanie jest raczej podchwycone, a nie świadomie naśladowane. Może więc nie być kontrolowane przez układ zarządzający aktami podlegającymi w większym stopniu woli. Inne wytłumaczenie zjawiska niezarażania się ziewaniem przez dzieci autystyczne jest takie, że nie zauważają one tego aktu, ponieważ skupiają się na niewłaściwej części twarzy. Normalnie ludzie poświęcają największą uwagę oczom, ale osoby z autyzmem koncentrują się na ustach. Tymczasem najważniejszy bodziec uruchamiający zaraźliwe ziewanie stanowią raczej półprzymknięte powieki, a nie z rozdziawione usta – argumentuje Platek. W populacji zdrowych osób także obserwuje się różne reakcje (silniejsze lub słabsze) na ziewającego człowieka. Zmienność ta wskazuje, że mamy do czynienia z pewnym kontinuum, na którego końcu plasują się autystycy i ludzie z podobnymi zaburzeniami. W przyszłości Senju chce zbadać rozwój zaraźliwego ziewania u dzieci.
  10. Profesor Monty Mythen z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) postanowił zabrać czworo swoich dzieci na wyprawę na najwyższy szczyt świata: Mount Everest. Oprócz 13-letniego Patricka, 11-letniej Charlotte, 8-letniej Alice i 6-letniego Toma w Himalaje pojedzie jeszcze pięcioro maluchów. Naukowcy z UCL i Great Ormond Street Hospital chcą sprawdzić, jak tak młode organizmy radzą sobie z niedoborem tlenu na dużych wysokościach. Lekarze mają monitorować ciśnienie, tętno, pracę płuc oraz wzorce snu każdego małego himalaisty. Młodsze dzieci zakończą wyprawę w położonym na wysokości 3.500 metrów n.p.m. obozie w Namche Bazaar, starsze, jeśli będą w stanie, wespną się jeszcze o 1.900 metrów wyżej, do bazy pod samym szczytem (5.350 m n.p.m.). Uzyskane w ten sposób wyniki pomogą w leczeniu wcześniaków, anemii sierpowatej, mukowiscydozy oraz wad wrodzonych płuc.
  11. Samce ryb posługują się (podobnie jak ludzie) zaawansowanymi metodami logicznego wnioskowania, by ocenić swojego potencjalnego rywala. Afrykańskie gębacze trójbarwne (Astatotilapia burtoni) obserwują, jak inne samce bronią swojego terytorium i na tej podstawie decydują, z którym mogą stoczyć wygraną walkę o poprawę statusu społecznego. Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda po raz pierwszy zaobserwowali u gębaczy zdolność wnioskowania cechy przechodniości (np. jeśli A>B i B>C, to A>C). Umiejętność ta występuje u małych dzieci (wg szwajcarskiego psychologa dziecięcego J. Piageta, wykształca się do 7. roku życia), naczelnych oraz szczurów. Nigdy nie opisano jej w odniesieniu do ryb. Nasze badania wykazały, że ryby posługują się takim typem wnioskowania, aby ocenić swoją pozycję w hierarchii społecznej — tłumaczy Russell Fernald, profesor nauk biologicznych. To zadziwiające, że dokonywały tego pośrednio, poprzez zwykłą obserwację zmagań innych samców. Hierarchia jest ustalana w bardzo prosty sposób: samiec, który ciągle przegrywa, zajmuje niższe miejsce na drabinie społecznej. Dokonania zespołu Fernalda opisano na łamach pisma Nature. Badacze zademonstrowali istnienie wnioskowania cechy przechodniości w serii eksperymentów akwariowych, w czasie których 8 obserwatorów przyglądało się pozostałym samcom "w akcji". Nieprzypadkowo do studium wybrano gębacze trójbarwne. Na ich głowie znajduje się ciemny pas, który chwilowo znika, gdy pokonana ryba ratuje się ucieczką. Kiedy zakończyły się już wszystkie bójki, biolodzy filmowali, jak obserwatorzy wybierają przeciwnika dopasowanego do własnych możliwości. Odnotowywali też czas spędzany w pobliżu poszczególnych osobników, który odzwierciedlał ich preferencje. Niemal wszyscy obserwatorzy wybierali najsłabszą rybę. Nasz eksperyment pokazał, że gębacze trójbarwne oceniają swoje szanse na zwycięstwo, wykorzystując obserwację. Z ewolucyjnego punktu widzenia wnioskowanie cechy przechodniości pozwala zaoszczędzić czas i energię.
