Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'Grenlandia' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 20 wyników

  1. Podczas Zimnej Wojny US Army założyła na Grenlandii tajną bazę Camp Century. Wykonany tam odwiert o głębokości 1390 metrów sięgnął pod pokrywę lodową, pozwalając na pobranie 3,6-metrowego rdzenia gleby i skał. Rdzeń trafił do zamrażarki i zapomniano o nim. Został przypadkowo odkryty w 2017 roku. Okazało się, że w pobranej próbce znajdują się liście i mchy pochodzące z czasów, gdy ten region Grenlandii był wolny od lodu. Kiedy jednak to było? Najnowsze badania dały zaskakującą odpowiedź na to pytanie. Jeszcze do niedawna sądzono, że Grenlandia w znacznej mierze pokryta jest lodem od wielu milionów lat. Przed dwoma laty, używając rdzenia z Camp Century, naukowcy wykazali, że prawdopodobnie nie było tam lodu mniej niż milion lat temu. Inni naukowcy, pracujący na środkowej Grenlandii, wykazali, że lód ustąpił tam co najmniej raz w ciągu ostatniego 1,1 miliona lat. Jednak dotychczas nie było wiadomo, kiedy miało to miejsce. Naukowcy z University of Vermont, zbadali rdzeń z Camp Century wykorzystując zaawansowane techniki luminescencji oraz analizy rzadkich izotopów. Ich badania wykazały, że badane osady zostały naniesione przez płynącą wodę do wolnego od lodu środowiska w okresie interglacjalnym znanym jako Marine Isotope Stage 11. Miał on miejsce pomiędzy 424 a 374 tysiące lat temu. Badania te dowodzą, że w tym czasie znaczne obszary Grenlandii były wolne od lodu, a w wyniku ich roztapiania się poziom oceanów podniósł się o co najmniej 1,5 metra. To pierwszy niezaprzeczalny dowód, że większa część pokrywy lodowej Grenlandii zniknęła, gdy zrobiło się cieplej, mówi współautor badań Paul Bierman. Przeszłość Grenlandii, zachowana w 3,6-metrowym rdzeniu sugeruje, że Ziemię czeka gorąca, wilgotna i w dużej mierze wolna od lodu przyszłość, chyba że znacząco zmniejszymy stężenie dwutlenku węgla w atmosferze, dodaje uczony. Wyniki badań pokazują, że Grenlandia jest bardziej wrażliwa na zmiany klimatu niż dotychczas sądzono. Jako że znajduje się na niej wystarczająco dużo lodu, by po jego roztopieniu poziom oceanów wzrósł o 7 metrów, zagrożone są wszystkie kraje mające dostęp do mórz i oceanów. Zawsze uważaliśmy, że pokrywa lodowa Grenlandii uformowała się około 2,5 miliona lat temu i była stabilna. Może na obrzeżach dochodziło do topnienia lub też opady śniegu powodowały, że stawała się niego grubsza, ale nigdy nie dochodziło na niej do dramatycznych zmian. Nasze badania pokazują, że zmiany takie zachodziły, dodaje Tammy Rittenour z Utach State University. To właśnie w jej laboratorium, które specjalizuje się w datowaniu luminescencyjnym, sprawdzano, kiedy ostatni raz ziarna minerałów z rdzenia były wystawione na działanie promieniowania słonecznego. Uzyskane tam wyniki skonfrontowano z badaniami izotopów w laboratorium Biermana na University of Vermont. Analizy stosunków izotopów berylu i innych pierwiastków dały odpowiedź na pytanie, jak długo skały były wystawione na działanie promieniowania kosmicznego, a jak długo były przed nim chronione przez warstwę lodu. Dzięki temu naukowcy stwierdzili, że osady pobrane w Camp Century zostały wystawione na działanie promieniowania słonecznego na mniej niż 14 000 lat przed tym, zanim znalazły się pod lodem. To pozwoliło znacząco zawęzić okres, w którym ta część Grenlandii była wolna od lodu. Założony w latach 60. XX wieku Camp Century był tajną bazą wojskową ukrytą w tunelach wydrążonych w lodzie. Na powierzchni oficjalnie znajdowała się zaś arktyczna stacja naukowa. Baza wojskowa powstała w ramach Project Iceworm, którego celem było umieszczenie setek rakiet z głowicami atomowymi pod lodem w pobliżu granic Związku Radzieckiego. Na powierzchni prowadzono zaś badania naukowe, niejednokrotnie jedyne w swoim rodzaju. W ich ramach wykonano wspomniany głęboki odwiert. Wojskowi naukowcy zainteresowani byli samym lodem, chcieli m.in. zrozumieć ziemskie epoki lodowe. Dlatego nie przywiązywali uwagi do osadów wydobytych spod lodu. W latach 70. osady te przeniesiono z wojskowego laboratorium na University at Buffalo, gdzie pomogły w lepszym datowaniu epok lodowych. Później nikt się nimi nie interesował. W 1993 roku przekazano je na Uniwersytet w Kopenhadze. Tam o nich zapomniano. Camp Century znajduje się 222 kilometry w głąb Grenlandii, ok. 1300 kilometrów od Bieguna Północnego. Teraz wiemy, że zaledwie 400 000 lat temu ten region był wolny od lodu. A to oznacza, że Grenlandia jest bardziej wrażliwa na ocieplenie klimatu. niż przypuszczali naukowcy. Bierman przypomina, że wówczas na morskich wybrzeżach nie było miast. Teraz znajdują się tam duże aglomeracje jak Nowy Jork, Miami, Amsterdam, Mumbaj czy Szanghaj. Kilkumetrowy wzrost poziomu morza to dla nich olbrzymie zagrożenie. « powrót do artykułu
