Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'depresja' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 88 wyników

  1. Pojedyncza dawka ketaminy – substancji wykorzystywanej w znieczulaniu przedoperacyjnym zwierząt i stosowanej jako narkotyk przez ludzi, zwłaszcza gości klubów nocnych – w ciągu kilku godzin eliminuje objawy depresji, a efekt utrzymuje się nawet przez 10 dni. Naukowcy zauważyli, że ketamina, nazywana też "Special K" lub, ze względu na grupę, w jakiej jest rozpowszechniona, "dziecięcą heroiną", sprawdza się także u osób, którym nie pomogły wypróbowywane przez lata inne metody terapii. Studium przeprowadzone w Connecticut Mental Health Centre zademonstrowało, że metoda ketaminowa jest skuteczna u 70% pacjentów z depresją oporną na leczenie. Niezwykłe jest to, że anestetyk dysocjacyjny działa tak szybko, ponieważ większość przepisywanych obecnie leków przeciwdepresyjnych daje zauważalne efekty po kilku tygodniach, a nawet miesiącach, w dodatku przy systematycznym codziennym zażywaniu. Badacze zauważyli, że po wstrzyknięciu szczurom ketaminy objawy obniżonego nastroju znikają w ciągu kilku godzin od pierwszej iniekcji. Okazało się też, że narkotyk odnawia uszkodzone przez stres synapsy w mózgu. Profesor Ronald Duman z Uniwersytetu Yale, którego artykuł ukazał się właśnie w piśmie Science, stwierdził, że ketamina działa na układ nerwowy inaczej od tradycyjnych medykamentów i bazuje na synaptogenezie, czyli szybkim tworzeniu nowych połączeń między neuronami. Nic więc dziwnego, że akademik zachwyca się jej potencjałem. Dotąd zastosowanie kliniczne tego związku było ograniczone ze względu na wywoływane przez niego zmiany percepcji i świadomości. By tego uniknąć, należy pamiętać o aplikowaniu chorym z depresją niewielkich dawek. George Aghajanian, współautor opisywanego badania, przestrzega, że przed wprowadzeniem do obiegu, należy przeprowadzić dalsze analizy i modyfikacje. Zrozumienie mechanizmu leżącego u podłoża antydepresyjnego efektu ketaminy pozwoli nam zaatakować problem na wiele różnych sposobów w ramach szlaku sygnałowego mTOR [kinazy serynowo-treoninowej mTOR]. U gryzoni ketamina zwiększała stężenie synaptycznych białek sygnałowych, a także liczbę synaps w korze przedczołowej. Amerykanie wykazali też, że blokowanie szlaku sygnałowego mTOR hamowało zdolność ketaminy do wywoływania synaptogenezy i odpowiedzi behawioralnej (depresja nadal się utrzymywała). Inni eksperci przypominają, że ketamina jest silnie uzależniającym narkotykiem i stosując ją, należy zachować ostrożność.
  2. U osób ze schizofrenią, depresją i chorobą afektywną sezonową (zwaną potocznie depresją sezonową) dochodzi do upośledzenia węchu. Badania zespołu ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Drezdeńskiego wykazały, że powodem jest zmniejszenie obszaru mózgu odpowiedzialnego za ten zmysł. Niemieccy naukowcy zebrali grupę 21 pacjentów z głęboką depresją i równoliczną grupę kontrolną, dopasowaną pod względem wieku, płci i ewentualnego palenia papierosów. Wszystkich ochotników wystawiano na oddziaływanie związku chemicznego o delikatnej woni, którego stężenie stopniowo zwiększano aż do momentu, kiedy ludzie sygnalizowali, że mogą go wyczuć. Za pomocą rezonansu magnetycznego akademicy zmierzyli też opuszki węchowe – wielowarstwowe ośrodki położone tuż poniżej płatów czołowych (w przednim dole czaszki na blaszce sitowej kości sitowej), do których przesyłane są sygnały z receptorów. Okazało się, że osoby bez depresji reagowały na dużo niższe stężenia substancji zapachowej, poza tym chorzy mieli znacznie, bo średnio o ok. 15% mniejsze opuszki węchowe. Ekipa Thomasa Hummla ustaliła też pewną prawidłowość: im głębsza depresja, tym mniejsza buławka węchowa. Opisany efekt występował bez względu na to, czy pacjent przyjmował leki przeciwdepresyjne, czy nie. Niemcy uważają, że depresja upośledza proces powstawania nowych komórek nerwowych w opuszkach węchowych. Już wcześniej wiadomo było, że w jej przebiegu dochodzi do osłabienia neurogenezy w obrębie hipokampa, czyli rejonu mózgu odpowiedzialnego za pamięć i uczenie, a we krwi pacjentów często stwierdza się spadek poziomu istotnego dla tego procesu neurotropowego czynnika pochodzenia mózgowego (ang. brain-derived neurotrophic factor, BDNF). Hummel podkreśla, że objętość opuszki będzie można w przyszłości wykorzystywać jako obiektywną miarę tzw. ostrego epizodu dużej depresji.
  3. Istnieje wiele badań na temat związku między stanem psychicznym i emocjonalnym pacjenta a skutecznością terapii. Szczególnie często takie badania prowadzono w kontekście chorób nowotworowych. Jak się okazuje, stan ducha ma znaczenie również dla leczenia cukrzyków. Profesor Kavita Vedhara z Uniwersytetu w Nottingham zajął się problemem stopy cukrzycowej a szczególnie dotykających wielu diabetyków bolesnych owrzodzeń. U chorych na cukrzycę, zarówno typu I jak i II, dochodzi często do mikroangiopatii - osłabienia naczyń krwionośnych stóp. W połączeniu z upośledzeniem metabolizmu skutkuje to przekształcaniem się drobnych skaleczeń w bolesne, otwarte, trudno gojące się owrzodzenia. Problem ten dotyka około piętnastu procent chorych. Owrzodzenia cukrzycowe są przyczyną aż połowy hospitalizacji diabetyków w Wielkiej Brytanii oraz czterech piątych amputacji nóg, co kosztuje budżet 220 milionów funtów rocznie. Koszta są tak wysokie, ponieważ dwóch trzecich owrzodzeń nie udaje się wyleczyć w ciągu 20 tygodni. W ciągu pięciu lat doprowadzają one do wielu amputacji (19% dotkniętych tą przypadłością) oraz zgonów (odpowiednio 44%). Wszyscy zaś chorzy cierpią z powodu znacznego i długotrwałego pogorszenia komfortu życia, które skutkuje często depresją i problemami emocjonalnymi. Te zaś, jak pokazały badania naukowców z Nottingham, mają istotny wpływ na skuteczność leczenia. Pięcioletnie studium objęło 93 pacjentów (w tym 25 kobiet) cierpiących z powodu owrzodzeń. Notowano regularnie ich stan zdrowia, rozmiar owrzodzeń, demograficzne czynniki wpływające na skuteczność leczenia, stan psychiczny, emocjonalne podejście do choroby oraz poziom kortyzolu (hormonu stresu). Okazało się, że prawdopodobieństwo wyleczenia wrzodu w ciągu 6 miesięcy zależało od stylu radzenia sobie. Najmniejsze szanse na zagojenie mieli pacjenci z konfrontacyjnym podejściem do powikłań i terapii, których charakteryzowała chęć przejęcia kontroli nad przebiegiem wydarzeń. Ja i moi koledzy uważamy, że podejście konfrontacyjne może się nie sprawdzać w tym przypadku, ponieważ wrzody »potrzebują« długiego czasu na wygojenie - tłumaczy prof. Vedhara. - W rezultacie osoby o takim sposobie bycia doświadczają dyskomfortu i frustracji, ponieważ ich próby przejęcia kontroli nie prowadzą do szybkiej poprawy. Wtórna analiza każdego przypadku dotyczyła korelacji czynników psychospołecznych ze zmianami wielkości wrzodów w okresie obserwacji. Podczas gdy początkowa analiza za prognostyk postępów gojenia uznawała wyłącznie styl konfrontacyjny, nie wspominając nic o depresji czy lęku, druga wykazała, że u pacjentów z kliniczną depresją leczenie zachodziło wolniej. Studium sugeruje więc, że psychiczne i emocjonalne wsparcie pacjentów jest istotne dla skuteczności leczenia i warto podjąć odpowiednie działania również ze względów ekonomicznych. Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie Diabetologia.