  12. Firma badawcza NPD Group opublikowała trzeci już raport dotyczący używania najnowszych technologii przez dzieci. Do przeprowadzenia „Kids and Consumer Electronics Trends III” wykorzystano internetowe kwestionariusze skierowane do osób w wieku co najmniej 25 lat, które mają dzieci w wieku 4-14 lat. Okazało się, że średni wiek, w którym dzieci zaczynają używać elektronicznych gadżetów, znacząco się obniżył. Jeszcze w 2005 roku wynosił on 8,1 roku, teraz urządzenia elektroniki domowej są wykorzystywane przez najmłodszych w średnim wieku 6,7 lat. Najwcześniej dzieci zaczynają używać telewizora i komputera stacjonarnego. W tym przypadku wiek inicjacji wynosi 4-5 lat. Najpóźniej wykorzystywane są satelitarne odbiorniki radiowe i przenośnie odwarzacze multimedialne. Wykorzystują je „dopiero” 9-latkowie. Porównując wyniki z rokiem 2005 największy spadek wieku inicjacji zauważono przy używaniu odtwarzaczy DVD i telefonów komórkowych. Co ciekawe, w porównaniu z rokiem 2005 spadła zarówno liczba urządzeń, jak i liczba używających je dzieci. Ma to związek z ogólnym spadkiem urządzeń elektronicznych w naszych domach. Co czwarty badany przyznał, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy w jego gospodarstwie domowym nie pojawiło się żadne nowe urządzenie elektroniczne. Spadek ogólniej liczby urządzeń używanych przez dzieci nie przeszkodził wzrostowi ich liczby w poszczególnych kategoriach. Największy wzrost zanotowano wśród odtwarzaczy multimedialnych, przenośnych konsoli do gier i aparatów cyfrowych. Dzieciom przybyło też sporo telefonów komórkowych i przenośnych odtwarzaczy DVD. Decydującym czynnikiem jest tutaj postawa rodziców. Dzieci używają gadżetów, jeśli robią to ich rodzice. Najczęściej wykorzystywanymi przez dzieci urządzeniami elektronicznymi są telewizory (5,8 dnia w tygodniu), telefony komórkowe (4,3 dnia) i cyfrowe magnetowidy (4,1). Średnio najmłodsi używają domowej elektroniki przez niemal 3 dni w tygodniu. Badania wykazują, że istnieje spory popyt na dziecięce wersje „dorosłych” urządzeń, chociaż zainteresowanie nimi ze strony rodziców spadło w ciągu ostatniego roku z 83 do 74 procent. Oczywiście „dorosłe” wersje sprzedają się znacznie lepiej. Jedynym wyjątkiem są tutaj gry wideo.
  13. Amerykańska astronautka Sunita Williams weźmie 16 kwietnia udział w maratonie bostońskim. Nie byłoby w tym niczego zaskakującego, tyle że 41-latka przebywa właśnie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i nie wróci z niej prędzej niż za 3-4 miesiące. Kobieta przebiegnie dystans 42,2 km na bieżni znajdującej się w kapsule. Biorąc pod uwagę jej względną prędkość, podczas maratonu co najmniej dwukrotnie okrąży Ziemię. Chce w ten sposób zachęcić dzieci do aktywności fizycznej. Williams zakwalifikowała się do maratonu bostońskiego w styczniu zeszłego roku, kiedy znalazła się wśród 100 kobiet, które z najlepszym czasem ukończyły maraton w Houston. Równocześnie z astronautką, ale już po twardym gruncie, pobiegną jej siostra Dina Pandya oraz przyjaciółka, także astronautka, Karen Nyberg. Impreza rozpocznie się o 16 naszego czasu, ale NASA nie wie, czy Williams wyruszy dokładnie wtedy, ponieważ pracownicy stacji wstają o wiele wcześniej. Aby w warunkach mikrograwitacji utrzymać masę mięśniową oraz gęstość kości na stałym poziomie, Amerykanka biega na orbicie okołoziemskiej 4 razy w tygodniu (są to 2 krótsze i 2 dłuższe biegi). Oprócz tego ma do dyspozycji rower stacjonarny oraz urządzenia do treningu wagowego.
