Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'Google' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 350 wyników

  1. Samuel Miller, człowiek, który oskarżał Microsoft w pierwszym rządowym procesie antymonopolowym, teraz popiera zarzuty koncernu z Redmond wysuwane pod adresem Google'a. Miller był główny prokuratorem w sprawie Stany Zjednoczone przeciwko Microsoftowi, którą Departament Sprawiedliwości rozpoczął w pierwszej połowie lat 90. ubiegłego wieku. Prowadziłem sprawę przeciwko Microsoftowi i teraz wydaje mi się, że Google, jako monopolista, stosuje taką samą taktykę w calu utrzymania swojej dominującej pozycji, jaką stosował Microsoft. Taktyka ta sprowadziła na Microsoft kłopoty - mówi Miller. Dodaje, że zarzuty Microsoftu, o których wczoraj pisaliśmy, są uzasadnione i warte poważnego rozważenia. Spośród wymienionych przez Microsoft zarzutów najbardziej przekonujący jest ten o utrudnianiu innym wyszukiwarkom dostępu do YouTube'a. Większość specjalistów przyznaje tutaj rację koncernowi z Redmond. Google nie odpowiedział wprost na zarzut o stosowanie technologii utrudniających dostęp obcym wyszukiwarkom. Stwierdził jedynie, że dla kogoś, kto nie jest ekspertem, wyniki przeszukiwania YouTube'a w Bingu wyglądają tak samo, jak w Google'u. Specjaliści zauważają jednak, że nie jest to argument ważny z prawnego punktu widzenia. Microsoft mówi, że Google stosuje techniczne rozwiązania utrudniające dostęp do YouTube'a. Gdyby Google nie miał dominującej pozycji, nie byłoby problemu - stwierdza Miller. Specjaliści nie są tak jednoznaczni w ocenach dotyczących braku interoperacyjności pomiędzy AdWords a innymi platformami reklamowymi oraz braku wymiany danych, które, jak twierdzi Microsoft, należą do użytkowników. Tutaj pojawiają się wątpliwości, gdyż użytkownicy korzystający z AdWords akceptują standardową umowę na podstawie której przekazują swoje dane Google'owi, trudno zatem twierdzić, że należą one do użytkowników. Eksperci mówią też, że wymiana takich danych nie jest prosta, ale nie jest też niemożliwa. Jednak „jeśli Microsoft skarży się, że informacje otrzymywane od Google'a nie działają z systemami Microsoftu tak dobrze, jak z systemami Google'a, to jest sprawą Microsoftu, by ulepszył swój produkt - mówi Michael Hausfeld, były główny prawnik reprezentujący USA w sprawie antymonopolowej przeciwko Intelowi. Z kolei Miller nie odrzuca całkowicie argumentacji koncernu z Redmond. Zauważa, że w Unii Europejskiej „działanie ograniczające" jest interpretowane szerzej niż w USA i przypomina, że to właśnie UE narzuciła Microsoftowi takie zmiany w swoim oprogramowaniu, by programy konkurencji łatwiej z nim współpracowały. Microsoft skarży się też, że Google ogranicza konkurencję zawierając umowy na wyłączność dotyczące wyświetlania reklam w wynikach wyszukiwania. Tymczasem sam Microsoft ma taką umowę np. z Facebookiem. Hausfeld nie wyklucza, że Komisja Europejska po prostu zabroni obu firmom zawierania takich umów. Innego zdania jest Miller, który zauważa, że sytuacja obu koncernów jest różna, gdyż do Google'a należy 90% rynku reklamy w Europie.
  2. Google przez najbliższe 20 lat będzie znajdowało się pod szczególnym nadzorem Federalnej Komisji Handlu (FTC). Można zatem zdecydowanie stwierdzić, że koncern zastąpił Microsoft w roli ulubionego celu urzędników walczących z monopolizacją rynku. W ubiegłym roku do FTC wpłynęła skarga na usługę Google Buzz. Jej wprowadzenie spotkało się ze sprzeciwem wielu środowisk, gdyż upubliczniła ona listy kontaktów użytkowników Gmaila oraz uniemożliwiała całkowite wypisanie się z Buzza. Skarga na usługę trafiła do FTC, a ta właśnie uznała jej zasadność. Google i FTC zawarły zatem umowę, na mocy której przez najbliższe 20 lat koncern będzie poddawany regularnym niezależnym audytom badającym, w jaki sposób dba o prywatność użytkowników. Ugoda zakazuje też Google'owi naruszania prywatności i zaufania użytkowników, poprzez niewłaściwe obchodzenie się z ich danymi, zobowiązuje firmę do uzyskania zgody użytkownika jeśli chce podzielić się jego danymi ze stroną trzecią oraz musi wdrożyć odpowiedni program ochrony prywatności. FTC zauważa jednocześnie, że jest to pierwsza sprawa jaką rozpatruje, w której naruszono U.S.-EU Safe Harbor Framework. Umowa ta nakłada na firmy z USA obowiązek przestrzegania bardziej restrykcyjnych zasad ochrony prywatności obowiązujących w Unii Europejskiej. Podpisano ją po to, by amerykańskie firmy mogły zbierać informacje od mieszkańców EU. Podobne problemy z FTC miał też Microsoft. W 2002 roku Komisja rozpatrywała skargę na usługę Passport i również nałożyła na koncern z Redmond obowiązek poddawania się przez 20 lat niezależnym audytom.
