Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'Mars' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 63 wyników

  1. Stany Zjednoczone zapowiadają, że w latach 30. bieżącego wieku wyślą załogową misję na Marsa. Wielu ekspertów i prawodawców alarmuje jednak, że złe planowanie i brak funduszy mogą pokrzyżować te zamierzenia. Jakby tego tyło mało, prezydent Trump stwierdził, że Ameryka ponownie powinna wysłać człowieka na Księżyc i wybudować tam bazę, która zostanie wykorzystana podczas podróży na marsa i posłuży do testowania niezbędnych technologii. Taki projekt istniał już wcześniej, został jednak wstrzymany przez administrację prezydenta Obamy, która wolała skupić się na samym Marsie. Jednak plany, jakie przed NASA stawia administracja Trumpa, mogą narazić i tak już niepewny los misji na Marsa. W 2009 roku niezależny panel ekspertów, zwany Augustine Commission, ostrzegł, że NASA dysponuje zbyt małym budżetem, by wysłać człowieka na Marsa. Agencja ma do dyspozycji około 18 miliardów dolarów rocznie. Zdaniem Augustine Commission zrealizowanie misji wymagałoby zwiększenia budżetu o 3 miliardy USD rocznie. Z kolei Narodowe Akademie Nauki stwierdziły, że przy obecnym budżecie NASA będzie mogła wysłać człowieka na Marsa dopiero około roku 2050. Chris Carberry, dyrektor wykonawczy Explore Mars, zeznał podczas przesłuchania przed Kongresem, że prywatni i międzynarodowi partnerzy mogą pomóc USA w obniżeniu kosztów. Oni chcą, byśmy przewodzili temu projektowi. Jednak martwi ich, że zmieniamy plany. Nie są pewni, w którym kierunku będziemy szli. Carberry dodaje, że eksperci stworzyli listę kilkunastu technologii, nad którymi należy rozpocząć prace jak najszybciej, by móc w ciągu najbliższych 20 lat wysłać ludzi na Marsa. Być może jednak uda się osiągnąć zakładane cele. Obie główne amerykańskie partie popierają projekt załogowej wyprawy na Marsa, a senator Ted Cruz, który przewodzi podkomisji ds. przestrzeni kosmicznej wyraził nadzieję, że przyszłoroczny budżet NASA zostanie przygotowany z myślą o długoterminowych celach, a nie o tylko o zapewnieniu agencji pieniędzy na najbliższy rok. « powrót do artykułu
  2. NASA ogłosiła, że łazik Curiosity znalazł nowe dowody wskazujące, że na Marsie mogło istnieć życie. Jego potencjalne ślady znaleziono w skałach i marsjańskiej atmosferze. Te nowe dowody to molekuły organiczne w skałach osadowych sprzed trzech miliardów lat oraz sezonowe zmiany poziomu metanu w atmosferze. Molekuły organiczne zawierają węgiel i wodór. W ich skład mogą wchodzić też tlen, azot i inne pierwiastki. Ich obecność zwykle jest związana z istnieniem życia, ale mogą one również powstawać w procesach niebiologicznych i niekoniecznie są dowodami na istnienie życia. Mars mówi nam, żebyśmy nadal szukali dowodów na istnienie życia. Jestem pewien, że nasze kolejne misje przyniosą kolejne niesamowite odkrycia związane z Czerwoną Planetą, mówi Thomas Zurbuchen szef Dyrektoriatu Misji Naukowych NASA. Curiosity nie określił pochodzenia tych molekuł. Jednak niezależnie od tego, czy jest to zapis dawnego życia, dowód na istnienie materii podtrzymującej życie czy też molekuły te istniały bez obecności życia, materia organiczna na Marsie zawiera wiele odpowiedzi dotyczących historii tej planety, dodaje Jen Eigenbrode z Goddard Space Flight Center, która jest główną autorką dwóch artykułów na temat odkrycia opublikowanych w Science. Obecnie powierzchnia Marsa nie nadaje się do życia. Jednak już wcześniej zdobyto dowody, że w przeszłości na Marsie mogła istnieć woda w stanie ciekłym. Teraz w Kraterze Gale, w którym przed miliardami lat istniało jezioro, istniały też wszystkie składniki potrzebne do pojawienia się życia. Powierzchnia Marsa jest wystawiona na działanie promieniowania kosmicznego. Promieniowanie to wraz z różnymi związkami chemicznymi rozbijają materię organiczną. Znalezienie materii organicznej na głębokości pięciu centymetrów pod powierzchnią marsa, która znalazła się tam w czasie, gdy na Marsie mogło istnieć życie, zachęca nas do dalszych poszukiwań. W ramach przyszłych misji będziemy wiercili głębiej, dodaje Eigenbrode. Naukowcy opisują też sezonowe zmiany poziomu metanu w atmosferze Marsa. Curiosity wykrywał takie zmiany przez trzy marsjańskie lata, co odpowiada sześciu ziemskim latom. Metan mógł powstać w wyniku interakcji wody ze skałami, jednak nie można wykluczyć jego organicznego pochodzenia. Przeprowadzona przez Curiosity badania wykazały, że poziom metanu wzrasta podczas gorących letnich miesięcy i spada w czasie zimy. Obecnie ludzkość prowadzi kilka misji marsjańskich. Na orbicie planety znajdują się Mars Odyssey (NASA), Mars Express (ESA), Mars Reconnaissance Orbiter (NASA), Mars Orbiter Mission (Indie), MAVEN (NASA) oraz ExoMars Trace Gas Orbiter (ESA/Roskosmos). Na powierzchni planety pracują zaś łaziki Opportunity (NASA) i Curiosity (NASA). W kierunku Czerwonej Planety leci obecnie misja InSight (NASA). Na rok 2020 przygotowywanych jest aż pięć misji. « powrót do artykułu
  3. Na najbliższą sobotę, 5 maja, zaplanowano start kolejnej misji marsjańskiej NASA. Na Czerwoną Planetę poleci lądownik InSight. Ma on wystartować o godzinie 13:05 czasu polskiego z Bazy Sił Powietrznych Vandenberg w Kalifornii. InSight zostanie wyniesiony przez rakietę Atlas V. Początkowo planowano, że InSight wystartuje wiosną 2016 roku, jednak awarii uległ jeden z kluczowych instrumentów naukowych. W zaplanowanym okienku czasowym pozwalającym na lot nie Marsa nie udałoby się naprawić i przetestować instrumentu, zatem trzeba było czekać 26 miesięcy, aż otworzy się kolejne okienko. InSight będzie pierwszą misją, podczas której naukowcy zajrzą głęboko pod powierzchnię Marsa. Znajdujące się na łaziku niezwykle czułe instrumenty pozwolą na badanie trzęsień skorupy Marsa i przepływu ciepła w jej wnętrzu. InSight będzie tworzył mapę wnętrza Czerwonej Planety, co pozwoli lepiej zrozumieć jej historię, a tym samym historię innych planet skalistych, w tym Ziemi. InSight to już 12. misja w ramach prowadzonego przez NASA Discovery Program, którego celem jest zbadanie Układu Słonecznego. Za misję InSight odpowiada Jet Propulsion Laboratory. Biorą w niej udział, obok NASA i amerykańskich firm prywatnych, także francuska i niemieckie agencje kosmiczne i naukowe. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to łazik InSight wyląduje 26 listopada na Elysium Planitia nieco na północ marsjańskiego równika i przez co najmniej dwa lata będzie badał Marsa. Elysium Planitia to druga największa – po Tharsis – równina wulkaniczna Marsa. Na pokładzie łazika znajdują się dwa niezwykłe instrumenty. Pierwszy z nich to sejsmometr Seismic Experiment for Interior Structure (SEIS), który jest tak czuły, że rejestruje przesunięcia gruntu tak niewielkie jak średnica atomu. To właśnie jego awaria przyczyniła się do opóźnienia startu misji. Drugi zaś to Heat Flow and Physical Properties Package (HP3), który zostanie umieszczony 5 metrów w głębi powierzchni Marsa i będzie badał przepływ ciepła. « powrót do artykułu
  4. Amerykańscy i europejscy naukowcy wykryli w atmosferze Wenus i Marsa dziwną cząsteczkę. Jest to nietypowo zbudowany dwutlenek węgla. Niewykluczone, że to właśnie on odpowiada za efekt cieplarniany Gwiazdy Porannej. Wzmianki dotyczące cząsteczki pojawiły się w kwietniu zeszłego roku, kiedy na orbicie Wenus znalazała się pierwsza sonda Europejskiej Agencji Kosmicznej Venus Express. Wtedy to międzynarodowy zespół astronautów zetknął się z zaskakującą sygnaturą absorpcji promieniowania o długości 3,3 mikrometra (jest to tzw. średnia podczerwień, ang. mid-infrared, MID). Na pokładzie sondy znajduje się atmosferyczny spektrometr podczerwieni (ang. Infrared Atmospheric Spectrometer). W pewnym momencie był on nakierowany na zachód słońca za planetą i mierzył, jakiej długości promieniowanie jest pochłaniane przez tworzące atmosferę Wenus gazy. Łatwo określić skład atmosfery, ponieważ różne gazy pochłaniają promieniowanie o różnej długości. Wtedy właśnie zaobserwowano dziwną sygnaturę w rejestrach średniej podczerwieni, której nie umiano zidentyfikować. To było wyraźne i systematyczne, ponadto wzrastało wraz z zagłębianiem się w atmosferę. Dlatego wiedzieliśmy, że to coś realnie istniejącego [a nie błąd pomiarowy – przyp. red.] – opowiada szef zespołu Jean-Loup Bertaux. W grudniu zeszłego roku Mike Mumma z NASA wspomniał, że teleskopy z obserwatorium na Hawajach odkryły w atmosferze Marsa cząsteczki o podobnych właściwościach fizycznych. Oba zespoły porównały opisane przez siebie sygnatury i okazało się, że są one identyczne. Nietypowy CO2 zawiera jeden "normalny" tlen z ośmioma protonami i ośmioma neutronami i drugi z 8 protonami i 10 neutronami. Naukowcy domyślili się, że może chodzić o izotop któregoś z pierwiastków w dwutlenku węgla, ponieważ atmosfery Marsa i Wenus składają się w większości z tego właśnie gazu (ok. 95%). Ponieważ odmiennie zbudowane cząsteczki pochłaniają więcej energii niż zwykłe cząsteczki CO2, na Wenus mamy do czynienia z efektem cieplarnianym. W atmosferze Ziemi dwutlenek węgla stanowi tylko 0,04%, a ponieważ opisany izotop tlenu wchodzi w skład tylko 1% cząsteczek, w znikomym stopniu przyczyniają się one do ocieplenia naszego klimatu.
