Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'dieta' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 138 wyników

  1. Dieta, na którą składają się mięso kurczaka, ryby i koktajle białkowe, może znacznie poprawić stan osób z urazami mózgu (Proceedings of the National Academy of Sciences). Akiva Cohen z Uniwersytetu Pensylwanii doprowadzał do uszkodzeń mózgu u myszy, wstrzykując ciecz przez wydrążony w czaszce otwór. Po tygodniu, w porównaniu do zwierząt kontrolnych, gryzonie te miały znacznie niższy poziom 3 aminokwasów o rozgałęzionych łańcuchach (ang. branched-chain amino acids, BCAAs): leucyny, izoleucyny i waliny. BCAA są aminokwasami egzogennymi, muszą więc być dostarczane z pożywieniem. Szczególnie leucyna może bezpośrednio pobudzać syntezę białek. W dalszej części eksperymentu Amerykanie podawali innej grupie myszy z urazami mózgu albo czystą wodę, albo wodę wzbogaconą aminokwasami o rozgałęzionych łańcuchach. Po 5 dniach osobniki pojone H2O z dodatkami miały prawidłowy poziom BCAA i wypadały lepiej w zadaniach na uczenie. Członkowie zespołu Cohena są przekonani, że udało im się rozwikłać tajemnicę, na czym polega cudowne działanie BCAA. W hipokampie osoby po urazie mózgu zostaje zaburzona delikatna równowaga między neuronalnym pobudzeniem a hamowaniem. Aminokwasy o rozgałęzionych łańcuchach mogą pomagać w jej przywróceniu, gdyż sprzyjają wytwarzaniu większych ilości neuroprzekaźników. Amerykanie zamierzają sprawdzić, jak BCAA wpływają na inne rejony mózgu. Mają też nadzieję, że już wkrótce rozpoczną się testy kliniczne z udziałem ludzi. W zeszłym roku włoscy biochemicy, pracujący pod przewodnictwem Simony Viglio z Uniwersytetu w Pawii, odkryli, że gdy pacjentom w stanie minimalnej świadomości podano dożylnie BCAA, poprawiły się ich umiejętności związane z jedzeniem czy załatwianiem potrzeb fizjologicznych. Wygląda więc na to, że nauka zyskuje coraz więcej dowodów wskazujących na ważną rolę regenerującą aminokwasów rozgałęzionych.
  2. Od wielu lat badacze starają się zidentyfikować geny, dzięki którym ludzie dożywają wieku o połowę dłuższego, niż spokrewnione z nimi małpy. Naukowiec z University of South California twierdzi, że odnalazł sekwencję DNA, która może być odpowiedzialna za ten niezwykły skok ewolucyjny. Zdaniem dr. Caleba Fincha sekretem długowieczności ludzi jest przystosowanie ich organizmów do konsumpcji mięsa. Dieta taka zapewnia co prawda wysoką wartość odżywczą, lecz związane z nią zwiększenie ilości znajdującego się w organizmie cholesterolu oznacza konieczność powstania mechanizmów eliminacji nadmiaru tego związku. Ewolucyjnym rozwiązaniem powstałego problemu okazała się niewielka zmiana w genie kodującym apolipoproteinę E - białko odgrywające istotną rolę w przekazywaniu cholesterolu zawartego w pokarmie do wątroby i innych organów wewnętrznych. Korzyści związane z tą mutacją na tym się jednak nie kończą. Stosowanie diety zawierającej mięso było dla naszych przodków jednoznaczne z przyjmowaniem larw pasożytów. To oznaczało z kolei występowanie przewlekłych stanów zapalnych, z którymi nasze ciała musiały sobie zacząć radzić. Jak się okazało, występująca u ludzi forma apolipoproteiny E, opisywana jako ApoE3, doskonale spełnia to zadanie, posiada bowiem właściwości przeciwzapalne. Ograniczenie przewlekłych stanów zapalnych wiąże się z wieloma korzyściami, wśród których można wymienić ograniczenie ryzyka chorób typowych u osób starszych. Mowa tu m.in. o chorobach układu krążenia, chorobie Alzheimera czy niektórych nowotworach. Wiele wskazuje więc na to, że w toku ewolucji u ludzi doszło do zaakceptowania pewnego poziomu pasożytnictwa, lecz korzyścią płynącą z tej zmiany było obniżenie ryzyka licznych schorzeń. Zdaniem prof. Fincha, właśnie tej przemianie ludzie zawdzięczają swoją długowieczność. Swoją hipotezę badacz z Kalifornii przedstawił w internetowym wydaniu czasopisma Proceedings of the National Academy of Sciences.
  3. W przypadku kobiet siwienie jest związane raczej z genami niż z trybem życia, np. doświadczanym stresem czy dietą (PLoS ONE). Badacze z Unilevera analizowali przypadki ponad 200 jedno- i dwujajowych duńskich bliźniaczek w wieku od 59 do 81 lat. Stwierdzili, że różnice w siwiźnie identycznych genetycznie sióstr jednojajowych były bardzo niewielkie. U bliźniaczek dwujajowych, które nie dzielą tych samych genów, rozbieżności były zaś dużo większe. Członkowie zespołu doktora Davida Gunna sądzą, że przerzedzanie włosów ma także podłoże głównie genetyczne. Wyjątkiem może być tworzenie tonsury, czyli łysego miejsca na czubku głowy, które powiązano z czynnikami środowiskowymi i trybem życia. Jak zaznacza Gunn, dotąd różnice w siwieniu wyjaśniano za pomocą wielu teorii, ale niestety, nie miały one podbudowy naukowej. Nasze studium daje niesamowity wgląd w przyczyny kobiecego siwienia i sugeruje, że czynniki środowiskowe nie są tak ważne, jak wcześniej sądziliśmy. Inni badacze podkreślają, że istnieją odstępstwa od tej reguły i że wystawienie na oddziaływanie pewnych związków chemicznych może np. torować drogę siwieniu.
  4. Liczne badania prowadzone w ostatnich dekadach potwierdzają, że wiele czynności, takich jak transkontynentalne podróże samolotem, mogą zaburzać działanie zegara biologicznego. O skutecznych metodach przywracania jego działania (oczywiście, mowa tu o sposobach innych niż po prostu czekanie) wiadomo jednak niewiele. Jak się jednak okazuje, przynajmniej niektóre cykle biologiczne organizmów ssaków można z łatwością regulować za pomocą... odpowiedniego odżywiania. Choć terminu "zegar biologiczny" używa się zwykle w liczbie pojedynczej, organizmy ssaków operują co najmniej kilkoma cyklami dobowymi. Jednym z nich, zawiadującym procesami pozyskiwania energii z różnych źródeł, zajął się magistrant Christopher Vollmers z Salk Institute. Młody naukowiec porównywał ze sobą dwie odmiany myszy: jedną z prawidłowo działającym głównym zegarem biologicznym, sterowanym przez mózg, oraz drugą, u której ten system nie działał prawidłowo. Celem eksperymentu było sprawdzenie, czy u zwierząt, których organizmy nie odróżniały poprawnie dnia od nocy, można wyregulować jeden z podrzędnych zegarów biologicznych, zarządzający syntezą enzymów odpowiedzialnych za rozkład tłuszczów (białka te są syntetyzowane głównie podczas postu) oraz cukrów (te z kolei wytwarzane są wtedy, gdy organizm ma dostęp do pokarmu). Jak się okazało, ustalenie regularnego cyklu dobowego składającego się z 8 godzin dostępu do pokarmu oraz 16 godzin postu pozwoliło u zwierząt z obu grup na niemal idealne wyregulowanie zegara biologicznego odpowiedzialnego za pozyskiwanie energii z pokarmów lub zapasów tłuszczu. Wszystko wskazuje na to, że po pewnym czasie organizmy myszy zaczęły oczekiwać zbliżającego się posiłku i z nieznacznym wyprzedzeniem aktywowały geny odpowiedzialne za rozkład cukrów. Kiedy zaś zbliżał się okres bez dotępu do pokarmu, wzrastał poziom enzymów odpowiedzialnych za rozkład tłuszczów - podstawowego rezerwuaru energii w czasie głodówki. Co ważne, zmiany aktywności badanych genów zachodziły w sposób cykliczny nawet u zwierząt z upośledzeniem naczelnego zegara biologicznego. Oznacza to, że dobowy cykl wykorzystywania energii działa w dużym stopniu niezależnie od mózgu i jednocześnie jest on zależny od diety. Badania przeprowadzone w Salk Institute są ważne nie tylko ze względów czysto poznawczych. Pokazują one także, jak ważne jest regularne odżywianie się i jak silnie może ono wpłynąć na optymalne wykorzystywanie energii przez organizm. Odkrycie dokonane przez Christophera Vollmersa jest więc ważną wskazówką na drodze do zrozumienia związku pomiędzy nieregularnym przyjmowaniem posiłków oraz nadwagą i otyłością.
