Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'dieta' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 138 wyników

  1. Kobiety, które są stale na diecie, tyją w ciąży więcej niż panie nieprzejmujące się tak bardzo jedzeniem (Journal of the American Dietetic Association). Dr Anna Maria Siega-Riz z Uniwersytetu Północnej Karoliny tłumaczy, że kobietom przekazuje się następujący komunikat: Jesteś w ciąży, więc możesz teraz jeść wszystko, na co tylko masz ochotę. Tymczasem, wg najnowszych doniesień, w pierwszym trymestrze nie ma potrzeby zwiększania dziennej liczby kalorii. Dopiero w drugim trzeba zacząć jeść za dwoje, czyli o 340 kalorii więcej. Od 7. do 9. miesiąca należy pomyśleć o zapewnieniu 450 dodatkowych kalorii. Pani doktor przyznaje, że coraz więcej kobiet za dużo przybiera na wadze. Może być tak, że panie, które nawykowo stosują diety, tyją więcej z powodów fizjologicznych. Bardziej prawdopodobne jednak, że traktują ciążę jako okres wyzwolenia się z karbów. Aby zbadać związek pomiędzy nawykami żywieniowymi sprzed ciąży a wzrostem wagi podczas ciąży, zespół śledził losy 1223 kobiet. Brały one udział w studium przedwczesnego porodu i rozwoju płodu. Wszystkie ochotniczki wypełniały kwestionariusz. Znalazły się w nim pytania o stosowanie diet, wątpliwości związane z jedzeniem oraz wahania wagi. Przeciętna kobieta tyła o 52% więcej, niż powinna. De facto zjawisko to dotyczyło jedynie 63% badanych: 2/3 ciężarnych z niedowagą, 63% z prawidłową masą ciała, 85% pań z nadwagą i 74% otyłych. Osoby, które przynajmniej raz doświadczyły przed ciążą efektu jo-jo, czyli w ciągu tygodnia schudły i ponownie przytyły ok. 2,5 kg, w czasie błogosławionych 9 miesięcy zebrały o 2 kg więcej niż ich koleżanki. Poza paniami z niedowagą, podobne zjawisko zaobserwowano u wszystkich wolontariuszek, które stosowały ograniczenia żywieniowe.
  2. Dieta silnie wpływa na długość życia i sukces reprodukcyjny. Co jest dobre dla mężczyzn, nie musi jednak sprzyjać kobietom i na odwrót. Tymczasem współcześni ludzie bazują na kosmopolitycznym menu, które poprzez swoje uśrednienie nie służy żadnej z płci (Current Biology). Naukowcy z Uniwersytetu w Sydney i nowozelandzkiego Massey University uważają, że skoro na gruncie ewolucyjnej walki płci cechy sprzyjające samcom szkodzą samicom i vice versa, konflikt ten może również wpływać na dietę, rozmnażanie i starzenie. Rob Brooks, dyrektor Centrum Badań Ewolucyjnych i Ekologicznych na Uniwersytecie Nowej Południowej Walii, sądzi, że układając dla kogoś optymalną dietę, należy uwzględnić co najmniej kilka danych demograficznych, m.in. płeć i wiek, a zatem tzw. status reprodukcyjny. Kobieta w latach płodnych może bowiem potrzebować, i najprawdopodobniej tak właśnie jest, zupełnie innych składników niż kobieta, która przeszła menopauzę. Naukowcy badali świerszcze z gatunku Teleogryllus commodus. Zauważyli, że zarówno samcom, jak i samicom służyło menu obfitujące w węglowodany i ubogie w białka. Maksymalnie wydłużało ono ich życie. Jeśli jednak wziąć pod uwagę sukces reprodukcyjny, między płciami pojawiły się duże różnice w zakresie najkorzystniejszego stosunku węglowodanów do białek. Samce żyły najdłużej i płodziły najwięcej potomstwa przy wskaźniku 8:1, a samice miały najwięcej młodych przy proporcji 1:10. Mając wybór, samice zjadały paradoksalnie tylko niewiele więcej białek od samców (a powinny ich pochłonąć 10-krotnie więcej). Uwspólniona, a nie specyficzna dla płci zdolność wyczuwania i wyboru pokarmu (preferencja pokarmowa) nie służy zatem ani tym, ani tym. Warto więc pamiętać, że to, na co jesteśmy zaprogramowani, niekoniecznie jest dla nas najlepsze. Naukowcy sądzą, że za zaobserwowane zjawisko odpowiadają takie same w większości geny samców i samic. Brooks podkreśla, że u człowieka różnice związane z reprodukcją są silniej zaznaczone niż u świerszczy. Przypomina o ogromnych ilościach energii i białek, potrzebnych do wzrostu płodu i wykarmienia oseska. To, co powinni jeść kobieta i mężczyzna, może być zupełnie inne od naszych wyobrażeń. Ale podobnie jak Teleogryllus commodus, odżywiamy się z grubsza tym samym. Gdyby przełożyć wyniki badań na owadach na członków naszego gatunku, to kobiety powinny pałaszować steki i befsztyki, a mężczyźni częściej sięgać po słodycze lub owoce.
  3. Globalne zmiany stylu życia, które obejmują zdrowszą dietę i zwiększenie aktywności fizycznej, wpływają korzystnie nie tylko na fizjologię, ale wywołują też sporą rewolucję na poziomie genetycznym (Proceedings of the National Academy of Sciences). Amerykańscy naukowcy przeprowadzili niewielkie badanie. Wzięło w nim udział 30 mężczyzn z nowotworem prostaty niskiego ryzyka, którzy zrezygnowali ze standardowego leczenia, tj. operacji, naświetlania lub terapii hormonalnej. Zamiast tego zdecydowali się oni na 3-miesięczną gruntowną zmianę stylu życia. Od tego momentu ich jadłospis miał obfitować w warzywa, owoce, pełne ziarna, rośliny strączkowe i produkty sojowe. Poza tym zobowiązali się do codziennego umiarkowanego wysiłku fizycznego, np. półgodzinnych spacerów, a także poświęcania godziny jakiejś metodzie radzenia sobie ze stresem, np. medytacji. Zaobserwowano u nich szereg korzystnych zjawisk, m.in. obniżenie ciśnienia krwi i spadek wagi. Zmieniła się też aktywność kilkuset genów: 48 uległo włączeniu, a aż 453 wyłączeniu. Aktywność genów zapobiegających zachorowaniu wzrosła, podczas gdy genów predysponujących do różnych chorób, w tym nowotworów prostaty i piersi, zmalała. Pracami zespołu naukowców kierował dr Dean Ornish, szef Instytutu Badań z Zakresu Medycyny Prewencyjnej w Sausalito w Kalifornii. Ornish jest bardzo podekscytowany uzyskanymi rezultatami. Zauważa, że obalają one podstawowy argument osób, które twierdzą, że nie mogą nic zrobić, jeśli urodziły się z określonym zestawem genów. Okazuje się, że mogą, w dodatku stosunkowo szybko i w prosty sposób. Implikacje naszych badań nie ograniczają się tylko do mężczyzn z nowotworem prostaty. Powody, dla których badani przez Ornisha mężczyźni, zrezygnowali z konwencjonalnego leczenia nie miały nic wspólnego z celem opisywanego eksperymentu. Wszyscy zgodzili się na biopsję przed i po zakończeniu 3-miesięcznego studium.