  5. Po przeprowadzeniu symulacji komputerowych grupa amerykańskich i czeskich naukowców doszła do wniosku, że do wyginięcia dinozaurów doprowadziła pozaziemska kolizja asteroid sprzed 160 mln lat. Powstały w wyniku zderzenia kosmiczny gruz krążył po Układzie Słonecznym, a jeden z odłamków uderzył ostatecznie w Ziemię. Inne trafiły w Księżyc, Wenus i Marsa, tworząc w ten sposób jedne z największych ich kraterów (Nature). Wierzymy, że istnieje bezpośredni związek między tym wybuchem, powstałym w wyniku tego wydarzenia deszczem [mniejszych] asteroid a potężnym uderzeniem, które miało miejsce 65 mln lat temu i doprowadziło, jak sądzimy, do wyginięcia dinozaurów – wyjaśniają dr Bill Bottke z Southwest Research Institute w Boulder i jego czescy współpracownicy David Vokrouhlicky i David Nesforny. Autorzy bardzo wielu badań dywagowali, co się stało w ciągu ostatnich 100-200 mln lat, że doprowadziło to do znacznego wzrostu uderzeń asteroid w Ziemię (odnotowano mniej więcej 2-krotne przekroczenie długoterminowej normy). Dr Bottke i zespół podjęli się próby wykazania, że spiętrzenie to było skutkiem rozbicia 170-kilometrowej skały w pierścieniu zlokalizowanym między Marsem a Jowiszem. Stało się to ok. 160 mln lat temu. Olbrzym roztrzaskał się po kolizji z trzykrotnie od siebie mniejszym (60-km) obiektem. Powstał wtedy rój planetoid (można go oglądać do dzisiaj), znany jako rodzina Baptistina. Symulacja komputerowa wykazała, że pierwotnie rój był większy. Część odłamków rozproszyła się po Układzie Słonecznym. Sto osiem milionów lat temu jeden z największych doprowadził do uformowania na Księżycu krateru Tycho. Dodajmy, że jego średnica to 85 kilometrów. Jeszcze bardziej prawdopodobne, że większy od rzeźbiącego powierzchnię Księżyca kawałek skały, była to asteroida o średnicy ok. 10 km, uderzył w Ziemię, tworząc krater Chicxulub. Dzisiaj jest on fragmentem półwyspu Jukatan. To wskutek tego wydarzenia po dinozaurach zostało tylko wspomnienie. Asteroida 298 Baptistina rozbiła się w pobliżu czegoś, co można by opisać jako dynamiczną superautostradę, drogę, za pośrednictwem której wiele obiektów ucieka z pierścienia – wyjaśnia dr Bottke. Zderzenie dużych fragmentów skał z planetami Układu Słonecznego było więc właściwie nieuniknione. Analiza chemiczna materiału z krateru Chicxulub także pozwoliła na powiązanie go ze skałami budującymi obiekty z roju Baptistina. W komentarzu zamieszczonym na łamach Nature Philippe Claeys i Steve Goderis z Vrije Universieit w Brukseli stwierdzają, że hipoteza przypisująca wyginięcie olbrzymich gadów uderzeniu komety przybyłej z rubieży Układu Słonecznego jest mało prawdopodobna, natomiast związki rodziny Baptistina z tą katastrofą wydają się dużo realniejsze.
  6. Grupa naukowców współpracuje z NASA w celu stworzenia nowego typu silnika, który wykorzystywałby antymaterię. Jeśli taka konstrukcja powstanie, lot na Marsa będzie wymagał zużycia kilku miligramów paliwa. Wysłanie pierwszego człowieka na Księżyc rozbudziło nadzieję, że już wkrótce ludzie będą podróżowali na inne planety. Obecnie, 40 lat to tamtym wydarzeniu, wysłanie człowieka na Marsa jest wciąż odległą perspektywą. Do przezwyciężenia pozostało wiele problemów finansowych i technicznych. Jednym z nich jest napęd statku kosmicznego. Użycie tradycyjnego chemicznego paliwa do takiej misji jest mało praktyczne, ponieważ pojazd kosmiczny musiałby zabrać ze sobą olbrzymie ilości takiego środka napędowego, a to znacząco zwiększy jego masę i koszty samej ekspedycji. Z tego też powodu rozważane jest wykorzystanie silnika działającego dzięki reakcjom atomowym. Taka możliwość rozważana była już od lat 60. ubiegłego wieku w ramach programu Nuclear Engine for Rocket Vehicle Application (NERVA), jednak w 1972 roku zrezygnowano z tego pomysłu. Ponownie wzięto go pod uwagę w roku 2003, gdy narodził się Projekt Prometeusz. Wydaje się, że napęd atomowy jest najbardziej prawdopodobną opcją, która zostanie wykorzystana podczas marsjańskiej misji. Ma on jednak poważną wadę, którą jest duża radioaktywność. Z tego też powodu doktor Gerald A. Smith, założyciel firmy Positronics Research, kieruje pracami zespołu z NASA Institute for Advanced Concepts (NIAC), którego zadaniem jest stworzenie silnika wykorzystującego antymaterię. Takie silniki są dobrze znane z literatury czy filmów science-fiction. Antymateria jest bowiem najpotężniejszym znanym nam paliwem. Tym co czyni ją tak potężną jest fakt, że w reakcji z materią cała zamienia się na energię. Dla porównania: jedynie około 3% ładunku bomby atomowej jest zamieniane w energię. Doktor Smith informuje, że 10 miligramów pozytronów dostarczy pojazdowi 23 razy więcej energii, niż całe paliwo, zabierane obecnie przez promy kosmiczne. Antymateria ma jednak swoje minusy. Niektóre reakcje z jej wykorzystaniem prowadzą do powstania promieniowania gamma, które jest niebezpieczne dla organizmów żywych. Ponadto może ono doprowadzić, poprzez reakcję z materiałami, z których zbudowany jest silnik, do tego, iż urządzenie to stanie się radioaktywne. Amerykańscy uczeni próbują stworzyć napęd, który byłby pozbawiony takich "skutków ubocznych”. Chcą tego dokonać dzięki obniżeniu energii promieni gamma. Początkowo rozważano wykorzystanie jako paliwa protonów. Obecnie naukowcy mają zamiar użyć pozytronów, ponieważ powstające z nich promienie gamma mają około 400-krotnie mniej energii. Energię z antymaterii można uzyskać podczas jej reakcji z materią. Po spotkaniu pozytronów (czyli antyelektronów) z elektronami, dochodzi do anihilacji obu cząstek i wytwarzane jest ciepło. Pomysł naukowców polega na tym, by ze specjalnego pojemnika dostarczać pozytrony do reaktora, gdzie dochodziłoby do reakcji z materią i uwolnienia ciepła. Byłoby ono odbierane przez krążący w reaktorze ciekły wodór. Ten z kolei przepływałby do dysz, z których byłby wyrzucany na zewnątrz, nadając pojazdowi przyspieszenie. W porównaniu do napędu atomowego, taki silnik byłby znacznie prostszy w konstrukcji i bezpieczniejszy w użyciu. NIAC zaproponował obecnie NASA trzy modele silników: 1. z rdzeniem stałym – energia przekazywana jest do paliwa umieszczonego w matrycy z wolframu, który podgrzewa się anihilując promieniowanie gamma. Jego zaletą jest fakt, iż mamy tu do czynienia z dobrze znaną technologią. Wadą natomiast – ograniczenie efektywności działania, gdyż wolframu nie można oczywiście podgrzać powyżej temperatury jego topnienia. 2. z rdzeniem gazowym – energia przekazywana jest bezpośrednio do gazowego lub płynnego paliwa, które podgrzewa się anihilując promienie gamma. Zaleta takiego rozwiązania to brak limitu spowodowanego temperaturą topnienia. Wadą zaś możliwość zamienienia się takiego paliwa w plazmę. 3. z ablacją ciała stałego – energia jest przekazywana do materiału, którym pokryty jest "tłok” silnika i zużywa go stopniowo do napędzania pojazdu. Wśród zalet tej propozycji uczeni wymieniają prostotę konstrukcji i brak ograniczeń technologicznych. Wśród wad – fakt, iż połowa promieni gamma nie trafia w „tłok”, więc maksymalna efektywność całego systemu wynosi 50 procent. Pewnym ograniczeniem jest również tempo produkcji pozytronów. Obecnie jest ono zbyt wolne. Doktor Smith mówi, że gdyby udało je się przyspieszyć stukrotnie, to potrzebne do marsjańskiej misji 10 miligramów paliwa powstałoby w ciągu trzech lat. Koszt jego produkcji to 250 milionów dolarów. Do tego należy doliczyć 1,5 miliarda USD na odpowiedni akcelerator, w którym powstawałoby paliwo. Zdaniem Smitha potrzebna ilość paliwa pozytronowego mogłaby powstać w ciągu 5-10 lat. Uczeni zdążyliby więc z nim na czas, ponieważ USA planują rozpoczęcie misji na Marsa około roku 2030.
