Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'akcje' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 19 wyników

  1. Z raportu, jaki Apple złożył Komisji Giełd (SEC), wynika, iż sześciu najważniejszych menedżerów firmy otrzyma po 150 000 akcji każdy. Obecnie taki pakiet jest warty około 60 milionów USD. Wspomniani menedżerowie dostaną połowę akcji w czerwcu 2013, a drugą połowę w marcu 2016. Oczywiście pod warunkiem, że będą wówczas pracowali dla Apple'a. Gdy odbiorą przyznane im akcje wartość papierów może być znacząco różna od ich obecnej ceny. Nagrodzeni menedżerowie to prezes ds. finansowych Peter Oppenheimer, główny prawnik Apple'a Bruce Sewell oraz wiceprezesi Scott Forstall (odpowiedzialny za dział produkcji oprogramowania dla iPhone'a), Philip Schiller (szef działu marketingu), Bob Mansfield (kieruje inżynierami tworzącymi sprzęt) oraz Jeffrey Williams (odpowiedzialny za działalność operacyjną). Obecny dyrektor wykonawczy Apple'a, Tim Cook, otrzymał w sierpniu, gdy przejął obowiązki z rąk Steve'a Jobsa, opcje na milion akcji. Będzie mógł je odebrać w sierpniu 2015 roku i sierpniu 2021 roku. Akcje przeznaczone dla Cooka są obecnie warte około 400 milionów dolarów.
  2. Mniejsza różnorodność czasowników i rzeczowników w raportach finansowych może pomóc w wychwyceniu bańki spekulacyjnej. Kiedy język używany przez analityków i dziennikarzy staje się coraz bardziej podobny, rynek akcji jest prawdopodobnie przeszacowany. Po zbadaniu 18 tys. artykułów opublikowanych na witrynach internetowych The New York Timesa, BBC oraz Financial Timesa naukowcy z Uniwersyteckiego College'u Dublińskiego stwierdzili, że przed pojawieniem się bańki spekulacyjnej czasowniki i rzeczowniki wykorzystywane przez komentatorów finansowych upodobniają się do siebie, a tuż po jej pęknięciu dochodzi do zróżnicowania języka. Nasze analizy pokazują, że trendy w używaniu słów przez dziennikarzy ekonomicznych są ściśle skorelowane ze zmianami w najważniejszych indeksach giełdowych: DJI, NIKKEI-225 i FTSE-100 – podkreśla prof. Mark Keane. Sporządzając dzięki modelowi komputerowemu wykres dystrybucji słów wykorzystywanych w raportach finansowych publikowanych online w latach 2006-2010, byliśmy w stanie zidentyfikować coś, co nazywamy konwergencją czasowników i rzeczowników […]. Nasze studium pokazuje, że reporterzy unifikowali język – posługując się sformułowaniami w rodzaju "akcje znowu drożeją" czy "odnotowano nowe szczyty" – w miarę jak ich komentarze stawały się jednakowo pozytywne przed krachem z 2007 roku. Keane dodaje, że reporterzy odnosili się też do mniejszej niż zwykle liczby zdarzeń rynkowych. Profesor uważa, że skupiali się po prostu na zestawie kilku szybko rosnących akcji. Aaron Gerow, jeden ze współautorów raportu, dywaguje, że skoro Google może przewidywać sprzedaż samochodów na postawie najczęstszych wyników wyszukiwania, a system rekomendacji książek i płyt Amazona bazuje na łączeniu tytułów/kategorii przeglądanych i kupowanych produktów, czemu nie wsłuchiwać się w język komentatorów finansowych, by wspomóc przewidywanie rynków akcji.
  3. David Einhorn znany menedżer funduszu hedgingowego Greenlight Capital, który jest jednym z udziałowców Microsoftu, wezwał Steve'a Ballmera do ustąpienia ze stanowiska. Einhorn już pod koniec 2008 roku oświadczył, że jego fundusz wstrzymuje inwestycje w akcje Microsoftu do czasu, aż koncern nie zacznie zachowywać się rozsądnie. Wówczas Einhorn oświadczył: „prezes [Microsoftu - red.] to mądry i bardzo bogaty człowiek. Być może jest już tak bogaty, że ma większe aspiracje niż tylko uczynienie akcjonariuszy Microsoftu bogatszymi. Dlatego też wstrzymujemy inwestycje w akcje Microsoftu i będziemy inwestowali w te firmy, których zarząd przynajmniej wydaje się działać na korzyść akcjonariuszy. Teraz jego cierpliwość najwyraźniej się wyczerpała. Jego [ballmera - red.] ciągła obecność to największe obciążenie dla akcji Microsoftu - powiedział Einhorn na corocznej Ira Sohn Investment Research Conference. Menedżer dodał, że Ballmera powinien dać szansę komuś innemu. Co prawda Greenlight Capital posiada jedynie 0,1% akcji Microsoftu, jednak sam Einhorn jest poważany w kręgach inwestorów. Przed dwoma laty, niedługo przed upadkiem banku Lehman Brohters ostrzegał on, że bank ma zbyt małe rezerwy. Analityk Angela Ashenden z MWD Advisors mówi, że słowa Einhorna nie są zaskoczeniem. Coraz więcej osób jest niezadowolonych z wyników Microsoftu, a koncern nie radzi sobie na rynku internetowym. Coraz częściej jest też mniej innowacyjny od konkurencji. Steve Ballmer został prezesem Microsoftu w 2000 roku. W ciągu ostatniej dekady koncernowi, który przez około 10 lat decydował o kształcie światowego rynku IT wyrosła niezwykle silna konkurencja w postaci Google'a i Apple'a.