  4. Rik Pieters i zespół z Tilburg University obalili kolejny dietetyczny mit: jedząc z malutkich opakowań, wcale nie zjadamy mniej, a wręcz przeciwnie, zaczynamy się bardziej objadać. Dzieje się tak, ponieważ spada nasza czujność (Journal of Consumer Research). Holendrzy poprosili 140 studentów o oglądanie telewizji. Powiedziano im, że zadanie polega na ocenie reklamy. Uczestnicy eksperymentu dostali albo dwie 200-gramowe paczki chipsów ziemniaczanych, albo dziewięć opakowań 45-gramowych. Aby zwiększyć dostępność kategorii poznawczych związanych z samoregulacją, połowę ochotników zapytano o kwestie związane z wagą i zważono naprzeciw lustra. Wyniki miały zostać wykorzystane w innym badaniu. W przypadku osób niezastanawiających się nad kwestiami wagi ¾ otworzyło małe paczki, a połowa dobrała się do większych. I jedni, i drudzy zjedli tyle samo. U wolontariuszy z wdrukowanym wcześniej myśleniem na temat diety tylko jedna czwarta otworzyła duże paczki, zjadając połowę chipsów pochłoniętych przez grupę ludzi z małymi torebkami. Tutaj na otwarcie zapasów zdecydowało się 59% badanych. Psycholodzy sądzą, że sięgając po małe opakowania, ludzie przestają ćwiczyć silną wolę, ponieważ tłumaczą sobie, iż mają do czynienia z rozsądnie poporcjowaną żywnością. Podobnie działają inne małe pokusy, np. produkty niskotłuszczowe albo tzw. naturalne (ekologiczne, bez dodatku cukru, organiczne). Pieters dodaje, że część producentów ucieka się do małych opakowań, by naprawdę pomóc konsumentom. Inni zapobiegają, wg niego, wprowadzeniu odpowiednich uregulowań prawnych, demonstrując, że nadwaga lub otyłość klientów nie są ich winą.
  5. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego niektórzy z nas są w stanie zachować smukłą linię nawet wtedy, gdy jedzą bez porównania więcej od innych? Badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco również zadali sobie to pytanie i poszukali na nie odpowiedzi. Ich zdaniem, kluczem do rozwiązania tej zagadki może być serotonina - jeden z neurotransmiterów, czyli substancji przekazujących informacje pomiędzy neuronami. Dowiedli bowiem, że związek ten potrafi nie tylko powstrzymywać uczucie głodu (co wiadomo od dawna), lecz także wpływać na sposób zużycia energii uzyskanej dzięki posiłkom. To może oznaczać, że moglibyśmy stworzyć strategie terapeutyczne pozwalające na manipulację metabolizmem tłuszczów niezależnie od tego, co jemy, tłumaczy jeden z autorów badań, dr Kaveh Ashrafi. Oznacza to, że umiejętne sterowanie poziomem serotoniny w organizmie powinno - przynajmniej teoretycznie - pozwolić na zredukowanie ilości energii magazynowanej przez organizm w formie tłuszczu. Na rynku dostępne są leki wspomagające odchudzanie, których działanie jest oparte o sterowanie poziomem neurotransmitera. Do tej pory jednak sądzono, że ich skuteczność wynika wyłącznie ze zdolności do tłumienia apetytu. Tymczasem okazuje się, że wpływ serotoniny na masę ciała nie wynika z jej zdolności do osłabiania uczucia głodu, lecz ze stymulowania przez nią przyśpieszenia wielu przemian metabolicznych, umożliwiających szybsze zużycie nadmiaru energii. Pozwala to przypuszczać, że istnieje możliwość zredukowania ryzyka otyłości bez potrzeby stosowania restrykcyjnej diety i rezygnacji z ulubionych posiłków. Zasadniczym celem badań dr. Ashrafiego było ustalenie czynnika decydującego o niepowodzeniu wielu diet oraz pojawieniu się znanego powszechnie efektu jo-jo. Do serii eksperymentów użyto nicienia należącego do gatunku Caenorhabditis elegans, będącego jednym z najważniejszych organizmów modelowych dla biologów ze względu na znaczne podobieństwo jego metabolizmu do naszego. U różnych grup robaków wyłączano aktywność różnych genów kodujących białka regulowane przez serotoninę. Badacz udowodnił, że choć blokowanie genów odpowiedzialnych za łaknienie powodowało zmianę nawyków żywieniowych, nie wpływało na zawartość tłuszczu w organizmie. Z drugiej zaś strony stwierdził, że zablokowanie syntezy protein związanych ze zmianami w metabolizmie powodowało utratę masy ciała pomimo utrzymywania tej samej diety. Jak tłumaczy naukowiec, na podstawie analizy można stwierdzić, że założenie, że masa ciała jest konsekwencją zachowań danej osoby, nie jest do końca poprawne. Jest to połączenie [wpływu] zachowania oraz sposobu zagospodarowania przyjmowanych substancji odżywczych. Oczywiście, nie oznacza to, że dieta nie odgrywa roli w rozwoju otyłości i nadwagi - kontrolowanie własnych nawyków żywieniowych z pewnością ułatwi utrzymanie prawidłowej masy ciała. Dr Ashrafi oczekuje, że obserwacje uda się potwierdzić na ludziach. Podkreśla jednak, że wciąż wiemy na temat naszego metabolizmu stosunkowo niewiele. Jak zaznacza, Celem badania nie było stwierdzenie, że istnieje pigułka, która będzie odchudzała ludzi niezależnie od tego, co jedzą. Badacz podkreśla także niezwykle istotną rolę dobrego odżywiania oraz regularnej aktywności fizycznej.
