Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'choroba wieńcowa' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 7 wyników

  1. Osoby z chorobami serca mogą nie być w stanie zaspokoić zwiększonego zapotrzebowania organizmu na tlen podczas wdychania zimnego powietrza. To studium pozwala ustalić, czemu zimne powietrze wyzwala zdarzenia sercowo-naczyniowe - uważa prof. Lawrence I. Sinoway z College'u Medycyny Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. Wdychanie zimnego powietrza w czasie ćwiczeń może powodować nierównomierne rozmieszczenie tlenu w mięśniu sercowym. Zdrowy organizm radzi sobie z tym, redystrybuując przepływ krwi. U pacjentów z chorobami serca, np. chorobą wieńcową, się to nie udaje. Jeśli wykonujesz ćwiczenia izometryczne [napinając mięśnie bez rozciągania ich włókien] i wdychasz zimne powietrze, twoje serce mocniej pracuje, zużywając więcej tlenu. Amerykanie podkreślają, że takim rodzajem ruchu jest np. odgarnianie śniegu czy noszenie aktówki. Podczas studium Sinoway współpracował z doktorem Matthew D. Mullerem. Panowie badali zdrowych dorosłych w wieku dwudziestu kilku lat, a później zdrowych dorosłych w wieku sześćdziesięciu kilku lat. Podczas prób monitorowano zarówno działanie płuc, jak i serca. Ochotnicy przez 2 minuty ściskali rączkę urządzenia (miało to podwyższyć ciśnienie i obciążyć serce). Naukowcy stwierdzili, że dochodziło do niedopasowania zapotrzebowania i dostaw w obrębie lewej komory, do której dociera natlenowana krew, ale serce nadal sobie z tym radziło. Oznacza to, że zdrowi ludzie potrafią podczas jednoczesnego ściskania i wdychania zimnego powietrza odpowiednio redystrybuując przepływ krwi w w naczyniach w głębi mięśnia sercowego.
  2. Predyspozycja do choroby wieńcowej może być przekazywana z ojca na syna. Jest bowiem dziedziczona za pośrednictwem chromosomu płciowego Y (The Lancet). Naukowcy z University of Leicester analizowali dane 3233 niespokrewnionych mężczyzn, którzy wzięli udział badaniach British Heart Foundation Family Heart Study (BHF-FHS) i West of Scotland Coronary Prevention Study (WOSCOPS). Okazało się, że 90% brytyjskich chromosomów Y należy do dwóch haplogrup (grup podobnych ze względu na pochodzenie haplotypów, a więc serii alleli położonych w określonym miejscu chromosomu): 1) haplogrupy I i 2) R1b1b2. Międzynarodowy zespół zajął się 11 markerami pewnego rejonu chromosomu Y. Na tej podstawie każdy z 3233 chromosomów Y przypisywano do którejś z 13 linii - haplogrup (w sumie zidentyfikowano 9 haplogrup). Następnie prześledzono związek między rodzajem haplogrupy a ryzykiem choroby wieńcowej. Ponadto prowadzono funkcjonalne analizy oddziaływania chromosomu Y na transkryptom (ogół cząsteczek mRNA) monocytów i makrofagów mężczyzn biorących udział w jeszcze jednym studium: Cardiogenics Study. Ryzyko choroby wieńcowej u mężczyzn z chromosomem z haplogrupą I było o 50% wyższe niż u innych mężczyzn, przy czym pozostawało ono niezależne od tradycyjnych czynników ryzyka, takich jak podwyższony poziom cholesterolu, wysokie ciśnienie i palenie. Naukowcy uważają, że haplogrupa I oddziałuje na układ odpornościowy i pojawienie się/przebieg stanu zapalnego. Analiza transkryptomu pokazała, że mężczyźni z haplogrupą I różnią się od pozostałych pod względem ekspresji 19 szlaków molekularnych. Jesteśmy podekscytowani uzyskanymi wynikami, ponieważ umieszczają chromosom Y na mapie genetycznej podatności na chorobę wieńcową. Mamy nadzieję, że uda się głębiej przeanalizować chromosom Y, by znaleźć specyficzne geny i ich warianty, które odpowiadają za ten związek - zaznacza dr Maciej Tomaszewski. Co istotne, odkrycie może doprowadzić do opracowania nowych sposobów zapobiegania i leczenia chorób serca u mężczyzn.