  2. Modele komputerowe sugerują, że głęboko pod powierzchnią Grenlandii na długości całej podlodowej doliny może płynąć rzeka, która do oceanu uchodzi we Fjordzie Petermanna na północnym wybrzeżu wyspy. Rzeka zasilana jest przez lód topniejący we wnętrzu Grenlandii. Na głębokości 2-3 kilometrów pod lodem Grenlandii znajduje się skaliste podłoże. W przeszłości użyto radarów do wykonania jego mapy, a tam, gdzie brakowało danych naukowcy wykorzystali modele matematyczne do ich uzupełnienia. Badania ujawniły istnienie długiej doliny, jednocześnie jednak wskazywały, że jest ona pofragmentowana przez wyniesione skały, co zapobiega ewentualnemu swobodnemu przepływowi wody. Zauważono jednak, że te skalne szczyty występują tylko w tych miejscach, dla których brakowało danych i zostały one uzupełnione modelowaniem matematycznym. Szczyty mogą więc w rzeczywistości nie istnieć. Christopher Chambers i Ralf Greve z Hokkaido University postanowili zbadać, co może się dziać, jeśli wspomniana dolina jest otwarta, a topnienie lodu zintensyfikuje się w głęboko położonym obszarze Grenlandii, o którym wiemy, że dochodzi tam do topnienia. We współpracy z naukowcami z Uniwersytetu w Oslo przeprowadzili liczne symulacje komputerowe, dzięki którym mogli porównać dynamikę wody na północy Grenlandii przy dolinie otwartej i pofragmentowanej. Wyniki badań zostały opublikowane w piśmie The Cryosphere. Wykazały one dramatyczne zmiany w przepływie wody jeśli dolina jest otwarta. Jeśli tak się dzieje i woda może swobodnie płynąć wspomnianą doliną, to pod lodami Grenlandii istnieje rzeka o długości 1000 kilometrów, które uchodzi w Fjordzie Petermanna. Wyniki naszych badań są zgodne z istnieniem długiej podlodowej doliny. Mamy tutaj jednak sporo niewiadomych. Nie wiemy na przykład, jak wiele wody może płynąć tą doliną i czy rzeczywiście uchodzi ona do Fjordu Petermanna czy ponownie zamarza albo wypływa z doliny po drodze, mówi Chambers. Jeśli jednak woda tam jest, to może ona płynąć całą długością doliny, która jest dość płaska, przypomina dno rzeki. To zaś sugeruje, że woda nie zamarza, bo nic jej nie blokuje. Symulacje wskazują też, że więcej wody płynie, jeśli dno doliny znajduje się 500 metrów pod powierzchnią oceanu niż gdy jest 100 metrów pod nią. Ponadto, jeśli w symulacjach zwiększono topnienie lodu tylko u podnóża regionu, w którym on topnieje, to przepływ wody przez całą dolinę się zwiększa tylko wówczas, gdy nie ma na niej żadnej blokady. Całościowe wyniki badań wskazują, że rzeka może istnieć jeśli spełnionych jest wiele warunków. Do potwierdzenia wyników naszych badań konieczne są kolejne badania radarowe. To jednak bardzo ważne, gdyż istnienie takiej rzeki oznaczałoby, że Grenlandia ma zupełnie inny układ hydrologiczny niż sądzimy. Dobre jego zrozumienie i możliwość dokładnego symulowania tego systemu jest ważne, jeśli chcemy rozumieć i symulować zmiany zachodzące na Grenlandii pod wpływem zmian klimatycznych, mówi Greve. « powrót do artykułu
  3. Na głębokości około 1800 metrów pod lodem Grenlandii naukowcy znaleźli pozostałości po wielkim jeziorze, jego dopływach oraz odpływie. Jezioro uformowało się setki tysięcy lub miliony lat temu, gdy północno-zachodnia Grenlandia była wolna od lodu. Nie wiadomo, kiedy ostatnio znajdowała się w nim woda ciekła woda. Obecnie pozostały osady, które mogą być bezcennym źródłem informacji zarówno dotyczących przeszłości, jak i przyszłości Grenlandii i całej Arktyki. Możemy się bowiem dowiedzieć, jak wyglądają okolice Bieguna Północnego wolne od lodu. To może być niezwykle ważne archiwum informacji, znajduje się w miejscu, które jest obecnie całkowicie zamknięte i niedostępne. Próbujemy dowiedzieć się, jak pokrywa lodowa Grenlandii zachowywała się w przeszłości. To bardzo ważne, gdyż dzięki temu możemy zrozumieć, jak będzie zachowywała się w przyszłości, mówi Guy Paxman, badacz z Lamont-Doherty Earth Observatory na Columbia University. Paxman i jego zespół odkryli jezioro wykorzystując radar penetrujący lód, w celu opisania topografii lądu znajdującego się poniżej. Okazało się, że 1,8 kilometra pod lodem znajdują się pozostałości po jeziorze o powierzchni 7100 km2. Maksymalna głębokość jeziora wynosiła około 250 metrów. Od północy do jeziora wpadało co najmniej 18 cieków wodnych. Zmapowano też odpływ z jeziora, który prowadził na południe. Z wcześniejszych badań wynika, że w ciągu ostatniego miliona lat lód na Grenlandii cofał się i przyrastał. Naukowcy z Lamont-Doherty Earth Observatory zidentyfikowali też obszary, które w ciągu ostatnich 30 milionów lat bywały wolne od lodu. Paxman mówi, że głębokość osadów w jeziorze wskazuje, że liczy sobie ono od kilkuset tysięcy do milionów lat. Dokładniej można będzie do określić po wykonaniu odwiertu i pobraniu próbki do badań. Jezioro mogło powstać albo w wyniku ruchów tektonicznych, które doprowadziły do pojawienia się zagłębienia, albo też w wyniku działania cofającego się lodowca. Osady mogą zawierać ślady związków chemicznych lub skamieniałości, które powiedzą nam więcej o dawnym klimacie Grenlandii. Obecnie nie jest planowane wykonywanie wierceń w celu dostania się do jeziora. Jest to jednak technicznie wykonalne. Już w 2003 roku wwiercono się ponad 3000 metrów w głąb Grenlandii. W 2021 roku ma zaś rozpocząć się projekt GreenDrill, w ramach którego w kilku miejscach na północny Grenlandii zostaną wykonane odwierty w podłożu skalnym. Ich celem jest określenie kiedy i przez jaki czas region ten był wolny od lodu. « powrót do artykułu
