Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'USA' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 145 wyników

  1. Szybki rozwój gospodarczy Chin nie idzie w parze z równie szybkim rozwojem technologicznym. Przynajmniej nie we wszystkich dziedzinach. Amerykańscy wojskowi zdobyli ostatnio dane wskazujące, że produkowane przez Chiny okręty podwodne są bardziej prymitywne, niż przypuszczano. Ostatnie dwa lata przyniosły Amerykanom jednocześnie złe i dobre wieści. Z jednej strony Chiny znacznie zwiększyły aktywność swoich sił morskich. Jeszcze w 2005 roku żadna z chińskich łodzi podwodnych nie wyszła na patrol. Cała podmorska flota stała w portach z powodu ciągłych awarii oraz braku przeszkolonych załóg. W roku 2007 odbyło się zaledwie kilka rejsów. Brak rejsów powodował, że dla amerykańskich analityków chińskie okręty podwodne stanowiły zagadkę. Nie można było bowiem ich obserwować, a w szczególności nieznane były charakterystyki ich napędów. Amerykanie ostrożnie przewidywali, że chińska technologia budowy okrętów podwodnych jest o około 10 lat bardziej zacofana niż szczytowe osiągnięcia rosyjskich inżynierów. A to dawałoby Amerykanom około 20 lat przewagi technologicznej. Ostatnio Chiny znacząco zwiększyły swoje zaangażowanie na Pacyfiku, wzrosła liczba patroli łodzi podwodnych, co pozwoliło US Navy na śledzenie jednostek Państwa Środka. Amerykańscy analitycy ze zdumieniem odkryli, że chińskie łodzie podwodne można wykryć za pomocą sonaru z odległości nawet 40 kilometrów. Są zatem znacznie głośniejsze niż sądzono. W czasach zimnej wojny Amerykanie ustawiali swoje okręty podwodne w linii, w odległości 40 kilometrów od siebie i zyskiwali w ten sposób gwarancję, że żaden radziecki okręt podwodny nie przemknie się niezauważony. Taktykę tę zarzucono, gdy Rosjanie ulepszyli swoje łodzie podwodne. Teraz okazuje się, że będzie ona skuteczna w odniesieniu do chińskiej floty. Dla Amerykanów to dobra wiadomość, gdyż daje im pewność, że w razie konfliktu z Chinami US Navy będzie mogła obronić terytorium USA przed chińską flotą i przetrzeć sobie drogę do wybrzeży Państwa Środka. Tym bardziej, że ostatnimi czasy w Chinach doszło do spowolnienia budowy okrętów podwodnych, a w USA aż o połowę skrócono czas potrzebny na zwodowanie takiej jednostki.
  2. Za większością cyberataków na amerykańskie firmy i agendy rządowe stoi zaledwie 12 chińskich grup cyberprzestępczych. Są one w dużej mierze albo wspierane, albo wręcz sterowane przez rząd w Pekinie. Chiny tradycyjnie już odrzucają wszelkie oskarżenia o zaangażowanie w cyberataki. Wśród firm panuje przekonanie, że trwa wojna - stwierdził znany ekspert ds. cyberbezpieczeństwa, emerytowany generał Marines i były wiceprzewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, James Cartwright. Od dawna domaga się on rozpoczęcia takich działań, które spowodowałyby, że kraje, z których terytoriów przeprowadzono ataki, były za to odpowiedzialne. W tej chwili jesteśmy w fatalnej sytuacji. Jeśli ktoś chce nas zaatakować, może zrobić co tylko zechce, ponieważ my nie możemy zrobić mu nic. To całkowicie bezpieczne - mówi były wojskowy. Jego zdaniem USA powinny powiedzieć, że jeśli nas zaatakujesz, to cię znajdziemy, coś z tym zrobimy, będzie to odpowiedź proporcjonalna, ale coś z tym zrobimy... a jeśli ukryjesz się w innym kraju, to poinformujemy ten kraj, że tam jesteś, jeśli oni cię nie powstrzymają, to przyjdziemy i cię dorwiemy. Zdaniem Cartwrighta, wiele firm jest sfrustrowanych brakiem odpowiedniej reakcji rządu. Podobnego zdania jest Jon Ramsey z Dell SecureWorks. Uważa on, że Biały Dom powinien zrobić coś, by zwiększyło się ryzyko związane z cyberatakiem na USA. Sektor prywatny zawsze będzie w defensywie Nie możemy nic z tym zrobić, ale ktoś musi. Obecnie nie istnieje nic, co powstrzymywałoby przed atakami na USA - stwierdził. Eksperci zwracają też uwagę na zmianę celu ataku. Jeszcze przed 10 laty napastnicy z Chin atakowali przede wszystkim amerykańskie agendy rządowe, od około 10-15 lat można zauważyć zmiany. Coraz częściej atakowane są firmy związane z przemysłem zbrojeniowym oraz z ważnymi działami gospodarki - energetyką czy finansami. Eksperci zauważają, że chińskich napastników można odróżnić od innych cyberprzestępców po kilku cechach charakterystycznych, takich jak np. sposób działania, kod czy komputery, których używają podczas ataków. Problem jednak w tym, że ataki stanowią też dla USA kłopot dyplomatyczny. Oficjalnie USA starają się unikać stwierdzeń, że za jakimś atakiem stał rząd Chin. Eksperci oraz analitycy nie mają takich oporów i w wielu przypadkach udało im się połączyć ataki np. z konkretnymi budynkami w Pekinie, które należą do rządu lub chińskiej armii. Czasami też są w stanie powiedzieć, do kogo konkretnie trafiła jakaś skradziona technologia. Specjaliści dodają, że wspomniane na początku grupy cyberprzestępców są wyspecjalizowane w atakach na konkretne działy przemysłu, czasami kilka grup otrzymuje zamówienie na zaatakowanie tego samego celu i rywalizują o to, która pierwsza je zrealizuje.