  4. Naukowcy z Uniwersytetu Ben-Guriona w Beer Szewie (BGU) stworzyli oprogramowanie, które pozwala wykryć oznaki depresji na blogach i w innych tekstach publikowanych w Sieci. Identyfikuje ono cechy języka wskazujące na stan psychologiczny autora. Pracami zespołu z BGU kierował prof. Yair Neuman z Wydziału Edukacji. Software wykorzystano do przeskanowania ponad 300 tys. anglojęzycznych poradni i blogów, stanowiących część witryn traktujących o zdrowiu psychicznym. Dzięki programowi wskazano 100 najmniej i 100 najbardziej depresyjnych blogerów. Panel 4 klinicystów przyjrzał się wytypowanym w ten sposób próbkom. Zgodność między wskazaniami software'u a werdyktami specjalistów wyniosła 78%. Program stworzono do wykrywania depresyjnego kontentu ukrytego w języku; w tekstach nie padają oczywiste w tym kontekście słowa, takie jak depresja czy samobójstwo. Korzystając z intuicji, psycholodzy wiedzą, jak wpaść na trop różnych stanów emocjonalnych. My prezentujemy program, który robi to metodycznie za pośrednictwem innowacyjnego wykorzystania inteligencji sieciowej. Software wyłapuje wyrazy wyrażające różne emocje, np. kolory, za pomocą których autor metaforycznie ujmuje jakąś sytuację. I tak tekst z użytym słowem czarny oraz innymi terminami opisującymi objawy depresji (np. samotność, bezsenność) zostanie uznany za depresyjny. Izraelczycy napisali program do celów czysto akademickich, teraz jednak wyraźnie widać, że nadaje się on do badań przesiewowych populacji internautów. Dotąd samodiagnozę umożliwiały online'owe kwestionariusze. By je jednak wypełnić, trzeba podejrzewać, że istnieje jakiś problem. Tutaj oprogramowanie działa niejako z wyprzedzeniem. Witryny skoncentrowane na zdrowiu psychicznym mogłyby instalować opisywane narzędzie i gdyby w postach odnaleziono wzorce depresyjne, użytkownicy ujrzeliby pop-up z ostrzeżeniem.
  5. Mężczyźni, którzy angażują się w zajęcia artystyczne, rzadziej cierpią na depresję. Czynniki kulturalne silniej oddziałują na szczęście niż stan posiadania czy zawód. Studium, które objęło niemal 50 tys. osób, ujawniło, że większe zaangażowanie w kulturę i sztukę może poprawić ogólny stan zdrowia psychicznego. Profesor Jostein Holmen zaznacza, że u obu płci sztuka dodatnio wpływała na poziom szczęśliwości. W przypadku mężczyzn wykryto także pozytywny związek między uczestnictwem w kulturze a depresją; im silniej ktoś się angażował, tym rzadziej cierpiał z powodu obniżonego nastroju. Podobnego wniosku nie można wysnuć w odniesieniu do kobiet. Związek między zdrowiem a zajęciami kulturalnymi nie był na tyle silny, by powiedzieć, że to kultura uzdrawia ludzi. Odkrycia powinny jednak zmusić polityków do spojrzenia na zdrowie pod innym – nowym – kątem. W jaki sposób zajęcia kulturalno-artystyczne miałyby walczyć ze złym samopoczuciem psychicznym czy psychozą? Nie od dziś specjaliści uciekają się do arteterapii, od dawna wiadomo też, że muzyka poprawia nastrój, a malowanie umożliwia wyrażanie siebie. To także doskonały sposób na utrzymywanie kontaktów społecznych. Opracowując wyniki, Norwegowie kontrolowali szereg potencjalnie istotnych czynników, w tym status socjoekonomiczny, kapitał społeczny, chroniczne choroby, palenie i picie alkoholu.
  6. Religijność człowieka nie jest monolitem. Można w niej wyróżnić kilka elementów. Joanna Maselko z Temple University postanowiła sprawdzić, czy któryś z nich – uczestnictwo w życiu zgromadzenia, dobrostan religijny lub dobrostan egzystencjalny – zmniejszają ryzyko depresji (Psychological Medicine). O ile wiadomo, na czym może polegać uczestnictwo w jakimś ruchu religijnym, o tyle psycholodzy musieli doprecyzować, czym są pozostałe dwie składowe. Dobrostan religijny to jakość związku z istotą wyższą, a dobrostan egzystencjalny – poczucie znaczenia i celu życia. Zespół porównał każdą z dziedzin religijności z ryzykiem depresji. Ku zaskoczeniu wszystkich okazało się, że osoby osiągające najwyższe wyniki w dobrostanie religijnym zapadały na depresję o 1,5% częściej od ludzi o słabym poczuciu związku z istotą wyższą. Wg Maselko, jednostki z depresją mają tendencję do wykorzystywania religii jako mechanizmu radzenia sobie z problemami. Zaczynają się wtedy więcej modlić i nawiązują bliższy kontakt z Bogiem. Osoby, które uczestniczyły w zbiorowych obrzędach, o 30% rzadziej chorowały na depresję. Takie zachowanie dawało im bowiem możliwość obcowania z innymi, zadzierzgania i podtrzymywania więzi. U ludzi z silnym poczuciem sensu życia depresję diagnozowano o 70% rzadziej niż u tych, którym go brakowało. Ci pierwsi znają swoje miejsce na Ziemi i są bardzo skoncentrowani emocjonalnie, co stanowi dobrą bazę. Choć nie da się uchylić od konieczności rozstrzygnięcia dylematu z rodzaju jajka i kury (co pojawia się pierwsze: depresja czy pewne formy religijności), nie da się zaprzeczyć, że obcowanie z innymi wyznawcami i życiowy spirytyzm oddalają widmo depresji skuteczniej od samodzielnego podtrzymywania więzi z istotą wyższą.