  5. Po raz pierwszy biologom udało się zarejestrować wydarzenie jedyne w swoim rodzaju: akt zjadania meduz przez drapieżne koralowce. W zwykłych okolicznościach organizmy te odżywiają się raczej planktonem i dostarczanymi przez glony produktami fotosyntezy (Coral Reefs). Na zdjęciach można zobaczyć, jak Fungia scruposa konsumuje chełbię modrą (Aurelia aurita). Wg naukowców, rozszerzenie menu o krążkopławy to ważny krok na drodze do lepszego przystosowania się do zmieniających się warunków środowiskowych. Dzięki temu dieta zostaje uzupełniona o pokaźną porcję białka. Zapierające dech w piersiach fotografie zostały wykonane w marcu br. przez Omriego Bronsteina z Uniwersytetu w Tel Awiwie oraz Gala Dishona z Uniwersytetu Bar-Ilan podczas nurkowania w Morzu Czerwonym w okolicach Ejlatu. Prądy oceaniczne i obfitość składników odżywczych sprzyjały rozmnażaniu się chełbi, dlatego na rafie dosłownie się od nich roiło. Gdy naukowcy zobaczyli, że niektóre koralowce aktywnie pożywiały się meduzami, nie mogli uwierzyć własnym oczom. Chełbia stanowi pokarm różnych drapieżników, w tym ryb, żółwi i ptaków morskich, nikt nie miał jednak pojęcia, że należą do nich również koralowce. To pierwszy przypadek utrwalenia przypadku zjadania przez koralowca meduzy niemal dorównującej mu rozmiarami – podkreśla Ada Alamaru, doktorantka z Uniwersytetu w Tel Awiwie. Normalnie koralowce żywią się mikroskopijnymi organizmami wchodzącymi w skład planktonu, które mierzą między 0,2 a 0,4 mm. Korzystają także z produktów fotosyntetyzowanych przez żyjące z nimi w symbiozie glony. Nigdy wcześniej nie widziano jednak, by zjadały dorosłe chełbie. To zdecydowanie niezwykłe zachowanie. O ile wiem, nie wspominano o tym, by jakiś inny gatunek korala żywił się krążkopławami. Postępują tak jednak spokrewnione z nimi ukwiały. F. scruposa nie żyje w koloniach. Pojedyncze polipy mają nawet do 30 cm średnicy. Nie są przytwierdzone do dna morskiego, przez co dysponują ograniczoną zdolnością do poruszania się. Nadal nie wiadomo, jak radzą sobie z chwytaniem meduz – podkreśla Alamaru.
  6. U osób zmagających się z efektem jo-jo mogą wystąpić objawy zespołu abstynencyjnego. Badacze z Centrum Medycznego Uniwersytetu w Bostonie zauważyli podczas badań na szczurach, że w ich mózgu pojawiają się wzorce aktywności typowe dla powracających do nałogu alkoholików. W ramach eksperymentu przedstawiciele jednej grupy gryzoni dostawali swój zwykły pokarm, a co 2 lub 5 dni podawano im posiłki o smaku czekolady. Druga grupa przez cały czas konsumowała standardową paszę. Po jakimś czasie zwierzęta doświadczające cyklicznej diety zaczęły gardzić zwykłym pokarmem i dosłownie rzucały się na dania czekoladowe. W dniach bez czekolady były lękliwe i uspokajały się dopiero po słodkiej przekąsce. Amerykanie stwierdzili, że gdy szczury pozbawiano przysmaku, w ciele migdałowatym, czyli obszarze mózgu zawiadującym strachem i lękiem, zwiększała się aktywność genu kortykoliberyny (hormonu uwalniającego kortykotropinę, CRH). Aktywność CRH powracała do normy wyłącznie po zjedzeniu czekoladowej paszy. Pomagało także farmakologiczne blokowanie skutków działania genu. Podobne zjawisko zaobserwowano wcześniej u alkoholików i narkomanów. Aktywacja CRH w okresie pozbawienia przysmaków wywołuje negatywny stan emocjonalny [...] i przyczynia się do ulegania pokusie – podsumowuje dr Valentina Sabino.
  7. Dieta obfitująca w wysokoprzetworzone i tłuste produkty zwiększa ryzyko depresji – twierdzą naukowcy z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL). Zespół doktor Tasnime Akbaraly odkrył, że menu bogate w świeże warzywa, owoce i ryby (tzw. whole food) zapobiega wystąpieniu objawów depresyjnych w średnim wieku. To pierwsze studium, w ramach którego przyglądano się związkom ogólnego rodzaju diety z depresją. Wcześniej naukowcy skupiali się na oddziaływaniu określonych składników. Akademicy z UCL zebrali grupę 3486 osób. Średnia wieku wynosiła 55 lat. Każdy wypełniał kwestionariusz dotyczący zwyczajów żywieniowych i oceniał siebie pod kątem występowania i nasilenia symptomów obniżonego nastroju. Okazało się, że ludzie konsumujący najwięcej pełnowartościowych pokarmów najrzadziej wspominali o depresji. Dla odmiany spożywanie dużej ilości produktów przetworzonych (mięsa, czekolady, słodzonych deserów, smażonych potraw czy białego pieczywa) zwiększało ryzyko zaburzeń nastroju. Związek między dietą a początkiem objawów depresji utrzymywał się, kiedy kontrolowano inne wskaźniki zdrowego trybu życia, np. aktywność fizyczną, prawidłową masę ciała czy niepalenie. Brytyjczycy podają kilka wyjaśnień zaobserwowanego zjawiska. Wg nich, za korzystny efekt whole food mogą odpowiadać przeciwutleniacze. Wcześniejsze badania wykazały bowiem, że wyższe stężenia antyoksydantów zmniejszają ryzyko depresji. Kwas foliowy, występujący w dużych ilościach w brokułach, szpinaku, a także w ciecierzycy czy soczewicy, także powinien działać na podobnej zasadzie. Druga teoria jest taka, że ryby zapobiegają depresji, ponieważ zawierają sporo wielonienasyconych kwasów tłuszczowych o długich łańcuchach, będących głównymi składnikami błon neuronów mózgu. Po trzecie, przemyślana dieta zapewnia cały wachlarz składników odżywczych, pochodzących ze zróżnicowanych źródeł. Naukowcy z UCL podkreślają, że w przyszłości trzeba będzie sprawdzić, czemu dieta wysokoprzetworzona oznacza większe zagrożenie depresją. Niewykluczone jednak, że pokarmy tego typu prowadzą do chorób serca i stanów zapalnych, których rola w rozwoju depresji jest znana.
