Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'bakterie' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 147 wyników

  1. Bakterie wytwarzające hydroksyapatyt (HA) można wykorzystać do uzyskania bardziej wytrzymałych implantów kości. Nową metodę opracowała profesor Lynne Macaskie z University of Birmingham. Podczas badań okazało się, że bakterie z rodzaju Serratia ściśle przylegają do różnych powierzchni, m.in. stopów tytanu, polipropylenu, porowatego szkła i pianki poliuretanowej, ponieważ tworzą biofilm zawierający biopolimery działające jak klej. Na tej warstwie tworzy się następnie powłoka z hydroksyapatytu. Aby dało się to wykorzystać w praktyce, warstwa HA musi ściśle przylegać. Materiał jest zatem suszony i podgrzewany (ma to zabić niepotrzebne już bakterie). Mikromanipulacyjna technika, którą wykorzystano do zmierzenia sił potrzebnych do rozerwania biokleju, wykazała, że by zniszczyć wysuszoną jego wersję, trzeba ciągnąć 20-krotnie mocniej niż w przypadku wersji świeżej. Po pokryciu hydroksyapatytem przyleganie stało się jeszcze kilkukrotnie silniejsze. Efektywność kleju zwiększała się, gdy powierzchnia nie była gładka, lecz lekko szorstka. Obecnie implanty kości uzyskuje się przez "nasprejowanie" hydroksyapatytu. Nie mogą się one jednak pochwalić dobrą wytrzymałością mechaniczną, poza tym sprej sięga tylko do widocznych obszarów. Z bakteriami nie ma tego problemu, bo dotrą wszędzie. Co więcej, bakteryjny HA ma lepsze właściwości niż minerał uzyskany chemicznie. Dzieje się tak, gdyż nanokryształy tego pierwszego są o wiele mniejsze i to właśnie to zapewnia im większą wytrzymałość. Bakterie są niszczone przez podgrzewanie, pozostawiając HA przylegający do danej powierzchni dzięki ich własnemu klejowi – przypomina to sos, który przywarł do patelni – podsumowuje prof. Macaskie.
  2. Już od kilku lat leki wytwarzane przez zmodyfikowane genetycznie komórki należą do najważniejszych produktów rynku farmaceutycznego. Ostatnio jednak pojawia się coraz więcej pomysłów na wykorzystanie do leczenia całych, żywych komórek GMO. Najnowszym przykładem takiego podejścia jest mikroorganizm wytworzony przez naukowców z University of Delaware, który w testach na myszach okazał się skutecznym środkiem przeciwko cukrzycy. Pomysł zespołu dr. Johna Marcha polega na zastosowaniu bakterii E. coli, podstawowego elementu flory bakteryjnej przewodu pokarmowego. Genom tego mikroorganizmu wzbogacono o tzw. konstrukt genowy wytwarzający peptyd glukagonopodobny 1 (ang. glucagon-like peptide 1 - GLP-1), białko zdolne do stymulowania produkcji insuliny przez komórki żywiciela. Idea wykorzystania GLP-1 zamiast samej insuliny wynika z kilku czynników. Po pierwsze, insulina wytworzona we wnętrzu jelit byłaby bezużyteczna, gdyż nie wydostałaby się do krwiobiegu. Rok temu zespół dr. Marcha zaobserwował jednak, że w warunkach hodowli tkankowej można za pomocą GLP-1 wymusić produkcję insuliny w komórkach nabłonka jelit, czyli w miejscu, w którym normalnie ona nie powstaje (naturalnym miejscem jej syntezy jest trzustka). Powstający w takich warunkach hormon jest wydzielany do krwiobiegu, dzięki czemu działa na wszystkie tkanki organizmu. Konstrukt genowy stworzony przez badaczy z University of Delaware zaprojektowano tak, by reagował na stężenie glukozy w miejscu przebywania bakterii, a więc pośrednio także na jej zawartość w spożywanych pokarmach. Efektem takiego podejścia jest wytwarzanie przez bakterie insuliny w ilości odpowiadającej bieżącym potrzebom organizmu. Gdyby podobna terapia znalazła zastosowanie u ludzi, oznaczałoby to koniec kłopotliwego mierzenia poziomu cukru we krwi oraz dobierania dawki leku - zamiast tego kontrolowaniem terapii zajmowałyby się same bakterie. Eksperymentalny mikroorganizm przetestowano na myszach cierpiących na cukrzycę typu 1., tzn. wariant tej choroby polegający na niedostatecznej produkcji insuliny. Jak się okazało, po 80 dniach od spożycia pokarmu zawierającego lecznicze bakterie diabetyczne myszy zostały całkowicie wyleczone ze swojej choroby. Dotychczas nie ustalono z całkowitą pewnością, czy mechanizm wytwarzania insuliny in vivo jest identyczny z procesem obserwowanym w warunkach in vitro. Sam fakt wyleczenia cukrzycy jest jednak na tyle obiecujący, że możemy się spodziewać dalszych badań nad tym zagadnieniem. Gdyby efekty podobne do tych uzyskanych w testach na zwierzętach udało się uzyskać także w organizmie człowieka, mogłoby to oznaczać prawdziwy przełom w leczeniu cukrzycy. Któż z chorych chciałby bowiem regularnie mierzyć poziom glukozy i dobierać stosowną dawkę insuliny, gdyby mógł zamiast tego zjeść probiotyk zawierający terapeutyczne mikroorganizmy?
  3. Naukowcy z University of Texas Health Science Center zidentyfikowali nową, nieznaną dotychczas rolę jednego z białek zaangażowanych w odpowiedź antybakteryjną. Jak się okazuje, proteina ta nie tylko chroni nas - jak dotychczas przypuszczano - przed atakiem niektórych bakterii, lecz także wykrywa obecność wirusów i aktywuje skierowane przeciwko nim mechanizmy odpornościowe. Badana cząsteczka, nosząca nazwę Nod2, była dotychczas znana jako wewnątrzkomórkowy receptor peptydoglikanu - podstawowego składnika ścian komórkowych bakterii Gram-dodatnich. Jak jednak wynika z testów na zwierzętach, proteina ta jest zdolna także do wykrywania obecności dwóch bardzo ważnych patogenów człowieka: wirusa grypy typu A oraz syncytialnego wirusa oddechowego (ang. respiratory syncytial virus - RSV), a dodatkowo podejrzewa się, że może ona wykrywać co najmniej kilka innych typów wirusów. Jak wykazały testy na myszach, po zakażeniu badanymi wirusami osobniki pozbawione genu kodującego Nod2 przeżywały znacznie krócej (10 dni vs 8 tygodni) od zwierząt wytwarzających to białko. Przyczyną tego zjawiska jest zdolność tej proteiny do wywoływania tzw. nieswoistej odpowiedzi immunologicznej, czyli reakcji stanowiącej pierwszą linię obrony organizmu przed wieloma patogenami. Wirusy wykrywane przez Nod2 są przyczyną znacznej liczby zgonów, szczególnie u małych dzieci oraz osób starszych i osłabionych. Nie dziwi więc fakt, że naukowcy już teraz spekulują na temat możliwości wykorzystania tego receptora jako ważnego elementu terapii przeciwwirusowych. Zanim tak się stanie, będzie jednak konieczne potwierdzenie identycznej roli badanej cząsteczki w organizmie człowieka.