  7. Naukowcy odkryli, że w miarę nasilania się objawów depresji ludzie jedzą coraz więcej czekolady, co sugeruje, że rzeczywiście istnieje związek między nastrojem a wynalazkiem Azteków (Archives of Internal Medicine). Dr Beatrice Golomb i jej zespół z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego przypominają, że wiele osób wierzy, że czekolada poprawia nastrój. Wg nich, to może być prawda, ale na razie tezy tej nie udowodniono naukowo. Niewykluczone też, że jest dokładnie na odwrót i czekolada stanowi przyczynę, a nie przyjemne rozwiązanie problemu. Ponieważ było to badanie przekrojowe, nie powiedziało nam, czy przysmak zmniejszał, czy intensyfikował depresję. W amerykańskim studium wzięło udział ok. 1000 dorosłych. Żaden z badanych nie zażywał leków antydepresyjnych, u nikogo nie stwierdzono też choroby sercowo-naczyniowej ani cukrzycy. Ochotników pytano o spożywaną tygodniowo liczbę porcji czekolady (za porcję uznano 28 g czekolady, czyli odpowiednik batonika), a nastrój oceniano za pomocą Center for Epidemiologic Studies Depression Scale (CES-D). Amerykanie ustalili, że mężczyźni i kobiety, którzy osiągali najwyższe wyniki w skali depresji, pochłaniali 11,8 porcji czekolady w miesiącu, podczas gdy osoby z niższą punktacją w CES-D zjadały ok. 8 porcji (8,4), a wolontariusze bez depresji zaledwie 5,4. Nie dokonywano różnicowania między czekoladą mleczną a gorzką. Rezultatów nie da się wyjaśnić generalnym wzrostem poboru kofeiny, tłuszczu, węglowodanów czy energii [w postaci kalorii], dlatego należy je uznać za specyficzne dla czekolady. Co ważne, w grupach z wyższą i niższą depresyjnością nie odnotowano różnic w spożyciu innych produktów obfitujących w przeciwutleniacze, np. ryb, kawy, owoców czy warzyw.
  8. Nowe badania aktywności mózgu u osób z depresją i dwoma rodzajami zaburzeń lękowych wykazały, że niektóre objawy depresyjne są modyfikowane przez lęk. Czasem jest to zmiana na lepsze, a czasem na gorsze. Naukowcy z University of Illinois skupili się na depresji oraz pobudzeniu lękowym, charakteryzującym się wynikającą ze strachu czujnością, która przechodzi niekiedy w panikę, oraz zamartwianiu się. Amerykanie z Centrum Obrazowania Biomedycznego Instytutu Beckmana posłużyli się funkcjonalnym rezonansem magnetycznym. Porównywali aktywność mózgu osób depresyjnych, ale nie lękowych, przejawiających zaburzenia lękowe bez depresji oraz cierpiących na depresję i któreś albo oba z wymienionych wyżej zaburzeń lękowych. Chociaż sądzimy, że depresja i lęk są niezależnymi zjawiskami, często ze sobą współwystępują. W ogólnonarodowym studium dot. częstości występowania zaburzeń psychiatrycznych ustalono, że u ¾ chorych z depresją kliniczną pojawiała się też co najmniej jedna inna diagnoza. W wielu przypadkach pacjenci z depresją uskarżali się również na zaburzenia lękowe i na odwrót – opowiada prof. Gregory A. Miller. Psycholog podkreśla, że wcześniejsze badania koncentrowały się albo na ludziach depresyjnych, albo na lękowych. Niekiedy depresję oddzielano od lęku, ale wszystkie zaburzenia lękowe traktowano jak monolit, rozważając je łącznie. Tymczasem Miller i prof. Wendy Heller od dawna zżymali się, że chroniczne zamartwianie jest czymś zupełnie innym od paniki czy czujności. W jednym z wcześniejszych eksperymentów z wykorzystaniem fMRI wykazali, że te rodzaje lęku wiążą się z odmiennymi wzorcami aktywności mózgu. Lękowe podniecenie obejmuje prawy zakręt skroniowy dolny, tymczasem zamartwianie się rozświetla część lewego płata czołowego, która uczestniczy w produkcji mowy. Autorzy innego studium wykazali, że depresja aktywuje regiony w prawym płacie czołowym. Akademicy z Illinois wykonywali skany mózgu, kiedy ochotnicy nazywali kolory słów o pozytywnym, negatywnym i neutralnym znaczeniu. W ten sposób dało się oznaczyć obszary mózgu uaktywniane przez emocjonalne wyrazy. Okazało się, że wzorzec aktywności zamartwiających się osób z depresją był zupełnie inny niż spanikowanych/czujnych osób z depresją. U tych drugich dochodziło do wzmocnienia aktywności w prawym płacie czołowym (regionie wiązanym z depresją), ale tylko wtedy, gdy jednocześnie poziom zamartwiania się pozostawał niski. Aktywność nerwowa w lewym płacie czołowym była z kolei wyższa u zamartwiających się pacjentów z depresją, którzy nie znajdowali się w stanie lękowego pobudzenia. Co więcej, zamartwiający się ochotnicy lepiej wypadali w zadaniu słownym od swoich przestraszonych/spanikowanych kolegów. Potrafili bowiem zignorować negatywne znaczenia słów i skupić się na meritum, a więc nazywaniu barw. Uzyskane wyniki sugerują, że lękowe pobudzenie nasila niekiedy aktywność mózgową związaną z depresją, podczas gdy zamartwianie się może jej przeciwdziałać.
  9. Naukowcy z University of California zidentyfikowali mechanizm, który może wyjaśniać podłoże związku pomiędzy stopniem zadowolenia z życia oraz ryzykiem wielu ważnych chorób. Odkrycie było możliwe dzięki nowej metodzie, która łączy osiągnięcia bioinformatyki, epidemiologii i biologii molekularnej. Zespół dr. Stevena Cole'a zastosował komputerowe algorytmy w celu zidentyfikowania w genie kodującym interleukinę 6 (IL-6) sekwencji DNA wiązanych przez czynniki transkrypcyjne - białka regulujące aktywność genów. Interesująca naukowców IL-6 jest białkiem o działaniu podobnym do hormonów, lecz oddziałującym precyzyjnie na niektóre typy komórek odpornościowych. Jej głównym zadaniem jest współudział w wywoływaniu stanu zapalnego. W normalnych warunkach stan zapalny jest procesem wysoce pożądanym, ponieważ ułatwia on reakcję układu immunologicznego na zagrożenie. W niektórych przypadkach, takich jak występowanie przewlekłego stresu, może on jednak sprzyjać patologiom takim jak nowotwory, różnego rodzaju choroby neurodegeneracyjne czy schorzenia układu sercowo-naczyniowego. Jak wynika z analiz przeprowadzonych przez zespół dr. Cole'a, u niektórych osób występuje rzadki wariant genu kodującego IL-6, którego wrażliwość na działanie czynników transkrypcyjnych jest znacznie obniżona. Dzięki analizie danych epidemiologicznych oraz dostępnych informacji na temat wewnątrzkomórkowych szlaków sygnalizacyjnych wykazano, że opisywany wariant osłabia reakcję organizmu na stres i zmniejsza w ten sposób ryzyko śmierci z powodu schorzeń powiązanych z depresją - chorobą ściśle związaną właśnie z przewlekłym stresem. Dla odmiany, osoby cierpiące na depresję posiadające najpospolitszą w populacji ludzkiej odmianę tej sekwencji muszą liczyć się z podwyższonym ryzykiem śmierci aż przez 11 lat od wydarzeń, które bezpośrednio wywołały rozwój tej choroby. O odkryciu poinformowało czasopismo Proceedings of the National Academy of Sciences.