  8. Bobry olbrzymie (Castoroides ohioensis), największe gryzonie w dziejach Ziemi, które żyły w Ameryce Północnej podczas ostatniej epoki lodowcowej, jadły niewiele materiału drzewnego, jeśli w ogóle. Catherine Yansa, paleoekolog z Uniwersytetu Stanowego Michigan, oraz Peter Jacobs z University of Wisconsin–Whitewater badali ostatnio materiał pozyskany z żuchwy bobra olbrzymiego, wykopanego na farmie w południowo-wschodnim Wisconsin. Datowanie radiowęglowe wykazało, że zwierzę żyło ok. 14,5 tys. lat temu. Pyłki i skamieliny roślinne z osadów otaczających kości sugerują, że w owym czasie okolica była chłodna i bagnista, a drzewa bardzo nieliczne. Ponieważ zarówno żuchwa oraz szczęka górna, jak i zęby bobrów olbrzymich różniły się nieco od ich odpowiedników u współczesnych gatunków, para Amerykanów uważa, że z dietą sprawy miały się podobnie. Dzisiejsze bobry żywią się głównie korą i miazgą. Analiza stosunku izotopów węgla 13C i 12C w zębie Castoroides ohioensis nie pasowała jednak do wartości odnotowywanych u zwierząt jedzących materiał pochodzący z roślin lądowych, np. drzew. Zamiast tego mieściły się one w zakresie typowym dla zwierząt pochłaniających duże ilości roślin wodnych. Z tego powodu Yansa porównała prehistoryczne bobry do hipopotamów.
  9. Alergicy i osoby skrupulatnie liczące kalorie zyskały właśnie nowy rodzaj wsparcia w swoich zakupowych zmaganiach. Wszystko dzięki ScanAvert - aplikacji napisanej z myślą o telefonach komórkowych umożliwiającej szybką ocenę zgodności przeglądanych przez klienta produktów z ich zaprogramowanych profilem dietetycznym. Sercem programu są dwie bazy danych. Pierwsza z nich zawiera informacje o kodach kreskowych umieszczonych na opakowaniach produktów spożywczych, zaś w drugiej mieszczą się dane na temat ich wartości odżywczej i energetycznej oraz specjalne ostrzeżenia dla alergików. Aby zeskanować kod kreskowy interesującego nas produktu, wystarczy wykonać jego zdjęcie. Telefon odczytuje wówczas numer zakodowany w postaci pasków i łączy się z bazą danych, by sprawdzić, z jakim produktem ma się do czynienia. Dane na temat produktu są następnie porównywane z indywidualnym profilem dietetycznym użytkownika. ScanAvert daje ogromne możliwości, jeśli chodzi o personalizację ustawień. Program może np. ostrzec użytkownika, gdy oglądany przez niego produkt zawiera zbyt dużo węglowodanów lub tłuszczów albo gdy jest on zbyt kaloryczny lub zawiera składniki mogące wywołać u niego reakcję alergiczną. Jakby tego było mało, użytkownik może wprowadzić do swojego profilu informacje na temat trapiących go chorób lub przyjmowanych przez niego leków - wszystko po to, by uniknąć niepożądanych reakcji na przyjmowane pożywienie. Niestety, osoby chcące skorzystać z aplikacji muszą się liczyć z kosztami. Na szczęście opłaty nie są zbyt wysokie i wynoszą 5,99 dol. za miesiąc, a nawet 3,99 dol. za miesiąc, gdy wykupi się z góry abonament na pół roku. Dla tych, którzy nie są pewni, czy usługa jest warta swojej ceny, przygotowano także dwumiesięczny darmowy okres próbny. Szczegóły na stronie producenta.
  10. Wyjce, uważane dotąd za wyłącznie roślinożerne, zostały przyłapane na gorącym uczynku: kamera utrwaliła ich wypad do kurnika, gdzie pożywiały się jajami (International Journal of Primatology). Zachowanie wyewoluowało wśród wyjców czarnych (Alouatta caraya), żyjących w lesie w stanie Rio Grande do Sul w Brazylii. Choć uznaje się je za jedne z najlepiej poznanych małp Nowego Świata, nikt wcześniej nie widział, by jadły coś pochodzenia zwierzęcego. Były one zatem nawet nie tyle wegetarianami, co weganami. Jak wyjaśnia jeden z członków zespołu dr Julio Bicca-Marques z Grupy Badań Prymatologicznych Pontifícia Universidade Católica do Rio Grande do Sul, typowe menu wyjców składa się owoców i liści, a także kwiatów, pączków, łodyg, kory czy szypułek. W literaturze przedmiotu nie ma żadnych wzmianek o pokarmach zwierzęcych. Wyjątkiem bywają stawonogi, np. chrząszcze, ale te są konsumowane przez przypadek razem ze zrywanymi liśćmi. W 2005 r. Helissandra Prates, studentka doktora Marquesa, zaobserwowała dwa młode wyjce wylizujące coś w gnieździe gołębia w Estancia Casa Branca. Okazało się, że w środku leżało rozbite jajo. Niezbite dowody tkwiły w znalezionych później małpich odchodach. Dwa lata później Carina Muhle, inna studentka tego samego prymatologa, która jest zresztą współautorką jego najnowszego artykułu, także widziała wyjce jedzące ptasie jaja. Tym razem miało to miejsce w lesie Beco Xavier. Przez 8 miesięcy odnotowała 19 przypadków kradzieży jaj przez grupę składającą się z 5 osobników. Za każdym razem małpy zakradały się do kurnika. Choć wszystkie uczestniczyły we włamaniu i przeszukiwaniu, większość jaj zjadał jeden podrostek. Naukowcy podejrzewają, że wyjce dostosowują swoją dietę do warunków środowiskowych, zwłaszcza gdy w słabo zróżnicowanym botanicznie sadzie czy lesie mieszka dużo małp. Jaja stanowią wtedy zastępcze źródło białek. Dr Bicca-Marques i jego żona Claudia Calegaro-Marques, którzy pisali w 1989 r. pracę magisterską o wyjcach, byli chyba świadkami pojawienia się tego zachowania. Obserwowali wtedy kilkanaście Alouatta caraya. Co prawda nigdy nie jadły one jaj, ale czasem wyjmowały je z gniazd, oglądały ze wszystkich stron, a potem wkładały z powrotem.
  11. Zbyt optymistyczne podejście utrudnia ludziom przestrzeganie diety. Wg japońskich psychologów, odrobina negatywnych emocji może pomóc w zmianie zachowania (BioPsychoSocial Medicine). Naukowcy przyglądali się wysiłkom otyłych osób, które w jednej z klinik uczestniczyły w programie zrzucania zbędnych kilogramów. Psycholodzy określili, do jakiego typu osobowościowego przynależą poszczególni pacjenci. Stwierdzili, że wszyscy stawali się bardziej optymistyczni, gdy wskazówka wagi opadała, co pozwalało im obstawać przy nowym trybie życia. Jeśli jednak ktoś zaczynał ze zbyt optymistycznym nastawieniem, początkowo miał problemy ze schudnięciem. Hitomi Saito z Doshisha University w Kioto i zespół sporządzili profile psychologiczne 101 otyłych pacjentów, którzy przechodzili półroczną terapię (poradnictwo, kontrola dietetyczna plus program ćwiczeń) w Kansai Medical University Hospital Obesity Clinic. Uczestnicy eksperymentu dwukrotnie wypełniali zestaw kwestionariuszy: przed przyjęciem do kliniki i po jej opuszczeniu. Szybko stało się jasne, że ludzie, którzy dzięki konsultacjom byli w stanie zwiększyć samoświadomość, chudli z większym prawdopodobieństwem niż ci, którym się ta sztuka nie udała. Wyniki wspierają wcześniejsze odkrycia, że nieco negatywnych emocji oddziałuje korzystnie na modyfikację zachowania, gdyż pacjenci bardziej się przejmują swoim stanem i chorobą. Ogólna poprawa nastawienia ma też, oczywiście, swoje plusy. To niezwykle ważne, by wspierać samoskuteczność i samokontrolę pacjentów, ponieważ pozwala im to opanować stres psychologiczny i podtrzymać zmniejszoną wagę.
