Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'choroby serca' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 33 wyników

  1. Specjaliści od lat alarmują, że nadmierne spożycie czerwonego mięsa przyczynia się do wielu chronicznych schorzeń. Z najnowszego numeru Archives of Internal Medicine dowiadujemy się, że spożywanie takiego mięsa wiąże się też z ryzykiem przedwczesnego zgonu. An Pan z Harvard School of Public Health wraz z zespołem przeanalizowali dane dotyczące zdrowia oraz zwyczajów dietetycznych ponad 121 000 Amerykanów i Amerykanek, którzy wzięli udział w dwóch długoterminowych badaniach dotyczących zdrowia. Przed badaniami wszyscy uczestnicy informowali, że nie cierpią na nowotwory ani choroby serca. Badania prowadzono w latach 1980-2008. W tym czasie zmarło 23 926 osób, z czego 5910 na choroby sercowo-naczyniowe, a 9464 na nowotwory. Po uwzględnieniu innych czynników związanych ze stylem życia i dietą naukowcy stwierdzili, że gdyby zmarli spożywali dziennie mniej o 1 posiłek składający się z czerwonego mięsa, to ryzyko przedwczesnego zgonu byłoby od 7 do 19 procent niższe. Oszacowano również, że 9,3% zmarłych mężczyzn i 7,6% zmarłych kobiet żyłoby dłużej, gdyby tylko codziennie przyjęli o ponad pół porcji czerwonego mięsa mniej, a zatem jego dzienne spożycie wynosiłby około 42 gramy. Zastąpienie czerwonego mięsa innymi proteinami, takimi jak białko ryb, drobiu, roślin strączkowych, odtłuszczonego nabiału i zbóż z pełnego przemiału ogranicza ryzyko przedwczesnej śmierci. Bardziej niebezpieczne jest spożywanie bardziej przetworzonego czerwonego mięsa od tego mniej przetworzonego. Uczeni podkreślają, że nie należy bać się niedoboru białka, gdyż czerwone mięso bardzo łatwo jest zastąpić innymi proteinami. Natomiast osobom obawiającym się, czy dostarczą organizmowi wystarczająco dużo żelaza warto przypomnieć, że inne badania wykazały, iż nadmiar żelaza został powiązany z poważnymi, często śmiertelnymi chorobami serca. Nie wykluczono też jego związku z nowotworami. Naukowcy mówią wprost - bez ryzyka można wyeliminować z diety czerwone mięso i zastąpić je rybami, drobiem, orzechami czy roślinami strączkowymi. Najlepiej sprawdza się drób oraz dieta wegetariańska.
  2. U pacjentów z chorobami serca, którzy zażywają obniżające poziom cholesterolu statyny, o wiele rzadziej rozwija się depresja (Journal of Clinical Psychiatry). Prof. Mary Whooley z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco oceniała częstość występowania depresji w grupie 965 chorych na serce osób. Okazało się, że pacjenci zażywający statyny znacznie rzadziej mieli kliniczną depresję. By dokładniej przyjrzeć się nowo odkrytemu zjawisku, przez dodatkowe 6 lat śledzono losy 776 chorych bez depresji - w grupie tej 520 osób zażywało statyny, a 256 nie. Wśród chorych leczonych statynami depresja rozwinęła się u 18,5%. Dla porównania, zdiagnozowano ją u 28% grupy niezażywającej statyn. Po przeliczeniu oznacza to, że u ludzi korzystających z dobrodziejstw statyn ryzyko wystąpienia depresji jest aż o 38% niższe. Whooley podkreśla, że w miarę upływu czasu różnice między grupami stawały się coraz silniej zaznaczone: u pacjentów zażywających statyny ryzyko zachorowania na depresję stawało się coraz mniejsze, a u chorych z innym planem terapeutycznym coraz wyższe. Sugeruje to, że statyny wywierają długoterminowy wpływ ochronny, być może zapobiegając miażdżycy tętnic mózgu, która w innym razie przyczyniłaby się do [rozwoju czy wpływałaby na natężenie] objawów depresyjnych. Statyny korzystnie wpływają na śródbłonek (wyściółkę) naczyń krwionośnych, przez co stają się one mniej sztywne i lepiej dostosowują się do zmiennych potrzeb organizmu. Trzeba jednak kolejnych studiów, by dokładniej poznać mechanizm wpływu tych leków. Pani profesor nie wyklucza również, że pacjenci zażywający statyny są ogólnie zdrowsi od osób, które ich nie łykają i z jakiegoś powodu nie bierzemy tego pod uwagę, mimo że wzięliśmy poprawkę na różne czynniki, np. palenie, aktywność fizyczną i poziom cholesterolu. Gdyby w przyszłości potwierdziło się, że statyny chronią przed depresją, można by w ten sposób podwyższać nastrój u pacjentów z chorobami serca i poprawiać funkcje sercowo-naczyniowe u chorych z depresją. Odkrycie dotyczące statyn wydaje się tym ważniejsze, że wcześniej Whooley wykazała, że depresyjni sercowcy rzadziej się gimnastykują i mają mniejszą motywację do brania leków, przez co rośnie ryzyko zawału czy udaru.
  3. Kobiety z grupy podwyższonego ryzyka raka piersi mogą być także bardziej zagrożone chorobami serca. U większości kobiet z dziedzicznym rakiem gruczołu sutkowego i jajnika występują mutacje genów BRCA1 i BRCA2, a dr Subodh Verma, kardiolog z St. Michael's Hospital, odkrył, że wydają się one regulować również działanie serca. Przechodząc zawał serca, myszy ze zmutowanym BRCA1 umierały 3-5-krotnie częściej. Działo się tak głównie przez pogłębioną niewydolność serca, do której dochodziło, bo zawał u tych zwierząt był 2-krotnie silniejszy niż u gryzoni z niezmutowanym BRCA1. Dwukrotny wzrost niewydolności serca zaobserwowano także u myszy ze zmutowanymi BRCA1 lub BRCA2, którym podawano doksorubicynę - cytostatyk stosowany w leczeniu raka sutka. Jak nadmieniają autorzy raportu opublikowanego w pismach Nature Communications i Journal of Biological Chemistry, wyniki uzyskane na myszach zweryfikowano na ludzkich tkankach. Kanadyjczycy sądzą, że zmutowane BRCA1/2 nie dopuszczają do naprawy DNA w komórkach mięśniowych, a to niezbędne w przypadku zawału serca. Dr Christine Brezden-Masley podkreśla, że choć lekarze już od dawna wiedzieli, że doksorubicyna wiąże się z niewydolnością serca, dopiero teraz wyjaśniło się, że kobiety z mutacjami BRCA1/2 są szczególnie wrażliwe na efekty toksyczne cytostatyku. Oznacza to, że gdy pacjentka ma zmutowany gen, muszę myśleć o tym, ile doksorubicyny jej podaję lub rozważyć alternatywną terapię.
