Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'MIT' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 80 wyników

  1. Duńscy artyści z grupy N55 z Kopenhagi nawiązali współpracę z naukowcami z MIT. Razem zbudowali chodzący dom, który może się przemieszczać na 6 hydraulicznych nogach. Wg wynalazców, to świetne rozwiązanie w obliczu zbliżającej się powodzi czy uciążliwych sąsiadów. I od jednego, i od drugiego można uciec... Dom ma 3,5 m wysokości i jest zasilany energią słoneczną oraz wiatrową. Podobno poradzi sobie ze wszystkimi rodzajami terenu. W środku wydzielono salon, kuchnię oraz miejsce na kominek, łóżko, kompozytową toaletę i komputer typu mainframe, który kontroluje pracę nóg. W najbliższy czwartek (23 października) konstrukcja zostanie wypróbowana w Wysing Arts Centre w Bourn. Jeden z przedstawicieli N55, Oivind Slaatto, twierdzi, że zainspirowali go Cyganie spotkani w hrabstwie Cambridgeshire. W przyszłości zamierza zamieszkać w zbudowanym międzynarodowym wysiłkiem domu w stolicy Danii. Budowa prototypu pochłonęła 49 tys. dolarów. Cena obejmuje zarówno materiały, jak i robociznę. Wszyscy mają nadzieję, że koszty uda się jeszcze obniżyć. Dom, który z daleka przypomina przeszkloną kapsułę lub metalową stonogę, w godzinę przebywa 60 metrów. Waży 1200 kg, może w nim mieszkać do 4 osób. Meble są wbudowane w konstrukcję, nie przesuną się więc podczas wędrówki. Każda noga działa niezależnie, ma też odrębne zasilanie. By zachować stabilność, w każdym momencie na podłożu stoją 3 z nich. Moduły można łączyć w większą całość. W ten sposób powstają większe domy, a nawet chodzące wioski czy miasteczka. Duńczycy i Amerykanie pracowali nad domem ok. 2 lat. Wyposażono go w system zbierania deszczówki, inny układ ją podgrzewa, wykorzystując do tego energię słoneczną. Mała szklarnia zapewnia sporą część potrzebnego lokatorom pożywienia. Mamy więc do czynienia z kreatywnym połączeniem cygańskiego wozu i magicznego stoliczka, który nakrywa się wyjątkowo ekologicznie.
  2. Naukowcy z MIT-u zakończyli prace nad teorią przepływu płynów. Mają oni nadzieję, że dzięki temu uda się kontrolować np. przepływ powietrza wokół pojazdów, co znakomicie zmniejszy opór i, między innymi, pozwoli na znaczne zmniejszenie zużycia paliwa. Podobną teorię stworzył już w 1904 roku Ludwig Prandtl. Opracował on matematyczny model przepływu powietrza. ma on jednak dwie poważne wady. Pierwsza - dotyczy on tylko równomiernego przepływu, z którym mamy do czynienia np. podczas powolnej jazdy samochodem ze stałą prędkością. Po drugie - odnosi się on do wyidealizowanych warunków zachodzących w dwóch wymiarach. Od stu lat naukowcy starają się ulepszyć model Prandtla tak, by móc zastosować go do warunków, z jakimi spotykamy się na co dzień. Większość systemów inżynieryjnych nie pracuje w stabilnych warunkach. Ciągle się one zmieniają. Samochody przyspieszają i zwalniają, podobnie jak samoloty podczas wykonywania manewrów, w czasie lądowania czy startu. Ponadto płyny poruszają się w trzech wymiarach - mówi George Haller, profesor Wydziału Inżynierii Mechanicznej. Gdy jedziemy samochodem, płyniemy łodzią, lecimy samolotem wszelkie manewry i zmiany prędkości wywołują zawirowania powietrza, a to stwarza dodatkowy opór i zwiększa zużycie paliwa. Profesor Haller w 2004 roku zaprezentował swoją pierwszą publikację dotyczącą matematycznych podstaw przepływu płynów w przestrzeni dwuwymiarowej w niestabilnych warunkach. W sierpniu bieżącego roku jego zespół ukończył pracę nad teorią dotyczącą przestrzeni trójwymiarowej. Równocześnie zespół profesora Thomasa Peacocka eksperymentalnie sprawdzał teorię Hallera. Wykazano, że teoria świetnie zgadza się z praktyką. Naukowcy twierdzą, że jest jeszcze zbyt wcześnie by mówić o konkretnych korzyściach, jakie przemysł samochodowy czy lotniczy mogą odnieść z ich prac. To dopiero czubek góry lodowej, ale wykazaliśmy, że teoria sprawdza się w praktyce - zauważa Peacock.
  3. W ostatnich latach pojawiło się kilka pomysłów na zwalczanie pożarów w lasach, jednak w większości przypadków problemem jest zasilanie urządzeń obsługujących takie systemy. Badacze z MIT opracowali bardzo interesujące rozwiązanie, które pozwala na pokonanie tej niedogodności. Opracowany przez Amerykanów system wykorzystuje energię tzw. gradientu pH, czyli różnicy kwasowości pomiędzy wnętrzem korzenia i otaczającą go glebą. Ponieważ kwasowość środowiska jest równoznaczna z obecnością nadmiaru jonów wodorowych H+, zaś zasadowość oznacza przewagę ujemnie naładowanych jonów OH-, obie te strefy przypominają przeciwległe elektrody baterii. Powstający w ten sposób "obwód elektryczny" ładuje standardowy akumulator, a ten z kolei zasila sensory rejestrujące temperaturę i wilgotność otoczenia. Informacje uzyskane z odpowiednio dużego obszaru są następnie przekazywane do stacji zasilanej ze standardowych źródeł (było to konieczne ze względu na pobór energii), która wysyła je za pośrednictwem łącz satelitarnych do komputera, który przewiduje ryzyko powstania pożaru. Standardowo dane są przesyłane cztery razy dziennie, lecz w przypadku wykrycia ognia wiadomość trafia do systemu natychmiast. Przedstawiciele przedsiębiorstwa planują na wiosnę uruchomienie eksperymentalnego pola doświadczalnego o powierzchni około 4 hektarów. Zalesiony teren, na którym zostanie przeprowadzony test, zostanie udostępniony przez U.S. Forest Service - amerykańską instytucję odpowiedzialną za zarządzanie terenami leśnymi. Bez wątpienia będzie ona szczególnie zainteresowana skorzystaniem z urządzeń produkowanych przez Voltree Power. Jaka jest wydajność systemu? Dr Mershin ocenia wstępnie: oczekujemy, że będziemy potrzebowali zaopatrzyć w nasze urządzenia cztery drzewa na akr [1 akr to ok. 0,4 hektara - przyp. red.]. Obecnie trwają prace nad minimalizacją zużycia energii przez poszczególne elementy systemu skomunikowanych ze sobą urządzeń.