  4. Niektóre gatunki pustynnych kaktusów opanowały trudną i z pozoru niemożliwą sztukę. Rosną i mają się dobrze w miejscach, gdzie nie ma gleby, tylko naga skała. Naukowcom udało się właśnie "rozpracować", jak to robią. Okazało się, że weszły w symbiozę z bakteriami, które specjalnie dla nich rozpuszczają skałę, a w zamian kaktusy pozwalają im żyć w swych korzeniach (Experimental Biology). Co ciekawe, rośliny uczyniły ze wspomnianych bakterii standardowe wyposażenie nasion, przez co mogą przekazywać swoich współpracowników przyszłym pokoleniom. Dr Yoav Bashan, biolog z Northwestern Center for Biological Research w La Paz, opowiada, że jego zespół pracował na pustyni i wszyscy dziwili się, jak kaktusy kolumnowe z gatunku Pachycereus pringlei (Cardón) radzą sobie tam, gdzie nie ma żadnych innych przedstawicieli flory. To tajemnica, bo do przeżycia rośliny potrzebują przecież minerałów i azotu. Nie da się ich jednak uzyskać ze skały, która je trwale związała. Jedyne rozwiązanie, jakie przyszło Meksykanom i Amerykanom do głowy, zakładało, że sukulentowi spotykanemu w górach stanu Kalifornia Dolna Południowa muszą pomagać mikroorganizmy wiążące azot i rozkładające skałę. Teraz pozostawało je "tylko" znaleźć, by wykazać, że teoria jest prawdziwa. Wkrótce doktorzy Bashan, Esther Puente i Ching Li stwierdzili, że bakterie występują nie tylko na powierzchni korzeni, ale także wewnątrz komórek tworzących korzeń. Po dokładniejszych badaniach okazało się, że mikroorganizmy żyją też w owocach i tą drogą trafiają do nasion. Uważamy, że odkryliśmy nowy rodzaj symbiozy między bakteriami a roślinami. Kaktus dostarcza bakteriom węgiel, a bakterie niebezpośrednio zapewniają roślinie minerały i azot – wyjaśnia dr Bashan. Mikroorganizmy rozpuszczają skałę, pozwalając nasionom kiełkować. Korzenie sukulenta dalej drążą zwietrzałą skałę i rozdrabniają ją w jeszcze większym stopniu. Poniżej rośliny widać nawet małe zagłębienie – skała została tam strawiona i wymyta jako gleba, w wyniku czego korzenie wiszą w powietrzu. Nasiona, które opadły na nagą skałę z odchodami ptaków lub nietoperzy, mają szczęście z powodu braku konkurencji. W przeszłości bakterie i Pachycereus pringlei musiały ewoluować obok siebie, aż ich przodkowie związali w końcu ze sobą swoje losy.
  5. Pestka wrzucona do naczynia z pokrojonym awokado oszukuje owoc, że nadal jest cały, co zapobiega utlenianiu i czernieniu. Teraz wygląda na to, że bezużyteczne dotąd pestki mango zostaną wykorzystane jako naturalne konserwanty, chroniące konsumentów przed listeriozą (Journal of Agricultural and Food Chemistry). Christina Engels i zespół z University of Alberta przetworzyli trafiające przedtem na wysypisko bądź palone pestki mango, uzyskując ekstrakt z czystymi taninami. Okazało się, że hamuje on rozwój wielu szczepów bakteryjnych, w tym Gram-dodatnich pałeczek Listeria monocytogenes. To ważne odkrycie, ponieważ przebieg listeriozy bywa ciężki i niekiedy chory umiera. Engels, która prowadziła badania na potrzeby swojej pracy dyplomowej, uważa, że podobne właściwości mogą wykazywać pestki innych owoców, np. winogron. Przetwarzając pestki dla ich tanin, przedsiębiorcy całkowicie utylizują wszystkie części owocu, zwiększając tym samym swoje zyski. Obecnie mango są jednym z najpopularniejszych owoców świata – plasują się na 5. pozycji listy podstawowych upraw owocowych.
  6. Bakteryjne biofilmy, czyli wielowarstwowe kolonie ściśle przylegające do różnego rodzaju powierzchni, charakteryzują się m.in. specjalizacją poszczególnych komórek do pełnienia różnych funkcji. Dzięki badaczom ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Harvarda udało się ustalić mechanizm regulujący ten proces u jednego z gatunków mikroorganizmów. Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda studiowali fizjologię pospolitych bakterii Bacillus subtilis. Celem studium było ustalenie dokładnego mechanizmu działania surfaktyny, czyli cząsteczki sygnałowej znanej już od pewnego czasu ze swojego udziału w tworzeniu biofilmów. Jak wykazał zespół kierowany przez dr. Roberto Koltera, zdolność do produkcji surfaktyny posiadają tylko niektóre komórki w biofilmie. Paradoksalnie, są one niezdolne do wykrywania tej samej substancji. Jakby tego było mało, druga populacja żyjąca w tym samym biofilmie jest w stanie wykrywać surfaktynę i reagować na jej obecność, lecz nie potrafi jej syntetyzować. Efektem odkrytego zjawiska jest powstanie dwóch wyraźnie odmiennych grup komórek. Choć dotychczas nie ustalono precyzyjnie funkcji każdej z nich, można przypuszczać, że podobny mechanizm może decydować o specjalizacji komórek w biofilmach tworzonych przez wiele rodzajów bakterii. Zrozumienie procesu powstawania biofilmów oraz ich wewnętrznej struktury ma niebagatelne znaczenie. Dla wielu chorobotwórczych mikroorganizmów jest to bowiem doskonały sposób na ochronę przed antybiotykami i atakami układu immunologicznego. Umiejętne manipulowanie zachowaniem takiej kolonii mogłoby w związku z tym znacząco ułatwić terapię licznych chorób wywołanych przez bakterie.
  7. Bakterie mogą przewidywać przyszłe wydarzenia i się na nie przygotowywać – twierdzą badacze z Instytutu Nauki Weizmanna. Przedstawiciele tamtejszego Wydziału Genetyki Molekularnej - prof. Yitzhak Pilpel, Amir Mitchell i dr Orna Dahan – współpracowali z akademikami z Uniwersytetu w Tel Awiwie: prof. Martinem Kupcem i Galem Romano. Razem obserwowali mikroorganizmy żyjące w zmieniających się przewidywalnie środowiskach: E. coli i drożdże winne. Okazało się, że są one genetycznie przystosowane do przewidywania, co w sekwencji zdarzeń nastąpi za moment. Co więcej, zaczynają one reagować na te zmiany, zanim jeszcze nastąpią. Przesuwając się wzdłuż przewodu pokarmowego, bakterie E. coli napotykają wiele różnych środowisk. Nauczyły się m.in., że tuż za jednym rodzajem cukru – laktozą – pojawia się inny cukier – maltoza. Izraelski zespół przyglądał się bakteryjnej reakcji na laktozę. Aktywacji ulegały nie tylko geny pozwalające trawić właśnie ją, lecz również sieć genów związanych z wykorzystaniem maltozy. Gdy mikrobiolodzy zmienili kolejność pojawiania się cukrów, podając na początku maltozę, nie nastąpiło jednoczesne uruchomienie genów laktozowych. Oznacza to, że E. coli jest nastawiona na konkretny scenariusz zdarzeń. Na ciągłe zmiany środowiska są narażone także drożdże winne. Podczas fermentacji stale zmienia się kilka parametrów: zawartość cukru, kwasowość, stężenie alkoholu, podnosi się też temperatura otoczenia. Sytuacja jest bardziej złożona niż w przypadku E. coli, ale Izraelczycy stwierdzili, że podgrzanie otoczenia uruchamia u drożdży geny, które pozwalają im sobie poradzić z zadaniami kolejnego etapu. Pilpel uważa, że w toku ewolucji kolejne pokolenia bakterii lub grzybów były poddawane klasycznemu warunkowaniu pawłowowskiemu. W tym przypadku dzwonek zastępują jednak bodźce z wcześniejszych etapów, np. pierwszy z cukrów czy zmiana temperatury. Zarówno w ewolucji, jak i przy uczeniu organizm dostosowuje swoją reakcję do wskazówek środowiskowych, zwiększając swoje szanse na przeżycie – przekonuje Amir Mitchell. Chcąc sprawdzić, czy E. coli rzeczywiście przejawiają uwarunkowane zachowania, panowie opracowali specjalny test. Oparli się przy tym na innym eksperymencie pioniera tej dziedziny – Iwana Pawłowa. Gdy po dzwonku rosyjski fizjolog przestał dawać swoim psom jedzenie, ślinienie po usłyszeniu go stopniowo zanikało (zanikała więc reakcja na bodziec warunkowy). Naukowcy z Instytutu Weizmanna zrobili coś podobnego - wykorzystali bakterie, wyhodowane w środowisku zawierającym laktozę, po której nie pojawiała się jednak maltoza. Po kilku miesiącach mikroorganizmy wyewoluowały, przez co po wyczuciu smaku laktozy nie następowała aktywacja genów maltozy. Uruchamiały się one tylko przy dostępie do realnie istniejącej maltozy. Izraelczycy opracowali model kosztów i strat, który pozwala przewidzieć, w jakich sytuacjach organizm zwiększy swoje szanse na przeżycie, wypracowując umiejętność "spoglądania" w przyszłość. Teraz zamierzają go przetestować. Pilpel i zespół wierzą, że genetyczna reakcja warunkowa występuje też w pojedynczych komórkach organizmów wyższych, np. człowieka.