  4. Kępki żółte – żółtawe zmiany grudkowe na powiekach związane z odkładaniem cholesterolu w skórze – są objawem podwyższonego ryzyka zawału i chorób serca (British Medical Journal). Naukowcy z zespołu prof. Anne Tybjaerg-Hansen z Uniwersytetu Kopenhaskiego wyliczyli, że w przypadku osób z żółtakami ryzyko zawału wzrasta aż o 48%. Dzieje się tak, gdyż grudki mogą być objawem odkładania cholesterolu także w innych miejscach w organizmie, np. w postaci blaszek miażdżycowych w ścianach tętnic. Choć wcześniejsze badanie wykazało, że zarówno obwódki rogówki (arcus corneae), jak i żółtaki są złogami cholesterolu, Duńczycy uważają, że te pierwsze nie podwyższają ryzyka chorób serca. Co ważne, u ok. ½ osób z jedną lub z obiema przypadłościami nie stwierdzono podwyższonego poziomu cholesterolu we krwi. Akademicy chcieli prześledzić związek między kępkami żółtymi i/lub obwódkami rogówki a podwyższonym ryzykiem zawału, chorób serca, udaru, pogrubienia ściany tętnic oraz przedwczesnego zgonu. Od 1976-78 do maja 2009 r. śledzili losy 12745 osób biorących udział w Copenhagen City Heart Study. Miały one od 20 do 93 lat i na początku studium nie chorowały na serce. Istotne jest to, że 4,4% badanych miało już wtedy żółtaki. Po 33 latach ustalono, że 1872 ochotników przeszło zawał, 1498 udar, u 3699 rozwinęła się choroba serca, u 1815 choroba naczyń mózgu, a 8507 zmarło Zarówno w przypadku kobiet, jak i mężczyzn ze wszystkich grup wiekowych występowanie kępek żółtych oznaczało wzrost ryzyka zawału, rozwoju choroby serca czy zgonu w ciągu 10 lat. Jeśli ktoś miał grudki z cholesterolu na powiekach, o 48% częściej przechodził zawał, o 39% częściej chorował na serce i z o 14% wyższym prawdopodobieństwem umierał w czasie studium. Wzrost zagrożenia był niezależny od znanych czynników ryzyka chorób serca, takich jak płeć, palenie, otyłość, nadciśnienie czy wysoki poziom cholesterolu. U takich pacjentów powinno się poważnie rozważyć zmianę stylu życia, w tym diety. Kępki żółte są jednak często usuwane z powodów kosmetycznych, co oznacza, że wiele osób nie zostanie właściwie pokierowanych. Najwyższe ryzyko występowało u mężczyzn w wieku 70-79 lat. U tych, którzy mieli żółtaki, ryzyko zawału/chorób serca wzrastało o 53% (w porównaniu do 41% u panów bez żółtaków). U kobiet wskaźniki te wynosiły, odpowiednio, 35 i 27%. Naukowcy podkreślają, że ich spostrzeżenia przydadzą się w społecznościach, gdzie dostęp do badań laboratoryjnych jest ograniczony.
  5. Zastąpienie, np. w chlebie czy makaronie, czterdziestu procent mąki razowej mąką z łubinu znacznie zmniejsza ryzyko chorób serca - twierdzi dietetyk dr Regina Belski z Victoria University, która współpracowała z kolegami z Uniwersytetu Australii Zachodniej oraz Centre for Food and Genomic Medicine w Perth. Przez rok zespół monitorował ponad 100 kobiet i mężczyzn z nadwagą. Wszyscy mieszkali na terenie Australii Zachodniej i poza nadmierną masą ciała nie mieli żadnych problemów ze zdrowiem. Naukowcy dostarczali im produkty, m.in. makarony, chleb i herbatniki, które albo w całości przygotowano z tradycyjnej mąki razowej, albo dodano do nich również mąki łubinowej. Spożywanie mąki łubinowej obniża ciśnienie krwi i zmniejsza ryzyko chorób serca - podkreśla dr Belski. Łubin bywa sadzony w ogródkach dla pięknych kwiatów, stanowi też zielony nawóz i popularną paszę dla zwierząt, jednak jego nasiona jadano już od czasów rzymskich. Pani dietetyk dodaje, że rośnie zainteresowanie łubinem jako produktem codziennego użytku, ponieważ zawiera dużo białek i błonnika. Mąkę można dodać choćby do chleba. Osoby biorące udział w eksperymencie podzielono na dwie grupy (wszyscy przeszli na dietę odchudzającą). Przez rok jedna jadła produkty z dodatkiem 40% mąki łubinowej, druga wyłącznie z mąki razowej. Belski monitorowała czynniki ryzyka chorób serca, a także poziom tłuszczów, cukru oraz insuliny we krwi. Okazało się, że choć przedstawiciele obu grup zrzucili podobną liczbę kilogramów, w grupie łubinowej nastąpiła większa poprawa w zakresie kilku czynników ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Mąkę łubinową powinni polubić nie tylko ludzie z nadmierną wagą, ale także chorzy z cukrzycą typu 2., ponieważ studium pokazało, że nawet w przypadku osób niemających cukrzycy zwiększa ona wrażliwość na insulinę. Wygląda więc na to, że kiełbaski czy ser z substytutu mleka z białek łubinu autorstwa doktora inż. Petera Eisnera z Instytutu Fraunhofera ds. Inżynierii Procesowej i Opakowań warto położyć na chlebie z dodatkiem mąki łubinowej. Wtedy prozdrowotne efekty mogą się skumulować, zwłaszcza że niemiecka baza nie zawiera laktozy ani cholesterolu i obfituje w wielonienasycone kwasy tłuszczowe.
  6. Jako pierwsi na świecie naukowcy z Uniwersytetu w Sydney odkryli, że dzieci, które spędzają większość czasu na oglądaniu telewizji, mają zwężone tętniczki w siatkówce, co zwiększa ryzyko chorób serca, nadciśnienia i cukrzycy w późniejszym życiu. Każda dodatkowa godzina przed ekranem telewizora dziennie wiąże się ze skokiem ryzyka analogicznym do występującego przy wzroście skurczowego ciśnienia tętniczego krwi o 10 mm słupa rtęci. Australijskie studium objęło 1,5 tys. 6-7-latków z 34 szkół podstawowych w Sydney. Okazało się, że u dzieci, które regularnie bawiły się i ćwiczyły na dworze, tętniczki siatkówki miały większą średnicę niż u maluchów z najniższym poziomem aktywności. Zauważyliśmy, że dzieci z najwyższym poziomem aktywności fizycznej miały korzystniejszy profil mikronaczyniowy od osób z najniższym poziomem aktywności. Sugeruje to, że czynniki związane z niezdrowym trybem życia mogą wpłynąć na mikrokrążenie już na wczesnych etapach życia i zwiększyć ryzyko chorób serca i nadciśnienia na etapach późniejszych [w dorosłości] – wyjaśnia dr Bamini Gopinath. Aktywność fizyczna wspomaga przepływ krwi i ma pozytywny wpływ na wyściółkę naczyń krwionośnych (śródbłonek). Średnica mikrowaskulatury siatkówki stanowi znany marker chorób sercowo-naczyniowych i nadciśnienia u dorosłych, ale zespół z Uniwersytetu w Sydney jako pierwszy zademonstrował, że u dzieci siedzący tryb życia także wiąże się ze zwężeniem tętniczek w siatkówce. Średnio maluchy spędzały 1,9 godz. przed telewizorem dziennie, a na zorganizowaną aktywność fizyczną przypadało 36 minut. Dzieci najbardziej aktywne fizycznie (ruszające się przez godzinę lub więcej) miały większą średnicę naczyń siatkówki od rówieśników poświęcających na ruch mniej niż pół godziny dziennie. Zbyt duża ilość czasu spędzanego przed ekranem prowadzi do zmniejszonej aktywności fizycznej, niezdrowych nawyków żywieniowych i wzrostu wagi. Zastąpienie jednej godziny spędzanej przed telewizorem godziną na dworze czy sali gimnastycznej może być skutecznym sposobem hamowania wpływu siedzącego trybu życia na mikronaczynia siatkówki dzieci.
