Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'NASA' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 194 wyników

  1. Gary McKinnon może trafić do USA jeszcze w bieżącym miesiącu. Przed kilkoma dniami brytyjski High Court stwierdził, że hakerowi nie przysługuje apelacja przed nowo utworzonym Sądem Najwyższym (Supreme Court), gdyż nie jest to sprawa ważna z punktu widzenia całości społeczeństwa. Prawnicy McKinnona chcą teraz zwrócić się do Alana Johnsona, sekretarza spraw wewnętrznych. Ten jednak mówi, że wstrzymanie ekstradycji nie leży w jego kompetencjach. Jeśli Johnson się nie ugnie, McKinnon odwoła się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Jego prawnicy chcą argumentować, że ekstradycja i proces, grożący wyrokiem nawet 60 lat więzienia, będą miały tragiczne konsekwencje dla jego zdrowia, co może zakończyć się psychozą i próbami samobójczymi. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Trybunał już raz odrzucił prośbę McKinnona o wstrzymanie ekstradycji, dał mu jednak prawo do ponownego odwołania się. McKinnon włamał się do sieci Pentagonu i NASA w 2001 roku. Szukał tam, jak twierdzi, informacji na temat UFO. Zdaniem Amerykanów było to największe włamanie do ich systemów wojskowych. Brytyjczyk został też oskarżony m.in. o to, że jego działanie przyniosło straty szacowane na 700 000 dolarów.
  2. NASA poinformowała, że najbardziej odległą znaną nam gromadą galaktyk jest JKCS041. Znajduje się ona w odległości 10,2 miliarda lat świetlnych od Ziemi. Jest też najstarszym znanym nam obiektem tego typu. JKCS041 została po raz pierwszy zauważona w 2006 roku przez teleskopy optyczne i podczerwone pracujące w Wielkiej Brytanii. Dopiero jednak wykorzystanie ich danych i informacji zebranych dzięki Chandra X-ray Obserwatory pozwoliło precyzyjnie określić odległość, jaka dzieli galaktykę od naszej planety. Jak mówi Stefano Andreon z Narodowego Instytutu Astrofizyki w Mediolanie, JKCS041 znajduje się blisko granicy, poza którą gromady galaktyk nie powinny już istnieć. Odległe gromady galaktyk są zwykle najpierw odkrywane przez teleskopy optyczne i działające na podczerwień. JKCS041 była też badana przez teleskop Spitzera, ale to dopiero dzięki Chandra X-ray udało się potwierdzić, że jest to gromada galaktyk. To bardzo ekscytujące odkrycie. To tak, jakby odkryć skamieniałości gatunku Tyrannosaurus rex znacznie starsze od znanych do tej pory - mówi Ben Maughan z University of Bristol w Wielkiej Brytanii. Jedne skamieniałości mogą pasować do naszych teorii o dinozaurach, ale gdy znajdujesz ich więcej, często musisz przemyśleć swoje teorie. To samo dotyczy naszej wiedzy o gromadach galaktyk i rozumienia kosmologii. Poprzednim rekordzistą pod względem odległości od Ziemi była gromada XMMXCS J2215.9-1738, która pokonała wcześniejszego rekordzistę o zaledwie 0,1 miliarda lat świetlnych. Wraz z okryciem JKCS041 dokonano 10-krotnie dłuższego "skoku".
  3. NASA przygotowuje się do dzisiejszego testu rakiety Ares I-X. Ma ona zastąpić starzejącą się flotę wahadłowców. Ares powstaje w ramach Constellation Program. Nowa rakieta będzie w przyszłości zapewniała łączność pomiędzy Ziemią a Międzynarodową Stacją Kosmiczną i pozwoli na eksplorację dalszych części przestrzeni kosmicznej. Podczas pierwszego lotu zostaną przetestowane poszczególne komponenty rakiety, będzie też symulowana obecność pojazdu Orion wraz z załogą. Dane będą dostarczane z ponad 700 czujników umieszczonych w rakiecie. Ares I to dwuczłonowa rakieta o wysokości około 93 metrów. Będzie ona w stanie wynieść w przestrzeń kosmiczną ładunek o wadze 25 ton. Jej pierwszy człon stanowi rakieta na paliwo stałe, zbudowana w oparciu o już istniejące rakiety wykorzystywane przy starcie wahadłowców. Drugi człon wyposażono w silnik J-2X zasilany ciekłym wodorem i tlenem. W ramach projektu Ares powstanie też większy pojazd Ares V. Będzie on w stanie wynieść na orbitę 130 ton ładunku, a za pomocą modułu Earth Departure Stage i pojazdu Orion na orbitę Księżyca wyniesie 65-tonowy ładunek. Niewykluczone, że Ares V zostanie użyty również podczas załogowych lotów na Marsa. Aktualizacja: Start Aresa został przełożony na jutro, 28 października.