  14. Dzieci autystyczne mają ogromne trudności z określaniem stanu emocjonalnego innych osób na podstawie wyrazu twarzy, zwłaszcza oczu i układu otaczających je mięśni. Naukowcy z Uniwersity of Nottingham wykazali jednak, że udaje im się to, jeśli oglądają animowane buzie (Child Development). Naukowcy zastosowali technikę zwaną zamrażaniem (freezing). Unieruchamiali albo usta, albo oczy (były one statyczne i neutralne), sprawdzając tym samym, jak ważne dla określenia stanu emocjonalnego drugiego człowieka są określone regiony twarzy. W pierwszym eksperymencie wzięło udział 18 dzieci z autyzmem w wieku od 10 do 14 lat. Radziły sobie zarówno z dynamicznymi, jak i statycznymi wyrazami twarzy, ale wypadły gorzej od osób zdrowych. Określanie czyjegoś stanu emocjonalnego było dla nich łatwiejsze, gdy dysponowały całościową mimiką niż wtedy, kiedy usta lub oczy w ogóle się nie poruszały i niczego nie wyrażały. W drugim eksperymencie również wzięło udział 18 dzieci autystycznych w wieku 11-15 lat. Były one równie skuteczne w rozpoznawaniu stanów emocjonalnych innych ludzi, co maluchy bez autyzmu i to bez względu na to, czy widziały same oczy, czy oczy umieszczone na twarzy. Wyniki wcześniejszych badań wskazywały, że dzieci i młodzież z autyzmem mają problemy z określeniem emocji na podstawie wyrazu twarzy, ale nasze rezultaty sugerują, że nie dzieje się tak w związku z niezdolnością do interpretowania wyrazu oczu — twierdzi Elisa Back. Co więcej, podczas wnioskowania o uczuciach dzieci autystyczne wydają się w dużej mierze polegać właśnie na oczach i ustach. Poprzednie studia bazowały na metodach polegających na prezentowaniu badanym statycznych fotografii. Eksperymenty naszego zespołu unaoczniły, iż dokładniejszą miarę zdolności osób autystycznych uzyskamy, odwołując się do zaawansowanych technik obrazowania cyfrowego z animowanymi wyrazami twarzy.
  15. Wyciąg z kory drzewa Tabebuia avellanedae (Pau D'Arco, Ipê-roxo lub La Pacho) z Ameryki Południowej znajdzie prawdopodobnie zastosowanie w leczeniu glejaka siatkówki (siatkówczaka). Jest to rzadki nowotwór, występujący u niemowląt oraz małych dzieci.Źródła podają, że w Polsce odnotowuje się 20-30 przypadków siatkówczakarocznie (stanowi on 2-4% wszystkich chorób onkologicznych wiekudziecięcego). W 30% nowotwór występuje dwustronnie, w 70% tylko po jednej stronie. W ok. 40% przypadków ma on charakter dziedziczny. Podczas leczenia należy wyeliminować wszystkie zmienione chorobowo komórki, w krańcowych przypadkach konieczne staje się usunięcie gałki ocznej. Jeden z czynników ryzyka to starszy wiek rodziców. Jeśli dana osoba miała dwustronnego siatkówczaka, raczej nie powinna mieć dzieci. Guz rozwija się z komórek siatkówki, stąd jego nazwa. Rzadko rozpoznaje się go po urodzeniu, najczęściej chorobę diagnozuje się w wieku 18 miesięcy. Do objawów należą: zez, zaburzenia widzenia, tzw. kocie oko, wypchnięcie gałki ocznej, a także, gdy nowotwór bardzo się rozrósł i wypełnia gałkę oczną, jaskra, oczopląs i wylewy. Bardzo dużo przypadków glejaka siatkówki diagnozuje się w krajach rozwijających się. Jeśli choroba nie jest leczona, dziecko umiera w ciągu 2-4 lat. Odpowiednio wcześnie wykryty siatkówczak jest w 85-90% uleczalny. Terapia polega na chirurgicznym usunięciu tkanki nowotworowej, radio- i chemioterapii. Te ostatnie dają jednak sporo efektów ubocznych. Wskutek chemioterapii dziecko może utracić słuch, doznać uszkodzenia nerek czy zachorować na białaczkę. Coraz rzadziej stosowana obecnie radioterapia wywołuje z kolei zniekształcenia ciała. Dlatego też zespół dr Joan O'Brien z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco postanowił wypróbować nietoksyczny środek roślinny, który wykazał już swoją skuteczność m.in. w walce z nowotworami piersi i prostaty. Na cel obrano ekstrakt z kory drzewa, który zawiera beta-lapachon. W niewielkich dawkach związek ten uruchamia śmierć komórek wskutek apoptozy, ponadto hamuje szybki wzrost komórek guza (Eye). Co ważne, wydaje się, że działa wybiórczo tylko na komórki zmienione chorobowo.