  4. The Wall Street Journal dotarł do wewnętrznego dokumentu Facebooka, z którego wynika, że największy portal społecznościowy świata i główny konkurent Google'a na rynku najczęściej odwiedzanych witryn, może trafić na giełdę jeszcze w bieżącym roku. We wspomnianym raporcie szefostwo Facebooka informuje obecnych inwestorów, że przewiduje iż wkrótce ich liczba w przynajmniej jeden z pięciu typów udziałów przekroczy 499. Gdy tak się stanie firma, nawet jeśli jej akcje nie znajdą się w publicznym obrocie, będzie musiała ujawniać swoje wyniki finansowe i zarobki menedżerów. Musi ona zarejestrować się amerykańskiej komisji giełd (SEC) jako firma raportująca w ciągu 120 dni od końca roku kalendarzowego, w którym przekroczono wspomnianą liczbę 499 inwestorów. Najczęściej przedsiebiorstwa, które mają taki obowiązek, decydują się jednocześnie na debiut giełdowy. Oznacza to, że Facebook powinien zadebiutować nie później niż 30 kwietnia przyszłego roku. Jeszcze niedawno jeden z menedżerów Facebooka mówił, że portal może trafić do publicznego obrotu przed końcem 2012 roku. Jednak błyskawiczny wzrost jego szacowanej wartości - z 10 miliardów w połowie 2009 roku do obecnych 50 miliardów dolarów - skłania obecnych inwestorów oraz kierownictwo do przyspieszenia daty rozpoczęcia notowań giełdowych. Oznacza to bowiem, że publiczna sprzedaż portalu może przynieść im olbrzymie korzyści. Ze zdobytych przez Wall Street Journal informacji wynika też, że w ciągu pierwszych 9 miesięcy ubiegłego roku przychody Facebooka wyniosły 1,2 miliarda dolarów, a dochód zamknął się kwotą 355 milionów. Całoroczny przychód portalu mógł sięgnąć nawet 2 miliardów USD. Na razie nie wiadomo, dlaczego przedstawiciele Facebooka zdecydowali się poinformować potencjalnych inwestorów o możliwości przekroczenia ustanowionego przez SEC limitu liczby inwestujących. Niewykluczone, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest chęć poznania rzeczywistej wartości firmy. Obecnie bowiem można ją oceniać jedynie na podstawie małej ilości akcji sprzedawanych przez byłych i obecnych pracowników Facebooka. Już pojawiły się głosy, że zbliżający się giełdowy debiut portalu będzie przypominał bańkę internetową z początku dekady. Ci, którzy pierwsi kupią akcje, mogą na nich sporo zarobić.