  4. Utrata lodu na Grenlandii i w Antarktyce jest obecnie 6-krotnie szybsza niż w latach 90. To oznacza, że do roku 2100 obszarom zamieszkiwanym przez 400 milionów osób będą groziły coroczne powodzie. Od roku 1992 do 2017 poziom oceanów podniósł się o dwa centymetry, ostrzega zespół 89 naukowców, którzy przeprowadzili najszerzej zakrojone badania na ten temat. Na łamach Nature naukowcy donoszą, że najprawdopodobniej ubiegłoroczna utrata lodu w Arktyce była większa niż w rekordowym 2011 roku, kiedy to roztopiło się 552 miliardy ton. Podniesienie poziomu oceanów może być najbardziej dewastującym zjawiskiem związanym z globalnym ociepleniem. Powoduje ono m.in. znaczny wzrost siły tropikalnych cyklonów. Każdy centymetr więcej to więcej powodzi i większa erozja, przypomina jeden z dwóch głównych badań, profesor Andrew Shepherd z University of Leeds. Jeśli Antarktyda i Grenlandia będą traciły lód w tempie przewidywanym przez najbardziej pesymistyczne scenariusze, to do końca wieku poziom oceanów zwiększy się o dodatkowych 17 centymetrów, dodaje uczony. Dotychczas do wzrostu poziomu oceanów najbardziej przyczyniało się topnienie lodowców oraz rozszerzanie objętości wód oceanicznych pod wpływem ciepła. Jednak w ostatniej dekadzie głównym kołem napędowym wzrostu była utrata lodu na biegunach. Niemal cała utrata lodu w Antarktyce i połowa w Grenlandii jest spowodowana ocieplającymi się wodami oceanów. Druga połowa z lodu, który stopniał na Grenlandii to wynik działania coraz cieplejszego powietrza. Jak wynika z najnowszych badań, jeszcze w roku 1992 roczna utrata lodu na obu biegunach wynosiła 81 miliardów ton. W roku 2017 było to 475 miliardów don. Takie wnioski wyciągnięto na podstawie danych satelitarnych, badań terenowych i modelowania komputerowego. Pomiary satelitarne dostarczają danych z pierwszej ręki. To dane nie do podważenia, mówi drugi z głównych autorów badań, Erik Ivins z NASA. Na Grenlandii i w Zachodniej Antarktyce, która – zdaniem wielu naukowców – przekroczyła punkt krytyczny, znajduje się tyle lodu, że jego rozmrożenie oznaczałoby wzrost poziomu oceanów o około 13 metrów. Uzyskane obecnie wyniki odbiegają w znacznym stopniu od informacji z najnowszego IPCC. w nim bowiem czytamy, że w najgorszym ze scenariuszy poziom oceanów wzrośnie do 2100 roku aż o 84 centymetry. « powrót do artykułu
  5. Lodowiec Jakobshavn, który od 20 lat jest najszybciej topniejącym i najszybciej tracącym na grubości lodowcem Grenlandii, zaskoczył naukowców z NASA. Najnowsze badania wykazały, że lodowiec... zaczął przybierać na grubości, a jego czoło, zamiast wycofywać się w głąb lądu, przesuwa się w kierunku oceanu. Lodowiec wciąż traci masę, ale proces ten spowolnił. Naukowcy doszli do wniosku, że spowolnienie utraty masy przez lodowiec jest spowodowane tym, że prąd morski, który opływa czoło lodowca, uległ schłodzeniu w 2016 roku. Wody okalające Jakoshavn są najzimniejsze od połowy lat 80. ubiegłego wieku. Badania, których wyniki opublikowano na łamach Nature Geoscience, pozwoliły na wyśledzenie źródła chłodnej wody. Ala Khazendar z Jet Propulsion Laboratory wraz z zespołem informują, że znajduje się ono na Północnym Atlantyku, w odległości niemal 1000 kilometrów na południe od lodowca. Odkrycie zaszokowało naukowców. Początkowo nie wierzyliśmy w te dane. Spodziewaliśmy się, że Jakobshavn będzie się zachowywał tak, jak przez ostatnie 20 lat, mówi Khazendar. Badania jednak potwierdziły, że chłodniejsze wody utrzymują się wokół lodowca już trzeci rok z rzędu. Uczeni podejrzewają, że wody te zostały poruszone wskutek oscylacji północnoatlantyckiej. To system cyrkulacyjny, który powoduje, że co 5–20 lat Północny Atlantyk staje się na przemian zimny i ciepły. Mimo, że ostatnie zimy na Grenlandii były dość łagodne, to nad Północnym Atlantykiem były chłodniejsze i bardziej wietrzne niż zwykle. Chłodniejsza pogoda nałożyła się na zmianę oscylacji północnoatlantyckiej. W wyniku zbiegu obu zjawisk wody oceaniczne wokół Grenlandii ochłodziły się w latach 2013–2016 o 1 stopień Celsjusza. Chłodniejsze wody przybyły w okolice Jakobshavn i znacząco spowolniły topnienie lodowca. « powrót do artykułu
  6. Międzynarodowy zespół naukowy poinformował o znalezieniu pierwszego krateru uderzeniowego ukrytego głęboko pod lodem Grenlandii. Jak dowiadujemy się z Goddar's Space Flight Center krater, znajdujący się pod Lodowcem Hiawatha, ma głębokość 300 metrów i średnicę 31 kilometrów. Powstał przed mniej niż 3 milionami lat, gdy w Ziemię uderzył meteoryt o średnicy około 800 metrów. Krater zauważyli pod raz pierwszy naukowcy z Uniwersytetu w Kopenhadze i Duńskiego Muzeum Historii Naturalnej. W lipcu 2015 roku przeglądali oni mapy topograficzne Grenlandii wykonane za pomocą penetrującego lód radaru. Wówczas uwagę ich przykuło okrągłe obniżenie terenu pod Lodowcem Hiawatha. Zaczęli podejrzewać, że to krater uderzeniowy. Przez ostatnie trzy lata, przy pomocy swoich kolegów z USA, analizowali dane NASA. Krater jest wyjątkowo dobrze zachowany. To zdumiewające, gdyż lód lodowcowy to niezwykle efektywny czynnik erozji, który powinien szybko zniszczyć wszelkie ślady uderzenia, mówi główny autor badań, profesor Kurt Kjaer. Uczony nie wyklucza, że krater powstał pod koniec ostatniej epoki lodowej, co czyniłoby go jednym z najmłodszych na świecie. Naukowcy chcą teraz zbadać, w jaki sposób upadek meteorytu wpłynął na całą planetę. « powrót do artykułu