  16. Holenderscy naukowcy opracowali elektroniczną zabawkę, która wspiera rozwój językowy, a zwłaszcza naukę nowych słów, u dzieci autystycznych. W ramach pracy dyplomowej Helma van Rijn z Politechniki w Delft testowała prototyp urządzenia LINKX na serii spotkań z trojgiem chorych maluchów. Robbert, Beer i Jacob mają od 3 do 5 lat. Osoby z autyzmem nie potrafią uchwycić znaczenia słów, dlatego van Rijn uznała, że najlepiej uczyć dzieci nazw obiektów z bezpośredniego otoczenia. Dla takich brzdąców powtarzanie, sprzężenie zwrotne i nagrody mają bardzo duże znaczenie. Często dysponują one doskonałą pamięcią i lubią zabawki, które można w jakiś sposób zorganizować. LINKX składa się z dosyć dużych klocków, które należy dopasować do konkretnego przedmiotu. Obiekty, np. stół, akwarium czy drzwi, wyposażono w niewielką kolorową diodę i coś w rodzaju wtyczki. Jeśli dziecko przyłoży do przedmiotu właściwy klocek, zaczyna się on jarzyć w tym samym kolorze, co światełko przy obiekcie. W tym samym czasie może usłyszeć odpowiednią nazwę, wypowiadaną przez swojego rodzica (nazwy przedmiotów nagrano oczywiście wcześniej). Van Rijn tłumaczy, że posłużyła się "mowogramami", czyli piktogramami połączonymi z dźwiękiem. Po wielu powtórzeniach dzieci wypowiadały właściwe nazwy, wyprzedzając elektronicznego pomocnika. Duże znaczenie miała tu jednoczesna stymulacja wielu zmysłów oraz wzmacnianie poczucia kontroli nad otoczeniem (sprawstwa). Kiedy do obiektu przykłada się zły klocek, "rodzic" nie wypowiada żadnego słowa. Bloczki można grupować po 3 (układać pociąg). Wtedy środkowy klocek zapala się i słychać dźwięk oznaczający dany przedmiot. I dzieci, i rodzice bardzo pozytywnie zareagowali na zabawkę. Wydaje się, że maluchy naprawdę nauczyły się kilku nowych słów, trzeba to jednak będzie sprawdzić. LINKX bazuje na technikach mapowania kontekstu. Oznacza to, że naukowcy zaznajomili się z problemem, spotkali z dziećmi i ściśle dopasowali zabawkę do ich możliwości oraz potrzeb. Niezwykle istotne są tu okoliczności, w jakich urządzenie będzie wykorzystywane.