  5. Akcje Apple'a to jedne z najbardziej wartościowych papierów w sektorze IT. Od lat ich ceny zwyżkują i można na nich dobrze zarobić. Dokładnie przed rokiem sprzedawano je po 204,44 USD, obecnie ich cena przekracza 313 dolarów, a od czasu gdy na przełomie lat 1997/1998 Steve Jobs zaczął reformować stojącą na krawędzi bankructwa firmę, cena akcji wzrosła... 100-krotnie. Niewiele przedsiębiorstw może pochwalić się takimi zwyżkami kursu. Dla porównania, w tym samym czasie akcje Microsoftu zyskały na wartości dwukrotnie, cena akcji Intela zwiększyła się o 20%, IBM-a zwiększyły swoją wartość czterokrotnie, podobnie jak akcje Oracle'a. Teraz, jak donosi The Wall Street Journal, prokuratorzy federalni prowadzą postępowanie, mające wyjaśnić, czy nie dochodziło do ujawnienia informacji, które mogły mieć wpływ na kursy. Jak wyjaśnia były szef amerykańskiej Komisji Giełd Paul Atkins, do nielegalnego zjawiska "insider trading" dochodzi wówczas, gdy handlujemy akcjami na podstawie informacji uzyskanej od osoby, o której wiemy, że ma ona obowiązek zachować tę informację w tajemnicy. Działanie takie jest nielegalne, gdyż podejmowanie decyzji na podstawie nieupublicznionych informacji daje przewagę nad innymi graczami na rynku. W USA i wielu innych krajach osoby pracujące w danej firmie mogą kupować jej papiery wartościowe, jednak nie mogą przy tym kierować się informacjami, które nie są publiczne. Dlatego też spoczywa na nich obowiązek poinformowania o przeprowadzonych przez siebie transakcjach w ciągu kilku dni od ich zakończenia. To pozwala na sprawdzenie, czy nie zostały one przeprowadzone nielegalnie. Prokuratorzy podejrzewają, że wiele małych firm doradczych, działających jako konsultanci przy dużych sieciach eksperckich, mogło przekazywać swoim klientom poufne informacje, co z kolei zachęcało ich do kupna akcji Apple'a i prowadziło do zwyżek kursu. Konsultanci mają kontakty np. z fabrykami produkującymi na zlecenie koncernu Jobsa czy z ich dostawcami. Informacje takie są im potrzebne do sprawdzania, jak radzi sobie firma. Jednak niewykluczone, że dane te trafiały następnie do maklerów handlujących akcjami Apple'a, analityków i inwestorów. Ci, dowiadując się wcześniej o nowych produktach czy wielkości składanych zamówień, mogli przewidywać, jak wpłynie to na kursy akcji. Na przykład w ubiegłym tygodniu analityk z firmy RBC Capital Markets wysłał do swoich klientów informację, że w bieżącym kwartale produkcja iPadów wzrośnie, a w 2011 roku zostanie wyprodukowanych 40 milionów tych urządzeń. Stwierdził również, że produkcja obecnej wersji iPada zakończy się w styczniu, a w tym samym miesiącu rozpocznie się produkcja kolejnej wersji. Gdy informacje takie przedostały się do wiadomości publicznej, akcje Apple'a spadły z 308,43 do 306,73 USD. Z kolei gdy kilka tygodni wcześniej firma Rodman & Redshaw ostrzegła swoich klientów, że miesięczna produkcja iPada nie przekroczy znacząco 2 milionów sztuk i informacja taka została upubliczniona, cena akcji spadła z 316,65 do 308,03 USD. Widać więc, jak dużą przewagę daje korzystanie z nieupublicznionych danych. W związku z rozpoczętym śledztwem fundusze hedgingowe i inwestorzy organizują spotkania z urzędnikami SEC i prawnikami, by dowiedzieć się, gdzie przebiega granica, poza którą zaczyna się bezprawne działanie.
  6. Po raz pierwszy od siedmiu lat Steve Ballmer sprzedał należące do siebie akcje Microsoftu. Na rynek trafiły papiery o łącznej wartości 1,3 miliarda dolarów. Z raportu złożonego przed amerykańską komisją giełdową (SEC) dowiadujemy się, że prezes koncernu z Redmond pozbył się około 50 milionów akcji. Do końca bieżącego roku ma on zamiar sprzedać w sumie 75 milionów. W posiadaniu Ballmera jest około 350 milionów akcji Microsoftu o łącznej wartości około 9 miliardów dolarów. Pojawienie się na rynku akcji Ballmera jest tak niezwykłym wydarzeniem, że zostało skomentowane przez Microsoft. Koncern chce zapobiec spekulacjom, iż prezes sprzedaje akcje gdyż dzieje się coś złego. Wybuch takiej plotki mógłby niekorzystnie odbić się na kursie papierów Microsoftu. Sam Ballmer również wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że jest zadowolony z nowych produktów firmy i jej perspektyw. Podkreślił, że sprzedaż akcji spowodowana jest chęcią zdywersyfikowania swojego portfela inwestycyjnego oraz przygotowaniem się do końca roku podatkowego.