  4. Internetowy Wielki Brat obchodzi dzisiaj 14. urodziny. Dnia 23 października 1995 w USA wydano pierwszą sądową zgodę na podsłuch sieci komputerowej. Podsłuch prowadzony był do grudnia przez Biuro Prokuratora USA dla Okręgu Massachusetts. Wszystko zaczęło się kilka miesięcy wcześniej. W sierpniu 1995 roku Marynarka Wojenna odkryła włamanie do swojej sieci komputerowej, w której były przechowywane ważne - ale nie tajne - informacje na temat budowy satelitów, samolotów i radarów. Ustalono, że napastnik zainstalował w systemie sniffera, który zbierał loginy i hasła użytkowników, a więc umożliwiał przestępcy zalogowanie się do systemu. Administratorzy ustalili też, że włamania dokonano z systemu komputerowego Wydziału Nauk i Sztuk Pięknych Uniwersytetu Harvarda. Śledztwo prowadzone przez Służbę Kryminalną Marynarki Wojennej we współpracy z administratorami Harvarda wykazało, że wcześniej doszło do włamania do sieci uniwersytetu, a napastnik wykorzystał konta jej użytkowników do dalszych ataków na liczne sieci wojskowe i akademickie. W związku z tym, że napastnik dobrze się maskował, konieczne było podsłuchanie jego komunikacji. Wcześniej wojskowi podsłuchiwali sieci komputerowe, jednak zawsze działo się to za zgodą użytkowników monitorowanego systemu. Tym razem, po raz pierwszy w historii USA, wydano sądową zgodę na podsłuch sieci. Śledczy szybko dowiedzieli się, że podejrzany posługuje się pseudonimem El Gritón (hiszp. krzykacz) i łączy się z Buenos Aires. Dzięki pomocy Telecom Argentina, z której sieci korzystał griton, namierzono mieszkanie cyberwłamywacza. Argentyńczycy aresztowali tam ojca i trzech synów. O aresztowaniu na pierwszej stronie pisał najważniejszy argentyński dziennik, a dalsze śledztwo wykazało, że przestępcą jest 21-letni Julio Cesar Ardita. Okazało się, że włamywał się on do sieci Departamentu Obrony i uzyskał dostęp do ważnych informacji związanych z Marynarką Wojenną, Armią i NASA. Mimo, iż jego ojcec był emerytowanym wojskowym i konsultantem argentyńskiego Senatu, amerykańscy śledczy wykluczyli, by włamywacz miał związki z rządem Argentyny. W marcu 1996 roku w USA przygotowano akt oskarżenia. Ardita przez dwa lata odwoływał się od kolejnych wyroków argentyńskich sądów, próbując uniknąć ekstradycji do USA. W końcu w maju 1998 roku stanął przed sądem w Bostonie i przyznał się do winy. Został skazany na 50 000 dolarów grzywny i trzy lata dozoru sądowego. Obecnie Julio Cesar Ardita pracuje w firmie Cybsec, która specjalizuje się w zapewnieniu bezpieczeństwa ponad 400 klientom na całym świecie.
  5. Naukowcy używający sieci naziemnych czujników w zachodniej Antarktyce informują, że dane dotyczące tempa znikania pokrywy lodowej, którymi posługuje się NASA, są przeszacowane. NASA do wyliczania zmian w pokrywie lodowej wykorzystuje sieć satelitów GRACE (Gravity Recovery and Climate Experiment), które badają miejscowe zmiany w grawitacji. Pod uwagę brane są zmiany spowodowane zarówno różnicami w pokrywie lodowej jak i reakcją leżących pod lodem skał na zmiany ciśnienia. Jednak z pomiarów WAGN wynika, że dane dotyczące odpowiedzi skał są nieprawidłowe. W piśmie Geochemistry, Geophysics, Geosystems naukowcy używający WAGN twierdzą, że NASA przeszacowało dane, nie wiedzą jednak, jak bardzo. Opublikowane wyniki są bardzo ważne, gdyż dostarczają nam precyzyjnych, uzyskanych z gruntu pomiarów dotyczących rzeczywistej odpowiedzi skał na zmiany - mówi Vladimir Papitashvili z Narodowej Fundacji Nauki, która wspierała najnowsze badania.
  6. Dzisiaj, pomiędzy godziną 13.30 a 13.34 czasu polskiego, NASA zbombarduje Księżyc. To część misji pojazdu LCROSS, o której pisaliśmy przed kilkoma miesiącami. LCROSS (Lunar Crater Observation and Sensing Satellite) ma skierować 12-metrowy pusty, górny człon rakiety Centaur w stronę jednego z kraterów i doprowadzić do kolizji, która ma wybić dziurę w powierzchni. Centaur oddzieli się od LCROSS na wysokości 87 000 kilometrów nad powierzchnią Księżyca i po 9 godzinach i 40 minutach uderzy w satelitę Ziemi z prędkością 2,5 kilometra na sekundę. W wyniku zderzenia z powierzchni uniesie się ponad 350 ton pyłu, a w Księżycu zostanie wybita dziura o średnicy 20 i głębokości 4 metrów. Po kolizji LCROSS wleci w unoszący się pył i przeprowadzi jego badania, które mają dać odpowiedź na pytanie, czy w miejscu uderzenia (na jednym z biegunów Księżyca), znajduje się zamrożona woda. Kilka minut później sam LCROSS uderzy w powierzchnię Srebrnego Globu. O godzinie 12.15 czasu polskiego NASA rozpocznie bezpośrednią, 1,5-godzinną relację telewizyjną z całego wydarzenia. Więcej o kosmosie i możliwości życia na innych planetach dowiemy się z "Kosmicznych wyzwań"
  7. NASA odkryła niemal niewidoczny gigantyczny pierścień wokół Saturna. Jest on tak wielki, że zmieściłoby się w nim miliard planet wielkości Ziemi. Pierścień odchylony jest o 27 stopni od głównych pierścieni planety. Znaleziono go w odległości 6 milionów kilometrów od Saturna, a z drugiej strony planety jest od oddalony od niej o 12 milionów kilometrów. Jego średnica jest 300-krotnie większa od średnicy Saturna. Pierścienia nie zauważono dotychczas, gdyż składa się on z cząstek kurzu i lodu, które są bardzo od siebie oddalone. Odbijają one ponadto niewiele światła. Zauważono go dopiero dzięki teleskopowi Spitzer, który dostrzegł go dzięki temu, iż temperatura pierścienia wynosi 80 kelwinów (-193,15 stopnia Celsjusza), a więc jest on cieplejszy od otoczenia. Uczeni spekulują, że nowo odkryty pierścień został utworzony przez resztki komet, które uderzają w księżyc Saturna, Febe, orbitujący wewnątrz pierścienia. Istnienie pierścienia może za to wyjaśnić tajemnicę innego księżyca - Japeta. Odkryty w 1671 roku od razu zwrócił uwagę astronomów swoją niezwykłą cechą. Jedna z jego półkul jest bowiem wyraźnie ciemniejsza od drugiej. Astronomowie dotychczas nie byli zgodni, dlaczego się tak dzieje. Teraz naukowcy mówią, że być może pył z gigantycznego pierścienia, który orbituje w kierunku przeciwnym do Japeta, opada na połowę księżyca, gdy ten się do niego zbliża.