  7. Przedstawiona przez prezydenta Obamę propozycja budżetu na rok podatkowy 2013 oznacza, że NASA będzie zmuszona odwołać istotne misje dotyczące eksploracji Marsa. Ucierpi przede wszystkim współpraca pomiędzy Amerykanami a Europejską Agencją Kosmiczną. Jeśli budżet zostanie przyjęty przez Kongres NASA będzie zmuszona odwołać zaplanowane na lata 2016-2018 misje łazika marsjańskiego. „To oznacza, że nie będziemy prowadzili dalszych prac nad misjami ExoMars przewidzianymi na rok 2016 i 2018, które planowaliśmy wspólnie z ESA“ - powiedział administrator NASA Charles Bolden. W proponowanym budżecie przewidziano, że finansowanie misji marsjańskich zostanie obcięte z planowanych 587 do 361 milionów dolarów. Na szczęście nie przewidziano cięć w innych istotnych projektach, takich jak budowa Teleskopu Kosmicznego Jamesa Webba czy rozwój nowych rakiet nośnych. Całkowity budżet NASA ma zostać zmniejszony o 0,3% w porównaniu z rokiem podatkowym 2012 i wyniesie 17,7 miliarda dolarów, czyli o 59 milionów mniej niż wcześniej. G. Scott Hobbbard, profesor ze Stanford University, który był pierwszym dyrektorem NASA ds. programu marsjańskiego powiedział, że obcięcie finansowania programu podboju Marsa to prawdziwa tragedia z naukowego punktu widzenia. Mamy jeden z najbardziej udanych programów NASA ostatniej dekady i teraz zostaje on po prostu odwołany - dodał. W uzasadnieniu obcięcia budżetu podano, że niedawno wystartował pojazd Mars Science Laboratory, który zawiezie na Marsa łazik Curiosity - najbardziej zaawansowane urządzenie badawcze, jakie ludzkość wysłała na Czerwoną Planetę. Specjaliści zwracają uwagę, że trzeba myśleć o przyszłości i kontynuować misję, która prowadzona jest z tak olbrzymim sukcesem. Przypominają, że w NASA pracują najlepsi na świecie specjaliści od konstruowania i wysyłania na Marsa łazików. Jeśli wskutek cięć budżetowych odejdą oni z pracy NASA może nie być już w stanie prowadzić badań. Potencjalnym partnerem dla Europejskiej Agencji Kosmicznej, która może mimo wszystko zechcieć kontynuować projekt ExoMars mogą stać się Rosjanie. Jednak to partner wysoce niepewny, gdyż jeszcze nigdy nie udało się mu skutecznie przeprowadzić żadnej misji marsjańskiej. W ramach umowy podpisanej w 2009 roku przez NASA i ESA, Amerykanie mieli przeznaczyć na ExoMars 1,4 miliarda USD, a Europejczycy 1,2 miliarda. Projekt przewidywał wysłanie w 2016 roku satelity, a w 2018 dwóch łazików. Na jego realizację NASA wydała już dziesiątki milionów dolarów. Jak tłumaczy John Logsdon, doradca Białego Domu i analityk zajmujący się misjami kosmicznymi, USA wycofują się z ExoMars gdyż kraj nie jest w stanie zaangażować się w kolejny wielomiliardowy projekt. Administracja Obamy naciska też na NASA by budżet budowy James Webb Space Telescope, urządzenia, która ma być 100-razy bardziej czułe od Teleskopu Hubble’a, zamknął się kwotą 8 miliardów dolarów. Agencja twierdzi, że nowy teleskop zostanie wystrzelony w 2018 roku, ale cały projekt pochłonie 8,8 miliarda USD.
  8. Na powierzchni Marsa najprawdopodobniej nie występują żadne formy życia, twierdzi doktor Tom Pike z Imperial College London. Naukowiec szczegółowo analizował pojedyncze cząsteczki marsjańskiego gruntu zebrane w 2008 roku przez misję Phoenix. Badania wykazały, że powierzchnia Marsa jest sucha od 600 milionów lat, zatem panują tam wyjątkowo nieprzyjazne warunki dla przetrwania życia. Zdaniem zespołu Pike’a woda w stanie ciekłym istniała na Marsie przez nie więcej niż 5000 lat. „Odkryliśmy, że nawet pomimo dużych ilości lodu, Mars doświadcza suszy od setek milionów lat. Sądzimy, że obecnie na Marsie panują odmienne warunki niż w przeszłości, kiedy to były okresy cieplejsze i bardziej wilgotne, które mogły być bardziej odpowiednie dla życia“ - stwierdził zespół naukowy. Zdaniem uczonych, jeśli chcemy szukać życia na Czerwonej Planecie, powinniśmy szukać go w głębi, a nie na powierzchni.
  9. Rosjanie mają kolejne wytłumaczenie, dlaczego misja pojazdu Fobos Grunt, na którą wydali miliardy rubli, zakończyła się spektakularnym niepowodzeniem. Za fiasko misji ma odpowiadać promieniowanie kosmiczne oraz podróbki z zagranicy. Vladimir Popovkin, szef Federalnej Agencji Kosmicznej (Roskosmos), który niedawno sugerował, że za niepowodzenie misji odpowiadają pewne siły z Zachodu, teraz zmienił zdanie. To już nie amerykański radar z Wysp Marshalla uszkodził sondę, a promieniowanie kosmiczne. Dwa podzespoły komputera pokładowego samiostnie zrestartowały się i weszły w tryb oczekiwania. Najbardziej prawdopodobną przyczyną jest wpływ naładowanych kosmicznych cząstek - stwierdził Popovkin. Zasugerował też, że wspomniane dwa układy były importowanymi [prawdopodobnie z Chin - red.] podróbkami. Popovkin szybko dodał, że wykorzystywanie tego typu części to nie tylko problem Rosji, gdyż martwią się też tym NASA i Pentagon. Rodzi się tez pytanie, czy oprócz wykorzystania podrobionych podzespołów nie zapomniano o zastosowaniu odpowiedniej ochrony przed promieniowaniem. Z danych NASA dowiadujemy się, że żadna z 17 marsjańskich misji podjętych przez ZSRR i Rosję od 1960 roku nie zakończyła się sukcesem. Roskosmos nie wyklucza ponownej próby podboju Marsa. Sonda Fobos Grunt 2 mogłaby wystartować w 2018 roku.