  8. Najwyżej usytuowane mikroorganizmy na Ziemi, nie licząc tych żyjących w chmurach, znajdują się na wysokości ponad 6 tysięcy metrów, dowodzą najnowsze odkrycia. Steve Schmidt z Uniwersytetu Kolorado razem ze swoim zespołem zajmuje się badaniem miejsc, które niegdyś pokryte były lodowcem, a ostatnimi czasy, między innymi w związku z globalnym ociepleniem, zostały odsłonięte. Prace prowadzone przez Schmidta mają kluczowe znaczenie w poznaniu procesów sterujących klimatem na Ziemi, ale mogą okazać się pomocne także w przypadku poszukiwania życia na innych planetach, w warunkach ekstremalnie nieprzyjaznych. Jak sam mówi: moi współpracownicy, próbują sprawdzić, czy jest jakaś granica dla życia. Okazuje się, że tak. Jest nią poziom 6 tysięcy metrów nad poziomem morza (dokładnie 6,050 m). Właśnie na tej wysokości znaleziono "oazę życia". Bakterie oraz mchy, odkryte w wysokogórskim jeziorze niedaleko krateru wulkanu Socompa na granicy Argentyny i Chile, zajmują jedynie niewielką przestrzeń kwadratu o boku 9 metrów. Znajdująca się tam woda jest bogata w metan oraz dwutlenek węgla. Występuje tu ogromna różnorodność gatunków - mówi Schmidt, dodając jednocześnie, że w wodzie tuż obok oazy nie ma zupełnie niczego. Co ciekawe, znalezionym gatunkom nie przeszkadzają nawet ogromne dobowe wahania temperatury od -17,5 st. C do ponad 65,5. Wyprawa została zorganizowana między innymi dzięki grantom National Geographic Society.
  9. Przed około 4 miliardami lat nasza planeta doświadczyła Wielkiego Bombardowania. Przez miliony lat wszystkie ciała wewnętrznej części Układy Słonecznego były bardzo mocno bombardowane przez meteoryty. Zdaniem wielu naukowców Wielkie Bombardowanie wyznacza granicę, dla życia na Ziemi. Uważają oni, że w jego trakcie panowały tak niekorzystne warunki, że wszelkie organizmy żywe, o ile w ogóle istniały, musiały zostać zniszczone. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Boulder przeprowadzili badania, z których wynika, że wcale nie musiało się tak stać. Liczne mikroorganizmy mogły przetrwać Bombardowanie, a panujące wówczas warunki mogły tylko... wspomóc ich rozwój. Jako, że Wielkie Bombardowanie zakończyło się około 3,9 miliarda lat temu, a mamy geologiczne dowody na istnienie życia przed 3,83 miliarda lat, możemy stwierdzić, że organizmy żywe mogły powstać przed Wielkim Bombardowaniem i je przetrwać. Naukowcy z Boulder wykorzystali dane z badań próbek gruntu księżycowego, informacje uzyskane z kraterów Księżyca, Marsa i Merkurego oraz z wcześniejszych studiów teoretycznych. Na ich podstawie utworzyli komputerowy model Wielkiego Bombardowania, uwzględniając to, co wiemy o ówczesnej wielkości asteroidów, częstotliwości uderzeń i ich rozmieszczeniu. Trójwymiarowy model bombardowanej kuli ziemskiej umożliwił im zbadanie zmian zachodzących na powierzchni planety. Z ich badań wynika, że stopieniu uległo mniej niż 25% obszaru Ziemi. Nawet po symulowanym 10-krotnym zwiększeniu częstotliwości bombardowań, które doprowadziłoby do wyparowania oceanów, eksperyment wykazał, że nie cała powierzchnia planety zostałaby "wysterylizowana". Wiele bakterii, szczególnie tych, które lubią wysoką wilgotność i wysokie temperatury, przeżyłyby w licznych gejzerach i pod powierzchnią planety. Co więcej, wiele kolonii bakterii mogłoby, dzięki podniesionym temperaturom, rozkwitnąć w okolicach uderzeń meteorytów. Zdaniem twórców studium, Olega Abramova i Stephena Mojzsisa, Wielkie Bombardowanie nie mogło zniszczyć życia na Ziemi. Niewykluczone zatem, że organizmy żywe istnieją na naszej planecie nieprzerwanie od 4,5 miliarda lat. Wtedy bowiem w Ziemię uderzyła planeta wielkości Marsa. W wyniku kolizji wyparowała ona sama oraz część Ziemi i powstał Księżyc. To wydarzenie, które poprzedzało Wielkie Bombardowanie o co najmniej 500 milionów lat, mogło 'zresetować' Ziemię. Jednak nasze badania pokazują, że od czasu tego zderzenia nie nastąpiło nic, co byłoby w stanie zniszczyć powierzchnię planety i całą istniejącą na niej biosferę - stwierdził Mojzsis. Astrobiolog z NASA, Michael New, mówi, że badania uczonych z Boulder są bardzo ważne, gdyż wskazują, że życie na Ziemi mogło powstać już w erze hadeiku.
  10. Realizowany od kilku lat plan ratowania słynnej jaskini w Lascaux, na ścianach której odnaleziono malowidła pozostawione przez plemiona ludzi pierwotnych, traci na skuteczności. Próby eliminacji grzybów i bakterii porastających ściany pieczary stają się coraz mniej efektywne ze względu na ich narastającą oporność na stosowane środki. Problemy z niechcianymi mikroorganizmami zaczęły się już po kilku latach od odkrycia jaskini w 1940 roku. Dopuszczenie w to miejsce turystów spowodowało katastrofalne zmiany w mikroklimacie groty. Ich najważniejszym efektem był gwałtowny rozwój grzybów i bakterii, które kilka lat temu zaczęły bezpośrednio zagrażać bezcennym malowidłom. W 1963 jaskinia w Lascaux została zamknięta dla turystów, lecz niezwykłe parametry jej wnętrza wciąż nie wróciły do normy. Aby ocenić, jak daleko zaszły niepożądane zmiany, kilka lat temu pobrano wymazy ze ścian jaskini. Jak można było przewidzieć, w miejscach szczególnie popularnych wśród turystów różnorodność mikroorganizmów była wyjątkowo duża, zaś pobrany materiał zawierał nawet bakterie potencjalnie groźne dla człowieka. Szczególną uwagę badaczy przykuł jednak gatunek zabarwionego na czarno grzyba, który zaczynał bezpośrednio zagrażać cennym malowidłom. W odpowiedzi na zagrożenie badacze rozpoczęli intensywną akcję usuwania niechcianego gościa. Początkowo przynosiła ona oczekiwane rezultaty, lecz po pewnym czasie uświadomiono sobie, że pomimo zabicia grzyba, na ścianach groty pozostawały resztki melaniny - pigmentu odpowiedzialnego za ciemne zabarwienie mikroorganizmu. Na tym jednak nie koniec złych wieści... Najnowsze badania wykazały, że środki zastosowane do zwalczenia niechcianych mikroorganizmów stały się w dużym stopniu nieskuteczne. Jest to efektem narastającej oporności mikroorganizmów, lecz także budowy związku używanego do dezynfekcji. Rozpada się on na łatwo przyswajalne związki azotu i węgla, przez co, zamiast niszczyć bakterie i grzyby, staje się dla nich... pożywką. Jeden z naukowców zaangażowanych w najnowsze badania, Claude Alabouvette, podsumowuje: teraz sami się zastanawiamy, co jest bardziej niebezpieczne: leczenie czy zaniechanie leczenia. Podobnych wątpliwości nie ma jednak Robert J. Koestler, ekspert z zakresu konserwacji obiektów muzealnych: myślę, że [zaniechanie działania] to zły pomysł, ponieważ nawet jeżeli naukowcy znajdą sposób na zabicie grzyba, melanina wciąż będzie zanieczyszczała ściany. Prawdopodobnie nikt nie potrafi przewidzieć, co uczynią naukowcy. Pozostaje jednak mieć nadzieję, że bezcenna zawartość jaskini w Lascaux zostanie uratowana.