  3. Microsoft złożył oficjalną skargę przeciwko Google'owi do Komisji Europejskiej. Poinformował o tym na firmowym blogu Brad Smith, starszy wiceprezes i główny prawnik Microsoftu. Microsoft składa oficjalną skargę do Komisji Europejskiej, w ramach prowadzonego przez Komisję śledztwa, mającego stwierdzić, czy Google złamało europejskie prawo antymonopolowe. [...] powinniśmy być pierwszymi, którzy pochwalą Google'a za wiele oryginalnych innowacji, które wprowadził w ostatniej dekadzie. Jako jedyny realny konkurent Google'a na rynku wyszukiwarek w USA i Europie, doceniamy i szanujemy ich osiągnięcia inżynieryjne. Google zrobiło wiele dla wypełnienia swojej chwalebnej misji ‚zorganizowania światowej informacji', ale jesteśmy zaniepokojeni coraz liczniejszymi przykładami działań, które podejmują w celu powstrzymania innych przed stworzeniem konkurencyjnego produktu. Dlatego też zdecydowaliśmy się dołączyć do dużej i ciągle rosnącej grupy firm, które zgłosiły swoje zastrzeżenia co do działań Google'a na rynku europejskim. Jak przyznaje sama Komisja Europejska, Google posiada około 95% rynku wyszukiwarek w Europie. To zupełnie inna sytuacja niż w USA, gdzie Microsoft, za pomocą Binga lub poprzez partnerstwo z Yahoo, obsługuje około 25% zapytań. W dalszej części wpisu Smith wspomina też o zastrzeżeniach wobec Google'a zgłaszanych przez urzędników w USA, które jednak, jak twierdzi, nie powstrzymały koncernu Page'a i Brina przed niewłaściwymi działaniami. A, jak mówi Smith, w Europie sytuacja jest jeszcze gorsza. Następnie zarzuca Google'owi, że ogranicza konkurencji dostęp do danych i treści, przez co nie może ona dostarczyć klientom odpowiedniej jakości wyników wyszukiwania, ani przyciągnąć reklamodawców. Jako przykład podaje rzekomo stosowane przez Googla mechanizmy, która ograniczają innym wyszukiwarkom dostęp do materiałów z YouTube'a. Twierdzi też, że w 2010 roku Google kilkukrotnie wprowadzał rozwiązania, które powodowały, iż system Windows Phone nie współpracuje prawidłowo z YouTube'em oraz odmówił Microsoftowi takiego samego dostępu do metadanych YouTube'a jakie mają Android oraz iPhone. Smith wspomina też o próbach uzyskania przez Google'a wyłącznych praw do digitalizacji i udostępniania w internecie „książek osieroconych", czyli takich, co do których nie można ustalić właściciela praw autorskich. Zarzuca też wyszukiwarkowemu gigantowi, iż ogranicza reklamodawcom dostęp do ich własnych danych, które reklamodawcy ci przechowują na adserwerach Google'a. Danych tych nie można później użyć na innych platformach adserverowych. Oczywiście uważamy, że Google powinien mieć prawo do innowacji. Ale nie powinno mu się pozwalać na stosowanie praktyk, które ograniczają innym możliwość innowacji i oferowania konkurencyjnych produktów - kończy Smith.
  4. Google zanotował kolejną poważną stratę na chińskim rynku. Trzeci w Chinach pod względem liczby użytkowników i 15. na świecie portal Sina.com.cn zrezygnował z wyszukiwarki Google'a i zastąpił ją własnym produktem. Sina ma około 280 milionów zarejestrowanych użytkowników i rejestruje niemal miliard odsłon dziennie. Koncern Page'a i Brina coraz bardziej ustępuje swojemu głównemu przeciwnikowi - Baidu. Od czasu, gdy Google po sporze z chińskim rządem przeniósł serwery do Hongkongu, straty Google'a rosną szybciej niż wcześniej. Amerykański gigant wyszukiwarkowy nie chciał mówić o szczegółach umowy z Sina, ale jego przedstawiciele stwierdzili, iż ogłosili „w ubiegłym roku, że z czasem nie będziemy używali cenzurowanych wyników wyszukiwania".
  5. Niewielka aplikacja dla smartfonów stała się powodem zainteresowania amerykańskich senatorów. Program Checkpoint Wingman pozwala użytkownikom ostrzegać się nawzajem o patrolach drogówki. Trzech senatorów z ramienia Partii Demokratycznej wysłało wspólny list do RIM, Apple'a i Google'a domagając się usunięcia programu z ich sklepów. Kanadyjski RIM natychmiast spełnił żądania senatorów, a specjaliści twierdzą, że wkrótce zrobi to Apple. Koncern Jobsa jest bowiem znany z usuwania wywołujących kontrowersje aplikacji. Ostatnio, wskutek nacisku organizacji homoseksualistów, z App Store zniknął program stworzony przez chrześcijańską organizację Exodus International, który miał pomagać przezwyciężyć skłonności homoseksualne. Wątpliwe natomiast, by żądania senatorów spełnił Google. Tym bardziej, że politykom trudno będzie wskazać podstawy prawne, na jakich firma miałaby usunąć wspomniany program.
  6. Google oskarżyło chiński rząd o zakłócanie pracy Gmaila w Państwie Środka. To kolejna odsłona konfliktu wokół popularnego serwisu pocztowego. Wcześniej doszło do ataków na serwery Gmaila i przedstawiciele koncernu Page'a i Brina informowali, iż atak prowadzono z terenu Chin i był on skierowany przeciwko kontom pocztowym dysydentów. Teraz chińscy użytkownicy Gmaila skarżą się, że serwis działa bardzo powoli. To nie jest problem po naszej stronie. Wszystko dokładnie sprawdziliśmy. To rządowa blokada założona tak, by wyglądało, że Gmail ma kłopoty - mówi rzecznik Google'a. Niewiele osób wie, że słynny chiński Wielki Firewall nie blokuje witryn całkowicie, ale znacząco spowalnia połączenie z nimi. Jest to na tyle uciążliwe, że większość osób rezygnuje z korzystania z danej witryny. Jeśli zaś pojawia się informacja o błędzie, to jest to komunikat o błędzie serwera, a nie ostrzeżenie od władz. Najprawdopodobniej zatem władze w Pekinie założyły na Gmaila jakiś rodzaj blokady. Mogą w ten sposób upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony utrudnią bądź uniemożliwią dysydentom komunikację, z drugiej zaś - wypromują rodzime chińskie serwisy pocztowe, w tym największą lokalną wyszukiwarkę - Baidu.