  3. Apple, który w kilku krajach stara się zablokować sprzedaż urządzeń z Androidem, poniosło sromotną klęskę na najważniejszym rynku - w USA. Producent iPada oraz iPhone'a twierdzi, że Android odnosi sukcesy na rynku, gdyż jego twórcy ukradli wiele technologii. Jednak obecny spór nie dotyczył rozwiązań technicznych, a projektowych. W Niemczech sąd zgodził się, że tablet Samsunga wygląda podobnie do tabletu Apple'a i zabronił Samsungowi sprzedaży swojego urządzenia. Apple liczył na podobne rozstrzygnięcie w USA. Tymczasem sędzia Lucy H. Koh z sądu federalnego dla Okręgu Północnej Kalifornii odmówiła wydania wstępnego zakazu sprzedaży. Gdyby zakaz taki został wydany, Apple mógłby się na jego podstawie starać, by Samsungowi zakazano sprzedawania w USA wszelkich smartfonów. Apple nie musiałoby przy tym przechodzić pełnej procedury sądowej dotyczącej każdego urządzenia. Jason Kim, rzecznik prasowy Samsunga, stwierdził z zadowoleniem: Wyrok ten potwierdza, że wysuwane od dawna oskarżenia Apple'a są bezpodstawne. Sędzia Koh nie odrzuciła wszystkich argumentów Apple'a. Nie wykluczyła, że Samsung narusza jeden z patentów koncernu. Zdecydowanie jednak przeciwstawiła się działaniom Apple'a, które określiła, jako próbę pozostania jedynym producentem tabletów i smartfonów. Rozmiar urządzenia jakie może być wygodnie trzymane w ręku, wyświetlacz, stanowiący większą część smartfona oraz głośnik umieszczony na górze to cechy funkcjonalne, a nie estetyczne - stwierdziła pani sędzia. W związku z tym nie mogą być chronione patentami. Apple twierdzi, że ma wyłączne prawo do produkowania tabletów o „minimalistycznym" wyglądzie. Na razie takiej argumentacji uległ sąd w Niemczech. Stanowisko sędzi Koh oznacza, że Apple'owi trudno będzie dowieść, iż Samsung narusza firmowe patenty dotyczące wyglądu urządzenia. Jednocześnie, odnosząc się do drugiego z oskarżeń, dotyczącego naruszenia patentu opisującego sposób wykonania animowanego menu, sędzia stwierdziła, że nie daje on powodów do wyrządzenia Samsungowi olbrzymiej szkody, jaką byłby zakaz sprzedaży. Sędzia uznała jednak, że Samsung prawdopodobnie naruszył wspomniany patent i Apple ma szansę wygranie sporu dotyczącego tej kwestii. Amerykański koncern będzie mógł wnieść w tej sprawie pozew do sądu dopiero 30 lipca przyszłego roku.
  4. Cyber Atlantic 2011 to pierwsze wspólne europejsko-amerykańskie ćwiczenia w cyberbezpieczeństwie. Głównymi organizatorami są Europejska Agencja Bezpieczeństwa Sieci i Informacji (ENISA) oraz Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA (DHS). W ramach ćwiczeń testowane są dwa scenariusze. Pierwszy to atak APT (advanced persistent threat), którego celem będzie próba kradzieży i publikacji danych z agend odpowiedzialnych za bezpieczeństwo cyberprzestrzeni w poszczególnych krajach Unii Europejskiej. Ataki tego typu zdarzają się coraz częściej. To zaawansowane przedsięwzięcia podejmowane przez rządy lub dobrze zorganizowane grupy przestępcze dysponujące dużymi zasobami. Techniki ataku są na bieżąco dostosowywane do potrzeba, a ich zadaniem jest przełamanie zabezpieczeń konkretnego celu i uzyskanie doń długotrwałego dostępu. Drugi scenariusz to atak na systemy SCADA używane przez energetykę. Celem ćwiczeń jest sprawdzenie, w jaki sposób Unia Europejska i USA mogą sobie pomóc w przypadku ataku.
  5. Po raz pierwszy od 37 lat w Stanach Zjednoczonych zidentyfikowano nowy gatunek ptaka. Ornitolodzy oparli się na egzemplarzu znalezionym w 1963 r. na Midway. Nowemu, bardzo rzadkiemu, gatunkowi ptaka morskiego (burzyka) nadano łacińską nazwę Puffinus bryani. Człon bryani w nazwie wybrano, aby upamiętnić Edwina Horace'a Bryana Juniora, kuratora kolekcji B.P. Bishop Museum w Honolulu w latach 1919-1968. Początkowo specjaliści zwrócili uwagę na różnice w wymiarach i wyglądzie, potem genetycy ze Smithsonian Conservation Biology Institute przeprowadzili analizę DNA i potwierdzili, że mamy do czynienia z całkowicie nowym gatunkiem. Większość z ok. 10 tys. gatunków ptaków opisano przed rokiem 1900. Potem zdarzało się to dużo rzadziej. Gros nowych gatunków ptaków skatalogowanych od połowy XX w. znaleziono w odległych lasach deszczowych i mgielnych, głównie Ameryki Południowej i południowego wschodu Azji. P. bryani to pierwszy nowy gatunek na terenie USA i Hawajów, opisany od czasów hawajki czarnolicej (Melamprosops phaeosoma) w 1974 roku. P. bryani jest najmniejszym znanym burzykiem. Ma niebieskie nogi, niebiesko-szary lub czarny dziób i czarno-białe pióra. Egzemplarz, o którym wspominano na początku, znaleziono w norze na terenie kolonii petreli podczas Pacific Ocean Biological Survey Program w 1963 r. Ostatnio Peter Pyle z Instytutu Ptasich Populacji (Institute for Bird Populations) zajął się badaniem tego okazu i stwierdził, że jest zbyt drobny, by mógł to być burzyk mały (Puffinus assimilis). Zafrapował go także nietypowy wygląd ptaka. Rob Fleischer i Andreanna Welch ze Smithsonian podkreślają, że P. bryani jest bardzo różny genetycznie od innych przedstawicieli rodzaju Puffinus. Jego dalekim krewnym jest burzyk brązoworzytny (Puffinus boydi). W oparciu o dane genetyczne naukowcy stwierdzili, że P. bryani musiał się oddzielić w toku ewolucji od innych burzyków ponad 2 mln lat temu. Na razie nie wiadomo, gdzie znajdują się lęgowiska nowo opisanego gatunku (i czy w ogóle się gdzieś znajdują, bo gatunek rozpoznano tak późno, że w międzyczasie mógł nawet wyginąć). Biorąc pod uwagę intensywne badania tych obszarów w ramach Pacific Seabird Project, nie sądzimy, by [malutkie burzyki] rozmnażały się regularnie na Midway lub innych Północno-Zachodnich Wyspach Hawajskich – opowiada Pyle. Mimo że Projekt Pacyficznych Ptaków Morskich (Pacific Seabird Project) realizowano na atolach i wyspach północnego Oceanu Spokojnego od 1963 do 1968 r., ornitolodzy napotkali tylko jeden egzemplarz P. bryani.