  10. Marsjański łazik Mars Exploration Rover Opportunity właśnie obchodzi 8. rocznicę pobytu na Czerwonej Planecie. Misję Opportunity zaplanowano na... trzy miesiące, tymczasem w sierpniu ubiegłego roku pojazd rozpoczął nowy, najpoważniejszy w swej historii program badawczy. Opportunity wylądował 25 stycznia 2004 roku w liczącym zaledwie 22 metry średnicy kraterze Eagle. Tam znalazł dowody, że niegdyś na Marsie istniała woda. W ciągu trzech miesięcy łazik wykonał wszystkie zaplanowane zadania i... pracował nadal. NASA dobrze wykorzystała okazję i przez kolejne cztery lata pojazd badał kolejne coraz większe i głębsze kratery. W końcu w połowie 2008 roku wysłano go w najdłuższą podróż. Opportunity opuścił 800-metrowy krater Victoria i został skierowany do krateru Endeavour, który ma 22 kilometry średnicy i 300 metrów głębokości. Po trzech latach podróży i pokonaniu ponad 34 kilometrów łazik dotarł do krateru. Endeavour to okno pozwalające zajrzeć jeszcze głębiej w przeszłość Marsa - powiedział John Callas, odpowiedzialny w NASA Jet Propulsion Laboratory za misję łazika. Od sierpnia Opportunity bada tzw. „Przylądek York“ na obrzeżach krateru i już teraz wiadomo, że wysłanie go w to miejsce było dobrym pomysłem. Badania można zakwalifikować jako nową misję, gdyż w kraterze znaleziono ślady, na jakie nie natrafiono nigdzie indziej. Najpierw odkryto dużą koncentrację cynku, sugerującą wcześniejszą obecność wody, później znaleziono uwodniony siarczan wapnia. Na wieść o tym Steve Squyers z Cornell University, główny naukowiec projektu Opportunity stwierdził, że jest to najmocniejszy dowód na obecność wody na Marsie, jaki znaleźliśmy podczas całej ośmioletniej misji. Opportunity rozpoczął dziewiąty (ziemski) rok pobytu na Czerwonej Planecie, a obecnie rozpoczyna się jego piąta marsjańska zima. Pojazd pozostanie na nasłonecznionych stokach krateru, gdyż na panelach słonecznych zebrało się więcej kurzu niż podczas poprzednich zim. Musi więc ciągle czerpać energię ze Słońca w oczekiwaniu na wiatr, który oczyści jego baterie. Dotychczas taka strategia nie była wykorzystywana w przypadku Opportunity, chociaż używano jej w odniesieniu do Spirita, który znajdował się dalej od marsjańskiego równika. Spirit przetrwał trzy zimy, jednak podczas czwartej silniki w dwóch z jego sześciu kół przestały pracować, co uniemożliwiło jego ustawienie w stronę Słońca. Spirit przestał nadawać sygnały w marcu 2010 roku. Opportunity pozostanie na nasłonecznionych stokach do połowy bieżącego roku. Gdy zima się skończy lub też gdy wiatr oczyści panele słoneczne łazik zostanie wysłany na poszukiwanie materiałów ilastych, które najprawdopodobniej występują na obrzeżach krateru. Łazik nie będzie jednak bezczynnie czekał na koniec zimy. Pozostanie w jednym miejscu, ale naukowcy wykorzystają go do badań nad nieregularnościami występującymi podczas obrotów planety wokół własnej osi. Badania będą polegały na wielotygodniowym śledzeniu sygnałów radiowych z pojazdu. Pomiary nieregularności pozwolą stwierdzić, czy jądro Marsa jest płynne. Ponadto automatyczne ramię Opportunity będzie zbierało próbki materiałów, które trafią do analizy. Powtarzane będą też obserwacje wiatru występującego na Marsie.
  11. Mars Science Laboratory zaczął dostarczać NASA wyniki pierwszych pomiarów. Pojazd, który podąża w kierunku Mars, mierzy promieniowanie obecne w przestrzeni kosmicznej. Wyposażono go w Radiation Assessment Detector (RAD), który monitoruje cząsteczki ze Słońca, supernowych i innych źródeł. Uzyskane w ten sposób dane pomogą zaprojektować pojazd do przyszłych misji załogowych na Marsa. RAD jest częścią łazika Curiosity, który będzie kontynował pomiary promieniowania po przewidzianym na sierpień przyszłego roku lądowaniu na Marsie. Już wcześniej prowadzono pomiary promieniowania w przestrzeni kosmicznej, jednak wszystkie instrumenty umieszczano na powierzchni sond lub blisko niej. RAD ukryty jest głęboko we wnętrzu Mars Space Laboratory, jest ekranowany przez inne otaczające go urządzenia, a zatem dokonywane przezeń pomiary bardziej odpowiadają warunkom, w jakich będą podróżowali astronauci. Misja RAD jest niezwykle ważna dla lotów załogowych. Trzeba bowiem pamiętać, że pojazd kosmiczny będzie ekranowany by chronić załogę, jednak sam też może stanowić dla niej zagrożenie. Poszczególne elementy pojazdu, bombardowane przez wysokoenergetyczne cząsteczki znajdujące się w przestrzeni kosmicznej, staną się wtórnym źródłem cząsteczek, które mogą być bardziej niebezpieczne niż cząsteczki kosmiczne. Mars Science Laboratory został wystrzelony 26 listopada. Dotychczas przebył około 51 milionów kilometrów. Od Marsa dzieli go jeszcze około 520 milionów kilometrów.
  12. NASA odebrała sygnał z pojazdu Mars Science Laboratory. Oznacza to, że po oddzieleniu się od rakiety nośnej pojazd działa bez zakłóceń i kontynuuje misję. Pojazd jest w doskonałej kondycji i leci w kierunku Marsa. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Myślę, że to będzie wspaniała misja. To bardzo ważny krok w kierunku realizacji nadrzędnego celu NASA, jakim jest poszukiwanie życia we wszechświecie - mówi John Grotzinger, naukowiec pracujący przy projekcie Mars Science Laboratory. Uczony dodaje, że obecna misja jest stanowi pomost pomiędzy wcześniejszymi ekspedycjami (Mars Exploration Rovers), których celem było poszukiwanie wody na Marsie oraz przyszłymi misjami, które będą szukały życia. Obecna wyprawa skupi się na poszukiwaniu miejsc, w których w przeszłości mogło powstać życie - dodaje Grotzinger. Na pokładzie Mars Science Laboratory znajduje się wiele urządzeń, a najważniejszym jest łazik Curiosity (Ciekawość). To wielkie ruchome laboratorium, które w ciągu 23 miesięcy po wylądowaniu na powierzchni Czerwonej Planety przeanalizuje dziesiątki próbek marsjańskiego gruntu. Ma on zbadać znacznie większą powierzchnię planety niż którykolwiek z dotychczasowych łazików. Curiosity to najbardziej zaawansowane laboratorium, jakie kiedykolwiek wysłano na Marsa. Jest ono 10-krotnie cięższe niż wcześniejsze łaziki, a jego zadaniem jest stwierdzenie, czy w przeszłości na Marsie mogło istnieć życie. Curiosity został wyposażony w zamocowaną na maszcie kamerę, dzięki której operatorzy z Ziemi będą mogli decydować, gdzie łazik ma się udać. Urządzenie będzie zbierało próbki gruntu i umieszczało je w niesionych przez siebie instrumentach analitycznych. Pojazd jest w stanie pokonywać przeszkody o wysokości do 65 centymetrów. Łazik może dziennie przebyć nawet 200 metrów. Łazik napędzany jest generatorem radioizotopowym, wykorzystującym rozpad plutonu-238. Paliwa wystarczy mu na marsjański rok (687 dni ziemskich) lub dłużej. Curiosity będzie wysyłał sygnały do pozostającego na orbicie pojazdu, który z kolei przekaże je do znajdujących się na Ziemi anten systemu Deep Space Networks. Łazik wyląduje u podnóża gór znajdujących się w kraterze Gale. Miejsce lądowania zostało wybrane przez zespół ponad 100 naukowców, którzy podczas serii spotkań wybrali je spośród ponad 30 innych możliwych lokalizacji. Uczeni zdecydowali, że prawdopodobnie płynęła tam kiedyś woda, a naniesione przez nią osady zdradzą nam wiele tajemnic z przeszłości Czerwonej Planety. Lądowanie łazika - ze względu na jego wymiary i wagę - będzie bardzo skomplikowanym przedsięwzięciem, które pozwoli rozwinąć przyszłe systemu lądowania i startu pojazdów z powierzchni Marsa. Dzięki temu możliwe będzie np. przywiezienie marsjańskiego gruntu na Ziemię. Mars Science Laboratory wejdzie w atmosferę Marsa i będzie tam wykonywał manewry podobne do tych, jakie były wykonywane przez załogi promów kosmicznych. Na trzy minuty przed pozostawieniem łazika zostaną otwarte