Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'dieta' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 138 wyników

  1. Inflacja dotyka nie tylko zwykłych ludzi, ale także kosmonautów pracujących na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W ciągu roku fundusze konieczne dla ich nakarmienia wzrosły prawe o pięćdziesiąt procent. Podrożały nie tylko same produkty żywnościowe - a używane są tylko te najwyższej jakości - ale także konieczne testy i analizy. Jak mówi Viktor Dobrovolsky, dyrektor instytutu zajmującego się doborem diety i dostarczeniem racji żywnościowych mieszkańcom ISS, cena dziennej racji kosmonauty wzrosła z 11 tysięcy rubli (około 250 €) w zeszłym roku do 15 tysięcy obecnie. Dieta dla osób pracujących w stanie nieważkości jest pieczołowicie dobierania nie tylko pod względem wartości odżywczych, ale również formy. Wykluczone są wszelkie produkty tworzące okruszki - nie ma więc mowy na przykład o pieczywie. Zabronione są także sypkie przyprawy, jak zioła, pieprz i sól, chyba że są rozpuszczone w wodzie lub zawarte w sosie. Wszystkie potrawy muszę podczas jedzenia „trzymać się" widelca lub łyżki, inaczej rozleciałyby się po zakamarkach stacji kosmicznej.
  2. Dotąd uważano, że to otyłość sama w sobie stanowi czynnik ryzyka astmy. Najnowsze badania wykazały jednak, iż prawdopodobieństwo astmy oskrzelowej u dzieci wzrasta, jeśli równowaga metaboliczna zostanie zaburzona przez złą dietę albo niedobór ruchu (American Journal of Respiratory and Critical Care Medicine). Nasze badania wykazały, że z rozwojem astmy w dzieciństwie mogą być związane wczesne nieprawidłowości w metabolizmie lipidów i/lub glukozy. Odkrycia sugerują także silny i bezpośredni wpływ szlaków metabolicznych na zaangażowane w patogenezę astmy mechanizmy odpornościowe, zarówno wrodzone, jak i nabyte – opowiada dr Giovanni Piedimonte z Wydziału Pediatrii Szkoły Medycznej Uniwersytetu Zachodniej Wirginii. Odkrycia Amerykanów sprawiają, że dieta i tryb życia zaczynają być postrzegane jako czynniki ryzyka astmy nawet u dzieci bez otyłości czy nawet nadwagi. Zespół przyjrzał się danym demograficznym, wskaźnikom masy ciała (BMI) i częstości występowania astmy w grupie 18 tys. dzieci w wieku od 4 do 12 lat, które brały udział w projekcie Coronary Artery Risk Detection in Appalachian Communities (CARDIAC). Specjaliści analizowali poziom trójglicerydów, wzięli też pod uwagę symptomy rogowacenia ciemnego (acanthosis nigricans, AN), a konkretnie jego formy łagodnej, związanej z otyłością i cukrzycą. Ogniska przebarwienia i brodawkujące w kolorach od brązowego po czarny pojawiają się głównie na skórze dołów podkolanowych, pachowych i łokciowych oraz na karku i szyi. Stanowią biomarker insulinooporności i hiperinsulinemii (wzrostu stężenia insuliny w surowicy). Naukowcy ustalili, że częstość występowania astmy generalnie wzrastała razem z BMI: była znacznie wyższa u dzieci z otyłością i otyłością olbrzymią niż u osób z prawidłowym wskaźnikiem masy ciała. Wydawało się jednak, że sam fakt podwyższonej wagi nie korelował z częstością astmy. Kontrolując różne zmienne, Amerykanie stwierdzili ostatecznie, że częstość występowania astmy wiąże się, niezależnie od BMI, z podwyższonym poziomem trójglicerydów i AN. Badane przez nas problemy metaboliczne mogły gmatwać szeroko upubliczniony związek epidemiologiczny między otyłością a astmą, ponieważ wysoki poziom trójglicerydów (dyslipidemia) i AN (insulinooporność) są bardzo powszechne w otyłości i zespole metabolicznym. Wszystko wskazuje na to, że dopiero po przekroczeniu pewnego progu czynniki metaboliczne zaczynają oddziaływać na proces zapalny i nadreaktywność dróg oddechowych. Piedimonte podkreśla, że aktywność fizyczna wydaje się równie ważna, co odpowiednia dieta i że subtelne zaburzenia metaboliczne prowadzące do wzrostu stężenia trójglicerydów oraz rogowacenia ciemnego są w stanie wywołać astmę nawet u dzieci z niedowagą. Dietę powinno się kontrolować nie tylko we wczesnym dzieciństwie. Dr Piedimonte zauważa bowiem, że badania na zwierzętach wykazały, że jeśli menu matki jest kaloryczne i obfituje w tłuszcze, oddziałuje to na stężenie trójglicerydów u jej potomstwa.
  3. Najnowsze badania australijskie wykazały, że zdarza się, iż już miesięcznym dzieciom rodzice podają biszkopty, lody i napoje gazowane. Ich dieta zawiera obfitujące w tłuszcz, sól i cukier pokarmy, choć Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, by przez pierwsze 6 miesięcy życia karmić niemowlęta wyłącznie piersią (Nutrition & Dietetics). Zespół Jane Scott przez rok śledził poczynania 587 kobiet, które urodziły w dwóch szpitalach położniczych w Perth. Przeprowadzano z nimi regularne wywiady telefoniczne, by ustalić, jak odżywiają swoje dzieci. Niemal 1 na 4 matki do 6. miesiąca życia wprowadzała do diety malucha soki owocowe, biszkopty i ciastka. To problem, gdyż nawyki żywieniowe ukształtowane na wczesnych etapach są zazwyczaj podtrzymywane przez całe życie, a dziecko z nadwagą z większym prawdopodobieństwem staje się dorosłym z nadwagą – opowiada prof. Scott z Wydziału Żywienia i Dietetyki na Flinders University. Autorzy studium zademonstrowali, że dzieci, które wcześnie zaczęły spożywać pokarmy stałe i te z dwojgiem lub więcej rodzeństwa częściej jadały pokarmy obfitujące w tłuszcz, sól i cukier przed swoimi pierwszymi urodzinami. Po ostatnim ogólnonarodowym sondażu okazało się, że 20% australijskich dzieci w wieku 2-3 lat ma nadwagę lub cierpi na otyłość. To dorośli, a zwłaszcza rodzice decydują o tym, co jedzą niemowlęta i małe dzieci. Specjaliści, np. rzeczniczka Australijskiego Stowarzyszenia Dietetycznego prof. Clare Collins, uważają, że mieszkańcy antypodów potrzebują opartych na dowodach rekomendacji, jakie pokarmy i napoje nadają się dla noworodków i niemowląt w pierwszych miesiącach życia. Istnieje już analogiczny poradnik dla dzieci po 5. roku życia.