  6. Wcześniej niż oczekiwano Chiny przegoniły USA pod względem zarówno liczby sprzedanych pecetów, jak i wartości sprzedaży. Z danych IDC wynika, że w drugim kwartale bieżącego roku w Państwie Środka sprzedano pecety o łącznej wartości 11,9 miliarda USD, podczas gdy mieszkańcy Stanów Zjednoczonych wydali na komputery osobiste 11,7 miliarda dolarów. Chińska sprzedaż pecetów wzrosła o 14,3% rok do roku i wyniosła 18,5 miliona sztuk. W USA sprzedano 17,7 miliona pecetów, czyli o 4,9% mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Chiny stały się tym samym największym rynkiem komputerów osobistych. Wcześniej analitycy uważali, że przegonią one USA dopiero w przyszłym roku. Do dużego zwiększenia sprzedaży pecetów w Chinach przyczyniły się większe niż spodziewane zakupy dokonywane przez sektor rządowy. W tym samym czasie wciąż trwający kryzys ekonomiczny i rosnąca popularność tabletów spowodowały w USA spadek liczby sprzedanych komputerów. USA prawdopodobnie wrócą na pozycję lidera w czwartym kwartale bieżącego roku, w związku ze zwiększonymi zakupami w okresie świątecznym, jednak w przyszłym roku prawdopodobnie na stałe stracą pozycję największego rynku pecetów.
  7. Eksperci trafili na ślad potężnej operacji hakerskiej, w ramach której włamywacze przez ostatnich 5 lat ukradli tajemnice państwowe, dokumenty różnych firm i wiele innych treści. Ofiarami kradzieży padło ponad 70 prywatnych i państwowych organizacji z 14 krajów. „Operation Shady RAT", bo tak nazwano powyższe działania, wciąż trwa. Zdaniem ekspertów jest to - obok Operation Aurora, czyli ubiegłorocznego ataku na Google'a i inne koncerny - najpoważniejszy i najgroźniejszy przypadek publicznie ujawnionego szpiegostwa w internecie. Eksperci są zdania, że atak jest prowadzony bądź co najmniej inspirowany przez jakieś państwo. Nie stwierdzają jednak, kto za nim stoi. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że jego ofiarami padły instytucje i firmy w USA oraz większości krajów Azji Południowo-Wschodniej, że włamano się też do licznych przedsiębiorstw związanych z przemysłem zbrojeniowym, można przypuszczać, że atakującym są Chiny. Włamywacze dostali się również do sieci ONZ, Światowej Organizacji Antydopingowej, a przed Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie włamali się do komitetów w trzech krajach. Obecnie amerykańskie agencje rządowe próbują doprowadzić do zamknięcia serwerów koordynujących włamania.
  8. Słynna 1000-kilometrowa bariera, która ma powstrzymywać nielegalnych imigrantów przed przekraczaniem meksykańsko-amerykańskiej granicy, sprawia problemy zwierzętom, w tym gatunkom zagrożonym. Jesse Lasky, magistrant z University of Texas, opublikował w piśmie Diversity and Distributions wyniki swoich badań, z których wynika, że bariera najbardziej zagraża wyspecjalizowanym gatunkom zajmującym niewielkie habitaty. W niektórych przypadkach spowodowała ona zmniejszenie zasięgu występowania gatunków aż o 75%, stanowiąc bezpośrednie zagrożenie dla ich przetrwania. Wśród tak narażonych gatunków są cztery, które wymieniono jako zagrożone przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody - dwa gatunki żab, jeden żółwia oraz zagrożony w USA i Meksyku jaguarundi. Ustawiony płot najbardziej zagraża zwierzętom zamieszkującym wybrzeża Kalifornii, Teksasu oraz znajdujące się w południowo-wschodniej Arizonie tzw. Madrean Sky Islands. Jesse Lasky podaje przykład teksańskiej Rio Grand Valley, gdzie żyją m.in. oceloty. Na terenie USA pozostało mniej niż 50 tych zwierząt, a płot oddzielił ich populację od większej i bardziej zróżnicowanej genetycznie populacji w północnym Meksyku. Zapora przecięła wiele rezerwatów przyrody. Co prawda na żądanie US Fish and Wildlife Service (FWS) wycięto w niej wiele otworów ale, jak zauważa biolog Mitch Sternberg z FWS są one zbyt małe dla większych zwierząt, takich jak kojot czy ryś rudy. Ponadto, jak zauważa uczony, rysie chodzą utartymi szlakami i mogą nie trafić na otwory. Zwierzętom odcięto możliwość przemieszczania się - mówi Sternberg. Uczony śledzi ruchy rysiów od bardzo dawna. Badał je zanim jeszcze ustawiono płot i zaobserwował, że po jego pojawieniu się terytoria zwierząt uległy olbrzymim zmianom. Jedna z obserwowanych przez niego par została uwięziona po północnej stronie płotu i jedno z tych zwierząt zginęło na drodze, poszukując nowego terytorium. Inny samiec, w poszukiwaniu terytorium, zapuścił się do miasta - co samo w sobie jest niezwykłym zjawiskiem - i wpadł tam pod samochód. Uczony obawia się, że wiele ze zwierząt, które obserwował, nie żyje, a przyczyną ich śmierci stało się właśnie ustawienie zapory. Co prawda budując barierę postanowiono, że na kwestie związane z ochroną przyrody i zminimalizowanie wpływu płotu na środowisko naturalne przeznaczone zostanie 50 milionów dolarów, jednak w bieżącym roku zmieniono przepisy i nie przekazano zaplanowanych 30 milionów USD.
  9. Po raz pierwszy od początku lat 90. ubiegłego wieku udziały komputerów Apple'a w sprzedaży na amerykańskim rynku sięgnęły 10%. Najnowsze dane wskazują, że w ostatnim kwartale maszyny z logo jabłka stanowiły 10,7% sprzedaży wszystkich komputerów. Wzrost zainteresowania produktami Apple'a to wyraźny sygnał zaufania do tej firmy, tym ważniejszy, że ma on miejsce w czasie, gdy rynek pecetów przeżywa kłopoty. Zdaniem analityków, jedną z głównych przyczyn tych kłopotów jest rosnąca popularność iPada. Przedstawiciele Gartnera szacują, że w USA sprzedaż pecetów liczona rok do roku spadła o 5,6%, według analityków IDC spadek wynosił 4,2%. „Biorąc pod uwagę szum, jaki robiony jest wokół tabletów, sprzedawcy bardzo ostrożnie podchodzą do zamawiania pecetów. Wolą oferować tablety. Niektórzy producenci pecetów zostali zmuszeni do ogłoszenia promocji, co pozwoliło im opróżnić magazyny. Tymczasem Apple zanotowało rok do roku wzrost sprzedaży szacowany przez Gartnera na 8,5%, a przez IDG na 14,7%. Tak czy inaczej koncern Jobsa jest obecnie trzecim największym sprzedawcą komputerów w USA. Liderem rynku jest HP, na drugim miejscu plasuje się Dell.