  7. Lee Ainslie, szef funduszu hedgingowego Maverick Capital Management twierdzi, że Michael Dell może zechcieć odkupić swoją firmę od inwestorów. Zdaniem Ainsliego Dell jest niezadowolony z obniżającej się ceny akcji firmy, którą założył. Powody do niezadowolenia z kursu akcji może mieć nie tylko Dell. Od dłuższego czasu w mediach słychać głosy o "straconej dekadzie" Microsoftu. Miała się ona rozpocząć około roku 2000, wraz z mianowaniem Steve'a Ballmera na prezesa koncernu. Jednak, jak zauważa Ed Bott z serwisu ZDNet, o podobnym problemie może mówić praktycznie cała branża IT związana z pecetami. Jedynymi wyjątkami są tutaj Google i, przede wszystkim, Apple. Te dwie firmy wyraźnie się wybijają. Bott wyliczył, że gdybyśmy 2 stycznia 2001 roku wydali 1000 dolarów na akcje Microsoftu i inwestowali w nie całą dywidendę, mielibyśmy obecnie 1468 USD. Dziesięcioletni zwrot z inwestycji wyniósłby zaledwie 47%. Tymczasem inwestując taką samą kwotę w akcje Apple'a dysponowalibyśmy dzisiaj kwotą 34 526 USD. Google radziło sobie znacznie gorzej od Apple'a, ale również bardzo dobrze. Tymczasem praktycznie cały przemysł IT - Acer, Asus, Dell, HP, IBM, Sony, Intel czy AMD - bardziej przypominały Microsoft niż Apple'a. Na akcjach HP i IBM-a można było zarobić, odpowiednio, 65 i 70%. Z kolei osoby, które kupiły akcje Intela straciły 20%, AMD mają mniej o 40%. W tym czasie cena papierów Della spadła o 24%, a Sony o 53%. Co ciekawe stagnacja cen akcji ma miejsce, mimo, że niektóre z tych firm notowały jednocześnie rekordowo dobre wyniki finansowe. Stąd też najprawdopodobniej frustracja Michaela Della. Najwyraźniej uznał on, że samodzielnie podejmując decyzje jest w stanie zarządzać firmą znacznie lepiej niż wówczas, gdy musi liczyć się z głosami innych inwestorów.
  8. Fundusz hedgingowy Elliot Associates złożył niespodziewaną ofertę zakupu Novella. Oferuje zań 2 miliardy dolarów, co oznacza, że za każdą akcję proponuje 5,75 USD. To dokładnie o dolara więcej, niż wyniosła cena akcji Novella na wtorkowym zamknięciu. Novell, jeden z największych producentów oprogramowania open source, posiada spore zapasy gotówki, wynoszące aż 991 milionów USD. Oferta Elliot Associates wycenia zatem samą firmę na miliard dolarów. Co prawda Novell ma sporo pieniędzy, jednak jego sytuacja finansowa ciągle się pogarsza. Pomiędzy listopadem 2009 a styczniem 2010 wpływy netto wyniosły 202 miliony dolarów, czyli o 6% mniej niż w analogicznym okresie z lat 2008-2009. Elliot Associates wraz z powiązaną z nim Elliot International mają w sumie 8,5% akcji Novella. Więcej ma tylko Samana Capital L.P. Elliot kupił akcje Novella 5 stycznia po tym, jak przez dłuższy czas przyglądano się temu opensource'owemu producentowi. W oświadczeniu prasowym przedstawiciele Elliota stwierdzili, że Novell od lat bezskutecznie próbuje zdywersyfikować swój biznes i ciągle mu się to nie udaje. Przez to akcje firmy przynoszą właścicielom mniejsze zyski, niż zapewnia rynek. Dlatego też Elliot, który ma 33 lata doświadczenia na rynku inwestycyjnym, chce kupić Novella by przeprowadzić niezbędne przekształcenia i zwiększyć wartość firmy oraz poprawić jej perspektywy rynkowe. Novell to producent cieszącego się niegdyś olbrzymim powodzeniem systemu NetWare oraz chwalonych obecnie Suse Enterprise Linuksa i Novell Identity Managera. Głośną próbą poprawienia swojej sytuacji rynkowej było podpisanie przez Novella umowy z Microsoftem dotyczącej kwestii marketingowych oraz kompatybilności produktów. Pozwoliła ona co prawda zwiększyć wartość akcji Novella, jednak nie dała firmie spodziewanego impulsu rozwojowego.