  4. Picie wody przed posiłkami może pomóc w zrzuceniu zbędnych kilogramów – twierdzą naukowcy z Virginia Tech, którzy zaprezentowali wyniki swoich badań na konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Chemicznego w Bostonie. Akademicy ustalili, że wychylając 3 razy dziennie przed jedzeniem 2 szklanki wody, odchudzający pozbędą się dodatkowo średnio 2,3 kg. W studium zespołu profesor Brendy Davy wzięło udział czterdzieści osiem osób w wieku od 55 do 75 lat. Specjaliści przez 12 tygodni testowali swoją teorię, dzieląc ochotników na dwie grupy: pierwsza przestrzegała niskokalorycznej diety, ale przed posiłkami nie piła wody, druga przed ubogim w kalorie posiłkiem obowiązkowo wypijała 2 szklanki H2O. Po zakończeniu eksperymentu okazało się, że ludzie niekorzystający z "pomocy" wody schudli ok. 5 kg, a ich koledzy nieco ponad 7. W ramach wcześniejszego studium wykazano, że dorośli w średnim i starszym wieku, którzy przed posiłkiem wypijali dwie szklanki wody, spożywali od 75 do 90 kalorii mniej. Davy chwali się, że jej badanie należy uznać za pierwszą kontrolowaną, randomizowaną próbę ustalenia związków między konsumpcją H2O a dietą. Skąd cudowne działanie wody? Wyjaśnienie wydaje się proste. Pozbawiona kalorii ciecz zapełnia żołądek, pozostawiając mniej miejsca na pokarm. Amerykańscy badacze przestrzegają przed słodzonymi napojami. Davy wylicza, że w puszce napoju gazowanego znajduje się aż 10 łyżeczek cukru. Lepiej więc sięgać po wodę, ale wbrew pozorom, z nią także trzeba uważać ze względu na ryzyko przedawkowania.
  5. Jedzenie zielonolistnych warzyw może znacznie obniżyć ryzyko wystąpienia cukrzycy typu 2. (British Medical Journal). Zespół Patrice Carter z University of Leicester podkreśla, że dieta obfitująca w owoce i warzywa zmniejsza ryzyko zapadnięcia na nowotwory i choroby serca, trudno było jednak powiedzieć coś rozstrzygającego o jej wpływie na cukrzycę. Wyniki badania z 2002 r. wskazują, że nieodpowiednia konsumpcja owoców i warzyw [poniżej 5 zalecanych porcji dziennie] może odpowiadać za 2,6 mln zgonów na świecie w roku 2000, dlatego znalezienie odpowiedzi na to pytanie należy uznać za szczególnie ważne. Carter i inni przeanalizowali więc 6 studiów, które objęły ponad 220 tys. uczestników i koncentrowały się przede wszystkim na związkach spożycia owoców i warzyw oraz cukrzycy typu 2. Okazało się, że jedzenie 1,5 porcji warzyw zielonolistnych dziennie ekstra zmniejsza ryzyko cukrzycy typu 2. aż o 14%. Zwiększanie łącznej ilości zjadanych owoców i warzyw nie wpływało znacząco na prawdopodobieństwo zachorowania. Akademicy podkreślają jednak, że w metaanalizie uwzględniono niewielką liczbę badań, co mogło zaciemnić prewencyjne oddziaływanie owoców i warzyw jako całości. Autorzy raportu są przekonani, że przed przewlekłymi chorobami chronią zawarte w owocach i warzywach przeciwutleniacze. Dodatkowo w warzywach zielonolistnych, np. szpinaku, występuje magnez, co może mieć znaczenie w przypadku zmniejszania ryzyka cukrzycy typu 2.
  6. Australijscy naukowcy z Telethon Institute for Child Health Research w Perth wykryli związek między typową dla Zachodu niezdrową dietą a zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ADHD) u nastolatków. Profesor Wendy Oddy, szefowa działu odżywiania w Instytucie, wyjaśnia, że analizowano wzorce dietetyczne 1800 nastolatków objętych badaniem podłużnym Raine Study. Ich zwyczaje żywieniowe klasyfikowano jako "zdrowe" bądź "zachodnie". Odkryliśmy, że dieta obfitująca we wzorce zachodnie była związana z ponad 2-krotnie wyższym ryzykiem ADHD, w porównaniu do diety z niewieloma cechami zachodnimi (nawet po uwzględnieniu licznych wpływów społecznych i rodzinnych). Oddy tłumaczy, że sposób odżywiania młodzieży zestawiano z danymi nt. ewentualnego zdiagnozowania ADHD do 14. roku życia. W naszym studium nadpobudliwość psychoruchową stwierdzono u 115 osób: 91 chłopców i 24 dziewcząt. Za zdrową uznano dietę obfitującą w świeże owoce i warzywa, pełne ziarna oraz ryby. Zapewnia ona dużo kwasów tłuszczowych typu omega-3, kwasu foliowego oraz błonnika. Dieta zachodnia to jedzenie na wynos, pokarmy przetworzone, oczyszczone i smażone. Zawiera dużo tłuszczów, głównie nasyconych, rafinowanego cukru i sodu. Kiedy przyglądaliśmy się specyficznym produktom, diagnoza ADHD wiązała się z dużą ilością dań na wynos, przetworzonym mięsem, mięsem czerwonym, tłustym nabiałem i słodyczami – podkreśla dr Oddy. Sugerujemy, że zachodni wzorzec dietetyczny może wskazywać, że u nastolatka rozwinął się nieoptymalny profil kwasów tłuszczowych, podczas gdy dieta z wyższą zawartością kwasów omega-3 sprzyja zdrowiu psychicznemu i optymalnemu działaniu mózgu. Może też być tak, że zachodni wzorzec menu nie zapewnia wystarczającej ilości wszystkich mikroelementów, których potrzebuje mózg, zwłaszcza dla poprawnego przebiegu procesów uwagi, lub że w grę wchodzą większe stężenia dodatków, np. smakowych i barwników, które wcześniej powiązano z nasileniem objawów ADHD. Niewykluczone również, że charakterystyczna dla nadpobudliwości impulsywność wpływa na gorsze wybory żywieniowe, skłaniając do spożycia szybko zaspokajającej głód przekąski. Australijczycy zaznaczają, że skoro badanie było przekrojowe, nie da się wyciągnąć ostatecznych wniosków co do natury i kierunku zależności: czy to kiepska dieta prowadzi do ADHD, czy też raczej ADHD kształtuje upodobania i zachcianki badanych.
  7. Dziewczynki, które w dzieciństwie jedzą dużo mięsa, zaczynają miesiączkować wcześniej od rówieśnic. W ramach studium Brytyjczycy porównali dietę ponad 3 tys. dwunastolatek. Naukowcy z Uniwersytetu w Brighton wykazali istnienie silnego związku między wczesną menarche a spożywaniem w wieku 3 lat ponad ośmiu porcji i w wieku 7 lat aż dwunastu porcji mięsa tygodniowo. Wg nich, organizm traktuje dietę obfitującą w mięso jako przygotowanie do ciąży, co doprowadza do szybszego uruchomienia mechanizmów związanych z miesiączkowaniem. W ubiegłym stuleciu wiek pierwszej miesiączki bardzo się obniżył, obecnie obserwuje się jednak wyrównanie trendu. Specjaliści przeważnie uważają, że zjawisko to jest skutkiem lepszego odżywienia, a także otyłości i związanych z nią zmian hormonalnych. W najnowszym studium akademicy z Brighton posłużyli się danymi dzieci, których losy śledzono już od urodzenia. W wieku 12 lat i ośmiu miesięcy dziewczynki podzielono na dwie grupy, w zależności od tego, czy zaczęły już miesiączkować, czy nie. Podczas porównywania ich menu w wieku 3, 7 i 10 lat szybko stało się jasne, że spożycie mięsa we wczesnym dzieciństwie silnie korelowało z przyspieszeniem menarche. Wśród dziewczynek jedzących najwięcej mięsa w wieku 7 lat szanse na pojawienie się miesiączkowania do 12. roku życia były o 75% wyższe niż w podgrupie dziewcząt jedzących najmniej mięsa. Co ważne, odkryty związek nie zależał od masy ciała. Szefowa zespołu badawczego dr Imogen Rogers podkreśla, że waga nie może być jedynym czynnikiem regulującym wcześniejsze rozpoczęcie miesiączkowania, ponieważ średni wiek menarche nie spadł jeszcze bardziej pod wpływem wzrostu częstotliwości występowania otyłości. Mięso jest dobrym źródłem cynku i żelaza, na które istnieje duże zapotrzebowanie w czasie ciąży. Dieta obfitująca w mięso może być zatem postrzegana jako stworzenie odpowiednich warunków do zdrowej, prawidłowej ciąży.