  4. Znani z szalonego podejścia do nauki specjaliści z MIT ogłosili konkurs, w którym kazdy internauta może wygrać 25 tysięcy dolarów. Aby wziąć w nim udział, wystarczy kamera, łącze internetowe oraz przede wszystkim dobry pomysł. Autorzy pomysłu wzorowali się na słynnej Nagrodzie X (X-Prize) - wynagrodzeniu w wysokości 10 milionów dolarów za przekroczenie granicy kosmosu przez pojazd cywilny i bezpieczny powrót na Ziemię. Tym razem suma nie jest aż tak spektakularna, lecz z pewnością zachęca do spróbowania swoich sił. Jaki jest cel ogłoszonego konkursu? Chodzi o nagranie i opublikowanie w serwisie YouTube jak najciekawszego dwuminutowego filmu, którego autor zaproponuje kryteria, jakie muszą spełnić naukowcy chcący stanąć do walki o nową Nagrodę X w dziedzinie ochrony środowiska i zarządzania energią. Sędziowie wybiorą trzech finalistów, a zwycięzca konkursu zostanie wybrany przez internautów. Nazwisko osoby, która odbierze tę godną uwagi sumkę, zostanie ogłoszone w grudniu. Pomysł ogłoszono na zakończonym w ostatnim tygodniu spotkaniu, którego celem było ustalenie zasad konkursu dla wynalazców w dziedzinie nowoczesnych źródeł energii. Sponsorem nagrody jest, oczywiście, MIT. Chętni do wzięcia udziału w inicjatywie znajdą szczegóły pod adresem http://pl.youtube.com/group/crazygreenidea.
  5. Profesor Ramesh Raskar z MIT Media Lab wykorzystał pomysł stojący za tanimi "trójwymiarowymi" pocztówkami i stworzył dzięki niemu obraz 6D. To pierwszy krok do powstania superrealistycznych trójwymiarowych obrazów, które nie tylko sprawiają wrażenie głębi, ale reagują też na warunki oświetleniowe, tworząc realistyczne cienie w zależności od położenia źródła światła. Dzięki pracom Raskara możliwe będzie np. tworzenie animacji, do których uruchomienia nie jest potrzebne żadne źródło energii. Obrazek będzie po prostu reagował np. na zmieniającą się pozycję Słońca. Sam profesor mówi, że do uzyskania realistycznego efektu wymagane jest przecież nie tylko, by obraz zmieniał się wraz ze zmianą położenia obserwatora, ale by zmieniał się wówczas również układ świateł. Wspomniane na początku niedrogie pocztówki 3D wykorzystują warstwę z tworzywa sztucznego, na której umieszczone są podłużne równoległe do siebie soczewki. Jeśli zamiast nich użyjemy matrycy składającej się z niewielkich prostokątnych soczewek, uzyskamy obraz 4D, czyli taki, który będzie zmieniał się nie tylko wtedy, gdy nachylimy go w lewo lub prawo, ale także przy ruchu góra-dół. Raskar dodał do tego dodatkową matrycę soczewek, dzięki czemu uzyskał efekt reakcji nie tylko na zmianę położenia obserwatora, ale również zmianę położenia źródła światła. Obecne systemy tworzenia trójwymiarowych obrazów nie pozwalają na tak duży stopień realizmu właśnie dlatego, że światło na sztucznie tworzonych obrazach odbija się inaczej, niż na obiektach naturalnych. Raskar i jego zespół stworzyli niezwykle realistyczny obraz butelki wina, udowadniając, że ich technika jest przydatna nawet przy odwzorowywaniu zagiętych powierzchni. Obrazek powstał w laboratorium i jest bardzo mały (ma zaledwie 7x7 pikseli). Jego stworzenie było też wyjątkowo drogie. Koszt jednego piksela to 30 dolarów. Technologia Raskara może zostać wykorzystana np. do przeprowadzania najróżniejszego typu szkoleń. Można będzie za jej pomocą uczyć osoby przeprowadzające inspekcje różnych urządzeń. Zobaczą one wówczas wnętrze wirtualnego urządzenia i będą mogli je oświetlić wirtualną latarką, zanim jeszcze przystąpią do prawdziwej pracy. Zanim to jednak nastąpi konieczne jest udoskonalenie obrazów 6D tak, by ich rozdzielczość wynosiła tysiące czy miliony pikseli. Konieczne jest zatem wielokrotne obniżenie ceny wytwarzania obrazów. Profesor Raskar ocenia, że minie jeszcze co najmniej 10 lat zanim uzyskamy realistyczny obraz gotów do zastosowania w praktyce.
  6. Niedawno informowaliśmy, że naukowcy z MIT przygotowali narzędzia (w tym tzw. nanolinijkę), dzięki którym możliwe będzie wykorzystanie technik litograficznych do produkcji układów scalonych w procesie 25 nanometrów. Mark Schattenburg, dyrektor Space Nanotechnology Laboratory w MIT, mówi: ... sądzimy, że używając obecnie dostępnej techniki jesteśmy w stanie zwiększyć rozdzielczość co najmniej dwukrotnie. Oznacza to, że technologie litograficzne znajdą zastosowanie także przy produkcji 12-nanometrowych kości. Uczeni z MIT-u chcą osiągnąć to za pomocą swojej nowej techniki, którą nazwali litografią interferencyjną wiązką skanującą (scanning-beam interference litography - SBIL). W tradycyjnej litografii laserowej plaster krzemowy jest nieruchomy. Nowa technologia zakłada, że będzie się on poruszał. Głównym problemem jest fakt, iż zmiana pozycji plastra względem laserów powoduje zmiany częstotliwości światła, a co za tym idzie nieregularności w liniach maski. Trudność tę przezwyciężono synchronizując lasery za pomocą 100-megahercowych fal dźwiękowych. Pierwsze procesory wykonane w technologii 25 nanometrów, mają trafić na rynek w latach 2013-2015. Miną kolejne lata, zanim producenci rozpoczną produkcję i sprzedaż układów korzystających z jeszcze mniejszych bramek. Osiągnięcia MIT-u oznaczają zatem, że współczesne techniki litograficzne, po udoskonaleniach, będą użyteczne jeszcze przez długie lata.
  7. Naukowcy z MIT (Massachusetts Institute of Technology) opracowali narzędzie litograficzne, które umożliwia tworzenie linii o grubości 25 nanometrów, które leżą od siebie w odległości 25 nanometrów. Tak zwana nanolinijka może współpracować z już obecnie wykorzystywanymi narzędziami do litografii optycznej. Osiągnięcie MIT-u jest o tyle ważne, że pokazuje, iż obecne techniki litograficzne można będzie wykorzystywać jeszcze przez lata. Większość układów scalonych, które są dostępne na rynku, jest wykonana w technologii 65 nanometrów. Pojawiają się też kości 45-nanometrowe, a w przyszłym roku Intel chce rozpocząć produkcję układów scalonych w technologii 32 nm. Przewiduje się, że technologia 25 nanometrów wejdzie do użycia w latach 2013-2015.