  10. W Europie próbuje się forsować „prawo trzech ostrzeżeń", tymczasem administracja prezydenta Obamy proponuje wprowadzenie w USA „prawa sześciu ostrzeżeń". Cel obu ma być taki sam - walka z piractwem. Zgodnie z rządową propozycją najwięksi amerykańscy dostawcy internetu - AT&T, Comcast, Verison, Cablevision i Time Warner - zostaliby zobowiązani do wysyłania internautom ostrzeżeń, jeśli właściciel praw autorskich zgłosiłby przypadek piractwa. Po pięciu lub sześciu ostrzeżeniach internauta musiałby się liczyć z karą, taką jak „czasowe znaczne obniżenie prędkości transferu danych, przekierowywanie na witrynę z ostrzeżeniem tak długo, dopóki nie skontaktuje się z dostawcą i nie wyjaśni sprawy lub też inne metody, uznane przez ISP za odpowiednie". Jeśli przepisy takie wejdą w życie, będzie to oznaczało przerzucenie kosztów egzekwowania prawa z państwa na prywatne firmy. Te z pewnością będą chciały obniżyć koszty i wynajmą firmy trzecie, co z kolei będzie budziło obawy o prywatność czy rodziło podejrzenia o możliwe nadużycia.
  11. Electric Power Research Institute (EPRI) opublikował nowe dane dotyczące przewidywanych kosztów zastosowania w USA technologii Smart Grid. Obecne szacunki przewidują, że - w porównaniu z tymi z roku 2004 - koszty będą 2- lub 3-krotnie wyższe. Na szczęście większe będą też przewidywane korzyści. Smart Grid to nic innego, jak inteligentne systemy dystrybucji energii, które pozwalają na komunikację pomiędzy wszystkimi uczestnikami rynku energii, pozwalają na obniżenie kosztów oraz zwiększenie efektywności usług i zintegrowanie w jeden system rozproszonych źródeł produkcji energii. EPRI szacuje obecnie, że koszt objęcia całych USA platformą Smart Grid wyniesie od 338 do 476 miliardów USD. W roku 2004 szacunki mówiły o 165 miliardach. Korzyści z zastosowania tej technologii mają sięgnąć 1,2 do 2 bilionów dolarów (wcześniej przewidywano 660 miliardów). Tak duża różnica pomiędzy szacunkami bierze się z faktu, że poprzednio EPRI nie brało pod uwagę stacji ładowania samochodów elektrycznych i hybryd, źródeł energii odnawialnej, systemów magazynowania energii czy systemów pozwalających konsumentom na dostosowanie własnego zużycia energii do dynamicznie zmieniających się cen. Większość kosztów budowy Smart Grid - 231-339 miliardów - pochłonie stworzenie samego systemu dystrybucji energii. Kolejne 32,3 miliarda trzeba będzie wydać na system IT, a 3,7 miliarda na jego zabezpieczenie. EPRI przewiduje też, że 6 miliardów pochłonie budowa sieci 70 000 czujników i urządzeń do zarządzania. „Wiele urządzeń w systemie elektrycznym jest starszych, niż przewidywany okres ich pracy. Na przykład średni wiek podstacji wynosi obecnie 42 lata, a były one projektowane z myślą o 40 latach pracy" - mówi Clark Gellings z EPRI. Już obecnie rząd USA przeznaczył na budowę Smart Grid 43 miliardy dolarów. Koszt stworzenia platformy zostanie rozłożony na wszystkich użytkowników energii. W 2007 roku było ich 142 miliony, a w 2030 ma być ich 165 milionów. Większość z tej grupy - około 143,9 miliona - będą stanowiły w roku 2030 gospodarstwa domowe. Każde z nich zapłaci za budowę Smart Grid około 12 dolarów miesięcznie. W ciągu dekady będzie to kwota 1455 USD. Ponadto każdy z 20,2 miliona użytkowników biznesowych zapłaci około 84 USD miesięcznie, czyli w sumie około 10 000 dolarów. Użytkownicy przemysłowi, których będzie ponad 900 000 będą płacili po 1266 dolarów miesięcznie, czyli w sumie 151 000.
  12. Brytyjskie Royal Society stwierdza w swoim raporcie, że w najbliższym czasie Chiny mogą stać się największą potęgą naukową świata. Zdaniem autorów Knowledge, Networks and Nations, już w roku 2013 liczba artykułów publikowanych przez chińskich naukowców w czasopismach recenzowanych przekroczy liczbę artykułów publikowanych przez Amerykanów. Zdarzy się tak pod warunkiem, że utrzymane zostanie dotychczasowe tempo wzrostu publikacji Chińczyków. Jeśli tak się nie stanie, to do przegonienia Amerykanów w publikacjach dojdzie nie później niż w roku 2020. W raporcie stwierdzono również, że nieco więcej czasu musi upłynąć, by chińscy autorzy byli cytowani równie często jak Amerykanie. Royal Society zauważa również, że w liczbach bezwzględnych Chiny od dwóch lat wydają więcej pieniędzy na naukę niż Japonia, a w najbliższych latach przegonią też USA. Od roku 1999 chińskie rządowe wydatki na badania i rozwój rosną co roku o 20% i w roku 2007 sięgnęły 100 miliardów USD. To 1,44 ówczesnego chińskiego produktu krajowego brutto. Chiny chcą, by do roku 2020 wydatki na R&D stanowiły 2,5% PKB. Ponadto specjaliści przewidują, że do roku 2028 Chiny przegonią Japonię pod względem liczby patentów uzyskiwanych w USA. Korea Południowa zostanie prześcignięta przez Chiny do roku 2018. Jednocześnie autorzy raportu podkreślają, że liczba publikacji i patentów nie oddają dobrze obrazu aktywności naukowej. Lista liderów była przez długi czas zdominowana przez ‚naukowe superpotęgi', takie jak USA, Europa Zachodnia czy Japonia. Teraz sytuacja stała się płynna. W najbliższych latach Chiny, Brazylia, Indie i Korea Południowa awansują na tej liście. Awans czeka też inwestujące w naukę kraje Bliskiego Wschodu, Azji Południowo-Wschodniej, północnej i południowej Afryki, plasujących się obecnie w środku tabeli Kanady i Australii oraz niektórych z mniejszych państw Europy - czytamy w raporcie.