  7. Stały hałas w miejscu pracy ponad 2-krotnie zwiększa ryzyko chorób serca. Z badań wynika, że szczególnie zagrożeni są młodzi mężczyźni, którzy palą (Occupational and Environmental Medicine). Naukowcy uwzględnili reprezentatywną dla Stanów Zjednoczonych próbkę ponad 6000 pracujących osób w wieku od 20 lat wzwyż. W latach 1999-2004 wszystkie brały udział w National Health and Nutrition Examination Survey (NHANES). Przeprowadzano z nimi szczegółowe wywiady, które obejmowały m.in. pytania dotyczące trybu życia, badań medycznych, wyników badań krwi oraz zagadnień związanych z medycyną pracy. Ochotników podzielono na 2 grupy: 1) ludzi stykających się w pracy przez co najmniej 3 miesiące ze stałym hałasem o dużym natężeniu, który znacznie utrudniał normalne prowadzenie rozmowy i 2) osób, które nie pracowały w takich warunkach. Jeden na pięciu pracowników (21%) przyznawał, że przebywał w hałaśliwym otoczeniu przez okres średnio 9 kolejnych miesięcy. Większość z nich stanowili mężczyźni, a średnia wieku wynosiła 40 lat. Osoby te paliły i ważyły więcej od zatrudnionych w cichych zakładach/biurach, a i jedno, i drugie stanowi czynnik ryzyka chorób serca. Ustalono, że pracownicy z ustawicznie zaśmieconych hałasem firm 2-3-krotnie częściej zmagali się poważnymi chorobami serca. Związek ten był szczególnie silny u osób poniżej pięćdziesiątki, które stanowiły gros badanej próby. W ich przypadku ryzyko wystąpienia zawału serca czy choroby niedokrwiennej serca rosło 3-4-krotnie. Wyniki badań krwi tych ludzi nie wykazały szczególnie wysokiego stężenia cholesterolu lub białek zapalnych, np. c-reaktywnego, ale ciśnienie rozkurczowe 2-krotnie częściej było wyższe niż powinno. Stan ten nazywa się izolowanym nadciśnieniem rozkurczowym (ang. isolated diastolic hypertension, IDH). Naukowcy spekulują, że ciągły hałas jest tak silnym stresorem jak prowadzące do ograniczenia przepływu krwi przez naczynia wieńcowe gwałtowne emocje czy wysiłek fizyczny.
  8. Wysoki poziom cholesterolu oznacza zwiększone ryzyko chorób serca i udaru. Wcześniejsze badania wykazały też, że określone formy udaru przyczyniają się do depresji, a nieprawidłowy profil lipidowy zwiększa ryzyko wystąpienia depresji u starszych osób. Najnowsze studium sugeruje, że sprawa jest bardziej skomplikowana, niż się wydawało, a dodatkowo pojawiają się różnice międzypłciowe (Biological Psychiatry). Francuscy naukowcy z Institut de la Santé et de la Recherche Médicale (Inserm) przez 7 lat obserwowali dużą grupę mężczyzn i kobiet w wieku 65 lat i starszych. Oceniali ewentualne objawy depresji oraz prowadzili pomiary stężenia cholesterolu. Odkryli, że u kobiet z depresją wiązał się niski poziom dobrego cholesterolu HDL. Prowadziło to zwiększenia ryzyka chorób naczyniowych, w tym udaru, przez nasilenie procesu tworzenia blaszek miażdżycowych. U mężczyzn prawdopodobieństwo depresji rosło przy niskim stężeniu złego cholesterolu LDL. Działo się tak zwłaszcza w przypadku panów z genetyczną predyspozycją do depresji, związaną z genem transportera serotoniny (transporter prowadzi "recykling" neuroprzekaźnika działającego w szczelinie synaptycznej; dzięki niemu udaje się odzyskać ok. 90% tej substancji). Okazuje się zatem, że choć w przypadku płci męskiej niski poziom LDL zabezpiecza przed chorobami sercowo-naczyniowymi czy udarami, to jednocześnie zwiększa w jakiś sposób ryzyko chorób psychicznych. Nasze wyniki sugerują, że kliniczne interwencje związane z nieprawidłowym profilem lipidowym mogą zmniejszyć depresyjność u starszych osób, lecz muszą być one zróżnicowane ze względu na płeć. U mężczyzn poziom LDL w surowicy wydaje się ważnym markerem biologicznym z niewielkim zakresem normalnego funkcjonowania. Powyżej niego rośnie ryzyko kardiologiczne lub mózgowo-naczyniowe, a poniżej – ryzyko depresji – tłumaczy jedna z autorek badania dr Marie-Laure Ancelin.
  9. Ludzie, którzy uskarżają się, że ich życie jest wyjątkowo nudne, 2,5-krotnie częściej umierają z powodu chorób serca czy udarów niż osoby uznające życie za zabawne (International Journal of Epidemiology). Naukowcy z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) przez ok. 25 lat monitorowali ponad 7 tys. urzędników państwowych. Jeśli ktoś przyznał się do znudzenia, ryzyko, że umrze przed końcem studium, wzrastało o 37%. Specjaliści z Wydziału Epidemiologii i Zdrowia Publicznego zauważyli, że znudzeni badani częściej przejawiali niezdrowe nawyki, tj. pili i palili, co znacznie skracało długość ich życia. Naukowcy z UCL przyjrzeli się odpowiedziom udzielonym podczas wywiadu przez 7524 pracowników służb cywilnych w wieku od 35 do 55 lat. W połowie lat 80. ubiegłego wieku (w latach 1985-88) pytano ich o natężenie odczuwanej nudy. W kwietniu zeszłego roku Brytyjczycy sprawdzali, które osoby zmarły. W ramach pierwotnego sondażu ustalono, że w ciągu zeszłego miesiąca znudzony był jeden na 10 urzędników. Kobietom zdarzało się to 2-krotnie częściej niż mężczyznom, podobnie zresztą jak osobom młodszym i pełniącym funkcje służebne. Współautor studium Martin Shipley podkreśla, że bardzo ważne jest, by ludzie wykonujący nużącą pracę poszukali sobie czegoś interesującego poza nią, a nie topili nudę w kieliszku lub sięgali po papierosa.