  8. Pacjenci bardzo często, niestety, zapominają o zażywaniu przepisanych im lekarstw. Chorzy na gruźlicę nie są tu wyjątkiem. Studenci z MIT-u wpadli jednak na proste rozwiązanie problemu: system, który za łyknięcie pigułek oferuje korzyści materialne, tutaj darmowe minuty na rozmowy telefoniczne. Nawet współcześnie gruźlica stanowi duży problem. Aby wytępić prątki Mycobacterium tuberculosis i nie dopuścić do wykształcenia lekooporności, konieczna jest bowiem systematyczna półroczna antybiotykoterapia. Studenci z grupy "X Out TB" (Wyplenić Gruźlicę) przetestowali swój pomysł na chorych z Nikaragui. Ich metoda stanowi zgrabne połączenie testu paskowego z SMS-owym systemem raportującym. Pasek zmienia kolor po zanurzeniu w moczu pacjenta, który zażył lekarstwo (związki nasączające pasek reagują z metabolitami medykamentu). Wtedy pojawia się też na nim numer. Pacjenci otrzymują urządzenie dozujące jeden pasek na dobę. Gdy przejdą pomyślnie test połknięcia antybiotyku, mają ok. 2 godzin na wysłanie kodu z paska do centralnej bazy danych. Jeśli wskaźnik stosowania się do zaleceń lekarza jest wystarczająco wysoki, przydziela im się darmowe minuty. Czemu wybrano taką właśnie nagrodę? Ponieważ łatwo jest rozpisać sposób wynagradzania, a większość pacjentów ma już telefony komórkowe. Elizabeth Leshen, jedna z członkiń "X Out TB", dodaje, że łatwo namówić operatorów do wygospodarowania darmowych minut, w dodatku nie trzeba samodzielnie tworzyć żadnej infrastruktury. Wynalazek studentów z MIT-u przyda się do monitorowania systematyczności stosowania leków przeciwgruźlicowych przez mieszkańców krajów rozwijających się, którzy nie mieszkają w pobliżu praktyki lekarskiej.
  9. Nowe cienkie błony wykonane z nanowłókien mogą zrewolucjonizować technologie oczyszczania wód gruntowych oraz usuwania wycieków ropy naftowej. Akademicy z MIT-u pracujący pod kierunkiem profesora Francesco Stellacciego, opracowali cienki, podobny do papieru materiał, który jest w stanie wchłonąć 20 razy więcej ropy naftowej, niż sam waży. Co istotne, materiał pozwala następnie na odzyskanie ropy i może być wielokrotnie używany. Nanowłókna profesora Stellaciego wykonano z materiału odpornego na działanie wysokiej temperatury, więc po zebraniu ropy, wystarczy go podgrzać, a ropę odparować i skroplić. Po takim zabiegu zarówno ropa jak i materiał do jej zbierania nadają się do ponownego użycia. Produkcja nowego materiału przypomina produkcję papieru. Jest prosta i tania, tym bardziej, że nanomateriał, jeśli ma wejść do praktycznego użytku, będzie produkowany w dużych ilościach.
  10. Firma Arch Therapeutics poinformowała, że wkrótce rozpocznie kliniczne testy nanomateriału, który niemal natychmiast zatrzymuje krwawienie. Materiał został opracowany na słynnym MIT, a Arch Therapeutics kupiła licencję. Floyd Loop, doradca Arch Therapeutics, były kardiochirurg i ordynator Cleveland Clinic mówi, że nowy materiał znajdzie zastosowanie przede wszystkim podczas operacji serca, mózgu czy prostaty. Zauważa, że często podczas operacji onkologicznych chirurdzy usuwają dobrze unaczynione guzy i powstrzymanie krwawienia z przeciętych naczyń jest długotrwałe, a pacjent traci dużo krwi, przez co jego rehabilitacja trwa dłużej. Nowy materiał zahamuje krwawienie błyskawicznie i, zdaniem Loopa, zmniejszy ryzyko infekcji. Drugim miejscem zastosowań jest ratowanie ofiar wypadków. Jego aplikacja jest bardzo prosta, a ponadto po jakimś czasie organizm z łatwością go wchłania, więc w przeciwieństwie do innych opatrunków, nie trzeba go usuwać. Można go pozostawić nawet w głębokiej ranie, która później zostanie zaszyta. Loop zastrzega jednak, że konieczne są dalsze testy, które pozwolą sprawdzić, czy materiał nadaje się do zastosowanie poza salą operacyjną. Materiał o którym mowa to syntetyczne białko, które opracowano na MIT na początku lat 90. Jednak dopiero niedawno odkryto, że tamuje ono krwawienie. Do odkrycia doszło przypadkiem. Zatrudniony w Wydziale Mózgu i Nauk Poznawczych Rutledge Ellis-Behnke postanowił sprawdzić, czy białko pomoże w szybszym gojeniu się ran mózgu. Gdy nałożył na ranę płyn zawierający syntetyczne białko, krwawienie ustało w ciągu kilku sekund. Okazało się, że nowe białko w słonym płynnym środowisku błyskawicznie tworzy długie włókna i zamienia się w żel, który stanowi fizyczną barierę dla wszelkich płynów w organizmie. Dokonane przypadkowo odkrycie, o ile uda się je zastosować w praktyce, może oznaczać przełom w chirurgii i ratownictwie medycznym. Oczywiście wiele firm pracuje nad metodami powstrzymywania krwawienia. Żadne jednak nie ma tak wielu zalet. Dotychczas opracowane techniki działają wolniej, mogą prowadzić do uszkodzenia tkanek lub też muszą być usuwane z rany. Ze szczegółami działania materiału można zapoznać się na stronach pisma Nanomedicine oraz na stronie University of Hong Kong.
  11. Zaledwie dwie mutacje zadecydowały o tym, że słynna epidemia grypy hiszpanki pochłonęła aż 50 milionów ofiar - donoszą specjaliści z Masachussets Institute of Technology (MIT). Co ciekawe, wirus, który zaatakował Europę w 1918 roku, przeniósł się na człowieka bezpośrednio z ptaków, podobnie jak słynna w ostatnich latach "ptasia grypa" H5N1. Wirus hiszpanki należy do szczepu H1N1. Oznacza to, że na jego powierzchni występuje wariant pierwszy białka hemaglutyniny (HA) oraz wariant pierwszy neuraminidazy (NA). Pierwsza z tych protein wykazywała dwie charakterystyczne mutacje, które uczyniły wirusa słynnej hiszpanki jednym z najbardziej zjadliwych w historii medycyny. Dzięki tym dwóm zmianom w stukturze, wirus mógł znacznie skuteczniej wiązać się z receptorem w górnych drogach oddechowych człowieka. Praca na temat budowy wspomnianej proteiny została opublikowana 18 lutego w czasopiśmie Proceedings of National Academy of Sciences. Miesiąc wcześniej ta sama grupa badaczy, prowadzona przez prof. Sasisekharana, opublikowała wyniki badań dowodzące, że ścisłe dopasowanie cząsteczek hemaglutyniny do określonych receptorów na komórkach nabłonka dróg oddechowych jest niezbędne dla skutecznej intekcji. Receptor, o którym mowa, to tzw. alfa-2,6 receptor. Występuje on w dwóch formach: jednej przypominającej rozłożony parasol i jednej stożkowatej. Aby doszło do infekcji, wirus bytujący wcześniej w organizmach ptaków musi dopasować się do kształtu ludzkiego receptora o kształcie parasola. Wszystko wskazuje na to, że zjadliwość wirusa jest wprost proporcjonalna do siły wzajemnego wiązania się tych dwóch białek. W ramach eksperymentu porównano trzy szczepy wirusa: hiszpankę (określaną fachowo jako SC18) oraz dwa mniej szkodliwe dla człowieka wirusy: NY18 (różniący się jednym aminokwasem w hemaglutyninie) oraz AV18, na powierzchni którego hemaglutynina różni się dwoma aminokwasami. Do zbadania wirusa użyto fretek - zwierząt bardzo podatnych na ludzką grypę. Naukowcy odkryli, że wirus szczepu SC18 roznosił się pomiędzy fretkami bardzo skutecznie, NY18 był znacznie mniej zakaźny, natomiast AV18 nie wykazywał szkodliwości dla tych zwierząt. Potwierdza to, że zarówno struktura hemaglutyniny, jak i receptora alfa-2,6 jest kluczowa dla zdolności wirusa grypy do przenoszenia się pomiędzy ludźmi. Odkrycie badaczy z MIT pozwoli monitorować na bieżąco mutacje w genomie słynnego wirusa H5N1, powodującego "ptasią grypę". Obecnie wykazuje on znikomą szkodliwość dla ludzi, lecz może - podobnie jak wszystkie wirusy grypy - intensywnie mutować. Z tego powodu istnieje ciągłe ryzyko wzrostu powinowactwa wirusa z receptorami w drogach oddechowych człowieka. Wykonane badania pomogą wybrać najskuteczniejszą metodę badań nad szczepem H5N1 oraz oceny zagrożenia, jakie niesie on dla ludzi.