  13. Amerykańskie siły zbrojne zablokowały dostęp do wielu popularnych witryn, takich jak YouTube, Amazon, eBay, ESPN czy MTV. Użytkownicy wojskowych sieci nie będą mogli przez jakiś czas korzystać z tych serwisów. Blokadę założono po to, by zwolnić zasoby sieciowe na potrzeby pomocy Japonii w poradzeniu sobie z następstwami trzęsienia ziemi. Rząd Japonii zwrócił się do USA z prośbą o pomoc, a ta zostanie udzielona m.in. przez siły zbrojne. Dlatego też Dowództwo Strefy Pacyfiku zwróciło się z prośbą o zwolnienie zasobów sieciowych. Podjęto zatem decyzję o zablokowaniu tych serwisów, które nie są konieczne w pracy zawodowej, a najbardziej obciążają sieci. W sumie wojskowi stracili dostęp do 13 witryn.
  14. Po wielu miesiącach pracy Ralph Langner, jeden z najbardziej znanych badaczy Stuxneta, oficjalnie stwierdził, że robak jest dziełem amerykańskich i izraelskich służb specjalnych, a jego celem był atak na irańskie instalacje atomowe. Występując podczas konferencji TED w Kaliforni, Langner powiedział: uważam, że zaangażowany jest w to Mossad. Ale pierwsze skrzypce grał kto inny - Stany Zjednoczone. Już wcześniej specjaliści zauważyli, że stworzenie Stuxneta wymagało olbrzymich zasobów i wiedzy. Zdaniem Symanteka napisanie takiego kodu wymaga półrocznej pracy 5-10 ekspertów. Langner dodaje jeszcze jedno. By go napisać, twórcy musieli mieć pochodzące z wewnątrz informacje o tym, jak działa cel Stuxneta. Zaangażowane musiały być zatem agencje wywiadowcze przeciwników Iranu. Stuxnet atakował centryfugi o parametrach takich, jakie są używane przez Iran podczas procesu wzbogacania uranu. Ostatnio Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej poinformowała, że rosyjscy specjaliści usunęli z irańskiego reaktora w Buszerze 163 pręty paliwowe. Iran twierdzi, że pręty zabrano, gdyż miały one defekt i nie ma to nic wspólnego z działaniem Stuxneta.
  15. Z artykułu w Proceedings of the National Academy of Sciences dowiadujemy się, że na północnych terenach Stanów Zjednoczonych i w Kanadzie zaobserwowano znaczne wydłużenie się sezonu alergicznego. To wynik zmian w wegetacji roślin wywołanych globalnym ociepleniem. Uczeni zebrali dane z lat 1995-2009 z US National Allergy Bureau oraz kanadyjskiego Aerobiology Research Laboratories i nałożyli je na informacje uzyskane z amerykańskich stacji pogodowych oraz danych Canadian National Climate Data and Information Archive. Zauważyli, że w mieście Saskatoon w Saskatchewan sezon alergiczny wydłużył się od roku 1995 aż o 27 dni. Z kolei w Winnipeg w Manitobie trwa on o 25 dni dłużej. Alergicy mieszkający w Fargo (Dakota Północna) i Minneapolis (Minnesota) cierpią obecnie o 16 dni dłużej. Jednocześnie w stanach południowych, w Arkansas i Teksasie, zaobserwowane skrócenie trudnego dla alergików okresu. Dane takie zgadzają się z informacjami IPCC mówiącymi o większym wpływie ocieplenia na tereny położne bardziej na północy. Autorzy badań stwierdzili, że wydłużenie się sezonu alergii związane jest przede wszystkim z późniejszym nadejściem pierwszych jesiennych przymrozków. Generalnie nasze dane pokazują, że powyżej 44. stopnia szerokości północnej doszło od roku 1995 do wydłużenia okresu pylenia ambrozji od 13 do 27 dni - czytamy we wspomnianym artykule. Na ambrozję uczulonych jest w różnym stopniu około 30% Amerykanów.
  16. Wygląda na to, że połączenie Binga i Yahoo! zaczęło przynosić efekty na amerykańskim rynku. Z danych Experia Hitwise wynika, że Bing jest używany już podczas 27,44% wyszukiwań. Jeszcze w grudniu było to 25,77%, zatem wyszukiwarka Microsoftu zanotowała 6-procentowy wzrost. W tym samym czasie udziały Google'a spadły z 69,67 do 67,95%. Coraz większa liczba firm badawczych twierdzi, że udziały Binga w USA zbliżają się do granicy 30%. Zdaniem ComScore w grudniu wynosiły one 24,4%. Danych za styczeń jeszcze nie podano. Co więcej Bing nie tylko rośnie w siłę ale, jak wynika z informacji Experia Hitwise, skuteczniej kieruje internautów na witryny, co jest ważne dla reklamodawców. W styczniu aż 81% wyszukiwań dokonanych za pomocą Binga zakończyło się odwiedzeniem jednej ze znalezionych witryn. W przypadku Google'a odsetek ten wynosił 65%. Wyniki z USA niekoniecznie muszą znaleźć przełożenie na resztę świata. Obecnie udziały Google'a w rynku światowym wynoszą 85,37%, do Yahoo! należy 6,14% a do Binga 3,68%.
  17. Nie od dzisiaj wiadomo, że gdyby Kalifornia była niepodległym państwem, to zaliczałaby się do ścisłej czołówki gospodarek świata. Specjaliści z pisma The Economist pokazali interaktywną mapkę, w której porównali PKB poszczególnych stanów USA do najbliższego odpowiadającego im państwa. Wspomniana na wstępie Kalifornia, mimo iż ostatnio przeżywa kolosalne kłopoty, uplasowałaby się na 8. miejscu największych światowych potęg gospodarczych. PKB Kalifornii (1,9 bilionaUSD) jest podobne do PKB Włoch (2,1 biliona). Inny wielki stan USA Teksas (1,1 biliona) niewiele ustępuje pod względem produktu brutto PKB Rosji (1,2 biliona). Skoro jesteśmy przy dużych stanach, to Alaska (45,7 miliarda) dorównuje Omanowi (46,1 miliarda), a Floryda (737 miliardów) może mierzyć się z Holandią (796 miliardów). Dla stanu Nowy Jork (1,1 biliona USD) najbliższym odpowiednikiem jest PKB Australii (994 miliardy), a niewielki Massachusetts (365 miliardów) dorównuje Arabii Saudyjskiej (376 mld). Na mapie znalazła się też i Polska. Nasz kraj z PKB rzędu 431 miliardów dolarów może się równać ze stanem Virginia (408 miliardów). Trzeba jednak pamiętać, że Virginia jest trzykrotnie mniejsza i ma sześciokrotnie mniej mieszkańców niż Polska. Dane o PKB poszczególnych stanów i krajów pochodzą z roku 2009 lub 2010.