  10. Australijscy naukowcy twierdzą, że wypicie jednego (!) napoju energetyzującego może znacznie podnieść ciśnienie krwi u zdrowego człowieka. Badacze z Uniwersytetu w Adelajdzie i Royal Adelaide Hospital wykazali również, że tego typu drinki zwiększają lepkość krwi oraz zaburzają funkcję naczyń krwionośnych (American Journal of Medicine). Dr Scott Willoughby zaznacza, że napoje, których zadanie polega na zwiększeniu pobudzenia, są w stanie wyzwolić niebezpieczne choroby serca u skądinąd zdrowych i sprawnych fizycznie osób. Biorąc pod uwagę popularność tzw. energizerów w młodej populacji, dalsze badania związków między napojami energetyzującymi a chorobami serca są pilnie potrzebne. Australijczycy zdecydowali się zgłębiać sercowo-naczyniowe skutki spożycia napojów energetyzujących, ponieważ stykali się z anegdotami wiążącymi je z zawałami serca i nagłą śmiercią sercową (łac. mors subita cardialis). W szczególności skupili się na wpływie wersji bezcukrowych na potencjał krzepnięcia krwi i funkcję naczyń krwionośnych. Studium objęło 50 zdrowych ochotników tuż po dwudziestce. Godzinę po wypiciu jednej puszki napoju o pojemności 250 ml następował wzrost lepkości krwi oraz zaburzenie funkcji naczyń krwionośnych. To ważne spostrzeżenie, ponieważ jedno i drugie zwiększa ryzyko zawału mięśnia sercowego. Willoughby i inni nie sprawdzali, który ze składników (kofeina, aminokwas tauryna czy glukuronolakton) odpowiadał za zaobserwowane zjawisko, ale podejrzewają, że chodzi raczej o ich kombinację. Zespół zaznacza, że wyniki mają ograniczone zastosowanie, ponieważ uzyskano je w laboratorium. Wg nich, naprawdę warto przeprowadzić kolejne badania poza nim. W zeszłym roku w piśmie Medical Journal of Australia dr Kevin Alford opisał przypadek 28-latka, który przeszedł zawał serca po spożyciu w ciągu 6 godzin wypełnionych wyczerpującymi ćwiczeniami siedmiu puszek napoju energetyzującego. Nic dziwnego, że różne kraje zastanawiają się co pewien czas, jak uregulować prawnie skład oraz zasady sprzedaży tego typu produktów.
  11. Dodatkowy tłuszczyk na biodrach, pośladkach i udach zabezpiecza przed chorobami serca oraz zaburzeniami metabolicznymi, np. cukrzycą. Naukowcy z Uniwersytetu Oksfordzkiego wyjaśniają, że wychwytuje on szkodliwe kwasy tłuszczowe i zawiera adiponektynę – polipeptydowy hormon, który nie dopuszcza do czopowania naczyń. Brytyjczycy twierdzą, że w przyszłości lekarze będą przepisywać pacjentom terapie, prowadzące do przemieszczenia tkanki tłuszczowej właśnie na biodra. Dodają też, że za mało tłuszczu w tych okolicach wiąże się z poważnymi chorobami metabolicznymi w rodzaju zespołu Cushinga, którego objawy wiążą się z podwyższonym poziomem kortyzolu albo innych steroidów nadnerczowych w surowicy. Tłuszcz z ud czy pośladków jest trudniejszy do zwalczenia od tkanki tłuszczowej z okolic talii. Wbrew pozorom, to dobre zjawisko, ponieważ przy szybkim jej rozkładzie wydzieliłoby się sporo cytokin, które wywołują w organizmie stan zapalny. Cytokiny te powiązano m.in. z insulinoopornością czy chorobami serca. Wolniejsze spalanie tłuszczyku z bioder pozwala też zwiększyć wytwarzanie adiponektyny, która chroni naczynia oraz zapewnia lepszą kontrolę przemiany kwasów tłuszczowych oraz glukozy. Dla odmiany nadmiar tłuszczu na brzuchu (figura jabłka) zwiększa ryzyko cukrzycy i chorób serca. Tłuszcz wokół bioder i ud jest dobry, a na brzuchu zły. W idealnym świecie przybywałoby go więc tylko na pupie, a brzuch nadal pozostawałby płaski. Niestety, rzeczywistość jest taka, że jeden tłuszczyk współwystępuje z drugim – podsumowuje dr Konstantinos Manolopoulos, szef zespołu badawczego.
  12. Zbyt szczupłe uda zwiększają prawdopodobieństwo chorób serca i przedwczesnej śmierci. Dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn (British Medical Journal). Naukowcy przyjrzeli się 2816 osobom obojga płci (1436 mężczyznom i 1380 kobietom). Średnia wieku wynosiła 50 lat. Profesor Berit L. Heitmann, specjalista medycyny prewencyjnej, i statystyk Peder Frederiksen wybrali do swoich badań Duńczyków uczestniczących w latach 1987-1988 w projekcie Danish MONICA. W ramach studium oceniano ich wzrost, wagę, skład ciała oraz obwód ud, talii i bioder. Naukowcy odkryli, że ryzyko chorób serca wzrastało, gdy obwód ud spadał poniżej 60 cm. Przekroczenie progowej wartości (kolejne centymetry) nie zapewniało dodatkowych korzyści ani kobietom, ani mężczyznom. Wyniki są niezależne od otyłości brzusznej i otyłości ogólnej, stylu życia oraz czynników ryzyka chorób sercowo-naczyniowych, takich jak wysokie ciśnienie krwi czy określony profil lipidowy surowicy, np. za wysoki poziom złego cholesterolu. Duńczycy proponują, by obwód ud uznać za wskaźnik antropomorficzny, który pozwoli lekarzom rodzinnym wytypować osoby z grupy ryzyka chorób serca i przedwczesnej śmierci. Niekorzystny wpływ szczupłych ud może się odnosić do zbyt małej masy mięśniowej w tym rejonie, a więc np. do niedostatecznej ilości ruchu.
  13. Chcąc zmniejszyć ryzyko zachorowania na nowotwór czy reumatoidalne zapalenie stawów, warto sięgnąć po białą herbatę. Porównując właściwości prozdrowotne 21 ziołowych wyciągów, naukowcy z Kingston University zauważyli, że zdecydowanie wyprzedza ona konkurencję i na dodatek eliminuje zmarszczki. Akademicy nawiązali współpracę ze specjalistami z Neal's Yard Remedies. Jak zaznacza profesor Declan Naughton, biała herbata przeciwdziała starzeniu, poza tym zawiera duże ilości przeciwutleniaczy, przez co zapobiega nowotworom i chorobom serca. Prowadziliśmy testy, by zidentyfikować ekstrakty roślinne, które chronią strukturalne białka skóry, zwłaszcza elastynę i kolagen. Elastyna odpowiada za sprężystość tkanek, co zostaje skrzętnie wykorzystane przez płuca, większe naczynia krwionośne, więzadła i skórę. Pomaga też w naprawie ran i nie dopuszcza do obwisania skóry. Kolagen to główne białko tkanki łącznej. Jest wyjątkowo odporne na rozciąganie. Brytyjczycy zauważyli, że biała herbata zapobiega uaktywnieniu enzymów rozkładających elastynę i kolagen, a tym samym powstawaniu zmarszczek. Te same enzymy i utleniacze wiążą się zaś z chorobami zapalnymi, np. reumatoidalnym zapaleniem stawów. Enzymy i utleniacze stanowią część naturalnego procesu. W schorzeniach zapalnych stłumienie aktywności ich nadmiaru od lat stanowi przedmiot intensywnych badań. Byliśmy zaskoczeni, widząc tak wysoką aktywność białej herbaty we wszystkich 5 przeprowadzonych przez nas testach. Naukowcy z Kingston University analizowali działanie niewielkich próbek wyciągów roślinnych. Zajmowali się zatem ilością herbaty dużo mniejszą od zwyczajowo wypijanych porcji. Oznacza to, że wychylany na co dzień kubek naparu działa o wiele silniej. Rozkładowi elastyny i kolagenu zapobiegało również 8 innych roślin. Za białą herbatą uplasowały się morszczyn pęcherzykowaty, a za nim, kolejno, przytulia czepna, róża, zielona herbata, dzięgiel, anyż i granat. Biała herbata należy do najdroższych. Poddaje się ją lekkiej fermentacji (10-15%). Nazwa pochodzi od szarobiałego koloru wykorzystywanych w niej pąków. W wersji liściowej oprócz pąków pojawiają się też liście – zrywa się młody pęd z jednym pąkiem i 2-3 liśćmi – które po zwiędnięciu i wysuszeniu także mają srebrny odcień. Napar białej herbaty ma delikatny słomkowy kolor.