  12. Obecnie onkolodzy, gdy chcą sprawdzić, czy chemioterapia, której poddany został pacjent, jest skuteczna, muszą odczekać kilka tygodni i sprawdzić czy guz się zmniejszył. Prace naukowców z MIT-u mogą przyczynić się z jednej strony do skrócenia tego procesu, a z drugiej – do zmniejszenia skutków ubocznych chemioterapii. Uczeni pracują bowiem nad zdalnie sterowanymi wielozadaniowymi cząsteczkami. Mają one działać jednocześnie jako transportery dla leków oraz kontrast dla rezonansu magnetycznego. W tej chwili akademicy potrafią już zmusić cząsteczki do uwalniania leku na żądanie. Wystarczy podgrzać je falami elektromagnetycznymi o niskiej częstotliwości. Źródło tych fal znajduje się, oczywiście, poza ciałem pacjenta. Opracowane przez Sangeeta Bhatię nanocząsteczki to kule z tlenków żelaza, powiązane z peptydami atakującymi guza i łańcuchem DNA. Z kolei DNA powiązane jest z lekami takimi jak np. cisplatyna. Gdy całość dotrze do guza, jest traktowana falami elektromagnetycznymi, nanocząsteczki rozgrzewają się i powodują, że łańcuch DNA się rozplątuje, uwalniając lek. Co więcej, tak skonstruowane cząstki są bardzo elastyczne. Temperatura, w której DNA się rozplątuje zależy od długości łańcucha. Można więc stworzyć cząstki, które reagują na różne temperatury. Poprzez zmianę częstotliwości fali elektromagnetycznej można rozgrzewać je w różnym stopniu, wielokrotnie stopniowo uwalniając lekarstwa. Wydaje się, że MIT osiągnął jak dotychczas największe postępy w tego typu chemioterapii. Podobne prace prowadzone są też przez inne instytuty naukowe, ale opracowane przez nie metody albo nie działają, albo nie dają kontroli nad tym, kiedy i ile leków jest uwalnianych. Jedna z konkurencyjnych metod zakłada rozpuszczanie metalowych nanocząsteczek za pomocą lasera. Jest to jednak metoda bardzo skomplikowana, gdyż odpowiednio trzeba dobrać moc lasera i precyzyjnie go nakierować. Tymczasem fale elektromagnetyczne nie wymagają precyzji i bez szkody dla pacjenta mogą być kierowane na całe ciało.
  13. W ramach Massachusetts Institute of Technology działa grupa badawcza Smart Cities. Obecnie pracuje ona m.in. nad niewielkimi tanimi samochodami elektrycznymi, które mają szansę zrewolucjonizować ruch w miastach. Co ciekawe, badacze pomyśleli nie tylko o zmniejszeniu ilości spalin, ale również zaoszczędzeniu miejsca parkingowego, dlatego ich samochód... jest składany. Wkrótce podczas EICMA Motorcycle Show uczeni z MIT-u pokażą składany skuter, a w przyszłym roku ujawnią prototyp składanego samochodu o nazwie City Car. Samochód ma rozwiązać problem „ostatniej mili” w transporcie drogowym, a jednocześnie dać mieszkańcom możliwość korzystania z własnych pojazdów. Pod pojęciem „ostatniej mili” jest tutaj rozumiana odległość pomiędzy miejscem zamieszkania a przystankiem komunikacji zbiorowej. Rozwiązuje to dwa podstawowe i nierozwiązywalne problemy związane z tradycyjną komunikacją samochodową: zanieczyszczenie środowiska i korki na ulicach. Sercem samochodu jest koło napędowe, wewnątrz którego umieszczono elektryczny silnik i hamulce. Znakomicie uprościło to budowę pojazdu. Dzięki temu, że pomiędzy układem sterowania a kołami nie ma silnika samochód można... składać. Dzięki takiemu rozwiązaniu na jednym tradycyjnym miejscu parkingowym można pomieścić 6 do 8 pojazdów. Kolejną zaletą umieszczenia silnika w kole jest znaczne zwiększenie możliwości manewru pojazdu. Koła mogą obracać się o 90 stopni, dzięki czemu możliwa jest jazda bokiem, co czyni parkowanie banalnie prostym.
  14. Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology (MIT) opracowali nową i bezpieczną, jak twierdzą, technikę terapii genowej. Zamiast wykorzystywanych dotychczas wirusów użyli polimerów. Terapia genowa polega na wprowadzeniu do DNA chorych komórek genu, który je naprawia. Problemem jest dostarczenie genu w odpowiednie miejsce. Dotychczas najbardziej skuteczną metodą było wykorzystanie wirusów, jako nośników genów. Wirusy wstrzykuje się do ciała pacjenta i czeka na efekty. Niestety, okazało się, że taki sposób leczenia może być niebezpieczny. Zanotowano nawet przypadki śmierci pacjentów, gdy wprowadzony wirus spotkał się z ostrą reakcją układu odpornościowego. Jakby tego było mało, jeden z rodzajów wirusów wykorzystywanych w terapii genowej może wywoływać białaczkę. Dlatego też, mimo iż prowadzone są badania nad różnymi metodami terapii genowej wykorzystującej wirusy, żadna z tych technik nie została dopuszczona do użytku przez FDA (Food and Drug Administration – Urząd ds. Żywności i Leków). Problemy z wirusami spowodowały, że uczeni zaczęli rozglądać się za czymś co mogłoby je zastąpić. Naukowcy z MIT-u postanowili wykorzystać polimery, gdyż, jak zauważył Robert Langer, profesor chemii i pionier badań nad biomateriałami: Od lat wiadomo, że polimery są bezpieczne dla ludzi. Akademicy z MIT pracują obecnie nad polimerami, które są dość tanie w produkcji i rozpadają się w ciele na nieszkodliwe związki. Przeprowadzone testy wykazały, że skutecznie dostarczają one geny na wskazane miejsce. Eksperymenty na myszach z rakiem jajników zakończyły się sukcesem. Uczeni wierzą, że uda im się zmodyfikować polimer tak, iż będzie on w stanie dotrzeć do każdej wskazanej komórki w ciele. Wiadomo już, że takie modyfikacje są możliwe. Poprzednio polimer dostarczał geny do komórek u myszy chorujących na raka prostaty. Niewielka chemiczna modyfikacja końcówek polimeru spowodowała, że ten sam materiał wykorzystano u myszy z rakiem jajników. Okazało się również, że polimery są skuteczniejsze od wirusów. Szybciej bowiem dostarczają geny na miejsce. W przyszłości, jeśli dalsze badania wykażą, że metoda jest skuteczna i bezpieczna, zostanie ona przetestowana na ludziach.