  12. W ciągu ostatnich 70 lat prędkość wzrostu paznokci rąk i nóg wzrosła aż o jedną czwartą. Przyczyną jest współczesna dieta, obfitująca w ryby, mięso, jaja i drób. Naukowcy z Uniwersytetu Północnej Karoliny porównali uzyskane niedawno wyniki z danymi zgromadzonymi w 1938 r. przez akademików z Oksfordu oraz w ramach innego studium z lat 50. Okazało się, że obecnie paznokieć palucha stopy miesięcznie wydłuża się o ponad 2 mm, a w latach 30. przybywało mu 1,65 mm. Podobny trend odnotowano także w odniesieniu do paznokci dłoni. W 1938 r. w ciągu 30 dni paznokieć kciuka wydłużał się średnio o 3 mm, a w latach pięćdziesiątych już o 3,06 mm. Obecnie miesięczne tempo wzrostu to 3,55 mm, co oznacza, że w ciągu 70 lat powiększyło się ono o ponad 0,5 milimetra. W latach powojennych dostęp do żywności był ograniczony. Zamiast białek ludzie spożywali raczej pokarmy bogate w węglowodany, np. ziemniaki. W ramach najnowszego studium Amerykanie monitorowali wzrost 195 paznokci dłoni i 188 stóp. Wyniki zaprezentowali na zeszłotygodniowej konferencji dermatologów i wenerologów. Okazało się, że współcześnie paznokcie dłoni wydłużają się każdego miesiąca o 3,47 mm i rosną niemal dwukrotnie szybciej od paznokci stóp (pełny cykl wzrostu paznokci stóp to 10 miesięcy, a dłoni sześć). Poza tym ustalono, że paznokcie osób młodszych i mężczyzn rosną prędzej, a płytki rogowe małych palców rąk są o wiele wolniejsze od wytworów naskórka reszty palców, osiągając prędkość 3,08 mm na miesiąc. Najszybsze są paznokcie palców środkowych. Latem – dzięki witaminie D - paznokcie rosną najszybciej. Palenie i niskie temperatury ograniczają zaś ich wydłużanie. Naukowcy z Północnej Karoliny zaznaczają, że odnotowana w ciągu ubiegłych 3 dekad zmiana stylu życia, aktywności i diety mogła wpłynąć nie tylko na gabaryty osób dorosłych czy wagę urodzeniową dzieci, ale także na coś tak banalnego jak wzrost paznokci.
  13. Choć o syntetycznych słodzikach mówi się wiele złego, wiele wskazuje na to, że spełniają one swoje podstawowe zadanie: ułatwiają (także na dłuższą metę) pohamowanie chęci na sięgnięcie po kaloryczny posiłek lub napój. W oczywisty sposób pomaga to w utrzymaniu lub "wypracowaniu" niższej masy ciała. Wyniki najnowszego studium, opisanego w czasopiśmie International Journal of Obesity, potwierdzają wcześniejsze doniesienia o pozytywnym związku pomiędzy stosowaniem słodzików i skuteczniejszym zrzucaniu wagi. Autorami badania są naukowcy kierowani przez dr Suzanne Phelan z California Polytechnic State University. Akademicy analizowali skład jakościowy oraz ilościowy pokarmów i napojów, a także poziom samokontroli (tzn. umiejętności powstrzymania się przed sięgnięciem po kolejne źródła kalorii) u 300 uczestników: 172 osób, którym udało się zrzucić nadwagę i utrzymywać prawidłową masę ciała, oraz 131 osób, które z masą ciała nigdy nie miały problemów. Jak się okazało, uczestnicy, którzy mieli za sobą nadwagę, przyjmowali pokarmy o obniżonej zawartości tłuszczu, a także częściej korzystali ze zmodyfikowanych produktów mlecznych oraz sosów. Najbardziej uderzający był jednak odsetek osób korzystających z syntetycznych, niskokalorycznych słodzików: wynosił on 37% w grupie osób utrzymujących prawidłową masę ciała od zawsze oraz aż... 91% wśród pacjentów, którym udało się pozbyć nadwagi. Co ważne, stosowanie syntetycznych substancji słodzących szło w parze z ograniczeniem stosowania napojów słodzonych cukrem, dzięki czemu możliwe było drastyczne obniżenie liczby przyjmowanych kalorii. Autorzy studium zastrzegają, że same słodziki nie są cudownym środkiem na zrzucanie kilogramów, lecz znacząco wzmacniającą samokontrolę. Spostrzeżenia te zgadzają się idealnie z wcześniejszymi obserwacjami, z których wynika, że zastępowanie cukru sztucznymi słodzikami ułatwia odchudzanie się. Czyżby więc substancje słodzące, często opisywane jako niekorzystne dla zdrowia, mogły być istotnym składnikiem prawidłowej i zdrowej diety?
  14. Choć o niekorzystnym wpływie długotrwałego stosowania diety wysokotłuszczowej mówi się od dawna, dotychczas niewielu badaczy zajmowało się konsekwencjami pojawiającymi się znacznie wcześniej. Jak się okazuje, był to spory błąd, gdyż po zmianie sposobu odżywiania wystarczy zaledwie kilka dni, by ujawniły się niekorzystne zmiany w fizjologii i zachowaniu. Zespół Andrew Murraya z Uniwersytetu Cambridge postanowił sprawdzić, w jaki sposób odżywianie szczurów pokarmami o podwyższonej zawartości tłuszczu wpłynie na ich sprawność. W tym celu zastąpiono typową pożywkę, w której 7,5% wartości energetycznej pochodzi z lipidów, karmą o identycznej kaloryczności, lecz zawdzięczającą tłuszczom aż 55% swojej wartości energetycznej. Jak się okazało, już po czterech dniach od radykalnej zmiany diety mięśnie zwierząt znacznie gorzej radziły sobie z pobieraniem tlenu. Objawiało się to obniżoną sprawnością fizyczną, a także zwiększeniem obciążenia serca, mogącym na dłuższą metę doprowadzić do jego patologicznego przerostu. Po kolejnych pięciu dniach badacze zaobserwowali znaczne pogorszenie zdolności umysłowych gryzoni. W porównaniu do zwierząt odżywiających się typową karmą potrzebowały one znacznie więcej czasu na odnalezienie wyjścia z labiryntu, a do tego popełniały po drodze znacznie więcej błędów (czyli np. częściej wchodziły po kilka razy do tego samego, nieprawidłowego korytarza). To nic innego, jak tłuszczowy kac, podsumowuje Gerald Weissmann, główny wydawca czasopisma The FASEB Journal, które opublikowało wyniki badań. Niestety, ani słowem nie wspomniano o tym, czy u badanych szczurów stwierdzono występowanie uporczywego pragnienia...