  10. Badacze z Monell Center potwierdzili, że reakcja dzieci na intensywnie słodki smak ma związek z rodzinnymi predyspozycjami do alkoholizmu oraz własnymi objawami depresji. Wiemy, że słodycz jest nagradzająca dla wszystkich dzieci i daje im poczucie zadowolenia. Dodatkowo pewne grupy mogą być szczególnie przyciągane przez intensywną słodycz ze względu na czynniki natury biologicznej – tłumaczy dr Julie A. Mennella, która zajmuje się psychobiologią rozwojową. Alkohol aktywuje w mózgu wiele ośrodków nagrody uruchamianych przez słodycz i to z tego powodu naukowcy zdecydowali się na przebadanie preferencji maluchów z rodzinną historią alkoholizmu. Depresja również nie jest przypadkowym wyborem, gdyż spekulowano, że dzieci z obniżonym nastrojem będą odczuwać większy pociąg do łakoci, by w ten sposób poprawić sobie humor. W studium uwzględniono 300 dzieci w wieku od 5 do 12 lat. Zapoznawały się one pięcioma poziomami słodyczy, kosztując różnych roztworów wodnych sacharozy. Potem miały wskazać ten, który odpowiadał im w największym stopniu. Maluchom zadawano pytania mające pomóc w wykryciu ewentualnej depresji, a matki dostarczały informacji na temat rodzinnych problemów z alkoholem. Niemal połowa dzieci (49%) pochodziła z rodzin z problemem alkoholowym – oznacza to, że u rodzica, któregoś z dziadków, rodzeństwa, ciotki lub wuja zdiagnozowano uzależnienie od etanolu. U ok. ¼ wykryto symptomy depresji. Upodobanie do intensywnej słodyczy stwierdzono u 37 dzieci z objawami obniżonego nastroju i alkoholikami w rodzinie jednocześnie. Maluchom tym najbardziej smakował 24-procentowy roztwór sacharozy, co odpowiada rozpuszczeniu 14 łyżeczek cukru w kubku wody, a to ponad 2-krotnie więcej niż w puszce zwykłej coli. Inne dzieci wskazywały na 18-procentowy roztwór sacharozy. Mennella zaznacza, że to nie musi wcale oznaczać związku między upodobaniem do słodyczy w dzieciństwie a alkoholizmem na późniejszych etapach życia. Mając świadomość, że u dorosłych słodycz jest nagradzająca nie tylko ze względu na swój wyśmienity smak, ale także, a może przede wszystkim ze względu na właściwości przeciwbólowe, Amerykanie sprawdzili, czy podobne zjawisko zachodzi także u dzieci. Mierzyli, ile czasu brzdące będą trzymać rękę w wodzie o temperaturze 10°C. W tym czasie w ich ustach znajdowała się albo zwykła woda, albo cukier. W przypadku dzieci bez depresji sacharoza okazała się świetnym środkiem przeciwbólowym – z jej pomocą potrafiły bowiem wytrzymać o 36% dłużej. U maluchów z obniżonym nastrojem próg bólowy nie ulegał zmianie. Bez względu na zawartość buzi, trzymały dłoń w lodowatej kąpieli tyle samo czasu. Mennella zauważa jednak, że mogło się tak dziać, ponieważ słodycz nie osiągnęła pożądanego z ich punktu widzenia poziomu.
  11. Depresja matki w czasie ciąży zwiększa ryzyko wystąpienia zachowań aspołecznych u nastolatków z obszarów miejskich. Ponieważ kobiety, które w okresie dorastania same były agresywne, częściej miewają w czasie ciąży obniżony nastrój, koło zaburzonego zachowania się zamyka. Badanie podłużne psychologów z Uniwersytetu w Cardiff i Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego objęło 120 dzieci z okolic centrów miast. Wiele uwagi poświęca się wpływowi depresji poporodowej na niemowlęta, ale depresja przeżywana podczas ciąży również może oddziaływać na płód – zaznacza profesor Dale F. Hay. Wywiady z matkami nastoletnich obecnie dzieci przeprowadzano czterokrotnie: podczas ciąży, po porodzie oraz gdy dzieci miały 11 i 16 lat. Okazało się, że matki, które będąc w ciąży, zmagały się depresją, 4-krotnie częściej miały dzieci, wykazujące w wieku 16 lat agresję. W podobny sposób zachowywali się i chłopcy, i dziewczęta. Psycholodzy stwierdzili również, że kobiety brutalne jako nastolatki z większym prawdopodobieństwem miały obniżony nastrój w czasie ciąży. Związku między ciążową depresją a agresją nie można wytłumaczyć strukturą rodziny, wiekiem, wykształceniem, stanem cywilnym, pozycją społeczną czy ilorazem inteligencji matki lub epizodami depresyjnymi przeżywanymi przez nią na innych etapach życia dziecka. Hay zaznacza, że na razie nie wiadomo, jaki mechanizm miałby kierować dzieci na ścieżkę podwyższonego ryzyka zachowania aspołecznego.
  12. Ludzie, którzy spędzają dużo czasu w Sieci, częściej mają objawy depresji. Psycholodzy z Uniwersytetu w Leeds stwierdzili, że u niektórych osób wykształcił się przymus korzystania z Internetu (kompulsja), przez co czaty i serwisy społecznościowe zastąpiły kontakty z realnego życia. Wielu z nas korzysta z Internetu, by zapłacić rachunki, kupić coś czy wysłać maile, ale niewielki podzbiór populacji ma problem z kontrolowaniem czasu spędzanego online, co w pewnym momencie zaczyna kłócić się z codziennymi zadaniami i czynnościami – wyjaśnia dr Catriona Morrison. Uzależnieni spędzają proporcjonalnie więcej czasu, przeglądając zawartość witryn erotycznych czy grając online. Angażują się też w życie społeczności internetowych, ale płacą za to wysoką cenę. Brytyjczycy zauważyli bowiem, że w grupie tej częściej niż wśród nieuzależnionych występuje średnio nasilona i głęboka depresja. Nasze badanie wskazuje, że nadmierne korzystanie z Internetu jest związane z depresją, ale nie wiemy, co pojawia się pierwsze – czy to ludzie z depresją są przyciągani przez Sieć, czy to raczej Internet powoduje depresję. Jedno jest jasne, w przypadku niewielkiej grupy ludzi intensywne korzystanie z Sieci może być sygnałem ostrzegawczym o istnieniu tendencji depresyjnych. Studium psychologów z Leeds wykazało, że młodzi ludzie z większym prawdopodobieństwem uzależniają się od Internetu niż użytkownicy nieco starsi. Średnia wieku w uzależnionej grupie wynosiła 21 lat. Nasilenie depresji i zakres korzystania z Internetu badano u 1319 osób. Miały one od 16 do 51 lat. U 1,2% tej grupy stwierdzono uzależnienie.
  13. Przyjmowanie antydepresantów w krótkim czasie po udarze mózgu znacząco zwiększa szanse chorego na powrót do zdrowia - twierdzą naukowcy z z University of Iowa. Pomimo obiecujących rezultatów eksperymentu autorzy zastrzegają jednak, że miał one jedynie charakter wstępny, a molekularny mechanizm odpowiedzialny za ochronne działanie leków nie został zidentyfikowany. Eksperyment przeprowadzono na 129 wolnych od depresji osobach, u których doszło do udaru mózgu. W czasie do 3 miesięcy od tego zdarzenia pacjentów rozdzielono losowo na trzy grupy, z których jedną "leczono" placebo, drugą poddano specjalnie przygotowanej psychoterapii, zaś trzeciej podawano escitalopram - jeden z najczęściej stosowanych antydepresantów z grupy selektywnych inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny (SSRI). Po trwającej 12 tygodni terapii pacjentów poddano serii testów psychologicznych. Jak się okazało, osoby przyjmujące escitalopram najlepiej radziły sobie z logicznym myśleniem oraz uczeniem się, a dodatkowo znacznie lepiej przyswajały sobie przekazywane im informacje. U pacjentów tych stwierdzono także najmniejszą utratę zdolności do wykonywania czynności potrzebnych w życiu codziennym. Zdaniem kierownika projektu, dr. Ricardo E. Jorgego, istnieje w związku z tym przypuszczenie, że zastosowanie SSRI u ofiar udaru mózgu może prowadzić do powstawania nowych neuronów. Pomimo niezwykle obiecujących wyników nowej terapii jej autorzy uprzedzają, że wciąż wiadomo o niej zbyt mało, by dopuścić ją do rutynowego stosowania. Przede wszystkim nie jest znany mechanizm działania ani skutki uboczne stosowania escitalopramu w tej grupie pacjentów. Należy też pamiętać, że eksperyment został przeprowadzony na stosunkowo niedużej grupie chorych. Z pewnością możemy jednak spodziewać się kontynuowania badań nad nowym zastosowaniem SSRI, zaś ich pozytywne wyniki mogą już niedługo doprowadzić do zmiany zaleceń dotyczących leczenia skutków udaru mózgu.