  8. Ptaki żerujące w okolicach wybrzeża oceanu przenoszą metale ciężkie, np. rtęć i ołów, do ekosystemów arktycznych. Ptaki żywiące się różnymi pokarmami będą przekaźnikami odmiennych koktajli zanieczyszczeń metalicznych, które zostaną zawleczone z oceanu z powrotem do ekosystemów lądowych. Nie da się ukryć, że może to wpłynąć na pozostałe bytujące tu organizmy – opowiada Neal Michelutti z Queen's University. Biolodzy zbierali próbki osadów z dwóch sadzawek zlokalizowanych na małej wyspie w arktycznej części Kanady. Gniazdują tu dwa gatunki ptaków morskich: żywiące się głównie rybami rybitwy popielate (Sterna paradisaea) i gustujące przede wszystkim w mięczakach kaczki edredonowe (Somateria mollissima). Naukowcy badali osady pod kątem obecności metali i innych wskaźników aktywności ptaków. Odkryli znaczne różnice między próbkami, które można było przypisać diecie zwierząt. Tam, gdzie mieszkały rybitwy, występowały większe stężenia rtęci i kadmu, podczas gdy w okolicach zajętych przez edredony dominowały takie pierwiastki, jak ołów, mangan i glin. Wzorce zawartości metali w osadach odpowiadały profilom ustalonym w badaniu ptasich tkanek. Prof. John Smol uważa, że odkrycia te da się odnieść do innych lokalizacji. Wysoka Arktyka jest jednak doskonałym naturalnym laboratorium do prowadzenia takich badań, ponieważ brak tu miejscowego przemysłu. Obecność ptaków morskich na każdym kontynencie sugeruje, że podobne procesy działają wzdłuż linii brzegowych na całym świecie. [...] Obszary zwiększonego poziomu metali i innych zanieczyszczeń pojawiają się tam, gdzie aktywność biologiczna jest największa. Jules Blais z Uniwersytetu w Ottawie zaznacza, że nie wolno obwiniać ptaków o zanieczyszczenie sadzawek. One po prostu podtrzymują swoje naturalne zachowania i cykle życiowe i nieświadomie stają się nośnikiem zanieczyszczeń w coraz bardziej zindustrializowanym świecie.
  9. Przejście na 5 dni w tygodniu na dietę wegetariańską znacznie zmniejsza zawartość antybiotyków i ftalanów w organizmie. Naukowcy z Korei Południowej, a konkretnie z Seulskiego Uniwersytetu Narodowego i Eulji University w Sŏngnamie, poprosili uczestników eksperymentu, by na 5 dni zamieszkali w buddyjskiej świątyni i jedli tam wyłącznie jarskie dania. Przed i po pobycie zespół w składzie Kyunghee Jia, Young Lim Khob, Yoonsuk Parka i Kyungho Choi analizował próbki moczu ochotników i okazało się, że do końca eksperymentu stężenia branych pod uwagę substancji znacznie spadły. Analizując za pomocą kwestionariusza dietę sprzed pobytu w klasztorze, naukowcy zauważyli, że na ilość związków chemicznych w urynie wpływało to, co ludzie zjedli na dwie doby przed rozpoczęciem projektu. Stwierdzono istotny statystycznie związek między spożywanymi pokarmami a stężeniem w moczu kilku antybiotyków i ftalanów. Choć ekspozycja na działanie analizowanych związków może mieć związek z innymi [niż odżywianie] wzorcami zachowań, wyniki wskazują, że nawet krótkotrwałe zmiany w menu są w stanie znacznie zmniejszyć niekorzystne oddziaływania ze strony antybiotyków i ftalanów, a więc zredukować poziom stresu oksydacyjnego – piszą Koreańczycy w artykule opublikowanym w periodyku Environmental Research. Jak tłumaczą naukowcy, dieta jest środkiem, za pośrednictwem którego wchodzimy w kontakt z licznymi zanieczyszczeniami środowiskowymi. W programie "Temple Stay" wzięło udział 25 osób. Przez 5 dni wcielały się one w role mnichów: wykonywały ich codzienne zadania i stawały się wegetarianami. Akademicy mierzyli poziom trzech antybiotyków i ich głównych metabolitów, metabolitów czterech podstawowych ftalanów, a także dialdehydu malonowego (ang. malondialdehyde, MDA), stanowiącego biomarker stresu oksydacyjnego. W trakcie eksperymentu znacznie spadła częstość i stężenia wykrywanych antybiotyków oraz ftalanów. Poziom MDA stał się dużo niższy niż przed rozpoczęciem programu (0,16 vs 0,27 mg/g kreatyniny).
  10. Jedzenie dużych ilości orzechów pomaga obniżyć poziom cholesterolu we krwi, ale wydaje się, że efekt ten jest silniej zaznaczony u osób szczupłych (z niskim wskaźnikiem masy ciała), zwolenników niezdrowej zachodniej diety oraz tych, u których stwierdza się wyższe wyjściowe stężenia złego cholesterolu LDL. Zespół dr Joan Sabatéz Loma Linda University podsumował wyniki uzyskane w ramach 25 badań z udziałem 583 mężczyzn i kobiet z 7 krajów. U niektórych ochotników stwierdzano podwyższony poziom cholesterolu, u nich prawidłowy. We wszystkich uwzględnionych studiach porównywano grupę kontrolną z grupą jedzącą orzechy. Nikt nie zażywał leków na obniżenie poziomu cholesterolu. Autorzy artykułu, który ukazał się w piśmie Archives of Internal Medicine, wyliczają, że orzechy obfitują w białka roślinne, tłuszcze, zwłaszcza nienasycone kwasy tłuszczowe, włókna, minerały, witaminy oraz przeciwutleniacze i fitoestrole. Jednocześnie Kalifornijczycy podkreślają, że interwencje dietetyczne, aby obniżyć stężenie cholesterolu we krwi i zmodyfikować profil lipidowy, stanowią podstawę zapobiegania chorobom sercowo-naczyniowym oraz planów ich leczenia. Podczas prób uczestnicy spożywali średnio 67 g orzechów dziennie. Wiązało się to z 5,1-proc. spadkiem cholesterolu całkowitego, 7,4-proc. obniżeniem stężenia LDL i 8,3-proc. zmianą stosunku LDL do dobrego cholesterolu HDL. Ponadto u osób z wysokim poziomem trójglicerydów – co najmniej 150 mg na decylitr – również odnotowywano spadki powyżej 10% (10,2%). Członkowie zespołu Sabaté podkreślają, że efekty jedzenia orzechów zależały od dawki, ale różne orzechy podobnie wpływały profil lipidowy. Amerykanie polecają, by każdego dnia uwzględniać w menu 1-2 porcje orzechów.