  6. Żyjemy w jednej z niezbyt wielu kultur, w których nie jada się owadów. Tymczasem, jak donosi The New Zealand Herald, ich spożywanie niesie ze sobą praktycznie same korzyści. Insekty są bogate w białko i substancje odżywcze, ich jedzenie jest dobrym sposobem na walkę ze szkodnikami roślin i znacznie mniej zanieczyszcza planetę, niż żywienie się mięsem zwierząt hodowlanych. Naukowcy już dawno zauważyli liczne korzyści płynące z jedzenia owadów. Jednak przekonanie do takiej diety kogoś, wychowanego w naszym kręgu cywilizacyjnym, jest niemal niemożliwe. Tymczasem, jak mówi ekolog David George Gordon: insekty to najbardziej wartościowe spośród wszystkich nieużywanych przez nas stworzeń na świecie. Naukowcy z Universidad Nacional Autónoma de México skatalogowali 1700 różnych gatunków owadów, które są spożywane w co najmniej 113 krajach świata. I nie chodzi tutaj tylko o kraje Afryki czy Ameryki Południowej. Ponoć ulubionym daniem cesarza Japonii Hirohito były osy z ryżem. O tym, że owady są bogate w białko, można usłyszeć od dawna. Naukowcy zwracają jednak uwagę na to, że są one też "produktem" ekologicznym. Nie wymagają zamieniania lasów w pola uprawne, które - paradoksalnie - są chronione za pomocą toksycznych pestycydów, tylko po to, by zabić owady, mające większe wartości odżywcze niż rośliny, które usiłujemy przed nimi chronić. Badania wykazały, że insekty to nie tylko białko, ale też mniej cholesterolu i więcej nienasyconych kwasów tłuszczowych. Przeciętny Europejczyk skrzywi się z niesmakiem na myśl o tym, że mógłby jeść robaki. Jednocześnie ślinka cieknie mu na myśl o takich luksusach jak kraby, krewetki czy homary. Tymczasem, jak zauważa profesor Gene DeFoliart z University of Wisconsin-Madison, wymienione owoce morza to padlinożercy, a większość spożywanych przez ludzi owadów żywi się tylko i wyłącznie roślinami.
  7. Niewykluczone, że przygotowane na bazie mleka krowiego odżywki dla dzieci mogą zwiększać ryzyko wystąpienia cukrzycy typu 1. (Journal of Proteome Research). Piętnaście lat temu Finowie wykazali, że wczesne włączenie do diety dziecka nabiału sprzyja wystąpieniu cukrzycy insulinozależnej. Wyjaśniano to np. w ten sposób, że beta-laktoglobulina (białko występujące w mleku krowim, lecz nie w ludzkim) skłania organizm do produkcji przeciwciał, które atakują m.in. glikodelinę. Jest to białko o właściwościach immunosupresyjnych, biorące udział w "treningu" układu odpornościowego. Bazując na odkryciach z 1993 roku, Marcia Goldfarb z firmy Anatek-EP przeprowadziła swoje minidochodzenie. U pięciorga dzieci z cukrzycą typu 1., które karmiono odżywkami ze składnikami krowopochodnymi, stwierdziła obecność przeciwciał niszczących beta-laktoglobulinę. Inni specjaliści pochodzą z rezerwą do wyników uzyskanych przez Amerykankę. Powodem jest wyjątkowo mała próba brzdąców uwzględnionych w badaniu.
  8. Sól jest ważnym składnikiem diety zarówno ludzi, jak i zwierząt. Człowiek wykorzystuje ją już zapewne od czasów prehistorycznych, jednak pierwsze wzmianki na ten temat można znaleźć dopiero w datowanych na ok. 3000 rok p.n.e. egipskich dokumentach dotyczących konserwacji mięsa. Starożytni Grecy przygotowywali solone ryby, by wydłużyć czas ich przechowywania, a plemiona zasiedlające europejskie stepy jadały niezwykle słone sery. Za czasów panowania cesarza Yu chińskie źródła wspominały o solnej daninie. W antyku sól była cenionym i niełatwym do zdobycia towarem. Rzymianie wykorzystywali ją nawet jako środek płatniczy. Od łacińskiego słowa "salarium" (sal to sól) utworzono angielski wyraz oznaczający pensję: salary. W podobny sposób sól traktowały ludy Afryki, Azji Centralnej i Ameryki Północnej. Do dziś w pewnych rejonach globu praktykuje się barter: worek zboża za kubek soli. Sól występuje w dużych ilościach w wodzie morskiej oraz litosferze. Wskutek wyparowania wody z mórz czy zasolonych jezior powstały też księżycowe krajobrazy solnych gór czy dużych depozytów tego związku. Uzyskiwanie soli poprzez odparowywanie wody morskiej wystawionej na słońce zapoczątkowali starożytni Grecy i Fenicjanie. Solankę wlewano do prostokątnych pojemników umieszczonych blisko brzegu. W Portugalii i nie tylko postępuje się tak nadal. Na obszarze Sahelu (pas przejściowy od pustyń Sahary na północy do strefy sawann na południu; obejmuje południową Saharę, Mauretanię, od Mali po Etiopię) sól ekstrahuje się z zasolonego gruntu. W każdym miejscu uzyskiwania tego cennego surowca znajdują się dwa okrągłe baseny dekantacyjne i wiele małych basenów, gdzie następuje odparowywanie. Eksploatacja soli jest możliwa tylko w porze suchej, czyli od listopada do kwietnia. Mężczyźni i kobiety nabierają zasolonej wody u źródła i przenoszą ją w skórzanych bukłakach do basenów dekantacyjnych. Tam miesza się ona z również zasoloną glebą, wskutek tego zasolenie gwałtownie wzrasta. Potem zostawia się ją do odstania (osady opadają na dno) i przenosi do małych baseników. Pod wpływem temperatury woda paruje. Otrzymywana w ten sposób sól jest sprzedawana na Saharze przez tzw. karawany solne. Podobnie postępują mieszkańcy Wyżyny Boliwijskiej (Altiplano). Wiele prymitywnych plemion nie miało dostępu do soli, zanim nie spotkało się z Europejczykami. W trudno dostępnych zakątkach Nowej Gwinei sól jest niezwykle rzadka i ludzie jej po prostu nie znają. Źródła solne zawierają także siarkę, dlatego nie nadają się do wykorzystania. Dla chcącego nic trudnego, tubylcy wpadli więc na genialny pomysł. Wodę prowadzi się bambusowymi rurkami do poziemnego zbiornika. Następnie wrzuca się do niego kępki bardzo suchej trawy, która absorbuje ciecz. Kolejny etap to suszenie na słońcu. Na źdźbłach pojawiają się kryształy soli i siarki. Potem trawa jest palona. Operacja ta umożliwia usunięcie siarki, która reagując z tlenem z powietrza, tworzy dwutlenek siarki. Pozostaje sól zmieszana z popiołem. Mieszaninę wsypuje się do wody i dekantuje. Rezultat: roztwór soli bez domieszki siarki. Ciecz wlewa się do glinianych naczyń, przykrywa liśćmi bananowca i zawiesza nad ogniskiem. Otrzymana w ten sposób sól nie jest zbyt czysta, ale jest...