  15. W Massachusetts Institute of Technology powstał żel strukturalny, który błyskawicznie zmienia kolor w odpowiedzi na różnego typu bodźce, wśród nich na temperaturę, ciśnienie, stężenie soli czy wilgotność. Może on przydać się chociażby przy produkcji żywności, gdzie wskaże, czy towary, które powinny być suche, nie zostały narażone na zbytnią wilgoć. Żele strukturalne, to taki rodzaj żeli, które zawierają wewnętrzne warstwy. Głównym składnikiem żelu z MIT-u jest substancja, która rozszerza się i kurczy w odpowiedzi na bodźce. Zmiany grubości warstwy wpływają na przepuszczalność światła, dzięki czemu żel przybiera praktycznie każdy kolor, który może zobaczyć ludzkie oko. Ned Thomas i Joseph Wallish rozpoczęli prace nad żelem od połączenia cienkich warstw polistyrenu i poli-2-winylopirydyny. Uczeni utrzymali niezmienioną grubość polistyrenu, natomiast zmieniali grubość warstwy poli-2-winylopirydyny za pomocą soli czy zmiany kwasowości. Kolor stworzonego materiału zmieniał się w ciągu sekundy. Eksperymenty wykazały, że żel reaguje na zmiany stężenia soli, a same zmiany ciśnienia są w stanie wywołać zmiany koloru w zakresie od ultrafioletu do podczerwieni. W tej chwili uczeni pracują nad tym, by ich żel zmieniał kolor również w odpowiedzi na napięcie elektryczne. W Sieci umieszczono film, pokazujący jak żel zmienia kolory w odpowiedzi na chlorek amonu. Usunięcie substancji z powierzchni żelu powoduje, że wraca on do swojego pierwotnego koloru.
  16. Wokół niektórych zwierząt i ich zachowań narosło wiele mitów. Część to wynik braku wiedzy, podczas gdy źródeł innych warto poszukać w legendach czy nieporozumieniach powstających podczas przekładu z jednego języka na drugi. Oto kilka wybranych...Wielbłądy nie przechowują w garbach wody. Ludzie zaczęli uważać, że tak właśnie musi być, ponieważ wędrując przez pustynię, zwierzęta te potrafią nie pić przez 17 dni, a ich garby stopniowo się zmniejszają. W rzeczywistości są one magazynami tłuszczu i dzięki ich rozmiarom można jedynie sprawdzić, jak dobrze odżywiony jest dany osobnik. Wielbłądy wypijają naraz do 120 litrów wody, a ich wytrzymałość na niedobór życiodajnego płynu jest wynikiem szeregu adaptacji fizjologicznych (zmiennej temperatury ciała, skąpego oddawania moczu, okrywy włosowej odbijającej promienie słoneczne czy wreszcie niskiej zawartości wody w tkankach ciała) oraz zdolności do przechowywania H2O w czerwonych krwinkach. Niedźwiedzie polarne wcale nie są białe. Ich włosy są przezroczyste i puste w środku. Dzięki temu rozpraszają i odbijają światło, dlatego wydają się białe. Ma to miejsce tuż po okresowym linieniu, ponieważ w miarę upływu czasu utlenianie i pokrywanie futra tłuszczem robią swoje i miś nabiera żółtawej barwy. Krokodyle nilowe czy słonowodne mają olbrzymie szczęki. Naciski powstające podczas zagryzania wahają się w granicach kilku ton. Mięśnie rozwierające są jednak słabe do tego stopnia, że gdyby człowiek przytrzymał zaciśnięte szczęki, zwierzę nie byłoby w stanie ich rozewrzeć.Jelonki o wielkich załzawionych oczach są w wielu kulturach symbolem łagodności i niewinności. Tymczasem jelenie szlachetne (Cervus elaphus) żyjące na szkockiej wyspie Rum są prawdziwymi egzekutorami. W sierpniu i wrześniu stają się pogromcami pewnego gatunku ptaków morskich: petreli. Zjadają ich głowy i kończyny. Wszystko po to, by uzyskać składniki mineralne niezbędne do wykarmienia własnych młodych w ubogim środowisku. Lemingi wcale nie popełniają zbiorowego samobójstwa. Po prostu co cztery lata mamy do czynienia z wyżem demograficznym, a zwierzęta masowo migrują, by znaleźć wolne terytorium. Wiele z nich spada wtedy z urwisk do morza, rzek czy jezior. Lemingi są samotnikami, dlatego silniejsze i starsze osobniki wyganiają młodsze i słabsze, zanim skończą się zasoby pożywienia. Gryzonie rozpraszają się w przypadkowych kierunkach w poszukiwaniu wolnych "kwater". Niekiedy ukształtowanie terenu doprowadza do zebrania na ograniczonej przestrzeni wielu osobników, które mogą wtedy wpadać w panikę. Na pewno jednak gryzonie nie targają się na swoje życie. W Afryce żyją dwa gatunki nosorożców: o białej i czarnej skórze. Nieprawda... Oba mają szarą skórę. Błąd to wynik złego rozumienia wyrazu pochodzącego z języka Burów. "Widje" oznacza szeroki, od szerokich warg nosorożca (przystosowanych do roślinożernego trybu życia). W angielskim pomylono to ze słowem "white", czyli biały i inne gatunki nosorożca nazwano czarnymi. Co śmieszniejsze, niektóre czarne nosorożce są jaśniejsze od swoich białych pobratymców. Węże nie hipnotyzują wzrokiem swojej ofiary. Wiele z nich źle widzi. Przesąd wziął się stąd, że przezroczyste powieki tych gadów są ze sobą połączone. Powieki dolna i górna uległy zrośnięciu, dlatego węże nie mrugają i wyglądają, jakby cały czas bacznie wpatrywały się w dany obiekt. Trzeba też zdementować pogłoski, że węże nigdy nie śpią. Śpią, ale z otwartymi oczyma.