  15. Jedna z popularnych teorii dotyczących treningu głosi, że odpowiednio intensywny wysiłek prowadzi do utrzymania podwyższonego tempa metabolizmu nawet wtedy, gdy siedzimy wygodnie i regenerujemy się. Czy to prawda? Sprawę postanowili zbadać naukowcy z University of Colorado. W eksperymencie, prowadzonym przez zespół dr. Edwarda Melansona, wzięło udział 65 zdrowych ochotników niezajmujących się sportem zawodowo. W pierwszej części doświadczenia poproszono ich o jazdę na rowerze stacjonarnym tak długo, aż spalą 400 kalorii. Zaraz potem rozpoczął się drugi etap testu, czyli pomiar intensywności metabolizmu w ciągu pierwszej doby po treningu. Efekty studium mogą być dla wielu osób zaskakujące. Po uwzględnieniu diety stosowanej przez poszczególnych uczestników okazało się, że zaraz po zakończeniu wysiłku metabolizm powraca do swojego wyjściowego tempa. Mało tego - organizm stara się "nadrobić" energię utraconą podczas jazdy, przez co wzrasta łaknienie. Efektem jest brak utraty tkanki tłuszczowej. Z dokonanego odkrycia wynikają dwa ważne wnioski. Po pierwsze, nie jest prawdą, że nawet średnio intensywny wysiłek pozwala "rozpędzić" metabolizm i zużyć więcej energii, niż wynikałoby z intensywności i czasu trwania treningu. Po drugie, należy ściśle kontrolować ilość i jakość pokarmów spożywanych po wyjściu z siłowni czy powrocie z boiska. Jeżeli bowiem nie pokonamy własnego łakomstwa, cały nasz trening może pójść na marne.
  16. Wysokie stężenie witaminy D w osoczu krwi może zwiększać skuteczność diet odchudzających - uważają naukowcy z University of Minnesota. To bardzo ważna wiadomość, ponieważ niedobór tego związku jest zjawiskiem niezwykle częstym. Niedobór witaminy D jest powiązany z otyłością, lecz nie jest jasne, czy to niedostateczny poziom wit. D powoduje otyłość, czy też jest odwrotnie, tłumaczy główny autor badań, dr Shalamar Sibley. Aby to określić, naukowiec zaprosił do udziału w studium 38 osób cierpiących na nadwagę. Uczestnicy eksperymentu przeszli na dietę skomponowaną w taki sposób, by dzienny deficyt wartości energetycznej wynosił 750 kalorii. Zarówno przed rozpoczęciem trwającego 11 tygodni doświadczenia, jak i po jego zakończeniu, u uczestników wykonano badanie stężenia różnych form witaminy D we krwi. Jak podkreśla dr Sibley, średni poziom wit. D we krwi uczestników studium był niższy od wartości prawidłowej. Ci, którzy na początku doświadczenia mieli jej więcej, wyraźnie na tym korzystali, gdyż wzrost poziomu 25-hydroksykalcyferolu, prekursora najważniejszej postaci witaminy D, o 1 ng/ml pozwalał średnio na zrzucenie dodatkowych 200 g zbędnej wagi. Podobnie było ze stężeniem głównej formy wit. D, czyli 1,25-dihydroksykalcyferolu - podwyższenie stężenia tego związku o 1 ng/ml wiązało się ze schudnięciem o dodatkowych 107 g. Dodatkową korzyścią z podwyższonego poziomu witaminy D (dotyczy to obu badanych form tego związku) była utrata większej ilości tłuszczu brzusznego, a więc najbardziej niekorzystnej dla zdrowia formy tkanki tłuszczowej. Autorzy eksperymentu podkreślają, że jest zbyt wcześnie, by mieć całkowitą pewność co do skuteczności suplementacji witaminowej. Jak podkreślają, konieczne są bardziej szczegółowe badania. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by zadbać o przywrócenie prawidłowego poziomu witaminy D w swoim organizmie. Korzystne działanie tego związku znacznie wykracza bowiem poza wspomaganie odchudzania.
  17. Analizując skład włosa, można określić, co składa się na dietę człowieka czy zwierząt. To dlatego naukowcy z University of Utah przez 6 lat badali włosy z ogona 4 słoni zamieszkujących okolice Samburu i parku Buffalo Springs w Kenii. Określano zawartość izotopów węgla, azotu i wodoru. Uzyskane wyniki łączono z danymi z nadajników GPS, za pomocą których śledzono ruchy roślinożerców z rodziny Królewskich (The Royals), informacjami dotyczącymi opadów i satelitarnymi zdjęciami wzorców wegetacji. W ten sposób udało się odtworzyć menu słoni niemal dzień po dniu. Okazało się, że choć w porze deszczowej zjadały one przede wszystkim trawę, a w porze suchej drzewa i krzewy, to zmiana diety nie była ściśle zsynchronizowana ze zmianami wegetacji. Szczytowa konsumpcja traw rozmijała się o dwa tygodnie ze skokiem wzrostu tychże. Naukowcy uważają, że rośliny musiały po prostu osiągnąć określoną wysokość, by słonie miały do nich swobodny dostęp. Amerykanie zauważyli też, że w czasie jednej z pór deszczowych słonie nie przestawiły się na trawę. Ma to związek z przegraną walką o pokarm ze zwierzętami hodowanymi przez człowieka – bydłem. W tamtym roku stado przemieściło się bowiem w rejony poza parkiem, gdzie trawy było pod dostatkiem, ale zęby krów przystrzygły ją do tego stopnia, że Królewscy nie mogli się do niej dobrać. Organizm słonia jest przystosowany do pojawiania się pór urodzaju, kiedy należy korzystać z dobrodziejstw natury, by przygotować się do rozrodu. Niestety, wszystko się komplikuje, gdy do gry wkraczają niezdrowa konkurencja i zmiany klimatyczne. Trawy i drzewa mają inne sygnatury izotopowe, co umożliwia precyzyjne odtworzenie diety słoni na podstawie włosów. To stąd wiadomo, że w ciągu 6 lat przez większość roku żywiły się one liśćmi drzew i krzewów, lecz w 2-3 tyg. po pojawieniu się deszczów połowę ich dziennej porcji (ok. 45 kg) stanowiła już trawa. Na razie Thure E. Cerling, szef zespołu, nie potrafi stwierdzić, czy zmiany w diecie mogą zagrozić gatunkowi. Słonie łatwo się adaptują, z drugiej jednak strony ludzie i bydło coraz głębiej wdzierają się w ich habitaty.