  7. Pierwsze szeroko zakrojone badania pokryw lodowych i lodowców znajdujących się poza Grenlandią i Antarktydą wykazały, że tracą one rocznie 150 miliardów ton lodu. Profesor John Wahr mówi, że oznacza to, iż z tego powodu globalny poziom oceanów wzrasta o 0,4 milimetra. Podczas swoich badań uczeni przeanalizowali dane dostarczone przez zespół dwóch satelitów GRACE (Gravity Recovery and Climate Experiment). Wykazały one, że w latach 2003-2010 strata lodu wynosiła 148 miliardów ton, czyli 162,5 kilometra sześciennego rocznie. Nie brano pod uwagę lodu z samotnych lodowców oraz pokryw lodowych z obrzeży Grenlandii i Antarktydy. Do obliczeń należy dodać 80 miliardów ton. Ziemia traci olbrzymie ilości lodu, który ostatecznie trafia do oceanów, a nowe badania pomogą nam znaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące wzrostu poziomu wód oceanicznych oraz reakcji zimnych obszarów na zmiany klimatyczne - mówi Wahr. Satelity GRACE pozwalają obserwować lodowce z niespotykaną dotychczas dokładnością. Przed ich wystrzeleniem w 2002 roku lodowce obserwowano za pomocą czujników naziemnych. Uzyskiwano w ten sposób informacje na temat kilkuset spośród 200 000 wszystkich ziemskich lodowców. Satelity oddalone od siebie o 217,2 kilometra znajdują się na wysokości około 483 kilometrów nad Ziemią. Badają one zmiany w polu grawitacyjnym planety powodowane lokalnymi zmianami masy. GRACE posłużyły też uczonym z Boulder do zbadania utraty lodu na Grenlandii i Antarktydzie. Tam strata wynosiła 385 miliardów ton rocznie. W sumie w latach 2003-2010 roztopiło się około 4168 kilometrów sześciennych lodu. Woda z lodu utraconego przez Ziemię w latach 2003-2010 pokryłaby całe Stany Zjednoczone warstwą wody o głębokości około 0,5 metra - stwierdził Wahr. Naukowców najbardziej zaskoczył fakt, że utrata lodu jest znacznie mniejsza niż wcześniej szacowano. W wysokich górach Azji rocznie roztapia się około 4 miliardów ton, a niektóre wcześniejsze szacunki mówiły nawet o 50 miliardach ton. Dane GRACE z tych regionów były dużym zaskoczeniem. Jedno z możliwych wyjaśnień jest takie, że wcześniej informacje uzyskiwano z niżej położonych łatwo dostępnych lodowców i później ekstrapolowano je na zachowanie tych, które znajdowały się wyżej. Jednak mimo globalnego ocieplenia wyżej jest wciąż na tyle chłodno, że lodowce nie tracą masy - stwierdził uczony. Ciągle nie jest jasne, jak tempo topienia się może rosnąć i jak szybko lodowce będą traciły masę w nadchodzących dekadach. Z tego też powodu trudno jest przewidywać przyszłość - mówi profesor Pfeffer. Z badań wynika, że roczny przyrost wody w oceanach spowodowany topieniem się lodów wynosi zaledwie 1,5 milimetra.
  8. W ubiegłym roku doszło do nadzwyczajnie dużej utraty pokrywy lodowej na południu Grenlandii co spowodowało, że w niektórych miejscach ląd wypiętrzył się aż o 20 milimetrów. O wystąpieniu takiego zjawiska poinformował profesor Michael Davies z Ohio State University. Dane zbierane przez niemal 50 stacji GPS umieszczonych na Grenlandii wskazują, że zwykle poziom lądu podnosi się tam o około 15 milimetrów. Jednak w ciągu 5 miesięcy 2010 roku z Grenlandii ubyło około 100 miliardów ton lodu, co spowodowało wyniesienie skał w niektórych miejscach o 20 milimetrów. Takie impulsy topienia się lodu i wypiętrzania lądu oznaczają, że podnosi się też poziom oceanów, a proces ten nie przebiega liniowo - powiedział uczony podczas spotkania Amerykańskiej Unii Geofizycznej. Elastyczne podłoże skalne działa jak waga, pozwalając specjalistom stwierdzić, ile ciężaru ubyło z powierzchni i obliczyć masę utraconego lodu.
  9. North Icelandic Jet (NIJ), nowoodkryty zimny prąd morski płynący w pobliżu wybrzeży Islandii głęboko pod powierzchnią oceanu, może wskazywać, że Północny Atlantyk jest mniej podatny na zmiany klimatyczne niż dotychczas sądzono. Już teraz wiadomo, że prąd ten wpływa na atlantycką południkową cyrkulację wymienną (AMOC), która jest częścią globalnej cyrkulacji termohalinowej. Jako, że ma ona olbrzymi wpływ na klimat naszej planety, odkrycie North Icelandic Jet jest znaczącym wydarzeniem dla naszego rozumienia tego, co dzieje się na Ziemi. Pisząc w dużym uproszczeniu można stwierdzić, że ciepłe wody z obszarów tropikalnych płyną w kierunku Arktyki. Woda oddaje ciepło powietrzu, ogrzewając je i wpływając na ocieplenie obszarów położnych bardziej na północ. W miarę jak prąd staje się coraz chłodniejszy, zanurza się coraz głębiej i powraca w formie głębokiego chłodnego prądu w kierunku równika. Dotychczas sądzono, że większość chłodnej wody tworzącej głęboko położone zimne prądy pochodzi z topniejących lodów Grenlandii. Jako, że słodka woda zamarza w wyższej temperaturze niż słona, niektórzy eksperci twierdzą, iż może ona tworzyć pokrywę lodową na Północnym Atlantyku, zapobiegając zanurzaniu się schłodzonej wody i zakłócając AMOC. To z kolei może przyczynić się do ochłodzenia Półkuli Północnej. Jednak najnowsze badania wykazały, że NIJ ma większy wpływ na AMOC niż topniejące lody Grenlandii. Obecnie uważa się, że zwiększony dopływ słodkiej wody do Północnego Atlantyku, spowodowany topniejącymi lodami i większymi opadami, może spowolnić lub zatrzymać AMOC - stwierdził Robert Pickart z Woods Hold Oceanographics Institution. Jednak obecnie wszystko wskazuje na to, że AMOC jest mniej podatny na ocieplenie, gdyż większe znaczenie ma dla niego NIJ niż woda z Grenlandii. Naukowcy od kilku dziesięcioleci podejrzewali istnienie NIJ, jednak dopiero niedawno udało się zdobyć dowody na jego istnienie. Prądu tego nie można zaobserwować ani z satelity, ani badając różnice w zasoleniu wody. Na jego istnienie wskazuje tylko nieco szybsze przesuwania się prądu względem wód go otaczających. Na razie nie wiadomo, czy NIJ jest prądem okresowym czy stały. Pickart i jego koledzy z Norwegii i Islandii chcą obserwować go przez cały rok, by stwierdzić, kiedy on płynie oraz gdzie i jak się formuje.