  17. Z najnowszych badań Anglików wynika, że wielu ludzi wierzy w potencjalnie szkodliwe mity na temat padaczki. Niemal jedna trzecia respondentów sądziła, że podczas ataku należy włożyć coś w usta chorego, by w ten sposób zapobiec zadławieniu językiem. Tyle tylko, że przedmiot ten może zatkać drogi oddechowe epileptyka. Sześćdziesiąt siedem procent z 4.605 uczestniczących w sondażu osób bezzwłocznie wezwałoby karetkę (Epilepsy and Behavior), a jest to naprawdę konieczne tylko przy pierwszym ataku, napadzie trwającym ponad 5 minut oraz jeśli chory zranił się lub wystąpiło u niego kilka napadów w stosunkowo krótkim czasie. Naukowcy z Królewskiego College'u Londyńskiego pytali kadrę uczelnianą i studentów, co zrobiliby, gdyby ktoś miał atak padaczki, a oni chcieliby mu pomóc. Objawy epilepsji to skutek gwałtownych wyładowań neuronów i nieprawidłowego rozprzestrzeniania się pobudzenia w mózgu. Przestaje się on wtedy normalnie komunikować z ciałem i pojawiają się drgawki. Symptomy zależą od rodzaju napadu. Eksperci zalecają, by w czasie ataku usunąć znajdujące się w pobliżu przedmioty i podłożyć coś miękkiego pod głowę, jeśli chory leży na podłodze. Poza tym nie powinno się w żaden sposób ingerować w przebieg napadu. Neurolodzy skupili się na 4 podstawowych przesądach narosłych wokół padaczki: 1) konieczności wezwania karetki, 2) wkładaniu czegoś w usta chorego, 3) toczeniu piany z ust oraz 4) gwałtowności epileptyka podczas ataku. W rzeczywistości objawy wymienione w dwóch ostatnich podpunktach nie są wcale powszechne... Okazało się, że osoby powyżej 65. roku życia częściej wierzyły w mity nt. epilepsji niż ludzie młodzi. Dlatego też przedmiot do ust chorego wkładałoby 57% ludzi, którzy skończyli 65 lat i tylko 30-35% młodszych respondentów. Świadomość prawidłowego postępowania wzrastała, jeśli ankietowany znał kogoś chorego na padaczkę. Szefowa badaczy, dr Sallie Baxendale, martwi się niewiedzą społeczną. Wyjaśnia też, że podczas napadu ludzie często mocno zaciskają zęby, dlatego wkładanie czegoś do ust może doprowadzić do ich poważnego uszkodzenia. Ataki wyglądają przerażająco, ale zazwyczaj dochodzi do nich okazjonalnie, a chory dość szybko dochodzi do siebie.
  18. Być może już wkrótce, dzięki pracom naukowców z Massachusetts Institute of Technology, z naszego domu znikną kable przesyłające... energię elektryczną. Uczonym z Wydziałów Fizyki, Inżynierii Elektrycznej oraz Nauk Komputerowych udało się przybliżyć ten dzień. Zespół pod kierunkiem profesora Marina Soljacica zapalił 60-watową żarówkę, która znajdowała się w odległości 2 metrów od źródła zasilania. Pomiędzy żarówką a źródłem nie było żadnego fizycznego połączenia. Nowa technologia została nazwana WiTricity, od wireless electricity (bezprzewodowa elektryczność). Idea rozpoczęcia badań nad bezprzewodowym przesyłaniem energii elektrycznej zrodziła się w głowie profesora Soljacica przed sześcioma laty, gdy po raz kolejny obudził go telefon komórkowy sygnalizujący, że wyczerpują się baterie. Soljacicowi zamarzył się dzień, w którym urządzenia same będą się ładowały, bez pomocy człowieka. Profesor zaczął zastanawiać się nad zjawiskiem fizycznym, które można by wykorzystać do bezprzewodowego przesyłania energii elektrycznej. Takie zjawiska znane są od dawna. Energia przesyłana jest przez promieniowanie elektromagnetyczne, wykorzystywane np. w transmisji radiowej. Jest to świetna metoda przesyłania informacji, jednak mało skuteczna podczas przesyłania energii. Promieniowanie rozchodzi się we wszystkich kierunkach, więc do odbiornika trafiałaby niewielka część emitowanej energii. Można oczywiście wykorzystać lasery, ale jest to metoda niepraktyczna i często niebezpieczna. WiTricity wykorzystuje obiekty, które rezonują. Dwa takie obiekty, których rezonans ma tę samą częstotliwość, wymieniają energię bardzo efektywnie, a jednocześnie niemal nie oddziałują z innymi obiektami. Przykładem takich obiektów może być np. głos śpiewaka operowego i kieliszek z winem. Jeśli w pokoju ustawimy szereg kieliszków, napełnionych w różnych stopniu winem, będą miały one różne częstotliwości rezonansu. Gdy w tym samym pokoju solista operowy zacznie śpiewać to, przynajmniej teoretycznie, kieliszek o tej samej częstotliwości rezonansu co jego głos może zakumulować tyle energii, że pęknie. Inne kieliszki pozostaną nienaruszone. W każdym układzie dwóch rezonatorów istnieje pewna granica, która, po osiągnięciu, gwarantuje bardzo efektowne przesyłanie pomiędzy nimi energii. Zespół z MIT skupił się na badaniach nad rezonatorami magnetycznymi. Badania wykazały, że wspomniana granica efektywnego przesyłania energii może zostać osiągnięta nawet wówczas, jeśli odległość pomiędzy rezonatorami jest kilkukrotnie większa, niż same rezonatory. Zjawisko rezonansu magnetycznego byłoby szczególnie użyteczne przy przesyłaniu energii pomiędzy urządzeniami domowymi, ponieważ materiały, z których są one zbudowane, powodują, że emitowane przez nie pole magnetyczne wpływałoby bardzo słabo na otocznie. Ważnym czynnikiem jest też fakt, że pole magnetyczne słabo oddziałuje na organizmy żywe, a więc jest dla nich bezpieczne. Uczeni z MIT wykorzystali dwa miedziane zwoje z własnymi rezonatorami. Jeden z nich, podłączony do źródła prądu, był nadajnikiem. Wytwarzał on pole magnetyczne o częstotliwości mierzonej w megahercach. Oddziaływało ono na drugi rezonator, odbiornik. Jednocześnie oddziaływanie z otoczeniem było bardzo słabe. Akademicy udowodnili, że można w bezpieczny sposób przesyłać energię elektryczną. Wykorzystanie pola magnetycznego ma tę przewagę nad polem elektromagnetycznym, że jest bezpieczne. Jego minusem jest zaś fakt, że odległość, na jaką można przesłać energię, jest stosunkowo niewielka. Jest jednak wystarczająco duża, by np. zasilić laptop znajdujący się w pomieszczeniu. Co więcej, w przesłaniu prądu nie przeszkadzają ani inne znajdujące się tam przedmioty, ani kształt samego pomieszczenia. WiTricity może nieco przypominać zjawisko indukcji magnetycznej, ale nim nie jest. Dzięki indukcji można przesłać prąd na minimalne odległości. Gdy zwiększymy odległość pomiędzy zwojami, energia nie zostanie przesłana. Oto magia zjawiska rezonansu. Zwykła indukcja magnetyczna jest około miliona razy mniej efektywna, niż nasz system – mówi Aristeidis Karalis, jeden z członków zespołu badawczego.
  19. Amerykańscy naukowcy z MIT opracowali nowy typ lasera. Dzięki temu udało im się uzyskać trójwymiarowy obraz siatkówki w wysokiej rozdzielczości. Wierzą, że usprawni to proces stawiania wczesnej diagnozy chorób oczu. System bazuje na optycznej koherentnej tomografii (OCT), technice nieinwazyjnego badania wewnętrznej struktury trójwymiarowych obiektów dzięki rozpraszaniu wiązki światła czerwonego na powierzchni. W ten sposób zostają uwidocznione najmniejsze nawet zmiany w tkance siatkówki. W ciągu kilku ostatnich lat optyczna koherentna tomografia stała się standardową techniką diagnostyczną w oftalmologii — opowiada profesor James Fujimoto, który we wczesnych latach 90. współtworzył OCT. Najnowsze osiągnięcia technologiczne umożliwiają znaczne przyspieszenie uzyskiwania obrazu [...]. Po ulepszeniu OCT laser skanuje siatkówkę z prędkością do 236 tys. linii na sekundę. Wyniki badań 4-osobowego zespołu zostaną zaprezentowane 10 maja w Baltimore na dorocznej Konferencji Elektroniki Kwantowej i Nauk Laserowych (Quantum Electronics and Laser Science Conference).