  8. Amerykańscy naukowcy zaoferowali 50 000 dolarów dla osoby, która opracuje system oznaczenia i śledzenia potencjalnie groźnej dla Ziemi asteroidy – Apophis. Asteroida przejdzie bardzo blisko Ziemi w 2029 roku. Podczas tego spotkania jej trajektoria zostanie zmieniona przez pole grawitacyjne naszej planety. Istnieje niebezpieczeństwo, chociaż bardzo małe, że asteroida wejdzie na tor kolizyjny z Ziemią. Jeśli tak się stanie, to zderzenie może nastąpić w 2036 roku. Naukowcy chcieliby upewnić się, że katastrofa nie nastąpi, stąd ogłoszenie konkursu. Dan Geraci, członek zarządu Towarzystwa Planetarnego, przekazał 50 000 dolarów, które będą stanowiły główną nagrodę. Konkurs będzie prowadzony we współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną, NASA i innymi podobnymi organizacjami. Średnica Apophis wynosi 300-400 metrów. Towarzystwo Planetarne uważa, że jeśli asteroida znajdzie się na torze kolizyjnym z Ziemią, powinniśmy o tym dowiedzieć się jak najszybciej, by mieć czas na reakcję. Zasady konkursu zostały opublikowane na stronach Towarzystwa.
  9. NASA i Biuro Badań Naukowych Sił Powietrznych (AFOSR) przeprowadziły udany test niewielkiej rakiety napędzanej bezpiecznym, przyjaznym dla środowiska paliwem. Składało się ono ze sproszkowanego aluminium (AL) i lodu (ICE), stąd jego nazwa - ALICE. Z farmy doświadczalnej Purdue University wystrzelono 2,5 metrową rakietę, która wzbiła się na wysokość 400 metrów. Udany eksperyment bardzo ucieszył naukowców, gdyż paliwo ALICE może w przyszłości zastąpić niektóre rodzaje ciekłego i stałego paliwa do silników rakietowych. Ponadto po odpowiednim zoptymalizowaniu może ono mieć większą wydajność niż obecnie stosowane paliwa. Paliwo po połączeniu obu składników ma konsystencję pasty do zębów. Na 24 godziny przed użyciem musi być schłodzone do temperatury -30 stopni Celsjusza.
  10. Niewykluczone, że NASA ponownie uruchomi zamknięty w 2007 roku Instytut Zaawansowanych Koncepcji (NIAC - NASA Institute of Advanced Concepts), którego celem było finansowanie pomysłów o bardzo odległym czasie realizacji. NIAC został utworzony w 1998, a jego zadaniem było wspomaganie rozwoju pomysłów i produktów, które uznano za rewolucyjne w dalszej przyszłości. Na pieniądze z NIAC mogły liczyć te idee, które nie były możliwe do zrealizowania wcześniej niż za 10 lat, ale nie później niż za lat 40. NIAC działał niemal wyłącznie za pośrednictwem Internetu. To w Sieci składano wnioski o finansowanie, dyskutowano o nich, nadzorowano prace, przydzielano pieniądze. W ciągu dziewięciu lat swojej działalności NIAC udzielił wsparcia w wysokości 27,3 miliona dolarów. W roku 2007 Instytut został zamknięty, gdyż uznano, że ewentualne korzyści z finansowanych prac są zbyt niepewne i odległe. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek komukolwiek się przydadzą. Co jednak ważne, nie stwierdzono, że istnienie NIAC jest pozbawione sensu. Większość pomysłów finansowanych przez NIAC dotyczyło technologii eksploracji odleglejszych obszarów przestrzeni kosmicznej, chociaż były też i takie, które miały być wykorzystane na Ziemi, jak np. użycie systemów elektromagnetycznych do lotów w formacjach. W roku 2008 Narodowa Rada Badań (NRC) dokonała przeglądu działań NIAC, a obecnie zarekomendowała NASA ponowne uruchomienie programu. NIAC2 nie miałby tak szerokich horyzontów czasowych jak oryginalny NIAC, ale jego zadaniem byłoby finansowanie projektów, które nie są bezpośrednio związane z głównym kierunkiem prac NASA, jednak zaspokajałyby potrzeby Agencji. Zalecono też, by NIAC2 skupiał się na projektach, które mogą być zrealizowane w ciągu najbliższych 10 lat.