  7. W piątej edycji rankingu najbardziej etycznych firm świata po raz pierwszy zabrakło Google'a. Znalazł się w nim natomiast... Microsoft. World's Most Ethical Companies jest przygotowywany od 2007 roku przez niezależny Ethisphere Institute. Historia Ethisphere sięga 2006 roku, kiedy to Corpedia, firma konsultingowa specjalizująca się w doradztwie z zakresu etyki biznesu, zaczęła wydawać online'owy magazyn Ethisphere. Pierwsza lista 110 najbardziej etycznych firm na świecie ukazała się w roku 2007 i znalazł się na niej m.in. Google. Koncern Page'a i Brina był wymieniany w każdym kolejnym wydaniu listy aż do roku 2010 włącznie. Z tym większym zdziwieniem zauważono, że we właśnie opublikowanej tegorocznej edycji listy Google'a zabrakło. Został w niej natomiast wymieniony, po raz pierwszy w historii, Microsoft. Spośród firm internetowych oraz przemysłu IT na listę trafiły też eBay, Hitachi Data Systems, Adobe, Salesforce.com, Symantec, Teradata Corporation, Ricoh, Xerox, Freescale, Premier FarnellCisco, Avaya, Juniper, Texas Instruments czy internetowy sklep z obuwiem Zappos. Zniknięcie Google'a i pojawienie się Microsoftu sugeruje, że koncern Ballmera postępuje obecnie znacznie bardziej etycznie niż wyszukiwarkowy gigant. Oczywiście, w ciągu ostatnich mniej więcej 2 lat doszło do zakończenia wielu spraw antymonopolowych przeciwko firmie z Redmond, natomiast coraz częściej pojawiają się zastrzeżenia co do postępowania Google'a. Rodzi się jednak pytanie, czy w postępowaniu obu firm zaszły na tyle poważne zmiany, że Google stracił, a Microsoft zyskał miejsce w elitarnym klubie najbardziej etycznych przedsiębiorstw świata. I czy ranking odzwierciedla rzeczywiste postrzeganie obu firm przez społeczeństwo. O metodologii World's Most Ethical Companies można przeczytać w sieci.
  8. Google postanowiło ułatwić życie posiadaczom samochodów elektrycznych. Mimo, że tego typu pojazdy stają się coraz bardziej popularne, to stacji ich ładowania jest wciąż niewiele i przypadkowe trafienie na jakąś, gdy jesteśmy w trasie graniczy z cudem. Dlatego też teraz na Google Maps zaznaczono lokalizacje stacji ładowania samochodów elektrycznych. Dzięki temu podróże - oczywiście po USA - staną się mniej stresujące dla ich właścicieli. Dane o lokalizacji są dostarczane przez należące do Departamentu Energii Narodowe Laboratorium Energii Odnawialnej. Już wkrótce na mapach Google powinno znaleźć się 600 punktów ładowania samochodów elektrycznych oraz około 7000 stacji z alternatywnymi rodzajami paliwa. Aby znaleźć punkt ładowania samochodu należy wpisać w wyszukiwarce "ev charging station".
  9. Po pierwszych gorączkowych komentarzach dotyczących umowy pomiędzy Nokią a Microsoftem, specjaliści zasiedli do szczegółowego analizowania informacji na ten temat. Tymczasem prezes Nokii zdradza jej kolejne szczegóły. Okazuje się, że Microsoft nie był jedyną firmą, która prowadziła rozmowy z Nokią. Także Google starał się, by Finowie korzystali właśnie z jego systemu operacyjnego - Androida. Jednak szefostwo Nokii doszło do wniosku, że umowa z Google'em praktycznie niczego firmie nie daje. Byłaby ona po prostu jeszcze jednym producentem telefonów korzystającym z Androida, a koncern Page'a i Brina nic szczególnego nie proponował. Tymczasem, jak zdradził Elop, na samej umowie z Microsoftem Nokia zyska miliardy dolarów. Co prawda będzie płaciła koncernowi z Redmond za wykorzystywanie jego systemu, jednak na ten cel pieniądze można będzie zaoszczędzić rezygnując powoli z rozwoju przestarzałego Symbiana. Z kolei Microsoft zapłaci Nokii za rozwijanie telefonów dla Windows Phone 7, za ich reklamę oraz poniesie wiele innych kosztów. Jak stwierdził Elop, w sumie Nokia na samych opłatach od Microsoftu zyska miliardy dolarów. Jednocześnie fińska firma zyskała prawo do zmiany dosłownie każdego elementu w WP7. To wyjątkowy przywilej, jakiego nie otrzymał od Microsoftu żaden inny producent telefonów komórkowych. Koncern z Redmond, nauczony złymi doświadczeniami z Windows Mobile, gdzie dał producentom prawo do daleko idących zmian, które często niekorzystnie odbijały się na systemie, nie pozwalał dotychczas producentom komórek na dowolne zmienianie WP7. Nokia będzie miała olbrzymi wpływ na rozwój Windows Phone 7. Będzie on znacznie większy, niż wpływ jakiegokolwiek producenta telefonów komórkowych na rozwój Androida. Niewykluczone, że to właśnie przesądziło o decyzji Nokii. Firma nie będzie już rozwijała samodzielnie własnego systemu operacyjnego, ale będzie decydowała o rozwoju systemu obecnego na jej smartfonach w znacznie większym stopniu, niż Samsung czy HTC mogą decydować o rozwoju Androida. Elopa zapytano też czy jest koniem trojańskim Microsoftu. Prezes Nokii zapewnił, że nie i poinformował, że o przyjęciu propozycji koncernu z Redmond zadecydował jednogłośnie cały zarząd.