  18. O korzystnym wpływie konsumpcji jaj na zdrowie człowieka mówi się ostatnio coraz więcej. Podczas odbywającej się w Nowym Orleanie konferencji Experimental Biology 2009 badacze z Uniwersytetu Connecticut oraz firmy Exponent przedstawili wyniki swoich badań na ten temat. Badacze z Connecticut zajęli się wpływem poszczególnych składników odżywczych spożywanych podczas śniadania na uczucie głodu o różnych porach dnia oraz na łączną wartość energetyczną pozostałych posiłków. W tym celu podawano dorosłym mężczyznom śniadanie o identycznej wartości energetycznej, lecz zupełnie różnym składzie. Panowie z pierwszej grupy przyjmowali posiłek złożony z jaj, zaś pozostałym serwowano pieczywo. Wyniki doświadczenia nie pozostawiają złudzeń: ochotnicy spożywający na śniadanie jaja odnosili liczne korzyści. Pozostałe posiłki spożywane przez nich w ciągu dnia były mniej kaloryczne, zaś oni sami po trzech godzinach od spożycia posiłku czuli się znacznie lepiej od kolegów spożywających pieczywo. Później zaczynali także odczuwać głód. Na tym nie koniec. Ci spośród uczestników studium, którzy w momencie jego rozpoczęcia cierpieli na nadwagę, zostali także przebadani pod kątem wagi ciała. Wykazano w ten sposób, że panowie spożywający na śniadanie jaja zrzucali wagę aż o ok. 65% szybciej, niż mężczyźni przypisani do drugiej grupy. Co więcej, nie stwierdzono jakiegokolwiek wpływu spożywania nabiału na poziom poszczególnych frakcji lipidów w osoczu krwi. Dotyczy to zarówno cholesterolu, jak i triglicerydów. Osobne badania, których wyniki także zaprezentowano na konferencji Experimental Biology 2009, zostały wykonane przez naukowców z firmy Exponent. Śledzili oni losy pacjentów, którzy w latach 1988-94 uczestniczyli w NHANES III - szeroko zakrojonym studium dotyczącym wpływu diety na stan zdrowia. Wyniki studium są bardzo pomyślne dla miłośników jaj. Wieloletnia obserwacja stanu ich zdrowia nie wykazała jakiegokolwiek wzrostu ryzyka choroby wieńcowej. Co więcej, ryzyko zgonu oraz zawału serca dla osób spożywających 1-6 jaj na tydzień okazało się znacznie niższe, niż u tych, które spożywały poniżej jednego jaja na 7 dni. "Zwykłe" jajo jest pokarmem niezwykłym. Zawiera niemal wszystkie substancje niezbędne do rozwoju oraz utrzymania organizmu człowieka w dobrym stanie. Znajdziemy w nim m.in. większość witamin, dobrze przyswajalne białka oraz szerokie spektrum lipidów. Teraz, gdy potwierdzają się informacje na temat ich korzystnego wpływu na zdrowie człowieka, być może warto wprowadzić małą korektę do własnej diety?
  19. Czy jedna z najprostszych diet, zwana po prostu "jedz mniej", powinna zmienić swoją nazwę? Badacze ze szpitala im. Johnsa Hopkinsa twierdzą, że tak. Według nich znaczne skuteczniejszym sposobem na odchudzanie jest zmniejszenie konsumpcji napojów dosładzanych cukrem. Przeprowadzone studium objęło 810 osób w wieku 25-79 lat. Trwało ono 18 miesięcy, a liczba kalorii przyjmowanych przez jego uczestników była regularnie sprawdzana na podstawie telefonicznych wywiadów. Jak wykazali badacze, rezygnacja z 1 porcji napojów dosładzanych cukrem dziennie wiązała się z utratą aż 0,5 kg po 6 miesiącach oraz 0,7 kg po 18 miesiącach. Spośród siedmiu rodzajów napojów właśnie te słodzone cukrem były jedynymi, których przyjmowanie było wyraźnie związane ze zmianą masy ciała. Zarówno płynne, jak i stałe [źródła] kalorii były związane ze zmianą wagi, lecz wyłącznie zmiana liczby kalorii przyjmowanych w stanie płynnym wpływała wyraźnie na utratę masy ciała po 6 miesiącach obserwacji, tłumaczy dr Benjamin Caballero, główny autor studium. Jego zespół wykazał także, że pozostałe rodzaje płynów nie wykazywały znacznego wpływu na wagę, nie licząc minimalnie korzystnego wpływu spożycia napojów dietetycznych oraz alkoholowych. Przepowadzone badanie nie jest pierwszym, w którym wykazano związek pomiędzy spożyciem napojów słodzonych cukrem oraz masą ciała. Mało kto przypuszczał jednak, że wpływ napojów dosładzanych na wagę jest istotniejszy od ilości i rodzaju spożywanych pokarmów. Z pewnością warto wziąć to pod uwagę podczas planowania własnej diety.
  20. Wegetarianizm ma bez wątpienia wiele zalet i wpływa korzystnie na wiele aspektów zdrowia człowieka, lecz wszystko ma swoją cenę. Najnowsze badania wskazują, że młode osoby decydujące się na ten typ diety są zagrożone wzrostem ryzyka zaburzeń psychologicznych związanych z odżywianiem. Zebrane informacje są owocem badania prowadzonego w ostatnich latach w Stanach Zjednoczonych. Wzięło w nim udział 2516 osób w wieku 15-23 lat. Poproszono je o wypełnienie kwestionariusza zawierającego pytania m.in. na temat diety, wagi ciała, podejścia do odchudzania oraz niebezpiecznych zachowań, takich jak nadużywanie narkotyków i alkoholu. Na podstawie wypełnionych ankiet podzielono badane osoby na trzy grupy: aktualnych i byłych wegetarian oraz osoby, które nigdy nie stosowały diety bezmięsnej. W każdej z nich obliczono częstotliwość występowania niekontrolowanych napadów jedzenia, utraty kontroli nad apetytem oraz stosowania środków wspomagających dietę, m.in. wywoływania wymiotów oraz stosowania środków przeczyszczających, odwadniających itp. Z analizy wagi uczestników studium wynika, że młodsi z nich charakteryzowali się dość podobną masą ciała, lecz wśród nieco starszych wegetarian stwierdzono niższy odsetek osób z nadwagą w porównaniu do ich mięsożernych rówieśników. Niestety, wszystko ma swoją cenę: osoby, które całkowicie zrezygnowały ze spożywania mięsa, znacznie częściej stosowały drastyczne metody kontrolowania własnej wagi oraz doznawały ataków napadowego jedzenia i braku kontroli nad apetytem. Pomimo pozornej korzyści wynikającej z utrzymania prawidłowej masy ciała, mogło to skończyć się poważnymi zaburzeniami ich zdrowia oraz stanu psychiki. O wynikach przeprowadzonego studium poinformowało czasopismo Journal of the American Dietetic Association.
  21. Niskokaloryczna dieta bogata w białka jest skutecznym sposobem na zwiększenie tempa spalania tkanki tłuszczowej u osób otyłych oraz cierpiących z powodu nadwagi - twierdzą australijscy badacze. Wyniki studium opublikowano w czasopiśmie Nutrition & Dietetics. Naukowcy zaobserwowali, że posiłki o wysokiej zawartości białek wzmagają intensywność spalania tkanki tłuszczowej u osób cierpiących na jej nadmiar. Co ciekawe, efekt ten był niezależny od łącznego indeksu glikemicznego przyjmowanych pokarmów, czyli szybkości, z jaką wzrasta poziom glukozy we krwi po ich spożyciu. Jedna z autorek badania, dr Marijka Batterman, tłumaczy istotę zebranych informacji: z przeprowadzonych wcześniej badań wiemy, że osoby z nadwagą oraz otyłością nie spalają tłuszczu tak wydajnie, jak pozostałe. Nasze nowe studium pokazuje, że utlenianie tłuszczów, czyli zdolność organizmu do ich spalania, poprawia się u osób otyłych, gdy stosują one dietę bogatszą w białka. Uczestnicy studium przyjmowali trzy posiłki o tej samej wartości energetycznej. Dwa z nich zawierały znaczne ilości protein, zaś skład trzeciego był bardziej zrównoważony. Jedno z dań wysokobiałkowych zawierało składniki o niskim indeksie glikemicznym (tzn. powoli zwiekszające poziom glukozy we krwi), zaś indeks glikemiczny drugiego posiłku był wysoki. Na zakończenie eksperymentu wykonano pomiar ilości zużywanej przez organizm energii. Z obliczeń wynika, że spalanie tkanki tłuszczowej najefektywniej pobudzały oba rodzaje posiłków o dużej zawartości protein. Wśród produktów, które podawano uczestnikom eksperymentu, były m.in.: omlety z serem i pomidorami oraz kanapka z wołowiną, ostrym sosem korzennym i sałatą popijana niskotłuszczowym jogurtem. Zaobserwowaliśmy wyraźną zależność pomiędzy budową ciała oraz wpływem zawartych w diecie białek na utlenianie tłuszczów. Nasze ciała zużywają energię i korzystają z zapasów tłuszczu w różny sposób, więc musimy to uwzględnić, planując naszą dietę, uważa dr Batterman, pracująca dla Uniwersytetu w australijskim mieście Wollongong. Claire Hewat, prezes Australijskiego Stowarzyszenia Dietetyków, potwierdza prawdziwość wyników na podstawie własnych obserwacji. Badaczka daje także radę dla osób chcących zrzucić kilka zbędnych kilogramów: zapomnijcie o chwilowych dietach, które są teraz takie modne. Zamiast tego, włączcie [do swojej diety] białka pochodzące ze zdrowego pożywienia, takiego jak chude czerwone mięso, drób i ryby, rośliny strączkowe, jajka i niskotłuszczowy nabiał. Dokładne ustalenie programu odchudzania powinno jednak, jej zdaniem, być skonsultowane z zawodowym dietetykiem.