  11. Nie tylko badanie krwi czy inne techniki diagnostyczne pozwalają stwierdzić, czy ktoś jest chory. Podobnych informacji mogą dostarczyć ludzkie oczy. Wśród astronautów przebywających w przestrzeni kosmicznej przez dłuższy czas powinien znajdować się lekarz. Być może wkrótce będą go wspomagały specjalne okulary diagnostyczne. Rafat Ansari, naukowiec pracujący dla NASA, zbudował już prototyp takich okularów i jeśli znajdą się fundusze na dalsze badania, to pierwszy model będzie gotowy za kilka lat. Do hełmu astronauty przytwierdzony byłby skaner oczu, który po wykonaniu badania analizowałby choroby oraz sygnalizował wszelkie nieprawidłowości, na przykład podwyższony poziom cukru we krwi. W ten sam sposób można byłoby rozpoznawać wczesne stadium takich chorób jak cukrzyca czy stwardnienie rozsiane. Coraz większa liczba lekarzy stwierdza, iż oczy są idealnymi organami wspomagającymi stawianie diagnozy. Nowoczesne skanery laserowe dostarczają dokładnych obrazów siatkówki, na której takie schorzenia jak na przykład stwardnienie rozsiane pozostawiają typowe ślady. Neurolodzy mają nadzieję, że pewnego dnia będą mogli rozpoznawać już wczesne stadia chorób. Ponieważ siatkówka potrzebuje sporo tlenu, tworzy ją duża ilości drobnych arterii. Cukrzyca czy choroby wieńcowe pozostawiają na siatkówce widoczne ślady. Stwardnienie rozsiane sprawia, że warstwa włókien nerwowych w oku chorego pacjenta jest cieńsza niż u zdrowego. Jest to odbiciem zaniku nerwów w mózgu chorej osoby. Rafat Ansari wyjaśnia również, że każda tkanka i płyn w oku reprezentuje tkanki i płyny w całym ciele. Wynalezienie skanera, który na podstawie badania oczu dawałby informacje o chorobie, miałoby wiele zalet. Badanie pacjenta byłoby bezbolesne, trwałoby około 10 minut i byłoby znacznie tańsze niż np. obrazowanie mózgu.
  12. Eksploracja kosmosu wydaje się przedsięwzięciem, które musi być finansowane z budżetów państw. Jednak, jak dowiadujemy się ze Space Report 2009 przygotowanego przez Space Foundation, pogląd ten jest wyjątkowo błędny. Zdecydowaną większość wydatków związanych z przestrzenią kosmiczną ponosi kapitał prywatny. W ubiegłym roku na ten cel wydano na całym świecie 257 miliardów dolarów. Z tego jedynie 83 miliardy pochodziły z kasy 13 krajów. Reszta to pieniądze prywatnych przedsiębiorców. Ze wspomnianych 83 miliardów USD najwięcej, bo aż 80% wydały Stany Zjednoczone. Najbardziej znana z amerykańskich agencji, czyli NASA wydała więcej niż wszystkie kraje poza USA. Jej budżet na badania wyniósł 17,31 miliarda USD. Jednak, jak się okazuje, NASA nie jest rekordzistką. Najwięcej pieniędzy, 25,95 miliarda USD, przeznaczył Departament Obrony. Kolejne na liście największych sponsorów badań kosmicznych jest amerykańskie Narodowe Biuro Wywiadu (10 miliardów), a następnie również amerykańska Agencja Obrony Rakietowej (8,9 mld). Dopiero na piątej pozycji wśród przedsięwzięć budżetowych znalazła się Europejska Agencja Kosmiczna (4,27 mld), a następna jest Japonia (3,5 mld). Aż 3 miliardy dolarów wydała amerykańska Narodowa Agencja Wywiadu Geokosmicznego, której budżet był większy niż wydatki Chin (1,7 miliarda), Rosji (1,54 mld) oraz innych, nieamerykańskich, agend wojskowych (1,47 mld). Pozostałe kraje wydały w sumie 3,97 miliarda dolarów. Wśród amerykańskich agend inwestujących w kosmos znalazły się też Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna (0,95 mld), Narodowa Fundacja Nauki (0,48 mld) oraz Departament Energii (0,03 mld). Bardzo interesująco wygląda zestawienie wydatków firm prywatnych. Przedsiębiorstwa prywatne przeznaczyły ponad 80 miliardów dolarów na infrastrukturę. Najwięcej, bo 74,4 miliarda USD wydano na stacje naziemne i ich wyposażenie. Aż 5,6 mld kosztowało wyprodukowanie komercyjnych satelitów, a 1,97 miliarda wyniosły inwestycje sektora zajmującego się komercyjnym wystrzeliwaniem satelitów. Kolejne 1,14 mld przeznaczono na infrastrukturę pomocniczą, a 40 milionów USD na komercyjne usługi transportowe. Usługi dostarczenia telewizji satelitarnej kosztowały firmy 69,61 miliarda USD, a na usługi stacjonarne wydały 16,79 miliarda. Kolejne 2,4 miliarda przeznaczyły na rozwój satelitarnego radia, a 2,2 na usługi mobilne. Jeszcze niedawno kosmos był wyłączną domeną państw. Obecnie kapitał prywatny inwestuje w przestrzeni pozaziemskiej dwukrotnie więcej niż podatnicy.
  13. Aerożel, o którym pisaliśmy przed dwoma laty, może posłużyć do zbudowania niezwykle silnych mięśni dla robotów. Materiał ten jest niewiele gęstszy od powietrza (1,5 miligrama/cm3), a jednocześnie wzdłuż osi nanorurek, z których jest zbudowany, jest bardziej wytrzymały od stali. Okazuje się, że gdy do aerożelu przyłożymy napięcie elektryczne, siły działające pomiędzy nanorurkami odepchną je od siebie, trzykrotnie zwiększając szerokość materiału z prędkością 37 000 procent na sekundę. Rozciągliwość materiału jest 10-krotnie większa niż naturalnych mięśni i jego ruch odbywa się z 1000-krotnie szybciej. Siła rozciągania jest 30-krotnie większa niż siła mięśni. Co więcej, aerożel może pracować w temperaturach, w jakich nie sprawdzają się żadne inne sztuczne mięśnie. Większość z nich działa przedziale od kilkunastu do 100 stopni Celsjusza. Istnieje jeden, który pracuje przy 500 stopniach. Tymczasem aerożelowe mięśnie działają pomiędzy -190 a 1600 stopni. Aerożelowe mięśnie zbudowano z węglowych nanorurek o średnicy około 12 nanometrów, z których każda składała się z około 9 koncentrycznie ułożonych warstw. Za pomocą techniki osadzania z fazy gazowej nanorurki umieszczono na podłożu tak, by większość z nich była ułożona w tym samym kierunku. Podłoże wraz z nanorurkami umieszczono w etanolu, który następnie odparowano. To spowodowało 400-krotne zagęszczenie nanorurek, których warstwa liczyła 50 nanometrów grubości. Możliwe jest układanie kolejnych warstw w celu uzyskania większej wytrzymałości materiału. Z prac naukowców z University of Texas cieszy się Yoseph Bar-Cohen, menedżer z należącego do NASA Jet Propulsion Laboratory, którego zadaniem jest stworzenie siłowników nadających się do zastosowania w kosmosie. Aerożelowe mięśnie sprawdzą się zarówno na gorącej powierzchni Wenus, jak i na zimnych księżycach Jowisza. Są ponadto lekkie, co jest niezwykle ważne przy wynoszeniu urządzeń w przestrzeń kosmiczną.