  10. Dystans, jaki dzieli Internet Explorera od konkurencyjnych przeglądarek, stał się z czasem tak duży, że aby go nadrobić Microsoft musi dokonywać skokowych, rewolucyjnych zmian w swoim produkcie. Podczas gdy Mozilla, Opera czy Google stopniowo usprawniają przeglądarki, koncern z Redmond od czasów IE7 udostępnia produkt, w którym zachodzą olbrzymie zmiany. Nie inaczej jest też w przypadku Internet Explorera 9, który zadebiutował wczoraj. Oprogramowanie zostało przygotowane w czterech wersjach, po jednej dla 32- i 64-bitowych edycji Windows Visty oraz Windows 7. To oznacza, że IE9 nie współpracuje z ciągle najpopularniejszym systemem Microsoftu - Windows XP. Koncern tłumaczy to różnicą w sposobie zarządzania sterownikami przez pomiędzy XP a Vistą i 7. Wersja IE9 dla XP nigdy zatem nie powstanie. Po zainstalowaniu IE9 będziemy musieli albo zrestartować system albo wyłączyć wszystkie uruchomione programy. Z jednej strony wskazuje to, że zmieniono też sposób interakcji pomiędzy systemem operacyjnym a przeglądarką, a z drugiej - rodzi się pytanie, dlaczego Microsoft nie zastosował mechanizmów pozwalających zainstalować przeglądarkę bez dodatkowych utrudnień. Interfejs IE9 jest wyjątkowo oszczędny, w czym naśladuje współczesny minimalistyczny trend. Jest on równie ascetyczny jak interfejs Chrome'a. Znacząco poprawiono wydajność przeglądarki, która teraz wykorzystuje akcelerację sprzętową i moc procesora graficznego. Różnica w prędkości działania pomiędzy IE8 a IE9 jest olbrzymia. Na porównanie z produktami konkurencji będziemy musieli jeszcze chwilę poczekać, jednak najprawdopodobniej IE9 będzie mógł bez wstydu stawać z nimi w szranki. Pierwsze recenzje mówią też o wyjątkowej stabilności nowego produktu Microsoftu. Tak więc także i tutaj różni się on od swoich poprzednich wersji. Microsoft zwrócił uwagę nie tylko na doganianie konkurencji pod względem wydajności czy obsługi nowoczesnych standardów sieciowych, ale również na bezpieczeństwo. Warto wspomnieć o dwóch nowych mechanizmach mających chronić przed atakami. Tracking Protection pozwala użytkownikowi kontrolować informacje jakimi na jego temat dzieli się przeglądarka z odwiedzanymi witrynami. Umożliwia również całkowite zablokowanie wysyłania informacji do wybranych witryn. Z kolei SmartScreen to mechanizm, dzięki któremu możemy nadawać reputację odwiedzanym witrynom. Na podstawie tych ocen przeglądarka będzie wyświetlała ostrzeżenia o wszelkich plikach pobieranych z danej witryny. W przypadku najbardziej zaufanych witryn ostrzeżenia będą pokazywane rzadko lub wcale. Gdy jednak jakąś witrynę uznamy za niezaufaną, program będzie nas częściej alarmował o pobieranych plikach. Pomimo znacznego postępu, jaki dokonał się między wersjami IE8 i IE9, wątpliwym jest, by najnowsza przeglądarka Microsoftu przekonała do siebie zagorzałych zwolenników konkurencji. Na razie największym zmartwieniem koncernu z Redmond jest ciągły spadek udziałów Explorera w rynku.
  11. Google pracuje nad oprogramowaniem reklamowym Admob dla... Windows Phone 7. Koncern opublikował właśnie wersję beta Admob WP7 SDK. Firma Page'a i Brina przejęła w ubiegłym roku przedsiębiorstwo Admob, specjalizujące się w oprogramowaniu reklamowym dla urządzeń przenośnych. Admob jest poważnym graczem na rynku reklamy dla systemów Android oraz iOS. Teraz pojawi się też na telefonach z systemem Microsoftu. Admob pozwala osobom tworzącym własne aplikacje na zdecydowanie, w którym miejscu programu może pojawić się reklama, określić dozwolone typy reklam i zdecydować, co ma się dziać po kliknięciu na nie. Decyzja Google'a prawdopodobnie pomoże... Microsoftowi. Część developerów tak czy inaczej będzie tworzyła pełnopłatne wersje programów. Jednak są i tacy, którzy udostępnią swoje dzieła bezpłatnie, a będą zarabiali na wyświetlanych użytkownikowi reklamach. Pojawienie się oprogramowania Admob na WP7 zachęci wielu developerów do zainteresowania się systemem Microsoftu i pomoże koncernowi z Redmond zwiększyć bibliotekę oprogramowania dla Windows Phone. Obecnie znajduje się w niej ponad 10 000 aplikacji.
  12. Wszystko wskazuje na to, że Google nie uniknie jednak urzędniczych śledztw w sprawie swoich praktyk biznesowych. Amerykański senator Herb Kohl (Partia Demokratyczna), przewodniczący Senackiej Podkomisji Antymonopolowej, Konkurencyjności i Praw Konsumenta domaga się zorganizowania w Senacie przesłuchania dotyczącego sposobu działania wyszukiwarkowego giganta. Kohla poparł republikański senator Michael S. Lee. W terminarzu Kongresu już znalazły się zapisy o dyskusji na temat rynków online'owych oraz wyszukiwania internetowego. W ostatnich latach Google umacniał swoją pozycję na rynku internetowym, oferował nowe usługi i przejmował wiele konkurencyjnych firm. To spowodowało, że politycy i urzędnicy zaczęli coraz baczniej przyglądać się koncernowi, a z drugiej strony konkurencja coraz częściej oskarża Google'a o działania mające na celu monopolizowanie rynku. Silna pozycja, jaką zajmuje Google na rynku wyszukiwania daje mu nieograniczone możliwości prowadzenia działań szkodzących konkurencyjności. Ostatnio zastępca dyrektora ds. antymonopolowych w Biurze Ekonomii Federalnej Komisji Handlu, Howard Shelanski, stwierdzil, że 'hipotetyczna wyszukiwarka' dysponująca odpowiednią siłą ekonomiczną 'może stać się przymusowym wyborem dla konsumentów i efektywnie angażować się w działania dyskryminujące konkurencję' - czytamy w liście, jaki Lee wystosował do Kohla. Senator dodaje, że posiadanie przez jedną firmę tak różnych usług jak Gmail, Checkout, Books czy Web History budzi też poważne obawy o prywatność użytkowników. Silna pozycja Google'a jako strażnika bramy do internetu powoduje, że nie musi ona oferować konsumentom zwiększonej ochrony prywatności by skutecznie konkurować z innymi wyszukiwarkami - dodaje Lee.