  22. Ponad połowa z nas posiada wariant genu, który skłania nasze organizmy do przyjmowania większych ilości pożywienia niskiej jakości. Nie wiadomo dokładnie, jak do tego dochodzi, lecz jedno jest pewne: zrozumienie tego zjawiska będzie istotnym krokiem na drodze do opanowania epidemii otyłości. Wydawać by się mogło, że "geny otyłości" wpływają przede wszystkim na tempo metabolizmu oraz sposób, w jaki organizm radzi sobie z nadmiarem przyjmowanych kalorii. Okazuje się jednak, że przynajmniej jedna sekwencja DNA, nazwana FTO, może wywoływać u ludzi zmianę zachowania, i to do tego stopnia, że pochłaniamy aż o 100 kalorii więcej w typowym posiłku. Odkrycia dokonali naukowcy z uniwersytetu w szkockim mieście Dundee, zaś jego szczegóły opisano w czasopiśmie The New England Journal of Medicine. Jak dowodzą badacze, co najmniej jeden zmutowany wariant genu pojawił się aż u 63% badanych dzieci w wieku od 4 do 10 lat. Analiza ich diety wykazała, że znacznie częściej wybierają one posiłki bogate w cukry oraz tłuszcz, przez co są bardziej narażone na niekontrolowany wzrost masy ciała. Każde z badanych dzieci przeszło serię trzech testów. W każym z nich proponowano im szeroki wybór pokarmów, spośród których uczestnicy skomponować posiłek. Jak się okazało, nosiciele jednego z wariantów FTO instynktownie wybierali posiłki o wyższej kaloryczności. Co jest jednak ciekawe, nie stwierdzono jakiegokolwiek wpływu tego genu ani na zdolność do odczuwania sytości, ani na procesy trawienia i wchłaniania pokarmu. Profesor Colin Palmer, główny autor publikacji, wymienia najważniejsze wnioski z przeprowadzonego studium: badanie pokazuje, że przy braku przejadania się ten gen nie prowadzi do otyłości, co sugeruje, że otyłość związaną z tym genem można opanować poprzez uważną kontrolę dietetyczną. Zdaniem badacza odkrycie sugeruje także prawdziwość tezy, zgodnie z którą jedną z najważniejszych przyczyn otyłości jest powszechna dostępność taniego i wysokoenergetycznego pożywienia. Jak tłumaczy prof. Palmer, dla osób niekorzystnie uwarunkowanych genetycznie mogą one być pokusą zbyt silną, by ją skutecznie odeprzeć. Z obliczeń wykonanych przez autorów wynika, że mali pacjenci posiadający mutację w jednej z dwóch kopii genu FTO (stanowili oni 49% badanej grupy) byli obarczeni o 30% wyższym ryzykiem otyłości w stosunku do dzieci, u których tej wady nie stwierdzono. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja osób, u których obie kopie genu występują w niekorzystnej wersji. Dla nich zagrożenie otyłością wzrasta aż o 70%. Jak zatem, w świetle uzyskanych informacji, zapobiegać otyłości? Według autorów możliwa odpowiedź jest tylko jedna: należy edukować ludzi, by siłą własnej woli odmawiali sobie sięgania po niezdrowe pożywienie. Pozostaje jednak pytanie, ilu ludzi uda się do tego nakłonić, skoro szkodliwość przejadania się jest znana praktycznie od zawsze?
  23. Diety niskowęglowodanowe, takie jak np. dieta Atkinsa, bez wątpienia mogą pomóc w zrzuceniu kilku (a nawet więcej) zbędnych kilogramów. Okazuje się jednak, że efektem ubocznym ich stosowania jest osłabienie podstawowych funkcji umysłu. Na wstępie uspokajamy: zaburzenie jest odwracalne, a powrót do bardziej urozmaiconego sposobu odżywiania przywraca prawidłowe funkcjonowanie mózgu. Warto jednak wziąć te informacje pod uwagę, gdy planuje się np. naukę przed egzaminem. Do prawidłowego funkcjonowania neuronów niezbędna jest glukoza. Nasz organizm może ją co prawda wytwarzać z innych produktów, lecz, jak pokazuje eksperyment przeprowadzony przez badaczy z amerykańskiego Tufts University, odżywiane w ten sposób komórki nerwowe nie funkcjonują równie dobrze. Badanie objęło 19 kobiet w wieku od 22 do 55 lat. Paniom pozwolono wybrać jedną z dwóch diet rekomendowanych przez Amerykańskie Towarzystwo Dietetyczne: niskocukrową lub bardziej urozmaiconą, ale o obniżonej kaloryczności. W przypadku pierwszej z nich, zgodnie z zaleceniami, w pierwszym tygodniu należy maksymalnie ograniczyć spożycie cukrów, zaś potem można zacząć je przyjmować, lecz w zmniejszonej ilości. W przypadku "zwykłej" diety stosuje się bardziej urozmaicony dobór pokarmów, lecz ich sumaryczna wartość energetyczna powinna być obniżona w stosunku do typowego sposobu odżywiania. Uczestniczki eksperymentu wzięły udział w pięciu kolejnych testach. Pierwszy z nich wykonano zaraz przed rozpoczęciem diety, dwa kolejne - w pierwszym jej tygodniu, zaś dwa ostatnie - w ciągu drugiego tygodnia odchudzania. Parametrami ocenianymi przez badaczy były: koncentracja uwagi, pamięć krótko- i długotrwała oraz przestrzenna, a także spostrzegawczość. Panie były także pytane o nastrój oraz intensywność uczucia głodu. Wyniki badania pokazują dość jednoznacznie, że dieta niskocukrowa znacznie ogranicza aktywność mózgu. Oprócz poprawy zdolności do chwilowej koncentracji oraz nieznacznego polepszenia nastroju, umysły pań przyjmujących minimalne ilości węglowodanów pracowały wyraźnie słabiej. Dr Holly Taylor, jedna z autorek doświadczenia, ocenia jego rezultaty: pomimo, iż studium objęło niewielką grupę, wyniki pokazują wyraźną różnicę w zdolnościach poznawczych w zależności od [stosowanej] diety. Być może warto więc urozmaicić swoje menu np. w czasie przygotowań do sesji lub matury.