  3. Od jakiegoś czasu wiadomo, że chroniczny stres zwiększa ryzyko chorób sercowo-naczyniowych, ale dotąd naukowcy nie dysponowali biologicznym markerem, który pozwalałby ocenić jego długoterminowe natężenie. Akademikom z Uniwersytetu Zachodniego Ontario udało się jednak opracować metodę pomiaru stężenia hormonu stresu kortyzolu we włosach. W ten sposób będzie można ustalić, jak silne zdenerwowanie przeżywali chorzy w miesiącach poprzedzających np. zawał. Tradycyjnie poziom kortyzolu ocenia się w moczu, ślinie i surowicy, ale jak tłumaczą szefowie zespołu Gideon Koren i Stan Van Uum, odzwierciedla to wyłącznie stres przeżywany w momencie pomiaru, a nie w dłuższych okresach. Stąd pomysł, by wykorzystać jakoś fakt, że ślady hormonu wykryto także w łodydze włosa. Wiemy, że średnio włos wydłuża się w ciągu miesiąca o centymetr. Jeśli zatem weźmiemy jego 6-centymetrowy kawałek, mierząc stężenie kortyzolu, możemy określić półroczny poziom stresu – tłumaczy Koren. W ramach studium pobrano 3-cm próbki włosów od 56 mężczyzn, których przyjęto do Meir Medical Centre w Kfar-Sabie w Izraelu z powodu zawału serca. Identycznej długości włosy dostarczyło także 56 przedstawicieli grupy kontrolnej, hospitalizowanych z powodów innych niż zawał. Okazało się, że w grupie zawałowców stężenie kortyzolu odpowiadające ubiegłym trzem miesiącom było wyższe niż w grupie kontrolnej. Nie odnotowano istotnych statystycznie różnic w zakresie cukrzycy, nadciśnienia, palenia i rodzinnej historii choroby wieńcowej, lecz osoby po przebytym zawale częściej miewały problemy z podwyższonym poziomem cholesterolu. Po uwzględnieniu znanych czynników ryzyka stężenie kortyzolu okazało się najsilniejszym prognostykiem zawału.
  4. Egipskim bogom 3 razy dziennie składano ofiary z wołowiny, gęsiny, chleba, ciasta, owoców, warzyw oraz piwa i wina. Wygląda na to, że kapłani i ich rodziny żywili się tym, co skapnęło z pańskiego stołu. Zabierając do domu delikatesy, kasta ta narażała się jednak na chorobę wieńcową, wywołaną nadmiernym spożyciem nasyconych kwasów tłuszczowych. Dowody pochodzą z analizy inskrypcji ze ścian świątyni (gdzie wymieniano składniki menu bóstw) oraz badania mumii kapłanów, u których znaleziono symptomy chorób serca oraz uszkodzeń naczyń. Po raz kolejny okazało się więc, że miażdżyca tętnic nie jest wyłącznie współczesną chorobą. Trudno o bardziej sugestywną wiadomość: żyj jak bóg, a zapłacisz za to swoim zdrowiem – twierdzi autorka badań, egiptolog z Uniwersytetu w Manchesterze prof. Rosalie David. Analiza dietetyczna wykazała, że ofiarowywane pokarmy zawierały bardzo dużo tłuszczu. Dla przykładu: w gęsinie występuje aż 63% tłuszczu, a 20% stanowią nasycone kwasy tłuszczowe. Chleb starożytnych Egipcjan różnił się od pieczywa, jakie obecnie znamy. Często wzbogacano go bowiem mlekiem, jajami i, po raz kolejny, tłuszczem. Naukowcy przypuszczają, że dbając o to, by pokarmy ze świątyni się nie zmarnowały, kapłani spożywali dużo soli. W przeszłości wykorzystywano ją przecież do konserwowania żywności. Spożywanie alkoholu prowadziło dodatkowo do podwyższenia poziomu trójglicerydów we krwi. Akademicy zebrali dane dotyczące 60 badanych w ciągu ostatnich 30 lat mumii. Na 16, u których w ramach tomografii komputerowej udało się zidentyfikować tętnice, u 9 znaleziono dowody stwardnienia naczyń. U kapłanów i ich rodzin stwierdzono wyraźnie zwiększoną częstotliwość występowania zaczopowanych tętnic. Brytyjczycy przeprowadzili prawdziwe śledztwo. Połączyli treść świątynnych inskrypcji z danymi z badania mumii. W ten sposób uzyskali wgląd w tryb życia i dietę kapłanów. Tożsamość zmarłych ustalono na podstawie inskrypcji z grobowców. Stan tętnic kapłanów tłumaczy, czemu średnia życia starożytnych elit nie przekraczała 40-50 lat.