  9. Skandal z nielegalnymi operacjami giełdowymi, w który zamieszani są menedżerowie IBM-a i Intela, zatacza coraz szersze kręgi. Podejrzenia padły na byłego prezesa AMD, a obecnie szefa Globalfoundries, Hectora Ruiza. Niewykluczone, że zostaną mu przedstawione zarzuty przekazywania poufnych informacji Danielle Chiesi z funduszu hedgingowego New Castle. Z dokumentów, w posiadaniu których jest sąd, wynika, że Ruiz we wrześniu 2008 przekazał Chiesi informacje o planowanym wydzieleniu z AMD firmy Globalfoundries. Oficjalne oświadczenie w tej sprawie wydano w październiku. O udziale Ruiza w całej sprawie poinformowało serwis Bloomberg anonimowe źródło z firmy AMD. W dostępnych dokumentach sądowych jest bowiem mowa o "menedżerze z AMD". Ma nim być, według anonimowego informatora, właśnie Ruiz. Sąd dysponuje nagraniem rozmowy pomiędzy Chiesi a wspomnianym menedżerem. Zapewnia on rozmówczynię, iż istnieje 99% prawdopodobieństwo, że informacja o powstaniu Globalfoundries zostanie podana przed informacją o wynikach finansowych AMD. Tak też się stało. Koncern najpierw (7 października) ogłosił pozyskanie inwestora z Abu Dhabi, który wniósł 8,4 miliarda USD, co pozwoliło na stworzenie Globalfoundries, a później - 16 października - przedstawił raport dotyczący wyników finansowych. Wszystkich zaszokujemy - miał powiedzieć do Chiesi jego rozmówca podczas spotkania, które odbyło się 16 września. Sam Ruiz nie odniósł z tego żadnych korzyści materialnych. Sztuka ta nie udała się też Chiesi i zarządzanemu przez nią funduszowi. Co prawda New Castle kupił następnie dużo akcji AMD, jednak w tym samym czasie zaczął pogłębiać się kryzys finansowy, więc fundusz na zakupach nie zarobił.
  10. Carl Icahn, jeden z największych udziałowców Yahoo!, sprzedał 12,7 miliona akcji portalu. Udział miliardera zmniejszył się więc o 1 punkt procentowy. Obecnie należy do niego 4,5% Yahoo!. Icahn był jednym ze zwolenników sprzedaży Yahoo! Microsoftowi i próbował doprowadzić do buntu akcjonariuszy, gdy zarząd portalu - którego jest członkiem - sprzeciwił się transakcji. Finansista sprzedał akcje w cenie od 14,74 do 14,93 dolara za sztukę. Gdy w ubiegłym roku kupował większość z posiadanych przez siebie udziałów w Yahoo!, płacił po 25 dolarów. W jego ręku pozostało jeszcze niemal 63 miliony akcji. W raporcie dla amerykańskiej komisji giełdowej (SEC), Icahn napisał, że sprzedaż akcji była podyktowana chęcią zrównoważenia portfolio papierów wartościowych firm technologicznych, które posiada. Stwierdził również, że optymistycznie patrzy na przyszłość Yahoo! pod kierownictwem Carol Bartz i cieszy się z podpisanej umowy z Microsoftem.
  11. Cena akcji Yahoo! spadła do najniższego poziomu od 5 lat. W piątek sprzedawano je po 15,58 USD. Później nieco zyskały na wartości i sesja zakończyła się na poziomie 16 dolarów. Ostatnio tak niski kurs Yahoo! notowało w sierpniu 2003 roku. Tymczasem przed kilkoma miesiącami Microsoft oferował za przejęcie Yahoo! aż 32 dolary za akcję. Władze portalu zdecydowały jednak, że nie będą go sprzedawały i przekonały do tego akcjonariuszy. Yahoo! próbuje związać się z Google'em i przedłużyć na czas nieograniczony umowę dotyczącą współpracy przy reklamie internetowej. Warto jednak zauważyć, że dotychczas umowa ta nie przyniosła Yahoo! większych korzyści. Google znowu zyskało na rynku reklamy, a straciły zarówno Yahoo! jak i Microsoft. Ponadto wątpliwe, by na współpracę Yahoo! i Google'a wyraziły zgodę amerykańskie i europejskie urzędy antymonopolowe. Przyszłość Yahoo! jest zatem coraz bardziej niepewna i powoli staje się jasne, że obecny zarząd nie ma pomysłu na ratowanie firmy. Analitycy zastanawiają się, co oznacza tajemnicze milczenie Carla Icahna - miliardera, który był zwolennikiem sprzedaży Yahoo! Microsoftowi i podczas ostatniego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy uzyskał 3 miejsca w 11-osobowym zarządzie firmy. Nie wiadomo, czy Icahn nadal chce sprzedaży firmy, czy też, na przykład, będzie chciał doprowadzić do odwołania prezesa Jerry'ego Yanga i wdrożenia własnego planu ratowania portalu.