  13. Ponad rok temu przedstawiciel Google'a zapewniał Komisję Europejską, która przyglądała się rzekomym monopolistycznym działaniom koncernu, że firma nie stosuje żadnych "białych list", które wpływałyby na sposób działania algorytmu wyszukiwarki wobec konkretnych witryn. Tymczasem Serwis Search Engine Land donosi, że Matt Cutts, odpowiedzialny w Google'u za walkę ze spamem, powiedział podczas konferencji odbywającej się w Dolinie Krzemowej, że jego firma wykorzystuje "białe listy" stron, na których pewne algorytmy mają nie obowiązywać. Tymczasem w lutym 2010 roku Julia Holtz, europejski prawnik Google'a, zapewniała dziennikarzy w Brukseli, że firma nie stosuje białych i czarnych list wobec nikogo. Jeszcze w grudniu 2010 Adam Kovacevich, rzecznik prasowy Google'a, mówił serwisowi The Register, że białe listy nie są stosowane. Tymczasem kwestia używania białych list jest zasadniczym problemem poruszanym przez firmę Foundem w pozwie antymonopolowym przeciwko Google'owi. Przed pięcioma laty Foundem zniknęło z indeksu Google'a po tym, jak koncern wprowadził nowy algorytm, który spowodował, że niektóre wyspecjalizowane wyszukiwarki zostały zeń usunięte. Problem jednak w tym, że nie zniknęły wszystkie, co w Foundem wzbudziło podejrzenia, iż Google za pomocą białej listy uchroniło je przed działaniem algorytmu. Przedstawiciele Google'a twierdzili, że firma nie używa białych list, nawet wówczas, gdy Foundem przedstawiło e-maile pochodzące od osób pracujących w google'owskim zespole AdWords, które wskazywały, że białe listy są używane w algorytmach reklam. Foundem przez trzy lata walczyło o ponowne pojawienie się w wynikach wyszukiwania Google'a. Pod koniec 2009 firma znowu zaczęła się w nich ukazywać po, jak twierdzi, ręcznym dopisaniu jej do białej listy. Można również przypuszczać, że Google, wbrew zapewnieniom, korzysta z czarnych list lub mechanizmu podobnego. Wspomniany na początku Matt Cutss mówił w ubiegłym miesiącu, że jego firma, w walce ze spamem, ręcznie usuwa witryny z indeksu. Problemem nie jest fakt, że Google ręcznie wprowadza poprawki do algorytmu. Nawet Foundem przyznaje, że są one konieczne, gdyż algorytmy nie są doskonałe i nie działają dobrze w każdym przypadku. "Gdy ręczna interwencja jest konieczna, by zaradzić rozwiązaniu, które algorytm źle zastosował lub przeoczył, to wówczas taką interwencję należy podjąć. Jest ona niezbędną częścią całego procesu" - stwierdził prezes Foundem Shivaun Raff. Problem w tym, że Google przez rok zaprzeczał, iż stosuje tego typu rozwiązania, a od samego początku przekonuje nas, że algorytm jest całkowicie obiektywny i nikt ręcznie nie wpływa na sposób jego działania. Skarga Foundem do Komisji Europejskiej dotyczy umieszczania przez Google'a odnośników do swoich własnych usług - takich jak Google Maps czy Google Product Search - w ogólnych wynikach wyszukiwania. To, zdaniem Foundem, ze względu na pozycję Google'a szkodzi konkurencji. Podobnie jak Foundem, Google Product Search, jest wyszukiwarką wyspecjalizowaną w porównywaniu cen. Firma oskarża też Google'a o to, że proces ręcznych interwencji w działanie algorytmu wyszukiwania jest nieprzejrzysty. Raff opisuje skargę swojej firmy w następujący sposób: Gdy masz wyszukiwarkę, która bardzo zdominowała rynek i dodasz do niej dyskryminujące mechanizmy karania - dyskryminujące czyli takie, które powodują, że niektóre serwisy są chronione przed karami poprzez wpisanie ich na białe listy - oraz rozszerzysz właściwości wyszukiwarki o preferowanie własnych usług poprzez umieszczanie ich na szczycie lub blisko szczytu wyników wyszukiwania, to wszystko to sumuje się i otrzymujemy tak olbrzymią przewagę nad konkurencją, że pozycji twoich nie można naruszyć.