  14. Mimo początkowych sporów z NASA, administracja prezydenta Obamy nie będzie szczędziła pieniędzy na eksplorację kosmosu. Tegoroczny budżet Agencji wyniesie 18,7 miliarda dolarów, czyli o 6% więcej niż było obiecane przez prezydenta Busha. Prezydent Obama chce, by NASA bardziej skupiła się na badaniu zmian klimatycznych i eksploracji kosmosu. Ma też nadzieję, że dojdzie do załogowej misji na Księżyc i bezzałogowych na Marsa. Za to los rakiet Ares jest wciąż niepewny. Większe pieniądze otrzymała też NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration). Jej budżet wyniesie 13 miliardów dolarów. Część z tych pieniędzy zostanie przeznaczonych na budowę satelitów pogodowych.
  15. Orbiting Carbon Observatory (OCO), pierwszy satelita NASA, który został skonstruowany z myślą o badaniu dwutlenku węgla w atmosferze, spadł do oceanu w trzy minuty po starcie. Warte 273 miliony dolarów urządzenie miało dać jednoznaczną odpowiedź na pytanie czy CO2 powoduje globalne ocieplenie. OCO miał badać różne źródła CO2 oraz sprawdzać, w jakim stopniu jest on absorbowany przez wodę czy rośliny. Satelitę wystrzelono z bazy lotniczej Vandenberg w Kalifornii. Niedługo potem zauważono, że z nieznanej jeszcze przyczyny, satelita po wejściu w przestrzeń okołoziemską nie był w stanie odłączyć się od rakiety nośnej i wraz z nią spadł do oceanu niedaleko Antarktydy. Budowa OCO trwała osiem lat.
  16. NASA wydało oświadczenie dotyczące pochodzenia marsjańskiego metanu. Wbrew wcześniejszym spekulacjom mediów, Agencja nie potwierdziła źródła pochodzenia gazu. Wiadomo jedynie, że Mars "żyje". Najważniejsze pytanie brzmi: czy jest to "życie" w sensie geologicznym czy biologicznym. Dotychczasowe badania wykazały, że na Czerwonej Planecie występuje metan oraz że ulega on szybkiej degradacji w marsjańskiej atmosferze. Musi więc istnieć jakieś źródło, z którego jest on odnawiany. I rzeczywiście, na północnej półkuli znaleziono źródła, z których wydobywa się metan. Jedno z nich dostarcza nawet 19 000 ton rocznie. Naukowcy z NASA zastrzegają, że obecnie nie mają żadnych danych, które pozwoliłyby stwierdzić, jakie jest pochodzenie marsjańskiego metanu. Na Ziemi aż 90% tego gazu jest produkowanych przez organizmy żywe. Jednak może on też powstawać podczas procesów geologicznych. Mars więc w jakimś sensie żyje. I niewykluczone, że jest to życie biologiczne. Na Ziemi mikroorganizmy znajdowane są na głębokości nawet 3 kilometrów pod powierzchnią planety. Występujące na takich głębokościach promieniowanie jonizujące rozbija wodę na wodór i tlen. Mikroorganizmy korzystają z wodoru jako źródła energii. Niewykluczone, że podobne organizmy przeżyły miliardy lat pod zamrożoną powierzchnią Marsa, na głębokościach, na których woda jest w stanie ciekłym, promieniowanie zapewnia energię, a dwutlenek węgla dostarcza węgiel - mówi doktor Michael Mumma z NASA. Gazy, takie jak metan, mogą wydobywać się spod powierzchni właśnie w miesiącach letnich, gdy otwierają się szczeliny w powierzchni planety - dodaje. Doktor Carl Pilcher, dyrektor Instytutu Astrobiologii NASA zauważa: Mikroorganizmy, które produkują metan z wodoru i dwutlenku węgla były jednymi z pierwszych form życia na Ziemi. Jeśli życie kiedykolwiek istniało na Marsie, to logiczne staje się przypuszczenie, że wyewoluowały tak, by wytwarzać metan z tlenku węgla obecnego w atmosferze planety. Niewykluczone jednak, że źródłem metanu są współczesne lub wygasłe procesy geologiczne. Dopiero w przyszłości, podczas kolejnych misji na Marsa, mamy szansę na poznanie źródła metanu. Jednym ze sposobów jego zbadania jest przeprowadzenie badań na obecność izotopów. Jeśli okaże się, że w metanie występuje mniej deuteru, niż w wodzie, która się wraz z nim uwalnia spod powierzchni planety, będzie to dowód na biologiczne pochodzenie gazu.