spadochrony, które spowolnią pojazd. Następnie zostaną odpalone silniki utrzymujące orbiter nad powierzchnią planety, na którą zostanie opuszczony Curiosity. W kwietniu 2004 roku NASA poinformowała, że zbiera propozycje instrumentów naukowych, jakie mają znaleźć się na pokładzie Mars Science Laboratory. W tym samym roku wybrano osiem z nich. Później podpisano też umowy z Rosją i Hiszpanią, na podstawie których na pokład pojazdu trafiły instrumenty dostarczone przez te kraje. Zestaw o nazwie Sample Analysis at Mars składa się z chromatografu gazowego, spektrometru masowego oraz spektometru laserowego, które będą analizowały próbki gruntu i atmosfery. Są one w stanie zidentyfikować wiele związków organicznych i określić stosunek wchodzących w ich skład poszczególnych izotopów. Z kolei CheMin to instrument wykorzystujący rentgenografię strukturalną i rentgenowską analizę fluoroscencyjną. Dzięki niemu poznamy rodzaje oraz skład mineralny skał. Za wykonanie zdjęć o bardzo wysokiej rozdzielczości będzie odpowiedzialny, umieszczony na ramieniu Curiosity, Mars Hand Lens Imager. Na fotografiach zobaczymy struktury mniejsze od grubości ludzkiego włosa. Instrument ten pokaże nam również obiekty, do których nie będzie mogło sięgnąć ramię łazika. Na ramieniu znalazł się też Alpha Particle X-ray Spectrometer for Mars Science Laboratory. Jego zadaniem jest określenie proporcji poszczególnych elementów składowych skał. Curiosity wykorzysta też Mars Science Laboratory Mars Camera. To kamera o wysokiej rozdzielczości zamontowana na wysokości ludzkiego wzroku. Będzie fotografowała w kolorze otoczenie łazika. Jest również zdolna do nagrywania materiału wideo. Kamera sfotografuje ponadto próbki zbierane przez ramię robota. ChemCam wykorzysta impulsy laserowe do odparowywania cienkiej warstwy materiału ze skał i gruntu. Wchodzący w skład tego instrumentu spektrometr określi, jakie atomy uległy odparowaniu, a zamontowany teleskop dostarczy szczegółowych obrazów obszaru oświetlonego przez laser. Za badanie poziomu promieniowania radioaktywnego będzie odpowiedzialny Radiation Assessment Detector. Dostarczone przezeń dane będą niezwykle ważne dla planowania załogowej misji na Marsa oraz pozwolą oszacować, z jakim prawdopodobieństwem Mars może podtrzymać życie. Na dwie minuty przed lądowaniem Curiosity instrument Mars Descent Imager nakręci kolorowy film wideo o wysokiej rozdzielczości. Dzięki niemu naukowcy zobaczą najbliższe okolice i będą mogli zdecydować o trasie łazika. Hiszpańskie Ministerstwo Nauki i Edukacji dostarczyło Rover Environmental Monitoring Station, która mierzy ciśnienie atmosferyczne, temperaturę, wilgotność, prędkość wiatru i poziom promieniowania ultrafioletowego. Do Rosyjskiej Federalnej Agencji Kosmicznej należy Dynamic Albedo of Neutrons, instrument zdolny do mierzenia poziomu wodoru do głębokości 1 metra pod powierzchnią planety. Do każdego z instrumentów naukowych został przypisany zespół naukowców, którzy będą odbierali i przetwarzali uzyskane dane. Curiosity wyposażono ponadto w urządzenia wizyjne przydatne podczas nawigowania i unikania przeszkód, system do usuwania pyłu ze skał, pobierania próbek gruntu, wiercenia w skałach, sortowania materiału pod względem wielkości ziaren oraz dostarczania go do poszczególnych instrumentów analitycznych. Curiosity ma wylądować na powierzchni Marsa 5 sierpnia 2012 roku.
  13. Agencja Interfax poinformowała, że kontrolerom lotu nie udało się nawiązać kontaktu z pojazdem Fobos-Grunt. Sonda uważana jest za straconą - stwierdzili przedstawiciele agencji kosmicznej. Oficjalny komunikat o porażce misji zostanie wydany w ciągu najbliższych dni. Sondzie nie udało się uruchomić silników, które miały ustawić ją na odpowiedniej orbicie umożliwiającej dotarcie do Marsa. Fobos-Grunt, zawierający m.in. toksyczne paliwo, spadnie na Ziemię w przyszłym miesiącu. Fobos-Grunt miał dotrzeć do księżyca Marsa, Fobosa, oraz umieścić na orbicie Marsa chińskiego satelitę. Misja była ważna też ze względów prestiżowych, gdyż w eksploracji Marsa zarówno ZSRR jak i Federacja Rosyjska pozostają w tyle za USA. Rosja zanotowała ostatnio całą serię niepowodzeń. W czasie nieudanych startów utracono nowe satelity wojskowe i telekomunikacyjne. Z kolei w sierpniu rozbił się pojazd, który miał dostarczyć zaopatrzenie na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
  14. Rosja nie ma szczęścia do misji planetarnych. Losy sondy Fobos-Grunt, o wystrzeleniu której informowaliśmy przed dwoma dniami, wiszą na włosku. Rakieta Zenit-2 wyniosła Fobos-Grunt na orbitę, jednak zawiódł silniki sondy, który ma ją skierować w stronę Marsa. Na szczęście nie utracono kontaktu z pojazdem i być może uda się usunąć awarię. Rosyjscy specjaliści mają na to tylko trzy dni. Później wyczerpią się baterie i Fobos-Grunt zamilknie. Zadaniem Fobos-Grunt jest przede wszystkim pobranie próbek z księżyca Marsa, Fobosa, oraz umieszczenie na orbicie Czerwonej Planety chińskiej sondy Yinghuo-1. Na pokładzie Fobos-Grunt znajduje się 20 instrumentów naukowych. Jest tam chromatograf gazowy, liczne spektrometry (podczerwony, laserowy, jonowy, optyczny), nie zapomniano też o czujniku badającym właściwości cieplne skał, o radarze badającym wnętrze Fobosa. Z kolei Plasma Science Package ma zbadać wpływ jaki na Marsa i Fobosa wywiera wiatr słoneczny, a spektrometr TIMM-2 miałby badać gazy w atmosferze Marsa. Sonda, którą ma na pokładzie Fobos-Grunt, to pierwszy chiński instrument badawczy, który ma znaleźć się poza systemem Ziemi i Księżyca. To niewielki pojazd o wadze 110 kilogramów, który miałby przez rok pozostawać na orbicie Marsa. Po wprowadzeniu na orbitę okołoziemską Fobos-Grunt miał najpierw odpalić silnik, by wejść na wyższą orbitę, a 126 minut później miał uruchomić go ponownie i umiejscowić się na orbicie heliocentrycznej, rozpoczynając podróż w kierunku Marsa. Obie próby uruchomienia silnika były nieudane.
  15. Dane zgromadzone przez należącą do Europejskiej Agencji Kosmicznej sondę Mars Express wskazują, że w atmosferze Czerwonej Planety znajduje się woda w postaci roztworu przesyconego. Zdumiewające odkrycie pozwoli lepiej zrozumieć obieg wody na Marsie oraz historię atmosfery tej planety. Gdy w atmosferze Ziemi znajduje się zbyt duża ilość wody, dochodzi do jej kondensacji i opadów. Czasami jednak, gdy brak jest jąder kondensacji, para wodna utrzymuje się a atmosferze, mimo iż w występujących warunkach temperatury i ciśnienia powinna opaść. Mówimy wówczas o wystąpieniu roztworu przesyconego, czyli roztworu o wyższym stężeniu od roztworu nasyconego. Dotychczas uważano, że w atmosferze Marsa takie zjawisko nie zachodzi. Dopiero teraz spektrometr SPICAM odkrył wodę w stanie przesyconym w atmosferze planety. SPICAM tworzy pionowy przekrój atmosfery obserwując, w jaki sposób promienie słoneczne przechodzą przez atmosferę podczas wschodów i zachodów Słońca. Badania takie wykazały, że występowanie wody w stanie przesyconym jest bardzo częstym zjawiskiem w atmosferze Marsa. Niejednokrotnie takiej wody było nawet 10-krotnie więcej niż w atmosferze Ziemi. Znajdująca się w atmosferze woda w stanie wysoce przesyconym może posłużyć na przykład do zaopatrzenia w wodę południowej półkuli Marsa. Byłaby to metoda znacznie bardziej efektywna niż inne, opracowane na podstawie dotychczasowych modeli komputerowych - stwierdził Franck Montmessin odpowiedzialny za instrument SPICAM. Odkrycie wskazuje też, że znacznie większe ilości wody niż dotychczas sądzono mogą być transportowane na duże wysokości, na których dochodzi do jej fotodysocjacji. To mogłaby sugerować, że woda przez miliardy lat uciekała z Marsa, dlatego też obecnie znajdujemy jej tak niewiele.