  11. Nowy rodzaj powłoki antybakteryjnej, aktywowanej za pomocą najprostszych źródeł światła, został opracowany przez badaczy z University College London. Innowacyjny materiał może znaleźć zastosowanie m.in. w szpitalach oraz w zakładach produkcji żywności. Unikalne właściwości powłoki są zasługą wykorzystania tlenku (IV) tytanu. Jego aktywność antybakteryjna jest znana od lat, lecz do aktywacji wymaga on światła ultrafioletowego. Utrudnia to stosowanie tego związku, ponieważ stosowanie lamp UV w obecności ludzi jest wysoce niewskazane, a wysyłane przez nie promieniowanie może uszkadzać wiele rodzajów tworzyw. Aby rozwiązać problemy związane ze stosowaniem tlenku (IV) tytanu, badacze zastosowali azot. Jego dodatek umożliwia aktywację antybakteryjnej powierzchni dzięki użyciu światła widzialnego. Oznacza to, że powierzchnie pokryte nowym typem powłoki mogą aktywnie niszczyć mikroorganizmy np. pod wpływem światła dziennego lub standardowych żarówek i świetlówek. W oczywisty sposób zwiększa to wygodę i bezpieczeństwo procesu dezynfekcji. Wstępne badania wykazały, że wynalazek jest w stanie zabić 99,99% bakterii E. coli znajdujących się na jego powierzchni. Planowane jest także sprawdzenie, czy okaże się on równie skuteczny w walce z bakteriami gronkowca złocistego (S. aureus) opornymi na jeden z antybiotyków, metycylinę. Mikroorganizmy te są jednym z najważniejszych źródeł zakażeń szpitalnych, przez co walka z nimi jest jednym z priorytetów służby zdrowia. Najbardziej oczywistym zastosowaniem materiału wydaje się być używanie go w szpitalach. Niewykluczone jednak, że zostanie on wykorzystany także do pokrywania przedmiotów codziennego użytku, takich jak klawiatury komputerowe lub telefony.
  12. Płyn pęcherzykowy, który znajduje się wewnątrz pęcherzyka jajnikowego i otacza komórkę jajową, nie jest, jak wcześniej sądzono, sterylny. Zjawisko może obniżać skuteczność technik wspomaganego rozrodu (ART – Assisted Reproduction Technology). Dr Christine Knox, mikrobiolog z Politechniki w Queensland, uważa, że odkrycie jej zespołu pomoże w zwiększeniu liczby ciąż. Wg niej, bakterie odpowiadają za przypadki niepłodności bez wyraźnej przyczyny. Wraz ze specjalistami z kliniki leczenia niepłodności w Wesley Hospital Knox badała płyn pęcherzykowy otaczający jajeczka pobrane z jajników 31 kobiet przechodzących zabiegi ART. W 21 próbkach znaleziono bakterie. Wyniki potwierdzono w ramach większego studium, które zostało sfinansowane przez The Wesley Research Institute. Tym razem zbadano płyn pęcherzykowy 148 kobiet, a rezultaty były jeszcze bardziej zaskakujące: bakterie znaleziono aż u 147 pań. Dalsze testy wykazały, że dość często bakterie dostawały się do płynu z niższych odcinków dróg rodnych podczas zabiegu pozyskiwania jajeczek, czyli podczas punkcji przezpochwowej pod kontrolą USG (po raz pierwszy odnotował to już w 1994 r. prof. Peter Braude ze Szpitala św. Tomasza w Londynie). Co jednak ważniejsze, w 52 przypadkach ustalono, że w płynie znajdują się bakterie nieobecne w dolnych partiach układu rozrodczego. Knox uważa, że to właśnie one zmniejszają prawdopodobieństwo ciąży. U chorych, u których doszło do skolonizowania płynu pęcherzykowego przez drobnoustroje, wskaźnik ciąż spadał do 25%, podczas gdy u kobiet niezakażonych podczas pozyskiwania jaj szanse na sukces wynosiły aż 50%. W grupie z bakteriami problemy zaczynały się już podczas zapładniania. Udawało się pozyskać mniej embrionów do zaimplantowania. Obecnie zespół pracuje nad wytypowaniem szczepu bakteryjnego, który sabotuje wysiłki lekarzy. Gdyby się to udało, pod kątem ich obecności można by w przyszłości prowadzić badania przesiewowe. Mikrobiolodzy uważają, że ryzyko skażenia płynu pęcherzykowego bakteriami wzrasta w związku z kilkoma czynnikami: 1) czasem niepłodności przed procedurą ART, 2) w wyniku przeszłych zabiegów ART z wykorzystaniem punkcji przezpochwowej oraz 3) u osób z historią uszkodzeń jajników.
  13. W górnej stratosferze odkryto trzy nieznane gatunki bakterii, które nie tylko są wyjątkowo odporne na oddziaływanie promieniowania ultrafioletowego, ale najwyraźniej pochodzą spoza Ziemi. Nowym mikrobom nadano już nazwy: Janibacter hoylei (od astrofizyka Freda Hoyle'a), Bacillus isronensis (od Indian Space Research Organization, która wdrożyła eksperymenty z balonami) oraz Bacillus aryabhata (na cześć matematyka i astronoma hinduskiego, który żył na przełomie V i VI wieku; tak samo został też ochrzczony pierwszy satelita ISRO). Balon wystartował z Hyderabad w Indiach. Wyposażono go w 16 cylindrów ze stali nierdzewnej, które zanurzono w ciekłym neonie, by uzyskać efekt kriopompy. Na różnych wysokościach – od 20 do 40 km - pobrano próbki i na spadochronie wysłano je na dół. Po przejrzeniu zawartości znaleziono 12 kolonii bakteryjnych i 6 utworzonych przez grzyby. W przypadku dziewięciu stwierdzono ponad 98-proc. podobieństwo do gatunków zamieszkujących Ziemię. Trzy gatunki bakterii uznano jednak za kompletną nowość, na razie jednak nie wiadomo, skąd przybyły. PVAS-1 (Janibacter hoylei), B3 W22 (Bacillus isronensis) i B8 W22 (Bacillus aryabhata) są w dużo większym stopniu odporne na działanie promieni UV niż ich najbliżsi filogenetycznie krewni. To drugi tego typu eksperyment ISRO, czyli Indyjskiej Organizacji Badań Kosmicznych. Pierwszy przeprowadzono w 2001 r. Mimo że przyniósł dobre wyniki, postanowiono go powtórzyć z zachowaniem szczególnej ostrożności, by wyeliminować jakiekolwiek ziemskie zanieczyszczenia.