  20. Aby porównać śluz naturalny ze sztucznym, inżynierowie z MIT i Katolickiego Uniwersytetu w Louvain (CUL) skonstruowali robota-ślimaka, który potrafi wspinać się po pionowych ścianach niczym alpinista. Śluz ślimaka jest klejem, a zarazem substancją poślizgową. Dzięki niemu zwierzę przemieszcza się po powierzchniach niemal prostopadłych w stosunku do podłoża, nie odpadając od nich. Przyklejony do podłoża ślimak wypycha tylną część ciała ku przodowi. Dzięki temu odrywa się od łodygi czy betonowego murku, a następnie śluz znowu bezpiecznie przytwierdza go do nich. Naukowcy chcieli zbadać cykl rozkładu (odrywania od podłoża) i odnowy (ponownego przyklejania) kleju ślimaka, dlatego prześledzili właściwości syntetycznych śluzów, wyprodukowanych w oparciu o glinę i polimery. Wyliczyli też właściwości idealnego śluzu, który umożliwiałby wspinaczkę robotowi. Ważnym wnioskiem jest to, że prawdziwy śluz ślimaka nie jest potrzebny, by maszyna mogła wspinać się po ścianach. Możemy wyprodukować własny materiał adhezyjny, który pozwala na przemieszczanie się i to przy wykorzystaniu kupnych preparatów z farm ślimaków — wyjaśnia Randy Ewoldt z MIT. Jego współpracownik z CUL, Christian Clasen, dodaje, że dobre substancje poślizgowo-klejące to także żel do włosów, majonez, smar czy masło orzechowe (Soft Matter). Ewold jako pierwszy zetknął się z problemami zbierania śluzu od prawdziwych ślimaków, bo jest pionierem tego typu hodowli. Wabię ślimaki nagie lub oskorupione liściem sałaty. Gdy mam szczęście, przemierzą w poprzek całą ściankę akwarium i zostawią wystarczającą ilość śluzu, bym mógł ją zebrać.
  21. Na smak wpływa nie tylko sam smak, ale jak już wcześniej pisaliśmy, także kolor czy wiedza na temat składu napoju/potrawy, a także o tym, kto je przygotował/wyprodukował. Do tej pory udowodniono, że gdy poinformuje się konsumentów, jakiej marki produkt im podano, może to prowadzić do wzrostu oceny. Dlatego też coca-cola pita ze szklanek z logo firmowym jest oceniana wyżej niż sączona ze szklanek bez żadnych znaków. Naukowców z Columbia University interesowało natomiast zagadnienie, czy tego typu informacje wpływają na rzeczywiste doświadczenia smakowe, a nie tylko na prywatną punktację. Zespół badawczy Leonarda Lee przebadał 388 stałych bywalców pubów. Dano im do spróbowania dwa piwa: 1) zwykłe oraz 2) piwo MIT (piwo z dodatkiem kilku kropli octu balsamicznego). Wolontariuszy podzielono na trzy grupy. Pierwsza w ogóle nie została poinformowana o sekretnym składniku. Druga dowiadywała się o nim przed skosztowaniem piwa MIT. Trzeciej powiedziano o nim tuż po wypiciu piwa z octem, ale jeszcze przed określeniem preferencji. Członkowie pierwszej grupy dużo częściej woleli piwo z octem od zwykłego napoju z szyszek chmielowych niż członkowie poinformowanych grup. Naukowcy spekulują, że ocet poprawia najwyraźniej smak piwa... Czas podania informacji wpływał na wybór gatunku piwa. Ci, którzy dowiadywali się o occie przed spróbowaniem napoju, oceniali go wyżej znacznie rzadziej niż ci, których poinformowano o dodatku już po wychyleniu kufla. Amerykanie uważają, że ich wyniki powinny zainspirować warzelników (i nie tylko). Wprowadzając nowy gatunek piwa, powinni przed przedstawieniem jego wyjątkowego składu skłonić klientów do spróbowania napoju. Z drugiej strony ludzie obawiają się kupowania kota w worku, węszą podstęp i często niezbyt chętnie decydują się na tego typu eksperymentowanie z nieznanymi produktami (Psychological Science).
  22. Uczeni z MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) opracowali komputerowy model, który potrafi naśladować ludzki układ wzrokowy. Dzięki temu maszyna będzie w stanie np. rozpoznawać poszczególne samochody na zatłoczonej ulicy. Wkrótce wynalazek amerykańskich akademików może trafić do systemów monitorujących, szpiegowskich, czy też do samochodów, które będą w stanie ostrzec kierowcę przed znajdującym się na drodze pieszym. Zdaniem Thomasa Serre’a z Instytutu Badań Mózgu im. McGoverna, może on się również przydać przy opracowywaniu wizualnych wyszukiwarek internetowych, które byłyby w stanie np. wyszukać w Internecie zdjęcia tego samego przedmiotu. Uczeni od lat próbowali stworzyć urządzenie, zdolne do naśladowania biologicznych układów wzrokowych. Wciąż okazuje się jednak, że nauczenie komputera rozróżniania i prawidłowego klasyfikowania przedmiotów jest zadaniem wyjątkowo trudnym. Pozornie wydaje się proste. By odróżnić samochód od innych przedmiotów komputer powinien posiadać wzorzec samochodu. Pamiętać jednak należy, że wzorzec ten powinien być na tyle elastyczny, by urządzenie mogło odróżnić samochód bez względu na kąt patrzenia, warunki oświetleniowe, otoczenie, prędkość poruszania się pojazdu i wiele innych czynników. System musi odróżniać wszelkie interesujące obiekty w polu widzenia, niezależnie od ich położenia czy rozmiarów – mówi Serre. Najskuteczniejszą metodą rozwiązania problemu z rozpoznawaniem przedmiotów jest, zdaniem Serre’a i jego kolegi Tomaso Poggio, stworzenie algorytmu, który na podstawie szeregu obrazów będzie się uczył, odnajdując wspólne elementy. Na przykład dwa koła dotykające ziemi mogą wskazywać na to, że obiekt jest samochodem. Serre i Poggio uważają, że na podobnej zasadzie działa ludzki wzrok. Z tym, że ma on do dyspozycji wiele warstw kory wzrokowej. W najniższej warstwie rozpoznawane są najprostsze cechy charakterystyczne, takie jak krawędzie, a w warstwach wyższych są one zbierane i tworzony jest całościowy obraz. Obaj uczeni postanowili sprawdzić swoją teorię i we współpracy ze Stanley’em Bileschim z MIT oraz Liorem Wolfem z Uniwersytetu w Tel Awiwie stworzyli komputerowy model składający się z 10 milionów jednostek. Każda z jednostek miała symulować działanie grupy neuronów kory wzrokowej. I, podobnie jak w mózgu, grupy zostały zorganizowane w warstwy. W czasie testów okazało się, że grupy z najniższej warstwy potrafiły, na podstawie analizy małego zbioru pikseli tworzących obraz, rozpoznać krawędzie. Na tej podstawie grupy z warstwy niższej zbierały informacje o krawędziach pionowych i poziomych i tworzyły z nich rogi. Każda wyższa warstwa potrafiła zebrać informacje z niższej i stworzyć na jej podstawie coraz bardziej złożony obraz. Rozpoznawały też odległości pomiędzy różnymi elementami i ich orientację względem siebie, więc potrafiły rozpoznać cały obiekt niezależnie od kąta patrzenia. Sami uczeni przyznają, że byli zaskoczeni tym, jak dobrze radził sobie ich algorytm z zadaniem, przed którym został postawiony. Testy przeprowadzone poza laboratorium wykazały, że system prawidłowo rozpoznaje ponad 95% obiektów. Co więcej, im dłużej działał, tym więcej się uczył i tym więcej obiektów potrafił bezbłędnie rozpoznać. W chwili obecnej algorytm radzi sobie z nieruchomymi obrazami. Uczeni pracują obecnie nad tym, by był w stanie rozpoznawać również poruszające się obiekty. Uważają bowiem, że w ludzkiej korze wzrokowej inny obszar odpowiada za rozpoznawanie kształtów i tekstur, a inny za rozpoznawanie ruchu.