  11. Że kobiety w ciąży powinny stosować odpowiednio bogatą dietę i uzupełniać ją suplementami jest dość oczywiste. Nie zawsze jednak panuje zgoda, co do zalecanych ilości dodatkowo branych witamin, czy mikroelementów. Niektóre z nich, jak witamina D, były wręcz uważane za niebezpieczne w przypadku przedawkowania. Jaka jest więc bezpieczna dawka? Od lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku powszechne było przekonanie, że suplementy witaminy D może powodować uszkodzenia płodu, poronienia, czy przedwczesne porody. Najnowsze badania przeprowadzone na Uniwersytecie Medycznym Północnej Karoliny zaprzeczają temu. Carol L. Wagner, naukowiec specjalizujący się w pediatrii uważa, że problemem jest niedobór witaminy D. Wg jej badań dieta nie zapewnia jej w wystarczającej ilości kobietom ciężarnym, a ponadto człowiek współcześnie zbyt mało przebywa na słońcu. Dr Wagner oraz dr Bruce W. Hollis, zajmujący się badaniem działania witaminy D od 30 lat, wspólnie przeprowadzili eksperyment, mający na celu określenie optymalnej ilości witaminy D, jaką należy przyjmować w postaci suplementów i jaka ilość jest bezpieczna. Badaniem objęto losową próbę 494 kobiet będących w 12-16 tygodniu ciąży. Podzielono je na trzy grupy, które otrzymywały suplement z witaminą D aż do chwili rozwiązania, odpowiednio 400 jednostek (IU), 2000 jednostek oraz 4000 jednostek. Co miesiąc przeprowadzano szczegółowe i wszechstronne badania każdej z pań, żeby wykluczyć ewentualne problemu i zapewnić maksymalne bezpieczeństwo. W żadnej z tych grup nie odnotowano jakichkolwiek szkodliwych efektów, zarówno dla pań, jak i dla poczętych dzieci. Oceniano i badano też typowe komplikacje, jakie występują podczas ciąży, takie jak stany przedrzucawkowe, cukrzyca ciążowa, przedwczesny poród i inne. Studium pokazało, że zażywanie witaminy D podczas ciąży zmniejszało ryzyko wcześniactwa oraz infekcji. Najlepsze rezultaty osiągnięto u grupy zażywającej największą dawkę. Ponieważ nie odnotowano negatywnych skutków, a witamina D ponadto istotna jest dla prawidłowego rozwoju kośćca dziecka i jego układu odpornościowego oraz chroni zdrowie kobiety - autorzy badania mocno zalecają witaminę D podczas ciąży właśnie w dawce 4000 jednostek, która daje najlepsze rezultaty, a zarazem jest bezpieczna. Badanie, którego autorami są Carol L. Wagner (Medical University of South Carolina) oraz Bruce W. Hollis zostało zaprezentowane na corocznym Spotkaniu Akademickich Stowarzyszeń Pediatrycznych (Pediatric Academic Societies) w kanadyjskim Vancouver.
  12. Jeśli w czasie ciąży szczurzycom podaje się tłuste pokarmy, u ich córek z większym prawdopodobieństwem rozwinie się rak gruczołu sutkowego. Co więcej, ostatnio wykazano, że nawet jeśli same córki będą się zdrowo odżywiać, ich potomstwo płci żeńskiej jest także w większym stopniu zagrożone nowotworem. W zwykłych okolicznościach szczury nie chorują na nowotwory piersi, dlatego zespół Soni de Assis z Centrum Medycznego Georgetown University podawał pokoleniu wnuczek kancerogenne związki chemiczne. To zwiększało ryzyko zachorowania u wszystkich zwierząt, lecz osobniki, których babcie jadały niezdrowo, były najbardziej zagrożone. Po 20 tygodniach u połowy wnuczek, których babcie "przestrzegały" zwykłej diety, pojawiły się guzy gruczołu sutkowego, podczas gdy problem dotyczył już 80% samic z obiema babciami karmionymi wysokotłuszczową paszą i 68% samic z jedną babcią na niezdrowej karmie. De Assis uważa, że dieta obfitująca w tłuszcze powoduje epigenetyczne modyfikacje DNA, które można przekazywać przyszłym pokoleniom. Gdyby okazało się, że wyniki uzyskane podczas badań na gryzoniach przekładają się jakoś na ludzi, nie tylko geny BRCA1 i BRCA2 stanowiłyby czynniki ryzyka dla nowotworów piersi.
  13. Żyjemy w świecie pełnym osób odchudzających się. Odchudzają się już dzieci, młodzież, dorośli, starsi i... no właśnie, czy osoby w wieku starszym i podeszłym powinny się odchudzać? Do tej pory powszechnie uważano, że jest to mocno niewskazane. Uważali tak również lekarze, bowiem wyniki badań statystycznych dowodziły, że utrata wagi w podeszłym wieku znacząco zwiększa ryzyko śmierci. Tematem na nowo zajęła się dr M. Kyla Shea, specjalista geriatra i gerontolog z Baptystycznego Centrum Medycznego Uniwersytetu Wake Forest. Uznała ona, że dotychczasowe badania nie uwzględniały dostatecznie różnych możliwych przyczyn spadku wagi i jego powiązań ze śmiertelnością. Podjęła więc nowe badania z wykorzystaniem bardziej rygorystycznych założeń na losowej próbie, z zamiarem potwierdzenia lub obalenia obowiązujących dotychczas dowodów. W tym celu ponownie przeanalizowano dane 318 osób w wieku powyżej 60 lat, które traciły wagę z przyczyn zewnętrznych, lub poprzez celowe odchudzanie: dietę i ćwiczenia fizyczne. Okres badań wynosił osiem lat. Wyniki okazały się zdumiewające dla doświadczonych gerontologów. Przez lata społeczność medyczna wierzyła, opierając się o wyniki studiów, że utrata wagi jest złym prognostykiem - komentuje badanie dr Stephen B. Kritchevsky. - Istniejące dane nie pozwalały oddzielić przyczyny utraty wagi od jej skutku, a tymczasem nasze badania sugerują, że przypadki utraty wagi, jakie brano pod uwagę, były skutkiem problemów zdrowotnych, a nie celowego odchudzania. W rzeczywistości zaś nowe wyniki badań wskazują, że wśród seniorów, którzy celowo zmieniali swoją dietę i uprawiali ćwiczenia fizyczne, umieralność w badanym okresie ośmiu lat spadała o połowę w porównaniu z grupą kontrolną! Efekt ten występował nie tylko wśród badanej grupy 60+, ale również u osób w wieku 75 lat i więcej. Od dawna wiadomo, że zmniejszenie wagi ciała zmniejsza wiele problemów zdrowotnych typowych dla podeszłego wieku: kłopotów ze stawami, nadciśnienia, wysokiego poziomu cholesterolu, czy cukrzycy. Do tej pory jednak bano się zalecać redukcję wagi, bazując na dotychczasowych przekonaniach o zwiększonym ryzyku śmiertelności. Nowe wyniki odsyłają te wahania i obawy do lamusa. Dr Kritchevsky hamuje jednak entuzjazm i zaleca ostrożność: ponieważ jest to dopiero pierwsze takie badanie, na stosunkowo niewielkiej grupie osób, konieczne jest jego potwierdzenie w dalszych badaniach, obejmujących większą populację i możliwie dłuższy okres czasu. Tym niemniej można już uznać, że twierdzenia o zwiększonej umieralności osób starszych w wyniku kontrolowanej, zamierzonej utraty wagi można uznać za obalone. Badanie było finansowane przez Narodowy Instytut Starzenia (National Institute on Aging) i ukaże się niedługo w fachowym czasopiśmie Journal of Gerontology: Medical Sciences.