  14. Naukowcy z Uniwersytetu Yeshiva zidentyfikowali grupę związków, które blokują aktywność bakterii, lecz, w przeciwieństwie do typowych antybiotyków, nie prowadzą do wytworzenia przez nie oporności na leczenie. Jeżeli właściwości preparatu są tak dobre, jak zapowiadają jego odkrywcy, możemy stać się świadkami przełomu w leczeniu chorób bakteryjnych. Pomysł na nową terapię opiera się na wykorzystaniu zjawiska tzw. wykrywania kworum (ang. quorum sensing). Polega ono na tym, że mikroorganizmy współistniejące na określonym obszarze wysyłają do otoczenia substancje zwane autoinduktorami, pełniącę funkcję chemicznych nośników informacji o obecności innych komórek w otoczeniu. Jeżeli poziom tych związków przekroczy określony poziom, mikroorganizmy uruchamiają serię przemian pozwalających na aktywację tzw. wirulencji, czyli zdolności do ataku na organizm gospodarza. Enzymem odpowiedzialnym za wytwarzanie autoinduktorów jest białko zwane MTAN. Uznano w związku z tym, że zablokowanie aktywności tej proteiny powinno zaburzać wykrywanie kworum. Oznaczałoby to, że bakterie potraktowane lekiem blokującym jej aktywność powinny utracić zdolność do wywołania choroby. Aby ustalić, jaki lek powinien być stosowany w celu zablokowania MTAN, naukowcy użyli komputerów. Dzięki specjalnemu programowi odtworzono strukturę enzymu, a dokładniej: jego stanu przejściowego, czyli kompleksu substratu (chemicznego "surowca") z białkiem. Zidentyfikowano w ten sposób około dwudziestu związków, które mogłyby dopasować się do cząsteczki MTAN w stanie przejściowym i zablokować jej aktywność. Swoje przypuszczenia naukowcy przetestowali na bakteriach Vibrio cholerae, odpowiedzialnych za cholerę, a także na szczepie 0157:H7 bakterii E. coli, odpowiedzialnym za liczne zatrucia pokarmowe. W doświadczeniu wykorzystano trzy związki wytypowane wcześniej jako leki zdolne do blokowania procesu wykrywania kworum. Ku radości badaczy okazało się, że mikroorganizmy utrzymywały stały poziom wrażliwości na nową formę leczenia aż do 26. pokolenia, za życia którego eksperyment zakończono. Ten niezwykle korzystny rezultat skłonił autorów doświadczenia do nazwania przebadanych związków "wiecznymi antybiotykami". Wiele wskazuje na to, że związki blokujące działanie MTAN mogą stać się bardzo skuteczną metodą leczenia zakażeń. Co prawda nie zabijają one bakterii, lecz ich użycie mogłoby pozwolić na powstrzymanie ataku i ułatwić usunięcie intruzów przez układ odpornościowy. Równie optymistycznie brzmi fakt, iż zjawisko wykrywania kworum dotyczy bardzo wielu gatunków bakterii patogennych dla człowieka. Może to oznaczać, że podobną metodę leczenia można by stosować w bardzo wielu przypadkach infekcji.
  15. Choć codziennie mijamy się i "wymieniamy" bakteriami z mnóstwem ludzi, każdy z nas posiada w swojej jamie ustnej unikalną kompozycję mikroorganizmów. Co ciekawe jednak, kolekcja ta nie wykazuje, jak mogłoby się wydawać, żadnych istotnych zróżnicowań w zależności od miejsca zamieszkania. Zależy za to, i to bardzo wyraźnie, od indywidualnych cech biologicznych ich nosicieli. Odkrycia dokonał zespół prowadzony przez Marka Stonekinga, antropologa pracującego dla Instytutu Maxa Plancka. Wraz z kolegami przebadał on bakterie zawarte w ślinie 120 osób zamieszkujących 10 miast na pięciu kontynentach. Ku zaskoczeniu badaczy okazało się, że zdecydowana większość bakterii wyizolowanych z śliny uczestników studium nie podporządkowuje się jakimkolwiek uwarunkowaniom geograficznym. Pomysł na identyfikację pochodzenia lub tożsamości ludzi na podstawie indywidualnych cech flory bakteryjnej wziął się z odkryć dokonanych wcześniej na podstawie analizy genomu Helicobacter pylori, mikroorganizmu odpowiedzialnego za wrzody żołądka. Ponieważ DNA bakterii mutuje szybciej od ludzkiego, badacze uznali (a następnie potwierdzili doświadczalnie), że na podstawie analizy DNA zawartego w komórkach H. pylori wyizolowanych z żołądków ludzi w różnych rejonach świata będzie można odtworzyć... kierunki dawnych migracji ludzkości. Niestety, analiza flory jamy ustnej, choć jest znacznie prostsza technicznie, nie daje równie wiarygodnych wyników. Spośród czternastu tysięcy gatunków bakterii wyizolowanych z śliny uczestników, tylko nieliczne poddają się jakimkolwiek trendom geograficznym. Zaobserwowano za to, że istnieją wyraźne różnice pomiędzy gatunkami i szczepami bakterii zamieszkującymi usta poszczególnych osób, nawet jeśli zamieszkują one blisko siebie. Czy to koniec poszukiwań? Absolutnie nie - badacz postanowił nie składać broni. Jego zdaniem, uzyskanie dodatkowych informacji na temat flory bakteryjnej jamy ustnej człowieka jest możliwe, lecz będzie wymagało wykorzystania bardziej zaawansowanych technik sekwencjonowania DNA. Kluczem będzie odkrycie bakterii, które przenoszą się z pokolenia na pokolenie - z matki na dziecko, lecz nie z jednej osoby na drugą np. poprzez pocałunki i inne sposoby transferu, tłumaczy kierunek swoich dalszych poszukiwań Stoneking. Trzymamy kciuki.
  16. Zakażenie niektórymi wirusami z rodziny Herpesviridae może zapewniać długotrwałą odporność na zakażenia bakteryjne - twierdzą naukowcy z Instytutu Trudeau. Potwierdzają tym samym prawdziwość wcześniejszych odkryć, lecz jednocześnie rzucają na sprawę nowe światło. Pierwsze doniesienia o ochronnym działaniu wirusów z rodziny Herpesviridae opublikowano w maju 2007 roku, a ich autorami byli badacze z Uniwersytetu Waszyngtońskiego kierowani przez dr. Herberta Virgina. Ku zaskoczeniu znacznej części środowiska naukowego stwierdzili oni wówczas, że przewlekła infekcja tymi patogenami zapewnia myszom dożywotnią odporność na zakażenia bakteryjne. Studium przeprowadzone przez badaczy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego obejmowało dwa gatunki: mysiego wirusa cytomegalii (ang. murine cytomegalovirus - MCMV) oraz gammaherpesvirus 68, także zakażającego myszy. Oba są łudząco podobne do ludzkiego wirusa Epstaina-Barr (EBV), którego przewlekłym nosicielem jest niemal każdy człowiek na Ziemi i który może wywołać m.in. mononukleozę zakaźną oraz chłoniak Burkitta - jeden z rodzajów nowotworu układu limfatycznego. Rezultaty uzyskane przez zespół dr. Virgina były na tyle interesujące, że wzięli je pod lupę naukowcy z nowojorskiego Instytutu Trudeau, kierowani przez dr Marcię Blackman. Na podstawie własnego studium ustalili oni, że odpowiedź organizmu na wirusy z grupy Herpesviridae rzeczywiście pozwala na zablokowanie zakażeń różnymi rodzajami bakterii, lecz efekt ten utrzymuje się zaledwie przez kilka miesięcy. Rozbieżność uzyskanych informacji skłoniła naukowców z obu zespołów do wymiany listów, w których podzielili się oni wiedzą i opiniami na temat przedmiotu ich badań. Ich obszerny fragment został opublikowany na łamach czasopisma Viral Immunology. Najważniejszym wnioskiem z korespondencji wydaje się stwierdzenie, iż infekcja wirusowa, choć może powodować oczywiste konsekwencje dla zdrowia człowieka, niewątpliwie może pozwolić organizmowi człowieka na odparcie zakażeń wywołanych przez różne typy bakterii. Badacze z obu instytucji zgadzają się także, że konieczne jest przeprowadzenie analogicznych eksperymentów, tym razem z udziałem ludzi. Jeżeli potwierdzą one dotychczasowe przypuszczenia, już niedługo możemy stać się świadkami rozwoju eksperymentalnych szczepionek, które mogłyby skutecznie (choć przejściowo) chronić nas przed wieloma chorobami jednocześnie.