  5. Choć farmakoterapia chorób sercowo-naczyniowych jest coraz skuteczniejsza, pacjenci na własne życzenie niwelują jej działanie poprzez niezdrowy tryb życia - wynika ze studium, którego wyniki opublikowało czasopismo Lancet. Niestety, wiele wskazuje na to, że znaczną część winy za zaobserwowane zjawisko ponoszą lekarze. Głównym autorem badania jest dr David Wood, kardiolog pracujący dla londyńskiego Imperial College. Przebadał on losy ponad 8500 osób (średnia wieku w tej grupie wynosiła 60 lat), które przynajmniej raz w życiu przeszły chorobę układu krążenia. Wyniki analizy są przerażające: pomimo stosowania farmakoterapii ponad połowa osób chorych na nadciśnienie nie wyleczyła się z niego, zaś lekarze nadzorujący ich leczenie ograniczali swoje zaangażowanie w ich leczenie do przepisywania kolejnych dawek leków. Jeśli chodzi o styl życia pacjentów z chorobą wieńcową, wszystko idzie w złą stronę, podsumowuje dr Wood. Na poparcie swoich słów zaznacza, że pomiędzy latami 1995-1996 oraz 2006-2007 ilość przyjmowanych leków obniżających poziom cholesterolu wzrosła siedmiokrotnie(!), lecz powszechna niechęć do zmiany trybu życia sprawiła, że efekty terapii są mizerne. Efekt? Aż 43% osób leczonych preparatami obniżającymi poziom cholesterolu utrzymuje zbyt wysoki poziom tego związku w swojej krwi, a liczba osób otyłych oraz cierpiących na cukrzycę typu 2. stale rośnie. Jako najważniejszą przyczynę niepowodzenia terapii badacze z Imperial College wskazują brak kompleksowego programu zmiany stylu życia pacjentów z chorobami układu sercowo-naczyniowego. Efektem zaniedbania jest przepisywanie coraz wyższych dawek leków, których działanie jest niweczone przez niezdrowe nawyki chorych. Pomimo fatalnych danych na temat stylu życia pacjentów z chorobami układu krążenia, autorzy studium zauważają, że śmiertelność z powodu chorób serca spadła o 30% w USA oraz o 45% w Wielkiej Brytanii. Niestety, jest to zasługa wyłącznie postępu medycyny, nie zaś zmiany w postępowaniu chorych. Strach pomyśleć, o ile można by zmniejszyć śmiertelność, gdyby udało się doprowadzić u nich do radykalnej zmiany stylu życia...