  18. Amerykanie chcą przełamać chiński monopol na metale ziem rzadkich. Firma Molycorp uzyskała już wszelkie niezbędne pozwolenia oraz zgromadziła fundusze konieczne do uruchomienia wydobycia w nieczynnej kopalni w kalifornijskim Mountain Pass - jednym z najbogatszych na świecie źródeł metali ziem rzadkich. Niskie koszty produkcji spowodowały, że Chińczycy wyparli z rynku innych producentów. W efekcie w ubiegłym roku aż 95% światowej produkcji metali ziem rzadkich pochodziło z Chin. W ostatnich miesiącach, Państwo Środka, próbując wymusić na innych krajach różne ustępstwa, zaczęło ograniczać sprzedaż metali. Nie uszło to uwadze amerykańskich władz. Doszło do przesłuchań w Kongresie, a w ubiegłym tygodniu Departament Energii wydał dokument pt. Critical Materials Strategy, w którym ostrzega przed możliwymi już wkrótce problemami z dostawą metali. Z analiz DoE wynika, że do roku 2015 światowe zapotrzebowanie na metale ziem rzadkich wyniesie 225 000 ton. Obecnie jest to 125 000 ton, z czego 120 000 dostarczają Chiny. Wspomniana na wstępie kopalnia odkrywkowa Mountain Pass znajduje się w odległości około 80 kilometrów od Las Vegas i ma powierzchnię ok. 20 hektarów. Głębokość odkrywki wynosi ponad 150 metrów i w najbliższych latach powinna się zwiększyć do ponad 300 metrów. Molycorp uważa, że od roku 2012 kopalnia będzie produkowała 20 000 ton metali ziem rzadkich rocznie. Koncern chce użyć najnowocześniejszych technik wydobywczych, które są bardziej przyjazne dla środowiska i mniej kosztowne niż technologie tradycyjne. W przeszłości Mountain Pass była największym na świecie miejscem wydobycia metali ziem rzadkich. W 1998 roku doszło tam do serii wycieków wody zanieczyszczonych odczynnikami chemicznymi, co doprowadziło do zaprzestania produkcji. Kopalnię ostatecznie zamknięto w 2004 roku, gdy na rynku pojawili się Chińczycy oferujący tanie metale. Molycorp zainwestuje 500 milionów dolarów w ponowne uruchomienie kopalni. Prace rozpoczną się już w styczniu 2011 i zostaną zakończone w 2012 roku. Jeszcze przed końcem bieżącego roku Molycorp chce sprzedać 3000 ton metali ziem rzadkich, które pochodzą z rudy wydobytej przed zamknięciem kopalni. Zainteresowanie ofertą Molycorp jest tak duże, że już w tej chwili podpisano umowy na sprzedaż 25% produkcji z roku 2012. Uzyskane przez Molycorp zezwolenia umożliwiają tej firmie produkowanie nawet 40 000 ton metali ziem rzadkich rocznie po roku 2012. Specjaliści uważają, że popyt będzie i tak wyższy, nawet jeśli w Australii zostanie uruchomiona, zapowiadana na przyszły rok, kopalnia w Mout Weld, która od 2015 roku ma produkować rocznie 15 000 ton metali. To pokazuje, że Molycorp nie musi martwić się o zbyt dla swoich produktów. Molycorp i Hitachi podpisały umowę, która przewiduje wspólną produkcję magnesów neodymowych na terenie USA. Obecnie żadna amerykańska firma nie posiada ani odpowiedniej technologii ani praw do własności intelektualnej, które umożliwiałyby tworzenie takich magnesów. Na świecie tylko 10 firm - niemieckie, japońskie i chińskie - posiada licencje na taką produkcję. Własność intelektualna do takich rozwiązań należy do Hitach Metals i firmy Magnetquench, która jest częścią kanadyjskiej AMR Technologies przejętej w 1995 roku przez Chinczyków. Z danych amerykańskiej Służby Geologicznej wynika, że amerykańskie zasoby metali ziem rzadkich wynoszą 1,5 miliona ton. Nie wiadomo, jaką ich część opłaca się wydobywać.
  19. Amerykanie postanowili przeprowadzić akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa, by pokazać władzy, że nie podobają im się zainstalowane na lotniskach skanery umożliwiające "rozebranie" badanej osoby. National Opt-Out Day, pomysł rzucony przez jedną z witryn internetowych, stał się na tyle głośny, że jego realizacja grozi paraliżem komunikacyjnym w USA. Do protestu ma dojść jutro, w przeddzień Święta Dziękczynienia. Wówczas ci, którzy sprzeciwiają się skanerom, mają odmawiać przejścia przez nie i wybierać ręczne przeszukiwanie. To znacząco wydłuży i tak długie w tym dniu kolejki na lotniskach. National Opt-Out Day zirytował już sekretarza Biura Bezpieczeństwa Transportu (TSA), który skrytykował całą akcję. Od czasu wprowadzenia skanerów w październiku bieżącego roku TSA jest najbardziej krytykowaną agendą rządu USA. Pomysły biura wyśmiewane są w programach publicystycznych i rozrywkowych, sprzeciwiają się im członkowie Kongresu, a dziennikarze tak naciskają na szefa TSA, iż ten w ciągu jednego dnia potrafi sam sobie zaprzeczyć. W sieci powstała konfederacja witryn sprzeciwiających się skanowaniu. W jej skład wchodzą m.in. OptOutDay.com, DontScan.us, WeWontFly.com czy StopDigitalStripSearches.org. Od dawna protestują też tak znane witryny jak np. Drudge Report, która już jakiś czas temu opublikowała zdjęcie zakonnicy przeszukiwanej przez pracownicę lotniska podpisane "Terroryści wygrali". Kontrowersyjne skanery znajdują się obecnie na około 70 amerykańskich lotniskach, gdzie zainstalowano niemal 400 urządzeń. TSA otrzymała też od Kongresu pieniądze na kolejnych 100 skanerów, które mają rozpocząć pracę jeszcze w bieżącym roku. Do końca 2011 roku ogólna liczba tego typu skanerów ma sięgnąć 1000.