  10. Ocieplające się wody oceanów będą roztapiały położone pod wodą lody Grenlandii i Antarktydy znacznie szybciej niż przypuszczano. To z kolei może prowadzić do większego niż prognozowany wzrostu poziomu mórz. Na University of Arizona przeprowadzono pierwsze badania, których celem jest wyliczenie i porównanie ogrzewania się wód oceanicznych wokół obu biegunów. Naukowcy wykorzystali przy tym 19 różnych modeli klimatycznych i zaproponowali nowy mechanizm globalnego ocieplenia. Ich badania są o tyle istotne, że dotychczas skupiano się przede wszystkim na wpływie ocieplenia atmosfery na lody Antarktydy i Grenlandii. Ogrzewanie się oceanów jest bardzo ważne w porównaniu z ogrzewaniem atmosfery, gdyż woda może przechowywać znacznie więcej ciepła niż powietrze - mówi główny autor badań, Jianjun Yin. Z wyliczeń jego zespołu wynika, że jeśli weźmiemy pod uwagę średni prognozowany wzrost koncentracji gazów cieplarnianych w atmosferze, to temperatura wód położonych na głębokości od 200 do 500 metrów poniżej powierzchni oceanów wzrośnie do 2100 średnio o 1 stopień Celsjusza. Wokół Grenlandii wzrost wyniesie 2 stopnie, a wokół Antarktydy 0,5 stopnia. „Dotychczas nikt nie zauważył tego, że wody wokół Granlandii i Antarktydy ogrzewają się w różny sposób" - mówi Yin. Grenlandia jest ogrzewana ciepłym Prądem Zatokowym, podczas gdy chłodny Dryf Wiatrów Zachodnich chroni Antarktydę przed ciepłymi masami wody z północy. Mimo to, wody wokół Bieguna Południowego również będą się ogrzewały. To oznacza, że Grenlandia i Antarktyda będą roztapiały się szybciej niż dotychczas sądzono. Nasz praca to kolejny dowód, że do końca wieku możemy spodziewać się wzrostu poziomu oceanów o około 1 metr, a w kolejnych wiekach będzie on jeszcze większy - mówi współautor badań, profesor Jonathan T. Overpeck. Już wcześniejsze badania wykazały, że wody wokół Grenlandii są cieplejsze, niż sądzono oraz że lodowce coraz szybciej zsuwają się do oceanu.
  11. Naukowcy zdobyli dowody na zwiększanie się temperatury wód Morza Baffina. Ten arktyczny akwen zbadano za pomocą termometrów przyczepionych do ciał narwali. Dotychczas nie wiedzieliśmy praktycznie niczego na temat zim na Morzu Baffina. A tymczasem przepływ wód wokół Grenlandii jest przedmiotem intensywnych badań - mówi Mike Steele z University of Washington. Narwale po raz pierwszy zostały użyte w roli środków transportu dla termometrów. Badania z ich wykorzystaniem były tym ważniejsze, że dostarczyły informacji o bardzo słabo poznanym Morzu Baffina. Tym bardziej, że informacje te zbierano w zimie, gdy akwen zamarza. Narwale dostarczyły danych o temperaturach wody pod lodem. Zwykle badania takie są wykonywane przez ludzi, którzy zanurzają sondy w wodach. Morze Baffina jest tak niegościnne, że w zimie go szczegółowo nie badano. Jak stwierdził Steele, stanowiło ono "gigantyczna wstydliwą dziurę" w systemie danych na temat wód płynących w okolicach Grenlandii. Wcześniej pomiary w tym regionie ograniczyły się do nielicznych działań w kilku miejscowościach na wybrzeżach Morza, które dzieli odległość od 110 do 650 kilometrów. To pozwoliło w przybliżeniu oszacować zimowe temperatury wód południowych regionów Morza Baffina na 3,3 stopnia Celsjusza. W roku 2006 biolog morski Kristin Laidre zaproponowała, by latem schwytać kilka narwali i wyposażyć je w instrumenty pomiarowe. Przez kolejne trzy zimy naukowcy śledzili za pomocą satelity 14 zwierząt. Badania wykazały, że średnie zimowe temperatury wód są o 0,9 stopnia Celsjusza wyższe, niż szacowano z dotychczasowych danych. Ponadto ustalono także, że wody w miesiącach letnich stają się coraz cieplejsze. Przed uczonymi jeszcze sporo pracy. Przede wszystkim podkreślają, że instrumenty przymocowane do ciał narwali nie są tak precyzyjne, jak te, których zwykle używają oceanografowie. Ponadto konieczne jest też uzyskanie danych dotyczących zasolenia wód, co pozwoli poznać całościowy obraz sytuacji.
  12. Niewykluczone, że tempo topnienia lodów Grenlandii i Zachodniej Antarktyki zostało mocno przeszacowane. Nowe obliczenia sugerują, ze jest ono znacznie wolniejsze, niż dotychczas przypuszczano. Pomiary zanikania lodów na biegunach są bardzo trudne. Dotyczą bowiem odległych, niegościnnych regionów, a ponadto nie znamy nawet dokładnej grubości lodów. Wiadomo natomiast, że na Grenlandii lodu ubywa. Tymczasem w Antarktyce go przybywa. Z wyjątkiem zachodniej części, gdzie dochodzi do topnienia. Na razie nauka nie jest w stanie wyjaśnić tego zjawiska. Od 2002 roku należący do NASA satelita GRACE (Gravity Recovery and Climate Experiment) dostarcza dane, które służą naukowcom do obliczania tempa zanikania lodu na biegunach. Z informacji przesłanych w latach 2003-2009 wynika, że na Grenlandii ubyło 1,5 biliona ton lodu. Jednak w ostatnim czasie uczeni zaczęli zwracać uwagę, że dane przesyłane przez GRACE należy skorygować o reakcję skał leżących pod lodem, które rozprężają się wskutek zmniejszenia się nacisku mas lodu. Uczeni z należącego do NASA Jet Propulsion Laboratory we współpracy z kolegami z holenderskiego uniwersytetu w Delft wykorzystali nowe dane dotyczące reakcji mas skalnych na mniejsze obciążenie i przeprowadzili obliczenia, pokazujące, jak głębokie powinny być korekty dotychczasowych informacji. Dane uzyskano z nadajnika GPS umieszczonego w Antarktyce. Doktor Bert Vermeersen poinformował, że korekty dotyczące deformacji skorupy ziemskiej mają znaczący wpływ na szacunki corocznego topnienia lodu. Obliczyliśmy, że na Grenlandii i w Zachodniej Antarktyce lód topnieje około dwukrotnie wolniej, niż dotychczas szacowano. W wyliczeń Vermeersena i jego zespołu wynika, że w latach 2003-2009 mogło zniknąć jedynie 500 miliardów ton lodu, czyli trzykrotnie mniej niż dotąd przypuszczano. Naukowcy podkreślają, że do uzyskania dokładniejszych danych konieczne jest umieszczenie większej liczby nadajników GPS.