  14. Chiny muszą się zmierzyć z epidemią cukrzycy. Tamtejsi naukowcy donoszą bowiem, że diabetykiem jest niemal 1 na 10 dorosłych mieszkańców Kraju Środka. W ramach najnowszych testów chorobę stwierdzono u 92,4 mln dorosłych obywateli, a u wielu kolejnych znajduje się ona na wczesnym etapie (148,2 mln) bądź w ogóle jej nie zdiagnozowano. Specjaliści, którzy opracowywali raport dla Narodowej Grupy Badawczej Cukrzycy i Zaburzeń Metabolicznych, obwiniają o zaistniały stan rzeczy szybko postępujące zmiany w trybie życia. Wzrost ekonomiczny i związana z nim urbanizacja doprowadziły do przekształcenia diety oraz rozpowszechnienia siedzącego trybu życia. Chiński rozwój ekonomiczny oznaczał przejście od biedy i braku pożywienia do obfitości pokarmu, dostępu do ciepłych ubrań i mniejszej aktywności fizycznej – powiedział w wywiadzie dla agencji AFP dr Yang Wenying ze Szpitala Przyjaźni Chińsko-Japońskiej. Choć odsetek cukrzyków wydaje się taki sam lub zbliżony do wyliczonego dla wielu krajów rozwiniętych, należy pamiętać, że Chiny są najludniejszym państwem świata. To dlatego mieszka tam największa na globie liczba chorych. Zespół lekarzy prowadził ogólnonarodowe badania od czerwca 2007 do maja 2008 roku. Za reprezentatywną dla Chin próbę uznano 46.239 dorosłych w wieku 20 lat i starszych. Po nocnym odpoczynku badani przechodzili na czczo doustny test tolerancji glukozy. Po dwóch godzinach mierzono poziom cukru we krwi (był to tzw. 2-godzinny test obciążenia glukozą). Naukowcom chodziło o wyłapanie osób ze stanem przedcukrzycowym i niezdiagnozowaną cukrzycą (stwierdzono by u nich nieprawidłową glikemię na czczo i/bądź upośledzoną tolerancję glukozy). Zarówno wśród chorych z cukrzycą, jak i stanem przedcukrzycowym znalazło się więcej mężczyzn niż kobiet – odpowiednio, 50,2 mln vs. 42,2 mln i 76,1 mln vs. 72,1 mln. Częstość występowania cukrzycy rosła z wagą i wiekiem (w grupie 20-39-latków odsetek chorych wyniósł 3,2%, w grupie 40-59-latków 11,5%, a w grupie od 60. r.ż. wzwyż aż 20,4%). Częściej chorowali mieszkańcy miast niż wsi.
  15. Badacze z Narodowej Fundacji Ssaków Morskich w San Diego odkryli, że u delfinów butlonosych, podobnie jak u ludzi, występuje insulinooporność. Morskie ssaki potrafią ją jednak włączać i wyłączać, co daje nadzieję na opracowanie nowych metod leczenia cukrzycy typu 2. Naukowcy pobrali próbki krwi od pojadających przez cały dzień i poszczących nocą delfinów. Nocne zmiany w chemii ich krwi odpowiadały temu, co widuje się u ludzi z cukrzycą – tłumaczy dyrektor medycyny weterynaryjnej w fundacji dr Stephanie Venn-Watson. Obserwowano bowiem, że insulina nie wywierała żadnego wpływu na poszczące ssaki. Co ciekawe, rano, w porze śniadania, delfiny przełączały się na inny tryb. Chorzy z cukrzycą muszą przez cały czas myśleć o tym, co jedzą. Zazwyczaj przestrzegają więc diety niskocukrowej. U delfinów insulinooporność jest jednak zjawiskiem korzystnym, dlatego nawet nie próbują z nią walczyć. Venn-Watson sądzi, że przełącznik post-żerowanie wykształcił się u tych zwierząt w odpowiedzi na podstawowy składnik ich menu – ryby. Są one bogate w białka i ubogie w cukier, który warto oszczędzać ze względu na duży mózg napędzany glukozą. Przypadłość pozwalająca zatrzymać cukier w organizmie działa na ich korzyść, bo wtedy mózg jest dobrze odżywiony. U innych ssaków morskich, np. fok, nie stwierdzono istnienia przełącznika, dlatego biolodzy uważają, że tym, co łączy chemię krwi ludzi i delfinów, jest właśnie wspomniany duży mózg. Odkryliśmy u delfinów zmiany, które sugerowały, że [insulinooporność] może stać się stanem chorobowym. Gdybyśmy zaczęli je karmić delfinim fast foodem, zapadłyby na cukrzycę. Ponieważ zsekwencjonowano zarówno genom delfinów, jak i ludzi, Amerykanie mają nadzieję, że uda się odnaleźć odpowiednik wyłącznika u naszego gatunku. Badacze z Salk Institute w San Diego już odkryli gen postu, który jest anormalnie aktywny u osób z cukrzycą, niewykluczone więc, że to jego szuka zespół dr Venn-Watson. Delfinia umiejętność uruchamiania insulinooporności, gdy jest mało pożywienia, i wyłączania jej, kiedy jedzenia nie brakuje, należy do unikatowych w królestwie zwierząt. Naukowcy wierzą jednak, że ludzie też ją kiedyś mieli, tylko zanikła ona w toku ewolucji. Trzeba "jedynie" obmyślić, jak zreaktywować mechanizm i wykorzystać go na nowo. To niezwykle ważne, ponieważ cukrzyca odpowiada za 5% zgonów na całym świecie. Pani dyrektor uważa, że niezwykła zdolność delfinów wykształciła się ok. 55 mln lat temu, gdy z ssaków lądowych stały się morskimi i w związku z tym zmieniła się ich dieta. Twierdzi ona również, że istnieją dowody, że ludzie robili to samo co one jeszcze w czasie ostatniej epoki lodowcowej. Polegali wtedy na pokarmach obfitujących w białka, ponieważ te z węglowodanami zwyczajnie zamarzły.