  20. Największa potęga świata wydaje się bezbronna w starciu z... Julianem Assange. Wbrew groźnym pomrukom z Departamentu Stanu, Departamentu Sprawiedliwości, Kongresu czy Białego Domu, liczni eksperci wątpią, czy USA mogą postawić mu jakiekolwiek zarzuty. Wikileaks ujawniło amerykańskie dokumenty opatrzone klauzulą "poufne" oraz "tajne". W wielu państwach wystarczyłoby to do oskarżenia i skazania osoby odpowiedzialnej za publikację, jednak w USA Assange'a chroni... Konstytucja. Pierwsza Poprawka do Konstytucji USA brzmi: Kongres nie może stanowić ustaw [...] ograniczających wolność słowa lub prasy [...]. O ile zatem Bradley Manning, który przekazał Wikileaks tajne dokumenty, może być sądzony za ujawnienie tajemnic, które miał strzec, to już samo Wikileaks publikując materiały Manninga, znalazło się pod ochroną Pierwszej Poprawki. Mimo to, jak zapewniają rządowi prawnicy, badane są możliwości postawienia Assange'owi zarzutów kryminalnych. Groźby takie pojawiają się już od kilku miesięcy. O podobnych zarzutach mówiono wiele tygodni temu, gdy wyszło na jaw, że Manning przekazał serwisowi tajne dokumenty. Dotychczas jednak żadne takie oficjalne oskarżenia się nie pojawiły, co może wskazywać albo na olbrzymie trudności, albo wręcz na niemożność ich sformułowania. Rządowi prawnicy będą prawdopodobnie chcieli posłużyć się ustawą Espionage Act (Ustawa o szpiegostwie) z... 1917 roku. Jej konstytucyjność została potwierdzona przez amerykański Sąd Najwyższy w 1919 roku. Rozważał on przypadek szefa amerykańskiej partii socjalistycznej, która rozsyłała ulotki wzywające mężczyzn do unikania poboru. Sąd Najwyższy stwierdził wówczas, że "użyte słowa, które w normalnych okolicznościach i wielu miejscach, podlegałyby ochronie na gruncie Pierwszej Poprawki, mogą zostać wyłączone spod jej ochrony o ile są takiej natury i używane w takich okolicznościach, że stanowią jasne i bezpośrednie zagrożenie, któremu Kongres ma prawo się przeciwstawić". Tym samym Sąd uznał, że Kongres miał prawo wydać Espionage Act oraz, że istnieją okoliczności w których Pierwsza Poprawka nie chroni niektórych wypowiedzi. Jednak powoływanie się obecnie na przepisy sprzed niemal 100 lat jest wyjątkowo ryzykowne. Musimy bowiem pamiętać, że zostały one uchwalone w zupełnie innej rzeczywistości społeczno-politycznej, gdy prasa korzystała z kodeksów moralnych znacznie bardziej restrykcyjnych niż obecne oraz gdy ważna była odpowiedzialność dziennikarska. Ponadto toczyła się wówczas wojna światowa, a nawoływanie do unikania poboru z pewnością można uznać za złe intencje, które stanowiły "jasne i bezpośrednie niebezpieczeństwo". Obecnie żadna z tych okoliczności nie zachodzi. Wykorzystanie Espionage Act jest tym mniej prawdopodobne, że już w 1971 roku administracja prezydenta Nixona poniosła spektakularną porażkę próbując użyć tej ustawy w sądzie. Mowa tutaj o procesie New York Times vs. United States, podczas którego rząd USA, powołując się na Espionage Act, próbował powstrzymać New York Timesa przed publikacją poufnych dokumentów dotyczących wojny w Wietnamie. Od tamtej pory administracja rządowa nie próbuje korzystać z tej ustawy z dwóch powodów. Po pierwsze, spór z NYT pokazał, że wygranie podobnych spraw jest niezwykle trudne, po drugie - urzędnicze próby blokowania mediów są w USA bardzo źle odbierane. Stąd też niejednokrotnie już amerykańska prasa publikowała tajne dokumenty bez obaw o administracyjne czy sądowe reperkusje. Oczywiście administracja Obamy może spróbować innego podejścia. Wysunięcie zarzutów kryminalnych na podstawie Espionage Act jest czymś innym niż próba blokowania publikacji. W 1971 roku już po opublikowaniu spornych materiałów jeden z sędziów Sądu Najwyższego wydał opinię, w której stwierdził, że teraz administracja mogłaby wysunąć oskarżenia kryminalne wobec gazety. Sędzia White uznał, że "nieudana próba ustanowienia wcześniejszego zakazu publikacji nie zdejmuje z rządu jego konstytucyjnego prawa do wysunięcia oskarżeń kryminalnych". Jednak od 1971 roku nie próbowano nawet oskarżać prasy o przestępstwo kryminalne po publikacji żadnego z tajnych materiałów. Sytuacja jest zatem dość absurdalna. Sąd Najwyższy potwierdził konstytucyjność Espionage Act i uznał wyłączenia spod ochrony Pierwszej Poprawki w pewnych sytuacjach. Jednocześnie Pierwsza Poprawka nie pozwala na zablokowanie publikacji, ale prawdopodobnie nie uniemożliwia administracji wysunięcie zarzutów kryminalnych już po publikacji. Jednak sam fakt, że dotychczas takie zarzuty nie pojawiły się ani wobec gazet ujawniających od lat różne tajemnice ani - wbrew kilkumiesięcznym zapowiedziom - wobec Assange'a może sugerować, iż w rzeczywistości USA nie posiadają odpowiednich instrumentów prawnych, które pozwoliłyby oskarżyć założyciela Wikileaks.
  21. Amerykański sekretarz ds. transportu, Ray LaHood nie wyklucza, iż w USA zostanie wprowadzony wymóg montowania w samochodach urządzeń uniemożliwiających kierowcy korzystanie z telefonu komórkowego. Myślę, że tak się stanie. Technologia na to pozwala i sądzę, że zostanie ona zastosowana do unieruchomienia telefonów w samochodach - stwierdził LaHood w wywiadzie dla The Daily Caller. Wywiad sekretarza ma związek z rozpoczętą w USA kampanią społeczną, w ramach której wyprodukowano serię filmów pt. Faces of Distracted Driving. Występują w niej osoby, które były świadkami wypadków spowodowanych przez kierowców korzystających z telefonów komórkowych podczas jazdy. Amerykańska Highway Traffic Safety Administration ocenia, że każdego roku z powodu nieuwagi kierujących ginie około 5000 osób. Jednocześnie poinformowano, że w roku 2009 zanotowano najmniej ofiar śmiertelnych od 50 lat.