  14. Biochemicy z argentyńskiego Centrum Badań i Rozwoju Kriotechnologii Pokarmów opracowali niskotłuszczowe hamburgery o obniżonej zawartości sodu, które smakują podobnie jak ich niezdrowy pierwowzór. Z mięsa wołowego usunięto tłuszcz i zastąpiono go olejem słonecznikowym, kwasami omega-3 i fitosterolami sojowymi. Smak jest bardzo podobny do tradycyjnego hamburgera, ponieważ oleje i inne dodane przez nas tłuszcze – nawet oleje z owoców morza – mają neutralny smak i zapach. Gdyby próbować przygotować takie chude burgery samemu w domu, byłyby naprawdę twarde i suche – wyjaśnia Alicia Califano. Obecnie laboratorium badawcze szuka firmy, która chciałaby produkować ich wynalazek na dużą skalę. Nad zdrowym hamburgerem pracuje ponad 100-osobowy zespół, którego trzon stanowi 5 pań: Natalia Ranalli, Silvina Andrés, Carolina Pennisi Forell, Alicia Califano i szefowa Noemi Zaritzky. W ciągu 2 lat w koszu na niebezpieczne odpadki wylądowało wiele kotletów. By wypróbować kolejny przepis, za każdym razem przygotowuje się 40 burgerów. Panie przetestowały już setki formuł: reakcje mikrobiologiczne, utlenianie, konsystencję, no i, oczywiście, smak. Ostateczna wersja jest soczysta, nie zawiera tłuszczów nasyconych. Podczas testów konsumenckich, na razie skromnych, okazało się, że smak odpowiada kiperom. Zmodyfikowane mięso sprzyja zdrowiu układu sercowo-naczyniowego, a także zmniejsza absorpcję cholesterolu. Ponieważ jako filtr nie została wykorzystana pszenica, produkt jest bezpieczny także dla osób z nietolerancją glutenu. Może dziwić fakt, że prace nad zdrowym hamburgerem rozpoczęto w Argentynie, a nie w USA. Okazuje się jednak, że w słynącej ze świetnej jakości wołowiny Argentynie więcej ludzi wybiera szybką i tańszą wersję mięsa w wydaniu fast foodów niż tradycyjne steki czy eskalopki. Poza tym wskaźnik zapadalności na choroby serca wśród obywateli tego południowoamerykańskiego państwa jest jednym z najwyższych na świecie. Chociaż Argentyńczycy jedzą niewiele owoców morza i produktów sojowych, mają sporo nadwyżek, ponieważ po roku 1990 nastąpił boom na tego typu pokarmy. W kategoriach dochodu z eksportu ryby i soja zaczęły całkiem skutecznie konkurować z wołowiną. Początkowo burgery testowano na kolegach z laboratorium. Potem naukowcy zebrali grupę 40 ochotników. Trudność polegała głównie na tym, by uzyskać właściwą teksturę mięsa, którego skład chemiczny nie prowadziłby do szybkiego utleniania tłuszczu. Gdyby tak się działo, wołowina byłaby niesmaczna.
  15. Zgodnie z wynikami dużych badań, które przeprowadzono w Chinach, powszechnie stosowany w tamtejszej kuchni barwnik/przyprawa – czerwony ryż drożdżowy (ang. red yeast rice) – zapobiega nowotworom i chorobom serca. Ryzyko zgonu z powodu raka spada o 2/3, szanse zapadnięcia na choroby serca o 33%, a ponownego zawału serca aż o 45% (American Journal of Cardiology). Czerwony ryż uzyskuje się w wyniku fermentacji grzybów strzępkowych Monascus purpureus na wypolerowanym ryżu. Ziarna ryżu nasącza się wodą. Potem można go od razu zaszczepić lub najpierw ugotować na parze (w ten sposób przeprowadza się sterylizację). Zaszczepienie polega na wymieszaniu ryżu ze sporami grzyba lub na dodaniu przygotowanego wcześniej biobarwnika. Całość należy potem inkubować przez 3-6 dni w temperaturze pokojowej. Po tym czasie każde ziarno charakterystycznie się wybarwi. Jądro będzie miało kolor jasnoczerwony, a zewnętrzna część buraczkowy lub, jak kto woli, purpurowy. Taki barwnik sprzedaje się pod kilkoma postaciami. Mogą to być wysuszone ziarna, proszek albo pasta z ugotowanego i pasteryzowanego ryżu. Omawiane studium prowadzono w ponad 60 szpitalach Państwa Środka. Wzięło w nim udział ok. 5 tys. pacjentów w wieku od 18 do 70 lat. Okazało się, że zażywanie tego suplementu o 1/3 zmniejsza prawdopodobieństwo konieczności przeprowadzenia dwóch zabiegów: wszczepienia bypassów oraz udrożniania naczyń. Wpływa też na ogólną liczbę zgonów (spadek o ok. 30%). Każdy pacjent codziennie zażywał albo 300-mg kapsułki z barwnikiem (sprzedawane w Chinach pod nazwą XueZhiKang, XZK), albo placebo. Stan zdrowia członków obu grup monitorowano i porównywano w ciągu 5 lat. Dr David Carpuzzi z Uniwersytetu Thomasa Jeffersona w Filadelfii, który brał udział w eksperymencie, twierdzi, że korzyści zdrowotne wynikające z zażywania XZK przewyższają te związane z leczeniem obniżającymi poziom cholesterolu statynami. Chińczycy stosują czerwony ryż drożdżowy od tysięcy lat. Ponoć poprawia on zarówno krążenie, jak i trawienie. Teraz pozostaje naukowo określić, za pośrednictwem jakiego mechanizmu oddziałuje on na organizm człowieka.