  16. W przypadku małych dzieci, którymi regularnie zajmują się dziadkowie, znacznie wzrasta ryzyko nadwagi. Naukowcy zauważyli, że dotąd przeprowadzono niewiele badań dotyczących wpływu rodzaju opieki na masę dzieci. Tymczasem oddziałuje on nie tylko na dietę, ale i tryb życia, np. poziom aktywności, maluchów. Analiza naukowców z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) objęła 12 tys. trzylatków. Wykorzystano dane zgromadzone w ramach Millennium Cohort Study. Autorzy tego studium śledzili zdrowie dzieci urodzonych w Wielkiej Brytanii w latach 2000-2001. Przyglądali się ich kondycji od 9. miesiąca do 3. roku życia. Okazało się, że w porównaniu do dzieci wychowywanych wyłącznie przez rodziców, prawdopodobieństwo nadwagi wzrastało aż o 34%, gdy babcia bądź dziadek zajmowali się brzdącami na cały etat, a o 15%, kiedy dziadkowie pracowali w niepełnym wymiarze godzin. Gdy uwzględniono zaplecze socjoekonomiczne dzieci, podwyższone ryzyko obserwowano wyłącznie wśród maluchów z najbardziej uprzywilejowanych grup: których matki były zatrudnione na stanowisku menedżerskim, mieszkały z partnerem lub miały dyplom ukończenia studiów. Zwiększone ryzyko nadwagi stwierdzono także w przypadku opieki sprawowanej przez innych krewnych bądź przyjaciół, ale tylko wtedy, gdy miała ona charakter pełnoetatowy. Liderka projektu, profesor Catherine Law, podkreśla, że nie sprawdzano, czemu opieka dziadków łączy się z nadwagą, ale przypuszcza, że w grę wchodzą pobłażliwość i brak ruchu. Uważa ona, że dobrym wyjściem byłoby organizowanie spotkań z małymi grupkami dziadków i rozmowa o wyzwaniach, z jakimi się spotykają. Poza tym pomocne mogłoby się okazać ogólne edukowanie społeczeństwa odnośnie do zdrowego trybu życia, ale także zwracanie szczególnej uwagi na to, że warto uczynić z unikania jedzenia nagrodę czy wbudować aktywność w codzienne życie.
  17. Przyjmowanie nabiału i innych produktów bogatych w witaminę D przez ciężarne kobiety znacząco ogranicza ryzyko stwardnienia rozsianego u potomstwa - uważają naukowcy z Uniwersytetu Harvarda. O swoim odkryciu badacze poinformują na corocznym, 62. już spotkaniu Amerykańskiej Akademii Neurologii. O możliwym wpływie wit. D na ryzyko rozwoju stwardnienia rozsianego (SM, od łac. sclerosis multiplex) mówi się już od pewnego czasu. Aby sprawdzić, czy zależność ta rozwija się już w czasie życia płodowego, autorzy studium poprosili matki 35794 amerykańskich pielęgniarek o wypełnienie kwestionariuszy dotyczących ich diety oraz innych zdarzeń w czasie ciąży, które mogły wpłynąć na zdrowie ich potomstwa oraz ich samych. W czasie 16-letniego okresu obserwacji zdrowia córek stwierdzono 199 przypadków SM. Jak się okazało, córki pań pijących cztery szklanki mleka dziennie chorowały przy tym aż o 56% rzadziej niż dzieci kobiet pijących poniżej trzech szklanek miesięcznie. Co więcej, obniżone ryzyko zachorowania dotyczyło także potomstwa matek regularnie przyjmujących w czasie ciąży inne produkty o wysokiej zawartości wit. D. Zauważyliśmy także, że ryzyko SM u córek, których matki znajdowały się w czołowych 20% [populacji] pod względem ilości przyjmowanej w czasie ciąży witaminy D, było o 45% niższe niż u córek, których matki były w ostatnich 20%, opisuje zaangażowana w badania dr Fariba Mirzaei. Jej zespół zachęca w związku z tym, by przyszłe mamy zadbały o odpowiednią podaż tego dobroczynnego związku w czasie ciąży, gdyż odpowiednia dieta jest doskonałą formą inwestycji w zdrowie nadchodzącego dziecka.
  18. Podwyższona zawartość tłuszczów nasyconych w diecie, uznawana powszechnie za jedną z najbardziej szkodliwych dla układu krwionośnego cech diety typowej dla mieszkańców krajów rozwiniętych, może nie mieć związku z ryzykiem chorób układu krążenia, takimi jak udar mózgu czy zawał serca - uważają naukowcy z Children's Hospital Oakland Research Center w Oklahomie. Zaskakujący raport na ten temat pojawił się w czasopiśmie American Journal of Clinical Nutrition. O wiarygodności przeprowadzonego studium świadczy przede wszystkim jego kompleksowy charakter. Jego autorzy zebrali dane z 21 innych publikacji dotyczących łącznie ponad 347 tys. osób dorosłych i upewnili się, że uwzględniają one inne czynniki ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Choć z zebranych danych wynika, że spożywanie znacznej ilości nasyconych kwasów tłuszczowych prowadzi - zgodnie z podręcznikową wiedzą - do podwyższenia poziomu "złego cholesterolu" (LDL), jasnego związku pomiędzy chorobami układu krążenia i nasyconymi samymi tłuszczami nie stwierdzono. Autorzy studium zastrzegają, że choć wyniki mogą zostać odebrane jako uspokajające dla osób stosujących tłustą dietę, należy zachować rozsądek w odżywianiu. Nikt nie mówi, że każda ilość tłuszczów nasyconych zrobi tobie krzywdę, tłumaczy dr Robert H. Eckel, główny autor publikacji. Badacz zastrzega jednak, że liczne inne badania potwierdzają, że zwiększona podaż tłuszczów nasyconych prowadzi do wzrostu poziomu cholesterolu, którego udział w rozwoju chorób układu krążenia wydaje się oczywisty. Zdaniem dr. Eckela nie należy też spodziewać się zmian w ogólnych zaleceniach dietetycznych. Zgodnie z nimi udział tłuszczów w diecie nie powinien przekraczać 7% jej całkowitej wartości energetycznej.