  14. Młodzi mężczyźni z depresją czy myślami samobójczymi rzadko szukają profesjonalnej pomocy psychologicznej czy psychiatrycznej. Pilotażowy program "Back of the Net", wykorzystujący połączenie piłki nożnej i metody poznawczo-behawioralnej, zademonstrował, że w ich przypadku jest to skuteczny, łatwo dostępny i tani środek do walki z obniżonym nastrojem. Dr Siobhain McArdle i zespół z Dublin City University badali 104 prowadzących siedzący tryb życia mężczyzn w wieku od 18 do 40 lat. Panów podzielono na 3 grupy: 1) kontrolną, 2) ćwiczącą indywidualnie i 3) grającą w piłkę nożną i przechodzącą terapię poznawczo-behawioralną. W ramach interwencji "Back of the Net" wykorzystywano futbolowe metafory. Członkowie trzeciej grupy podlegali warunkowaniu podczas gry w piłkę nożną. Potem wyuczone zachowania – komunikacyjne, dotyczące rozwiązywania problemów czy ustalania celów – ulegały transferowi z kontekstu sportowego na sytuacje z życia codziennego. Wszystkich mężczyzn badano przed, w trakcie i po zakończeniu eksperymentu, a także po upływie 2 miesięcy. Obie interwencje bazujące na aktywności fizycznej skutecznie usuwały objawy depresji u młodych mężczyzn.
  15. Pacjenci z depresją nie są w stanie podtrzymać aktywności w rejonach mózgu powiązanych z pozytywnymi emocjami. Wyniki najnowszych badań naukowców z University of Wisconsin-Madison przeczą temu, co zakładano dotąd: że u pacjentów chorych na depresję aktywność w obszarach pozytywnych uczuć jest przez cały czas mniejsza. Tymczasem wszystko wskazuje na to, iż na początku aktywność jest taka sama u ludzi chorych i zdrowych, lecz ci pierwsi nie są w stanie utrzymać jej na dłuższą metę. Anhedonia, niezdolność do doświadczania przyjemności w kontakcie z obiektami, które w zwykłych okolicznościach są nagradzające, stanowi kardynalny objaw depresji. Naukowcy myśleli, że anhedonia jest związana z ogólną redukcją aktywności w obszarach mózgu istotnych z punktu widzenia pozytywnych emocji i nagrody. W rzeczywistości odkryliśmy, że pacjenci z depresją wykazywali normalną aktywność na wczesnych etapach eksperymentu, jednak w miarę upływu czasu poziom tej aktywności ostro spadał. Badani z zaburzeniami nastroju, którzy lepiej radzili sobie z podtrzymywaniem działania wspomnianych obszarów, donosili o większym nasileniu pozytywnych emocji w codziennym życiu – wyjaśnia Aaron Heller. Profesor Richard Davidson podkreśla, że dla zdrowia psychicznego jednostki zdolność do podtrzymania, a nawet wzmocnienia pozytywnych uczuć jest krytyczna. W studium wzięło udział 27 chorych z depresją i 19 zdrowych osób. Wszystkim pokazywano obrazy mające wywołać pozytywne bądź negatywne emocje. Ochotników poinstruowano, by podczas przyglądania się im zastosowali strategie poznawcze, pozwalające zwiększyć, obniżyć lub podtrzymać reakcję emocjonalną. Zadanie polegało na wyobrażaniu sobie siebie w podobnej sytuacji. Amerykanie śledzili aktywność mózgu w wybranych rejonach, wykorzystując funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI).
  16. Choć od opublikowania książki Petera Kramera Wsłuchując się w Prozac minęło już 16 lat, dyskusja na temat wpływu antydepresantów na osobowość pacjentów nadal się toczy. Psycholodzy z Northwestern University wykazali, że takie zjawisko ma rzeczywiście miejsce, a w dodatku zmiana osobowości jest powiązana ze znaczniejszą poprawą nastroju w perspektywie długoterminowej. Amerykanie mówią o dużej zmianie osobowości pod wpływem selektywnych inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny (ang. selective serotonin reuptake inhibitors, SSRIs). Są one nadal szeroko wykorzystywane, np. w leczeniu depresji, fobii społecznej czy lęku uogólnionego, lecz sposób ich działania jest poznany w ograniczonym zakresie. Nasze odkrycia doprowadziły do zaproponowania nowego modelu mechanizmu antydepresyjnego. Dane sugerują, że współczesne antydepresanty działają po części dlatego, że korygują kluczowe osobowościowe czynniki ryzyka depresji – opowiada prof. Tony Z. Tang. Zespół Tanga badał wpływ paroksetyny. W studium wzięło udział 240 dorosłych z objawami depresji klinicznej. Podobnie jak w innych badaniach klinicznych tego typu, w porównaniu do grupy kontrolnej przyjmującej placebo, u osób zażywających paroksetynę odnotowano tylko umiarkowanie większą poprawę nastroju. Szybko jednak stało się jasne, że u chorych przyjmujących SSRI doszło do silniej zaznaczonego spadku neurotyczności i wzrostu ekstrawersji. To ważne odkrycie, ponieważ neurotyczność wskazuje na tendencję do doświadczania negatywnych uczuć i niestabilność emocjonalną, a ekstrawersja to otwartość na innych, dominacja oraz tendencja do przeżywania pozytywnych emocji. W wielu wcześniejszych studiach ustalono, że wysoka neurotyczność jest istotnym czynnikiem ryzyka depresji. Badania na bliźniętach wykazały, że geny depresji i wysokiej neurotyczności w dużej mierze się ze sobą pokrywają. Poza tym zarówno ekstrawersja, jak i neurotyczność wiążą się z mózgowym systemem serotoninowym, na który oddziałują leki przeciwdepresyjne SSRI. W studium psychologów z Northwestern University 120 osób wylosowano do grupy przyjmującej paroksetynę, a sześćdziesiąt trafiło na terapię poznawczą. Osobowość i objawy depresji badano przed, w trakcie i po zakończeniu leczenia. Po terapii 69 reagujących na selektywny inhibitor pacjentów śledzono przez rok, by wyłapać ewentualny nawrót choroby. Gdy badanych z obu grup (lekowej i placebo) dopasowano pod względem stopnia poprawy nastroju, u przyjmujących paroksetynę zaobserwowano 6,8-krotnie większą zmianę w zakresie neurotyczności i 3,5-krotnie wyższą w przypadku ekstrawersji. Amerykanie podkreślają, że w takich okolicznościach nie sposób twierdzić, że zmiany osobowościowe są skutkiem ubocznym zelżenia objawów depresji. Trzeba więc wziąć pod rozwagę inne wyjaśnienia. Jedna możliwość jest taka, że biochemiczne właściwości SSRI prowadzą bezpośrednio do realnej zmiany osobowości. Co więcej, skoro neurotyczność jest ważnym czynnikiem ryzyka, który odpowiada za większą część genetycznej podatności na zaburzenia depresyjne, zmiana w zakresie neurotyczności (i w leżących u jej podłoża czynnikach neurobiologicznych) może się przyczyniać do ustąpienia depresji.