  12. Microsoft poinformował, że przeznaczy 40 miliardów dolarów na wykupienie własnych akcji. To największa tego typu transakcja w historii. Zdaniem analityków gigant chce w ten sposób podnieść cenę swoich papierów, które w bieżącym roku straciły na wartości niemal 30%. Specjaliści chwalą decyzję Microsoftu. Zauważają, że koncern ma olbrzymie zapasy gotówki, która leży bezużytecznie. Wykupienie akcji wpłynie korzystnie na firmę, tym bardziej, że jest ona wyjątkowo wiarygodną instytucją. Analitycy ze Standard & Poor's nadali jej najwyższy ranking wiarygodności (AAA), co oznacza, że Microsoft to zaledwie jedna z pięciu firm spoza sektora finansów, która może poszczycić się tak wysoką oceną. Już w ubiegłym roku Microsoft wydał 12 miliardów dolarów na zakup własnych akcji. W czerwcu 2008 koncern miał wolnych około 24 miliardów dolarów w gotówce. Firma w całej swojej 33-letniej historii ani razu nie przyniosła strat i, jak dotychczas, nigdy nie pożyczała pieniędzy. Tym razem ma zamiar zaciągnąć kredyty, które posłużą do sfinansowania zakupu. Koncern ogłosił, że wykup akcji potrwa do 2013 roku. Jednak biorąc pod uwagę dotychczasową historię Microsoftu można stwierdzić, że wspomniane 40 miliardów dolarów zostaną wydane szybciej niż w ciągu 5 lat. Po ogłoszeniu decyzji o wykupie akcji ich cena natychmiast wzrosła o 4%.
  13. Kancelaria prawnicza Shalov Stone Bonner & Rocco oskarżyła Nvidię o defraudację na giełdzie papierów wartościowych i wystąpiła z pozwem zbiorowym. Producent procesorów graficznych oskarżany jest o udzielanie fałszywych informacji i ukrywanie prawdy o swoich GPU. Do pozwu mogą dołączyć wszyscy, którzy pomiędzy 8 listopada 2007 roku a 2 lipca 2008 kupili akcje Nvidii. W tym czasie, jak twierdzi Bonner & Rocco firma opublikowała całą serię informacji i oświadczeń, w których nie wspomniano o licznych błędach w firmowych GPU i chipsetach. Gdy w końcu 2 lipca bieżącego roku zdecydowano się ujawnić prawdę, cena akcji Nvidii spadła, a jej rynkowa kapitalizacja zmniejszyła się aż o 3 miliardy dolarów. Powód twierdzi, powołując się na słowa Michaela Hary, wiceprezesa ds. relacji z inwestorami Nvidii, że o problemach wiedziano już w sierpniu 2007 roku. Na początku października ubiegłego roku akcje Nvidii były warte około 37 dolarów. Obecnie można je kupić za mniej niż 11 USD.
  14. Po tym, jak Carl Icahn i dwóch jego zwolenników otrzymało miejsca z zarządzie Yahoo!, stało się jasne, że podczas Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy nie dojdzie do większej rewolucji. I rzeczywiście, Jerry Yang otrzymał bardzo silne wsparcie ze strony udziałowców. Na tym jednak sprawa się nie kończy, gdyż poparcie było, zdaniem niektórych, podejrzanie wysokie. Firma Capital Research Global, która jest właścicielem 16% akcji Yahoo! chce, by głosy zostały przeliczone raz jeszcze i to przez niezależnego audytora. Wątpliwości wzbudziło głosowanie nad kandydaturą samego Yanga, którego poparło aż 85,4% udziałowców. Cały dotychczasowy zarząd otrzymał bardzo dużo przychylnych głosów. Najmniej głosów za, bo "tylko" 77,9%, oddano na Arthura Kerna. Przedstawiciele Capital Research Global nie są jedynymi, których zdziwiły takie wyniki. Byliśmy zaskoczeni wysokim poparciem dla Jerry'ego Yanga. Wyniki głosowania znacząco odbiegały od wyników wcześniejszych sondaży - mówi Jeffrey Lindsay, analityk z Sanford C. Bernstein. Wątpliwości ma też jeden z małych udziałowców. Eric Jackson zwraca uwagę, że w porównaniu z WZA z lat 2006-2007 tym razem oddano zadziwiająco mało głosów. W roku bieżącym w głosowaniu "wzięło udział" aż o 167 milionów akcji mniej, niż w roku ubiegłym. To dziwne, że w bieżącym roku, gdy firma była tak ostro krytykowana za sposób prowadzenia negocjacji z Microsoftem, głosowało aż o tylu akcjonariuszy mniej - mówi Jackson. Yahoo! oświadczyło, że nie ma mowy o pomyłce podczas liczenia głosów. Firma dodała, że zostały one podliczone przez niezależnego inspektora, a przedstawiciele koncernu nie brali w liczeniu udziału.