  14. Przed dwoma tygodniami Google dokonało jednej z największych zmian w swoim algorytmie wyszukiwania. Zmiany te odbijają się już na finansach tysięcy przedsiębiorstw, zwiększając dochody jednych i zmniejszając innych. Wpływ Google'a na gospodarkę najlepiej oddaje to, czego obecnie doświadczają liczne firmy działające przede wszystkim w internecie. Na przykład Online Publishers Association, organizacja zrzeszająca wiele z największych światowych koncernów (w tym np. CNN) informuje, że dzięki zmianom w Google'u jej członkowie zarobią w ciągu roku dodatkowy miliard dolarów. Z kolei firma Mahalo.com zwolniła 10% pracowników z powodu "znacznego spadku ruchu i wpływów". Przesunięcie witryny na wysokie pozycje w wynikach wyszukiwania ma olbrzymi wpływ na liczbę odwiedzających ją osób. Zdaniem Adama Dunna, dyrektora ds. SEO w Greenlight Search, aż 20-30% osób klika na pierwszy wynik w wyszukiwarce. Znalezienie się na drugim lub trzecim miejscu oznacza dla firmy przyciągnięcie uwagi 5-10% osób wyszukujących dany termin. Dalsze pozycje przyciągają mniej niż 1% odwiedzających. To oznacza, że np. witryna, która przed zmianą algorytmu była pokazywana jako pierwsza, a po jego zmianie spadła na czwartą pozycję, zanotuje olbrzymi spadek liczby odwiedzin. Zmiany algorytmu najbardziej dotknęły tzw. content farms, czyli witryny, które gromadzą treści innych stron. Jak twierdzi firma Sistrix, na takich witrynach ruch zmniejszył się o ponad 75%. Jednak nie wszędzie takie zmiany zaszły. Mahalo.com, Wisegeek.com czy należący do Yahoo! Associated Content zanotowały olbrzymie spadki. Tymczasem Demand Media, jedna z najbardziej krytykowanych content farms, nie zanotowała większych zmian, a na jednej z jej witryn - eHow.com - pojawiło się nawet więcej odwiedzających. Google twierdzi, że najwięcej na zmianach skorzystały witryny oferujące treści wysokiej jakości, czyli informacje nt. badań naukowych, dogłębne analizy itp.. I rzeczywiście. Członkowie OPA już w ciągu pierwszej doby zauważyli wzrost ruchu o 5-50 procent. Wyszukiwarkowy koncern zapewnia, że zmiany są dobre dla konsumentów, internetu i twórców treści wysokiej jakości. Jednak najwyraźniej nie wszystko poszło po myśli Google'a. Max Spankie, twórca witryny My3cents.com informuje, że stracił znaczną część użytkowników. Jego witryna umożliwia konsumentom pozostawianie recenzji i opinii na temat towarów i usług. W przeciwieństwie do witryn, które po zmianie algorytmu znalazły się wyżej niż strona Spankiego, My3cents.com moderuje wszystkie opinie i jest bardzo poważana. Amerykańska Federacja Konsumentów uznała ją za najlepszą tego typu witrynę w USA, a z My3cents.com korzystają setki firm, które dzięki witrynie kontaktują się z niezadowolonymi klientami i wyjaśniają spory. Myślę, że coś zrobili źle. Ciężko pracowaliśmy, by stworzyć witrynę najwyższej jakości, a teraz wygrywają z nami strony, które o jakość nie dbają - mówi Spankie. Problemy zauważył też Morris Rosenthal, autor podręczników nt. naprawy laptopów. Mówi, że po zmianie algorytmu gdy wyszukujemy jego książkę "Laptop Repair Workbook" na pierwszym miejscu znajdziemy sklep Amazona, w którym jest sprzedawana, jednak już na drugiej pozycji jest witryna, która pozwala na jej nielegalne pobranie. Osoby takie jak Spankie czy Rosenthal nie są, na szczęście, pozostawione same sobie. Właściciele witryn, który uważają, że niesprawiedliwie ucierpieli na zmianie algorytmu, mogą o tym poinformować Google'a na firmowym forum. Co prawda żadne ręczne zmiany w wynikach wyszukiwania nie zostaną wprowadzone, jednak jeśli skarga będzie zasadna, Google może poprawić swój algorytm tak, by wartościowa witryna znalazła się na wyższych pozycjach listy wyszukiwania. To system przewidujący, że jesteś winny, póki nie udowodnisz niewinności - mówi Rosenthal i dodaje, że Google nie udostępniło żadnej opcji dwustronnej komunikacji, która pozwoliłaby na wyjaśnienie wątpliwości.
  15. Ostatnio Google usunął z Android Market kilkadziesiąt aplikacji zawierających szkodliwe oprogramowanie. Teraz koncern ma zamiar zdalnie skasować je ze smartfonów użytkowników, którzy zdążyli aplikacje te pobrać. Szkodliwe programy zagrażają użytkownikom Androida w wersjach wcześniejszych od 2.2.2. Zostały one pobrane na około 260 000 urządzeń. Google zapowiada, że użyje specjalnej funkcji w systemie, która pozwala firmie na zdalne usunięcie programów z urządzeń użytkowników oraz zainstaluje poprawki, których zadaniem jest naprawienie wyrządzonych szkód. Wspomniane aplikacje zawierające szkodliwy kod to pirackie wersje legalnych programów, które zostały zainfekowane trojanem DroidDream. Pozwala on na kradzież informacji o urządzeniu i użytkowniku oraz umożliwia zainstalowanie kolejnego złośliwego oprogramowania.
  16. Google rozpoczęło walkę z fragmentacją Androida. Firma opublikowała bibliotekę Fragment dla starszych wersji systemu operacyjnego. Fragmentacja to poważny problem dla developerów, którzy chcą, by ich programy bez problemu współpracowały z różnymi urządzeniami. Jeśli developerzy zniechęcą się do platformy, której producent nie potrafi powstrzymać fragmentacji, mogą zacząć pisanie programów na konkurencyjne systemy, co w efekcie może doprowadzić do spadku popularności platformy. Dlatego też Google już na tym etapie postanowiło wydać Fragment, dzięki której programiści będą mogli łatwo poradzić sobie z problemem np. obsługi programu przez urządzenia o różnej wielkości i rozdzielczości ekranu. Fragment można wbudować w aplikację, dlatego też jej udostępnienie jest ważne dla starszych wersji Androida, gdyż w edycji najnowszej biblioteka została standardowo umieszczona w systemie.