  16. Lot na Marsa może być niebezpieczny dla zdrowia astronautów. Amerykańska Akademia Oftalmologii ostrzega, że długotrwały pobyt w przestrzeni kosmicznej może skończyć się utratą wzroku. Z badań opublikowanych na łamach pisma Opthalmology dowiadujemy się, że 60% astronautów, którzy brali udział w długotrwałych misjach - trwających około 6 miesięcy - miało później problemy ze wzrokiem. Podobne kłopoty spotkały 27% astronautów, którzy przebywali w przestrzeni kosmicznej krótko. U niektórych problemy utrzymywały się przez wiele lat, u innych wzrok szybko powracał do normy. Na potrzeby raportu szczegółowo zbadano 7 astronautów i przeprowadzono wywiady z 300 kolejnymi. NASA już zwróciła uwagę na pogorszenie się widzenia w kosmosie i na Międzynarodową Stację Kosmiczną wysłano dziesiątki par okularów. Naukowcy uważają, że przyczyną kłopotów ze wzrokiem jest najprawdopodobniej brak grawitacji. Przyczynia się on też do innych objawów znanych pod nazwą Syndromu adaptacji do przestrzeni kosmicznej (Space Adaptation Syndrome), takich jak wymioty, nudności i utrata orientacji w przestrzeni. Przyczyną tych objawów jest przemieszczanie się płynów ustrojowych, przede wszystkim płynu mózgowo-rdzeniowego, który wędruje w stronę głowy i wywiera ucisk na mózg i oczy. Załogowa misja na Marsa może potrwać trzy lata, co stwarza poważne niebezpieczeństwo utraty wzroku przez astronautów.
  17. NASA zdobyła pośrednie dowody sugerujące, że na Marsie występuje woda w stanie ciekłym. Dane przekazał Mars Reconneisance Orbiter, który od początku swojej misji wysłał już 17,5 terabajta informacji. Dowodami świadczącymi o obecności płynącej wody są zmiany zachodzące na powierzchni stoków niektórych marsjańskich kraterów. Od późnej wiosny aż po marsjańską zimę powierzchnia zmienia kolor na ciemniejszy, zmienia się również jej ukształtowanie. W zimie cały proces zamiera i powtarza się kolejnej wiosny. Wielokrotnie powtarzane obserwacje potwierdziły istnienie takich sezonowych zmian zachodzących na średnich szerokościach południowej półkuli Marsa. Najlepszym wyjaśnieniem tego typu zjawisk jest obecność płynącej wody - mówi Alfred McEwan z University of Arizona. Uczeni nie rozumieją jeszcze natury wszystkich zaobserwowanych zjawisk, wiedzą jednak, że obecność wody w stanie ciekłym jest najlepszym wyjaśnieniem. Te ciemne linie różnią się od innych śladów na powierzchni Marsa - stwierdził Richard Zuerk z Jet Propulsion Laboratory. Wielokrotnie powtarzane obserwacje pokazały, że w cieplejszych okresach są one dłuższe niż w chłodniejszych - dodał. Szerokość obserwowanych linii waha się od kilkudziesięciu centymetrów do kilku metrów, a długość sięga kilkuset metrów. W niektórych kraterach zaobserwowano tworzenie się ponad 1000 tego typu linii. Linie tworzą się tylko na cieplejszych zboczach kraterów. Wszelkie dane wskazują na obecność sezonowo poruszającego się materiału, najprawdopodobniej jest nim woda. Jednak jej bezpośredniej obecności nie wykryto. Wspomniane stoki są zbyt ciepłe, by występował tam zamarznięty tlenek węgla, a niektóre z nich są zbyt zimne, by pojawiała się tam czysta woda. Dlatego też naukowcy przypuszczają, że płynie tam solanka, która zamarza przy znacznie niższych temperaturach. Już wcześniej wykryte pokłady soli na Marsie sugerowały, że w przeszłości występowało tam dużo solanki. Ostatnie obserwacje wskazują, że w niektórych miejscach i okolicznościach może się ona ciągle pojawiać. Uczeni próbowali wykryć wodę za pomocą narzędzia o nazwie Compact Reconnaisance Imaging Spectrometer for Mars (CRISM). Nie znaleziono śladów wody. Przyczyną może być fakt, że bardzo szybko ona wysycha, albo też, że płynie ona płytko pod powierzchnią. Wycieki mają ciemny kolor, nie dlatego, że są mokre. Jest jakaś inna przyczyna - mówi McEwan. Niewykluczone, że przyczyną zmiany koloru jest przesuwanie materiału lub zmiana szorstkości powierzchni. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób ślady stają się jaśniejsze, gdy temperatura spada. To na razie tajemnica, ale myślę, że dzięki kolejnym obserwacjom i eksperymentom laboratoryjnym będziemy mogli ją wyjaśnić - dodał McEwen.
  18. Naukowcy od dawna zastanawiali się, dlaczego Mars jest o połowę mniejszy od Ziemi i waży dziesięciokrotnie mniej. Obie planety powstawały prawdopodobnie w tym samym czasie, zatem taka różnica jest dziwna. W piśmie Nature pojawiło się właśnie pierwsze spójne wyjaśnienie tej zagadki, które przy okazji zdradza nam wiele na temat wczesnych stadiów życia Jowisza i Saturna. Badania wyjaśniające tajemnicę Marsa prowadził międzynarodowy zespół kierowany przez doktora Kevina Walsha z Southwest Research Institute (SwRI). Symulacje pokazały, w jaki sposób Jowisz mógł przemieścić się o 1,5 jednostki astronomicznej i pobrać znajdujący się bliżej Słońca materiał tak, że nie wystarczyło go na pełne uformowanie się Marsa. Jeśli Jowisz przesunął się od miejsca swoich narodzin o 1,5 j.a. w kierunku Słońca, a następnie wrócił na swoje miejsce gdy powstał Saturn - jak to przewidują inne modele - mógł on zabrać materiał znajdujący się w odległości około 1 j.a. od Słońca i stąd mała masa Marsa. Problem jednak w tym, jak taka ewentualna wędrówka Jowisza może pozostawać w zgodzie z istnieniem pasa asteroidów. Aby to zbadać rozpoczęliśmy symulacje zakrojone na szeroką skalę - mówi Walsh. Wyniki były fantastyczne. Symulacje wykazały nie tylko, że migracja Jowisza nie przeszkadza w istnieniu pasa asteroidów, ale pozwala wyjaśnić pewne właściwości pasa, których dotychczas nie rozumieliśmy - dodaje uczony. Zespół Walsha wykazał, że przejście Jowisza przez pas asteroidów najpierw go zubożyło, a jego powrót - wzbogacił pas. Stąd spotykamy w nim obecnie dwa typy asteroidów - suche oraz bogate w wodę. Symulację uczonych wydaje się potwierdzać też i to, co obecnie obserwujemy w innych systemach planetarnych. Gazowe giganty znajdują się w bardzo różnych odległościach od swoich gwiazd, co wskazuje, że rzeczywiście mogą wędrować.
  19. Pogłoski o mojej śmierci były mocno przesadzone - powiedział Mark Twain po przeczytaniu w gazecie swojego nekrologu. Podobnie przesadzone wydają się pogłoski o końcu amerykańskiego programu kosmicznego. Co prawda USA odsyłają swoją obecną flotę wahadłowców do muzeum i przez kilka lat Amerykanie nie będą mieli czym latać w kosmos, jednak władze są zdecydowane kontynuować badania, o czym świadczy najnowsza uchwała Komitetu Handlu, Nauki i Transportu Senatu USA. Po miesiącach sporów jednogłośnie przyjęto proponowaną przez NASA uchwałę, która przewiduje jeden dodatkowy lot wahadłowców oraz wysłanie ludzi na asteroidę i Marsa. NASA znajduje się obecnie w fazie przejściowej. Musimy zdecydować, czego oczekujemy od naszej agencji kosmicznej w nadchodzących latach i dziesięcioleciach. Mój pogląd w tej sprawie jest jasny - zadania NASA nie mogą być statyczne. Muszą ulegać ciągłym zmianom i podążać w nowych kierunkach - stwierdził przewodniczący komitetu John D. Rockefeller, IV. Dodatkowy lot wahadłowca odbędzie się w przyszłym roku. Nastąpi on po lutym 2011. Przypomnijmy, że dotychczas planowano, iż odbędą się jeszcze dwie misje - w listopadzie 2010 i w lutym 2011. Nowa ustawa zobowiązuje też NASA do natychmiastowego rozpoczęcia prac nad nową rakietą nośną o dużej mocy, która miałaby zawieźć astronautów na Marsa i asteroidę. To spora zmiana w stosunku do planów prezydenta Obamy, który chciał rozpoczęcia prac dopiero w roku 2015. Kolejne przyspieszenie przewidziane przez senacką komisję dotyczy budowy nowych pojazdów, które umożliwiłyby podróże w dalsze obszary przestrzeni kosmicznej. Prezydent mówił o rozpoczęciu prac w 2025, senacka komisja chce je rozpocząć w 2016 roku. Ustawa przewiduje również przedłużenie służby Międzynarodowej Stacji Kosmicznej do roku 2020, co jest zgodnie z życzeniem prezydenta Obamy. Przebyliśmy długą drogę, by dotrzeć do tej chwili. Ponad 4 miesiące temu rozpoczęliśmy prace nad nową propozycją prezydenta, która, moim zdaniem, oznaczałaby koniec amerykańskiej dominacji w dziedzinie badań kosmicznych, zagroziłaby istnieniu stacji kosmicznej oraz naraziła na poważne niebezpieczeństwo program lotów załogowych. Zatwierdzone dzisiaj przepisy to kompromis pomiędzy koniecznością inwestowania w nowe technologie, a ciągłą ewolucją rynku, na którym prywatni inwestorzy odgrywają coraz większą rolę i wspierają nasze wysiłki na niskiej orbicie okołoziemskiej - powiedział senator Kay Bailey Hutchinson, jeden z autorów ustawy. Prezydent Obama przed kilkoma miesiącami zaproponował rezygnację z programu Constellation i misji na księżyc. Zamiast tego chciał, by USA do roku 2025 wysłały astronautów na asteroidę, a do połowy lat 30. - na Marsa. Barack Obama zaproponował również, w ciągu kolejnych pięciu lat budżet przeznaczył 6 miliardów USD (w tym 3,3 miliarda w ciągu trzech najbliższych lat) na rozwój komercyjnych statków kosmicznych. Senatorowie zaproponowali 1,6 miliarda USD w ciągu 3 lat, co spotkało się z krytyką zwolenników rozwoju prywatnych lotów w kosmos. Nowa ustawa trafi pod obrady Senatu.