  19. To, czy ludzie wytrwają przy jakiejś diecie, nie zależy wyłącznie od siły ich woli, ale również, a może przede wszystkim, od stopnia złożoności planu żywieniowego. Psycholodzy z Indiana University (IU) i Instytutu Ludzkiego Rozwoju Maxa Plancka w Berlinie porównali związane z dietą zachowania kobiet wybierających dwa zupełnie różne podejścia. Odkryli, że im bardziej skomplikowany, wg odchudzających się, był dany plan, tym szybciej go porzucano. Dla ludzi na bardziej skomplikowanej diecie, obejmującej kontrolowanie ilości i rodzaju zjadanych pokarmów, subiektywne wrażenie stopnia skomplikowania diety może prowadzić do zrezygnowania z niej – przekonuje prof. Peter Todd z IU. Jutta Mata, będący obecnie pracownikiem naukowym Uniwersytetu Stanforda, dodaje, że efekt utrzymywał się nawet po uwzględnieniu wpływu ważnych czynników społeczno-poznawczych, w tym samoskuteczności, tj. przekonania, że dana osoba jest w stanie osiągnąć cel (tutaj przestrzegać diety). Nawet jeśli uważasz, że podołasz temu zadaniu, przekonanie, że dieta jest skomplikowana, może zniweczyć twoje wysiłki. Naukowcy powtarzają, że należy zadbać nie tylko o otoczenie fizyczne, usuwając z niego np. przekąski, co gwarantuje wyeliminowanie bezmyślnego jedzenia. Trzeba też pomyśleć o "środowisku poznawczym". Wg panów, oznacza to wybór zasad dietetycznych, które łatwo zapamiętać i zastosować. Mata podpowiada, by przed wyborem konkretnego planu zestawić ze sobą parę diet i porównać, jaką liczbę wytycznych obejmują. Jeśli ludzie zdecydują się na bardziej skomplikowaną dietę, ponieważ uznają ją za atrakcyjniejszą np. ze względu na elastyczność, muszą ocenić, jaką trudność sprawią im wyliczenia i monitorowanie konsumpcji. Gdy wyda się za wysoka, prawdopodobieństwo przedwczesnego odejścia od planu jest duże i powinni raczej rozważyć inną dietę. W ramach eksperymentu oceniano obiektywną i subiektywną złożoność dwóch planów dietetycznych. Brigitte to prostsza wersja diety rodem z Niemiec. Odchudzający się otrzymują listy zakupów. By zrzucić zbędne kilogramy, wystarczy więc stosować się do czyichś zaleceń. W programie żywieniowym Weight Watchers wszystko, co ktoś je, jest przeliczane na punkty, które w dodatku nie są tożsame z kaloriami. Dziennie wolno spożyć określoną liczbę punktów. Nie ma produktów kategorycznie zabronionych, można więc wybierać, co się lubi, byle tylko nie przekroczyć wyznaczonej liczby punktów. W amerykańsko-niemieckim studium wzięło udział 390 kobiet. Zwerbowano je w niemieckojęzycznych pokojach rozmów nt. radzenia sobie z wagą. Wcześniej wypróbowały one jedną lub dwie diety. Na początku, w trakcie i pod koniec 8-tygodniowego okresu badań wypełniały one kwestionariusz.
  20. Wielu lekarzy zaleca ciężarnym kobietom przyjmowanie stosunkowo dużej ilości tłuszczów zwierzęcych, będących doskonałym źródłem cholesterolu koniecznego dla prawidłowego rozwoju układu nerwowego. Najnowsze badania, przeprowadzone na zwierzętach, wskazują jeszcze jedną możliwą zaletę takiej diety - okazuje się, że zawarta m.in. w mięsie i jajkach cholina bezpośrednio wpływa na aktywność ważnych genów u płodu. Nasze badanie na myszach wskazuje, że dieta ciężarnej matki, a szczególnie zawarta w niej cholina, może sterować epigenetycznymi "przełącznikami" kontrolującymi rozwój mózgu u płodu, twierdzi dr Steven Zeisel, pracownik University of North Carolina i autor-senior studium. Na potrzeby studium zespół dr. Zeisela hodował dwie grupy ciężarnych myszy. Zwierzęta z jednej grupy dokarmiano dodatkową dawką choliny (1,1 mg/g masy ciała), zaś u drugiej stosowano zwykłą, niewzbogaconą karmę. W czasie, w którym u rozwijającego się potomstwa powstawał hipokamp (jedno z mózgowych centrów pamięci), płody usunięto, zaś wyizolowane z ich hipokampów prekursory komórek nerwowych przeniesiono do hodowli in vitro. W komórkach pozyskanych od potomstwa matek otrzymujących dodatkową dawkę choliny stwierdzono nagromadzenie zmian w histonach - białkach przypominających swoją funkcją szpulę, wokół której owija się fragment nici DNA. Proteiny te zabezpieczają w ten sposób powstający wówczas "kłębek" materiału genetycznego i ograniczają jego aktywność. Zmiany zależne od choliny zaobserwowano szczególnie w histonach powiązanych z odcinkami DNA zawierającymi geny kodujące G9a oraz Calb1, białka ważne dla rozwoju i dojrzewania komórek nerwowych. Oznacza to, że dodatkowa dawka choliny w bezpośredni sposób wpływała na aktywność genów i mogła w ten sposób przyśpieszać rozwój hipokampa. Panie spodziewające się dziecka mogą przyśpieszyć rozwój jego mózgu także dzięki produktom bezmięsnym. Doskonałym źródłem choliny są bowiem także wszelkie odmiany orzechów.
  21. Odchudzające diety wysokotłuszczowe mogą być niebezpieczne dla układu krążenia - uważają badacze z Royal Victoria Hospital w Belfaście. Jak zaobserwowali autorzy studium, szkodliwe zmiany w naczyniach krwionośnych są widoczne już po ośmiu tygodniach od zmiany sposobu odżywiania. Obiektem przeprowadzonych badań była grupa 24 osób otyłych lub obarczonych nadwagą, u których nie doszło (choć w większości przypadków mogłoby dojść, gdyby ich ciała dłużej utrzymywały nieprawidłową wagę) do rozwoju cukrzycy. Uczestników podzielono na dwie grupy. Osoby z jednej z nich poproszono o korzystanie z diety wysokowęglowodanowej, w której 60% wartości energetycznej pochodziło z węglowodanów, zaś 20% z tłuszczów. W drugiej grupie zastosowano dietę o odwrotnych proporcjach poszczególnych składników. Wszyscy ochotnicy korzystali z przepisanej im diety przez 8 tygodni. Każdy z serwowanych posiłków był przygotowywany przez badaczy, zaś osoby badane nie miały prawa przyjmować pokarmów z innych źródeł. Dietę zaplanowano tak, by ilość podawanego pożywienia wywoływała deficyt energetyczny organizmu na poziomie 500 kcal dziennie. Po zakończeniu dwumiesięcznego eksperymentu okazało się, że zastosowane diety nie różnią się pod względem skuteczności w odchudzaniu. Identyczna była także poprawa wrażliwości na insulinę, będąca u osób otyłych bardzo pożądanym objawem. Niestety, walory zdrowotne obu sposobów odżywiania znacząco różniły się. U osób stosujących dietę wysokotłuszczową nawet po tak krótkim czasie zaobserwowano wyraźne zmiany w sztywności obwodowych naczyń krwionośnych. Ich tętnice stały się mało elastyczne, co groziło ich uszkodzeniem i rozwojem np. zawału serca. Jak uważa główny autor studium, dr Steven Hunter, zebrane dane są dostatecznie przekonujące, by na ich podstawie uznać diety wysokotłuszczowe za potencjalnie niebezpieczne dla zdrowia. Zamiast nich badacz proponuje dietę o niższej zawartości tłuszczu oraz wyższej podaży węglowodanów, koniecznie połączoną z aktywnością fizyczną.