  17. Google i Microsoft połączyły siły w walce z firmą z Teksasu, która posiada patent na technikę geotaggingu. Patent został użyty dotychczas w niemal 400 pozwach. Oba wspomniane koncerny, występując o unieważnienie patentu, chronią swoje usługi Google Maps i Bing Maps. Jednak to kolejny przykład, po opowiedzeniu się wielu przedsiębiorstw po stronie Microsoftu w sporze z firmą i4i, kiedy najwięksi gracze rynku IT łączą siły w celu walki z tzw. "trollami patentowymi". Wniosek o opatentowanie geotaggingu złożono w roku 1996, a w 1999 przyznano patent. Microsoft i Google twierdzą, że istnieją przykłady prior art, czy użycia technologii przed przyznaniem patentu, których amerykański urząd patentowy nie wziął pod uwagę. Analityk Florian Mueller mówi, że od czasu przyznania patent wielokrotnie zmieniał właściciela. Był on w posiadaniu firm zarejestrowanych w Lichtensteinie czy na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Przed dwoma laty za 119 milionów USD kupiła go firma GeoTag, która zdążyła już pozwać 397 przedsiębiorstw.
  18. Wygląda na to, że połączenie Binga i Yahoo! zaczęło przynosić efekty na amerykańskim rynku. Z danych Experia Hitwise wynika, że Bing jest używany już podczas 27,44% wyszukiwań. Jeszcze w grudniu było to 25,77%, zatem wyszukiwarka Microsoftu zanotowała 6-procentowy wzrost. W tym samym czasie udziały Google'a spadły z 69,67 do 67,95%. Coraz większa liczba firm badawczych twierdzi, że udziały Binga w USA zbliżają się do granicy 30%. Zdaniem ComScore w grudniu wynosiły one 24,4%. Danych za styczeń jeszcze nie podano. Co więcej Bing nie tylko rośnie w siłę ale, jak wynika z informacji Experia Hitwise, skuteczniej kieruje internautów na witryny, co jest ważne dla reklamodawców. W styczniu aż 81% wyszukiwań dokonanych za pomocą Binga zakończyło się odwiedzeniem jednej ze znalezionych witryn. W przypadku Google'a odsetek ten wynosił 65%. Wyniki z USA niekoniecznie muszą znaleźć przełożenie na resztę świata. Obecnie udziały Google'a w rynku światowym wynoszą 85,37%, do Yahoo! należy 6,14% a do Binga 3,68%.
  19. Google i Komisja Europejska prowadzą rozmowy w sprawie procesów antymonopolowych grożących wyszukiwarkowemu gigantowi. Przedstawiciele koncernu twierdzą, że chcą uniknąć sytuacji w jakiej przed laty znalazł się Microsoft i nie mają zamiaru toczyć wieloletnich sporów sądowych z KE. Komisja w ubiegłym roku rozpoczęła śledztwo, które może skończyć się oskarżeniem Google'a. Wówczas to trzy firmy poskarżyły się, że koncern Page'a i Brina tak manipuluje wynikami wyszukiwania, by oferty konkurencyjnych firm były gorzej wyszukiwane od ich własnych oraz że preferuje swoje własne usługi. Po rozpoczęciu śledztwa KE wysłała kwestionariusze do reklamodawców, wydawców, właścicieli witryn internetowych oraz konkurencyjnych wyszukiwarek prosząc ich o opinie na temat praktyk biznesowych stosowanych przez Google'a. Termin udzielenia odpowiedz mija 11 lutego. Analiza zebranych w ten sposób danych potrwa kilkanaście miesięcy i dopiero wówczas zostanie podjęta decyzja o ewentualnych dalszych działaniach. KE może nałożyć na firmy grzywnę w wysokości do 10% ich rocznego światowego zysku.
  20. Starszy analityk Berenberg Banku wezwał Microsoft i Nokię do połączenia sił na rynku smartfone'ów i zawarcia umowy dotyczącej Windows Phone 7. W otwartym liście, opublikowanym na łamach Financial Times, Adnaan Ahmad zauważa, że rynkowa sytuacja zaczęła przerastać obie firmy. Zwracając się do prezesów firm, pisze: Obaj musicie pamiętać ile na pojawieniu się pecetów i małych serwerów stracili producenci mainframe'ów, tacy jak WANG, Unisys, IBM i Burroughs. Czy też jak Xerox i Kodak zostały przyćmione przez Adobe i Sandiska. A Ty Steve wraz z Billem pamiętacie, jak zjedliście IBM-a na przystawkę. To z pewnością wywołało uśmiech na waszych twarzach Steve, prawda? A teraz mamy do czynienia z "konwergencją", a tak naprawdę to trzęsienie ziemi, które może zetrzeć ten uśmiech. Ahmad przestrzega obu prezesów przed zmarnowaniem szansy i przypomina, że obecnie rynek IT kieruje się w stronę urządzeń przenośnych, przede wszystkim smartfonów. Jego zdaniem tylko dzięki współpracy oba koncerny będą w stanie konkurować z Apple'em i Google'em.
  21. Podczas tegorocznych zawodów hackerskich Pwn2Own uczestnicy będą mieli okazję zdobyć dodatkową nagrodę pieniężną. Google oferuje 20 000 USD hakerowi, który włamie się do przeglądarki Chrome i wydostanie się poza piaskownicę (sandbox). Oznacza to, że chętni na zdobycie pieniędzy muszą odnaleźć i wykorzystać dwie dziury, w tym jedną umożliwiającą zwiększenie uprawnień. W ubiegłym roku Chrome był jedyną przeglądarką, która oparła się atakom. Głównym sponsorem i organizatorem konkursu jest jak zwykle firma TippingPoint. Jego zasady są te same, co zwykle. Należy zdalnie wykorzystać nieznaną wcześniej dziurę typu zero day i włamać się do przeglądarki zainstalowanej w systemie Windows 7 lub Mac OS X. Do zawodów staną Internet Explorer, Safari, Firefox i Chrome. Każda z nich będzie zainstalowana na 64-bitowym systemie. W ramach innej części konkursu zadaniem uczestników będzie włamanie się do urządzeń przenośnych. Będą to Dell Venue Pro z Windows 7, iPhone 4 z iOS, Blackberyy Torch 9800 z Blackberry 6 OS oraz Nexus S z Androidem. Za skuteczny uznanie taki atak, do którego przeprowadzenia wymagana jest niewielka lub żadna interakcja z użytkownikiem telefonu oraz który pozwoli na dostęp do użytecznych danych.