  15. Po raz pierwszy w historii cena akcji Google’a przekroczyła 600 dolarów. Wczoraj za jedną akcję płacono 610,26 USD. Później cena spadła do 609,62 USD. Tak wysoka wartość oznacza, że inwestorzy wierzą w wyszukiwarkowego giganta, który powinien osiągnąć świetne wyniki za trzeci kwartał bieżącego roku. Google zadebiutowało na giełdzie w sierpniu 2004 roku. Początkowo akcje firmy oferowano po 85 dolarów. Należy zauważyć, że cena akcji koncernu rośnie coraz szybciej. Z 400 do 500 dolarów rosła przez ponad rok, tymczasem z 500 do 600 wzrosła już w ciągu 10,5 miesiąca. Niektórzy analitycy przewidują, że w przyszłym roku papiery firmy mogą być sprzedawane nawet po 700 dolarów. Większość specjalistów mówi jednak o średniej cenie w okolicy 614 dolarów. Gwałtowny wzrost cen akcji przyczynił się nie tylko do powiększenia fortun właścicieli firmy. Wielu jej pracowników, którzy posiadają opcje na akcje, jest dzięki temu milionerami.
  16. Dzisiaj (poniedziałek, 25 czerwca) wartość Nintendo na giełdzie w Osace przez pewien czas była wyższa niż wartość Sony. Najlepiej świadczy to o wadze, jaką ma rynek konsoli. Nintendo jest bowiem firmą skupiającą się wyłącznie na produkcji gier i konsoli, natomiast Sony to potężna korporacja działająca na rynkach elektroniki użytkowej, profesjonalnych systemów audio i wideo, usług finansowych czy sprzętu komputerowego. Nintendo od dawna jest największym producentem konsoli przenośnych, a obecnie z powodzeniem konkuruje z gigantami – Sony i Microsoftem – na rynku konsoli domowych. Na dwóch kluczowych rynkach, japońskim i północnoamerykańskim, sprzedaje obecnie kilkukrotnie więcej konsoli Wii, niż Sony udaje się sprzedać PlayStation 3. Wkrótce po otwarciu Osaka Stock Exchange wartość akcji Nintendo wzrosła do rekordowego poziomu 46.350 jenów i tym samym rynkowa kapitalizacja spółki wyniosła 6,65 biliona jenów (52,9 miliarda USD). Tymczasem akcje Sony spadły do 6.460 jenów i firma została w ten sposób wyceniona na 6,5 biliona jenów. Giełdowy sukces Nintendo jest tym większy, że jej przychody są 8-krotnie mniejsze od przychodów Sony. Hirotoshi Murakami, analityk z Mitsubishi UFJ Securities wymienia trzy główne fakty, które przyczyniły się do tego, iż w ciągu ostatnich czterech lat wartość akcji Nintendo wzrosła ponad 5-krotnie. DS [konsola przenośna Nintendo – red.] to wielki przebój, świetnie sprzedaje się też Wii, a poza tym wielkim plusem jest tani jen. To, że rynkowa kapitalizacja Nintendo jest wyższa od kapitalizacji Sony jest zrozumiałe, gdyż obecnie dochody tej pierwszej firmy rosną – mówi Murakami. W ciągu ostatniego roku podatkowego, który skończył się w marcu 2007, dochody Nintendo zwiększyły się o 77,2% osiągając poziom 174,3 miliarda jenów. W tym samym czasie Sony zanotowało tylko 2,2-procentowy wzrost i zamknęło rok wynikiem 126,33 miliardów jenów in plus. Pod koniec dnia notowań rynkowa kapitalizacja Sony była jednak ponownie wyższa. Akcje Nintendo spadły o 350 jenów (0,77%), a Sony o 90 jenów (1,37%). Tym samym kapitalizacja pierwszej z firm wyniosła 6,39 biliona jenów, a drugiej – 6,46 biliona.
  17. Informacja opublikowana w popularnym serwisie Engadget sprawiła, że akcje Apple’a spadły o 2,2 punkta procentowego. Redaktorzy witryny napisali, że zdobyli wewnętrzną notatkę Apple’a z której wynika, że premiera iPhone’a zostanie przesunięta z czerwca na październik, a system Leopard zadebiutuje dopiero w styczniu przyszłego roku. Akcje koncernu natychmiast straciły na wartości. W 20 minut później Engadget przyznał się do błędu. Witryna poinformowała, że otrzymała oficjalne pismo od Apple’a w którym stwierdzono, że rzekoma notatka jest fałszerstwem. Engadget broni się twierdząc, że pierwszy mail pochodził z zaufanego źródła wewnątrz firmy Apple. Po opublikowaniu sprostowania akcje Apple zdrożały, ale nie osiągnęły poziomu sprzed spadku.