  17. Kozi ser jest wyjątkowo bogatym źródłem dobroczynnych bakterii - twierdzi w swojej pracy doktorskiej naukowiec z Uniwersytetu w hiszpańskiej Grenadzie. To pierwsza tak dokładna analiza flory bakteryjnej wzbogacającej ten smaczny produkt. Autorem studium jest Antonio M. Martín Platero. Badacz przeprowadził szczegółową analizę DNA wyizolowanego z różnych rodzajów koziego sera wytwarzanego w trzech komarkach Andaluzji (odpowiedniki polskich powiatów): Aplujarra oraz Jayena, należących do prowincji Granada, oraz Aracena, leżącej w prowicji Huelva. Zdaniem naukowca, zebrane informacje mogą mieć znaczący wpływ na doskonalenie procesu produkcji mlecznych smakołyków, a także pomogą poprawić ich właściwości zdrowotne. Analiza DNA wykazała, że w każdym gramie andaluzyjskich specjałów znajduje się od 107 do 109 komórek bakteryjnych, przy czym bakterie kwasu mlekowego stanowią od 65 aż do 99 procent tej puli. Zdaniem dr. Platero jest to istotne, gdyż mogą [one] być szczególnie korzystne dla ludzkiego zdrowia, ponieważ powodują fermentację laktozy, obniżają pH i w ten sposób blokują rozwój patogennych [czyli szkodliwych - red.] mikroorganizmów. Gatunki, których przedstawiciele znajdowali się w kozim serze wyjątkowo w wyjątkowo dużych ilościach, to Lactobacillus paracasei, Lb. plantarum, a także Lactococcus lactis, spotykany zwykle w jogurtach, a nie w serach. Hiszpański badacz zauważa oprócz tego, że przedstawiciele wielu spośród zidentyfikowanych gatunków wytwarzają znaczne ilości bakteriocyn - wyjątkowo silnych toksyn działających wybiórczo na określone rodzaje mikroorganizmów, lecz całkowicie neutralnych dla człowieka. Podobne analizy, choć należą do zajęć wyjątkowo żmudnych, mogą mieć ogromne znaczenie dla optymalizacji produkcji sera. Pozwalają one na skomponowanie flory bakteryjnej o idealnym składzie, którą następnie zaszczepia się (czyli, mówiąc fachowo, inokuluje) mieszankę, z której ma powstać ser. Oprócz uzyskania wyjątkowego smaku mlecznego specjału możliwe jest także dodanie mikroorganizmów, które dzięki swojej obecności i wytwarzanym przez siebie charakterystycznym substancjom sprawią, że spożywanie serów będzie nie tylko przyjemne, lecz także wyjątkowo korzystne dla naszych organizmów.
  18. Naukowcy z Uniwersytetu Teksańskiego zidentyfikowali białko, które pomaga wielu bakteriom na uniknięcie szkodliwego działania antybiotyków. Co ciekawe, odkryta proteina przypomina swoją aktywnością cząsteczki spotykane zwykle w komórkach znacznie bardziej złożonych organizmów. Opisywaną molekułę, nazwaną HipA, odkryto w komórkach pospolitej pałeczki okrężnicy (Escherichia coli), lecz jej obecność stwierdzono także u wielu innych gatunków bakterii. Jak donoszą badacze z Teksasu, posiada ona zdolność do tymczasowego zablokowania podziałów komórkowych, co może pomagać mikroorganizmom w niekorzystnych momentach, np. w trakcie antybiotykoterapii. W normalnych warunkach aktywność HipA jest stale blokowana przez drugie białko, nazwane HipB, lecz pojedyncze komórki wymykają się spod jego kontroli i zapadają w stan nazwany "odrętwieniem" (ang. dormancy). Odkrycie tego zjawiska może mieć istotny wpływ na rozwój nowych terapii zwalczających uporczywe, oporne na leczenie infekcje. Aby antybiotyk działał, bakterie muszą rosnąć. Odrętwienie to wszystko zatrzymuje, pozwalając niektórym bakteriom na przetrwanie leczenia, tłumaczy jeden z autorów badania, prof. Richard Brennan. Rzeczywiście, działanie tej grupy leków jest skierowane głównie na blokowanie namnażania bakterii, lecz często nie radzą sobie one z niszczeniem komórek o obniżonej aktywności podziałowej. Na szczęście wiele wskazuje na to, że zablokowanie HipA może być kluczem do pokonania tej niedogodności. Jak donosi zespół prof. Brennana, odkryte białko ma charakter tzw. kinazy treoninowo-serynowej - proteiny zdolnej do przyłączania grup fosforanowych do cząsteczek innych białek i regulowania w ten sposób ich aktywności. Jest to dość zaskakujące, bo molekuły tego typu spotykane są zwykle w komórkach organizmów znacznie bardziej złożonych od bakterii. Amerykańscy naukowcy są przekonani, że zablokowanie HipA powinno być skutecznym sposobem na ominięcie zjawiska oporności na antybiotyki. Jeśli powstrzymasz działanie HipA, zwyczajnie nie będzie odrętwienia, tłumaczy prof. Brennan. Czy mają rację, przekonamy się, jeśli zostaną odkryte leki zdolne do blokowania tej nietypowej proteiny.
  19. Dodanie dosłownie szczypty kory magnolii do miętusów lub gumy do żucia eliminuje większość mikroorganizmów odpowiadających za nieświeży oddech.W większości przypadków pojawia się on w sytuacji, gdy bakterierozkładają w ustach białka, w wyniku czego tworzą się związkizawierające siarkę. Ludzie często narzekają na antybakteryjne płyny do płukania jamy ustnej, ponieważ wywołują one m.in. przebarwienia na zębach. Ekstrakt z kory magnolii jest od stuleci wykorzystywany w medycynie chińskiej. Za jego pomocą zwalcza się ból głowy, gorączkę oraz stres. Współczesne badania ujawniły, że skutecznie niszczy bakterie, nadaje się do leczenia wrzodów i co bardzo ważne – wykazuje niską toksyczność, a więc powoduje niewiele efektów ubocznych. Naukowcy pracujący dla Wrigleya postanowili sprawdzić, czy magnolia poradzi sobie z bakteriami odpowiedzialnymi za halitozę i czy można ją wykorzystać jako dodatek do gum i cukierków. Zespół Minmina Tana odkrył, że ekstrakt silnie oddziałuje na 3 szczepy bakteryjne. Testy laboratoryjne wykazały, że w ciągu 5 minut słodycze z dodatkami zabijały 99,9% bakterii (Journal of Agricultural and Food Chemistry). Kiedy przeprowadzono badania na 9 pracownikach Wrigleya, uzyskano mniej spektakularne rezultaty, dalej jednak były one istotne. W ciągu 30 min cukierki unieszkodliwiały ponad 61% bakterii wywołujących halitozę. To wynik porównywalny z osiąganym przy zastosowaniu płynu do płukania ust. Miętówki bez dodatku kory magnolii eliminują tylko 3,6% bakterii. Guma działała słabiej niż cukierki. Wskutek jej żucia po 40 minutach znikało 43% "winnych". Balonówka bez ekstraskładnika eliminowała jedynie 18% monitorowanych bakterii. Ekstrakt pomagał też w zwalczaniu bakterii wywołujących próchnicę. Minie jednak sporo czasu, zanim magnoliowe słodycze trafią do sprzedaży...