  17. Komputery mądrzejsze od ludzi to pomysł rodem z literatury science fiction. Jednak NASA i Google już postanowiły przygotować się na dzień, w którym stanie się on rzeczywistością. Wiosną bieżącego roku na terenie kampusu NASA w Dolinie Krzemowej ruszy Singularity University - uczelnia, której zadaniem będzie przygotowanie naukowców do epoki, w której inteligencja maszyn przewyższy ludzką. Nazwa uniwersytetu została zaczerpnięta z koncepcji futurologa Raya Kurzweila, który mianem Singularity określił czekającą nas wkrótce epokę gwałtownego rozwoju technologicznego. Jego zdaniem w przyszłości technologia będzie miliony razy bardziej zaawansowana niż obecnie, co nieuchronnie doprowadzi do głębokich zmian. Maszyny mogą wykorzystać sztuczną inteligencję do zwiększenia własnych możliwości, doskonalenia się i w końcu, prześcignięcia ludzkiej inteligencji. Sam Kurzweil zostanie pierwszym rektorem nowej uczelni. Głównym zadaniem uniwersytetu będzie przewidywanie zmian, które mogą zajść w przyszłości i przygotowanie się na nie. Jeśli je przewidzimy, możemy tak pokierować rozwojem technologii, by nie zaszkodził on ludzkości. Studenci nowej uczelni będą poszukiwali sposobów na tworzenie takich maszyn, które pomogą nam rozwiązać trapiące ludzkość problemy - ubóstwo, głód, globalne ocieplenie czy wyczerpywanie się surowców energetycznych. NASA udostępni na potrzeby uczelni pomieszczenia w Ames Research Centre, a Google przeznaczy na jej działalność ponad milion dolarów. Inne firmy zadeklarowały już wpłaty w wysokości co najmniej 250 000 USD.
  18. Ważą się losy przyszłych załogowych wypraw kosmicznych. Przygotowująca się do przejęcia władzy administracja prezydenta-elekta Baracka Obamy chce zmusić NASA do rezygnacji z rozwoju rakiet Ares. O ich wstępnym zatwierdzeniu informowaliśmy przed trzema miesiącami. Administracja Obamy żąda, by Agencja obcięła budżet Projektu Constellation, w ramach którego powstają pojazdy mające zastąpić obecnie wykorzystywane wahadłowce. Pracownicy nowego rządu zastanawiają się, czy zamiast rozwijać rakiety Ares, NASA nie mogłaby wykorzystać już istniejących wojskowych rakiet Delta IV czy Atlas V. Rakiety te liczą już sobie ponad 20 lat, a ich wykorzystanie zostało przed laty odrzucone przez NASA, gdyż nie są wystarczająco bezpieczne, by brać udział w lotach załogowych. Steve Cook, odpowiedzialny za program Ares, mówi, że pomysły nowej administracji oznaczają cofnięcie NASA w rozwoju, gdyż pierwsze testy Aresa są przewidziane na wiosnę 2009 roku. Stanowisko samego Obamy jest dość jednoznaczne. Podczas kampanii wyborczej mówił on o konieczności obcięciu budżetu NASA i przeznaczenia zaoszczędzonych pieniędzy na edukację. Inny pogląd wyrażał tylko na Florydzie i w Teksasie, gdzie twierdził, że budżet Agencji należy zwiększyć. W dwóch wymienionych stanach NASA ma swoje główne bazy. Andrew Chaikin, specjalizujący się w historii podboju kosmosu, mówi, że NASA jest szczególnie podatna na manipulacje polityków. W NASA można utopić dużo pieniędzy w poszukiwaniu nowych rozwiązań i nie zawsze można osiągnąć coś konkretnego. Priorytetem Obamy powinno być umożliwienie NASA stworzenia czegoś, co zastąpi wahadłowce i pozwoli latać dalej niż tylko do stacji kosmicznej.
  19. NASA chce rozdać swoje wahadłowce, które do końca 2010 roku zostaną wycofane ze służby. Jeden z nich zostanie przekazany Smithsonian Institution. O dwa pojazdy będą mogły ubiegać się muzea, centra naukowe, instytucje i inne organizacje edukacyjne. Agencja chce rozdać też sześć silników, które napędzają wahadłowce. Podania o przekazanie pojazdów i silników można składać do 17 marca 2009 roku. Instytucje, które zyskają akceptację, będą musiały opłacić koszty przygotowania i transportu. Za dostarczenie promu NASA wystawi rachunek w wysokości 42 milionów dolarów, a za silniki - od 400 do 800 tysięcy USD. Oczywiście o pojazdy i silniki mogą ubiegać się tylko te instytucje, którym odpowiednie ustawy nie zakazują otrzymania wysoko zaawansowanych technologii.
  20. NASA informuje o podpisaniu aneksu do umowy o współpracy z Rosyjską Federalną Agencją Kosmiczną, dotyczącej wykorzystywania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Na mocy aneksu NASA zapłaci Rosjanom 141 milionów dolarów w zamian za możliwość wykorzystywania pojazdów Sojuz w latach 2010-2012. Przypomnijmy, że do roku 2010 Amerykanie wycofają z użycia wszystkie wahadłowce, a ich nowa seria rozpocznie pracę dopiero w roku 2012. USA pozostanie więc bez środków technicznych pozwalających wynieść człowieka w przestrzeń kosmiczną. Dlatego też USA zdecydowały się na wydanie 141 milionów dolarów, za które będą mogli przeszkolić załogi do używania rosyjskich pojazdów, przygotować scenariusze ewentualnych misji ratunkowych oraz wysłać na pokładzie Sojuzów swoich astronautów. NASA przewiduje, że jesienią 2011 roku dojdzie do dwóch startów z wykorzystaniem Sojuzów. Astronauci powrócą na Ziemię wiosną 2012 roku.