  13. Od wielu lat naukowcy poznają klimat dawnych epok dzięki informacjom zawartym w grenlandzkim lodzie. Gromadząca się przez dziesiątki i setki tysięcy lat lodowa skorupa zawiera w sobie dane o składzie powietrza, zawartości dwutlenku węgla, rodzaju i ilości zanieczyszczeń. Informacje bezcenne, jeśli chcemy analizować zmiany klimatu w historii Ziemi. Nieocenione i niezbędne do oszacowania, na ile obecne ocieplenie jest zjawiskiem naturalnym a na ile spowodowanym przez człowieka. Eksploracje lodowej pokrywy na Grenlandii prowadzone były wielokrotnie, jednak do tej pory dostarczały wiarygodnych informacji jedynie o stosunkowo niedawnych dziejach Ziemi. W ciągu ostatnich 20 lat dotarto jedynie do okresu ostatniego zlodowacenia. Wcześniejsze warstwy lodu zalegają nie tylko głębiej - nawet do kilku kilometrów - ale przede wszystkim są mocno zgniecione i zniekształcone przez ciężar wyższych warstw. Dlatego w ramach projektu North Greenland Eemian Ice Drilling (NEEM) od wielu lat usiłowano odnaleźć i pobrać wiarygodne próbki lodu z okresu interglacjału eemskiego. Teraz duńsko-amerykańskiej ekipie, z udziałem naukowców z 12 innych krajów, udało się osiągnąć ten cel. Interglacjał (czyli okres międzyzlodowaceniowy) eemski trwał od około 130 tysięcy do 115 tysięcy lat temu. Temperatura wówczas była średnio o około 2-3 stopnie wyższa od dzisiejszej, a poziom mórz wyższy o cztery do sześciu metrów. Właśnie dlatego klimatologów tak bardzo interesuje poznanie ówczesnego klimatu i pogody. Mają nadzieję ocenić między innymi powiązanie pomiędzy składem powietrza, temperaturą a poziomem oceanów. W obliczu obecnego ocieplania się klimatu może to dostarczyć narzędzi do stworzenia lepszego modelu klimatycznego, lepszego prognozowania zmian w klimacie; w rezultacie zaś pomóc w dostosowaniu się do zmian, jeśli nie uda nam się im zapobiec. Sukces osiągnięto dzięki badaniom radarowym, które wskazały miejsce, gdzie lód eemski jest grubszy i stosunkowo najmniej ściśnięty. Dzięki temu dostarczy on bardziej wiarygodnych danych. Wiercenie rozpoczęło się w czerwcu 2009 roku, przez ponad rok naukowcy pracowali i mieszkali w obozie zbudowanym w miejscu eksploracji. Niedawno wysiłki zostały zakończone sukcesem: trzycalowe wiertło, po przebiciu się przez grubą na ponad 2,5 kilometra lodową skorupę, dotarło aż do mieszczącej się pod spodem skały. W ten sposób uzyskano próbki lodu sprzed 130 tysięcy lat. Pierwsze tak głębokie, udane wiercenie napełnia całą ekipę dumą, zaś możliwość poznania składu atmosfery, jej temperatury, wilgotności, zanieczyszczeń - ekscytuje klimatologów nadzieją na zrozumienie naturalnych procesów klimatycznych. Teraz bowiem zacznie się najważniejsza część - wyekstrahowanie odpowiednich danych z próbek lodowego rdzenia, zrozumienie ich i zastosowanie w praktyce. W badaniach biorą udział między innymi następujące instytucje: Boulder's Institute of Arctic and Alpine Research, University of Colorado; Oregon State University; Penn State; the University of California, San Diego; Dartmouth College; Laboratoire de Glaciologie, Université Libre de Bruxelles; Geological Survey of Canada, Natural Resources Canada; Cold & Arid Regions Res.Inst., Chinese Academy of Sciences; Centre for Ice and Climate, Niels Bohr Institute; LSCE; Alfred-Wegener-Institute; Institute of Earth Sciences, University of Iceland; National Institute of Polar Research, Japan; Korea Polar Research Institute; IMAU, Utrecht University; Department of Physical Geography and Quaternary Geology, Stockholm University; University Bern, Climate and Environmental Physics; British Antarctic Survey;
  14. Na dnie morskim u zachodnich wybrzeży Grenlandii znaleziono ślady największej znanej człowiekowi góry lodowej. Olbrzym wyrzeźbił w dnie rów o szerokości 750 metrów i głębokości 40 metrów. W czasach, gdy rów powstał, w najgłębszym miejscu lustro wody wznosiło się 950 metrów nad dnem (o 120 metrów niżej, niż obecnie). Gigantyczna góra lodowa miała więc wysokość około kilometra. Pozostałości olbrzyma zostały odkryte na obrazach z sonarów przez Antoona Kuijpersa z Duńskiej Służby Geologicznej. Góra była dwukrotnie wyższa, niż największe znane nam obecnie góry lodowe – mówi Kuijpers. Badania wykazały, że powstała ona podczas ostatniej epoki lodowcowej. W najbliższym czasie na półkuli północnej nie przewiduje się powstawania podobnych olbrzymów. Jednak, jeśli Ziemia będzie się szybko ogrzewała, tak wielkie góry lodowe mogą odrywać się od Antarktydy, uważa Duńczyk.