  18. Wojna cenowa z Intelem oraz zakup ATI znacząco odbiły się na finansach AMD. Kłopoty finansowe tej firmy spowodowały, że pojawiły się plotki o jej możliwym przejęciu przez duże grupy finansowe czy inne koncerny, jak IBM. Przez kilka ostatnich lat AMD odbierało Intelowi kolejne fragmenty rynku. Obecnie należy do niej ponad 25% rynku procesorów x86, a firma zapowiada, że ma zamiar zdobyć kolejne 5 procent. W roku 2006 Intel przeszedł do ofensywy: pokazał znakomitą mikroarchitekturę Core 2 oraz znacząco obniżył ceny swoich procesorów. Rozpoczęła się wojna cenowa, którą odczuły obie firmy. Jednak jej przebieg jest szczególnie dramatyczny w przypadku AMD. Akcje tego przedsiębiorstwa straciły w ciągu roku aż 60% wartości. Inwestorzy obawiają się bowiem, że dalsza rywalizacja na ceny będzie się odbywała kosztem zmniejszenia marginesu zysków. Boją się też, że AMD, próbując dotrzymać kroku Intelowi, wydaje zbyt dużo jak na swoje możliwości. Obawy te wydaje się potwierdzać Stephen Kleynhans, wiceprezes ds. badań firmy analitycznej Gartner: AMD jako firma ma wystarczająco silną pozycję, by przetrwać. Sądzę jednak, że czeka ją kilka ciężkich lat. Mają dobre technologie, ale to rzecz bardzo ulotna. W dzisiejszych czasach przewaga technologiczna może zostać zniwelowana w ciągu kilku kwartałów – mówi Kleynhans. Z kolei obaw o kondycję firmy nie mają najwyraźniej posiadacze akcji Intela. Te w 2006 roku straciły na wartości jedynie 4%. Układy z serii Core 2 pozwoliły na zahamowanie postępów AMD, które wciąż zyskuje na rynku procesorów dla notebooków i desktopów, ale znacznie wolniej, niż dotychczas. Za to na bardzo opłacalnym rynku dla serwerów ofensywa AMD została całkowicie powstrzymana. Dużym zwycięstwem AMD była umowa z Dellem, który do niedawna wykorzystywał tylko i wyłącznie procesory Intela. Na ten sukces Intel odpowiedział podpisaniem umowy z producentem serwerów, firmą Sun Microsystems, która dotychczas korzystała jedynie z CPU produkowane przez siebie i AMD. Zauważyć przy tym należy, że Sun zaczyna znowu liczyć się na rynku, a Dell – dotychczasowy lider – ma coraz większe kłopoty z utrzymaniem wiodącej pozycji. Mario Rivas, wiceprezes AMD ds. produktów obliczeniowych mówi, że pięć lata temu w ogóle nie istnieliśmy na rynku serwerów, a teraz jesteśmy liczącym się graczem, jednak analitycy nie są takimi optymistami. W 2006 roku firma zanotowała stratę w wysokości 166 milionów dolarów i nie potrafiła zarysować przekonującej strategii na przyszłość, która pozwoliłaby wyróżnić jej produkty na tle oferty Intela. Przed kilkoma dniami AMD poinformowało, że nie osiągnie zakładanych na bieżący kwartał wpływów w wysokości 1,6-1,7 miliarda USD. O kondycji firmy świadczy podsumowanie ubiegłego roku. Na koniec grudnia koncern miał 1,5 miliarda USD w gotówce i 3,8 miliarda dolarów długu, w tym 2,2 miliarda związanego z przejęciem ATI. Rok 2005 AMD zamykało z 1,8 miliarda USD w gotówce i długiem w wysokości 1,4 mld. W związku z wysokim długiem AMD może mieć problem z uzyskaniem pożyczek i nie będzie miało jak sfinansować wydatków kapitałowych w wysokości 2,5 miliarda dolarów zaplanowanych na rok bieżący. Główny konkurent AMD, Intel, zakończył ubiegły rok w znacznie lepszej kondycji. Ma 10 miliardów dolarów gotówki i 2 miliardy długu. Zyski firmy spadły co prawda o 42%, ale spadek spowodowany był m.in. budową nowych fabryk, a inwestycje te szybko zaczną przynosić dochód. Znaczące są też inwestycje obu firm w prace badawczo-rozwojowe. Intel na badania wydaje 5,9 miliarda dolarów (w 2005 roku było to 5,1 mld), czyli 17% swoich dochodów. AMD wydało 1,2 miliarda, czyli 21% dochodów.
  19. Microsoft poinformował, że podczas niedawnej aukcji holenderskiej wydał niemal 4 miliardy dolarów na zakup swoich własnych akcji. Koncern najprawdopodobniej odkupił 155 milionów udziałów, płacąc za każdy 24,75 dolara. Taka liczba akcji to około 1,5% wszystkich udziałów Microsoftu obecnych na rynku. Koncern Gatesa ma prawo do odkupienia do 30 czerwca 2011 roku swoich papierów o łącznej wartości 36,2 miliarda dolarow. W transakcję zaangażowani byli tacy giganci rynku finansowego jak Goldman Sachs czy Deutsche Bank.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...