  9. Badania materiału pobranego z kości zmarłego niedawno 114-latka dowiodły, że jego genom nie zawierał sekwencji odpowiedzialnych za długowieczność. Oznacza to, że, wbrew powszechnemu mniemaniu, możliwe jest osiągnięcie starości i utrzymanie dobrej kondycji pomimo pozornie niekorzystnych uwarunkowań genetycznych. Analizę genetyczną tkanki należącej do mężczyzny przeprowadzili naukowcy z hiszpańskiego Universitat Autonoma de Barcelona. Ich zdaniem, dożycie przez staruszka tak sędziwego wieku było możliwe głównie dzięki zdrowemu trybowi życia, odżywianiu się zgodnie z zasadami diety śródziemnomorskiej, łagodnemu klimatowi oraz regularnej aktywości fizycznej. W momencie rozpoczęcia badań bohater eksperymentu miał 113 lat (zmarł niecały rok później, jeszcze przed opublikowaniem wyników badań pobranego od niego materiału). Na pobranie tkanki do analiz zgodziło się także czterech innych członków jego rodziny: 101-letni brat, dwie córki w wieku 81 oraz 77 lat i bratanek, który w momencie badania miał 87 lat. Wszyscy mieszkali w niedużym miasteczku na Minorce, należącej do Hiszpanii wyspie w śródziemnomorskim archipelagu Balearów. Pobrany od najstarszego w rodzie mężczyzny wycinek kości był, pomimo sędziwego wieku, zachowany w świetnym stanie - struktura i gęstość tkanki były prawidłowe, a staruszek przez całe swoje życie nie doznał złamania. Wykonano także analizę genetyczną pobranej próbki. Ku zaskoczeniu wszystkich, u żadnej z pięciu badanych osób nie wykazano charakterystycznych mutacji w obrębie genów KLOTHO oraz LRP5, które są uważane za korzystne z punktu widzenia długości życia. Naukowcy nie wykluczają, że za długowiecznością hiszpańskiej rodziny mogą stać uwarunkowania genetyczne. Podkreślają jednak, że łagodny klimat panujący na Minorce oraz styl życia badanych osób miały prawdopodobnie znaczący wpływ na stan ich zdrowia. Stosowali oni dietę śródziemnomorską, unikali stresu oraz dbali o regularną aktywność fizyczną. Badacze z Katalonii podkreślają w swojej publikacji, że nestor rodu aż do 102. roku życia każdego dnia wybierał się na rowerowe wycieczki oraz troszczył się o należący do familii sad. Zazdrościmy.
  10. Podawanie osadzonym w brytyjskich więzieniach kryminalistom witamin, substancji mineralnych i kwasów tłuszczowych omega-3 ma zapobiec agresywnym zachowaniom. Badania na tysiącu ochotników, których koszt ma wynieść milion funtów, finansuje firma farmaceutyczna Wellcome Trust. W trzech placówkach młodociani przestępcy (od 16 do 21 lat) - w tym także skazani za morderstwo - będą jako dodatek do normalnego więziennego jedzenia dostawać zestaw witamin, soli mineralnych oraz kwasów tłuszczowych. Ich zachowanie będzie porównywane z zachowaniem grupy kontrolnej. Przeprowadzono wcześniej na niewielką skalę badania wykazały, że w szczególności zawierający kwasy tłuszczowe omega-3 tran może obniżać poziom agresji. Zdaniem naukowców młodzi przestępcy nie potrafią dokonywać właściwych wyborów dietetycznych, a źle dobrane pokarmy wpływają na ich aspołeczne zachowania.
  11. Jeśli udało im się przeżyć epidemie, wg dr. Rogera Hendersona, średniowieczni ludzie prowadzili zdrowszy tryb życia niż żyjący dzisiaj ich potomkowie. Dieta obfitowała w produkty niskotłuszczowe i warzywa, a wszystko popijano lekkim piwem. Gdy spożytych kalorii uzbierało się nieco więcej, bez obaw spalano je podczas 12-godzinnego dnia pracy. Lekarz rodzinny z Shropshire utrzymuje, że ma świadomość, że nawet dla stosunkowo bogatego chłopa życie w tamtych czasach było swego rodzaju wyzwaniem. Analizując kilkusetletnie zapiski, Henderson stwierdził jednak, że średniowieczne posiłki były prawdopodobnie zdrowsze od śródziemnomorskiej diety Rzymian. Mimo że Rzymianie jadali ryby, owoce oraz pełne ziarna i lubili się raczyć czerwonym winem, bogaci często się przejadali, a biedni nie zawsze mieli dostęp do tych dóbr. Przeciętny średniowieczny wieśniak mógł zjadać dziennie ok. 2 bochenków chleba i 22,5 dag ryby czy innego mięsa. Do tego warzywa, w tym fasola, rzepa oraz pasternak, a także mniej więcej 1,5 litra lekkiego piwa. W sumie chłop spożywał od 3500 do 4000 kalorii. Co bardzo istotne, w tego rodzaju pożywieniu nie było właściwie w ogóle rafinowanego cukru. Człowiek współczesny dostarcza organizmowi mniej kalorii (ok. 2700), ale prawie się nie rusza (na ćwiczenia wygospodarowuje 20 minut dziennie) i zjada za dużo tłuszczu. W średniowieczu zagrożenie chorobami serca czy cukrzycą było znacznie mniejsze, ale i średnia życia dużo krótsza...