  16. Wykonane w Centrum Medycznym Uniwersytetu Columbia badania przynoszą zaskakujące wyniki. Odkryto bowiem, że troska o bliską osobę z poważną chorobą serca może... zwiększyć nasze własne ryzyko wystąpienia podobnych dolegliwości. Badania objęły ponad 500 rodzin, których członkowie zapadli na chorobę serca i przyjmowali pomoc ze strony bliskich. Wyniki analizy dowodzą, że opieka nad osobą ciężko chorą zwiększa ryzyko wystąpienia objawów napięcia psychologicznego oraz stosowania niekorzystnej dla mięśnia sercowego diety. Doktor Lori Mosca, szefowa Oddziału Kardiologii Prewencyjnej w Centrum Medycznym Uniwersytetu Columbia, tłumaczy: Poczucie odpowiedzialności za osobę, która niedawno opuściła szpital, może prowadzić do uczucia izolacji i nasilenia objawów depresyjnych. Wzrasta także ryzyko, że osoba opiekująca się chorym przestanie jeść tak zdrowo, jak powinna. Badacze uznali, że w związku z dokonanym odkryciem należy wprowadzić program zachęcający osoby sprawujące opiekę nad chorymi do zmiany trybu życia na korzystniejszy dla zdrowia. Wśród zaleceń pojawiła się m.in. rada, by przyjmowane w pożywieniu tłuszcze składały się na mniej niż 30% wartości energetycznej posiłków, a maksymalnie 7% powinny stanowić tłuszcze nasycycone. Zalecono także, by nie przekraczać dziennej dawki 200 mg cholesterolu. Dr Mosca uznała wyniki swojego programu za zadowalające: Już po sześciu tygodniach zaobserwowaliśmy wyraźną poprawę nawyków żywieniowych [liczba osób odżywiających się zgodnie z jej zaleceniami wzrosła z 53% na początku eksperymentu do 79% po sześciu tygodniach]. Większość osób, które zmieniły w tym czasie swoją dietę, to osoby relatywnie młodsze, z podwyższonym ryzykiem chorób serca, oceniające nisko swój stan zdrowia. Zgodnie z oczekiwaniami badaczy, zauważono także, że najbardziej narażeni na objawy obciążenia psychicznego byli ci spośród opiekunów, którzy sami cierpieli na depresję. Nie jest jednak jasne, czy to opieka nad chorym spowodowała tę chorobę, czy tylko nasiliła objawy gorszego samopoczucia psychicznego. Gorsza kondycja psychiczna opiekunów może, niestety, odbić się na ich zdrowiu fizycznym, szczególnie gdy jest połączona z niezdrową dietą. Odkrycie to sama autorka badań komentuje następująco: To istotna wskazówka dla lekarzy: trzeba skupić się na opiekunach osób chorych, gdyż oni sami także często potrzebują pomocy. Popełniamy błąd, ograniczając proces nauczania zdrowego trybu życia wyłącznie do samego chorego. Dr Mosca uważa, że lekarze muszą mieć na uwadze obciążenie, jakiemu poddani są opiekunowie. Jej zdaniem, lekarze powinni poświęcać swoją uwagę nie tylko osobie z chorobą serca, ale także tej, która ją wspiera.
  17. Aby stwierdzić, kto powinien zrzucić zbędne kilogramy, trzeba określić zawartość tłuszczu w organizmie, a nie koncentrować się na wskaźniku masy ciała. Jak wiadomo, nadmierne otłuszczenie zwiększa ryzyko wystąpienia różnych chorób, m.in.: cukrzycy i chorób serca (Nutrition Journal). Samo BMI nie wystarczy, by "wytropić" osoby, którym one zagrażają. BMI nie różnicuje między masą tłuszczu a masą innych tkanek – wyjaśnia dr Ottavia Colombo z Uniwersytetu w Pawii. Włoski zespół zwerbował 63 osoby (23 mężczyzn i 40 kobiet) w wieku od 20 do 65 lat. Poddano ich analizie składu ciała. Wszyscy wolontariusze byli zdrowi, ale prowadzili siedzący tryb życia i nie stosowali się do zaleceń diety niskokalorycznej. W przypadku każdej osoby określono wskaźnik masy ciała i ilość tłuszczu w organizmie (procentowo), a także obwód talii. Wyliczano też miarę przypominającą BMI: wskaźnik masy tłuszczowej (BFMI). Następnie naukowcy porównali liczebność grup, wytypowanych do odchudzania na podstawie każdej z miar. BMI pozwoliło stwierdzić, że 11% ochotników powinno sporo schudnąć, a 41% w pewnym zakresie. Gdy wzięto z kolei pod uwagę obwód talii, okazało się, że 25% powinno mocno popracować nad swoją wagą, a 36% w pewnym stopniu. W przypadku ogólnego otłuszczenia ciała wskaźniki te wynosiły, odpowiednio, 29 i 48%. Dla BFMI sięgnęły one z kolei 21 oraz 54%. Jak widać, posłużenie się kryteriami otłuszczenia, a nie masy ciała pozwala wyłonić większy odsetek osób, które jeśli nie chcą zachorować, muszą zmienić styl życia. Włosi podkreślają, że w przyszłości należy przeprowadzić badania większych grup ludzi, którym zalecono zarzucenie starych nawyków i wprowadzenie nowego reżimu, ponieważ pozwoliłoby to określić, jaki wskaźnik otłuszczenia jest znaczący z klinicznego punktu widzenia.
  18. Bezpieczne napoje gazowane nie istnieją. Wszystkie, nawet te dietetyczne, mogą zwiększać ryzyko chorób serca i cukrzycy. Naukowcy ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu w Bostonie odkryli, że dorośli, którzy codziennie wypijają jeden lub więcej takich napojów, niemal o połowę zwiększają swoje szanse na zachorowanie na zespół metaboliczny. Objawia się on, m.in.: zwiększona ilością tłuszczu brzusznego, niskim poziomem dobrego cholesterolu oraz wysokim ciśnieniem krwi. Kiedy masz zespół metaboliczny, ryzyko wystąpienia chorób serca lub udaru podwaja się. Istnieje też obawa, że zachorujesz na cukrzycę – opowiada szef badań, dr Ramachandran Vasan. Wyniki prac jego zespołu ukazały się w lipcowym numerze specjalistycznego pisma Circulation. W ramach wcześniejszych studiów stwierdzono, że zdrowiu szkodzą napoje gazowane z cukrem, teraz udało się wykazać, że napoje dietetyczne działają podobnie. W prowadzonych od 1948 roku badaniach Framingham Heart Study wzięło udział ok. 6 tys. dorosłych (kobiet i mężczyzn) w średnim wieku. Obserwowano ich przez 4 lata. Na początku eksperymentu u nikogo nie stwierdzono zespołu metabolicznego. Gdy ktoś wypijał dziennie 1 lub więcej porcji napoju gazowanego, prawdopodobieństwo, że stanie się otyły, wzrastało aż o 31%. Ryzyko zwiększonego obwodu talii, który stanowi lepszy wskaźnik zagrożeniem chorobami serca niż sama waga pacjenta, rosło o 30%, natomiast szanse na wypracowanie niekorzystnego stężenia trójglicerydów i cukru we krwi o 25%. Związek między piciem napojów gazowanych a zespołem metabolicznym pozostawał istotny statystycznie nawet po uwzględnieniu innych czynników, takich jak palenie, aktywność fizyczna, liczba dostarczanych organizmowi kalorii czy zawartość tłuszczów nasyconych i włókien w diecie. Sformułowano kilka teorii wyjaśniających zaobserwowane zjawisko, żadnej jednak nie udowodniono. Według jednej z nich, napoje gazowane są bardzo słodkie i zwiększają apetyt swoich amatorów na inne słodkie i tuczące pokarmy. Inna z kolei postuluje, że karmel wywołuje zmiany metaboliczne prowadzące do insulinooporności. Te dwie hipotezy są najczęściej dyskutowane przez ekspertów. Sam dr Vasan uważa natomiast, że picie napojów gazowanych jest wskaźnikiem określonej postawy dietetycznej. Ludzie, którzy je kupują, często bywają jednocześnie zwolennikami niezdrowego jedzenia. Naukowiec podkreśla, że na razie jego zespołowi udało się natrafić na ślad związku. Czy ma on charakter przyczynowo-skutkowy? Nie wiadomo. Może to przyczyna, a może wskaźnik czegoś innego. W udzieleniu odpowiedzi na tak postawione pytanie pomogą dobrze kontrolowane eksperymenty z udziałem zwierząt.