  20. Choć bakterie w ogóle nie kojarzą się z pogodą, mają z nią wiele wspólnego. To również od nich zależy, co ujrzymy za oknem po przebudzeniu: słońce, śnieg czy strugi deszczu. Wcześniej wykazano, że uniesione w górę atmosfery, stymulują tworzenie się chmur, teraz szwedzcy naukowcy udowodnili, że nie odrywając się nawet od ziemi, mogą prowokować opady za pomocą detergentów. Barbara Nozière i zespół z Uniwersytetu Sztokholmskiego przypuszczali, że wydzielane przez wiele gatunków bakterii surfaktanty (związki powierzchniowo czynne) wpływają na pogodę. Zazwyczaj są one wykorzystywane podczas transportu związków odżywczych przez błonę komórkową, ale Szwedzi zauważyli również, że przełamują napięcie powierzchniowe wody lepiej od jakiejkolwiek innej naturalnej substancji. W związku z tym zaczęli podejrzewać, że gdyby detergenty te znaleziono w chmurach, byłyby one w stanie oddziaływać na proces tworzenia się kropli. Badacze pobrali próbki powietrza znad regionów nadbrzeżnych, oceanu, lasów i dżungli 3 krajów: Brazylii, Szwecji oraz Finlandii. Okazało się, że we wszystkich występowały niewielkie ilości detergentów. Nozière utrzymuje, że bakterie sprawiają, że atmosfera naszej planety jest stale aktywna i zdrowa. Przypuszcza także, że mikroorganizmy wykształciły w toku ewolucji umiejętność wywoływania deszczu, by zwiększyć swoje szanse na przeżycie. W przyszłości trzeba się będzie dowiedzieć, w jaki sposób bakteryjne surfaktanty dostają się na takie wysokości. Jak zaznacza Andi Andreae z Instytutu Chemii Maxa Plancka w Moguncji, związki bakteryjne mogą się dołączać do cząsteczek unoszonych z powierzchni ziemi wraz z wiatrem. Trzeba jednak pamiętać, że tylko niewielka ich część dolatuje do chmur.
  21. Zakażenie wewnątrzmaciczne jest jedną z najczęstszych przyczyn samoistnych poronień. Co ciekawe jednak, w wielu przypadkach, pomimo oczywistych symptomów infekcji, niemożliwe jest wyhodowanie i zidentyfikowanie bakterii odpowiedzialnych za ten stan. Badacze z Uniwersytetu Yale opracowali jednak metodę, która pozwala na ustalenie przyczyny choroby, gdy tradycyjne techniki zawodzą. Stosowane obecnie sposoby identyfikacji bakterii opierają się na pobraniu płynu owodniowego, którym otoczony jest płód. Pobrany materiał jest przenoszony na płytki hodowlane, na których próbuje się wyhodować bakterie odpowiedzialne za stan zapalny. Niestety, aż w 60% przypadków testy takie kończą się niepowodzeniem. Nowym pomysłem na ustalenie gatunku odpowiedzialnego za infekcję i związany z nią stan zapalny są przesiewowe testy genetyczne. Po uzyskaniu wstępnego wyniku, jest on weryfikowany za pomocą analizy proteomicznej, czyli poszukiwania w płynie owodniowym białek charakterystycznych dla danej grupy bakterii, a także badań histologicznych, polegających na obserwacji mikroskopowej pobranego od kobiety materiału. Co ciekawe, w wielu przypadkach okazywało się, że zakażenie macicy nie ogranicza się do pojedynczego gatunku bakterii. Zamiast tego, autorzy metody stwierdzali obecność różnorodnych populacji mikroorganizmów, spośród których wielu nie udaje się wykryć za pomocą tradycyjnych metodami, ponieważ nie istnieją skuteczne metody ich hodowli in vitro. Niezwykle interesujący jest fakt, że jednym z gatunków powodujących zakażenia wyjątkowo często są mikroorganizmy zamieszkujące zwykle... jamę ustną. Najważniejszym gatunkiem z tej grupy jest Fusobacterium nucleatum, znany ze swoich zdolności do powodowania różnorodnych komplikacji zdrowotnych po przedostaniu się do krwiobiegu. Ponieważ hodowla nie zawsze umożliwia odnalezienie wszystkich bakterii obecnych w płynie owodniowym, oznacza to potrzebę opracowania nowych metod detekcji - tłumaczy istotę eksperymentu jego autor, dr Yiping Han z Case Western Reserve University. Badacz dodaje: jest także istotne, by zidentyfikować, który zarazek powoduje infekcję i zapalenie prowadzące do poronienia, tak, aby rozpocząć stosowanie antybiotyków na wczesnym etapie rozwoju tego patofizjologicznego ciągu zdarzeń.
  22. Niezwykłe włókniste twory, uformowane w wyniku wielu lat rozwoju mikroorganizmów, odnaleźli badacze z Penn State University w czeluściach jednej z włoskich jaskiń. Wchodzące w skład kolonii komórki mogą być jednymi z najwolniej wzrastających form życia na Ziemi. Odkrycia dokonano około pół kilometra pod ziemią, w jaskiniach należących do systemu Frasassi. Miejsce to jest bogate w związki siarki, co stwarza dogodne warunki dla niektórych typów organizmów, lecz lodowata woda wypełniająca jaskinie oraz znacznie obniżona zawartość tlenu znacznie spowalniają rozwój wszelkich komórek. Kolonie, będące formą tzw. biofilmów, zauważyli speleolodzy badający okoliczne formy geologiczne. Po konsultacji z przełożonymi zostali poproszeni o pobranie próbek zaobserwowanych nici. Przeprowadzone badania przyniosły bardzo interesujące rezultaty. Nie odnaleźliśmy żadnych sekwencji [DNA] znanych z organizmów zdolnych do wytwarzania metanu lub jego utleniania - ujawnia dr Jennifer L. Macalady, jedna z badaczek zaangażowanych w projekt. Jest to dość nietypowe, gdyż w jaskiniach bogatych w siarkę mikroorganizmy z tej grupy są zwykle dość liczne. Badacze oceniają, że brak mikroorganizmów metanowych wynika z charakteru chemicznego skał znajdujących się poniżej jaskiń systemu Frasassi. Zwykle w podobnych jaskiniach źródłem siarki są pokłady ropy naftowej i gazu ziemnego, zawierające także metan. We Włoszech, dla odmiany, siarka pochodzi najprawdopodobniej z silnie rozbudowanej warstwy gipsu. Szczegółowe analizy wykazały, że odnalezione biofilmy są złożone z bakterii oraz archeanów, najprymitywniejszych organizmów na Ziemi. Aż połowa tych ostatnich wykazywała wiele cech charakterystycznych dla swoich krewniaków żyjących w głębinach mórz. Jest to bardzo istotne, gdyż wiele informacji na temat archeanów, takich jak np. sposób ich odżywiania, jest dla badaczy niejasnych. Być może badanie próbek przywiezionych z Włoch umożliwi zebranie dodatkowych informacji na temat tych prostych form życia. Szczególne zainteresowanie specjalistów z Penn State University wzbudził nietypowy, nitkowaty kształt kolonii. Nie wiemy, dlaczego przyjmują one właśnie taki kształt, przyznaje dr Macalady. Mikroorganizmy wchodzące w ich skład wydzielają jakiś rodzaj lepiku lub pozakomórkowego polimeru - śluzu, którzy utrzymuje je razem. Ponad wszelką wątpliwość ustalono natomiast, że mikroorganizmy odkryte w jaskiniach Frasassi rozwijają się wyjątkowo wolno, lecz są za to w stanie utrzymać się przy życiu w wyjątkowo ubogim w energię miejscu. Szczegółowe testy wykazały, że pojedynczy sznur o długości 1-2 metrów wzrasta nawet do dwóch tysięcy lat. Nie licząc tego miejsca, organizmy wzrastające tak wolno żyją na Ziemi najprawdopodobniej wyłącznie na dnie najgłębszych mórz i oceanów. Na najbliższe miesiące zaplanowana jest kolejna ekspedycja, której celem będzie pobranie próbek biofilmu z największej możliwej głębokości.