  22. Restrykcja kaloryczna, czyli ograniczenie wartości energetycznej pokarmów przy zachowaniu dostaw makro- i mikroelementów oraz witamin, jest jak dotąd jedyną udokumentowaną metodą pozwalającą na przedłużenie życia osobniczego. Większość testów takiej diety kończyła się jednak znacznym ograniczeniem płodności badanych organizmów. Badacze z University College London twierdzą jednak, że znaleźli rozwiązanie tego problemu. Dzięki eksperymentom na samicom muszki owocowej (Drosophila melanogaster) zespół prowadzony przez Richarda Grandisona i Matthew Pipera chciał dowiedzieć się, czy wpływ restrykcji kalorycznej na organizm wynika z ogólnego obniżenia wartości energetycznej pokarmu, czy też tylko z ograniczenia podaży określonych związków. W tym celu owady podzielono na liczne grupy, w których testowano wpływ poszczególnych składników diety na długość życia, płodność oraz ogólną kondycję. Po zakończeniu serii eksperymentów okazało się, że składnikiem kluczowym dla zachowania płodności była metionina - jeden z tzw. aminokwasów egzogennych, czyli takich, których organizm muszki nie potrafi wytworzyć samodzielnie. Jak wykazali badacze, zwiększenie podaży tego związku w diecie z restrykcją kaloryczną pozwalało nie tylko na utrzymanie znacznej długości życia, lecz także na zachowanie płodności typowej dla D. melanogaster. Niezwykle ciekawe jest to, że zwiększenie ogólnej podaży białek, będących z punktu widzenia chemii polimerami aminokwasów, nie poprawiało płodności muszek. Wygląda więc na to, że aminokwasy zawarte w diecie wchodzą w nieopisane jeszcze interakcje mogące zaburzać zdolność do rozrodu podczas restrykcyjnej diety. Oczywiście jest zbyt wcześnie, by oczekiwać równie korzystnego wpływu suplementacji metioniny na zdrowie, płodność i długość życia ludzi. Możemy się jednak spodziewać, że chętnych na podjęcie wyzwania związanego z korzystaniem takiej diety by nie brakowało.
  23. Dieta, na którą składają się mięso kurczaka, ryby i koktajle białkowe, może znacznie poprawić stan osób z urazami mózgu (Proceedings of the National Academy of Sciences). Akiva Cohen z Uniwersytetu Pensylwanii doprowadzał do uszkodzeń mózgu u myszy, wstrzykując ciecz przez wydrążony w czaszce otwór. Po tygodniu, w porównaniu do zwierząt kontrolnych, gryzonie te miały znacznie niższy poziom 3 aminokwasów o rozgałęzionych łańcuchach (ang. branched-chain amino acids, BCAAs): leucyny, izoleucyny i waliny. BCAA są aminokwasami egzogennymi, muszą więc być dostarczane z pożywieniem. Szczególnie leucyna może bezpośrednio pobudzać syntezę białek. W dalszej części eksperymentu Amerykanie podawali innej grupie myszy z urazami mózgu albo czystą wodę, albo wodę wzbogaconą aminokwasami o rozgałęzionych łańcuchach. Po 5 dniach osobniki pojone H2O z dodatkami miały prawidłowy poziom BCAA i wypadały lepiej w zadaniach na uczenie. Członkowie zespołu Cohena są przekonani, że udało im się rozwikłać tajemnicę, na czym polega cudowne działanie BCAA. W hipokampie osoby po urazie mózgu zostaje zaburzona delikatna równowaga między neuronalnym pobudzeniem a hamowaniem. Aminokwasy o rozgałęzionych łańcuchach mogą pomagać w jej przywróceniu, gdyż sprzyjają wytwarzaniu większych ilości neuroprzekaźników. Amerykanie zamierzają sprawdzić, jak BCAA wpływają na inne rejony mózgu. Mają też nadzieję, że już wkrótce rozpoczną się testy kliniczne z udziałem ludzi. W zeszłym roku włoscy biochemicy, pracujący pod przewodnictwem Simony Viglio z Uniwersytetu w Pawii, odkryli, że gdy pacjentom w stanie minimalnej świadomości podano dożylnie BCAA, poprawiły się ich umiejętności związane z jedzeniem czy załatwianiem potrzeb fizjologicznych. Wygląda więc na to, że nauka zyskuje coraz więcej dowodów wskazujących na ważną rolę regenerującą aminokwasów rozgałęzionych.
  24. Od wielu lat badacze starają się zidentyfikować geny, dzięki którym ludzie dożywają wieku o połowę dłuższego, niż spokrewnione z nimi małpy. Naukowiec z University of South California twierdzi, że odnalazł sekwencję DNA, która może być odpowiedzialna za ten niezwykły skok ewolucyjny. Zdaniem dr. Caleba Fincha sekretem długowieczności ludzi jest przystosowanie ich organizmów do konsumpcji mięsa. Dieta taka zapewnia co prawda wysoką wartość odżywczą, lecz związane z nią zwiększenie ilości znajdującego się w organizmie cholesterolu oznacza konieczność powstania mechanizmów eliminacji nadmiaru tego związku. Ewolucyjnym rozwiązaniem powstałego problemu okazała się niewielka zmiana w genie kodującym apolipoproteinę E - białko odgrywające istotną rolę w przekazywaniu cholesterolu zawartego w pokarmie do wątroby i innych organów wewnętrznych. Korzyści związane z tą mutacją na tym się jednak nie kończą. Stosowanie diety zawierającej mięso było dla naszych przodków jednoznaczne z przyjmowaniem larw pasożytów. To oznaczało z kolei występowanie przewlekłych stanów zapalnych, z którymi nasze ciała musiały sobie zacząć radzić. Jak się okazało, występująca u ludzi forma apolipoproteiny E, opisywana jako ApoE3, doskonale spełnia to zadanie, posiada bowiem właściwości przeciwzapalne. Ograniczenie przewlekłych stanów zapalnych wiąże się z wieloma korzyściami, wśród których można wymienić ograniczenie ryzyka chorób typowych u osób starszych. Mowa tu m.in. o chorobach układu krążenia, chorobie Alzheimera czy niektórych nowotworach. Wiele wskazuje więc na to, że w toku ewolucji u ludzi doszło do zaakceptowania pewnego poziomu pasożytnictwa, lecz korzyścią płynącą z tej zmiany było obniżenie ryzyka licznych schorzeń. Zdaniem prof. Fincha, właśnie tej przemianie ludzie zawdzięczają swoją długowieczność. Swoją hipotezę badacz z Kalifornii przedstawił w internetowym wydaniu czasopisma Proceedings of the National Academy of Sciences.
  25. W przypadku kobiet siwienie jest związane raczej z genami niż z trybem życia, np. doświadczanym stresem czy dietą (PLoS ONE). Badacze z Unilevera analizowali przypadki ponad 200 jedno- i dwujajowych duńskich bliźniaczek w wieku od 59 do 81 lat. Stwierdzili, że różnice w siwiźnie identycznych genetycznie sióstr jednojajowych były bardzo niewielkie. U bliźniaczek dwujajowych, które nie dzielą tych samych genów, rozbieżności były zaś dużo większe. Członkowie zespołu doktora Davida Gunna sądzą, że przerzedzanie włosów ma także podłoże głównie genetyczne. Wyjątkiem może być tworzenie tonsury, czyli łysego miejsca na czubku głowy, które powiązano z czynnikami środowiskowymi i trybem życia. Jak zaznacza Gunn, dotąd różnice w siwieniu wyjaśniano za pomocą wielu teorii, ale niestety, nie miały one podbudowy naukowej. Nasze studium daje niesamowity wgląd w przyczyny kobiecego siwienia i sugeruje, że czynniki środowiskowe nie są tak ważne, jak wcześniej sądziliśmy. Inni badacze podkreślają, że istnieją odstępstwa od tej reguły i że wystawienie na oddziaływanie pewnych związków chemicznych może np. torować drogę siwieniu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...