  19. Palenie fajki wodnej może być tak samo niebezpieczne jak zaciąganie się zwykłymi papierosami — ostrzega Światowa Organizacja Zdrowia. Zdaniem reprezentujących ją ekspertów, trzeba przeprowadzić więcej badań, które pomogłyby zidentyfikować stwarzane przez posługiwanie się hookah zagrożenia zdrowotne. Używanie fajki wodnej do palenia tytoniu nie jest bezpieczną alternatywą dla palenia papierosów. Wbrew obiegowej opinii i wielowiekowej tradycji, dym wydzielający się podczas palenia fajki wodnej zawiera wiele toksycznych substancji, które wywołują raka płuc, choroby serca itp. — napisano w dokumencie wydanym przez WHO. Do tytoniów do fajek wodnych dodaje się substancji zapachowych i melasy. Wskutek tego wydziela się dość dużo dymu. O wiele więcej niż podczas palenia zwykłego tytoniu papierosowego. Szacuje się, że w czasie jednej sesji palenia hookah wdycha się do 100 razy więcej dymu niż podczas palenia 1 papierosa. Dlatego też zagrożenia zdrowotne stwarzane przez jeden i drugi zwyczaj pokrywają się częściowo, ale niecałkowicie. Mimo że tytoń nabijany do hookah nigdy się nie pali, a jest jedynie podgrzewany przez żarzący się węgiel drzewny. Fajka wodna jest od stuleci używana w Afryce Północnej, na Bliskim Wschodzie, a także w środkowej i południowej Azji. Od jakiegoś czasu staje się coraz bardziej popularna w Europie, USA oraz Brazylii. Miłośnicy fajek wodnych nie mogą zapominać o tym, że przeznaczony do nich tytoń nadal zawiera uzależniającą nikotynę, a towarzyszące im osoby niepalące są także biernymi palaczami.
  20. Podobnie jak wiele innych rzeczy, zielona herbata jest dobra, ale w umiarkowanych ilościach. Wchodzące w jej skład przeciwutleniające polifenole zapobiegają chorobom serca i nowotworom, lecz po przedawkowaniu mogą uszkadzać nerki i wątrobę. Do takiego wniosku doszli badacze z Rutgers, Uniwersytetu Stanowego New Jersey, po przeanalizowaniu eksperymentów dotyczących toksyczności omawianych substancji. Ludzie nie powinni się tym przejmować, lecz pacjenci zażywający suplementy mogą mieć pewne problemy — tłumaczy Chung Yang. Naukowiec podkreśla, że 10 małych kubków herbaty dziennie nikomu nie zaszkodzi. Uważać powinni ci, którzy uzupełniają swoją dietę preparatami zawierającymi niekiedy aż do 50 razy więcej polifenoli niż pojedyncza filiżanka naparu. Zespół Yanga powołał się na eksperymenty, w których laboratoryjne szczury i psy umierały wskutek uszkodzenia wątroby po podaniu dużych dawek polifenoli. Wspominano też o odnotowanych wśród ludzi przypadkach zatrucia po przedawkowaniu suplementów z antyutleniaczami. Objawy mijały po odstawieniu zażywanych preparatów i wracały po ponownym wdrożeniu suplementacji (Chemical Research in Toxicology).
  21. Osoby zażywające aspirynę, by zabezpieczyć się przed chorobami serca, mogą także zmniejszać ryzyko wystąpienia astmy, która rozpoczyna się w wieku dorosłym. Studium uwzględniające ponad 22 tys. lekarzy wykazało, że codzienna dawka aspiryny obniżała prawdopodobieństwo zachorowania na astmę o 22%. Dane uzyskano podczas przeprowadzonego w latach 80. w USA Physicians' Health Study. Badanie to miało ocenić skuteczność aspiryny w zapobieganiu zawałom serca. Zakończono je po mniej niż 5 latach, ponieważ jasno wykazało skuteczność kwasu acetylosalicylowego: odsetek pierwszych zawałów obniżono o 44%. Dane zostały ponownie przeanalizowane przez dwie instytucje: Division of Ageing z Brigham oraz Women's Hospital w Massachusetts. Wyniki opublikowano w magazynie American Journal of Respiratory and Critical Care Medicine.
  22. Naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (dawnej Akademii Rolniczej) odkryli, że mętny sok jabłkowy jest 4-krotnie lepszy od swojego oczyszczonego odpowiednika, jeśli chodzi o zapobieganie nowotworom i chorobom serca. Większość konsumentów wybiera przejrzysty sok, ponieważ sądzi, że klarowniejszy jest zdrowszy. Badacze zauważyli jednak, że soki zawierające miąższ są bogatsze w korzystne dla zdrowia składniki. W skład owoców wchodzą polifenole, antyutleniacze, które pomagają zneutralizować uszkadzające komórki wolne rodniki. Dlatego właśnie uważa się, że uwzględnienie ich w codziennym menu zmniejsza ryzyko zapadnięcia na nowotwory i choroby sercowo-naczyniowe. Akademicy przyglądali się stężeniom polifenoli w różnych wersjach soku jabłkowego. Odkryli, że sok przecierowy z dużą ilością pulpy owocowej zawiera 4 razy więcej tych dobroczynnych związków. Podczas procesu oczyszczania soku jabłkowego usuwane są procyjanidyny. Naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego obwiniają za to zjawisko enzymy oraz pozwalające oddzielić miąższ techniki centryfugacji (Journal of the Science of Food and Agriculture). Ponieważ badania prowadzono tylko na soku jabłkowym, nie wiadomo, czy spostrzeżenia wrocławian można także odnieść do innych soków produkowanych w dwóch wersjach: z cząstkami owoców i oczyszczonej.