  15. Rybitwa popielata (Sterna paradisaea) od lat uznawana jest za gatunek najaktywniejszy pod względem migracji. Odległość, jaką ci niestrudzeni wędrowcy pokonują każdego roku, zaskoczyła jednak samych badaczy - z informacji zebranych przez Brytyjczyków wynika, że dystans przebywany przez osobniki z tego gatunku wynosi średnio aż 70 tys. km, a rybitwa-rekordzistka pokonała ponad 81 tys. km! Choć przedstawiciele S. paradisaea uchodzą od dawna za wyjątkowo wytrwałych, dokładne ustalenie tras ich przelotu (a więc także pokonywanego przez nie dystansu) stanowiło przez wiele lat problem. Wszystko przez upodobanie tych ptaków do lotu nad otwartymi oceanami; nierzadko zdarza się, że rybitwy popielate nie zbliżają się do lądu nawet przez cały miesiąc. Śledzenie ptaków z wykorzystaniem nadajników GPS także było niemożliwe ze względu na ich zbyt dużą wagę w stosunku do wagi zwierzęcia, wynoszącej 85-125 g. Rozwiązaniem okazały się miniaturowe, ważące zaledwie 1,4 g rejestratory światła i czasu, pozwalające na ustalenie trasy wędrówki na podstawie godzin wschodów i zachodów słońca. Z informacji zebranych po całorocznej wędrówce 60 oznakowanych ptaków wynika, że trasa ich przelotu jest bardziej skomplikowana, niż sądzono. Po opuszczeniu Grenlandii ptaki nie udają się bowiem bezpośrednio w kierunku Antarktydy, lecz spędzają aż miesiąc na niewielkiej wyspie położonej ok. 1000 km na północ od Azorów. Dalsza trasa wędrówki przebiega wzdłuż północno-zachodniego wybrzeża Afryki. Na wysokości Przylądka Zielonego - najbardziej wysuniętego na zachód punktu Czarnego Kontynentu - ptaki znów rozdzielają się. Część z nich kontynuuje podróż na południe, zaś pozostałe przelatują przez Atlantyk i kontynuują podróż wzdłuż wschodniego wybrzeża Ameryki Południowej. Ostatecznie wszystkie osobniki spotykają się ponownie na Antarktydzie. Powrotna podróż ptaków także jest popisem mistrzostwa w nawigacji. Niczym wytrawny kierowca, rybitwy nie wybierają drogi najkrótszej, lecz najbardziej ekonomiczną - dzięki obraniu trasy przypominającej kształtem ogromną literę "S" ptaki korzystają z ruchów potężnych mas powietrza, które zawiodły je ponownie w stronę Grenlandii. Z informacji zebranych dzięki rejestratorom udało się obliczyć, że pojedyncza rybitwa popielata odbywa w ciągu jednego roku podróż o długości aż 70 tys. km. Oznacza to, że w ciągu trwającego 30 lat życia osobnik taki pokonuje łącznie... dystans 5,5 raza większy od odległości z Ziemi do Księżyca. Tak wielkim przebiegiem nie może się pochwalić nawet większość zawodowych kierowców.
  16. Naukowcy przywrócili do życia bakterię, która spędziła ostatnie 120 tys. lat, zagrzebana głęboko w lodzie pokrywającym Grenlandię. Herminiimonas glaciei znajdowała się na mniej więcej 3. kilometrze pod powierzchnią, a specjaliści przypuszczają, że może przypominać bakterie ewoluujące w lodzie na innych planetach czy księżycach, np. na północnym biegunie Marsa lub na Europie (International Journal of Systematic and Evolutionary Microbiology). Nowo odkryty mikrob ma wić o długości 0,9 mikrometra, a jego średnica wynosi zaledwie 0,4 μm. Oznacza to, że Herminiimonas glaciei osiąga rozmiary 10-50-krotnie mniejsze od E. coli. O wyjątkowości [tego organizmu] stanowi fakt, że jest taki mały i przeżywa, polegając na niewielkich ilościach składników odżywczych – zachwyca się Jennifer Loveland-Curtze z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. Wg niej, dzięki swoim gabarytom bakteria może przeżyć w drobnych tunelikach w lodzie. Odzyskuje tam składniki pokarmowe, pogrzebane razem z zamarzniętą wodą. Wić pomaga jej się poruszać, gdy wędruje, szukając jedzenia. Historia ożywienia Herminiimonas glaciei przypomina fabułę Hibernatusa z Louisem de Funès. Przez 7 miesięcy bakterie trzymano bowiem w temperaturze 2°C, a przez następne 4,5 w nieco wyższej, bo wynoszącej 5°C. Potem mikrobiolodzy zauważyli kolonie czerwonobrązowych bakterii. Mówiąc o życiu pozaziemskim, Loveland-Curtze zaznacza, że lód jest najlepszym medium do zachowania kwasów nukleinowych, innych związków organicznych i komórek.
  17. Badania arktycznych lodowców dostarczają interesujących danych na temat skażenia środowiska przez przemysł - informują naukowcy z amerykańskiego Desert Research Institute. O swoich odkryciach donoszą na łamach czasopisma Proceedings of the National Academy of Sciences. Analiza pobranego z lodowców materiału, którego pochodzenie szacuje się na lata 1772-2003, wykazała wysoką zawartość zanieczyszczeń towarzyszących spalania węgla. Chodzi głównie o metale ciężkie, tal oraz ołów, których stężenie w badanych próbkach było znacznie wyższe, niż przewidywano. Co ciekawe, okresy maksymalnego zanieczyszczenia przypadały na inne lata, niż sugerowały zebrane dotychczas informacje. Zwykło się uważać, że toksyczne metale ciężkie wykazywały najwyższe stężenie w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych dwudziestego wieku, u szczytu aktywności przemysłowej w Europie i w Stanach Zjednoczonych, przed podpisaniem ustawy o czystym powietrzu [ang. Clean Air Act - przyp. red.] we wczesnych latach siedemdziesiątych, mówi dr Joe McConnell, główny autor analizy. Okazuje się jednak, że stopień skażenia południowej Grenlandii był wyższy sto lat temu, gdy gospodarki Ameryki Północnej i Europy korzystały głównie z węgla, przed nadejściem czystszych, wydajniejszych metod spalania węgla oraz przejścia na gospodarkę opartą na ropie naftowej i gazie. Dość często narzekamy na poważne zanieczyszczenie powietrza w dzisiejszych czasach, lecz okazuje się, że na początku XX wieku stopień skażenia środowiska był 2 do 5 razy wyższy, niż obecnie, i 10 razy wyższy, niż przed rozpoczęciem rewolucji przemysłowej w połowie XIX wieku. Badacze zastrzegają jednak, że nawet występujący obecnie poziom zanieczyszczenia jest poważnym powodem do zmartwienia. W swoim raporcie naukowcy ostrzegają szczególnie przed konsekwencjami gwałtownego rozwoju krajów azjatyckich, których przemysł korzysta intensywnie z węgla jako podstawowego źródła energii. Według naukowców toksyczne metale wydzielane podczas spalania węgla zostaną uwolnione do atmosfery, a następnie mogą przenosić się aż do Europy i Stanów Zjednoczonych. Mogą przez to stać się poważnym zagrożeniem dla organizmów żywych, w tym, niestety, także dla ludzi. Wpływ [zanieczyszczenia] na zdrowie ludzi w rejonie Arktyki nie został jeszcze oceniony, mówi McConnell. Zastrzega jednak, że zastosowanie "czystych" technologii spalania węgla lub stopniowa rezygnacja z tego paliwa może zapobiec dalszemu pogarszaniu się sytuacji.