  21. NASA informuje o prowadzonych z powodzeniem testach pierwszego kosmicznego protokołu telekomunikacyjnego. W pracach nad Disruption-Tolerant Networking (DTN) brał udział Vint Cerf, jeden z twórców protokołu TCP/IP. To pierwszy krok do stworzenia międzyplanetarnego Internetu - powiedział Adrian Hooke z NASA. Prace nad DTN trwają od 10 lat. Nowy protokół znacząco różni się od TCP/IP. Przede wszystkim musi być odporny na przerwy, opóźnienia transmisji i przypadki jej zerwania. Do problemów może dojść gdy, np. pojazd kosmiczny z którym chcemy się porozumieć, ukryje się za jakąś planetą lub też gdy wiatr słoneczny spowoduje zakłócenia. Specjaliści oceniają, że np. podczas wysyłania z prędkością światła danych pomiędzy Marsem a Ziemią powinniśmy się liczyć z opóźnieniami transmisji rzędu 3,5 do nawet 20 minut. W przeciwieństwie do TCP/IP protokół DTN nie wymaga, by adres końcowy był osiągalny. Jeśli nie można się z nim połączyć, pakiety nie są usuwane. Każdy z poszczególnych węzłów komunikacyjnych przechowuje je wówczas tak długo, aż będzie mógł bezpiecznie wysłać je do kolejnego węzła. W efekcie informacja powinna zawsze dotrzeć do odbiorcy, chociaż mogą nastąpić spore opóźnienia. Dzisiaj, gdy przesyłamy dane w przestrzeni kosmicznej, zespół operatorów musi ręcznie decydować o priorytetach danych oraz wygenerować cały zestaw komend określających, które dane, kiedy i gdzie należy wysłać. Dzięki DTN zadania te będą wykonywane automatycznie - zapewnia Leigh Torgerson z DTN Experiment Operations Center. Od października trwają testy nowego protokołu. NASA wykorzystuje podczas nich swój Deep Space Network. Dwa razy w tygodniu wysyłane są informacje, które odbiera sonda Epoxi (jej prawdziwym zadaniem jest spotkanie się za dwa lata z kometą Hartleya), krążąca obecnie wokół Marsa. Eksperymentalny kosmiczny Internet składa się obecnie z 10 węzłów. Jednym z nich jest Epoxi, a 9 kolejnych znajduje się na Ziemi. "Udają" one marsjańskie lądowniki, centra zarządzania misją na samej planecie i pojazdy krążące po jej orbicie. NASA zaplanowała testy DTS na kolejne długie miesiące. Latem przyszłego roku jeden z węzłów kosmicznego Internetu zostanie zainstalowany na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Agencja ma nadzieję, że w ciągu najbliższych lat dzięki DTS możliwe stanie się przeprowadzenie wielu skomplikowanych misji kosmicznych, w których będą brały udział całe zespoły różnych pojazdów, koordynowane za pomocą nowego protokołu komunikacyjnego.
  22. NASA planuje udostępnić w Sieci zdjęcia powierzchni Księżyca wykonane w latach 60. w ramach misji Apollo. Historyczne fotografie będą mogli zobaczyć nie tylko ciekawscy z całego świata. Staną się one źródłem olbrzymiej ilości danych dla naukowców, którzy po raz pierwszy zobaczą te zdjęcia w wysokiej rozdzielczości i będą mogli porównać, jak w ciągu ponad 40 lat zmieniła się powierzchnia Srebrnego Globu. Fotografie zostały wykonane przez aparaty umieszczone na pokładach pięciu różnych pojazdów Lunar Orbiter. Pojazd księżycowy zapisywał dane na taśmach magnetycznych, a dopiero później specjaliści przenosili je na błony fotograficzne. Nie byli jednak w stanie odzyskać wszystkich informacj. Ówczesna technika nie pozwalała zatem na uzyskanie zdjęć w wysokiej rozdzielczości. Taśmy magnetyczne spoczęły więc w magazynach w oczekiwaniu na decyzję, co z nimi zrobić. Obecnie w ramach Lunar Orbiter Image Recovery Project (LOIRP) prowadzonego w NASA Ames Research Center, możliwe stało się przełożenie danych magnetyczych na zdjęcia wysokiej jakości. Dane z 1500 taśm są przekładane na obrazy, które ostatecznie trafią do Internetu. Zdjęcia z lat 60. to najdokładniejsze fotografie ziemskiego satelity, jakimi dysponujemy. W przyszłym roku ruszy projekt, którego celem będzie wykonanie co najmniej równie dokładnych zdjęć. To przygotowanie do powrotu człowieka na Księżyc. Przy okazji zaś naukowcy będą mogli porównać zmiany na powierzchni, wywołane np. uderzeniami niewielkich meteorytów, których nie widać z większych odległości.