  6. Według badaczy z Centrum Medycznego Duke University, częste epizody depresji, niepokoju, wrogości lub złości zwiększają ryzyko wystąpienia choroby wieńcowej, ale ich współwystępowanie może być szczególnie niebezpieczne. Ryzyko wystąpienia choroby wieńcowej serca wskutek kombinacji negatywnych cech osobowości nie był wcześniej badany — twierdzi profesor nadzwyczajny psychiatrii Edward C. Suarez. Każda z nich z osobna znacząco zwiększa prawdopodobieństwo zapadnięcia na chorobę serca, lecz połączenie tych cech jest najpewniejszym predyktorem. Podobnie ma się sprawa z "tradycyjnymi" czynnikami ryzyka — wysokim ciśnieniem krwi, podwyższonym poziomem cholesterolu i nadmierną wagą — które same w sobie wpływają niekorzystnie na serce, a razem są znacznie bardziej niebezpieczne. Odkrycia Amerykanów ukazały się w listopadowo-grudniowym magazynie Psychosomatic Medicine. Suarez tłumaczy, że w pierwszej kolejności jego zespół badał korelację między każdą z wymienionych emocji a chorobą wieńcową, a następnie pomiędzy nią a kombinacją różnych negatywnych cech osobowości. Osobowość predysponująca do chorób serca, tzw. osobowość typu A (WZA; nazywana też zachowaniem typu A), została opisana już dość dawno temu przez Oslera. Dwóch amerykańskich kardiologów (Meyer Friedman i Ray Rosenman) przeprowadziło badania, które wykazały, że wśród perfekcjonistów żyjących w ciągłym pośpiechu częstość zachorowań na choroby serca jest niemal dwukrotnie wyższa niż wśród osób o typie osobowości B (WZB; osobowość zdrowa somatycznie). Ktoś obdarzony osobowością typu A żyje w ciągłym stresie (wskutek odczuwanej presji czasu), uwielbia rywalizować, jest ambitny, mało ugodowy, nastawiony wrogo i agresywnie w stosunku do innych ludzi. Swoje otoczenie postrzega jako zagrażające. Psychologowie podkreślają też, że jest neurotycznie ekstrawertywny.
  7. Mężczyźni cierpiący na zaburzenia erekcji (erectile dysfunction, ED) powinni podlegać badaniom przesiewowym pod kątem chorób sercowo-naczyniowych, ponieważ impotencja bywa ich wczesnym objawem. Medyczny program obserwacji powinien być obowiązkowy dla mężczyzn z ED, u których występuje wiele czynników ryzyka, a brak jeszcze klinicznych objawów choroby naczyniowej — stwierdza dr Piero Montorsi z Instytutu Kardiologii Uniwersytetu Mediolańskiego. W badaniu prawie 300 mężczyzn cierpiących zarówno z powodu impotencji, jak i "zaczopowanych" tętnic prawie 93% donosiło o występowaniu objawów zaburzeń erekcji na rok do 3 lat przed pierwszym atakiem dusznicy bolesnej (objawiającej się uczuciem ucisku, ostrego bólu lub ciasnoty w klatce piersiowej). Montorsi i jego zespół zauważają, że zmiany miażdżycowe w tętnicach mają również wpływ na przepływ krwi w penisie. Objawy ED mogą się pojawiać wcześniej, gdyż średnica naczyń krwionośnych w prąciu jest mniejsza niż tętnic wieńcowych. To jest prawdopodobnie główna przyczyna, dlaczego zaburzenia erekcji poprzedzają chorobę wieńcową — wyjaśnia Montorsi, którego odkrycia opisano w internetowym wydaniu European Heart Journal. Naukowcy odnotowali również mniejszą liczbę przypadków ED u mężczyzn, którzy przeszli zawał serca spowodowany jedną zaczopowaną tętnicą niż u panów z wieloma zmienionymi miażdżycowo naczyniami lub przewlekłą chorobą niedokrwienną serca. Wiek, obejmująca wiele naczyń choroba wieńcowa oraz przewlekła choroba niedokrwienna serca są niezależnymi prognostykami ED — twierdzi Montorsi. Wszyscy mężczyźni z ED i nieobecnymi objawami choroby kardiologicznej powinni podlegać szczegółowemu badaniu lekarskiemu i pomiarowi ciśnienia tętniczego. Należy im także zalecić zbadanie poziomu glukozy we krwi i profilu lipidowego [który obejmuje stężenie cholesterolu całkowitego, cholesterolu dobrego (HDL), złego (LDL) oraz trójglicerydów przyp. red.]. Trzeba też udzielić rad odnośnie stylu życia, zwłaszcza utrzymywania odpowiedniej wagi i ćwiczeń fizycznych — podsumowuje w oświadczeniu dr Graham Jackson, kardiolog z Guy's and St Thomas' NHS Foundation Trust w Londynie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...