  22. Podczas zakończonej w ubiegłym miesiącu konferencji Defcon przeprowadzono test, polegający na wykorzystaniu technik inżynierii społecznej do uzyskanie od pracowników korporacji istotnych danych na temat ich firmy. Spośród 135 zaatakowanych osób tylko 5 odmówiło podania informacji. Co ciekawe, wszystkie 5 to... kobiety. Szczegółowy raport na temat ataków zostanie opublikowany w najbliższym czasie. Obecnie wszelkie dane analizuje FBI. Atakujący wzięli na cel 17 firm z listy Fortune 500, wśród nich Google, Microsoft, Forda, Wal-Mart, Symantec, Cisco, Pepsi i Coca-Colę. Napastnicy siedzieli w przeszklonych budkach i dzwonili do pracowników wspomnianych firm, próbując wydobyć od nich istotne informacje. Ataki okazały się niezwykle udane. Tylko jedna firma się przed nimi obroniła, a to tylko dlatego, że telefon odbierały automaty. Atakujący nie mogli pozyskiwać najistotniejszych informacji, takich jak hasła czy numery ubezpieczeń społecznych, ale mieli prawo pytać o takie dane, które mogą zostać wykorzystane przez cyberprzestępców - takie jak rodzaj systemu operacyjnego, oprogramowania antywirusowego czy używanej przeglądarki. Rozmówców usiłowano również nakłonić do odwiedzenia konkretnej witryny WWW. Podczas testu dokonano dwóch istotnych odkryć. Połowa firm wciąż używa niebezpiecznego Internet Explorera 6, ponadto okazało się, że zawsze udaje się namówić rozmówcę do odwiedzenia dowolnej witryny. To z kolei wskazuje, że nawet najbardziej dbającą o bezpieczeństwo firmę można zaatakować. Kobiety stanowiły mniej niż połowę spośród 135 osób, do których dzwoniono. Jednak to płeć piękna, z nieznanych jeszcze przyczyn, przeszła test znacznie lepiej niż mężczyźni. Pięć pań, natychmiast po odebraniu telefonu nabrało podejrzeń i w ciągu 15 sekund odłożyły słuchawkę. Trzy z nich pracowały na stanowiskach menedżerskich. Być może w tym tkwi przyczyna sukcesu gdyż, jak mówi Jonathan Ham z firmy Lake Missoula Group, która specjalizuje się w testach penetracyjnych, kobiety menedżerowie są bardziej odporne na techniki inżynierii społecznej. Ham przyznaje, że gdyby był cyberprzestępcą atakującym firmę, to unikałby kontaktu z kobietami na stanowiskach kierowniczych. Znacznie łatwiej zaatakować menedżerów płci brzydkiej.
  23. Do sieci trafi największa na świecie kolekcja dokumentów dotyczących Holocaustu. Instytut Yad Vashem i Google nawiązały współpracę w celu udostępnienia archiwów Instytutu w internecie. Pierwsza porcja dokumentacji, zawierająca niemal 140 000 fotografii, została właśnie opublikowana. Twórcy projektu zachęcają też internautów do współpracy i przysyłania własnych materiałów oraz spisywania wspomnień i historii. Dokumenty trafiły do sieci m.in. dzięki eksperymentalnej technologii rozpoznawania tekstu, która ułatwia przeszukiwanie i nawigowanie. Wspomniana kolekcja jest dostępna na stronie Instytutu Yad Vashem.
  24. W bieżącym roku Google ma zamiar zatrudnić rekordową w swojej historii liczbę nowych pracowników. Pracę w koncernie znajdzie 6200 osób. Firma poszukuje m.in. inżynierów, projektantów, specjalistów ds. sprzedaży i pracowników administracyjnych. W ubiegłym roku przedsiębiorstwo zatrudniło 4500 nowych osób, a w rekordowym dotychczas roku 2007 - 6000. Szukamy najlepszych, z różnych dziedzin i z całego świata. Zatrudnimy tak wielu bystrych, kreatywnych ludzi, ilu będziemy mogli by mierzyć się z najpoważniejszymi wyzwaniami informatyki, takimi jak budowa od podstaw systemu operacyjnego bazującego na sieci, przeszukiwanie i indeksowanie 100 milionów gigabajtów danych czy prace nad samochodami, które będą samodzielnie jeździły - mówi Alan Eustace, wiceprezes z gruy Engineering and Research.
  25. Google może pochwalić się kolejnym świetnym kwartałem finansowym, jednak informacje o wynikach przyćmiła niespodziewana wiadomość, o zmianach na szczytach władzy koncernu. Ogłoszono bowiem, że zarządzający Google'em od 10 lat dyrektor wykonawczy Eric Schmidt straci stanowisko i zostanie zastąpiony przez jednego z założycieli Google'a, Larry'ego Page'a. Zmiana warty nastąpi 4 kwietnia bieżącego roku. Drugi z założycieli, Sergey Brin, nie będzie już prezesem firmy i skupi się przede wszystkim na rozwoju nowych produktów. Schmidt z kolei zajmie się kwestiami zewnętrznymi, takimi jak zawieranie umów czy negocjacjami z rządami. Będzie też doradcą Page'a i Brina. W ostatnim kwartale ubiegłego roku wpływy Google'a wyniosły 8,44 miliarda USD, czyli o 26% więcej, niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Zyski firmy sięgnęły 6,4 miliarda USD, czyli o ponad 300 milionów więcej, niż przewidywali analitycy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...