  18. Zespół badaczy z Penn State University doniósł o odkryciu niezwykle drobnych bakterii, które od stu dwudziestu tysięcy lat żyły na głębokości trzech kilometrów pod powierzchnią lodowca na Grenlandii. Zdolność tego niezwykłego mikroorganizmu do przetrwania w warunkach ekstremalnie niskiej temepratury, wysokiego ciśnienia oraz obniżonej zawartości tlenu i substancji odżywczych może uczynić go wyjątkowym modelem do badań nad mechanizmami pozwalającymi na przetrwanie w skrajnie niekorzystnych środowiskach. Odkryte bakterie charakteryzują się tak drobnymi komórkami, że przedostają się one przez standardowe filtry mikrobiologiczne. Co ciekawe, podobne bakterie powszechnie spotykane są w wielu innych środowiskach - stwierdzono ich obecność oraz wzrost nawet w hiperczystej wodzie używanej do przeprowadzania dializ. Jak zaznacza dr Jennifer Loveland-Curtze, współautorka badań, ultramałe komórki mogą stanowić dla nas realne zagrożenie jako potencjalne źródło zakażeń, które mogą dotyczyć np. roztworów stosowanych w medycynie. Na razie nie są znane przyczyny wyjątkowej wytrzymałości grenlandzkich mikrobów. Wiadomo natomiast, że bakterie te, należące do gatunku Chryseobacterium greenlandensis, są genetycznie spokrewnione z niektórymi rodzajami mikroorganizmów zamieszkujących ciała niektórych ryb, a także żyjących w morskim dnie i strefie korzeniowej niektórych roślin. Co ciekawe, jest to dopiero dziesiąty opisany gatunek, zdolny do przeżycia w tak niekorzystnych warunkach. Badania nad C. greenlandensis były niezwykle trudne z uwagi na jego wyjątkowe właściwości. Aby rozpocząć hodowlę komórek bakteryjnych, niezbędne było ich odfiltrowanie z próbki lodu, a następnie przeniesienie do wyjątkowo ubogiej pożywki, niemal całkowicie pozbawionej tlenu. Całość wstawiono do silnie wychłodzonej komory, dzięki czemu stworzono warunki odzwierciedlające życie wewnątrz masy lodowca. Członkowie zespołu wierzą, że analiza odkrytego niedawno mikroorganizmu pozwoli na dokładniejsze zbadanie, w jaki sposób fizjologia komórek oraz procesy biochemiczne zmieniają się podczas długotrwałej izolacji od świata zewnętrznego i w wyniku braku interakcji z innymi organizmami. Jak mówi dr Loveland-Curtze, mikroby stanowią jedną trzecią, a może nawet więcej, ziemskiej biomasy, lecz opisano dotąd poniżej 8000 gatunków spośród około trzech milionów, które przypuszczalnie istnieją. Odkrycie tego gatunku jest waznym krokiem w naszym przedsięwzięciu związanym z odkrywaniem i hodowlą tych organizmów oraz wykorzystywaniem ich wyjątkowych cech. Oficjalna prezentacja odkrycia nastapiła na spotkaniu Amerykańskiego Stowarzyszenia Mikrobiologii w Bostonie.
  19. Po wywołanym ociepleniem klimatu stopnieniu mas lodu za kręgiem polarnym odkryto nową wyspę. Skalny masyw nazwano w związku z przyczyną jego powstania Wyspą Ocieplenia. Jak donosi The Sun, nieznany dotąd skrawek ziemi leży 644 km na północ od kręgu polarnego we wschodniej Grenlandii. Natrafił na niego 60-letni amerykański badacz Dennis Schmitt. Najwyraźniej odłączyła się ona [wyspa — przyp. red] od stałego lądu, kiedy spajający te dwa fragmenty lądu lodowiec wycofywał się na południe — wyjaśnia duński specjalista ds. mapowania Hans Jepsen.
  20. Według amerykańskich badaczy prowadzonych przez Chińczyka Chena Jianli, grenlandzka czasza lodowa, druga pod względem wielkości na świecie, topi się teraz niemal trzy razy szybciej niż w ciągu 5 zeszłych lat. Od 2004 roku kurczy się rocznie o 240 kilometrów sześciennych, szacują naukowcy po przestudiowaniu zmiany masy lodu na Grenlandii między 2002 a 2005 rokiem. Wcześniejsze badania wykazały, że w latach 1997-2003 roczny ubytek masy lodu wynosił ok. 90 kilometrów sześciennych rocznie. Ostatnie odkrycie, opisane na łamach magazynu Science, ujawnia jeszcze jeden element globalnego ocieplenia. Topniejące lodowce Grenlandii przyczyniają się bowiem do podniesienia poziomu mórz. Nasze wyniki potwierdzają, że lód na wyspie topi się w przyspieszonym tempie — powiedział ChinaDaily w czwartek (10 sierpnia) Jianli, geofizyk z Centrum Badań Kosmicznych University of Texas. W marcu bieżącego roku amerykańscy badacze oszacowali, posługując się satelitarną interferometrią radarową, że grenlandzka czasza lodowa "traci" rocznie ok. 224 kilometrów sześciennych. Istnieją jednak wątpliwości co do wyników, gdyż satelitarna technika zdalnych pomiarów generuje z reguły duże błędy — dodaje Jianli. Jianli i jego zespół badawczy oparli więc swoje wnioski na dokładniejszych danych, uzyskanych za pomocą metody uwzględniającej zmiany w polu grawitacyjnym (z 2 bliźniaczych satelitów programu GRACE — Gravity Recovery and Climate Experiment). Eksperyment NASA rozpoczął się 17 marca 2002 roku. Ma on pomóc zmierzyć ziemskie pole grawitacyjne, w tym również określić jego zmienność w czasie oraz przestrzeni. Na orbitę wprowadzono zespół 2 satelitów (orbita przebiega na wysokości ok. 500 km nad Ziemią, a urządzenia znajdują się w odległości 220 km od siebie). Każdy satelita jest wyposażony w GPS. Mapowanie pola grawitacyjnego Ziemi jest możliwe dzięki pomiarowi odległości między identycznymi satelitami. Opracowaliśmy także nową metodę wykrywania i filtrowania użytecznych sygnałów z kosmicznego szumu — donosi Jianli. Jianli i inni odkryli także, że lodowiec na południowym wschodzie Grenlandii topniał mocniej w 2004 roku (roczna utrata lodu to w jego przypadku 90 kilometrów sześciennych). Z GRACE możemy sprawdzić zmianę masy lody poszczególnych lodowców, co nie jest możliwe przy wykorzystaniu innych metod. Naukowcy oceniają, że jeśli lody Grenlandii całkowicie stopnieją, podniesie to poziom mórz i oceanów o jakieś 6,5 metra. Oznacza to zatopienie wielu obszarów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...