  17. Czy ludzie równie chętnie pomogą kuzynom ze strony matki jak kuzynom ze strony ojca? Wydawałoby się, że nie powinny się tu uwidaczniać żadne różnice, tak jednak nie jest... Joonchwan Jeon oraz David Buss, psycholodzy z University of Texas w Austin, zebrali grupę 95 wolontariuszy w wieku od 18 do 27 lat. Przed przystąpieniem do eksperymentu uczestników poinformowano, że podczas odpowiadania na pytania mają brać pod uwagę wyłącznie osoby, z którymi łączą ich więzi krwi. Następnie naukowcy poprosili o ocenę, z jakim prawdopodobieństwem weszliby do płonącego budynku, by uratować życie kuzyna/kuzynki. Analizując uzyskane dane, psycholodzy uwzględniali różne czynniki, m.in.: podobieństwo wieku, stopień nasilenia kontaktów oraz miejsce zamieszkania (blisko czy daleko od siebie). Badani byli najbardziej altruistyczni w stosunku do kuzynów ze strony matki. Na pierwszym miejscu pod względem chęci udzielenia pomocy znalazły się dzieci sióstr matki, na drugim (ex aequo) uplasowali się potomkowie wujów i ciotek ze strony ojca, a na szarym końcu dzieci stryjów. Badacze podali dwa wyjaśnienia zaobserwowanego zjawiska. Pierwsze bazuje na twierdzeniach biologii ewolucyjnej i koncepcji niepewności ojcostwa. Matka jest w 100% przekonana o tym, że dziecko dziedziczy jej geny, ponieważ poczyna się ono w jej łonie. W przypadku ojców nie ma biologicznej gwarancji, że dzieci, które wychowują, nie są im genetycznie obce — wyjaśnia Pasco Fearon, psycholog z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego. Ludzie wykazują fizyczną i psychologiczną tendencję do faworyzowania własnych genów. Znaleźć je mogą np. u swoich dzieci lub rodzeństwa. Nasze wyniki potwierdzają hipotezę, że ludzie rozwinęli psychologiczną adaptację, która reguluje wybiórczy altruizm w stosunku do kuzynów. Jest ona wrażliwa na zmienną liczbę wskazówek świadczących o niepewności ojcostwa, charakterystyczną dla poszczególnych "kategorii" kuzynów. Na chęć udzielenia pomocy wpływa też bliskość emocjonalna w okresie dorosłości. Większą zażyłość odnotowywano w parach siostrzanych niż bratersko-siostrzanych. Dr Fearon przestrzega, że nie wiadomo, czy podobne wyniki uzyskano by w innych kulturach, dla których charakterystyczna jest inna struktura rodziny.
  18. Starsi ludzi umieją sobie lepiej poradzić ze złymi wieściami niż ich dzieci czy wnuki, dlatego też grają bardziej ryzykownie, a straty robią na nich mniejsze wrażenie — uważają amerykańscy badacze. Studium finansowane przez National Institute of Aging wykazało, że ludzie w jesieni życia inaczej przetwarzają negatywne informacje i reagują na nie w mniejszym stopniu niż osoby młodsze. W badaniach Stacey Wood, która jest neuropsychologiem i pracuje w kalifornijskim Scripps College, grupom starszych i młodszych dorosłych pokazywano 2 zestawy zdjęć: nieprzyjemne, przedstawiające np. nieżywe zwierzęta, oraz wywołujące pozytywne emocje, np. pucharek lodów. W czasie oglądania rejestrowano aktywność mózgu wolontariuszy. Jako grupa starsi dorośli rzadziej stawali się przygnębieni, a negatywne informacje wpływały na nich w mniejszym stopniu — powiedziała Reuterowi Wood. Wood i dr Michael Kisley przyglądali się także reakcjom ludzi w różnym wieku na przegraną w grach hazardowych. Okazało się, że staruszkowie zwracali mniejszą uwagę na niepowodzenia. Młodsi dorośli bardzo szybko uczyli się, że należy się trzymać z dala od stołów z wysokimi przegranymi. Starsi w większym stopniu tolerowali przegrane i byli bardziej skłonni zaryzykować remisem, mając nadzieję na odegranie się. Przed końcem gry zaczynali się jednak zachowywać jak młodsi ludzie. Wood podkreśla, że mniejsza wrażliwość staruszków wcale nie musi się wiązać z lepszym samopoczuciem.