  20. Marsjański łazik Spirit, badając w 2006 roku otwarty teren nazwany Comanche, odkrył tam duże złoża węglanów. To oznacza wodę, a więc możliwość powstania życia. Wcześniejsze dane sugerowały jednak wysoką kwasowość tego terenu, a więc warunki niesprzyjające powstaniu życia. Dokładna analiza danych trwała aż do teraz. Istnienie węglanów żelaza na równinie Comanche podejrzewano już wiele lat temu dzięki Moessbauerpectrometrowi łazika Spirit - aparatowi wykrywającemu minerały zawierające żelazo. Potwierdzenie tych informacji było długotrwałe i mozolne z powodu uszkodzenia instrumentu wykrywającego węglany: Spektrometrowi Miniaturowej Emisji Cieplnej. Jego lustro uległo zabrudzeniu pyłem w 2005 roku. To było jak patrzenie przez brudną szybę - mówią uczestnicy projektu. - Mogliśmy wywnioskować, że ten teren różni się od innych, ale nie bardzo mogliśmy określić czym, zanim nie znaleźliśmy metod korygowania zniekształconych danych. Udało się, ponieważ Rentgenowski Spektrometr Cząstek Alfa na pokładzie łazika wykrył wysokie stężenie pierwiastków z lekkiej grupy, zawierającej między innymi tlen i węgiel. To pozwoliło ocenić ilość węglanów. To była iście detektywistyczna praca, musieliśmy połączyć dane z trzech spektrometrów, żeby je namierzyć - mówi Dick Morris z Kosmicznego Centrum Johnsona NASA w Houston. - urządzenia dały nam wzajemnie potwierdzony pogląd na ilość znalezionego węglany magnezu żelaza. Jakie jest znaczenie tego odkrycia? Dowodzi ono, że wodne środowisko dawnego Marsa nie było kwaśne, lecz bliskie neutralnemu, co mogło sprzyjać powstaniu życia. To wg naukowców NASA jedno z najważniejszych odkryć marsjańskich łazików, na tyle ważne, że artykuł na ten temat ukazał się 3 czerwca w magazynie Science. Dużych złóż węglanów poszukiwano z utęsknieniem od dawna. Struktury na powierzchni Marsa sugerują, że dawniej było tam znacznie cieplej, co wraz z odpowiednim środowiskiem stwarzałoby warunki dla powstania życia. Najpopularniejsza teoria głosi, że wyższą temperaturę Mars zawdzięczał grubszej i gęstszej atmosferze (przypomnijmy, że naukowcy nie są w tym temacie zgodni), złożonej głównie z dwutlenku węgla, który jest głównym składnikiem rzadkiej marsjańskiej atmosfery do dziś. Dlatego ważnym celem jest wywnioskowanie, gdzie podział się ten cały domniemany dwutlenek węgla. Część badaczy sądzi, że po prostu uciekł w kosmos. Inna hipoteza mówi, że atmosferyczny dwutlenek węgla, reagując z wodą w pewnych warunkach odłożył się w postaci złóż mineralnych - węglanów. Ponieważ ślady węglanów odkrywano w meteorytach pochodzenia marsjańskiego, już w latach dziewięćdziesiątych sądzono, że mogą one być powszechne na Marsie. Do tej pory jednak mapy złóż mineralnych sporządzane przez satelity zlokalizowały masywne złoża węglanów tylko w jednym miejscu oraz niewielkie ilości rozproszone równomiernie w marsjańskiej glebie. Marsjańskie łaziki wylądowały na Czerwonej Planecie w 2004 z misją badawczą zaplanowaną na trzy miesiące. Opportunity wciąż pracuje, podążając do krateru Endeavour, ma do przebycia jeszcze około dziesięciu kilometrów. Ze Spiritem nie ma łączności od marca z powodu marsjańskiej zimy.
  21. Przeprowadzone przez NASA badania wykazały, że marsjański grunt nadaje się do uprawy roślin. Ma on znacznie bardziej zasadowy odczyn, niż się spodziewano. Uczeni stwierdzili, że nadaje się do hodowli szparagów, ale nie truskawek. "Znaleźliśmy podstawę do potrzymania życia, składniki odżywcze" - mówi Sam Kounaves, chemik z University of Arizona. Naukowiec stwierdził, że w gruncie nie ma niczego toksycznego, jest on "bardzo przyjazny". Badania zostały przeprowadzone przez sondę Phoenix, która przetestowała 1 cm3 gruntu pobrany z głębokości 2,5 centymetra. Sonda przez najbliższe trzy miesiące będzie badała geologiczną historię Czerwonej Planety. Odkryła już ona ślady wody, wciąż jednak nie napotkała organicznego węgla.
  22. Jednym z głównych celów bezzałogowych misji marsjańskich jest poszukiwanie śladów dawnego, a może i obecnego życia. Możliwości marsjańskich łazików są w tym względzie niewielkie i ograniczają się do prób wykrycia w marsjańskim gruncie obecności substancji organicznych, które mogłyby być wytworzone na przykład przez bakterie. Przyszłe misje na pewno jednak będą miały coraz lepsze narzędzia w tym celu, nie mówiąc już o - odległej co prawda - misji załogowej, czy przywiezieniu próbek marsjańskiej gleby na Ziemię. Co jednak możemy tam odkryć? W tym cały problem: naukowcy z Uniwersytetu Centralnej Florydy uważają, że istnieje duże ryzyko, iż odkryjemy na Marsie to, co sami tam zawieziemy. Czyli ziemskie mikroorganizmy, które dostaną się tam, lub co gorsza już dostały, wraz z ziemskimi pojazdami. Zespoły planujące misje od dawna zdają sobie sprawę z takiego ryzyka, dlatego wszystkie wysyłane pojazdy są przed startem dokładnie odkażane i sterylizowane. Ponadto dochodzi długi lot w warunkach kosmicznych, które życiu nie sprzyjają. Czy to jednak daje nam gwarancję, że nie zanieczyścimy Marsa ziemskim życiem organicznym? Otóż właśnie niekoniecznie. Niedawno wykonane testy dowiodły, że różne typy bakterii przeżywają wszystkie zabiegi i są obecne przynajmniej w chwili startu. Sterylna natura statku kosmicznego sprawia, że przeżywają tylko najbardziej odporne - to swoista selekcja naturalna. Badacze z Uniwersytetu Centralnej Florydy (University of Central Florida) odtworzyli na ziemi warunki panujące na Marsie: brak wilgoci, niskie ciśnienie, niską temperaturę i promieniowanie ultrafioletowe. Do badań wytypowano najbardziej odporne z powszechnie występujących gatunków bakterii: acinetobacter, bacillus, escherichia, staphylococcus oraz streptococcus. Po tygodniowym badaniu okazało się, że w takich warunkach, czyli na powierzchni Marsa, potrafią przeżyć - choć nie odnotowano namnażania się - przynajmniej bakterie e-coli, jeśli będą przykryte choćby cieniutką warstewką pyłu chroniącego je przed ultrafioletem, albo jeśli będą znajdować się w zakamarkach pojazdu. Czy ziemskie mikroorganizmy będą w stanie namnożyć się na powierzchni Marsa? Jeśli tak, to przyszłe misje bez wątpienia mogłyby zasiedlić Czerwoną Planetę ziemskim życiem. Z doświadczeń ziemskich wiemy, że niektóre organizmy potrafią żyć w bardziej ekstremalnych warunkach. Konieczne są zatem dalsze, rozległe badania nad zdolnością bakterii do przetrwania, mogące potwierdzić, lub wykluczyć ryzyko. A także zachowanie maksymalnej ostrożności.