  23. Rosyjski atak na Gruzję może mieć poważne konsekwencje dla... eksploracji kosmosu. Jedną z najważniejszych instytucji zajmujących się badaniem przestrzeni pozaziemskiej jest NASA. Jednak w roku 2010 Agencja chce wycofać ze służby swoje wahadłowce. Kolejna generacja amerykańskich pojazdów zdolnych wynieść człowieka w kosmos ma rozpocząć pracę nie wcześniej niż w roku 2014. Tak więc co najmniej przez 4 lata astronauci NASA nie będą mogli wykonać żadnych lotów. Nie będą w stanie dostać się np. na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Amerykanie liczyli dotychczas na Rosjan i ich rakiety Sojuz. Jednak w obecnej sytuacji międzynarodowej poleganie na Rosjanach nie jest dla Ameryki korzystne. Federacja Rosyjska może bowiem odmówić udostępnienia swojej infrastruktury jeśli USA będzie prowadziła politykę niezgodną z interesami Rosji. Problem zauważył republikański kandydat na prezydenta, John McCain. Wraz z dwoma innymi senatorami napisał on do prezydenta Busha list, w którym domaga się, by wahadłowce latały po roku 2010. Pisze w nim, że finansowanie rosyjskiego programu kosmicznego przez USA (za wynajęcie Sojuzów Amerykanie musieliby płacić), jest niekorzystne dla interesów Stanów Zjednoczonych. Rosjanie otrzymują bowiem dodatkowe środki na rozwój technologii rakietowych, a później sprzedają te technologie krajom takim jak np. Iran. Niestety, na razie nowa generacja amerykańskich wahadłowców klasy Constellation jest dopiero w planach, a Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) nie chce stworzyć załogowego statku kosmicznego bazującego na pojeździe "Juliusz Verne". ESA woli tańszą współpracę z Rosją, co oznacza, że w latach 2010-2014 państwa zachodnie nie będą dysponowały pojazdem zdolnym wynieść człowieka w przestrzeń kosmiczną. Technologią taką będą za to dysponowały Rosja i Chiny. NASA informuje, że musi przerwać program lotów wahadłowców, by za zaoszczędzone pieniądze zbudować Constellation. Na apel McCaina i podobne propozycje Baracka Obamy szefostwo Agencji odpowiada, że jeśli nie dostanie dodatkowych funduszy to przez kilka lat nie będzie mogła organizować lotów załogowych. Tym bardziej, że przedłużenie służby obecnych wahadłowców wymagałoby wdrożenie niezwykle kosztownego programu ponownej certyfikacji tych pojazdów. A to mogłoby spowodować, że zabraknie pieniędzy na Constellation.
  24. IBM otrzymał z NASA zamówienie na zbudowanie kolejnego superkomputera dla Agencji. Klaster iDataPlex będzie składał się z 1024 czterordzeniowych procesorów Xeon i zostanie połączony z już istniejącym klastrem Discover, trzykrotnie zwiększając jego moc obliczeniową. Wydajność całego systemu wyniesie 67 teraflopsów. Oznacza to, że maszyna znalazłaby się na 25. miejscu najnowszej listy najpotężniejszych komputerów na świecie. Nowy system powstanie w ramach IBM-owskiej inicjatywy "Big Green". Zgodnie z założeniami koncernu, superkomputery mają zużywać o 40% mniej energii, a jednocześnie zapewniać pięciokrotnie więcej mocy obliczeniowej. Nowy klaster będzie używany głownie do modelowania klimatu. Zajmie się też analizowaniem aktywności Słońca i danych z kosmosu. Jego pierwszym zadaniem będzie zaś stworzenie modeli klimatycznych dla obecnego wieku, ponowna analiza obecnie wykorzystywanych modeli oraz zbadanie wpływu aktywności słonecznej na naszą planetę.
  25. Już wkrótce astronauci będą mogli skorzystać z interaktywnego programu multimedialnego, który pozwoli im wykryć i sprawnie poradzić sobie z depresją oraz innymi problemami natury psychologicznej. Pracują nad nim specjaliści z National Space Biomedical Research Institute (NSBRI). Program Wirtualna Stacja Kosmiczna (ang. Virtual Space Station) powstaje dla NASA, ale szef projektu, dr James Cartreine, wyraźnie zaznacza, że na pewno będą mogli z niego skorzystać ludzie spoza branży, czyli ci, którzy nigdy nie polecieli w kosmos ani się tam nie wybierają. Depresja podczas załogowego lotu stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa ekipy, a na Ziemi generuje tzw. prezenteizm. Pracownicy pojawiają się wtedy w firmie, ale nie są w stanie nic zrobić. Z Wirtualnej Stacji można skorzystać w ramach treningu przed misją oraz gdy jakieś problemy, nie tylko depresja, ale i konflikt interpersonalny, lęk czy silny stres, pojawią się w jej trakcie. Jeden z członków zespołu badawczego, były astronauta dr Jay Buckey, tłumaczy, że długie loty w przestrzeni kosmicznej są dla ludzi sporym wyzwaniem. Mimo że astronauci nie są szczególnie podatni na problemy psychologiczne, otoczenie jest bardzo wymagające. W trakcie misji zmagają się z wieloma zadaniami, a to może prowadzić do depresji. Wszystkie moduły programu, nie tylko ten do samoleczenia depresji, bazują na sprawdzonych metodach terapii. Nowością jest ich twórcze połączenie, a także brak asysty żywego specjalisty i obsługa za pomocą klikania myszą. Gdy u pracownika Międzynarodowej Stacji Kosmicznej pojawiają się objawy wskazujące na depresję, multimedialny program prezentuje mu m.in. grafiki i wideo z udziałem psychologów, którzy kierują jego poczynaniami. Chory uzyskuje też informacje zwrotne. Najpierw musi jednak odpowiedzieć na szereg pytań. Na początku należy wybrać z listy swój problem. Krok drugi i trzeci to ustalenie celów i burza mózgu, jak je osiągnąć. Krok czwarty to sporządzenie listy argumentów przemawiających "za" i "przeciwko" konkretnym rozwiązaniom. Krok piąty i ostatni to przygotowanie planu, który zostanie wprowadzony w życie. Poza tym Wirtualna Stacja Kosmiczna zaproponuje różne sposoby przyjemnego spędzania czasu wolnego, o czym często zapominają ludzie z depresją. Program zawiera też moduł encyklopedyczny z opisem symptomów zaburzeń psychicznych itp. Cartreine i Buckey współpracowali z 29 czynnymi i byłymi astronautami, którzy docenili przenośność urządzenia i zapewnianą przez nie prywatność. Program można bowiem wystartować ze zwykłego klipsa USB i tam przechowywać swoje poufne dane. Wersję beta testowano na naukowcach z antarktycznych stacji badawczych. Nad modułem zarządzania stresem i lękiem pracuje dr Raphael Rose z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...