  23. Amerykańscy uczeni poinformowali o opracowaniu nietypowego wykrywacza min. Urządzenie potrafi na odległość odnaleźć zakopane w ziemi miny dzięki wykorzystaniu fal dźwiękowych. Skuteczne wykrywacze min są bardzo potrzebne w wielu krajach. Na całym świecie każdego roku ofiarami wybuchu min pada 26 tysięcy osób. Większość z nich to cywile, a ponad połowa nie ukończyła 16. roku życia – mówi Robert Haupt, wynalazca z MIT, który pracował nad wykrywaczem. Obecnie do odnajdowania min najczęściej wykorzystuje się wykrywacze metali. Nie radzą sobie one jednak ani z minami z tworzyw sztucznych, ani z takimi, które zakopane są głęboko w ziemi. Ponadto pracują one na krótkich dystansach, a więc osoba obsługująca taki wykrywacz sama musi wejść na pole minowe, co wiąże się z dodatkowym ryzykiem. Nowe urządzenie do odnajdowania min przypomina tarczę do rzutków. Emituje ono skoncentrowane ultradźwięki w kierunku pola minowego. Powietrze, przez które przechodzą ultradźwięki, obniża ich częstotliwość do poziomu słyszalnego dla ludzkiego ucha. Dźwięki wnikają w ziemię i odbijają się od napotkanych w niej ciał stałych. Te odbite fale są następnie mierzone przez system laserowy. Haupt odkrył, że odbite dźwięki są na tyle specyficzne dla różnych obiektów, iż nie tylko odróżniają miny od np. kamieni, ale również można dzięki nim odróżnić poszczególne typy min. Testy przeprowadzone przez Korpus Inżynierów Armii Stanów Zjednoczonych wykazały, że nowy wykrywacz jest bardziej dokładny niż obecnie używane urządzenia. Ponadto potrafi odnaleźć minę z odległości 10 metrów. Najpoważniejszym minusem zbudowanego prototypu jest fakt, iż szybko się on przegrzewa. Haupt i jego koledzy rozpoczęli już pracę nad udoskonaleniem urządzenia. Obiecują, że za dwa lata będzie ono gotowe do praktycznego wykorzystywania. Koszt nowego wykrywacza będzie wyższy, niż obecnie stosowanych. Haupt twierdzi jednak, że jeśli weźmie się pod uwagę jego większy zasięg, szybkość pracy i bezpieczeństwo, koszty obu urządzeń będą porównywalne. Innym problemem może okazać się ukształtowanie terenu. Wykrywacz świetnie sprawdza się na płaskich przestrzeniach. Jednak tam, gdzie ziemia pokryta jest roślinnością a jej powierzchnia nie jest płaska, mogą pojawić się problemy. Laser odczytujący odbite dźwięki może w takich warunkach tracić zasięg. Niezależni specjaliści uważają jednak, że to, czego dokonał Haupt jest olbrzymim postępem. Od dłuższego już czasu myślano o wykorzystaniu ultradźwięków do wykrywania min. Dotychczas nikomu się to jednak nie udało. Istnieje więc nadzieje, że skoro na tym polu dokonano przełomu, to uczeni poradzą sobie i z problemami wywołanymi ukształtowaniem terenu.
  24. MIT (Massachusetts Institute of Technology) poinformował o znalezieniu krytycznych dziur w stworzonym przez tę uczelnię, szeroko wykorzystywanym protokole uwierzytelniania i autoryzacji Kerberos. Luki pozwalają atakującemu na przejęcie kontroli nad serwerem Kerberosa i uzyskanie dostępu do bazy danych. Możliwe, że cyberprzestępca jest również w stanie dostać się do innych komponentów sieci. Dziury mogą zostać też wykorzystane do przerwania pracy Kerberosa, co z kolei uniemożliwi dostęp do sieci legalnym użytkownikom. Luki odkryto w module kadmind i spowodowana jest ona błędami w komunikacji dokonywanej za pomocą RPC i GSS-API.Cyberprzestępca może wykorzystać kadmind to zainfekowania pamięci szkodliwym kodem i wykonania go. Do przeprowadzenia ataku nie jest konieczne uwierzytelnienie się w systemie. Błąd dotyczy kadmind w wersjach od krb5-1.4 do krb5-1.4.4 oraz od krb5-1.5 do krb5-1.5. Wadliwe jest również oprogramowanie wszystkich producentów korzystających z biblioteki RPC oraz GSS-API w wymienionych powyżej wersjach. Edycje wcześniejsze niż krb5-1.4 są pozbawione błędu. Opublikowano już kod źródłowy łat dla RPC i GSS-API. Ponadto wkrótce MIT udostępni wersję 1.5.2 swojego oprogramowania, która jest pozbawiona błędów.
  25. Nie od dzisiaj wiadomo, że podczas snu utrwalamy sobie wspomnienia nabyte w ciągu dnia. Amerykańscy uczeni postanowili sprawdzić, czy podobnie dzieje się w przypadku innych ssaków. W 2001 roku Matthew A. Wilson i Daoyun Ji z należącego do MIT Picower Institute for Learning and Memory prowadzili badania, które wykazały podwyższoną aktywność hipokampu u śpiących szczurów. Hipokamp odpowiada właśnie za pamięć. Obecnie ci sami uczeni postanowili sprawdzić, czy szczury śnią. Naukowcy podłączyli do mózgu szczurów elektrody i zaczęli rejestrować wyniki. Okazało się, że w czasie snu aktywizuje się nie tylko hipokamp, ale i kora wzrokowa. Co więcej, porównanie aktywności poszczególnych neuronów u szczurów, które przemierzały labirynt, a później spały, wykazało, że we śnie dochodzi do aktywizacji dokładnie tych samych neuronów. Uczeni wysnuli z tego wniosek, że zwierzęta nie tylko utrwalały sobie zdobytą w labiryncie wiedzę, ale śniło im się, że po nim wędrują.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...