  23. W piątek, 9 października, o godzinie 21 na kanale Discovery Science będzie miała miejsce premiera nowej serii "Kosmiczne wyzwania". Czy człowiek rzeczywiście może żyć w kosmosie? Czy gatunek ludzki może przetrwać na planetach, na których temperatury wahają się od minus 149 aż do plus 427 stopni Celsjusza? Jak pokonać zabójcze promieniowanie na lodowym księżycu Jowisza i maksymalnie silną grawitację na Merkurym? Gospodarz programu, uznany fizyk Basil Singer, niezrażony początkowymi trudnościami szuka odpowiedzi na te pytania. Naszej planecie zagrażają liczne niebezpieczeństwa i nie wiadomo, jak długo będziemy mogli korzystać z gościny na Ziemi. Trzeba szukać alternatywnego miejsca do życia i właśnie w tym programie dowiesz się, jakie ciała niebieskie byłyby dla nas najlepszym obiektem przyszłej kolonizacji. W każdym odcinku programu "Kosmiczne wyzwania" Basil będzie symulował warunki panujące w odległych światach używając najnowszych technologii i symulacji komputerowych. W ten sposób sprawdzi, czy Merkury, Wenus, Mars, księżyc Saturna Tytan lub któryś z księżyców Jowisza: Kallisto, albo Gliese 581c, mogłyby kiedyś stać się nowym domem ludzkości. Zobaczymy, jak dr Singer wystawia się na działanie skrajnych temperatur, testuje nowoczesne technologie, zaprojektowane, by utrzymać ludzi przy życiu w nieprzyjaznym środowisku, znosi trudne warunki narzucone przez podróż w zerowej grawitacji, a także sprawdza realność wizji naukowców, mających umożliwić ludziom tworzenie siedlisk poza Ziemią. Po zgromadzeniu potrzebnych informacji opracowuje je w swym centrum przetwarzania danych. W ten sposób tworzy wiedzę, dzięki której przyszli pionierzy kosmosu będą mogli zaplanować udaną podróż do nowej ludzkiej siedziby gdzieś w przestrzeni kosmicznej. Tytan na początek W pierwszym odcinku Basil Singer będzie badał możliwość kolonizacji Tytana, księżyca Saturna. To jedno z ciał najbardziej podobnych do Ziemi w Układzie Słonecznym. Zaglądając pod pomarańczowe chmury Tytana, odkrywamy swojski krajobraz dolin, jezior i rzek. Jednak to wszystko, co widzimy, to nie woda, lecz skupiony metan, tworzący w stanie płynnym jeziora. Wydobywa się on także z lodowych wulkanów. Jedynie Tytan posiada gęstą atmosferę, gęstszą nawet od ziemskiej. Ma ona pomarańczowy kolor i jest niemal nieprzeźroczysta dla światła, w szerokim zakresie fal. Atmosfera składa się głównie z azotu z domieszkami argonu, metanu i innych związków organicznych, takich jak etan i acetylen, które powstają w górnych warstwach atmosfery w wyniku oddziaływania na metan promieniowania ultrafioletowego pochodzącego ze Słońca. Tytan nie posiada własnego pola magnetycznego, a magnetosfera Saturna chroni go przed wiatrem słonecznym tylko częściowo. Związki chemiczne w atmosferze Tytana przepuszczają jedynie około 10% promieni słonecznych, co prowadzi do utrzymywania się bardzo niskiej temperatury na powierzchni - człowiek musiałby przetrwać tam okrutne zimno - temperatury dochodzące do minus 149 stopni Celsjusza. Ciśnienie przy powierzchni wynosi 1,5 bara, czyli jest o 50% większe niż na Ziemi. Ludziom przeszkadzałby także silny wiatr, stale wiejący z prędkością 60 km/h. Atmosfera Tytana jest bardzo podobna do tej, jaką posiadała Ziemia około 4 miliardów lat temu. Ludzie musieliby zmierzyć się mieszkaniem na grubej powłoce lodowej, z jakiej zbudowany jest ten księżyc. Zamiast cieszyć się urokiem kąpieli wodnych, napotkalibyśmy olbrzymie morza ciekłego metanu i innych węglowodorów. Innym zaskoczeniem byłyby z pewnością kriowulkany - wyrzucające z siebie mieszaninę lodu wodnego i metanu. Zamiast gór, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, napotkalibyśmy na ogromne wydmy, złożone nie z piasku, a z drobin wodnego lodu lub związków organicznych. Autorzy science fiction od dawna typowali Tytana jako dobre miejsce do zamieszkania i okazuje się, że przy wykorzystaniu pewnych technologii umożliwiających przetrwanie kolonizacja Tytana może być możliwa.
  24. Niedawno dowiedzieliśmy się, że na Księżycu jest więcej wody, niż sądzono, a teraz podobne informacje nadchodzą z Marsa. Przesłane przez sondy zdjęcia ujawniły nowe kratery wypełnione lodem. Co więcej, najprawdopodobniej jest on w 99% czysty, w przeciwieństwie do poprzednich podobnych znalezisk, które składały się z mieszaniny lodu i pyłu. Na podstawie najnowszych danych specjaliści oceniają, że pod powierzchnią Czerwonej Planety znajduje się metrowej grubości warstwa lodu i zawiera ona tyle samo zamarzniętej wody, co Grenlandia. Naukowcy mówią, że mieli olbrzymie szczęście zauważając wodę. Znaleziono ją w kraterach o powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych, a powierzchnia samego lodu była cieńsza, niż w na innych obszarach. Lód zniknął w czasie badania go przez satelity. Zdążył w międzyczasie zamienić się w parę wodną. Wszystko to zdarzyło się bardzo szybko. Po 200 dniach od jego znalezienia, zniknął - mówi Shane Byrne. Ekspertów zdziwiła też czystość lodu. Zwykle jest on zmieszany z pyłem w stosunku 50:50. Nowoodkryty lód zawierał 99% wody i 1% pyłu. Wcześniej myśleliśmy, że lód tworzy się pod powierzchnią i dlatego jest w 50% zanieczyszczony pyłem - dodaje Byrne. Uczeni przygotowują się na kolejne "polowanie na lód". Na północnej półkuli Marsa rozpoczyna się lato. To, zdaniem Byrne'a, powinno pozwolić na zaobserwowanie ponad 10 nowych kraterów z czystym lodem.
  25. Astronomowie pracujący zatrudnieni przy projekcie WASP (Wide Angle Search for Planets) dokonali drugiego w ostatnim czasie odkrycia niezwykłej planety. "Gorący Jowisz", czyli gazowy gigant nazwany Wasp-18b, okrąża gwiazdę Wasp-18 znajdującą się w odległości około 330 lat świetlnych od Ziemi. Obiekt wielkości Jowisza charakteryzuje się masą 10-krotnie większą od tej planety. Najdziwniejsza jest jednak jej orbita. Wasp-18b znajduje się w odległości zaledwie 3 milionów kilometrów od swojej gwiazdy. To 50-krotnie bliżej niż odległość od Słońca do Ziemi. Czas obiegu nowo odkrytej planety wokół jej gwiazdy to zaledwie 22,6 godziny. Dotychczas znamy ponad 370 planet poza Układem Słonecznym i Wasp-18b jest drugą o tak krótkiej orbicie. Planeta, która znajduje się tak blisko gwiazdy powinna opaść na nią w ciągu miliona lat. Tymczasem Wasp-18b liczy sobie około miliarda lat. Nie powinna już zatem istnieć. Astronom Douglas P. Hamilton z University of Maryland, który jest autorem komentarza do raportu na temat niezwykłej planety, ma kilka teorii, które mogą wyjaśniać fakt ciągłego istnienia Wasp-18b. Być może, twierdzi, gwiazda Wasp18 ma tysiące razy mniej energii, niż się można spodziewać, a więc przyciąga planetę z mniejszą siłą. To przyciąganie powoduje, że po każdym okrążeniu planeta ma mniej energii, by utrzymać orbitę i w końcu spada na gwiazdę. Jednak, jak zauważa Hamilton, jeśli rzeczywiście gwiazda posiada tysiące razy mnie energii, to oznacza, że współczesna nauka nie do końca rozumie składu i charakterystyk gwiazd podobnych do Słońca. Drugie wyjaśnienie jest takie, że Wasp-18b stosunkowo niedawno została wybita ze swojej orbity np. przez inną planetę. Jeśli tak, to w ciągu najbliższych lat naukowcy będą w stanie zaobserwować jej powolne opadanie na gwiazdę. Trzecią dopuszczaną przez Hamiltona możliwością jest przeoczenie czegoś przez naukowców. Być może istnieje jakaś właściwość gwiazd lub sił oddziałujących między nimi a planetami, której nie rozumiemy. Hamilton zdaje się skłaniać ku trzeciej możliwości. Przywołuje tutaj tajemnicę z naszego sąsiedztwa. Fobos, księżyc Marsa, jest tak blisko swej planety, że powinien na nią spaść w ciągu 30 milionów lat. Tymczasem liczy nasz Układ Słoneczny liczy sobie 4-5 miliardów lat.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...