  17. Ludzie z depresją naprawdę inaczej postrzegają świat. I nie chodzi tu bynajmniej o jego niezbyt różowe barwy. Okazuje się, że nie mają oni problemów z interpretowaniem dużych obrazów czy scen, nie umieją jednak wyłapać różnic dotyczących drobnych szczegółów (Journal of Neuroscience). Klinicznej depresji (zaburzenia afektywnego jednobiegunowego, ang. major depressive disorder, MDD) nie traktuje się tradycyjnie jako zaburzenia oddziałującego na system wzrokowy. Ostatnie badania wskazują jednak, że w płacie potylicznym występują niedobory GABA (kwasu γ-aminomasłowego), a więc głównego neuroprzekaźnika o działaniu hamującym. By stwierdzić, jakie ma to ewentualne konsekwencje dla przetwarzania wzrokowego, zespół Julie Golomb z Yale University posłużył się animacją białych pasów, przesuwających się na szaro-czarnym tle. Zadanie 32 ochotników polegało na stwierdzeniu, w jakim kierunku się poruszają. Im szybsza odpowiedź, tym więcej punktów. Połowa badanych – grupa kontrolna - nie cierpiała na żadne zaburzenia psychiczne, połowa niedawno wyleczyła się z depresji. Amerykanie wybrali osoby po terapii, ponieważ chcieli wyeliminować wpływ leków, a Golomb zakładała, że ich rezultaty będą podobne do wyników ludzi z MDD, ponieważ choroba ma częściowo podłoże genetyczne. GABA odpowiada za zjawisko zwane supresją przestrzenną (eliminowanie detali otaczających obiekt, na którym się koncentrujemy). Zdrowi młodzi ludzie mają przeważnie problem z dyskryminacją dużych skontrastowanych bodźców, stąd neurolodzy zakładali, że chorzy z kliniczną depresją będą w tego typu zadaniach wypadać lepiej od nich. Kiedy obraz był duży, wyleczeni rzeczywiście radzili sobie lepiej od grupy kontrolnej. Wypadali jednak gorzej w przypadku mniejszej wersji animacji. Ich zdolność odróżniania szczególików była upośledzona, a to zabieg, którego wykonanie znajduje się przecież na porządku dziennym. Depresja jest często traktowana jak zaburzenie wyłącznie nastroju, tymczasem może oddziaływać na zwyczaje dotyczące jedzenia i snu i jak wiemy teraz – również na jednostkowe postrzeganie świata – podkreśla Golomb. Im dłużej ktoś chorował na depresję, w tym mniejszym stopniu "korzystał" z supresji przestrzennej i lepiej wypadał w zetknięciu z dużymi obrazami. Oznacza to, że konsekwencje choroby dla widzenia są długofalowe i utrzymują się po ustąpieniu objawów obniżonego nastroju. Komentując doniesienia akademików z Yale, inni specjaliści sugerowali, że być może problem rozwiązałby trening dla pacjentów z MDD. Golomb nie jest jednak pewna, czy w ten sposób udałoby się podnieść poziom GABA w mózgu.
  18. Badania naukowców z Uniwersytetu w Bergen oraz Instytutu Psychiatrii Królewskiego College'u Londyńskiego ujawniły, że w roli czynnika zwiększającego śmiertelność depresja dorównuje paleniu papierosów. Wykorzystując informacje zdobyte w ramach wywiadu z ponad 60 tys. osób oraz pochodzące z bazy danych nt. śmiertelności, akademicy stwierdzili, że w ciągu 4 lat od przeprowadzenia sondażu śmiertelność u ludzi z depresją zrównała się ze swoim odpowiednikiem w grupie palaczy. W odróżnieniu od palenia, nie wiemy, w jakim stopniu w przypadku depresji jest to związek przyczynowo-skutkowy. Wszystko wskazuje jednak na to, że powinniśmy na niego zwracać większą uwagę, ponieważ utrzymywał się nawet po wzięciu poprawki na inne czynniki – wyjaśnia szef zespołu dr Robert Stewart. Norwegowie i Brytyjczycy zaobserwowali, że jeśli depresja występuje łącznie z lękiem, śmiertelność jest mniejsza niż w przypadku samej depresji. Jeden z wniosków wypływających z omawianego studium jest taki: odrobina lęku może być dla ciebie dobra. Wydaje się, że mamy do czynienia z dwiema grupami ryzyka. Ludzie z silnie zaznaczonymi symptomami lękowymi są naturalnie bardziej podatni [i zagrożeni zgonem] z powodu stresu, np. przez wpływ, jaki wywiera on na układ sercowo-naczyniowy. Z drugiej jednak strony osoby, które mają niewiele punktów w skali mierzącej lęk, np. zaprzeczające istnieniu jakichkolwiek objawów, mogą również nie szukać pomocy w związku z chorobami czysto fizycznymi lub być ludźmi chętnie podejmującymi ryzyko. To tłumaczyłoby wyższą śmiertelność. Dr Stewart uważa, że różnice w śmiertelności w przypadku depresji i lęku da się wyjaśnić za pomocą reakcji innych ludzi na próby poszukiwania pomocy. W ogóle by mnie nie zdziwiło, gdybym stwierdził, że lekarze z mniejszym prawdopodobieństwem przyglądają się objawom fizycznym u ludzi z depresją, ponieważ sądzą, że to właśnie depresja stanowi wyjaśnienie. Mogą być jednak bardziej skłonni badać pacjentów lękowych, gdyż zakładają, że to ich uspokoi. Psychiatrzy podkreślają, że odkrycia zespołu należy rozpatrywać łącznie z wynikami innych badań, które wskazywały na negatywny wpływ chorób psychicznych, w tym depresji, na zdrowie fizyczne.
  19. Dieta obfitująca w wysokoprzetworzone i tłuste produkty zwiększa ryzyko depresji – twierdzą naukowcy z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL). Zespół doktor Tasnime Akbaraly odkrył, że menu bogate w świeże warzywa, owoce i ryby (tzw. whole food) zapobiega wystąpieniu objawów depresyjnych w średnim wieku. To pierwsze studium, w ramach którego przyglądano się związkom ogólnego rodzaju diety z depresją. Wcześniej naukowcy skupiali się na oddziaływaniu określonych składników. Akademicy z UCL zebrali grupę 3486 osób. Średnia wieku wynosiła 55 lat. Każdy wypełniał kwestionariusz dotyczący zwyczajów żywieniowych i oceniał siebie pod kątem występowania i nasilenia symptomów obniżonego nastroju. Okazało się, że ludzie konsumujący najwięcej pełnowartościowych pokarmów najrzadziej wspominali o depresji. Dla odmiany spożywanie dużej ilości produktów przetworzonych (mięsa, czekolady, słodzonych deserów, smażonych potraw czy białego pieczywa) zwiększało ryzyko zaburzeń nastroju. Związek między dietą a początkiem objawów depresji utrzymywał się, kiedy kontrolowano inne wskaźniki zdrowego trybu życia, np. aktywność fizyczną, prawidłową masę ciała czy niepalenie. Brytyjczycy podają kilka wyjaśnień zaobserwowanego zjawiska. Wg nich, za korzystny efekt whole food mogą odpowiadać przeciwutleniacze. Wcześniejsze badania wykazały bowiem, że wyższe stężenia antyoksydantów zmniejszają ryzyko depresji. Kwas foliowy, występujący w dużych ilościach w brokułach, szpinaku, a także w ciecierzycy czy soczewicy, także powinien działać na podobnej zasadzie. Druga teoria jest taka, że ryby zapobiegają depresji, ponieważ zawierają sporo wielonienasyconych kwasów tłuszczowych o długich łańcuchach, będących głównymi składnikami błon neuronów mózgu. Po trzecie, przemyślana dieta zapewnia cały wachlarz składników odżywczych, pochodzących ze zróżnicowanych źródeł. Naukowcy z UCL podkreślają, że w przyszłości trzeba będzie sprawdzić, czemu dieta wysokoprzetworzona oznacza większe zagrożenie depresją. Niewykluczone jednak, że pokarmy tego typu prowadzą do chorób serca i stanów zapalnych, których rola w rozwoju depresji jest znana.