  19. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale jednak... Dzieci, które jedzą za mało tłuszczów, mogą stać się osobami z nadwagą. Badacze ze Szwecji odkryli, że spożywanie właściwego ich rodzaju pozwala utrzymać wagę w normie. Maluchy ze znaczną nadwagą jadły niewiele nienasyconych kwasów tłuszczowych, występujących w rybach, oliwie z oliwek i warzywach. Naukowcy z Uniwersytetu w Goteborgu przyglądali się nawykom żywieniowym i trybowi życia niemal 200 czterolatków. Na podstawie wskaźnika masy ciała (BMI) u 23% dzieci stwierdzono nadwagę, a u 2% otyłość. Większość maluchów pochodziła z rodzin o dobrej pozycji socjoekonomicznej. Badanie ujawniło, że waga dzieci wzrosła, ponieważ organizm magazynował za dużo tłuszczu. Wbrew pozorom, brzdące jedzące najwięcej tłuszczów wcale nie ważyły najwięcej. Milusińcy spożywający ich mniej mieli wyższe wskazania BMI. Naukowcy uważają, że wszystkiemu winien jest niedobór kwasów omega-3, występujących głównie w tłuszczach rybich (uzyskiwanych m.in. ze śledzi, makreli i sardynek). Co trzecie badane dziecko jadło za mało tłuszczów nienasyconych, a przede wszystkim kwasów typu omega-3. Ta grupa maluchów ważyła znacznie więcej niż pozostali uczestnicy studium. Odkrycie zespołu pokrywa się z wynikami innych badań, które wykazały niedobór omega-3 u otyłych dzieci — powiedział szef badań, Malin Haglund Garemo. Dieta wielu dzieci znacznie odbiegała od zaleceń specjalistów ds. żywienia. Zamiast 400 gramów warzyw i owoców dziennie młodzi Szwedzi zjadali ich jedynie 140. U jednej piątej badanych występowały niedobory wapnia, a u 70% niedostatek żelaza. Aż u jednej czwartej dzieci podstawowe źródło energii stanowiły słodycze, lody, ciasteczka i napoje gazowane. Kluczowe odkrycie szwedzkiego zespołu jest jeszcze bardziej przerażające: brzdące z najwyższym poziomem insuliny przytyły najwięcej od chwili narodzin. Związek ten był silniejszy w przypadku dziewczynek. U dziewcząt jedzących więcej tłuszczów nienasyconych wytwarzało się mniej insuliny. Chcemy przeprowadzić więcej badań, by sprawdzić, czy wczesny wzrost stężenia insuliny stanowi przyczynę otyłości. Gdyby się to potwierdziło, otrzymalibyśmy wyniki sprzeczne z obiegową opinią, że tłuszcz wpływa na zwiększenie produkcji insuliny wskutek oporności na działanie tego hormonu. Swedish Research Council opublikował raport akademików z Goteborga w Internecie.
  20. Jak twierdzą autorzy artykułu opublikowanego na łamach pisma Journal of Pediatrics, młodsze dzieci (niemowlęta i raczkujące) trzeba zaszczepić dwukrotnie, by nie zachorowały na grypę, zapalenie płuc i choroby grypopodobne. Pojedyncze szczepienie nie daje żadnych efektów. Dr Mandy A. Allison i zespół z University of Utah w Salt Lake City badali skuteczność dwóch szczepionek przeciwgrypowych: zalecanej obecnie dwudawkowej oraz jednodawkowej. Analizowali dane 5193 dzieci w wieku od 6 do 21 miesięcy, które pojawiły się w sezonie grypowym 2003-2004 w 5 praktykach lekarzy rodzinnych w Denver. Średni wiek brzdąców wynosił 15 i pół miesiąca. Dzieci uznawano za częściowo zaszczepione, gdy otrzymały jedną dawkę szczepionki ponad dwa tygodnie przed zachorowaniem, a za w pełni zaszczepione, gdy otrzymały obie dawki szczepionki ponad 14 dni przed pierwszą wizytą u pediatry. U 28% maluchów zdiagnozowano chorobę grypopodobną, a u 5% zapalenie płuc/grypę. Pełne szczepienie było skuteczne w 69%, jeśli chodzi o zapobieganie schorzeniom przypominającym grypę, i w 87% w odniesieniu do samej grypy i zapalenia płuc. Efektywność szczepienia małych dzieci przypomina więc skuteczność szczepień u dorosłych. Dzieci częściowo zaszczepione chorowały tak często, jak maluchy w ogóle nieszczepione.