  12. Badania diety wielkich dinozaurów mogą przynieść odpowiedź na pytanie, co umożliwiło im osiągnięcie imponujących rozmiarów - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu w Bonn. Paradoksalnie bowiem rozmiary ciał największych dinozaurów wydają się przeczyć powszechnie uznanym prawom ekologii. Weź 200 miligramów wysuszonego i zmielonego skrzypu, dodaj 10 mililitrów soku z owczego żwacza, dodaj odrobinę soli mineralnych i wody. Następnie wrzuć wszystko do odpowiednio dużej strzykawki i mieszaj - ten przepis, brzmiący jak receptura dziwacznego posiłku, to w rzeczywistości próba odtworzenia zawartości żołądka typowego roślinożernego dinozaura, żyjącego na Ziemi 100 milionów lat temu. Do dziś dokładnie nie wiadomo, jaka dieta umożliwiła tym zwierzętom osiągnięcie tak ogromnych rozmiarów i masy, sięgającej nawet 100 ton. Największe dinozaury, np. argentozaur, zdają się zaprzeczać podstawowym prawom ekologii. W dzisiejszych czasach organizm pożerający tak wielkie ilości pożywienia ogołociłby obszar tak wielki, że z trudem dotarłby na teren, gdzie mógłby znaleźć partnera do rozrodu. W związku z tym jednym z kierunków badań jest ustalenie, jak dużą wartość odżywczą musiały mieć ówczesne rośliny - tym właśnie problemem zajmują się naukowcy z Bonn. Twierdzą oni, że gady te żywiły się pospolitym wówczas skrzypem, a dodatkowo miały w żołądku wyjątkowo wydajne symbiotyczne bakterie, zupełnie jak dzisiejsze przeżuwacze. Właśnie dlatego Niemcy napełniają strzykawki roztworem "pokarmu" (skrzyp) oraz zawierającego bakterie soku z owczego żwacza, a następnie badają intensywność fermentacji poprzez zmianę położenia tłoczka w strzykawce. Im więcej gazu powstaje, tym lepsza wartość odżywcza pokarmu. Okazuje się, że skrzyp ma nie tylko zalety, ale i wady. Zawiera np. duże ilości działającej jak papier ścierny krzemionki i uszkadza zęby. Dodatkowym utrudnieniem dla dinozaurów był brak zębów trzonowych. Naukowcy twierdzą, że problem ten rozwiązywały, łykając kamienie. Po posiłku ruchy ciała (a w szczególności praca mięśni żołądka) powodowały ścieranie pędów skrzypu niczym w ogromnych żarnach, ułatwiając w ten sposób pracę bakteriom. Podobny mechanizm można dostrzec także dziś u licznych gatunków ptaków. W przypadku pradawnych gadów problemem jest brak potwierdzenia tego odkrycia w postaci wykopalisk. Badania trwają, a najnowsze rezultaty z dokonań niemieckich naukowców można śledzić w czasopiśmie Proceedings of the Royal Society B: Biological Sciences.
  13. Moda na zdrowy styl życia stała się dobrym źródłem dochodów dla producentów "specjalnej" żywności, sprzętu do ćwiczeń oraz wszelkich pomiarów (masy, tętna, ciśnienia, tkanki tłuszczowej...). Na nic jednak ćwiczenia i ważenia, jeśli np. zaczniemy się objadać w środku nocy. Tutaj swojej szansy szuka hiszpański producent ceramiki, firma Tau Cerámica. Zaprezentowała ona prototypy paneli podłogowych, które potrafią... pouczać osoby stojące przed lodówką. Panele o nazwie Diet Floor powstały przy współudziale wynalazcy Pepa Torresa. Wyposażono je w czujnik nacisku, procesor oraz oprogramowanie, które pozwala rozpoznać stojące na panelach osoby, dzięki czemu możliwa jest personalizacja komunikatów głosowych. Dostępnych jest kilka trybów pracy, np. w kuchni panele przestrzegają przed dodatkowymi kaloriami, zwłaszcza gdy stoi na nich osoba ciężka, lub gdy próbuje ona skorzystać z lodówki o niewłaściwej porze. Z kolei w trybie biurowym gadające kafelki (przemianowane na Cafe Time) potrafią przypomnieć pracownikom o czekających obowiązkach. Ponieważ producent postanowił połączyć je z kamerą cyfrową, płytki robią też zdjęcia amatorom kawy i wysyłają je e-mailem do kierownictwa firmy. Choć w informacji prasowej producent wspomina o poczuciu humoru, opis działania kafelków brzmi raczej jak ponury żart. Mimo nazwania paneli "pamiętającym o Tobie przyjacielem", ich szanse na ciepłe przyjęcie wydają się marne.
  14. Zespół z Uniwersytetu w Bristolu twierdzi, że krótkie nogi u kobiet oznaczają większe ryzyko chorób wątroby. Wg naukowców, i jedno, i drugie może być wynikiem diety lub innych czynników oddziałujących na organizm na wczesnych etapach życia. Studium objęło 3600 pań. Okazało się, że im krótsze były nogi, tym bardziej wzrastało prawdopodobieństwo wystąpienia chorób wątroby. Abigail Fraser podkreśla, że wyniki te pokrywają się z wnioskami innych badań, które połączyły długość nóg z ryzykiem cukrzycy i chorób serca (Journal of Epidemiology and Community Health). Brytyjczycy przyglądali się kobietom w wieku od 60 do 79 lat, które brały udział w zakrojonym na szerszą skalę badaniu stanu zdrowia. Po zmierzeniu nóg porównano ich długość z długością tułowia. Określono także poziom 4 enzymów wątrobowych: amonotransferazy alaninowej (AIAT), gammaglutamylotranspeptydazy (GGTP), transaminazy asparaginianowej (AspAT) i fosfatazy zasadowej (AP/ALP). Każdy z tych markerów odzwierciedla inny aspekt ewentualnego uszkodzenia wątroby – wyjaśniają lekarze. Długość nóg pokazuje, jak dobrze dana osoba była odżywiona we wczesnym dzieciństwie. Dowody unaoczniają, jak karmienie piersią, pokarmy wysokoenergetyczne podawane do wieku 4 lat i korzystna sytuacja socjoekonomiczna są związane z większą długością nóg. Zależność pozostawała istotna statystycznie po uwzględnieniu zachowań uszkadzających wątrobę, takich jak palenie czy picie alkoholu.