  23. O tym, że na najlepszym lekiem na przeziębienie jest sen, mówi się od wielu pokoleń. Pomysłowe eksperymenty przeprowadzone w dzisiejszych czasach potwierdzają ponad wszelką wątpliwość, że... warto słuchać starszych. Prawdziwość hipotezy o dobroczynnym działaniu snu na naszą odporność potwierdzili naukowcy z Uniwersytetu Stanforda. Do swoich badań wykorzystali niepozorne muszki owocówki (Drosophila melanogaster), którym wstrzykiwano o różnych porach dnia i nocy porcje chorobotwórczych (także dla człowieka) bakterii z gatunków Listeria monocytogenes oraz Streptococcus pneumoniae. Badania przeprowadzone niedawno przez ten sam zespół potwierdziły, że muszki, u których celowo wywoła się zaburzenia rytmu dobowego, są znacznie bardziej podatne na infekcje od ich towarzyszek pozbawionych tej cechy. Oczywistym wyzwaniem stało się wobec tego określenie, która część dnia lub nocy jest dla układu odpornościowego okresem najbardziej wytężonej pracy. Celem najnowszej serii doświadczeń było zbadanie, w jaki sposób zmiany rytmu dobowego organizmu owada wpływają na aktywność żerną komórek odpornościowych. Proces pochłaniania ciał obcych, zwany fagocytozą, jest jednym z najważniejszych mechanizmów walki z mikroorganizmami nie tylko u muszek, lecz także u ludzi. Nasze wyniki sugerują, że odporność jest silniejsza w nocy, co jest spójne z hipotezą, zgodnie z którą białka odpowiedzialne za rytm dobowy regulują funkcje regeneracyjne organizmu, takie jak niektóre rodzaje odpowiedzi immunologicznej, w czasie, gdy zwierzęta nie są zaangażowane w czynności wymagające dużych nakładów energii, tłumaczy jedna z autorek odkrycia, Mimi Shirasu-Hiza. Ponieważ działanie systemu odpornościowego człowieka i muszki owocówki jest łudząco podobne, z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że podobne zjawisko zachodzi także w naszych organizmach. Odkrycie to jest istotne nie tylko z punktu widzenia terapii chorób zakaźnych, lecz także wielu innych schorzeń, takich jak nowotwory czy choroby neurodegeneracyjne. O swoim odkryciu naukowcy z Uniwersytetu Stanforda poinformowali na corocznym spotkaniu Amerykańskiego Stowarzyszenia Biologii Komórkowej w San Francisco.
  24. Zaledwie dziesięć gramów gumy arabskiej dziennie wystarcza, by znacząco pobudzić rozwój korzystnej flory bakteryjnej przewodu pokarmowego. O wynikach badań nad substancją donosi najnowszy numer czasopisma British Journal of Nutrition. Autorami badania są naukowcy pracujący dla firmy Kerry, jednego z największych na świecie producentów suplementów diety i dodatków do żywności. Ich zdaniem wystarczą cztery tygodnie przyjmowania tego naturalnego składnika, by znaczaco podnieść poziom pożytecznych bakterii z rodzajów Bifidobacterium, Lactobacillus oraz Bacteroides. Guma arabska jest popularnym dodatkiem do żywności, zarejestrowanym w Unii Europejskiej i oznaczonym symbolem E414. Jest to naturalny, zasuszony sok z niektórych gatunków akacji. Jest stosowana w celu zagęszczenia, stabilizacji i emulgacji (ułatwienia wzajemnego mieszania się związków, które normalnie nie łączą się ze sobą) wielu produktów spożywczych. Substancja ta należy do tzw. prebiotyków, czyli produktów nietrawionych przez organizm człowieka, lecz wykazujących pozytywny wpływ na korzystną florę bakteryjną organizmu człowieka. W eksperymencie badaczy z firmy Kerry wzięło udział 54 zdrowych ochotników. Średni wiek uczestników testu wynosił 30,9 roku. Podzielono ich na cztery grupy, w których przyjmowano 5, 10, 20 lub 40 gramów gumy arabskiej zawieszonej w wodzie. Część badanych przyjmowała także samą wodę, która służyła jako "pusta" próba, czyli odpowiednik placebo stosowanego podczas testowania leków. Eksperyment wykazał, że optymalną dawką E414, stymulującą rozwój "dobrych" bakterii i hamujacą wzrost szkodliwych mikroorganizmów z rodzaju Enterococcus, jest 10 gramów dziennie. Dwoma grupami, które reagowały na tę substancję wyjątkowo intensywnym wzrostem, były pożyteczne dla człowieka bifidobakterie oraz mikroorganizmy z rodzaju Lactobacillus. Uzyskane wyniki wykazują tym samym przewagę gumy arabskiej w stosunku do inuliny - suplementu używanego wcześniej jako jeden z podstawowych prebiotyków. Autorzy badania dodają jeszcze jedną istotną informację związaną z odkryciem: biorąc pod uwagę jego właściwości jako składnika mas wchodzących w skład pożywienia, dodatek ten będzie atrakcyjnym składnikiem żywności funkcjonalnej. Ustalenie, do jakiego stopnia będzie prezentował inne właściwości istotne z punktu widzenia fizjologii, wciąż czeka na odpowiednie badania.
  25. Kobiety mają na dłoniach więcej różnych gatunków bakterii od mężczyzn. Ku swojemu zdziwieniu naukowcy z University of Colorado stwierdzili, że na ludzkich dłoniach w ogóle bytuje więcej mikroorganizmów niż dotąd przypuszczano. Sekwencjonowanie genów ujawniło, że przeciętna "łapka" to dom dla 150 różnych gatunków bakterii (Proceedings of the National Academy of Sciences). Flora bakteryjna poszczególnych osób nie jest, oczywiście, taka sama. Amerykanie mają nadzieję, że dzięki ich badaniom uda się ustalić, jak wygląda tzw. stan wyjściowy i jakie zmiany wiążą się z określonymi jednostkami chorobowymi. Podkreślają, że większość bakterii skórnych po prostu tu mieszka, inne sprzyjają zdrowiu tego organu, a tylko nieliczne są patogenami. Nie wiemy jednak, jak różnice w liczebności poszczególnych populacji wpływają na zdrowie ani czy niektóre gatunki są lepsze od innych. W ramach eksperymentu zespół doktora Noaha Fierera przyjrzał się dłoniom 51 osób. Odnaleziono na nich ponad 4700 gatunków bakterii, a tylko 5 występowało u wszystkich ochotników! Co więcej, jedynie 17% pojawiało się na prawej i lewej dłoni tej samej osoby. Wg Fierera, większe zróżnicowanie flory bakteryjnej u kobiet może się wiązać z kwasowością skóry. U mężczyzn pH jest niższe, co utrudnia bakteriom życie. Niewykluczone też, że kluczowym czynnikiem są różnice w działaniu gruczołów potowych, łojowych lub hormonów. Poza tym płcie gustują w innych kosmetykach. Mycie rąk nie wpływało za bardzo na skład flory bakteryjnej. O ile po potraktowaniu mydłem i wodą liczebność niektórych gatunków spadała, o tyle inne czuły się po tym zabiegu jeszcze lepiej. Najbardziej spektakularne efekty przynosiło mycie za pomocą preparatów antybakteryjnych, które brały na cel najgroźniejsze mikroorganizmy. Mimo że tak o nie dbamy, na dłoniach znajduje się 3-krotnie więcej bakterii niż na przedramionach i łokciach, jest ich nawet więcej niż w jamie ustnej czy jelicie grubym.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...