  23. Dzieci z wyższym ilorazem inteligencji (II) w wieku dziesięciu lat częściej zostają w późniejszym wieku wegetarianami — donoszą naukowcy na łamach internetowego wydania British Medical Journal. Osoby z II wynoszącym 110 punktów 2,5-krotnie częściej unikają jedzenia mięsa — informuje szefowa zespołu Catherine Gale z University of Southampton. Badacze przebadali ponad 8 tys. kobiet i mężczyzn. Stwierdzili, że w szeregach wegetarian liczniejszą są kobiety, osoby z wyższych warstw społecznych oraz lepiej wykształcone. Jeśli jesteś bystry, istnieje większe prawdopodobieństwo, że trafią do ciebie informacje zdrowotne i będziesz je wcielać w życie — tłumaczy Gale. Rezultaty Brytyjczyków potwierdziły, że wyższa inteligencja jest związana z mniejszym odsetkiem chorób serca. Część wegetarian nie je mięsa ze względów zdrowotnych, ale wielu nie robi tego ze względów etycznych. Naukowcy zbadali najpierw 10-letnie dzieci. Potem nawiązywali z nimi kontakt po 20 latach. Ok. 4,5% zostało wegetarianami. Niektóre osoby uznające się za jaroszy jadały niekiedy ryby oraz drób.
  24. Studium 4.213 starszych Brytyjczyków wykazało, że mężczyźni, którzy w ciągu 20 lat "kurczą się" o 2,54 cm lub więcej, częściej umierają w młodszym wieku. W ich przypadku zwiększa się też ryzyko choroby serca. W przeszłości rzadko badano wpływ spowodowanej starzeniem się utraty wzrostu na zdrowie (z wyjątkiem osteoporozy). "Kurczenie się" można uznać za kolejny marker pogorszenia stanu zdrowia w jesieni życia — zauważa Goya Wannamethee, epidemiolog z Royal Free & University College Medical School w Londynie. Zmniejszenie się wzrostu prawie zawsze współwystępuje z innymi oznakami procesu starzenia się, takimi jak spadek mobilności, utrata wagi, problemy z oddychaniem czy zaburzenia mięśniowo-szkieletowe, np. artretyzm (Archives of Internal Medicine). Inne badania wykazały, że osteoporozę i choroby serca powodują te same czynniki: wysoki poziom cholesterolu, stany zapalne oraz wysokie ciśnienie tętnicze. Stan zapalny i różne frakcje lipidów we krwi przyczyniają się do zmniejszenia gęstości kości. Dokładny mechanizm tego zjawiska nie jest jednak znany. Niezaangażowana w brytyjskie badania dr Anne Kenny z Centrum Zdrowia University of Connecticut uważa, że mężczyźni powinni się gimnastykować. Pomaga to bowiem w utrzymaniu napięcia mięśniowego i wyprostowanej postawy. To z kolei zapobiega zmniejszeniu się wzrostu. Pani doktor przypuszcza, że skoro joga zwiększa wysokość kobiet, prawdopodobnie działa tak samo u przedstawicieli płci brzydkiej. Wzrost Anglików określano po raz pierwszy w późnych latach 70., kiedy panowie mieli od 40 do 59 lat, po raz drugi uczyniono to po 20 latach. Około 15% mężczyzn straciło ponad 3 cm wzrostu. Warto wspomnieć, że osteoporoza przyczynia się do większego zmniejszenia wysokości. Wolontariusze wypełniali kwestionariusz dotyczący stylu życia, byli ważeni, pobierano od nich próbki krwi. Naukowcy śledzili ich losy przez następne 6 lat. W tym czasie 760 uczestników badań zmarło. Mężczyźni, których wzrost zmniejszył się o 3 centymetry lub więcej, umierali z większym prawdopodobieństwem (60%) niż panowie, których wzrost się nie zmienił. Związek między "kurczeniem się" a wcześniejszą śmiercią i chorobami serca pozostawał widoczny nawet po uwzględnieniu innych czynników ryzyka, takich jak wiek, palenie, spożycie alkoholu i występujące wcześniej choroby.
  25. Miłośnicy czekolady pomogli badaczom z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa wyjaśnić, dlaczego zjadanie codziennie kilku kostek tego przysmaku zmniejsza ryzyko zawału serca. Okazało się, że czekolada (podobnie jak aspiryna) wpływa na krzepliwość krwi, co ma oczywisty związek z powstawaniem zatorów — tłumaczą Diane Becker i jej zespół. Czekoladoholicy pokazali nam, że wchodzący w skład ziaren kakaowca związek chemiczny wywołuje efekt podobny do aspiryny, jeśli chodzi o zapobieganie powstawaniu zakrzepów. Gdy skrzepy blokują naczynia krwionośne, może dojść do zawału mięśnia sercowego, a nawet śmierci — powiedziała Becker w wywiadzie telefonicznym. Stu trzydziestu dziewięciu miłośników czekolady wzięło udział w badaniu obejmującym 1200 osób z rodzinną historią chorób serca. Naukowcy przyglądali się wpływowi aspiryny na formowanie się zakrzepów. Zanim wolontariuszom zaczęto podawać aspirynę, musieli oni ściśle przestrzegać harmonogramu ćwiczeń, powstrzymać się od palenia tytoniu oraz unikać napojów kofeinowych, wina, soku grejpfrutowego oraz czekolady (wiadomo bowiem, że czekolada i inne pokarmy nie są obojętne dla procesu krzepnięcia). Niektórzy badani nie byli w stanie "odstawić" czekolady. Zrobię wszystko, ale nie mogę zrezygnować z czekolady — taką deklarację można było usłyszeć z ust części uczestników eksperymentu. Jeśli ludzie mówili: "zrobię wszystko, co będę mógł", odpowiadaliśmy: "OK, zrób wszystko, co w twojej mocy, ale jest bardzo istotne, byś nie jadł czekolady na 24-48 godzin przed rozpoczęciem badania". Niestety, niektórym się to nie udało... Uzależnieni od czekolady nie potrafili poprzestać na małym kawałku. Gdy zaczynali jeść, zjadali wszystko. Niektórzy rzucali się ochoczo na ciasto z wiórkami czekoladowymi, inni zaś pochłaniali jednorazowo lody o smaku czekoladowym z kawałkami czekolady i do tego dwa ciasta czekoladowe. Becker wykluczyła ich z badań dotyczących aspiryny, pomimo tego postanowiła jednak przyjrzeć się ich krwi. Naukowcy wprowadzali próbki płytek krwi do systemu sztucznych naczyń krwionośnych i mierzyli czas potrzebny do uformowania się zakrzepów w plastikowych rurkach grubości włosa. W próbkach pobranych od czekoladoholików krzepnięcie zachodziło wolniej niż w próbkach uzyskanych od osób "nieuzależnionych". Becker uważa, że czekolada zmniejsza krzepliwość, ale na pewno nie przebije efektów codziennego zażywania jednej tabletki aspiryny. Jej zespół chce w przyszłości zbadać populację ludzi jedzących czekoladę (w warunkach domowych, nie laboratoryjnych). Badanie polegałoby na określeniu, ile czekolady zjada dana grupa i jak w przedziale kilku lat wpływa to na odsetek ataków serca, udarów i operacji serca. Inne badania wykazały, że gorzka czekolada zawiera najwięcej zdrowych składników. Eksperci ostrzegają, że w słodkich czekoladach z dużą zawartością tłuszczu zanika część korzystnych oddziaływań.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...