  24. Planujesz dietę? Warto rozważyć odłożenie realizacji tego planu. Najnowsze badania wykazały, że ograniczenie dostaw kalorii w czasie "sezonu grypowego" ogranicza zdolność organizmu do odparcia ataku wirusa grypy. Odkrycia dokonali badacze z Uniwersytetu Stanu Michigan. Przeprowadzony przez nich eksperyment na myszach wykazał, że zmniejszenie o 40% wartości energetycznej przyjmowanych przez nie pokarmów zwiększa prawdopodobieństwo śmierci zwierząt po ekspozycji na wirusa. Myszy, u których ograniczono podaż kalorii, otrzymywały wszystkie niezbędne składniki mineralne i witaminowe w prawidłowych ilościach. Jeśli jesteś wystawiony na kontakt z nowym szczepem [wirusa] grypy, przeciwko któremu twoje ciało nie wytworzyło jeszcze odpowiednich przeciwciał chroniących cię przed infekcją, twoje ciało musi polegać na komórkach niszczących wirusa, tłumaczy główna autorka odkrycia, prof. Elizabeth Gardner. Dodaje: komórki typu "naturalnych zabójców" [ang. natural killer cells (NK) - red.] są istotne dla kontrolowania wczesnych etapów infekcji wirusowej, ponieważ reagują one szybko po napotkaniu zainfekowanych przez wirusa komórek. Nasze studium wykazało, że myszy poddane restrykcji kalorycznej wykazują większą podatność na grypę, a ich ciała nie są przygotowane do wytworzenia dostatecznej liczby komórek NK potrzebnych do zwalczenia zagrożenia związanego z infekcją. Eksperymenty naukowców z Michigan wykazały, że myszy karmione zmniejszoną ilością pokarmu znacznie częściej ginęły w pierwszych dniach od kontaktu z wirusem grypy, a te, które przetrwały atak, wolniej dochodziły do siebie i odzyskiwały apetyt. Zaobserwowano także poważny spadek masy ciała zwierząt poddanych ścisłej diecie. Prof. Gardner zaznacza, że restrykcja kaloryczna ma swoje liczne zalety, na czele z przedłużaniem życia. Jej zdaniem warto jednak rozważyć rezygnację z niej przynajmniej podczas czterech miesięcy w roku, kiedy zarazki grypy rozprzestrzeniają się z największą intensywnością. Powinno to w szczególności dotyczyć jednostek najbardziej wrażliwych, takich jak dzieci czy osoby starsze. Zdaniem badaczki nawet szczepienie przeciwko grypie nie daje gwarancji przetrwania zimy bez nieprzyjemności związanych z chorobą. Oznacza to, że nawet jeśli określona osoba została w danym roku zaszczepiona, może nie posiadać w swojej krwi dostatecznej ilości przeciwciał pozwalających na odparcie choroby. Ostatnią deską ratunku są wówczas komórki NK, lecz te, jak już ustalono, nie spełniają swojej roli w organizmach osób poddanych restrykcji kalorycznej. Kolejnym badaniem zespołu prof. Gardner będzie ustalenie mechanizmu odpowiedzialnego za osłabienie odporności związanej ze ścisłą dietą. Tego typu dociekania bez wątpienia pomogą w zrozumieniu zjawisk chroniących nas przed chorobą oraz wymuszeniu na organizmie utrzymanie ich w stanie gotowości nawet u osób przyjmujących pokarmy o zmniejszonej wartości energetycznej.
  25. Coraz więcej młodych osób cierpi na schorzenia związane z otyłością charakterystyczne do niedawna dla osób dorosłych - alarmują amerykańscy lekarze. Skutki tak wczesnego rozwoju tych chorób mogą być katastrofalne dla młodych organizmów. Szokujące wyniki badania stanu zdrowia amerykańskich dzieci zaprezentowano podczas konferencji zorganizowanej przez Amerykańskie Stowarzyszenie Nadciśnienia. W swoim raporcie badacze informują m.in., że ryzyko chorób serca wzrasta u dzieci otyłych aż trzyktotnie. Zwrócono także uwagę na rosnące zagrożenie związane ze stopniowym upowszechnianiem się nadciśnienia tętniczego oraz podwyższonego ciśnienia krwi. Występowanie otyłości u dzieci kończy się zwiększeniem liczby przypadków wysokiego ciśnienia krwi, tłumaczy dr Bonita Falkner, pracująca na Uniwersytecie Tomasza Jeffersona w Filadelfii. Dodaje: jest to problem, który nie zniknie w magiczny sposób, choć powoduje wzrost ryzyka przedwczesnych incydentów sercowo-naczyniowych na wczesnych etapach ich dorosłego życia. Statystyki są przerażające. Aż 17 procent amerykańskich dzieci cierpi na otyłość, a kolejnych 20% ma nadwagę. Co więcej, aż u 3,5% dzieci rozwinęło się nadciśnienie, a drugie tyle jest bezpośrednio zagrożonych tą chorobą. Jak tłumaczy dr Falkner, coraz większa liczba przypadków otyłości u dzieci wiąże się z gwałtownym wzrostem rozwoju chorób, które dotychczas były uznawane za charakterystyczne dla osób znacznie starszych od nich. Jeśli mamy przed sobą dziecko z otyłością i podwyższonym ciśnieniem, jest to dziecko, które powinno zostać przebadane także pod kątem innych czynników ryzyka [chorób sercowo-naczyniowych - red.], takich jak cholesterol, bezdech senny czy zaburzenia snu - wyjaśnia badaczka. Jeżeli w historii rodziny takiego dziecka zdarzały się przypadki cukrzycy, może zaistnieć potrzeba wykonania badania metabolizmu cukrów. Badaczka podkresla, że podwyższone ciśnienie krwi oraz otyłość stanowią dwa główne komponenty tzw. syndromu metabolicznego - zespołu charakteryzującego się podwyższonym ryzykiem zachorowania m.in. na atak serca, udar mózgu czy cukrzycę. Warto zaznaczyć, że do zdiagnozowania syndromu metabolicznego (oraz do wzrostu prawdopodobieństwa zachorowania na wspomniane schorzenia) wystarcza zaledwie jeden z tych dwóch objawów. Zalecenia odnośnie leczenia młodych ludzi są takie same, jak dla osób dorosłych. Obejmują kilka banalnych i powszechnie znanych zaleceń: modyfikację diety, zmianę stylu życia na bardziej aktywny, a także kontrolowanie wagi. Leczenie farmakologiczne jest zalecane dopiero wtedy, gdy nadciśnienie zaostrza się pomimo upływu czasu od zmiany stylu życia, a organy wewnętrzne doznają uszkodzeń związanych ze schorzeniem. Stosowanie leków należy uznawać za ostateczność, gdyż preparaty stosowane u młodych pacjentów są identyczne, jak u dorosłych, co może oznaczać rozwój niepożądanych objawów. Lekarze podreślają, że zapobieganie otyłości i podwyższonemu ciśnieniu krwi, chorobom ściśle ze sobą związanym, jest o wiele łatwiejsze od ich leczenia. Jak tłumaczy dr George Bakris, wybrany niedawno na prezesa Amerykańskiego Stowarzyszenia Nadciśnienia, porównuje tę sytuację do dbania o własny dom: jeżeli wiesz, że twój dach przecieka, ale nie przeszkadza to tobie, możesz to zignorować. Później przychodzi jednak burza, a twój dom zamienia się w basen. Nie doszłoby do tego, gdybyś zajął się przeciekiem wcześniej. Miejmy nadzieję, że nauczymy się na nieswoich błędach i zapobiegniemy konieczności przeprowadzenia generalnego remontu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...