  21. Niewiele osób wie, że popularne zioło przyprawowe, kolendra, może pomóc cierpiącym z powodu pogorszenia wzroku. Według hinduskiego Central Council for Research in Ayurveda and Siddha, które podlega Ministerstwu Zdrowia i Dobrostanu Rodziny, picie niewielkich ilości soku z liści kolendry z miodem korzystnie wpływa na wzrok. Zaleca się przyjmowanie 2 do 3 łyżeczek ekstraktu z 5-10 g miodu. Mikstura pomaga w największym stopniu dzieciom, osobom w podeszłym wieku oraz ludziom, którzy spędzają wiele godzin przed monitorem komputera.
  22. Dorośli mieszkający z dziećmi jedzą więcej tłuszczów nasyconych niż ich bezdzietni rówieśnicy. Amerykańscy naukowcy wyliczyli, że estradawki tłuszczu sumują się tygodniowo w odpowiednik mrożonej pizzy pepperoni. Badacze z University of Iowa oraz University of Michigan Health System przyjrzeli się nawykom żywieniowym 6.600 dorosłych z USA. Rodzice zjadali dziennie średnio o 4,9 g więcej tłuszczu (1,7 g stanowiły tłuszcze nasycone) od ludzi nieposiadających dzieci (Journal of the American Board of Family Medicine). Żywieniowcy pytali uczestników eksperymentu o to, co jedli w ciągu ostatnich 24 godzin i jak często spożywają wysokotłuszczowe pokarmy. Dorośli mieszkający z dziećmi częściej sięgali po wstępnie preparowane wygodne dania z większą zawartością tłuszczu, takie jak lody czy słone przekąski. Ważną implikacją badania jest konstatacja, że zdrowe zmiany w sposobie odżywiania się nie mogą dotyczyć jednostek, ale całej rodziny — podkreśla dr Helena Laroche z University of Iowa. Lekarze i dietetycy powinni pomóc rodzinom dopasować zdrowe jedzenie do napiętego harmonogramu dnia i ciągłego braku czasu. Trzeba przeprowadzić kolejne badania, by stwierdzić, dlaczego dorośli z dziećmi jedzą więcej tłuszczu i czy istnieją różnice w konsumpcji związane z wiekiem potomstwa. Doktor Laroche podaje kilka rad dla rodziców. Oto one:Poukładaj w różnych miejscach domu pocięte na cząstki lub plasterki owoce i marchewkę. Zarówno dorosłym, jak i maluchom łatwo będzie po nie sięgnąć;Wybieraj popcorn i paluszki czy precelki, a nie zdecydowanie tłustsze chipsy ziemniaczane;Dzieci, które skończyły 2 lata, powinny pić odtłuszczone, a nie pełnotłuste mleko;Gotuj i piecz na oliwie z oliwek. Unikaj smażenia na maśle, margarynie oraz smalcu;Dania z fast foodu i pizzę zamawiaj raz w tygodniu lub jeszcze rzadziej;Kiedy jecie rodzinnie poza domem, wybierajcie z menu zdrowsze potrawy. Zamawiajcie mniejsze porcje i dzielcie się nimi;Nie poddawajcie się, nawet jeśli dziecko odmówi zjedzenia czegoś. Laroche podkreśla, że maluchy muszą się zetknąć z nowym daniem lub produktem kilka razy, zanim naprawdę go popróbują po raz pierwszy.