  15. Mity ciążowe, wiążące płeć dziecka z zachciankami kulinarnymi matki, krążą wśród kobiet od dziesięcioleci, jeśli nie dłużej. Najnowsze badania Elissy Cameron z Uniwersytetu w Pretorii wykazały, że jest w tym ziarenko prawdy. Jej zespół pracował z myszami. Naukowcy wpłynęli dietą sprzed ciąży na proporcje przychodzących na świat samców i samic. Udało im się to w wyniku manipulowania poziomem cukru we krwi. Myszom zaordynowano kortykosteroid, deksametazon (DEX), który hamuje transport glukozy za pośrednictwem krwioobiegu. Dwadzieścia samic piło wodę z DEX. Podawano im ją w ciągu pierwszych trzech dni po dopuszczeniu w pobliże samców (okres okołozapłodnieniowy). Potem pojono je już tylko czystą wodą. Grupa kontrolna składała się również z 20 samic. W czasie całego eksperymentu u wszystkich 40 zwierząt kilkakrotnie badano poziom cukru we krwi. U samic z grupy steroidowej średnie stężenie glukozy spadło z 6,47 do 5,24 milimola na litr. U myszy z grupy kontrolnej samce stanowiły 53% miotu, a u myszy z grupy DEX tylko 41. W ten sposób udało się wykazać, że wyższy poziom glukozy we krwi zwiększa liczbę potomstwa płci męskiej, a niższy – małych płci żeńskiej. Potwierdzałoby to wyniki wcześniejszych studiów z gryzoniami z cukrzycą. Są one sprzeczne z mądrością ludową, według której chętka na słodycze to dziewczynka, a zamiłowanie do kwaśnych potraw oznacza, że w danej rodzinie przyjdzie na świat syn. Nie da się jednak zaprzeczyć, że zależność istnieje...
  16. Przez ponad rok przed złożeniem w ofierze Inkowie tuczyli poświęcane dzieci. Przeprowadzona przez naukowców z Uniwersytetu w Bradford analiza próbek włosów wykazała, że ich dieta w tych dwóch okresach (przed i po podjęciu decyzji o udziale w rytuale) bardzo się różniła. Badano próbki włosów z głowy i znajdowanych w małych woreczkach "dołączonych" do 4 mumii. Dzieciom obcinano włosy dwukrotnie: na rok i na 6 miesięcy przed śmiercią. Na podstawie ich składu chemicznego antropolodzy określili, co składało się na dietę poświęcanych bóstwom (Proceedings of the National Academy of Sciences). Okazało się, że wcześniej dzieci jadły głównie warzywa, m.in. ziemniaki, ale w ostatnim roku życia ich dietę wzbogacono o kukurydzę i białka (prawdopodobnie z mięsa lamy), czyli pokarmy przeznaczone już nie dla chłopów, ale przedstawicieli elit. Biorąc pod uwagę zmiany w diecie i symboliczne obcięcie włosów, wydaje się, że miały miejsce różne wydarzenia, które podnosiły status dzieci. W ten sposób końcowe [i to dosłownie – przyp. red.] odliczanie rozpoczynało się na długo przed złożeniem ofiary – twierdzi szef zespołu naukowców Andrew Wilson. Dalsze badania włosów ujawniły, że na 3-4 miesiące przed śmiercią maluchy rozpoczynały pielgrzymkę w góry, najprawdopodobniej ze stolicy imperium Inków Cuzco. Naukowcy nie wiedzą, jak dzieci umierały, ale zdaje się, że podawano im piwo z kukurydzy i liście koki. Te ostatnie zwiększały wytrzymałość na chłód, koniec końców dzieci umierały jednak z powodu wyziębienia organizmu (hipotermii).
  17. Jedni mogą żyć bez czekolady, inni nie. Prowadzono już badania mózgu, które wykazały, że u tych drugich występuje dużo silniejsza reakcja na wynalazek Azteków. Teraz naukowcy ze Szwajcarii stwierdzili, że flora bakteryjna jelit czekoladoholików różni się od tego, co można znaleźć w przewodzie pokarmowym reszty ludzi. Skoro kolonie mikrobów odpowiadają za nasze zamiłowanie do czekolady, niewykluczone, że dzieje się tak również w przypadku innych produktów. Sunil Kochhar, jeden z współautorów niewielkiego studium, uważa, że zmieniając skład flory bakteryjnej, można by walczyć z niektórymi rodzajami otyłości (Journal of Proteome Research). Kochhar jest kierownikiem badań nad metabolizmem w Nestle Research Center w Lozannie. Studium zostało zresztą sfinansowane przez Nestle. Rozpoczęcie eksperymentu opóźniło się o rok, ponieważ naukowcy mieli kłopot ze znalezieniem 11 mężczyzn, którzy nie jedzą czekolady. Zespół porównywał ich próbki krwi i moczu z próbkami pobranymi od równolicznej grupy wolontariuszy codziennie sięgających po brązową tabliczkę. Wszyscy panowie byli zdrowi, żaden nie cierpiał na otyłość. Przez 5 dni ich menu było dokładnie takie samo. We krwi i moczu analizowano stężenie różnych produktów ubocznych metabolizmu. Znaczące różnice stwierdzono w zakresie 12 substancji. U czekoladoholików występowało więcej aminokwasu glicyny i mniej szkodliwego cholesterolu LDL, podczas gdy u niejedzących czekolady odnotowano więcej wchodzącej np. w skład energetyzujących napojów tauryny. Kochhar dodaje, że związki, w obrębie których zaobserwowano różnice, są powiązane z różnymi kulturami bakterii. Nie wiadomo, czy to bakterie odpowiadają za zachcianki, czy to dieta z początków życia decyduje o składzie flory jelit. Obecnie badacze koncentrują się na mechanizmach, za pośrednictwem których bakterie miałyby wpływać na ludzi. Wcześniejsze studia wykazały jednak np., że gdy człowiek chudnie, na "liście" mieszkańców przewodu pokarmowego zachodzą zmiany.
  18. Japonki, które urodziły się w zeszłym roku, osiągną średni wiek 85,8 lat. Ich partnerzy pożyją również długo, ale sporo krócej, bo ok. 79 lat. Panie z Kraju Kwitnącej Wiśni od 22 lat wygrywają światowe rankingi długowieczności. Wg niektórych ekspertów, zawdzięczają ją m.in. zdrowej diecie i silnym więziom społecznym. Tuż za Japonkami uplasowały się Tajwanki (84,6), kolejne miejsce przypadło ex aequo Hiszpankom i Szwedkom (83,9). Wśród mężczyzn najdłużej żyjącą nacją świata są Islandczycy ze średnią długością życia 79,4 lat. Wydłużająca się średnia życia Japończyków martwi jednak po części fachowców i władze, ponieważ odnotowuje się tam bardzo niski przyrost naturalny. Społeczeństwo będzie się starzeć, a nie przybędzie osób, które mogłyby się nim opiekować. W Księdze rekordów Guinnessa za najstarszą osobę świata uznano Yone Minagawę: Japonkę, która skończyła w styczniu tego roku 114 lat.