  22. Chiny informują o zbudowaniu najpotężniejszego superkomputera na świecie. Wydajność maszyny Tianhe-1A wynosi ponad 2,5 petaflopsa. PFlops to biliard (1015) operacji zmiennoprzecinkowych na sekundę. Wiadomo, że superkomputer wykorzystuje 7000 procesorów graficznych oraz 14 000 CPU Intela. Twierdzenia o wydajności maszyny zostały zweryfikowane przez organizację TOP500, która co pół roku publikuje listę najbardziej wydajnych komputerów na świecie. Najbliższe wydanie listy ukaże się już w przyszłym miesiącu i wszystko wskazuje na to, że USA po raz pierwszy od lat stracą pozycję lidera listy TOP500. Najbliższym konkurentem Tianhe-1A (Droga Mleczna) będzie prawdopodobnie XT5 Jaguar z Oak Ridge National Laboratory, którego wydajność wynosi "zaledwie" 1,75 PFlops. Profesor Jack Dongarra z University of Tennessee, jeden z naukowców, którzy pracują nad listą TOP500 potwierdza powyższe doniesienia. "To wszystko prawda. W ubiegłym tygodniu byłem w Chinach, rozmawiałem z jego twórcami, widziałem system i potwierdziłem uzyskane wyniki. Jest o o 47% szybszy od maszyny z ORNL" - stwierdzil Dongarra. Chiński superkomputer waży ponad 155 ton.
  23. Chińscy celnicy zablokowali eksport metali ziem rzadkich do USA. Takie postępowanie może spowodować perturbacje na rynku najnowszych technologii. Metale ziem rzadkich nie są wcale, wbrew swojej nazwie, wyjątkowo rzadkie, jednak ich przetwarzanie do przydatnej postaci jest drogie i pracochłonne. Dlatego też obecnie to właśnie Chiny, korzystając z przewagi jaką dają im niskie koszty pracy i praktyczny brak norm dotyczących ochrony środowiska, zdominowały światowy rynek ich produkcji. Z Państwa Środka pochodzi aż 97% tego typu metali. Są one używane bardzo powszechnie. Spotykamy je w telefonach komórkowych, komputerach, samochodach czy systemach naprowadzania rakiet. W ubiegłym miesiącu Chiny, tłumacząc to rosnącym zapotrzebowaniem własnego przemysłu, zablokowały sprzedaż metali ziem rzadkich do Japonii. Eksperci uważają jednak, że prawdziwą przyczyną takiego postępowania władz w Pekinie jest próba wymuszenia na firmach z innych krajów, by przeniosły produkcję do Chin. Zdaniem ekspertów nałożona przez Chiny blokada będzie bardziej dotkliwa dla USA niż dla Japonii, gdyż firmy z Zachodu mają mniejsze zapasy metali. Decyzję o zablokowaniu importu do USA podjęto po tym, jak władze USA zapowiedziały wszczęcie śledztwa, które ma wyjaśnić, czy Chiny łamią umowy międzynarodowe subsydiując swój przemysł produkcji czystej energii. Chiny zaprzeczają, by blokowały eksport. Ostatnie wydarzenia skłoniły amerykańskie firmy do ponownego uruchomienia wydobycia i produkcji metali ziem rzadkich. Specjaliści mówią jednak, że odbudowa całego amerykańskiego łańcucha wydobycia, produkcji i dystrybucji zajmie około 15 lat.
  24. Przeciętny amerykański nastolatek wysyła miesięcznie 3339 SMS-ów czyli średnio sześć na każdą godzinę, w której nie śpi. Z danych Nielsena wynika, że wszelkie rekordy biją pod tym względem dziewczęta w wieku 13-17 lat, które każdego miesiąca wysyłają 4050 SMS-ów. Od ubiegłego roku liczba SMS-ów wysyłanych przez nastolatków wzrosła o 8%. Analitycy Nielsena wyjaśniają też fenomen popularności SMS-ów. Rodzicom nastolatków, dla których telefon jest urządzeniem służącym do rozmawiania, zapewne trudno będzie zrozumieć, że dla 78% młodych ludzi SMS jest technologią bardziej funkcjonalną niż rozmowy głosowe. Aż 22% badanych stwierdziło, że jest łatwiejsza w użyciu, a dla 20% - szybsza - niż nawiązywanie tradycyjnego połączenia. Z kolei aż 43% amerykańskich nastolatków kupiło telefon komórkowy właśnie dlatego, że chcieli wysyłać SMS-y. To z kolei wyjaśnia, dlaczego możliwość korzystania z klawiatury QWERTY tym, na czym przede wszystkim skupiają się, gdy wybierają telefon. Wraz ze wzrostem popularności SMS-ów spada popularność połączeń telefonicznych. Co prawda przeciętny młody Amerykanin rozmawia średnio przez 646 minut w miesiącu, ale jest to o 14% krócej niż w roku 2009.
  25. Apple zanotowało olbrzymi sukces na amerykańskim rynku komputerów osobistych. Firma Jobsa jest już trzecim co do wielkości producentem. Z danych IDC wynika, że należy do niej już 10,6% rynku. W trzecim kwartale bieżącego roku udziały Apple'a zwiększyły się o 24%. Koncern wyprzedził tym samym Acera i Toshibę. Przed nim są tylko HP i Dell. Pierwsza z tych firm zwiększyła sprzedaż komputerów w trzecim kwartale o 2,7% i obecnie jest rynkowym liderem, z udziałami sięgającymi 24,3%. Sprzedaż Della spadła o 4,9% i firma posiada 23,1% udziałów. Co prawda Apple'a do obu konkurentów dzieli olbrzymi dystans, jednak koncern Jobsa nie ma się czym martwić, gdyż praktycznie zmonopolizował rynek najdroższych maszyn. W kategorii komputerów osobistych kosztujących ponad 1000 USD do Apple'a należy aż 91% amerykańskiego rynku. Wyniki Apple'a znajdują swoje odzwierciedlenie w cenach akcji. Wczoraj, po raz pierwszy w historii, cena akcji firmy na zamknięciu giełdy przekroczyła 300 USD. Silna pozycja w USA nie przekłada się na pozycję na świecie. Największymi globalnymi producentami komputerów osobistych są HP, Acer, Dell, Lenovo, Asus i Toshiba.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...