  23. Dzieci, które jedzą duże ilości produktów pełnoziarnistych oraz ryb, rzadziej chorują na astmę — donoszą naukowcy na łamach pisma Thorax. Wzrost częstości występowania astmy w zachodnich społeczeństwach może być związany ze zmianami w sposobie odżywiania — piszą dr H.A. Smit i zespół z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego i Środowiska w Bilthoven. Naukowcy odnotowują, że studia wykazały spadek częstości występowania astmy wraz ze wzrostem ilości spożywanych owoców, warzyw, nabiału i produktów pełnoziarnistych oraz ryb. Badacze przeanalizowali dane 598 holenderskich dzieci w wieku od 8 do 13 lat, uzyskane w International Study on Allergy and Asthma in Childhood 2 (ISAAC-2). Rodzice wypełniali wtedy kwestionariusz dotyczący diety swoich pociech. Zadawano też pytania na temat świszczącego oddechu i astmy, wykonano również odpowiednie testy medyczne. Nie zaobserwowano jednoznacznego związku między astmą/świszczącym oddechem a konsumpcją owoców cytrusowych, warzyw i nabiału, zauważono go natomiast w przypadku ryb i produktów pełnoziarnistych. Świszczący oddech występował u 19,4% dzieci z niskim spożyciem obu wymienionych typów pokarmów, w porównaniu do 4,2% maluchów z wysokim spożyciem ryb i pełnych ziaren. W przypadku astmy odsetek ten wynosił, odpowiednio, 16,7 i 2,8%. Ziarna i ryby zmniejszały ryzyko wystąpienia świszczącego oddechu o, odpowiednio, 54 i 66 procent, a prawdopodobieństwo zachorowania na astmę o 45 i 56%.
  24. Pozostawianie dzieci śpiących bez dozoru w fotelikach samochodowych może być niebezpieczne dla ich zdrowia, a nawet życia. Wiele razy dowiedziono, że prawidłowo zamontowane (w pozycji półleżącej) foteliki chronią dzieci podczas wypadku, ale w pewnych sytuacjach przyczyniają się do zmniejszenia ilości dostarczanego brzdącowi tlenu. Dr Alistair Jan Gunn z University of Auckland i zespół analizowali dane 43 niemowląt, które w latach 1999-2000 trafiły do Auckland Cot Monitoring Service. Dziewięcioro dzieci spało w foteliku w zapiętych pasach. We wszystkich przypadkach poza jednym niemowlęta siedziały w mniej lub bardziej wyprostowanej pozycji. Dziewięć niemowląt w wieku od 3 dni do 6 miesięcy ważyło przy urodzeniu średnio 3,12 kg. Jedno dziecko było wcześniakiem, pozostałe przyszły na świat w terminie. Pięć na dziewięć matek to palaczki. Siedząc w foteliku, wszystkie dzieci miały niebieskawy odcień skóry, a 4 opisano jako wiotkie i słabo reaktywne. W każdym przypadku resuscytacja przebiegła pomyślnie i zazwyczaj polegała na uniesieniu malucha i lekkim potrząsaniu lub oklepywaniu pleców. Badacze podkreślają, że kiedy odtworzono zaistniałe okoliczności, głowa niemowlęcia przeważnie pochylała się ku przodowi, dziecko było przypięte pasami i usadowione na płaskiej powierzchni. Gunn uważa, że nieszczęściom można zapobiec, nie dopuszczając do chwiania się główki na wszystkie strony. Szczegółowy opis badań znajduje się w British Medical Journal.
  25. Zazwyczaj dzieci uczą się odróżniać prawdę od fikcji w wieku 3-5 lat. Nasze badania zapewniają nowy wgląd w rozwój dziecięcej zdolności odróżniania prawdy od fikcji — napisała w relacji prasowej Jacqueline Woolley, profesor psychologii na University of Texas w Austin. Zespół Woolley badał dzieci w wieku od 3 do 6 lat. Czytano im historie oparte albo na faktach, albo baśniowe. Następnie maluchy proszono o określenie, która słowa oznaczają coś realnie istniejącego, a które coś wymyślonego. Zgodnie z oczekiwaniami, młodsze dzieci wszystko uznawały za prawdę, a starsze potrafiły powiedzieć: "to jest wymyślone, a to prawdziwe". Naukowcy odkryli jednak coś jeszcze. Umiejętność odróżniania prawdy od fikcji jest zależna nie tylko od wieku, ale i od kontekstu. Po usłyszeniu prawdziwej historii, dzieci spodziewały się tego samego, a nie mieszanki faktów i mitów. Natomiast po historii zmyślonej większa liczba wyrazów w teście słownym pochodziła, według nich, ze świata baśni.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...