  19. Cierpiące na nadwagę osoby z cukrzycą typu 2. mogą zrzucić zbędne kilogramy, korzystając z pomocy Talerza Dietetycznego (Diet Plate). Chudną przy tym tyle samo, co ludzie zażywający leki, a unikają ich skutków ubocznych. W czasie półrocznego eksperymentu zespół Sue Pedersen, endokrynolog z Uniwersytetu w Calgary, zaobserwował, że dzięki kontroli diety pacjenci mogą z czasem obniżyć dawki insuliny (Archives of Internal Medicine). Ludzie używający talerza 3-krotnie częściej tracą istotną klinicznie liczbę kilogramów niż osoby jedzące posiłki ze zwykłej zastawy stołowej – podkreśla Pedersen. W studium wzięło udział 130 chorych z cukrzycą typu 2. Połowa korzystała z Diet Plate. Aż 17% członków tej grupy straciło 5 lub więcej procent wagi, a jest to wynik znaczący klinicznie, gdyż zmniejsza ryzyko zapadnięcia na choroby powiązane z otyłością, takie jak choroby sercowo-naczyniowe lub nowotwory. W grupie zwykłych talerzy tylko jedna osoba na 20 mogła się pochwalić takim spadkiem masy ciała. Ponad ¼ użytkowników Talerzy Dietetycznych mogła zmniejszyć zażywane dawki insuliny. Dotyczyło to tylko 11% osób z drugiej grupy. Co więcej, aż 34% jej członków musiało te dawki zwiększyć. Diet Plate jest produktem brytyjskiej firmy o tej samej nazwie. Wytwarza się trzy wersje talerzy: dla kobiet, dla mężczyzn i dla dzieci. Dzięki takiemu narzędziu odchudzający się mogą kontrolować ilość spożywanych węglowodanów, białek, sosów, a także owoców i warzyw. Diet Plate Limited dostarczył talerze do kanadyjskich badań, ale ich nie finansował. Trzeba też zwrócić uwagę, że żadnemu z wolontariuszy nie kazano zmienić trybu życia, nie zalecano np. zwiększenia poziomu aktywności fizycznej. Wszystko opierało się więc na przestrzeganiu właściwej diety. Każy z talerzy kosztuje około 30 euro.
  20. Zaburzenia snu mogą wpływać na dietę danej osoby. Niewyspany człowiek mniej chętnie zapatruje się na samodzielne przygotowanie posiłku i zamiast tego wybiera raczej fast food. Nietrudno się domyślić, że na dłuższą metę nie wpływa to korzystnie na jego zdrowie. Dr Mindy Engle-Friedman z Uniwersytetu Miejskiego Nowego Jorku badała 21 osób: 9 kobiet i 12 mężczyzn. Wypełniali oni kwestionariusz dotyczący nawyków żywieniowych i dotyczących snu. Przez 7 dni ich obowiązkiem było prowadzenie dzienniczka z notatkami szczegółowo opisującymi, co zjedli i ile godzin przespali ostatniej nocy. Okazało się, że ludzie wspominający o skróceniu całkowitego czasu snu (TST, total sleep time), wydłużonym czasie zasypiania, czyli latencji snu (SL, sleep latency), oraz częstych wybudzeniach w drugiej dobie eksperymentu z większym prawdopodobieństwem jadali w ciągu dnia potrawy restauracyjne lub z fast foodu niż wolontariusze, którzy się dobrze wysypiali. Podobnie działo się w dniach 4. i 7. Osoby z zaburzeniami snu są mniej skłonne jeść w domu. Posiłki konsumowane poza domem wymagają mniejszego wysiłku i mogą być mniej zdrowe od jedzenia domowego. Z czasem u niewysypiających się ludzi mogą się pojawić problemy z wagą lub inne problemy zdrowotne, związane z niewłaściwym sposobem odżywiania się – twierdzi Engle-Friedman. Ilość snu wpływa zarówno na zdrowie fizyczne, jak i samopoczucie psychiczne, w tym na produktywność i wydajność. Ostatnie badania naukowe łączą niedobór snu z poważnymi chorobami: cukrzycą, chorobami sercowo-naczyniowymi, otyłością i zwiększonym ryzykiem wystąpienia depresji.
  21. Aby schudnąć, trzeba się dostosować do urody swojego organizmu, a nie uciekać się do przypadkowo wybranych i często nieskutecznych diet. David Ludwig i jego zespół ze Szpitala Dziecięcego w Bostonie wybrali do badań 73 młodych dorosłych. Część z nich miała przejść na dietę niskotłuszczowa, a część na dietę niskoglikemiczną. Przy tej ostatniej warunkiem było wyeliminowanie, a przynajmniej ograniczenie spożycia produktów, które zawierają szybko trawione węglowodany, wywołujące gwałtowny skok glukozy we krwi wkrótce po posiłku. Badani mogli jeść do woli, nie wyznaczano im nieprzekraczalnego pułapu liczby kalorii. Naukowcy zauważyli, że ludziom, których organizm naturalnie wytwarza dużo insuliny, lepiej służyła dieta niskoglikemiczna niż niskotłuszczowa (poziom cukru we krwi rośnie wtedy wolniej niż w przypadku menu z niewielką zawartością tłuszczu). Po 1,5 roku chudli oni średnio 5,8 kg, w porównaniu do 1,2 kg w przypadku osób z podobną "urodą biologiczną", które przestrzegały zaleceń drugiej z wymienionych diet. Dodatkowo ich ciało w większym stopniu się odtłuszczało (The Journal of the American Medical Association). Dieta niskoglikemiczna kontroluje poziom insuliny — komentuje Ludwig. Podkreśla też, że menu niskotłuszczowe jest szczególnie niekorzystne dla jednostek wytwarzających dużo tego hormonu, ponieważ często zawiera masę szybko rozkładanych węglowodanów. Plan dietetyczny należy dopasowywać do jednostki. Najpierw należy więc wykonać test tolerancji glukozy. Ekipa naukowców nie ujawniła, dlaczego jedni ludzie produkują więcej insuliny niż inni.