  20. Choć fototerapia, czyli leczenie intensywnym światłem, jest jedną z najskuteczniejszych metod leczenia objawów depresji, okazuje się, że nadmierna ekspozycja na światło może wywołać efekt dokładnie odwrotny od zamierzonego. Przekonali się o tym naukowcy z Ohio State University. Eksperyment, prowadzony pod okiem magistrantki Laury Fonken, przeprowadzono na 24 myszach. Zwierzęta podzielono na dwie grupy. Pierwszą z nich przetrzymywano w warunkach ciągłej ekspozycji na światło, zaś w klatkach zamieszkiwanych przez pozostałe zwierzęta po 16 godzinach naświetlania lampy wyłączano na 8 godzin. Dodatkowo każdą grupę podzielono jeszcze raz na pół. Klatki mieszczące zwierzęta należące do pierwszej podgrupy wyposażono w przezroczyste rurki pełniące funkcję legowiska i sypialni, zaś zwierzęta z drugiej podgrupy otrzymały podobny ekwipunek, lecz dodatkowo, dzięki brakowi przezroczystości, zapewniał on możliwość ucieczki przed światłem. Po trzech tygodniach od rozpoczęcia eksperymentu przeprowadzono testy behawioralne. Jak się okazało, myszy stale eksponowane na światło i niemające szansy na ucieczkę przed nim wykazywały liczne objawy depresji. Co ciekawe, u "zdołowanych" myszy stwierdzono obniżenie (a nie podwyższenie, jak ma to miejsce u ludzi) poziomu kortykosteronu - jednego z tzw. hormonów stresu. Badacze znaleźli jednak wytłumaczenie tego zjawiska. Po pierwsze, badane gryzonie niemal nie spały, zaś w normalnych okolicznościach poziom kortykosteronu podnosi się dopiero po przebudzeniu. Po drugie, myszy są zwierzętami nocnymi, przez co schematy wydzielania hormonów mogą być u nich zupełnie inne, niż u ludzi. Po trzecie wreszcie, długotrwała ekspozycja na nietypowe warunki mogła sprawdzić, że organizmy zwierząt przyzwyczaiły się do nietypowych warunków, przez co sygnał zagrożenia w postaci kortykosteronu nie był potrzebny. Przeprowadzony eksperyment potwierdza po raz kolejny, że opanowanie przez ludzi umiejętności wytwarzania światła, choć jest nieodzownym elementem cywilizacji, może mieć także swoje wady. Dokładne zrozumienie zaburzeń powstających w związku z zaburzeniem rytmu dobowego może na szczęście pomóc w leczeniu ich konsekwencji.
  21. Stosowanie leków antydepresyjnych w czasie ciąży jest związane z podwyższonym ryzykiem jednej z wad serca u dzieci - ostrzegają duńscy badacze. Co ciekawe jednak, ryzyko dotyczy głównie kobiet, które na początku ciąży zmieniają stosowane wcześniej leki na nowe. Autorzy studium, pracujący na uniwersytecie w Aarhus, przeanalizowali losy ponad 400 tys. dzieci urodzonych w latach 1996-2003 oraz ich matek. Głównym celem badaczy było ustalenie ewentualnego związku pomiędzy występowaniem wrodzonych wad serca oraz stosowaniem selektywnych inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny (SSRI) - popularnej klasy leków przeciwdepresyjnych. Jak wykazała analiza danych epidemiologicznych, stosowanie SSRI powodowało dwukrotny wzrost ryzyka wystąpienia wrodzonych wad przegrody serca. Prawdopodobieństwo wystąpienia defektu wzrastało jednak do ponad 400% w stosunku do populacji niestosującej tych leków w przypadku, gdy przyszła matka zdecydowała się na zmianę stosowanego antydepresantu w ciągu pierwszego trymestru ciąży. Choć przytoczone dane brzmią zatrważająco, należy pamiętać, iż łączny odsetek dzieci rodzących się z defektami przegrody serca pozostawał stosunkowo niski i wynosił od 0,9% dla dzieci kobiet przyjmujących jeden SSRI do 2,1% dla potomstwa matek, które stosowały więcej niż jeden lek z tej grupy. Częstotliwość występowania tej samej wady u dzieci, których mamy nie przyjmowały SSRI, wynosiła 0,5%. Podsumowując, ryzyko związane ze stosowaniem SSRI wygląda na bardzo niskie, a do tego musi ono skorygowane o ryzyko związane z samym występowaniem depresji w czasie ciąży, interpretuje wyniki studium jego autor Lars H. Pedersen. Badacz zastrzega jednak, że konieczne jest przeprowadzenie badań, w których analizie poddanych zostanie większa liczba matek oraz dzieci, a także szczegółowo ustali się poziom niebezpieństwa związanego ze stosowaniem poszczególnych leków.
  22. Nowe brytyjsko-norweskie badanie ujawniło, że zarówno osoby pijące dużo alkoholu, jak i abstynenci są w większym stopniu zagrożeni depresją niż ludzie umiarkowanie często sięgający po procenty (Addiction). Naukowcy od dawna zmagali się z rozwiązaniem tej psychologicznej zagadki. O ile bowiem wszyscy byli w stanie uwierzyć, że alkoholicy mogą być depresyjni, o tyle nikt nie rozumiał, czemu kolejne studia wskazują, że bardzo przygnębieni i zalęknieni są także ci, którzy nie piją w ogóle. Sformułowano wiele hipotez wyjaśniających to zjawisko. Jedna zakładała, że depresja w grupach niepijących jest tak nasilona, ponieważ znajdują się w nich alkoholicy rzucający swój nałóg (i to oni zawyżają średnią). Specjaliści z Norwegian University of Science and Technology, Uniwersytetu w Bergen, wielu norweskich organizacji zdrowia publicznego i Królewskiego College'u Londyńskiego postanowili sprawdzić, czy tak rzeczywiście jest. Wykorzystano dane zdobyte dzięki kwestionariuszowi, wypełnionemu przez 38.390 mieszkańców hrabstwa Nord-Trøndelag w środkowej Norwegii. Próba była bardzo duża, ponieważ objęła aż 41% populacji całego kraju. W teście znalazły się pytania dotyczące ogólnego zdrowia fizycznego i psychicznego, w tym typowego spożycia alkoholu w ciągu 2 tygodni. Kwestionariusz stanowił część większego badania podłużnego, oceniającego dobrostan tutejszych obywateli od 1984 r. Zespół wykrył, że nawet gdy z próby wyeliminowano osoby, które zarzuciły picie z powodu problemów z alkoholem, wyniki nadal pozostawały takie same. Pijący dużo i abstynenci z większym prawdopodobieństwem zmagali się z lękiem i depresją niż pijący umiarkowanie. I tak o lęku wspominało 17,3%, a o depresji 15,8% niepijących. Najszczęśliwsi byli ci, którzy tygodniowo zadowalali się ok. 2 butelkami piwa, 2 kieliszkami wina bądź wódki. Ponieważ kwestionariusz pozwalał określić ogólny stan zdrowia respondentów, pomógł rzucić nieco światła na związek między depresyjnością a spożyciem alkoholu. Zauważyliśmy, że w grupie niepijącej znajdowało się więcej osób z różnymi schorzeniami niż w pozostałych. Jak łatwo się domyślić, zażywanie lekarstw oznacza niemożność picia alkoholu. Niewykluczone też, że dolegliwości zwiększają jednostkową skłonność do niepokoju bądź depresji – podsumowuje profesor Eystein Stordal. Poza tym naukowcy odkryli, że abstynenci wspominali o mniejszej liczbie przyjaciół niż pijący. Stwierdziliśmy, że ta grupa jest gorzej przystosowana społecznie od pozostałych. Gdy ludzie spotykają się z przyjaciółmi, w społeczeństwach Zachodu picie jest bardziej akceptowalne niż niepicie. Ankietowani abstynenci dość często czuli się w jakimś stopniu wykluczeni, co zresztą potwierdzało wyniki wielu wcześniejszych badań.
  23. Depresja zaburza funkcjonowanie poznawcze jednostki. Wpływa negatywnie na pamięć, uwagę, a jak się ostatnio okazało – również na przetwarzanie danych wzrokowych. Gdy osobom z głęboką depresją pokazywano obrazy z brakującymi bądź zamazanymi elementami, nie umiały sobie z tym poradzić, w dodatku aktywność ich mózgu była inna od zapisu EEG członków grupy kontrolnej. Dr Uri Polat z Uniwersytetu w Tel Awiwie uważa, że odkrycie jego zespołu pozwoli psychiatrom trafniej diagnozować depresję oraz monitorować przebieg jej leczenia. W eksperymencie wzięło udział 27 zdrowych osób oraz 32 hospitalizowane z powodu depresji. Wszyscy patrzyli na identyczne obrazy. Obecnie Izraelczycy pracują nad obiektywnym narzędziem diagnostycznym, które można by wykorzystywać w praktyce klinicznej. Umożliwi ono szybszą ocenę skuteczności leków i zastosowanych dawek. Obecnie na rezultaty trzeba czekać do 6 tygodni, a z testem percepcji wzrokowej w formie EEG udawałoby się to już po kilku dniach od rozpoczęcia farmakoterapii. Polat jest przekonany, że konstruowany przez ekipę z Tel Awiwu test oznacza dla systemów opieki zdrowotnej wielomilionowe, jeśli nie miliardowe oszczędności. Wiedząc, jak bardzo ktoś jest chory, łatwiej zdecydować, kiedy rozpocząć leczenie i czy lek działa. Psychiatrzy lepiej radziliby sobie ze zrozumieniem depresji w przypadku dzieci i osób z wieloma dysfunkcjami, które uniemożliwiają komunikowanie uczuć lekarzowi.
  24. Badacze z Uniwersytetu w Chicago odkryli, że guzy nowotworowe wytwarzają substancje, które wpływają na pogorszenie nastroju. Depresja u chorych nie jest więc wyłącznie wynikiem porażającej diagnozy czy efektem ubocznym chemioterapii (Proceedings of the National Academy of Sciences). Amerykanie tłumaczą, że guz wytwarza duże ilości związków obniżających nastrój. Są one transportowane do mózgu, gdzie oddziałują na hipokamp, czyli strukturę układu limbicznego odpowiadającą za pamięć i emocje. Co więcej, naukowcy spostrzegli, że kiedy zaczyna się rozwijać nowotwór, działanie mechanizmów hamujących substancje depresyjne również zostaje zaburzone. Akademicy z Chicago przeprowadzili badania na ok. 100 szczurach (część z nich chorowała na nowotwór). Zauważyli, że gryzonie z guzami były mniej zmotywowane do ucieczki, gdy poddawano je testowi polegającemu na pływaniu. Wg specjalistów, stan ten przypominał ludzką depresję. Chore zwierzęta nie miały też ochoty na słodzoną wodę, która wśród zdrowych szczurów uchodzi za prawdziwy przysmak. W porównaniu do gryzoni w pełni sił, we krwi i hipokampie osobników z guzami występował podwyższony poziom cytokin. Są to cząsteczki białkowe, które wpływają na namnażanie, wzrost i stymulowanie komórek zaangażowanych w reakcję układu odpornościowego. W ramach wcześniejszych studiów powiązano je z depresją. W organizmie gryzoni z chorobą nowotworową powstawało mniej hormonu stresu kortykosteronu, który w normalnych okolicznościach reguluje wpływ cytokin. Dr Brian Prendergast, szef zespołu badawczego, podkreśla, że w tym przypadku badanie behawioralnych reakcji na guzy jest szczególnie użyteczne, gdyż szczury nie mają świadomości choroby. Dlatego zmiany w ich zachowaniu są z dużym prawdopodobieństwem rezultatem działania czynników czysto biologicznych.
  25. Naukowcy z University of Queensland odkryli, że ekstrakt z pieprzu metystynowego (Piper methysticum), rośliny od lat uprawianej i wykorzystywanej na różne sposoby na wyspach Pacyfiku, stanowi doskonały środek przeciwlękowy. Pieprz metystynowy, znany też pod nazwą Kava kava, należy do rodziny pieprzowatych. Ma sercowate liście i kwiaty przypominające anturium. Australijczycy jako pierwsi przeprowadzili testy kliniczne i zaobserwowali, że rozpuszczalny w wodzie wyciąg z Piper methysticum zwalcza niepokój i poprawia nastrój. Preparat podawano ochotnikom w postaci tabletek (po 5 dziennie). Reszta grupy zażywała placebo. Podczas eksperymentu stan wolontariuszy był co tydzień oceniany przez klinicystę. Sami zainteresowani wypełniali zaś kwestionariusze. Jerome Sarris uważa, że Kava to skuteczna i bezpieczna opcja terapeutyczna dla osób z chronicznymi zaburzeniami lękowymi i depresją o różnym nasileniu. W porównaniu do części farmaceutyków, ryzyko uzależnienia i wystąpienia niepożądanych efektów ubocznych jest tu mniejsze. W 2002 roku w Europie i Kanadzie zakazano stosowania Kava kava. Powodem było podejrzenie hepatotoksyczności. Podczas 3-tygodniowych badań klinicznych nie dopatrzono się poważniejszych zagrożeń dla zdrowia, w tym dla wątroby, ale Sarris zaznacza, że warto by przeprowadzić testy na szerszą skalę. W Europie sprzedawano etanolowe i acetonowe ekstrakty, w których czasami stosowano niewłaściwe części Kava kava. Nie jest to jednak tradycyjny sposób ordynowania tej rośliny na wyspach Pacyfiku. W naszym studium posługiwaliśmy się wodnym roztworem z obranych podkładek z upraw do celów medycznych.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...