  22. Szczupli ludzie mogą być "grubi od środka". Oznacza to, że ich narządy wewnętrzne są otoczone warstwą tłuszczu, a oni sami są zagrożeni różnymi chorobami. Bycie szczupłym nie oznacza automatycznie, że nie jest się otłuszczonym — powiedział agencji AFP dr Jimmy Bell, profesor obrazowania molekularnego z Imperial College. Zespół Bella przeskanował od 1994 roku za pomocą rezonansu magnetycznego niemal 800 osób. Celem badań było wytropienie, gdzie odkłada się tłuszcz w ich organizmach. Okazało się, że ludzie, który utrzymują linię raczej dzięki diecie, a nie ćwiczeniom, mają więcej wewnętrznych depozytów tłuszczu. Lekarze martwią się, że bez opisania stanu faktycznego bez ogródek szczupli pacjenci będą myśleli, że nic im nie grozi, bo nie cierpią na zewnętrzną nadwagę. Wiotkie ciało nie zabezpiecza natomiast przed cukrzycą czy chorobami układu sercowo-naczyniowego — ostrzega dr Louis Teichholz, ordynator Oddziału Kardiologii w Hackensack Hospital w New Jersey. Mieszczący się w granicach normy wskaźnik masy ciała (BMI) nie gwarantuje, że zapasy wewnętrznego tłuszczu również jej nie przekraczają. Aż u 45% przebadanych przez naukowców pań z normalnym BMI odkryto zbyt wiele tłuszczu. Wśród mężczyzn z prawidłową wagą odsetek ten był jeszcze wyższy, sięgał bowiem 60%! Wniosek wypływający z badań Brytyjczyków powinien więc być taki: jeśli chcesz być naprawdę szczupły i zdrowy, a nie po prostu wyglądać na kogoś smukłego, musisz nie tylko dbać o to, co znajdzie się na twoim talerzu. Musisz też ćwiczyć...
  23. Eksperyment przeprowadzony na myszach wykazał, że w przyszłości ludzie będą najprawdopodobniej mogli jeść wszystkie rodzaje tłuszczów, nie martwiąc się o swoje serce. Prowadzony przez profesora Lawrence'a Rudela zespół z Wake Forest University usunął zwierzętom gen kodujący pewien enzym. Dzięki temu zabiegowi gryzonie jadły wszystkie tłuszcze i nie cierpiały na choroby układu sercowo-naczyniowego. Jeśli jesteś myszą, nie ma problemu. Nie wiemy, oczywiście, czy podobnie się stanie w przypadku ludzi — tłumaczy badacz. Usunięty myszom gen koduje enzym ACAT2, który zmienia strukturę molekularną cholesterolu w taki sposób, aby mógł on być transportowany do komórek ciała. Bez względu na rodzaj występujących w diecie kwasów tłuszczowych, nawet jeśli są to tłuszcze typu trans, gdy brakuje enzymu ACAT2, nie rozwija się arterioskleroza. Nasze badania na zwierzętach wykazały, że ACAT2 powinien być potencjalnym celem terapii zapobiegającej chorobom serca. O pracach genetyków można przeczytać więcej na łamach pisma Arteriosclerosis.
  24. U kobiet, które przez dużą część swojego życia cierpiały na migrenę, zauważa się mniejsze oznaki spadku zdolności intelektualnych (deterioracji) niż u pań niemiewających takich bólów głowy. Naukowcy uważają, że leki przeciwmigrenowe, zmiany dietetyczne i w zachowaniu mogą zabezpieczać pamięć chorych (Neurology). W studium wzięło udział 1448 kobiet, u 204 występowały migrenowe bóle głowy. Na początku eksperymentu w 1993 r. przeszły one serię testów poznawczych. Powtórzono je po ok. 12 latach. Kobiety z migreną wypadały gorzej w 1993 r. Miały np. większe problemy z przypominaniem sobie słów. W ciągu 12 lat ich wyniki obniżyły się jednak w dużo mniejszym stopniu (o 17%) niż pozostałych wolontariuszek. "Migrenowe" panie po 50. roku życia wykazywały de facto najmniejszy stopień deterioracji. Niektóre leki o działaniu przeciwmigrenowym, np. ibuprofen, mogą wpływać ochronnie na pamięć i być częściowo odpowiedzialne za uzyskane wyniki [...] — wyjaśnia dr Amanda Kalaydjian z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore. Szefowa badań wspomina także, że duże znaczenie mają zmiany stylu życia, m.in. zwiększenie ilości snu, uciekanie się do technik relaksacyjnych czy zmniejszenie konsumpcji kofeiny. Pomijając opisane teorie, wydaje się prawdopodobne, że istnieje jakiś mechanizm biologiczny, taki jak zmiany w naczyniach krwionośnych lub [...] różnice w aktywności mózgu, które skutkują lepszym zachowaniem pamięci.
  25. Podczas eksperymentów na myszach naukowcy odkryli, że zmiana diety na uboższą w tłuszcze lub węglowodany może wyzwalać niepokój i stres. Badacze przyzwyczajali najpierw zwierzęta albo do wysokotłuszczowej, albo do bogatej w cukry diety. Monitorowali szereg wskaźników związanych z zachowaniem gryzoni, a następnie obserwowali zachodzące w nim zmiany. Analizowano także stężenie czynnika uwalniającego kortykotropinę (CRF, kortykoliberyny), który uznaje się za miarę nasilenia stresu. Nasze analizy behawioralne, fizjologiczne, biochemiczne i molekularne wspierają hipotezę, że ulubiona dieta oddziałuje jak naturalna nagroda, a wycofanie się z niej wywołuje stan "podminowania" — uważa dr Tracy L. Bale. Myszy są w stanie przezwyciężyć naturalną awersję do jaskrawo oświetlonego otoczenia, byle tylko zdobyć ukochane jedzenie (Biological Psychiatry). Rezultaty dostarczają silnych dowodów na potwierdzenie tezy, że niepokój spowodowany niedoborem preferowanego jedzenia to wystarczający bodziec, by zdobyć więcej ulubionych pokarmów w awersyjnych warunkach. I to pomimo osiągalności alternatywnych kalorii w bezpieczniejszym środowisku. Myszy zachowują się ryzykownie, aby móc doświadczyć nagradzającego smaku tego, co im naprawdę odpowiada. Obserwacje naukowców są bardzo pożyteczne, choć na razie poczyniono je tylko w odniesieniu do myszy. W ten sposób udało się być może wykazać, dlaczego tylu odchudzających się ludzi zarzuca uboższą w tłuszcze lub cukry rygorystyczną dietę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...